• Nie Znaleziono Wyników

177 prezentuje badane środowisko ujęte na tle ogólnej charakterystyki miasta. Prezentację tę autor

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "177 prezentuje badane środowisko ujęte na tle ogólnej charakterystyki miasta. Prezentację tę autor"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

prezentuje badane środow isko ujęte na tle ogólnej charakterystyki miasta. Prezentację tę autor trafnie podpiera fragmentami w yw iadów z badanym i oraz licznymi fotografiami.

Badania zjawisk społecznie negatywnych dotychczas skupiały się na określonych typach zachow ań nagannych. A utor nie określa z góry zjawisk czy zachow ań, które m ożna nazwać patologicznym i. Podkreśla, że wiele zjawisk patologicznych, choć było dostrzegalnych w począt­

kowej fazie występow ania w naszym społeczeństwie, nie zostało w należyty sp osób potraktow ane.

Przeprow adzona przez autora analiza różnych form i zjawisk patologii społecznej w badanych dzielnicach m iasta pozw ala na stwierdzenie, że z perspektywy codzienności „wielkie zjwiska patologiczne” (z wyjątkiem tych, które zw iązane są z alkoholizm em ) funkcjonują w niewielkim stopniu w św iadom ości badanych. Funkcjonują one o tyle, o ile stanow ią zagrożenie. Interesujące są rozważania dotyczące spostrzegania przez badanych zjawisk patologicznych i umiejscowienia ich na określonym terenie.

Najczęściej zauw ażonym przez badanych zjawiskiem patologicznym jest w ystępow anie al­

koholizm u. Problem ten występuje w znacznym stopniu na obszarze, który ma dobrze rozwinięty system usług zw iązanych z piciem alkoholu (bary, sklepy m onop olow e, place). Jak wskazuje autor, zdecydow aną grupę o só b kojarzonych z piciem alkoh olu stanow ią mężczyźni w różnym wieku (pochodzą oni z tzw. m arginesu społecznego lub są to osob y przypadkowe). A utor podkreśla, że wiele badanych osób zwraca uwagę na udział kobiet w sytuacjach patologicznych. Są to kobiety ubogie, o wyraźnym uzależnieniu od alkoholu. O cenianym negatywnie zjawiskiem jest także wandalizm. W ulgarne słow nictw o, awantury, alkoholizm stanow ią zagrożenie dla o só b misz- kających na terenie bezpośrednio związanym ze zjawiskami patologicznym i. D otyczy to szczegól­

nie dem oralizacji nieletnich. Zjawisko to ma cechy patologii społecznej i jest negatywnie oceniane przez badanych. A utor stara się uchwycić ogóln e reguły tworzenia się typow ych sytuacji patologi­

cznych. D och od zi do w niosku, że wszystkie sytuacje patologii życia codziennego tworzą się w ok ół środow iskowej akceptacji sym ptom ów tego zjawiska, np. nadm iernego picia alkoholu. P odłoże p atologii społecznej tkwi w wielu sytuacjach społecznych. A utor słusznie zwraca uwagę, że istnienie zjawisk patologicznych w wybranych obszarach m iasta rzutuje na ogólny sąd o mieście, w tym przypadku Sosnow cu.

W nioski z badań socjologicznych zawarte w pracy J. W odza ukazują skalę problemu, jakim jest zjawisko patologii społecznej w codziennym życiu. Prezentow ane przedsięwzięcie badawcze jest tylko pewną próbą, odsłaniającą now e perspektywy badawcze w dziedzinie zjawisk patologii społecznej. Sygnalizow ane przez autora zjawiska wciąż są obecne w naszym społeczeństwie, i nie tylko na Śląsku, a więc nadal istnieje potrzeba zajm ow ania się nimi. O dw ołanie się do socjologii życia codziennego w yznacza w jakim ś stopniu m ożliw ości pełniejszego poznania tych zjawisk, określenia przyczyn ich pow stania i tendencji rozwoju, a dzięki temu — m ożliw ości zapobiegania tym zjawiskom i ich eliminacji. K siążka J. W odza jest interesująca nie tylko z poznaw czego punktu widzenia socjologii, ale przydatna społecznie i praktycznie.

