• Nie Znaleziono Wyników

"W tę jesień dławiącą" [Pamięci Kazimierza Wyki]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""W tę jesień dławiącą" [Pamięci Kazimierza Wyki]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

"W tę jesień dławiącą" [Pamięci

Kazimierza Wyki]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 13-19

(2)

MARIA JANION

„W TĘ JE SIE Ń DŁAW IĄCĄ”

W o statn im w ydaniu Życia na n iby 1 zamieszczono, zaznaczając kilka opuszczeń, P am iętnik po klęsce. T ytuł tego odnalezionego w papierach K azim ierza W yki, nie ukończonego frag m en tu eseistycznego pochodzi od w ydaw cy (301); m a jed n ak pełne uzasadnienie w sporządzonej przez autora, datow anej „15.9.44.” notatce, w k tó rej podał on okoliczności po­ w stania i c h a ra k te r utw oru: „Rzecz niniejsza, pisana zimą 1939— 1940, m iała stanow ić rodzaj pam iętnika m yślowego po klęsce” (225). Słowo „klęsk a” należy do najczęściej w owym tekście używ anych, a spojrzenie pam iętnikarza, ja k i całej zbiorowości, on sam określił jako przepuszczone „przez łam iące szkło k lęsk i” (294). We w spom nianej notatce W yka uza­ sadnił też pow ody zarzucenia rzeczy o polskiej klęsce: „Później p rzerw an a i już nie ko n tynuow ana w całkiem innej atm osferze, kiedy sp raw a zrazu ty lk o polska okazała się ogólną” (225) 2. W yraźnie zatem sprecyzow ał te okoliczności historyczne, które zm usiły go do pisania („po klęsce”), i te, k tóre skłoniły go do p rzerw an ia pisania (kiedy klęska okazała się nie tylko polskim udziałem ; idzie tu zwłaszcza o kap itu lację Francji).

Z w oli samego au to ra, k ieru jąc się w yłożonym i w yraźnie — w te k ­ ście i poza tek stem — jego intencjam i, m usim y czytać P a m iętnik po

klęsce jak o u tw ó r n aładow any po brzegi szczególną, jedyną, n iepow ta­

rzaln ą sy tu a c ją historyczną, a przede w szystkim — egzystencjalną. W istocie bow iem pam iętnik W yki ma za tem a t i s t n i e n i e p o k l ę ­ s c e , a ściślej — istnienie polskie po klęsce we w rześniu 1939. T ak do­ pow iadając p ragnę wskazać na nieby w ały splot h i s t o r i i i e g z y s ­ t e n c j i , z którego w yjątkow ości W yka doskonale sobie zdaw ał spraw ę i całkiem św iadom ie b rał go na swój w arsztat literacki. Dlatego od razu

1 K. W y k a , Życie na niby. — Pamiętnik po klęsce. Kraków—Wrocław 1984. Z „Pism” Kazim ierza Wyki. Pod redakcją H. M a r k i e w i c z a i M. W y k i . Po­ dawane dalej w tekście liczby w nawiasach wskazują stronice tego tomu.

2 Kilka fragm entów z Pamiętnika po klęsce, czasem nieco zmienionych stylis­ tycznie, w eszło do Dwóch jesieni, służąc wszakże zupełnie już odmiennemu prze­ w odowi myślowem u.

(3)

14 M A R IA J A N IO N

w pierw szym , b rzem iennym zdaniu pam iętnik a pisał: „Pow róciliśm y do porzuconych dom ów ” (225). To jest p u n k t w yjścia, to jest osadzenie się w now ej rzeczyw istości. P o w rót do dom u niedaw no opuszczonego, a tak zm ienionego w zm ienionym k ra ju , zm usza w ręcz każdego niem al uczest­ nika polskiej zbiorowości do określonego postępow ania:

Odcięci od świata, wyrzuceni z prac swoich, jesteśm y skazani, by w stąpić w siebie, w ejść w w stydliw e zakamarki, pom ijane w zgiełku normalnego i swo­ bodnego życia. [225]

