R ok X. N o w e m ia sto , dniu 12 w r z e śn ia 1933. Nr. 17
S ü ll 'Uli .. . . H" ,iii,i" | i« !l!:,iliiil|iltll|1!,. . . s;n iii1S;.tS.! >iilHlH;(|!, ;■
lil'^lill|g|ll^Hliluil|lll|'IIÜ|||||||lll|^%!illllF-ÜHIIIr "''I ''liii
B J. U. Niemcewicz.
Już z wodza królem , rządząc dwa narody, Szkodliwe błędy zam yśla poprawić,
Lecz gdy w tern znalazł niezłom ne przeszkody, Zostało tylko orężem się wsławić.
K ara M ustafa, tłum Turków zawzięty
Groźnie się zbliżał ku w iedeńskim szań- [com,
Uciekł Leopold, bojaźnią przejęty, Stolicę na łup w ydając pohańcom . P rzybyły poseł widząc króla Jana :
„Ratuj — zaw ołał — i W iedeń i pań- [s tw o !”
To mówiąc, z płaczem upadł na kolana, A leg at przydał : „Ratuj chrześcijań
s tw o !”
B ohater, tknięty głosem potrw ożonych, Sam spiesznie wiedzie swe hufce dobrane.
Już na K albergu, w oczach oblężonych W idać proporców lasy nieprzejrzane.
Rozprasza tłum y rycerstw o skrzydlate I M ahom eta chorągiew w ydziera, Zdobywa obóz i łupy bogate,
A W iedeń bram y zwycięzcom otwiera.
Wjeżdża Jan trzeci z swoimi hetm any,
W pośród radosnych pospólstw a okrzyków , Gdzie się pokazał, wszędzie głos s ły s z a n y :
„Oto nasz zbawca, pierw szy z wojo- [wnikó n l”
N iechętnie cesarz dobroczyńcę wita,
W licznym orszaku jadą z nim dworacy, Szata ich złotem i perłam i szyta,
Przy królu zbrój no na koniach Polacy.
Odmienne były monarchów p o stacie;
Chciał cesarz mówić, lecz gdy słów nie [stało,
Rzekł mu król polski: „Rad jestem , mój bracie,
„Zem ci uczynił tę przysługę m a łą“.
Król, co tak dzielnie postąpił w tej spraw ie, Nie znalazł później wdzięczności zapłaty, W każdem przym ierzu i w każdej wyprawie
N apotkał tylko zawody i stra.ty.
W śród tro sk tych, wolnej chcąc używać doby, Gdzie W isła raz się okaże, znów chowa, Zgrom adza głazy i św ietne ozdoby
I wznosi pyszne gm achy Wilanowa.
To było jego najmilsze u s tro n ie ;
Tam, słodząc troski zbyt przykrej niedoli, Z swym Jabłonow skim lub w uczonych gronie,
Chodził pod cieniem odwiecznych topoli.
Tam um arł, a jak słońce u zachodu
Jaśniejszym ziemię oświeca prom ieniem , Tak i on dzielnie wzniósł sław ę narodu,
Nim Polska śm ierci ok ry ła się cieniem.
W dniu 12 w rześnia rb. przypada 250 rocznica 1 zwycięskiej odsieczy W iednia, w której Polska i jej rycerstw o, w ystępując w swej dziejowej misji
„przedm urza chrześcijańskiego”, pod wodzą Jana Sobieskiego dzięki jego genjuszowi wojennemu dokonała jednego z najśw ietniejszych czynów orę
ża polskiego.
Polska w II połowie 16 w. znalazła się w b.
ciężkiem położeniu politycznem, gdy na jej h o ry zoncie ukazał się Sobieski, mąż um ysłu bystrego, w szechstronnie w ykształcony, a natury rwącej się do czynu. — Te zalety, a następnie zwycięstwo chocim skie, zmywające hańbiący pokój w B uczaczu'
(1672), w yniosły go na tron. Ująwszy berło, So
bieski planow ał wzmocnienie państw a, a w polity
ce zagrań, usunięcie groźnego niebezpieczeństw a ze strony Turcji oraz A ustrji, Niemiec i Moskwy.
