• Nie Znaleziono Wyników

Model komunikacii przekładowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Model komunikacii przekładowej"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Święch

Model komunikacii przekładowej

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (24), 9-22

(2)

Szkice

J erzy Święch

Model komunikacji

przekładowej

J e st rzeczą pow szechnie zna­ ną, że społeczne u sy tu o w an ie ro li tłu m ac z a wobec in n y ch ró l litera c k ic h (pisarza, poety, k ry ty k a ) i pa- ra lite ra c k ic h (ideologa, przyw ódcy, propag and ysty) zm ienia się z czasem, ta k jak zm ienia się razem z nim u sy tu o w an ie odbiorcy przek ład u, znaczenie tłu m aczeń n a tle in n y ch przekazów literackich, w reszcie położenie k ry ty k i p rzek ład u wobec k ry ty k i

to u t court. Siedząc p race z zakresu histo rii p rze k ła ­

du ( C arrego, L ev y ’ego, Jeg un o w a i in.), należałoby stw ierdzić, że w ram ach k o m u n ik acji literack iej ty p k om un ik acji przekłado w ej m a jak g dyby zawsze c h a ra k te r w tó rn y i podrzędny. O roli tłum acza w dan ej epoce przesądza u p rzed n ia wobec niej ro la pisarza, o w artości tłum aczeń d ecyd ują te sam e względy, jak im i k ieru je się publiczność p rz y ocenie utw orów o ry g in aln y ch („P oezja p rzekładow a pod­ lega tym sam ym praw om , co poezja w ogóle. Je st albo jej n ie m a ” 1), k ry ty k ę p rze k ład u w yróżnia

m argines — z reg u ły niew ielki — pośw ięcony

kw estiom tra n sla to rsk im itp.

1 Z. Bieńkowski: Grzech poprawności. „Twórczość” 1958 nr 8.

Wtórność k o­ munikacji przekładowej

(3)

JE R Z Y SW IĘ C H

10

W iele ról do grania

Oczywiście, tru d n o odm ów ić ra c ji argum entom , że tw órczość p rzekład o w a d ajm y na to w latach 1822— 1863 zasłu g u je n a m iano ro m an ty czn ej, w o k re ­ sie 1887— 1900 — m odernistycznej, w 1900—1918 — m łodopolskiej. H istoryk 'lite ra tu ry znajdzie zawsze dostateczną ilość powodów, b y zajm u jąc się p rz e ­ kładam i, utożsam iać in te res pisarza i tłum acza. W istocie je d n a k m odel tw órczości przekładow ej nie je s t tożsam y z m odelem tw órczości literackiej, m i­ mo iż w k o n k retn e j rzeczyw istości historycznej w chodzą one z sobą w ścisły k o n tak t.

Model k o m u n ik acji przekład ow ej in te re su je nas tu w yłącznie ze w zględu na sw oje odniesienia do tek stu , z ajm u je nas tek st tłu m ac z e n ia od stro n y zapro jek to w an ej w nim „ stra te g ii k o m u n ik acy jn ej” , k tó ra, ja k będziem y chcieli w ykazać, m a c h a ra k te r sw oisty, o d m ien n y pod pew n ym i w zględam i od r e ­ guł k o m unikow ania literackiego.

Nadawca — tłum acz. P o d ejm u jąc decyzję p ra c y

przekładow ej, każd y tłu m acz um iejscaw ia się w sy s­ tem ie ról, ja k ie z góry są m u przypisane, pod w a ­ ru n k iem że n ik t nie kw estio n u je odrębności jego podstaw ow ej ro li jako ,,tra n s la to ra ” w łaśnie od roli pisarza, uczonego czy po lityk a. Z akładam y, że za­ w ód tłu m ac z a w y o d ręb n ił się z d ostateczn ą społecz­ ną w yrazistością, że p rzy słu g u je m u o d ręb n y prestiż społeczny i że od tąd stoi on nie ty lk o przed szansą w yboru: być pisarzem albo tłum aczem , lecz jak o tłum acz w łaśn ie s ta je przed całym szeregiem do­ d atkow ych a lte rn a ty w , kuszą go p a rty tu ry w ielu ró l do zagrania. O to co w il765 r. piisał J. E. M inaso- wicz: „p rzek ład ając w y b ran y ch do tłum aczenia po­ etów pism a (tłum acz) sobie n a pochw ałę z gładkiego pism przed sięw ziętych przełożenia zasłużyli (rola «translatorów »), ziom kom zaś sw oim i ojczyźnie ten pożytek zostaw ili, że i sposób ow ym pręd szy do zrozum ienia snad n iej sam ych o ryginałów (sto su ją ­ cym zw łaszcza ro ztro p n ie w y k ła d do te k s tu w czy­ taniu) przez tak o w e sw oje kopi je podali (rola

(4)

