• Nie Znaleziono Wyników

WSTgPPojęcie przeszkc^y epistemologicznej wydaje nam się płodne,

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "WSTgPPojęcie przeszkc^y epistemologicznej wydaje nam się płodne,"

Copied!
49
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI POLSKIEGO TOWARZYSTWA MATEMATYCZNEGO Seria V: DYDAKTYKA MATEMATYKI 8 (1987) Anna Sierpińska

Warszawa

Pojęcie przeszkody epistemologicznej w nauczaniu matematyki

WSTgP

Pojęcie przeszkc^y epistemologicznej wydaje nam s ię płodne, potrzebne, a nawet niezbędne w t e o r ii i praktyce nauczania matema­ tyki. Dlaczego?

Guy Brousseau, któremu zawdzięczamy odkrycie tego p ojęcia dla dydaktyki matematyki (Brousseau, 1977, 1984), mówi, że p o ję c ie to ' pomogło mu znaleźć odpowiedź na pewne pytania, z których dwa zas- J

(2)

któ-rych warto i nawet trzeba brać pod uwagę dawną wiedzę ucznia; 4° po­ maga w wyborze właściwych zadań rozw ijających wiedzę ucznia.

Wydaje s ię jednak, ż e ^ je s t coś w ięcej w pojęciu przeszkody epistem ologiczn ej• Nie je s t to izolowane p o ję c ie , które pozwala, od­ powiedzieć na k ilk a szczegółowych pytań związanych z badaniami i , nauczaniem. Z pewnością wyjaśnia ono w ie le systematycznie pojawia­

jących s ię błędów uczniów, a le ponadto z pojęciem tym wydaje się wiązać cały program badawczy z pewną podskórną f i l o z o f i ą matematy­ ki i f i l o z o f i ą nauczania. Ta możliwość rozw in ięcia wokół przeszko­ dy epistem ologieznej pewnego programu badawczego stanowi właśnie o

s i l e tego p o ję c ia . , .

Artykuł ma na celu uzasadnienie t e j te z y .

Oto plan artykułu. W pierw szej części będziemy s t a r a li s ię odpowiedzieć na pytanie: Co to je s t przeszkoda epistemologiczna

(3)

implika-POJgCIE PRZESZKODY EPIST EMO LOGICZNEJ 105

cje dla nauczania matematyki. Mówimy o nich w części d ru giej. Im­ p lik a c je te , to 1° zmiana stosunku nauczyciela do błędów uczniów

(błędy muszą być brane poważnie, tym bard żiej, i ż n ie wiemy, czy to, o czym myślimy, że wiemy na temat matematycznego problemu czy metody, je s t ostateczne lub prawdziwe w jakimś sensie. Niektóre błędy, szczególnie te , które są związane z przeszkodami, nie mogą być unikane lub omijane, j e ż e l i ma zostać rozwinięta nowa wiedza, na wyższym poziomie. Trzeba wraz z uczniem dochodzić do źródeł błędu, szukać jego im p lik a c ji). 2° Wypływa stąd także konieczność

zmiany postawy nauczyciela w stosunku do przekazywanych t r e ś c i: wiedza, którą przekazuje, je s t często wynikiem konstrukcji społe­

cznej, wyboru, n egocjacji prowadzonych wśród matematyków. Także w k la s ie wiedza powinna być negocjowana z uczniami i nauczyciel nie powinien uważać s ię , ani być uważany przez swoich uczniów, za jedynego posiadacza prawdy. Lekcja powinna przyjąć formę wspólne­ go badania wraz z uczniami. Jest to jednak postulat bardzo trudny do spełnienia. Zabiera czas i nauczyciel musi brać pod uwagę dawną wiedzę uczniów, traktować ją jako akceptowalną, ale która, być mo­

(4)

1. CO TO JEST PRZESZKODA EPISTMOLOGICZNA? 1.1. P r z y k ł a d y

P o ję c ie nieskończoności od niepamiętnych czasów było źródłem pytań i nie rozstrzygn iętych sporów w matematyce. Paradoksy nies­ kończoności, które bulwersowały Starożytnych, bulwersują i nas d z i­ s i a j . Zrozumienie ic h is t o t y nie j.est wcale ła tw ie js ze w dobie

komputerów n iż było w dobie kamyków układanych na desce. Matema­ tycy zaś odczuwają potrzebę wyjaśniania ich wciąż na nowo. Od p ie r ­ wszego wydania k siążk i Bolzano, wydawałoby s ię zadowalająco wyjaś­ n ia ją c e j paradoksy nieskończoności na gruncie analizy, minęły 132 la ta , gdy młody matematyk amerykański, Rudy Rucker, w swojej książ­ ce I n f i n i t y and the mind (Rucker, 1982) znów podjął ten temat i po­ t r a f i ł n ie tylk o coś ciekawego dodać, a le ’ zadał jeszcze k ilk a py­ tań, na które wcale niełatwo je s t znaleźć odpowiedź.

Różne odmiany paradoksów Zenona pod postacią zagadek kursują także wśród młodzieży szkoln ej, jak przekonaliśmy s ię podczas jed ­ nego z naszych seansów eksperymentalnych. Uczniowie m ie li, m.in.,

zastanowić s ię nad pytaniem:

Dlaczego?”

(5)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGIOZNEJ 107

kw estii w p ro to k o le .) Przyczyną ta k ie j postawy może być traktowanie zapisu a + b jako polecenia wykonania działania, a wtedy suma, o k tórej mowa,w pytaniu, rzeczyw iście nie daje się obliczyć w skoń­ czonym cza sie, i wobec tego nigdy w skończonym czasie wynik nie bę­ dzie równy 2. Jest to pewna forma nieakceptowania nieskończoności aktualnej, kiedy to cały nieskończony szereg je s t dany jako całość, obejmujemy go jedną myślą, i jego suma, c z y li wynik op eracji prze­ chodzenia do granicy, je s t równy 2. J eśli myślimy o przechodzeniu do granicy jako o pewnym działaniu matematycznym, które ciągom zbieżnym przyporządkowuje ich granice, to potrzebna je s t nieskoń­ czoność aktualna. Dla procesu przechodzenia do granicy wystarczy nieskończoność potencjalna. Jak wiadomo, dla intuicjonistów , któ­ rzy odrzucali nieskończoność aktualną, p o ję d e granicy było akcep­ towalne, ale właśnie jedynie pod postacią poten cjaln ie nieskończo­ nego procesu. Było to w zgodzie z ich ogólną tezą, że matematyka nie je s t wiedzą zebraną w formie wyrażonych w jakimś języku zdań, lecz aktywnością ludzkiego twórczego umysłu (Heyting, 1956).

Mówiąc słowami Cantora, „ . . . is tn ie n ie nieskończoności poten­ c ja ln e j je s t jedynie zapożyczone, w tym sensie, że p o ję c ie nieskoń­ czoności potencjalnej zawsze wskazuje na lo g ic zn ie wcześniejsze p ojęcie nieskończoności aktualnej, od k tó rej is tn ie n ia zależy*’ , a nawet „strach przed nieskończonością je s t formą krótkowzroczności, która uniemożliwia u jrzen ie nieskończoności aktualnej, chociaż to ona, w swojej najwyższej postaci, stworzyła nas i chroni, a w swo­ ich wtórnych, pozaskończonych formach je s t wszędzie wokół nas, a nawet zamieszkuje nasze umysły” (Rucker, 1982). Jednak starożytn i, mimo swojego wstrętu do nieskończoności, wyrażającego s ię nawet w ich określeniu nieskończoności - a pe i ro n , mogli sformułować metodę dowodzenia, dziś zwaną metodą wyczerpywania, gdyż wystarczała tu nieskończoność potencjalna. Dzięki n ie j, omijając nieskończoność i będąc wobec tego po stron ie „dobra” (czynimy tu a lu zję do l i s t przeciwieństw tworzonych przez pitagorejeżyków, w których po jed ­ nej stron ie było „skończone” i „dobre” , a po drugiej - „apeiron" i „ z ł e ” ) mogli Grecy sformułować i ś c iś le udowodnić w iele tw ier­ dzeń, których dziś dowodzilibyśmy metodą rachunku różniczkowego i całkowego.

(6)

z j e j pedantycznym obchodzeniem nieskończoności aktualnej, sta ła s ię przeszkodą. Odrzucając' arystotelesowski zakaz, matematycy XVII i X V III w. swobodnie posługiw ali s ię nieskończonością aktualną w postaci stałych nieskończenie małych, które w dogodnym momencie można było w równaniu pominąć, otrzymując gotowy wzór. ścisło ść tych poczynań nie zawsze była bez zarzutu i winą za to obarczono nieskończoność aktualną: w d e f i n i c j i Cauchy'ego p o jęcia granicy, nieskończoność potencjalna wystarcza. Od strony form alnej. W is t o ­ c ie jednak Cauchy nie mógł być wolny od aktualnych nieskończoności w swoim pojmowaniu continuum. P rzy ję c ie t e j hipotezy przekonująco wyjaśnia owe sławne „błędy'1 Cauchy'ego, w szczególności zaś tw ie r­ dzenie, że granica ciągu zbieżnego fu nkcji ciągłych je s t funkcją c ią g łą . I to mimo is tn ie ją c e g o od 1807 r . kontrprzykładu Fouriera: cos x - (l/3 )cos 3x + (l/ 5 )cos 5x - . . . Otóż Robinson zasugerował w swojej A n a l i z i e Niestandardowej (Robinson, 1967; Davis, 1981,

s t r . 237-254), a Lakatos (1974 i 19782) tę myśl rozwinął, że „w h i­ s t o r ii rachunku różniczkowego i całkowego od Leibniza do Weier- strassa, is t n ia ły dwie ryw alizujące te o r ie continuum: te o r ia .leib- nizowska, c z y li continuum archimedesowe rozszerzone do n ie-a rch i- medesowego przez dołączenie nieskończenie małych i nieskończenie w ielkich , oraz d ziś akceptowana te o r ia Weierstrassa. Teoria Leib­ niza była dominująca aż do rew olu cji weierstrassowskiej i sam Cauchy szedł całkowicie za tradycją Leibniza. Rewolucyjne w t e o r i i Weierstrassa było to , że d ziś znany rachunek różniczkowy i całkowy mógł być w p ełn i wyjaśniony i d alej rozwijany, opierając s ię tylko na weierstrassowskich liczbach rzeczywistych, których zbiór je s t jedynie szkieletem tego, co Leibniz uważał za lic z b y rzeczyw iste. „Zmienne" rzeczyw iste Cauchy'ego przebiegały i weierstrassowskie lic z b y rzeczyw iste nieskończenie małe, i te lic z b y , które ró żn iły s ię od weierstrassowskich lic z b rzeczywistych o nieskończenie w ie l­ k ie lic z b y , i w reszcie lic z b y nieskończenie małe; późniejsze punk­ ty Weierstrassa były skończonymi punktami Leibniza-Cauchy '’ego poz­ bawionymi swoich nieskończenie małych otoczeń" (Lakatos, 19782,

