• Nie Znaleziono Wyników

Brygadyer i Kwatermistrz

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Brygadyer i Kwatermistrz"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Magdalena Szybistowa

Brygadyer i Kwatermistrz

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 118-134

(2)

M agdalena Szybistow a

Legionowe fascynacje

Brygadyer i Kwatermistrz

„P iłsu dski w y stę p u je w tw ó r­ czości W itkiew icza w dw óch postaciach: rzeczyw istej i literack iej — jak o Kocmołuchowicz. J e s t p rz y ty m rzeczą n otorycznie znaną, że w ty m o statn im p rz y ­ p ad k u n ie ty le chodzi o sam ego Piłsudskiego, ile o tę postać jego legendy, k tó ra sform ułow ana została w Generale Barczu K ad en a”

N iew ątpliw ie w y obrażenie postaci P iłsudskiego w tek stach S. I. W itkiew icza m oże m ieć zw iązek z lite ­ rackim i przedstaw ien iam i K adena. N iekoniecznie je d ­ n a k z G enerałem B a r c z e m 2. W 1915 r. ukazała się 1 M. Szpakowska: Filozofia społeczna S. I. W itkiew icza. „Twórczość” 1974 nr 11, s. 54.

* Warto przypomnieć, że Barcz Kadena nie m usiał zaistnieć, aby sprowokować W itkacego do stworzenia K ocm ołuchow i- cza. Związki obu tych postaci z Piłsudskim są oczyw iste (obaj znali go osobiście i byli uczestnikami historii przez niego tworzonej), ale N ienasycenie i Kocm ołuchowicz z tru­

dem tylko daliby się w cisnąć w ramy id eow o-stylistycz­ nego pojedynku W itkacego z Kadenem na literackie w ersje Komendanta. K ocm ołuchowicz jest postacią z political fic- tion, a Barcz bohaterem powieści współczesnohistorycznej. Różnica m iędzy tym i gatunkami jest zarazem różnicą m ię­

(3)

książeczka Ju liu sza K adena p t. P ils u d c z y c y 3 — e fe k t legionow ych dośw iadczeń i legionow ych fascy­ nacji 29-letniego wówczas o ficera w erbunkow ego i kronikarza I B rygady. Książeczka ta, będąca zbio­ rem „obrazków ” z w alk i życia legionowego, nap isan a je s t stylem egzaltow anym i p anegirycznym . G łów ­ n ym przedm iotem zachw ytu, chw ilam i m odlitew no- -hagiograficznej ad o racji je s t W ódz B ry g a d y e r — Jó zef Piłsudski, w yidealizow any M ąż O patrznoś­

ciow y:

„W ogromnej siw ej szubie, niby w szron i w lód, czy w n ie­ dostępne odziany dostojeństwo, obcy i najbliższy z ostrem obliczem, jakie się w Polsce pięćset lat tem u m alowało, przed w ypraw ą Batorego na Moskwę... — Zobaczyliście, że to prawdziwy Gość z kresu, co w szystkie kresy łam ie i łą ­ czy, a szedłby — a prowadziłby naprzód i dalej w bezkres rozmachu, powagi — i zwycięskiego śmiechu...” (Pil., s. 6). W II części N ienasycenia p o jaw ia się ró w n ież P ił­ sudski jak o w ódz i p o lity k — G en eraln y K w a te r­ m istrz, przedstaw iony bądź to z p e rsp e k ty w y n a rra ­ tora, bądź też w idziany oczam i m łodego oficera, przyszłego a d iu ta n ta w odza — Genezy pa K apena. U derzające je s t podobieństw o sy tu a c y jn e m iędzy n a rra to re m z P ilsu d czykó w a G enezypem — b o hate­ rem N ienasycenia. Obaj są m łodym i oficeram i za­ fascynow anym i postacią w odza i ideą, ja k ą o n r e ­ p rezentuje, obaj są też początkującym i literatam i. (G enezyp zarzucił lite ra tu rę d la szkoły oficerskiej, K aden jest k ro n ik arzem legionowym ). D zielą ich także isto tn e różnice. Podczas gdy G enezyp je s t m ło­ dym chłopcem i jego zachw yt dla W odza m a w szyst­ kie cechy m łodzieńczego zafascynow ania ideałem M istrza i N auczyciela (Ojca?), to K ad en w Legionach w 1914 r. m a 29 lat, do Zw iązku S trzeleckiego w stą ­ pił podczas studió w w B rukseli w 1910 r. (w ty m terem literackim W itkacego a Kadena w zięło się chyba z tekstu samego N ienasycenia, gdzie na s. 80—81 czytamy, iż Kocmołuchowicz czytał Barcza do poduszki.

3 J. K aden-B androw ski: P ilsu dczycy. Oświęcim 1915.

Generalny K w aterm istrz i Genezyp

(4)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A

1 2 0

Egzaltacja w służbie legendy

sam ym roku, w któ ry m W itkacy, dokładny rów ieśnik Kadena, pisze Bunga) i jego akces ideologiczny je s t efek tem św iadom ego w yboru, a n ie p rzy p a d k u — ja k u literackiego Genezypa. I m im o iż coś z ty ch szczerych, m łodzieńczych zachw ytów zabrzm i chw i­ lam i i u K adena 4, to jed n a k w y daje się, że egzalta­ cja K adena je st podporządkow ana św iadom em u tw o­ rzen iu legendy postaci Piłsudskiego. Inaczej m ó­ w iąc — je s t działalnością publicysty czno-p ropag an- dową. J e s t to św iadom a idealizacja i p opu lary zacja postaci W odza a rów nocześnie literacki ap el do n a ­ ro d u o poparcie d la spraw y, u trz y m an y w p atety cz­ nym , neorom antycznym stylu.