«infor-11 M O D EL K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J martorów») i obfitością słów (przy od ziew ając n im i k sz ta łtn ie m y śli w łaściw e autorów ) sowicie język o jcz y sty zbogacili (rola tw ó rcó w w zbogacających język, in nuce ro la n ow atorów literack ich, nie zna­ n a w k u ltu rz e X V III w .)” 2. W ypada założyć, że każdej ro li tłum acza, ta k w y raźn ie oznaczonej w ty m tekście, p rzy sługiw ał w X V III w . in n y p restiż społeczny, każda stanow iła od m ien n y t y tu ł do p rz y ­ szłej sław y pisarza. W łaściw e w yposażenie każdej z ty ch ról zdaje się leżeć poza teren em p ra c y tłu ­ m acza (do pełn ien ia fu n k cji in fo rm a c y jn y c h lepiej jest przysposobiona k ry ty k a literack a, w e w zboga­ caniu języ k a głów ną rolę zdają się odgryw ać w ielcy pisarze, tw ó rc y o bdarzen i in w en cją słow ną itd.), lecz swoistość ich w ty m k o ntekście polega n a tym , iż są one w szystkie podporządkow ane działaniom

sui generis — operacjom tra n sla to rsk im , przeno sze­

n iu dzieła z jed n ej k u ltu ry w dru g ą.

Odbiorca — c zyte ln ik . S tra te g ia tłum acza wobec

odbiorcy o p iera się głów nie n a p rzy p isy w an y ch dru giem u kom petencjach językow ych: zna czy nie zna języka, w jakim pow stał oryginał, je st bi- czy m onolingw istą? Je st to, z p u n k tu w idzenia teorii p rzek ład u w ogóle, s tra te g ia p ry m a m a , lecz w t łu ­ m aczeniach arty sty czn y ch b ylibyśm y dalecy od przyp isyw an ia jej ro li pierw szorzędnej. In te reso w a ­ ły b y nas tu przede w szystkim k o m p ete n cje lite ra c ­ kie odbiorcy, niezależne przecież od jego lepszych czy gorszych k w alifik acji ję z y k o w y c h 3. P y ta n ie sprow adza się do tego: czy odbiorca zna konw en cje,

2 J. E. Minasowicz: Decyjusza Auzonijusza Burdygalczyka,

konsula rzymskiego, i Gracyjana Cesarza niegdyś n auczy­ ciela, epigramata, nagrobki i edylija wybrane... Warszawa

1765, cyt. według: Ludzie Oświecenia o ję zy k u i stylu. Opr.

Z. Florczak i L. Pszczoło w ska pod red. M. R. May en owej. T. I. Warszawa 1958, s. 387.

3 Pojęcia „kom petencji” i „wiedzy” odbiorcy zapożyczam od J. Sławińskiego: Socjologia literatury i p o e ty k a histo­

ryczna. W: Problem y socjologii literatury. W rocław 1973,

s. 29—52.

Kompetencje literackie czytelnika

(5)

J E R Z Y ŚW IĘ C H

12

Zmiana

położenia

odbiorcy

w jak ich p o w stał oryginał, czy zatem — co je s t pochodną owego dom niem ania — je st w stanie do­ konać e le m e n ta rn y c h op eracji m etaliterack ich, ze­ staw iając z sobą k od y obce i rodzim e jako ró w n o ­ w ażne pod p e w n y m i w zględam i? Idzie, najogólniej m ówiąc, o k o m p ete n cje takiego odbiorcy, k tó ry u m ia łb y odnieść sensy przekładanego dzieła do ponad jed n o stk o w ych reguł, jak ie go p rze ra sta ją . T akiem u odbiorcy dzieło obnaża zasady, bez k tó ­ ry c h n ie m oże istnieć. Z nam ieniem tw órczości p rze ­ kładow ej w k lasy cy zm ie było, że tłu m acz p ro je k to ­ w ał odbiorcę, o k tó ry m w iedział, że jest dobrze zaznajom iony z zasadam i sztuki, k tó ra dała począ­ tek dziełu. Z najom ość re g u ł gatun ko w ych stano w iła „żelazne” w yposażenie odbiorcy przekładu, w iedzę tę m ógł w każdej ch w ili spożytkow ać, „przek w ali­ fikow ać się” z czy teln ik a w rów norzędnego p a rtn e ­ r a tłum acza czy w ręcz specjalistycznego k ry ty k a . K onsum enci p rze k ład u w X V III w. byli nosicielam i litera c k ic h langues. Istn ieniem owego w ażnego „za­ plecza” w postaci w iedzy i ko m p eten cji czytelnika n ależy m otyw ow ać fa k t istn ien ia p rzeró żn ych w e rsji jednego dzieła: tłu m aczeń , parafraz, parodii itp. K ażda z n ich inaczej w ery fik o w ała wiedizę i kom ­ p e te n c ję odbiorcy. N ietru d n o w yobrazić sobie, w ja k i sposób s tra te g ia ta k a w pływ a n a sam tek st dzieła, n a k sz ta łt w pisanego w eń „w idow iska ko m u ­ n ik acy jn eg o ” . T ekst k o rzy sta wówczas z p raw e lip ­ sy, czerpie z p rzyw ilejów , jak ie m u stw arza w ysoka k u ltu ra literack a odbiorcy.

