• Nie Znaleziono Wyników

Ideowe i kompozycyjne funkcje Smętka w "Wietrze od morza"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ideowe i kompozycyjne funkcje Smętka w "Wietrze od morza""

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Kucharski

Ideowe i kompozycyjne funkcje

Smętka w "Wietrze od morza"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/1, 45-64

(2)

JA N KUCHARSKI

IDEOW E I K O M POZYCY JNE FU N K C JE SM ĘTKA W „W IETRZE OD M ORZA” *

1

W m aju 1920 po raz pierw szy zaw itał Ż erom ski na polskie w ybrzeże 1 i zam ieszkał w O rłow ie w w y n a ję ty m przez W itolda K ukow skiego dom ku, położonym tu ż n ad brzegiem m orza. P rz y ja z d ten pozwolił pisarzow i zrealizow ać zam ierzenia tw órcze, nieprzypadkow o ujaw nion e wobec B er­ n a rd a C hrzanow skiego:

Od dziesiątków lat jest moim najgorętszym pragnieniem zapoznanie się gruntowne z wybrzeżem morskim i Półw yspem Helskim, z ludem, mową, oby­ czajami i całkowitym zakresem tam tejszego życia, co udałoby mi się następ­ nie spożytkować, być może, w sposobie literackim i odtworzeniu artystycz­ nym 2

Rom an P ilarz, Janu sz Stępow ski, S tan isław P igoń oraz inni au to rzy udow odnili, iż w lata ch 1920— 1921 żadna dziedzina „w ybrzeżow ego” życia nie b y ła obca działalności Ż ero m sk ieg o -spo łecznika3, k tó ry , zgod­ nie ze sw oją zapow iedzią, różnym i drogam i dążył do zapoznania się z „całkow itym zakresem życia” K aszubów . To w łaśnie nie k to in n y jak Ż erom ski był głów nym org an izato rem gdyńskiego w iecu w d n iu 8 lipca 1920. W yniesione sta m tą d w rażenia d o starczy ły m a te ria łu rzeczowego do

* R eferat w ygłoszony na sesji naukowej „W 50-lecie śm ierci Stefana Żerom­ skiego”, zorganizowanej przez Kom itet Nauk o Literaturze Polskiej PAN, In sty­ tut Badań Literackich PA N i Instytut Literatury Polskiej U niwersytetu W arszaw­ skiego (Warszawa, 17—19 XI 1975).

1 Odtąd aż do r. 1924 każdego lata baw ił Żeromski wraz z rodziną na w y ­ brzeżu.

2 List z 17 III 1919. Cyt za: B. C h r z a n o w s k i , Tęsknota Żeromskiego za. w y b rze żem . W zbiorze: Wspomnienia o Stefanie Żerom skim. Zebrał, opracował i przypisam i opatrzył S. E i l e . Przedmowę napisał H. M a r k i e w i c z . Warszawa 1961, s. 224.

3 R. P i l a r z , U Stefana Żerom skiego w Gdyni. Wspomnienie. „Kurier B ał­ tycki” 1938, nr 147. — J. S t ę p o w s k i , Stefan Żerom ski na wybrzeżu. „Wiatr od Morza” 1946, nry 1—2. — S. P i g o ń , Stefana Żerom skiego parerga i parali­

(3)

jed nej z opowieści W ia tru od morza: [P rzy n o w y c h fu n d a m e n ta c h ]. Za­ su gerow any ty m i fa k ta m i doszedł P igoń do bardzo w ątp liw ej konkluzji, d o p a tru jąc się w w ym ienionej opowieści najw cześniejszego fra g m en tu dzieła, jego „ziarna zarodow ego” , któ re, w m yśl dalszych u staleń, m iało pow stać późnym late m 1920 4.

To, że w opowieści [P rzy n o w y c h fu n d a m en ta ch ] w y k o rzystał a u to r zeb rane n a g d yńskim w iecu dośw iadczenia, nie podlega kw estii, a le ró w ­ nież oczyw isty je s t fak t, iż p rzedstaw ione w utw o rze szczegóły dotyczące b udow y gdyńskiego p o rtu zw iązane są z rok iem 1921, gdyż w łaśnie w te d y ją rozpoczęto. R elacja o ty m zdarzeniu m ogła zatem pow stać w sw ym ostatecznym kształcie late m w ym ienionego ro k u i wobec tego nie s ta ­ nowi „ziarna zarodow ego” całego dzieła 5.

Sądzić należy raczej, że tak im „ziarn em zarodow ym ” W ia tru od m orza b yła fan ta sty c z n a postać S m ętk a 6. P rzy to czo n y tu fra g m en t listu Żerom skiego, m ów iący o litera c k ic h p lan ach pisarza, k o jarzy się z tr a f ­ n y m spostrzeżeniem A n d rzeja Bukow skiego:

Od um iłowania ziem i i morza, człow ieka i jego m owy prowadzi droga bezpośrednio do um iłowania tradycji i historii. Historia K aszubów n ie jest — niestety — usłana różami, pełno w niej bolesnych kolców! Przez cały ciąg dziejów snuje się bowiem czarne pasmo głębokiego tragizmu. Uosobieniem jego to zły duch tej ziemi: Smętek. Symboliczna ta postać nieodłączna jest w yobra­ żeniom ludu kaszubskiego, stąd wielokrotnie znajdowała wyraz w literaturze kaszubskiej, nie mogła też ujść genialnej intuicyjności poetyckiej Stefana Żeromskiego, który ją uplastycznił w W ietrze od morza 7

Rodowód S m ętk a prześledził Fran ciszek Fenikow ski, w ykazując, iż postać ta po raz pierw szy w lite ra tu rz e w y stąp iła w poem acie Jaro sza D erdow skiego O pan u C zórlińscim , co do P ucka po sece ja c h ó ł8. Ten kaszubski diabeł sw ój rozgłos zawdzięcza jed n a k dopiero Żerom skiem u. Do czasów uk azan ia się W ia tru od m orza, w m yśl opinii np. Józefa

4 P i g o ń, op. cit., s. 650.

5 Prawdopodobnie Pigoń dostrzegł później sw e przeoczenie, gdyż w e w stępie do kolejnego przedruku O d e z w y S. Ż e r o m s k i e g o (Dzieła. Opracowanie tekstu S. P i g o ń . [Dział] I, t. 5. W arszawa 1973, s. 397—399) pominął tezę, iż opowieść [Przy nowych fundamentach] była najw cześniejszym członem cyklu Wiatr od m o ­ rza. — W szystkie cytaty z Wiatru od morza pochodzą z w ym ienionego wyżej w y ­ dania, przy czym stronice podaw ane są w nawiasach w tekście głównym.

6 Już latem 1921 — jak wspom ina jeden z uczestników akademickiego obozu w ypoczynkow ego w Gdyni (L. Ż y c k i - M a ł a c h o w s k i , Żeromski na wybrzeżu. „Kaszuby” 1939, nr 7, s. 4) — Żeromski odczytał „przepiękną baśń o tańczącym diable”, przygryw ającym sobie na fujarce. B ył to fragm ent Wiatru od morza. O pierwodruku tego fragm entu, zatytułow anego S m ę te k w wiośnianej dolinie, in ­ form uje też P i l a r z (op. cit., s. 2—3).

7 A. B u k o w s k i , Regionalizm kaszubski. Ruch naukow y, literacki i ku ltu ral­ ny. Zarys monografii historycznej. Poznań 1950, s. 354—355.

(4)

Łęgowskiego, by ł S m ętek jed n y m z dość licznej ro d zin y k aszubskich diabłów . Oto o ry g in aln a p rezen tacja n iek tó ry ch z nich:

mo koeżdy djobeł słeje imię, jeden mo sm ętk, dredzi mo j e r k [...], trzecy leceper, z g r z y d l o k , z g r z e c h a , jeden bies. Rozmaice łeni mają te im io­ na, co jo ich w szesczych nie w iem ani nie pamiętom 9.

T ru dno zaprzeczyć, że w śród ty ch i innych, nie w ym ienionych czar- tow słdch im ion n a jb a rd zie j poetycznie brzm i to, k tó re w y b ra ł Żerom ski. P isarza pociągała pew nie i zastan aw iająca etym ologia im ienia S m ętek, sp okrew niona z kaszubskim „sm ątkow ać”, czyli dum ać 10. Poza ty m po­ stać ta — ja k mógł się zorientow ać Ż erom ski przeby w ając w śród K a ­ szubów — zawsze w y m y k ała się jednoznacznem u określeniu. P o tw ierd za to rów nież dzisiejsze ujęcie te j kw estii przez B e rn a rd a S ychtę, o bjaśn ia­ jącego „ sm ą tk a ” następ ująco :

w św iecie wierzeń ludowych nie określona bliżej postać, będąca zapew ne prze­ żytkiem wierzeń pogańskich, a zepchnięta dziś do roli diabła. Rzeczywiście, sami Kaszubi n iew iele um ieją powiedzieć o

smątku-A u to r tego sąd u uw aża n aw et, że jest to daw ne opiekuńcze bóstwo· Pom orzan, życzliw ie ustosunkow ane do ludzi n . Podobne w rażenie m ożna w ynieść z le k tu ry u tw orów A lek san d ra M ajkow skiego.

Tajem niczość S m ę tk a m usiała jakoś szczególnie pobudzać w yobraźnię pisarza. Z fan ta sty c z n ej tej postaci czyniąc b o h a te ra W ia tru od morza, a u to r nie n ad ał jej rów nież jed n o lity ch kształtów . L ite rac k i p o rtre t S m ętka nie jest więc pozbaw iony niedom ów ień i zagadek, k tó re w pew ­ nym sto pn iu m ogą być w y jaśn io ne dzięki w y k ry c iu ideow ych i kom pozy­ cy jn y ch fu n k cji tej postaci.

