• Nie Znaleziono Wyników

Barburska Wanda Janina

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Barburska Wanda Janina"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

S P IS Z A W A R T O Ś C I T E C Z K I — ...

/idU

. % A . . rttiałf 1 m » a .

1/1. Relacja

I/2. D okum enty (sensu stricto) dotyczące osoby relatora

I/3. Inne m ateriały dokum entacyjne dotyczące osoby relatora

II. M ateriały uzupełniające relację

111/1 - M ateriały dotyczące rodziny relatora

III/2 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r.

III/3 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu okupacji (1939-1945) III/4 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu po 1945 r.

III/5 - inne...

IV. K orespondencja

V. Nazwiskowe karty informacyjne

VI. Fotografie v/

2

(3)
(4)

S c h emat relacji o wojennej służbie kobiet-żolnierzy w Sili A n n ii W o j s k a Polskiego

>v latach 1939-1945

* . • » t f Relację można również sporządzić w sposób opisowy uwzględniając punkty schematu, ale nie rozdzielając opisu na poszczególne punkty.

• 1 * | ' i .

1. DANE OSOBOWE

i .Nazwisko / tnkże panieńskie z dalą zmiany /, imiona

Wanda Jarrina Batkowska z domu Barburska

w y s z ł a m za m ąż ,za por.Stefana Batkowskiego,dnia 26.12.1945 2.Dala i miejsce urodzenia / w przypadku wsi pouać powiat /

Urodziłam się 19*06.1924 r* w miejscowości Wiskitki koło Żyrardowa.

3 Imiona rodziców, nazwisko panieńskie matki, dane o ich pracy zawodowej i społecznej Wacław i Leokadia z domu Malinowska

Ojciec - technik m e l i o r a c j i ,mama zajmowała .się domem. ^ .

4.Obecny adres składającej relację, nr telefonu

00-189 Warszawa, ul ..Inflancka 15 m 84 tel. 831-15-32.

II. DANE ŚRODOWISKOWE

1.Wykształcenie/ nazwy szkół i lala ich ukończenia/

Matura - Lice u m dla pracujacych -koniec lat pięćdziesiątych Dyplom pielęgniarski ooęzątek lat oięćdziesiątych

2.Micjscc zamieszkania przed 1939 rokiem

Od urodzenia mieszkałam w Wiskitkach z rodzicami*

3..Czy tu zajmowała siy przed 1939 rokiem / nauka, praca - jaka ?/ ' .... h " Nauka - szkoła podstawowa.

' " ' ; tf| i|.I

a

: 4.Przynależność do ZHP, PWK, PCK, Związek Młodzieży Wiejskiej, Sodałicja Mariańska

Należałam do ZHP i PCK. ’'! ? * 'r

4

(5)

Udział w obronie cywilnej.

Służba sanitarna, w Wiskitkach.

IV. D A N E Z O K R E S U L A T 1 9 3 9 - 1 9 4 5

\rauka, praca, udział w konspiracji /ja k ie j ? /

Nauka na tajnym, komplecie - program gimnazjum nie dokończone.

Udział w k o n s n i r a c j i ,od lutego 1942 roku w Armii K r a j o w e j

I, Kiedy i w w i W S f a ^

Nie byłam wywieziona,ani nie byłam aresztowana. . , i jwakuacja, m iejsce pobytu - charakter p ra cy f

Zagrożenie aresztowanig przez Gestapo - ucieczka z Warszawy na lubelszczyznę do Rejowca.

Po wkroczeniu na ten teren Wojska Polskiego zgłosiłam się ochot­

niczo do 4 Samodzielnego Batalionu Sanitarnego - 4 Dywizji Pie­

choty im. Jana Kilińskiego. . . ;

2. Moja droga do wojska polskiego / m obilizacja, za cią g ochotniczy /

K oni e c lipca lub początek sieronia 1944 roku zgłosiłam się ochotniczo do wyżej wymienionego Batalionu Sanitarnego 4 DP

w Lublinie. i

3. Data rozpoczęcia służby w wojsku i data zdemobilizowania.

J a k w pkt. 2, po załatwieniu formalności w Komendzie Uzupełnień w Lublinie rozpoczęłam służbę.. Zdemobilizowana - marzec 1946 r.

4. Nazwy k olejny c?i ł&8^frf&ffywala służbę wojskoWą

W czasie' działań wojennych dywizji nie zmieniałam jednostki. Po zakoń­

czeniu wojny skierowano mnie do II-giej A r m i i ; WP, 1 6 Bataliióni> Sanitarny 13 Dyw.Pi e c h o t yf po reorganizacji jednostki skierowano mnie do 8-go Szpitala Chirurgicznego.W tych jednostkach pełniłam służbę starszej siostry. ' *'! -j rii»n.i ..-.I.,,,,-,. ,iiv* v • . 5. Jakie wykonywała zadania i jakie zajmowała stanowiska w wojsku

Wykonywanie zleceń l e k a r s k i c h ,j e k :i n i e k c j e ,transfuzje krwi (konserwowej) podawanie dożylnie k r o olówek płynów infuzyjnyeh,bańki zwykłe i cię-te asystowanie przy operacjach rannych i inne potrzeby opieki chirurgicz- 6. Jakie przeszła przeszkolenie w wojsku / szkoły, kursy, itp. / ne j .

1 zsze przeszkolenie PCK',kolejne w m acierzystym Batalionie Sanitarnym w Lublinie. Równocześnie wojskowe i medyczne,,doszkolenie podczas służby 7. \^/rj?$ic?iwl?i?\vac1

1

brała udział / m iejscow ość, data, odniesione rany i kontuzje, g d zie i

ir- i ? / batalion Sanitarny 4 DP uczestniczył we wszystkich walkach Dywizji K iea y. / 0(~j Lublina do Łaby*

5

(6)

8. Stopień wojskowy w chwili demobilizacji i obecnie / data /

W chwili demobilizacji stopień wojskowy chorąży (dokument otrzymałam w DÓźniejszym terminie).

Obecnie stopień wojskowy porucznik z dnia 18.01.2000 r.

9. Odznaczenia' bojowe, państwowe i społeczne

Medal Zasłużónym na Bólu Chwały, kwieci eń19445 r. i... , \ Brązowy Krzyż Z a s ł u g i , kwiecień,, 1 945 r.

Krzyż O f i c e r s k i ,Krzyż K a w a l e r s k i ,Krzyż AK,Medal za udział-w.-walkach

o Berlin,Angielski Medal za udział w wojnie 1939-1945.Łącznie wszyst- V / / Y O O K Y S P O W O J E N N Y kich odznaczeń posiadam 26.

