I S S N 0 2 0 9 - 0 1 2 0
I N D E K S 3 5 4 6 2 s t y c z e ń - l u t y 2 0 0 1 ( 5 8 8 - 5 8 9 ) r o k LXXM
J F W
ZEJSC
z piedesta
Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, ja kie było w Chrystusie Jezusie,
który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym,
aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom;
a okazawszy się z postawy człowiekiem,
uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej.
(Flp 2,5-6 ) ■ ’
Módlmy się
str. 3
Bądźmy jednomyślni!
str. 4
Przeszkody w modlitwie
str. 12
W *
*3
H
TM £
» » f i n
ISSN 0 2 0 9 - 0 1 2 0 INDEKS 3 5 4 6 2 WYDAW CA
Instytut Wydawniczy AGAPE ul. Sienna 68/70, 00-825 Warszawa MIESIĘCZNIK C h rz e ś c ija n in jest organem prasowym
Kos'ciola Zielonoświątkowego w Polsce PREZYDIUM NR K
Mieczysław Czajko - blskup-piezbiter naczelny Michał Hydzik - zastępca prezbitera naczelnego Zdzisław Józefowicz - z-ca prezbitera naczelnego Włodzimierz Rudnicki - z-ca prezbitera naczelnego Edward Czajko - członek Prezydium NRK Marian Suski - członek Prezydium NRK Tomasz Ropiejko - członek Prezydium NRK ZESPÓŁ R e d a k c y jn y
Kazimierz Sosulski - redaktor naczelny Edward Czajko - redaktor
Ludmiła Sosulska - redaktor Elżbieta Kaleta - redaktor
Monika Myszkal - redaktor graficzny Korneliusz Kaleta - redaktor techniczny Mariusz Jańczak - webmaster A D R ES K o r e s p o n d e n c y jn y Miesięcznik Chrześcijanin
Skr. poczt. 84, 05-807 Podkowa Leśna tel. (022) 729 13 07; 654 82 96
http://www.chn.kz.pl; e-mail: agape@kz.pl K O N TO
Miesięcznik Chrześcijanin PKO BP V O/W arszawa 04-10201055-122831146 PRENU M ER ATA W 2 0 0 1
u k a ż e się sześć p o d w ó jn y c h n u m e ró w k r a jo w a - pojedyncza roczna - 33,00 zł;
półroczna - 16,50 zl
z a g r a n ic z n a - roczna: Czechy, Litwa, - 12 USD: Europa Zach. - 18 USD;
Ameryka Płn. - 24 USD; Australia i Am eryka Płd. - 30 USD.
N A K Ł A D 2800 egz.
DRUK
ARKA - Wydawnictwo i Poligrafia ul. Bóżnicza 5, 43-400 Cieszyn
tel. (033) 8523839 e-mail: aika@webmedia.pl W YZNANIE WIARY KOŚCIOŁA ZIELONOŚW IĄTKOW EGO W POLSCE
W ierzy m y ,
że Pism o Święte - Biblia - jest Słowem Bożym, nieom ylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia.
W ierzym y
w Boga w Trójcy Świętej jedynego, w osobach Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
W ierzy m y
w Synostwo Boże Jezusa Chrystusa, poczętego z Ducha Świętego, narodzo
nego z Marii Dziewicy; w Jego śmierć na krzyżu za grzech świata i Jego zmar
twychwstanie w ciele; w Jego wniebo
wstąpienie i powtórne przyjście w chwale.
W ier zy m y
w pojednanie z Bogiem przez upamię- tanie i wiarę w ewangelię, w chrzest i Wieczerzę Pańską.
W ie r zy m y
w chrzest Duchem Świętym, przeżywanie pełni Ducha i Jego darów.
W ie r z y m y
w jeden Kościół, święty, powszechny i apostolski.
W ie r z y m y
w uzdrowienie chorych jako znak łaski i m ocy Bożej.
W ie r z y m y
w zm artwychwstanie i życie wieczne.
numerze
N A D Z W Y C Z A JN E S ZW YCZAJM E Błogosławieństwu nie można
nakazać, by przyszło łub, gdy odchodzi, by pozostało.
Ale tego błogosławieństwa każdy kaznodzieja powinien oczekiwać za każdym razem, gdy wygłasza swoje kazanie.
I N T E R N E T W SŁU ŻBIE E W A N G ELIZA C JI Chrześcijanie zawsze starali się wykorzystywać to, co przynosił rozwój techniki dla szerzenia ewangelii. Wynaleziony w XV wieku druk posłużył jako ważne narzędzie Reformacji w propago
waniu Słowa Bożego i przesłania Dobrej Nowiny. Tak też. i teraz możemy zdobycze techniki wyko
rzystać na chwałę Bożą.
To jest właśnie zadanie stojące przed Kościołem.
16
MOPL8TWA W ZBORZE Chcę przedstawić kilka uwag i rad dotyczących
publicznej modlitwy w czasie naszych spotkań i nabożeństw. Wynikają one z szerszej i wieloletniej obserwacji oraz mojego osobistego udziału w publicznym życiu modlitewnym różnych zborów.
Słowo wstępne redaktora naczelnego
Módlmy się
K azanie
Bądźmy jednomyślni!
M iniatury egzegetyczne
Nadzwyczajne i zwyczajne Eutanazja
Zejść z piedestału
Poszukując...
Tragizm
Stanowisko NRK
Służba kobiet Ruch w stawienniczy Przeszkody w modlitwie
Porozm aw iajm y
Modlitwa w zborze
Warunki wysłuchania modlitw
Relacja
Olimpiada w Sydney
Internet w służbie ewangelizacji
Listy Poznajm y się Ogłoszenia W iadom ości - kraj W iadom ości - świat M iędzy wierszami
Jestem Światłem; Bałagan
Chwila dla audiofila
Czy W inansi jeszcze żyją?
2 C hrześcijanin 1-2/2001
Słowo w stępne r e d a k t o r a n aczelnego
P rzeży w aliśm y nie tak daw no koniec X X w ieku, w kroczyliśm y w now e tysiąclecie. Choć patrząc z per
spektyw y życia jednostki nie m a chyba w iększego znaczenia, w jak im okresie dziejów przeżyw a człow iek te sw oje kilkadziesiąt lat, na ogól ludzie przyw iązyw ali wagę do w yjątkow ości okresu przełom u wieków, a zw łaszcza tysiącleci.
Jeśli chodzi o chrześcijan, byliśmy świadkami nadzwyczaj
nej mobilizacji modlitewnej w całym świecie. Tu i tam docierały inform acje o licznych inicjatyw ach m od
litewnych. I wielu chrześcijan rzeczywiście gorliwie się modliło, co na pew no nriało wpływ na duchow ą atmosferę panującą w różnych społecznościach. Także i w Polsce poszczególne Kościoły, Alians Ewangeliczny i różne orga
nizacje misyjne zachęcały do modlitwy i postu co sprawiło, że przez kilka pierwszych tygodni roku tysiące Polaków modliło się i pościło o swój kraj. Zwieńczeniem jednej z takich inicjatyw było całonocne spotkanie modlitewne na zakończenie 40-dniowego postu o duchową i m oralną odnow ę narodu polskiego zorganizowane z inicjatywy tzw.
Ruchu W stawienników za Polskę w nocy z 9 na 10 lutego w hali Mera w Warszawie. Zgromadziło się tam ok. 1800 osób z 45 miejscowości, reprezentujących ok. 100 zborów i wspólnot. M im o że nawoływanie do konsolidowania się w modlitwie o duchową i moralną odnowę naszego narodu to działanie o ja k najbardziej pozytyw nym w ydźw ięku, założenia doktrynalne i pewne praktyki Ruchu W stawien
ników budzą też kontrowersje. Naczelna Rada Kościoła Zielonoświątkowego dała temu wyraz w swoim oświadcze
niu, które zamieszczamy na s. I ł.
