• Nie Znaleziono Wyników

PISIVIO P R Z Y R O D K I C Z I RH

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "PISIVIO P R Z Y R O D K I C Z I RH"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

PISIVIO P R Z Y R O D K I C Z I

RH

(2)

Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealnych pism em Ministra Oświaty n r IV/Oc-2734/47

Wydano z pomocą finan sow ą P olsk iej Akadem ii Nauk

7

TRESC ZESZYTU 10 (2144)

S z a b u n i e w i c z B., Problem bezpieczeństwa badań nad genetycznymi t r a n s f o r m a c j a m i ... 241 S t ę ś l i c k a - M y d l a r s k a W., W znowienie dyskusji o cechach patologicz­

nych u N e a n d e r t a l c z y k ó w ... 244 G ó r s k i F., Z działalności Polskiego Tow arzystw a Przyrodników im. K oper­

nika na o b c z y ź n ie ... 245 S t a c h l e w s k i W., W iatr halny w K r a k o w ie ...246 K o c h a ń s k a - K i e p a l Z., Sztuczna hodowla tk an ek zwierzęcych i jej

z n a c z e n i e ...250 k rajach św iata ... 253 O l b r y c h t o w a F., O rasie bydła jersej w jej k ra ju rodzim ym i w innych K a m i ń s k i A., Wpływ pasowego zadrzew ienia śródpolnego n a tem peraturę

pow ietrza i gleby w przyległych t e r e n a c h ... 256 Drobiazgi przyrodnicze

Czy łasica, M ustela m inuta (Pomel 1853), jest odrębnym gatunkiem ? (W. S t r o j n y ) ... 257 Z atoka Ha Long — św iat zatopionych mogotów (M. Sawicka) . . . 258 Ramienionogi W dziejach Ziem i (A. B a liń s k i) ... 260 A lpy na znaczkach pocztowych (A. Ł a sz k ie w ic z )... . 262 A kw arium d terra riu m

Żywy filtr z rozw ielitek do akw arium (J. Kozłowski, I. Bielańska, G. Górkiewicz) ... 262 R o z m a i t o ś c i ... ... 264 Recenzje

A tlas klim atyczny Polski (W. S ta c h le w s k i)... 266 B. G i l b e r t : Chulo (Z. P u c e k ) ... 266 M. F. N i e s t u r c h : Pochodzenie człowieka (B. J . ) ... 267 S tudium geograficzno-przyrodnicze i ekonomiczne woj. gdańskiego (J. M.) 267

S p i s p l a n s z

la. ŁASICA, M ustela m inuta (Pomel), w ysuw ająca głowę z dziiupli. Fot. W. Strojny Ib. ŁASICA, M ustela m inuta (Pomel), wychodząca z dziupli. Fot. W. S trojny Ila. WYSPA „OFIARNA MISKA RYŻU”. Fot. L. Sawicki

Ilb . WYSPY pokryw a gęsty płaszcz roślinności tropikalnej. Fot. L. Sawicki Ilia . KOPALNY RAMIENIONÓG, R ham naria kingorum , z środkowego perm u (ok.

270 min lat). USA. Fot. A. B aliński

IIIb. WEWNĘTRZNA STRONA SK ORUPKI ram ieniow ej Rham naria kingorum.

Fot. A. Baliński

IV. ALPY n a znaczkach pocztowych. Fot. A. Łaszkiewicz

O k ł a d k a : OKAZ KOPALNEGO RAMIENIONOGA, Echinauris lateralis, z środko­

wego p erm u (ok. 270 m in lat). USA. Fot. A. Baliński

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A (Rok założenia 1875)

P A Ź D Z IE R N IK 1975 ZESZY T 10 (2144)

BOŻYDAR SZABUNIEWICZ (Gdańsk)

P R O B L E M B E Z P IE C Z E Ń S T W A B A D A Ń N A D G E N E T Y C Z N Y M I T R A N S F O R M A C JA M I

W lipcu zeszłego roku K om itet w yłoniony z Zespołu N auk o Ż yciu A kadem ii N auk USA ogłosił w ezw anie, zaadresow ane do cytogene- ty ków całego św iata, n aw ołujące do w strzym a­

nia się od badań m etodam i „m anipulacji gene­

ty czny ch ” do czasu u stalenia niebezpieczeństw zw iązanych ze stosow aniem tych m etod oraz sposobów zapobiegaw czych (p. „W szechśw iat”

n r 2, 1975). W m ożliw ie n ajk ró tszy m term inie zorganizow ano Zjazd, k tó ry odbył się w czasie 24— 27 lutego br. w A silom ar C onference C en­

te r w Californii. W Zjeździe wzięło udział 140 uczestników z 16 krajów .

W krótce po ogłoszeniu w ezw ania K o m itetu (tzw. g rup y P. Berga), okazało się, że istn ieją przeciw nicy jakichkolw iek ograniczeń p ro w a­

dzenia b ad ań genetycznych. Z relacji o Zjeź­

dzie w ynika, że różnice zap atry w ań groziły roz­

łam em i że do ostatecznej, choć niepełnej, zgo­

dy doszło jed y n ie pod w pływ em zapew nienia n iek tóry ch specjalistów , że łatw o i w ciągu bardzo k rótkiego czasu m ożna będzie uzyskać m ate ria ł dośw iadczalny całkow icie bezpieczny, pod w aru n k iem n a tu ra ln ie zastosow ania się do zasadniczych przepisów .

Istotą niebezpieczeństw a je st łatw ość do­

św iadczalnego tw orzenia now ych postaci ży- h

(

w ych jednostek. „M anipulacje g enetyczne” po­

legają na przenoszeniu genów jednego u stro ju n a inny. O statnie la ta doprow adziły do w y k ry ­ cia enzym ów odcinających geny i do opracow a­

nia m etod pozw alających lab o rato ry jn ie stoso­

wać te enzymy.

K om órki rozrodcze każdego u stro ju zaw ierają zespół m olekuł polinukleotydow ych (znanych pod sym bolem DNA), w k tó ry m zakodow ana jest inform acja genetyczna w yznaczająca cechy danej jednostki. Zapis kodow y m a tu postać bardzo długiego łańcucha m olekuł, w którym , podobnie jak n a taśm ie m aszyny cyfrow ej, zn ajd u je się ciąg znaków. Znak kodu genetycz­

nego m a postać sekw encji m olekuł organicz­

nych. W edług tego ciągu kodowego sy n tetyzo ­ w ane są składniki każdej kom órki, a w raz z tym całość organizm u. W tej bardzo długiej taśm ie (u ssaków rzędu p a ru m etrów , zaw iera­

jącej m iliardy jednostek inform acyjnych) mo­

żna rozróżnić odcinki zw ane genam i (cistrona- mi). K ażdy odcinek jest wzorcem dla budow y m olekuły białka, któ re może być czy to ele­

m entem s tru k tu r organizm u, czy to enzym em katalizującym reakcje m etaboliczne. Na p rzy ­ kład b a k te ria botuliczna sy n tety zu je toksynę zw aną botuliną. Możliwość syntezy zależy od

(4)

242

tego, że kom órka b a k te rii w zestaw ie sw ojego genetycznego ko d u (taśm y m o leku ł długości rzęd u k ilk u m ilim etrów ) zaw iera gen, będący w zorcem d la s tru k tu ry to ksyny. Je śli ta k i gen je s t zm ieniony pod działaniem jak ich ś p ato lo­

gicznych w pływ ów , b a k te ria p ro d u k u je białko niepraw idłow e, nie spełniające sw ojej fu n k cji.

N iekiedy gen by w a ta k zm ieniony, że ele m en t tk an k o w y nie może być w ogóle w y tw o rzon y.

P atologiczna zm iana kodu może p row adzić do zguby kom órki. N a p rzy k ła d n iek tó re b a k te rie czerpią energię do życia ze sp alania laktozy.

U n iek tó ry ch m u ta n tó w b ra k je s t gen u dla b iałka enzym u lak tazy . Z m u to w an y szczep nie rozw ija się n a pożyw ce zaw ierającej laktozę jako pokarm .

