Seweryna Wysłouch
Tadeusz Kudliński - zapomniany
teoretyk symultanizmu
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (53), 118-125
ściowego w zorca św iata i od in d u kc y jn e g o m odelu w iedzy o ty m
świecie k u ltu r y na rzecz z w ro tu k u jakościow ym typom analiz, in d eterm in isty czn em u , rzadziej probabilistycznem u, a coraz czę ściej — posy bilistyczn em u rozu m ieniu k u ltu ry i rzeczyw istości k u ltu ra ln e j.
A n drzej Tyszka
Tadeusz Kudliński — zapomniany teoretyk
symultanizmu
- T erm in sy m u ltan eizm (sym ultanizm ) nie p o ja w ia się w m ięd zyw o jen n y ch om ów ieniach tw órczości Jo yce’a i Dos Passosa. Praw d opo d o bn ie n a gruncie polskim pierw szy posłużył się n im Leon P om iro w sk i om aw iając w 1933 r. W yg n a ń c ó w E w y T a deusza K udlińskiego:
„Opis ten, na podobieństwo prób Dos Passosa i Joyce’a, w yraża się w w ielo- planow ości ujęcia. Chcąc uzm ysłow ić reakcję otaczającej rzeczyw istości na różne odm iany psychiki i losu ludzkiego, K udliński organizuje jednocześnie («s y m u lta n e iz m ») szereg w ątków pow ieściow ych, które w zajem nie się prze platają, ale z których każdy stanow i w pew nym sensie fabularną całość. P i sarz czyni to z konsekw encją, swobodą narracyjną i tak przenikliwym w y czuciem kontrastu i paralelizm u poszczególnych przeznaczeń, że doprowadza różnorodny chór głosów życiow ych do jednolitego brzm ienia” 1 (podkr. S.W.).
K u d liń sk i w yznał, że b y ł zaskoczony tak im użyciem term in u . A n a liza Pom irow skiego skłoniła go do p rzem yśleń , w w y n ik u k tó ry ch nie tylko zaak ceptow ał sam term in , ale p o tra k to w a ł sym ultaneizm jak o p ro g ra m literack i, k tó ry s ta ra ł się spo pu laryzow ać w a r ty k u łach teo re ty c z n y c h i zrealizow ać w cy k lu pow ieści h isto ry czny ch p t. R u m ie ń c e wolności (1937) i Uroki (1938). N iew ątpliw ie więc a u to j ro w i W yg n a ń c ó w E w y zaw dzięczam y, że term in „sy m u ltan eizm ” s ta ł się p o p u la rn y w la ta c h trzy d ziesty ch , chociaż u ży w an y był p ra w ie w yłącznie w odniesieniu do tw órczości tego p isa rz a (jedynie L. P iw iń sk i u żył go w c h a ra k te ry sty c e Grupy... J. K u rk a , a sam K u d liń sk i w rec e n z ji Paw ich piór L. K ruczkow skiego). N aw et Ign acy F ik, k tó ry nie b y ł e n tu z ja s tą „ ek sp ery m en tó w tech nicz
1 L. Pom irow ski: N owa literatura w n o w ej Polsce. Warszawa 1933, s. 198— 199.
n y c h ” , om aw iając polską prozę m iędzyw ojenną zjaw isko sy m u lta- nizm u odnotował, a n aw et wysoko ocenił:
„synm ultaneizm (wprowadzenie kiilku wątków równocześnie) 1 wyobraźniowa konstrukcja czasu — staną się prawdopodobnie trw ałym i zdobyczami budo w y artystycznej” 2.
K udliński, k tó ry zawsze podkreślał, że jego p rog ram w sposób n a tu ra ln y w y n ik n ął z p ra k ty k i pisarsk iej, jest au torem dw óch obszer n y ch a rty k u łó w teorety czny ch na tem a t sym ultanizm u w prozie:
S y m u lta n e iz m — n o w y styl? (1934) oraz Za kulisam i powieści
(1937— 1938) 3. A rty k u ły te, dziś zupełnie zapom niane, ciekaw e są z w ielu względów. Jako dokum ent świadom ości literack iej epoki, jak o konsekw entnie opracow any i zrealizow any w p ra k ty c e lite rack i p ro g ram pow ieściopisarski — jeden z nielicznych w m iędzy w o jenn ym dw udziestoleciu.
