• Nie Znaleziono Wyników

Między "zamkiem duszy" a "domkiem mego ciała" : doświadczenie ciała i cielesności jako problem i temat poezji młodopolskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Między "zamkiem duszy" a "domkiem mego ciała" : doświadczenie ciała i cielesności jako problem i temat poezji młodopolskiej"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Stala

Między "zamkiem duszy" a

"domkiem mego ciała" :

doświadczenie ciała i cielesności jako

problem i temat poezji młodopolskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 80/1, 3-36

(2)

I.

R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X X , 1989, z . 1 P L I S S N 0031-0514

MARIAN STAŁA

MIĘDZY „ZAMKIEM DUSZY” A „DOMKIEM MEGO CIAŁA” DOŚWIADCZENIE CIAŁA I CIELESNOŚCI

JAKO PROBLEM I TEMAT POEZJI MŁODOPOLSKIEJ *

Poezja współczesna nader często ewokuje doświadczenie świata jako doświadczenie ciała i cielesności. Doświadczenie gwałtowne, dram atyczne w obrazie i w przesłaniu.

Jak długo jeszcze wytrzym asz m oje biedne ciało? Jezus jest tw oim Bogiem

cierpiące ludzkie ciało. Wszystka moc jest w tobie

słabe ludzkie ciało. W szystek gnój jest w tobie

św ięte ludzkie ciało.

— powiada jeden z przenikliwych świadków naszego wieku, A leksander W at, by gdzie indziej dodać:

Szanujący się kościotrup nigdy nie pokazuje się

nago. Tkanka tłuszczowa jego

ubraniem. Także mięśnie. I skóra, cudna skóra 1. Nie inaczej rzecz widzi Wisława Szymborska:

Nic się nie zmieniło. Ciało jest bolesne,

[ ]

ma cienką skórę, a tuż pod nią krew, ma spory zasób zębów i paznokci, kości jego łam liw e, staw y rozciągliwe.

W torturach jest to wszystko brane pod uwagę *.

* Szkic niniejszy napisany został w ramach problemu w ęzłow ego, w zespole zajm ującym się problematyką wyobraźni m łodopolskiej, a kierowanym przez prof. M. P o d r a z ę - K w i a t k o w s k ą . Mimo iż dość obszerne, rozważania moje są w stęp nym uporządkowaniem m ateriału, ograniczonym do poezji.

1 A. W a t : Inwokacja. W: Ciemne świecidło. Paryż 1968, s. 60; Skóra i śmierć. W: jw., s. 53.

(3)

Ciało jest tu dotykalne, jakby bezpośrednio dane i poddane degra­ dującem u je cierpieniu. Ciało w ydaje się tu przedmiotem, oddzielonym od osoby, o którym można powiedzieć i tak: „Dokładanie ciała do ciał. Zwłok do zwłok” 3.

N ajkrócej mówiąc: wiek XX przyniósł szczególne spojrzenie na ludz­ ką cielesność, owocujące — by posłużyć się m etaforą P rousta — dotkliwą i nieprzekazyw alną w słowie do końca p a m i ę c i ą c i a ł a 4. Ostrość przyw ołanych obrazów uzm ysławia odrębność, ale też podobieństwo doświadczeń przekazywanych przez poetów schyłku XIX wieku. Bo też przeżywanie i w yobrażanie ciała własnego i ciała innych łączy w sobie elem enty zdarzenia historycznego (warunkowanego kulturowo) i po­ nadczasowego... 5

1

Zacząć trzeba od paradoksu. Poezja młodopolska, rozpatryw ana ca­ łościowo, uderza raczej brakiem niż występowaniem obrazów cielesnych. Znam ienna jest też rzadkość posługiwania się słowami „ciało” i „cie­ lesny”. Jest to bardzo istotne, gdyż słowa te nie tylko tem atyzują problem, unaoczniają jego istnienie, ale też posiadają w yjątkow ą energię wyglądotwórczą i siłę aktualizow ania znaczeń i wartości. Otóż: łatw o znaleźć w Młodej Polsce tom y poezji, w których słowa te nie zjaw iają się w ogóle (np. Thèm e varié, Sym fonia jesienna i Św ięto słońca M aryli Wolskiej, L iryki Franciszka Mirandoli, Poezje I Wacława Rolicza-Lie- dera, dwie serie Poezji Franciszki A rnsztajnow ej) bądź zjaw iają się bardzo rzadko — jak choćby w K rzaku dzikiej róży Jan a Kasprowicza czy Poezjach Włodzimierza Perzyńskiego 6.

Ten brak rozpatryw any w izolacji nie ma* większego znaczenia — słowa ważne nie muszą być często powtarzane... Nabiera on wszakże w agi i odsłania swój sens w powiązaniu z istnieniem w Młodej Polsce pozytyw nej, faktycznej fascynacji bezcielesnością. N ajbardziej radykalne i zarazem intelektualnie dojrzałe przykłady tego zjawiska odnaleźć moż­ na chyba w Rozmyślaniach Antoniego Langego. Pochwała bezcielesności jest w nich formułowana w sposób tyleż jawny, co silnie zm

etaforyzo-* J. L u k a s i e w i c z , Album. K raków 1983, s. 15.

4 M. P r o u s t , W poszukiw aniu straconego czasu. Wyd. 2. T. 1. Przełożył i w stę­ pem opatrzył T. Ż e l e ń s k i ( B o y ). W arszawa 1965, s. 26.

5 Odmienność spojrzenia na ciało w łasne i ciało innego analizuje w n ik liw ie M. B a c h t i n w sw ej rozprawie A u to r i bohater w działalności estetycznej (w:

E s tety k a twórczości słownej. Przełożyła D. U l i c k a . Warszawa 1986; zwłaszcza

s. 56—148).

