Jan Kucharski
Ideowe i kompozycyjne funkcje
Smętka w "Wietrze od morza"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/1, 45-64
JA N KUCHARSKI
IDEOW E I K O M POZYCY JNE FU N K C JE SM ĘTKA W „W IETRZE OD M ORZA” *
1
W m aju 1920 po raz pierw szy zaw itał Ż erom ski na polskie w ybrzeże 1 i zam ieszkał w O rłow ie w w y n a ję ty m przez W itolda K ukow skiego dom ku, położonym tu ż n ad brzegiem m orza. P rz y ja z d ten pozwolił pisarzow i zrealizow ać zam ierzenia tw órcze, nieprzypadkow o ujaw nion e wobec B er n a rd a C hrzanow skiego:
Od dziesiątków lat jest moim najgorętszym pragnieniem zapoznanie się gruntowne z wybrzeżem morskim i Półw yspem Helskim, z ludem, mową, oby czajami i całkowitym zakresem tam tejszego życia, co udałoby mi się następ nie spożytkować, być może, w sposobie literackim i odtworzeniu artystycz nym 2
Rom an P ilarz, Janu sz Stępow ski, S tan isław P igoń oraz inni au to rzy udow odnili, iż w lata ch 1920— 1921 żadna dziedzina „w ybrzeżow ego” życia nie b y ła obca działalności Ż ero m sk ieg o -spo łecznika3, k tó ry , zgod nie ze sw oją zapow iedzią, różnym i drogam i dążył do zapoznania się z „całkow itym zakresem życia” K aszubów . To w łaśnie nie k to in n y jak Ż erom ski był głów nym org an izato rem gdyńskiego w iecu w d n iu 8 lipca 1920. W yniesione sta m tą d w rażenia d o starczy ły m a te ria łu rzeczowego do
* R eferat w ygłoszony na sesji naukowej „W 50-lecie śm ierci Stefana Żerom skiego”, zorganizowanej przez Kom itet Nauk o Literaturze Polskiej PAN, In sty tut Badań Literackich PA N i Instytut Literatury Polskiej U niwersytetu W arszaw skiego (Warszawa, 17—19 XI 1975).
1 Odtąd aż do r. 1924 każdego lata baw ił Żeromski wraz z rodziną na w y brzeżu.
2 List z 17 III 1919. Cyt za: B. C h r z a n o w s k i , Tęsknota Żeromskiego za. w y b rze żem . W zbiorze: Wspomnienia o Stefanie Żerom skim. Zebrał, opracował i przypisam i opatrzył S. E i l e . Przedmowę napisał H. M a r k i e w i c z . Warszawa 1961, s. 224.
3 R. P i l a r z , U Stefana Żerom skiego w Gdyni. Wspomnienie. „Kurier B ał tycki” 1938, nr 147. — J. S t ę p o w s k i , Stefan Żerom ski na wybrzeżu. „Wiatr od Morza” 1946, nry 1—2. — S. P i g o ń , Stefana Żerom skiego parerga i parali
jed nej z opowieści W ia tru od morza: [P rzy n o w y c h fu n d a m e n ta c h ]. Za su gerow any ty m i fa k ta m i doszedł P igoń do bardzo w ątp liw ej konkluzji, d o p a tru jąc się w w ym ienionej opowieści najw cześniejszego fra g m en tu dzieła, jego „ziarna zarodow ego” , któ re, w m yśl dalszych u staleń, m iało pow stać późnym late m 1920 4.
To, że w opowieści [P rzy n o w y c h fu n d a m en ta ch ] w y k o rzystał a u to r zeb rane n a g d yńskim w iecu dośw iadczenia, nie podlega kw estii, a le ró w nież oczyw isty je s t fak t, iż p rzedstaw ione w utw o rze szczegóły dotyczące b udow y gdyńskiego p o rtu zw iązane są z rok iem 1921, gdyż w łaśnie w te d y ją rozpoczęto. R elacja o ty m zdarzeniu m ogła zatem pow stać w sw ym ostatecznym kształcie late m w ym ienionego ro k u i wobec tego nie s ta nowi „ziarna zarodow ego” całego dzieła 5.
Sądzić należy raczej, że tak im „ziarn em zarodow ym ” W ia tru od m orza b yła fan ta sty c z n a postać S m ętk a 6. P rzy to czo n y tu fra g m en t listu Żerom skiego, m ów iący o litera c k ic h p lan ach pisarza, k o jarzy się z tr a f n y m spostrzeżeniem A n d rzeja Bukow skiego:
Od um iłowania ziem i i morza, człow ieka i jego m owy prowadzi droga bezpośrednio do um iłowania tradycji i historii. Historia K aszubów n ie jest — niestety — usłana różami, pełno w niej bolesnych kolców! Przez cały ciąg dziejów snuje się bowiem czarne pasmo głębokiego tragizmu. Uosobieniem jego to zły duch tej ziemi: Smętek. Symboliczna ta postać nieodłączna jest w yobra żeniom ludu kaszubskiego, stąd wielokrotnie znajdowała wyraz w literaturze kaszubskiej, nie mogła też ujść genialnej intuicyjności poetyckiej Stefana Żeromskiego, który ją uplastycznił w W ietrze od morza 7
Rodowód S m ętk a prześledził Fran ciszek Fenikow ski, w ykazując, iż postać ta po raz pierw szy w lite ra tu rz e w y stąp iła w poem acie Jaro sza D erdow skiego O pan u C zórlińscim , co do P ucka po sece ja c h ó ł8. Ten kaszubski diabeł sw ój rozgłos zawdzięcza jed n a k dopiero Żerom skiem u. Do czasów uk azan ia się W ia tru od m orza, w m yśl opinii np. Józefa
4 P i g o ń, op. cit., s. 650.
5 Prawdopodobnie Pigoń dostrzegł później sw e przeoczenie, gdyż w e w stępie do kolejnego przedruku O d e z w y S. Ż e r o m s k i e g o (Dzieła. Opracowanie tekstu S. P i g o ń . [Dział] I, t. 5. W arszawa 1973, s. 397—399) pominął tezę, iż opowieść [Przy nowych fundamentach] była najw cześniejszym członem cyklu Wiatr od m o rza. — W szystkie cytaty z Wiatru od morza pochodzą z w ym ienionego wyżej w y dania, przy czym stronice podaw ane są w nawiasach w tekście głównym.
6 Już latem 1921 — jak wspom ina jeden z uczestników akademickiego obozu w ypoczynkow ego w Gdyni (L. Ż y c k i - M a ł a c h o w s k i , Żeromski na wybrzeżu. „Kaszuby” 1939, nr 7, s. 4) — Żeromski odczytał „przepiękną baśń o tańczącym diable”, przygryw ającym sobie na fujarce. B ył to fragm ent Wiatru od morza. O pierwodruku tego fragm entu, zatytułow anego S m ę te k w wiośnianej dolinie, in form uje też P i l a r z (op. cit., s. 2—3).
7 A. B u k o w s k i , Regionalizm kaszubski. Ruch naukow y, literacki i ku ltu ral ny. Zarys monografii historycznej. Poznań 1950, s. 354—355.
Łęgowskiego, by ł S m ętek jed n y m z dość licznej ro d zin y k aszubskich diabłów . Oto o ry g in aln a p rezen tacja n iek tó ry ch z nich:
mo koeżdy djobeł słeje imię, jeden mo sm ętk, dredzi mo j e r k [...], trzecy leceper, z g r z y d l o k , z g r z e c h a , jeden bies. Rozmaice łeni mają te im io na, co jo ich w szesczych nie w iem ani nie pamiętom 9.
T ru dno zaprzeczyć, że w śród ty ch i innych, nie w ym ienionych czar- tow słdch im ion n a jb a rd zie j poetycznie brzm i to, k tó re w y b ra ł Żerom ski. P isarza pociągała pew nie i zastan aw iająca etym ologia im ienia S m ętek, sp okrew niona z kaszubskim „sm ątkow ać”, czyli dum ać 10. Poza ty m po stać ta — ja k mógł się zorientow ać Ż erom ski przeby w ając w śród K a szubów — zawsze w y m y k ała się jednoznacznem u określeniu. P o tw ierd za to rów nież dzisiejsze ujęcie te j kw estii przez B e rn a rd a S ychtę, o bjaśn ia jącego „ sm ą tk a ” następ ująco :
w św iecie wierzeń ludowych nie określona bliżej postać, będąca zapew ne prze żytkiem wierzeń pogańskich, a zepchnięta dziś do roli diabła. Rzeczywiście, sami Kaszubi n iew iele um ieją powiedzieć o
smątku-A u to r tego sąd u uw aża n aw et, że jest to daw ne opiekuńcze bóstwo· Pom orzan, życzliw ie ustosunkow ane do ludzi n . Podobne w rażenie m ożna w ynieść z le k tu ry u tw orów A lek san d ra M ajkow skiego.
Tajem niczość S m ę tk a m usiała jakoś szczególnie pobudzać w yobraźnię pisarza. Z fan ta sty c z n ej tej postaci czyniąc b o h a te ra W ia tru od morza, a u to r nie n ad ał jej rów nież jed n o lity ch kształtów . L ite rac k i p o rtre t S m ętka nie jest więc pozbaw iony niedom ów ień i zagadek, k tó re w pew nym sto pn iu m ogą być w y jaśn io ne dzięki w y k ry c iu ideow ych i kom pozy cy jn y ch fu n k cji tej postaci.