Cisza klęski jesienią, i to ta k to taln ej klęski, cisza „nocy po k lęsce”, cisza nadciągającego śniegu n ak azu je w stąpien ie w siebie oraz bezw zględ­ n ą k o n fro n tację z bolesnym i p raw dam i, o k tó ry ch się p rzed tem nie p a­ m iętało. Ogołocenie sp rzy ja skupieniu — zdaje się mówić nam W yka. To, co u padłos rów nież opadło. D latego jesień jest stosow ną porą dla m yśli k ry ty czn ej. Czy po klęsce widzi się ostrzej? Tak chyba sądzi W yka: życie zew nętrzne jak b y zatrzym ało się na chw ilę, a życie w ew n ętrzn e rozpoczęło przyspieszony bieg.

W ty m wzm ożonym życiu w ew n ętrzn y m kilka zjaw isk zasługuje na uw agę i W yka je w ielo k ro tn ie bardzo dokładnie opisuje. Jedno z n ich to ostrość g ranicy, przeżyw anej ciągle n a nowo i bez przerw y, m iędzy „p rzed ” i „po” — „przed w rześniem ” i „po w rześn iu ”, d rugie to dotkliw a niem ożność określenia eg zystencjalnego c h a ra k te ru obydw u s ta n ó w 3. N ajlepsze w końcu dla sch arak tery zo w an ia „p rzed ” w y d aje się W yce od­ w ołanie się do k o n sy sten cji „złudzenia podobnego co sen, niem ożliwego do pow tórzenia” ; zapadłego bezpow rotnie w rodzaj niepam ięci „rozgnie­ cionego, skruszonego jak ą ś law iną sn u ” (293). H istoria i klęska odm ieniły w szystko, co przedw rześniow e.

To poczucie niesam owitego przedziału, jakiejś zasadniczej inności, która padła również na tamten czas, jest w prost niem ożliwe do teoretycznego i in ­ telektualnego przekazania. [293]

Można tego próbow ać tylk o odw ołując się do logiki snu czy logiki dziw nej m etam orfozy, k tó rą posługuje się poezja. W yczulenie na egzys­ ten c jaln ą odm ienność istn ien ia „p rz e d ” i „po” przed staw ia też z n ie ­ zm ierną siłą trud n o ść now ego m ów ienia, now ego d ysk ursu , k tó ry sta ­ nowi, siłą rzeczy, jed en z w ątk ó w eseistycznego p am iętnik a W yki. „[...] nie, ja k to rzec?” (293) — oto zaprzeczenie i oto p y tan ie 4.

Pobieżne n a w e t w glądnięcie w dzienniki in n y ch pisarzy z tego okresu u jaw n ia podobieństw o odczuć i n astro jó w . A le W yka stw orzył p a ­ m i ę t n i k — i do tego autorskiego określen ia trz e b a będzie jeszcze po­

8 Jedno z najcelniejszych określeń Wyki: „życie na niby”, wyrosło z podob­ nych egzystencjalnych dociekań nad sposobem polskiego istnienia pod okupacją. 4 O stanach „derealizacji” oraz o trudności ich w ypow iedzenia pisze w języku psychiatrii A. K ę p i ń s k i w studiach poświęconych istnieniu w obozach koncen­ tracyjnych (R y tm życia. (Szkice). Kraków 1972).

(4)

wrócić. Z opublikow anego fragm en tu Dziennika z powstania warszaw­

skiego Jerzego A ndrzejew skiego dowiedzieć się można, jak g runtow nie

ten pisarz odróżniał klęskę 1939 r. od klęski roku 1944:

Wówczas był to nieoczekiwany kataklizm, który niósł oczyszczenie. Pierw ­ sze m iesiące po Wrześniu wspominam jako okres najgłębszego bodaj w moim życiu skupienia. Prowadziłem wówczas codzienne notatki, które teraz gniją pewnie zakopane w ziemi na Bielanach. Powstanie niczego nie oczyściło. Jest tylko zmęczenie, gorycz i także mniej nadziei. Zresztą nie chce się o tyrq pisać 5.

