• Nie Znaleziono Wyników

Tom XXIV.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tom XXIV."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

j\ó 36 (1223). Warszawa, dnia 10 września 1905 r. Tom X X I V .

T YGODN I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAUKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A W S Z E C H Ś W I A T A - . W W a r s z a w i e : roczn ie rub. 8 , kw artaln ie rub. 2.

Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 10, półroczn ie rub. 5.

Prenum erować można w R ed ak cyi W szech św iata

i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

R edaktor W sze c h ś w ia ta p rzyjm u je ze sprawami redakcyjnem i cod zien n ie od g o d zin y 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y l : M A R S Z A Ł K O W S K A N r . 118.

O U L E P S Z O N E J M E T O D Z IE P A R T E N O G - E N E Z Y S Z T U C Z N E J *).

J. Loeb ogłosił w szeregu artyku łów m e­

todę, prowadzącą do otrzym yw ania p ły w a ­ jących larw z niezapłodnionych jaj jeżow ców . Metoda ta polega na umieszczeniu ja j w w odzie morskiej mniej więcej na 2 g o d z i­

ny, przyczem koncentracya je j była w zm o­

żona przez dodanie 15 m 3 2 72 n N aC l na 100 cm3 w ody. R o zw ó j takich ja j różnił się jednakże od rozw oju jaj zapłodnionych sper­

mą w 4 zasadniczych punktach, a mianowi- ci: 1) ja ja niezapłodnione ro zw ija ją się bez utworzenia osłonki, podczas g d y tam te tw o ­ rzą osłonkę natychmiast po wniknięciu plem ­ nika; 2) rozw ój postępuje w tem pie znacznie wolniejszem, niż ja j zapłodnionych; 3) larw y, powstałe drogą partenogenezy, p ły w a ją na dnie naczynia, podczas kiedy tam te dążą ku powierzchni płynu i wreszcie, 4) podczas kiedy °/0 larw , rozw ijających się z jaj za­

płodnionych, stanowił 1 0 0, procent larw partenogenetycznych jest znacznie m niej­

szy— u A rbacia 20%> u Strongylocentrotus jeszcze mniej. Zw łaszcza nadzwyczaj m ały

*) On an im proved method of artificial parthe- nogenesis b y Jacąues L oe b. V o l 2 „\!> 9. V o l 2, jY s 10 and I I . V o l 2 J\» 14. U n iv ersity of C ali- fornia publications. P h ysiology .

% rozw ijających się ja jek Loeb otrzym yw ał, robiąc doświadczenia na m ateryale z Oceanu Spokojnego — Strongylocentrotus purpura- tus. Tu często trudno było 1% la rw o trzy ­ mać ze stu ja j, w ziętych do doświadczenia, podczas g d y po zapłodnieniu plem nikiem ro z ­ w ija się 100$. T a okoliczność przem aw iała­

b y za tem , że plem nik wnosi ze sobą jeszcze jakąś substancyę, warunkującą cztery p o w y ­ żej w ym ienione m om enty. Metoda sztucznej partenogenezy, która dawaóby m iała zu­

pełnie zadawalające rezultaty, powinna to działanie plemnika naśladować jaknajdokła- dniej. Przez kombinacyę dwu metod udało się L o e b o w i osiągnąć rezultat pożądany. D o­

świadczenie w ykazało, że niezapłodnione ja ­ ja Strongylocentrotus, umieszczone na 2— 4 m inut w 50 cm3 w od y morskiej, zmieszanej z 0 ,6 gram m olekularnego roztw oru octanu etylow ego, nietylko tw orzą osłonkę, lecz,

| przeniesione z powrotem do normalnej w o­

dy morskiej, zaczynają brózdkować, nie do­

chodząc jednak do stadyum blastuli.

Stosując tę metodę kolejno skombinowaną z metodą podniesienia ciśnienia osmotyCzne- go, L oeb otrzym ał zadziw iające rezultaty:

90 — 100$ ja j poczęły się rozw ijać, tworząc

i osłonkę, charakterystyczną dotąd dla ja j za- ' płodnionych. Blastule w yg lą d a ły zupełnie normalnie i podniosły się na powierzchnię

; w od y morskiej. Dalszy rozwój — gastrula

(2)

562 W S Z E C H Ś W IA T

-\2 36

i pluteus — postępow ał z tą samą szybkością i la rw y okazały ten-sam stopień żywotności, co i powstałe z ja j niezapłodnionych, lecz często spotkać można było ro zw ó j niepraw i­

dłow y. Porządek stosowania m etod nie jest tu pozbaw iony znaczenia i początkow o L oeb podawał, jako regułę następującą procedurę:

jaja niezapłodnione umieszcza się mniej w ię- j cej na 2 god zin y 2 0 min. w m ieszaninie ze 100 cm3 w o d y morskiej -f- 15 cm3 2 ‘ /2 n N a C l w 19° lub 20°. Potem przenosi się je do | normalnej w od y m orskiej, g d z ie leżą 5— 10 minut, następnie do innego naczynia, za w ie­

rającego 50 cm3 w o d y m orskiej. T u dodaje się kroplam i 0 ,6 gram m olekularnego ro ztw o ­ ru octanu etylow ego, m ieszając całość p ip e ­ tą i w ystaw iając ja ja w ten sposób na działa­

nie rozcieńczonego octanu ety low eg o. K ie d y tylk o ja ja zaczynają tw o rzy ć osłonkę, co na­

stępuje po 2— 4 minutach, przenosi się je znowu do normalnej w o d y m orskiej. Jeżeli w yjm u jem y ja ja takie wcześniej, tylk o te rozw ijają się, które u tw o rzy ły b y ły osłonkę i ta okoliczność dow od ziłab y a n a lo gii m ię­

dzy takow ą m etodą sztucznej partenogene- zy a zapłodnieniem płciowem .

