• Nie Znaleziono Wyników

Z zagadek "Krótkiej rozprawy" Mikołaja Reja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z zagadek "Krótkiej rozprawy" Mikołaja Reja"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Witczak

Z zagadek "Krótkiej rozprawy"

Mikołaja Reja

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 50/2, 423-473

(2)

TADEUSZ WITCZAK

II. Obrazek m yśliwski 1

W iersze 1534— 1597 K ró tk ie j rozp ra w y ( = KR) poświęcił Rej saty ry czn em u u k azan iu w y n a tu rz e ń m yślistw a swego w ieku. P i­ sał ze znaw stw em . W auto biog rafii w spom niał przecież o b iega­ n iu „z rucznicą a z w ęd k ą koło N ie stru “, i że „był pan barzo ciekaw y z m łodu, że nigdy n a jed n y m m iejscu długo posiedzieć n ie mógł, a m y ś l i s t w o m u też w i e l e przekażało“ 1. N ie­ c h ę tn y R ejow i Józef W ereszczyński sugerow ał później w iaro- godność sw ojej sły n n ej c h a ra k te ry sty k i pisarza podkreślając, iż znał go dobrze, gdyż te n „ c z ę s t o u podsędka chełm skiego, ojca mojego, d l a u ż y w a n i a m y ś l i s t w a b y w ał“ 2. O zży­ ciu się R eja z ową specyficzną dziedziną zajęć św iadczą też se tk i aluzyj, zw rotów , m etafo r, poró w n ań zaczerpniętych z języka ło­ w ieckiego, a n a w e t d ro bn y ch szkiców o tem a ty c e m yśliw skiej, k tó re rozsiał niem al w e w szystkich sw ych pracach literackich.

P ełen w e rw y obrazek z K R od daw na zaliczano do na j pysznie j- szych, ja k ie urozm aicają ten dialog, ale najczęściej zbyw ano go lakonicznym i w zm iankam i. T ylko Ju lia n K rzyżanow ski dw

u-* Od Redakcji: jest to zakończenie artykułu, którego część pierwszą w ydrukow aliśm y w poprzednim zeszycie P a m i ę t n i k a L i t e r a c k i e g o .

1 M. R e j , Zwierciadło albo ksta łt, w k tó r y m k a żd y stan snadnie się może s w y m spraw am , jako w e źw ierciedle, przy p a trzy ć. W ydali J. C z u b e k i J. Ł o ś . W stępem opatrzył I. C h r z a n o w s k i . [ = Zwierciadło]. T. 2. Kraków 1914, s. 398—399.

Podkreślenia w e w szystkich tekstach cytow anych pochodzą od autora ar­ tykułu.

2 J. W e r e s z c z y ń s k i , Gościniec p e w n y n iepom iern ym moczygębom, a obm ie rzły m w y d m ik u flo m św ia ta tego [...]. Kraków 1585. Cyt. za: Pisma tre ści moralnej. W ydał K. J. T u r o w s k i . Kraków 1860, s. 25.

(3)

k ro tn ie om ówił go obszerniej, dając czytelnikow i w łaściw ie stre sz ­ czenia in te rp re ta c y jn e tego f r a g m e n tu 3. M etodycznie pożyteczne będzie pow tórzenie ich szczegółowszej w ersji, aby p rzed rozw inię­ ciem now ych poglądów unaocznić o sta tn ie słow o n a u k i n a te n tem at. K rzyżanow ski refe ro w a ł rzecz następująco:

Ogarnięty nam iętnością łow iecką szlachcic nie liczy się zupełnie z całym trybem gospodarki. Konie potrzebne do pracy idą pod siodło, m yśliw skie się bowiem nie nadają do użytku, gromada m yśliw ych i psów tratuje zboże na pniu, sam pan szaleje, traci przytom ność, za byle przepiórką lub chruścielem czołga się na brzuchu, głodny, zm ę­ czony i obdarty w raca pieszo do domu, koń bowiem m u uciekł, i prze­ chwala się doskonałością sw ych psów, pierw szy w literaturze polskiej okaz m yśliw ego-łgarza. Jedyną jego realną zdobyczą jest rzepa z cu­ dzego pola, którą p osilał się po drodze, ale to nie psuje mu hu­ moru. Taki system gospodarowania jest tym zabaw niejszy, iż w domu m yśliw ego nie p rzelew a się — głoduje służba, głodują psy i konie. Głoduje on sam w reszcie. Ponieważ psiarnia głośno protestuje, pan każe ją karmić. W domu nie ma „tłuczy“ (osypki), idzie w ięc m ąka i słonina, zapasy przeznaczone na zimę i przednówek 4.

Takie ujęcie, w w iększej części popraw ne, je st je d n a k w p a ru pu n k tach niep rzek o n y w ające. N iek tórych m ianow icie sform uło­ w ań nie m ożna uzasadnić tek stem u tw oru . Przytoczona synteza, chociaż dokonana p rzez w y traw n eg o filologa, nieostrożnie w y ­ przedziła zakończenie su ro w ej ro bo ty k om en tato rsk iej: przecież objaśnienia K rzyżanow skiego do rozdziałku M yślictw o w jego edycji KR — ta k jak w e w szystkich innych w ydan iach — są uryw kow e, niek ied y zaw odne, a ju ż zup ełnie nie tłum aczą k ilk u bardzo w ażnych w ierszy, k tó re sk ła d a ją się n a sceny z polow a­ nia. Odpowiedź na p y tan ia, w czym leży p rzyczyna ow ych kło­ potów in te rp re ta to ra i ja k rozum ieć cały frag m en t, to głów ny cel niniejszej analizy.

T ekst s a ty ry na m y ślistw o m a n astępu jące brzm ienie: Abo też m yślictw o owo:

1535 I toć nie każdem u zdrowo; A snadź kto sie w nie prawie wda,

Już w szytk iego za nic nie ma.

3 J. K r z y ż a n o w s k i : 1) w stęp do: M. R e j , Pisma w ierszem . (Wy­ bór). W rocław 1954, s. X X X V I—XXXV II. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 151. — 2) Mikołaja Reja K r ó tk a rozpraw a“ na tle swoich cza­ sów. W arszawa 1954, s. 114— 115.

4 K r z y ż a n o w s k i , Mikołaja Reja „K r ótka rozpraw a“ na tle swoich czasów, s. 114— 115.

(4)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K IE J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E JA 425 1540 1545 1550 1555 1560 1565 1570 1575 1580

Już wyprzągaj naręczniego, By napilniej trzeba tego — Bo owo gniady leniw y,

A siw y barzo sadniw y. Trąb’ co rychlej, a psy zwieraj,

Zwołaj czeladź, konie siodłaj, Bo teraz dobra pogoda,

Iście jej zam ięszkać szkoda. Więc gniją na polu kopy,

A pan w lesie w rzeszczy z chłopy; Ze psy sie po polu goni,

Żyto, ow ies, w szytk o łomi. „Był tu Pożar?“ Owo lezie,

A Szach już w isi na brzezie. Barzoć mu sie w ięc chce łow ić,

A on już trzy dni nie jadł nic. I m yśliw iec słabo trąbi:

Zać go jedna nędza gnąbi? Mroz ciśnie, w brzuchu przemiera —

W lazwszy w kierz, w ięc tarnki zbiera; Czapkę straci, suknię zdrapie,

Oba boki odrze szkapie. Czasem go przed sobą pędzi,

K iedy mu dobrze przynędzi. Rad by gdzie dopadł gorąca,

W olałby piec niż zająca. A pan został, proso łom i,

Więc sie tu z chrościelem goni: „Padła, Szachu! Padła, Strusie!

Wieręć mu być tu w tym prosie“. Ugoniwszy, z szkapy zskoczy,

To dopierko znowu tłoczy. Więc gwiżdże, a na brzuch leży,

A szkapa do domu bieży. Uzdę straci, siodło stłucze,

Sam sie m ilę pieszki tłucze. A dobrze tak ma dubiela —

Stanie mu w ięc za chrościela! Więc rzepy m iasto przepiórek

N arw ie w w acek i w kapturek. Jednak też to niezłe pole,

Gdy jej niem asz doma w dole. Bo w ięc każdy, kto sie w to wda,

Snadź o żadną już rzecz nie dba. O tym że cały dzień m owi,

Jako Pożar z Kruczkiem łowi: „W netem ja, Matuszu, tuszył,

(5)

1585 Gdy go skoro Zalas ruszył, łże nam trudno m iał uciec,

Bo moj Nieprosz stoi za sieć“. To już na to do dnia pije;

Wyga sie skrobie a w yje. 1590 „Nabierz mąki, nie m asz tłuczy,

A do połcia k łotkę stłuczy. Bo iście to zasłużyli:

Aż do południa gonili“. Więc jako połcia nie stanie,

1595 Jedzże chudy groch, nasz panie! A i kapusta będzie w czas —

Uciekł zając głęboko w las!

Z aw artość tych w ierszy układa się w dw ie w a rstw y o różnym sto p n iu czytelności. Pierw sza tw o rzy gospodarczo-społeczne tło epizodu m yśliw skiego w K R i jest dość klarow na, gdy popraw nie dobrać rozproszone w tekście elem en ty. D ruga — to obrazek polow ania, kom pozycja, jak się okaże, pełna sk ró tów i zw rotów sp ecjalny ch o z a ta rty m dziś znaczeniu; narzuca też konieczność odm iennego podejścia, poniew aż tok odtw arzania niejasnego p rze­ biegu ak cji spló tł się tu z w artościow aniem dotychczasow ych ko­ m e n ta rz y i pow oływ aniem m a te ria łu porównawczego.