K ry ty c y w spółcześni Ż erom skiem u, jak i dzisiejsi, zgodnie orzekli, iż n iełatw o znaleźć gatu n k o w e określenie dla W ia tru od morza. Teodor Tyc, pisząc o ty ch trudnościach, odm ów ił utw oro w i m iana pow ieści h i­ storycznej. D ostrzegł n a to m ia st w jego fo rm ie elem en ty epopei ry cersk ich i daw n ych sag, u k azu jący ch dzieje pokoleń u ję te w szereg o d erw anych e p izo d ó w 12. Leon P iw iński, szukając stały ch cech w s tru k tu rz e tegoż dzieła, ty lk o w y m ien ił p raw ie klasyczną jedność m iejsca oraz bogatą różnorodność tem ató w , ujęć i n a s tr o jó w 13. Z kolei E m il B re ite r k o n­ stru k c ję tę n azw ał „ ja k b y w ielogłosow ą sy m fonią” 14 — określenie to n ie­ wiele tłu m aczy isto tę rzeczy. Jeszcze d alej poszedł Tadeusz M akowiecki,

9 K aszu by i Kociewie. Język, zw yczaje, przesądy, podania, zagadki i pieśni lu ­ dowe. Zebrał i opracował Dr N a d m o r s k i [J. Ł ę g o w s k i ] , Poznań 1892, s. 121. 10 Zob. B. S у с h t a, Słownik gw ar kaszubskich na tle k u ltu ry ludowej. T. 5.. Wrocław 1972, s. 95—96.

11 Ibidem.

12 T. Tyc, Epopeja Pomorza. „Strażnica Zachodnia” 1922, nr 3, s. 90.

13 L. P i w i ń s k i , rec.: S. Ż e r o m s k i , Wiatr od morza. „Przegląd W arszaw­ ski” 1922, t. 3, s. 103.

(5)

k tó ry łączności pom iędzy poszczególnym i obrazam i i opow iadaniam i, różnym i w ty p ie i zestaw ionym i dość przypadkow o, d o p atrzy ł się w czyn­ nik ach zew n ętrzny ch : w jed n o litej półtoraro cznej p rac y pisarza nad tek stem u t w o r u 15. O pinie te dopełnił A rtu r H utnikiew icz dowodząc, iż zdarzenia przed staw ion e w k o lejn y ch obrazach W ia tru od m orza nie w y n ik a ją bezpośrednio z siebie, lecz jed y n ie zachow ują chronologiczny układ. M om entem sp a ja jąc y m poszczególne fra g m e n ty dzieła jest, obok usytu o w an ia tery to rialn eg o , p rzew ijające się w idm o S m ę tk a 16.

W ydaje się, iż zrefero w ane tu głosy k r y ty k i w y k azu ją p ełną zgodność z sugestią M irosław y P u ch alsk iej: „w analizie postaci S m ętka mieści się zalążek now ych m ożliw ości badaw czych [...]” 17.

W dotychczasow ych b adaniach nie w ykroczono poza stw ierdzenie, iż postać S m ętk a u Żerom skiego je s t sym bolem przem ocy i zbrodni, uosobie­ niem w szelkiego zła. Że stw ierdzen ie to nie w y czerpu je całości p ro b le­ m atyki, dow iódł np. S ta n isław A dam czew ski, m ian u jąc S m ętka także „p atro n em u ro d y życia” 1S. Na złożoność te j postaci, przy rów noczesnym sform u ło w an iu p o stu la tó w badaw czych, w skazał K azim ierz W yka pisząc:

Czeka ona jeszcze na sw oje odkrycie i rozszyfrowanie ideowe, bo ten diabeł nie jest diabłem tylko m etafizycznym , lecz całkiem konkretnym i histo­ rycznym 1S.

P rz ed p rześledzeniem w W ie trze od m orza k rę ty c h Sm ętkow ych ścieżek w a rto jeszcze zacytow ać — nie tylk o ze w zględów asek u ra c y j­ n y c h — sąd W acław a Borowego:

Nad m etafizycznym i i historiozoficznym i im plikacjam i postaci Sm ętka m o­ żem y długo rozm yślać i m ieć tysiąc przy tym w ątpliw ości. Kom pozycyjne zna­ czenie pew nych rozdziałów utworu niełatw o sobie tłum aczym y 20.

2

P e łn y rodow ód pierw szego w cielenia S m ętk a przynosi d ru g a opowieść W ia tru od m orza, z aty tu ło w an a im ieniem te j postaci. Z araz na w stępie p rez e n ta c ji — z n am ien n y szczegół: diabelski „czarn y łow iec”, przezw any przez m iejscow e plem ię Sm ętkiem , w yw odzi się w pro stej linii z rodu człowieczego. To w łaśn ie on sw ym śpiew em jako „m łody sk ald ” zagrze­

15 T. M a k o w i e c k i , Wiatr od morza i Pomorza. „Jantar” 1946, nr 2, s. 40. 16 A. H u t n i k i e w i c z , Stefan Żeromski. W arszawa 1960, s. 171—172.

17 M. P u c h a l s k a , Żerom ski w św ietle badań literackich 1945—1950. „Pa­ m iętnik literacki” 1951, z. 1, s. 314.

18 S. A d a m c z e w s k i , S ztuka pisarska Żeromskiego. Kraków 1949, s. 78—79. 13 K. W y k a , G łówne etapy tw órczości Żeromskiego. W: Szkice literackie i artystyczne. T. 1. Kraków 1956, s. 211.

20 W. B o r o w y , M o ty w y bałtyckie i gdańskie u Żeromskiego. W: O Ż ero m ­ skim. R o z p ra w y i szkiee. W arszawa 1964, s. 243.

(6)

w ał o k ru tn y c h J u tó w „do służenia w ie rn ie ” ich rzem iosłu — „m or­ d e rs tw u ”. Z jego pieśni prom ieniow ało „nigdy nie nasycone p ragnienie w idoku w iek u istej w alk i człow ieka z człow iekiem ” (s. 39). P lem ię Jutów , m ordujące d la sam ej rozkoszy m o rd erstw a, u p a ja jąc e się w idokiem „m ęki p o b ity ch ”, zupełnie pozbaw ione ludzkich odruchów w spółczucia, n ie ­ w iele w y k azu je cech człowieczych — chyba w ięcej diabelskich. To w y ­ d aje się głów ną a u to rsk ą sugestią z a w a rtą w [Napadzie Jutów ]. W opo­ wieści tej nie m a jed n a k bezpośredniej oceny p rezentow any ch faktów . W szystko, co się dzieje, je s t pokazane jako konsekw encja ówcześnie p an u jący ch p ierw o tn y c h fo rm życia.

Odpow iedź n a p y tan ie, dlaczego sw ą koncepcję rodow odu S m ętka w iązał Ż erom ski z p lem ieniem N orm anów , znaleźć m ożna u K arola Szajnochy, k tó ry nieu lęk ły ch ry ce rz y P ółnocy nazw ał „ a rc y p ira ta m i”, dzikim i, zbójeckim i b o h ateram i, w o ju jącym i z całym ś w ia te m 21. S nując dom ysły n a te m a t ich niesłychanego okru cieństw a, h isto ry k doszedł do n a stęp u jącej konkluzji:

W szystko razem w ydaw ało stan osobliwszy, okropny, do którego zrozu­ mienia dopomoże prędzej twórcza imaginacja poety niż chłodna dobroduszność największej erudycji, widzącej w szystko w św ietle chw ili o b ecn ej22.

W stw ierd zen iu ty m m ożna się w ięc d opatrzyć im pulsu tw órczego d la dużego fra g m e n tu [N apadu Jutów ], zaczynającego się od słów: „Za­ p rag n ę li w raz w szyscy rozkoszy m o rd e rstw a i w idoku m ęk i pobitych [...]” (s. 38). N ieprzypadkow o zatem oręd o w nik zdradzieckiej napaści i o k ru t­ ny ch w ojen — n o rm an d zk i skald — przekaże później sw e dziedzictw o K rzyżakom , czyniąc ich spadkobiercam i k rw a w y c h trad y cji.

W d ru g iej opowieści in tru z p rzy b ie ra postać kaszubskiego diabła. W brew zdaniu S y chty, k tó ry sugerow ał, że sm ą tk kaszubski ani kociew - ski sm ą te k nie m a ją nic w spólnego z u jęciem S m ętka u Żerom skiego 23 — kw estia ta p rzed staw ia się nieco inaczej: cechy kaszubskiego S m ętka i jego p o braty m có w m ieszczą się w znacznie bogatszej postaci stw orzonej przez a u to ra W ia tru od m orza. S am S y c h ta pow ołując się zresztą na

21 K. S z a j n o c h a , Lechicki początek Polski. W: Dzieła. T. 4. Warszawa 1876, s. 240—255. Z pracą tą zapoznał się Ż e r o m s k i już w r. 1884, a po jej przestu­ diowaniu zanotował (Dzienniki. Opracował i przedm ową opatrżył J. К ą d z i e 1 a. T. 2. W arszawa 1964, s. 27): „Znów wracam w ulubione sfery przedhistorycznych d zie­ jów. [...] jestem bowiem dzięki dziełu Szajnochy o w iele w rzeczach dziejów ba­ jecznych św iadom szy [...]”.

22 S z a j n o c h a, op. cit., s. 245.

23 S y c h t a, op. cit., s. 95. Sam Ż e r o m s k i tak określił rodowód swego Sm ętka (Marian Abramowicz. W: Elegie i inne pism a literackie i społeczne. Przygo­ tow ał do druku W. B o r o w y . Kraków 1928, s. 80): „[...] Sm ętek nie jest, ani co do nazwy, ani co do samej figury, moim w ym ysłem , lecz [...] go w całości zapoży­ czyłem od Derdowskiego, poety Kaszubów, z jego poem atu kom icznego O panu Czórlińscim, co do Pucka po sece jachół”.