A b y jednakże usunąć niedogodność, że ja ja z utworzoną ju ż osłonką, przeniesione następnie do liypertonicznej w o d y morskiej nie rozw ija ły się zawsze p ra w id łow o w la rw y ; Loeb w ystaw iał ja ja posiadające osłonkę za­

ledw ie na 25— 50 m inut na działanie hyper- tonicznej w o d y m orskiej, stosownie do t°

i różnic, napotykanych u ja j, pochodzących od różnych samiczek. M o d y fik a cya w yżej przytoczonej procedury, którą L oeb wobec tego ostatecznie ustanowił, je s t zatem nastę­

pująca: ponieważ, ja k dalsze badania Loeba w yk a za ły z większą jeszcze ścisłością niektó­

re kw asy w yw ołu ją tw orzenie się osłonki, przeto dodaje się 3 cm3 roztw oru jakiegoś kwasu tłuszczow ego do 50 cm3 w ody m or­

skiej. W tym roztw orze ja ja pozostają V ,— l1/2 min.; potem przenosi się je na 5—10 min. do w od y morskiej norm alnej, i wreszcie na 20— 50 min. do 1 0 0 cm3 w o d y morskiej + 15 cm3 21/2 n NaCl. P o n iew aż trudno jest dokładnie w yznaczyć okres czasu, należy je przenosić z pow rotem do w o d y morskiej nor­

malnej w odstępach 3— 5 m inutow ych. P ie r ­ w sze brózdkow anie spostrzegam y w 1 g. 10 min. po ukończonej tej procedurze i dalszy

rozw ój jest kom pletnie identyczn y z rozwo­

jem ja j zapłodnionych.

W spom niałam poprzednio, że Loeb stoso­

w ał kw asy zamiast octanu etylow ego. W pro­

w adzając tęm odyfikacyę, oparł się na fakcie, że octan ety lo w y dysocyuje się na alkohol i kwas octow y, a roztw ór, jakim się Loeb posługiwał, zaw ierał bardzo w iele wolnego kwasu octowego. Otóż próbując zastąpić octan ety lo w y przez kwas octow y, Loeb przekonał się, że niezapłodnione ja ja jeżów ców, umieszczone w t°2 0° na 12 minut w 50 cm3 w ody morskiej + 4 cm3 w/10 kwasu octow ego, tw orzą charakterystyczną dla pro­

cesu zapłodnienia osłonkę, je ż e li były potem przeniesione do normalnej w ody morskiej.

M niejsza ilość kwasu octow ego wymagała dłuższego pozostawiania jaj w tym roztw o­

rze i naodwrót. Zatem kwas octow y działa podobnie jak octan etylow y.

Dalej L oeb robił próby nad kwasem mrów­

ko w y m i w ęglow ym . 4 cm3 n j 10 kwasu mrów- kow ego działały mniej więcej ja k 4 cm3 n j 10 kwasu octow ego. C 02 w form ie w ody Shasta, izotoniczny z w odą morską przez dodanie odpowiedniej ilości roztw oru 2,5 n N aC l i do­

dany w ilości 60 cm3 na 50 cm3 w ody mor­

skiej, dał te same rezultaty.

K w a s y solny, w inny i szczaw iow y dały re­

zultaty negatyw ne. Osłonki, w ytw orzone przez działanie kwasu solnego b y ły anormal­

ne, chociaż lepsze rezultaty na przyszłość są m ożliwe. P ow sta je kwestya, czy działanie octanu etylow ego nie powinno być sprowa­

dzone do działania w olnego kwasu octowego.

L oeb stwierdził, że św ieży roztw ór octanu etylow ego, zaw ierający zaledw ie ślady k w a ­ su octow ego, nie w y w o ły w a ł form ow ania się osłonki. M rów czan ety low y, stosowany jak octan etylow y, w y w o ły w a ł osłonki.

W o g ó le doświadczenia Loeb a wykazały, że substancye, w yw ołu jące tw orzenie się osłonki, są to w ę g lo w o d o ry i pewne kwasy;

przytem osłonka tw orzy się, kiedy jajko jest w kontakcie z w ęglow odoram i, natomiast, g d y jest w kontakcie z kwasami, dopiero po przeniesieniu z powrotem do normalnej w o­

dy morskiej.

Czas w ystaw iania ja j na działanie roztw o­

rów jest w ażnym czynnikiem . Dodatniej- szy w p ły w ma w ystaw ianie ja j na działanie krótsze płynu bardziej stężonego. AV tym

(3)

J\ic 3 6 W S Z E C H Ś W IA T 5 6 3

względzie jako regułę L oeb podaje: z hyper- tonicznej w od y morskiej przenosim y ja je do normalnej, do której dodajem y 4 cm 3 ii/10 kwasu octow ego, ciągle poruszając w o "

dę pipetą, co trw a 15 sekund. Potem w przerwach 15-sekundowych przenosi się seryami ja ja do normalnej w ody morskiej, j Zazwyczaj pierwsza i druga serya tych jaj nie mają jeszcze osłonki, której tworzenie ę u wszystkich ja j napotyka się mniej wię- ej po 3 minutach, poczem znowu ustaje.

Wrazie uprzedniego tworzenia się osłonki woda hypertoniczna powinna działać 1/2 g o ­ dziny do 40 minut. W ra zie porządku od­

wrotnego czas ten musi stanowić l 1/a — 2 godzin.

Co do udziału obu środków, stosowanych v tym procesie zapładniania fizyko-chem i- znego, to sam kwas tłuszczowy w yw ołu je osłonkę po l 1/2— 2 godzinach działania; po 3 godzinach jednakże zaczyna się dezintegra- cya, a po 24 kompletna cytoliza ja jk a . L e c z ; jajko takie przeniesione do hypertonicznej wody morskiej po utworzeniu osłonki brózd- kuje po godzinie i 10 minutach. W ob ec faktu, że sama w oda morska hypertoniczna nie w y ­ w ołuje żadnych zmian, tw orzenie się osłon­

ki jest ja k b y przygotow aniem do podziału jądra, a hypertoniczna w oda morska ma na celu u m ożliw ienie lub przyspieszenie podzia- j łu na blastom erony i powstrzym anie proce­

su destruktyw nego, k tóry inaczej nieodw o­

łalnie w ystępu je po utworzeniu się osłonki.

Prawdopodobnie z jej w ytw arzaniem się ten proces destruktyw ny jest w ogóle w związku, g d yż z jaj, w y ję ty c h zbyt wcześnie z ro z­

tworu kwasu, te tylk o ulegają rozpadow i, które u tw o rzy ły b y ły osłonkę, a jajka, w y ­ stawione na działanie kw asów nie w y w o łu ­ jących osłonki, nie rozpadają się.

C iekawą jest rzeczą, czy dla rozw oju parte- nogenetycznego nie jest bez znaczenia ta okoliczność, która właściwie substancya w y ­ wołała u tw orzenie się osłonki. P o d w p ły ­ wem działania kw asów tłuszczowych, ja jk a rozw ijają się w em bryony bardzo dobre po umieszczeniu jaj z osłonką w hypertonicznej wodzie morskiej na 30— 50 minut, chociaż w ydaje się, źe ja jk a z osłonką, otrzym aną przez działanie kwasu m asłow ego i w alerya- now ego są lepsze, aniżeli te same pod działa­

niem kwasu octw ow ego lub propionowego.