(7)

POJĘCIE PRZESZKODY SPISTEMOLOGICZNEJ 109

lim s n ( x ) = s ( a r ) , gdzie sn ( » ) są c ią g łe ", to chce powiedzieć, że

8n ( x ) muszą być określone i c ią g łe , a ciąg e n ( x ) musi być zbieżny nie tylk o we wszystkich standardowych punktach Weierstrassa, lecz także we wszystkich punktach Leibniza-Cauchy ego, tz n ., że ciąg

8n (x ) musi być określony dla n nieskończenie w ielkich i funkcje

8 ( x ) muszą być cią g łe dla nieskończenie w ielkich n. Przykład Fou­ r ie r a nie spełnia tego warunku. I teraz s ta je s ię zrozumiałe, dla­ czego zasada c ią g ło ś c i Leibniza wydawała s ię oczywista i nie' wyma­ gała dowodu dla matematyków XVIII w.

Ominięcie nieskończoności aktualnej byłoby więc u Cauchy'ego tylk o pozorne.

Zresztą unikanie w ielkości aktualnie nieskończonych stawało się coraz tru d n iejsze. Posłużenie s ię wyłącznie nieskończonością potencjalną do ścisłego opisu lic z b rzeczywistych mogło być doko­ nane jedynie za cenę w ie lk ie j sztuczności (por. Heyting, 1956).

Do obalenia przeszkody przyczynił s ię walnie Georg Cantor za pomocą, z jednej strony, wyjaśnienia problemu dotyczącego jednozna­ czności przedstawienia funkcji w postaci szeregu trygonometryczne­ go, z dru giej wskazując na wieloznaczność p ojęcia nieskończoności, na is tn ie n ie stopni nieskończoności (Rucker, 1982, s t r . 7 -9 ).

Wspomnieliśmy wyżej o przykładzie Fouriera szeregu cos i - - (l/3)cos 3* + (l/5)cos 5x - . . . Po raz pierwszy w pracach Fou­ r ie r a szereg ten pojawia s ię w rękopisie Memoire sur la propaga­ t i o n de la ahal eur przedstawionym we francuskiej Akademii Nauk 21 grudnia 1807 r . Oto jak Fourier opisuje wykres sumy tego szeregu:

"Rozważymy równanie - V '

1 1# 1 ~ ~

y = cos u — - cos 3u + — cos 5u ---- cos 7u + etc .

3 5 7

jako równanie l i n i i , k tó re j u je s t odciętą, zaś y rzędną. Już z poprzednich uwag wynika, że lin ia ta będzie s ię składała z od­ dzielnych części aat bb, cc, dd, e t c ., z których każda je s t rów­ noległa do osi i równa połowie długości obwodu koła. Te równoległe

(8)

poprawio-ny: odległość ta wynosi3T/4.) Według Grattan-Guinnessa (1972, s tr . 158), Fourier przygotowywał, ale ostatecznie nie przedstaw ił, dla opisanej wyżej l i n i i następujący diagram:

a-b

,c

d ft--- tf d

Podobny diagram był natomiast zawarty w t e j w e rs ji, która zos ta ła prawdopodobnie wysłana do Biota i Poissona (ibidem, s tr . 182,

184). Diagram towarzyszył tam tekstow i: „Równanie y = cos x -

1 ^ i 1

- -i- cos 3x + 4- cos 5% - cos + e tc . je s t równaniem l i n i i nie-

5 7

c ią g łe j ramnnmjin n*n m etc.

„Ciągłym i" nazywał Fourier funkcje różniczkowalne; n ie c ią g ły ­ mi wszystkie inne.

Diagramów tego typu, w których n ie c ią g ło ś c i są połączone l i ­ niami prostopadłymi je s t u Fouriera w ięcej (ibidem, s tr . 220, 221) i fa k t, że l in ie te należą do wykresu je s t zawsze zaznaczony w te k ś c ie .

•Można stąd wywnioskować, że 1° sam Fourier nie traktowałby swojego szeregu jako kontrprzykładu dla zasady c ią g ło ś c i Leibniza, j e ż e l i traktował swój diagram jako przedstawienie wykresu fu n k cji; 2° j e ż e l i powyższą krzywą traktował jako funkcję, to jego pojęcife fu nkcji ró ż n iło s ię od naszego. Nie byłby w tym zresztą odosobnio­ ny: wielu matematyków w tym okresie nazywało funkcją dowolną krzy­ wą (Sziłow, 1965).

(9)

jedno-POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 111

wartościowość względem ustalonej o s i. J e ś li, na wzór Monge^a, wy­ obrazimy sobie te krzywe jako b r z e g i powierzchni z a w i e ra j ą ce j wszystkie c i ą g ł e krzywe aproksymujące, to zobaczymy, jak naturalny je s t opis Fouriera. Tu, jak wszędzie gdzie in d z ie j, widoczny je s t brak dogmatyzmu w podejściu Fouriera do obiektów matematycznych: jako reprezentacja stanu fizycznego, funkcja musi być skończona i jednowartościowa, le c z j e j wyrażenie algebraiczne swobodnie może przyjmować nieskończone wartości w trak cie manipulowania nim, zaś j e j obraz geometryczny powinien tylko dobrze s ię zachowywać jako krzywa" (s t r . 193).

Podkreślona tu koncepcja granicy jako „brzegu powierzchni za­ w ierającej wszystkie krzywe cią głe aproksymujące" ma sporo związku z tzw. „przeszkodą geometryczną" odnoszącą s ię do p ojęcia granicy

(Sierpińska, 1983, Przeszkoda I I I . 1 ) .

1.2. K i l k a w ł a s n o ś c i p o j ę c i a p r z e s z ­

k o d y e p i s t e m o l o g i c z n e j w m a t e -

# /

m a t y c e

W poprzednim ro zd zia le przedstawiliśmy kilka przykładów prze­ szkód epistemologicznych^związanych z rozwojem pojęć matematyki klasyczn ej:

1°- dopuszczanie w rozumowaniach matematycznych jedynie nies­ kończoności poten cjaln ej;

2° zupełna swoboda w operowaniu wielkościami nieskończenie ma­ łymi i nieskończenie wielkimi z zastosowaniem do nich praw zacho­ dzących tylk o dla w ielkości skończonych;

3° utożsamianie funkcji z krzywą;

prze szkoda „geometryczna" związana z pojęciem granicy: granica jako brzeg pewnej powierzchni.

Przykłady t e ilu s tr u ją już pewne cechy przeszkód epistemolo­ gie znych:

A. P ojęcie przeszkody epistem ologicznej je s t pojęciem względ­ nym: przeszkody 1° i 2° są przeszkodami w odniesieniu do ahalizy

(10)

tech-nikę operowania nimi bez obawy o sprzeczność. Dla an alizy niestan­ dardowej, być może właśnie odrzucenie nieskończenie małych na rzecz p o jęcia granicy stanowiło przeszkodę (takiego przynajmniej zdania

Jest Rudy Rucker (1982)).

Względność przeszkody wyraża się ponadto odniesieniem do us­ talonego etapu rozwoju danej te o r ii matematycznej.

B. Przeszkody występują parami. J’est charakterystyczne dla przeszkód, i ż po odrzuceniu jed n ej, ryzykuje się wpadnięcie w prze­ szkodę przeciwną. Przeszkody 1° i 2° stanowią taką parę. Przeszko­ dy 3° i 4° są-przeszkodami „geometrycznymi” , dla których parę sta­ nowią odpowiednie przeszkody „numeryczne” (przez długi okres w h i­ s t o r ii funkcje występowały w sposób Jawny tylko w postaci t a b l i c ) .

C. Przeszkoda Jest w pewnym okresie rozwoju t e o r i i podporą. Przeszkody są nieuniknione w rozwoju t e o r i i , gdyż na każdym etapie tego rozwoju, wiedza, którą budujemy, Jest adekwatna do.problemów, których rozwiązaniu służy. Nowe problemy wymagają zmiany narzędzi, odrzucenia pewnych założeń, p rzy ję c ia innych, r e w iz ji dotychczaso­ wej wiedzy. Omijanie przeszkody nie prowadzi do rozwoju t e o r i i , z którą dana przeszkoda Jest związana, choć może prowadzić do rozwo­ ju in n ej, ryw alizu jącej przeszkody. Widzieliśmy to na przykładach 1° i 2°.