1. Dalsze kształcenie się. Warunki rodzinne. Praca zawodowa i działalność społeczna. Wpływ służby wojskowej na życic powojenne.

Podczas służby w 8 Chirurgicznym Szpitalu zachorowałam i po długim leczeniu isszKniN,Komisja Lekarska Wojskowa zd y s k w a l i f i k o w a ł a .mnie i zwolniła ze służby z 3-cią ^ u p ą inwalidzką, w juarcu. 1946 .fokukii przeszłam do cywila.

W grudniu 1945 roku wyszłam za mąż.Mój mąż również został zdemobilizo­

wany i zamieszkaliśmy w Bielsku.Pd kilku m i e s i ą c a c h ’podjęłam pracę w służbie zdrowia w Bielsku.Warunki życia były bardzo trudne bo nasze dochody z pracy były bardzo niskie-Rodzina męża wróciła z Kazachsta­

nu i mieszkała z nami.W styczniu 1947 roku urodziłan syna, za półtora roku urodziła się córka.W krótkim czasie po urodzeniu córki mój maż wyjechał do Warszawy na studia a ja wychowywałam dzieci i utrzymywałan dom i pomagałam mężowi finansowo podczas studiów.Mój Ojciec zmarł w wieku 51 lat w roku 1947 na skutek odniesionych ran w czasie okupacji n i e m i e c k i e j .Na mnie spadł obowiązek pomocy mojej mamie.W roku 1951 mój maż po ukończeniu studiów otrzymał pracę w Ministerstwie Kolei i w związku z tym przeprowadziliśmy się do Piastowa koło Warszawy.

Ja podjęłam pracę w przychodni lekarskiej kole j o w e j , pcjdwóch latach przeprowadziliśmy się do W a r s z a w y ,mąż pracował nadal ^Ministerstwie a ja podjęłam prace w Przychodni Lakarskiej w M in i s t e r s t w i e ’k b i e i . Dopiero w tym okresie mogłam podjąć decyzję dalszej uzupełniającej 2. 7, jakimi trudnościami życiowymi borykała się po wyjściu z wojska. mojej n a u k i .

Warunki życia były byrdzo trudne,wojna i okupacja Kraju-, wyniszczyła dobytek większości społecz e ń s t w a .Rodzina męża i mąż również wywiezie­

ni byli do Kazachstanu i stracili wszystko.Moi Rodzice- byli na m i e j ­ scu, ale wkrótce zmarł mój Ojciec. Ojciec mojego męża zamordowany w w więzieniu w Związku Radzieckim. My,młodzi ludzie' dóJ poniewierce f r o n t o w e j ,musieliśmy sami borykać się z trudnościami. Mnie osobiście wojsko nauczyło jak rozwiązywać trudności i nie tracić nadziei na lepsze jutro. Mamy troje dzieci .wszyscy skończy.! studia wyższe, i są 3. Obecne /.todlo utrzymania / emerytura, renta z ogolnego stanu dtrowta, rem a m wm nty

dla nas bardzo dobre, kochane.Mamy również trzy dorodne wnuczki i jed- wojennego, renta rolna, renta wdowia, proszę uwzględnić grupy inwalidztwa /

ną prawnticzkę. Mąż mój jest po studiach, ale ja musiałam zrezygnować ze studidiów na korzyść rodziny-Pozostałam z dyplomem pielęgniarskim i maturą.Niczego w życiu nie żałuję i dziękuje losowi,że dane mi było służyć w polskiej Armii,nieść pomoc rannym nie szczędząc swoich,^ił.

Pamiętam słowa jednego,już starszego żołnierza,który na odjazd do

4 . O b e c n y s « m , z d r o w i a

do szpitala p o l o w e g o

,

dziękował mi za opiekę i serce

tymi słowy " Niech Pan Bóg wynagrodzi siostrzycce dobrym M ężem"

i tak się stało.

6

(7)

Od 1950 pracowała w Kolejowej Służbie Zdrowia i z tej służby ko­

rzystałam do czasu reformy Służby Zdrowia w Polsce.

, < i ______•... ... .../ . „ „ . / i Itih im' rodzimi, aresztowania, Śledztwo,

okoliczności, data. m ie js c e /

Moja rodzina nie była reoresjonowana p d :‘ j n i e , ani rodzina-męża.

7 K r ó l k a c h n i n k l c r y s l y k n n a j b l i ż s z e j r o d z i n y ^ j e j l o s y w o j e n n e , n t a k ż e s z c z e g ó l n i e j s z e s y t u a c j e ż y c i o w e l o d / . i c ó w . r o d z e ń s t w a , m ę ż a , d z i e c i - i c h w y k s z t a ł c e n i e , z a w o d y ,

z a j m o w a n e s t a n o w i s k a .

Moja siostra starsza nyła ranna w Powstaniu Warszawskim,

d o

wyleczei zajmowała się domem i d z i e ó c m i .Rodzice zmarli po wo j n i e ,ojciec pod­

czas okupacji był raniony przez żandarma n i e m i e c k i e g o ,zmarł w wieku 51 1.

mama w dwa lata p ó ź n i e j ,również po przeżyciach okupacyjnych.

Młodsza siostra po wojnie ukończyła szkołę przemysłu Iniarskiego ale nie Dozostała w Bielsku,wróciła do mamy. Młodszy brat odbył służbę wojskowy a

d o

zakończeniu służby ożenił się i mieszkał w Łodzi-Po ukończeniu szkoły oracował w Przedsiębiorstwie Autobusowym,

F V j ; ! r . : i c z a l n e z e n i e :

j /1lj / i I *

. d o k u m e n t ó w , w s p o m n i e ń i f o t o g r a f i i d o t y c z ą c y c h o k r e s ó w p r z e d w o j e n n e g o , k a m p a n i i

w r z e ś n i o w e j o r a z o k r e s u w o j e n n e g o .

• w y k a z u k s i i p / e k i a r t y k u ł ó w , w k t ń r y e ł i w z m i a n k u j e s i ę o s ł u ż b i e w o j s k o w e j a u t o r k i

C z y t e l n y p o d p i s

7

(8)

Ą ~ j f

Wanda Batkowska

Por. rez. w st. spocz.

kjj . J*f t«-Vi C-lciL 4 S W. £

(fj) Sin u W l <!! w . f J

7 1 < , »'i , 1 ! ( • 2 .