W og óle, o ile substancya stosowana nie uszkodzi zb y t silnie jajka, następne krótkie wystawienie na działanie hypertonicznej w o ­ d y morskiej m oże dać larwę. Żyw otność je j istotna różni się zapewne zależnie od stosowanych substancyj, co jednak wym aga potw ierdzenia drogą eksperymentalną.

R o zw ój jaj, do których Loeb stosował sw ojęn ow ą metodę sztucznej partenogenezy w ostatecznej jej m odyfikacyi, przebiegał ja k następuje: pierwsze brózdkowanie nastę­

puje po 1 godz. 10 min. (w temp. 19° C) po i przeniesieniu jaj z hypertonicznej do normal­

nej w od y morskiej. Pew n a odsetka jaj brózd- kuje zupełnie normalnie od początku tego procesu aż do do je g o końca. T w orzen ie się pola m ikrom erycznego w tych jajkach prze­

biega zupełnie ja k w jajkach zapłodnionych, ja k rów nież tempo podziału i rozw oju zosta­

je takiem samem. Jama blastuli tw orzy się w tym samym czasie i w ten sam sposób, co u ja j zapłodnionych, blastule w ten sam spo­

sób wznoszą się i p ływ a ją na powierzchni w od y . Trudno było odróżnić la rw y takie, umieszczone na szkiełku zegarkowem , od larw, powstałych drogą zapłodnienia płciow ego.

D alszy ro zw ó j— gastrule, pluteusy— rów nież niczem się nie różnił, i w ten sposób drogą tej nowej m etody można wyprodukow ać nie­

ograniczoną ilość normalnych pluteusów z jaj jeżow ców .

R óżn e gru p y ja j, przenoszone w różnym czasie, w ykazują też różne stopnie rozwoju.

P o 30 min. w temp. 19° znajdujem y stadyum 2 blastomeronów, które z trudem dałoby się odróżnić od takiegoż u ja j zapłodnionych.

P o 35 minutach większa ilość ja j brózdkuje, przyczem przeważa brózdkowanie normalne.

P o 40 min. większość lub w szystkie ja ja brózdkują, lecz stosunek brózdkujących nor­

malnie jest mniejszy, w ynosi m ianowicie

| połowę. Następnie liczba ja j brózdkujących

| zmniejsza się stopniowo, lecz brózdkujących j norm alnie spada raptownie. Z ja j pozosta­

w ionych na godzinę lub więcej w hyperton i­

cznej w odzie morskiej, żadne lub mało roz­

poczyna swój rozw ój od norm alnego sta­

dyum 2 blastom eronów. L o e b sądzi, że ilość ja j, brózdkujących norm alnie, stanowi o ilo ­ ści larw i pluteusów, które się rozwiną, p rzy ­ czem w rażliw ość ja j jednej i tej samej sami­

czki na hypertoniczną w odę morską jest ró-

(4)

5 6 4 W S Z E C H Ś W IA T j\ « 3 6

żna. Jajka, w ystaw ione na zb y t długie dzia­

łanie takiej wo ły, poznaje się po nieregu- larnem wrzecionku.

W ten sposób płciow e zapłodnienie m ogło­

by zupełnie być zastąpione przez środki f i ­ zyczne i chemiczne, a na zasadzie sw ojej me- [ tod} 7 L o e b sądzi, że plem nik w prow adza dwa czynniki: jeden, dzia ła ją cyja k hypertoniczna j woda morska, drugi jak kwasy i w ęg low od o­

ry. P rzytem w yd aje się p*w nem , że działa- j nie tego drugiego czynnika nie polega je d y ­ nie na ilościow em podnoszeniu w p ły w u hy- pertonicznej w ody; je ż e li na ja jk o niezarłod- nione działa sam tylk o kwas, każde ja jk o, które tw orzy osłonkę, rozpada się w 24 g o ­ dziny. T e zaś, na które działa tylk o h yper­

toniczna w oda morska, wcale nie dają osłonki i nie rozpadają się. D opiero kombi- nacya obu tych metod w yw o łu je proces zu­

pełnie identyczn y z tym , ja k i pow staje po wniknięciu plemnika.

T w orzen ie się osłonki w sztucznej parteno- genezie jes tzja w isk iem zasadniczem; za niem następuje tworzenie się w rzeciona i dwu tych zjaw isk nie należy oddzielać. Proces tworzenia się osłonki polega praw dopodobnie na wydzielaniu, t. j. ugniataniu pod ciśnie­

niem płynu ze środka jajka. L o e b jed n ak nie jest w stanie stw ierdzić natury działają­

cych tu sił.

W literaturze przyrodniczej metoda św ie­

żo przez L oeb a odkryta mieć m oże bardzo doniosłe znaczenie. Spraw a zbadania parte- j nogenetycznego rozw oju w raz z poznaniem j szczegółów cytologicznych jest dla zjaw isk biologicznych rzeczą bardzo ważną. D o ty ch ­ czasowe badania jednakże n a tra fia ły stale na tę trudność, że się tylk o część ja jek ro z ­ w ijała, że dalej znaczna część w pierw szych chwilach rozw oju ginie. B adając na prepa­

ratach skraw kow ych ogół jajek, m am y przed sobą równocześnie obrazy postępow ego ro z ­ woju i wstecznego, prow adzącego do rozpa­

du, do degeneracyi. Brak jes t często dosta­

tecznych podstaw do osądzenia, w ja k i to szereg połączyć należy te stadya nieraz obok siebie spotykane. M etoda L o e b a daje nam w rękę broń, żeby tego rodzaju pom yłek uniknąć. T u w szystkie niemal ja jk a się rozw ijają, w szystkie postępują rów n olegle w rozw oju , zatem m am y odrazu w s z y ­ stkie obrazy rozw oju postępow ego, a biorąc

próbki w pewnych odstępach czasu łatwo będzie zestawić szereg stadyów rozw oju par- tenogen etyczn ego.