Barbara M arek

JA D W IG A STA NISZK IS: Ontologia socjalizmu. W arszawa 1989. W yd. In Plus.

W książce Ontologia socjalizmu Jadwiga Staniszkis podejm uje interesującą niewątpliwie próbę stw orzenia teorii formacji socjalistycznej. A utorka koncentruje sw oją uwagę na sferze gospodarki i polityki, choć om aw ia także sprawy ideologii i św iadom ości społecznej. Za cechy charakterystycz­

ne dla socjalistycznej ekonom iki J. Staniszkis uznaje: polityczny charakter własności, tj. jej uzależnienie od władzy politycznej, nieistnienie zasadniczych interesów ekonom icznych w „re­

produkcji środków trwałych”, w ystępow anie państw a jak o siły wytwórczej. Z kolei sw oiste dla

(2)

178

R E C E N Z JE

sfery władzy w socjalizm ie są, jej zdaniem: dążenie do władzy do zastąpienia „podm iotów społecznych”, nadrzędność „państwa wyższej konieczności” w obec „państwa norm atyw nego”, czyli upraszczając — polityki w obec prawa. K onsekw encją istnienia „nieekonomizującej gospodarki”

oraz „władzy bez polityki” jest hom ogenizacja, zlew anie się poszczególnych podstruktur społeczeń­

stwa, a jednocześnie — w odróżnieniu od kapitalizm u — brak uniwersalnej zasady przenikającej wszystkie sfery życia społecznego. W poszczególnych rozdziałach autorka om aw ia cechy socjalis­

tycznego sp osob u produkcji, stosunki gospodarcze m iędzy krajami Europy W schodniej a ZSRR, system władzy, strukturę społeczną. W zakończeniu pracy J. Staniszkis zastanaw ia się na przemia­

nami, dokonującym i się obecnie w ramach formacji socjalistycznej. P o krótkim om ów ieniu zasadniczych tez i treści pracy przejdę do pewnych uwag bardziej szczegółow ych.

Jadwiga Staniszkis pisze, że „socjalizm stanow i wyraźną w yodrębnioną ontologicznie całość, którą należy analizow ać w jej własnych, sw oistych term inach” (s. 3), czego nie respektują np. teorie w rodzaju „kapitalizmu p ań stw ow ego”. W ydaje m i się jednak, że autorka nie pozostaje w pełni wierna swem u skądinąd trafnemu założeniu. Jaki jest bow iem schem at rozum ow ania leżącego u podstaw np. tezy o nieistnieniu polityki w socjalizmie? A utorka przenosi zachodnie ujęcie

— przynajmniej częściow o ideologiczne — polityki na stosunki panujące w Europie W schodniej, znajduje, że tak rozum iana polityka w krajach tych nie występuje, wyprow adzając stąd w niosek, że nie m a jej tam w ogóle. A przecież „naga przem oc”, która zdaniem J. Staniszkis zastępuje w socjalizm ie politykę — pom ijam w tej chwili ocenę merytorycznej trafności tego twierdzenia

— nie jest działaniem par excellence politycznym (przynajmniej w teoretycznym , w odróżnieniu od potocznego, ujęciu polityki).

W rozważaniach o państwie i polityce w socjalizm iie autorka popełnia pewien dość nagm innie występujący błąd. W eźm y pod uwagę twierdzenie: „gospodarka m oże być w pew nych ok oliczn oś­

ciach uznana za sferę polityki” (s. 73). W szczególności prowadzą d o tego takie procesy, jak

„militaryzacja gospodarki w P olsce po wprow adzeniu stanu w ojennego” czy „zawieszeniu kodeksu pracy” (s. 159). M yli tu się stosunek oddziaływ ania czy uw arunkowania ze stosunkiem to żsam ości1.

Jeśli A w pływ a na B, nie znaczy to, że A = B. Jeżeli nadbudow a polityczno-praw na oddziałuje na gospodarkę, nie oznacza to, że staje się gospodarką, czy też odw rotnie, że gospodarka przekształca się w część polityki. W arunki sprzedaży i realizacji siły roboczej — bo tego d otyczyło „zawieszenie kodeksu pracy” — mają charakter ekonom iczny w każdym ustroju i każdych okolicznościach, niezależnie od swej konkretnej postaci.