W eźm y choćby pod uw agę jedno z głów nych założeń tego ruchu, w yrażone w biuletynie „W w yłom ie” nr 2, w artykule pt. „10 głów nych now ości w dziedzinie modlitwy z lat 90.” W punkcie 3. zatytułow anym „Ew angelizacyjna m odlitw a” czytamy: „Zazwyczaj m odlitw a uw ażana była za dodatek do ew angelizacji ale teraz wiemy, że strate
gicznie prow adzona i inteligentnie skierow ana m odlitwa m oże sam a w sobie być narzędziem bezpośredniego zdobyw ania ludzi dla Chrystusa” .
M odlitw a sam a w sobie? A gdzie głoszenie Ew angelii? To ju ż nie trzeba ew angelizow ać grzesznika Słow em Bożym ? W ystarczy tylko się „inteligentnie” m odlić? Gdyby tak rzeczywiście było, to należałoby Słowo: „A potem , gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ew angelię Bożą i m ów iąc: W ypełnił się czas i przybliżyło się K rólestwo Boże, upam iętajcie się i wierzcie ewangelii"
(M k 1,14—15) zm ienić na: „ (...) przyszedł Jezus do Galilei grom iąc szatana i m ów iąc do jeg o piekielnych zastępów:
W ypełnił się w asz czas i przybliżyło się Królestwo Boże, oddajcie tych, których zniewoliliście, oddajcie cudzą w łasn o ść!” T y m czasem Jezus, z inicjatyw y D ucha Św iętego, 40 dni poprzedzających to wydarzenie spędził na pustyni, gdzie pozw olił się kusić szatanowi. Tam też trzykrotnie zw yciężył go Bożym Słowem. A ja k m odlił się w G etsem ane oraz na krzyżu? Czy „strategicznie” ? Nie, całkiem zwyczajnie i normalnie. I to Jego m odlitw a jest dla nas w skazów ką i w zorem. A jak ą strategię zastosował w Hadesie? Bożą. N awiedził grzeszników głosząc im Boże Słow o (1P 3,19). Nie zajm ow ał się Lucyferem i jego
dem onam i ani tam, ani w „okręgach niebieskich” . O Zbawicielu św iata czytamy: Za dni sw ego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami m odlitw y i błagania do tego, który go mógł w ybawić o d śmierci, i dla bogobojności został wysłuchany. I chociaż, był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy m u są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego. I został obwieszczony przez Boga ja k o arcykapłan według porządku M elchisedeka (Hbr 5,7-10). Cóż tu jeszcze m ożna dodaw ać?
Pow odow any docierającym i do naszej redakcji licznymi głosami na tem at modlitw y wstawienniczej jeszcze raz zabieram głos, by jasn o stw ierdzić, że nikt z nas, wypowiadających się na łam ach „Chrześcijanina” , nie jest wrogiem przebudzenia i duchow ego ożywienia, które zawsze jest dziełem suw erennego Boga w odpowiedzi na szczerą m odlitw ę B ożego ludu. Jednakże zdecydowanie opow iadam y się za:
• B ezw zględnym trzym aniem się Bożego Słow a w jego niezm ienionej treści i zrozum ieniu zgodnym z praw idłową egzegezą, bez m odnych ostatnio dodatków „now ych objaw ień” .
• G łoszeniem Chrystusa i Jego doskonałego dzieła doko
nanego raz na zaw sze poprzez Jego śm ierć, zm artw ychw stanie, w niebow stąpienie i zesłanie D ucha Świętego, bez twierdzenia, iż to Kościół ma przygotować świat na pow tórne przyjście Chrystusa.
• Suw erennym działaniem D ucha Św iętego w konkretnym kraju, zborze i osobie, bez kopiow ania metod, które zadziałały w jak im ś regionie świata.
• S u w eren n y m działaniem S łow a B ożego i D ucha Św iętego, bez pośrednictw a ludzi - „generatorów mocy Bożej” - przekazujących tzw. „nam aszczenie” każdemu, ktokolw iek tego zapragnie.
• Jednością dzieci Bożych opartej na zdrowej nauce apostol
skiej, ożywczym działaniu w społeczności Ducha Świętego i praktykach biblijnych, w których nie m a miejsca na oddziaływanie psychologiczne i manipulowanie nastrojami.
• Pow szechnym kapłaństw em wszystkich w ierzących wg zasad N ow ego Testam entu, bez m odnego ostatnio w K ościele fem inizm u czy g nostyckiego elitaryzm u szczególnie wtajem niczonych.
• Norm alnym i nabożeństwam i, gdzie każdy, niezależnie od w ieku i stażu w iary czy stanu ducha może się czuć dobrze, bo nie zm usza się go do zachow ań właściwych innym kulturom prom ow anych jak o standard dla chrześci
jańskich nabożeństw.
Polska potrzebuje m odlitw polskich chrześcijan i polscy chrześcijanie potrzebują się modlić. Trzeba nam wstawiać się za nasz naród, przynosić go do Boga, aby ja k najwięcej ludzi pokutow ało z grzechów i przyjęło Chrystusa. Bracia i Siostry! W chodźm y codziennie do swoich „kom ór”
modlitewnych i tam spotykajm y się u stóp Chrystusa,
który sam buduje swój Kościół. ? ) 3/1. Uo ^ 3 13
AO W
K azanie
Maciej Szymański
Bad im
Bóg w Chrystusie rozbroił szatana, nadziemskie władze i zwierzchności duchowe.
Odebrał mu broń, skruszył moc, pohańbił siły ciemności.
W Chrystusie indzie wierzący mogą dzisiaj korzystać z tego zwycięska, uczestniczyć w nim, być zwycięzcami.
Siła szatana nad dzieckiem Bożym została złamana.
Jezus Chrystus rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy triumf nad nimi (Kol 2,15).
Nie oznacza to jednak, że szatan nie m oże mieć na życie wierzącego żadnego wpływu. Człowiek w ierzący nadal je st w ystaw iony na pokusy i wpływ szatana. Szatan osiąga nad pojedynczy
mi wierzącymi przewagę wtedy, kiedy ci ulegają jego pokusom i namowom. M oże on też mieć wpływ na całą społeczność wierzących. Diabłu szczególnie zależy na tym, by powstrzymać pra
cę Kościoła, by rozbić społeczność dzieci B o
żych, i dzięki temu nad nimi zatriumfować.
W lokalnych społecznościach czasami m ogą zaistnieć sytuacje, które um ożliwiają szatanowi działanie i triumf. Oto bowiem wierzący w ja kiejś społeczności ulegli pew nym pokusom , któ
re są w stanie doprowadzić do rozbicia Kościoła, do rozłamu w tych społecznościach.
A proszę was, bracia, w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jed n o m y
ślni i aby nie było między wam i rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania. Albowiem wiadomo m i o was, bracia moi, od dom owników Chloi, ze wynikły spory w śród was. A mówię to, dlatego, ze każdy z was powiada: Ja jestem Pawłowy, a ja Apollosowy, a ja Kefasowy, a ja Chrystusowy. Czy rozdzielony je s t Chrystus? Czy Pawel za was został ukrzy
żowany albo w imię Pawła zostaliście ochrzcze
ni? Dziękuję Bogu, że nikogo z w as nie ochrzci
łem p ró cz K iysp a i Gajusa, aby k to ś nie powiedział, że jesteście w imię moje ochrzczeni.
Ochrzciłem też i dom Stefana; poza tym nie wiem, czy kogo innego ochrzciłem. Nie posłał mnie bowiem Chrystus, abym chrzcił, lecz abym zwiastował dobrą nowinę, i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy (IK o r 1,10-17).
Z zacytow anego pow yżej fragm entu Listu m ożem y w nioskow ać, że społeczności tej groziły podziały ze względu na brak jedności w zborze. Na czym polegało to niebezpieczeńst
wo, brak zgody w tej społeczności?
Szatan osiąga nad pojedynczy
mi wierzącymi przewagę wtedy, kiedy ci ulegają jego pokusom
i namowom.