W raz z procesem różnicow ania się poziom ów kom ­

p e te n c y jn y c h publiczności literackiej (ogólnem u

obniżeniu tego poziom u tow arzyszy p ostęp u jąca specjalizacja w iedzy) zm ienia się położenie odbiorcy p rzek ład u . M ając m gliste pojęcie o sposobach ro ­ bien ia lite ra tu ry , żąda od tłum acza coraz w ięcej in fo rm acji na te n te m a t. P ro b lem osław ionego „ko­ m e n ta rz a ” n ie je s t b y n a jm n ie j jak ąś „ w e w n ę trz n ą ”

(6)

13 M O DEL K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J sp ra w ą tłum aczeń z k lasy k i an tycznej 4, istnieje on w p rz y p a d k u każdego p rzek ład u artystycznego.

K o m e n ta rze m ” , w olno sądzić, jest niezbędna dla w łaściw ego odczytania dzieła p o rcja w iedzy o re g u ­ łach jeg o składania, o przynależności do k o n tek stu

historycznoliterackiego. K ażd y przekład zaw iera

e le m en ty m inionej re k o n stru k c ji tła, na jak im po­ w sta ł o ry ginał, je s t pró bą częściow ego zaktualizo­ w ania kodu (kodów), jak i użyczył m u sensów. J a k m a p o stąpić ro sy jsk i tłum acz V. Nezwala, nie zn a j­ du jąc u siebie odpow iedników czeskiego „poety z - m u ” ? 5 D la czytelnika b ra k w yraźn y ch in stru k c ji może być rów noznaczny z n ieistn ien iem k o n tek stu historycznoliterackiego.

P ro b le m „ru ch om ych” w ięzi p o z a te k sto w y c h 6 re a ­ lizow anych w u tw o rach w sk azuje też na poizorność, iluzoryczność w szelkiej re k o n stru k c ji historycznoli­ tera ck ie j, jakiej służy przek ład . O dczytanie sensów

F edry R acine’a jako dzieła klasycznego czyni zeń

wciąż jeszcze ko n trp ro p o zy cję wobec ro m an tyzm u. O ile jed n a k założym y, że d la odbioru tego dzieła nieob ojętne będzie p rzew artościow anie pojęcia „ k la ­ sycyzm ” , jakie dokonało się w k u ltu rz e X X w. (T. S. Eliot, P. V aléry, O. M andelsztam , C. Miłosz), wów czas sens F ed ry rysow ać się będzie całkiem inaczej, bo inne, bogatsze u n iw e rsu m znaczeń zosta­ nie w zięte pod uw agę p rzez czy teln ik a 'i w kom pono­

'l Rzecz sprowadza się do kontrowersji: czy komentarz ma

stanowić integralną część tekstu tłumaczenia, czy, przeciw ­ nie, ma być zeń wyłączony. Problem ten do dziś zajmuje tłum aczy utworów starożytnych, por. Ajschylos: Tragedie. Przełożył i oprać. S. Srebrny. W arszawa 1954 („przykład mój bywa niekiedy sam przez się komentarzem ”, s. 7); A rysto- fanes: Żaby. Przełożył i oprać. A. Sandauer. W arszawa 1956 („Jedyne w yjście to — przekładając — równocześnie roz­ jaśniać, w łączyć niejako komentarz do tekstu”, s. 11). 5 B. Ilék, G. Veneckova: Zam ietki o russkićh izdanijach

Nezwala. W: M astierstw o pieriewodu. S b o m ik szestoj. 1969.

Moskwa il970, s. 136—137.

0 Zob. J. H. Lotman: Str uktura chudożestwiennogo tieksta. Moskwa 1970, s. 65—74.

Sfera potencjalna tekstu

(7)

JE R Z Y SW IĘ C H

14

R e ko n stru kcje historyczno­

literackie

w ane w te k st jako jeg o s fe ra potencjalna. Lecz uruchom ienie w przek ładzie fałszyw y ch więzi po- zatekstow ych może być ta k ż e d ziałan iem całkow icie św iadom ym , inspirow anym p rze z k o n k retn e potrze­ by. P rz y p ad k i te, jak w iadom o, b u dzą szczególne zainteresow anie h isto ry k a lite r a tu r y . Czym je s t fałszyw ie rozpoznany k o n te k st n a tle funkcjonow a­ n ia tra d y c ji? R im baud w koncep cjach poszczegól­ n y ch tłum aczy, od M iriam a poczynając, ciąży bądź k u tra d y c ji ro m antycznej ja k o poète m aud it, bądź, w k ręg u potstaw S kam an dra, k u ekspresjom istycznej (por. p rzek ład y tak ich w ierszy, jak L ’orgie parisienne