Moje drogi frontowe

Wiosną 1939 roku ukończyłam kurs 1-ej pomocy org a n i z o w a n y przez Polski C zerwony Krzyż oraz kurs obrony przeciwlotniczej. We wrześniu 1939 roku w moich rodzinnych Wiskitkach, podczas n a p a ś ­ ci hi t l e r o w s k i c h Niemiec na Polskę, jako harcerka brałam czyn­

ny udział w obronie przeciwlotniczej ludności cywilnej oraz op a trywałam rannych żołnierzy i ludność cywilną - uciekinierów z zachod n i c h terenów Polski. W miarę przesuwania się linii f r o n ­ tu w głąb Polski przybywało u c i e k i n i e r ó w i rannych żołnierzy.

Ciężej rannych cywilów i żołnierzy p r z e k a z y w a ł a m do miejscowego Ośrodka Zdrowia, gdzie z a i m p r o w i z o w a n o mały s z p i t a l i k z jednym lekarzem dr M a r i ą Śmigielską i jedną p i e l ę g n i a r k ą p. Heleną W a w ­ rzyniak. Br a k o w a ł o personelu medycznego, zg ł o s i ł a m się więc do pomocy przy pielęgnowaniu rannych i do pomocy w zabiegach.

Rannymi opiekowałyśmy się do czasu zajęcia W iskitek przez wojska niemieckie. Z ciężkim sercem odda w a ł y ś m y rannych polskich ż ołnierzy pod opiekę n i e p r z y j a c i e l s k i c h lekarzy. W porozumieniu z k i e r o w n i c z k ą Ośrodka Zdrowia - S zpitalika p i e l ę g n i a r k a p. W a w ­ rzyniak i ja uczyniłyśmy ws z y s t k o co możliwe dla przechowania lekko rannych żołnierzy, w czym pomogli moi Rodzice. W roku 1940 wyjec h a ł a m do Warszawy i z a m i e s z k a ł a m u mojej zamężnej siostry.

W W a r s z a w i e pracowałam i uczyłam się na tajnym komplecie.

W lutym 1942 roku wstąpiłam do AK, przeszłam szkolenie wojskowe, sanitarne i łączniczki pozostając w Zgrup o w a n i u "Anna" do lipca 1944 roku. W związku z zagrażającym n i e b e z p i e c z e ń s t w e m a r e s z t o ­ wania przez Gest a p o opuściłam W a r s z a w ę i w y j e c h a ł a m do Rejowca na Lu b e l s z c z y z n ę do krewnych mojego ojca.

Z powodu z b l i ż ającego się frontu s t a c j onująca w majątku Rejowiec n iemiecka jednostka SS zmusiła do ewakuacji p r a c o w n i k ó w cukrowni, gorzelni i administracji majątku Rejowiec, w tym moich krewnych i mnie.

Pod m i e j s c o w o ś c i ą Piski Luterskie na trasie do Lublina, pod o s ł o ­ ną nocy udało się nam zbiec z t r a n s p o r t u i p r z e d o s t a ć do wsi Popławy, gdzie mój wujek miał gospodarstwo. Tam 24 lipca 1944 roku w y z w o l i ł y nas jednostki Armii Radzieckiej, a na drugi dzień przyszły jednostki Wojska Polskiego.

8

(9)

W pierwszych dniach po wyzwoleniu zgłosiłam się o chotniczo do 4-go Samodzielnego Batalionu Sanitarnego, który stacjonował w Lublinie. W Batalionie przydzielono mnie odrazu służbę w namio­

cie zakaźnym, przy chorych na czerwonkę. Nie był to przyjemny przydział służby, ale w krótkim czasie uporałam się z zadaniami.

Po pierwsze - chorych, leżących w namiocie przywitałam po polsku słowami: dzień dobry, co poruszyło wszystkich chorych. Po dru­

gie - powiedziałam chorym czego będę wymagała:

a) myó porządnie ręce po użyciu "latryny" - warunki do mycia rąk były;

b) wodę pić tylko przegotowaną, której zapas jest w stojącym s a m o w a r z e ;

c) uważnie słuchać co mówi lekarz w czasie obchodu i ściśle wyko nywaó jego zalecenia.

Takie było moje spotkanie z 4-ą D y w i z j ą Piechoty im. Jana Kiliń­

skiego. w Lublinie.

W krótkim czasie moich chorych wywieziono do szpitala polo- wego, a ja musiałam przejść d e z y n f e k c j ę i dopiero po niej mogłam mieć kontakt z rannymi.

Otrzymałam przydział do Plutonu Szpitalnego, który dzielił się na część chirurgiczną, do której mnie przydzielono i część in­

ternistyczną, do której p r z y d zielono Zoję Malukową. Była to ciężka i odpowiedzialna służba. W wa r u n k a c h szybko p r z e s u w a j ą ­ cej się linii frontu Batalion S a n i t a r n y też musiał szybko się przemieszczać wślad za walczącymi jednostkami.

Pierwszymi rannymi żołnierzami po rozpoczęciu służby w 4-ym Batalionie Sanitarnym opiekowałam się już w Lublinie. Była to lekcja wytrzymałości fizycznej i równocześnie psychicznej.

Nasz Batalion przemieścił się do A n i n a pod Warszawą. Przywożono nam rannych żołnierzy z walk na Wars z a w i e - P r a d z e i z rejonu Wis­

ły. Pewnego dnia przywieziono do B a t a l i o n u bardzo ciężko ranną na ulicach Pragi kobietę w mun d u r z e kapitana. Jak się okazało, była to kapitan Stanisława Sowińska, pseudonim "Barbara", oficer do zleceń Naczelnego Dowódcy W o jska Polskiego generała Michała Żymierskiego. Kapitan Sowińska była ciężko ranna w brzuch, stan rannej był bardzo ciężki. N a t y c h m i a s t przystąpiono do operacji, która trwała kilka godzin. Po operacji ranną p r z e n i e s i o n o do plutonu s z p italnego pod moją opiekę.

9

(10)

Na drugi dzień po operacji ranną kpt. Sowińską p r z e n i e s i o n o na łużku-noszach do Szpitala Chirurg i c z n e g o 1-ej Armii W o j s k a P o l ­ skiego, który stacjonował również w Aninie, około 600 m e t r ó w od naszego Batalionu. Ku mojemu zaskoczeniu, na rozkaz ge n e r a ł a Żymierskiego do opieki i czuwaniem nad przebiegiem l e c z e n i a r an­

nej kpt. S o w i ń s k i e j oddelegowano lekarkę dr B i e l i m ę - P a s t e r n a k i mnie.

Przez 9 dni i n o c y walczyłyśmy o życie rannaj. W r ó c i ł y ś m y do B a ­ talionu kiedy na s t ą p i ł a widoczna poprawa zdrowia rannej. ( Po wojnie to w y d a r z e n i e opisała już pułkownik Sowińska w s w o j e j • księżce p.t. "Lata walki").