Zbór w Koryncie został założony przez Pawła wspólnie z pewnym żydowskim małżeństwem, Pryscyllą i Akwilą, oraz członkami apostolskiej ekipy Pawła. Powstał on w czasie osiemnastomie- sięcznego pobytu apostoła Pawła w Koiyncie, w trakcie jego drugiej podróży misyjnej. Składał się głównie z pogan, choć nie brakowało w nim także i Żydów - stanowili jednak mniejszość.
N iektórzy członkow ie tego zboru zanadto przy
wiązali się do pewnych przywódców. To do
prowadziło do konfliktu. Przestali siebie naw za
jem słuchać, przestali mówić jednym głosem jako społeczność, poniew aż powoływali się na różne autorytety. Ten powoływał się na Pawła, tam ten na Apollosa, inni na Piotra, a pozostali jeszcze na kogoś innego. Nie m ogli dojść do zgody, spierali się, dlatego, że nie mieli w spól
nego autorytetu; ten ludzki stawiali bow iem ponad autorytet Chrystusa. Stawali przeciwko sobie, gdyż woleli wsłuchiwać się we własne racje i bardziej obchodziło ich w łasne sta
now isko, niż zdanie innych w ierzących. Co więcej, w ydaje się, że w ogóle nie rozum ieli roli przyw ództw a w zborze. Dlaczego?
Najprawdopodobniej dlatego, że zaczęli patrzeć na przywódców z ludzkiego punktu widzenia, oceniać ich według m ądrości tego świata. I w e
dług tych kategorii być m oże apostoł Paweł nie miał zbyt dużo szans w porównaniu z bardzo wym ow nym Apollosem. Koryntianie nie rozu
mieli więc, na czym polega rola przywódców w zborze. Nie rozumieli, że Kościół Chrystusowy nie opiera się na ludziach i ich mądrości.
Jeszcze bow iem cieleśni jesteście. Bo skoro m iędzy wam i je s t zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i na sposób ludzki nie postępujecie? Albowiem, je śli jeden mówi: Ja jestem Pawłowy, a drugi: Ja Apollosowy, to czyż cieleśni nie jesteście? Bo któż to je s t Apollos?
Albo, któż to je st Paweł? Słudzy, dzięki którym uwierzyliście, a z których każdy dokonał tyle, ile mu dał Pan. Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, je s t czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost (IK or 3,3-7).
N O M Y S L N I
B Ó G p ra g n ie ,
by członkow ie zb o ru byli je d n o m y śln i
Bóg oczekuje, by wierzący byli jednom yślni w realizowaniu celów, zamierzeń i zadań, które są w spólną inicjatyw ą zboru. B óg oczekuje także, by zbór stanowił jedno, gdy chodzi o w y
rażanie określonych stanowisk i sądów. Taka postaw a m ożliw a jest wtedy, gdy życie w ierzą
cych charakteryzuje pokora, um iejętność słucha
nia innych oraz patrzenia na nich jako na w yż
szych od siebie. Jest to osiągalne także ze w zglę
du na to, że chrześcijanie należą do Chrystusa, że wzajem nie się miłują, że m ają tego samego D ucha i są wrażliwi na siebie nawzajem.
Kiedy zastanawiam się nad jednością w zborze, to przychodzi mi na myśl jedność w rodzinie.
Będący głow ą dom u mąż miłuje swoją żonę, ta zaś pow aża swojego m ęża i jest mu uległa.
Rodzice kochają swoje dzieci i traktują je pod
miotowo, a nie przedm iotow o, te zaś są im posłuszne.
BÓG c h c e być w życiu człow ieka w ie rz ą c e g o a u to ry te te m o statec zn y m
Bóg nie aprobuje i nie chce tego, by Jego dziecko bardziej było przyw iązane do jakiegoś człowieka niż do Niego samego. Pragnie być w życiu chrze
ścijanina autorytetem ostatecznym.
Nie m oże nim być człowiek, choćby najzdolniej
szy, naw et najbardziej obdarow any przez Boga.
To bardzo niebezpieczne, gdy jak iś człow iek staje się dla chrześcijanina niepodw ażalnym autorytetem . Taka sytuacja w cześniej czy później sprawi, że w swej drodze za Panem stanie on w m iejscu, a w dalszej kolejności doprow adzi to do rozczarowania. Nie m ożem y być P aw łow i, A pollosow i czy K efasow i.
Naszym Panem jest Chrystus.
N iE B E Z P IE C Z E ^ S T W O indyw idualizm u Istnieją też chrześcijanie, którzy nie uznają ża
dnych ludzkich autorytetów poza sw oim w ła
snym. Są to tacy wierzący, którzy stanowią auto
rytet sami dla siebie, i to często - ostateczny. Nie liczą się ze zdaniem innych. Ich stanowisko, ich p un k t w id zen ia je s t najw ażniejszy, a w szyscy
inni m uszą się temu podporządkować. N ieugię
cie obstają przy swoim, nie potrafią wysłuchać innych. Tymczasem chrześcijanin nie m oże po
mijać głosu Kościoła, a więc innych wierzących.
W przeciw nym w ypadku grozi mu n iebez
pieczeństwo zboczenia z drogi prawdy, rozm inię
cia się z Bożymi oczekiwaniam i. W związku z tym żaden wierzący, członek zboru, nie może być sam dla siebie ostatecznym autorytetem.
Innymi słowy, powinien wystrzegać się takiej postawy, która nie liczy się z głosem braci i sióstr.
OSTATECZNY a u to ry te t Boży n ie w yklucza istnienia ludzkich a u to ry te tó w
Starszym, którzy dobrze sw ój urząd sprawują, należy oddaw ać podw ójną cześć, zwłaszcza tym, którzy podjęli się zwiastowania Słowa i naucza
nia (IT m 5,17). Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czu
wają nad duszam i waszymi i zdadzą z tego spra
wę (Hbr 13.17). Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy za ś przyobleczcie się w szatę pokory (...) (1P 5,5).
Bóg chce być w życiu wierzących autorytetem ostatecznym. Zaś przywódcy zbom są Bożymi sługanu, a więc tymi, których Bóg używ a w dzie
le budow ania Kościoła. Te dwa fakty wcale się nie wykluczają. Nie oznacza to, że duchowi przywódcy nie m ają żadnego autorytetu, wręcz przeciwnie. B aidzo ważne jest to, jak wierzący traktują zdanie pastora czy starszych zbom. Pi
smo Święte poucza nas nie tylko o uległości wobec naszych liderów. M ówi nawet o czci, z jak ą winniśm y ich traktować.
Przedstawione wyżej cztery postawy powinny charakteryzować każdego wierzącego. Czy jest to jednak m ożliwe do osiągnięcia? Myślę, że tak.
Zbór Pański powinien być przepełniony miłością do Chrystusa. Tak więc wierzący nie powinni nic czynić z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę. Powinni natom iast w pokorze uważać jedni drugich za wyższych od siebie i nie baczyć tylko na to, co swoje, ale także na to, co cudze (Flp 2,3-4).
C hrześcijanin 1-2/2001 1-2/2001 C hrześcijanin
liniatury egzegetyczne
Nad . e
E dw ard Czajko m m
i zwyczajn
„Niezwykłe też cuda czynił Bóg przez ręce Pawła, tak iż nawet chustki i przepaski, które dotknęły skóry jego, zanoszono do chorych i ustępowały od nich choroby, a złe duchy wychodziły” (Dz 19,11-12).
„ ...a chorego Trofima zostawiłem w Milecie” (2Tm 4,20).