D. Przeszkoda epistemologiezna - to nie Jest po prostu błąd, nieporozumienie lub brak in form a cji. Jest to coś, co było elemen­ tem pewnej tr a d y c ji w pewnym okresie rozwoju matematyki. Jest to

element pewnego systemu, i to element ważny, a nie p o ję c ie , które łatwo daje s ię odizolować od reszty systemu; Jest to ra czej Jedno z podstawowych założeń; założen ie, którego obalenie lub odrzucenie wiąże s ię z załamaniem całego systemu.

(11)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 113

Zauważmy jednak, że własności A-C przeszkody apisteraologicz- nej zilustrowane przykładami z h is t o r ii matematyki mają swoje od­ n iesien ia w pracy Bachelarda ( f i l o z o f francuski żyjący w latach

1884-1962, który p o ję c ie przeszkody epistemologieznej wprowadził i uznał za podstawowe w problemach rozwoju myśli naukowej (Bache- lard, 1938)).

Oto wspomniane odniesienia:

- Własność A, s tr . 17: „P o jęcie przeszkody epistem ologieznej może być badane w rozwoju historycznym myśli naukowej i w praktyce nauczania. W jednym i w drugim przypadku badanie to nie je s t łatwe W is t o c ie , h is to ria je s t z zasady niechętna wszelkiemu osądowi nor matywnemu. A jednak trzeba przyjąć normatywny punkt widzenia, j e ­ ż e li chcemy ocenić skuteczność ja k ie jś ć m yśli."

- Własność B, s tr . 20: „Jest zresztą godne uwagi, że przesz­ kody epistemologiezne pojawiają s ię zawsze parami. Do tego stopnia że można by mówić o psychologicznej zasadzie dwubiegunowości b łę ­ dów. Z chwilą"', gdy jakaś trudność okazuje s ię poważna, można mieć pewność, że obchodząc ją natkniemy s ię na przeszkodę przeciwną. Taka regularność w dialektyce błędów nie może, rzecz jasna, pocho­ dzić ze świata obiektywnego. Naszym zdaniem, pochodzi ona z posta­ wy polemicznej myśli naukowej w stosunku do wiedzy *uczonejf Tak jak w aktywności naukowej, musimy być twórcami, wynalazcami, musi­ my badać zjawisko z nowego punktu widzenia. Ale jesteśmy zmuszeni uzasadnić nasz wynalazek, i wtedy myślimy o nim krytykując punkt widzenia innych. Z czasem przekształcamy nasze uwagi krytyczne k

prawa. Czynimy w ysiłk i w kierunku zmiany zjawiska tak, aby przeciw stawiało s ię wiedzy innych badaczy. Tego rodzaju źle p ojętą o ry g i­ nalność znajdujemy przede wszystkim w naukach młodych; powoduje ona tylk o wzmocnienie przeszkód przeciwnych."

- Własność C, s tr . 13-14: "Powracając do pełnej błędów prze­ s z ło ś c i, odnajdujemy prawdę w prawdziwej skrusze in te le k tu a ln e j. W is t o c ie poznajemy przeciwko ja k ie jś dawnej wiedzy, niszcząc źle zbudowaną wiedzę, pokonując to , co w samym umyśle stanowi przesz­ kodę dla in te le k tu a liz a c ji ( . . . ) Wiedza nabyta wysiłkiem naukowym może także ulegać degeneracji. Pytanie abstrakcyjne i szczere zu­ żywa s ię ; pozostaje konkretna odpowiedź. Odtąd aktywność in te le k ­ tualna odwraca s ię i blokuje. Na niekwestionowanej wiedzy odciska

(12)

się przeszkoda epistemologiezna. Przyzwyczajenia intelektualne, które były pożyteczne i zdrowe, mogą, na dłuższą metę, stanowić przeszkodę dla badań."

Nieco inaczej je s t z własnością D. Według Bachelarda, obecność przeszkody epistemologicznej w pewnej myśli neguje je j wartość jako myśli naukowej. Przeszkody epistemologiczne charakteryzują w rozwo­ ju nauki j e j okres przednaukowy. Pole badań staje się nauką z chwi-' lą pokonania przeszkód. Z przykładów, które podaje Bachelard (po­ chodzą one głównie z rozwoju fiz y k i) wynika, że przeszkody tkwią w postawach filozoficzn ych i psychologicznych ludzi, którzy wiedzę tworzą. Dla ilu s t r a c ji przytoczymy w dalszym ciągu k ilk a przykładów z Bachelarda.

( * ) Stawianie doświadczenia i jego bezpośredniej obserwacji przed i ponad krytyczną an alizą. Opieranie się i podporządkowywanie wiedzy świadectwu zmysłów. Pewne konkretne przykłady objawiania s ię t e j przeszkody odnajduje Bachelard w rozwoju nauki o elektrycznoś­ c i : „Czytając liczn e książki poświęcone nauce o elektryczności XVIII w., d z is ie js z y czytelnik będzie mógł zdać sobie sprawę z trudności, jakie m ieli uczeni tego okresu w porzuceniu malowniczoś- ci pierwszej obserwacji, w odbarwieniu zjawisk elektrycznych, w uwolnieniu doświadczenia od jego cech pasożytniczych, od jego nie­ regularnych aspektów. Jasno wtedy ujrzymy, że pierwsze empiryczne uchwycenię zjawisk nie daje nawet ich właściwego rysunku, właściwe­ go opisu, ani nawet opisu uporządkowanego, hierarchicznego" (s t r .

29).

Bachelard cytu je pogląd P rie s tle y a (1771 r . ) : „Doświadczenia elektryczne są n ajb ard ziej jasne i najprzyjem niejsze ze wszystkich tych, których dostarcza fiz y k a ", wskazując na podstawy f i l o z o f i c z ­ ne jego poglądów: ewidentny i dogłębny empiryzm. Zjawisko wystar­ czy opisywać tak, jak s ię je w idzi, nie potrzebne je s t poszukiwanie praw. Zresztą odkrywanie zjawisk je s t procesem całkowicie losowym.

W opisie swoich wyników P riestley starannie zaciera wszelkie ślady powiązań teoretycznych, które naprowadziły go na te wyniki. Wszyst­ kie wzory mają być wzorami empirycznymi, tzn. zbiorami oczekujących lic z b , które wystarczy podstawić w każdym szczególnym przypadku.

(13)

reak-POJgCIE PRZESZKODY- EPISTEMOLOGICZNEJ 115

tywować krytykę i skonfrontować wiedzę z warunkami, które ją powo­ ła ły do życia, c ią g le powracać do podstaw. Żeby naprawdę można by­ ło mówić o r a c jo n a liz a c ji jakiegoś doświadczenia, n ie wystarczy znaleźć przyczyny dla faktów. Doświadczenie musi być włączone w ca­ ły system różnych przyczyn. „Taka te o ria ra c jo n a liz a c ji dyskursyw- nej i kompleksowej ma przeciwko sobie dawne, z góry p rzyjęte

prze-V

konania, potrzebę natychmiastowej odpowiedzi, potrzebę wychodzenia z pewników i słodką wiarę w twierdzenie odwrotne, że wiedza, z któ­ re j* s ię wyszło je s t wiedzą pewną" (s tr . 4 l ) .

(£>) „Wiedza ogólna jako przeszkoda dla wiedzy naukowej - wynik myślenia usystematyzowanego". Jest to przeszkoda w pewnym sensie przeciwna do p ierw szej: pośpieszne poszukiwanie praw ogólnych. Ob­ serwowanie rzeczyw istości w funkcji t e o r i i , którą s ię przyjmuje za podstawę, przeciwstawia s ię bezpośredniemu empiryzmowi bez in telek ­ tualnego wysiłku orga n iza cji (s tr . 5, 6, 20). Polega ona na kładze­ niu u podstaw kultury naukowej jak największych uogólnień: „U pod­ staw mechaniki: wszystkie c ia ła spadają. U podstaw optyki: wszyst­ k ie promienie świetlne rozchodzą s ię po lin ia ch prostych. U pod­ staw b io lo g ii: wszystkie is to ty żywe są śmiertelne ( . . . ) można za­ stanawiać s ię , czy te w ielk ie prawa stanowią naprawdę myśli nauko­ we lub, co je s t dla nas tym samym, czy są to myśli sugerujące inne myśli. J e ś li jako miarę wartości epistemologicznej tych w ielkich prawd weźmiemy ich porównanie z wadliwą wiedzą, którą zastąp iły, to nie ma wątpliwości, że były one stymulujące. Ale już nie są. W is t o c ie , blokują one myśl. Odpowiadają en b l o c , lub odpowiadają na pytania, zanito pytania zostały postawione ( . . . ) I oto wynik pod­ dania s ię czarowi t e j zbyt szybkiej odpowiedzi: dla umysłu przed- naukowego czasownik '’spadać* wystarczająco opisuje zjawisko, daje is t o t ę fenomenu spadania. W gruncie rzeczy, tak jak to często mó­ wiono, te ogólne prawa d efin iu ją bardziej słowa niż rzeczy"

(s t r . 57).

(14)

doś-wiadczenia” (s tr . 83). „Dla umysłu przednaukowego, urok jedności wyjaśnienia zjawisk poprzez jeden rys je s t wszechmocny. Oto przy- / kład. W 1786 r . pojawia s ię książka hrabiego de Tressan. Książka ta pretenduje do wyjaśniania wszelkich zjawisk Wszechświata przez d ziałan ie flu id u elektrycznego. Zasadniczą własnością flu id u elek­ trycznego je s t dążenie do równowagi z samym sobą. Odtąd, tam gdzie je s t równowaga, je s t z konieczności obecność elek tryczn ości”

(s t r . 94).