ou Paris se repeuple czy L e s A ssis p rzez T uw im a,

u Iw aszkiew icza w y gląd a to nieco inaczej 7), bądź w reszcie aw angardow ej, co — n aw iasem m ówiąc — dopiero po w ojnie sta ło się u n as zasługą tłu m ac z y i k o m entato ró w poezji R im b auda {„ten p rze lo tn y m eteo r pobudził ru c h w y o b raźn i i now e fo rm y n ie- d y sk ursyw nego m y ślen ia” , p isa ł W a ż y k 8). Za każ­ dym razem in n y k o n tek st histo ry czn o literack i s ta je się u k ład em odniesienia d la a u to ra Ilum ina cji. Za każdym razem p rzek ład y ze w zględu n a im plikow a­ n y przez n ie k o n tek st w p ro w a d z a ją przesunięcie w kanonie aw angardow ej tra d y c ji, p e w n e jej złoża w y su w ają n a czoło, in n e sp y c h ają n a p e ry fe rie . Z nakiem istn ien ia tra d y c ji n ie je s t historyczność składników , jakie się n a n ią sk ład ają, lecz ich do­ niosłość w ram ach sy n c h ro n ii litera c k ie j. Rolą tłu ­ m aczeń je s t kontrolow ać „przepusto w o ść” tra d y c ji, tzn. u w y raźn iać lub zacierać ra n g ę jej poszczegól­ n y c h składników , jakie w sw ej zdaw ać b y się m ogło n iep o w tarzaln ej k o n fig u ra cji c h a ra k te ry z u ją obec­ n y s ta n s tr u k tu ry lite ra c k ie j. P rz y p a d e k R im b au da n ie je st — ja k w iadom o — odosobniony. Ś m iały e k sp ery m en t językow y B oya ja k o tłu m acza R

abe-7 J. Kwiatkowski: R im b a u d y zm Iw aszkie wic za. „Pam iętnik Literacki” R. LIII 1962 nr 2.

8 A. Rimbaud: Poezje. Red. A. Ważyk. Wyd. III. W arszawa 1969, s. 23.

(8)

15 M O D E L K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J

lais’go czy B ran tó m e’a dał początek now ej t r a ­ d y c ji 9. K ażda re k o n stru k c ja h isto ryczno literack a o ry g in a łu w przekładzie je st apelem do w iedzy i k o m p ete n cji odbiorcy.

K r y ty k a przekładu. P o stu la ty w ysuw an e przez nią

pod adresem tłum aczy odzw ierciedlają w m n ie j­ szym lu b w iększym zakresie Obiegowe m niem anie n a tem ait przekładów , granic przekładalności, swo­ bód tłu m aczen ia itp . Ję z y k k ry ty k i jest w yznaczony przez usankcjonow ane sposoby m ów ienia o p rzek ła­ dzie, w p isu je się w obow iązującą sk alę ocen. Przede w szy stk im jed n a k k ry ty k a ta u tw ierd za w szelkie m n iem an ia n a te m a t heterogeniczności przekładu, choćby n a w e t iheterogeniczność owa była w sty d li­ w ie p rzez tłu m ac z y zatajan a. Dw oistość tłum aczeń ja k o ich ,,n a tu r a ln a ” przypadłość bierze się stąd, iż z jed n ej s tro n y są one tw oram i zależnym i orasz w p o rów n aniu z o ry g in ałem niepełnow artościow ym i, z d ru g ie j są dziełam i p re te n d u ją c y m i do a rty sty c z ­ nej sam oistności. O tóż k ry ty k a p rzek ład u z jednej s tro n y lan su je m odel „idealnego tłu m aczen ia” , do niego przym ierza w y n ik i o siąg nięte p rzez kolejnych tłu m aczy . Ideał te n , doskonale pozaczasowy, nie znalazłb y p o tw ierd zen ia i u z n a n ia w żadnej rzeczy­ w istości histo ry czn o literack iej. J e s t to m odel o p ty ­ m aln y c h ro zstrzy gnięć tłu m acza, k tó re m u odpow ia­ da fik c ja k ry ty c z n a tzw . tłum aczenia kongenialnego. Lecz k ry ty k a tłu m aczeń o p e ru je jednocześnie mo­ d elem historycznie sp raw d zaln y m , k ry ty k p rzek ład u je s t bowiem ta k ż e — a czasam i p rzed e w szyst­ kim — k ry ty k ie m to u t court, sto i zawsze n a straży kanonów poetyckości, k tó ry c h resp ek to w an ie p rz y ­ nosi pisarzom sukces, lekcew ażenie — dezaprobatę i ry ch łą niepam ięć. C zyli k r y ty k u ru c h a m ia jed n o ­

9 M. Głowiński: W itk a cy jako pantagruelista. W: Studia

o Stanisławie Ignacym W itkiew iczu. Pod red. M. G łow iń­

skiego i J. Sławińskiego. W rocław 1972. Przedruk w: M. Głowiński: G ry powieściowe. Szkice z teorii i historii form

narracyjnych. W arszawa 1973, s. 243—278.

D w ie m iary przekładu

(9)

JE R Z Y SW IĘ C H 16 Co tłum acz zawdzięcza krytyce? Znak innego dzieła

cześnie dw ie skale ocen: pozaczasową i w spółczesną sobie.

Pow iedzm y, że tłum aczenie „zaw dzięcza” k ry ty c e w ątp liw ą sław ę jak o tw ór przejściow y, hybrydycz- ny, b ala n su jąc y gdzieś na n iep ew n ej granicy m iędzy „sztu k ą ” bez przy m io tn ik ó w (do niej przecież p r e ­ te n d u ją „p rzek ład y kongenialne” ) a niew olniczym naśladow nictw em , m iędzy dziełem a kopią itd. Za­ razem jed n a k dzięki procederom k ry ty k i p rzekładu ulega stale zatarciu różnica m iędzy dziełem lite ra c ­ kim a p rzek ład em w łaśnie i przez to k ry ty k a (ja k ­ kolw iek nie jest w tej roli odosobniona) um ożliw ia n orm aln e k rążen ie tłum aczeń w życiu i w k u ltu rz e literack iej.