W ydaje się, że pow yższe dwa now otestam entow e teksty od
noszące się do życia i misyjnej posługi apostoła Paw ła będą w łaściw ym m ottem dla n a
szych tutaj rozważań. C hcę b o wiem m ów ić o okresach prze
budzenia czy ożyw ienia (ang.
aw ekening i revival) w chrześ
cijaństwie, a także o okresach nadzw yczajnego nam aszczenia w życiu i posługiw aniu kazno
dziejów. Przy czym chodzi mi głównie o umiejętność bogobo
jnego życia i wiernej służby w okresach zwyczajnych, które następują, bo m uszą nastąpić,po tych nadzwyczajnych. Z pom o
cą przychodzi tu nam historia, bo historia jest nauczycielką ży
cia. Historia Kościoła również.
Oto trzy postaci z dziejów an
g losaskiego chrześcijaństw a.
P ierw sza z nich to John L ivingstone (nie m ylić z m i
sjonarzem i badaczem Afryki - D avidem Livingstonem żyją
cym w dziewiętnastym wieku), który żył w Szkocji na początku siedemnastego wieku. Był to bardzo zdolny człowiek. W ogó
le zresztą pierwsi reformatorzy Szkocji to naprawdę wybitni ludzie, gdy idzie o zdolności.
wykształcenie i wiedzę. Nade w szystko zaś odznaczali się duchow ą m ocą i nam aszcze
niem. A więc także John L i
vingstone odznaczał się w spa
niałą wiedzą teologiczną, był także w ielkim kaznodzieją.
Z powodu prześladowania m u
siał uciec do Irlandii Północnej, gdzie zetknął się z duchow ym przebudzeniem . A le je g o
wielkie dni nadeszły w roku 1630. W miejscowości zwanej Kirk O ’Shotts, tuż przy trasie z Glasgow do Edynburga, trwał właśnie tzw. okres komunijny.
Obejm ował on zazwyczaj wiele dni. A charakteryzował się za
wsze tym, że słuchano wtedy wielu kazań głoszonych przez licznie zaproszonych kazno
dziejów. Tego roku od sam ego
6 C hrześcijanin I -2 /2 0 0 1
początku, od pierwszego dnia aż po niedzielny wieczór, wszyscy czuli, że dzieje się coś niezw y
kłego. I dlatego starszyzna koś
cielna postanowiła, że odbędzie się jeszcze jedno, dodatkowe nabożeństwo, w poniedziałek.
0 kazanie poproszono wtedy Johna Livingstona, zaś John Li vingstonne był bardzo nie
śmiałym, skrom nym i bogoboj
nym mężem, obawiał się więc tej tak wielkiej związanej z tym odpowiedzialności. W iększość więc poprzedzających swe w y
stąpienie nocy spędził na modli
twie. Także wychodząc na prze
chadzkę w śród pól nadal się m odlił. M odliło się rów nież wielu innych ludzi. Odczuwał w swym duchu niepokój aż do wczesnych godzin w poniedzia
łek, kiedy to Bóg obdarzył go przesłaniem i dał mu pewność, że jego kazaniu będzie towarzy
szyła w ielka moc. I tak się też stało. John Livingstone wygłosił kazanie, którego skutkiem było przyłączenie się do pobliskich zborów 500 osób. To był niezw- kły dzień. N astąpiło potężne w ylanie D ucha Św iętego na zebranych ludzi. John Living
stone żył po tym wydarzeniu je szcze wiele lat, ale nigdy już czegoś takiego nie doświadczył.
Zawsze wydarzenie to w spom i
nał, zawsze za nim tęsknił. Je
dnak już nigdy w jego życiu 1 posłudze się to nie powtórzyło.
Pozostał w iem y Bogu do końca w tym, co zwyczajne.
Druga postać, którą chcę przy
wołać, to David M organ z Walii z okresu przebudzenia w 1859 roku. Któregoś wieczom byl on wyjątkowo pomszony kazaniem przemawiającego z wielką mocą Hupreya Jonesa. Tak o tym pó
źniej opowiadał: „Tego wieczo- m poszedłem spać po prostu ja ko zwykły David Morgan, wsta
łem zaś następnego poranka czując się ja k lew; czułem że je stem napełniony m ocą Ducha Świętego”. Był on w tym czasie
kaznodzieją ju ż od szeregu lat.
Był zawsze dobrym człow ie
kiem, jednak nikim szczegól
nym. Po prostu zwykłym kazn
odzieją. Nic też szczególnego nie działo się na skutek jego kazań.
Ale, jak powiedzieliśmy, tego szczególnego następnego dnia wstał „czując się jak lew ” i zaczął kazać z taką mocą, że ludzie masami pokutowali, na
wracali się i przeżywali radość zbawienia. Zbory rosły liczebnie.
Gdziekolwiek ten mąż się uda
wał, tam miały miejsce wspa
niałe rezultaty. Trwało to nieco ponad dwa lata. A jak się za
kończyła ta historia? D avid Morgan po latach wspominał:
, Pew nego wieczom poszedłem spać czując się nadal jak lew, napełniony tą dziwna mocą, któ
rej doświadczałem przez dwa lata, w stałem zaś następnego poranka i stwierdziłem, że stałem się znów zwyczajnym Davidem Morganem”. Zył jeszcze około piętnastu lat - po tych dwóch nadzw yczajnych latach - wykonując jak najbardziej zw yczajną posługę chrześci
jańskiego kaznodziei. Moc przy
szła i moc odeszła. Duch Święty jest Panem. Błogosławieństwu nie m ożna nakazać, by przyszło lub, gdy odchodzi, by pozostało.
Ale tego błogosławieństwa ka
żdy kaznodzieja powinien ocze
kiwać za każdym razem, gdy wygłasza swoje kazanie.
Postać trzecia jest bohaterem zarówno pozytywnym, jak i ne
gatywnym. I nie wiem dlaczego dzisiaj właśnie o nim najwięcej się mówi. Chodzi o Evana Ro- bertsa z przebudzenia Walii w 1904 roku. Przebudzenie w a
lijskie było potężne, jego skutki dały się odczuć również w wielu innych krajach. Jednym z pier
wszych konwertytów tego prze
budzenia byl w łaśnie Evan Roberts. Typ proroka i wizjon
era. Po przeżyciu tego, co nazy
wał chrztem Ducha, głosił kaza
nia bez przerw y przez okres
sześciu miesięcy. M iały wtedy m iejsce m asow e naw rócenia wśród górników w południowej Walii. I oto pewnego dnia Evan Roberts zaprzestał posługiwa
nia. Niczym też nie uzasadnił rozpoczęcia okresu swego cał
kowitego milczenia. Reszta jego życia jest wielce tajemnicza. Od roku 1910 do 1947 - do śmierci - żył w stanie kaznodziejskiego spoczynku. Trzydzieści siedem lat. Nie w ykonyw ał żadnej chrześcijańskiej posługi, porzu
cił „etyczny rygoryzm, chodził na mecze piłki nożnej i palił fajkę”.
Donald Gee, jeden z pionierów pentekostalizmu w Europie (no
ta bene: nauczyciel w Instytucie Biblijnym w Gdańsku w latach trzydziestych dwudziestego wie
ku) sam będący dziecięciem wa
lijskiego przebudzenia, pisał tak:
„Przebudzenie to objęło tylko niewielki, gęsto zaludniony o- kręg górniczy w południowej Walii. Nigdy nie sięgnęło Anglii i utrzymało swoją pełną intensy
wność tylko około jednego ro
ku. W szczytowym okresie nio
sło przed sobą wszystko jak du
chowa ulewa. Miało wiele chwa
lebnych i trwałych wyników w postaci nawróconych jednostek, na które m ożna wskazać i dzisi
aj (miał zapewne na myśli także samego siebie - przyp. mój).
Llznany przywódca m chu, Evan Roberts, pozostał tajemnicą aż do swojej śmierci. Przebudzenie skończyło się pozostaw iając owe doliny Walii zamknięte na dalsze Boże nawiedzenia. Lu
dzie ci żyli tylko nostalgią za przeszłością, ale niestety niczym poza tym ”. Niestety Evan Ro
berts nie byl zdolny do zw ycza
jnego posługiwania, gdy bło
gosław ieństw o przebudzenia zostało zabrane. Myślę więc, że na koniec swego życia nie mógł powtórzyć za apostołem: „D o
bry bój bojow ałem ” . Należy również zaznaczyć, że był opo
nentem wobec powstałego ru
chu zielonoświątkowego. ■
Moc przyszła i moc odeszła.