(7)

podania zw iązane z p ow iatem k a rtu sk im , pisał o s m ą tk u : p rzy b iera „ n a j­ częściej postać dziew czyny kuszącej lub uw odzącego m łodzieńca” 21. P oe­ tyckie rozw inięcie tego m o ty w u w y stę p u je w W ie trze od m orza — czy to w tedy, gdy do „zdrow ych i tęg ich m łokosów ” w yciągają „kusicielskie objęcia” bladolice dziew czyny, czy g dy S m ętek

Jako chłopiec przecudnooki, jako knop pięknolicy przew ijał się przed oczy­ ma, w m yślach i w pożądaniu, które nigdy nie gaśnie, rozkwitających dziew ­ cząt i kwitnących kobiet, wabiąc je w tajne skrytki sekretnej m iłości [...]. [s. 45—46]

Chcąc ze S m ętk a uczynić diab ła praw dziw ie kaszubskiego, w y k o ­ rzy stał Żerom ski m a te ria ł z a w a rty w cytow anej w yżej p u b lik acji Ł ęgow ­ skiego, k tó ry np. ta k o kreślił moc w ieszczych upiorów :

[Wieszcz] po śm ierci nie zesztyw nieje, ale jest gibki jak za życia, a gdy go tak pochowią, po tym w trum nie usiądzie i zacznie żreć na sobie ubranie, w tenczas najprzód w szyscy najbliżsi krew ni się rozchorują i po kolei umierają, a gdy już nie ma bliższych krewnych, to zabiera dalszych [...].

Aby się przed tym uchronić [...], ucinają zmarłemu głow ę [...]25.

T ek st ten stanow i pierw ow zór następ ująceg o fra g m e n tu W ia tru od m o rza :

W ybierał [Smętek] m iędzy dziewczętam i na chybił-trafił to tę, to ową i czynił z niej stw orę wieszczą, upiora, który po śm ierci cielesnej nie sztyw ­ nieje, lecz czerwony jest i m iękki jak człowiek za życia. Patrzył z pociechą, jak rój wupich i w ieszczych w yciąga ze św iata i w lecze na cerkw iszcze ro­ dzeństwo, braci, siostry, najbliższych krew nych i przyjaciół, aż do najdalszego pokolenia, dopóki przerażeni ludzie nie w yw lek ą trupa z mogiły, gdzie leży z otwartym i oczami, łypiąc chytrą źrenicą, z koszulą i w szelkim ruchnem po pas zżartym z głodu — ażeby mu głow ę odrąbać w ielkim toporem, [s. 46—47]

Rów nież w y rażo n a przez S m ętk a chęć zbu rzen ia gdańskich b ram — to epizod zaczerp n ięty ze znanego Ż erom skiem u podania 26. D alsze p ra k ­ ty k i S m ętk a dowodzą, że sk u p ia on w sobie w szelkie zło przypisy w ane przez K aszubów diabłom i inn y m w rogim człow iekowi duchom osiadłym na n ad m orsk iej ziemi. W p rez e n ta c ji ty c h ciem nych sił p osługuje się pisarz bardzo s k ru p u la tn ie m ate ria ła m i etno graficzn ym i dotyczącym i Kaszub. N a w ielką dbałość o a u te n ty z m p rzed staw ian y ch w W ietrze od m orza treści w skazuje jeszcze jed en przyk ład. Otóż ju ż w pierw szej opowieści p o jed y n ek słow iańskiego czarow nika z dw om a D anam i został w iernie o p a rty n a fragm encie dzieła W ilhelm a B ogusław skiego z a ty tu ło ­ w an y m Sagi północne o zajściach p o m ięd zy D anam i a S łow ianam i 27.

P ełniąc typow o diabelskie fu n k cje, zgodne z ludow ym i w ierzeniam i,

24 S у с h t a, op. cit., s. 95.

25 K a s zu b y i Kociewie, s. 65—66, 61. Przykładów zbieżności tekstu Łęgowskiego z W ia trem od morza jest więcej.

26 М., W ielk i kamień p r z y Owsicach. „Gryf” 1910, z. 6, s. 186.

27 W. B o g u s ł a w s k i , Dzieje S łow iań szczyzn y północno-zachodniej do p o ­ ło w y XI II w. T. 3. Poznań 1892, s. 4—5.

(8)

sta je się S m ętek rów nież głosem sum ienia ludzkiego i sym bolem w szel­ k ich nieszczęść, jak ie sp ad ają na człow ieka:

Rozżarzał aż do szaleństw a oczyw istości pamięć uczynku, podpowiadał fen o­ m eny w ydarzenia, po stokroć, po tysiąckroć przyprowadzał w idzenie sprawy w to sam o m iejsce, w tę sam ą godzinę i w tedy sekretnym kluczem otwierał w duszy przeklęte drzwi jaskini nieposkromionej żałości, w której się w ieczny ogień pali.

[...] Podnosił na now o rękę, która w fu rii zamordowała, i łagodnie naciskał powieki, żeby oczy płakały straszliw ym ponad w szystko, sennym płakaniem nad zaklęsłą, ohydną ziemią, w której leży syn sekretnie ojcowską ręką zabity, [s. 44]

P odobną u d ręk ę cierpią m łode dziew czyny, dzieciobójczynie, k tó ry c h niedola je s t n astęp stw em „miłości niezw alczonej i nieo d p artej m ęskiej przem ocy”· Te p a rtie u tw o ru odbiegają sw ym k ształtem od fo rm y sagi ry cersk iej, a p rze ra d za ją się w głęboko h u m a n ita rn ą opowieść o k ru ch y m ludzkim szczęściu, o niedoskonałej ludzkiej n atu rze, o przem ijający m życiu, które, jeśli n a nie spojrzeć z p ersp e k ty w y m inionych w ieków , zda się być d eterm in o w an e fatalisty czn y m sp lotem zdarzeń — człow iek nie m o­ że się an i uw olnić od nich, ani uciec. Ta fo rm a m etafizycznej działalności Sm ętk a nie w ym ag ała n ad an ia jego postaci re a ln y c h kształtów . O trzym ał je dopiero w ted y , gdy idąc m iędzy ludzi, p rzeistaczał się to w m yśliw ego, to w drw ala, to w b a rtn ik a , to w ry b a k a czy w kupca z odległych połud­ niow ych k rain . Te k o lejn e jego w cielenia pozw alają autorow i p rzed sta­ w ić życie i zajęcia d aw n y ch n ad b a łty ck ic h Słow ian, poniew aż S m ętek p rzem ierza w zdłuż i w szerz ogrom ne puszcze położone w k rain a ch nad - odrzańskich i nadw iślańskich.

Ciągła zm iana m iejsca oraz im anie się coraz nowego zaw odu pow odują, że u staw iczna w ędrów k a S m ętk a odbyw a się w yłącznie w przestrzeni, a nie w czasie. Np. epizod u k azujący term in o w an ie S m ętka u b a rtn ik ó w i zaszczepienie tam ziarn a niezgody m iędzy s ta ry m a m łodym pokoleniem kończy Ż erom ski c h a ra k te ry sty c z n y m zdaniem : „Sam szedł d a le j” (s. 54). P re z e n ta c ja zaw odów i zajęć d aw n y ch Słow ian prow adzi do su p rem acji opisów, a zredukow anie fu n k cji czasu pow oduje, iż ich kolejność m ożna b y dow olnie zam ienić bez uszczerbku kom pozycyjnego opowieści. W w y ­ o d rębn iających się fra g m en ta ch n am iastk ą ak cji s ta ją się przygody ludzi i zw ierząt, zw iązanych n iero zerw alnie z przyrodą.

T u taj znow u m ożna podziw iać dbałość Żerom skiego o a u te n ty zm realiów . Np. opis zastaw ionych n a nied źw ied zia-b artn ik a pułapek: dzw onu, zw anego rów nież sam obitnią, kolebki oraz innych, pochodzi z fachow ej p u blikacji W ik to ra Kozłowskiego, k tó ry ta k objaśnia zasadę kolebki:

Niedźw iedź dolazłszy do barci, a znajdując dla siebie wygodę, do koszałki siada, lecz skoro z a tw o r otworzy, natychm iast drąg odskakuje i niedźwiedzia

z koszałką daleko od drzewa unosi [...] 28.

28 W. K o z ł o w s k i , Sło wnik leśny, bartn y, bu rsztyniarski i orylski. Warszawa 1846, s. 10.

(9)

Oto odpow iednik tego zdania w W ie trze od m o rza :

Niedźwiedź dolazłszy do barci siadał z uciechą w napotkanej, wygodnej koszałce, lecz skoro tylko zatwór odrzucił, drąg siłą sprężystości swej unosił go w ysoko w górę i daleko od drzewa, [s. 53]

Z kolei szczegóły dotyczące p rzeb ieg u połowów, stosow anego sp rzętu i podziału zysków „na piaszczystym m iędzy m o rzu ” — „gdy cały lud ry b ack i z żonam i, dziećm i i n iedorostkam i uroczyście w yciągał n a strą d z toni w ielki niew ód k o ło w ro tn y ” (s. 54), b y później dobijać k ark u licam i dw udziestofu n to w e łososie — zostały zaczerpnięte z O brazków ryba ckich H ieronim a G ołębiew skiego 29.

W y ko rzy stu jąc w c h a ra k te ry sty c e życia d aw n y ch Słow ian zebrane przez K ozłow skiego i G ołębiew skiego m a te ria ły , popełnił Ż erom ski św ia­ d om y anachronizm . Z b y t w ielka to le ra n c ja czasu, k tó ra w dziele h isto ­ ry czn y m b y łab y błędem , tu ta j ledw o się d a je zauw ażyć i m ożna w y tłu ­ m aczyć ją p rzy w ilejam i u tw o ru literackiego.