2

P ro b le m a ty k a cytow anego fra g m en tu , w b re w nagiej notce m arg in aln ej, w ykracza poza „m yślictw o“ . U lubiony proceder auto­ ra K R i szerokich rzesz szlacheckich sam w sobie nie był przed­ m iotem saty ry czn y ch urąg ań. Łow iectw o, zw iązane z własnością ziem ską, uw ażano nie ty lk o za form ę re k re a c ji czy ćwiczenia rycerskiego, ale tak że za dział gospodarki, pom ocnicze źródło korzyści ekonom icznych. Taki pogląd n a m yślistw o zaznaczył się m . in. w p raw odaw stw ie i w podręcznikach rolniczych 5. Ju ż w w ie­ kach średnich szlachta z pow odzeniem dążyła do p raw neg o w y­ kluczenia po stro nn y ch z polow ania na cudzym gruncie pod k arą 5 S. H. B a d e n i, O ło w iec tw ie polskim w czasach Piastowskich. P r z e ­ w o d n i k N a u k o w y i L i t e r a c k i , 1896. — T. M a ń k o w s k i , Prawo łowieckie w Polsce w w iekach średnich. T a m ż e , 1904. — P. D ą b k ó w - s k i , Prawo p ry w a tn e polskie. T. 2. Lw ów 1911. — K. T y m i e n i e c k i , Ł o w ie ctw o na Mazowszu w w. X V - y m . P r z e g l ą d H i s t o r y c z n y , 1916. — J. J a s t r z ę b i e c - S z c z e p k o w s k i , Organizacja i fo rm y prawne ło w iec tw a w Polsce przedrozbiorowej. W arszawa 1949.

(6)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K IE J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E JA 4 2 7

grzyw ien, a odpow iednie przepisy wciąż zaostrzano. O łow iectw ie zaś na m arginesie k u ltu ry ro ln ej trak to w an o począwszy od p rze­ kładu K rescen ty n a. Nie b y ł to więc proceder autonom iczny — i m ów iąc o n im doty kan o pośrednio jego zaplecza, tj. całok ształtu gospodarki w pojedynczym m a ją tk u szlacheckim .

M yślistw o tk w iło w niej in teg raln ie poprzez osobę oddającego m u się pana, obszar łow ny i siłę roboczą. A bsorbow ały bow iem czeladź d w orską obrządzanie psiarn i i łow czych p tak ó w d r a ­ pieżnych, w y ró b i n ap raw a sp rz ę tu (sieci, sidła itp.) tudzież udział w polow aniu, do którego przyzyw ano i ludzi pańszczyźnianych. W ym agało też stosow nych inw esty cji. P ro fit, jak i w zam ian p rzy ­ nosiło (głów nie m ięsiw o i skóry), pow szechnie sobie ceniono, jed n ak podstaw ą ekonom iki ziem iańskiej była przecie u p raw a roli i hodow la. Jeżeli — m iarkow ane rozsądkiem — łow iectw o nie podw ażało ich p ry m a tu , to ekspens na tę „rozkosz“, choćby w istocie deficytow ą, uchodził za opłacalny. Ale niekiedy, sądząc zaś po głosach k ry ty czn y ch — n aw et często, nam iętność m y śliw ­ ska zagłuszała rozsądek gospodarza. Zupełna uległość wobec p asji polow ań prow adziła do zarzucenia in n y ch obowiązków. Dziś n ie ­ łatw o wczuć się w potęgę tej pasji, ja k ją ch arak tery zo w ał J a n O stroróg:

Człowiek m yśliw y nie dośpi, nie doje, upragnie, umoknie, uziębnie, uznoi się, na szkapie sie ukołace, ba, i z niego potłucze, a w szytk o mu to lekko dla tego smaku, który w m yślistw ie czuje.

Zda sie nieborakom m yśliw com po w szytkich owych pracach i n ie- wczasach, że jeszcze czegoś nie dostawa, kiedy słońce zachodzi. A iż go jako Jozue do swej potrzeby wściągnąć nie mogą, ledw ie co nocy strudzonym kościom na sen pozw oliwszy, zaraz w yglądają, jeśli jesz­ cze nie św ita 6.

Z aniedbanie dochodowości dóbr, a kosztow ne pom nażanie a p a ­ ra tu łow ieckiego przez zapam iętałych m yśliw ych ru jn o w ało ich m ajętności. Toteż Rej, k tó ry polując w czasie żniw um iał z a ra ­ zem czuwać nad sk rz ę tn ą pracą c h ło p k ó w 7, a nie cierpiał lekk o ­ m yślnych u tracju szy , w K R dom aga się podporządkow ania n a ­ 6 J. O s t r o r ó g , M yślistw o z ogary. Kraków 1618. Cyt. za: O m y ś l i ­ stw ie, koniach i psach łowczych książek pięcioro z lat 1584— 1690. W ydał J. R o s t a f i ń s k i . Kraków 1914, s. 38, 39. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h . Nr 64.

7 Por. Zwierciadło, t. 1, s. 304.

(7)

m iętności m yśliw skiej in teresow i gospodarskiem u, w yśm iew ając tragikom iczne s k u tk i odw rócenia w łaściw ej h iera rc h ii potrzeb.

A by jask ra w o zarysow ać ową niedorzeczność, akcję s a ty ry na w ypaczenia m yślistw a Rej skonfrontow ał ze zlekcew ażeniem dni n ajin ten sy w n iejszej p racy rolnika — okresu zbiorów . W skazó­ w ek chronologicznych jest kilka. Oto część zbóż zżęto i ustaw io ­ no w kopy (w. 1546), obecnie już gnijące, chociaż być m oże nie­ k tó ry c h łanów ży ta i owsa (w. 1549), a na pew no prosa (w. 1564, 1567) — w cale jeszcze nie ruszono. Jedno cześnie m yśliw cow i dokucza chłód i głód (w. 1555— 1556, 1562) oszukiw any „ ta m k a m i“ (w. 1557), a w ziem i siedzi wciąż nie zakopcow ana, aczkolw iek d o jrz a ła rzep a (w. 1567), k tó ra n iefo rtu n n e m u łow cy m u si zastą­ pić przepiórki. Tak więc rzecz dzieje się najw cześniej w połowie października! Rzepę bowiem w ykopyw ano „około św. Ja d w ig i“ (15 X ) 8. „M róz“ i „ ta rn k i“ dozw alałyby n a w e t przesunąć porę owego polow ania głębiej w jesień, ale w zm ianki o chruścielu (w. 1550, 1560) zalecają powściągliwość, gdyż p ta k te n u la tu je z P olski przed końcem października (przepiórka n ato m iast (w . 1561) tra fia się do połowy listo p a d a )9. Dla b o h a te ra łowów w K R jako gospodarza w niosek brzm i k om prom itu jąco: sprzętu plonów nie zakończył on do św. B artło m ieja (24 VIII), ja k p rzy ­ k azy w ali w zorow i p r a k ty c y 10, lecz i nadal m a rn o tra w ił je na polach, niszcząc do reszty pogonią za w ątp liw y m łupem . Zosta­ w iając zaś ta k k resc e rc ję, uniem ożliw iał orkę i sianie ozimin p rzy n a jm n ie j na części ról, co zapow iadało ja sk ra w y kryzys w n astęp n y m sezonie.

N iedbalstw u rolnika sek u n d u ją dalsze. R ów nie k o m p ro m itu ­ jąco p rez e n tu je się ów zapaleniec jako hodowca koni. Jedno zw ierzę z p rzy w arą lenistw a (w. 1540), co b y ło sk u tk iem n ie­ um iejętn eg o chowu, drugie poranione (w. 1541) — oczywiście z pow odu bezwzględności użytkow nika, trzecie zam orzone tak , że

8 T. Z a w a d z k i , Memoriale oeconomicum 1616. Wydał J. R o s t a ­ f i ń s k i . Kraków 1891, s. 54. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h . Nr 15. — Pietra Crescentina o sprawach p o ży tk ó w wieskich abo rolnych dwojenaście ksiąg. Kraków 1549, szp. 195 — ogólniej: „Kopanie rzepy bywa w październiku“.

9 W. T a c z a n o w s k i , Ptaki krajowe. T. 2. Kraków 1882, s. 206—208, 60—63.

10 A. G o s t o m s k i , Gospodarstwo. W stępem i objaśnieniam i zaopa­ trzył S. I n g 1 o t. Wrocław 1951, s. 55. B i b l i o t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 139.

(8)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K IE J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E JA 4 2 9

niezdolne do dłuższego w y siłk u (w. 1560— 1561), jeszcze inne kiepsko w y treso w an e albo raczej zm uszane do obcych m u usług (w. 1571)... W epoce k u ltu konia reagow ano na te w iersze zapew ne iry ta c ją . Ale ostrow idz Rej, oprócz gnojenia ziem iopłodów i nędzy żyw ego in w en tarza, odkryw ał też nie m niej groźną konsekw encję nie­ frasobliw ości Pana, gdy aż w 10 w ierszach (1554— 1563) zajął się zachow aniem p rzedstaw iciela poddanych — m yśliw ca, czyli d w o r­ skiego k ierująceg o psiarnią. Głód i zimno sk łan iają go do u k rad k o ­ wego w yłączenia się z udziału w łowach. U chylając się od sw ych pow inności i k ry ją c przed oczyma Pana, m yśliw iec sto su je do­ kład nie tęż form ę sam oobrony, co km iecie z piętnastow iecznej

S a ty r y na len iw y c h chłopów. C hytrość w iejskiego plebejusza

w niepozornej, lecz codziennej i uporczyw ej w alce z dw orem do­ k u m en to w ały a k ta i lite ra tu ra szlachecka także w XV I stuleciu, ale chyba jed en Rej, k tó ry m ożliwości chłopa w ty m zakresie r e ­ spektow ał n ad er serio, zilustrow ał — w danym u ry w k u K R — fakt, że in dyw idualne niedołęstw o czy lekkom yślność dziedzica były okolicznością w y b itn ie sp rzy jającą zagęszczaniu się p rz e ja ­ w ów ow ej w alki, co w pływ ało jeszcze bardziej na upadek po­ siadłości ziem iańskich, poniew aż rozprzęgało i dem oralizow ało czeladź poprzez rychłe pogorszenie jej szczególnie sy tuacji. Tako­ wą ciężką opresją pisarz h u m an ita rn ie jak b y u spraw iedliw iał po­ stępek m yśliw ca (w. 1555), jed n ak ze względów klasow ych na pe­ w no nie zam ierzał tu w yrazić ap ro b aty podobnych w ybiegów chłopskiego sp ry tu , gdyż nadw erężały one a u to ry te t oraz m ie­ nie szlachcica — w szak koń, k tó re m u ciernie rozorują boki, był pański, a zagubionej czapki i poszarpanej odzieży n a jem n ik bez w ątp ienia nie om ieszkał przypom nieć chlebodaw cy przy dorocz­ nym o b rachu nk u — Rej chciał n ato m iast w skazać znow u sym ptom zbliżania się k a ta stro fy ta k rządzonego gospodarstw a.