8 Zdarza się też, iż utwory z obrazami cielesnym i zderzane są z takim i, w któ­ rych zupełnie ich brak. Tak choćby w tom ie J. K a s p r o w i c z a Ginącemu św ia­

(4)

M IĘ D Z Y „Z A M K IE M D U S Z Y ” A „ D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 5 wany. Powiada więc Lange, iż spośród jego „pieśni” najbliższe są m u te „kw iaty niedotykalne” jego „duszy roślinnej”, które „żyją krócej niż ję tk i”, dla których „jakoby E rynny” są „słońca promienie” —

[...] zam knięta powieka

Żywi je, że śpiew ają jak fala daleka —

Ale gdy św it w nie rzuci swoje groty w czesne — Bezcielesne widziadła w bardziej bezcielesne Przechodzą —

(A. Lange, Rozmyślania, X L I)7

Przyw ołany wiersz w plata problem bezcielesności w wielopiętrową m etaforykę kwiatu, światła, niedotykalności, ulotności — a przede wszyst­ kim nakłada na siebie symbolikę bezcielesności i bezsłowności, milczenia (co przypom ina Leśmianowską koncepcję „pieśni bez słów”) 8. Wielopię- trowość konstrukcji, jej semantyczna złożoność nie powinny działać dez- orientująco: Lange mówi w niej o wszelkich rodzajach bezcielesności. Powiada to w prost w następnym ogniwie cyklu —■ choć rzecz nadal nie dotyczy ludzkiego ciała i może się wydać (parafrazując Leśmiana) tylko m etaforą.

Tym razem rzecz dotyczy miłości do „prom ienistych” A tlantyd, któ­ re choć „z m gły w ysnute”, stały się rychło „rzeczywiste, nazbyt rzeczy­ w iste”. Stąd ciąg dalszy:

Lecz, że mię rzeczywistość coraz wrażej pęta, Mara ta urojona, a nazbyt cielesna

Znużyła mię... I nowa, złota, nieokreślna Porywa m nie ku sobie w izja w niebowzięta. Atlantyda nadziemna i nadwidziadlana

Co nigdy w rzeczywistość form nie zejdzie sprzecznych — (A. Lange, Rozmyślania, XLII)

To, co urojone, „prom ieniste” (a więc najm niej skażone materią), wciąż jeszcze jest „nazbyt cielesne” — trzeba czegoś ostatecznie nieokre­ ślonego, bytującego ponad widzeniem... Oba wiersze Langego ujaw niają szczególny rodzaj wyobraźni: poszukującej prowokacyjnie własnych gra­ nic, oczyszczającej czy redukującej pole widzenia aż do bezkoloru. (

K ulm inacją takiego widzenia (paradoksalnie przyw racającą słowom „cielesny” i „bezcielesny” bezpośredni związek ze sposobem istnienia człowieka) jest unaocznienie procesu odcieleśniania, pozbywania się ciała:

Powoli zdzieram ze siebie w szystkie pozory, W które nas przypadkowość ziem ska przystraja i... ] I tak oswobodzony od jeństwa,

7 A. L a n g e , Rozmyślania i inne wiersze. W ybrał i w stępem poprzedził J. P o- r a d e c k i . Warszawa 1979. W szystkie cytaty z Langego pochodzą z tego tomu.

8 Zob. B. L e ś m i a n , Przemiany rzeczywistości. (1910). W: U tw o r y ro zpro­

(5)

Które nas gnębi od żywota świtu, Do czystego idę człowieczeństw a,

Jakim jest w iek u iście — poza maską przemian —

I... ]

Dusza z tych pęt w yrw ana

W linię się zmienia, w punkt bezprzestrzenny, czysty, (A. Lange, Rozmyślania, XXVI)

Ciało, widzialna i przestrzenna postać ludzka, zmienia się tu w nie- przestrzenną ideę, w niewidzialność. Wizja Langego zdaje się w tym m iejscu krystaliczna, zgeometryzowana w duchu pitagorejsko-platoń- skich spekulacji... Ale jest w niej zarazem u k ry ty dram atyczny rozbłysk wyobraźni, przedzierającej się przez „ziemski pozór” i „m askę” w stronę tego, co dane jest w czysto intelektualnym widzeniu. Nie inaczej jest w wierszu następnym :

Wciąż roję, żem się oderwał od ziemi,

Ze ponad ludzkie uleciałem cieśnie

— i że „duch”

Przystroił w boską niew idzialność lice, I rozkuł w ięzy kształtu i kolorów.

(A. Lange, Rozmyślania, XXVII)

Doświadczenie i unaocznienie odcieleśnienia przybiera też u Langego postać odmienną. Jest nią przekształcone w obraz (metaforę) pragnienie roztopienia się w świecie zew nętrznym , w żywiole, w pejzażu:

Oderwać się od siebie — wznieść się ponad siebie — Przestać być sobą — rozlać i rozlotnić ducha W moc, co w nadosobistym gdzieś bytuje niebie Γ . ...] Rozpłynąć się w żyw iołach, zielenieć na łące, Być wodą, co srebrzysta płynie po siklawach, I tym żurawi stadem, co krzyczą lecące,

I tym wichru pośw istem , i mchem na murawach! (A. Lange, Rozmyślania, XXIX)

Te obrazy przypom inają konstrukcję wielkiego wiersza Mickiewicza Snuć miłość, jeszcze bardziej jednak zapowiadają słowa Leśmiana:

Jeszcze chw ila — a człow iek znika sprzed oczu jako sen, nie wiadomo przez kogo w yśniony. I zam iast ciał nagich, zamiast twarzy [...] ujrzym y [...] pejzaż, jak gdyby człow iek w cale n ie istn iał·.

Zbliżone (choć inaczej motywowane) odczucia i wyobrażenia znaleźć można w pragnieniach bohatera Requiem aeternam :

Och ponieś ,[...]. Gdzieś w bezatm osferyczne św iaty, gdzie kształty moje

9 Ibidem, s. 184. Nie zajmuję się tu kontekstow ym i znaczeniam i sform ułowań Leśm iana.

(6)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 7 stopnieją jak młody śnieg na południowym słońcu, gdzie się z w szechśw iatem zleję i jak lejąca się law a meteora w kosm iczny ocean spłynę ie.