Jakie w yjście proponuje Bachelard z tych dwóch przeszkód? W przypadku pierw szej przeszkody myśl redukuje s ię do asym ilacji fak­ tu (connaissance en comprehension); w przypadku drugiej - myśl ro z­ szerza wiedzę o zaobserwowanym fak cie (connaissance en extension). Pokonanie obu przeszkód powinno zaowocować myślą empiryczną i twór­ czą zarazem. P o ję c ie , które tego rodzaju myśl będzie tw orzyła, po­ winno mieć moc przekształcania s ię . Znaczy to , że w wyniku np. ko­ nieczności objęcia większej lic z b y faktów eksperymentalnych, lub rozszerzenia, zorganizowania wiedzy o nich, będzie is tn ia ła możli­ wość r e w iz ji pierwotnej formy i , j e ś l i za jd zie potrzeba, przekształ­ cenie p o ję c ia . Pokonanie obu przeszkód pozwala na c ią g łe rewidowa­ nie tworzonych p ojęć, sprawdzanie ich stosowalności, w cielan ie wa­ runków stosowalności w samo.znaczenie p o ję c ia . W tym właśnie tkwi is to ta nowego racjonalizmu, odpowiadającego silnemu związkowi doś­ wiadczenia i rozumu. Klasyczny podział wiedzy na teoretyczną i sto­

sowaną, który o d d ziela ł t e o r ię od j e j zastosowań, ignorował t ę ko­ nieczność w cielania warunków zastosowania w samą is t o t ę t e o r i i

(s t r . 61).

Kolejne przykłady dotyczą przeszkód b ardziej konkretnych, wy­ nikających częściowo z dwóch pierwszych, ogólnych przeszkód.

(15)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 117

w znaczny sposób sprężać, dlaczego może być rozrzedzone i pojawiać się w objętościach znacznie większych niż te , w których w id z ie liś ­ my je przedtem". Metafory „gąbki" używał także Franklin do wyjaś­ niania zjawisk elektrycznych: środowisko, w którym płynie prąd moż­ na porównać do gąbki (s t r . 75).

(6 ) „Przeszkoda animistyczna", która fetyszyzu je ż y c ie : z ja ­ wiska b iologiczn e służą do wyjaśniania zjawisk fizycznych. Poszu­ kuje s ię podobieństw nie tylk o między światem zwierzęcym a światem roślinnym, ale także między światem zwierzęcym a światem minerałów. Np. magnetyzm je s t tłumaczony przepływem pewnego płynu w porach magnesu (s t r . 162). Także przypisywanie szczególnej r o l i procesowi trawienia i wyjaśnianie zjawisk fizycznych przez ten proces je s t objawem t e j przeszkody. Bachelard cytuje Hęcąueta: „woda, która nie daje s ię sprężać, wyznacza ciśn ien ia we wnętrzościach Ziemi i ułatwia traw ienie mineralne" (s tr . 177).

( 6 ) „Przeszkoda pragmatyczna" - uzasadnianie is tn ie n ia z ja ­ wisk przez ich użyteczność: „W XVIII w. usprawiedliwienie użytecz­ nością było n ajbardziej naturalne ( . . . ) I tak V oltaire w id ział jasno sens ruchu rocznego i dziennego Ziemi, dzięki ich użytecz­ ności" (s t r . 93).

Wg Bachelarda przeszkody Of), (S), (£ ) są bardzo silnymi prze­ szkodami w rozwoju nauk przyrodniczych, tym s iln iejszy m i, że odpo­ wiadają in t u ic ji f i l o z o f i i re a lis ty c z n e j" (s tr . 82).

W przedostatnim ro zd zia le Bachelard wskazuje na k ilk a przesz­ kód, które wiążą s ię z podstawami matematycznymi nauk przyrodni­ czych, a szczególnie f i z y k i . Mamy tu do czynienia z dwiema przeciw­ stawnymi grupami przeszkód: „przeszkody wiedzy jakościowej" i „przeszkody wiedzy ilo ś c io w e j".

(v/>) P r z e s z k o d y w i e d z y j a k o ś c i o w e j . (y>1) Odrzucanie matematyki jako środka opisu zjawisk fiz y c z ­ nych, oddzielanie matematyki od f iz y k i. Np. Newtonowi zarzucano,.

że jego fizy k a je s t zbyt matematyczna czy zmatematyzowana, a zatem niczego nie wyjaśnia (s t r . 231).

(y?2) Brak poczucia sk a li w ielk ości:

(16)

- Odmawianie „prawa do zaniedbywania” metodom badań naukowych, podczas gdy w każdym badanym zjawisku je s t znaczna licz b a okolicz­ ności, które nie mają wpływu na to zjawisko. Np. kolor pocisku nie je s t istotny w jego własnościach balistycznych. Prawo to je s t szcze­ gólnie ważne w d z is ie js z e j technice: każdy aparat pomiarowy może być opisany przez podanie warunków, które zaniedbuje, i technikę tego zaniedbywania (s t r . 222).

Bachelard wypowiada następnie m yśli, która może być interesu­ jąca dla matematyka: „Prawo do zaniedbywania je s t , w sposób oczywi­ sty, podstawą rachunku różniczkowego. Tam je s t ono naprawdę konie­ cznością udowodnioną. Dlatego tak dziwne są uwagi Ojca Castel, spóź­ nionego kartezjańczyka. Zauważa on u Newtona często występujące wy­ rażenie *co można zaniedbać * i żywo je potępia, powtarzając w ten

sposób w świacie i l o ś c i , w którym bezapelacyjnie tryumfuje prawo do zaniedbywania, ataki, które wcale nie są bardziej uzasadnione w świecie ja k o ś c i” (s t r . 223).

■ N iezależn ie od powodów, dla których ów Pere Castel potępiał „prawo do zaniedbywania” w rachunku różniczkowym, je s t faktem, że sam Newton w P r i n c i p i a c h odrzucał to prawo jako podstawę swojej analizy, dążąc do zbudowania j e j w oparciu o p o jęcie „ostatnich stosunków” , zbliżon e do p o ję c ia granicy. Zauważał on niebezpieczeń­ stwa stosowania tego prawa: może ono prowadzić do uznawania zb ież­ ności każdego szeregu, którego wyraz ogólny dąży do zera. Prawo to

o o

mogło być przyczyną uznania zbieżności szeregu ^ (-1 ) przez

Eulera. n=1

Chcielibyśmy uznać „prawo do zaniedbywania” za przeszkodę w matematyce klasycznej (Sierpińska, 1983). U podstaw t e j przeszkody le ż y m.in. brak poczucia s k a li w ielkości w świecie w ielkości n ie­ skończenie małych.

CY) P r z e s z k o d y w i e d z y i l o ś c i o w e j . .

Bachelard wyróżnia tu dwie przeciwstawne przeszkody:

(17)

POJECIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 119

Of2 ) Matematyzacja zbyt ś cisła lub fałszyw ie ś c is ła . Objawem t e j przeszkody była tzw. fizy k a kartezjańska, którą określano jako fizy k ę matematyczną bez matematyki. Także - branie pod uwagę sied­ miu c y fr po przecinku w obliczeniach przy bardzo nieprecyzyjnie ok­ reślonych zjawiskach, w rozwiązywaniu niestabilnych układów równań. R efleksja pedagogiczna Bacheladra: „Zadania maturalne z f i z y ­ ki stanowią niewyczerpaną kopalnię przykładów t e j źle uzasadnionej p re c y zji w obliczeniach. Większość zastosowań numerycznych prowadzi się bez zastanowienia nad problemem błędu. Wystarczy, żeby jakieś d zielen ie nie „wychodziło dokładnie", by kandydat wpadał w panikę. Będzie uporczywie wykonywał niekończące s ię d zielen ia , by znaleźć wynik dokładny. J e ż e li s ię zatrzymuje, to dlatego, i ż w ierzy, że wartość rozwiązania mierzy się liczb ą c y fr po przecinku, które wyz­ naczył. Nie zastanawia s ię , że precyzja wyniku, j e ś l i przekracza precyzję danych wyjściowych je s t niczym innym, jak wyznaczeniem próżni ( . . . ) Często, w celu nauczenia zdrowego rachunku p rzyb liżo ­ nego dawałem moim uczniom następujące proste zadanie: obliczyć z dokładnością 1 cm średni promień dębu o obwodzie 150 cm. Większość uczniów używała p rzyb liżen ia lic zb y 2s3,l4l6, c o jaskrawo od­ biega od możliwej dokładności" (s. 214).

Przykładem zbyt mętnej matematyzacji je s t,' wskazuje Bachelard, także uproszczone geometryczne widzenie zjawisk, zniewalające intu­ i c j ę : „ I tak, dopóki ograniczamy s ię do ogólnych sformułowań praw Keplera, można mieć pewność, że będzie s ię fałszyw ie zrozumianym. Powodem tego je s t , że dla umysłu przednaukowego, o elipsach zakre­ ślanych przez planety myśli s ię jak o pochodzących od okręgu, któ­ ry pozostaje formą czystą, naturalną, wartościową ( . . . ) e lip sa je s t okręgiem spłaszczonym, źle narysowanym ( . . . ) w ta k ie j in t u ic ji, elip sa je s t ^uż perturbacją, rezultatem wypadku. Ta koncepcja jest. szczególnie jasna w systemie Nicolasa Hartsoekera, który w C o n j e c ­

t u r e s p h y s i q u e s z 1706 r . wiąże eliptyczność orbity z zaburzeniami

ziemskiki, analogicznymi do trzęsień ziemi" (s tr . 232-233).