G enezyp podziw ia swojego b o h a te ra inaczej, in d y ­ w idualistycznie. Postać W odza i jego idea, obcow a­ n ie z nią, są dla niego bardzo siln y m w ew n ętrzn y m przeżyciem . To szczere, jednostkow e przeżycie o b ja ­ w ia nam się w sk ra jn ie psychologicznym , e k sp resjo - nistycznym s ty lu W itkacego. I podczas gdy dla K a­ d en a W ódz i S p raw a są jednakow o w ażne, dla G e­ nezypa liczy się przede w szystkim psychiczno-m i- styczny k o n tak t z osobowością Wodza. A le n ie tylko, gdyż sto su n ek G enezypa do Wodza, ja k i sam ch a­ ra k te r K ocm ołuchow icza ilu s tru ją historiozoficzną w izję W itkacego o raz rolę indyw idualności w ładczej w tej koncepcji:

„Wydaje mi się, że przebieg historii jest taki, że do p ew ­ nego punktu obie w ielkości: natężenie indywiduum w ład a­ jącego (względnie jego najbliższego otoczenia i tych, m ię­ dzy których ono rozdziela sw ą władzę) i natężenie całości społeczeństw a utrzymuje się w pewnej równowadze, przy czym następuje powolny podział na kasty, a dalej na klasy. (...) Cóż się dzieje w tym przewrocie z indywiduam i w ła d ­ czymi, z typami dawnych w ładców ? Następuje kom pletna transformacja w ładcy rozpuszczającego m imo w oli potęgę swą wśród mas na władcę sługę klas dorabiających się: po­ czątkowa trzeciego, a potem czwartego stanu” 5.

4 Por. M. Sprusiński: Juliusz K aden-B androw ski. Z ycie i tw órczość. Kraków 1971, s. 92.

5 S. I. W itkiewicz: N arkotyki — N iem yte dusze. W arszawa 1975, s. 254, 257.

(5)

Nie trzeb a dodawać, że w yobrażenie literack ie wo­ dza Kocm ołuchow icza je s t u W itkacego w izją w ład­ cy stareg o ty p u („półbóg daw nego a u to ra m e n tu ”), a nie p rzedstaw ieniem now oczesnego przyw ódcy, który siłę sw o ją czerpie z fa k tu rep rezen to w an ia n ie­ św iadom ej m asy.

Różnica w ięc m iędzy obom a w idzeniam i postaci, różnica m iędzy dw om a sty lam i ty ch przed staw ień je s t różnicą osobowości au to ró w i różnica ich postaw ideologicznych i m yślow ych, a n ie tylko p ro stą różni­ cą sposobów czy środków opisu. J a k zobaczym y póź­ niej, ow e środki i sposoby językow e są chw ilam i w obu tek stach te same, a jed n a k p o w stają z tego dw ie różne w izje tej sam ej rzeczyw istości jako re a ­ lizacje dw u różnych postaw m o raln y ch i społecznych ich autorów , gdyż: sty l — ja k dobrze w iem y — to ja ­ kaś w izja św iata 6. S ty l w ięc n ie je s t w yłącznie sp ra ­ w ą „narzędzi, jak im i posługuje się a u to r”, nie je s t w yłącznie dom eną języka, n ie je s t sposobem i nie je st ty lk o form ą, a le je s t rów nież pom ysłem , ideą, p rzekonaniem m oralnym i ideologicznym . W ybór więc takiego czy innego sty lu to w y b ó r postaw y auto ra w obec św iata. Oba om aw iane tek sty różnią się m iędzy sobą pod ty m w łaśnie względem , n a to ­ m iast łączy je w spólny, ek strem isty czn y sposób przedstaw ienia b o h atera — w jed n y m w y p adk u idealizujący, w dru g im dem onizujący jego postać. K aden b u d u je swój opis z elem entów p ro sty ch i je ­ dnoznacznych. A u to r w ysław ia w szystkie u znan e cnoty obyw atelskie, cechy c h a ra k te ru wodza, św ia­ domie k reu jąc postać, k tó ra m a być w zorem do n a ­ śladow ania dla przedstaw icieli w szystkich w a rstw społeczeństw a. Postać, k tó ra w zruszy intelig en ta, zro­

zum iała będzie (poprzez sw oją jednoznaczność mo­ ralną) d la dziecka i przeko n yw ająca dla „prostego” człowieka. Tekst, którego c e n traln y m punktem , ge­ 6 J. Rousset: Spór o m etaforę. „Pamiętnik Literacki” R. LXII 1971 z. 4, s. 266.

Półbóg dawnego autoramentu

(6)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A

Postać odezwą

n e ra to re m stylistyczno-ideow ym je s t postać wodza, m a być św iadom ie pisan ą odezwą d o społeczeństw a, apelem w zyw ającym do poparcia spraw y , k tó rą r e ­ p re z e n tu je ry cerz-b o h ater obarczony m isją dziejową. W idać to w sposobie k o n stru o w an ia stereoty po w ych obrazów stylistycznych.