W spółczesną now ością w m etodyce było w y ­ k ry cie enzym ów zw anych restry k ta za m i. C zyn­

n ik i te — je s t ich liczny szereg — p rzy czep iają się do p o lin u k leoty du DNA i w y c in a ją z niego n iek tó re frag m en ty . F ra g m e n ty są dość ściśle o kreślone dla d a n e j re s try k ta z y i cechują je tzw . „lepkie k oń ce“, tj. specjalne końcow e fo r­

m acje łań cu ch a kodow ej m olekuły DNA. U zy­

skane w te n sposób fra g m en ty łatw o jest po- zlepiać końcam i w now y sposób (p. ryc.). Je śli

W iązania rozcinano przez

restryktazę Ecoli

E.coii 6 G T C C

}'sw i wmmm*'

hybrydy

po zlepieniu

G G T C C

Schemalt ilustrujący zasadę zlepiania ze sobą różnych fragm entów DNA; a — fragm ent DNA, 'na którym uwidoczniano sekw encję nukleotydów (AAGCTT) ro z ­ poznaw aną przez pew ien rodzaj restryktazy, k tó ra po­

woduje przecięcie obu nioi DNA w m iejscach zazna­

czonych sitrzałkalmii; b — fragm enty DNA pochodzące od dw u różnych organizmów (I i II), przecięte przez restryktazę. Ponieważ .enzym iten rozpoznaje tę sam ą sekw encję nukleotydów , niezależnie od gatunku, z którego pochodzi DNA, odcinki w m iejscu przecięcia są kom plem entarne w stosunku do siebie i staniowią tzw. ,ylepkie końce”; c — w ystający odcinek niici DNA z organizm u II łączy się z w ystającym odcinkiem nici DNA z organizm u I, dzięki komplermemitarności n u - kleotydów (A—T i C—G), pow odując zlepienie się tych dw u różnych cząsteczek DNA ze sobą (częściowo wg T. A. Traurtnera, U mschau in W issenschaften und

Technik, 1975, 75: 101—106)

w ięc m am y dw a p o lin ukleo ty d y DNA i zad zia­

łam y n a n ie tą sam ą re stry k ta z ą , dojdzie do tw o rzen ia się szeregu odcinków . C hem icy bio- m o lek u larn i um ieją n iek tó re odcinki w yosobnić.

O dcinki genow e jednego u s tro ju m ożna tą d ro ­ gą w szczepić m olekule kodow ej innego u stro ju . W ykazano („W szechśw iat” n r 2, 1975), że róż­

n y m i sposobam i m ożna g en y w szczepiać p laz­

m idom , w irionom , b ak terio m i kom órkom eu k a- riotów . W raz z n o w y m genem k o m ó rka może uzyskać now e zdolności albo m oże dojść do spotęgow ania zdolności ju ż istn iejący ch . P o ja ­

w ienie się now ej cechy może być n astęp stw em w łączenia się obcego genu do taśm y kodowej DNA danej kom órki. Ale istn ieją też inne m oż­

liw ości. T ak n a p rzy k ład w cytoplazm ie kom ó­

re k b y tu ją p lazm id y i inne podobne jednostki org anizacyjn e spokrew nione z w irusam i. P laz­

m id m a w łasne g eny w e w łasnej krótk iej (kilka m ikronów ) taśm ie kodow ej. P lazm idy m nożą się w cytoplazm ie i p ro d u k u ją w łasne białka, a oprócz tego bardzo łatw o „in fek cy jn ie” p rze ­ noszą się z kom órki n a kom órkę. Je śli n a p rz y ­ kład do plazm idu w szczepić gen będący w zor­

cem dla białka b o tu lin y i plazm idem zakazić b ak te rię , ta o statn ia może się stać producentką toksy ny . W łasność ta u trz y m u je się w pokole­

niach rep ro d u k u jąc e j się b ak terii. Je j dostanie się do organizm u ludzkiego m ogłoby spowodo­

w ać śm ie rte ln e zatrucie.

Ogółem w ięc biorąc, niebezpieczeństw o badań nad tra n sfe re m genów jest rozum iane jako w y ­ tw a rz a n ie now ych fo rm w iru só w i b a k te rii, jak też m ożliw ość niekontrolow anego ich rozpo­

w szechn ienia się. O baw a takiego w ym knięcia się szczepu dro bn ou strojó w je s t zupełnie realn a i zakażenia tego ty p u zdarzały się już w ielo­

kro tn ie . O statnim znanym w yd arzeniem była epidem ia ospy w L ondynie w r. 1973, dla k tó ­ rej p u n k tem w y jścia b yła p ro d u k cja szczepio­

nek. W arto tu też przy po m n ieć nie w yjaśnione jeszcze dostatecznie przeistoczenie szczepów ho ­ dow lanych k o m ó rek człow ieka na kom órki HeLa.

Z naczna część dośw iadczeń z tra n sfe re m ge­

nów b y w a w y k o n y w an a n a w irion ach lam bda i n a pałeczce ludzkiej okrężnicy. B ak teria ta żyje m asow o jako sap ro fit w jelicie człowieka.

Z akażenie zm ienioną pałeczką m ogłoby mieć nieobliczalne skutki, gdyż przenoszenie się jej z człow ieka n a człow ieka jest zjaw iskiem n a d e r częstym .

W rozlicznych b ad an iach ostatnich la t istn ie ­ ją trz y ty p y dośw iadczeń n a d „zlepianiem ” taśm kodow ych. P ierw szy polega n a w ycięciu i w yo sobnien iu gen u o określonych cechach m e­

tabolicznych i n a w szczepieniu go do plazm idu, k tó ry n astęp n ie dostaje się do b a k te rii i w niej się rozm naża. D rugi polega na podobnym w szczepieniu g enu bakteriofagow i, k tó ry ró w ­ nież rozm naża się w b a k te rii i m oże ją u śm ie r­

cać. T rzecie postępow anie prow adzi do u zy sk i­

w a n ia h y b ry d ó w różnych w irusów , k tó re n a ­ b y w a ją now ych cech m etabolicznych, albo stają się zdolne zakażać kom órki innego gospodarza.

N iektó rzy badacze pozostają pod urokiem m ożliw ości nauk ow y ch i prakty czn ych , o tw ie ra ­ jący ch się w przyszłości dla stero w an ia gene­

ty cz n y c h zm ian. Oto m ożna już obecnie uzy sk i­

w ać m asow o geny określonego rodzaju. P ozw a­

la to n a poznanie ich cech i um ożliw ia stoso­

w anie ich w eksperym encie. N iektó re w iru sy w y w o łu ją zw yrodnienie now otw orow e. W łas­

ność ta zależy n a tu ra ln ie od niezn anych jeszcze jak ich ś w łaściw ości genetycznych w irusa, jak też cech kom órek n ap asto w any ch przez w irusa.

P o zn an ie ty ch cech praw dopodobnie pozw oli­

łoby zabezpieczyć kom órki człow ieka przed zw yrodnieniem . Świeżo w yosobniono w iru s ty ­

(5)

243 p u B pow odujący rak a su tk a kobiet, jak też

w irus ty p u C pow odujący o strą leukem ię u lu ­ dzi. Istn ieje nadzieja, że poznanie genetycznych cech ty ch w iru só w pozw oli znaleźć sposoby za­

pobiegania ty m form om now otw orów . W yosob­

nienie g enu kodującego białko insuliny i za­

szczepienie go np. pałeczce okrężnicy człowie­

ka, m ogłoby spowodować, że b ak terie jelitow e stan ą się p rod ucentam i insuliny, któ rej brak chorym n a n iek tó re fo rm y cukrzycy. O tw ierają się także różne bardziej odległe perspektyw y.

N a przytkład b a k te rie azotow e um ożliw iają roś­

linom strączkow ym p rzy sw ajan ie azotu z po­

w ietrza. G dyby udało się utrzy m ać odnośne ge­

ny b a k te rii i w szczepić je np. kom órkom in i­

cjalnym n iek tó ry ch zbóż, m ożna by uniezależ­

nić te rośliny od zasilania naw ozam i azotow y­

mi. W ykazano, że istn ieją możliwości wszcze­

piania genów organizm om roślin, a tak że ko­

m órkom ssaków w hodow li tkankow ej. M ożli­

wości lecznicze i dem ograficzne takiej m etodyki w oczach niek tó ry ch badaczy zdają się p rze d ­ staw iać w prost fantastycznie.