W śród m ieszkańców n iep rz eb y ty c h puszcz pojaw ia się S m ętek także jako „kupiec o bcokrajow y z greckiej czy ita lsk ie j k ra in y P o łu d n ia ” i sk rzętn ie grom adzi b r y ły „tajem niczego kam ienia B a łty k u ”, zwanego przez tubylców ja n ta re m . W yczerpujące opisy ró żn ych jego odm ian w y ­ d a ją się u m otyw ow ane tym , iż to w łaśnie dzięki ow em u jan ta ro w i n a d ­ b ałty ck ie plem iona S łow ian w eszły do histo rii. Głęboko ludzkie reflek sje dotyczące nadw o d n ej łą tk i zam k n iętej w b ry le b u rsz ty n u , jak i suges­ ty w n e w y rażen ie b eznadziejnej tę sk n o ty różn ych ziem skich m ocarzów za drogim i im isto tam i k o jarzą się nie ty le ze S m ętkiem -diabłem , w rogiem ludzi — lecz ze S m ętk iem stający m się a u to rsk im m edium , w spółczującym głęboko niedoli człow ieka. T ak m ożna n p . odczuć zgryzotę n iep rz eje d n a ­ nego w roga Słow ian, m a rg ra fa Gero, k tó ry

oddałby połow ę państw a i połowę życia, gdyby mógł patrzeć tak oto w kształt najdroższy, naw et zgasły i znieruchomiały — [...] w postać syna, przełożonego w m iłości ojcowskiej ponad zdobycz i władzę, ponad złoty tron i prawo prze­ mocy nad ludam i — um iłow anego bardziej niż życie. [s. 6 0 ]30

Do pożytecznej działalności Sm ętk a należy szerzenie lepszych form p ra c y w śród m ieszkańców puszcz oraz budzenie ich ciekawości opo­ w ieściam i o p o b raty m cach S łow ianach i „o d alek ich ziem iach, cesarstw ach, lu dach czarn y ch i żółtych. [...] o straszliw y ch oceanach, cichych fiordach, niebotycznych górach, [...] o gorących pu sty n iach , [...] o bogach w szech­ potężnych i k ró lach usiłu jący ch boską w ładzę pozyskać” (s. 55).

D otychczasow e rozw ażania w y o d ręb n iają ja k b y dw a p lan y d ziałal­ ności Sm ętka. Ja k o kaszubski diabeł, p o siadający n a d n a tu ra ln ą moc, p a n u je on n ad w szystkim i złym i ducham i — upioram i wieszczymi, n ie­

29 Por. H. G o ł ę b i e w s k i , Obrazki rybackie z p ó łw y s p y Helu. Pelplin 1910, s. 34—36.

30 R efleksje te m ają ścisły związek z ośw ietleniem k w estii przez B o g u s ł a w ­ s k i e g o (op. cit., s. 276—277).

(10)

p rzy ch y ln y m i ludziom krośniętam i, podrzuca m o ry w ciała dziew czyn, przeistacza „bab y c h u tliw e ” w czarow nice, popędza do działania w szelkie dom owe straszy d ła, zam ienia się w kaszubskiego w ielkoluda-stolem a. C udow na diabelska moc kończy się, gdy S m ętek p rzy b iera postać ludzką i idzie w śród ludzi. W tedy jego działalność s ta je się przew ażnie ja k b y sym bolem dążeń człow ieka o złej woli, o garniętego jak ą ś n am iętnością i zm ierzającego do celu bez w zględu n a szczęście czy spokój d rugich. S y tuacjo m ty m zda się w tórow ać m otto, iż człow iek człow iekowi g o tu je tak i a nie in n y los.

Opowieść o S m ętk u zostaje zam kn ięta jego szatań sk im tańcem w u ro ­ czej dolinie red ło w sk iej. Początkow o p rzy p om ina tan cerz słow iańskiego fau n a upajającego się pięknością życia, p rz y ro d y i k rajo b razu :

Tysiąc ptaków śpiew ał w gajach, a nad traw am i niby fruw ające kwiaty polatyw ał tysiąc wielobarwnych m otylów. Sm ętek m iał za sobą żółtą górę żarnowca, płonącą jak gdyby stos ognisty — przed sobą, jakby w objęciu dwu w yniosłych pagórków, m iał lazurow e w ody morza. Śm iały się m igotliw ym lśnieniem , m ełgały się iskrami żyw ym i te fiołkow e przepaście, [s. 62]

N a ta k im tle u w y d a tn ia się ty m w y raźn iej fin ał szalonego tańca, w k tó ry m S m ętek głosi apoteozę o k ru tn eg o p raw a p rzy ro d y o zab ijan iu . O dsłonięcie n a tu r y diabelskiego tan cerza — upajająceg o się odgłosam i „łam ania staw ów , ch łep tan ia krw i, rozkoszą, gdy od zadanego ciosu lu b ja d u serce drży , szam oce się i p rze staje uderzać, w zrok zagasa i moc życia się kończy” (s. 64) — su g eru je, że głów ną jego nam iętnością są nienaw iść, przem oc, zabijanie.

W pełni potw ierdza to n a stę p n a opowieść W ia tru od m orza 31, w k tó ­ rej S m ętek p o jaw ia się zaraz na w stępie, b y w yk o rzy stu jąc w ierzenia plem ion w eleckich, uw ikłać je w o k ru tn ą w ojnę, d ającą początek n ie­ m ieckiej polityce „Drang nach O sten”. O tw ierające tę opowieść pojaw ie­ nie się w b ło tach D oleńskiego Jezio ra „spienionego od yń ca” — nieo m y l­ nego zn ak u n adciągającej w o jn y — to szczegół c h a ra k te ry sty c z n y dla w ierzeń Słow ian, a zaczerp n ięty z K ro n ik i T h ietm ara. S tą d też pochodzi opis św iąty n i w ziem i R ataró w i w o jen n e w różby k apłanów (s. 66— 69) 32.

K o lejną dziedzinę Sm ętkow ego k ró le stw a p rzed staw ia fra g m e n t o św. W ojciechu. U stalen iem jego źródeł zajęli się H elena Ja strzę b sk a i W acław K u b a c k i33. D ow iedli oni, iż podstaw ow ym m ateriałem , z którego bogato czerpał Ż erom ski tw orząc w łasn ą w izję postaci św. W ojciecha, są w za­

31 Przedstaw ione w niej (s. 71—77) fakty historyczne oparte są na dziele B o g u ­ s ł a w s k i e g o (op. cit., s. 240—242, 248—254, 259—261, 317—320).

32 T h i e t m a r , Kronika. Z tekstu łacińskiego przetłum aczył, wstępem poprze­ dził i kom entarzem opatrzył M. Z. J e d l i c k i . Poznań 1953, ks. VI, s. 344—349. Z dziełem Thietm ara zapoznał się Żeromski już w szkole średniej (zob. Dzienniki, t. 1, s. 75, 255—257).

33 H. J a s t r z ę b s k a , S tefana Żerom skiego „W iatr od morza” a średniowieczne legendy o św. Wojciechu. „Ruch Literacki” 1929, nr 3. — W. K u b a c k i , Żeromski a legendy średniowiecza. Sw. Wojciech z „Wiatru od m orza”. „Pamiętnik Literacki” 1934.

(11)

sadzie dw a najw cześniejsze jego życiorysy — p ióra J a n a K an apariusza i B ru n on a z K w e rfu rtu 34.

Ja strz ę b sk a w sw y m szkicu zajęła się przede w szystkim określeniem zależności, jak ie zachodzą m iędzy tek stem W ia tru od m orza a dw iem a średniow iecznym i legendam i. Po zestaw ien iu iden tyczn ie brzm iących frag m en tó w dzieła Żerom skiego z u ry w k a m i pierw ow zorów a u to rk a w y ­ su n ęła słuszną ko n k lu zję, iż poprzez owe zapożyczenia dążył p isarz do zgodnego z h isto rią u jęcia przed staw ian y ch fak tó w (co dotyczy zwłaszcza p o b y tu św. W ojciecha u P rusaków ) oraz chciał nasycić sw ą rela cję n a ­ stro jem p rze n ik ają c y m średniow ieczne te k s ty 3S.

J a k b y p rzed łu żenie rozw ażań Ja strzę b sk iej stanow i ro zp raw a K u b ac­ kiego, k tó ry z b y t surow o ocenił rzeczow e u sta le n ia sw ej poprzedniczki. O peru jąc n iem al ty m sam ym tw orzyw em , p u n k t w yjścia w łasn y ch b adań określił k ry ty k n astęp ująco :

Prof. Ignacem u Chrzanowskiemu zawdzięczam wiadomość, że Żeromski zw racał się doń listow nie z prośbą o bibliografię hagiograficzną. Czas byłby ustalić ten jego stosunek do pozycyj żywociarskich. Poniew aż zaś samo łatw e sygnalizowanie i w yliczanie na palcach zależności przyczyniłoby się jedynie do w iększej zewnętrznej znajomości tych trzydziestu czarownych stronic, w ięc raczej spróbuję zwrócić uwagę, jak Żeromski gospodarzył tworzyw em legendo­ w ym 3<*.

W porów naw czych dociekaniach poszerzył K ub acki w yko rzy stan e przez Żerom skiego „tw orzyw o legendow e” o jed n ą pozycję, tj. o m ono­ g rafię H ein rich a G isb erta V o ig ta 37. W m y śl u sta le ń k ry ty k a m iał to być w zasadzie k o m p le tn y m ateriał, na k tó ry m o parł sw ą opowieść Że­ rom ski. Zaw ężenie le k tu ry pisarza doprow adziło K ubackiego do w nios­ ków nie zawsze słusznych. Ju ż Ja strz ę b sk a zauw ażyła, iż Ż erom ski w sto­ su n k u do pierw ow zorów znacznie pogłębił psychologię swego b o h atera oraz szerzej, niż p rze d staw iły to żyw oty łacińskie, naszkicow ał tło h i­ storyczne 38. T u ta j duże usługi auto row i W ia tru od m orza oddała E n c y ­ klopedia kościelna oraz znakom ita ro zp raw a S tan isław a Zakrzew skiego O pactw o b e n e d y k ty ń s k ie śś. Bonifacego i A leksego na A w e n ty n ie w latach 9 7 7 — 10 8 5 39.