Ten sam błąd — pom ylenie dw óch w spom nianych relacji — popełnia autorka mianując w łasność w socjalizmie „stosunkiem politycznym ”. W arunkow anie sfery w łasności przez nad­

budow ę praw no-polityczną nie odbiera tej pierwszej jej ekonom icznego charakteru. P od ob n ie jak w poprzednim wypadku, w twierdzeniu, że „stosunek w łasności m oże być stosunkiem ekonom icz­

nym ” jedynie wtedy, „gdy reprodukow any jest, jak w kapitalizm ie, przez m echanizm y rynkow e i ruch kapitału” (s. 24), przejawia się szczególnie charakterystyczny, skądinąd program ow o kryty­

kow any przez autorkę, sp osób myślenia: m ilczące uznanie za jedyny m odel „własności ekonom icz­

nej” w łasności prywatnokapitalistycznej.

U jęciu w łasności zaprezentow anem u w omawianej pracy brakuje jednoznaczności. A utorką odw ołuje się wprawdzie d o koncepcji w łasności ja k o korzystania (od daw na popieranej przez S.

K ozyra-K ow alskiego, a także autora tej recenzji), ale niezbyt konsekw entnie. N ie utrzymuje bow iem w całej pracy różnicy m iędzy tym ujęciem a prawną koncepcją w łasności czy koncepcją w łasności jako. dysponow ania. M im o iż autorka zauważa, że formuła państw a jak o właściciela jest wyrażeniem prawnym, to w innych m om entach zdaje się o tym zapom inać i w sw oich socjologicz­

nych analizach stosuje tę formalnoprawną formułę (por. np. s. 105). D yspon ow anie nazywa autorka własnością w sensie funkcjonalnym. N atom iast w łasnością w sensie m aterialnym nazywa J.

Staniszkis prawo do rzeczy, uznane przez dany porządek prawny, przy czym uważa, że takie ujęcie

1 Por. S. Kozyra-K owalskiego krytykę obiegowej koncepcji państw a w pracy Struktura gospodarcza a formacja społeczeństwa (Warszawa 1988, s. 151— 154, 294).

(3)

dotyczy „ekonom icznych konsekwencji przyjętych w danym systemie rozwiązań w łasnościow ych”

(s. 24). W pewnym miejscu J. Staniszkis stwierdza, że „rzeczywistym właścicielem ” jest ten, kto

„dysponuje majątkiem i korzysta zeń” (s. 51). W idoczne jest, że myślenie autorki o w łasności wym agałoby określonego uporządkowania. Jego brak ma pewne niekorzystne konsekwencje.

O graniczenie zakresu przedm iotów w łasności do rzeczy nie pozwala m.in. wprow adzić pojęcia w łasności siły roboczej. N p. przynajmniej niektóre z w yróżnionych przez autorkę „wyznaczników p ołożen ia socjalnego robotników ” — takie jak „narażanie na wyższe niż w przypadku innych grup trudności i ryzyko w środow isku pracy” (s. 89) — wyrażają określone aspekty ich położenia wlasnościowo-klasowego, w sensie w łasności siły roboczej właśnie. W analizie wspom nianego przez autorkę problem u nieekwiwalentnej wym iany prac należałoby wziąć pod uwagę istnienie znacznej liczby wynagrodzeń (zwłaszcza prac nieprodukcyjnych i pośrednio produkcyjnych), opartych na posiadanej sile roboczej raczej niż na konkretnej pracy, zw iązane m.in. z faktem niewym ierności tych prac2.

N ie w pełni konsekw entne przyjęcie koncepcji w łasności jako korzystania zaznacza się również w przedstawionej w Ontologii socjalizmu definicji kategorii sp osob u produkcji. Sposób produkcji określa autorka — za E. Laclau — jak o „kombinację określonego typu w łasności środków produkcji, określonej formy uzyskiw ania nadwyżki ekonom icznej, określonego podziału pracy, określonego poziom u sił w ytw órczych” (s. 24). O tóż „forma uzyskiwania nadwyżki” nie jest czym ś odrębnym o d w łasności środków produkcji. P odobn ie, podział pracy w chodzi w skład sił w ytw órczych (ujmowanych jak o kom pleks określonych stosunków produkcji)3.