N iektórzy uczestnicy w spom nianego Zjazdu przestrzegali przed p rzesad n ym w yolbrzym ia­

niem niebezpieczeństw m etodycznego postępo­

w ania. N iektórzy (jak E. S. A n d e r s o n , C. D a l e) w skazyw ali, że szczepy używ ane w lab o rato riach przew ażnie nie są zdolne do dłuższego rozm nażania się w w a ru n k a ch n a tu ­ ralnych. Je d n a k n ajbardziej m itygująco w p ły ­ nęły głosy zapew niające, że łatw o uzyskać zm ienione szczepy n a pew no niezdolne do ży­

cia poza lab o ratorium . W acław S z y b a l s k i z U niw. W isconsin w y ra z ił się, że szczepy taikie da się uzyskać w czasie p otrzebnym na „w y­

spanie się po Zjeździe”.

Istn ieje szereg sposobów uzyskania takich drobnoustrojów . N a p rzy k ład bak terio fag lam ­ bda w sw ym kodow ym DNA posiada gen dla syntezy pew nego ro d zaju białk a jego s tru k tu ry (białka „ogona” tego w irusa). Istn ieje m utacja tego bakteriofaga, k tó ra jest zdolna do syntezy tego białka jed yn ie w te m p e ra tu rz e pokojowej, nie zaś w tem p e ra tu rz e cieplarki albo organiz­

m u ssaka. M iędzy szczepam i pałeczki okrężnicy znana jest fo rm a m u ta c y jn a niezdolna do sy n ­ tezy kw asu dw uam ino-pim elinow ego, niezbęd­

nego skład nik a ściany b ak terii. Z m utow any szczep może rozw ijać się i w ykazyw ać pełnię zdolności życiow ych n a pożywce zaw ierającej kw as dw uam ino-pim elinow y. Bez takiego zasi­

lania b a k te ria nie b y łab y zdolna do życia. Z na­

ne są rów nież m u tacje pałeczki zdolne do życia tylko w n isk ich tem p eratu rach , zaś nie rep ro ­ dukujący ch się w te m p e ra tu rz e ciała człowieka.

Po długich d yskusjach znaczna większość uczestników Z jazdu zgodziła się n a p ostanow ie­

nie, w k tó ry m przew idziano cztery stopnie n ie ­ bezpieczeństw a tra n sfo rm ac ji genetycznych.

S topień pierw szy m a obejm ow ać b adania tra n s fe ru genów, k tó re albo są w w aru n k ach n a tu ra ln y c h przenoszone z u s tro ju n a u stró j, a w ięc nie pow odują pow staw an ia now ych form , albo należą do zw ierząt zm iennociepl- nych. D ośw iadczenia te m usiały by być prow a­

dzone w w aru n k ach zabezpieczających jałowość 1*

postępow ania i zakończone zniszczeniem ew.

w yprodukow anych szczepów.

Stopień drugi obejm ow ałby sposoby uzyski­

w ania genów w irusow ych i ich w szczepiania plazm idom i bakteriom , jak też badania nad wszczepianiem DNA zw ierząt stałocieplnych bakteriom . B adania tak ie m ogłyby być prow a­

dzone w specjalnych kabinach bezpieczeństw a pod obniżonym ciśnieniem pow ietrza i przy za­

bezpieczeniu personelu specjalną odzieżą ochron­

ną. K oszt w yposażenia takiej pracow ni oblicza się na co najm niej 20—-40 tysięcy dolarów.

Oprócz tego b adania te w ym agałyby stosow ania osłabionych szczepów drobnoustrojów niezdol­

nych do rozm nażania się poza laboratorium . Trzeci stopień obejm ow ałby doświadczenia z przeszczepianiem genów b aktery jn eg o DNA, kodujących cechy szkodliwe dla człowieka, jak na przykład białka toksyn, indukow anie nowo­

tw orów , szczególna zjadliwość. B adania te w y ­ m agałyby stosow ania osłabionych d ro bno u stro ­ jów i specjalnych pracow ni w yposażonych w śluzy w ejściow e i w yjściow e, jak też dosta­

tecznie odizolowanych od ludzkiego otoczenia.

Zgodzono się też, że niektó re rodzaje do­

św iadczeń pow inny być w ogóle zarzucone.

Jakkolw iek dotąd nie określono bliżej te j k a te ­ gorii, ale na pew no należałoby do niej tw orze­

nie szczepów działających szkodliwie n a czło­

wieka, przygotow yw anych np. jako b ro ń b ak te­

riologiczna.

Jakkolw iek olb rzy m ia większość uczestników Zjazdu zgodziła się na powyższe postanow ienia, ale nieliczni byli im przeciw ni. Należą do nich dwaj laureaci Nobla, Jo sh u a L e d e r b e r g z Uniw. S tanford i Jam es W a t s o n z Cold Spring H arbor. P ierw szy pow ołuje się na ko­

nieczność rozstrzygnięcia „w ażnych problem ów m edycznych” i na to, że ograniczenia znacznie zwiększą koszty b ad a ń i ich trw an ie. W atson był zdania, że ograniczenia nie dadzą się do­

statecznie jasnto określić form alnie i że należy raczej trzym ać się praw ideł dyktow anych roz­

sądkiem.

N astępstw a Z jazdu dla bezpieczeństw a eks­

perym entatorów i dla dobra ludzkości są tru d ­ ne do przew idzenia. N ie w iadom o n aw et ilu sa­

m ych uczestników Z jazdu będzie się poczuwało do obow iązku zastosow ania się do pow ziętych uchw ał. Praw dopodobnie w n iek tó ry ch pracow ­ niach ostrożności przed w ym knięciem się ele­

m entów zakaźnych zostaną udoskonalone. Być może dojdzie do pew ny ch zm ian w dotow aniu badań. Dotychczasowe doświadczenie poucza, że uzyskanie jakichś obow iązujących m iędzynaro­

dowych Układów w sp raw ie badań nad tra n s ­ form acjam i genetycznym i nie jest praw dopo­

dobne. Zapew ne ryzyko ek sperym entow ania zm niejszy się, ale jak ie są w idoki bezpieczeń­

stw a społecznego, tru d n o dojrzeć.

W om aw ianiu problem u w prasie podkreślo­

no w ielokrotnie fakt, że sam i pracow nicy danej dziedziny dążą do ograniczenia poczynań we w łasnej specjalności, pow ołując się na dobro ludzkości. Trzeba pam iętać, że obok w sp an ia­

łych efektów pozytyw nych, rez u lta ty nauki p rzerażają swoją skutecznością w m ożliwościach

(6)

244

szkodzenia. Ludzkość odczuw ała tę skuteczność od bardzo daw na, nie tylko od czasów w y n a le ­ zienia d y n a m itu i bom by atom ow ej. N iebezpie­

czeństw o tra n s fe ru genów polega nie ty lko n a tw o rzen iu now ych zakaźnych szczepów dro b no­

ustrojów , ale tak że leży w rozw o ju tec h n ik um ożliw iających trw ałe u stro jo w e zm iany.

W obecnej fazie nie w idać m ożliw ości d o św iad­

czalnego dokonyw ania zm ian w genom ie k o ­ m órek rozrodczych ssaków. Istn ie ją m ożliw ości

p o p raw ien ia n iek tó ry ch b rak ó w genetycznych, ja k np. w p ro d u k o w an iu in su lin y czy innych m u ta c y jn y c h m ankam entów . Ale w odległej p e rsp e k ty w ie dojrzeć m ożna rów nież „uzupeł- n ia n ie “ zdolności i skłonności praw idłow ych indyw iduów . D ążenia społeczne coraz silniej przew ażają n a d in d y w idu aln ym i i m ożna dojść do przekonania, że ludzkości może św itać era sterow anego polim orfizm u.