— i w majaczeniach? wspomnieniach? marzeniach? bohatera Nad m o ­ rzem:

Chwilę patrzałaś zdumiona, przez ch w ilę rozbłysła łaska mej m iłości ogni­ stym słońcem w okół twego czoła, a naraz, jakbyś się roztopiła w zorzach w ie ­ czornych, spłynęłaś w górę. Tak opada rosa [...]. Tak przekwita [...] ostatni akord fal i[...]. Tak gaśnie w ciem ności płonący warkocz spadającej gw iazdy u . Unaocznianie bezcielesności albo procesu odcieleśniania przybrało w przytoczonych wierszach postać radykalną. Zazwyczaj jednak w yobraź­ nia ówczesnych twórców nie sięga tak daleko — zatrzym ując się na takim ewokowaniu ludzkiej cielesności, które osłabiałoby czy gubiło jej materialność. Byłby to rodzaj nie tyle bezcielesności, co niedocielesności. Kluczowy moment takich wyobrażeń to stw arzanie sugestii, iż ciało n a ­ sycone jest światłem, iż zmienia się w byt świetlisty, promieniejący:

Okręcajmy się w stęgą naokoło księżyca,

co nam ciała przeźrocze tęczą blasków nasyca (K. Tetmajer, Melodia mgieł nocnych, I I ) 12 a płomień gazu, co nad nam i płonie,

półnagą stroi ją w św iatła i cienie, i ledwo znać jej białej piersi tchnienie

(K. Tetmajer, Pod wrażeniem , II) Daj mi tw oje dłonie,

Błękitne św iatłem , ochłodzone rosą (K. Zawistowska, Ciszy, ach ciszy) ie Więc wśród tych blasków, co się złotem jarzą, Ramiona w przestrzeń gdzieś szlą uścisk mięko [!]

(K. Zawistowska, Wieczorem)

Ten rodzaj dem aterializującego opisu prowadzi dość wyraźnie w stro­ nę kreacji odrealnionych postaci, częstych w młodopolskiej poezji, a w ni­ kliwie — choć w odmiennej perspektyw ie — zinterpretow anych przez Marię Podrazę-Kwiatkowską u . Oczywiście spośród nader licznych przy­ padków opisanych w Symbolizmie i symbolice w poezji Młodej Polski

10 S. P r z y b y s z e w s k i , Requiem aeternam. W: W ybór pism. Opracował R. T a b o r s k i . Wrocław 1966, s. 71—72. BN I 190. Dalsze cytaty w edle tego w y ­ dania. Liczba po tytule w skazuje stronicę.

11 S. P r z y b y s z e w s k i , Nad morzem. Gdańsk 1978, s. 44—45. Dalsze cytaty w ed le tego wydania. Liczba po tytule w skazuje stronicę.

12 K. T e t m a j e r , Poezje, seria II. W: Poezje. Warszawa 1980. Dalsze cytaty z Tetmajera w edle tego wydania. Liczba rzymska po tytu le wskazuje serię.

** K. Z a w i s t o w s k a , Poezje. W: U tw o r y zebrane. Opracowała L. K o z i - k o w s k a - K o w a l i k . Kraków 1982. Dalsze cytaty wedle tego wydania.

14 M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , S ym bolizm i sy mbolika w poezji Młodej

(7)

wchodziłyby tu w grę te tylko, w których można założyć, iż punktem wyjścia obrazu jest spojrzenie (w ewnątrz przedstawionego świata) na konkretną ludzką postać. Tak właśnie (choć zapewne nie tylko tak) rozumieć można piękny wiersz Kazim iery Zawistowskiej, w którym od- cieleśnieniu ulegają nie tylko ludzkie postaci, ale też ich otoczenie:

Idą ciche, pow iew ne, przez jasne przestrzenie, Przez łąk szmaragd sycony złocistym i skrami, Przez biel sadów... tak idą białym i parami, Jak stężałe w powietrzu m odlitewne pienie.

(K. Zawistowska, Mniszki) 15

Fascynacja bezcielesnością, tak widoczna w Młodej Polsce, może być wielostronnie rozum iana i interpretow ana. Ew identne są jej związki z przekonaniam i estetycznym i e p o k i16, ale też z przem ianam i widzenia i unaoczniania świata, kierującym i w stronę epistemologicznego i m eta­ fizycznego horyzontu schyłku wieku. Bezcielesność jest w yraźnie sko­ relowana z niematerialnością, nierealnością (w potocznym znaczeniu), bezprzedmiotowością... Jednym słowem: wiąże się z kryzysem sposobu widzenia i rozumienia świata, owocującym z jednej strony tęsknotam i platońskim i i neoplatońskim i (a już Porfirios mówił, że „Plotyn, filozof naszych czasów, czuł jakby w styd, że przebywa w ciele” 17), z drugiej — skrajnym fenomenalizmem, niepew nym istnienia jakichkolwiek substan­ cjalnych przedmiotów... 1S W obu tych, tak skrajnie odmiennych, oglądach świata przeżycie cielesności budzi jednakowy niepokój, w obu w ydaje się ona rów nie nierzeczywista. M niejsza jednak o dokładniejsze uzasad­ n ie n ia — w tym kontekście nie są one najistotniejsze. W perspektyw ie epoki jedno natom iast nie ulega wątpliwości: odwrót od ciała, m arzenia o bezcielesności są odwrotną stroną o wiele częstszego i bardziej agre­ sywnego „kultu duszy”.

2

„Dusza jest [...] jednym ze słów-kluczy epoki” 19. O duszy mówi się, unaocznia się ją i m etaforyzuje przez cały czas trw ania tej epoki. Można odnieść w rażenie, iż Młoda Polska to rozciągający się na kilkanaście lat

15 K. Z a w i s t o w s k a , Poezje. Z rękopisów w ydał i w stępem poprzedził S. W y r z y k o w s k i . Z przedmową M i r i a m a . Warszawa 1923. Cyt. za: P o d - r a z a - K w i a t k o w s k a , op. cit.

18 Pisze o nich P o d r a z a - K w i a t k o w s k a (op. cit., s. 150 n.), wiążąc tę k w estię m.in. z w pływ em m alarstwa prerafaelitów .