K u d liń sk i uśw iadam iał sobie, że celem p isa rstw a jest kom u niko w anie czytelnikow i określonych treści i tem atów , ale w procesie tw órczym ulegają one zawsze a rty s ty c z n e j deformacji. W ty m se n sie n aw et a u te n ty ści są k o n stru k ty w istam i. K ud liński b y ł przek o n an y o doniosłej ro li k o n stru k c ji u tw o ru i szczególnie w yczulony na p ro b lem aty k ę kom pozycji. Raził go niski poziom k u ltu ry lite ra c kiej odbiorców, któ rzy k o nw encjonalne kształtow anie fab u ły u z n a ją za n a tu ra ln y bieg w yd arzeń , a na kom pozycję zw racają uw agę tylko w tedy, gdy jest ona zła lub gdy zaskakuje nowością. Św ia dom ość a rty sty c z n e j deform acji rzeczyw istości, konw encjonalności c hw ytów i ro li k o n stru k c ji u tw o ru prow adziła do w alki z n aw y kam i czytelnika, k tó ry w trak cie le k tu ry czeka tylko na to, b y „N um a w yszła za P om piliusza” . S ym ultanizm m iał być, w edług niego, now ym ty p em kom pozycji „przeciw nym klasycznem u u k ła dow i” . Aby w yjaśnić czytelnikow i jego istotę, odw oływ ał się do szeregu analogii: g ry w szachy, m alarstw a średniow iecznego, śre d niowiecznego te a tru . W szystkie te sztuki zakładały jednoczesne w spółistnienie różnych elem entów . W szachach jed en gracz roz g ry w a rów nocześnie kilka p artii, w średniow iecznej plastyce histo rię M ęki P ańskiej p rzedstaw iano jako szereg scen um ieszczonych obok siebie na jed n ej płaszczyźnie (np. na drzw iach), a w te a trz e w spółistniało kilk a obocznych m iejsc g ry i akcja przenosiła się na oczach widza z jednego m iejsca na inne. Stąd g en e ra ln y w niosek:
2 I. Fik: Dwadzieśc ia lat literatury polskiej. W: W y b ó r pism krytycznych . Warszawa 1961, s. 452. Termin „sym ultaneizm ” zapisany został w zniekształ
c o n e j postaci, tego typu pom yłek jest w książce Fika siporo.
3 S ym u ltan eizm — n o w y styl? „Zet” 1934 nr 16, s. 4; Za kulisami powieści. „Przegląd W spółczesny” 1937 nr 12 i 1938 nr 1 (w 1938 r. ukazała się nadbitka z „Przeglądu...”, skąd pochodzą zamieszczone niżej cytaty). Dużo m ateriału przynoszą również w ywiady: Z kuchni pisarskiej. „Kurier Literacko-Nauko- w y ” 1938 nr 34; A. Jesionowski: Tajemnice twórczości. Tadeusz Kudliński. „Prosto z m ostu” 1936 nr 51, s. 5; Jul. Mier: Rozmowa z autorem «Rumień
„W tym określeniu jednoczesności i oboczności kryje się istota sym ultaneiz- mu (...) (Za kulisami..., s. 3).
N iem niej a u to r głów ny nacisk kładzie nie na pro blem jednocze sności, lecz na oboczność elem entów . W opisie średniow iecznej sy m u ltan iczn ej sceny K u d liń sk i a k c en tu je fa k t istnienia obok siebie różnych m iejsc g ry i przenoszenie się akcji n a oczach widza z je d nego m iejsca n a drugie. Jednocześnie istn ieje więc tylko p rze strzeń, n a to m ia st w y d arzen ia ro zg ry w a ją się kolejno. A przecież nie zawsze tak było. Średniow ieczny te a tr angielski znał m ans jony ruchom e (pageants), k tó re ciągn ęły korow odem przez m iasto i na każdy m z m an sjon ó w a k to rzy g rali sw oje kw estie. G rali więc je d nocześnie p rzed zm ien iającą się stale publicznością 4.