Sprawa tych badań stała się w tych zwłasz­

cza czasach nadzwyczaj aktualną. P ro f. Bo- veri ogłosił rozpraw ę 1), w której wykazuje, że wielkość ją d er zarodka zależna jest od w ielkości jądra komórki, stanowiącej punkt w yjścia dla rozwoju. Jeżeli nim było jajko zapłodnione, którego jądro powstało przez zlanie się jądra ja jk a i jądra plemnika, wte­

d y w szystkie jądra mają obwód dwa razy w iększy, niż ją d ra em bryonów, które się rozw in ęły z fragm en tów bezjądrowych jajka, zapłodnionego plemnikiem. K ie d y zatem punktem w yjścia była komórka (tu fragm ent bezjądrow y) zawierająca tylk o jądro plemni­

ka, jądra wszystkich komórek embryona są o połow ę mniejsze.

B y ło b y rzeczą ogrom nie ciekawą zbadać, ja k się zachowują jądra em bryonów, powsta­

ły c h drogą partenogenetyczną, których zatem punktem w yjścia jest ty lk o jądro żeńskie.

D otychczasow e m etody nie pozw alały na przeprow adzenie dokładne tej rzeczy — me­

toda Loeba ułatwia niezawodnie te badania.

Ada Sarnówna.

A . Be b b e r i c h.

P L A M Y N A J O W IS Z U , W I D Z I A N E P R Z E Z R E F R A K T O R

O B S E R W A T O R Y U M K R Ó L E W I E C K I E G O .

M ając pewną w praw ę, można z w ielką do­

kładnością oznaczyć położenia plam na Jo­

wiszu, a m ianow icie jo w ig ra fic zn e ich dłu­

gości, przez obserwowanie chwil, w których plam y te przecinają południk środkow y tar­

czy planety. C hw ile te można także nazwać chw ilam i złączenia (konjunkcyi) plam z po­

zornym środkiem Jowisza. Dokładniejsze jednak są bezwątpienia pom iary m ikrom e­

tr y cznft w rodzaju tych, które uskutecznił C. A/ Y ou n g w Princetow n. Podczas jedne­

g o obrotu Jow isza można raz tylk o oznaczyć przejście plam y przez linię środkową, przy-

Z ellen - Studien V . 1905. V o n D r. Th.

Boveri.

(5)

j\ó 36 W S Z E C H Ś W IA T 565

czem spostrzeżenia różnych obserwatorów wykazują niemałe różnice, uwarunkowane niejednakowym sposobem ujm owania posta­

ci i barw oraz niejednakową czułością oka—

różnice, które prócz tego u każdego obser­

watora zm ieniają się z biegiem czasu. T y m ­ czasem pom iary dają się powtarzać w ielo­

krotnie w cią ga kilku godzin, które trw a przesuwanie się plam y wpoprzek tarczy, co umożliwia: po pierwsze, osiągnięcie większej dokładności w obliczeniu położeń, a powtó- re, w yru gow anie błędów osobistych obser­

watora.

Herman Struve w ykonał znaczną liczbę takich pom iarów w r. 1903 zapomocą 13-to iłowego refraktora Obserwatoryum K ró le ­ wieckiego i uzupełnił jeszcze te pom iary w ciągu kilku w ieczorów w sierpniu i w e wrześniu 1904 r. Przekonał się on, że w ra- zie przedm iotów wyraźniej szych można otrzy­

mać dokładność taką, ja k w pomiarach, do-

;czących księżyców. Poniew aż ta część po- rnego ruchu plam y, która pochodzi z obro­

tu planety, daje się ściśle w yrazić teorety- snie, przeto można łatw o rozpoznać zmiany -V położeniu plam na powierzchni planety i zająć się zbadaniem ich przyczyny. W ró w ­ nania, w yrażające warunki, w których odby­

wają się ruchy plam, wchodzą zarówno czas obrotu Jowisza, albo raczej ta strefa szeroko­

ści, gd zie się znajduje plama, ja k i wartości 'ednicy orazspłaszczenieplanety. Z licznych pomiarów plam, wykonanych zapomocą do- konałych narzędzi i w warunkach sprzyja­

jących, m ożnaby oznaczyć dokładniej w arto­

ści powyższe, które dotąd budzą jeszcze pe­

wne w ątpliw ości.

W rozpraw ie p. t. „P la m y na Jowiszu, w i­

dziane przez refraktor Oberwatoryum K r ó ­ lew ieckiego14 Struve podaje przedewszy- stkiem opis ogóln y w yglądu powierzchni Jo­

wisza oraz najgłów niejszych plam i pasów.

Mierzono takie tylk o plam y albo oddzielne punkty na plamach lub pasach, które uja­

wniały dostateczną wyrazistość, by na nie można było nastawić nici m ikrom etryczne z zupełną pewnością. W przeglądzie w ym ie­

rzonych przedm iotów , autor za każdym ra­

zem w sposób schem atyczny oznacza dokła­

dnie i opisuje miejsce wym ierzone. Miejsca te dzielą się na 6 grup, znajdujących się w rozm aitych szerokościach, do tego dodać

jeszcze należy wielką plamę czerwoną. P la ­ my, położone najbardziej na północ, należa­

ły do nieprzerwanego w ązkiego pasa I pod -f- 38° szerokości. N a wązkim pasie środko­

w ym I I pod szerok. + 27° raz tylk o jeden w ym ierzono plamę. Poniżej zwrotnikowej w stęgi północnej I I I pod szerokością + 12°

znajdował się cały łańcuch oddzielnych plam, podobnie ja k i na północ od bardzo szerokiej w stęgi rów nikow ej południowej I V pod sze­

rokością— 6,7°, przyczem sama ta wstęga okalała różne jasne punkty, dające się zm ie­

rzyć dokładnie, pod szerokością— 12°. Jasna przestrzeń, zaw arta pom iędzy pasem I V a pa­

sem V , położonym jeszcze bardziej na po­

łudnie była w jednem miejscu znacznie zw ę­

żona wskutek rozszerzenia się w stęgi rów n i­

kow ej, a to najwęższe miejsce pokryte było pod szerokością — 2 2° ja k g d y b y zasłoną matową, której granice w ym ierzono kilka­

krotnie. Podobnież mierzono dość często jasne punkty i wzniesienia na południowej stronie pasa V pod — 28° szerokości, ja k rów nież plamę czerwoną, która zbladła bar­

dzo ostatniemi laty, oraz cienkie ciemne ostrze, wystające z pasa I V na wschód od tej plamy. N a tej stronie m aterya w stęgi rów nikow ej południowej, odepchnięta praw ­ dopodobnie od plam y czerwonej, nagrom a­

dziła się niejako i zgęściła.