W itkacy natom iast, nie zw ażając n a k w alifik ato ry m oralne dotyczące sw ojego b ohatera, p rzed staw ia Kocm ołuchow icza z sobie w łaściw ą p asją i em ocją sty listy czn ą jako fenom en psychiczny, indyw iduum , którego irracjo n aln a potęga siły i woli, i koncentracji psychicznej, owa psychosom atyczna siła sp raw iają, że je st wodzem i przew odnikiem narodu. N ie m a więc dla W itkacego problem u m oralności czy jej b ra ­ ku, je s t n ato m iast fenom en spotęgow ania istnienia w w yd an iu jednego z Istn ień Poszczególnych — G e­ n eraln ego K w aterm istrza Kocm ołuchowicza. K w a­ te rm istrz istn ieje w stopniu o w iele w iększym niż in n i ludzie i to je s t d la W itkacego najw ażniejsze. S tąd w ięc do opisu jego postaci u żyw a a u to r se m a n ­ tycznych ekstrem izm ów , neologizm ów o ogrom nym ład u n k u emocji, skom plikow anych, rozbudow anych m etafor. W szystko to czyni jego przekaz językow y niesłychanie zindyw idualizow anym i skierow anym n a indyw idualnego, elitarnego odbiorcę.

Celem niniejszego a rty k u łu je s t porów nanie d w u s ty - listyczno-sem antycznych realizacji tego sam ego te ­ m atu, d w u różnych zapisów, któ ry ch k ształt języ ko­ w y zależy od funkcji społecznych, jakie pełnią, i od celów, jak im m ają służyć, a co w iąże się z różnicą postulatów społecznych czy n a w e t m etafizycznych ich autorów .

Z acznijm y analizę ty ch tekstów od opisu postaci B ry- g ad y era z P ilsu d c zy kó w :

„Widziałem Go, jak szedł tak prosto na strzały ku kochanej piechocie swej, w pisany w syczącą parabolę biegu grana« tów, z fruwającym i nad głową obłokami szrapneli, szedł z góry, w słońcu po śnieżnej drodze, rycerskim zaiste jaśnie­ jący obliczem ” (Pil., s. 9).

(7)

O ba cytow ane dotąd tek sty K aden a o b fitu ją w w y ­ rażen ia patetyczne, czasem lekko archaiczne, ale zawsze jednoznacznie pozytyw ne, ta k ie ja k powaga,

oblicze, dostojeństw o, ry cerski, zaiste. K on struk cja: w siw e j szubie n ib y w szron i w lód c zy w niedo­ stępn e odziany dostojeństw o to bardzo m alarskie po­

rów nanie, gdzie okrycie płaszczem -szubą kojarzy się nam poprzez jej kolor siw y — s re b rn y (szron i lód) — z okryciem (odzianiem) — dostojeństw em . W yraz

szuba, jak o bardziej archaiczny (i bardziej p atety cz­

ny) niż płaszcz c z y fu tro , m oże nasu w ać skojarzenia z burką (a w ięc i postacią) h e tm a n a Czarnieckiego. To p o rów n anie dość łatw o i w sposób podejrzanie oczyw isty skiero w u je naszą w yobraźnię i pam ięć do tysięcznych o d b itek pocztów ek i K ossakow skich płó­ cien, gdzie w jed en ob raz kom p on u ją się: siw a b u r ­ ka, m ars i m róz oblicza, gdzie lodow atość zaw iera w sobie n ie ty lk o diam entow ość, czyli niezłom ność c h a ra k te ru , a le tak że białe p u sty n ie S ybiru, a n a w e t i biel anielsk ą, czyli oczyw iście — anhelliczną, a w szy­ stko to w sk azuje n a m artyrologiczne podstaw y opi­ syw anej działalności K om endanta. Iść prosto na strza ły to klasyczna ju ż ch y b a m etafo ra m ęstw a i od­

wagi, gdzie jed y n y m elem en tem aktualizu jący m te n językow y ste re o ty p je s t użycie zaim ka ta k, k tó ry nie je s t t u elem entem zapow iadającym porów nanie, ale tw orzy ko n stru k cję sy n tak ty czn ie em fatyczną. In ­ n ym stereo ty p em w yzy sk any m p rzez K adena, bez ten d en cji do odśw ieżenia go, je s t zw rot: ry ce rsk im

za iste jaśnieć obliczem , b ędący zam knięciem tej ca-

łostki tekstow ej. W yrazy rycerski, zaiste, oblicze ko­ ja rz ą nam się poprzez p o ety k ę n eo ro m antyczną z w cześniejszym i w zoram i lite ra tu ry p atriotycznej w ystępujący m i np. u W incentego Pola. O braz jaśn ie­ jącego dostojeństw em w odza w siw ej szubie p rzy ­ wodzi n a m yśl opisy żyw otów w ielkich wodzów r y ­ cerzy, tak ich ja k C zarnieckiego czy Żółkiew skiego, w zory znakom ite dla tw o rzen ia m odelu sy n tety cz­ nego b oh atera narodow ego. D w ie k o n stru k cje: w p i­

Patetyczna archaizacja

Żywoty w ielkich w odzów

(8)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 124

M yśliciel drapieżnik

sa n y w syczącą parabolą biegu granatów i obłoki szrapneli są przy k ład em języ k a poetyckiego, w k tó­

ry m w czesny fu tu ry z m (poetyzow anie elem en tów techniki) łączy się z neorom antycznym sposobem obrazow ania (obłoki, bieg granatów). W anąlizie se­ m antycznej całego przedstaw ionego obrazu u d erza em ocjonalno-propagandow e znaczenie zd ania —

szedł na strza ły k u kochanej piechocie sw ej. W ten

sposób n ie ty lk o opisuje się i w ychw ala odw agę wodza, ale i zw raca uw agę n a jego stosu n ek d o żoł­ nierzy, k tó ry ch kocha on jak dobry ojciec kocha swo­ je dzieci. Podobnie po p ularn e m ogło być u ży te przez K adena (w pierw szym cytow anym przeze m nie fragm encie ) hasło o łam aniu kresów i łączeniu g ra ­ nic — obietnica odzyskania daw nych granic i d aw nej niepodległości.