E ksponow anie „oboczności” kosztem „jednoczesności” jeszcze w y raźn iej zaznaczyło się w po d an ym przez K udlińskiego przykładzie z m ala rstw a . H istoria M ęki P ań sk iej „w yrzeźbiona czy nam alow ana jako szereg k o lejn y c h scen, um ieszczonych obok siebie na jedn ej płaszczyźnie (...)” w edług term inologii historyk ów sz tu k i nie będzie jeszcze obrazem sy m u ltan iczn y m , poniew aż nie w ystarczy u m ie szczenie scen „obok siebie” , trz e b a je w kom ponow ać w panoram ę: p ejzaż lub a rc h ite k tu rę , aby stanow iły nie cyk l scen, lecz jedn o litą całość k o m p o z y c y jn ą 5. P rz y k ła d P asji sy m p to m aty czn y jest ró w nież z tego w zględu, że w histo rii sztuk i sy m u ltanizm rozu m ian y je s t w sposób sw oisty: jako jednoczesne uk azyw anie w y d arzeń od ległych w czasie. „S y m u ltan ic z n e ” są więc p a n o ra m y ukazujące P a sję czy dzieje życia poszczególnych św iętych, ale pan oram y p rze d staw ia jąc e w y darzen ia, k tó re m ogły rozgryw ać się ró w n o cześnie, ja k np. prace gó rników w kopalni czy zabaw y dziecięce
(Zabaw y dziecięce P io tra B rueg ela Starszego), określane są w p r a
cach histo ry ków sztuk i jako „w ielosceniczne, chociaż nie sy m u l tan ic zn e ” 6. P rz y k ła d y sy m u ltan izm u w m alarstw ie ciekaw e są nie ze w zględu na analogie z lite ra tu rą , ale ze w zględu na różnice. Ś redniow ieczne h isto rie M ęki P ań skiej — odw ołując się do w iedzy odbiorcy — u k a z u ją w y d arzen ia ro zg ry w ające się w przeciągu określonego czasu (panoram a M em linga z T u ry n u i p an o ram a to ru ń sk a z kościoła św. Ja k u b a u k a z u ją w y d arzen ia z ostatniego ty godnia życia C h rystu sa: od w ja z d u do Jero zo lim y do W niebow stą pienia) i, co ciekaw sze, w y d arzen ia te są su k ce sy w n ie uporząd
kowane. Poszczególne sceny z życia C h ry stu sa tw orzą linię ciągłą
(na p a n o ram ie M em linga i na p an o ram ie to ru ń sk iej biegnie ona
4 A. Nicoll: D zie je teatru. Tłum. A. Dębicki. W arszawa 1974, s. 68.
5 Zob. S łow n ik termin olo giczny sztuk pięknych. Pod red. S. Kozakiewicza. W arszawa 1976, s. 445.
e Z. Kruszelnicki: T r z y sy m ultaniczn e pan oram y w Turynie, Monachium
i Toruniu. „Teka K om isji H istorii Sztuki, Towarzystwo N aukow e w Toruniu.
Prace W ydziału Filologiczno-Filozoficznego” t. 19 (Toruń) 1968 z. 3, s. 148, por. S ło wnik term inologiczny sztuk pięknych. W arszawa 1976, s. 445.
od stro n y lew ej k u praw ej). W ten sposób średniow ieczne obrazy za pom ocą serii u trw alo n ych i odpowiednio uszeregow anych m o m entów opowiadały histo rię („m aniera k o n ty n u a c y jn a ”), a ty m sam ym rozw iązały na swój uży tek problem sukcesyw ności w m a larstw ie, k tó re — jak tw ierdził Lessing — u n ieru ch am ia czas u trw ala ją c ty lk o jeden jed y n y m om ent. Tym czasem w lite ra tu rz e , p red esty now anej niejako do opow iadania akcji, problem s y m u lta - nizm u polega na czym ś d iam etraln ie różnym : na przezw yciężaniu sukcesyw ności na rzecz jednoczesności toczących się obok siebie w ydarzeń. Ale czasowość i sukcesyw ność nie in tereso w ały K u d liń skiego, k tó ry in te rp re to w a ł sym ultaneizm „p rz e strz en n ie ” , nie „czasowo” . Bardzo w yraźnie widać to w rozw ażaniach o sy m u l- tanizm ie w litera tu rz e . W a rty k u le Za kulisami powieści czytam y:
„Oczywiście polegać będzie ta konstrukcja na użyciu w pow ieści pew nej ilości scen i figur obocznie, a w ięc niezależnie od siebie, jako kilka równoważnych w ątków powieściowych, które często nie spotykają się ze sobą” (Za kuli
sami..., s. 4).