(18)

W sformułowaniu własności D (s t r . 12) odwołujemy s ię do t e o r i i Kuhna rozwoju nauki w procesie następujących po sobie stanów normal­ nych nauki i rew olu cji naukowych (Kuhn, 1962). W czasie stanów nor­ malnych nauką rzą d zi paradygmat, c z y li „ogóln ie uznane osiągnięcia naukowe, które przez ja k iś czas stanowią modelowe problemy i ich rozwiązania dla pewnej wspólnoty praktyków" (ibidem, s t r . x ) . Pa­ radygmat je s t osiągnięciem naukowym dostatecznie bezprecedensowym, by na trw ałe przeciągnąć na swoją stronę grupę zwolenników, i dos­ ta teczn ie otwartym, by nowo powstała grupa praktyków miała co ro z­ wiązywać. Znaczy to , ze pewne zaakceptowane przykłady rzeczyw istej naukowej praktyki, przykłady zawierające prawidła, t e o r ię , zastoso­ wania i oprzyrządowanie jednocześnie, dostarczają modeli, z których wyrastają poszczególne spójne tradycje badań naukowych. Są to tr a ­ dycje ta k ie jak t e , k tó r^ h is to ry c y nazywają „astronomią ptolem ej- ską" lub „astronomią kopernikańską", „dynamiką arystotelesowską" lub „dynamiką newtonowską", „optyką korpuskularną" lub „optyką fa ­ lową", it p .

(19)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 121

W dalszym ciągu Kuhn poćaje przykład z h is t o rii elektrycznoś­ ci w pierwszej połowie XVIII w., przykład ulubiony także przez Ba- chelarda. Jest duże podobieństwo w doborze przykładów u obu auto­ rów, trochę inny język opisu i pewne różnice w ocenie. Tam, gdzie Bachelard mówi „stan przednaukowy", Kuhn używa wyrażenia „stan pre- paradygmatyczny", z tym, że np. Bachelard zalicza Franklina je sz­ cze do okresu przednaukowego, winiąc go za stosowanie metafory gąb­ ki do wyjaśniania zjawisk elektrycznych, natomiast Kuhn mówi o pa­ radygmacie franklinowskim.

Kuhn tw ierd zi (s t r . 15)» że pierwsze trwałe paradygmaty w ma­ tematyce datują s ię od czasów prehistorycznych. Dowodzić tego ma fa k t, że teksty matematyczne od bardzo dawna były zrozumiałe tylko dla sp ecjalistów . Po prostu: is t n ia ł pewien, ustalony paradygmat i donosząc o swoich wynikach matematyk nie musiał wykładać od podstaw swojej t e o r i i , gdyż te podstawy były wspólne dla wszystkich matema­ tyków w danym okresie.

Nie ma co mówić, wobec tego, o okresie przednaukowym w matema­ tyce, a skoro Bachelard widzi przeszkody tylko w takim okresie, to nie ma co mówić- o przeszkodach w matematyce.

My jednak nie chcemy s ię zgodzić ze zdaniem, że przeszkody epistemologiczne w rozwoju wiedzy naukowej występują jedynie w ok­ re s ie poprzedzającym p rzy ję c ie paradygmatu. Oczywiście, żadna z przeszkód, o których mówi Bachelard, poza pewnymi aspektami prze­ szkód ( W i (Y) (s tr . 17-19) nie daje s ię bezpośrednio zastosować do wiedzy matematycznej czy d ziałaln ości naukowej w matematyce. Wydaje s ię jednak, że w przypadku nauki, k tórej rozwojem od zara­ nia dziejów r z ą d z ił paradygmat, przeszkód epistemologieznych nale­ żałoby szukać, tak jak zaznaczyliśmy to we własności D, w bardziej lub mniej jawnych założeniach, regułach, zasadach matematycznych lub filo z o fic z n y c h paradygmatu, i to założeniach na t y le mocnych, że odrzucenie paradygmatu wiąże s ię z odrzuceniem tych założeń. Są to założenia winne niewystarczalności paradygmatu, choć nie muszą być uświadamiane przez ogół praktyków tego paradygmatu.

(20)

nau-k i, janau-ką w swojej pracy ostateczn ie przedstaw ił Kuhn: chodzi tu o zachętę, sformułowaną przez f i l o z o f a Lalande, do systematycznego badania w h is t o r ii nauki okresów, w których „rozum odczuwa satys­ fa k c ję " i okresów, w których „rozum czuje s ię zakłopotany".

A jednak paradygmaty (a więc i przeszkody epistem ologiczne) są nie do uniknięcia w rozwoju nauki: są one budulcem wiedzy i dzia­ ła ln o ś c i naukowej (Kuhn, 1962, s tr . 108-109; także s t r . 43 tego ar­ tykułu). Także dla Brousseau je s t to ważna, szczególnie w jego zas­ tosowaniu do nauczania, własność p o ję c ia przeszkody epistem ologicz­ ne j . Wyraziliśmy to we własności A (s t r . 12).

Chcielibyśmy więc szukać przeszkód epistemologieznych w mate­ matyce wśród tych nierzadko ukrytych założeń, reguł lub zasad para­

dygmatu w stanie normalnym nauki. /

Poszukiwania te nie są łatwe i mogą prowadzić do fr u s t r a c ji, zauważa Kuhn:

(21)

POJgCIA PRZESZKODY EPISTEMO LOGICZNEJ^ 123

Przyczyn trudności w odkrywaniu tych reguł i zasad Kuhn propo­ nuje szukać w 1° nieuświadamianiu sobie tych reguł przez członków wspólnoty naukowej pracującej w ramach jednego paradygmatu; ponad­ to, 2° paradygmat je s t pierwotny w stosunku do tych reguł, które mogłyby być jednoznacznie' z niego wyabstrahowane: można prowadzić badania w ramach paradygmatu nie będąc świadomym reguł nim rządzą­ cych; 3° ten sam paradygmat może być różnie interpretowany przez różne grupy specjalistów praktykujących w nim (ibidem, s tr . 45-46).

Reguły, założenia i zasady .paradygmatu ujawniają s ię i zosta­ ją uświadomione tuż przed i w czasie rew olucji naukowych, w okre­ sach, kiedy paradygmat je s t najpierw atakowany, a następnie poddawa­ ny zmianom. Kuhn podaje tu przykłady szerokich dyskusji w okresie p rze jś c ia od mechaniki newtonowskiej do kwantowej, które dotyczyły

samych podstaw, standardów w fiz y c e . Podobne dyskusje wywoływała asymilacja mechaniki Galileusza i Newtona lub t e o r ii elektromagne­ tyzmu Maxwella.

Spektakularnym, często przytaczanym przykładem z h is t o r ii ma­ tematyki je s t spór między Eulerem a d*Alembertem o p o jęcie fu n kcji, który zaowocował sformułowaniem d e fin ic ji pojęcia fu n k cji, choć nie za życia przeciwników w tym sporze. Dyskusja ujawniła wszystkie ukryte koncepcje p ojęcia fu n kcji, którymi posługiwali s ię matematy­ cy od XVII w., sprzeczności między nimi, niewystarczalność w róż­ nych nowych sytuacjach, które s ię pojaw iły. Debata trwała cały wiek XIX, d e fin ic ja D irich leta nie zadowalała wszystkich, matematycy po­ d z i e l i l i s ię na dwa obozy, z których jeden żądał, by określenie funkcji podawało regułę pozwalającą dla każdego x obliczyć odpowia­ dające mu y, inni uważali, że domaganie się ta k ie j reguły je s t zbędne. Dyskusję zamknęła d e fin ic ja Peano z 1905 r . , choć także nie zadowoliła wszystkich (Sziłow, 1965).

Do własności A-D przeszkody epistemologieznej dopiszmy więc jeszcze jedną:

(22)

sprze-cżności i niewystarczalności. Badane są wtedy podstawy paradygmatu i winna hipoteza może być odkryta. Ale może ona być dopiero odkry­ ta w wielu wieków po odrzuceniu paradygmatu, z perspektywy, która pozwala ogarnąć szerszy obszar problemów.

Jest jedno miejsce w pracy Kuhna, które warto tu zacytować jako dobrze oddające ideę przeszkody epistemologicznej:

„Skoro nowa paradygmaty rodzą się , z konieczności, z dawnych, to zawierają wiele z dawnego słownictwa, aparatu, zarówno pojęcio- wego, jak manipulacyjnego używanego przez poprzedni paradygmat. Ale rzadko nowy paradygmat posługuje s ię tymi elementami w trady- cyjny sposób. W ramach nowego paradygmatu stare terminy, pojęcia i doświadczenia wchodzą w nowe związki. Nieuniknionym tego re z u l- tatejn je s t to, co musimy nazwać, choć termin na pewno nie je s t do­ bry, nieporozumieniem pomiędzy rywalizującymi szkołami. Laicy, któ­ rzy oburzali się na ogólną te o rię względności Einsteina, ponieważ

(23)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 125

strony, z chwilą, gdy te zmiany zostały dokonane i zrozumiane, tak Descarts jak Huyghens mogli zdać sobie sprawę, że kwestia ruchu • Ziemi je s t pozbawiona t r e ś c i dla nauki" (ibidem, s tr . 148).