W sto su n k u do B ry g ad y era używ a K ad en (podobnie jak później W itkacy) takich określeń, ja k orzeł i dra­

p ieżn ik :

„Brygadyer, — jakby o w iele starszy brat najmłodszemu bratu dawał serdeczne rady, — m ówi sw e rozkazy. Arm aty ryczą ustaw icznie, palba karabinowa nieustannym klekotem tłucze się po śniegu, to tu, to tam rozlega się przeraźliwy pytel karabinu m aszynowego. W tej chw ili Piłsudski, w sza­ rym futerku, z twarzą m yśliciela i drapieżnika, zadumany, romantyczny w spokoju swym i pogodzie — niezapom niane sprawia w rażenie” (Pił., s. 8—9).

P rzed staw io n y t u wódz je s t człow iekiem d o brym (serdeczne rady) i m ądrym (sta rszy brat); n ie roz­ kazuje, ale radzi. J e s t także n ieustraszony i odw ażny w ogniu w alki. O braz ten je s t skonstruow an y przez zestaw ienie zadum anego i rom antycznego w spokoju sw ym i pogodzie w odza z d y n am ik ą rozgryw ającej się nieopodal b itw y (palba karabinowa, p rzera źliw y

p y te l karabinu m aszynow ego). Z jednej stro n y m am y

więc w y razy k o n otu jące ciszę, zadum anie, a w ięc i odw agę, pew ność swoich ra c ji i w yp ły w ający z niej spokój ducha, z drugiej w yrazy opisujące zam ęt w alki i bliskie niebezpieczeństw o śmierci. Isto tn y m i

(9)

d la teg o fra g m en tu w yrazam i sem anty żu jący m i opis b o h a te ra s ą ep itety u ję te w g ru p ie w y ra z o w e j: m y ­

śliciel drapieżnik. A m biw alentne (m yśliciel — spo­

kój, pow aga; drapieżnik — d yn am ik a, w alka) łączą w sobie zalety ducha (cnotę m ądrości) z zaletam i m ęża w ojow nika (cnota m ęstwa). Ta niesłychanie p ro sta g ru p a w yrazow a, m ająca w ręcz postać hasła czy sloganu wyborczego, odznacza się w ielk ą siłą persw azyjno-dydaktyczną. J e s t to k ró tk a i celna sy n ­ tez a zalet i cnót popularyzow anego bohatera. Porów n anie Piłsudskiego do orła m a w szelkie cechy alegorycznego ob razu niew oli i b ra k u niepodległości: „Jeśli w ięc kto chce rozumieć Piłsudskiego z czasów w cześ­ niejszych, niech stara się w idzieć orła w piwnicy, na pod­ daszu, orła wśród żelaznych szkieletów fabryki... Orła z po­ krw aw ionym i skrzydłam i” (Pil., s. 1).

O rzeł uw ięziony w lochu piw nicznym , orzeł w śród szkieletów (fabryk), orzeł z pokrw aw ionym i sk rzy ­ d łam i — to elem en ty sym bolicznej w izji u p ad k u i niew oli państw a, w izji sko n stru o w an ej przy pom o­ cy w y rażeń sug estyw nych i k u ltu ro w o określonych:

orzeł, skrw a w io ny, szkielety.

Z arów no B ry gad yer, jak i później K w a te rm istrz od­ znaczają się niezw ykłym , m agnetycznym spojrze­ n iem :

„Zsunięte nad oczami oszronione brwi, nieruchome były jak bruzda. Oczy niebieskie, bystre, straciły w tej chw ili tę złotą iskrę dobrotliwości i humoru, która zazwyczaj z nich w ybłysła. Okrutna twardość i najszanowniejsza troska biła z owych tak rom antycznie niebieskich źrenic” (Pił., s. 9). „Krzaczaste brwi Piłsudskiego ściągnęły się i wzrok stał się twardy, jakby uderzyć chciał: — A cóż w y jesteście za żołnierz?” (Pil., s. 108).

W yrazy, k tóry m i opisu je się t u sp ojrzen ie człowieka, to : złota iskra dobrotliwości, hum or, ro m a n tyzm , troska, a w ięc sposoby, jak im i o p isu je się starego,

m ądrego nauczyciela, osobę pow ażną i m ądrą. W zrok te n je st być m oże surow y, ale zaw sze w ybaczający,

Krzaczaste brwi

(10)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 126

Stereotyp i psychologiczne

studium

bo n a w e t w tedy, gd y sta je się tw ardy, ja k b y uderzyć

chciał, n ie budzi przerażenia, ale zaufanie. Nie m a

w nim nic tajem niczego i nic przerażającego, prze­ ciw nie: w przyciągająco-m agnetycznym spojrzeniu k ry je się dobroć, m ądrość i łagodność, w szystko jest jasn e i o tw arte. Wzrok, spojrzenie i osoba budzą szacunek i pow ażanie. W rażenie to w yw ołane jest w dużej m ierze przez stereo typ ow y kształt językow y

(iskra dobrotliwości, rom antycznie niebieskie źrenice)

i ikonograficzny (p o rtret spraw iedliw ego nauczycie­ la) ty ch przekazów .

Z jednoczenie n a ro d u to idea, k tó ra przyśw ieca dzia­ łalności politycznej i w ojennej B ry gad y era P iłsu d ­ skiego :

„W łaściwie w tym jednym zdaniu można by uchwycić całą podwralinę działalności Piłsudskiego z tego okresu... Budo­ w ać narodowość w kolisku pracy najcięższej, by z niej naj­ trwalszą część wydobyć (...)” (P il., s. 1).