W spom niane wyżej zastrzeżenia dotyczące określenia państw a jako właściciela m ożna w zm oc­

nić i rozszerzyć na sam o pojęcie państwa. Trudno uniknąć posługiw ania się tym terminem — choć z punktu widzenia czysto naukow ego byłoby to wskazane — używając go należy wszakże zdawać sobie sprawę z jego w ieloznaczności, wynikającej ze zw iązków z myślą prawniczą i zdrow orozsąd­

kow ą4. Autorka słusznie spostrzega, że jeden z segm entów „państwa” stanow i w formacji socjalis­

tycznej — nie tylko w niej zresztą — część struktury ekonom icznej. W yciąga stąd jednak w niosek o utracie sensu przeprowadzania rozróżnienia bazy i nadbudowy. Twierdzenie to wyraża trudno­

ści, w jakie popada się nieuchronnie stosując obiegow e pojęcie państwa. „Państw o” obejmuje nie tylko nadbudow ę praw no-polityczną, ale i zjawiska należące do innych podstruktur społeczeństwa, w tym do struktury ekonom icznej. Inaczej m ówiąc, m ożna przeprowadzić ścisłe rozróżnienie m iędzy bazą ekonom iczną a nadbudow ą polityczno-praw ną, lecz nie m ożna takiego rozróżnienia dok onać m iędzy bazą i nadbudow ą a obiegow o pojm ow anym państwem.

Zastrzeżenia budzi przedstawione w książce ujęcie pewnych innych kategorii teoretycznych wyw odzących się z m aterializm u historycznego i marksowskiej ekonom ii politycznej. J. Staniszkis odróżnia np. „kapitał” od „środków trwałych”, co zakłada potoczne pojm ow anie kapitału, reduku­

jące go do pieniądza, środków finansowych. N ie wspom inam już o tym, że dla M arksa kapitał to określony stosunek społeczny, nie dający się sprow adzić do żadnej sum y rzeczy.

N iedokład ne jest twierdzenie, że „udział płac w kosztach” wyraża „klasyczną definicję wyzys­

ku” (s. 84). Stosunek autorki do pojęcia w yzysku jest niekonsekwentny. Z jednej strony zgłasza ona zastrzeżenia do koncepcji „nowej klasy w yzyskiw aczy”, pow ątpiew a w trafność ujm owania jako wyzysku „sposobu korzystania grupy rządzącej z reprodukow ania się sp osob u produkcji opartego na kolektywnej w łasności” (s. 85). W innym miejscu jednak twierdzi, że „można zastosow ać w stosunku do grupy rządzącej w socjalizm ie szeroką interpretację pojęcia wyzysku”, i to m im o jednoczesnego zaznaczenia, iż w jej wypadku nie w chodzi w grę „przywłaszczanie nadwyżki ekonom icznej” (s. 88).

Por. ibidem, s. 547—550, 599—601; J. Tittenbrun: Wprowadzenie do materialistyczno-historycznej teorii społeczeństw.

W arszawa 1986, rozdz. VII.

3 P or. S. Kozyr-Kowalski: op. cit.fi. 214—217; J. Tittenbrun: op. cit., rozdz. IV; tenże: Dialektyka i scholastyka. W arszawa 1986, s. 143— i48.

4 Por. S. K ozyr-Kowalski: op. cit.fi. 327 338; J. Tittenbrun: C ztery koncepcje państwa. „Studia N au k Politycznych” 1983 nr 1 —2, s. 7— 31; Four Concepts o f State. „Polish Political Science” Vol. XV. 1985. s. 29— 50.

(4)

180

R E C E N Z JE

W arto też przypom nieć, że — z punktu w idzenia marksowskiej ekonom ii politycznej — kupu­

je się i sprzedaje nie pracę, lecz silę roboczą, i to ta ostatnia ma określoną w artość (por. s. 30). Stąd też obiegow e w naszej ekonom ii wyrażenie „rynek pracy” m ożna z pełnym uzasadnieniem zaliczyć do zestaw u pojęć „wulgarnej ekonom ii”.