W tym celu w r. 1675 połączył się z Francją przymierzem , a kilka lat później i ze Szwecją. — Miało to wrócić Polsce P rusy Książęce i godziło także w A ustrję i Moskwę. Gdy jednak przym ie
rza te przyniosły królowi wcześnie zawód, a kno
wania m agnatów przeciw niemu doszły do zenitu
— postanow ił zabezpieczyć kraj od Turków. Na sejmie grodzieńskim r. 1678—9 w ystąpił więc So
bieski z projektem utw orzenia ligi chrześcijańskiej
\
B o h a t e r z p o d W i e d n i a
Król Jan III. Sobieski.
przeciw Turkom i przygotow ania się do wyprawy przeciw nim. Sejm podniósł siłę zbrojną państw a, ale starania o ligę psuły intrygi m ocarstw, głównie Francji. Dopiero gdy su łtan M ahomet IV, u ko ń czywszy wojnę z M oskwą (1681), zachęcony po
wstaniem na W ęgrzech (1682), zagroził A ustrji i po średnio Polsce, przyszło do przym ierza polsko- austrjackiego przeciw Turkom 31 m arca 1683 r.
W lipcu około 300.000 arm ja pod wodzą wiel
kiego wezyra K ara M ustafy obiegła Wiedeń celem podbicia A ustrji, a w następstw ie rozszerzenia orężem islamu na całą środkow ą Europę i zatknię
cia półksiężyca na bazylice św. P iotra w Rzymie.
Połączyli się z nią han tatarski, hospodarow ie wołoski i m odław ski oraz pow stańcy węgierscy.
W iedeń posiadał tylko 15.000 załogi pod do
wództwem hr. S tarhem berga, a cesarskie wojska z wodzem Karolem ks. lotaryńskim stały na rów ninach Morawji. Na błagalne wezwanie posłów cesarskiego i papieskiego król Jan zgodził się wypełnić zobowiązania wobec sprzym ierzeńca.
Cesarz Leopold I, który schronił się do Lincu, w jednym liście do Sobieskiego p isał: „Moje wojska już się zbierają, stań Wasza Miłość na ich czele, a chociaż one o wiele nie dorów nywują nieprzy
jacielowi, to jednak imię Wasze, k tóre tak w iel
kim dla nieprzyjaciela jest postrachem , w ystarczy, aby im zdobyć zw ycięstw o64. Król 15 sierpnia wy
ruszył na czele głównej, 26000 liczącej, armji z Krakowa, po poprzedniem odpraw ieniu modłów w Częstochowie. Szedł przez Śląsk, Morawy, a połączyw szy się z 50.000 wojsk austrjacko-nie- mieckich przepraw ił się 8 września przez Dunaj.
Objął też naczelne dowództwo nad w szystkiem i woj
skami, a podzieliwszy je na kilka kolumn, osięgnął 11 września szczyt K ahlenbergu.
Dn. 12 w rześnia 1683 r., na dwie godziny przed wschodem słońca, modlił się już Sobieski w kapli
cy obozowej, następnie służył do mszy kapucynowi, ks. Aviano, którego papież z błogosław ieństw em swem dla króla przysłał. Po mszy pasow ał król Jan 16-letn. syna Jakóba na rycerza, a następnie, zagrzewając Polaków w krótkich słow ach do walki, rozpoczął ją harcam i na całej linji. Wojsko było rozstaw ione w ten sposób, że na prawem skrzydle stali Polacy, na lewem Sasi i ochotnicy pod H iero
nimem Lubom irskim, a w środku w ojska austrja- ckie i baw arskie. Wywiązała się najpierw walka na lewem skrzydle na stokach K ahlenbergu, p ro
wadzona prz*ez Sobieskiego i zakończona zdobyciem N ussbergu. N astępnie pokierow ał król ciężkiemi walkam i na prawem skrzydle celem zrzucenia T u r
ków z przedgórzy Lasu W iedeńskiego i obsadzenia w łasną piechotą i artylerją. Centrum posuwało się naprzód bez poważniejszej walki. Tymczasem lewe skrzydło, korzystając z przesunięcia się sił tureckich w stronę polską, zrobiło dalsze postępy i skierow ało się ku południowi, co pozwoliło mu na w spółdziałanie w ostatecznem natarciu. Około godz.