P rzekład jako «message». W procesach k o m un ik acji

literack iej znaczenie owego swoistego przekazu, ja ­ kim je s t przekład, ry su je się przede w szystkim ze w zględu na jego odniesienie do przekazów innego typu: literackich, rządzonych przez fu n k cję este­

tyczną, polityczno-propagandow ych z p rzew agą

fu n k cji p e rsw az y jn e j i innych. P odstaw ow y m w a­ ru n k iem oceny tłum aczeń je st to, iż ze w zględu na sw oiste fu n k cje sem anty czn e jako sygnału — r e ­ prezen to w an ie innego dzieła — w yo d ręb n iają się one spośród dzieł n ie tłum aczonych, że są to tłu m a ­ czenia, a nie co in n e g o 10. Idzie o św iadom ość, że przek ład je st p rzekładem w łaśnie, n iezależnie od tego, w jakich term in ach ujm ow ałoby się jego zależ­ ność od oryginału; podstaw ow ą sp raw ą jest, że ta k a zależność w ogóle w y stęp u je. Z p u n k tu w idzenia potrzeb k om u nik acji społecznej nie są isto tn e oko­ liczności, w k tó ry ch , p a ra fra z u ją c zdanie A. N. W ie­ siołowskiego rzucone w innym kontekście, p rze k ład co praw d a „ je st m ożliw y, lecz jeszcze n ie je s t od­ czuw any jako tak i, poniew aż jeszcze nie

zObiekty-10 A. M. Piatigorski: N iekotoryje obszczije zamieszczanija etnositielno rassmotrenija tieksta kak raznowidnosti signała.

W: Strukturno-tipołogicze skije issledowanija. M oskwa 1962, s. 144—154.

(10)

17 M O D EL K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J w izow ał się w św iadom ości” n . N iepodobna w ątpić, iż S. P e try c y (1554— 1626), um ieszczając w tom ie p rze ró b e k i ad ap tacji w ierszy H o racjań skich dzie­ w ięć p ieśn i K ochanow skiego, d ostrzagał, że k u n sz­ tow ne, nie m ogą być jed n a k zaliczone w poczet u tw o ró w ory g in aln y ch w ielkiego p o ety 12. Lecz po d­ ów czas rozróżnienie tak ie nie w eszło jeszcze w obręb fa k tó w z zak resu św iadom ości społecznej, nie „zo­ biektyw izow ało się” .

„Zadaniem przekładu jest być przekładem, w tym tkw i jego gatunkow a i sem antyczna «czystość» w realizowaniu w łaściw ej mu funkcji (por. sem antyczną funkcję poszcze­ góln ych tekstów: być m odlitwą, być listem , być odą itp.). Przekładow i staw ia się warunek, by był funkcją oryginału, tj. by go reprezentował. Inaczej bow iem jego innowacyjna funkcja nie może być realizowana. Inne funkcje przekła­ du — być pierwowzorem, w ystępow ać jako utwór, który tai sw e pochodzenie, są fałszyw e” 13.

N aw iązując do ostatniego zd ania pow iedzielibyśm y, że ocena tłu m aczeń ze w zględu n a tak ie re p re z e n ­ to w an e przez nie w alory, k tó re są niezależne od „b y cia tłum aczeniem ” (in form acy jn e, propagando­ we, ideologiczne), um ieszcza p rze k ład po p ro stu w

in n y m typ ie (układzie) k o m u n ik acji społecznej,

w k tó ry m jego w arto ść jako tłum aczenia n ie odegra żadnej roli. Na czoło w y su w a ją się wów czas różne fu n k cje zastępcze przek ładu .

P ozostał nam jeszcze do ro z p a trz e n ia p roblem kodu przekładow ego. S p ra w a w y d a je się pozornie prosta: m acierzy sty m kodem, jak im — z m niejszym lub gorszym sk u tk ie m — p o słu g u ją się tłu m ac z i odbior­

11 A. N. W iesiołowski: P o etyk a historyczna, Tłum. H. Kar­ wackiej. W: Teoria badań literackich za granicą. Antologia. Wybór, rozprawa wstępna, kom entarze S. Skwarczyńskiej. T. I, cz. II. Kraków 1966, s. 333. (Pierwodruk 1899). . 12 W. Ogrodziński: Polskie p rze kłady Horacego. Kraków 1935,

s. 8—9.

13 A. Popović: Teoria przekła du w sy stem ie nauki o litera­

turze. W: K o n te k sty nauki o literaturze. Pod. red. M. Czer­

m ińskiej. W rocław 1973, s. 123.