Duch Święty jest Panem.
Błogosławień
stwu nie można nakazać, by przyszło łub, gdy odchodzi, by pozostało.
Ałe tego błogo
sławieństwa każdy kazno
dzieja powinien oczekiwać za każdym razem, gdy wygłasza swoje kazanie.
1-2/2000 C hrześcijanin 7
Eutanazja
W 1990 roku w Holandii zostało poddanych eutanazji 11 800 osób. Znaleźli się podobno pośród nich ludzie, którym zrobiono śmiertelny zastrzyk bez ich zgody. Znany je st przypadek lekarza, który uśmier
cił nieuleczalnie chorego, ponieważ „niepotrzebnie” zajmował łóżko w szpitalu. Dokonywanie eutana
zji przez ja k iś dłuższy czas grozi lekarzowi popadnięciem w rutynę, co je st niebezpieczne w przypadku, gdy sam jedynie ma decydować kogo uśmiercić a kogo nie. Wielu uważa, że je st to przekazanie w ręce lekarza nazbyt wielkiej władzy. W majestacie prawa może on pozbawiać życia, a więc tym samym ska
zywać na śmierć innego człowieka.
DLACZEGO ludzie p ra g n ą e u ta n a z ji?
Istnieje pew na grapa ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego, że stracili kontrolę nad swoim życiem. Nie wiedzą, co ich spotka w najbliższej przyszłości. Z tego powodu odczuw ają lęk. P e
wien dyrektor hospicjum w Holandii powiedział, że 80 procent osób przyjm ow anych do jego placów ki w yraża pragnienie eutanazji. Po dłuższej rozm ow ie zw ykłe okazuje się, iż pensjo
nariusze ci przede w szystkim pragną uw olnienia od bólu oraz spokoju, opieki i poczucia bez
pieczeństwa. Jeśli się im to zapewni, chęć szyb
szego zakończem a życia zdecydowanie maleje.
Chęć pozbaw ienia siebie życia je st zazwyczaj w ynikiem głębokiej depresji. D epresja m oże być w yw ołana niem ożnością zaakceptow ania ży
ciowych zmian.. Nieuleczalna choroba np. m oże sprawić w psychice człow ieka ogrom ne zmiany.
W takim przypadku chory próbuje znaleźć rozwiązanie sytuacji poprzez szybką śmierć.
CZY e u ta n a z ja j e s t g rz ech e m ?
B óg zabronił człow iekowi pozbawiać życia in
nych łudzi. B oże przykazanie nie zabijaj (Wj 20,13 ) daje jednoznaczną odpow iedź na postawione wyżej pytanie. Zabójstwo, naw et do
konane pod w pływ em współczucia, jest jednak grzechem. W ydaje się, że Dawid tak to właśnie rozum iał, gdy dow iedział się od Am ałekity o okolicznościach śmierci Saula.
„On rzekł do mnie: Przystąp do m nie i dobij mnie, gdyż zdrętwienie mnie już ogarnęło, a życie kołacze się jeszcze we mnie. Przystąpiłem więc do niego i dobiłem go, wiedziałem bowiem, że nie przeżyje sw ojego upadku. Potem zdjąłem dia
dem, który m iał na głowie, i naramiennik, który m iał na ramieniu, i przyniosłem je oto do mojego pana! Wtedy D aw id chwycił swoje szaty i rozdarł je, również w szyscy mężowie, którzy z nim byli.
/ zanucili pieśń żałobną, i płakali, i pościli aż do wieczora na znak żałoby po Saulu i po Jo n a tanie, je g o synu, i p o ludzie Pana, i p o domu izraelskim, że padli o d miecza. Potem D aw id zapytał młodzieńca, k ló iy mu przyniósł te w ieś
ci: Skąd jesteś? A on rzekł: Jestem synem p rzy bysza amalekickiego. A D aw id rzekł do niego:
Jakże! N ie bałeś się podnieść sw ej ręki, aby zab ić pom azańca Pańskiego? I D aw id przyw ołał jed n eg o ze sw oich sług, i rzekł: Przystąp i p rze
bij go. Ten ugodził weń tak, że zginął. A D aw id rzekł jeszcze do niego: Twoja krew niech spadnie na twoją głowę, gdyż tw oje usta św iadczyły p rze ciw ko tobie, gdy rzekłeś: Ja zabiłem pom azańca P a ńskiego” (2Sm 1,8-16 ).
Bóg jest daw cą życia i On jedynie powinien decydować o dniu i godzinie jego zakończenia.
Pan Jezus powiada: B óg nie jest B ogiem um ar
łych, lecz żywych (M t 22,32). Zbawiciel przy
szedł na świat, aby przynieść życie, a nie śmierć (J 10,10). Śmierci człow ieka pragnie szatan, bo on był m ężobójcą od początku. (J 8,44). Pytanie o eutanazję to także pytanie o dalsze losy cywilizacji. Chrześcijański punkt widzenia w tej sprawie m oże być tylko jeden: nie zbijaj.
Eutanazja
I
eutanazja (gr. euthanasia - dobra śmierć) zabicie człowieka na jego żądanie, pod wpływem współ
czucia dla niego; termin stosowany przez hitlerow
ców w czasie II wojny światowej w odniesieniu do morderstw popełnionych pizez nich na ludziach chorych umysłowo, niedorozwiniętych dzieciach, kalekach. Pod tym pretekstem wymordowano także wielu więźniów obozów koncentracyjnych.
Słownik wyrazów obcych PWN Warszawa 1980. ■
8 C hrześcijanin 1-2/2001
Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom;
a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. (Flp 2,5-6)
Świadom a przynależność do Kościoła Jezusa Chrystusa nie w yklucza niebezpieczeństwa ro
złamu. W pew nym sensie jest ono obecne w każ
dym zdrowym zborze. Gorliwość poparta prag
nieniem realizowania „słusznych” planów w y
zwala międzyludzkie konflikty. Im większy jest entuzjazm jednej grupy, tym wyraźniej zarysowu
je się przeciwna lub „inna” postawa drugiej grupy.
Szatan wielokrotnie udowadniał każdem u z nas, że potrafi namieszać nawet w prostych sytua
cjach. A m bicja może się skończyć samolub- stwem. Łatwo zatracić właściwą relację. Gdzie kończy się trud walki o dzieło, a zaczyna bój 0 blask wokół własnej osoby? Dla wielu braci trudne jest to, co konieczne - pozbycie się prag
nienia zdobycia osobistego prestiżu. To pragnie
nie „próżnej chw ały” może stanowić większą pokusę niż np. bogactwo.
Skupianie się na sobie w samoistny sposób w y
zwala konflikty. Gorliwość, ambicje oraz dążenie do budow ania własnego prestiżu (bez względu na motywacje) sprawiają, że tworzymy sobie przeci
wników, których usuwam y z drogi. Jest to wstęp do zatracenia tego, co ma szczególną wartość 1 stanow i sztandarow e hasło now otestam en- towego zboru, a mianowicie: do utraty jedności.
N ie m ożem y m ieć praw dziw ej społeczności z C hrystusem pozostając w niezgodzie z braćmi.
Nikt nie może żyć w atmosferze Chrystusowej i jednocześnie żywić urazę do swojego brata.
M oje relacje z braćmi są w skaźnikiem moich sto
sunków z Jezusem Chrystusem! Jeżeli należym y
^a^fzeiilhchńfllRekl do Chrystusa, to fakt ten jest gwarantem naszej jedności. Czego dokonał dla m nie Jezusa C hry
stus, co przekonało mnie o mojej z N im jednoś
ci? Odpowiedź na to pytanie pozw ala zrozumieć moje miejsce w Zborze, mieć właściw e pojęcie na tem at mojej służby i wreszcie, zrozumieć samego siebie.