WANDA STĘSLICKA-MYDLARSKA (Wrocław)

W Z N O W IE N IE D Y S K U S J I O C E C H A C H P A T O L O G IC Z N Y C H U N E A N D E R T A L C Z Y K Ó W

W latach 1970/1971 na łam ach „N aturę” rozwinęła się interesująca dyskusja, k tó rą rozpętał Francis I v a n h o e ż'7 L./>udynu. Wydobył on mianowicie z archiw um słynną diagnozę Rudolfa V i r c h o w a z r. 1872, dotyczącą szczątków człowieka pierw otnego odkrytych w Neam der talu nad rzeką Diissel. W do­

słownym tłum aczeniu wypowiedź Virchowa brzm i n a ­ stępująco:

„Możemy więc — moim zdaniem — z całą pewnością uznać, że osobnik, o k tórym mowa, w swoim dzie­

ciństwie cierpiał tw um iarkow anym stopniu na krzy ­ wicę, a następnie przez dłuższy okres czasu cieszył się wzmożoną aktyw nością i dobrym zdrowiem, za­

burzonym tylko przejściowo przez liczne, ciężkie uszkodzenia czaszki, m ające jednak pom yślny p rz e ­ bieg. Dopiero później w ystąpiły — -między innym i — zmiany zwyrodnieniowo-gośćcowe (arthritis defor- manś), odpow iadające podeszłemu wiekowi. W szcze­

gólności lew e ram ię było zupełnie usztywnione, mimo to jednak człowiek ten dożył późnego starczego wieku.

To są wszystko okoliczności, k tóre każą wnioskować o istnieniu związków rodowych i plem iennych, co więcej w skazują być może n a istotnie osiadły try b życia. Trudno bowiem przypuszczać, ażeby osobnik ta k ciężko doświadczony mógł się uchować do tak późnego w ieku w śród ludów koczowniczych albo m y­

śliw skich”.

F. Iwanhoe w ychw ala entuzjastycznie tę diagnozę dodając ze sw ej strony, że główną przyczyną zjaw isk patologicznych u człowieka neandertalskiego był brak w itam in grupy D (kalcyferole), regulujących gospo­

darkę fosforem i w apniem w organizmie. W yjaśnić należy, że diagnoza Virchowa dotyczy tzw. „klasycz­

nych N eandertalczyków ”, niskorosłych, o kościach w y­

giętych ze zgrubiałym i nasadam i i dużych czaszkach z potężnym i naw isam i kostnym i nad oczodołami. Je st bowiem rzeczą znaną, że w zależności od strefy geo­

graficznej i klim atu populacje neandeirtałskie w yka­

zywały morfologię zróżnicowaną. W środow iskach o klim acie łagodnym wzrosit był wyższy i budow a sm uklejsza. Im bliżej rów nika tym m niej spotyka się cech „typowo neandertalskich”, zaznacza się także pew na zależność od położenia nad poziomem morza.

Stanow iska leżąoe w strefie surow ego klim atu za­

w ierają z reguły szczątki o m orfologii „klasycznej”.

Znaleziska kopalne dowodzą więc bezspornie, że za­

znaczał się u tych ludzi w yraźny w pływ w arunków

bytowych. Mogły się w związku z tym rozwijać roz­

m aite stany chorobowe. Konieczność chronienia się w jaskiniach sprzyjała rozwojowi chorób gośćcowych.

W w arunkach plejstoceńskich występowały ponadto braki w nasłonecznieniu. Przy ówczesnym stanie k u l­

tu ry odzież była wyłącznie futrzana. Chroniła ona skutecznie przed mrozem, ale zarazem nie dopuszczała ultrafioletu do skóry. Dużą rolę odgrywało też odży­

wianie. Tam, ,gdzie była obfitość ryb, jaj ptasich, ew entualnie grzybów — organizm m iał korzystniejsze w arunki rozwoju. Na ogół jednak odżywianie było niedostateczne i zapew ne częsito panow ał głód. Ivan- hoe konkluduje, że w tych w arunkach patologiczne cechy szkieletów neandertalskich sltają się zrozumiałe.

Uważa, że konieczne są szczegółowe badania m ikro­

skopowe d rentgenologiczne szczątków kostnych oraz uzębienia N eandertalczyków , ponieważ mogłyby one przynieść dalsze potw ierdzenie diagnozy Vircho(wa

i jego w łasnych opinii.

Ochoczo podjął poruszony tem at D. J. M. W r i g h t („N aturę” 229, 1971). Poszedł on jiesacze dalej i w y­

sunął hipotezę wręcz sensacyjną. Twierdzi on bowiem, że zm iany kostne N eandertalczyków mogły być spo­

wodowane przez kiłę wrodzoną. Jako dowody przy­

tacza morfologię okolicy nadoczodołoweij, w klęśniętą nasadę nosa i ogólnie „kw adratow y” kształt czaszki.

Ponadto znany jest u ludzi neandertalskich tzw. tau - rodontyzm, czyli nadm iernie obszerne komory zębów trzonowych. Szczególnie podejrzany jiest wygląd kości kończyn: krótkich, zgrubiałych i pow yginanych. Wo­

bec tego jest też wysoce prawdopodobne, że wrodzo­

na k iła mogła sitwarzać dogodną podstaw ę dla roz­

w oju krzyw icy w populacji źle odżywionej i bytu­

jącej w niedogodnych w arunkach środowiskowych.

Do rozwagi i um iaru w toazącej się dyskusji we­

zwali dwaj autorzy: E. M a y r i B. C a m p b e l l („N aturę” 229). Jest bowiem zrozumiałe, że w cięż­

kich w arunkach epoki lodowej ludzie meandertalscy mogli istotnie zapadać n a rozm aite schorzenia. Nie­

mniej byli oni jako całość grupą niezw ykle żywotną, szeroko rozprzestrzenioną i długotrw ałą. Morfologia neandertalska, według obu autorów , stanow i funkcjo­

nalną ad ap tację do w arunków środowiska, w jakich ci ludzie żyli. Cechy patologiczne pojaw iały się tu i ówdzie, nie można ich jednak uznać za zjawisko dominujące.

Polski antropolog nie ma niestety dostępu do ory-

(7)

245 ginałnych znalezisk neandertalsikich, trudno więc w łą­

czyć się do tej dyskusji z własnymi argum entam i.

Wydaje się jednak, że -ostatnio przytoczone stanowisko M ayra i Cam pbella jest najsłuszniejsze.

W drugiej połowie plejstocenu spotyka się formy neandertalskie w Europie, Azji i Afryce. Jest wprost zadziwiające, jak szybko rozohodziły się po świecie gromady pierw otnych ludzi dysponujących nader pry­

mityw ną .kulturą. W m iarę zajm owania różnych tery­

toriów pow staw ała z biegiem czasu pewna liczba od­

dzielnych populacji mniej lub bardziej od siebie izo­

lowanych. Należy jednak przyjąć, że jakiś przepływ genów musiał Stale istnieć, ponieważ oddzielone te ry ­ torialnie populacje nie rozwinęły się bynajm niej w odrębne gatunki i zachowywały ogólny charakter

„neandertalski” przy lokalnych odchyleniach m orfo­

logicznych. Zaznacza się zarazem zjawisko określane w literaturze angielskiej jako „clines” (w term ino­

logii polskiej niezręcznie tłum aczone jako „kiiiny”).

Są to swoiste linie zmienności biegnące wzdłuż pew ­ nej osi najczęściej zorientow anej z północy ku połud­

niowi, a wykazujące w wym iernych cechach dzie­

dzicznych stopniowe zmiany nasilenia, można by je raczej nazwać „gradientam i”. U Neandertalczyków widać to zjawisko najw yraźniej w budowie ciała co­

raz smuklejszej i wyższej w m iarę zbliżania się do stref tropikalnych. Wspomniane linie zmienności nie przebiegają bez zakłóceń. Tak np. na Bliskim Wscho­

dzie wśród populacji wysokorosłej Neandertaloi-dów z góry Karm el trafiały także enklawy o typie „za­

chodnio-europejskim ” nip. -kobieta z Tabun. Tego ro ­ dzaju „mozaiki” są zjawiskiem często spotykanym w każdym okresie geologicznym.

Nie wiadomo, czy dyskusja dotycząca ludzi nean- dertalskich będzie kontynuowana. Zapewne byłoby pożądane przeprowadzenie badań mikroskopowych i -rentgenologicznych postulowanych przez Ivambo-e’go.

Zachodzi jednak obawa czy zmineralizowane szczątki nadają się do tego rodzaju badań, ponadto byłoby niedopuszczalne niszczenie bezcennych znalezisk n-p.

celem dokonywania szlifów umożliwiających szcze­

gółową analizę. Zapew ne więc będzie trzeba poprze­

stać na teoretycznych rozważaniach.