17 P o r f i r i o s , O życiu Plotyna. Cyt. za: В a с h t i n, op. cit., s. 538.

18 Piszę o tym — od innej strony — w rozdz. G ry p rzym iotn ikow e albo w po ­

szukiwaniu zn ikającego przedm iotu m ej książki Metafora w liryce Młodej Polski. Metamorfozy p oetyc kiego widzenia (W arszawa 1988).

(8)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y " A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 9 „dzień duszy”. Trudno sobie wyobrazić ówczesną poezję bez obrazów takich jak ten:

W ybiegła dusza znowu tak jak wprzód, snuć się po lasach, nurzać w szumie wód, na skał się wdzierać osępiały szczyt,

słuchać na stawach gry lodow ych płyt (K. Tetmajer, Wybiegła dusza..., I) — czy ten:

W ciem ności schodzi moja dusza, W ciem ności toń bezdenną, Pól elizejskich już nie w idzi,

Zawisła nad Gehenną.

(J. Kasprowicz, W ciemności schodzi moja dusza) *®

A zatem „dusza” jest jednym z najczęściej m etaforyzow anych słów Młodej Polski. Mówi się w tedy bez końca o „ciemnych nu rtach duszy”, jej „głębiach”, „błękitnych grotach”, „otchłaniach”, „stropach”, i „pod­ ziemiach”. „Dusza” jest „łąką”, „ogrodem”, „stepem nieskończonym, śnieżnym, białym ”, jest „płomieniem” i „przeczystym św iatłem ”, „św iąt- nicą” i „czarnym zamkiem”...21

Szczególne bogactwo topiki duszy (w dużej mierze konwencjonalnej, utrw alonej w tradycji europejskiego m yślenia i obrazowania) nie jest równoznaczne z tym, iż Młoda Polska miała w pełni skrystalizow aną koncepcję wspomnianego fenomenu. Przeciwnie, im dłużej obcuje się z młodopolską symboliką i m etaforyką duszy, tym bardziej chwiejny, problem atyczny w ydaje się status metaforyzowanego przedmiotu... I tym więcej dają do myślenia niektóre metafory.

Zatem oczywiste i konwencjonalne jest personifikowanie duszy, po­ kazywanie jej jako postaci ludzkiej. Mniej oczywisty, a zarazem bardziej znaczący jest natom iast chw yt wzmacniania sensualności owych perso­ nifikacji. Młodopolskie dusze nie tylko „schodzą w ciemność”, nie tylko wyciągają „długie, drżące ręce w bolesnej tęsknocie” (Przybyszewski, Nad morzem, 60). Te dusze, zwłaszcza u Przybyszewskiego, uobecniane są przez obraz i przeżycie fizycznego bólu. Choćby tak:

Było zupełnie ciemno; straszna, ciem na ,[...] noc, a na szybach łkał {...] deszcz.

Spektrum w mej duszy rozżarzało się coraz silniej. Każda kreska dźwiękowa stała się osobnym bólem.

Delikatny, długi rząd z długimi przeźroczystym i palcam i i ostrym i szponami. I każda kreska żgała jak długie, aż do biała rozpalone igły w mój mózg, w regularnych odstępach, a każda w ydobyw ała nowy oddźwięk bólu.

Czasami zdawało się, że igły stały się piszczałkam i organow ym i, na któ­ rych [...] w ygryw ało coś straszliwą sym fonię mąk, orgiastyczną kadencję bru­ talnych delirii bólu. [Requiem aeternam, 61]

“ J. K a s p r o w i c z , K rza k dzikiej róży. Poezje. Lw ów 1898.

iX Przykłady pochodzą kolejno z tom ów F. Mirandoli, M. W olskiej, L. S taffa,

(9)

Nie ulega wątpliwości, iż Przybyszewski mówi o doznaniach psychicz­ nych. I równie pewne jest to, że duszę potraktowano tu cieleśnie, zmie­ rza ona w stronę ucieleśnienia. Podobnie jest z pow tarzającym i się kil­ kakrotnie u autora Dzieci Szatana obrazami duszy krwawiącej:

Rozlała się naraz jakaś zimna, mroźna jasność w jego głow ie, a jak ly<- skanie nieba w parnych nocach, uczuł cichy tryumf krw aw iącej się, ale w y ­ zwolonej duszy. [De profundis, 35]

Dusza krw aw iła z tysiąca ran. [De profundis, 51]22

Wiem, że ojca nie kochała [...]. Naw ykła w nieskończonej męce oddawać się jego chuci, a w głębokim płciow ym wstręcie, w strasznym oburzeniu krwa­ w iącej się duszy, zemstą dyszącego, zgwałconego ciała został spłodzony. [Requiem

aeternam, 53]

Skądinąd Przybyszewski nie jest osamotniony. Tę samą m etaforę odnaleźć można np. w książce Matuszewskiego o Słowackim. Czytamy tam, iż „elegijny H am let [...] odsłania przed widzem zakrwawione włók­ na cierpiącej duszy” 23. Z kolei — religijną perspektyw ę obrazu ucie­ leśnionej duszy odsłania w yraźnie Tadeusz Miciński, pisząc:

Odrzuć teraz, Duszo moja, w szystkie brząkadełka m yśli [...] — Nie bój się! Naga wybiegnij w tę ciem ną noc £...] — w ybiegnij naga w tę ciemną noc i na krzyżu rozciągnij ręce sw oje — i gwoździe zamarzłe niechaj ci kości roz­ szarpią — ach, bólów ci potrzeba, abyś pojęła ten ból, który On wchłonął na pustyni św iata — [T. Miciński, Niedokonany] 24

Można oczywiście powiedzieć, że żadne z przytoczonych zdań, żaden z przywołanych obrazów (pewne kłopoty mógłby stw arzać chyba tylko Miciński) nie stw ierdza — w ram ach przedstaw ianej rzeczywistości — stanu dosłownego, materialnego. Że zatem zdania (obrazy) te — to pe­ wien sposób mówienia (wyobrażania sobie, „widzenia”). Ale też nic silniej nie ujawnia mechanizmów w yobraźni i światoodczucia niż pewne sposoby mówienia czy obrazowego ekwiwalentyzowania pojęć... Oto bowiem dys­ kurs o duszy, o człowieku w ew nętrznym przekształca się w odmianę dyskursu cielesnego czy: ucieleśniającego...