Po powrocie do B a t a lionu przydzielono mnie służbę w p l u t o n i e szpitalnym, na chirurgii. W czasie mojego odd e l e g o w a n i a do S z p i ­ tala C h i r u r g i c z n e g o 1-ej Armii WP przybyła do naszego p l u t o n u jeszcze jedna s i o s t r a Nina, z p o c hodzenia Czuwaszka. P r z e z kilka dni i nocy p e ł n i ł y ś m y na zmianę służbę. Po kilku d n i a< 8 ^ u r ó w zauważyłam z m ianę w zachowaniu lekarki dr Pinziakowej i starszej siostry p l u t o n u szpitalnego p o d p o r u c z n i k Nowikowej. C z e k a ł a m cierpliwie i z a s t a n a w i a ł a m się co n o wego wybuchnie. N a p i ę c i e wzrastało, aż s t a r s z a siostra Now i k o w a postawiła mnie zarzut, że bardzo powoli p r a c u j ę i zadała pytanie: jak sobie p o radzę, kiedy Dywizja będz i e wjboju i będzie dużo rannych ? W y s ł u c h a ł a m s p o k o j ­ nie i o d p o w i e d z i a ł a m pytaniem: czy 3 litry soli f i z j o l o g i c z n e j można rannemu p r z e l a ć dożylnie sys t e m e m kropelkowym w c i ą g u pół godziny ? S i o s t r a Nowikowa odpowiedziała, że o czywiście nie m o ż ­ na. Nic w i ęcej n ie mówiłam, poszłam do rannego żołnierza, k t ó ­ remu przed c h w i l ą podłączyłam k r o p lówkę z soli f i zjologicznej.

Do końca w o j n y n ie było uwag ani wątp l i w o ś c i ze strony m o i c h przełożonych do mojej pracy. A siostrę Ninę p r z e n i e s i o n o do in­

nych zajęć.

W drugiej p o ł o w i e stycznia 1945 roku 4DP ruszyła wrgg z fro n t e m na p ó łnocny zachód. Mróz i śnieg oraz brak benzyny p o w o d o w a ł y przymusowe p o s t o j e na drodze do Bydgoszczy. Odczuł to n a s z B a ­ talion i inne jednostki 4-ej DP. Po wielu trudach i k ł o p o t a c h do tarliśmy do B y d goszczy. Przez miasto przejec h a l i ś m y w n o c y i z a ­ trzymaliśmy się kilka kilometrów dalej w dużym gospod a r s t w i e . Po k i l k u d n i o w y m post o j u ruszyliśmy na przedpola Wa ł u P o m o r s k i e g o

10

(11)

Odgłosy ciężkich walk zmobilizowały cały personel Batalionu Sanitarnego. Znane są i opisane walki o poszczególne miasta jak np. o Jastrowie, Złotów i wiele innych miast i wsi. Rannych żołnierzy umieszczaliśmy w opuszczonych budynkach mieszkalnych.

Często ranni leżeli na rozścielonej na p odłodze słomie p r z y k r y ­ tej prześcieradłami. W takich warunkach zabiegi przy rannych musiałyśmy wykonywać często w pozycji klęczącej, a bywało, że przy transfuzji krwi same leżałyśmy na brzuchu. Tego wymagał stan rannych. Po przełamaniu Wału P o m o r s k i e g o Batalion podążał za pułkami Dywizji w kierunku Drawska Pomorskiego, a ranni l e ż ą ­ cy w plutonie szpitalnym zostali p r z e w i e z i e n i do szpitali polo- w y c h .

Następnie były walki o Drawsko Pomorskie. Śnieg i mróz utrudniał bardzo rozstawianie namiotów szpitalnych. V/szyscy w Batal i o n i e ciężko pracowali, bo czas naglił, a walki trwały. Namioty n a l e ­ żało ogrzać. Ranni, szczególnie po c i ę ż k i c h operacjach, nie m o g ­ li leżeć w zimnym namiocie. Ogrzewanp te namioty blaszanymi p i e ­ cykami, na których gotowałyśmy s t e r y l i z a t o r y z narzędziami p o ­ trzebnymi przy różnych zabiegach. C i ę ż k i e walki o Drawsko k o s z ­ towały wiele istnień ludzkich i wielu rannych.

Front przesuwał się dalej, a w namiocie szpitalnym było 40-u ciężko rannych po operacjach, po k t ó r y c h nie można ich było od razu ewakuować na tyły. Pluton c h i rurgiczno-operacyjny oraz p o ­ zostałe plutony przemieszczały się w ś l a d za Dywizją. N a miot z rannymi po operacjach pozostał na d o t y c h c z a s o w y m miejscu p o s t o ­ ju, w lesie i bez osłony wojska. Z rannymi pozostał lekarz in- ternicta dr Siemaszko, ja i dwóch sanitariuszy. Wszystkie z l e ­ cone zabiegi rannym musiałam wykonać sama. Namiot nie miał o ś ­ wietlenia, bo prądotwórczy agregat jechał zawsze z plutonem c h i r u r g i c z n o - o p e r a c y j n y m . Do o ś w i e t l a n i a namiotu służyły tak zwane "kopciłki" - lampy zrobione z łusek pocisków a r t y l e r y j s ­ kich, nie bardzo bezpieczne w użyciu. Innych możliwości o ś w i e t ­

lania namiotu nie było, a zabiegi m u s i a ł y być wykonane. Po trze dobach przyjechały samochody z n a j b l i ż s z e g o szpitala p o l o w e g o i rannych ewakuowaliśmy. Po kilku g o d z i n a c h przyjechał po nas samochód z naszej Dywizji. Zwinęliśmy n a m i o t szpitalny i niel u d ko zmęczeni ruszyliśmy do miejsca p o s t o j u naszego Batalionu w miejscowości Czernin w pobliżu Kołobrzegu.