N iespodziew any kataklizm W rześnia odczuwa A ndrzejew ski jako k a- ta rty c z n y rów nież dlatego, że zaw ierał w sobie możliwość skupionego w ew nętrznego nam ysłu, koniecznego do przeżycia trag edii i zrozum ienia jej sensu.

Zofia Nałkowska, wyszedłszy z W arszaw y i w krótce potem w racając do porzuconego dom u jesienią 1939, prow adziła zapis codzienny 6 w o kre­ sie, n ad któ ry m należałoby postaw ić jej słowa: „O dtąd jestem kim ś in n y m ” (39). Doświadczenie powszechnej klęski pozwala na sform ułow a­ nie sądu o „straszliw ych zm ianach w sam ym sednie istnien ia” (52). Ale coraz m ocniej N ałkow ska czuje się związana na zawsze z egzystencją tu ta j. P od datą „ I X 39” zapisuje zdanie o swej honorow ej satysfakcji:

Jestem szczęśliwa, że nie pojechałam na zaproszenie Gizelli do Nicei, że nie dzielę z tamtymi wszystkim i przywilejów bezpieczeństwa i hańby. Jestem tu, gdzie powinnam być [...]. [69]

Straszliw a odm iana losu... N ałkow ska wie dobrze, że to przeżycie nie je st tylko jej udziałem , ale zarazem opisuje je celnie z głębi w łasnej egzystencji. Po jeździe na wózku z przygodnie poznanym i ludźm i notuje: „doznaw ałam głębokiego sm utku [...], tak zupełnie odcięta od swej prze­ szłości, jak b y m się zaczynała w tej chw ili” (65).

Rzeczywiście Nałkowska, już bez „ ja k b y ”, rozpoczyna teraz — we w szystkich m ożliw ych sensach — nowe życie. J a k pisze po powrocie do W arszaw y, obm yśla „na nowo istn ien ie”. Jej doznanie rzeczywistości, podobnie jak u innych, bezustannie pow raca do granicy dzielącej „p rzed ” i „po”. Zbliżony do reflek sji W yki jest ton m oralny, oscylujący wokół przeżycia „ h a ń b y ” i „ h o n o r u ”. N ałkowska b ron i się przed poczu­ ciem w iny, którego jed n ak nie potrafi oddalić. Na sam ym początku r. 1940 w yznaje:

5 J. A n d r z e j e w s k i , Dziennik z powstania warszawskiego. „Dialog” 1984, nr 9, s. 107. Podczas powstania autor prowadził „dorywcze zapiski w podręcznym notatniku”. Później je przepisał, starając się uzupełnić luki. Cytowane zdania znaj­

dują się pod datą „8 listopada [1944]”.

6 Z. N a ł k o w s k a , Dzienniki czasu wojny. Wstęp, opracowanie i przypisy H. K i r c h n e r . Warszawa 1970. W całym fragmencie poświęconym relacji N ał­ kowskiej liczby w nawiasach wskazują stronice tego wydania.

(5)

1 6 M A R IA J A N IO N

To prawda, że w tym nowym mym życiu nie uchylam się od niczego, że skw apliw ie usiłuję tym okupić to dawne, niezrozumiałe dziś życie moje sprzed wojny. [109]

Podobnie ja k w P a m ię tn ik u po klęsce, pojaw ia się dojm ujące dośw iad­ czenie przełom u (o k tó ry m zresztą też w spom ina A ndrzejew ski). N ałkow ­ ska czuje się ja k ktoś, k to zerw ał z przeszłością, przeszedł pokutę i od­ m ienił się całkow icie, w iedząc, że do tego, co było, nie w róci i nie chce wrócić, że się od tego na zawsze oddzielił n iew y m iern y m dośw iadczeniem klęski. Ale klęski, k tó ra zdziera bielm o z oczu i pozw ala widzieć jasno, bezw zględnie, k lęski-ka tha rsis. D latego dow iedziaw szy się o dalszych lo­ sach osobistości rządow ych, przeby w ających w R um unii czy w P ary żu, w m iesiąc po w y b u ch u w o jn y N ałkow ska zauważa: „Ale nic nie słychać, by ktoś z ty c h ludzi popełnił sam obójstw o” (69). W ten sposób też dotyka dna hańby.