Skłonność do ucieleśniania w wyobraźni tego, co psychiczne (a także mentalne), ma na przełomie wieków pewien lokalny, lecz za to bardzo w yrazisty w ariant. Jest nim sposób posługiwania się znaczeniem i de- sygnatem słowa „mózg”. Ta przygoda w yobraźni zaczyna się dość kon­ wencjonalnie. Powiada np. Kazimierz Tetm ajer:

Tam nieskończoność, wieczność, nicość — brzmienia, które są dla m nie tajem niczym ruchem,

22 S. P r z y b y s z e w s k i , De profundis. Kraków 1900, s. 35, 51. Dalsze cy­ taty w edle tego wydania. Liczba po tytu le w skazuje stronicę.

“ I. M a t u s z e w s k i , Słowacki i nowa sztuka (modernizm). Opracował i w stę­ pem opatrzył S. S a n d l e r . Warszawa 1965, s. 84.

24 T. M i c i ń s k i , Poem aty prozą. Opracował W. G u t o w s k i . Kraków 1985, s. 129.

(10)

M IĘ D Z Y „Z A M K IE M D U S Z Y ” A „ D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 11 a każde w mózg mój uderza piorunem

i mózg mój druzgota, i w zgliszcza zamienia, (K. Tetm ajer, W nocy, I)

„Mózg” znaczy w tym fragmencie tyle co „um ysł” : nie ma mowy o aktualizacji jakichkolwiek wyglądów. Spraw a przedstawia się nieco inaczej, gdy Stanisław Przybyszewski pisze:

Wiadomą rzeczą, że człow iek średniego w ieku {tzn. średniowiecza — M .S.] nie umiał zupełnie obserwować, przy tym mózg jego pracował bardzo lekko­ m yślnie i wręcz po m aniacku 25.

Obrazu nadal brak, ale „mózg” przestaje po prostu zastępować „um ysł”, nabiera przedmiotowości i m aterialności — może dlatego, iż sąsiaduje z sądem o obserwacji, a więc o zmysłowym uchw ytyw aniu świata... Jeszcze w yraźniej widać to w innym fragmencie prozy P rzy­ byszewskiego:

Oczy ci zapadły. Oczy tw oje jarzą się jak gromnice. Na twarzy masz w y ­ pieki. Twój mózg jest chory. Nie m ożesz odróżnić jaw y od snu. [De profundis, 37]

Tu granica m etafory zostaje przekroczona: mowa jest o duszy (umy­ śle), ale także o ciele, o mózgu w jego cielesności...

Dalsze obrazowe konsekwencje tego stanu rzeczy znaleźć można w Ga- wotaćh gwiezdnych Jana Wroczyńskiego. Powie on: „Wytężonym móz­ giem patrzył w bezładne tłum y w idzeń”, i przywoła obraz „kobiety straszn ej”, „Pani Ognia”, która „Czerwone kw iaty płomieni szczepi na białych ugorach mózgu” 26. W miejsce „boskiej niewidzialności”, o której mówił Lange, pojawia się agresywna obrazowość, dotykalność, cielesność. Ale: cielesność w ewnętrznie sprzeczna, rzeczywista i nierzeczywista, pod­ szyta psychicznością...

Podobnie u Przybyszewskiego, który (tym razem bez związku z obra­ zem mózgu) jeszcze dosłowniej zmienia stan duszy w widzenie i odczu­ w anie w nętrza ciała:

Wszystko było w porządku w mej głowie.

W agonii mego przestrachu popadłem w jakiś rodzaj fizjologicznego ja­ snowidzenia, widziałem krew moją, jak w szalonym pędzie biegła przez żyły, w idziałem całą gw ałtow ną pracę w każdej komórce i z przerażeniem czułem, jak rosło szalenie, bezgranicznie w wym iarach nie z tego świata. [Requiem

aeternam, 63]

Znakomita, paradoksalna m etafora stworzona przez Przybyszewskie­ go — „fizjologiczne jasnowidzenie” — niewątpliw ie przystaje do przy­ toczonego wyżej obrazu z Gawotów gwiezdnych. A jeszcze dokładniej bodaj odpowiada ona następującem u obrazowi:

85 S. P r z y b y s z e w s к i, Synagoga szatana. W arszawa 1902, s. 20.

£· J. W r o c z y ń s k i , Zw yciężyła. W: G a w o ty gwiezdne. Lw ów 1905, s. 95, W szystkie cytaty z Wroczyńskiego w edle tej edycji.

(11)

W mózgu zaczęły mu fosforyzow ać zielonaw o jasne, bielone, ośw ietlone księżycem ściany jego ojczystego domku... pochylone, ciche, o m ałych, tęczow ą polew ą rozsłonecznionych szybkach. {J. Wroczyński, Gorączka, 58—59]

Jeszcze dalej idzie w tej grze m etafory i dosłowności (cielesności) Stanisław Korab Brzozowski, którego liryk Nadchodzi noc... „to jeden z najbardziej oryginalnych w ierszy młodopolskich” 27 :

Nadchodzi noc; słońce strwożone ucieka I broczy krwią.

Promienie jego najkrw aw sze Przez oczy W mózgu mojego głąb

Zapadły.

Już przyszła noc. Ciem ności najtwardsze wieka Spadły na oczy:

Strwożony, w stecz zwracam wzrok — W mózgu mojego głąb — I widzę, jak w mojej krwi

Skąpane słońca promienie — N ajkrw aw sze — Goreją w żar i blask,

Przed którym noc pierzcha Na zawsze!