N agana n ierozum nie u praw ian ego m yślistw a m iała szerszy podkład w rzeczyw istości historycznej. W iadomo, iż fu n k cją obrazków rodzajow ych w K R było uplastycznianie arg u m en tacji

pro et contra dysku to w an y ch w ow ym dialogu tez polityczno-spo­

łecznych. Ja k wyw odzi K rzyżanow ski, Rej pow ażnie tro sk a ł się dostrzeganym procesem p au p ery zacji pew nej części z ie m ia n n . Szczegółów tego procesu dotąd naukow o nie zsyntetyzow ano, m i­ mo to k o n tek st e k sk u rsu m yśliw skiego w K R je st jednoznaczny: 11 K r z y ż a n o w s k i , Mikołaja Reja „K rótka rozpraw a“ na tle swoich czasów, s. 92—94.

(9)

a u to r potępił kolejno rozm aite z b y tk i — w po traw ach i tru n k a c h (w. 1384 i n.), grach hazardow ych (w. 1484 i n.), w stro jac h (w. 1612 i n., 1755 i n., 1837 i n.) oraz gam ractw ie (w. 1785 i n). — jak o przy czy ny ubożenia (por. w. 1445, 1615, 1626— 1627, 1684— 1685) i b a n k ru c tw a (por. w. 1530, 1674— 1675, 1684 i n., 1759) w ielu dom ów szlacheckich. Tam też nadm ienił, że w ślad za p u ­ sto tą i nieprzezornością pana idzie rozrzutność i szyd erstw o słu g (w. 1420 i n.). Możliwe, że zdaniem R eja nam iętność ło­ w iecka b y ła p otencjalnie w y ją tk o w o zgubna, skoro d w u k ro tn ie (w. 1536— 1537, 1580— 1581), a więc z naciskiem podkreślił jej przesłan iającą w szystko zaborczość. O ile bowiem np. w yd atki n a kosztow ne stro je w ym agały m in im alny ch choćby s ta r a ń o p ro d u ­ ktyw ność gospodarstw a (por. w. 1669— 1670), o ty le m yślistw o bez żadnych ry g o ró w — burzyło w ręcz podstaw y jego egzystencji.

W tak im św ietle tem a ty k a „czysto“ m yśliw ska om aw ianego fra g m en tu w yd aw ałab y się tylko akcydentalna, ale to na pozór. Rej, wielce rozkochany w rzem iośle łowieckim , n iew ątpliw ie ubo­ lew a rów nież nad p artactw em , jak ie w owej dziedzinie mógł obserw ow ać, i nie re h a b ilitu je fatalnego rolnika i hodow cy — jak o w yśm ienitego za to m yśliw ego. W szakże łow iectw o, podległe ogólnem u ry tm o w i prac ziem iańskich, m usiało szw ankow ać w raz z nim i. W ycieńczone psy i konie, dla k tó ry ch nie starczało spyży, b y ły dalekie od niezbędnej spraw ności, o czym w iedział każdy rz e te ln y m iłośnik polow ań. D esperacka niekarność poddanych- m yśliw ych rw a ła zam iary zw ierzchnika. P isarz n ieustępliw ie w ykpiw a go do końca. W iersze 1534— 1597 KR są ty leż sa ty rą n a h y p e rtro fię m yślistw a, co na liche polowanie.

3

Jeśli p ro b lem aty k a obrazka m yśliw skiego w K R w yrosła na podłożu rea ln y ch zjaw isk dziejow ych, to — oczywiście — nie do­ wód, iż w jego treści zastygło jakieś w ydarzenie au ten ty czn e. Je d n ak i to je st truizm em , że powszechność fak tó w i osobiste zain teresow an ie nim i a u to ra w zm agają praw dopodobieństw o ich przeniknięcia do jego dzieł. Nie zdziw iłoby to zwłaszcza w ty m utw orze i w ogóle u R eja, k tó ry tak wiele surow ca literackiego czerpał z życia i u którego niew ątpliw a, zdaw ałoby się, fikcja m iew ała odpow iedniki w rze c z y w isto śc i12. O dszukanie pierw

o-12 Por. W. B u d k a , Person c z te ry w R e jo w y m „W arw asie“. S i l v a R e r u m , 1927.

(10)

Z Z A G A D E K „K R Ó T K IE J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E JA 4 3 1

w zoru u łatw iło b y recep cję jego w tó rn ej w ersji. N iestety, nie m ożna dzisiaj stw ierdzić, że s u b s tra te m obrazka b y ł k o n k re tn y w ypadek, ani tego, że R ej zetk n ął się z nim bezpośrednio czy też poznał dzięki facecji lu b fraszce. Z p a ru dostrzegalnych w ta ­ kiej sy tu a c ji dróg postępow ania badaw czego — obiecująco zapo­ w iada się w ytyczona przez n astęp u jące rozum ow anie.

W chwili, kied y Rej k ład ł na k a rtę w iersze opow iastki o polo­ w aniu, rep ro d u k o w ał jego w izję tw órczą. S topień jej w ierności wobec dom niem anego pierw ow zoru jak o niesp raw dzaln y jest tu obojętny. O dtw orzenie owej w izji, z k tó re j ostał się n iead ek w at­ ny z nią obrazek polow ania w dialogu, pozwoli zapew ne rozw ią­ zać niedopow iedzenia te k stu . W w yo b raźni bow iem R eja ak cja i jej tło — sk ład n ik i chociażby ob iek tyw n ie heterogeniczne — ze­ spalały się w in te g raln ą kom pozycję czasow o-przestrzenną, ale z uw agi na m igaw kow ą tech n ik ę p isarsk ą i saty ry czn ą postaw ę au to ra oraz niedoskonałość sz tu k i słow a tam ty c h czasów rela cja w KR nie p o kryła się do statecznie spolegliw ie z k o n stru k c ją w yobraźni. S u b stan cją w y p ełn iającą lu k i w in ny logicznie być dane z h isto rii i p ra k ty k i łow iectw a polskiego.

P rzed w kroczeniem na w y b ra n ą drogę trzeba zdać sp raw ę z podejrzenia, iż rzekom o in te g raln a kom pozycja — to p rzy p ad ­ kow y zlepek spontanicznie w tra k c ie p isania napły w ających po­ m ysłów czy w spom nień. Ju ż datow an ie akcji na p aździernik n a su ­ w a m yśl, że w ty m punkcie p isarz realisty czn ą fa k tu rę zm ącił grubo p rzeh o lo w arą k a ry k a tu rą . D w uw iersz 1560— 1561 u jaw n ia jak b y częstotliw ość refe ro w a n ej w nim czynności, co n aruszałoby jednolitość w yd arzeń. Z analizy fra g m e n tu w olno by na up arteg o wnioskować, że a u to r skum ulow ał w n im ad hoc kilk a obserw acji m yśliw skich z ró żnych m iejsc i czasów. Lecz w szystko to nie je s t uzasadnione na tyle, by zrezygnow ać z pojm ow ania obrazka jako jednorodnego epizodu. P rzeciw nie. W y d aje się, że przyczyna m y ­ lącej sugestii tk w i we w zm iankow anej, typow ej dla R eja m igaw ko- wości jego n a rra c ji. S a ty ry c z n e w k ład k i m ożna zresztą w yłuskać bez łam an ia jej głów nego toku, zaś ów dw uw iersz czytać w sposób przy sta ją c y do całości.

4

P rz y ję ty w p racach o K R te rm in „ob razek “ u w y d atn ia pla­ sty kę Rejow ego słow a, ale z teo rety czneg o p u n k tu w idzenia

(11)

słabo u chw ytna. T eren polow ania w yznaczają m im ochodem ogól­ nik i albo dedukcje, k tó ry c h konfig uracja w w yobraźni odbiorcy odbija jed y nie grosso m odo rzeczyw isty czy też m yślow y widok, jak i by ł podkładem dla p isarza. A kcja w ięc przenosi się kolejno z dziedzińca dw orskiego (w. 1538 i n.) do lasu (w. 1547), gdzie n ie b rak zarośli z ciern ia (w. 1557), a na s k ra ju w zdłuż pól bielą się brzozy (w. 1551); sta m tą d na pola — częściowo p o k ry te ży­ tem i owsem n a pniu, sko ro m ow a o tra to w a n iu zboża (w. 1549), d alej prosem (w. 1564, 1567), częściowo zaś będące już ściern i­ skiem z kopam i (w. 1546); ubiegłszy „m ilę“ konno, łow ca — m i­

jają c zagony rzep y (w. 1576) i przypuszczalnie znowu przecinając las — w raca do sw ego dom ostw a.