Idea ta sem an ty zu je się w ty ch d w u zdaniach dzięki n eoro m antycznem u w yrazow i kolisko, u żytem u w ze­ staw ien iu z w yrazem praca i tw orzącem u dzięki te ­ m u m etafo ry czn e znaczenie koliska pracy, czyli złą­ czenia n a ro d u w e w spólnym , całościowym, ko n k ret­ n ie tw ó rczy m w ysiłku.

P atety czn ie stereo ty p ow y obraz b o h atera — P iłsud­ skiego stw orzony przez m łodego K adena z m k n ia się u W itkacego w indyw idualistyczno-psycholo£istycz- n e stu d iu m ponadprzeciętnej jednostki. P u nk t w i­ d zenia przenosi się z osoby a u to ra -n a rra to ra m p u n k t w idzenia b o h a te ra i częściowo ty lk o n a rra to ra . W m iejsce językow ych haseł patrioty czny ch pojaw ia­ ją się w szczególnym n agrom adzeniu językow e in - dyw idualizm y, neologizm y i sem antyczne ek sp resy- w a:

„Ta chwila, w której Zypcio zobaczył Generał K w irterm i- strza (...) to była naprawdę chwila, a nie jakieś ghpite or­ gazmy, (...) Jeszcze sekunda upojenia rzeczywistością tej mordy i ujrzał przeznaczenie swojego i całego kraju w y w a ­ lone na wierzch, jak flaki z martwego bydlęcia. (...) C oś po

(11)

prostu w ielkiego czaiło się w tym półbogu dawnego auto­ ramentu (ale nic z szlacheckiej sw ołoczy ubiegłych wieków), coś, co przechodziło jego samego jako jakość i potęga. Otóż to: w ielkość jako zjawisko, nie «stan psychiczny»” (N ien. II, s. 85).

Genezyp, w ew n ętrznie n a p ię ty i podniecony m om en­ tem. w izytacji i sp o tk ania z W odzem, przeżyw a zet­ knięcie się z osobowością W odza jak o psychosom a­ tyczny spazm ta k silny, iż n a w e t nie w y trzy m u jący porów nania z m om entem orgazm u. C h arak tery sty cz­ ne d la W itkacego utożsam ianie dziedzin psychiki i fi­ zjologii pochodzi stąd, iż doznania psychiczne (czyli psychiczne w n ętrze — bebechy psychiczne) ta k są nam acalne i k o n k retn e dla a u to ra Jed ynego w yjścia, jak części i czynności ciała ludzkiego. Sposób i siła przeżyw ania n astrojów , stan ó w i zdarzeń m a p raw ie zawsze dla W itkacego k onkretność doznań fizjolo­ gicznych 7. Możliwe je st w ięc przeżycie ta k silnego napięcia psychicznego (spazm), w tra k c ie którego mcK- żna doznać głębokiego olśnienia rzeczyw istością (rze-

rzyw istością te j m ordy) i zobaczyć jak o k o n k rety

(cóż m oże być bardziej w sw ej realności w strząsają­ cego i fascynującego brzy do tą ja k flaki, bebechy bydlęcia?) spraw y ta k ab strak cy jn ie nieu chw y tne, ja k przeznaczenie k raju . W ydaje się — a p rz y n a j­ m niej było to jasn e d la a u to ra N ienasycenia — że jest t o m ożliw e w m om entach szczególnej psychicz­ nej ko ncentracji, szczególnego „spięcia się ” osobo­ wościowego. J e s t K w aterm istrz półbogiem , ale nie m a n ic w spólnego z rzeczyw istym i historycznym i w cieleniam i potęgi i siły b o hatersk iej; je s t jed y n y i niepow tarzalny, jego potęga go przew yższa, w y d aje się, ż e intensyw ność jego istn ienia przeszła ju ż (tak­

7 Znane jest przecież psychiatrii zjawisko obserwowania bólu fizjolo>gicznego, którego jedynym powodem są niesłychanie silne, może w tej swojej intensywności odbiegające od nor­ my, przebycia w ew nętrzne; ilustruje to znakomicie następu­ jący f.ragrnent z N ienasycenia: „Myśl o fizycznym zetknięciu tych ciwcjga obrzydliwa była aż do bólu” (t. I, s. 106).

Spazm i olśnienie

(12)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 128

Flaki i flagi

że dla niego samego) sw o ją granicę. G enezypow i w y ­ d aje się w ięc niem ożliwe, aby ktoś tak i istn iał n a ­ p raw dę.

„Muzyka rw ała kiszki na niebiańskie flagi, sztandary i cho­ rągwie ku czci tamtego, prawie Nienazwanego = «Kocmo- łuchowicz», to był znaczek dla ludzi — on sam nie mógł się nazywać, był jedyny. Jego Jedyność nie potrzebował na­ zw y — był — to dość. Czy tylko był? Boże! oddal tę mękę... m oże go nie ma wcale?... A le jest, jest — o! — (Nien. II, s. 89).

W owej opisyw anej chw ili sp otk ania obu Istn ień Po­ szczególnych m uzyka w yw oływ ała u G enezypa silne em ocje nastrojow e. Z achw yt i u w ielbienie odczuw a o n z konkretnością w łaściw ą doznaniom fizjologicz­ nym . S tąd też k ształt językow y tego przeżycia: m u ­

z y k a rw ała k iszk i na niebiańskie flagi i sztandary —

podniosłego n astro ju . W fu n kcji ekspresyw nej w y ­ s tę p u ją tu także kolokw ialne eksklam acje stopn iujące przeżycia u niesienia aż d o jego p u n k tu k u lm inacyj­ nego: A le jest, je st — o!