(S. Korab Brzozowski, Nadchodzi noc...) *8

Proces ucieleśniania „człowieka w ew nętrznego” jest tu doprowa­ dzony do paradoksalnego kresu. „Wzrok w ew nętrzny”, to, co zazwyczaj bywa nazywane „oczyma duszy”, utożsamiony zostaje (metaforycznie!) z oczami, patrzącym i na zewnątrz. Tu — zw racają się one w głąb czasz­ ki. P atrzą w przestrzeń mózgu, odkryw ając w nim utrw alony na zaw­ sze pejzaż. Jest to pejzaż w ew nętrzny, duchowy, pejzaż pamięci i wy­ o b raźn i— ale u jęty w przestrzeń cielesną czy fizjologiczną (by powrócić do m etafory Przybyszewskiego). Je st zarazem oczywiste, iż wizja Korab Brzozowskiego nie m a ch arakteru redukcyjnego, nie jest pochodną na­ turalizm u w naiwnym w ydaniu (o co można czasem posądzać autora Requiem aeternam), nie sprowadza tego, co duchowe czy psychiczne — do tego, co cielesne... K orab Brzozowski zdaje się raczej kierować w stronę innej, a bardzo istotnej dla całości tych rozważań, myśli: myśli o tym, iż granica indyw idualnej duszy (i w ew nętrznej aktywności czło­ wieka) jest w tajemniczy, nieokreślony sposób związana z granicą prze­ biegającą między światem a w łasnym, dla każdego odrębnym — ciałem. Zmienia to me tylko sposób patrzenia na duszę, lecz także — na ciało...

87 M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , „Ciemność nas uderza...” O Stanisławie

Korab Brzozowskim. W: S. K o r a b B r z o z o w s k i , Poezje zebrane. Kraków 1978,

s. 15. (Przedruk w: M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , S omnam bulicy — dekaden-

ci — herosi. Studia i eseje o literaturze Młodej Polski. Kraków 1985). Tam także

interpretacja wiersza.

(12)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 13 Waga tekstu Korab Brzozowskiego domaga się, przed powrotem do głównego w ątku rozważań, dwu dopowiedzeń. Wiersz Nadchodzi noc..., tak piękny poetycko — nie jest myślowo całkiem oryginalny. Jerzy Kwiatkowski zwrócił przed laty uwagę, iż młodopolską skłonność do posługiwania się pejzażem w ew nętrznym wywieść można m.in. z pew­ nego fragm entu Schopenhauera, dotyczącego różnicy między „dwoma ciałam i ważkim i”: „jaspisową w azą” (będącą reprezentantem klasy przed­ miotów nieożywionych) i „człowiekiem”.

Podziw iałem je — pisze Schopenhauer — przez czas długi z zewnątrz, w końcu poprosiłem towarzyszącego mi geniusza, aby pozwolił przeniknąć ich wnętrze.

W ewnątrz „wazy” nie było „nic oprócz ucisku ciężkości i jakiegoś ciemnego [...] dążenia jej części, które [...] oznaczałem nazwą spoistości i powinowactwa”. Zupełnie inaczej wyglądało w nętrze człowieka.

Na łonie tego przedmiotu albo raczej w górnej jego części, zwanej głową, który na zewnątrz w ydaw ał się takim sam ym przedmiotem jak inne, {...] zna­ lazłem [...] — św iat cały, z jego bezmiarem przestrzeni [...] oraz z bezm iarem czasu, w którym w szystko się porusza, z cudowną rozmaitością rzeczy £...], a nadto, co niedorzecznym się wyda prawie, ujrzałem tam siebie, przechadzają­ cego się tu i ówdzie...*·

Mimo odmienności punktów wyjścia zbieżność wspomnianego wiersza z filozoficznym i poetyckim zarazem konceptem Schopenhauera w ydaje się niewątpliwa. Co więcej, Brzozowski, udosłowniając i ucieleśniając ten obraz, jest o wiele bliższy niego niż większość młodopolskich pejzaży w ew nętrznych (takich choćby, jak przyw ołany przez Kwiatkowskiego wiersz Staffa Città dolente). Nadto — można by się w jego wierszu doszukiwać także myślowych, a nie tylko obrazowych ech Schopen­ hauera... Zarazem przecież jest w tym wierszu coś, co przekracza jakby wrażliwość przełomu wieków i kieruje w stronę niektórych obrazów poezji naszego stulecia. Spróbujm y wmyśleć się choćby w tę wspaniałą w izję Ju les’a Supervielle’a:

K iedy się przypływ nocy do ust moich toczy I krew zupełnie czarna sięga podniebienia, Wół snu powoli wznosi mnie i w tedy czuję, Jak się w e m nie obraca oś mego spojrzenia. Wchodzę w obszar zam knięty czującego ciała, W ten kraj, który oddycha i tętni pod skórą, Moje kości skałam i są tych szorstkich równin, Gdzie rośnie rzadkie ziele zw ane arlizaną, I jak podróżny, kiedy przybywa z daleka,

Obcym okiem odkrywam swój pejzaż człowieka *°.

w Cyt. za: J. K w i a t k o w s k i , U podstaw poezji Leopolda Staffa. W arsza­ w a 1966, s. 39.

80 J. S u p e r v i e l l e , K i e d y się p r z y p ł y w nocy. W: L iry k i i poematy. Redak­ cja i słowo w stępne Z. B i e ń k o w s k i . Warszawa 1965, s. 137 (tłum. A. Ważyk). -Zob. także w iersze Ciało i G dy słońca gasną.

(13)

Końcowa m etafora tego wiersza w arta jest podjęcia: obrazy, które przyw oływ ałem poprzednio, są także pośrednim bądź bezpośrednim do­ wodem kształtow ania się nowego „pejzażu człowieka”. Trzeba do nich powrócić.

L ektura poezji młodopolskiej pozwala wskazać w ew nątrz niej dwie rozbieżne tendencje, wiążące się pośrednio ze sposobem przeżywania cielesności. Pierwsza, powszechniejsza, to nastaw ienie na bezcielesność czy, ujm ując rzecz procesualnie, odcieleśnianie człowieka, upatryw anie jego istoty w tym, co duchowe, psychiczne, m entalne. Druga, niew ątpli­ wie rzadsza, ale w pojedynczych realizacjach w yrazista i agresywna, to skłonność do ucieleśniania „duszy” czy szerzej: treści życia psychicz­ nego. Określenie wzajemnego usytuowania tych procesów i związanych z nim i wyobrażeń jest dość skomplikowane, choćby dlatego, iż rzadko spotykają się one w przestrzeni wyobrażeniowej jednego twórcy. Wy­ daje się jednak, że ogólnie rzecz biorąc, wspomniane tendencje raczej się uzupełniają i wzajemnie przenikają, niż wykluczają.