C e n tra ln a postać polow ania — to n ajp ew n iej śred n i ziem ia­ nin, ja k większość figur, k u k tó ry m R ej kierow ał swą saty rę, lecz m ocno — z u jaw n io n y ch już pow odów — podupadły. P o ­ niew aż gospodarka w jego posesji opiera się nie na pańszczyźnie, lecz na p racy n ajem n ej 13, a czeladź je st nieliczna, zatem należy w nioskow ać, że g ru n ty jego raczej ciągną się długim „n a m ilę“ (por. w. 1573) i w ąskim pasem , niż są rozległe. B ardzo ubogo p rzed staw ia się także a p a ra t łow iecki. G dyby wziąć za k ry te ­ riu m porów naw cze n o rm y p rzepisyw ane przez O stroroga (zresztą szczególnie dla laty fu n d ió w m ag n a c k ic h )14, to P a n z K R zna­ lazłby się w rzędzie najpośled niejszy ch m yśliw ych. W edle liczby im ion posiadałby zaledw ie 6 psów, jed n ak to przesłank a n ad er k ru ch a; w edle w skazów ek term inologicznych i analizy przebiegu łow ów b y ły b y to sfo ry ogarów , bez jedn ej choćby sm yczy chartów . P rócz tego dysponuje on, co się okaże, unoszonym p tak iem d ra ­ pieżnym (praw dopodobnie krogulcem ). S ta ła służba łow iecka ogra­ nicza się do jednego m yśliw ca. Prócz niego w polow aniu u czestni­ czy czeladź; poza n o rm aln y m i obow iązkam i gospodarskim i pełn i­ ła ona pow szechnie fu n k c je osoczników itp. T ak jest i tu. Co do koni — bez w ą tp ie n ia siodłano ty lko te 2, o k tó ry c h m owa w tekście.

18 K r z y ż a n o w s k i (Mikołaja Reja ,JZrótka rozpraw a“ na tle swoich czasów, s. 88) w nioskuje, że w ieś, którą w KR reprezentuje Wójt, „jest czynszowa, nie pańszczyźniana“. Zakw estionował to recenzent studium, A. W y c z a ń s k i ( O d r o d z e n i e i R e f o r m a c j a w P o l s c e , 1957, s. 233) twierdząc, że „w ystępow anie w ójta w R ozprawie nie świadczy b y ­ najm niej o tym , że w ieś b yła niepańszczyźniana“, tam, gdzie był folwark, była i pańszczyzna. W św ietle analizy KR oraz przykładów z gospodarki R eja w niosek Krzyżanow skiego jest słuszny.

(12)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 4 3 3

G dy P a n pod nieobecność m yśliw ca zeskoczył z kulbaki, nie było kom u przypilnow ać szkapy, skoro m ogła uciec (w. 1571), po czym jeździec sam się tłu k ł „pieszki“ (w. 1573). W ynika stąd, że za łowcą, tow arzysząc m u na koniu, nie nadążał nikt, od kogo m ógłby on w potrzebie odebrać tego konia. W arto zresztą pam ię­ tać, że sta d n in a przeciętnego szlachcica w yglądała skrom nie: siłą roboczą były w ted y częściej w oły niż konie.

P sy gonią „aż do po łu d n ia“ (w. 1593), zatem w y ru szen ie w pole n astąp iło rank iem . „D obrą pogodę“ (w. 1544) — m oże z daw na uprag nioną po słotach, skoro kopy „ g n iją “ na polu (w. 1546) — w y ko rzy sty w an o od św itu dla zwózki, gdy na rozkaz P ana n a ­ ręczni, praw y z zaprzężonych koni idzie pod siodło, choć je st przecie „ n a p iln ie j“ p o trzebn y (w. 1539). K o m en tarze do sąsiednich w ierszy („Bo owo gniady leniw y, A siw y barzo sadniw y“) w obu w ydan iach kry ty czn y ch brzm ią różnie, a w sw ej zwięzłości nie w y czerpu ją kw estii. M ianow icie, nie w y n ik a z nich w p rost in te n ­ cja n a rra to ra co do k ie ru n k u s a ty ry w ow ym m iejscu. Czy m ow a o koniach także roboczych, k tó ry c h p rz y w a ry i kalectw o u n ie ­ m ożliw iają użycie ich do ciężkiej p racy, czy o w ierzchow cach, z k tó ry c h jeden, źle ułożony, je s t na polow ania za leniw y, a d ru ­ gi uleg ł odparzeniu pod jeźdźcem ? In n y m i słow y, czy d an y d w u ­ w iersz stan ow i uzasadnienie rozkazu z w. 1538, a więc u k ry ty cy tat, należący m ery to ry c z n ie do w ypow iedzi rozkazodaw cy — pana, czy dodatkow e uzasadnienie niezbędności naręczniego, ak cen t protestu, żachnięcia się w łodarza albo koniucha. K luczem sp ra w y je s t określenie „sadn iw y “ . G ó rsk i i Taszycki uznają je za p rzym iotn ik tzw . u stro jo w y i tłum aczą: „m ający o b tartą skórę, pokaleczony“ ; K rzyżanow ski n ato m iast — za p rzy m io tn ik skłonno- ściowy, gdyż objaśnia: „sadniw y — łatw o odparza się pod siodłem “ . Otóż staropolskie s a d n o — to najczęściej odparzenie od siodła, s a d n i w y zaś oznacza konia w łaśnie cierpiącego na s a d n o 15. Tak więc p rzy n ajm n iej siw y (a zapew ne i w ym ieniony z nim gniady) to — jak gdzie indziej tra fn ie k o n statow ał K rzyżanow

-15 Spraua a lekarstua końskie [...]. Wydał A. B e r e z o w s k i . Kraków 1905, s. 35. B i b l i o t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h . Nr 53. — Piotra Cre- scentina o sprawach p o ż y tk ó w w ieskich abo rolnych dwojenaście ksiąg, szp. 536. Nie m ówiąc już o późniejszych dziełach hippicznych. Por. A. P e r e n c, Pierwsze d ru k i w e te r y n a r y jn e w Polsce. A n n a l e s U n i v e r s i t a t i s M a r i a e C u r i e S k ł o d o w s k a , (Lublin) 1955, S ectio DD Suppl. I,

(13)

s k i 16 — koń wierzchow y, ale ju ż up rzed nio zajeżdżony do nagiego m ięsa. P a n p rzeto bierze od dyszla konia pociągowego n ie z tro ­ skliw ości o delikatnego, „łatw o odparzającego się“ ru m ak a, lecz z konieczności, do k tó rej sam doprow adził.

T rąbienie (w. 1542) n a dziedzińcu dw o rskim obwieszcza p rzy ­ gotow ania do w y m arszu n a łów. N aglony przez gorączkującego się P a n a m yśliw iec sp ecjaln y m sy g nałem — „z przew łoką, to jest tonem jednym , co nadłużej dodym ając, a rzadk o oktaw ę w ynosząc i m ało p rze b iera ją c “ 17 — ogłasza nap rzód zw ieranie psów (w. 1542). I tu w ydaw cy zaniechali ped an terii. W B P P ( = edycja B i b l i o t e k i P i s a r z ó w P o l s k i c h ) zw ro t „psy z w ie ra j“ po­ lecono czytać: „spędzać do k u p y “, w BN ( = edycja B i b l i o t e k i N a r o d o w e j ) : „bierz je na sm ycze“ . Z w i e r a ć w języ k u ło­ w ieckim oznaczało b ran ie n a s w o r y psów gończych (ogarów), sm yczam i sczepiano ch arty . Dobór i rozstaw ien ie sfor były aktem w ielkiej wagi, nigdy nie spędzano psów zw yczajnie „do k u p y “ . Je d ­ nocześnie zw oływ ano czeladź i siodłano nieszczęsne konie.

Technikę początkow ej fazy polow ania zdefiniow ać tru dno . N ajpew n iej „w rzeszczenie“ w lesie (w. 1547) — to odgłos n a- g a n k i . Pokrzykiw anie, łączone też z trzask an iem kijam i o pnie drzew i hałasem kołatek, m iałoby r u s z y ć zw ierzynę i przy- płoszyć w pobliże m iejsca dogodnego do w y w a r c i a psów, czyli z gąszczów na o tw a rty teren , gdzie ogary i konie m ogłyby ją łatw iej dochodzić. D om ysł ta k i m o ty w u je się po trosze topo­ grafią akcji, a rów nież stw ierd zo ny m już b rak ie m jakichkolw iek wiadom ości o bardziej o k ry ty m orszaku m yśliw skim P ana: nie dysponuje on w iększą ilością sfo r gończych, c h a rtam i i liczną służbą łowiecką, więc łata doryw czo te n ied o statk i in n y m i spo­ sobami, chociaż i las w jego posiadłości n ie je s t przecież niezbro- dzoną knieją. L inię naganki stan ow iłab y czeladź, k tó ra pieszo przyw ędrow ała n a stanow iska. Z w rot „w rzeszczy z chłopy“ (w. 1547) pasu je do takiego ujęcia, zaś oprócz w skazów ki co do obsady naganki udziela i dalszych inform acji. Oto P a n okazuje się nieodpow iedzialnym o rg anizatorem polow ania, odgryw ając osobiście ro lę obław nika; postpo nu je się też ową p ry m ity w n ą fu n k cją jak o łowca, jeżeli nie i jak o szlachcic, poniew aż w w y ra ­ żeniu „z chłopy“ m ożna by zauw ażyć odcień p ejo raty w n y . 18 K r z y ż a n o w s k i , Mikołaja Reja .JKrótka rozpraw a“ na tle swoich czasów, s. 114.