Apostoł Paweł przywołuje osobę Pana Jezusa jako wzór do naśladowania dla każdego z nas. „Ta
kiego bądźcie względem siebie usposobienia jakie było w Chrystusie Jezusie”. Zanim wstąpił do nieba, bezustannie zniżał się do naszego poziomu.
Nie wspominał o swojej chwale, którą miał u Ojca. Nie korzystał z potęgi oręża anielskich legionów. Uciszał chwalców swoich dzieł. Zszedł na ziemię wypełnić misję zbawienia ludzkości.
Dla każdego z nas pierwszy krok do nieba polega na zejściu z piedestału, który sobie dotąd budo
waliśmy. D m gi krok to zrozumienie wyznaczonej służby i przyjęcie jej nie z pozycji tego, który rozkazuje, ale tego, który rozkazów słucha.
N a pew nym cokole wygrawerowano taki oto upamiętniający napis:
Napoleon I, cesarz, Francuzów
widzieliśmy go ja k wspaniale wspinał się po szczeblach do nieba
Bonaparte rzeczywiście osiągnął szczyt ludzkiej wielkości, do dziś wzbudza zachwyt i podziw wielu ludzi. Jego ziemska chwała jest nieza
przeczalna, ponieważ to prawda, że świat należy do „wspaniałych i pysznych”. Ale istnieje jeszcze znacznie ważniejsza prawda, a mianowicie ta, że:
Nie należy do nich niebo!
Ludzkie wartości takie jak: inteligencja, werwa, sukces, uważane są za szczeble pozw alające na wspinaczkę wiodącą do chwały. Jezus uczy nas dokładnie czegoś przeciwnego i warto o tym pamiętać.
ZEJŚĆ
£ piedesta
- ...
ES o s z u k u ją c ...
TI? A ä lZ M
Ireneusz StatnlkNa początek, ju ż po raz drugi w tej rubryce, cytat nie pierw szej świeżości.
Zygm unt K ubiak wyrazi! kiedyś taką myśl: „Co jest dla m nie najw ażniejsze w greckim teatrze, czym m oim zdaniem starożytni żyli oglądając przedstaw ienia w zrujnow anych dziś przew ażnie teat
rach? C hyba nierozw iązyw alność róż
nych spraw świata. Grecy m ieli św iado
m ość, że w św iecie są problem y nierozw iązyw alne. To jest nieodłączne rów n ież od eposu greck ieg o , ale tragedie pokazują to w yjątkow o jasno.
D latego to są tragedie. Tu po prostu nie m a rozw iązania.”
(podkreślenie moje) („M oja G recja” w: „M agazyn” „Gazety W yborczej” nr 28/279, 10-11 VII 1998, s. 15.
Opracował Marcin Piasecki).
Otóż, z całym szacunkiem należnym osobie starszej, sprzeciw ię się takiem u postaw ieniu sprawy. Tragizm , niero
zw iązyw alny konflikt rów norzędnych wartości, w rzeczyw istości nie istnieje. Jeśli w ogóle gdziekolw iek jest, to tylko w duszy zagubio
nego, zdezorientow anego, zalęknionego, a m oże naw et przerażonego człow ieka, opisującego świat jako rządzony przez zimne, bezlitosne przeznaczenie, żelazną konieczność, która coraz to inne przybiera miano, ale zawsze jest silą wyższą, popychającą ja k chce i gdzie chce bezsilnego człowieka. C hodzi więc ów człow iek w jarzm ie a to uw arunkow ań społecznych, a to sw ojej podśw iadom ości, sw ego charakteru, w jarz m ie drugiego człow ieka (G om brow i- czow ska „form a”) czy też innej, bliższej nieo
kreślonej siły, która m ądra na pew no nie jest, bo staw ia go w sytuacjach bez etycznego wyjścia,
□ le, kiedy silę tę człow iek nazyw a Bogiem.
Świat, o jak im mowa, jest więc św iatem chaosu, bezładu. Zaiste, tragiczny byłby w nim los czło
wieka. Bogu niech będą dzięki, że jest inaczej!
Nigdy nie jest tak, że m usim y popełnić zło, musimy, m ówiąc chrześcijańskim językiem , zgrzeszyć. To tylko grzeszny człow iek m a zam glone spojrzenie na dobro i zło. W Biblii czytamy: „Pan zapytał Kaina: »Dlaczego jesteś sm utny i dlaczego tw arz tw oja je st ponura?
P rzecież gdybyś postępow ał dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować«". (Rdz 4,6.7.) Nie lekceważąc tak oczywistych czyn
ników ja k kultura czy w ychow anie (a m oże jeszcze innych) stwierdzam, że nie m a człow ieka, który nigdy nie wybrałby zła. Nie m a takiego, który by nie zgrzeszył.
Nie wycofując się z tego, co napisałem dotąd, podzielę się jeszcze jedną myślą.
Istotnie, bez Boga pewne problemy są nierozwiązywalne. Dotyczą one nie je d nostek, lecz społeczeństw . Idzie tu głów nie o sprawę wartości. Bez wartości społeczeństwo niszczy sam o siebie. Jeśli zaś m am y je wprowadzać, to pojawia się pytanie: jakie i w jaki sposób? Ktoś musi to autorytatywnie orzec, a re
alizacja takiego projektu nie odbędzie się bez przymusu, a m oże nawet gwałtu (przemocy).
Z w ażyw szy na ludzką niedoskonałość, nie obędzie się też przy tym bez ludzkiej krzywdy. Co zatem robić? Istotnie, to wielkie pytanie.
Tak, póki grzech je st na św iecie, nigdy nie b ę
dzie on doskonały. T rudna rada. M ożesz jed n ak sw oje w łasne życie uczynić zupełnie innym , m ożesz też w płynąć sw oim św iadectw em na życie innych, gdyż je st Bóg - B óg, który jest m iło ścią. P rz y jd ź do N ieg o p rz ez Jez u sa C hrystusa, odkupiciela grzeszników , a w Tw o
im życiu pojaw i się, oparta na m ocnych p o d
staw ach, nadzieja. ■
WYGNANIE Z RAJU - fresk M asaccio
1 0 C hrześcijanin i-2/2001
Stanowisko Naczelnej
Kościoła Zielonoświątkowego
W SPKAWIE
s łu ż b y k o b ie t w K o śc ie le 1 . Uznajemy, że kobiety na ró
wni z mężczyznami są „dzie
dziczkami laski żywota” i wspó- łuczestniczkami służby charyz
matycznej w Kościele, zgodnie z następującym i fragm entam i Nowego Testamentu:
„Podobnie wy, mężowie, postę
pujcie z nim i z wyrozumiałością ja ko ze słabszym rodzajem nie
wieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami ła
ski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody” (1P3,7).
„Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety;
albowiem w y wszyscy jedno j e steście w Jezusie C hrystusie”
(Ga 3,28).
2 . Kościół jako zgromadzenie świętych, m ężczyzn i kobiet, jest powszechnym kapłaństwem w sensie bezpośredniego dostę pu do B oga i służby.
„I wy sam i ja k o kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby skła
dać duchowe ofiary przyjem ne Bogu przez Jezusa Chrystusa”
(1P 2,5).
3 . Rozpoznajemy w stworzeniu i odkupieniu ustanowiony przez B oga porządek autorytetów.
4 . Według tego porządku przy
wództwo zarówno w Kościele, ja k i w rodzinie należy do m ę
żczyzn.
5 . W zorem tego przywództwa jest Chrystus - Pan i Głowa Kościoła.
bo m ąż je s t głową żony, ja k Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego je s t Zbawicielem ” (E f 5,23).
6 . Wobec powyższego uznaje
my, że zborowi i wspólnocie zborów przewodzi mężczyzna (pastor, prezbiter okręgowy, pre
zbiter naczelny).