Myśli te można wypowiedzieć następująco: Młoda Polska zafascyno­ w ana jest duszą (czy szerzej: tajem nicą psychiczności człowieka, prze­ noszącej go na inny od przedmiotów m aterialnych poziom bytow ania, otw ierającej drogę ku jakiejś nieokreślonej transcendencji), ale właśnie ta fascynacja przypomina wciąż od nowa o problem ie ciała. Widać ta naw et w dziełach tak bardzo zwróconych w stronę duszy czy ducha i bezcielesności, jak Lotos Żuławskiego czy Rozmyślania Langego. Albo inaczej: istnienie współbieżnych procesów odcieleśniania i ucieleśniania (przy dodatkowym założeniu, iż absolutna bezcielesność jest najdalszą perspektyw ą, a ciało pozbawione jakkolwiek pojmowanego elem entu du­ chowego znajduje się poza światem ludzkim) sprawia, iż uprzyw ilejo­ w aną domeną wyobraźni młodopolskiej jest niejasna przestrzeń przem ie­ szania obu pierwiastków, owocująca niemożliwymi do rozwikłania pod­ staw ieniam i duszy w miejsce ciała — i odwrotnie...

Antoni Lange powiada:

Obym w godzinie śm ierci mógł rozpleść sw e ciało, I nim ono w proch pójdzie, nim dusza uleci — Niech ten cień — eterową strojny szatą białą, Ani duch, ani ciało, jakiś żywioł trzeci — Niechaj ten cień popłynie poprzez góry i rzeki

(A. Lange, Rozmyślania, IX)

Takimi cieniami zdają się być ci, którzy mówią, i ci, o których mowa w niezliczonych młodopolskich wierszach. A obrazy takie, choćby nie mówiące bezpośrednio i jawnie o ludziach:

Po łące, w szklanym powietrza krysztale powiew ne, zda się od słońca promienne, ludzkim podobne kształtom, lecz odmienne, nagie postacie błądzą półomdlałe.

(14)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 15 — są nie tylko kwestią poetyki i wyobraźni, lecz też spraw ą pośred­ niego przeżywania ontologicznej zagadki istoty i tożsamości człowieka.

3

Doświadczenie ciała jako elem entu procesów odcieleśniania i ucieleś­ niania (w obu przypadkach jest to doświadczenie negatywne: w pierw ­ szym ciało zdaje się czymś zbędnym, przeszkadzającym w osiągnięciu absolutnej rzeczywistości, w drugim — czymś niezbędnym dla duszy, ale enigmatycznym i nie całkiem uchw ytnym ) wiąże się w Młodej Polsce z jego ujm owaniem jako części nadrzędnego związku ciało—dusza czy dusza—ciało.

Skłonność do wspólnego mówienia o ciele i duszy jest w młodopol­ skiej poezji dość pospolita (nie tak, rzecz jasna, jak używanie słowa „dusza”...): jakby wymienienie jednego aspektu? wym iaru? osoby zmu­ szało do przywołania drugiego. Najczęściej jest to zresztą przywołanie pewnej myśli, idei funkcjonującej w potocznej świadomości i nie zwią­ zanej z żadnym ruchem wyobraźni. „Stałem wzrok wbiwszy w mroki, co się garną, / Jak stado kruków nad ciałem i duszą” — powiada Miriam i chyba bardziej go interesuje „m rok” niż tożsamość ciała i d u s z y 31.

Ale spotkać też można w ariant sugerujący nie skonkretyzow any bli­ żej paralelizm obu fenomenów. U T etm ajera np.

drwię ze w szystkiego, co jest na tej ziemi, prócz cierpień ducha i prócz cierpień ciała.

(K. Tetmajer, Drwię, I) — czy gdzie indziej:

Sarkofag w ciem nym w ykułem marmurze i postaw iłem w nim urnę z popiołem; i... ] A oto moje pogrzebione ciało, a oto dusza moja pogrzebiona.

(K. Tetmajer, Sonety, I, III)

Tak ujm ow any paralelizm przybiera czasem bardziej określoną po­ stać, przekształca się w analogię:

Tyś piękna jest jak gwiazdy, a dusza twoja biała, A giętkość błyskaw icy jest gibkość tw ego ciała.

(W. Korab Brzozowski, Symbole, XIV) ** Dostojne są nasze dusze

I sm ukłe nasze ciała.

(S. W yrzykowski, H ymn młodości) M

91 Z. P r z e s m y c k i ( M i r i a m), Francesca i Paolo II. W: W y bór poezji.

Wybór i opracowanie tekstu T. W a l a s . Kraków 1982.

** W. K o r a b B r z o z o w s k i , U tw o r y zebrane. Opracował M. S t a ł a . Kra­ ków 1980.

(15)

Czy analogie te w yw ołują jakieś obrazy i wiążą się z konkretnym sposobem przeżywania cielesności, trudno rozstrzygnąć. Może to zależeć od indyw idualnej wrażliwości czy też wyobraźni filozoficznej, zdolnej do m niej lub bardziej naocznego widzenia czegoś, co jest pojęciowe.

Inaczej jest tam wszędzie, gdzie relacja dusza—ciało przybiera cha­ rak te r przeciwstawienia, sprzeczności. Ta paradoksalna idea stanow i od wieków wyzwanie dla w yobraźni ludzkiej, a obrazy przez nią impliko­ wane należą niewątpliw ie do kategorii „wielkich m etafor” SA. Tradycja ta istnieje także w młodopolskiej poezji czy odwrotnie: młodopolskie obrazy są jej w ariantem .

Imagogenne jest już samo przeciwstawienie ciała i duszy, nie tylko tem atyzujące rozłączność, ale też unaoczniające dram atyczną sytuację rozłączenia, czasoprzestrzennej izolacji obu bytów,

Jest gdzieś planeta na błękicie, Tam nieśm iertelne drży istnienie,

[ 1

Tu — ciało dawne sny powtarza, Tam — duch się mój rozgospodarza!