S p raw a czasu w ogóle nie została tu zasygnalizow ana, głów ny ak cen t spoczyw a na problem ach kom pozycji pow ieściow ej:
„Jest przeto sym ultaneizm kompozycją, układem równoległym różnorodnych elem entów tem atow ych, w celu uzyskania jakby przekroju, płaszczyzny mo żliw ie obszernej, która narzuca sugestię całości; tym sposobem jest w ięc stylem na wskroś epickim ” (Symultaneizm...).
P rz y k ła d y podaje K u d lińsk i z w łasnej twórczości; przede w szy st kim odw ołuje się do W ygnańców E w y, „gdzie je s t 10 niezależnych w ątków splecionych celem ukazania w powieści różnych typów dzisiejszego życia” . F ra p u je go spraw a owej niezależności i ró w
noważności w ątków . Jeśli bowiem każdy z nich jest w powieści tak samo w ażny, logiczną konsekw encją w ydaje się być elim in acja głównego b o h atera. W istocie: powieść sym ultaneiczna to powieść bez boh atera; ten w łaśnie asp ek t K ud liński w y suw a na p lan p ie rw szy w w yw iadach z 1936 r. skierow anych do szerszego k ręg u od biorców:
„W powieści moją marotą jest symultaneizm, w ięc oboczna w ieloplanow ość figur i zdarzeń połączona z w yklęciem głównego bohatera i dążeniem do u n i w ersalizm u środow iska” („Prosto z m ostu” 1936 nr 5).
Ale elim inacja b o h atera to jednocześnie elim in acja napięcia fab u larnego, k tó re trzeb a zastąpić czym ś rów nie a tra k c y jn y m , bogatą c h a ra k te ry sty k ą społeczeństw a.
Pojm ow anie sy m u ltan izm u jako kom pozycji w ieloplanow ej, sk ła dającej się z szeregu niezależnych od siebie w ątków p rze p lata n y c h na zasadzie k o n tra stu lub analogii i w ykluczających głównego bo h a te ra, pozw ala zrozum ieć, dlaczego K udliński tra d y c ję sy m u
lta-neizm u w idzi w te a trz e szekspirow skim i — co b ardziej szoku jące — za p re k u rso ra sy m u ltan izm u u zn aje Żerom skiego. Popioły w jego p rze k o n a n iu stanow ią n ajb ard ziej żyw otną tra d y c ję po w ieści sy m u ltaneiczn ej ze w zględu na zerw anie z X IX -w ieczną kom pozycją, epizodyczną budow ę pow ieści i w dużej m ierze ogra niczenie ro li jednostkow ego b o h atera. Obok Żerom skiego K u d liń ski w ym ienia jeszcze B eren ta jak o a u to ra „kom pozycji bez b oha t e r a ” . Pow ieść z jedn o stk o w y m b o h a te rem jest sprzeczna z u n i- w ersalisty czn y m i ch rześcijań sk im św iatopoglądem . N atom iast kon stru k c ja sy m u ltan iczn a odpow iada w spółczesnem u, u niw ersalistycz- n em u pojm ow aniu św iata.
Szerokie m ożliw ości stosow ania techniki sym ultanicznej widzi K u d liń sk i w dw óch g atu n k ach pow ieściow ych: w pow ieści te n d en cy jn ej i w pow ieści h isto ry czn ej. W ielość niezależnych w ątków stw a rz a pisarzow i okazję do grom adzenia różnorodnych a rg u m e n tów po p ierający ch tezę utw o ru . N atom iast powieść h isto ry czn a p i sana tą m eto d ą zy sku je na szerokości sp ojrzenia, u k azu je nie je d nostki, ale „h istorię sam ą” .