11

(12)

Ciężkie walki o Kołobrzeg to kolejny etap walki Batalionu S a n i ­ tarnego o życie każdego rannego żołnierza. Z a j ę liśmy opuszczone przez miesz k a ń c ó w domy i rannych po o e r a c j a c h r o z m ieściliśmy na pol w y c h łóżkach ale w budynkach. W K o ł o b r z e g u trwały krwawe w a l ­ ki i znowu było bardzo dużo ciężko rannych. Lżej rannych, po opatrzeniu ran ewakuowano do szpitali na tyłach frontu. Ciężko rannych, po operacjach w plutonie chirurgicznym, p r z enoszono do plutonu szpitalnego. Długotrwałe, ciężkie walki u trudniały b a r ­ dzo s a n i t a r i u s z o m wynoszenie rannych z pola walki. W k o n s e k w e n ­ cji d o c ierało do naszego Batalionu dużo rannych ze zgorzelą g a ­ zową. Wymusiło to podział plutonu s z p i t a l n e g o na chirurgię c z y ­ stą, gdzie dyżur bez przerwy pełniła siostra Szura W o ł k o w a , a ja pełniłam też n i e p r z e r w a n y dyżur przy rannych ze zgorzelą. Nasza służba trwała bez przerwy 10 dni i nocy. W o s t a n i ą noc wyszłam na korytarz, który dzielił nasze p o m i e s z c z e n i a i zauważyłam, że u Szurki jest cicho, nie słychać jej obecności. Zajrzałam do p o ­ miesz c z e n i a i p rzerażona zobaczyłam, jak Szur k a stojąc śpi i kłuje w żyłę rannego żeby podłączyć krew. B e z p i e c z e ń s t w o r a n n e ­ go, było ważniejsze. Narus z y ł a m obow i ą z u j ą c y nakaz w y c hodzenia z m o j e g o pomieszczenia, gdzie leżeli ranni ze zgorzelą, o d s u n ę ­ łam Szurkę i z a b e z p i e c z y ł a m kłutą żyłę rannego. Szurka padła na podłogę i tak mocno zasnęła, że nie w i e d z i a ł a co się z nią d z i e ­ je. Po kilku g o d z inach "dopadło" i mnie, z tą różnicą, że nie zasnęłam, ale p r z e s t a ł a m rozumieć co sią do mnie mówi, co mówił dowódca plutonu dr Siemaszko. Wezwano dow ó d c ę Batalionu, który również był lekarzem. Ocenił on Szurki i mój stan jako kompletne wycz e r p a n i e i polecił zaprowadzić nas do b e z p i e c z n e g o miejsca, żebyśmy mogły się wyspać. Za posłanie słu ż y ł a podłoga, za podusz- Y/^kę w o j s k o w a czapka, a za kołdrę własny płaszcz. Spałyśmy bez

przerwy dobę. Po prz e b u d z e n i u dano nam jeść i p r z y s t ą p i ł y ś m y do pełnienia służby.

Po k i l k u d n i a c h rannych przewieziono do Sz p i t a l i Polowych, a B a ­ talion S a n i t a r n y 4-ej DP przejechał do G o ś c i n a (dawniej Gross Jestin) n i e d a l e k o Kołobrzegu. P r z y g o t o w y w a l i ś m y się do dalszych walk. Personel medyczny nabierał kondycji. P r z y g o t o w y w a n o m a t e ­ riały opatrunkowe, sprawdzano sprzęt i n a r z ę d z i a potrzebne p o d ­ czas działań bojowych.

Był k o niec m a r c a lub początek kwietnia 1945 roku. Zbliżała się Wielkanoc. Przy pomocy sanitariuszy u p i e k ł a m ciasto drożdżowe dla całej kompanii medycznej, a kuchnia b a t a l i o n o w a zorganizo-

12

(13)

wała, przy naszej pomocy, uroczyste wielkanocne śniadanie. W czasie postoju w Gościnie przyjechał do nas dowódca naszej D y ­ wizji generał Bolesław Kieniewicz. Odbyło się uroczyste w r ę c z a ­ nie żołnierzom i oficerom odznaczeń. W tej grupie i ja się z n a ­ lazłam. Otrzym a ł a m od razu Brązowy Krzyż Zasługi i Medal Z a s ł u ­ żonym na Polu Chwały.

W połowie kwietnia 1945 roku nastąpiła ofenzywa. Jednostki 4-ej DP, w tym nasz Batalion Sanitarny, przeprawiliśmy się przez Odrę pod Siekierkami. Kilka kilometrów za p r z e prawą Batalion rozwinął się w miejscowości niedaleko miasta Wriezen, tym razem w opustoszałych budynkach mieszkalnych. W kilka g o dzin po nas przybyła jednostka dział samobieżnych, a w krótkim czasie "zło­

żyły na wizytę" niemieckie samoloty i zrzuciły kilka bomb. Dwie z nich trafiły w pobliżu budynku gdzie na parterze była "sala operacyjna" Batalionu, a na piętrze leżeli ranni żołnierze po operacjach. Na nasze i rannych szczęście obie bomby nie w y b u c h ­ ły. Nalot niem i e c k i c h samolotów nie wyrządził w i ę k szych szkód, kilku żołnierzy z obsługi dział samobieżnych było rannych. I z n o ­ wu po pr z e w i e z i e n i u rannych do szpitala polowego Bat a l i o n w y r u ­ szył w kie r u n k u Berlina.^

W Berlinie zatrzymaliśmy się w dzielnicy W eissensee przy ulicy Di m itroffstrasse (nazwa z czasów NRD), gdzie na p a rterze i pi e r ­ wszym piętrze kilkupiętrowego budynku u r z ą d ziliśmy dywizyjny szpital. Byli ranni żołnierze. Po kilku dniach przekaz a l i ś m y ich do naj b l i ż s z e g o szpitala polowego i ruszyliśmy w kierunku Ora- nienburga i dalej w kierunku miasta Nauen, gdzie toczyły się o to miasto walki.

Nasz Batalion zatrzymał się w miejscowości Wansaorf. Miejscowość wyludniona, pusta. Zajęliśmy jeden z n a j w iększych budynków, k t ó ­ ry służył nam za szpital. Na parterze była sala operacyjna, sala przeci w s z o k o w a i segregacja rannych. Ma 1-ym piętrze r o z m i e s z ­ czeni byli ranni ^ pooperacyjni żołnierze. Rann y c h było bardzo dużo. P r z y w ieziono do nas rannych żołnierzy z Kompanii Fizylie- rów, wśród nich ciężko ranna dowódcę plutonu por. Czesławę Wulf.

Miała ona u r waną lewą ręką i lewą stopę.

Z opowiadania rannej wynikało, że Kompania została zaatakowana w marszu przez ukryte w lesie niemieckie czołgi. Ranna por. Wulf dzielnie walczyła z cierpieniem. Najgorsze było jednak to, że ta młoda, 24-letnia dziewczyna, tak tragicznie poszkodowana, nie

13

(14)

wiedziała przez pierwsze dni, że nie ma również stopy. Skarżyła się tylko, że nie może poruszać palcami lewej stopy. Nie miałam odwagi p owiedzieć jej, że tej stopy nie ma. Czekałam, żeby prawd rannej powiedzieli lekarze, ale oni też nie mogli tego uczynić.