FRANCISZEK GÓRSKI (Kraków)

Z D Z IA Ł A L N O Ś C I P O L S K IE G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N IK Ó W IM . K O P E R N IK A N A O B C Z Y Ź N IE *

Rozwiązując w krótce po zajęciu Polski towarzystwa naukowe, między innym i Tow. Przyrodników im. Ko­

pernika, hitlerow ski okupant był przekonany, że doko­

nał ich ostatecznej likw idacji. W tym jednak pomylił się. Los sprawił, że szereg polskich naukowców rozpro­

szonych po świecie przez w ypadki w ojenne znalazło się w Palestynie. Należał do nich Kazimierz R o u p - p e r t , profesor botaniki na Wydziale Rolniczym U ni­

w ersytetu Jagiellońskiego. Ten bardzo wykształcony botanik w yróżniał się zdolnościami organizacyjnymi i niew ątpliw ie w dużej m ierze przyczynił się do zało­

żenia w Tel-Aviviie oddziału Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. K opernika w dniu 18 lipca 1941 r.

W swym przem ów ieniu inauguracyjnym przypomniał on, że d a ta lipcowa jest rocznicą zwycięstwa oręża polskiego pod G runw aldem w 1410 r. W ykład nauko­

wy na tem at W ędrów ki ptaków wygłosił dr Tadeusz P a s z k o w s k i . W skład Zarządu Koła weszli prof. dr K. R o u p p e r t (przewodniczący), dr T. P a s z k o w s k i i dr W. R o u p p e r t o w a , W anda J a z d o w s k a .

Myślą przewodnią Koła było zrzeszenie polskich przyrodników i rolników w celu umożliwienia im p ra ­ cy naukowej i zawodowej dzięki uruchom ieniu p ra ­ cowni biologicznej i chemicznej oraz czytelni w raz z biblioteką, urządzanie zebrań naukowych z odczytami członków o własnych i obcych wynikach badań, w yda­

w anie czasopisma naukowego, urządzenia wykładów popularno-naukow ych, organizowanie wycieczek.

Wielką pomocą dla Koła była możność korzystania z różnych pracowni, herbariów i bibliotek Uniw ersy­

tetu H ebrajskiego na górze Scopus w Jerozolim ie czy

* Na pod staw ie m ate ria łó w n a d esłan y ch przez p. d r W.

R ouppertow ą, w dow ę po p ro f. K azim ierzu R ouppercie.

placówkach naukowych w Rehovot, a to dzięki nie­

zwykłej uprzejmości i koleżeńskiej pomocy naukow ­ ców palestyńskich.

Koło w Tel-Aviv nie pozostało jedynie pozycją za­

rejestrow aną w urzędowych wykazach; przeciwnie, rozwinęło ono ożywioną działalność w kilku k ieru n ­ kach. W ciągu swego blisko 5 -letniego istnienia urzą­

dziło ono 23 zebrań naukowych, na których wygło­

szono 47 odczytów i kom unikatów, połączonych nie­

kiedy z pokazem interesujących gatunków zwierzę­

cych, roślinnych i minerałów. Do najważniejszych pozycji należy zaliczyć poniższe odczyty: Polskie pi­

ry ty (6. XI. 1941, d r J. N a m y s ł o w s k i i R. S t a ­ w i ń s k i ) ; Leonardo da Vinci i jego zasługi na polu nauk przyrodniczych i m edycznych (17. I. 1942, prof.

A. L a s k i e w i c z ) ; M ikołaj Kopernik jako lekarz (18. II. 1942, prof. Laskiewicz); Polacy w rolnictwie tropikalnym i subtropikalnym (22. IX. 1942, prof.

K. Rouppert); Skorpiony, pająki, skolopendry (22.' IX.

1942, dr Paszkowski); O prof. dr Odonie Bujw idzie (22. VII. 1943, prof. K. Rouppert); M etodyka sta ty­

sty k i m atem atycznej (19. IX. 1943, dr T a l k ) ; O peni- cillinie (20. XI. 1943 prof. Laskiewicz) i Liczby pierw ­ sze (11. I. 1945 dr T. S t a n k i e w i c z ) .

Na dobro działalności Koła należy zapisać urucho­

mienie pracow ni biologicznej i chemicznej (1. XI.

1941), czytelni wraz z biblioteką. W 1943 r. pow stała przy Kole Polska S tacja Biologiczna Morska, której kierow nikiem był dr A. B u r s a . Prow adził on bada­

nia nad glonami zbiorników wodnych śródlądowych jak i nad glonami morskimi.

W ciągu swego istnienia Koło zorganizowało w y­

cieczki do różnych miejscowości w Palestynie. T ytu­

łem przykładu wymienimy wycieczkę do Mykwe-

(8)

246

Izrael, do stacji zwalczania na drodze biologicznej białeij mszycy w ełnistej pasożytującej na drzewach cytrynowych, w sierpniu 1941. W tym sam ym roku Koło urządziło wycieczkę do Jerozolim y, do U niw er­

sytetu Hebrajskiego i do Muzeum roślin biblijnych zasuszanych specjalnym i m etodam i. W 1944 roku Ko­

ło zorganizowało wycieczkę do Stacji doświadczalnej cytrusow ej w Safarandzie. Dnia 3. X II. i 10. XII.

wycieczkę do Nazaretu, Tyberiady, do Daganli, do szkoły znanej z posiadania pięknych zbiorów przy ­ rodniczych, między innym i palestyńskich owadów.

Począwszy od 1942 r. dr W. R ouppertow a u rz ą ­ dzała corocznie pokaz owoców cytrusowych. Pokaz ten w r. 1943 i następnym był pokazem w ędrow nym w ystaw ianym w różnych szkołach i instytucjach na teren ie Palestyny.

Ponadto Koło brało udział w organizow aniu uro ­ czystości o charakterze narodowym . Rocznica uro- dz!in K opernika była dkazją do UTlządzenia tego ro ­ dzaju uroczystości w dniach 19. II. 1942 w Tel-A vivie i dnia 4. IV. w Jerozolimie, dnia 24. V. 1942 w Tel- Avivie. W 1943 r. 6. VI. koło urządziło w Tel- Avivie uroczystość z okazji Święta Morza, n a którą złożyły się m. in. krótkie w ykłady o B ałtyku i zna­

czeniu m orza dla Polski. Ponadto prof. R ouppert jako przewodniczący Koła b rał udział w różnych uroczy­

stościach i zebraniach urządzanych przez polskie in ­ stytucje czynne w Palestynie, m iędzy innym i w oj­

skowe, w charakterze przedstaw iciela Koła.

W 1942 r. Koło w Tel-A vivie przypom niało o zbli­

żającym się pełnym zaćm ieniu księżyca w nocy z 2 n a 3 m arca i zachęciło do oglądania tego zjawiska.

W ram ach akcji popularyzow ania wiedzy wygłosił prof. R ouppert kilkadziesiąt odczytów w ciągu lat 1941—1945.

Dodajm y jeszcze, że w 1942 r. i w następnych w skutek stacjonow ania oddziałów w ojska polskiego, przyrostu liczby uchodźców polskich i uruchom ienia szkół na poziiomie średnim i zawodowym, lokal Koła w Tel-A vivie przy u l Ailenby służył jako lokal dla rozm aitych kursów szkoleniowych np. lekarskich, pielęgniarskich, rolniczych itd. W kursach tych brali udział członkowie Koła, prof. R ouppert, prof. L askie- wicz i inni.

W ram ach ściśle naukow ej działalności Kół p ale ­ styńskich Tow. Przyrodników im. K opernika może do najw ażniejszych pozycji należy zaliczyć działal­

ność wydawniczą. W okresie gdy w Polsce publiko­

w anie książek i czasopism naukow ych było zupełnie sparaliżow ane, Koło w Tel-Avivie wydało szereg p u ­ blikacji naukowych, z których kilka m iało tytuły czasopism naukow ych w ydaw anych w Polsce. Są to:

1. M ikołaj K opernik 1942, jest to szereg artykułów

w liczbie 7, naśw ietlających różne aspekty działal­

ności Kopernika i znaczenia jego odkrycia.

2. Drugie w ydanie ukazało się w r. 1943, nieco po­

większone o arty k u ł na tem at poglądów monetarnych K opernika J. J a d w i n o w s k i e g o .

3. Osobno ukazał się drukiem 1942 r. wykład prof.

Laskowskiego pt. Leonardo da Vinci i jego zasługi na polu nauk przyrodniczych i lekarskich.