Z pom iarów tych w yn ik a przedewszy- stkiem, że plam y położone w pomienionej strefie szerokości obiegały ż jednakowem i prędkościami dokoła środka Jowisza, lab osi planety, co dow odzi także równości wzniesienia w obrębie takiej strefy. Śre­

dnio, obroty w yd aw ały się o 1/u oo— Y j o o krótszemi, aniżeli w systemie obrotów Il- im w efem erydach Martha, trw ającym 9 h.

55 m. 40,632 s. Daleko szybciej obraca się, ja k to ju ż wiadom o oddawna, jasna strefa rów nikow a pom iędzy pasami I I I i IV . A c z ­ kolw iek większość plam, które w ym ierzył tutaj Struve, była utw oram i szybko przemi- jającem i, to jednak zdołał on, śledząc pewną szczególnie ciemną plamę przez czas od 17 września do 7 listopada 1903 r., oznaczyć dla niej obrót na 9 h. 50 m. 42,12 s., który zbliżony jest do okresu systemu I, podanego przez M artha dla tej okolicy a wynoszącego 9 h. 50 m. 30,004 s. Zresztą, punkty świetlne, położone w pobliżu lin ii środkowej pasa IV ,

(6)

W S Z E C H Ś W IA T JVó 3 6

566

z pom iędzy których cztery w ym ierzono kilka- j krotnie, u jaw n iły ruch anormalny; b iegły | one znacznie prędzej aniżeli, naogół, obraca się powierzchnia Jowisza, ale zaw sze jeszcze daleko w olniej, aniżeli ciemna plama w stre­

fie rów nikow ej; obrót ich m óg ł w yn osić oko­

ło 9 h. 52,8 m. W y g lą d e m sw ym zew nętrz­

nym plam y te p rzypom in ały tarcze księży­

ców, b y ły tylk o bardziej, podłużne i ostrzej ograniczone aniżeli te ostatnie. D w a z po­

m iędzy tych punktów w ym ierzon o w e w rze­

śniu i grudniu; w okresie pośrednim b y ły one niewidzialne. D alej, ruchy jednakow e u jaw niły: granica zachodnia i wschodnia za­

słony pom iędzy I V i V oraz punkty świetlne i wyskoki na stronie południow ej najbardziej południow ego pasa V. Cała ta okolica prze­

suwała się w ięc w jed n ym kierunku dziennie o ’ /3 do 1/2° stopnia w zględem systemu obro­

tó w I I Martha.

P o m ia ry w ielkiej plam y czerwonej d oty­

czy ły jej końca w schodniego i zachodniego, ja k rów nież i środka, b y ły jednak wszystkie mniej lub więcej niepewne i dow olne z po­

w odu niewyraźności gran icy oraz niesym e­

trycznej postaci plamy. N atom iast bardzo dogodnie było m ierzyć położenie południo­

w ego ostrego w yskoku w stęg i równikowrej południowej na wschód od plam y czerw o­

nej. W ob ec tego god n y u w a g i jest fakt, że na długość jo w ig ra fic zn ą tego ostrza o trzy ­ m ywano wartości, wahające się pom iędzy 54° a 62°, g d y tym czasem położenia środka oraz brzegówT p la m y czerwonej zga d za ły się ze sobą daleko lepiej. P o n iew a ż nie można zaprzeczyć pewnej praw idłow ości w przesu­

nięciach ostrza, przeto w olno w ra z ze Stru- vem przypisyw ać u tw orow i tem u naturę obłoku i potw ierdzenie teg o faktu przez dal­

sze doświadczenia m iałoby w ielk ie znaczenie dla spraw y w ytłum aczenia plam y czerwonej oraz otaczającej ją zatoki, t. j. w cięcia w pa­

sie rów n ikow ym południow ym , w które pla­

ma czerwona jest niejako wtłoczona. D łu ­ gość plam y czerwronej, obliczona dla średniej odległości Jow isza od ziem i, w yraża się liczbą 9,5", t. j. o 1" do 2 " mniejszą, aniżeli w edłu g spostrzeżeń daw niejszych— być m o­

że tylk o wskutek m niejszej w yrazistości pla­

m y albo także z powodu odmiennej m etody obserwacyi.

Średnica Jowisza, w yp row a dzon a z po­

m iarów ciemnych plam, położonych na pół­

noc od pasa I I I (pod szerok. -f- 12°) okazu­

je się równą 37,5", co przedstawia wartość, zbliżoną do tej, jaką dają pom iary heliome- tryczne. Rozum ie się, że w m etodzie helio- m etrycznej zachodzi zawsze możliwość, je­

żeli nie prawdopodobieństwo, otrzymania średnic zb y t m ałych. Średnice, które w y ­ prow adzam y ze spostrzeżeń nad ruchami plam, ściągają się przypuszczalnie do pozio­

m ów różnych zależnie od tego, czy mamy do czynienia z plam am i ciem nem i czy też z jasnemi. Pierw sze m og ły b y leżeć głębiej, niż drugie, te ostatnie bowiem daleko mocniej odbijają światło słoneczne. Otóż, ponieważ z drugiej strony m ikrom etry nitkowe dają na średnice planet wartości niewątpliwie zbyt wTysokie — w pomiarach, uskutecznia­

nych zapomocą najw iększych refraktorów w obserwatoryach L ic k a i Yerkesa, błąd ten powinien ju ż być bardzo m ały — przeto me­

toda, w prow adzona obecnie przez Struvego a polegająca na oznaczaniu średnic plane­

tarnych na podstawie ruchów plam, przed­

stawia się jako innowacya bardzo pożyte­

czna i w ielkiego znaczenia dla przyszłości.

Praw dopodobnie da nam możność zbadania stosunków fizyczn ych zachodzących w ze­

w nętrznych warstwach Jowisza, do którycli należą plam y, czy to jako przedm ioty ma- teryalne, czy też jako zjaw iska optyczne, a badanie to będzie daleko gruntowtiiejsze od tego, ja k ie przeprowadzić można, ogląda­

jąc tylk o plam y przez lunety, chociażby naj­

potężniejsze.

A zatem byłoby rzeczą bardzo pożądaną, b y spostrzeżenia i pom iary, które przytacza Struve, w ykonało w większej ilości kilku obserw atorów z u życiem w ielkich przyrzą­

dów, tak iżb y zapomocą tej w iele obiecują­

cej m etody można było lepiej poznać naturę największej z planet. Z yskałaby na tern bardzo nasza znajomość planet zewnętrznych w ogóle, które w szystkie, o ile się zdaje mniej lub' w ięcej podobne są do Jowisza, znajdu­

ją c się w stadyum rozw oju pokrewnem.