Kuhn wskazuje tu inne spojrzenie na błędy, które odkrywamy w h is t o r ii nauki. Te błędy mogą świadczyć o przywiązaniu do innego paradygmatu, o innym rozumieniu tych samych terminów. Widzieliśmy to w podanych na wstępie przykładach z h is t o r ii matematyki, szcze­

gólnie w an a lizie „błędów'1 Cauchy^ego. '

Interesująca je s t ostatnia uwaga Kuhna: czasami p o jęcia lub problemy, na temat których toczą s ię w czasie rew olucji naukowych w ielk ie boje, okazują s ię bez znaczenia w dalszym rozwoju nauki. Przypomina s ię tu h is to ria p ojęcia nieskończenie małej, które wzniecało w iele dyskusji, a które okazało s ię zbędne dla zbudowa­ nia an alizy klasycznej. Podobnie stało s ię z kwestią osiągania czy nie osiągania granicy (Sierpińska, 1983).

(b ) B a c h e l a r d m ó w i ł o p r z e s z k o d a c h e p i s t e m o l o g i c z n y c h t y l k o w n a u k a c h p r z y r o d n i c z y c h ; m a t e m a t y k a n a u k ą p r z y r o d n i c z ą n i e j e s t . '

Bachelard wyłączał matematykę spod piętna przeszkód epistemo- logicznych. W L a f o r m a t i o n d e l 'e s p r i t s c i e n t i f i ą u e (1938) Bache­ lard p is ze : „Rozwój wiedzy matematycznej różni s ię bardzo od roz­ woju myśli naukowej w j e j wysiłku zrozumienia zjawisk fizycznych. W is t o c ie , h is to ria matematyki je s t cudem regularności. Są w n ie j okresy stagn acji, nie ma okresów błędów. Żadna więc z te z , których bronimy tu ta j, nie odnosi s ię do wiedzy matematycznej" (s t r . 22).

Is t n ie je jednak stanowisko filo z o fic z n e , coraz ch ętniej ostat­ nio wypowiadane (często zresztą w kontekście badań nad nauczaniem matematyki), które podkreśla empiryczny i społeczny aspekt matema­ ty k i jako d zia ła ln ości naukowej

Stanowisko to daje nam prawo rozważania przeszkód epistemolo- gicznych także w matematyce. O k reślił je Lakatos w książce A r e ­

n a i s s a n c e o f e m p i r i c i s m i n t h e r e c e n t p h i l o s o p h y o f m a t h e m a t i c s

(24)

(Lakatos, 1978.), powołując s ię na takich m y ś lic ie li, jak Russell,

* T ^

Gttdel, Weyl, Kalmar, Mostowski i , choć z Popperem polemizuje, to przyznaje, że ideę rozważania badań matematycznych ra czej w kon­ tek ście odkrycia n iż uzasadniania w ziął od Poppera właśnie.

Pogląd filo z o fic z n y uznający empiryczny charakter d ziałaln oś­ c i matematycznej trak tu je świat wiedzy matematycznej jako świat autonomiczny. Według Poppera, najbardziej typowym przykładem są lic z b y naturalne:

„Niech mi Kronecker wybaczy, a le zgadzam s ię z Brouwerem, że ciąg lic z b naturalnych je s t tworem ludzkiego umysłu. A le, chociaż stworzyliśmy ten ciąg, to on z k o le i tworzy swoje własne autonomi­ czne problemy. Rozróżnienie między liczbami parzystymi a nieparzy­ stymi nie zostało stworzone przez nas: je s t ono niezamierzoną i nieuniknioną konsekwencją naszego tworzenia. Podobnie, lic z b y p ie r ­ wsze są oczywiście faktem obiektywnym, i ich autonomia także nie je s t zamierzona; a w przypadku lic z b pierwszych je s t jeszcze bar­ dzo dużo do odkrycia: is t n ie ją przypuszczenia takie jak hipoteza Goldbacha. I te hipotezy, chociaż odnoszą s ię pośrednio do wytwo­ rów naszego umysłu, to dotyczą bezpośrednio problemów i faktów, które w pewnym sensie oderwały s ię od tego, co sami stworzyliśmy, których nie, możemy kontrolować, i na które nie mamy wpływu: są to surowe fa k ty i prawda ich dotycząca nie je s t łatwa do odkrycia

(Popper, 1972, s t r . 131-132)” .

Wobec ta k ie j postawy powstaje pytanie: ja k i je s t związek mię­ dzy matematyką a językiem matematyki? Jest bowiem jasne, że dla Poppera matematyka nie je s t tylko formalną grą lin g w is ty c zn ą ,-c zy li, innymi słowy, że is t n ie je dla niego coś takiego jak pozajęzykowe obiekty matematyczne, tzn . myśli, czy ra czej tr e ś c i m yśli. Otóż dla Poppera język matematyki powstaje jednocześnie i w in te ra k c ji

z matematycznymi konstrukcjami myślowymi: (

(25)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 127

usystematyzowana i zaksj ornaty zowana; język także może stać s ię pro­ blematyką, g a łę zią konstrukcji matematycznej. Chyba właśnie to chciał powiedzieć p ro f. M yhill w swojej znanej uwadze: » nasze f o r ­ m alizacje korygują nasze in tu ic je , zaś nasze in tu ic je nadają formę naszym f orm alizacjom «" (Popper, 1972, s tr . 151-152).

Zasługą Poppera je s t to , i ż odwrócił on tradycyjny problem lo g ik i indukcyjnej: jak wyprowadzić ogólne prawa z poszczególnych doświadczeń i obserwacji, twierdząc, że te o rie naukowe są ra czej wynajdywane (invented) jako hipotezy, spekulacje lub przypuszcze­ nia, które są następnie poddawane eksperymentalnym testom, za po­ mocą których krytycy tych hipotez c h cielib y je ob a lić. Teorie nau­ kowe nie są wyprowadzane indukcyjnie z faktów i nie je s t potrzebne uzasadnianie praw naukowych za pomocą praw rozumowania indukcyjne­ go. Wg Poppera, te o r ię można uznać za naukową; j e ż e l i je s t f a l s y f i - kowalna, tzn . j e ż e l i is t n ie je te s t, który może ją obalić (Davis,

1981, s t r . 345).

Lakatos próbował wykazać (m.in. w P r o o f s and r e f u t a t i o n s), że „nieformalna te o r ia matematyczna je s t nauką w sensie Poppera, tzn. że rozw ija s ię w procesie następujących po sobie krytyk i naprawy t e o r i i i przez wysuwanie nowych rywalizujących t e o r i i (co odbiega od dedukcyjnego schematu matematyki sform alizowanej). ( . . . ) Mate­ matyka także, tak jak nauki przyrodnicze, je s t zawodna, nie je s t niepodważalna. Teorie matematyczne nie są nigdy całkowicie wolne od dwuznaczności lub możliwości błędu czy przeoczenia. Wychodząc od problemu lub hipotezy rozpoczyna s ię jednoczesne poszukiwanie dowodów i kontrprzykładów. Nowe dowody wyjaśniają dawne kontrprzy- kłady, nowe kontrprzykłady podważają dawne dowody. Dla Lakatosa

(26)

Autorzy książki The mathemati cal e x p e r i e n ce (Davis, 1981) znaj­ dują jaskrawy przykład na to , jak mimo wszystko przemożny wpływ na nasze myślenie o matematyce ma id e o lo g ia form alistyczna, u samych redaktorów eseju P r o o f s and r e f u t a t i o n s •- Johna Woralla i E llie Za- hara. Otóż redaktorzy c i u znali za konieczne opatrzenie zdania La- katosa: ^trzeba zarzucie myśl, że nasza dedukcyjna in tu ic ja wnios­ kowania je s t niezawodna* następującym komentarzem:

» To zdanie wydaje nam s ię mylne i nie wątpimy, że sam Lakatos, który miał wysokie mniemanie o formalnej lo g ic e dedukcyjnej, zmie­ n iłb y je . Logika pierwszego rzędu doszła do ta k ie j charakteryzacji prawidłowego wywodu, która czyni taki wywód zasadniczo niepodważal­ nym ^ (Po ta k ie j uwadze) nieuprzedzony czyteln ik mógłby dojść do wniosku, że d z is ie js z a praktyka matematyczna osiągnęła etap, w któ­ rym nie ma już miejsca na błąd w d e c y z ji, czy dany dowód je s t pra­ widłowy czy n ie. Twierdzą oni (Worali i Zahar), że nowoczesny f o r ­ malny dowód dedukcyjny je s t nieomylny, tak że jedynym źródłem wąt- • pien ia o prawdziwości wniosku je s t podważenie prawdziwości założeń. J e że li patrzymy na tw ierdzenie, nie jako na stwierdzenie jego tezy, le c z jako na zdanie warunkowe:» j e ż e l i hipotezy są prawdziwe, to wnioski są prawdziwe«, to w t e j warunkowej formie - mówią Worali i

Zahar - o siągn ięcia lo g ik i pierwszego rzędu czynią tę prawdę niepod­ ważalną. W tym sensie, mówią, te o ria )>zawodnością Lakatosa je s t fałszywa. W mojej o p in ii, Lakatos ma ra c ję ; Worali i Zahar są w b łę­ d zie. Co dziw niejsze, ich zastrzeżenie ma swoje korzenie dokładnie w tym b łęd zie, który Lakatos atakuje - mianowicie w b łęd zie utożsa­ miania samej matematyki (c z y li tego, co prawdziwi matematycy upra­ w iają w rzeczywistym św iecie) z j e j modelem lub reprezentacją w me- tamatematyce, lub, j e ś l i w o lic ie , w lo g ic e pierwszego rzędu. ( . . . ) Worali i Zahar nie zauważają, że formalne dowodzenie w lo g ic e p ie r ­ wszego rzędu je s t d zia ła ln o ścią czysto hipotetyczną (poza dowodami dla zabawy w nauczaniu l o g i k i ) . W rzeczyw istości, dowody są ustala­ ne przez consensus specjalistów , a le nawet wśród specjalistów nie ma zgodności o p in ii, co d‘ó poprawności czy pełności dowodu. Wątpli­ wości są rozwiewane przez przekazywanie i wyjaśnianie dowodu, nigdy

(27)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 129

j e ś l i tw ierdzenie ma znane zastosowania i uogólnienia i j e ś l i tw ier­ dzenie je s t analogiczne do znanych rezultatów w b lis k ic h d zie d z i­ nach, to zaczyna być uważane, za » twardą podstawę« . W tym sensie twardą podstawą są arytmetyka i geometria euklidesowa" (Davis, 1981, s tr . 354).