K ry ty c y w spółcześni Ż erom skiem u, jak i dzisiejsi, zgodnie orzekli, iż n iełatw o znaleźć gatu n k o w e określenie dla W ia tru od morza. Teodor Tyc, pisząc o ty ch trudnościach, odm ów ił utw oro w i m iana pow ieści h i storycznej. D ostrzegł n a to m ia st w jego fo rm ie elem en ty epopei ry cersk ich i daw n ych sag, u k azu jący ch dzieje pokoleń u ję te w szereg o d erw anych e p izo d ó w 12. Leon P iw iński, szukając stały ch cech w s tru k tu rz e tegoż dzieła, ty lk o w y m ien ił p raw ie klasyczną jedność m iejsca oraz bogatą różnorodność tem ató w , ujęć i n a s tr o jó w 13. Z kolei E m il B re ite r k o n stru k c ję tę n azw ał „ ja k b y w ielogłosow ą sy m fonią” 14 — określenie to n ie wiele tłu m aczy isto tę rzeczy. Jeszcze d alej poszedł Tadeusz M akowiecki,
9 K aszu by i Kociewie. Język, zw yczaje, przesądy, podania, zagadki i pieśni lu dowe. Zebrał i opracował Dr N a d m o r s k i [J. Ł ę g o w s k i ] , Poznań 1892, s. 121. 10 Zob. B. S у с h t a, Słownik gw ar kaszubskich na tle k u ltu ry ludowej. T. 5.. Wrocław 1972, s. 95—96.
11 Ibidem.
12 T. Tyc, Epopeja Pomorza. „Strażnica Zachodnia” 1922, nr 3, s. 90.
13 L. P i w i ń s k i , rec.: S. Ż e r o m s k i , Wiatr od morza. „Przegląd W arszaw ski” 1922, t. 3, s. 103.
k tó ry łączności pom iędzy poszczególnym i obrazam i i opow iadaniam i, różnym i w ty p ie i zestaw ionym i dość przypadkow o, d o p atrzy ł się w czyn nik ach zew n ętrzny ch : w jed n o litej półtoraro cznej p rac y pisarza nad tek stem u t w o r u 15. O pinie te dopełnił A rtu r H utnikiew icz dowodząc, iż zdarzenia przed staw ion e w k o lejn y ch obrazach W ia tru od m orza nie w y n ik a ją bezpośrednio z siebie, lecz jed y n ie zachow ują chronologiczny układ. M om entem sp a ja jąc y m poszczególne fra g m e n ty dzieła jest, obok usytu o w an ia tery to rialn eg o , p rzew ijające się w idm o S m ę tk a 16.
W ydaje się, iż zrefero w ane tu głosy k r y ty k i w y k azu ją p ełną zgodność z sugestią M irosław y P u ch alsk iej: „w analizie postaci S m ętka mieści się zalążek now ych m ożliw ości badaw czych [...]” 17.
W dotychczasow ych b adaniach nie w ykroczono poza stw ierdzenie, iż postać S m ętk a u Żerom skiego je s t sym bolem przem ocy i zbrodni, uosobie niem w szelkiego zła. Że stw ierdzen ie to nie w y czerpu je całości p ro b le m atyki, dow iódł np. S ta n isław A dam czew ski, m ian u jąc S m ętka także „p atro n em u ro d y życia” 1S. Na złożoność te j postaci, przy rów noczesnym sform u ło w an iu p o stu la tó w badaw czych, w skazał K azim ierz W yka pisząc:
Czeka ona jeszcze na sw oje odkrycie i rozszyfrowanie ideowe, bo ten diabeł nie jest diabłem tylko m etafizycznym , lecz całkiem konkretnym i histo rycznym 1S.
P rz ed p rześledzeniem w W ie trze od m orza k rę ty c h Sm ętkow ych ścieżek w a rto jeszcze zacytow ać — nie tylk o ze w zględów asek u ra c y j n y c h — sąd W acław a Borowego:
Nad m etafizycznym i i historiozoficznym i im plikacjam i postaci Sm ętka m o żem y długo rozm yślać i m ieć tysiąc przy tym w ątpliw ości. Kom pozycyjne zna czenie pew nych rozdziałów utworu niełatw o sobie tłum aczym y 20.
2
P e łn y rodow ód pierw szego w cielenia S m ętk a przynosi d ru g a opowieść W ia tru od m orza, z aty tu ło w an a im ieniem te j postaci. Z araz na w stępie p rez e n ta c ji — z n am ien n y szczegół: diabelski „czarn y łow iec”, przezw any przez m iejscow e plem ię Sm ętkiem , w yw odzi się w pro stej linii z rodu człowieczego. To w łaśn ie on sw ym śpiew em jako „m łody sk ald ” zagrze
15 T. M a k o w i e c k i , Wiatr od morza i Pomorza. „Jantar” 1946, nr 2, s. 40. 16 A. H u t n i k i e w i c z , Stefan Żeromski. W arszawa 1960, s. 171—172.
17 M. P u c h a l s k a , Żerom ski w św ietle badań literackich 1945—1950. „Pa m iętnik literacki” 1951, z. 1, s. 314.
18 S. A d a m c z e w s k i , S ztuka pisarska Żeromskiego. Kraków 1949, s. 78—79. 13 K. W y k a , G łówne etapy tw órczości Żeromskiego. W: Szkice literackie i artystyczne. T. 1. Kraków 1956, s. 211.
20 W. B o r o w y , M o ty w y bałtyckie i gdańskie u Żeromskiego. W: O Ż ero m skim. R o z p ra w y i szkiee. W arszawa 1964, s. 243.
w ał o k ru tn y c h J u tó w „do służenia w ie rn ie ” ich rzem iosłu — „m or d e rs tw u ”. Z jego pieśni prom ieniow ało „nigdy nie nasycone p ragnienie w idoku w iek u istej w alk i człow ieka z człow iekiem ” (s. 39). P lem ię Jutów , m ordujące d la sam ej rozkoszy m o rd erstw a, u p a ja jąc e się w idokiem „m ęki p o b ity ch ”, zupełnie pozbaw ione ludzkich odruchów w spółczucia, n ie w iele w y k azu je cech człowieczych — chyba w ięcej diabelskich. To w y d aje się głów ną a u to rsk ą sugestią z a w a rtą w [Napadzie Jutów ]. W opo wieści tej nie m a jed n a k bezpośredniej oceny p rezentow any ch faktów . W szystko, co się dzieje, je s t pokazane jako konsekw encja ówcześnie p an u jący ch p ierw o tn y c h fo rm życia.
Odpow iedź n a p y tan ie, dlaczego sw ą koncepcję rodow odu S m ętka w iązał Ż erom ski z p lem ieniem N orm anów , znaleźć m ożna u K arola Szajnochy, k tó ry nieu lęk ły ch ry ce rz y P ółnocy nazw ał „ a rc y p ira ta m i”, dzikim i, zbójeckim i b o h ateram i, w o ju jącym i z całym ś w ia te m 21. S nując dom ysły n a te m a t ich niesłychanego okru cieństw a, h isto ry k doszedł do n a stęp u jącej konkluzji:
W szystko razem w ydaw ało stan osobliwszy, okropny, do którego zrozu mienia dopomoże prędzej twórcza imaginacja poety niż chłodna dobroduszność największej erudycji, widzącej w szystko w św ietle chw ili o b ecn ej22.
W stw ierd zen iu ty m m ożna się w ięc d opatrzyć im pulsu tw órczego d la dużego fra g m e n tu [N apadu Jutów ], zaczynającego się od słów: „Za p rag n ę li w raz w szyscy rozkoszy m o rd e rstw a i w idoku m ęk i pobitych [...]” (s. 38). N ieprzypadkow o zatem oręd o w nik zdradzieckiej napaści i o k ru t ny ch w ojen — n o rm an d zk i skald — przekaże później sw e dziedzictw o K rzyżakom , czyniąc ich spadkobiercam i k rw a w y c h trad y cji.
W d ru g iej opowieści in tru z p rzy b ie ra postać kaszubskiego diabła. W brew zdaniu S y chty, k tó ry sugerow ał, że sm ą tk kaszubski ani kociew - ski sm ą te k nie m a ją nic w spólnego z u jęciem S m ętka u Żerom skiego 23 — kw estia ta p rzed staw ia się nieco inaczej: cechy kaszubskiego S m ętka i jego p o braty m có w m ieszczą się w znacznie bogatszej postaci stw orzonej przez a u to ra W ia tru od m orza. S am S y c h ta pow ołując się zresztą na
21 K. S z a j n o c h a , Lechicki początek Polski. W: Dzieła. T. 4. Warszawa 1876, s. 240—255. Z pracą tą zapoznał się Ż e r o m s k i już w r. 1884, a po jej przestu diowaniu zanotował (Dzienniki. Opracował i przedm ową opatrżył J. К ą d z i e 1 a. T. 2. W arszawa 1964, s. 27): „Znów wracam w ulubione sfery przedhistorycznych d zie jów. [...] jestem bowiem dzięki dziełu Szajnochy o w iele w rzeczach dziejów ba jecznych św iadom szy [...]”.