Być przekła­ dem — sedno sprawy

(11)

J E R Z Y ŚW IĘ C H 18 Różnicuje „ontologia” przekładu Seria rodza­ jem kodu

ca p rzek ładu , je st o bow iązujący kod literacki. K aż­ dy p rzekład, w pisując się w sy ste m y oczekiw ań od­ biorców, ma k tó ry c h udział liczy, dzieli los u tw o ró w o ry gin aln y ch . Pozbaw iony sk ierow anej doń intencji, je s t gestem bez znaczenia, czym ś zaw ieszonym w próżni, m ają cy m jednakow e szanse n a to, b y zyskać uznanie i rozgłos, ja k popaść w niesław ę i ry ch łą niepam ięć.

Nie m a p o trzeb y snuć d a le j rozw ażań na podobny tem at, oczyw istość jego zm uszałaby nas do m ów ie­ n ia p raw d banalnych. P rag n ęlib y śm y , przeciw nie, dow ieść słuszności 'tezy, że kod p rzekłado w y nie je st tożsam y z kodem literack im , że różnica ta, m ówiąc n ajogólniej, w y n ik a z odm iennej „ontologia” t łu ­ m aczeń. „P rzek ład jakiegoś u tw o ru obcojęzyczne­ go zawsze m a c h a ra k te r w ypow iedzi jed n e j z w ielu m ożliw ych. Isto tn ą cechą tłu m aczeń je st ted y w ielo­ k rotn o ść i pow tarzalność” . P rzyw iedzion y tu pogląd E. B alcerzan a n a istotę p rzek ład u („swoistość jego ontologii” ) je s t bez w ą tp ie n ia słuszny. T łum aczenie „istn ie je w serii tłum aczeń. S eria jest podstaw o­ w ym sposobem istn ienia p rze k ład u a rty sty c z n e ­ go” 14.

P ro p o n u je m y spojrzeć n a serię jak o na sw oisty kod przekładow y, różniący się od literack ieg o tym , iż u stan aw ia on w łasne re g u ły rozum ienia tekstów , p ro je k tu je sw oiste sposoby lek tu ry , kod, któreg o obecność d ecy d u je o swoistości k o m u nikacji tra o s - latoirskiej. P ow inniśm y n a w stępie zdać sobie sp ra ­ w ę z w ażniejszych zastrzeżeń, jak ie m uszą pow stać, gdy m ów im y o serii tłu m aczeń jako o kodzie. 1. Pojęcie to zdaje się m ieć sens jedynie w p rzy p a d ­ ku tzw . tra d y c ji przekładow ej, a w iadom o, iż n ie je s t to tra d y c ja „p rz y p isan a ” do każdego d zieła przekładow ego. W postaci u ta rty c h i sko nw en cjon a­ lizow anych m etod tłu m aczen ia zaw iązuje się ona

15 E. Balcerzan: Poetyka przekładu artystycznego. W: Oprócz

(12)

19 M O DEL K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J bądź w okół przekładów dzieł zn any ch i w y b itn y ch (Ilia d y , E n eid y, Fausta), tw órczości jednego pisarza (Szekspira, Conrada), u tw oró w typo w ych d la k ie­ ru n k u literack ieg o (sym boliści fran cuscy ) a n a w e t cały ch lite r a tu r (klasyka sta ro ż y tn a ). Na tra d y c ję przek ład o w ą sk ład a się także p re fe re n c ja jednych dzieł, a d y sk ry m in acja d ru g ich . D zieje polskich tłu m ac z e ń z Horacego c ech u je to, że p ierw szeństw o m ają ody. W yróżnia to, pisze W. O grodziński, „ n a ­ szą lin ię rozw ojow ą w te j dziedzinie od! fran cu sk iej, an g ielsk iej, w łoskiej czy n ie m ie c k iej” 15. Otóż w y ­ pada, po pierw sze, zauw ażyć, że w łaśnie ta k ie tłu ­ m aczen ia są obiektem szczególnego zainteresow ania ze w zględ u n a swój udział w ew olucji lite ra c k ie j. P o dru g ie, tra d y c je przekładow e m a ją n ieja k o c h a ­ r a k te r w ęd ro w ny , p rzy pom ocy znanych ju ż dobrze „kodów ” o d czy tujem y dzieła now e genetycznie im obce. N ie m a d la M arlow e’a o d ręb n ego sty lu w p o l­ skiej lite ra tu rz e przekładow ej, d zieła jego odbiera­ m y na tle konw encji S zekspirow skich. N iew ątp li­ w ym nadu ży ciem ze stro n y p ierw szy ch tłum aczy B a u d e laire ’a w Polsce było, że n aw iązyw ali do sty lu ulubio nych podów czas przekładów , z Ceppego czy B arb iera. Tłum acze L eco nte de L isle’a, A dam M -m ski (Zofia Tirzeszczkowska) i A. Lange, n a w ią ­ zyw ali do s ty lu polskich „h o m ery k ó w ” itd.