(14)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 435

0 efekcie p rze trz ą san ia lasu Rej nie w spom ina 17a. Ogary, w ja ­ k iejś chw ili w ysforow ane przez m yśliw ca, b rn ą bez zapału przez zarośla ku polom, gdzie też w ypada nagle P a n na koniu, pędząc na oślep poprzez żyto i owies (w. 1549) oraz goniąc się z psam i (w. 1548), k tó re zdaje się po pro stu prześciga. P y ta n ie o P o żara (w. 1550) je st m ajste rszty k ie m pisarza — ruty no w aneg o m y śli­ wego. Dowodzi ono, że P a n nie ogarnia sy tu acji, bo psy... milczą. G o n psów dla praw dziw ego łowcy był źródłem w ieści o każdy m s ta d iu m tropienia, o dochodzeniu i ugonieniu zwierza, jego ro dza­ ju i w ielkości; rozróżniano słuchem poszczególne głosy; gran ie psów, sław ione jako dodatkow a p rzyjem ność m yśliw ska, „w szy- tk ich rozkoszy p rz y sm a k “, znam ionow ało rów nież ich ochotę do łowów. S ztu ki g ł u c h o g o n i ą c e tolerow ano rzadko, gdy le­ gity m ow ały się poza ty m w y jątk o w y m i p rz y m io ta m iI8. P ożar nie z a ł a w i a, nie p r z e j m u j e , ani n a w e t nie p r z e m y k a czy u k r a d a , lecz cichcem „lezie“ (w. 1550), osłabły z głodu.

Los drugiego ogara, Szacha, oczywiście tak sam o ponury, nie je st w owym m om encie tak w y razisty . W iersz 1551 („A Szach ju ż w isi na brzezie“) nastręcza zagadkę treściow ą oraz in te rp u n k cy jn ą . W iersz ów C hrzanow ski w ziął ongiś w naw ias jako w trę t w zda­ nie o Pożarze, k tó re ty m sposobem obejm ow ało w. 1550 i 1552—

1553: „Barzoć m u sie więc chce łowić, A on już trz y dni nie jad ł nic“ 19. C hrzanow ski, widocznie pojąw szy orzeczenie „w isi“ n ib y re z u lta t w y ro k u skazującego, sądził, że nie m iałoby sensu p rz y p i­ syw anie pow ieszonem u, czyli m a rtw e m u Szachow i uczuć głodu 1 niechęci do gonitw y. Taką koncepcję m ożna by poprzeć: w ie­ szaniem rzeczyw iście k ara n o nieposkrom ione inaczej albo tęp e okazy psów, k tó re p suły polow ania, a za to skw apliw ie n ap asto ­ w ały bydło na p a s tw is k a c h 20; zdaje się też, że uśm iercano je zw yczajow o na brzozie, k tó re j giętka w ić dusiła jak szn ur 21. Szach

17э Dość dobrze uchw ytny obrazek podobnie rozplanowanego polowania z naganką dał H. M o r s z t y n , Historia [...] o [...] Banialuce [...]. Kraków 1736, k. A2. W szelako zdaniem W. K o r s a k a w ypędzenie zw ierzyny

z lasu na otwarte pole nie jest możliwe; czyżby taka koncepcja Pana była jeszcze jednym m yśliw skim nonsensem?

18 Tamże, s. 43 i n., 83 i n.

19 I. C h r z a n o w s k i , S. K o t , Humanizm i reform acja w Polsce. Lwów 1927, s. 291.

20 O s t r o r ó g , op. cit., s. 94.

21 K. M a c h c z y ń s k i , Mozaika wilcza. Wyd. 2. Poznań [1927], s. 53,

(15)

b y ew en tu aln ie padł ofiarą żądzy jadła, chęci ukąszenia cielęcia lu b jagnięcia skubiącego tra w ę na sk ra ju lasu. W szelako owa koncepcja m a u ste rk i sprzeciw iające się jej aprobow aniu. P rz e ­ cież nieco później P a n p o k rzy k u je na Szacha (w. 1566). G dyby tłum aczyć, iż okrzyk ten św iadczy znow u o d ezo rien tacji Pana, k tó ry nie wie, co się wokół niego dzieje, to trz e b a by sądzić, że Szacha zgładził — bez zgody łow cy pochłoniętego nag anką — n a w łasną rękę sam m yśliw iec lub pastuch, rozzuchw alony dem o­ ralizu ją cy m bezrządem w gospodarce dw orskiej, ty m skw apliw iej, że n iejak iej ochrony przed gniew em dziedzica użyczał pozór pom szczenia ty lk o pańskiej szkody. A le w y d aje się pew niejsze, że żaden poddany t e g o ziem ianina nie ośm ieliłby się ta k uczy­ nić, gdyż on sam za tak i w ybryk, jak zagryzienie owcy czy ucięcie krow y, bez w ątp ien ia nie kazałby zlikw idow ać psa m y­ śliw skiego. Więc może Szach p rzestąpił granice dóbr swego w ła­ ściciela, targ n ą ł się na do b y tek sąsiedzki i poniósł śm ierć z obcej dłoni? Je st to w ykluczone. P y ta n ie o P ożara świadczy, że łowca zagadnął kogoś znającego jego sfory, przypuszczalnie m yśliw ca lu b jednego z nie zaangażow anych do n aganki żeńców, k tórzy opodal „[...] sta li [...] dziw ując sie, sirpy porzuciw szy“ — albo­ w iem m iejscem owej sceny są przecież nie skoszone łany, czyli wciąż te re n y tegoż pana; R ej byłb y chyba z saty sfak c ją opisał a w a n tu rę sprow okow aną, z jednej strony, w jazdem zgrai na obszar cudzych zbóż, a z d rug iej — pow ieszeniem ogara. Jeszcze inne pom ysły, np. m ożliwość istn ien ia w jedn ej p siarn i dw u Sza­ chów albo u p a try w a n ie w orzeczeniu „w isi“ fo rm y czasu p rzy ­ szłego — całkiem nie zadow alają. Bacząc natom iast, iż gończym, k arm ion y m sk ąpo i n iere g u la rn ie (w. 1553), zbyw ało na kondycji i rzeźkości, w olno by wnosić, że w. 1551 d aje w izerun ek jednego

7, nich, bezw ładnie i z rezy g nacją zwisłego n a sp lątan y ch gałęziach

m łodych brzózek, gdzie ugrzązł w yłażąc z lasu. Jeślib y z „ju ż“ m ożna cokolw iek rzeczow ego w yw ieść, to chyba w cześniejsze w kro­ czenie Szacha n a a re n ę w yd arzeń.

Tym czasem P a n k o n ty n u u je polow anie. N agły zgiełk łowów p od erw ał by ł żerującego w zbożu chruściela, k tó ry po k ró tk im locie znikł w śród prosa. Tam to w jechaw szy, łow ca p ró b u je dostać p ta k a Szachem , S tru siem i resztą złai (w. 1564 i n.). W ołanie „ p ad ła“ (w. 1566) objaśniano popraw nie jako okrzyk m yśliw ski w skazujący, że p tactw o siadło na ziemi. Sam sposób wzięcia zdobyczy jest zagadkow y. C hruściel (derkacz, crex pratensis)

(16)

do-Z do-Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O do-Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 4 3 7

siad u je w p raw d zie bardzo tw ardo, niem niej zdaw ałoby się niepo­ dobieństw em sch w y tan ie go przez psy: chociaż ciężkawy, szcze­ gólnie kiedy u tuczy się jesienią, p o tra fi on zadziw iająco zw innie i szybko uciekać w śród traw , m ylić tro p y 22, a naciśnięty m oże się przecie wzbić w pow ietrze, co ju ż raz tu ta j nastąpiło. M ateusz C ygański podaje, że najczęściej łow iono go napędzając w siatki, rzadko p rzy użyciu piszczałek (zw abiających na strzał z rusznicy czy też do sie c i? )23; nigdzie nie n a p o tk an o przekazu o szczuciu chruściela. W szelako napędzanie p ta c tw a do sieci odbyw ało się raczej spokojnie, by nie spłoszyć go n a w szystkie stro n y i n ie podnieść do lotu ponad pułapką; ty lk o czworonogi, np. sarny, p ę­ dzono p rzy ty m par force. Ale ten że C ygański zapew nia, że r ą ­ czym c h a rte m u g aniano b o c ia n a !24 Co w ażniejsze, Rej sam pisze w y raźn ie o u g o n i e n i u , czyli up olow aniu zw ierzyny bezpo­ średn io przez psy (lub przez ułożone do tego drapieżniki sk rz y ­ dlate). M ożliwe więc, iż widząc u p a rte dosiadyw anie derkacza próbow ano też b rać go psam i, przy czym większą powolność oga­ ró w rekom pensow ała ich liczba, dzięki k tó re j udaw ałoby się p rze­ chy trzen ie otoczonej zewsząd ofiary. W każdym razie pościg za­ kończył się sukcesem . D zieje gończych od tej chw ili aż do pow ro­ tu łow cy do dom u zn ik ają z te k stu opow iastki.

5

Co obrazu ją w iersze 1569— 1570, dotychczas n ik t m iaro d ajnie n ie w ytłum aczył. K ieru jąc się akcją i rym em , m ożna b y w w. 1569 oczekiwać orzeczenia „tro czy “ (czyli upolow aną zw ierzynę w iąże w troki, uczepione zazw yczaj siodła). T erm in t r o c z y ć należy do zasobu słow nictw a m yśliw skiego i na pozór idealnie tłum aczy, dlaczego łowca zsiadł z konia. N aw et gdy sta ra n n ie jsz a le k tu ra odkryje, że w iersz ów n ieb y w a le lakonicznie streszcza nową fazę polow ania, to lekcja „tro czy “ i ta k nie m ąci in te rp re ­ tacji, gdyż czasow nik te n stosow ano też jako m etonim iczny syno­ nim dla: ugonić, upolować; ilu s tru je to m . in. odpow iednia sen­ 22 W. M y l k e , M y ślistw o krajowe. W arszawa 1843, s. 173. — W. K o r ­ s a k , Rok myśliw ego. Poznań 1922, s. 63. — J. D o m a n i e w s k i , Ornitolo­ gia łowiecka. T. 2. W arszawa 1951, s. 32—35.