34 [J. К a n a p a r i u s z], Incipit v ita et passio sancti A dalberti martiris. W zbio­ rze: Monumenta Poloniae historica. W ydał A. B i e l o w s k i . T. 1. L w ów 1864. —

[ B r u n o z K w e r f u r t u ] , Passio sancti A da lb erti episcopi et martyris. W: jw. Zob. przekłady obu życiorysów w zbiorze: P iśm ien nic tw o czasów Bolesława Chro­ brego. Przetłum aczył K. A b g a r o w i c z . Wstęp i komentarze opracowała J. К a r- w a s i ń s k a . W arszawa 1966, s. 23—86, 87— 154. (Tak Jastrzębska jak i Kubacki są zgodni, iż z dalszych m ateriałów dotyczących św. W ojciecha, a zam ieszczonych w t. 1 i 4 (1884) Monumenta Poloniae historica, Żeromski w ziął niewiele.)

35 J a s t r z ę b s k a , op. cit., s. 66. 36 K u b a c k i , op. cit., s. 475.

37 H. G. V o i g t , A d a lb ert von Prag. Berlin 1897. 38 J a s t r z ę b s k a , op. cit., s. 68.

39 S. Z a k r z e w s k i , Opactw o b en ed y k ty ń sk ie śś. Bonifacego i Aleksego na A w e n ty n ie w latach 977—1085. „Rozprawy Akadem ii Umiejętności. Wydział H

(12)

isto-K ubacki su geru je, że w stw orzonym przez Żerom skiego p o rtrecie św. W ojciecha odbiły się u stalen ia Voigta, k tó ry w tej postaci dostrzegł czło­ w ieka „w ielkich zam iarów , ale m ałej w y trw a ło śc i”, człow ieka, co „łatw o się zrażał i zm ieniał p la n y ”, co „szedł nie po to, a b y [...] n aw racać [P ru ­ saków ], lecz aby ponieść z ich rą k śm ierć” 40. S pojrzenie n a te w yw ody — zwłaszcza po zapoznaniu się ze w spom nianą rozp raw ą Zakrzew skiego — d y k tu je nieco in n e w nioski. Ż erom ski trochę, bądź co bądź, schem atyczne ujęcia postaci św. W ojciecha przez średniow iecznych żyw ociarzy w zbo­ gacił su g esty w n y m p rzed staw ieniem „psychologii znużonych dusz, ale dusz sz lach etn y ch ”, w yw odzących się z aw en ty ń sk iej w spólnoty, k tó rej przyśw iecały określone idee, czego nie m ogli w pełni pojąć w łaśnie pisarze niem ieccy 41·

W ym ienieni w W ie trze od m orza (s. 88) aw en ty ń scy tow arzysze św. W ojciecha, do k tó ry c h z tęsk n o tą biegły jego m yśli, wszyscy, i to niem al w iden ty czn ej kolejności, zostali w p ierw zaprezentow ani przez Z akrzew ­ skiego 42. W y d aje się, że a u to r ten sw ym i rozw ażaniam i podsunął Że­ rom skiem u n iek tó re pom ysły tw órcze.

Kończąc ro ztrząsan ia n ad n iek o m p letn y m z pew nością w ykazem le k tu r a u to ra W ia tru od m orza, k tó re p rzestud iow ał on przed napisaniem opowieści o św. W ojciechu, różne „ p rz y m ia rk i” i dom ysły należy zam knąć słusznym sądem K ubackiego:

Jeślib y się kto spytał, co w yszło z tej m ieszaniny różnorodnych źródeł, za­ pożyczonych pom ysłów, szczegółów, w ystudiow anych drobnostek, to odpow ie­ dzieć trzeba, że rapsod o św. W ojciechu przedstawia artystyczną całość, stop doskonały 43.

Ja strz ę b sk a tra fn ie zauw ażyła, iż z opowieści Żerom skiego — w od­ ró żn ieniu od średniow iecznych pierw ow zorów — został w yelim inow any p ierw ia ste k cudow ności Isto tn ą tre śc ią sta ją się tu ta j sp raw y ziem skie, zagadnienia zła i dob ra w życiu jedn o stek , rodów , plem ion i narodów .

ryczno-Filozoficzny” t. 45 (1903). I odbitka. To w łaśnie tę rozprawę dostarczył Że­ rom skiem u I. Chrzanowski (zob. Stefan Żeromski. Kalendarz życia i twórczości. Opracowali S. K a s z t e l o w i c z i S. E i l e . Kraków 1961, s. 396).

44 K u b a c k i , op. cit., s. 482—483.

41 Z a k r z e w s k i , op. cit., s. 42. Problem ten om ówiony jest w rozdziale Cha­ r a k te r y s ty k a duchowa sy n ó w św. Alekse go (s. 33—43). Dodać tutaj należy, iż Żerom­ ski tworząc W iatr od morza ze zrozum iałych w zględów nie poprzestawał na lekturze prac tylko niem ieckich. Dowodzi tego choćby znajomość dzieła S. K u j o t a Dzieje Prus Królew skich. Cz. 1 : Do r. 1309 („Roczniki Tow arzystwa Naukowego w Toruniu” 1914), które w ysoko ocenił pisarz w Snobizm ie i postępie (Kraków 1929, s. 72). Stam tąd (s. 454, 481) zostały zaczerpnięte inform acje o okrutnych zwyczajach P ru ­ saków, o których Sm ętek m ówi św. W ojciechowi (s. 81—82).

42 Z а к r z e w s к i, op. cit., s. 16—33. 43 К u b а с к i, op. cit., s. 484. 44 J a s t r z ę b s к a, op. cit., s. 68.

(13)

W ty m zwięźle sk reślo n y m życiorysie św. W ojciecha nieprzypadkow o w ró żn y m kontekście kilk anaście ra z y w y stę p u je w y raz „p raw o” . Oto w ym ow ne p rzyk łady :

Prawo!

Prawo nam iestnika Baranka Bożego... Szepty ciche o siedemnastoletnim papieżu Janie XII, iż się zaprzedał diabłu i pił za jego zdrowie — iż grając w hazardy w zyw ał Junony i Wenery — iż dziecię dziesięcioletnie m ianował biskupem w Todi — iż z pałacu laterańskiego uczynił dom publiczny [...]. [s. 8 5 ]45

tu w tych leśnych stronach dzika i niczym nie krępowana nam iętność jest jed y­ nym prawem dla ludzi [...]. [...] nieposkromiona sam owola tych, których bary są mocne, kolana bezlitosne, a broń w dalekich wypalona kuźniach n iezw y­ ciężona dla pięści bezbronnej — jest tu praw em publicznym, [s. 81]

Po c h a ra k te ry sty c e p raw a tu b ylcó w S m ę te k z ironią zap y tu je św. W ojciecha: czy „praw o w y sn u te z przew idującego rozum u, z n iestru d zo ­ nego dośw iadczenia i z n ieom ylnej cno ty stało się już św iętym zakonem ?” (s. 82 ) 46. Z ag ad nięty m ilczy głucho, poniew aż p y tan ie to k o jarzy m u się ze śm iercią rodzonych braci, k tó rz y zostali „w ym ordow ani po w alce za­ ciekłej w obronie p raw a do rodowego k sięstw a — n a zasadzie p raw a in ­ nego” (s. 83).

Treść cy ta tó w określa dokładnie isto tę zm agania się św. W ojciecha ze Sm ętkiem . B iskup je s t p ierw szym w u tw orze człow iekiem , k tó ry sta n ą ł na triu m fa ln e j d o tąd d iabelskiej drodze. D latego S m ętek grom adzi szereg historycznych faktów , b y dowieść oponentow i „szukającem u niebios n a ziem i” (s. 98), iż na n iej w szędzie k ró lu ją „nienaw iść, zem sta, przem oc, zdrada, g w ałt i p rzeszy w ający n a w skroś ja k m iecz — śm iech try u m fu ślepej siły ” (s. 86), a p raw o je st zaw sze po stro n ie m ocniejszego. S m ę t­ kow e a rg u m e n ty są ty m celniejsze, że p o p a rte osobistym i dośw iadczeniam i i klęskam i św. W ojciecha. On z kolei p rzeciw staw ia m orzu zła p lejad ę postaci (któ rym przew odził św. A leksy), co w y rzekłszy się „dziedzicznej fo rtu n y , w ładzy i szczęścia”, s ta ra li się żyć nie ty lk o „w ciszy i ubóstw ie”, lecz pracow ali n ieu sta n n ie n a d tym , „ażeby pokonać w sobie zw ierzę, rozpu stnik a, ło tra , zbójcę, okrucieństw o, ty ra n ię , żądzę sław y i nałóg do sy tu ” (s. 90)·

W w ym ianie arg u m en tó w m iędzy zw alczającym i się stro nam i łatw o zauw ażyć, iż zło n ib y szatańskie m a w y ra ź n ie ziem ski c h a ra k te r. S m ętek jest b ardziej jego sym bolem niż sp raw cą — jest w tó rn y m określeniem zła, p a tro n e m np. „przem ocy ty ra n ó w ociekających krw ią ofiar i za­ w ziętych w ślepym u p o rze” (s. 96). Z atem a u to r su g eru je, że zło w m ię­

45 C harakterystyka ta niem al w dosłow nym brzmieniu przytoczona została z Encyklopedii kościelnej (T. 8. Warszawa 1876, s. 449). Z w ydaw nictw a tego k o­ rzystał autor i przy kreśleniu sylw etek innych postaci.

46 Krytyczne stanow isko Sm ętka wobec prawa ludów chrześcijańskich bierze niejako swój początek z rozważań Z a k r z e w s k i e g o (op. cit., s. 4 n.).