P rzeży w any przez G enezypa spazm psychosom atycz­ n y nie m a w końcu innych możliwości ekspresji jak n iearty k u ło w an e w yk rzy k n ien ie (interjekcję) — o!, będące już w łaściw ie przekazem pozajęzykow ym . G rad acja inten sy fik acji przeżyć, k tó ra ju ż jak o p u n k t w yjścia m a niesłychanie zintensyfikow ane i ju ż p ra ­ w ie graniczne, z p u n k tu w idzenia językow ych m o­ żliwości, porów nanie kiszek i flaków do sztand arów i flag zachw ytu, kończy się pozajęzykow ym , a więc i p o zakulturow ym okrzykiem będącym sym bolem reakcji n a ból, rozkosz czy strach, a w ięc sy tuacji psychicznie ta k silnych, że nie kontrolow anych, au­ ten ty czn y ch i spontanicznych; sytuacji, w których dochodzi do ujednolicenia reakcji psychicznych i so­

m atycznych, do zm ieszania ducha i ciała:

„To cielsko (Generalnego K watermistrza — przyp. M.S.) chciało się wyżyć do końca, razem ze zbitym z nim w jed­ ną nierozerwalną kupę, drapieżnym, nienasyconym i (po­ w iedzm y otwarcie) brudnym w swej potędze duchem ” (Nien. II, s. 38—39).

(13)

Opis ten zbudow any jest z ekstrem izm ów sem antycz­ nych, tak ic h ja k au g m en taty w u m cielsko, p rzy m iot­ nik i drap ieżn y i n ienasycony, a tak że zw rot: w y ż y ć

się do końca. K o n stru k cja z b ity w ku p ę je s t ta k

p rzetw orzona i ta k zin tensyfikow ana określeniam i, iż n a stę p u je częściow e sparodiow anie, czyli w efekcie ożyw ienie i zaktualizow anie poetyckie tkw iącego u jej podstaw y zw iązku frazeologicznego: zbić w k u ­

pę. S te re o ty p ożyw iono i przystosow ano d o p o trzeb

indyw idualnego p rzek azu p rzy pom ocy p rzy d aw ek

jedna i nierozerw alna. N a poziom ie w yższych zna­

czeń sem an ty czn y ch odczytujem y, iż dochodzi do po­ łączenia się fu n k cji psycho- i som atycznych podpo­ rządkow anych je d n a k duchow i, b ru d n em u w sw ej potędze, a w ięc ta k potężnem u, że aż w strę tn e m u — jak b y m ógł W itkacy określić w sobie w łaściw y, p rze­ w ro tn y sposób potęgę d u cha sw ojego b ohatera. P rz y ­ m iotnik d ra p ieżn y określający psyche K w aterm istrza w y stęp u je t u n a tle w yrazów , z k tó ry c h p raw ie każ­ dy je st sem antycznie silnie nacechow any. W leksy ­ kalnym sąsiedztw ie cielska, nienasyconości i w yżycia się do końca drapieżność d u c h a (i ciała) K w aterm i­ strz a jaw i n a m się w sto p n iu o w iele silniejszym niż słodka drapieżność m yśliciela-B ry gad yera.

H ipnotyzujące sp o jrzen ie K w aterm istrza m etafo ry - zu je się u W itkacego p rzy pom ocy sym boli: orła, ko­ niokrada, dzika i W ęgra:

„Zawisły nad Genezypem długie, kozackie w ąsy i śm iejący się wzrok dzika, orła, byka i Węgra, i ujeżdżacza czy nawet koniokrada jednocześnie — i ten kocmołuchowaty, nie ujęty, nieuchwytny, najistotniejszy w zrokowy chw yt pajęczotygry- s i” (Nien. II, s. 88).

W yrazy-sym bole d zik, koniokrad, W ęgier tw orzą nam fra p u jąc ą postać niezw ykłego człowieka, wodza i w ojow nika, a w a n tu rn ik a słusznej spraw y, kondo­ tie ra i h iperkom andora, raczej dem onicznego niż świętego. Sym bolem dzikości i siły są b y k i d zik (cechy psychofizyczne), synonim em odw ażnego

za-Drapieżność ducha

(14)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 130

Bogaty neo­ logizm

w adiaki je s t W ę g ie r8. W szystko to tw o rzy obraz W ojow nika, u którego siła an im aln a i p ierw iastek m ęski g ra ją w ielką rolę. Je st to w ódz drapieżnik, in ­ n y niż zadum any i rom antyczny b o h a te r K adena. In try g u jący , ale i budzący strach c h w y t pajęczoty- grysi w zroku K w aterm istrza inaczej działa niż rozu­ m ne spojrzenie B rygad y era. W ow ym chw ycie zaw ar­ ta jest bowiem i niebezpieczna h ipnotyczna siła u zy­ skująca w ładzę nad sw oją o fiarą (pająk h ip n o ty zu ­ jący i polujący na m uchę), i drapieżność ty g ry sa (a więc gw ałtow ność i dzikość), ale tak ż e spokój w yczekiw ania d rapieżcy pew nego sw ej m ocy i p rze­ wagi (pająk) oraz celne, szybkie d ziałanie (chwyt) przynoszące śm ierć — jak skok ty g ry sa n a u p atrzo n ą ofiarę. W szystkie te sem antyczne skojarzen ia w yw o­ łane są przez jed en bogaty w treść neologizm a u to r­ ski — przy m io tn ik pajączotygrysi, k tó ry ja k w ięk­ szość neologizm ów tego pisarza, pojaw ia się w m iej­ scu szczególnie w ażnym z p u n k tu w idzenia ekspresji, czyli autorskiej konieczności p rzekazania treści szczególnych, n ie m ogących być nazw am i przy pom o­ cy zużytych językow ych narzędzi. Są to — jak b y m ógł powiedzieć W itkacy — M iejsca Isto tne w te k ­ ście. W arto tu jeszcze przypom nieć niezw ykłość i n ie- stereotypow ość sty listy czną opisu w zroku K w a te r­ m istrza. Pojaw iający się w nim w yraz orzeł n ie jest niczym więcej ja k sym bolem niezw ykłych sił osobo­ wościowych Wodza. Św iadczy o tym rów nież i in n y frag m en t z N ienasycenia:

„Wychodząc wręczył Dżewani kwatermistrzowi dwadzieścia piguł dawam esku w prześlicznie rzeźbionej szkatułce. «Dla takiego orła i dwadzieścia pięć nie jest dosyć»” (N ien . II, s. 293).

Obaj — i B rygadyer, i K w aterm istrz — p rag n ą w i­ dzieć n aró d polski w olnym i zcalonym:

8 Por. K. Pisarkowa: K onotacja sem antyczna n azw narodo­ wości. „Zeszyty Prasoznawcze” Vol. XV 1976 nr 1, s. 9—20.

(15)

„Za wolno płynęło życie i to odczuwał nie tylko Zypcio, ale cały naród, a najbardziej sam Kocmołuchowicz. On m iał koncepcję nie dającą się zawrzeć w słowach, nieuchwytną jak pajęczynka a mocną jak w iązanie lin stalowych — czuł ją w swoich mięśniach, w błyskach w oli, a tym wypiętrza­ niu się ponad siebie samego, co było jego specjalnością: chciał by ten naród jako całość był jedną osobowością, tak potężną jak on sam: m achiną odrobioną z najwyższą do­ kładnością do ostatniej śrubki i gwincika, a jednocześnie swobodną, jak pozornie swobodnym jest obłok beztroski na ciem nogłębnym szafirze przestrzeni” (N ien. II, s. 80).

Idea Kocm ołuchowicza w yrażona przez W itkacego słow am i: by ten naród był jedną osobowością tłu m a ­ czy się dobrze poprzez psychologistyczne koncepcje autora. W yznanie, iż tę historiozoficzną koncepcję czuł wódz w sw oich m ięśniach, w y jaśn i nam w spom ­ n iany już chw yt W itkacego, polegający na opisie sensacji psychicznych przez u tożsam ianie ich ze zja­ w iskam i fizjologicznymi. Tym bardziej, iż ideę tę czuł wódz nie tylko w m ięśniach, ale tak że w ty m w y p iętrzan iu się ponad siebie samego (indyw idualizm deryw acyjn y : w yp iętrza ć się), co w swoim języko­ w ym kształcie nazyw a stan szczególnej organizacji psychicznej pom ocny przy realizow aniu pew nych działań w ym agających niezw ykłego w y siłk u woli

(w błyskach woli) i koncentracji. Tym działaniem

je s t skonsolidow anie narodu w całość na podobień­ stw o jedności w łasnej osobowości. A w ięc n ie w k o ­ lektyw n y m kolisku pracy (jak u Kadena), ale siłą w łasnej osobowości.

W itkacy przeciw staw ia więc n iezupełnie szczerem u i stylistycznie (kostium n eorom antyczny w służbie publicystyki), i ideologicznie (propagandow ość i te n ­ dencyjność) przekazow i m łodego K adena s k ra jn ie in ­ dyw idualistyczny te k s t będący opisem reak cji p sy ­ chicznej swego b o h atera Genezypa, rea k c ji ta k silnej,

iż być może chorobliw ej, ta k głębokiej, iż być może ponadnorm alnej, ale w tej sw ojej skrajności — szczerej i autentycznej.

Psychologizm Witkacego

(16)

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 132

Stereotyp św ietn ie zbudowany

K aden b u d u je swój obraz w całości ze stereo ty p ó w dotyczących rycersko-szlacheckiej przeszłości Polski, stereo ty p ów popularnych, bo w yw ołujących u k aż­ dego p rzedstaw iciela społeczeństw a jednoznacznie pozytyw ne d la w ładzy konotacje. Piłsudski je s t ry c e ­ rzem — M ężem Opatrznościow ym , w cieleniem Gościa z K resów (W ernyhorą), je s t rozu m ny (myśliciel), jest dobry ja k starszy b rat, odw ażny na polu bitw y, wobec podw ładnych serdeczny i przyjacielski, a p rzy ty m odznacza się niep rzeciętną osobowością i poczuciem odpow iedzialności za losy narodu. P o rtre t te n zbu­ dow any je s t przy pomocy środków językow ych zro­ zum iałych d la każdego Polaka. J e s t to w yidealizow any o braz św iętego pełnego cn ót a pozbaw ionego w ad, toteż je s t jednoznaczny m oralnie i płaski ja k n iek tó ­ r e w izerunki św iętych. Nie je s t to jed n ak ob raz s ty li­ stycznie p ry m ity w n y — przeciw nie, jak o przeznaczo­ n y dla zbiorowego odbiorcy z przew agą fun kcji p ro p a- gandow o-persw azyjnej i d yd akty czno -p op ularyzato r- skiej, tw orzący w zór do naśladow ania i zachęcający do ud ziału w sp raw ie poprzez ak cep tację wodza, zbudow any je st znakomicie. Stosując poetyk ę neo- rom antyczną, w yk o rzy stu je K aden tę jej postać, k tó ­ ra o p eru jąc p rostym i pojęciam i z zakresu k u ltu ry patrio tyczn ej i sym boliki narodow ej, łatw o d a je się w ykorzystać do k o n stru k cji obrazów zintensy fik o­ w any ch i w yidealizow anych. Bo przecież p o rtre t P ił­ sudskiego naszkicow any przez K adena n ie je s t p o r­ tre te m realistycznym , n ie p rzedstaw ia n a m postaci w jej złożoności psychicznej, a przeciw nie — w jej „potężnej prostocie” . E kstrem izm K adena polega w ięc n a zbudow aniu doskonałego stereotyp u .