Dla Lakatosa empiryczny charakter matematyki wyraża s ię w ro ­ dzaju teoretycznych powiązań między te o rią mnogości lub innymi teo­ riami należącymi do podstaw matematyki a, powiedzmy, klasyczną ana­ li z ą . Powiązania te są „quasi-empiryczne", nie zaś „euklidesowe", jak chciała epistemologia klasyczna. Znaczy to, że zasadniczy prze­ pływ logiczn y, to nie transmisja prawdy kanałami dedukcji od aksjo­ matów do twierdzeń wywiedlnych z aksjomatów, le c z retransm isja f a ł ­ szu od specjalnych twierdzeń „na dole'1 („basie statements'*) do ak­ sjomatów. W tym ujęciu aksjomaty są tylko hipotezami roboczymi, i j e ż e l i okazuje s ię , że na gruncie przyjętych aksjomatów któreś ze specjalnych twierdzeń je s t fałszywe, to trzeba zmienić aksjomaty.

Mówimy o teoriach euklidesowych lub quasi-empirycznych nieza­ leżn ie od tego, co płynie w kanałach logicznych. Interesu je nas t y l ­ ko, jak się ten przepływ odbywa. J e że li interesujemy s ię tym, co płynie w kanałach logicznych, to możemy mówić o teoriach empirycz­ nych lub nieempirycznych. Teoria je s t empiryczna, j e ż e l i j e j zdania zasadnicze dotyczą czasoprzestrzeni i wyrażają tzw. „twarde fa k ty ". To one stanowią „potencjalne fa ls y fik a c je " dla t e o r i i empirycznej. Czym zaś są potencjalne fa ls y fik a c je w matematyce? Na pewno są nimi fa ls y fik a c je logiczn e, c z y li zdania typu p a^P* J e że li akceptujemy pogląd, że formalna te o r ia aksjomatyczna w sposób niejawny sama ok­ re ś la swoją tre ś ć , to oczywiście nia ma innych matematycznych fa ls y - f i k a c j i poza logicznymi. Natomiast, j e ż e l i przyjmiemy, że te o r ia formalna powinna być form alizacją pewnej t e o r i i nieform alnej, to po­ wiemy, że je s t ona obalona, j e ż e l i jedno z j e j twierdzeń je s t sprze­ czne z odpowiednim twierdzeniem t e o r i i nieform alnej. Takie n ie fo r ­ malne tw ierdzenie Lakatos nazywa heurystyczną fa ls y fik a c ją t e o r i i form alnej. Na przykład, za nieformalne odpowiedniki t e o r i i formal­ nych zawierających arytmetykę Lakatos uważa te o rię fin itystyczn ych dowodów H ilb erta lub konceptualizacje in tu icjon istyczn e.

(28)

'su-geruje sprzeczność, a „su gestie można ignorować” . To je s t tylk o h i­ poteza ryw alizująca. Ale to nie oddziela matematyki od fiz y k i tak bardzo, jak by się zdawało. „Zasadnicze zdania" Poppera są w końcu także ty lk o hipotezami. Podstawową ro lą , jaką mają do spełnienia fa ls y fik a c je heurystyczne, je s t przesunięcie problematyki badawczej w kierunku problfemów ważniejszych, stymulowanie rozwoju ram teo re­ tycznych bogatszych w tre ś ć .

Esej Lakatosa P r o o f s and r e f u t a t i o n s bardzo przekonująco ilu s ­ tru je ideę matematyki jako nauki ąuasi-empirycznej w racjonalnej rekonstrukcji h is t o r ii rozwoju tzw. formuły Eulera dla wielościanów i p ojęcia wielościanu w ogóle.

Ilu s tr u je on także drugi aspekt matematyki jako d zia ła ln o ści, o którym wspomnieliśmy wyżej, mianowicie j e j aspekt społeczny. La­ katos wskazuje na fa k t, że częęto w matematyce d e fin ic ja je s t do­ bierana tak, by eliminowała nrewygodne kontrprzykłady dla tw ier­ dzeń, których prawdziwości chciałoby s ię dowieść („monster-barring d e fin it io n s " ). A to , co chciałoby s ię , aby było prawdziwe, nieko­ niecznie musi narzucać s ię lo g ic zn ie - to może być sprawa do dys­ kusji w społeczności matematyków.

( c ) S p o r y n a d p o j ę c i e m p r z e s z k o d y e p i s t e m o l o g i c z n e j w n a u c z a ­

n i u m a t e m a t y k i .

-Jak w idzieliśm y w rozważaniach zawartych w punktach (a ) i (b ), adaptacja p o ję c ia przeszkody epistem ologicznej w matematyce nie je s t prostym przeniesieniem . Wymaga to pewnego twórczego wysiłku.

Wysiłek ten zo sta ł podjęty (Brousseau, 1983; Glaeser, 1981, 1985; Duroux, 1983), ale na ra z ie jesteśmy na etapie zbierania doś­ wiadczeń. Nie pora więc jeszcze na formułowanie ostatecznych okreś­

leń p o jęcia przeszkody epistem ologicznej w matematyce. Można co najwyżej przyjmować określenia robocze. Ale chyba rzeczą najważ­ n iejszą je s t w iedzieć, czego właściwie chcemy od p o jęcia przeszko­ dy, jaką r o lę ma ono spełniać, ja k ie własności na pewno powinno mieć, a później można zastanowić s ię dopiero, które z tych włas­

ności wystarczą w określeniu. ••

(29)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 131

sobie od razu zdać sprawę i wyeliminować z dalszych dyskusji. Są to :

- Brak rozróżnienia dwóch rzeczy: (i) sformułowania ogólnych własności przeszkody epistemologicznej i (ii) sformułowania warun­ ków, jakie powinien spełniać opis przeszkody epistemologicznej (że np. powinien zawierać opis metod rozwiązywania problemów lub sposo­ bów wyjaśniania zjawisk przed pokonaniem przeszkody i analizę wa­ runków historycznych, w jakich doszło do jej pokonania; na tej p.od- stawie Brousseau zarzuca Glaeserowi, że przyjmuje on za przeszkodę- „brak pewnej wiedzy", podczas gdy Glaeser tak ją tylko nazywa, a jej opis spełnia stawiane przez Brousseau warunki. Zresztą określa­ nie przeszkody w terminach „braku pewnej wiedzy" jest zupełnie na­ turalne, jeśli przyjąć własność A względności przeszkody, odnosze­ nia jej zawsze do pewnej normy. Ponadto chcielibyśmy uważać za przeszkodę w matematyce np. brak jednolitego pojęcia liczby; właś­ nie ten brak, a nie rozmaite teorie i metody, które w historii poz­ walały matematykom jakoś rozwiązywać problemy mimo tego braku).

- Mieszanie przeszkód epistemologicznych z przeszkodami „dy­ daktycznymi", tzn. przeszkodami w rozwoju osobniczym wiedzy w sy­ tu a c ji szkolnej. W tek ście Duroux (1983, s t r . 54) sformułowane są k ry te ria , ja k ie powinny spełniać, zdaniem ich autora, przeszkody w procesie nabywania wiedzy w szkole. Brousseau, polemizując z Glaeserem (1983), sprawdza czy przeszkody epistemologiezne związa­ ne z pojęciem lic z b względnych wykryte przez Glaesera spełn iają k ry te ria Duroux. To prawda, że niektóre przeszkody epistem ologicz- ne odnajdujemy u d zisiejszy ch uczniów (czasami w nieco zmienionej form ie) i te przeszkody in teresu ją nas najbardziej jako dydaktyków, ale nie można tych dwóch pojęć utożsamiać. Wiele przeszkód dydak­ tycznych ma swoje źródło w specyficznym podawaniu wiedzy przez na­ u czyciela, w elementaryz a c ji czy konkretyzacji, lub, - jak wolą mó­ wić Francuzi - w transpozycji dydaktycznej z wiedzy „uczonej" do wiedzy szkoln ej. (Dlatego w badaniach eksperymentalnych przeszkód

epistemologicznych związanych z danym pojęciem matematycznym dobie­ ramy uczniów, którzy nie zetk n ęli s ię z tym pojęciem w systematycz­ nym nauczaniu.)

(30)

-cych metod rozwiązywania problemów. Brousseau, upierając s ię przy twierdzeniu, że przeszkoda je s t pewną wiedzą („connaissance") , wy­ raźnie przyjmuje stanowisko drugie, Glaeser wydaje się skłaniać ra­ czej ku pierwszemu rozumieniu nauki - jako d zia ła ln o ś c i. Obaj przy tym odwołują się do Bachelarda, i nic dziwnego, że znajdują u niego poparcie, gdyż Bachelard oba te aspekty nauki uwzględnił. Np. prze­ szkodą je s t zarówno „op in ia, niekwestionowana wiedza, wiedza prowi­ zoryczna", jak też „n ie kwestionowanie obiegowych czy głoszonych przez autorytety o p in ii, brak krytycyzmu, niechęć do stawiania py­ tań" .