Tłum . S. B.

(N atu rw . Rundschau).

(7)

JMa 36 W S Z E C H Ś W IA T 567

N O W E B A D A N I A N A D A U T O T O M I Ą .

N azw ą autotom ii (owtóę i [avsiv) oznacza­

my zjawisko samorzutnego pozbywania się -rzez zw ierzę organu, zw ykle takiego, który Bostał bezpośrednio zaatakowany przez nie­

przyjaciela; zjaw isko to występuje wśród na- er różnorodnych ty p ó w i grup zwierzęcych:

idzim y je nawet wśród kręgow ców (ogon jaszczurek), a szczególniej wśród Staw ono­

gów pozostaw iających z łatwością na pa­

stwę n ieprzyjaciół swe od noża. Do zjaw isk , utotom ii m ożem y także zaliczyćpozbyw anie -ię pi’zez strzy k w y (Holothuria) większości narządów w ew nętrznych, które następnie odradzają się całkow icie na nowo.

M echanizm autotom ii jest nader złożony:

np. amputacya ogona u jaszczurki nie zale­

ży bynajm niej od siły ucisku lub wyciągania mechanicznego, zachodzi ona czasem nawet za nader lekkiem dotknięciem do tego nie­

zmiernie „ ł a m l i w e g o n a r z ą d u ; natomiast jeżeli zechcem y urwać ogon'jaszczu rce mar­

twej, to dla tego musimy zastosować siłę, przenoszącą dwadzieścia razy w agę ciała zwierzęcia...

W autotom ii ogona u jaszczurki niema określonych m iejsc bardziej lub mniej „łam- liw y c h “ . N atom iast u stawonogów: raków i ' ow adów w id zim y pewne okolice odnoży, które najczęściej podlegają owej amputacyi dowolnej.

Ciekawe zjaw isko autotom ii u ow adów b y­

ło w czasach ostatnich przedmiotem badań uczonego francuskiego, p. E . Bordagea, k tó­

ry w rozpraw ie swej p. t. „Recherches anato- miąues et biologiques sur 1’autotomie et la regeneration chez divers arthropodes" 3) opi­

suje swe doświadczenia i obserwacye nad autotom ią u ow adów prostoskrzydłych (Or- thoptera) z grup Straszykow atych (Phasmi- dae), K araczan ów (B lattidae) i M odliszkowa- tych (Mantidae). U wszystkich tych ow adów autotom ią jest dokładnie umiejscowiona i zawsze zachodzi w miejscu złączenia g ó r­

nych członków odnoża: uda (fem ur) i kręt-a-

*) B ulletin scientifiąue de la la France et de la Belgiąue (wydawany pod redakcją prof A . Giarda). Tom X X X I X . 1905.

cza (trochanter). Złam anie jest równe, krw i w yciek a bai’dzo mało lub wcale, a to dzięki błonie specyalnej, rozciągającej się na po­

wierzchni złamania. R zeczą jest nader cie­

kawą że oderwanie odnoża gw ałtow n e, bez autotomii, pociąga zawsze za sobą nader ob­

fite krw aw ienie a często i śmierć zwierzęcia.

A u totom ią jes t aktem odruchowym w yw oła ­ nym przez podrażnienie nerwu czuciowego w odnożu i polegającym na skurczu g w a ł­

tow n ym mięśni, wystarczającym do odrzu­

cenia dolnej części odnoża. Jest to odruch czysty i w ola zwierzęcia nie bierze tu żadne­

go zgoła udziału: autotomia ma miejsce na­

w et u ow adów pozbaw ionych g łow y .

P o autotom ii praw ie zawsze i stale nastę­

puje odradzanie się (regeneracya) części utra­

conych. Regeneracya ta jednakże nie ma w cale miejsca u ow adów dorosłych, nato­

miast zachodzi tem łatw iej, im wcześniejszem jes t stadyum rozw ojow e owada. W ów czas, po każdem nowem linieniu można zauważyć w ciąż postępujący wzrost regenerującego się odnoża, a o ile ilość linień jest w ystarczają­

ca, regeneracya może dojść do zupełnego odtworzenia utraconego narządu. Szybkość regeneracyi jest dość zmienna i wykazuje znaczne wahania osobnikowe. R zecz dzi­

wna — i fa k t ten został stwierdzony przez p. Bordagea drogą bardzo rozm aitych do­

św iadczeń— regeneracya nie zależy od ilości pokarmu, jakim się ow ad odżywia. N ato­

m iast brak w od y powstrzym uje odradzanie się odnoży i w yw ołu je tworzenie się odnoży zniekształconych i potwornych.

Odradzanie się utraconych odnoży jest w sto­

pniu bardzo znacznym zależne od miejsca, w którem nastąpiło oderwanie się narządu.

A utotom ia ma, jakeśm y w idzieli, sw oje oko­

lice specyalne, otóż poza owem i okolicami re­

generacya jest niezupełna i nader wolna.

U praw nionem tedy jest przypuszczenie co do istnienia pewnej współzależności (korre- la cyi) pom iędzy autotom ią a regeneracyą.

Źródłem owej korrelacyi jest prawdopodo­

bnie fakt, że regenerują się najłatw iej narzą­

dy, które najczęściej podlegają uszkodze­

niom. Okolica „w y b ra n a14 zjaw isk autoto­

m ii jest właśnie miejscem, najczęściej w y- stawionem na złamanie. P . B ordage p rz y j­

m uje tu bez zastrzeżeń t. zw. „praw o Lesso- n y “ , tłumaczące w sposób w yżej w yłożon y

(8)

568 W S Z E C H Ś W IA T Al- 36

zależność pom iędzy autotom ią a regeneracyą, jednakże „praw o “ to nie obejm uje pewnych fa k tów bardzo ciekawych. A m ianowicie, tak samo ja k w razie złam ania odnoża p o w y ­ żej okolicy „w ybranej “ regeneracya odbyw a się nader słabo, z doświadczeń B ordagea wy^

pływa, że uszkodzenia odnoży poniżej tej okolicy rów nież są ze w zględu na brak rege- neracyi dla owada bardzo szkodliwe.