22 S z a j n o c h a, op. cit., s. 245.
23 S y c h t a, op. cit., s. 95. Sam Ż e r o m s k i tak określił rodowód swego Sm ętka (Marian Abramowicz. W: Elegie i inne pism a literackie i społeczne. Przygo tow ał do druku W. B o r o w y . Kraków 1928, s. 80): „[...] Sm ętek nie jest, ani co do nazwy, ani co do samej figury, moim w ym ysłem , lecz [...] go w całości zapoży czyłem od Derdowskiego, poety Kaszubów, z jego poem atu kom icznego O panu Czórlińscim, co do Pucka po sece jachół”.
podania zw iązane z p ow iatem k a rtu sk im , pisał o s m ą tk u : p rzy b iera „ n a j częściej postać dziew czyny kuszącej lub uw odzącego m łodzieńca” 21. P oe tyckie rozw inięcie tego m o ty w u w y stę p u je w W ie trze od m orza — czy to w tedy, gdy do „zdrow ych i tęg ich m łokosów ” w yciągają „kusicielskie objęcia” bladolice dziew czyny, czy g dy S m ętek
Jako chłopiec przecudnooki, jako knop pięknolicy przew ijał się przed oczy ma, w m yślach i w pożądaniu, które nigdy nie gaśnie, rozkwitających dziew cząt i kwitnących kobiet, wabiąc je w tajne skrytki sekretnej m iłości [...]. [s. 45—46]
Chcąc ze S m ętk a uczynić diab ła praw dziw ie kaszubskiego, w y k o rzy stał Żerom ski m a te ria ł z a w a rty w cytow anej w yżej p u b lik acji Ł ęgow skiego, k tó ry np. ta k o kreślił moc w ieszczych upiorów :
[Wieszcz] po śm ierci nie zesztyw nieje, ale jest gibki jak za życia, a gdy go tak pochowią, po tym w trum nie usiądzie i zacznie żreć na sobie ubranie, w tenczas najprzód w szyscy najbliżsi krew ni się rozchorują i po kolei umierają, a gdy już nie ma bliższych krewnych, to zabiera dalszych [...].
Aby się przed tym uchronić [...], ucinają zmarłemu głow ę [...]25.
T ek st ten stanow i pierw ow zór następ ująceg o fra g m e n tu W ia tru od m o rza :
W ybierał [Smętek] m iędzy dziewczętam i na chybił-trafił to tę, to ową i czynił z niej stw orę wieszczą, upiora, który po śm ierci cielesnej nie sztyw nieje, lecz czerwony jest i m iękki jak człowiek za życia. Patrzył z pociechą, jak rój wupich i w ieszczych w yciąga ze św iata i w lecze na cerkw iszcze ro dzeństwo, braci, siostry, najbliższych krew nych i przyjaciół, aż do najdalszego pokolenia, dopóki przerażeni ludzie nie w yw lek ą trupa z mogiły, gdzie leży z otwartym i oczami, łypiąc chytrą źrenicą, z koszulą i w szelkim ruchnem po pas zżartym z głodu — ażeby mu głow ę odrąbać w ielkim toporem, [s. 46—47]
Rów nież w y rażo n a przez S m ętk a chęć zbu rzen ia gdańskich b ram — to epizod zaczerp n ięty ze znanego Ż erom skiem u podania 26. D alsze p ra k ty k i S m ętk a dowodzą, że sk u p ia on w sobie w szelkie zło przypisy w ane przez K aszubów diabłom i inn y m w rogim człow iekowi duchom osiadłym na n ad m orsk iej ziemi. W p rez e n ta c ji ty c h ciem nych sił p osługuje się pisarz bardzo s k ru p u la tn ie m ate ria ła m i etno graficzn ym i dotyczącym i Kaszub. N a w ielką dbałość o a u te n ty z m p rzed staw ian y ch w W ietrze od m orza treści w skazuje jeszcze jed en przyk ład. Otóż ju ż w pierw szej opowieści p o jed y n ek słow iańskiego czarow nika z dw om a D anam i został w iernie o p a rty n a fragm encie dzieła W ilhelm a B ogusław skiego z a ty tu ło w an y m Sagi północne o zajściach p o m ięd zy D anam i a S łow ianam i 27.
P ełniąc typow o diabelskie fu n k cje, zgodne z ludow ym i w ierzeniam i,
24 S у с h t a, op. cit., s. 95.
25 K a s zu b y i Kociewie, s. 65—66, 61. Przykładów zbieżności tekstu Łęgowskiego z W ia trem od morza jest więcej.
26 М., W ielk i kamień p r z y Owsicach. „Gryf” 1910, z. 6, s. 186.
27 W. B o g u s ł a w s k i , Dzieje S łow iań szczyzn y północno-zachodniej do p o ło w y XI II w. T. 3. Poznań 1892, s. 4—5.
sta je się S m ętek rów nież głosem sum ienia ludzkiego i sym bolem w szel k ich nieszczęść, jak ie sp ad ają na człow ieka:
Rozżarzał aż do szaleństw a oczyw istości pamięć uczynku, podpowiadał fen o m eny w ydarzenia, po stokroć, po tysiąckroć przyprowadzał w idzenie sprawy w to sam o m iejsce, w tę sam ą godzinę i w tedy sekretnym kluczem otwierał w duszy przeklęte drzwi jaskini nieposkromionej żałości, w której się w ieczny ogień pali.
[...] Podnosił na now o rękę, która w fu rii zamordowała, i łagodnie naciskał powieki, żeby oczy płakały straszliw ym ponad w szystko, sennym płakaniem nad zaklęsłą, ohydną ziemią, w której leży syn sekretnie ojcowską ręką zabity, [s. 44]
P odobną u d ręk ę cierpią m łode dziew czyny, dzieciobójczynie, k tó ry c h niedola je s t n astęp stw em „miłości niezw alczonej i nieo d p artej m ęskiej przem ocy”· Te p a rtie u tw o ru odbiegają sw ym k ształtem od fo rm y sagi ry cersk iej, a p rze ra d za ją się w głęboko h u m a n ita rn ą opowieść o k ru ch y m ludzkim szczęściu, o niedoskonałej ludzkiej n atu rze, o przem ijający m życiu, które, jeśli n a nie spojrzeć z p ersp e k ty w y m inionych w ieków , zda się być d eterm in o w an e fatalisty czn y m sp lotem zdarzeń — człow iek nie m o że się an i uw olnić od nich, ani uciec. Ta fo rm a m etafizycznej działalności Sm ętk a nie w ym ag ała n ad an ia jego postaci re a ln y c h kształtów . O trzym ał je dopiero w ted y , gdy idąc m iędzy ludzi, p rzeistaczał się to w m yśliw ego, to w drw ala, to w b a rtn ik a , to w ry b a k a czy w kupca z odległych połud niow ych k rain . Te k o lejn e jego w cielenia pozw alają autorow i p rzed sta w ić życie i zajęcia d aw n y ch n ad b a łty ck ic h Słow ian, poniew aż S m ętek p rzem ierza w zdłuż i w szerz ogrom ne puszcze położone w k rain a ch nad - odrzańskich i nadw iślańskich.
Ciągła zm iana m iejsca oraz im anie się coraz nowego zaw odu pow odują, że u staw iczna w ędrów k a S m ętk a odbyw a się w yłącznie w przestrzeni, a nie w czasie. Np. epizod u k azujący term in o w an ie S m ętka u b a rtn ik ó w i zaszczepienie tam ziarn a niezgody m iędzy s ta ry m a m łodym pokoleniem kończy Ż erom ski c h a ra k te ry sty c z n y m zdaniem : „Sam szedł d a le j” (s. 54). P re z e n ta c ja zaw odów i zajęć d aw n y ch Słow ian prow adzi do su p rem acji opisów, a zredukow anie fu n k cji czasu pow oduje, iż ich kolejność m ożna b y dow olnie zam ienić bez uszczerbku kom pozycyjnego opowieści. W w y o d rębn iających się fra g m en ta ch n am iastk ą ak cji s ta ją się przygody ludzi i zw ierząt, zw iązanych n iero zerw alnie z przyrodą.
T u taj znow u m ożna podziw iać dbałość Żerom skiego o a u te n ty zm realiów . Np. opis zastaw ionych n a nied źw ied zia-b artn ik a pułapek: dzw onu, zw anego rów nież sam obitnią, kolebki oraz innych, pochodzi z fachow ej p u blikacji W ik to ra Kozłowskiego, k tó ry ta k objaśnia zasadę kolebki:
Niedźw iedź dolazłszy do barci, a znajdując dla siebie wygodę, do koszałki siada, lecz skoro z a tw o r otworzy, natychm iast drąg odskakuje i niedźwiedzia
z koszałką daleko od drzewa unosi [...] 28.
28 W. K o z ł o w s k i , Sło wnik leśny, bartn y, bu rsztyniarski i orylski. Warszawa 1846, s. 10.
Oto odpow iednik tego zdania w W ie trze od m o rza :
Niedźwiedź dolazłszy do barci siadał z uciechą w napotkanej, wygodnej koszałce, lecz skoro tylko zatwór odrzucił, drąg siłą sprężystości swej unosił go w ysoko w górę i daleko od drzewa, [s. 53]
Z kolei szczegóły dotyczące p rzeb ieg u połowów, stosow anego sp rzętu i podziału zysków „na piaszczystym m iędzy m o rzu ” — „gdy cały lud ry b ack i z żonam i, dziećm i i n iedorostkam i uroczyście w yciągał n a strą d z toni w ielki niew ód k o ło w ro tn y ” (s. 54), b y później dobijać k ark u licam i dw udziestofu n to w e łososie — zostały zaczerpnięte z O brazków ryba ckich H ieronim a G ołębiew skiego 29.