W yka pisze pam iętn ik po klęsce, nie dziennik klęski. Czyni tak d la­ tego, by więcej zobaczyć, ogarnąć, zrozum ieć, by z p e rsp ek ty w y dłuższej niż p ersp ek ty w a dnia, ale nie całkow icie oderw anej od niedaw ny ch w y ­ darzeń, nie tylk o m oralnie zgłębić hańbę, ale też i odczytać h i s t o r i o ­ z o f i c z n e s e n s y k l ę s k i .

Tę le k tu rę ze św ieżych dziejów m ożna i należy zestaw ić z tym , co nap isał g en erał S tefan Rowecki. Od razu po klęsce w rześniow ej, pod W arszaw ą, pow stała anonim ow o w y d an a w podziem iu już w g ru d n iu 1939 b roszura pt. C zy w rzesień 1939 r. o k rył niesław ą naród polski? Z na­ m ienne to p y tan ie o h onor i możliwość jego zbru kan ia narzuca sty l od­ powiedzi zaprzeczającej. Row ecki uw aża, że pierw sza ru n d a skończyła się naszą porażką, nie klęską. Nie dopuszcza k ry ty k i postępow ania R y- dza-Sm igłego. P otępia sam obiczow anie: , , D z i ś p o d b u t e m n a ­ j e ź d ź c y n i e c z a s n a p o r a c h u n k i w t e j m i e r z e ”. Cały w yw ód prow adzi do konkluzji, dla dokładniejszego upam iętnien ia za­ pisanej w ersalikam i:

Patrząc [...] w ubiegłe m iesiące, choć nie zaprzeczamy, że w iele pomyłek, błędów i win popełniliśm y,

P A M I Ę T A J M Y : N I E O K R Y Ł SI Ę N I E S Ł A W Ą N A R Ó D P O L S K I A N I JE G O B O H A ­ T E R S C Y Ż O Ł N I E R Z E ! 7

T ak m ów i jed e n z organizatorów (już zaraz po k a p itu la c ji W arszawy) w ojska podziem nego. O p tyk a „cy w ilna” W yki czy N ałkow skiej jest je d ­ n ak odm ienna, jak k o lw iek rów nież ich uw agę absorbuje głównie kw estia honoru narodow ego.

Do n ied aw n y ch w y d arzeń W yka pow raca w rozm aitych tonacjach lite ­ rackich; p o trafi się na to zdobyć, gdyż form a pam iętnika um ożliw ia w ięk ­ szy d y stan s niż n o ta tk a dziennika. Nie b rak u je rodzaju bolesnej

przypo-7 Cyt. za: T. Ż e n с z у к o w s к i, General Grot. U kresu walki. Londyn 1983, s. 124. Zob. też T. S z a r o t a , Stefan Row ecki „Grot”. Warszawa 1983, s. 105.

(6)

wieści o narodzie osaczonym, opuszczonym i zhańbionym : „P rezy d en t na obcej ziem i ukazał cudzoziemski paszport, m arszałek w ojsk zgubił gdzieś buław ę” (255). W n astępn y m zdaniu zastrzega, że nie szydzi — z prezyd en ta Mościckiego, z m arszałka Rydza-Śm igłego.

Wspominam tylko sprawy bardzo niedawne, w stydliw e i hańbiące, a cza­ sem myślę, że może kiedyś będą one tragiczne. [255]

Trzeba zapam iętać to zdanie: że może kiedyś będą tragiczne. Dzięki historiozofii? dzięki literatu rze? Z arysow uje się tu ta j perspektyw a, k tó rą W yka u siłu je zdobyć, by móc in telek tu aln ie sprostać klęsce. Rzeczowo poszukuje historycznych jej przyczyn, w ielokrotnie wylicza pow ody m i­ lita rn e („niższość broni, trudność położenia strategicznego, n ied ostatek liczebny żołnierza”), zauważa paraliżujące znaczenie „dzieła kulaw ego kobolda” — Goebbelsa, propagandy, której zarazek uderzał skutecznie „w m oralne ośrodki oporu każdego człow ieka” (256). Ale też przeczuw a, że „kiedy od w schodu ruszyło plem ię d ru g ie” (255), kiedy zostaliśm y wzięci w dwa ognie, pow stała s y t u a c j a t r a g i c z n a .