28 M. C y g a ń s k i , M yślistw o ptaszę. K raków 1584. W: O myślistwie, koniach i psach łow czych książek pięcioro z lat 1584— 1690, s. 224.

(17)

te n c ja w przekazie B en ed y k ta Chm ielowskiego, k tó ra poucza: „ J e ś li c h a rt jed e n — straszysz, dw iem a — tylko szczujesz, A tr o j­ giem troczysz zw ierza“ 25. N atom iast term in u t ł o c z y ć w odnie­ sieniu do jak ie jś fun k cji łow ieckiej nie znają ani leksykografo­ w ie, an i m yśliw i p r a k ty c y 26. N a jła tw iej p rzeto byłoby przyjąć, iż tk w i tu litero w y błąd d ru k u ; po p raw k a nadaje w. 1568— 1569 tre ść następu jącą: ugoniw szy chruściela, pan zeskoczył z konia i rozpoczął troczenie tro feu m .

Jed n ak że przytroczenie łu p u nie w ym agało puszczania w ierz­ chowca sam opas (przez co, ja k już skonstatow ano, um knął); w y­ starczy ło by podjęcie p ta k a i w sunięcie jego łebka do pętli przy siodle; jeśli n aw et jeździec puścił w ow ym m om encie wodze, to w celu w ygodniejszego p rz y trz y m a n ia rzem ienia troku , koń więc m u siałb y pozostać p rzy nim .

Dalsze próby p se u d o re k o n stru k c ji autentycznego brzm ienia analizow anego w yrazu, np. s о с z y — w znaczeniu: osacza (zw ie­ rzynę), pow tarzając „znow u“ h isto rię z tropieniem , rów nież nie zdają egzam inu i w ypada założyć, że owo t ł o c z y , choć niezro­ zum iałe, brzm i popraw nie, czyli iż w b rew m ilczeniu k o m p ete n ­ tn y c h in fo rm ato ró w rzeczyw iście oznacza jakieś zajęcie m yśliw ­ skie 27. W szakże b arw n a g w ara łow iecka posiada dlań sem an­ 25 B. C h m i e l o w s k i , Now e A t e n y [...]. Lwów 1755, cz. 12, s. 80. Por. W. P o t o c k i , Moralia. (1688). W ydali T. G r a b o w s k i i J. Ł o ś . T. 1. Kraków 1915, s. 72.

26 Sprawdzono prace staropolskie, a z nowszych (od X IX w.) — oprócz bezpośrednio tu powołanych — publikacje z dziedziny łow iectw a i języka łow ieckiego, jak: I. B o b i a t y ń s k i e g o , J. D u n i n a - B o r k o w s k i e - g o , W. K r a w c z y ń s k i e g o , W. K u r o w s k i e g o , L. N i e d b a ł a , Z. A. P a p a r y , M. R e u m a n n a, L. S i e m i e ń s k i e g o , J. S z l e z y g i e - r a, nie licząc recenzyj i pom niejszych artykułów w czasopismach fachowych oraz nielicznych prac o charakterze językoznawczym i utworów literackich o tem atyce łow ieckiej. Uprzejm ej konsultacji listow nej udzielili autorowi: znakomity znawca łow iectw a polskiego, W. K o r s a k , i znany leksykograf łow iecki, S. H o p p e.

Opracowanie w yczerpującego słow nika z tej dziedziny byłoby postu­ latem pilnym w obec gw ałtow nego zaniku dawnego typu kultury łow iec­ kiej w Polsce.

27 W yraz „tłoczyć“ w ystęp u je w języku R e j a bardzo często i w e w szystkich w iększych jego dziełach, w znaczeniu: gnieść, deptać, uciskać; pokonać, pobić; przenośnie: w bijać (np. oczy w ziemię). Żaden z odnośnych przypadków nie pomaga w yjaśn ić w . 1570 KR. Podstawowe znaczenie tego w yrazu sugerowałoby, iż Rej m ów i tu po prostu o ponow nym tłoczeniu (tra­ towaniu) zboża podczas kontynuacji łow ów , co można by poprzeć cytatem

(18)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 4 3 9

ty czn e odpow iedniki: m ówiono oto, iż naganka c i ś n i e ostęp lub w y c i s k a zw ierzynę z m iotu, strzelec n a c i s k a na k u ro ­ patw ę itp . 28

Aż d o tąd przem ilczano okoliczność, że cały ten passus z ,,tło­ czeniem “ nie zam yka się na w ierszu 1569. „W ięc“, k tó re otw iera w iersz n astępny, a k tó re pod piórem R eja często pada w dość nieokreślonych, składniow o luźn ych m om entach, tu pełn i na pew no fu n kcję m iędzyzdaniow ego spójnika w nioskującego, w ska­ zując n a w spółzależność w szystkich czynności w zm iankow anych w kontekście: logiczna je st bow iem w sobie kolejność ru ch ó w człow ieka, k tó ry m usiał przecie zsiąść z konia, zanim legł na zie­ m i. Inaczej m ówiąc, istn ieje zw iązek m iędzy czynnością, zw aną w XV I w. po m yśliw sku t ł o c z e n i e m , a leżeniem i w y d aw a­ niem gwizdu. P o w sta je p y tan ie, czy te o statn ie działania w chodzą w sk ład tłoczenia, czy są następ stw em jego rezultató w .

Zajęciem obejm u jącym leżenie i gwizd było w abienie w sieci ptactw a, najczęściej przepiórek, najsk u teczn iej w porze ich go­ dów: p rzy tu lo n y do ziem i za sia tk a m i łowca m am ił szukające się w zajem ptaki, naślad ując ich głosy zw ykle na sp ecjalnych piszczałkach 29. P ra k ty k o w an o to z reg u ły w łaśnie ty lk o w dni po­ godne, zaś p rzy k ry w a n ie siecią zw iedzionych ofiar m ożna by określić jako tłoczenie. W W ize ru n k u (VII, 1431) sam R ej m ów i 0 z a g n i e c e n i u siecią; w K R zaś P a n „tłoczy“ pieszo, ja k tego w ym agała opisana tu tech n ik a tak ich łowów.

I te n k o m en tarz nie w ystarcza. P a n rozpoczyna tłoczenie zda­ w ałoby się n a ty c h m ia st po dopadnięciu chruściela, jak b y na ty m sam ym lub bardzo bliskim m iejscu. Lecz najbliższy obszar chyba ogołocony został z w szelkiej zw ierzy n y i ptactw a, k tó re spłoszył h a rm id e r ujad ającej nad derkaczem złai, w rzask jej w łaściciela 1 tę te n t szkapy. Zaś p raw dziw ym niepodobieństw em było p rze ­ w idzieć przed zaczęciem polow ania, gdzie skończy się gonitw a ogarów, b y a k u ra t tam rozpiąć sieci. Toteż od m iejsca wzięcia np. C h m i e l o w s k i e g o (op. cit., cz. 3, Lw ów 1754, s. 427): „Polowanie też niesposobne, gdy zboża się sypią, kw itną, ku żniwom zmierzają; boby w krescencji uczynił szkodę w y t ł o c z y w s z y psam i“. Jednakże w iersz następny zdecydowanie nakazuje szukać innej interpretacji.

28 Por. S. H o p p e, Polski ję z y k łowiecki. Podręcznik dla m yśliw ych. Wyd. 2. W arszawa 1951, s. 20, 37, 81; na s. 58 — o pardwach p r z y p a r ­ t y c h przez psa.

28 Piotra Crescentina o sprawach p o ż y tk ó w wieskićh abo rolnych d w o j e - naście ksiąg, szp. 628. — C y g a ń s k i , op. cit., s. 266—267 i in.

(19)

chruściela łowca m usiał się oddalić. G dyby założyć p rzy tym , że zwrócił się w te d y w k ie ru n k u gdzie indziej przygotow anego sprzę­ tu — to dom ysł te n obali ciągła nieobecność czeladzi, k tó ra by czuw ała przy s ie c ia c h 30 i usłużyła P an u : wszakże już z fa k tu ucieczki konia w ydedukow ano, iż polujący szlachcic m u siał w ów ­ czas działać sam o tnie. T ak więc o w iele lepiej p rz y sta je do sy ­ tu ac ji w niosek, że łow ca, rzuciw szy się n a ziem ię i gwiżdżąc, u p raw ia jak iś proceder, k tó re m u podołać mógł bez pom ocników i osobnych przygotow ań.

Na m ożliw ość ro zw ik łan ia tej zagadki naprow adza w końcu, przez k o m en ta to ró w K R n ie dostrzeżona, p araleln a anegdota, zredagow ana p rzez A nonim a P ro te sta n ta w w ierszu O krogul-

c z y m p o lu :

Jeden pan jechał z krogulcem na pole, A le sie m ało ćw iczył w takiej szkole; Przed nim w y żłow ie ochotnie łow ili, A w a że w cierniu przepiórkę ruszyli. Lotu nieboga długiego nie miała: W net krogulcow i w nogach trzepiotała. Pan się tam nie chcąc nazbyt długo bawić, M yślił w n et z trzaskiem krogulca odprawić.

I, z s i a d s z y z k o n i a , nie m iał go gdzie podzieć, A też go było trudno z sobą wodzić;

A le natychm iast, korda w tym dobywszy, U w iązał w odze, к ziem i ji przybiwszy.

G w i ż d ż e p t a k o w i , a n a b r z u c h u l e ż y ; K o ń , w yrw aw szy kord, k u d o m o w i b i e ż y ,

Z onego strachu w koło sie obraca, A kord mu pulsów po goleniach maca.

P a n s z e d ł d o d o m u , krogulca trzymając, A koń też przed nim, na przodek stylając. A w a przed ludźmi takie jego pole!

Barzo go i dziś jeszcze w oczy k o le 31.