4. W tymże roku ukazał się zeszyt „Kosmos”. Za­

w ierał 12 artykułów dłuższych lub krótszych na te- maity przyrodnicze.

5. „W szechświat”; jest jak wiadomo organem Pol.

Tow. Przyr. im. Kopernika. Zeszyt ten ukazał się w 1943 roku i zaw ierał 10 artykułów lub doniesień przyrodniczo-m atem atycznych.

6. „Przyroda”: na treść tego zeszytu, który ukazał się w 1944 r. w Tel-Avivie składało się 17 artykułów i doniesień przyrodniczych w szerokim tego słowa znaczeniu oraz dwa nekrologi: o prof. Kazimierzu P i e c h u zm arłym w K rakow ie na skutek zniszcze­

nia zdrowia przez pobyt w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, 1939/1940 oraz o Zbigniewie K o- w a l c u : oba nekrologi z portretam i.

7. Osobno pozycję wydawniczą (1943 r.) stanow i tom ik pod tytułem Maria Skłodowska-Curie; zawiera on 6 artykułów tematycznie związanych z działal­

nością naukow ą M. Skłodowskiej-Curie.

8. Ponadto drukiem ukazało się 8 drobnych publi- kalcji popularyzującyCh wiedzę przyrodniczą, w ydruko­

w anych w czasopismach, które wtedy ukazyw ały się poza granicam i Polski.

W m arcu {12. III. 1945 r.) opuścił prof. Rouppert T el-A viv i Palestynę, przenosząc się do Egiptu, do K airu. Przewodniczącym K oła został prof. Laskie- wicz; członkam i zarządu byli dr Bursa, kustosz Sagan i pani P. Rendka. Należy dodać, że w tym okresie było już pewnym , że zbliża się kres działań w ojen­

nych zakończony rozgromieniem m ilitarnym Trzeciej Rzeszy. Polacy zaczęli opuszczać Palestynę, co dopro­

wadziło w krótce do zawieszenia działalności Koła Przyrodników im. K opernika w Palestynie.

W ciągu swej blisko 4-letniej działalności (od lipca 1941 do m arca 1945) Koło w Tel-A viv rozwinęło b a r­

dzo ożywioną działalność w kilku kierunkach, mimo szczupłych środków m aterialnych i jeszcze skrom ­ niejszej bazy personalnej; m aksym alna liczba człon­

ków Koła i sym patyków ledwo przekraczała 70 osób.

Aktywność Koła była dowodem, że Polskie Towa­

rzystw o Przyrodników im. K opernika nie uległo cał­

kow itej zagładzie, lecz że zmuszone do rozw ijania sw ej działalności w innych w arunkach, pomyślnie kontynuow ało ją, naw iązując do dawnej chlubnej tradycji.

WIESŁAW STACHLEW SKI (Łódź)

W I A T R H A L N Y

Jednym z ważniejszych problem ów związanych z w iatram i typu fenowego — halnym w T atrach — je st ich zasięg. Istota tego problem u polega na w pły­

w ie halnego na klim at lokalny oraz na destruikcyj-

W K R A K O W IE

nym oddziaływ aniu zjaw iska na organizm człowieka.

H alny to najogólniej ciepły, suchy i poryw isty w ia tr spadający z gór. W dolinach, taim gdzie dociera, pow oduje on w zrost tem peratury i obniżenie wilgot­

(9)

ności względnej powietrza. W konsekwencji na drodze sublim acji — nie wywołując w ezbrań — halny red u ­ k u je lub likw iduje pokryw ę śnieżną. Stwierdzono, że wpływ halnego na średnie w ielctótnie w artości tem ­ peratu ry najsilniejszy jest w chłodnej części doby i w zimnej połowie roku. Podaim dla przykładu, że w Zakopanem w Okresie 1956—>1965 halny stwierdzono w ponad 12% obserwacji. Średnia telmperatury z obser­

w acji podczas w iatru halnego we wszystkich m iesią­

cach jest dodatnia. Podczas zimy (XII—II) w aha się od +2,7°C do + 6,8°C. Różnice średnich tem peratury z obserwacji podczas halnego i z obserwacji, gdy zja­

wisko halnego nie w ystąpiło w miesiącach X II1—II, wynoszą w term inie 7h i 21h 12,3 do 11,4°C, a o 13h 5,4 do 7,9°C.

Wspólną cechą w iatrów f enowych jest ich działanie biotropowe. Na podstaw ie licznych badań zwłaszcza w Szwajcarii, Austrii, RFN i Japonii stwierdzono, że u większości ludzi fen wywołuje cały szereg dolegli­

wości, które nazwano „chorobą fenow ą”. Te objawy m ają związek genetyczny z oddziaływaniem fenów na pewne procesy psycho-fdzyczne. Stwierdzono, że fen powoduje; odczuicie duszności, stany osłabienia, de­

presje psychiczne, obniżenie koncentracji i szybkości reakcji, stany podniecenia, a niekiedy nadm ierną agresywność, senność dniem przy jednoczesnych za­

burzeniach snu nocą, silne m igreny, zwiększoną skłonność do zachorowań i niekorzystny przebieg cho­

rób, zwłaszcza serca i układu krążenia oraz bóle reu ­ matyczne. Podczas fenów obserwuje się wzrost liczby konfliktów, wypadków i Zbrodni.

Dowiedziono, że natężenie wymienionych Objawów

„choroby fenow ej” zależy od fazy fenu. Gdy nie dzia­

ła im puls pogody fenowej, częstość symptomów p rzyj­

m uje się za 100%; na początku sytuacji fenowej czę­

stość w zrasta do 160%, a podczas ostatniej fazy przed dotarciem fenu do dolin do 200%. Po dotarciu fenu do dna doliny oddziaływanie jego zmniejsza się (140%

symptomów, a następnie do 100%).

Aktywność m eteorotropow a w iatru halnego nie zo­

stała zbadana ta k dokładnie. Jak wynika z licznych wypowiedzi prasowych lekarzy z Zakopanego, rów ­ nież halny powoduje zwiększenie częstości interw encji zwłaszcza u osób z dolegliwościami serca i układu krążenia. Jak wspomina A. Zachuta, w latach 1964—

1965 pogotowie ratunkow e w Zakopanem interw enio­

wało 148 razy w przypadkach urazów doznanych pod­

czas bójek, pobić oraz innych incydentów, z czego 118 interw encji (ok. 77%) miało miejsce podczas halnego.

Podobne proporcje w ykryto badając wypadki przy pracy i groźne kolizje drogowe.

Nauczyciele i wychowawcy tw ierdzą zgodnie, że podczas w iatru halnego dzieci i młodzież sta ją się nieznośni, w zrasta wśród nich ilość konfliktów, a o koncentracji na lekcjach nie może być mowy.

W czasie w iatru halnego, jaki m iał miejsce w koń­

cu grudnia 1973 roku, przeprowadziłem w Zakopanem m ałą ankietę zadając przechodniom dwa pytania — gdzie m ieszkają na stałe i jak spali w nocy. Gene­

ralny w ynik ankiety był zaskakujący. Na 100 osób pochodzących z obszarów, gdzie w iatry halne nie wy­

stępują, 76 ankietow anych spało niespokojnie, a po przebudzeniu byli oni zmęczeni. 48 osób ankietow a­

nych w momencie przebudzenia odczuwało silne bicie serca. W śród ludności miejscowej na 100 zapytanych o przebudzeniu się mówiły 42 osoby, podając jako powód hałas w yw ołany przez silny wiatr. W tej g ru ­

pie zaledwie 8 osób wspominało o dusznościach i bi­

ciu serca. Wynik ankiety pozwala przypuszczać, że ludność miejscowa w ykazuje większą odporność na w pływ halnego.

Interesujące badania A. Zachuty („Problemy” Nr 11/74) dowiodły, że w ciągu lat 1968—1971 n a terenie Podhala było 14,8% dni z halnym, w tym czasie zda­

rzyło się 57,9% wszystkich bójek i pobić. Niepokojący wzrost agresywności podczas halnego wymaga, zda­

niem autora, uwzględnienia badań specjalistycznych d sytuacji meteorologicznej przy ferow aniu wyroków.