4 po poł. wywalczył Sobieski kolumnom swoim wyjście w kotlinę, a uporządkow aw szy szyki całej armji i spostrzegłszy, że może użyć jazdy, zdecy
dował się o godz. 5 stoczyć rozstrzygający bój. T u r
cy nacierali na praw e skrzydło, lecz zostali odparci, próbie zaś oskrzydlenia zapobiegła piechota polska i niemiecka. Tymczasem arm ja sprzym ierzona p arła na w roga dośrodkow ym atakiem . W tern Sobieski z huzarją i pancernym i ławicą rzucił się naprzód i o godz. 6-ej w targnął do obozu tureckie
go. A rtylerją pod wodzą M arcina K ątskiego zm iatała szeregi tureckie, Lubom irski z ochotnika
mi dotarł pierw szy pod m ury W iednia, a tym cza
sem lekka jazda rzuciła się do pościgu za rozbi
tym wrogiem. O 7-ej wiecz. oswobodzony był Wiedeń. Królewski buńczuk zatknięto na namiocie wielkiego wezyra, który również uciekł, zostaw iając cały obóz na łup zwycięzców, a mianowicie 25.000 nam iotów, 9.000 wozów, 280 dział, mnóstwo koni, wielbłądów, wielką ilość kawy, kosztow nych dyw a
nów i innych bogactw.
„Veni, vidi et Deus v icit44 w tych skrom nych słow ach doniósł Sobieski Innocentem u XI o zwy
cięstwie i ofiarow ał mu zdobytą chorągiew p ro ro ka. Papież zaś w liście gratulacyjnym zapewniał walecznego króla, że „sławne imię jego uwieczniło się w dziejach K ościoła i w pam ięci wiernych nieśm iertelną chw ałą44.
Prowadząc dalej dzieło uwolnienia chrześci
jaństw a od wroga, doznał 7 października porażki pod Parkanam i, lecz 2 dni potem odniósł św ietne zwycięstwo nad arm ją turecką, k tó re uważał za większe od w iedeńskiego. Turcy wobec tego zawarli umowę pokojow ą z Polską. O kryty chw ałą pow rócił król ze swą waleczną arm ją do kraju, i Celem urzeczyw istnienia swej idei ligi świętej, t. j w yparcia Turków z Europy, nie szczędził trudów i ofiar, które m iały także Polsce p rzy wrócić Podole z Kamieńcem i Ukrainę. Snuł również plany zdobycia Mołdawji i W ołoszczyzny, ale zagranica zawiodła, a Polacy dalej knowali.
Po 22 latach panowania, znękany troskam i o p ań stwo, straciw szy wiarę we w łasny naród, zm arł król (w r. 1696).
W niecałe 90 lat po zwycięstwie w iedeńskiem A ustrja odpłaciła Polsce haniebną niewdzięcznością, przykładając ręk ę do jej rozbioru. Nic więc dziwnego zatem, że gdy w r. 1883 obchodzono 200-lecie odsieczy w iedeńskiej, usłużni „h isto ry cy 44 austrjaccy starali się zmniejszyć zasługi króla Jan a i rycerstw a polskiego, przedstaw iając je w roli nieznacznych posiłków, k tó re na przebieg walki wywarły tylko wpływ drugorzędny. Odprawę otrzym ali oni ze strony historyków i fachowców polskich, którzy na podstaw ie w spółczesnych d o kum entów i świadectw niezbicie wykazali, że po kom prom itującej ucieczce cesarza król Jan objął dowództwo nad całem wojskiem chrześcijańskiem , opracow ał, a naw et w łasnoręcznie spisał plan bitwy, potem osobiście kierow ał działaniam i wo- jennemi, oraz, zmieniając w ostatniej chwili pier wotny rozkaz bojowy, sam z szablą w ręk u p o p ro wadził husarję polską do szturm u na obóz turecki.
Dziś w 250-letnią rocznicę — Sobieski mimo, że, jak pragnął, nie .dźwignął Polski, chylającej się ku upadkow i — zostanie dla potom nych wiel
kim królem . Zwycięstwem zaś pod Wiedniem, ratując chrześcijaństw o i kulturę zachodu, ro zsła
wił i unieśm iertelnił imię Polski, a dla siebie zdobył miano jednego z pierw szych wodzów w dziejach świata.