Jadwiga Staniszkis nie tylko czerpie z zasob ów pojęciow ych materializmu historycznego, ale stara się nawiązywać do m etodologii marksowskiej. Jej ujęcie owej m etod ologii jest jednak dość dyskusyjne. Pogląd, iż „o determ inizm ie m ożem y m ów ić wyłącznie na poziom ie analizy logicznej”, w przeciwieństwie do „rzeczywistości historycznej [gd zie] m am y do czynienia tylko z bardziej lub mniej praw dopodobnym i tendencjam i”, jak i sam o ujęcie relacji m iędzy analizą logiczną a his­

toryczną stanow ią tylko jedną z m ożliw ych interpretacji m etody K apitału (co pow inno być chyba w pracy wyraźnie odnotow ane). M oim zdaniem , jest to interpretacja nietrafna5. N ie jest sztywną regułą m.in. to, że „relacje m iędzy pojęciam i w analizie logicznej pozostają w odw rotności do faktycznego następstwa, zdarzeń, w toku których rozwinęły się i uform owały stosunki społeczne, wyrażane w abstrakcyjnej formie przez ow e pojęcia” (s. 21)6.

Nietrafne jest też pow ołan ie się przez autorkę na Hindessa i Hirsta. T o autorka O ntoloyii socjalizmu uważa, że należy weryfikować „ustalenia przy p om ocy danych em pirycznych” (s. 36), co jednak, wbrew jej zdaniu, nie odp ow iada bynajmniej stanow isku m etodologicznem u wspomnianej pary autorów. Piszą oni wręcz, że „nasze konstrukcje i rozum owania mają charakter teoretyczny i m ogą być oceniane wyłącznie w kategoriach teoretycznych — tj. w kategoriach ich ścisłości i spójności teoretycznej. N ie m ożna ich obalić przez żadne empiryczne odw ołania do dom niem a­

nych faktów historii”7.

Znacznie ważniejsza sprawa dotyczy tego, czy proponow any przez autorkę „dedukcjonizm ” („dedukowanie odpow iadającego stosunkom w łasnościow ym charakteru czynników produkcji”

— s. 36) odpow iada rzeczywiście m etodzie m aterializmu historycznego. M oim zdaniem tak nie jest, a rola danych empirycznych daleko wykracza poza weryfikację uzyskanych na innej drodze wniosków.

Bardziej też H egla czy Lucäcsa niż M arksa przypom inają rozważania o „uniwersalnej zasadzie” przenikającej og ó ł zjawisk życia społecznego. Ze względu na niepełną — w odróżnieniu od kapitalizm u — penetrację w socjalizm ie całości formacji przez jego głów ną zasadę („racjonal­

ność kontroli”), autorka uważa, że socjalizm jest w mniejszym stopniu całością niż kapitalizm.

Z punktu widzeniia materializmu historycznego problem musiałby być postawiony inaczej: nie tyle jako poszukiwanie jednej abstrakcyjnej zasady przenikającej wszystkie sfery życia społecznego, ile jako sprawa wzajemnej zależności między różnymi elementami struktury społeczeństwa jako całości (podobną analizę m ożna powtórzyć dla wszystkich społeczeństw wchodzących w skład formacji).

W ażną rolę odgrywa w całej konstrukcji pracy argument o „zaprezentowanej na XI Zjeździe W KP(b) leninowskiej wizji postrew olucyjnego społeczeństw a”, mającej zakładać „deklasację klasy robotniczej w socjalizm ie” polegającą, zdaniem autorki, na utracie „ontologicznego statusu « p r o ­ leta r ia tu » po likwidacji kapitalistów ” (s. 2, 59). Interpretacja ta jest zupełnym nieporozum ieniem . Bazuje ona na w ypow iedzi przedstawiciela „opozycji robotniczej” Szlapnikowa, który na zjeździe istotnie stwierdził, że „W łodzimierz Iljicz pow iedział, że proletariat jak o klasa, w tym sensie, jaki nadawał temu M arks, nie istnieje”8. P ogląd Lenina, jak łatw o m ożna się o tym przekonać sięgając do stenogram ów zjazdowych, wyrażał jednak nie jakąś historiozoficzną wizję, lecz określoną socjologiczną rzeczywistość, polegającą na zm niejszeniu się liczebności klasy robotniczej, przejściu dużej jej części do innych klas i stanów społecznych (chłopstwa, aparatu państw ow ego i partyjnego itd.), a z drugiej strony — napłynięciu do fabryk i zakładów przem ysłowych fali w ychodźców