W y ko rzy stu jąc w c h a ra k te ry sty c e życia d aw n y ch Słow ian zebrane przez K ozłow skiego i G ołębiew skiego m a te ria ły , popełnił Ż erom ski św ia d om y anachronizm . Z b y t w ielka to le ra n c ja czasu, k tó ra w dziele h isto ry czn y m b y łab y błędem , tu ta j ledw o się d a je zauw ażyć i m ożna w y tłu m aczyć ją p rzy w ilejam i u tw o ru literackiego.
W śród m ieszkańców n iep rz eb y ty c h puszcz pojaw ia się S m ętek także jako „kupiec o bcokrajow y z greckiej czy ita lsk ie j k ra in y P o łu d n ia ” i sk rzętn ie grom adzi b r y ły „tajem niczego kam ienia B a łty k u ”, zwanego przez tubylców ja n ta re m . W yczerpujące opisy ró żn ych jego odm ian w y d a ją się u m otyw ow ane tym , iż to w łaśnie dzięki ow em u jan ta ro w i n a d b ałty ck ie plem iona S łow ian w eszły do histo rii. Głęboko ludzkie reflek sje dotyczące nadw o d n ej łą tk i zam k n iętej w b ry le b u rsz ty n u , jak i suges ty w n e w y rażen ie b eznadziejnej tę sk n o ty różn ych ziem skich m ocarzów za drogim i im isto tam i k o jarzą się nie ty le ze S m ętkiem -diabłem , w rogiem ludzi — lecz ze S m ętk iem stający m się a u to rsk im m edium , w spółczującym głęboko niedoli człow ieka. T ak m ożna n p . odczuć zgryzotę n iep rz eje d n a nego w roga Słow ian, m a rg ra fa Gero, k tó ry
oddałby połow ę państw a i połowę życia, gdyby mógł patrzeć tak oto w kształt najdroższy, naw et zgasły i znieruchomiały — [...] w postać syna, przełożonego w m iłości ojcowskiej ponad zdobycz i władzę, ponad złoty tron i prawo prze mocy nad ludam i — um iłow anego bardziej niż życie. [s. 6 0 ]30
Do pożytecznej działalności Sm ętk a należy szerzenie lepszych form p ra c y w śród m ieszkańców puszcz oraz budzenie ich ciekawości opo w ieściam i o p o b raty m cach S łow ianach i „o d alek ich ziem iach, cesarstw ach, lu dach czarn y ch i żółtych. [...] o straszliw y ch oceanach, cichych fiordach, niebotycznych górach, [...] o gorących pu sty n iach , [...] o bogach w szech potężnych i k ró lach usiłu jący ch boską w ładzę pozyskać” (s. 55).
D otychczasow e rozw ażania w y o d ręb n iają ja k b y dw a p lan y d ziałal ności Sm ętka. Ja k o kaszubski diabeł, p o siadający n a d n a tu ra ln ą moc, p a n u je on n ad w szystkim i złym i ducham i — upioram i wieszczymi, n ie
29 Por. H. G o ł ę b i e w s k i , Obrazki rybackie z p ó łw y s p y Helu. Pelplin 1910, s. 34—36.
30 R efleksje te m ają ścisły związek z ośw ietleniem k w estii przez B o g u s ł a w s k i e g o (op. cit., s. 276—277).
p rzy ch y ln y m i ludziom krośniętam i, podrzuca m o ry w ciała dziew czyn, przeistacza „bab y c h u tliw e ” w czarow nice, popędza do działania w szelkie dom owe straszy d ła, zam ienia się w kaszubskiego w ielkoluda-stolem a. C udow na diabelska moc kończy się, gdy S m ętek p rzy b iera postać ludzką i idzie w śród ludzi. W tedy jego działalność s ta je się przew ażnie ja k b y sym bolem dążeń człow ieka o złej woli, o garniętego jak ą ś n am iętnością i zm ierzającego do celu bez w zględu n a szczęście czy spokój d rugich. S y tuacjo m ty m zda się w tórow ać m otto, iż człow iek człow iekowi g o tu je tak i a nie in n y los.
Opowieść o S m ętk u zostaje zam kn ięta jego szatań sk im tańcem w u ro czej dolinie red ło w sk iej. Początkow o p rzy p om ina tan cerz słow iańskiego fau n a upajającego się pięknością życia, p rz y ro d y i k rajo b razu :
Tysiąc ptaków śpiew ał w gajach, a nad traw am i niby fruw ające kwiaty polatyw ał tysiąc wielobarwnych m otylów. Sm ętek m iał za sobą żółtą górę żarnowca, płonącą jak gdyby stos ognisty — przed sobą, jakby w objęciu dwu w yniosłych pagórków, m iał lazurow e w ody morza. Śm iały się m igotliw ym lśnieniem , m ełgały się iskrami żyw ym i te fiołkow e przepaście, [s. 62]
N a ta k im tle u w y d a tn ia się ty m w y raźn iej fin ał szalonego tańca, w k tó ry m S m ętek głosi apoteozę o k ru tn eg o p raw a p rzy ro d y o zab ijan iu . O dsłonięcie n a tu r y diabelskiego tan cerza — upajająceg o się odgłosam i „łam ania staw ów , ch łep tan ia krw i, rozkoszą, gdy od zadanego ciosu lu b ja d u serce drży , szam oce się i p rze staje uderzać, w zrok zagasa i moc życia się kończy” (s. 64) — su g eru je, że głów ną jego nam iętnością są nienaw iść, przem oc, zabijanie.
W pełni potw ierdza to n a stę p n a opowieść W ia tru od m orza 31, w k tó rej S m ętek p o jaw ia się zaraz na w stępie, b y w yk o rzy stu jąc w ierzenia plem ion w eleckich, uw ikłać je w o k ru tn ą w ojnę, d ającą początek n ie m ieckiej polityce „Drang nach O sten”. O tw ierające tę opowieść pojaw ie nie się w b ło tach D oleńskiego Jezio ra „spienionego od yń ca” — nieo m y l nego zn ak u n adciągającej w o jn y — to szczegół c h a ra k te ry sty c z n y dla w ierzeń Słow ian, a zaczerp n ięty z K ro n ik i T h ietm ara. S tą d też pochodzi opis św iąty n i w ziem i R ataró w i w o jen n e w różby k apłanów (s. 66— 69) 32.
K o lejną dziedzinę Sm ętkow ego k ró le stw a p rzed staw ia fra g m e n t o św. W ojciechu. U stalen iem jego źródeł zajęli się H elena Ja strzę b sk a i W acław K u b a c k i33. D ow iedli oni, iż podstaw ow ym m ateriałem , z którego bogato czerpał Ż erom ski tw orząc w łasn ą w izję postaci św. W ojciecha, są w za
31 Przedstaw ione w niej (s. 71—77) fakty historyczne oparte są na dziele B o g u s ł a w s k i e g o (op. cit., s. 240—242, 248—254, 259—261, 317—320).
32 T h i e t m a r , Kronika. Z tekstu łacińskiego przetłum aczył, wstępem poprze dził i kom entarzem opatrzył M. Z. J e d l i c k i . Poznań 1953, ks. VI, s. 344—349. Z dziełem Thietm ara zapoznał się Żeromski już w szkole średniej (zob. Dzienniki, t. 1, s. 75, 255—257).
33 H. J a s t r z ę b s k a , S tefana Żerom skiego „W iatr od morza” a średniowieczne legendy o św. Wojciechu. „Ruch Literacki” 1929, nr 3. — W. K u b a c k i , Żeromski a legendy średniowiecza. Sw. Wojciech z „Wiatru od m orza”. „Pamiętnik Literacki” 1934.
sadzie dw a najw cześniejsze jego życiorysy — p ióra J a n a K an apariusza i B ru n on a z K w e rfu rtu 34.
Ja strz ę b sk a w sw y m szkicu zajęła się przede w szystkim określeniem zależności, jak ie zachodzą m iędzy tek stem W ia tru od m orza a dw iem a średniow iecznym i legendam i. Po zestaw ien iu iden tyczn ie brzm iących frag m en tó w dzieła Żerom skiego z u ry w k a m i pierw ow zorów a u to rk a w y su n ęła słuszną ko n k lu zję, iż poprzez owe zapożyczenia dążył p isarz do zgodnego z h isto rią u jęcia przed staw ian y ch fak tó w (co dotyczy zwłaszcza p o b y tu św. W ojciecha u P rusaków ) oraz chciał nasycić sw ą rela cję n a stro jem p rze n ik ają c y m średniow ieczne te k s ty 3S.
J a k b y p rzed łu żenie rozw ażań Ja strzę b sk iej stanow i ro zp raw a K u b ac kiego, k tó ry z b y t surow o ocenił rzeczow e u sta le n ia sw ej poprzedniczki. O peru jąc n iem al ty m sam ym tw orzyw em , p u n k t w yjścia w łasn y ch b adań określił k ry ty k n astęp ująco :
Prof. Ignacem u Chrzanowskiemu zawdzięczam wiadomość, że Żeromski zw racał się doń listow nie z prośbą o bibliografię hagiograficzną. Czas byłby ustalić ten jego stosunek do pozycyj żywociarskich. Poniew aż zaś samo łatw e sygnalizowanie i w yliczanie na palcach zależności przyczyniłoby się jedynie do w iększej zewnętrznej znajomości tych trzydziestu czarownych stronic, w ięc raczej spróbuję zwrócić uwagę, jak Żeromski gospodarzył tworzyw em legendo w ym 3<*.