W 200 rocznicę ocalenia W iednia znakom ity nasz m alarz Jan Matejko, który b o h atersk ą prze*
szłość narodow ą w całej jej wojennej i k u ltu ral
nej sław ie w spuściźnie nam przekazał — w ystaw ił na widok publiczny w K rakowie olbrzym i obraz, którem u dał t y t u ł : „Sobieski pod W iedniem 44.
W spaniały ten obraz znajduje się obecnie jako ofiarow any przez niego w darze od narodu Głowie Kościoła, w W atykanie. Umieszczony w oddzielnej sali, na honorow em miejscu, wśród najw iększych arcydzieł w szechświatow ego m alarstw a, budzi podziw powszechny.
Epizod z życia Jana S o b ieskieg o .
Kiedy Jan Sobieski był uczniem A kadem ji Krakowskiej gdyUprofesorowi D ąbrowskiem u spadł z głowy biret. Młody Sobieski poskoczył i z uszanowaniem go sędziwemu profesorow i po
dał; tenże spojrzał na dorosłego młodzieńca, a ujęty jego grzecznością i tak chętną usługą, pogłaskał go po głowie wyrzekł: „Doczekam tego, że ujrzę koronę na twojej głow ie“.
Były to słowa prorocze.
W kilkadziesiąt lat później Jan Sobieski, h e t
man, wsławiony świetnem zwycięstwem, nad T ur
kami pod Chocimem odniesionem, w ybrany królem polskim i Wielkim księciem Litewskim, wjeżdżał do dawnej Stolicy Krakowa. Ogromny i sław ny dzwon Zygm untowski z wieży k ated ry na W awe
lu górow ał nad wszystkiem i dzw onem i miasta. Lud grom adnie wybiegł, pod chorągw iam i cechów sw o
ich stanęli rzem ieślnicy i obyw atele Krakowa.
Szlachta konno, strojno przy szablach, rycerstw o w w spaniałych zbrojach na dzielnych rum akach, a wszyscy jakby jeden człowiek wznosili serdecz
ny, radosny okrzyk na pow itanie króla — b o h a
tera. Na jednej stronie rynku stali profesorow ie przestawnej Akademji K rakowskiej z rektorem na czele.
Jan Sobieski z uczuciem nieopisanej rad o ści wjeżdżał w mury tego starożytnego grodu, gdzie wiele lat młodych spędził na nauce, a teraz patrzał na lud ukorzony, k tó ry mu hołd pokłonem swych chorągw i oddaw ał, na duchow ieństw o, które go błogosław iło, na szlachtę i rycerstw o, ogro
mnym okrzykiem w itające swego niedawno „pana
— b ra ta ”, a dziś króla wielkiego i potężnego p ań stwa.
Gdy w jechał na ryn ek krakow ski w śród od
głosu dzwonów, dymu kadzideł, huku dział i g łu szących to w szystko wiwatów ludu, ujrzał grono profesorów Akademji. Wdzięczny uczeń tej prze
sławnej szkoły zwrócił w tę stronę swego konia.
I w tym samym orszaku dojrzał profesora Dą
brow skiego, już pochylonego wiekiem starca, który wyrzekł owe prorocze słowa, a teraz stał w sparty na kiju i ze łzami zdała krzyżem świę
tym błogosław ił Jana Sobieskiego. Król zdjął czapkę z uszanowaniem, a pochylając się z konia, podał rozrzew niony ręk ę profesorowi. Starzec jakby odm łodniał, rzucił kij, na którym się w spie
rał i pochwyciwszy rękę ucznia — bohatera, głośnym w ybuchł płaczem , okryw ając dłoń króla Jan a pocałunkiem i łzami.
Ten dowód hołdu i miłości poruszył do głębi króla, słow a wyrzec nie mógł, pochylił się więcej z konia, chciał ukryć łzy w łasne, ale widzieli je wszyscy, patrząc z rozrzew nieniem na powitanie ucznia — króla ze swym profesorem . Potem zw ró
cił zwolna konia i wielce w zruszony odjechał na stary zamek W awelski.