(14)

dzyludzkich sto su n k ach pochodzi od człow ieka i dlatego przez niego ty lk o może być w yelim inow ane.

W om aw ianej opowieści b ra k jest typow ego dla żyw otów świętych·; pierw iastk a m istycznego. S k reślo n y przez Żerom skiego życiorys św. W oj­ ciecha nie przypom ina opisu doczesnej w ęd rów k i m ającej пя celu osiąg­ nięcie wiecznej szczęśliwości, co jest zasadniczym ry sem relig ijn ej ascezy. K o m en tarz do ziem skiego życia tego św iętego brzm i: „Szukanie, w ieczne szukanie. N ieu stan ne, n ieu stan n e szu k an ie” (s. 97). S ta ra ł się on odnaleźć Boga n a ziem i w śród ludzi i rozczarow ał się, o czym św iadczy gorzkie· w yznanie:

Nagi jestem i zewsząd wygnany. N ie m ogłem na ziem i odszukać Boga.. Więc już chcę odejść do Boga w niebie, [s. 9 8 ]47

S tw ierd zen ie to pow inien b y ł uznać S m ętek za sw oje zwycięstw o.. A jed n a k w k u lm in ac y jn y m m om encie sta rc ia jego oczy „nap ełn iała niepew ność, rozczarow anie, sm ęt, albow iem nie było to jego zw ycięstw o’” (s. 105).

R o zp atrując sp raw ę n a troch ę in n ej płaszczyźnie, zm aganie św. W oj­ ciecha ze S m ętk iem m ożna uznać za re fle k sje tego pierw szego, w k tó ry c h dokonał on n iejak o ro zra c h u n k u z całego życia, m ając św iadom ość zbliżającej się śm ierci. W nie pozbaw ionej d ram aty czn y ch spięć ocenie zaakceptow ał bisk up swe życiowe ideały. O panow ał p rze d śm ie rtn y stra c h , odrzucił tra p iąc e go w ątpliw ości, zw yciężył S m ętk a przeciw staw iając się złu. W alkę tę k o n ty n u u ją n a stę p n i b o h atero w ie W ia tru od m orza. Jeżeli triu m fu je jeszcze S m ę te k np. w [Losie Zbigniew a] lub [F ry d ery k u I I na Pom orzu], to ju ż w [K o p e rn iku ] i [Janie H e n r y k u D ąbrow skim pod G dańskiem ] m usi uznać się za pokonanego.

Po p rzeg ran ej ze św. W ojciechem potyczce po jaw ia się S m ętek w no­ w y m w cieleniu — sp o ty k ając się z H erm anem B alkiem , w odzem p io n ie r­ skiej krzyżackiej w y p ra w y przeciw plem ionom p ru sk im 48. P ie rw sz y b u ­ dow niczy krzyżackiego p a ń stw a w niczym nie przy pom ina św. W ojciecha, chociaż m isje obu m iały n ib y te n sam cel. Ich różnice z ironią w ykazał

47 Te i inne szczegóły życiorysu nie zdają się potwierdzać przyjętych za Voigtem sugestii Kubackiego o człowieku „małej w ytrw ałości”, co nigdzie nie mógł dłużej za­ grzać miejsca. G łębsze wniknięcie w istotę spraw y dyktuje w niosek, że na los św . Wojciecha decydująco wpłynął zakończony krw aw ym epilogiem konflikt m iędzy jego rodem a rodem Wrszowców. K u b a c k i (op. cit., s. 477) uważa, iż to z dzieła Voigta poznał Żeromski przyczyny zagłady rodu Sław nikow iczów , gdy tym czasem z powodzeniem mógł te inform acje czerpać z opracowania S. Z a k r z e w s k i e g o Okres do schyłk u X II w. W zbiorze: Historia polityczna Polski. Cz. 1: Wieki średnie. Kraków 1920, s. 43—44. „Encyklopedia Polska PA U ” t. 5.

48 Fakty związane z przebiegiem w ypraw y, jak i biorące w niej udział postacie przekonują, iż w tym wypadku podstaw owe źródło historyczne stanow iła dla Ż e­ romskiego praca L. R o g a l s k i e g o Dzieje K r z y ż a k ó w oraz ich stosunki z Polską,. L itw ą i Pru sami (t. 1. Warszawa 1846, s. 246—252).

(15)

sam S m ętek (s. 131). H e rm a n a B alka — jadącego n a czele zbrojnego oddziału poprzez pom orskie ziem ie — nie z a p rz ą ta ją m yśli o szczęściu człow ieka, o służbie bożej, nie zachw yca się on, jak św. W ojciech, nie­ sk aziteln y m pięk n em otaczającej go p rzy ro dy . Z akutego w zbroję p rzy ­ bysza p rzen ik a w yłącznie jed n a nam iętność:

Serce b iło w piersiach gospodarza, gdy m ierzył i liczył, odkrywał i prze­ w idyw ał bogactwa jawne, wpadające w oczy naw et głupca, i skarby skryte przed oczyma niedołężnych lub ciem nych [...]. [s. 124]

O bsesyjna chciw ość k a w a lera Z akonu im ienia P a n n y M arii Jerozo­ lim skiej została oddana za pom ocą obfitości rzeczow ników w opisie jego r e f le k s ji49. Żądza zagarnięcia jak n ajw ięk szy ch połaci k r a ju i chęć n ie­ podzielnego n a d n im i p an o w an ia —■ oto m arzen ia pierw szego przybyłego na ziem ie słow iańskie K rzyżaka. Od początku tow arzyszyło działalności Zakonu łam an ie um ów i zobowiązań, fałszow anie dokum entów , zdrada, o co w utw o rze osk arżony je s t zwłaszcza H e rm a n von Salza (s. 126) sn.

W p ew n ym m om encie n a drodze cw ałującego oddziału zjaw ia się Sm ętek, p rzy b raw szy ty m razem postać ry ce rz a — w ład cy ziem skazanych n a k rw a w y podbój. Z n a jd u ją c w K rzy żak ach godnych siebie następców , postanaw ia uznać ich dziedzicam i k ra ju położonego n a w schód od W isły. L egalizację tej tra n sa k c ji uzależnił je d n a k od hańbiącego upokorzenia się H e rm a n a B alka, k tó ry w n e t spełnił niegodne rycerskieg o hono ru żądanie:

I w yczytał w e wzroku tamtego, że z konia zsiąść m usi i upadłszy na ko­ lana oddać mu pokłon. We wzroku tym było coś w ięcej niż szalbierstw o i pod­ robienie dokumentów, niż zdolność do m atactw a i oszustwa, do krzywoprzy­ sięstw a i tyranii, niż zdatność do wyprowadzenia w pole w szystkich jurystów i szachrajów św iata, niż um iejętność zatarcia prawdy, w ykrzyw ienia istoty rzeczy i pochwycenia w porę fałszu owoców.

We wzroku tym była sama w sobie, istotna, własna, zupełna dusza H er­ mana Balka. To jego w łasna dusza z zewnątrz patrzała mu w oczy. [s. 136]

C ała scena spotkania, a zwłaszcza jej epilog, stan ow i k ap ita ln e lite ­ rackie ujęcie. R ycerz zakonny, k tó ry w p ie rw nazw ał się „k w aterm istrzem Boga Je d y n eg o ”, spadkobiercą idei „ P raw d y w iecznej, n a k rzy żu przez n iep ra w y św iat um ęczonej, Jezu sa C h ry stu sa ” (s. 131) — dostrzegł od­ bicie swej duszy w e w zrok u szatana· N astąpiło tu nieoczekiw ane utożsa­ m ienie d w u osobowości, rodzące sugestię, iż m im o w yraziście przed ­ staw ionej postaci S m ę tk a całe zdarzenie jest w y tw o rem in ten sy w n ie p racu jącej w yobraźni H erm an a B alka, k tó ry już w cześniej w n iep o jęty m

49 Oto jeden z przykładów: „Serce łom otało w piersiach zdobywcy, gdy w spo­ m inał i ogarniał w e w ładzę ziem ie widziane, pow iaty przebyte, wody i ich źródliska, poniki, potoki, strumienie, rzeki, staw y i błota, wzgórza i rozdoły, puszcze i polany, dąbrowy i poręby, pola i ugory, łąki i pastwiska, bezdroża, przesmyki, przesieki, .ścieżki i drogi” (s. 124).

50 A utentyzm charakterystyki Zakonu potwierdzają źródła historyczne. Zob. np. K u j o t , op. cit., s. 546—562.

(16)

olśnieniu u jrz a ł spełn ien ie sw ych m arzeń — przyszłą potęgę Zakonu, p rzedstaw io ną w epickim opisie zaczynającym się od zdania:

Zobaczył w oddali strzeliste wieże, olbrzymie mury i potężne dachy tw ier­ dzy Malborga, różowe i zam glone w zieleni pól w ysłanych złotym i zbożami, [s. 135]

A by te n su g esty w n y w idok u rzeczyw istnił się, ry ce rz krzyżow y gotów p rzy ją ć n a w e t diabelską służbę. P o k u sa b y ła z b y t silna. D opiero n a ty m tle zrozum iałe s ta je się nieco w cześniejsze w prow adzenie m o ty w u kusze­ nia Jezu sa przez szatan a n a skale „jałow ej judzkiej p u s ty n i” (s. 131).

O statecznie H erm an Balk, d o strzeg ając w oczach S m ętk a — n ib y w zw ierciadle —■ sw ą w łasną duszę, sk ład a pokłon jak b y sam em u sobie: w łasnem u szatanow i chciwości, k tó ry n a sta łe zagnieździł się w nim i k tó ry na stałe ofiarow ał sw e usługi k o lejn y m n astępcom pierw szego K rzyżaka, zb ro jn ie przem ierzającego bogate ziem ie m azow ieckie i pruskie.