W porów naw czych dociekaniach poszerzył K ub acki w yko rzy stan e przez Żerom skiego „tw orzyw o legendow e” o jed n ą pozycję, tj. o m ono g rafię H ein rich a G isb erta V o ig ta 37. W m y śl u sta le ń k ry ty k a m iał to być w zasadzie k o m p le tn y m ateriał, na k tó ry m o parł sw ą opowieść Że rom ski. Zaw ężenie le k tu ry pisarza doprow adziło K ubackiego do w nios ków nie zawsze słusznych. Ju ż Ja strz ę b sk a zauw ażyła, iż Ż erom ski w sto su n k u do pierw ow zorów znacznie pogłębił psychologię swego b o h atera oraz szerzej, niż p rze d staw iły to żyw oty łacińskie, naszkicow ał tło h i storyczne 38. T u ta j duże usługi auto row i W ia tru od m orza oddała E n c y klopedia kościelna oraz znakom ita ro zp raw a S tan isław a Zakrzew skiego O pactw o b e n e d y k ty ń s k ie śś. Bonifacego i A leksego na A w e n ty n ie w latach 9 7 7 — 10 8 5 39.
34 [J. К a n a p a r i u s z], Incipit v ita et passio sancti A dalberti martiris. W zbio rze: Monumenta Poloniae historica. W ydał A. B i e l o w s k i . T. 1. L w ów 1864. —
[ B r u n o z K w e r f u r t u ] , Passio sancti A da lb erti episcopi et martyris. W: jw. Zob. przekłady obu życiorysów w zbiorze: P iśm ien nic tw o czasów Bolesława Chro brego. Przetłum aczył K. A b g a r o w i c z . Wstęp i komentarze opracowała J. К a r- w a s i ń s k a . W arszawa 1966, s. 23—86, 87— 154. (Tak Jastrzębska jak i Kubacki są zgodni, iż z dalszych m ateriałów dotyczących św. W ojciecha, a zam ieszczonych w t. 1 i 4 (1884) Monumenta Poloniae historica, Żeromski w ziął niewiele.)
35 J a s t r z ę b s k a , op. cit., s. 66. 36 K u b a c k i , op. cit., s. 475.
37 H. G. V o i g t , A d a lb ert von Prag. Berlin 1897. 38 J a s t r z ę b s k a , op. cit., s. 68.
39 S. Z a k r z e w s k i , Opactw o b en ed y k ty ń sk ie śś. Bonifacego i Aleksego na A w e n ty n ie w latach 977—1085. „Rozprawy Akadem ii Umiejętności. Wydział H
isto-K ubacki su geru je, że w stw orzonym przez Żerom skiego p o rtrecie św. W ojciecha odbiły się u stalen ia Voigta, k tó ry w tej postaci dostrzegł czło w ieka „w ielkich zam iarów , ale m ałej w y trw a ło śc i”, człow ieka, co „łatw o się zrażał i zm ieniał p la n y ”, co „szedł nie po to, a b y [...] n aw racać [P ru saków ], lecz aby ponieść z ich rą k śm ierć” 40. S pojrzenie n a te w yw ody — zwłaszcza po zapoznaniu się ze w spom nianą rozp raw ą Zakrzew skiego — d y k tu je nieco in n e w nioski. Ż erom ski trochę, bądź co bądź, schem atyczne ujęcia postaci św. W ojciecha przez średniow iecznych żyw ociarzy w zbo gacił su g esty w n y m p rzed staw ieniem „psychologii znużonych dusz, ale dusz sz lach etn y ch ”, w yw odzących się z aw en ty ń sk iej w spólnoty, k tó rej przyśw iecały określone idee, czego nie m ogli w pełni pojąć w łaśnie pisarze niem ieccy 41·
W ym ienieni w W ie trze od m orza (s. 88) aw en ty ń scy tow arzysze św. W ojciecha, do k tó ry c h z tęsk n o tą biegły jego m yśli, wszyscy, i to niem al w iden ty czn ej kolejności, zostali w p ierw zaprezentow ani przez Z akrzew skiego 42. W y d aje się, że a u to r ten sw ym i rozw ażaniam i podsunął Że rom skiem u n iek tó re pom ysły tw órcze.
Kończąc ro ztrząsan ia n ad n iek o m p letn y m z pew nością w ykazem le k tu r a u to ra W ia tru od m orza, k tó re p rzestud iow ał on przed napisaniem opowieści o św. W ojciechu, różne „ p rz y m ia rk i” i dom ysły należy zam knąć słusznym sądem K ubackiego:
Jeślib y się kto spytał, co w yszło z tej m ieszaniny różnorodnych źródeł, za pożyczonych pom ysłów, szczegółów, w ystudiow anych drobnostek, to odpow ie dzieć trzeba, że rapsod o św. W ojciechu przedstawia artystyczną całość, stop doskonały 43.
Ja strz ę b sk a tra fn ie zauw ażyła, iż z opowieści Żerom skiego — w od ró żn ieniu od średniow iecznych pierw ow zorów — został w yelim inow any p ierw ia ste k cudow ności Isto tn ą tre śc ią sta ją się tu ta j sp raw y ziem skie, zagadnienia zła i dob ra w życiu jedn o stek , rodów , plem ion i narodów .
ryczno-Filozoficzny” t. 45 (1903). I odbitka. To w łaśnie tę rozprawę dostarczył Że rom skiem u I. Chrzanowski (zob. Stefan Żeromski. Kalendarz życia i twórczości. Opracowali S. K a s z t e l o w i c z i S. E i l e . Kraków 1961, s. 396).
44 K u b a c k i , op. cit., s. 482—483.
41 Z a k r z e w s k i , op. cit., s. 42. Problem ten om ówiony jest w rozdziale Cha r a k te r y s ty k a duchowa sy n ó w św. Alekse go (s. 33—43). Dodać tutaj należy, iż Żerom ski tworząc W iatr od morza ze zrozum iałych w zględów nie poprzestawał na lekturze prac tylko niem ieckich. Dowodzi tego choćby znajomość dzieła S. K u j o t a Dzieje Prus Królew skich. Cz. 1 : Do r. 1309 („Roczniki Tow arzystwa Naukowego w Toruniu” 1914), które w ysoko ocenił pisarz w Snobizm ie i postępie (Kraków 1929, s. 72). Stam tąd (s. 454, 481) zostały zaczerpnięte inform acje o okrutnych zwyczajach P ru saków, o których Sm ętek m ówi św. W ojciechowi (s. 81—82).
42 Z а к r z e w s к i, op. cit., s. 16—33. 43 К u b а с к i, op. cit., s. 484. 44 J a s t r z ę b s к a, op. cit., s. 68.
W ty m zwięźle sk reślo n y m życiorysie św. W ojciecha nieprzypadkow o w ró żn y m kontekście kilk anaście ra z y w y stę p u je w y raz „p raw o” . Oto w ym ow ne p rzyk łady :
Prawo!
Prawo nam iestnika Baranka Bożego... Szepty ciche o siedemnastoletnim papieżu Janie XII, iż się zaprzedał diabłu i pił za jego zdrowie — iż grając w hazardy w zyw ał Junony i Wenery — iż dziecię dziesięcioletnie m ianował biskupem w Todi — iż z pałacu laterańskiego uczynił dom publiczny [...]. [s. 8 5 ]45
tu w tych leśnych stronach dzika i niczym nie krępowana nam iętność jest jed y nym prawem dla ludzi [...]. [...] nieposkromiona sam owola tych, których bary są mocne, kolana bezlitosne, a broń w dalekich wypalona kuźniach n iezw y ciężona dla pięści bezbronnej — jest tu praw em publicznym, [s. 81]
Po c h a ra k te ry sty c e p raw a tu b ylcó w S m ę te k z ironią zap y tu je św. W ojciecha: czy „praw o w y sn u te z przew idującego rozum u, z n iestru d zo nego dośw iadczenia i z n ieom ylnej cno ty stało się już św iętym zakonem ?” (s. 82 ) 46. Z ag ad nięty m ilczy głucho, poniew aż p y tan ie to k o jarzy m u się ze śm iercią rodzonych braci, k tó rz y zostali „w ym ordow ani po w alce za ciekłej w obronie p raw a do rodowego k sięstw a — n a zasadzie p raw a in nego” (s. 83).
Treść cy ta tó w określa dokładnie isto tę zm agania się św. W ojciecha ze Sm ętkiem . B iskup je s t p ierw szym w u tw orze człow iekiem , k tó ry sta n ą ł na triu m fa ln e j d o tąd d iabelskiej drodze. D latego S m ętek grom adzi szereg historycznych faktów , b y dowieść oponentow i „szukającem u niebios n a ziem i” (s. 98), iż na n iej w szędzie k ró lu ją „nienaw iść, zem sta, przem oc, zdrada, g w ałt i p rzeszy w ający n a w skroś ja k m iecz — śm iech try u m fu ślepej siły ” (s. 86), a p raw o je st zaw sze po stro n ie m ocniejszego. S m ę t kow e a rg u m e n ty są ty m celniejsze, że p o p a rte osobistym i dośw iadczeniam i i klęskam i św. W ojciecha. On z kolei p rzeciw staw ia m orzu zła p lejad ę postaci (któ rym przew odził św. A leksy), co w y rzekłszy się „dziedzicznej fo rtu n y , w ładzy i szczęścia”, s ta ra li się żyć nie ty lk o „w ciszy i ubóstw ie”, lecz pracow ali n ieu sta n n ie n a d tym , „ażeby pokonać w sobie zw ierzę, rozpu stnik a, ło tra , zbójcę, okrucieństw o, ty ra n ię , żądzę sław y i nałóg do sy tu ” (s. 90)·
W w ym ianie arg u m en tó w m iędzy zw alczającym i się stro nam i łatw o zauw ażyć, iż zło n ib y szatańskie m a w y ra ź n ie ziem ski c h a ra k te r. S m ętek jest b ardziej jego sym bolem niż sp raw cą — jest w tó rn y m określeniem zła, p a tro n e m np. „przem ocy ty ra n ó w ociekających krw ią ofiar i za w ziętych w ślepym u p o rze” (s. 96). Z atem a u to r su g eru je, że zło w m ię
45 C harakterystyka ta niem al w dosłow nym brzmieniu przytoczona została z Encyklopedii kościelnej (T. 8. Warszawa 1876, s. 449). Z w ydaw nictw a tego k o rzystał autor i przy kreśleniu sylw etek innych postaci.