P ojaw ia się zatem m otyw inny, odm ienny od poszukiw ania m a te ria l­ n y ch powodów klęski: tu ta j tragizm splata się z fatalizm em , z tragiczną ironią dziejów Polski.

Wiemy, że można było przeciwstawić w ięcej broni, więcej świadomości historycznej, w ięcej ludzi dorosłych do tej próby, w iem y i n ie zapomnimy, ale czy wynik byłby całkiem inny? Konieczność historyczna tego zderzenia, jego w ynik nieuchronny mają coś z fatalizmu. [253]

Tego m otyw u W yka bliżej nie rozw ija, nie dopowiada do końca, ale a u ra m yśli m ówi za siebie: coś z rom antyków , z Lilii W enedy, z W y­ spiańskiego. W ty m kontekście pojawić się m uszą w izje polskich pole­ głych od półtora w ieku w w alce ciągle napiętnow anej jakim ś historycz­ n y m i jak b y pozahistorycznym fatalizm em . Dlatego W yka ty le pisze 0 naturze, o przerażającej obojętności przy ro dy na los ludzi, o płaskiej 1 bezbronnej rów ninie w ydanej na łup najeźdźcy. Dla niego tu ta j k ry je się czynnik pozaludzkiego fatalizm u, tu ta j rozgryw a się — w iecznie ta k samo — los polski. Geografia nabiera w ym iaru tragicznego.

nie było nawet buntu, jedynie gorycz i bezsilność. Niech się dopełni rytm nocy i dni klęski, nieom ylny jak zegar, któremu nie wolno spocząć, póki nie do­ kona się godzina kary. [228]

K a ry — za co? m oglibyśm y zapytać. Ale w tej sferze rozw ażań W yki n ie wolno ta k pytać. To k a ra tragiczna.

ta klęska i wojna do żadnej niepodobna jest tak polska i chciałoby się p ow ie­ dzieć — zgodna z tradycją naszych klęsk. Wystarczy sięgnąć w przeszłość, by mniej obco czuć się w jej obliczu. [227]

W obliczu napiętn o w an y ch tragizm em dziejów Polski now ożytnej. W yka dziedziczy w dużej m ierze po W yspiańskim w izję h istorii groź­ n e j, n ieubłaganej, bezlitosnej, historii jako fa tum , jako porządku „nie-2 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1987, z. 3

(7)

18 M A R IA J A N IO N

zm ienności p ra w ” (233). D rażnią go czasem polskie prób y w ku p y w an ia się w dzieje, w h isto rię tak ą, ja k ją w idzi — „im prow izacjam i, szaleń­ stw am i n a n ielu d zk ą m iarę [...], Som osierram i, R okitnam i, potyczką le­ gionow ą” (229), obroną W arszaw y w 1939 roku. Ale gd y przechodzi do bardziej im p re sy jn e j fo rm y zapisu — w ypły w a inne rozum ienie ty c h polskich w ysiłków :

Jest w iększa szlachetność i mądrość w nieroztropności polskiej aniżeli w rozważnym kunktatorstw ie kibiców historii. [250]

Tu już została zastosow ana in na skala ocen — na n iej „ h i s t o r i a ” z d e r z a s i ę z „ m o r a l n o ś c i ą ”.

Taka w izja historii, o jak ie j była przed chw ilą mowa, uniem ożliw ia­ łab y faktycznie w szelki opór przeciw ko niej, u k azu jąc jego niedorzeczność i nieskuteczność wobec n ieub łag an ia „n iezm iennych p ra w ”. Ale nie jest ta k an i u W yki, ani u jego w ielkich poprzedników . P ostaw ę W yki cechuje to, co P a u l T illich nazy w a „m ęstw em b y cia”. P a m ię tn ik po klęsce s ta ­ now i lab o ra to riu m m yśli p o trzeb n y ch zbiorowości, by owo egzysten cjaln e i history czne „m ęstw o b y cia” zachow ała i u trzy m ała, by się przygoto­ w ała do now ych zm agań o istnienie i by je podjęła ze w zbogaconą św ia­ domością swego położenia.