Inaczej W itkacy. Tu liczy się nie sym bolika naro d o ­ wa, a le potęga osobowości wodza, jego skondenso­ w an y i doprow adzony d o sw ych granic fenom em ist­ n ienia. K o n ta k t m iędzy Kocm ołuchowiczem a in n y m i Istnieniam i Poszczególnymi może odbyw ać się ty lko n a płaszczyźnie czysto indyw idualnego, in ty m n eg o

(17)

porozum ienia („M iędzy n im i dw om a b ila jak aś cią­ gła nieskończenie szyb k a błyskaw ica” ; Nien. II, s. 88). Postać św iadom ego sw ej m isji dziejow ej w odza orła i drap ieżnik a to p rzed e w szystkim postać czło­ w ieka — Istn ien ia Poszczególnego (odwrotność s te ­ reo ty p u bohatera) przeżyw ającego przeznaczenie i losy k ra ju ta k in ten sy w n ie i ta k cieleśnie, że m o­ żliw e s ta je się porów nanie ty ch doznań do przeżyć fizjologicznych. W tek sta ch W itkacego poruszam y się cały czas n a g ran icy języka (a w ięc i k u ltury ) i pozakulturow ego, uczuciow ego spazm u. B ohater W itkacego nie je s t w zorem do naśladow ania, a le J e ­ go Jedynością, uosobieniem jednostkow ości i niepow ­ tarzalności. J e s t hiperkom andorem , K w arterm i- strzem -kondotierem , k aw alery jsk im bogiem , dzikim W ęgrem, orłem , bykiem i psychodynam em ład u ją ­ cym mózgi podw ładnych specjalnym p rąd em woli i działania. Także i w ch arak tery sty czn y ch d la W it­ kacego w yliczaniach, seriach słów -epitetów , często neologizmów czuje się ow ą graniczność możliwości języka. B rak już słów i b ra k ich zestaw ień, b rak takich środków językow ych, k tó re by ły by adekw atne i zadowalające. Słów je s t chw ilam i za dużo i za dużo chcą znaczyć, a w d o d a tk u p raw ie każde je s t n ace­ chow ane sem antycznie. T en sposób inten sy fikacji przekazu to p rzejaw świadomości jeg o w łasnych g ra ­ nic. P ow staje w ięc u W itkacego p o rtre t w odza opę­ tanego koniecznością czynu, ale pojm ującego ten czyn jako realizację w łasnej osobowości p rzy użyciu jej m ocy psychicznych.

Postać B ryg ad yera u K ad ena je s t zbudow ana p raw ie wyłącznie ze stereotypów , a w ięc z obiegow ych wzorców kulturow ych, u W itkacego n ato m iast K w a­ term istrz opisany je s t p rzy pom ocy indyw idualizm ów sem antycznych, a w ięc w całości poza ty m i w zorca­

Uosobienie jednostkowości

(18)

mi. Łączy n ato m iast oba tek sty ek strem isty czn y ch a­ ra k te r i b rak re a liz m u : idealizacja bądź dem onizacja postaci bohatera.

M A G D A L E N A S Z Y B IS T O W A 1 3 1 .

Wykaz skrótów

Nien. II — S. I. W itkiewicz: N ienasycenie. T. II. Warszawa 1957.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Brak zainteresowania twórcą i dziełem zdumiewa jeszcze bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że w rodzimej Serbii pozycja Nenadicia jako lite- rata została już

Z tego okresu (1962–63) datują się moje pierw- sze wiersze węzełkowe, żyletkowe i kluczowe, które doprowadziły mnie do wierszy głębokościowych i rok później do

Genetyczne badania profilaktyczne, jak na przykład badania mutacji w genach BRCA1 i BRCA2 u pacjentek z wywiadem rodzinnego występowania nowotworów piersi czy jajnika oraz mutacji

Kiedy Paweł Grabowski złożył wypowiedzenie w Centrum Onkologii, wielu pukało się w głowę. Kiedy kupił za oszczędności kawałek ziemi pod dom w pobliskiej Kobylance, rodzina

Wymieniono tu dziesięć autorytetów, których kolejność, ze względu na liczbę oddanych głosów, ukształtowała się następująco: pierwsze miejsce - nauczyciele (11

Gdy pokazuje sylwetę księżyca – co jest sygnałem zbliżającej się nocy – dzieci kładą się na dywanie i przez chwilę nieruchomieją – śpią.. Zachęcam do obejrzenia

Dzień za dniem odradzasz się jako nowa istota, inna niż wczoraj, inna niż przedwczoraj?. Ty sprzed sekundy różni się od Ciebie teraz i ta za sekundę już nie

dzieć na nasze tytułowe pytanie, przebiegałoby mniej więcej tak: chemia żywi, leczy, ubiera... i jak tu żyć bez pożywienia, leków i ubiorów? A za ­ tem: wiedza w