Czekali na poprawę stanu zdrowia rannej, a ona nie mogła się p o ­ ruszać, bo m i a ł a również rany cięte pośladków. P r z e ż y w a ł a m to bardzo mocno. Po kilku dniach r anną por. Wulf p r z e w i e z i o n o do szpitala polowego. Na miejscu zostali ranni, k t ó r y c h nie można było ewakuować na tyły.

Po kilku d n i a c h Batalion wyruszył w kierunku N a u e n . Na miejscu w Wansdorf po z o s t a ł o jeszcze 2 0 - u ciężko rannych. Z rannymi p o ­ została chir u r g dr C z e r w i a k o w s k a i ja oraz dwóch s a n i t a r i u s z y i kuchcik. U jednego z rannych należało amputować nogę. S t w i e r ­ dziła to dr C z e r w i a k o w s k a na drugi dzień po w y j e ź d z i e Batalionu.

Zgodnie z wy m o g a m i aseptyki chirurgicznej p r z y g o t o w a ł y ś m y r a n ­ nego do operacji. Podałam rannemu narkozę. S a n i t a r i u s z p o d t r z y ­ mywał nogę rannego^ p o d a wałam już narzędzia do a m p u t a c j i i w tym momencie z o s t a l i ś m y z a a l a rmowani przez c y w i l a - P o l a k a , że w o g r o ­ dzie obok n a s z e g o budynku skrada sią kilku u z b r o j o n y c h ż o ł n i e ­ rzy n i e m i e c k i c h i grozi nam niebezpieczeństwo. D e c y z j a była n a ­ tychmiastowa. Dr Cze r w i a k o w s k a została z pacjentem znaj d u j ą c y m się w narkozie. Sanitariusze, kuchcik i ja, u z b r o j e n i w karabiny próbowaliśmy zaskoczyć nieprzyjaciela. Na nasze s z c z ę ś c i e udało się to nam. U r a t o w a l i ś m y p o w i e r z o n y c h naszej opiece 20-u rannych i nasze życie. Ranny został zoperowany, amputacja się udała.

Po dwóch dniach, razem z p o zostałymi rannymi został p r z e w i e z i o ­ ny do szpitala polowego.

A my w z i ę l i ś m y do niewoli 8-u żołnierzy W e h r m a c h t u i 2-ch SS- manów. Z d o b y l i ś m y 8 a u t o matów z amunicją i 2 pistolety. Jeńców pilnowali s a n i t a r i u s z e i ż o ł n i e r z - k u c h c i k . Kilka g o d z i n później przekazaliśmy naszych jeńców do kolumny jeńców p r o w a d z o n y c h przez ż o ł n i e r z y Armii Radzieckiej.

Niedługo po tym przyjechał c i ę ż a r o w y samochód z Dywizji. Z w i n ę ­ liśmy nasz sprz ę t i polowe łóżka po rannych i r u s z y l i ś m y do

miejsca p o s t o j u Batalionu. P o w r ó t do Batalionu nie odbył się bez niespodzianek. Ł a d o w a l i ś m y do samochodu nasz sprzęt w pośpiechu, co było p r z y c z y n ą dużego kłopotu, nikt bowiem nie zwrócił uwagi na d o k u m e n t a c j ę zmarłych rannych żołnierzy.

7

14

(15)

Wynosząc łóżka sanitariusze potraktowali szpitalne do k u m e n t y jako niepotrzebne i odłożyli je na podłogę. Dr Czerwiakowska dokumentów tych nie zabrała, a ja przed odjazdem z a pomniałam o nie zapytać. U j e chaliśmy od Wa n s d o r f już ponad 20 k i l o m a t r ó w kiedy uświadomiłam sobie ten fakt. Nie pozostało nic innego jak tyko wrócić po zosta w i o n ą dokumentację. Tak też uczyniłam. W r a ­ całam do Wansdorf. Najpierw szłam pieszo, później jechałam k o n ­ nym wozem z radzieckimi żołnierzami jadącymi po prowiant i dalej przygodnym, w y p r o s z o n y m samochodem wojskowym, którego ki e r o w c a zgodził się mnie podwieźć. Bez jedzenia i picia dotarłam w r e s z ­ cie do Wansdorf, do opuszczonego przez nas domu. Byłam uzbrojona w zdobyczny pistolet, który zwisał mnie prawie do kolan. O s t r o ż ­ nie weszłam do domu. Na wszelki wypadek wystrzeliłam na postrach.

Odpowiedziała cisza więc udałam się do właściwego pokoju i tam na podłodze zn a l a z ł a m dokumentację. Była rozrzucona po całym p o ­ mieszczeniu. P o z b i e r a ł a m te dokumenty i wyszłam na drogę szukać możliwości powr o t u do Batalionu. Długo czekałam, ale s z c zęście dopisało. Nadjechał radziecki ciężarowy samochód wiozący ż o ł n i e ­ rzy na linię frontu. Miejsca nie było, ale wepchnęłam się na trzeciego do szoferki i tak d o j e c h a l i ś m y do Nauen.

Znacznie trudniejsza była dalsza droga. Mimo spisanych m i e j s c o ­ wości, przez które należało przejechać, trudniej było o p r z y g o d ­ ne środki transportu. Po drodze napotkałam ekipę naszego B a t a l i o ­ nu, która została z rannymi. Oka z a ł o się, że Batalion wyruszył dalej, bliżej frontu. Szosa, którą najkrócej było do nowego m i e j ­ sca postoju B a t a l i o n u była pod ostrzałem. Trzeba było podążać

leśną drogą w dużym leśnym masywie. Zrozpatttczona siadłam na p r z y ­ drożnym kamieniu i czekałam na kol e j n ą okazję, bo dotych c z a s szczęście mnie dopisywało. Niedługo po tym nadjechał samochód marki Willis ze znakami 4-ej DP. Jechał właśnie do mojego B a t a ­

lionu. Szczęście nie miało granic. Dotarłam wreszcie do Batalion!

ale bałam się s p o tkania z dowódcą Batalionu dr Pszonką. T y m c z a ­ sem wysiadam z Willisa, a tu n a p r z e c i w mnie idzie dowódca B a t a ­ lionu i naczelny lekarz 4-ej DP. Przywitali mnie serdecznie i życzliwie, z adowoleni że wróciłam. Po przespaniu całej nocy, podjęłam nastę p n e g o dnia rano służbę przy rannych po operacjach.