Tym czasem uszkodzenia traum atyczne pon i­

żej okolicy krętaczow o-biodrow ej zdarzają się bardzo często, m iejsca w ięc w ysta­

w ione na szwank nie posiadają pom im o teg o zdolności regeneracyjnej. Co prawda w razie takiego uszkodzenia, narząd podlega bardzo często następnie autotom ii w m iej­

sca ,,wybranem “ . W id z im y tu jednak, ja k i słusznie zau w a żyłz tego powod u E. Rabaud 1), i dziwną rozrzutność ze strony natury, która skraca ja k b y naum yślnie uszkodzony ju ż na­

rząd, wskutek czego późniejsze zjaw iska re g e ­ neracyjne w ym a gają w iększego nakładu pra­

cy i m ateryału. Z da je się więc, że „praw o Lesson yu nie jes t bynajm niej ani powszech- nem, ani ścisłem. Odnoża tyln e koników polnych, przystosow ane do skakania, są bar­

dzo często narażone na uszkodzenia, a pom i­

mo to nie odradzają się nigdy... B ordage próbuje w ytłu m aczyć to w ten sposób, że uszkodzenia ow ych odnoży ty ln y c h najczę­

ściej następują podczas okresów linienia, i że ow ady niezdolne do skoków stają się ła ­ tw ą zdobyczą swych nieprzyjaciół; prócz tego okaleczone w ten sposób ow ady tracą zd ol­

ność rozpłodow ą. W sku tek teg o zdolność re­

generacyjn a nie m ogła się tu w ykształcić.

Poszukiwania B ordagea w yk aza ły, że od­

noża regenerow ane zazw yczaj nie są podo­

bne do odnoży pierw otn ych odrzuconych drogą autotomii. Ornamentacye ich są inne, a często daje się stw ierdzić niedostateczna ilość członków podym u (tarsus), np. cztery zamiast pięciu. Podobne zm ian y b y ły ju ż dawniej obserwowane przez Griarda, k tóry w nich upatruje cechy przodków dalekich i podobne fo rm y regen eracyi n azyw a reg e­

neracyą hypotypow ą. In n i w szelako auto- row ie zm iany takie kładą w prost na karb w arunków od żyw ian ia narządu podlegające­

g o regeneracyi. Ja n T u r.

J) „ R e v u e des I d e e s u JVs 20, str. 641.

Z A Ć M IE N IE S Ł O Ń C A Z D N ..30 S I E R P N I A 1905 R O K U .

W e d łu g korespondencyj telegraficznych, otrzym anych przez czasopismo „D a ily Tele- g ra p h “ , przebieg zaćmienia w rozmaitych m iejscowościach b ył następujący:

W Burgos, ja k donosi Evershed, członek w y p ra w y angielskiej, nie można było poczy­

nić obserwacyj w sposób n ależyty z powTodu nieodpowiedniego stanu nieba, aczkolwiek dla profan ów przebieg zjaw iska b ył imponu­

jący. Z chwilą, g d y ostatni skrawek słońca zniknął pod tarczą księżyca, zapanowała ciemność mniej w ięcej taka, ja k w czasie g ę­

stej m g ły w Londynie. D okoła całego w idno­

kręgu odblask pom arańczowy padał na cię­

żkie chmury. W górze, na tle bardzo ciemne­

g o in d yg o odcinała się mocno czarna tarcza księżyca, okolona przestrzenią, w której bar­

w a m iedziana w alczyła o lepsze z ciem no­

niebieską. Prom ienie w ystrzelające z pod tarczy księżyca, m iały barwę srebrzystą;

w paru miejscach w yb iega ły one na odle­

głość większą od ćw ierci średnicy słońca.

W ch w ili rozstrzygającej cała scena zaćmie­

nia rozgryw ała się na skrawku czystego nie­

ba, zaw artym pom iędzy dwiem a w ielkiem i chmurami. W przestrzeni nieba pom iędzy częścią pomarańczową a in d ygo nie było w i­

dać g w ia zd z w yją tkiem W en ery. W ogóle, stopień ciemności b y ł m niejszy, n iżby można było oczekiw ać na podstawie w ielu opisów, chociaż dokoła samego słońca niebo miało w y g lą d nieco ciem niejszy aniżeli w noc księ­

życową. Przed w yłonieniem się skrawka sło­

necznego chromosfera stała się widoczną w postaci lin ii o barwie różow ej. T rw a ło to zaledw ie kilk a sekund, i niebawem blask słońca zniósł jednocześnie ciemność i koronę.

W k ró tce potem chm ury p rzysłon iły ostatnią fa zę zjawiska.

W Palm a na wyspie M ajorce z powodu zachmurzenia obserwacya m ożliw a była t y l­

ko chwilam i. W y n ik i spostrzeżeń nad ko­

roną naogół zgodne są z temi, które o trzy ­ mano w latach 1860, 1883 i 1893. N a dol­

nej części tarczy słonecznej nie dostrzeżono w cale w yskoków , na górnej natomiast b y ły one bardzo błyszczące, przyczem niektóre m ia ły bardzo oryginalną barwę cielistą.

(9)

JSfs 36 W S Z E C H Ś W IA T 569

W Ferrola niebo było zaciągnięte chmu­

rami przez cały czas trwania zaćmienia.

W Guelmie, w A lgierze, w ypraw a am ery­

kańska pod przew odnictwem admirała Che- stera otrzym ała wspaniałą fo togra fię zaćmie­

nia oraz dokonała zdjęć w yskoków zapomo­

specyalnego przyrządu. Trepied, d yre­

ktor obserwatoryum algierskiego charakte­

ryzuje stan pogody, jako nie pozostaw iający nic do życzenia przez cały czas trw ania zja ­ wiska. Obserwacye pow iod ły się doskonale.

W idzianą świetną koronę o długich bardzo płomieniach, w yciągających się w kierunku ilt rkurego, oraz wspaniałe wyskoki.

W Castellonie obserwacye b y ły bardzo n udnione z powodu znacznego zachmurze­

nia. Jednakże, prof. Callendar donosi, że powiodło mu się otrzym ać cenne w yniki, dotyczące prom ieniow ania i temperatury.

Stacye astronomiczne, zaim prow izowane n wybrzeżu N ew foundlandu, komunikują, że zdołały poczynić spostrzeżenia w warun­

kach zadawalających.