„Istn ie je człow iek m o ra ln y i istn ieje człow iek h isto ry cz n y ” (233). To stw ierdzen ie W yki, rozgraniczającego o stro „ h isto rię ” i „m oralność”, ma decydujące znaczenie. H isto ria jest am oralna; szkodliw ym , s e n ty m e n ta l­ n y m złudzeniem je s t m arzy ć w h isto rii o spraw iedliw ości czysto m o ra l­ nej; spraw iedliw ość h isto rii nie m a nic w spólnego ze spraw iedliw ością m oralną. Te m yśli W yka pow tarza po w iele razy. Ale nie oznacza to b y ­ n a jm n ie j, że korzy się p rzed ta k rozu m ian ą historią. Opokę jego stanow i m yślenie rom an ty kó w . C y tu jąc zdanie K rasińskiego o ideałach, po d k re­ śla, p a ra fra z u ją c R o m a n tyczn o ść M ickiewicza: „W to w ierzę i to w idzę” (234). P roces h isto ry czn y jako siła u k r y tą sw oją stron ą dotyka w ym agań człow ieka m oralnego. „M iędzy siłą a słusznością jest je d n a k ta je m n y zw iązek m o ra ln y ” (234) — oto jed n o z n a jisto tn ie jszy c h stw ierdzeń Pa­

m ię tn ik a po klęsce. „S iła” i „słuszność” sta ją się głów nym i kategoriam i

historiozoficznym i W yki. Je śli jesien ią 1939 p rzew id u je klęskę N iem iec faszystow skich, to dlatego, że ich „siła” p rze ra sta znacznie ich „słusz­ ność”. P ra w d a m o raln a w cieka tą szparą, „ k tó ra się rozw iera pom iędzy siłą sp rag n ion ą p raw a m oralnego a praw em sam ym . Tę jed y n ą w idzę m ożliwość k lęski N iem iec [...]” (235).

J e s t W yka p rzek o n an y , że tw o rzą c y ty lk o siłę człow iek h isto ry czny nie może n a zawsze zw yciężyć n a d p o słu gujący m się ra c ją etyczną czło­ w iekiem m o ralny m . To n ajw ażn iejsza n au k a, jak ą w yciągnął z klęski; to uzbrojenie historiozoficzne, k tó re w y k u ł w dniach w e w n ętrzn e j ciszy jesiennej po pogrom ie. Szczególnie zaś w rażliw ie — od początku do koń­ ca P a m iętnika po klęsce — d ostrzegał w y zuw an ie przez o k u p antó w zbio­

(8)

rowości polskiej z w szelkiej odrębnej, m oralnej racji istnienia, aż po „orw ellow ski” proceder unicestw ienia historii:

Naród ten [polski] na mocy orzeczenia zwycięzcy nie posiadał nigdy swej odrębnej i prawdziwej historii, albowiem bez pozwolenia sąsiada tworzył sw o­ je państwo. Historia jego jest tylko w tedy ważna i tylko w tedy działa się na­ prawdę, kiedy była w stosunku wasalskim i lennym do dzisiejszego zwycięzcy. W szystko inne jest złudzeniem i niepoczytalnym wm ówieniem . [296]

W yka nie m iał w ątpliw ości, że takie p ra k ty k i nie w y jd ą zwycięzcy na dobre.