5 Por. m.in. S. Kozyra-K owalskiego uwagi o cechach właściwego materializmowi historycznemu prognozow ania naukowego (iop. cit., s. 84 —93) oraz moje o przedm iotowości abstrakcji i o metodzie historycznego rozwijania pojęć (Dialektyka i scholastyka)..., s. 1 1 8 -130).

6 Por. K. M arks: Wprowadzenie do krytyki ekonomii politycznej.W: K. M arks, F. Engels: Dzieła. W arszawa 1966, s. 723—728.

7 B. Hindess, P. H irst: Pre-Capitalist M odes o f Production. London, s. 3.

8 X I Z jazd R K P (b ). Stenogram. W arszawa 1971, s. 144.

(5)

z innych, nieproletariackich klas. W nioski, jakie bolszewicy, z Leninem na czele, wyprow adzili z tych empirycznych faktów, były zaś dokładnie przeciwstawne do tych, jakie wynikałyby z tezy „o tym, iż partia musi zastąpić nie istniejący już proletariat” (s. 2). Zmierzały one bowiem (i to nie tylko werbalnie, vide: przeprowadzona przed zjazdem czystka) do wzmocnienia robotniczego tronu partii.

Szlapnikow, dodajmy, nie zarzucał bynajmniej kierow nictw u partyjnemu dążenia do za­

stąpienia przez partię proletariatu czy oderwania się od wszelkiej bazy klasowej, lecz zastąpienie jednej — robotniczej bazy, bazą inną — chłopską. A to już zupełnie inna teza. Spór, który miał wkrótce rozgorzeć z całą siłą, dotyczył klasow ego charakteru i kierunku N E P -u i żadną miarą nie daje się on wcisnąć w ramki formuły o „władzy jak o zastępczym społeczeństw ie”.

P odobnie, wbrew zdaniu J. Staniszkis, władza czy państw o nie były przez Lenina traktowane jak o „zbiorowy kapitalista”. Termin „kapitalizm państw ow y” odnosił się u Lenina do ściśle określonych sposob ów produkcji, a bynajmniej nie stanow ił określenia formacji ekonom icznej jako całości. A utorka przecież też dostrzega, że w każdej formacji „współistnieje szereg sp osob ów produkcji” (s. 21). W tym kontekście m ożna by zasugerow ać celow ość odróżnienia formacji społeczeństwa, która obejmuje m.in. wym ienione przez J. Staniszkis sferę kultury i władzy (s. 21), od formacji ekonom icznej społeczeństwa, ograniczającej się do sfery ekonom icznej i kon stytu ow a­

nej właśnie przez dany kom pleks sposob ów produkcji.

P ow yższa w zm ianka o poglądach Szlapnikow a zwraca uwagę na problem atykę struktury klasowej czy, szerzej, społecznej w socjalizmie. Pełniejsze w ykorzystanie teorii w łasności ( w tym teorii w łasności siły roboczej) pozw oliłoby , m oim zdaniem , na precyzyjniejsze i mocniej naukow o uzasadnione ujęcie poszczególnych członów tej struktury niż to, jakie jest obecne w Ontologii socjalizmu. Kultura teoretyczna autorki kontrastuje z potocznym , nieobrobionym teoretycznie charakterem określeń w rodzaju: „urzędnicy bez wyższego w ykształcenia”, „pracownicy um ysłow i”

czy „inteligencja”. K onsekw entne ujęcie struktury społecznej w kategoriach teorii własności nadałoby w yw odom autorki w iększą spójność, p ozw oliłob y na dokładniejsze ustalenie relacji m iędzy poszczególnym i pojęciam i lub na eliminację niektórych zbędnych (jak ma się np. pojęcie

„stan” do pojęć „klasa polityczna” i „klasa ekonom iczna”?). P ozw oliłoby o n o również skorygow ać pogląd, że w socjalizm ie każdy z segm entów struktury społecznej musi być wyróżniany „na podstaw ie sw oistych dla niego kryteriów” (s. 91). D ostatecznie szerokie ujęcie w łasności (obej­

mujące m.in. stosunki w łasności pozaekonom icznej, które proponuję nazwać stosunkam i aprop- riacji9) pozw ala oprzeć teorię struktury społecznej na jednolitym kryterium.