46 Krytyczne stanow isko Sm ętka wobec prawa ludów chrześcijańskich bierze niejako swój początek z rozważań Z a k r z e w s k i e g o (op. cit., s. 4 n.).
dzyludzkich sto su n k ach pochodzi od człow ieka i dlatego przez niego ty lk o może być w yelim inow ane.
W om aw ianej opowieści b ra k jest typow ego dla żyw otów świętych·; pierw iastk a m istycznego. S k reślo n y przez Żerom skiego życiorys św. W oj ciecha nie przypom ina opisu doczesnej w ęd rów k i m ającej пя celu osiąg nięcie wiecznej szczęśliwości, co jest zasadniczym ry sem relig ijn ej ascezy. K o m en tarz do ziem skiego życia tego św iętego brzm i: „Szukanie, w ieczne szukanie. N ieu stan ne, n ieu stan n e szu k an ie” (s. 97). S ta ra ł się on odnaleźć Boga n a ziem i w śród ludzi i rozczarow ał się, o czym św iadczy gorzkie· w yznanie:
Nagi jestem i zewsząd wygnany. N ie m ogłem na ziem i odszukać Boga.. Więc już chcę odejść do Boga w niebie, [s. 9 8 ]47
S tw ierd zen ie to pow inien b y ł uznać S m ętek za sw oje zwycięstw o.. A jed n a k w k u lm in ac y jn y m m om encie sta rc ia jego oczy „nap ełn iała niepew ność, rozczarow anie, sm ęt, albow iem nie było to jego zw ycięstw o’” (s. 105).
R o zp atrując sp raw ę n a troch ę in n ej płaszczyźnie, zm aganie św. W oj ciecha ze S m ętk iem m ożna uznać za re fle k sje tego pierw szego, w k tó ry c h dokonał on n iejak o ro zra c h u n k u z całego życia, m ając św iadom ość zbliżającej się śm ierci. W nie pozbaw ionej d ram aty czn y ch spięć ocenie zaakceptow ał bisk up swe życiowe ideały. O panow ał p rze d śm ie rtn y stra c h , odrzucił tra p iąc e go w ątpliw ości, zw yciężył S m ętk a przeciw staw iając się złu. W alkę tę k o n ty n u u ją n a stę p n i b o h atero w ie W ia tru od m orza. Jeżeli triu m fu je jeszcze S m ę te k np. w [Losie Zbigniew a] lub [F ry d ery k u I I na Pom orzu], to ju ż w [K o p e rn iku ] i [Janie H e n r y k u D ąbrow skim pod G dańskiem ] m usi uznać się za pokonanego.
Po p rzeg ran ej ze św. W ojciechem potyczce po jaw ia się S m ętek w no w y m w cieleniu — sp o ty k ając się z H erm anem B alkiem , w odzem p io n ie r skiej krzyżackiej w y p ra w y przeciw plem ionom p ru sk im 48. P ie rw sz y b u dow niczy krzyżackiego p a ń stw a w niczym nie przy pom ina św. W ojciecha, chociaż m isje obu m iały n ib y te n sam cel. Ich różnice z ironią w ykazał
47 Te i inne szczegóły życiorysu nie zdają się potwierdzać przyjętych za Voigtem sugestii Kubackiego o człowieku „małej w ytrw ałości”, co nigdzie nie mógł dłużej za grzać miejsca. G łębsze wniknięcie w istotę spraw y dyktuje w niosek, że na los św . Wojciecha decydująco wpłynął zakończony krw aw ym epilogiem konflikt m iędzy jego rodem a rodem Wrszowców. K u b a c k i (op. cit., s. 477) uważa, iż to z dzieła Voigta poznał Żeromski przyczyny zagłady rodu Sław nikow iczów , gdy tym czasem z powodzeniem mógł te inform acje czerpać z opracowania S. Z a k r z e w s k i e g o Okres do schyłk u X II w. W zbiorze: Historia polityczna Polski. Cz. 1: Wieki średnie. Kraków 1920, s. 43—44. „Encyklopedia Polska PA U ” t. 5.
48 Fakty związane z przebiegiem w ypraw y, jak i biorące w niej udział postacie przekonują, iż w tym wypadku podstaw owe źródło historyczne stanow iła dla Ż e romskiego praca L. R o g a l s k i e g o Dzieje K r z y ż a k ó w oraz ich stosunki z Polską,. L itw ą i Pru sami (t. 1. Warszawa 1846, s. 246—252).
sam S m ętek (s. 131). H e rm a n a B alka — jadącego n a czele zbrojnego oddziału poprzez pom orskie ziem ie — nie z a p rz ą ta ją m yśli o szczęściu człow ieka, o służbie bożej, nie zachw yca się on, jak św. W ojciech, nie sk aziteln y m pięk n em otaczającej go p rzy ro dy . Z akutego w zbroję p rzy bysza p rzen ik a w yłącznie jed n a nam iętność:
Serce b iło w piersiach gospodarza, gdy m ierzył i liczył, odkrywał i prze w idyw ał bogactwa jawne, wpadające w oczy naw et głupca, i skarby skryte przed oczyma niedołężnych lub ciem nych [...]. [s. 124]
O bsesyjna chciw ość k a w a lera Z akonu im ienia P a n n y M arii Jerozo lim skiej została oddana za pom ocą obfitości rzeczow ników w opisie jego r e f le k s ji49. Żądza zagarnięcia jak n ajw ięk szy ch połaci k r a ju i chęć n ie podzielnego n a d n im i p an o w an ia —■ oto m arzen ia pierw szego przybyłego na ziem ie słow iańskie K rzyżaka. Od początku tow arzyszyło działalności Zakonu łam an ie um ów i zobowiązań, fałszow anie dokum entów , zdrada, o co w utw o rze osk arżony je s t zwłaszcza H e rm a n von Salza (s. 126) sn.
W p ew n ym m om encie n a drodze cw ałującego oddziału zjaw ia się Sm ętek, p rzy b raw szy ty m razem postać ry ce rz a — w ład cy ziem skazanych n a k rw a w y podbój. Z n a jd u ją c w K rzy żak ach godnych siebie następców , postanaw ia uznać ich dziedzicam i k ra ju położonego n a w schód od W isły. L egalizację tej tra n sa k c ji uzależnił je d n a k od hańbiącego upokorzenia się H e rm a n a B alka, k tó ry w n e t spełnił niegodne rycerskieg o hono ru żądanie:
I w yczytał w e wzroku tamtego, że z konia zsiąść m usi i upadłszy na ko lana oddać mu pokłon. We wzroku tym było coś w ięcej niż szalbierstw o i pod robienie dokumentów, niż zdolność do m atactw a i oszustwa, do krzywoprzy sięstw a i tyranii, niż zdatność do wyprowadzenia w pole w szystkich jurystów i szachrajów św iata, niż um iejętność zatarcia prawdy, w ykrzyw ienia istoty rzeczy i pochwycenia w porę fałszu owoców.
We wzroku tym była sama w sobie, istotna, własna, zupełna dusza H er mana Balka. To jego w łasna dusza z zewnątrz patrzała mu w oczy. [s. 136]
C ała scena spotkania, a zwłaszcza jej epilog, stan ow i k ap ita ln e lite rackie ujęcie. R ycerz zakonny, k tó ry w p ie rw nazw ał się „k w aterm istrzem Boga Je d y n eg o ”, spadkobiercą idei „ P raw d y w iecznej, n a k rzy żu przez n iep ra w y św iat um ęczonej, Jezu sa C h ry stu sa ” (s. 131) — dostrzegł od bicie swej duszy w e w zrok u szatana· N astąpiło tu nieoczekiw ane utożsa m ienie d w u osobowości, rodzące sugestię, iż m im o w yraziście przed staw ionej postaci S m ę tk a całe zdarzenie jest w y tw o rem in ten sy w n ie p racu jącej w yobraźni H erm an a B alka, k tó ry już w cześniej w n iep o jęty m
49 Oto jeden z przykładów: „Serce łom otało w piersiach zdobywcy, gdy w spo m inał i ogarniał w e w ładzę ziem ie widziane, pow iaty przebyte, wody i ich źródliska, poniki, potoki, strumienie, rzeki, staw y i błota, wzgórza i rozdoły, puszcze i polany, dąbrowy i poręby, pola i ugory, łąki i pastwiska, bezdroża, przesmyki, przesieki, .ścieżki i drogi” (s. 124).