D iabelski „ te s ta m e n t” S m ętk a u stan aw ia szatańskie praw o podb ijan ia ziem tu b y lczy ch plem ion, budow anie potęgi n a krzyw dzie in ny ch n a ro ­ dów. Z łow różbnie brzm i nie pozbaw iony ironii S m ętko w y nakaz, by w im ię do bra i cnoty, w im ię przebaczenia i m iłości — czyli w imię Jezu sa C h ry stu sa — palono ludzkie siedziby, staw iano szubienice, nie w ypuszczano m iecza z dłoni (s. 136).

R ealizacja ty ch diabelskich zaleceń p rzed staw io n a jest w dw u k olej­ n y c h opow ieściach W ia tru od m o rza : [Rzezi w G dańsku] i [Zagładzie dw oru]. G łów ną postacią pierw szej z nich je s t k o m tu r H e n ry k von P lotzke, k tó ry p rzy b y ł z posiłkam i do p o dstępnie zajętego już przez K rz y ­ żaków gdańskiego zam ku i p rze jął dow ództw o od swego poprzednika, k o m tu ra G u n te ra S ch w artzb u rg a. Zgodnie ze źródłam i h isto ry c z n y m i51 o dokonaną w G dańsku zbrodnię Ż erom ski obw inił H e n ry k a von Plotzke. P rz ed podjęciem przez niego decyzji o k ru tn e j rzezi pojaw ia się obok tego b o h a te ra zagadkow a postać: G raffiacane, k tó ry „nie był zakonnikiem an i b ra te m służebnym , nie nosił żadnego ty tu łu ani spraw ow ał urzędu, a je d ­ n a k on to w łaściw ie rządził Z akonem ” (s. 140). T ajem nicą osłaniając głów nego in sp ira to ra polityki K rzyżaków , nie skąpi n a rra to r info rm acji d otyczących jego podstaw ow ej profesji:

N ade w szystko jednak celow ał w znajom ości spraw, zawiści, przeszpiegów, zdrad, podstępów, przekupstw i m orderstw wśród barbarzyńców słow iańskich, pruskich i litewskich, z którymi Zakonowi zm agać się wypadło. B yw ał w tych rzeczach niezastąpionym negocjatorem, posłem , szpiegiem, przekupcą, handla­ rzem sum ień i nabyw cą dusz, a także biegłym nad wyraz rozdawcą do zasto­ sowania, gdzie należy, trucizny i sztyletu, [s. 140—141]

51 Zob. np. S. K u j o t , Czternasty listopada 1308 r. w Pomorzu gdańskim. „Rocz­ niki Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1908, s. 86—90, 107— 108.

(17)

K ażda z w y m ienionych tu ta j um iejętno ści zda się w skazyw ać, iż bliżej nie zid en ty fik o w an a postać je s t now y m w cieleniem S m ętka, k tó ry po p rzek azan iu w ładzy Zakonow i oddał m u i swe usługi. Z agadkę tę pom aga czyteln iko w i rozw ikłać a u to r — m iłośnik książki, a zwłaszcza lite ra tu ry klasycznej. Otóż swego G raffiacane w yw iódł on w p ro st z B oskiej K om edii. J e s t to jed en z diabłów , w y stę p u ją c y w X X I i X X II pieśni P ieklą 52. S ta łą jego rezy d en cję stan ow i ósm y p iek ieln y krąg, .gdzie w raz z in n y m i sw ym i czartow skim i b raćm i sm aży w e w rzącej sm ole oszustów i zdzierców . T en rodow ód tłu m aczy i „w ykształcenie” , i inco­ gnito G raffiacane, i to, że kln ie on w łaśn ie w jęz y k u D antego — po w łosku (s. 149), gdy p a trz y n a łzy lecące z oczu ry ce rz a H en ry k a von P lotzk e, w którego d uszy toczy się w alk a m iędzy zbrodniczością a w yższym i ludzkim i uczuciam i. G raffiacane w y k ład a m ilczącem u k om tu ro w i zbójec­ kie rac je zagarnięcia m iasta. P odobnie ja k w poprzedn ich sy tu acjach ta k i tu ta j diabelski dorad ca zd aje się być postacią n ierealn ą. D ecyzja o z d ra ­ dzieckiej napaści zależy w yłącznie od von Plotzke, a szatańskie w yw ody tajem niczego G raffiacan e m ożna uznać za naw ał m yśli prześlad u jący ch ko m tu ra. I znów człow ieka zw yciężył jego w łasn y diabeł chciwości, i znów człow iek sta ł się tw ó rcą piekła n a ziem i. D latego też opis Żerom skiego w niczym nie p rzypom ina konw encji sław nego Florentczyka. Grozę r e ­ lacji w zm acnia w W ie trze od m orza n a tu ra listy c z n e ujęcie przeszłych zdarzeń. B ezlitosna rzeź n a tle ognia pożerającego m iasto może k o jarzyć się ty lk o z piekłem :

Komtur nachylił się niżej i słuchał.

[...] Nieobcą jego duszy była zem sta niem iecka i nienawiść. A le teraz ten krzyk ludzki w zyw ał ku niem u z padołu w yciem tak potwornym w sw ej grozie, jakby się czeluść piekielna rozdarła i stanęła otworem. Komtur od­ skoczył od okna. Uciekał. Szczękał zębami [...]. Ryczał z bólu.

[...] W net jednym stosem ognistym stało się stare m iasto słowiańskie. Piekielny ów ogień zajrzał w okna zam kowe i w szeroko rozwarte oczy Henryka von Plotzke. [s. 153— 154]

B o h ater te n m im o chw ilow ej b u rzy su m ienia okazał się bard ziej od­ p orn y psychicznie niż np. głów ne postacie M akbeta Szekspira. N a jo k ru t­ niejsza zb rodnia k o m tu ra zah arto w a ła go, skoro w k o lejnej opowieści [Zagłada dw oru] b ierze on ponow nie udział w ciem nych m achinacjach Zakonu, dążącego do opanow ania całego P om orza od W isły do Łeby. Teraz, już bez duchow ego w sp arcia G raffiacane, zam ierza zaw ładnąć zam kam i k u jaw sk ich k siążąt — P rzem y sław a i K azim ierza — w n a stę p u jąc y sposób: „T rzeba ich ta m będzie niem ało, ja k psów , n a szubienicach w y ­ wieszać, zanim się te zam ki osiędzie” (s. 174). R eflek sja ta dotyczy oczy­ w iście Słow ian, a w chw ilę po jej w ygłoszeniu pad a pierw sza o fiara —

52 Zob. D a n t e A l i g h i e r i , Boska Komedia. Przekład A. S t a n i s ł a w - s к i e g o. Kraków 1887, s. 148— 152.

(18)

ginie s ta ry W yszka Z am k T rzebiatow ski, k tó ry a k u ra t w chw ili n adejścia oddziału krzyżackiego w ym aw iał słow a m odlitw y:

Odwróć już od ludzi wojnę. Odwróć w ojnę straszliwą, zawsze okrutną. Odwróć m orderstwo z orężem w dłoni. [...]

Niech już ludzie nie zabijają ludzi, lecz żyją w spokoju pracy. [...] Odwróć napaść zdobywców.

W strzymaj miecz podniesiony.

Odwróć już od ludzi wojnę. [s. 165—166]

Bóg nie w y słu chał próśb stareg o idealisty, może dlatego, że ludzki sz ata n chciw ości n a dobre zagnieździł się w duszach K rzyżaków i ab y go pokonać, trz e b a było zw yciężyć w łaśn ie ich, n a przem oc odpow iadając siłą. W niosek tak i zda się d yktow ać tre ść k o lejn ej opowieści, [B itw a pod Sw iecin em ], w iern ie op artej w części b atalisty czn ej na dziele J a n a D łu­ gosza 53. Z kolei tw o rzy w a do rodow odu postaci b ra ta Iwo, śm iertelnego w ro g a Sm ętka, d o starczyła E ncyklop ed ia kościelna, z k tó re j ko rzy stał praw dopodobnie Ż erom ski i p rzy opisie w y g an ian ia szatan a z ciał nie­ szczęsnych en erg um en ów (s. 183— 185) 3i.

W om aw ianej opowieści opis działalności S m ętk a i jego zw alczania je s t n a jb a rd zie j zgodny z w ia rą i p ra k ty k a m i epoki średniow iecza. P o­ p rzed n io po jaw ian iu się S m ętk a to w arzyszyła zw ykle jak b y dw utorow ość

ak cji — jed en jej p la n zakładał jego istn ien ie, d ru g i niejako negow ał, tłum acząc zjaw iska bez uciekania się do sił nadprzyrodzonych. O dstęp­ stw o od tej zasady zachodzi w sk u tek tego, że w now ej sy tu a c ji opowieść

toczy się z p ersp e k ty w y n a rra c y jn e j b ra ta Iwo, ogarniętego fan aty czn y m p rzek o n an iem o potędze szatana. D lateg o też zaw zięty w róg złego ducha ■dysponuje p rzeb o g aty m arsen ałem niezaw odnych egzorcyzm ów , k tó ry ch o fiaram i staw ali się zw ykle ludzie cierpiący n a nie znane średniow iecznej m edycynie ch oroby — najczęściej psychiczne. U nieszczęśliw iający czło­ w ieka fan aty zm , w y n ik a ją c y przede w szystkim z niew iedzy, stanow i p u n k t w yjściow y do późniejszej opowieści [Czarownica],

W [B itw ie pod Sw iecinem ], ja k zauw ażył Teodor Tyc, n a jp e łn ie j doszło do głosu średniow ieczne przek o nan ie o w cielaniu się zła w potęgi polityczne, o zw alczaniu się w to k u zd arzeń „civitas coelestis” i „civitas terre n a ” 33. Oto credo b ra ta Iwo:

Brat Iw o poczytyw ał moc krzyżacką, krótko mówiąc, za objaw ienie się na ziem i tej piekieł podspodnich. [...] N aw et najlepsi z Krzyżaków — zaręczał — przebyw ając w sferze diabelstwa, muszą być poczytywani za zostających szcze­ gólnie pod w pływ em szatana, za grzeszników najniższej, trzeciej kategorii. W piekło i m ilicję diabelską, stale obecną i w ciąż działającą, brat Iwo w ierzył głęboko, niew zruszenie i szczerze, [s. 182]

53 J. D ł u g o s z , Dziejów polskich ksiąg dwanaście. Przekład K. M e c h e r z y ń - s k i e g o. T. 5. W: Dzieła w s zystkie. T. 6. Kraków 1870, s. 330—334.