Przedstawione w książce porów nania sposobu funkcjonowania kapitalistycznej i socjalistycz­

nej ekonom iki są interesujące i inspirujące, niemniej jednak zdradzają tu i ów dzie zależność od uproszczonych wyobrażeń na tem atu kapitalizm u, odbiegających od jego obecnej formy. Czy np.

kapitalistyczne m onop ole (oligopole) m ożna nazwać „firmami w sensie m arginalistycznym ” (s. 15)?

K osztow a formuła cen występuje nie tylko w socjalizmie. Nieprecyzyjne wydaje się twierdzenie określające straty ekonom iczno-w lasnościow e w dziedzinie produkcji jak o „tylko teoretyczny koszt” (s. 26). Przeciwnie, jest to koszt bardzo realny i wyliczalny (np. koszty marnotrawstwa), zupełnie niezależnie od tego, czy ow e straty są czy też nie są zauważalne, uświadamiane.

Zbyt kategoryczne jest, m oim zdaniem , twierdzenie o nieusuwalnym braku zainteresowania ochroną i pom nażaniem wspólnej, społecznej własności. Twierdzenie to opiera się na obserwacji codziennego funkcjonowania tzw. państw ow ych przedsiębiorstw, nie uw zględnia jednak wszystkich m om entów historii i form urzeczywistniania w łasności społecznej. W szczególności, do pom yślenia jest inny zarów no od stalinow skiego jak i od „rynkow ego socjalizm u” m odel gospodarki. N ie

sp osób jednak w tym miejscu rozwinąć tego wątku.

W ocenie aktualnego stanu i perspektyw polskiej gospodarki autorka nie docenią, jak sądzę, faktu uzależnienia jej od kapitalizm u, wyrażającego w spółw łasność narodow ych środków produk­

cji ze strony zagranicznych właścicieli kapitału pożyczkow ego. N aw et abstrahując od faktu tej współzależności, z m oich wyliczeń dla 1988 r. wynika, że większa część d och od ów ludności

9 Por. wykład koncepcji stanów społecznych w m oich pracach: Wprowadzenie..., Dialektyka i scholastyka.... s. 309— 314.

(6)

182

R EC E N Z JE

w Polsce pochodzi z różnych form w łasności prywatnej ( w tym związanych z „drugą gospodarką”).

Przyjmując to kryterium, m ożna by zatem twierdzić, że w łasność społeczna w P olsce już nie dominuje, co m usi pociągać za sobą określone w nioski co do przynależności formacyjnej kraju.

N ie znaczy to oczywiście, że chcę przez to pomniejszać znaczenie stosunków ekonom icznych ze w schodnim sąsiadem, choć pod obn ie jak niektóre inne dziedziny, także i ta pozostała nie tknięta przez „głasnost”, co utrudnia jej obiektyw ne badanie. W tym kontekście interesujące są szczególnie hipotezy autorki na temat ekonom icznego tła zróżnicow anego stosunku poszczególnych krajów do polityki w ramach R W P G (por. s. 71).

Recenzowana praca zawiera wiele innych interesujących twierdzeń i uwag, takich jak zakw es­

tionow anie „apriorycznego założenia o partii kom unistycznej jak o najważniejszej instytucji” (s. 62), zwrócenie uwagi na dialektyczny charakter kryzysu, który m oże doprow adzić nie do zmiany, lecz do utrwalenia istniejącego systemu. N iezależnie też od dyskusyjności poszczególnych rozwiązań, na pozytyw ne podkreślenie zasługuje dbałość autorki o teoretyczny poziom analizy i prezentacji.

Jacek Tittenbrun

„Poza kulturę” — Hallowski imperatyw dla współczesności

E D W A R D T. HALL: Bezgłośny język. Tłum. R. Zim and i A. Skarbińska. W arszawa 1987 PIW , ss. 196; E D W A R D 'Г. HALL: Ukryty wymiar. Tłum. T. H ołów ko. W arszawa 1978 PIW , ss.