I na zakończenie nie mogę się oprzeć przytoczeniu pewnego skojarze­ nia. W tekście z przełom u la t 1939 i 1940 W yka pisał o konieczności „ges­ tu w ew nętrzn eg o”, „gestu w ew nętrznego o p o ru ”, przejaw iającego się w „zachow aniu się, tonie ulicy, k a w ia rn i”, w niepochw ytnych dla słowa znakach. Bał się o K raków , k tó ry „zawsze byw ał oportun istyczny i kom ­ prom isow y” — „chodzi o drobiazgi może, ale te, z jak ich przeziera p rzy ­ tłum ion a dusza m ia st” (287). M iał w ielkie dla tych drobiazgów wyczucie, w iedział, że w nich w łaśnie skupiać się może istota w y b o r u m o r a l ­ n e g o , k tórego w ykład n ikiem byw a p o c z u c i e h o n o r u .

B rat generała S tefana Roweckiego, Stanisław , niedaw no w spom inał:

w dniu im ienin [...], 2 września 1940, ofiarowałem mu piękną brązową statuetkę księcia Józefa Poniatow skiego z krótkim pisem kiem im ieninowym , mniej w ię­ cej takiej treści: „Życzę Ci, Kochany Stefku, abyś na obecnym Twoim stano­ wisku Dowódcy mógł uratować honor Polski walczącej, tak jak to uczynił książę Józef”.

Na przełom ie la t 1942 i 1943 — opowiada dalej —

Gdy w Londynie dowiedziano się o rozszyfrowaniu generała Grota przez gestapo i w yw iad WTehrmachtu, przyszła z A nglii sugestia do Komendy Głów­ nej AK, aby mój brat na jakiś czas w yjechał z Polski do Anglii. Miałerm z nim na ten tem at rozmowę. W yjaśniając mi sytuację i propozycję wyjazdu z Polski, zapytał mnie: — A jak ty postąpiłbyś w takim położeniu? Powiedz mi po bratersku i szczerze. Po chw ili zastanowienia oświadczyłem , że ja z tej propozycji bym nie skorzystał, gdyż uważam, że dość m ieliśm y w tej w ojnie ew akuacji lub ucieczek ze swych stanowisk przez dowódców w ysokiej rangi. W ysłuchawszy mej odpowiedzi, Grot w ziął m nie w ramiona i rzekł: — I ja tak zdecydowałem . Nie zostawię moich żołnierzy, narażonych tak jak i ja w każdej chw ili na schw ytanie przez Niem ców, męczarnię i śmierć. Daj mi Boże, że jeszcze poprowadzę ich do w alki otwartej z tym draństwem niem iec­ kim. Po chw ili dodał: — I w iesz, co między innym i zaważyło na mej decyzji niezrezygnowania ze stanowiska Komendanta AK? Twój Książę J ó z e f8.

M oralne g esty w ew n ętrzn e księcia Józefa i g enerała G rota zdecydo­ w a ły o ethosie dziejów polskich. W jego obrębie sy tu u je się też P a m ięt­

n ik po klęsce W yki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Warunki uzyskania zaliczenia przedmiotu: (określić formę i warunki zaliczenia zajęć wchodzących w zakres modułu/przedmiotu, zasady dopuszczenia do egzaminu końcowego

Chciałbym na samym wstępie wyrazić me pełne solidaryzowanie się z ge­ neralną tezą autora, że w interesie społeczeństwa, dla zapewnienia mu wła­ ściwej pomocy

Sprawa budowy Domu Adwokata Seniora na porządku dziennym. Palestra 30/8(344),

Men werkt met propeen; dit is brandbaar, een installatie voor } propyleen met veel ventilatie en dus in de Ilopen lucht ll is dus uitste-.. ( kendo Bovendien

Œrodowiskowa opieka zdrowotna jest zorganizo- wana w sposób jednorodny, przy czym sytuacjami kryzyso- wymi zajmuje siê zespó³ diagnostyki i opieki kryzysowej (crisis and

It has been shown that one can accurately determine the pyroelectric coe fficient of materials by applying a simple dig- ital signal processing method on the discrete sampled

It is described how new safety standards – in the form of a target failure probability – have been derived on the basis of nationwide flood risk assessments which taken into

Wawrzyniec miał okazję zapoznać się bliżej z życiory- sem Marii Gaetany Agnesi, o której jest książka.. Obecnie autor należy do zakonu Rodziny Niepokalanej Pośredniczki