P am iątki po k ró lu J an ie III na Pom orzu.
W północnej części Pomorza, a przedewszy- stkiem na K aszubach pamięć wielkiego króla specjalnie wśród ludu po dzień dzisiejszy g łę
boko tkwi.
Pierw sze wzmianki o Sobieskim na Pomorzu potykam y około 1655. Pełno tu też po nim p a
m iątek, wiele zaś miejscowości chlubi się pobytem w swych stronach Jan a III i to, gdy był jeszcze hetm anem koronnym , jak również i później, gdy uzyskał najwyższą godność, jaką mu Rzeczpospolita ofiarow ała.
Najwięcej śladów po Janie III, jak również realnych pam iątek znaleźć można w ziemi gniew skiej i ziemi puckiej, mniej już w dawnem s ta rostw ie niegrodow em m iędzyłęskim , now odworskim i tucholskim .
Podczas pobytu swego w Gniewie król zam ek pokrzyżacki, po zniszczeniu go przez wojny szw e
dzkie, polecił odrestaurow ać i urządził tak bogato, że za jego czasów był drugim w Prusach Królew skich zam kiem po zam ku w M alborgu.
Specjalną opieką otaczał król pobliską Gniewu miejscowość Piaseczno, słynące na całe Pomorze jako miejsce odpustowe, gdyż w świątyni znajduje się cudowny posąg Matki Boskiej. Na sklepieniu św iątyni znajduje się herb Sobieskiego. N iejedno
krotnie Jan III wraz ze swą rodziną odbyw ał tu pielgrzym ki z pobliskiego Gniewu, gdzie był s ta ro stą. Sklepienie zaś barokow e, znajdujące się w świątyni, kazał zaciągnąć król w kościele piaseckim , by spełnić, ślub uczyniony w r. 1676 na w yprawie przeciwko Tatarom .
Król często byw ał w G dańsku i na w ybrzeżu polskiem i to niejednokrotnie w Pucku, Gdyni, Helu, a przedew szystkiem w pobliskich Gdyni—
K olibkach. W Rzucewie, tuż nad zatoką Pucką, Jan III posiadał prześliczny pałacyk, zbudow any w p o czątkach 17-go wieku przez wojewodę m alborskie- go, a następnie chełm ińskiego Jana W eyhera.
Dziś po pałacyku Sobieskiego niema ani śladu i jedyną pam iątką, jaka tu została, jest w spaniały park, dochodzący do brzegów zatoki oraz jedna z najw iększych i najwspanialszych w Polsce czte- rorzędow a aleja lipowa, złożona z olbrzymich lip w ilości 260. N ajstarsze to lipy — według tradycji sadzone rę k ą króla. Aleja ciągnie się na prze
strzeni dwóch kilom etrów.
W śród ludu kaszubskiego okolic Rzucewa po dzień dzisiejszy hodow ane są konie, których przod
kam i były konie tatarsk ie, sprow adzone przez So
bieskiego z pola walk z naw ałą tatarsk ą.
L ogogryf.
uł. W. J.
Ułożyć 11 wyrazów, których pierw sze litery, czytane z dołu do góry, utw orzą imię i nazwisko króla polskiego, a ostatnie, czytane z góry na dół, nazwisko w ielkiego wezyra tureckiego.
S y l a b y : a, a, au, ban, bor, czar, dem, dy, e> ga, ga, graf, gu, i, i, jan, jo, kuź, ma, man, pek, rat, sam, san, sen, szko, ta to tu.
Znaczenie w y ra zó w . 1. Miasto w P ersji europejskiej.
2. Jeden z konfederatów barskich.
3. Nazwisko sław nego księcia pom orskiego.
4. Sławny han tatarsk i, znany z bitwy pod W orsklą 1309 r.
5. Ten sam w języku łacińskim . 6. W ielkie plemię m urzyńskie.
7. Nazwisko przyjaciela ks. J. Poniatowskiego (wspak).
8. Inaczej starszeństw o.
9. Inaczej hetm an kozaków (wspak).
10. Pismo w łasnoręczne wybitnej osobistości.
11. Dowódca janczarów.