50 A utentyzm charakterystyki Zakonu potwierdzają źródła historyczne. Zob. np. K u j o t , op. cit., s. 546—562.
olśnieniu u jrz a ł spełn ien ie sw ych m arzeń — przyszłą potęgę Zakonu, p rzedstaw io ną w epickim opisie zaczynającym się od zdania:
Zobaczył w oddali strzeliste wieże, olbrzymie mury i potężne dachy tw ier dzy Malborga, różowe i zam glone w zieleni pól w ysłanych złotym i zbożami, [s. 135]
A by te n su g esty w n y w idok u rzeczyw istnił się, ry ce rz krzyżow y gotów p rzy ją ć n a w e t diabelską służbę. P o k u sa b y ła z b y t silna. D opiero n a ty m tle zrozum iałe s ta je się nieco w cześniejsze w prow adzenie m o ty w u kusze nia Jezu sa przez szatan a n a skale „jałow ej judzkiej p u s ty n i” (s. 131).
O statecznie H erm an Balk, d o strzeg ając w oczach S m ętk a — n ib y w zw ierciadle —■ sw ą w łasną duszę, sk ład a pokłon jak b y sam em u sobie: w łasnem u szatanow i chciwości, k tó ry n a sta łe zagnieździł się w nim i k tó ry na stałe ofiarow ał sw e usługi k o lejn y m n astępcom pierw szego K rzyżaka, zb ro jn ie przem ierzającego bogate ziem ie m azow ieckie i pruskie.
D iabelski „ te s ta m e n t” S m ętk a u stan aw ia szatańskie praw o podb ijan ia ziem tu b y lczy ch plem ion, budow anie potęgi n a krzyw dzie in ny ch n a ro dów. Z łow różbnie brzm i nie pozbaw iony ironii S m ętko w y nakaz, by w im ię do bra i cnoty, w im ię przebaczenia i m iłości — czyli w imię Jezu sa C h ry stu sa — palono ludzkie siedziby, staw iano szubienice, nie w ypuszczano m iecza z dłoni (s. 136).
R ealizacja ty ch diabelskich zaleceń p rzed staw io n a jest w dw u k olej n y c h opow ieściach W ia tru od m o rza : [Rzezi w G dańsku] i [Zagładzie dw oru]. G łów ną postacią pierw szej z nich je s t k o m tu r H e n ry k von P lotzke, k tó ry p rzy b y ł z posiłkam i do p o dstępnie zajętego już przez K rz y żaków gdańskiego zam ku i p rze jął dow ództw o od swego poprzednika, k o m tu ra G u n te ra S ch w artzb u rg a. Zgodnie ze źródłam i h isto ry c z n y m i51 o dokonaną w G dańsku zbrodnię Ż erom ski obw inił H e n ry k a von Plotzke. P rz ed podjęciem przez niego decyzji o k ru tn e j rzezi pojaw ia się obok tego b o h a te ra zagadkow a postać: G raffiacane, k tó ry „nie był zakonnikiem an i b ra te m służebnym , nie nosił żadnego ty tu łu ani spraw ow ał urzędu, a je d n a k on to w łaściw ie rządził Z akonem ” (s. 140). T ajem nicą osłaniając głów nego in sp ira to ra polityki K rzyżaków , nie skąpi n a rra to r info rm acji d otyczących jego podstaw ow ej profesji:
N ade w szystko jednak celow ał w znajom ości spraw, zawiści, przeszpiegów, zdrad, podstępów, przekupstw i m orderstw wśród barbarzyńców słow iańskich, pruskich i litewskich, z którymi Zakonowi zm agać się wypadło. B yw ał w tych rzeczach niezastąpionym negocjatorem, posłem , szpiegiem, przekupcą, handla rzem sum ień i nabyw cą dusz, a także biegłym nad wyraz rozdawcą do zasto sowania, gdzie należy, trucizny i sztyletu, [s. 140—141]
51 Zob. np. S. K u j o t , Czternasty listopada 1308 r. w Pomorzu gdańskim. „Rocz niki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1908, s. 86—90, 107— 108.
K ażda z w y m ienionych tu ta j um iejętno ści zda się w skazyw ać, iż bliżej nie zid en ty fik o w an a postać je s t now y m w cieleniem S m ętka, k tó ry po p rzek azan iu w ładzy Zakonow i oddał m u i swe usługi. Z agadkę tę pom aga czyteln iko w i rozw ikłać a u to r — m iłośnik książki, a zwłaszcza lite ra tu ry klasycznej. Otóż swego G raffiacane w yw iódł on w p ro st z B oskiej K om edii. J e s t to jed en z diabłów , w y stę p u ją c y w X X I i X X II pieśni P ieklą 52. S ta łą jego rezy d en cję stan ow i ósm y p iek ieln y krąg, .gdzie w raz z in n y m i sw ym i czartow skim i b raćm i sm aży w e w rzącej sm ole oszustów i zdzierców . T en rodow ód tłu m aczy i „w ykształcenie” , i inco gnito G raffiacane, i to, że kln ie on w łaśn ie w jęz y k u D antego — po w łosku (s. 149), gdy p a trz y n a łzy lecące z oczu ry ce rz a H en ry k a von P lotzk e, w którego d uszy toczy się w alk a m iędzy zbrodniczością a w yższym i ludzkim i uczuciam i. G raffiacane w y k ład a m ilczącem u k om tu ro w i zbójec kie rac je zagarnięcia m iasta. P odobnie ja k w poprzedn ich sy tu acjach ta k i tu ta j diabelski dorad ca zd aje się być postacią n ierealn ą. D ecyzja o z d ra dzieckiej napaści zależy w yłącznie od von Plotzke, a szatańskie w yw ody tajem niczego G raffiacan e m ożna uznać za naw ał m yśli prześlad u jący ch ko m tu ra. I znów człow ieka zw yciężył jego w łasn y diabeł chciwości, i znów człow iek sta ł się tw ó rcą piekła n a ziem i. D latego też opis Żerom skiego w niczym nie p rzypom ina konw encji sław nego Florentczyka. Grozę r e lacji w zm acnia w W ie trze od m orza n a tu ra listy c z n e ujęcie przeszłych zdarzeń. B ezlitosna rzeź n a tle ognia pożerającego m iasto może k o jarzyć się ty lk o z piekłem :
Komtur nachylił się niżej i słuchał.
[...] Nieobcą jego duszy była zem sta niem iecka i nienawiść. A le teraz ten krzyk ludzki w zyw ał ku niem u z padołu w yciem tak potwornym w sw ej grozie, jakby się czeluść piekielna rozdarła i stanęła otworem. Komtur od skoczył od okna. Uciekał. Szczękał zębami [...]. Ryczał z bólu.
[...] W net jednym stosem ognistym stało się stare m iasto słowiańskie. Piekielny ów ogień zajrzał w okna zam kowe i w szeroko rozwarte oczy Henryka von Plotzke. [s. 153— 154]
B o h ater te n m im o chw ilow ej b u rzy su m ienia okazał się bard ziej od p orn y psychicznie niż np. głów ne postacie M akbeta Szekspira. N a jo k ru t niejsza zb rodnia k o m tu ra zah arto w a ła go, skoro w k o lejnej opowieści [Zagłada dw oru] b ierze on ponow nie udział w ciem nych m achinacjach Zakonu, dążącego do opanow ania całego P om orza od W isły do Łeby. Teraz, już bez duchow ego w sp arcia G raffiacane, zam ierza zaw ładnąć zam kam i k u jaw sk ich k siążąt — P rzem y sław a i K azim ierza — w n a stę p u jąc y sposób: „T rzeba ich ta m będzie niem ało, ja k psów , n a szubienicach w y wieszać, zanim się te zam ki osiędzie” (s. 174). R eflek sja ta dotyczy oczy w iście Słow ian, a w chw ilę po jej w ygłoszeniu pad a pierw sza o fiara —
52 Zob. D a n t e A l i g h i e r i , Boska Komedia. Przekład A. S t a n i s ł a w - s к i e g o. Kraków 1887, s. 148— 152.
ginie s ta ry W yszka Z am k T rzebiatow ski, k tó ry a k u ra t w chw ili n adejścia oddziału krzyżackiego w ym aw iał słow a m odlitw y:
Odwróć już od ludzi wojnę. Odwróć w ojnę straszliwą, zawsze okrutną. Odwróć m orderstwo z orężem w dłoni. [...]
Niech już ludzie nie zabijają ludzi, lecz żyją w spokoju pracy. [...] Odwróć napaść zdobywców.
W strzymaj miecz podniesiony.
Odwróć już od ludzi wojnę. [s. 165—166]
Bóg nie w y słu chał próśb stareg o idealisty, może dlatego, że ludzki sz ata n chciw ości n a dobre zagnieździł się w duszach K rzyżaków i ab y go pokonać, trz e b a było zw yciężyć w łaśn ie ich, n a przem oc odpow iadając siłą. W niosek tak i zda się d yktow ać tre ść k o lejn ej opowieści, [B itw a pod Sw iecin em ], w iern ie op artej w części b atalisty czn ej na dziele J a n a D łu gosza 53. Z kolei tw o rzy w a do rodow odu postaci b ra ta Iwo, śm iertelnego w ro g a Sm ętka, d o starczyła E ncyklop ed ia kościelna, z k tó re j ko rzy stał praw dopodobnie Ż erom ski i p rzy opisie w y g an ian ia szatan a z ciał nie szczęsnych en erg um en ów (s. 183— 185) 3i.