54 Encyklopedia kościelna, t. 4 (1874), s. 287—288; t. 5, s. 32—34. 55 T y c , op. cit., s. 91.

(19)

Chociaż b r a t Iw o m iał swój udział w zw alczaniu potęgi Zakonu, k tó rą id enty fik o w ał z m ocą S m ętka, to jed n a k pod Sw iecinem jego siłę po­ k o n a ły nie ty le m o d litew n e zaklęcia, co oręż ry c e rz y P io tra D unina. O pi­ sana bitw a, ja k i działalność Z w iązku P ru sk ieg o przekonu ją, że sp ra ­ wiedliw ości dziejow ej s ta je się z w olna zadość. S m ętek —· prześladow ca narod ów — znalazł się nagle w odwrocie. S ugestię tę p otw ierd zają d al­ sze opowieści, [Jan H e n r y k D ąbrow ski pod G dańskiem ] i [„Czekaj”], k tó ry c h m otto m ogłyby stanow ić słow a g en erała:

Pognębiony jest Krzyżak i pognębiony jest Fryderyk! Szatan na w ieki pow alony jest o ziemię! [s. 241]

W now ym w cieleniu pojaw ia się S m ętek w [Czarownicy], Treść tej opowieści została o p a rta w całości n a opublikow anej w „ G ry fie” rela cji o zbrodni dokonanej w 1836 r. przez m ieszkańców C hałup n a rzekom ej czarow nicy. T ek st Żerom skiego, zachow ując ab solu tną zgodność z p ie r­ wow zorem , n a b ie ra cech d okum entu. T u ta j jest S m ętek w y raźn y m tw o ­ rem ludzkiej ciem noty. W znacznej m ierze b yła ona w ynikiem określo­ nej p o lity k i zaborcy. W całej w si n ik t prócz sołtysa nie um iał się pod­ pisać, o czym św iadczą p rzedstaw io ne w „ G ry fie ” zeznania, a zapew nienie sołtysa, iż „w ierzy w czarow nice i ich nadprzyro dzon e działanie, gdyż od dzieciństw a w przek o n an iu ty m został u tw ierd z o n y ” 56, przypom ina czasy średniow iecza. W ym ow ne dopełnienie tej w ia ry stanow i dokonana przez m ieszkańców C hałup zbiorow a egzekucja n a kurze, k tó ra w biały dzień poczęła piać jak kogut, co uznano za n iezb ity dowód, iż w stąpił w nią d uch u topionej czarow nicy, będący w zm ow ie ze Sm ętkiem . Do­ k ład n y pierw ow zór tej sceny znalazł a u to r rów nież w „ G ry fie” 57.

W końcow ych czterech opowieściach, k tó ry c h ak cja toczy się już w w. XX, S m ętek w y stę p u je ty lk o jako uosobienie narodow ego ucisku. Z re g u ły jest on p rzy ty m u k ry ty za ludzkim i czynam i. I ta k m ożna go rozpoznać w b estialsk im obejściu się oficerów „U 72a” z m ary n arzam i zatopionych fra n c u sk ic h okrętów .

K oronne dzieło S m ętk a, w ielk a w o jn a św iatow a, kończy się n a zie­ m iach polskich jego klęską. O statn i triu m f odnosi on w tedy, gdy w dw u w rogich a rm iac h s ta ją naprzeciw ko siebie Polacy. Tę tragiczną sy tu ację ilu s tru je n a jle p ie j o d au torsk i kom en tarz:

B yłaż kiedy na ziem i nikczemniejsza tortura jak pod przym usem śm ierci kazać ludziom w w ieku rozkwitłej m łodości nadstaw iać piersi, w ydaw ać się na kalectw o i rany, w każdej chw ili na śm ierć być gotowym za sprawę, której oni najgłębiej, z dna duszy nienawidzą? [s. 282]

56 Pławienie i śmierć rze k o m ej czarownicy w Chałupach, czyli Cejnowie na pół w y s p ie Heli, czyli Rybakach, w roku 1836. „Gryf” 1910, z. 6, s. 173, 174.

(20)

U kład ta k i zachw iała rew olucja, godząca w tych, „k tó rzy jarzm o nie­ woli na k a rk i polskie w tłoczyli” (s. 284). R eszty dokonał en tuzjasty cznie w alczący o sw ą wolność naród, co dob itn ie a k c en tu ją przeżycia dw óch przyjaciół — P aw ło w iak a i Zboszyńskiego — niedaw ny ch niem ieckich oficerów, w y zw alający ch w now ej sy tu a c ji ziem ie Polski spod jarzm a pruskiego. D źw iganie się n a ro d u ze stu le tn ie j niew oli przechodzi ich n a j­ śm ielsze m arzenia, ja k w y znaje jed en z nich, c y tu ją c dw uw iersz z o s ta t­ n iej zw rotki Chorału K o rn ela U jejskiego: „— W iem, że cokolw iek b y było, to »na d rg ają cy m szatana ciele z atk n iem y sz ta n d a r zw ycięski Tw ój«...”

(s. 285). A luzyjność treści tego c y ta tu dodatkow o w zm acnia rozbudow any bogato w u tw orze m o ty w Sm ętka.

W opowieści [P rzy n o w y c h fu n d a m en tach] zjaw ia się S m ętek pod postacią dostosow aną do now ych w aru n k ó w politycznych. T eraz m ożli­ wości jego działan ia są w y raźn ie ograniczone. Jak o „pięknolicy k n o p ” naw iązuje do daw n ej zaborczej germ ań sk iej p o lity k i wobec ziem pol­ skich, o czym p rzek o n u je jego p rze w ro tn a arg u m en tacja: „—N iem cy um ieją rządzić ludźm i. D la N iem iec jest te n k ra j p o trz e b n y ” (s. 298). Zapow iedzią o statecznej klęski tego stan o w iska je st głos ro b o tn ik a n ie­ m ieckiego:

— My robotnicy nie chcemy już panowania nad Polską. N ie będzie już przenigdy Prusak niem czył Kaszuby!

Precz z przemocą narodu nad narodem! My, Niem cy nowe, podajem y szczerą dłoń wiecznej zgody nowej Polsce. Precz z wojną! [s. 298, 299]

W św ietle tej arg u m en tacji, m ającej bezpośredni zw iązek z m igaw ­ kowo n a k reślo n y m obrazem rew olucji w B erlinie, łatw o zrozum ieć, d la­ czego S m ętek opuszczając P olskę nie u d a je się do Niem iec, lecz do A nglii, a ściślej — do jej dom iniów , ta k m o ty w u jąc swój w ybór:

Nim się w ielkie gm aszysko, cel mej drogi, zacznie walić, w gruzy lecieć, w pył rozmiatać, nim ten teatr godny bogów napełni glob łoskotem i szczę­ kiem nie lada — zabawim y się jeszcze, [s. 312]

Zdanie to fo rm u łu je dw ie w ażne dla założeń ideow ych książki kw e­ stie: pozw ala zidentyfikow ać ostatn ie w cielenie Sm ętka, k tó ry p rzy b iera postać kosm opolity żerującego na ucisku narodów , oraz — co w ażn iej­ sze — zapow iada, że w przyszłości jarzm o niew oli zrzucą i lu d y kolo­ nialne.

3

Diabeł u Żerom skiego odbiega znacznie od re lig ijn y ch pojęć o złym duchu. P rz ed e w szystkim zjaw ia się przew ażnie jako określona postać ludzka, jako sym bol zła tw orzonego w ciągu w ieków przez człowieka. M otyw te n sn u ty je s t na k an w ie h isto rii K aszubów i ich p o b ratym ców od czasów n ajd aw n iejszy ch po ro k 1921. O grom m a te ria łu zm usił a u to ra

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wszyscy uczniowie otrzymują obie karty pracy – Za króla Piasta Polska wyrasta oraz Dlaczego Kazimierz Wielki był wielki?. – które uzupełniają, bazując na

Podsumowując tę część zajęć, nauczyciel podkreśla wielki trud, na jaki zdobył się Pinokio, aby stać się prawdziwym chłopcem. Ten trud musi podejmować każdy człowiek, mały

Komputer super rzecz , można świetnie bawić się , jest jednak lepszy czas gdy ze znajomymi spędzasz czas!. Telefon super sprawa, znajomych słychać w szerz, lepiej jednak

Jedną rzecz tylko mogę powiedzieć: daj część z siebie innym, ludziom innej wiary, ludziom innej krwi - spokojnie tłumaczy Nimrod. - Bądź

z dnia ……… 2020 roku powołano Szkolną Komisję Rekrutacyjną, celem wyłonienia uczestników zajęć ekologicznych/ zajęć ekologicznych z elementami plastyki* i

Niech tylko żyd się jaki pokaże w urzędzie, To mu powie urzędnik: panie, zaraz będziel Pisma ludowe polskie ze sobą się kłócą,.. Nie bądź na jego błędy

rodzaj i stan drogi, warunki atmosferyczne, pora dnia, zachowanie innych uczestników ruchu (pojaz- dów i pieszych) oraz stan techniczny samocho- dów. W tej grupie możemy

Złącz stopy oraz postaraj się idealnie rozłożyć ciężar swojego ciała – by rozkładał się on na pełne stopy.. Następnie postaraj się możliwie mocno wyciągnąć palce