7 . Usługiwanie kobiet zgodnie z otrzym anym charyzm atem m oże m ieć m iejsce wyłączni
pod autorytetem przyw ództw a zborowego i kościelnego.
8. Kobieta może mieć udział w zarządzaniu zborem jeśli re
spektuje ustanowione zwierzch
nictwo.
9 . Służba kobiet w Kościele o- bejmuje zarówno funkcje diako- nalne, jak i nauczycielskie, dusz
pasterskie oraz ewangelizacyjne.
1 0 . W sytuacjach m isyjnych kobieta m oże sprawować tym czasow ą służbę zarządzania i nauczania.
1 1 . Lokalni przywódcy zboru określają zakres służby kobiet.
Opracowano przez kościelną Komisję Doktrynalną i zatwierdzono uchwalą Naczelnej Rady Kościoła Zielonoświątkowego w RP w dniu 5 kwietnia 2000 roku.
W SPRAWIE z j a w is k za c h o d z ą c y c h w ra m ach tz w . ru ch u w s t a w ie n n ic z e g o W ostatnim czasie zauw ażam y w Polsce rozwój ruchu w sta
w ienniczego, który przejaw ia się przez organizow anie m aso
wych konferencji. Zjawisko to wyw ołało różnorodne antago- nistyczne postaw y w Kościele.
W związku z tym istnieje p o trzeba zajęcia stanow iska przez N aczelną Radę Kościoła Zielo
nośw iątkow ego w Polsce.
1 . M odlitwa i post są istotną funkcją Kościoła Jezusa Chrys
tusa.
2. M odlitwa jest wyrazem pod
porządkowania się Bogu i Jego świętej woli. Przywilejem sług Kościoła jest zachęcanie B oże
go ludu do m odlitwy i postu.
3
.
Żyjem y w czasach, w których istnieje w ielka potrzeba m odlitw y w staw ienniczej za nasz kraj.
4
.
Kwestionujem y jednak w ypaczanie Pism a poprzez inter
pretacje, które są sprzeczne z pierw otnym znaczeniem frag
m entów biblijnych, a oparte n a p rzeży ciach . W y p aczenia prowadzą do ekstremalnych po
staw i zachow ań, polegające między innymi na przesadnej koncentracji na szatanie, demonach i aniołach.
5
.
Uznajemy, że norm atywna dla naszej wiary jest tylko nauka apostolska zapisana w Piśmie Ś w iętym i nie akceptujem y nowych norm wiary i postępowania opartych na pryw at
nych objawieniach.
6
.
Nie zauważamy w Biblii technik i strategii walki m odlitewnej propagowanej przez nie
których przedstaw icieli m chu w staw ienniczego. O bce prze
słaniu Biblii jest szukanie miejsc związanych ze szczególną akty
wnością dem oniczną i tworze
nie na tej podstawie tzw. du
chowych map.
7
.
Jesteśm y za odnoszemem się z szacunkiem do kultury narodowej, miejsc związanych z his
torią, symboli i znaków narodo
wych; ten sam szacunek, nie kult, należy się m iejscom m ę
czeństwa i cmentarzom.
8
.
Potwierdzamy, że są i pow inny być w Kościele służby apos
tolstwa, bez uznawania, że utoż
samiane z nimi osoby, sprawują oficjalny urząd apostola.
9
.
Nie m ożem y uznać nadm iernej służby kaznodziejskiej i na
uczycielskiej kobiet.
I O. Nasze zaniepokojenie m o
że budzić budowanie struktur, które prowadziłyby do powsta
nia nowej denominacji.
1 1 . Uznajem y za niesłuszne przejaw y m egalom anii, która prowadzi do przypisywania so
bie jedynie owoców działania Ducha Świętego w świecie.
1 2 . Jest naszą nadzieją, że m o
dlitwa i post będą służyły jed ności ludu Bożego, a nie będą źródłem antagonizmów prow a
dzących do podziałów.
Opracowano przez kościelną Komisję Doktiynalną i zatwierdzono uchwalą Naczelnej Rady Kościoła Zielonoświątkowego w RP w dniu 28 matva 2001 roku. 8
rze szkody w modlitwie
Istnieją pewne przeszkody utrudniające otrzymanie tego, o co prosimy w modlitwie.
Bóg pokazuje je nam wyraźnie w swym Słowie. Zastanówmy się nad nimi.
NIEWŁAŚCIWE m o ty w a c je
Pierwszą z takich przeszkód ukazuje nam w swo
im liście apostoł Jakub: „Prosicie, a nie otrzym u
jecie, dlatego, że źle prosicie, zamierzając to zużyć na zaspokojenie własnych nam iętności”
(Jk 4,3). Egoistyczny cel m odlitwy okrada ją z mocy. U podstaw wielu m odlitw leżą pobudki egoistyczne. M ogą to być m odlitw y o coś, co jest ja k najbardziej godne tego, by o to prosić, coś, co B óg generalnie chce sprawić, lecz całkow icie złe są m otywy proszącego; m odlitw a jest wtedy pozbaw iona m ocy i nie wznosi się do Boga.
W łaściwy cel m odlitwy zaw sze wiąże się z prag
nieniem, aby przede w szystkim byl uwielbiony Bóg, który na nią odpowiada. Jeśli więc jakąś prośbę zanosim y w yłącznie po to, aby otrzym ać coś, co m ożem y wykorzystać głównie dla naszej własnej przyjem ności lub zysku, to wtedy „źle prosim y” i nie pow inniśm y oczekiwać, że otrzy
m am y to, o co prosimy. Oto przyczyna tego, że tak wiele m odlitw pozostaje bez odpowiedzi.
A oto inny przykład. W ielu ludzi m odli się o przebudzenie. Jest to z całą pew nością m odlit
wa, która podoba się B ogu i jest zgodna z Jego wolą. A jednak wiele m odlitw o przebudzenie to m odlitw y całkow icie egoistyczne. K ościoły pragną przebudzenia z tego powodu, że chcą aby wzrosła liczba ich członków, lub po to, aby mieć w ięcej m ocy i w pływ ów w społeczeństw ie.
Niektóre zbory pragną przebudzenia tylko z tego powodu, że chcą, aby napełniła się ich kasa albo żeby m ogły w ykazać się w ynikam i przed w ładzam i kościelnym i lub innym i zboram i.
Często właśnie z pow odu tak niskich pobudek m odlą się o przebudzenie i zbory, i ich przyw ód
cy. B óg nie odpow iada na takie m odlitw y.
D laczego więc pow inniśm y się m odlić o prze
budzenie? D la chw ały B ożej, poniew aż nie m ożem y znieść hańbienia Boga, które dzieje się z powodu świecczenia zborów, grzechów nie
wierzących i panoszącej się w naszych czasach niewiary. Powinniśm y się modlić o przebudzenie, ponieważ za nic jest poczytyw ane Słowo Boże.
Powinniśm y się m odlić o przebudzenie, aby m ógł być uwielbiony Bóg w ylew ający swego D ucha na Kościół Chrystusa. Przede w szystkim i ponad wszystko z takich właśnie pow odów powinniśm y się m odlić o przebudzenie.
W eźmy taki przykład: żona modli się o naw róce
nie swego męża. Z pew nością jest ja k najbardziej
słuszne, by o coś takiego prosić. Lecz m otyw tej Właściwy cel prośby m oże być całkow icie niewłaściwy, ego- modlitwy za- istyczny. Egoizm m oże polegać w tym przypad- wsze wiąże się ku na tym, że prosząc o naw rócenie m a ona na z pragnieniem, uwadze to, że będzie jej znacznie przyjemniej
mieć m ęża wyrozum iałego, albo też na tym, że świadomość, iż mógłby on um rzeć i zostać zgu
biony na wieki sprawia jej wielką przykrość.
Z takich więc powodów, egoistycznych, pragnie ona, by się jej m ąż nawrócił. D laczego więc żona powinna pragnąć nawrócenia swego męża? Po pierw sze i nade wszystko dlatego, aby w jego życiu m ógł być uwielbiony Bóg. To właśnie powinno być jej pragnieniem. B rak pogodzenia się z myślą, że jej m ąż nie oddaje czci Bogu Ojcu.