Na poparcie tego wniosku przytoczono m. in. przy­

kład badań, podczas których biegli orzekli, że oskar­

żony pod wpływem czynników meteorologicznych ma Ograniczoną zdolność rozum ienia znaczenia czynu i kierow ania postępowaniem.

Silna aktywność m eteorotropowa w iatrów typu fe­

nowego jest bezsporna, jednak geneza tej aktywności nie została dotychczas jasno i jednoznacznie w yjaś­

niana. Twierdzi się, że duży spadek ciśnienia atm o­

sferycznego i silne krótkotrw ałe jego w ahania, obser­

wowane przed* dotarciem fenu do dolin, są główną przyczyną aktywności. Inine teorie poparte" ekispery- m etam i przem aw iają za uznaniem jonizacji powietrza jako przyczyny obciążającego działania fenu. Uważa się również, że m ała wilgotność względna powietrza, duży wzrost tem peratury oraz efekty dźwiękowe po­

rywistego w iatru m ają udział w aktywności meteoro- tropowej fenu.

Bez względu na to czy jeden z elementów m eteo­

rologicznych, czy cały kompleks pogody fenowej w y­

w ołuje niekorzystne Objawy u ludzi, nie należy kie­

rować chorych z w adam i serca i układu krążenia na leczenie uzdrowiskowe lub klim atyczne do miejsco­

wości, w których w ystępują w iatry halne.

Wymienione aspekty wpływu zjaw iska na klim at i organizm człowieka w ym agają zbadania jak daleko halny dociera. Czy zasięg w iatru halnego i tow arzy­

szących mu procesów atmosferycznych jest równo­

znaczny z zasięgiem aktywności biotropowej? Wielu autorów uznało, że w iatr halny nie sięga zbyt daleko na północ, uw ażają oni, że jest on charakterystyczny jedynie dla miejscowości podgórskich.

Ciekawe studium zasięgu jednego przypadku h al­

nego, który miał miejsce w m aju 1968 roku, przepro­

wadziły E. Budziszewska i M. M oraw ska-H oraw ska („Przegląd Geofizyczny”, z. 1, 1969 r.). A utorki stw ier­

dziły, że ten niezwykły przypadek halnego sięgał po Kotlinę Warszawską.

A utor niniejszego, badając zasięg halnego wzdłuż profilu Kasprowy W ierch—K raków stwierdził, że licz­

ne przypadki halnego docierają do K rakow a („Prze­

gląd Geofizyczny”, z. 1, 1974 r.). Jako k ry teria w b a ­ daniach zasięgu halnego przyjęto:

— wystąpienie w iatru na Kasprowym W ierchu z po­

łudniowej połowy horyzontu z prędkością nie m niej­

szą od 4 m/s (wówczas na Kasprowym W ierchu zja­

wisko nazwano potencjalnym w iatrem halnym),

— wystąpienie w iatru w Krakowie,

— wzrost tem peratury od Kasprowego W ierchu do K rakow a i od Lubonia Wielkiego do K rakow a ok.

1°C/100 m,

— wartość wilgotności względnej pow ietrza w K ra­

kowie nie większa jak 70%.

Przyjęto, że w iatr ta k długo ma cechy halnego, do­

póki zachodzi proces fenowy, tj. wzrost tem peratury ok. 1°C/100 m spadku i zmniejsza się wilgotność

(10)

K ie ru n ek i p rę d k o ś ć w ia tru w m /s K a sp ro w y W ierch_________________

W 4 S11 S 19 SSW19 SSE19 SSE12 SSW7 SA

Z a ko p a n e

Cisza ENE 2 S W 12 SS W 7 S 12 SE 3 ESE1 Cisza

K raków

Ryc. 1. Przebieg pogody na Kasprowym W ierchu w Zakopanem i w Krakowie

podczas w iatru halnego

Ryc. 2. Sytuacja baryczna nad Europą podczas w ia­

tru halnego

w zględna powietrza. Jeżeli transform acja powietrza na sk u tek oddziaływania chłodnego podłoża i proce­

sów sublim acji zachwieje tym procesem (fenowym), wówczas pomimo w ystąpienia w ia tru nie uznano go jako halny.

O ptym alne w arunki dla dotarcia halnego do K ra ­ kowa istn ieją podczas długotrw ałych okresów z hal- nyim w T atrach oraz gdy w iatr ten osiąga bardzo duże prędkości. Takim i przykładam i był okres 14. X.—

5. XI. 1960 r. oraz poazątek m aja 1968 r.

W pierw szym przypadku przez 15 dni w Europie Środkowej w ystępow ała południowo-zachodnia cy rk u ­ lacja cyklonalna. W iatr halny kilkakrotnie obejmował wówczas swym zasięgiem wszystkie stacje, następo­

w ały też krótkotrw ałe przerw y (zwykle okresy bez­

wietrzne). Końcowy akord tej wielodniówki przedsta­

wiono n a ryc. 1, a sytuację bąrycziną z całą rodziną cyklonów w ędrujących przez Europę na ryc. 2.

W om aw ianym przykładzie zaznaczył się bardzo w y­

raźny tenmiczno-wilgotnościowy efekt w iatru halnego w Krakowie.

Stwierdzono, że w czasie halnego może równocześ­

nie w ystąpić silny p rąd strum ieniow y o takim samym k ierunku. H alny zrodzony w tych w anfnkach ma przebieg w yjątkow o katastrofalny. Cytowany już wcześniej za E. BudziszewSką i M. M oraw ską-Ro- raw ską przypadek takiego halnego miał m iejsce w pierwszych dniach m aja 1968 r. Wówczas to p rę d ­ kość w iatru w poryw ach na K asprowym W ierchu

(11)

249

Kierunek i prędkość wiatru w m/s Kasprowy Wierch

SSE11 S2 W 2 SW6 SSW9 ESE8 S10 S20 S 18 SSE16 SE17 SSE13 SE13 S12 SSE19 S50 WSW20 SSW16SSW14 ST/ S10 S1 SSE3 C

Kraków

NE4 SI W5 SW4 Cisza ENE1 E6 SSW3 NE4 NE1 SSW6 NNE2 ENE2 ENE5 ENE5 SSW8 W6 SW6 W4 WSW2 NNW2 W2 W4 W 3

Ryc. 3. Przebieg pogody na Kasprowym W ierchu i w Krakowie podczas w iatru halnego wi dniach 3—8. V.

1968 r. Dnia 6. V. o godz. 19, gdy halny dotarł do Krakowa, obserw uje się tam najniższą wilgotność względną powietrza

Ryc. 4. Sytuacja foaryczna podczas której wystąpił w iatr halny w Krakowie

szacowano na 75 m/s. W T atrach i na Podhalu uległo zniszczeniu 360 000 m3 drzewostanu. H alny ten, po­

mimo że trw ał krótko, dotarł jak już wspominano aż po Kotlinę W arszawską. Na ryc. 3 i 4 przedsta­

wiono przebieg pogody oraz średnie pole ciśnienia w czasie wymienionego w iatru halnego.

J a k w ynika z tabeli 1 halny częściej osiąga Rabkę i K raków niż Nowy Targ. Dzieje się tak, ponieważ K otlina Podhalańska sprzyja tw orzeniu się tam za- stoisk chłodnego, ciężkiego powietrza (inwersje tem ­

peratury), a w iatr halny nie jest w stanie tego zlik­

widować. W takich przypadkach halny „ślizga” się po chłodnym powietrzu zalegającym nad Nowym T ar­

giem i osiąga stacje dalej położone.

W półroczu ciepłym i to głównie w południe kon­

wekcja podinw ersyjna wspomagana konw ekcją dyna­

miczną w iatru „przełam uje” inw ersje wówczas halny może osiągnąć dno kotliny.

Maksimum częstości halnego osiągającego Zakopa­

ne, Nowy Targ, Rabkę i K raków ma m iejsce w kw ie­

tniu. Stosunkowo m ała częstość halnego w miesiącach zimowych na tle pozostałych miesięcy wynika z tego, że w chłodnym półroczu ciepłe, suche powietrze nie­

sione halnym podlega silniejszej transform acji na sku­

tek oddziaływania chłodniejslzego wówczas podłoża i wymienionych już procesów sublim acji śniegu. Inna przyczyna mniejszej częstości halnego w miesiącach zimowych, to fak t stosunkowo dużej częstości przy­

ziemnych inw ersji tem peratury — czynnika blokują­

cego dostęp halnem u do stacji niżej położonych — w Chłodnym półroczu.