80 Transport sieci, n aw et pom niejszych, odbywałby się zresztą najprawdo­ podobniej . w ozem (por. G o s t o m s к i, op. cit., s. 29), a przecież konie pociągowe zabrano pod siodło.

31 Anonim a-Protestanta X V I w iek u Erotyki, fraszki, obrazki, epigrama­ ty. Z rękopisu w yd ał I. C h r z a n o w s k i . Kraków 1903, s. 52. B i b l i o ­ t e k a P i s a r z ó w P o l s k i c h . Nr 43.

Lojalnie należy stw ierdzić, że na analogie między oboma utworami jako pierw szy zw rócił uw agę J. Z a r e m b a , Rodzim a kultura w tw ó rczo ­ ści Anonima Protesta nta . Z e s z y t y N a u k o w e W S P w K a t o w i ­ c a c h , 1956, s. U , przypis 20. Jednakże autor nie docenił w artości swego

(20)

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M I K O Ł A J A R E J A 441

W iersz A nonim a zaw iera k ilk a p u n k tó w w p ro st id enty czn ych ze szczegółam i obrazka m yśliw skiego w dialogu R eja. N ajcen n iej­ szy z nich je s t w skazów ką, ja k należy rozum ieć w iersz 1570. L e­ żąc na b rzuch u i gwiżdżąc, P a n dokonyw a o d p r a w y łowczego ptaka! Rola gw izdania nie stan o w i żadnej tajem n icy. I św iadec­ tw a staropolskie, i opracow ania nowsze są co do tego jed n o b rzm ią­ ce. J a k p siarn ię k ierow ano głosem i in stru m e n ta m i, ta k sokoły, jastrz ę b ie czy krogulce u w a b i a n o , tj. tresow an o w poznaw a­ niu gw izdu ich p a n a 32. Co się tyczy krogulca, d rap ieżn ik a po­ w szechnie u ży w areg o przez szlacheckich m yśliw ych — to już K rescer.tyn, a za nim jeszcze Ja k u b K azim ierz H a u r ostrzegali troskliw ie:

Krogulec jest naturaliter choleryk [...], przeto m yśliw i niech się chro­ nią, aby go w czym nie obrazili [...], aby go znienagła podnosić, głaskać, piórka jego pomuskując i gładząc [...] a p ogw izd u jąc33.

G w izdem też odw oływ ano p tak a od łu p u na ręk aw icę czy berło. M niej n a to m ia st oczyw iste jest, dlaczego łowca gw izdał leżąc. O ty m nie w spom ina żaden z w y traw n y c h znaw ców sokol- nictw a, lecz przecie w ym ow y dw óch tek stó w zlekcew ażyć nie wolno. Być może, w tak ie j pozycji n ajw yg od niej było dokonyw ać odpraw y. C zytam y bow iem u H aura:

m yśliw ym obserwow ać potrzeba, iż za każdym razem , co złapie ten ptak [krogulec], aby mu dał głów kę zjeść, w ziąw szy ją m iędzy palce pod garść kryjomo, aby całego nie w id ział ptaka [...] u .

G arścią n ak ry ć p rzep ió rkę (bo o n iej m owa) jak o też u n ie ru ­ chomić jej ciałko pod szarp iący m i ciosam i dzioba najw ygodniej było na ziem i. M ożliwe też, że leżąc — n a jła tw ie j, i ptak ow i nisko siedzącem u n a pow alonej ofierze najb ezpieczniej daw ało się podsunąć pod szpony dłoń, podczas gdy sięganie po niego

spostrzeżenia dla prac nad komentarzem do KR. A nalogie te zauw ażyłem niezależnie od pracy Zaremby. Zgodnie z zastrzeżeniam i, jakie w ostatnich latach w ysun ięto wobec tezy К o t a o autorstw ie E rotyków , traktuję je jako anonimowe.

32 K. W o d z i с к i, O sokoln ictw ie i ptakach m yśliw skich. Warszawa 1858, s. 93, 99 i n. — A. D e h n e 1, O sztuce układania p ta k ó w drapieżnych do łowów. Ł o w i e c P o l s k i , 1938, nry 20—26. Odbitka: W arszawa 1939.

33 J. K. H a u r , Ziemiańska generalna oekonomika [...]. Kraków 1679, s. 112. Zob. też Piotra Cresc entina o spraw ach p o ż y tk ó w wieskich abo rol­ nych dwojenaście ksiąg, szp. 614 — mowa o gn iew liw ości ptaka.

(21)

z góry groziło rozdrażnieniem drapieżnik a, a n a w e t uszkodzeniem (w yłam aniem ) skrzydeł. Jednakże całego tego zabiegu, noszące­ go stałą nazw ę o d p r a w y , nie m ożna utożsam iać z t ł o c z e ­ n i e m . To ostatnie określa bezspornie czynność w cześniejszą: sam o polow anie p rzy w spółudziale krogulca, sokoła czy jastrzęb ia.

Otóż, k i e d y ta k i p tak — przypuszczalnie jed n a k ulubiony R ejow i „k ro g u laszek “, m istrz na p rzepiórki w zm iankow ane w w. 1576 35 — w szedł był do akcji? Czyżby już pom agał ogarom do cierającym chruściela (co zwało się „szczw aniem pod p ierzem “)? N ajpew niej nie. W dan y m razie ro la krogulca b y łab y całkiem bierna, poniew aż derkacz stanow ił obiekt zbyt duży i silny, aby ów w róblobójca śm iał go w p rost zaatakow ać; polegałaby co n a j­ w yżej na tym , by choć przez chw ilę onieśm ielić ściganego — przed w zlotem na w idok w ażącego się nad nim przeciw nika i dzięki tem u u łatw ić a ta k psom. D alej, jeślib y P a n zadow olił się ugonieniem ty lk o chruściela, to w łaśnie na nim krogulec m usiałby dostąpić nagrody. J a k w ynika z w. 1575, chruściel nie d o ta rł do pańskiej kuchni. W olno się w praw dzie dom niem yw ać, że zerw ał go z siebie w raz z siodłem k łu su jący ku s ta jn i koń, lecz praw d o­ podobniej upolow any p tak posłużył niezw łocznie za odpraw ę... niek arn y m , bo w ściekle głodnym S tru sio m i Pożarom , k tó re n a j- pierw ej zatopiły w nim zębce. Z anim jeździec zdążył obłożyć je h a ­ rapem , rozniosły zdobycz — niedużego p tak a — na strzępy...

T ak więc bardziej n a tu ra ln ie zarysow uje się w a ria n t drugi in te rp re ta c ji w. 1569, w edług którego łow y z p tak iem tw orzą zupełnie odrębną fazę polow ania. W yraz „znow u“ nie m oże suge­ row ać p o w tarzania ty lko łowów z ogaram i na derkacza, bo — jak podkreślono — byłoby to bezcelow ym m ęczeniem krogulca, k tó ry a ta k u je jed y n ie drobną zw ierzynę. Podczas gdy n iep o trzebne już psy bezładnie m yszkując człapały kupą (sw ory uniósł ze sobą m y ­ śliwiec) do dw oru, P a n rzucił w przestw ó r now ego w yw iadow cę. Aż do tego m o m en tu dzierżył go w spokoju na ręk aw icy lub łęku kulbaki, obecnie pozwolił śledzić za przepiórkam i. S kądinąd w y ­

35 Por. Źwierciadło, s. 304, gdzie nieco niejasno, tak jak w KR: „Poje- dziesz zasię sobie z krogulaszkiem do żniwa [...]. Tamże sobie i przepió­ reczkę ugonić m oże, ale nie owak, aby proso abo insze zboże ubogim ludkom łam ać miał. [...] Też nie owak, aby w szyscy stali, dziwując się, a w ołali: »Owo padła, panie, padła!« A pan sie przed nim i pyszni, iż chru­ ściela ugonił Z kontekstu wolno jednak w nioskow ać, że R e j daje dwa odrębne przykłady.

(22)

noto w ano przenośnię łow iecką, że d rap ieżnik i lotne g n i o t ą zw ierzynę do ziem i — n a d e r p rzypom inającą t ł o c z e n i e . U derze­ nie k rog ulca na u patrzo n ą sz tu k ę nie chybiło i rozpoczęła się odpraw a...

Tą drogą doprow adzić m ożna do hipotetycznego rozszyfrow a­ nia w. 1569 ja k o a rc y sk ró tu polow ania z krogulcem , a w. 1570 jako n ie m niej cząstkow ego opisu odpraw y. To drugie, w s p a rte szczegółam i z u tw o ru A nonim a P ro te sta n ta , zdaje się dość realn e. N atom iast tre ść tłoczenia ledw o m ajaczeje. Nie znaleziono w y ­ jaśnienia, dlaczego P a n „tłoczy“ pieszo. Z tą skazą trzeb a rzecz kontynuow ać.

6

K ied y ro zrad o w an y sukcesam i P a n zabaw iał się karesow an iem sw ego krogulaszka, nie przy w iązan a do niczego, nie w drożona do polow ania robocza szkapa (koń m yśliw ski pow inien stać tam , gdzie go się opuści) uchodzi do sta jn i; po drodze zdziera uzdę i strz ą sa z siebie siodło 36. S k u tk ie m tego Pan, p ostradaw szy osta­ tecznie chruściela i rezy g n u jąc z krw aw y ch resztek przepiórczych, jest zm uszony w ędrow ać z pow ro tem „pieszki“ . D ługa ta w ę­ drów ka — choć „m ili“ nie m ożna rozum ieć dosłow nie — w iedzie znowu k u lasow i i dalej przez pola do wsi. W ujęciu św ietnego sa ty ry k a nie m a p rzy ty m ani k rz ty pobłażania dla szalonego łowcy, lecz jednocześnie w sy lw etce tegoż — ani cienia posępnej m elancholii o d w ro tu ja k z pola przegranej b itw y. K rokiem n e r­ wowo pospiesznym zdąża ów łow ca do dom u, i choć o sw ej w y ­ praw ie n a pew no m yśli z ukontentow aniem , to w odruchu trz e ź ­ wości z a o p a tru je się m im ochodem w n iew ybred ne pożyw ienie.