289; E D W A R D T. HALL: Poza kulturą. Tłum. E. G oździak. W arszawa 1984 PIW , ss. 318.

Jeszcze nie tak daw no — bez m ała sto pięćdziesiąt lat temu — protoplasta socjologii jako samodzielnej nauki — August C om te za przedm iot swych zainteresowań naukow ych uznał Ludzkość. Było to jednak specyficznie pojm ow ane pojęcie ludzkości — m ianem tym C om te określał jedynie zachodnioeuropejskie społeczeństw o przemysłowe. N ie był to błąd niewybaczalny

— wszak m am y tu do czynienia ze sw oistym przesądem dziewiętnastowiecznej Europy.

Epigoni C om te’a — przedstawiciele wąsko rozum ianego ew olucjonizm u jak o nurtu m odnego w naukach społecznych drugiej p ołow y XIX w. — za obiekt swych badań przyjęli społeczeństwa różnych kultur, dopatrując się różnic w poziom ie ich rozwoju cywilizacyjnego. A naliza ta najczęś­

ciej m iała charakter aksjologiczny, stawiając na szczycie hierarchii kultur społeczeństw a europejs­

kie czy Ameryki Płn. Hierarchizacja taka poparta była pow szechnym przekonaniem o niekw es­

tionowanej wyższości społeczeństw a zachodnioeuropejskiego nad pozostałym i. Pogląd taki opierał się na utylitarnym charakterze kryterium oceny p oziom u rozwoju, na dom inium , które cechow ał szybki rozwój techniczno-organizacyjny oraz na „megalom anii kulturowej”, narzucającej innym społeczeństw om rzekom o lepszy system wartości i hierarchizację potrzeb. T ak określając swoją rolę w ów czesnym św iecie społeczeństw o europejskie nie b yło w stanie odnieść się z szacunkiem, ba, z tolerancją, do innych kultur, zastępując potencjalną koegzystencję — realną ekspansją.

Jednakże wspom niany tu ew olucjonizm nie był nurtem jednolitym — ob ok filozoficznego system u Spencera, przynależeli doń uczeni kładący podw aliny pod naukę o kulturze — naukę obiektyw nie badającą, nie aksjologizującą — naukę zw aną antropologią społeczną. M im o że E. B.

Tylora czy L. H. M organa trudno nie posądzić o typow y w ow ym czasie stosunek do innych kultur, ich dorobek pozw oli! antropologii „rozwinąć się z niczego do dojrzałości”. M im o że ta pierw otna antropologia, która jak to określiła Ruth Benedict: „[...] była zbiorem najdzikszych p om ysłów i terenem łow ów ulubionym przez rom antycznych m iłośników prym itywu” — wskazała na konieczność postrzegania innych kultur i uczenia się ich języka, ich symboli. M im o że nie była to jeszcze antropologia Franza Boasa, odkryw ała jednak przed badaczam i now y obszar, dotąd nie dostrzegany, którego dogłębne poznanie m oże nadać ludzkiej egzystencji now y wymiar.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli ramiona kąta płaskiego przecinają dwie proste równoległe, to odcinki wyznaczone przez te proste na jednym ramieniu kąta są proporcjonalne do odpowiednich odcinków

[r]

Musimy znać twierdzenie cosinusów i umieć je zastosować do obliczania boków oraz kątów trójkąta.. Na następnych slajdach omówione zostaną trzy przykłady zastosowania

Na następnych slajdach omówione zostaną trzy przykłady zastosowania twierdzenia sinusów....

Musimy znać twierdzenie cosinusów i umieć je zastosować do obliczania boków oraz kątów trójkąta.. Na następnych slajdach omówione zostaną trzy przykłady zastosowania

Na następnych slajdach omówione zostaną trzy przykłady zastosowania twierdzenia sinusów....

[r]

Wiedząc, że boki prostokąta mają długości 12 i 15 wyznacz długość jego prze- kątnej.. Wiedząc, że krótszy bok prostokąta ma długość 6, a przeciwprostokątna ma długość