W sw ym p ierw szy m a rty k u le z 1934 r. S y m u l ta n e i z m — n o w y
styl? K u d liń sk i zachęcał do d y sk usji, d y sk u sja jed n ak rozw inęła
się dopiero później, po w y d an iu R um ie ńc ów wolności i Uroków. Toczyła się dw om a to ram i: dotyczyła p ro g ra m u a u to ra oraz jego realizacji pow ieściow ej. K ry ty c y zw rócili uw agę na zbieżność k o n cep cji K udlińskiego z p ro gram em unanim izm u, na podobieństw o
jego cyk lu do L u d z i dobrej woli J. R om ainsa 7. H ieronim M ichalski n a w e t a rty k u ł swój z aty tu ło w ał: Polski unanimista. W p ra c y Za
k u lisa m i powieści K u d liń sk i p rzyzn ał, że kom pozycja sy m u lta-
neiczna „p o k ry w a się” z unan im isty czną, chociaż p o dkreślał, iż jego koncepcja naro d ziła się niezależnie, L u d zi dobrej woli nie czytał:
„uważałem mój sym ultaneizm za coś w rodzaju odkrycia i w tej św iado m ości teoretyzow ałem na te tem aty. Dopiero jeden z recenzentów R u m ień
ców wolności zwrócił m i życzliw ie uw agę na Romainsa” (Za kulisami...,
s. 14).
K ry ty c y n a ogół tra k to w a li K udlińskieg o życzliw ie, stw ierdzali odm ienność techniki, a naw et większe w a lo ry a rty sty c z n e (K oniń ski). N ikt jed n a k nie sprecyzow ał, na czym m iała ta odm ienność polegać. W ynika ona z w y raźn ie „ p rz e strz e n n e j” in te rp re ta c ji sym u ltan eizm u . T ak w sw ym p ro gram ie, ja k i w cyk lu pow ieścio w ym K u d liń sk i nie a k c en tu je równoczesności w ydarzeń. Owa rów - noczesność jest p o jm o w an a dość elastycznie jako rów noczesność
7 K. L·. Konińsiki: „Myśl Narodowa” 1937 nr 14; H. Michalski; Polski unani
w ram ach całej epoki historycznej obejm ującej dzieje jednego p o kolenia, a nie jako seria zdarzeń dziejących się w jed nej chwili, w jed n ej godzinie, w jednym dniu. Tym czasem Ju le s Rom ains w sw ym ogrom nym dziele (27 tomów) wiele w ysiłku w kłada, by akcentow ać jedność czasową w ydarzeń. Czas akcji poszczególnych tom ów jest krótki, np. akcja tom u 1 trw a jeden dzień, a cztery p ierw sze tom y obejm ują łącznie niecałe 3 m iesiące: od 6 p aźd zier nika do 26 g ru d n ia 1908 r. N a rra to r podaje dokładne godziny w y d arzeń i pozw ala obserw ować różnych, nie znających się często boh aterów w ty m sam ym m om encie i w analogicznych sy tu acjach (np. p rz y śniadaniu, obiedzie, na przyjęciu). W te n sposób zrealizo w ana zostaje i „jednoczesność” , i „oboczność” w ydarzeń , podczas gdy w Rum ieńcach wolności K udlińskiego owa jednoczesność suge row ana jest czytelnikow i przez p rze p lo t niezależnych w ątków , a niekiedy poprzez m o tta nie m ające nic w spólnego z treścią roz działów , a in form u jące o w y d arzeniach z h isto rii euro pejsk iej (ko leje błyskaw icznej k a rie ry N apoleona B onap arte i losy kam panii egipskiej) toczących się rów nolegle z w ydarzen iam i w k ra ju . C hw yt ten zyskał uznanie L. K onińskiego i K. W yki, niem niej w pow ojennej edycji Rumieńców... K udliński m o tta zlikw idow ał, a ich treść zrefero w ał w jed n y m z rozdziałów.