W om aw ianej opowieści opis działalności S m ętk a i jego zw alczania je s t n a jb a rd zie j zgodny z w ia rą i p ra k ty k a m i epoki średniow iecza. P o p rzed n io po jaw ian iu się S m ętk a to w arzyszyła zw ykle jak b y dw utorow ość
ak cji — jed en jej p la n zakładał jego istn ien ie, d ru g i niejako negow ał, tłum acząc zjaw iska bez uciekania się do sił nadprzyrodzonych. O dstęp stw o od tej zasady zachodzi w sk u tek tego, że w now ej sy tu a c ji opowieść
toczy się z p ersp e k ty w y n a rra c y jn e j b ra ta Iwo, ogarniętego fan aty czn y m p rzek o n an iem o potędze szatana. D lateg o też zaw zięty w róg złego ducha ■dysponuje p rzeb o g aty m arsen ałem niezaw odnych egzorcyzm ów , k tó ry ch o fiaram i staw ali się zw ykle ludzie cierpiący n a nie znane średniow iecznej m edycynie ch oroby — najczęściej psychiczne. U nieszczęśliw iający czło w ieka fan aty zm , w y n ik a ją c y przede w szystkim z niew iedzy, stanow i p u n k t w yjściow y do późniejszej opowieści [Czarownica],
W [B itw ie pod Sw iecinem ], ja k zauw ażył Teodor Tyc, n a jp e łn ie j doszło do głosu średniow ieczne przek o nan ie o w cielaniu się zła w potęgi polityczne, o zw alczaniu się w to k u zd arzeń „civitas coelestis” i „civitas terre n a ” 33. Oto credo b ra ta Iwo:
Brat Iw o poczytyw ał moc krzyżacką, krótko mówiąc, za objaw ienie się na ziem i tej piekieł podspodnich. [...] N aw et najlepsi z Krzyżaków — zaręczał — przebyw ając w sferze diabelstwa, muszą być poczytywani za zostających szcze gólnie pod w pływ em szatana, za grzeszników najniższej, trzeciej kategorii. W piekło i m ilicję diabelską, stale obecną i w ciąż działającą, brat Iwo w ierzył głęboko, niew zruszenie i szczerze, [s. 182]
53 J. D ł u g o s z , Dziejów polskich ksiąg dwanaście. Przekład K. M e c h e r z y ń - s k i e g o. T. 5. W: Dzieła w s zystkie. T. 6. Kraków 1870, s. 330—334.
54 Encyklopedia kościelna, t. 4 (1874), s. 287—288; t. 5, s. 32—34. 55 T y c , op. cit., s. 91.
Chociaż b r a t Iw o m iał swój udział w zw alczaniu potęgi Zakonu, k tó rą id enty fik o w ał z m ocą S m ętka, to jed n a k pod Sw iecinem jego siłę po k o n a ły nie ty le m o d litew n e zaklęcia, co oręż ry c e rz y P io tra D unina. O pi sana bitw a, ja k i działalność Z w iązku P ru sk ieg o przekonu ją, że sp ra wiedliw ości dziejow ej s ta je się z w olna zadość. S m ętek —· prześladow ca narod ów — znalazł się nagle w odwrocie. S ugestię tę p otw ierd zają d al sze opowieści, [Jan H e n r y k D ąbrow ski pod G dańskiem ] i [„Czekaj”], k tó ry c h m otto m ogłyby stanow ić słow a g en erała:
Pognębiony jest Krzyżak i pognębiony jest Fryderyk! Szatan na w ieki pow alony jest o ziemię! [s. 241]
W now ym w cieleniu pojaw ia się S m ętek w [Czarownicy], Treść tej opowieści została o p a rta w całości n a opublikow anej w „ G ry fie” rela cji o zbrodni dokonanej w 1836 r. przez m ieszkańców C hałup n a rzekom ej czarow nicy. T ek st Żerom skiego, zachow ując ab solu tną zgodność z p ie r wow zorem , n a b ie ra cech d okum entu. T u ta j jest S m ętek w y raźn y m tw o rem ludzkiej ciem noty. W znacznej m ierze b yła ona w ynikiem określo nej p o lity k i zaborcy. W całej w si n ik t prócz sołtysa nie um iał się pod pisać, o czym św iadczą p rzedstaw io ne w „ G ry fie ” zeznania, a zapew nienie sołtysa, iż „w ierzy w czarow nice i ich nadprzyro dzon e działanie, gdyż od dzieciństw a w przek o n an iu ty m został u tw ierd z o n y ” 56, przypom ina czasy średniow iecza. W ym ow ne dopełnienie tej w ia ry stanow i dokonana przez m ieszkańców C hałup zbiorow a egzekucja n a kurze, k tó ra w biały dzień poczęła piać jak kogut, co uznano za n iezb ity dowód, iż w stąpił w nią d uch u topionej czarow nicy, będący w zm ow ie ze Sm ętkiem . Do k ład n y pierw ow zór tej sceny znalazł a u to r rów nież w „ G ry fie” 57.
W końcow ych czterech opowieściach, k tó ry c h ak cja toczy się już w w. XX, S m ętek w y stę p u je ty lk o jako uosobienie narodow ego ucisku. Z re g u ły jest on p rzy ty m u k ry ty za ludzkim i czynam i. I ta k m ożna go rozpoznać w b estialsk im obejściu się oficerów „U 72a” z m ary n arzam i zatopionych fra n c u sk ic h okrętów .
K oronne dzieło S m ętk a, w ielk a w o jn a św iatow a, kończy się n a zie m iach polskich jego klęską. O statn i triu m f odnosi on w tedy, gdy w dw u w rogich a rm iac h s ta ją naprzeciw ko siebie Polacy. Tę tragiczną sy tu ację ilu s tru je n a jle p ie j o d au torsk i kom en tarz:
B yłaż kiedy na ziem i nikczemniejsza tortura jak pod przym usem śm ierci kazać ludziom w w ieku rozkwitłej m łodości nadstaw iać piersi, w ydaw ać się na kalectw o i rany, w każdej chw ili na śm ierć być gotowym za sprawę, której oni najgłębiej, z dna duszy nienawidzą? [s. 282]
56 Pławienie i śmierć rze k o m ej czarownicy w Chałupach, czyli Cejnowie na pół w y s p ie Heli, czyli Rybakach, w roku 1836. „Gryf” 1910, z. 6, s. 173, 174.
U kład ta k i zachw iała rew olucja, godząca w tych, „k tó rzy jarzm o nie woli na k a rk i polskie w tłoczyli” (s. 284). R eszty dokonał en tuzjasty cznie w alczący o sw ą wolność naród, co dob itn ie a k c en tu ją przeżycia dw óch przyjaciół — P aw ło w iak a i Zboszyńskiego — niedaw ny ch niem ieckich oficerów, w y zw alający ch w now ej sy tu a c ji ziem ie Polski spod jarzm a pruskiego. D źw iganie się n a ro d u ze stu le tn ie j niew oli przechodzi ich n a j śm ielsze m arzenia, ja k w y znaje jed en z nich, c y tu ją c dw uw iersz z o s ta t n iej zw rotki Chorału K o rn ela U jejskiego: „— W iem, że cokolw iek b y było, to »na d rg ają cy m szatana ciele z atk n iem y sz ta n d a r zw ycięski Tw ój«...”
(s. 285). A luzyjność treści tego c y ta tu dodatkow o w zm acnia rozbudow any bogato w u tw orze m o ty w Sm ętka.
W opowieści [P rzy n o w y c h fu n d a m en tach] zjaw ia się S m ętek pod postacią dostosow aną do now ych w aru n k ó w politycznych. T eraz m ożli wości jego działan ia są w y raźn ie ograniczone. Jak o „pięknolicy k n o p ” naw iązuje do daw n ej zaborczej germ ań sk iej p o lity k i wobec ziem pol skich, o czym p rzek o n u je jego p rze w ro tn a arg u m en tacja: „—N iem cy um ieją rządzić ludźm i. D la N iem iec jest te n k ra j p o trz e b n y ” (s. 298). Zapow iedzią o statecznej klęski tego stan o w iska je st głos ro b o tn ik a n ie m ieckiego:
— My robotnicy nie chcemy już panowania nad Polską. N ie będzie już przenigdy Prusak niem czył Kaszuby!
Precz z przemocą narodu nad narodem! My, Niem cy nowe, podajem y szczerą dłoń wiecznej zgody nowej Polsce. Precz z wojną! [s. 298, 299]
W św ietle tej arg u m en tacji, m ającej bezpośredni zw iązek z m igaw kowo n a k reślo n y m obrazem rew olucji w B erlinie, łatw o zrozum ieć, d la czego S m ętek opuszczając P olskę nie u d a je się do Niem iec, lecz do A nglii, a ściślej — do jej dom iniów , ta k m o ty w u jąc swój w ybór:
Nim się w ielkie gm aszysko, cel mej drogi, zacznie walić, w gruzy lecieć, w pył rozmiatać, nim ten teatr godny bogów napełni glob łoskotem i szczę kiem nie lada — zabawim y się jeszcze, [s. 312]
Zdanie to fo rm u łu je dw ie w ażne dla założeń ideow ych książki kw e stie: pozw ala zidentyfikow ać ostatn ie w cielenie Sm ętka, k tó ry p rzy b iera postać kosm opolity żerującego na ucisku narodów , oraz — co w ażn iej sze — zapow iada, że w przyszłości jarzm o niew oli zrzucą i lu d y kolo nialne.
3
Diabeł u Żerom skiego odbiega znacznie od re lig ijn y ch pojęć o złym duchu. P rz ed e w szystkim zjaw ia się przew ażnie jako określona postać ludzka, jako sym bol zła tw orzonego w ciągu w ieków przez człowieka. M otyw te n sn u ty je s t na k an w ie h isto rii K aszubów i ich p o b ratym ców od czasów n ajd aw n iejszy ch po ro k 1921. O grom m a te ria łu zm usił a u to ra