Z w iązany z ty m epizodem w . 1574 n astręcza szczególną trudność. P ojm ow an o go rozm aicie, co odbiło się na jego kształcie in te r ­ pu n k cy jn y m oraz w ko m en tarzu . W p ierw o d ru k u brzm i on:

Z Z A G A D E K „ K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 4 .4 .3

36 Tak tłum aczę zwrot „siodło stłucze“ w wierszu 1572. Można by wpraw dzie tłum aczyć też, że koń otłucze siodło o pnie drzew lasu, przez który prowadzi droga powrotna, ale w Wizerunku (VI, 601—602) dzieje się podobnie w innych warunkach:

Potym chłop z szkapy spadszy p o ś r z ó d p o l a leży, A szkapa s t ł u k s z y s i o d ł o w ięc do domu bieży.

Zapewne zrzucane siodło zostało też zbite kopytami, stąd — s t ł u c s i o d ł o .

(23)

A dobrze tak m a dubiela.

B rü ck n er nie m ogąc tu znaleźć sensu w prow adził zm ianę na: A dobrze tak n a d u b ie la 87

— i lekcję tę, choć jej błędność biła w oczy, p o w tó rzy ł C hrza­ now ski 38. Błąd zaś polega n a tym , że robi się bezpodm iotow ym w iersz następny, podczas gdy zw rot „stać za coś“ nie zna użycia bezpodm iotow ego. B łędu tego nie pow tórzy ły ed ycje now sze, ale różnią się one m iędzy sobą w sposób zasadniczy.

K rzyżanow ski czyta: „A dobrze tak , m a d u b iela“ — i objaśnia, iż „m ieć dubiela lub być du bielem znaczy: być głupcem , robić g łu p stw a “ . U przedzając dowód trzeb a podkreślić, że staropolszczy- zna dla w y ko rzy stan ej przez K rzyżanow skiego fu n k cji sem an ­ tycznej zna jed y n ie sk ład n ię „być d ub ielem “, zatem o b jaśnien ie tak ie nie je s t uzasadnione.

Głębszą, im ponująco pom yślaną i zupełnie o ryg inaln ą in te r­ p reta cję zaprezen to w ali w y daw cy K R B PP. O dbarw ili oni po­ czątek zdania z c h a ra k te ru em ocjonalnej w staw ki n a rra to ra i — ja k w skazuje in te rp u n k c ja — tra k tu ją owo „d obrze“ jak o syno­ nim ‘snadno, łacno’, zap raw n e odcieniem znaczeniow ym : ‘na pew no, niechybnie, bez w ą tp ie n ia ’. K o n tek st w. 1573— 1574 należy wobec tego streszczać, ja k n a stę p u je: „W racając pieszo do dom u, P a n z pew nością posiędzie dubiela, k tó ry m u zastąpi c h ru ściela“ . N a pytanie, co to je s t dubiel, K o n rad G órski i W itold Ta- szycki odpow iadają: „d u b iel — ludow a nazw a grzyba, tzw . pod- praw dziw ego (boletus aurantiacus)il.

37 A. B r ü c k n e r , J ę z y k Wacława Potockiego. R o z p r a w y W y ­ d z i a ł u F i l o l o g i c z n e g o AU, 1900, t. 31, s. 286: „ d u b i e l jest głupiec (a dobrze tak na dubiela, tj. błazna, dobrze mu tak, w . 1574, nie: a dobrze tak ma dubiela, rybkę, przecież nie o rybach tu m ow a [...])“• W m yśl tego w yw odu, godzącego w kom entarz Z a w i l i ń s k i e g o („du­ b iel, 1574 — ryba do karasia podobna“), postąpił B r ü c k n e r w swoim w ydaniu: M. R e j , Pisma prozą i w ierszem . Kraków 1921, s. 163. B i b l i o ­ t e k a N a r o d o w a . Seria I, nr 40. Miał może w pam ięci np. w iersz ze Zwierciadła (t. 2, s. 292): „A dobrze tak na zuchw alce“, lecz tam kontekst z tym zgodny.

Lekcję „n a dubiela“ można co prawda uratować odnosząc rzecz do grzyba (zob. przypis 39), ale to przedsięw zięcie skądinąd ryzykow ne.

88 C h r z a n o w s k i , K o t , op. cit., s. 291. Lekcję tę kopiow ali na­ stępnie w ydaw cy publikacyj popularnych, gdzie zamieszczano ów frag­ m ent KR.

(24)

Z Z A G A D E K . .K R Ó T K I E J R O Z P R A W Y “ M IK O Ł A J A R E J A 445

Rozw iązanie w y jątk o w o pociągające! B oletus aurantiacus,

odm iana boletus scaber, znanego najczęściej pod nazw ą kozaka lub koźlarza, jest g rzybem dość cenionym i poszukiw anym ze w zględu na sm ak; b a rw y karm azyn o w ej lub ceglasto-czerw onej, rośnie z końcem la ta lub na początku jesieni, osobliwie w śród b rz e z in y 39. I pora jego w ystępow ania, i m iejsce odpow iadają tem u, co w y obraźnia k o n stru u je z te k s tu R eja: zm ęczony P an, w racając, na s k ra ju lasu, gdzie n ied aw n o huczała nagan ka i za­ p ląta ł się osłabły z głodu gończy Szach — zn ajd u je sm akow ity grzyb i zabiera go skw apliw ie jako jed y n e tro feu m z polowania...

W szelako w ersja ta jest ta k n o w atorska, a przy ty m nie po­ p a rta osobną a rg u m e n ta c ją wydaw ców , iż tru d n o ją przyjąć bez dokładnego spraw dzenia jej podstaw źródłow ych. W przeciw ień­ stw ie do „tłoczenia“ badacz n ap o ty ka tu m a te ria ł w y jątk o w o obfity. P rz y ję to za p ew n ik 40, że w yraz d ub iel m a źródłosłów w niem .

D übel (z form ą śred n io w ieczrą tübel) albo też Döbel, pisanym

także jeszcze inaczej. W niem czyźnie posiadał on trz y znaczenia: r yby — różnie oznaczanej przez ichtiologów , kołka, kloca itp., oraz głupca, prostaka. Za podstaw ę adideacji nazw y trz e ch odrębnych przedm iotów uw aża się podobieństw o w yglądu lub też zachow ania się n iek ształtn ej rzekom o, w ielkogłow ej ry b y , drew nianego gwoź­

39 J. W e i n b e r g , O grzybach i bedlkach ja d o w ity c h i jadalnych k ra jo ­ w y c h [...]. Warszawa 1852, s. 32, 43. Zob. też F. B e [ r d a u ] , Grzyby. W: Encyklopedia roln ictw a i wiadomości zw ią ze k z nim mających. T. 3. War­ szawa 1876, s. 127. Są to pierw sze i jedyne znane m i prace, gdzie padła nazwa grzyba dubiel poza katalogam i E. M a j e w s k i e g o i J. R o s t a ­ f i ń s k i e g o .

40 A. B r ü c k n e r : 1) Z rękopisów petersburskich. II. Średniowieczne słow nictw o polskie. P r a c e F i l o l o g i c z n e , 1899, t. 5, s. 46. — 2) C y w i ­ lizacja i język. W arszawa 1901, s. 67. — 3) W y r a z y obce w ję zyk u polskim. P r a c e F i l o l o g i c z n e , 1907, t. 6, s. 19. — 4) W p ł y w ję z y k ó w obcych na j ę z y k polski. W książce zbiorowej: J ęz yk polski i jego historia. Cz. 1. Kraków 1915, s. 113. — 5) Sło wnik etym ologiczn y ję z y k a polskiego. Kraków 1927, s. 101. — G. K o r b u t , N iem czyzna w ję z y k u polskim. Wyd. w zno­ w ione. W arszawa 1935, s. 16, 58. — W. K ä s t n e r , Die deutschen L eh n w ör­ te r im Polnischen. T. 1. Leipzig 1939, s. 22. — L. M o s z y ń s k i , Geografia niektó rych za pożyczeń niemieckich w staropolszczyźnie. Poznań 1954. P r a c e K o m i s j i F i l o l o g i c z n e j . T. 15, z. 3, s. 56. — Z językam i w łoskim , nowołacińskim i niem ieckim zestaw ia J. K a r ł o w i c z , S łownik w y r a z ó w obcego a m niej jasnego pochodzenia u ży w a n y c h w ję zy k u polskim. Kraków 1894— 1905, s. 135.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Статтю присвячено питанню ментальності русинів Бачки та Руського Керестура, їхнім поведінковим стереотипам, традиціям, звичкам,

[r]

jako p rzep is szczególny będzie w yłączał stosow anie

Umorzenie postępowania w ni­ niejszej sprawie nastąpiło nie na podstawie bezzasadności czy bez­ celowości oskarżenia, ale w wy­ niku aktu szczególnej łaski

rza Lipińskiego serdeczne, gorące gratulacje dla wszystkich, którzy z okazji Dnia Wojska Polskiego awansowali lub zostali odznaczeni i wyróżnieni, podniósł wagę

prezydium NRA, działając w porozumieniu z Ministrem Kultury i Sztuki, powzięło uchwałę o utworzeniu w Warszawie Muzeum Adwokatury Polskiej jako oddziału Ośrodka

Co prawda z tą odpłatnością w adwokaturze bywa bardzo różnie, są bowiem sprawy, do których adwokat nie tylko wkłada bezinteresownie swój wysiłek i wiedzę,

Niełatwy stan prawny wynikający z wielości wymienionych wyżej trybów postę­ powania oraz z bardzo ogólnej wstępnej roli postępowania wyjaśniającego, a także