2. W odbiorze p rzek ład u zostają rów nocześnie u r u ­ chom ione dw a kody: swoiście tłum aczeniow y (o ile, rzecz jasna, narzu ca się on u w adze czytelnika) oraz literack i, gdyż odbiór te n je s t podporządkow any obow iązującym system om le k tu ry . K o n sta ta c ja ta, w brew pozorom, nie u m n ie jsz a znaczenia kodu przekładow ego, przeciw nie, czyni go niezbędnym w kom un ik acji litera c k ie j. P rz y m u s czy tan ia u tw o ­ ru przekładow ego „ tu i te ra z ” s ta je się w pełni w y ra z isty i znaczący dopiero n a tle le k tu ry , k tó ra ogranicza w szelką jego a k tu a ln ą w ym ow ę n a rzecz

Tradycje wędrowne

Odbiór w dwóch kodach

(13)

j e r z y Sw i ę c h

20

Trwanie dzięki destruk- turalizacji

w yeksponow ania tego, co odpow iada trad y cyjny m , „ sp etry fik o w a n y m ” w yobrażeniom o nim . „K od” p rzek ład o w y d ziała zaw sze stab ilizu jąco na odbiór dzieła, gdy „ lite ra c k i” czyni zeń n ie ja k o kategorię o tw a rtą na w ciąż now e in te rp re ta c je . O dbiór ró w ­ noczesny, tzn . w dw óch kodach, je s t odbiorem optym aln ym , w rzeczyw istości histo ryczno literack iej zw ykle jed en p rzew aża n ad drugim . Zobaczym y, że w łaśnie in te rfe re n c ja obydw u kodów je st dla p o ety­ ki h isto ryczn ej zjaw iskiem n iezm iernie in te re su ­ jącym .

Czym jest k o n k re tn y p rzek ład wobec serii? Każde now e tłum aczenie m o d y fik u je całą serię od nowa, bow iem w k ażdy m m om encie „ ży je” ona rów no- czesoością sw ych poprzednich stanów . Pozbaw ione obecnie p ię tn a historycznego, historyczn ie n iew y ­ m ierne, są one w artościow e ze w zględu n a w zajem ne odniesienia w ram a ch serii. S eria trw a dzięki ciąg­ łym d e stru k tu ra liz ac jo m . Procesom ty m tłum acze zw ykle n a d a ją o k reślony c h a ra k te r, odsyłając czy­ teln ik a do k o n k re tn y c h w e rsji poprzednich. W szyst­ kie sery jn e, w ielo k ro tn e p rze k ład y o b fitu ją w takie „w ysepki” zapożyczeń. Są to jaw ne p rzy p a d k i a k tu ­ alizacji serii, św iadom ego w yw yższenia kodu p rze ­ kładow ego pon ad kod literacki. E fekty, jak ie p ły n ą z um ieszczenia tłum aczenia na tle seriii, w y d a ją się w d an y m p rz y p a d k u w ażniejsze od p rzy p o rząd k o -’ w ania go regu ło m m ow y literack iej.

K ry ty k a i h isto ria tłu m aczeń posługuje się „serią” w dw o jak im znaczeniu. Raz, gdy ustaila zależności, podobieństw a i różnice m iędzy p rzekładam i jednego dzieła czy a u to ra . K ażdy sk ładn ik serii op atrzo n y je st wów czas liczbą w skazującą n a jego kolejność; szczególne cech y u tw o ru d a ją się tłu m aczy ć jego położeniem w obec innych, pow stałych p rze d nim i ew e n tu aln ie za nim . Idzie zatem o sporządzenie listy w ypożyczeń i długów, jak ie tłum acz zaciąga wobec swoich poprzedników , o jego p o tk nięcia i sła­ bości, k tó re są ta k im i n a tle osiągnięć inn ych, tych,

(14)

21 M O D EL K O M U N IK A C J I P R Z E K Ł A D O W E J k tó ry m w w iększym sto p n iu udało się zrealizow ać p o stu la t „doskonałego tłu m aczen ia” . Lecz byw a też i ta k , że historyczn e znam iona k o lejn y c h sk ład n i­ ków se rii nie in te re su ją k ry ty k a , śledzi on je pod k ą te m tak ich realizacji tram slatorskich, wobec k tó ­ ry c h żad en z n astę p n y c h tłu m ac z y n ie m ógł p rzejść obojętnie, każdy m usiał się do n ich w jakiś sposób ustosunkow ać. Rolę ta k ą pełn ią tzw . p rze k ład y k a ­ n on iczne (term in w tej postaci p rz y ję ty p rzez r a ­ dziecką k ry ty k ę przekładu, B orow y m ów i o tłu m a ­ czeniach „klasycznych” lu b „ id ealn y ch ”), k tó re stan o w ią w ciąż żyw y ośrodek tra d y c ji1 p rzek ład o ­ w ej. T aką rolę w tra d y c ji polskicih przekładów S zekspira pełn ią w ciąż tłu m ac z e n ia J. P aszkow skie­ go z połow y X IX w . 16, w dziejach polskich p rze k ła ­ dów Ilia d y do ra n g i tek stu kanonicznego aw anso­

w ało dzieło F. Ks. D m ochow skiego ze schyłku

X V III w., tak ja k w A nglii p rze k ład czy raczej pa­ ra fra z a A. P op e’a itd.