Także z całkow icie egoistycznych p obudek w ypływ a wiele m odlitw o napełnienie Duchem Świętym. Z całą pew nością jest w olą B oga dać D ucha Świętego tym, którzy Go o to proszą - oznajm ił to w yraźnie w sw oim Słowie: „Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, um iecie dobre dary dawać dzieciom swoim , o ileż bardziej Ojciec niebieski da D ucha Świętego tym, którzy go proszą” (Łk 11,13). Lecz w iele m odlitw o napeł
nienie D uchem Ś w iętym je s t p o w strzy m y w anych przez leżącą u ich podłoża sam olubną motywację. Ludzie m odlą się o D ucha Świętego po to, aby zaspokoić potrzebę bycia szczęśliwy
mi, w ybaw ionym i z nędzy swego życia, aby przejawiała się m oc w ich działaniu, lub też z in
nych całkow icie egoistycznych pobudek. Po
w inniśm y się m odlić o D ucha Ś w iętego w tym aby przede
wszystkim byl uwielbiony Bóg, który na nią odpowiada.
1 2 C hrześcijanin I -2 /2 0 0 1
celu, aby B óg nie był ju ż dłużej pozbaw iany czci przez niski poziom naszego chrześcij aiiskiego życia i przez naszą nieskuteczną służbę. Pow in
niśm y się m odlić o D ucha Świętego, aby Bóg mógł być uwielbiony poprzez now e piękno, które przejaw i się w naszym życiu i now ą moc, która zawita do naszej służby.
GSSSEGH
D ruga przeszkoda w ysłuchania m odlitw y uka
zana je s t w K siędze Izajasza: „O to ręka P ana nie je st tak krótka, aby nie m ogła pom óc, a jeg o ucho nie je st tak przytępione, aby nie słyszeć.
L ecz w asze w iny są tym , co w as odłączyło od w aszego B oga, a w asze grzechy zasłoniły przed w am i jeg o oblicze, tak, że nie słyszy”
(Iz 59,1-2). Tak w ięc grzech je st dla m odlitw y przeszkodą.
M oże być tak, że ktoś się wciąż m odli, ale na sw oją m odlitw ę nie otrzym uje odpow iedzi.
O dczuw a być m oże wtedy pokusę, by m yśleć, że nie jest w olą B oga udzielić mu tej odpowiedzi łub też, że przem inęły te dni, kiedy B óg w ogóle odpowiadał na modlitwy. W ydaje się, że tak w ła
śnie myśleli Izraelici. Myśleli, że ręka Pańska jest za krótka, tak iż nie m oże wybawić, a Jego ucho nie jest w stanie słyszeć. Tak nie jest - pow iedział Izajasz. B oże ucho gotow e jest słu
chać tak ja k zawsze, jego ram ię jest wystarcza
jąco potężne, aby wybawić. Lecz istnieje prze
szkoda. Tą przeszkodą są wasze grzechy. Wasze nieprawości oddzieliły was od waszego Boga.
W asze grzechy tak zasłaniają Jego oblicze, że nie chce was słuchać.
P odobnie je s t i dzisiaj. W ielu w oła do B oga na p różno dlatego, że w ich życiu je s t grzech.
M oże to być grzech z przeszłości, grzech który nigdy nie został w yznany i osądzony. M oże to być grzech p ielęgnow any obecnie. Jest bardzo praw dopodobne, że m odlący się naw et nie p ostrzeg a go ja k o grzechu. Jest to grzech u k ry ty gd zieś w sercu lub w życiu i dlatego Bóg
„nie w ysłuchuje” . Każdy, kto m ów i, że jeg o m o d litw y p o z o sta ją b ez o d p o w ie d z i nie p o w in ien w pierw szy m rzędzie zastanaw iać się nad tym , czy to, o co prosi je s t zgodne z B o żą w olą, ale raczej przyjść do B oga i m o d lić się m o dlitw ą psalm isty: „Badaj m nie, Boże, i poznaj serce m oje, dośw iadcz m nie i poznaj m yśli m oje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prow adź m nie drogą odw ieczną!”
(Ps 139,23-24). Trw aj przed N im tak długo, aż On nie w skaże sw ym palcem tego, co nie zn a
jd u je upod o b an ia w Jego oczach. W tedy ten grzech p ow inien zostać w yznany i odrzucony.
Torrey opow iada: „D obrze pam iętam w m oim życiu czas, kiedy to m odliłem się o dw ie k o n kretne rzeczy, co do których byłem przeko
nany, że m uszę je m ieć, bo w innym w ypadku B óg nie otrzym ałby należnej m u czci. Lecz odpow iedź nie nadchodziła. P ew nego razu obudziłem się w środku nocy cierpiąc fizycznie i duchow o. W ołałem do B oga o te rzeczy, pró
bując G o przekonać, że bardzo je st to konie
czne, abym je natychm iast otrzym ał. O dpo
w iedź jed n ak ciągle nie nadchodziła. P rosiłem B oga, aby pokazał mi, czy je s t coś złego w m oim życiu. W tedy pojaw iło się w m oim um yśle coś, co przychodziło m i na m yśl ju ż w cześniej - coś konkretnego, lecz nie chciałem tego w yznać jak o grzech. Pow iedziałem więc Bogu: ‘Jeżeli to je s t złe, porzucę to ’. Jednak odpow iedzi ciągle nie było. C hoć w iedziałem w głębi m ego serca, że to je st złe, jed n ak nigdy się do tego nie przyznałem . W końcu p rzyz
nałem : „To je st złe, zgrzeszyłem , porzucę to” . W tedy znalazłem pokój. I ju ż po kilku chw i
lach spałem ja k dziecko. R ano zaś nadeszły pieniądze, które tak bardzo były potrzebne dla uw ielbienia B ożego im ienia.”
G rzech to coś okropnego. Jedną z najgorszych cech grzechu je st jeg o pow strzym ujące i prze
szk ad zające d ziała n ie d o ty czą ce m odlitw y.
Przeryw a połączenie m iędzy nam i i źródłem wszelkiej łaski, m ocy i błogosław ieństw . K a
żdy, kto pragnie m ocy przejaw iającej się w m o dlitw ie m usi być bezlitosny w postępow aniu ze swym i grzecham i. „G dybym knuł coś niego
dziw ego w sercu m oim, Pan nie byłby m nie w ysłuchał” (Ps 66,18). Tak długo ja k długo trw am y w grzechu lub sprzeczam y się z B o
giem , nie m ożem y oczekiw ać, że będzie On zw racał uw agę na nasze m odlitwy. Jeśli istnieje coś, co w chw ilach twojej bliskiej społeczności z B ogiem ciągle pojaw ia się w tw oich m yślach, to je s t to ta rzecz, która pow strzym uje twoje modlitwy. O drzuć ją.
U L U B IO N E bożki
T rzecią przeszkodę w m odlitw ie opisuje E ze
chiel: „Synu człow ieczy! C i m ężow ie oddali sw oje serce bałw anom i położyli przed sobą to, co spow oduje ich winę. C zy tacy m ają praw o nachodzić m nie o radę?” (Ez 14,3). B ożki w ser
cu pow odują, że Bóg nie będzie słuchał naszych modlitw. C zym je st bożek? B ożkiem jest cokol
wiek, co zajm uje m iejsce należne Bogu, cokol
w iek, co jest obiektem naszych najgorętszych uczuć. Jedynie B óg m a praw o do zajm ow ania najw ażniejszego m iejsca w naszych sercach.
W szyscy i w szystko m usi być poddane Jem u.
Gdy miłujemy nie słowem i językiem, lecz czynem i praw
dą, gdy otwie
ramy nasze serca na brata, który jest w po
trzebie, to Bóg nas wysłuchuje.
I-2/2001 C hrześcijanin