W Assuanie w yp raw a amerykańska pod przewodnictwem prof. Hasseya z Obserwa­

toryum L ick a, przeprow adziła z pow odze­

niem cały swój program . Dokonano ośmiu zMjęć specyalnych, m ających na celu poszu­

kiwania nad planetam i intram erkuryalnem i, oraz poczyniono w iele obserw acyi zapomocą

„bateryi“ , złożonej z czterech teleskopów.

Nakoniec, „Stow arzyszenie P ra s y " otrzy­

mało telegram od Butlera i P . Spencera, aeronautów, k tórzy podczas zaćmienia prze­

bywali właśnie kanał L a Manche. Donoszą oni, że, wzniósłszy się ponad chmury, zdołali otrzymać niezw ykle piękną fo to g ra fię za­

ćmienia.

0 W Z B U D Z O N E J A K T Y W N O Ś C I T O R U . Przez pannę J. M. W . Slater.

^ doświadczenia nad radyoaktyw nością toru

"iem y, że każde ciało, którego powierzchnia w e j­

dzie w zetknięcie z emanacyą toru, n ab y w a skut­

kiem tego radyoakty wności, którą przypisujem y osadowi natury m ateryalnej. N adto, badania Rutterforda i S o d d e go uczyniły p raw dopodo- bnem przypuszczenie, że przyczyna ra d y o ak ty w - oosci tk w i w cięgłem przeobrażaniu się ra d y o - substancyi i w y k az ały , że rozkład atomu toru d a­

je po kolei: tor X , em auacyę oraz osad ak tyw ny, który na powierzchniach, stykających się z ema-

nacyą w y tw a rz a aktywność przejściową. T a ostatnia zmniejsza się po 1 1 godzinach do p ok m y sw ej wartości pierwotnej i w ilościach nie d ają­

cych się zmierzyć, przechodzi w substancyę nie­

aktyw ną. Osad ak tyw n y można usunąć z danej powierzchni zapomocą k w a sów lub innych roz­

puszczalników, a następnie w ydzielić znów z roz-.

tw o ru d rogą elektrolizy lu b w inny sposób.

W temperaturze białego żaru osad ten ulatnia się ale to nie może zniweczyć je g o aktywności, ani naw et zmienić prędkości je g o zanikania, która zawsze u le g a p raw u wykładniczem u, zmniejszając się do p ołow y po 1 1 godzinach.

N a propozycyę J. J. Thomsona panna Slater zaję­

ła się zbadaniem, czy promienie katodalne, które przecież tak głęboko zm odyfikować m ogą cząste­

czki ciał, w p ły w a ją na cząsteczki ak tyw ne i zmie­

niają prędkość ich zanikania.

W doświadczeniach tych, w skrzynce metalo­

wej połączonej z ziemią, umieszczano p ew n ą ilość toru naprzeciwko ciała, które zamierzano uczynić aktyw nem i pozostawiano wszystko na jakieś 24 godziny; po tym czasie następowało, z chw i­

lą usunięcia toru, początkowo drobne wzmożenie się radioak ty w n o ści, lecz dopiero po ustaleniu się p raw id ło w ego spadk u (do p oło w y w ciągu 1 1 godzin) pozwalano działać promieniom katodal- nym i sprawdzano aktywność metodą zwyczajną.

M etal, którj' uczyniono aktyw nym , w isiał odosob­

niony w walcu m etalowym i połączony b y ł z elek- trometrem kw adrantow ym , g d y tymczasem walec b y ł naładow any tak silnie, że w zamkniętej prze­

strzeni powietrznej w y tw arzał się prąd nasycenia.

Z azw y czaj d w ie takie powierzchnie, które je d n a ­ kowo długo w j'staw ione b y ły na działanie toru, p orów nyw ano ze sobą przed i po w ystaw ieniu ich na działanie promieni katodalnych. Jako ciała, m ającego stać się aktywnem , używano p raw ie za­

w sze glinu.

D ośw iadczenie w ykazało u by tek aktywności, a przeto należało zbadać, czy utracona aktywność płytki metalowej została zniweczona (t. j. czy za- j nikanie zostało przyśpieszone), czy też tylko unie­

siona; w tym ostatnim razie pow inna b y ła się od-

| naleźć na ściankach rurki. Dośw iadczenia bez- j pośrednie, wykonane w celu rozstrzygnięcia po­

między temi dw iem a możliwościami, aczkolwiek nie ilościowe, w y k az ały z zupełną pewnością, że promienie katodalne sprow adziły ulotnienie się a nie zniweczenie aktywności. W p ro w a d z a ją c do ru ry małe elektrom etry naładow ane, s tw ie r­

dzono mianowicie przyrost rozproszenia, będący skutkiem działania substancyi ak tyw nej, która ulotniła się na ścianki. I inna także metoda, któ­

ra m iała wykazać przyczynę zmniejszania się a k ­ tywności, doprow adziła do wniosku, że w działa­

niu promieni katodalnych wchodzi w grę rozpylanie substancyi czynnej.

W doświadczeniach tych, które z powodu rozli­

cznych działań wtórnych promieni katodalnych b y ły bardzo skom plikowane, okazyw ało się pra­

w ie zawsze, że prędkość zanikania b y ła zmalała,

Cytaty

Powiązane dokumenty

2 ustawy - Prawo energetyczne, przedsiębiorstwo energetyczne posiadające koncesję ustala taryfę dla energii elektrycznej oraz proponuje okres jej obowiązywania.. W trakcie

w sprawie określenia rodzajów przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko (Dz. 1839) zalicza się do przedsięwzięć mogących potencjalnie znacząco

ców bydła to preparaty witaminowo-mineralne oraz preparaty mlekozastępcze dla cieląt, a dla hodowców trzody - premixy farmerskie oraz prestartery, W Sklepach Paszowych

o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych

o komercjalizacji i restrukturyzacji przedsiębiorstwa państwowego „Polskie Koleje Państwowe” (tekst jedn. prawa użytkowania wieczystego wyżej opisanego gruntu

Organ wskazuje jednocześnie, że strona nie powinna szukać postawy do wydania leku z apteki (jak wskazała w piśmie z dnia 4.06.2020) oraz jak wynika z pisma z dnia 24.06.2020r. „mimo

niono zasadniczego cierpienia. Już z tego nasuwałby się wniosek, że podniesiona ciepłota usposabia do powstawania krwiomoczu przy podawaniu urotropiny. Że rozpad

Utrata praw obejmuje prawo do sprzedaży produktów Kyäni oraz prawo do otrzymywania przyszłych prowizji, premii i innych przychodów ze sprzedaży i innych działań byłej