Pierwsza z wymienionych tu przeszkód - opinia - została zauwa­ żona już bardzo dawno: spora część wywodów Sokratesa w T e a j t e t o s i e Platona została poświęcona argumą|htacji za tym. Ale nawet ona może odegrać pozytywną r o lę w rozwoju wiedzy, choć nie z t e j r a c ji, że je s t opinią. Jest ona podporą w tym sensie, że samo j ’e j is tn ie n ie każe zadać sobie pytanie o j e j źródła, podważyć ją , przeanalizować i wyjaśnić zjawiska, do których się odnosi, i odrzucić treść w n ie j zawartą lub ją potw ierd zić. Zaś umiejętność stawiania problemów je s t is t o t ą myśli naukowej; jak tw ie rd zi Bachelard: „Każda wiedza je s t odpowiedzią na pewne pytanie. J e ś li nie było pytania, to nie może być wiedzy naukowej" (Bachelard, 1938, s tr . 14).

Chociaż wolimy rozpatrywać matematykę przede wszystkim jako pewną twórczą aktywność ludzkiego umysłu, to nie będziemy zajmować się w badaniu przeszkód epistemologićznych w matematyce takimi przeszkodami jak ta w drugim z podanych wyżej przykładów. Przeszko­ da ta tkwi w postawach człowieka wobec problemu i j e j badanie je s t może b a rd ziej tematem badawczym dla pedagoga czy psychologa niż dydaktyka. Dlatego przyjmiemy szóstą własność:

F. Przeszkody epistemołogiczne związane z rozwojem danej t e ­ o r i i matematycznej są specyficzne dla t e j t e o r i i . Ogólne przeszko­ dy epistemołogiczne w matematyce są specyficzne dla matematyki.

(d) T r u d n o ś ć a p r z e s z k o d a .

(31)

-POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 133

mentem kilku różnych zbiorów, tzn . może mleć jednocześnie k ilk a róż­ nych własności. J e ż e li ten element nazywa się a i aCX. oraz a ć Y , gdzie X^Y, to można uważać obiekt a ze zbionr X i ’ obiekt a ze zbio­ ru Y za obiekty różne. Np. liczb a kardynalna 4 może być jednocześ* nie elementem zbioru lic z b naturalnych N ( i być wtedy następnikiem lic z b y naturalnej 3) i elementem zbioru kwadratów lic z b naturalnych

( i być kwadratem lic z b y naturalnej 2 ). Przy ustalaniu równolicznoś- c i tych zbiorów buduje się b ije k c ję :

I 2 3

II H I!

1 4 9

J e ż e li tego rozszczepienia nie zaakceptujemy i będziemy trak­ tować np. 4 w jednym i w drugim zbiorze jako ten sam obiekt, to ten argument nie przekona nas o równoliczności rozważanych zbiorów. Wtedy je s t tak, jąjcby b ije k c ja była przedstawiona na jednym ciągu lic z b naturalnych: wówczas liczb a strzałek wychodzących nie je s t jednakowa dla wszystkich lic z b . Czwórka je s t brana dwa razy, dwój­ ka, tró jk a tylko po ra p .e :

4 5 6 . 7 ' 8

I! t! ł| 1? It

16 25 36 49 64

(32)

przedstawieniach czy z różnych punktów widzenia, stanowi przeszkodę którą część uczniów s ta le odnajduje w różnych sytuacjach uczenia s ię " .

Zauważmy tu k ilk a spraw:

1° autor nie nazywa swojej przeszkody „epistem ologiczną" i być może w ogóle nie ma na myśli przeszkody w sensie Bachelarda, Brous- seau czy innych. Byó może używa t e j nazwy w sensie potocznym;

2° Duval bada swoją przeszkodę jedynie w sytu acji uczenia s ię w szkole. Wprawdzie odwołuje s ię do h is t o r ii (źródłem rozważanego przykładu je s t tzw. paradoks G alileusa) i rozwoju wyrażeń „ t y le samo", „m niej", „w ię c e j", „równoliczność", „podzbiór" w odniesieniu do zbiorów nieskończonych (zresztą pisze o tym tylko na marginesie) a le „przeszkody", którą odkrył u swoich uczniów, nie próbuje odna­ le źć w h i s t o r i i . Zresztą musiałby szukać w h is t o r ii matematyków, którzy n ie p o t r a f i l i rozszczepiać obiektów matematycznych, podczas gdy dla Duvala przeszkodą je s t właśnie rozszczepianie obiektów ma­ tematycznych. To tak, jakby powiedzieć, że przeszkodą w rozwoju po- ję c ia lic z b y były liczb y , niewymierne. Duvalowi nie chodzi chyba o przeszkodę w naszym sensie, lecz u trodność: po prostu trudno je s t traktować ten sam obiekt z własnością a l f a - i ten'sam obiekt z włas­ nością beta, gdzie a lfa i beta są różne, jako dwa różne obiekty, a także trudno je s t zrozumieć ’is to tę lic z b rzeczywistych.

W sensie Duvala, na przykład, p o jęcie równoliczności byłoby przeszkodą. Dlatego, że je s t ono matematycznym odpowiednikiem r e la ­ c j i „mieć t y le samo elementów", zaś wyrażenie „mieć t y le samo e le ­ mentów" n ie s ie w sobie ca ły bagaż znaczeń potocznych, nie akceptu­ jących sytu acji,w k tó re j część może mieć t y le samo elementów co ca*- ło ś ć . My powiedzielibyśmy ty lk o , że matematyczne p o jęcie równolicz­ ności je s t trudne z tych powodów, zaś za przeszkodę epistem ologiez- ną uznalibyśmy myśl wyrażoną w aksjomacie 5 k sięg i I Elementów

Euklidesa: „ I całe je s t większe od c z ę ś c i", gdyż odrzuca ona możli­ wość rozważania zbiorów nieskończonych skoro ich własnością je s t to , i ż mogą być w pewnym sensie równe swoim podzbiorom.

(33)

POJgCIE PRZESZKODY EPISTEMOLOGICZNEJ 135

zadaniach matematycznych i źródła tych błędów mogą być różne. Te źródła to często właśnie przeszkody epistemologiezne lub dydakty­ czne związane z danym zagadnieniem. Np. jako jedną z trudności związanych z pojęciem modułu (wartości bezwzględnej) Duroux podaje konieczność badania kilku przypadków przy rozwiązywaniu zadań

(a ^ 0, a < 0 ).

1.4. Tło h is to ry c zn o -filo zo fic zn e p ojęcia przeszkody epistemolo-giczn ej

Praca Bachelarda (1938), w k tó rej wprowadził on p o jęcie prze­ szkody epistem ologicznej, je s t w is to c ie tylko przyczynkiem do kw estii l i n i i demarkacyjnej między tym, co naukowe, a tym, co n ie­ naukowe lub pseudonaukowe. Z przytoczonych już wyżej cytatów z Ba­ chelarda wynika, że według niego myślenie naukowe charakteryzuje się przede wszystkim perspektywą naprawionych błędów. Pisze on: „Mówi się często, że h ip otezie naukowej, k tórej nie g ro zi żadne obalenie, niedaleko do tego, by była hipotezą zbędną. Także doś­ wiadczenie, które nie naprawia żadnego błędu, które je s t prawdziwe po prostu, bez dyskusji, do czegóż ono może służyć? Doświadpzenie naukowe je s t to więc ta k ie doświadczenie, które przeczy doświadcze­ niu powszechnemu ( . . . ) . To ta perspektywa naprawionych błędów cha­ rakteryzuje, naszym zdaniem, myśl naukową” (ibidem, s tr . 10). W przytoczonym cytacie z Bachelarda mamy do czynienia jakby z powoła­ niem s ię na ideę falsyfikacjonizm u Karla Poppera, ale próżno by szu kac tego nazwiska w cytowanej przez Bachelarda b ib lio g r a f ii.

Dyskusje na temat oddzielenia tego, co naukowe, od tego, co nienaukowe, były szczególnie wzmożone w latach dwudziestych i tr z y ­ dziestych naszego s tu le c ia . Rewidowano dawne poglądy na ten temat. Falę tę mogły wywołać pewne rewolucje naukowe, które zdarzyły się na przełomie wieków, jak np. odkrycie paradoksów t e o r i i mnogości czy te o r ia względności, które zachwiały wiarą w is tn ie n ie tzw. „wiedzy obiektywnej” , na k tó re j straży s to i myślenie racjonalne.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wykłady (WY) Seminaria (SE) Ćwiczenia audytoryjne (CA) Ćwiczenia kierunkowe - niekliniczne (CN) Ćwiczenia kliniczne (CK) Ćwiczenia laboratoryjne (CL) Ćwiczenia w

W widowisku Za każdym pacianiem może się kryć następny wykorzystana została wieloznaczność słowa ..pociąg&#34; rozumianego jako Crodek lokomocji, skłon- ność erotyczna •

Język jest jedynie jednym z narzędzi porozumiewania się, a należące do niego zdania czy słowa posiadają sens tylko o tyle, o ile mogą posłużyć do komunikacji?. Należy

Ponieważ śladów takich nie było pod zabudowaniami innych skrzydeł, choć stwierdzono tam zachowane warstwy z okresu wznoszenia rom ańskiego opactwa i relikty

tycznej są następujące: zbiór reguł heurystycznych jest podrzędny względem zbioru reguł metodologicznych, a więc są takie reguły metodologiczne, które nie są regułami

Generowanie reguł klasyfikujących algorytmem AQ... Kolejne kroki

zało˙zenie, ˙ze ka˙zdy kompleks zawieraj ˛ acy si ˛e w pewnym cz˛estym kompleksie jest tak˙ze cz˛estym kompleksem znajduje za- stosowanie w algorytmie Apriori , który rozpoczynaj

Wszystkie teksty dostępne są w punkcie ksero &#34;U