Zbieżności K udlińskiego z unanim izm em dotyczą głównie filozo ficznego podłoża sam ej koncepcji. P ro b lem aty k a chrześcijańskiego uniw ersalizm u, k tó rą m a realizow ać sym ultaniczna k o n stru k c ja , była rozw ijana w w ypow iedziach teorety czny ch Rom ainsa. Ro m ains tra k to w a ł unanim izm na k sz ta łt religii w spółczesnej cyw i lizacji. Niew idoczne i dynam iczne siły w ew nętrzne, w spólny życio w y pęd łączy w szelkie istnienia, a n aw et m artw e p rzedm ioty: do m y i ulice. W szystko co jednostkow e zm ierza do zatracenia się w e w spólnej egzystencji, tw o rzy jeden w ielki organizm — duszę m iasta P aryża. Jed n o stk a osiąga pełnię w oddaniu się owej w spól nocie (co nie p rzek reśla jej wolności ani m ożliw ości rozw oju), p rz e zw ycięża swoje J a przeży w ając razem z grupą, z tłu m em te sam e spontaniczne uczucia i te sam e emocje. S tąd apoteoza g ru p y i uczuć kolek ty w ny ch, a w Ludziach dobrej woli ukazanie u n anim isty cznej duszy P a ry ża : w ielkiej zbiorowości ludzkiej ogarniętej jed n y m pragn ien iem : zapobiec grożącej w ojnie. M ożna b y rzec, że podob n y u n an im isty czn y duch p a n u je w Rum ieńcach wolności i Urokach K udlińskiego, pow ieściach u k azu jących p rzem ian y n arodu, gdzie w szyscy bohaterow ie s ta ra ją się różnym i sposobam i osiągnąć ten sam cel — odzyskać u traco n ą niepodległość.
H ieronim M ichalski prócz k o n statacji o nieoryginalności koncepcji K udlińskiego zgłosił zastrzeżenia co do zastosow ania kom pozycji sym ultan iczn ej (czy — jak w olał m ówić — unanim istycznej) w po w ieściach historycznych. W edług niego technika ta godzi w isto tę pow ieści histo ry czn ej. A utor, chcąc dać pan o ram ę epoki, przem
ie-nia pow ieść w k ro n ikę w yd arzeń. K ronikę, n a k tó re j ciąży w spół czesny „ p o rz ą d k u ją c y ” p u n k t w idzenia niw ecząc w rażen ie chaosu, b ra k u d y sta n su i selekcji — podstaw ow e efek ty kom pozycji sy m u ltan ic z n ej. R ezygnacja z życia p ry w atn eg o b ohaterów prow adzi z kolei do u jm ow an ia postaci w schem acie „oficjalności” , w w y n ik u czego czy teln ik o trz y m u je niie obraz życia zbiorowości, ale sche m a t: ab stra k cy jn ie p o ję tą zbiorowość. Podobnego zdania był Leon P iw iński, k tó ry w „Roczniku L ite rac k im ” (1938) napisał:
„Nie przesądzając nic o samej teorii, wolno stw ierdzić, że w praktyce nie dała ona przekonyw ających rezultatów: sym ultaneiczny czy unanimistyczny utw ór K udlińskiego nie jest ani historią, ani pow ieścią” (s. 89).
S y m u ltan iczn a k o n stru k c ja pow ieści h isto ryczny ch K udlińskiego n a ra z iła się wiięc na srogie zarzu ty , w przeciw ieństw ie do W y g n a ń
ców E w y , k tó ry c h kom pozycję chwalono. P o rażka K udlińskiego nie
oznacza jed n ak , że sy m u ltan iz m nie spraw dza się w pow ieści h isto ry czn ej. Nie spraw d ził się ty lk o sposób w y k o rzy stan ia tej tec h n ik i w Rum ień cach wolności ii Urokach. A utor, p rzed staw iając w ty ch pow ieściach rozległą epokę h istoryczn ą, k o n c e n tru je uw agę n a fa k ta c h doskonale znanych czyteln iko w i (np. pow stanie ko ściuszkow skie, losy legionów). L ikw iduje ty m sam ym napięcie d r a m atyczne, zaintereso w an ie tym , co będzie dalej i staw ia odbiorcę w sy tu a c ji ucznia m ającego po w tó rk ę z historii.
P o d staw o w e z a rz u ty w obec założeń K udlińskiego zgłosił S tan isław F u rm a n ik w recen zji Uroków 8. W edług niego istotą sy m u ltan izm u je s t teza, że nie istn ieją pojedyncze, izolow ane zdarzenia, n a s tę p u jąc e kolejn o po sobie, lecz k om pleksy zdarzeń rów noczesnych, k tó re w y p e łn ia ją stru m ie ń czasu. W tak im ujęciu zasada sy m u l- tan eizm u je s t sprzeczna z istotą dzieła literackiego. Dzieło m a c h a ra k te r procesualny , a u to r po słu gu jąc się językiem m usi w y d a rzen ia p rzed staw iać kolejno, czy telnik w tak ie j sam ej kolejności je odbiera. P on ad to psy chik a lu dzk a u jm u je fa k ty w sposób n a stępczy, dopiero e x post ocenia je jako rów noczesne.