15

(16)

V/ tym czasie, jak się okazało, dogasały walki drug i e j Wojny Światowej. Kilkanaście godzin później dotarły do nas wieści, że w o j n a skończona.

Dla nas w B atalionie walka o życie rannych nie zost a ł a z a k o ń ­ czona, a rannych było wielu.

Zgodnie z r o zkazem Dowództwa w y cofano nasze j e d n ostki na tyły.

Wyjechali w s z y s c y lekarze, personel medyczny i s ł użba p o m o c n i ­ cza. Do opieki nad rannymi, zgodnie z rozkazem d o w ó d c y Batalionu zostałam z dwoma sanitariuszami i dwoma wartownikami. Zostawiono mnie zle c e n i a dla k i l k u d z i e s i ę c i u ciężko rannych. Zostawiono krew w a m p u ł k a c h 500 m i l i l i t r o w y c h , płyny infuzyjne oraz leki.

Wokół nasz e g o miejsca postoju była pustka. Zdani byl i ś m y w y ł ą c z ­ nie na w ł asne siły. Ciężko ranni wymagali stałej opieki, t r a n s ­ fuzji krwi i płynów infuzyjnych, zgodnie z z a l e c e n i a m i lekarzy.

Musiałam tym zadaniom podołać. Po kilku dniach p r z y j e c h a ł y sz­

pitalne s a m ochody i w dwóch rzutach ranni zostali ewakuowani do polowych szpitali. Następnie nasz skromny zespół spakował sprzęt i w r ó c i l i ś m y do Batalionu.

Te ostanie dni to był n a j t r u d n i e j s z y etap mojej p i e l ę g niarskiej służby w wojsku. O d p o w i e d z i a l n o ś ć za p o z o s t a w i o n y c h pod moją opieką k i l k u d z i e s i ę c i u rannych bardzo ciążyła. Do tego dochodził dodatkowy stres z powodu poc z u c i a zagrożenia. M o g l i ś m y zostać napadnięci przez ukrywających się niemieckich żołnierzy. Ciężko byłc/z p o c z u c i e m o d p o w iedzialności za życie p o w i e r z o n y c h mnie rannych oraz ciążyła świadomość, że w razie z a g r o ż e n i a liczyć możemy tylko i wyłącznie na własne siły - a p r z e c i e ż miałam wtedy z a ledwie 20 lat.

Po d o ł ą c z e n i u do Batalionu z astałam inne warunki i potrzeby służby medycznej. Pluton sz p i t a l n y był bez p r z e r w y gotów p r z y ­ jąć chor y c h lub rannych, ale nastawi a l i ś m y się na powrót do kraju. Ostani postój Batalionu na terenie Niem.iac był w m i e j ­ scowości O b e r s d o r f koło miasta Minc h e n b e r g (około 40 km na wschód od Berlina). P r z e b y w a l i ś m y tam tydzień, p o c z y m n a s t ą p i ­ ły p r z y g o t o w a n i a do w y j a z d u do Polski. Na stację w Minchenbergu p o dstawiono p o ciąg z krytymi wagonami. Ładowanie naszego d o b y t ­ ku trwało praw i e dobę, a p r zejazd do Pruszkowa ko ł o Warszawy trwał 6 dni. B r a k owało lokomotyw, które k i e r o w a n o do p i l n i e j ­ szych p o t r z e b przewozowych, a my musieliśmy czekać.

9

16

(17)

wana. Poszczególne jednostki przeszły do innych formacji lub z o s ­ tały rozformowane tak jak nasz Batalion. Radziecki personel B a ­ talionu wyjechał do Związku Radzieckiego. Polski personel p r z e j ę ­ ły jednostki Wojska Polskiego. Mnie skierowano do 2-ej Armii Wojska Polskiego, do 13-ej Dywizji i 16-go Samodzielnego Bata­

lionu Sanitarnego na stanowisko starszej siostry. Po kilku m i e ­ siącach Batalion przeniesiono do Koźla koło Kądzierzyna. R o z m i e ś ­ ciliśmy się w starym budynku szpitalnym. B a t a l i o n pełnił rolę szpitala dla wszystkich. Byli również żołnierze ranni przy roz- minowywaniu. Po kilku miesiącach Batalion zreorganizowano. Mnie skierowano do 8-go Chirurgicznego Szpitala w Iłowie koło Żagania na stanowisko starszej siostry. Po pewnym czasie zachorowałam i przewieziono mnie do wojskowego Szpitala w R o k i t n i c y na Śląsku.

Po wielu tygodniach leczenia Wojskowa Komi s j a lekarska uznała mnie za trwale n i e z dolną do służby wojskowej i zostałam z d e m o b i ­ lizowana z grupą inwalidzką.

W grudniu 1945 roku wyszłam zamąż za por. Stefana Batkowskiego i zamieszkaliśmy w Bielsku na Śląsku. Tam pod j ę ł a m pracę w S ł u ż ­ bie Zdrowia.

Po kilku latach mąż został przeniesiony do pracy w warszawie w M i nisterstwie Kolei. Przenieśliśmy się do t y m c z asowego m i e s z k a ­ nia w Piastowie koło Warszawy, a następnie do Warszawy. W P i a s t o ­ wie zaczęłam pracować w Kolejowej Służbie Zdrowia. Pracę tę k o n ­ tynuowałam w Warszawie na różnych s t a n o w i s k a c h : w Przychodni L e ­ karskiej Ministerstwa Kolei; jako p rzełożona personelu pielęg­

n iarskiego w Centralnym Ośrodku Badawczym K o l e jowej Służby Z d r o ­ wia, a następnie w Dyrekcji Kolejowej S ł użby zdrowia na s t a n o w i s ­ ku starszego radcy. Pracując uczyłam się dzięki czemu w p i e r w ­ szych latach pracy uzyskałam dyplom p i e l ęgniarki i zdałam maturę.

W roku 1979 Centrala Międ z y n a r o d o w e g o C zerwonego Krzyża w Genewie przyznała mnie, na wniosek P o l skiego Czerwonego Krzyża, najwyższe, nadawane na świecie pielęgn i a r k o m odznaczenie: Medal Florence Nightingale. Zostałam zaliczona do tego nielicznego g r o ­ na Polek, które tym medalem uhonorowano. W ten sposób u h o n o r o w a ­ no i mnie za trud i poświęcenie w czasie w a l k na froncie w s z e ­ regach 4-ej Dywizji Piechoty im. J. Kil i ń s k i e g o . -

c K . /l0- © . ^ o ® v'- /t/(U^ Lct % cj ^ s o ^ J U c ^

17

(18)

18

(19)

LE C O M I T E

decerne a

M m e W m d a B a t k o w s k a

LA MfiDAILLE F LO R EN C E N I G H T I N G A L E

creee et reglementee par les Conferences internationales de la Croix-Rouge tenucs cn 1912,1934 et 1952, pour etre remise aux infirmieres et auxiliaires volontaires de la Croix-Rouge qui se sont

distinguees d’une faęon exceptionnelle par leur grand devouement.