W rozkładzie kierunków w iatrów halnych w K ra ­ kowie najw iększą częstość stwierdzono z południo­

wego zachodu (27,5%), a stosunkowo duży udział w ia­

trów zachodnich (23,6%) i wschodnich (15,6), sugeruje sterujący wpływ doliny Wisły w tych okolicach.

Biorąc za podstawę prędkość i związaną z tym po- rywistość w iatry halne podzielono następująco: sła-

(12)

250

Średnia liczba dni z potencjalnym wiatrem halnym na Kasprowym Wierchu oraz halnym w Zakopanem, Nowym Targu, Rabce i Krakowie w latach 1956—1965

Tabela 1

Stacja

M i e s i ą c

I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII Rok

Kasprowy Wierch 17,1 14,3 17,1 16,7 14,6 14,5 15,2 18,3 17,4 19,1 19,8 20,6 204,7

Zakopane 5,4 5,0 7,6 9,5 7,1 6,4 7,4 9,4 7,4 8,9 7,4 7,5 89,5

Nowy Targ 1,2 1,8 4,5 7,7 6,0 5,7 4,7 7,5 5,3 6,1 3,6 1,2 56,3

Rabka 2,7 3,3 6,9 8,8 5,9 6,2 6,3 8,2 6,6 7,5 5,4 4,2 72,0

Kraków 2,7 2,6 4,9 7,7 6,1 6,9 6,9 6,7 5,8 6,5 4,1 2,9 63,7

by w iatr halny 1—4 m/s, um iarkow any 5—9 m/s, sil­

ny 10—il4 m /s i bardzo silny wiaitr halny nie m niej niż 15 im/s..

Średnio w dziesięcioleciu ponad 48% halnych osią­

ga K raków z prędkością nie m niejszą ja k 5 m/s. W czasie zimy (XII—II) takie prędkości osiąga 65,6%

halnych.

Prędkość nie m niejszą niż 10 m/s osiąga 2,2% h a l­

nych obserwowanych w Krakowie. W Zakopanem w iatr h aln y o 'takich prędkościach w ystąpił w 3,5%

przypadków , w Nowym Targu 4,6%, a w Rabce 9,9%.

W ynika z tego, że ch arak ter lokalizacji stacji decy­

duje o udziale silnych i bardzo silnych w iatrów h a l­

nych. Do stacji zlokalizowanych w zagłębieniach te ­

renowych oraz gdy zabudowa i przeszkody naturalne zn ajd u ją się w otoczeniu, w iatrów silnych i bardzo silnych obserw uje się stosunkowo mało (Zakopane, Nowy Targ).

Dowiedziano, że z p u n k tu widzenia przyjętych k ry ­ teriów i przebiegu pogody wiiatr halny dociera do K rakow a. Halny obserwowany był tam średnio pod­

czas ok. 6% wszystkich dni w badanym okresie 1956—

1965.

N astępnym etapem pracy winno być zbadanie czy sytuacje z halnym wyw ołują w K rakow ie zwiększe­

nie ilośdi sym ptom ów „choroby fenow ej”. Jeżeli tak , to w prognazach biómeteorologicznyeh dla K rakow a należałoby uwzględnić aktywność biotropową halnego.

ZOFIA KOCHAŃSKA-KIEP AL (Warszawa)

S Z T U C Z N A H O D O W L A T K A N E K

Hodowla tk an ek in vitro jest m etodą polegającą n a izolow aniu cząłstki żywego organizm u w postaci sk raw k a tk a n k i łiub zaw iesiny kom órek danej tk an k i i badaniu jej w uproszczonych, sztucznych w arunkach doświadczalnych. W arunki te można dowolnie w y­

bierać i zmieniać, co jeslt nieimożflrirwe do przeprow a­

dzania bezpośrednio w organizm ie żywym. Metoda ta oddaje cenne usługi w w ielu dziedzinach badań p ra k ­ tycznych d teoretycznych.

Technikę prow adzenia sztucznej hodowli tkanek zwierzęcych m ożna przedstaw ić w skrócie i w jednym z najprostszych w ariantów następująco:

P o b ran ą od zwierzęcia tkankę, po m echanicznym rozdrobnieniu, poddaje się „rozproszeniu” przy pomocy enzym u trypsyny lub innego czynnika d e z in te g ru ją ­ cego tkanki. Uzyskane kom órki w postaci zawiesiny w odpow iednim płynie odżywczym umieszcza się w probów kach lub butlach. Naczynia z kom órkam i umieszcza się w cieplarce o tem peraturze 37°, w po­

łożeniu poziomym. K omórki osiadają n a ściankach naczyń i przyczepiają się do szkła. N astępują liczne podziały kom órkowe prow adzące do utw orzenia ziwar- tej w arstw y kom órek o grubości najczęściej jednej kom órki; pow staje tak zw ana „m onolayer” (pojedyn­

cza w arstw a). T aka w arstew ka tk an k i na przeźro­

czystej pow ierzchni szkła n a d aje się doskonale do obserw acji pod mikroskopem.

Pierw sze próby hodowania eksplantow anych tkanek

Z W IE R Z Ę C Y C H I J E J Z N A C Z E N IE

zwierzęcych w ykonyw ano w celu badań nad kom órką oraz badań nad m echaniką rozw oju zarodkowego.

Badacz niemiecki W ilhelm R o u x przeprow adził w r. 1885 pierw sze dośw iadczenia nad utrzym aniem żywej tk a n k i w w arunkach sztucznych; wyizolowaną z ja ja tarczkę zarodka kurzego utrzym yw ał przez kilka dni przy życiu przez umieszczenie jej w oiep- łyim roztw orze fizjologicznym soli kuchennej.

Jednakże właściwy rozwój metód sztucznej hodowli tk an ek zwierzęcych zaczął się od prób A m erykanina Rossa H a r r i s o n a w r. 1907. H arrison ekspliantował skraw ki tk an k i nerw ow ej, umieszczał je na szkle w w arstw ie skoaguloiwanej limfy. U dane ekspery­

m enty tego badacza wykazały, że tk an k a może rosnąć poza organizmem, w w arunkach sztucznie stw orzo­

nych przez człowieka.

Rozwojem hodowli tkanek zainteresow ani byli b a ­ dacze w ielu dyscyplin biologicznych jak: cytologii, embriologii, mikrobiologii, genetyki i wirusologii.

Szczególną rolę w udoskonaleniu i uproszczeniu tech­

nik hodowania tk an ek odegrała wirusologia, k tóra rozw ijała się w tym okresie szybko, a jej zapotrzebo­

wanie na duże ilości żywej tk an k i zwierzęcej stale wzrastało.

We wczesnym okresie badań nad w irusam i podło­

żem eksperym entalnym służącym do nam nażania w i­

rusów były zw ierzęta laboratoryjne. Trudności w po­

sługiw aniu się dużą ilością zwierząt były poważną

(13)
(14)

Ila. WYSPA „OFIARNA MISKA RYŻU”

Fot. L. Sawicki

Ilb . WYSPY pokryw a gęsty płaszcz roślinności tropikalnej

Fot. L. Sawicki

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

Wszystkie one pozwalają dostrzec w Wybickim człowieka nie tylko utalentowanego, ale także erudytę i patriotę, który przez całe życie angażował się w sprawy

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

– rozbiórka ścian murowanych w poziomie parteru, z pozostawieniem fragmentu ściany z rozbieranego muru oraz przypór nr P6.3, P6.4 i P7 w ścianie podłużnej

Utrata praw obejmuje prawo do sprzedaży produktów Kyäni oraz prawo do otrzymywania przyszłych prowizji, premii i innych przychodów ze sprzedaży i innych działań byłej

cyjnej. Informacji można uzyskać dużo. Do udzielania tych informacji utworzony je st specjalny dział tzw. pierwszy kontakt, w którym pracują dwie osoby, które tylko i

podmiotów (nazwa, adres, nip, regon, telefon, e- mail) wraz z danymi osób uprawnionymi do reprezentowania tych podmiotów (imię, nazwisko,.. Projekt współfinansowany ze środków

Na koniec wspomnimy także nasze Wydawnictwo WBPiCAK, czyli Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (Instytucji Kultury