„Jest w ięc po prostu fizyczną niem ożliw ością — konkluduje Furmanik — podaw ać równocześnie zdarzenia w dziele literackim . I chcąc być wiernym zasadzie, należałoby chyba na jednej stronicy podawać rów nolegle podwójny, potrójny, w ielokrotn y tekst, zależnie od potrzeby, tak jak to ma m iejsce w partyturze dzieła m uzycznego, gdzie przebieg poszczególnych głosów
brzm iących równocześnie podany jest na odrębnej dla każdego lin ii”.
F u rm a n ik nie m ógł w iedzieć, że tak i w łaśnie eksp ery m en t zro bił J a n B rzękow ski w pow ieści D w u d zie stu czterech k oc ha nków
P e r d ity L o o s t: podzńelił stro nice książki pionowo n a dw ie części
i p rzed staw iając in ty m n ą scenę na jednej części spisyw ał m yśli b o h aterk i, na d ru giej — jednoczesne m yśli jej kochanka 9.
R ecenzent nie negow ał zresztą oczywistego fak tu , że istn ieją w y d arzen ia rów noczesne i że lite ra tu ra m usi się z ndmi jako ś uporać. Tw ierdził naw et, że h istoria lite ra tu ry od czasów H om era zna w iele tak ich rozw iązań i ich liczba jest teorety cznie nieograniczo na. Jedn ak że rozw iązania m uszą się liczyć z „ n a tu ra ln y m i elem en tam i s tr u k tu ry u tw o ru fab u larn eg o ”, k tóre pisarz pow inien resp e k tować, podobnie jak m uzyk m usi respektow ać gam ę dźw iękow ą kom ponując m elodię w określonej tonacji.
„Kudliński forsując zasadę symultaneizmu — pisał Furmanik — nadw y rężył te naturalne ramy schematu utworu fabularnego i w rezultacie stw o rzył coś, co można by m etaforycznie porównać do budynku, w którym w praw dzie niektóre partie muru są nawet w y tapeto w ane, ale jako całość jest on nieskończony, nie związany z zalegającym i parcelę stosam i m ateriału budowlanego”.
Tadeusz K udlińsk i pojm ow ał sym ultaneizm w pow ieści jako k o m
pozycję wieloplanową bez centralnego bohatera. To pozw ala w y
jaśnić, dlaczego z utw orów m iędzyw ojennych — nie licząc pow ieści K udlińskiego — tylko G rypa szaleje w Naprawie J a lu K u rk a i Pawie pióra K ruczkow skiego m iały w edług k ry ty k ó w budow ę sym ultaneiczną. Nie m ówiło się n atom iast o sym ultanizm ie w po wieściach, k tó re ukazyw ały szereg zdarzeń rów nocześnie, ale r e zygnow ały z szerokiej p an o ram y społecznej i paralelizm u nieza leżnych w ątków , ja k Zazdrość i m e d y c y n a czy Ład serca. T erm in „sy m u ltan eizm ” nie oznaczał więc w dw udziestoleciu jednoczesno- ści zjaw isk w ogóle, ale ty lk o określony ty p „ p rz e strz e n n e j” kom pozycji. ^
Propozycje teoretyczn e a u to ra W ygnańców E w y są godnym od notow ania epizodem z dziejów powieści dw udziestolecia m iędzy wojennego. Na tle skrom nego dorobku w dziedzinie teo rii prozy a rty k u ły Tadeusza K udlińskiego — obok p rac A nieli G ruszeckiej — w y różniają się świadom ością literacką, a jego e k sp ery m en ty po wieściowe w zbogacają i różnicują obraz potyczek z konw encją, aw angardow ej w alki o now y k sz ta łt X X -w iecznej powieści.
S ew e ryn a Wysłouch
9 Zwrócił mi na to uw agę R. Nycz. Powieść Brzękowskiego miała się ukazać drukiem jesienią 1939 r.