Pour le Comite International de la Croix-Rouge

Geneve, le 12 m a i 19*79 LePresident: /

/ t w

INTERNATIONAL D E LA C R O I X - R O U G E

19

(20)

20

(21)
(22)

22

(23)
(24)

a U\vjainiŁojfJza

Warszawa, 13 czerwca 2001

Pani Wanda Batkowska UL Inflancka 15 nu 84 00-189 Warszawa

Szanowna Pani,

Dziękuję za miły list i Pani zajmujące wspomnienia.

Każdy dowód pam ięci i uznania sprawia mi zawsze dużą przyjemność.

Życzę Pani oraz mężowi kolejnych wspólnych lat życia, pogody ducha i samych radości

Z serdecznością i sympatią,

/

24

(25)

Toruń, dnia 4 09 200 lr.

. d z

. 2 9 5 3

IVSK

2 0 0 1

Pani Janina Batkowska

ul. Inflacka n 15 m 84

00 - 189 W arszaw a

Szanowna, Droga Pani,

U przejm ie inform uję, że za pośrednictwem p. Adeli Żurawskiej z W arszaw y w sierpniu br.

otrzym ałam Pani relację ze służby wojennej, także w spom nienia „ Moje drogi frontow e” . Relacja Pani jest bardzo cenna i interesująca. W Archiwum WSK została założona teczka osobow a o num erze inw entarza 2900/ WSK na Pani nazwisko panieńskie Barburska zam. Batkowska.

Teczkę należy jeszcze uzupełnić innymi dokum entam i, które zapewne Pani posiada. Proszę o kserokopie legitymacji odznaczeń bojowych, kserokopię dokum entu nom inacji na stopień porucznika, także zdjęcie ( frontowe, lub z pkresu po wojnie).

Zachęcam Panią do napisania oddzielnej relacji o służbie wojennej Siostry. Bardzo się cieszę, że poznałam P anią na konferencji w maju w W arszawie. Podpisała Pani w ów czas zgłoszenie do M em oriału generał M arii Wittek. Mam nadzieję, że zechce Pani w spółpracow ać z naszym Archiwum. Zapraszam P anią do Torunia na XI listopadow ą sesję Fundacji, która odbędzie się w pięknym D worze Artusa. Przy tej okazji będzie Pani naszym miłym gościem A rchiw um WSK.

W im ieniu Pani Profesor E. Zawackiej i zespołu pracow ników Fundacji serdecznie Panią pozdrawiam, życzę wiele zdrowia i zachęcam do współpracy z M emoriałem .

Z wyrazami głębokiego szacunku ,Jł<DjeuS<ć<t mgr A nna Rojewska

25

(26)

Wanda Batkowska

ul. Inflancka 15 m 84 00-189 Warszawa

Warszawa, dnia 6 listopada 2001r

- -rp-5

Fundacja Archiwum Pomorskie Armii Krajowej

ul. Wielkie Garbary 2 87-100 Toruń

Biup Of&uAjd/^

Szanowna Pani Ania Rojewska

Z podziękowaniem potwierdzam odbiór Pani listów z 4 września i 12 października b.r. Z wielką przykrością muszę powiadomić, że nie będę mogła uczestniczyć w XI-ej Sesji Naukowej w dniu 17 listopada b.r.

Pod koniec pobytu w Kolejowym Szpitalu Uzdrowiskowym w Aleksand­

rowie Kujawskim nastąpiło, w połowie października b.r. gwałtow­

ne pogorszenie się stanu mego zdrowia. Po przyspieszonym powro­

cie do Warszawy i wizytach u lekarzy leczę się intensywnie, co wyklucza podróżowanie.

Przesyłam Pani 3 fotografie - do wykorzystania według Pani uz­

nania. Odnośnie dosłania dokumentów, o które Pani prosiła w liście z 4 września informuję, że gromadzę potrzebne kserokopie i w możliwie niedługim czasie będę mogła je Pani przesłać.

Rozważyłam Pani zachętę do napisania "oddzielnej relacji o służbie Siostry". Wszystko co mogłarazapamiętać i napisać zna­

lazło się w moich wspomnieniach "Moje frontowe drogi", które są w Pani dyspozycji. Niezależnie od złego stanu zdrowia, który uniemożliwia podjęcie takiego zadania myślę, że narazie nie mogłabym nic nowego i innego na ten temat napisać.

Przesyłam Pani dodatkowo kserokopię listu Małżonki Prezydenta Rzeczypospolitej pani Jolanty Kwaśniewskiej.

Serdecznie pozdrawiam

y f y -

26

(27)
(28)

28

(29)
(30)

30

(31)
(32)

32

(33)
(34)

34

(35)
(36)

36

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie mogłam tam wejść do naszego mieszkania, jak przyjechałam do Lublina, bo to było za bolesne wejść tam, gdzie tyle lat byliśmy, gdzie tyle lat mieszkaliśmy, to było

Jak zobaczyłam tych ludzi, jak jeszcze się ruszali w dole –ta krew, te ubrania, te buty, to powiedziałam, że więcej nie pójdę.. Do dzisiaj na Majdanku nie byłam i w

ma być organizowany jeszcze jeden zjazd w Gdańsku z okazji odsłonięcia pomnika obrońcow Poczty GdańskiejM wówczas&#34; postaram się żeby Pani była obecna na

Komitet Obchodu 3 go Maja powołany przez Polską Macierz Szkolną wzywa mieszkańców do uroczystego uczczenia dnia 3 go Maja przez zamknięcie wszystkich instytucyi, sklepów i zakładów

Dajmy temu wyraz przez liczny udział w tegorocznych uroczystościach..

Książki te na kartach tytułowych podają nazwisko księgarza Wirowskiego, jako nakładcy, brak jest natomiast nazwiska drukarza i miejsca druku.. Jedynie na karcie

Po kongresie pisarzy niemieckich w 1984 roku Saarbrucken został wybrany na zastępcę przewodniczącego, a w maju 1994 roku na przewodniczącego. Inicjatywę tę poparli tak znani

Powiedział mi i mąż zrobił taką skrzynię, kupił cztery okna, obornik mieliśmy swój, co było bardzo ważne.. Ja te cztery okna wyprowadziłam i ładnie się to wszystko