T łum aczenia kanoniczne stanow ią zawsze in te re s u ­ jący obiekt dociekań histo ry czno literack ich. W nich u p a tru je się źródło w ciąż żyw ych, tj. s ta le a k tu a li­ zow anych pojęć i w yobrażeń n a te m a t tw órczości jakiegoś pisarza czy dzieła, dzięki nim w łaśnie fu n k cjo n u je w potocznej św iadom ości, budząc n a przem ian uczucia gorącej a p ro b a ty i sprzeciw u, s te ­ re o ty p pod n azw ą ,.polskiego S zek sp ira” , „polskiego M ajakow skiego” , „polskiego C o n rad a” (w tłum acze­ n iach A. Z agórskiej, „w ychow anki litera c k ie j M ło­ dej P olski” , ja k pisał Borowy), „naszej Ilia d y itd. G łów nie dzięki tłum aczen iom kanonicznym zostają przeniesione n a g ru n t tra d y c ji rodzim ej w artości rep rezen tow an e przez lite r a tu r y obce. Nie idzie tu — ja k w iadom o — o „ o b iek ty w n e” w artości

16 S. Skwarczyńska: Przekład i jego m iejsce w literaturze

i w kulturze n arodowej (na przykładzie «Hamleta» w wersji J. Paszkowskiego. W: O współczesnej ku lturze literackiej.

Pod red. S. Żółkiew skiego i M. Hopfinger. T. I. Wrocław 1973, s. 287—330. Sprawa przekładu kanonicznego Transmisja wartości literackich

(15)

J E R Z Y SW IĘ C H 22

Am biwalencja kanonu

obcych dzieł, jak by pow iedział Ing ard en : tra n sc e n ­ d e n tn y ch w sto su n k u do „ sfe ry naszych doznań czy ich tre ś c i” , lecz o w artości pochodne i w tó rn e, p rz y ­ pisyw ane im w n a stę p stw ie tego, że d la w y b ra n e j publiczności litera c k ie j re p re z e n tu ją one sfe ry szczególnie faw oryzow ane, z jakichś w zględów c e n ­ ne, godne u z n a n ia itd . D latego to w życiu lite ra c ­ kim ro la tłu m aczeń 'kanonicznych je s t a m b iw a le n t­ na. Będąc o sto ją w artości trw a ły c h i niezm iennych, p e try fik u ją u sta lo n e w yo brażenia i pojęcia. R e p re ­ z e n tu ją one te złoża tra d y c ji litera c k ie j, k tó re r z e ­ kom o nie p o d leg ają zm ianom , ich u sy tu o w an ie wobec złóż pozostałych w y d aje się w zględnie trw ałe. J e s t to m iejsce zarezerw ow ane dla tzw . k lasyki. W rzeczyw istości jed n a k u sy tu o w a n ie tłu m aczeń kanonicznych w ram ach s tr u k tu r y litera c k ie j n ie je s t stałe.

Czym są tłum aczenia kanoniczne jako „ośrodkow e”

składniki tra d y c ji p rzekładow ej? S tano w ią one

up rzy w ilejo w an y w y cinek tej tra d y c ji, k tó ry p ełn i rolę u k ład u o dniesienia d la k o lejn y ch in ic ja ty w przekładow ych, ro lę norm y. D zięki nim tłu m acz o trz y m u je n ieja k o pierw sze, n iek ie d y jed y n e in stru k c je — ja k m a tłum aczyć, c z y te ln ik — ja k m a dzieło rozum ieć, k r y ty k — ja k je oceniać, n ie w chodząc w kolizję z o pinią ogółu. T łum aczenia k a ­ noniczne p re te n d u ją zaw sze do roli n o rm y p rz e k ła ­ dow ej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

1. Dyrektor Szkoły jest powoływany przez Zarząd Szkoły, Radę Pedagogiczną oraz reprezentantów Rady Rodziców na drodze glosowania co 3 lata. Dyrektor powołuje

§ 11.. Za zdrowie i bezpieczeństwo dzieci odpowiada nauczyciel pełniący obowiązki zawodowe w danym czasie do momentu przekazania ich prawnym opiekunom lub osobom

c) wypełnienie zobowiązań zawartych w złożonej przez siebie deklaracji. Członek wspierający będący osobą prawną działa w Stowarzyszeniu za pośrednictwem

Ponadto oświadczam, iż wyrażam zgodę na opublikowanie przez Kosakowskie Centrum Kultury z siedzibą w Rewie oraz Urząd Gminy Kosakowo w formie drukowanej i/lub na

Począwszy od klasy czwartej szkoły podstawowej uczeń otrzymuje promocję do klasy programowo wyższej, jeżeli ze wszystkich obowiązkowych zajęć edukacyjnych

1. Dla dokonania wyboru sołtysa i rady sołeckiej wymagana jest obecność co najmniej 1/5 uprawnionych do głosowania mieszkańców sołectwa.. 2. O ile w wyznaczonym terminie nie

Złożenie rezygnacji lub inne ważne przyczyny powodujące niemożność sprawowania funkcji Sołtysa lub członka Rady Sołeckiej jest równoznaczne z zarządzeniem przez

ucznia w danym roku szkolnym oraz ustaleniu rocznych ocen klasyfikacyjnych z zajęć edukacyjnych i rocznej oceny klasyfikacyjnej zachowania. Oceny bieżące oraz śródroczne,