(B. Leśm ian, Śród nocy) 85

— tak m etaforyzuje wspom nianą ideę młody Leśmian. Podobnie, choć bardziej dyskursywnie, bo poprzez odwołanie się do kategorii tożsamości, powie to Lange:

K iedy o sobie m ówię, nie m ówię o sobie, Bo obcy sobie jestem , jakby rozdwojony: Ciałem żyję w tym czasie, na tutejszym globie,

A le duch zam ieszkuje odmienne regiony! (A. Lange, Rozmyślania, X X X IX )

W obu zacytowanych wierszach istotową odmienność ciała i duszy ekw iw alentyzuje m etafora dystansu, oddalenia. Leśmian i Lange poka­ zują przy tym w ersję statyczną tej m etafory, posiadającej ogromną siłę fabułotwórczą. O jej istnieniu przypomina mimochodem Przybyszewski, pisząc o przeżyciach średniowiecznych czarownic: „Ciało pozostaje bez ruchu w katalepsji, dusza budzi się, wyzwala z ciała, dopada miotły, ko­ ta, albo jakiegokolwiek przedm iotu i dalej w drogę” 36. Jest to, oczy­ wiście, aktualizacja doskonale znanej fabuły o wyzwoleniu się duszy z ciała i jej pozacielesnej wędrówce. W Młodej Polsce ten stary w ątek filozoficzno-religijny (który tak wielką rolę odegrał w polskim rom an­ tyzmie) zatrzym uje się często na poziomie pragnienia rozłąki — choćby takiego:

84 Zob. J. O r t e g a y G a s s e t , Dwie w ielk ie metafory. W: Dehumanizacja

sztuki i inne eseje. Przełożył P. N i k l e w i c z . Wybrał i w stępem opatrzył S. С ί­

ο h o w i с z. Warszawa 1980.

86 В. L e ś m i a n , U tw o r y rozproszone. (Wiersz z 1897 r.). 86 P r z y b y s z e w s k i , Synagoga szatana, s. 28.

(16)

M IĘ D Z Y „Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 17 0 wichrze! wichrze! W yrwij moją duszą

z ciała i nieś ją w powietrzne głębiny (K. Tetm ajer, O wichrze, I)

Oczywiście wyobrażenia tego rodzaju zakładają niemal ex dejinitione nadrzędność duszy, usuw ają ciało poza granice podmiotowości, poddają je procesowi uprzedm iotow ienia37. Jed ną z jego w ersji jest spojrzenie na w łasne ciało jak na trupa. „Duch we mnie um iera / i jestem jak tru p żywy, bez czucia, bez m yśli” — mówi m etaforycznie T etm ajer w w ierszu Do snu (I). Dram atyzm takiego spojrzenia wydobywa w nie­ porów nany sposób Wyspiański:

W esoły jestem , ś w ie ż y ---— cóż to? na marach trup? To ciało tylko leży, lecz duch jak ognia słup.

(S. W yspiański, W esoły jestem, wesoły) M Nie chodzi (w tym momencie) o to, że obrazy te odsyłają do feno­ m enu śmierci. Rzecz w tym raczej, iż ciało ukazuje się tu jako prze­ szkoda dla ducha, jako coś statycznego i krępującego. Stąd krok tylko do klasycznej m etaforyki platońskiej i neoplatońskiej. (Młoda Polska powiedziałaby też: wschodniej — buddyjskiej czy hinduistycznej.) Ciało pojawia się w niej jako „brzem ię”, „ciężar”, „skorupa”, „powłoka”, „odzież”, „m aska”, „zasłona”, „przędza”. A przede wszystkim: „klatka”, „więzienie”. Powiada Miriam na przedpolu epoki:

W m ilczeniu pełnym cichej a słodkiej ekstazy Z w ięzów ciała ptak rw ie się tajem ny, skrzydlaty.

[ 1

Z w ięzów ciała ptak rw ie się tajemny, skrzydlaty, Gdzie lśnią nieskończoności bezdenne obrazy 1 marzeń czarownymi nęcą go Szyrazy...

Leć! patrz! słuchaj! nim wrócisz znów za zm ysłów kraty. (Z. Przesmycki, Zmierzch) *»

W tóruje m u np. Kasprowicz:

Oto dusza ma, jak w ięzień wyswobodzon spoza krat. Rzuca pęta sw e cielesne

i w jesienny spieszy mrok.

(J. Kasprowicz, A k o r d y jesienne, XVI) 40 — i Przybyszewski:

dusza jego w yłoniła się z pęt ciała i św iętą łaską rozlała się nad m iastem i oceanem w bezbrzeżnym szczęściu. [A ndrogyne, 66]41

17 O patrzeniu na ciało jako na przedmiot piszę dalej w innej perspektywie.

K S. W y s p i a ń s k i , W y b ó r poezji. W ybrała i opracowała A. Ł e m p i c k a .

K raków 1979.

" P r z e s m y c k i ( M i r i a m ) , W y bór poezji. 40 K a s p r o w i c z , K rza k dzikiej róży.

41 S. P r z y b y s z e w s k i , Androgyne. Kraków 1900, s. 66. Dalsze cytaty w e­ dle tego wydania. Liczba po tytu le w skazuje stronicę.

(17)

Szereg bardzo w yrazistych w ariantów takiego obrazowania przynosi poetycko-filozoficzna przypowieść Jerzego Żuławskiego Lotos, pisana w latach 1894—1898 42. Znaleźć tu można „szaty cielesne”, ciało-brud: „a dusza znów się [...] ciałem zbrudzi”, ciało-glinę, w którą zakuta jest dusza, ciało-łódkę, co „niesie [...] po morzu życia”, i „domek mego ciała lichy”, który „śmierć [...] zwieje z powierzchni ziemi ust podmuchem”. I, oczywiście, ciało-klatkę, więzienie 43.

J a k powiedziałem, wszystkie przywołane obrazy (od M iriama po Żu­ ławskiego) pokazują ciało z perspektyw y duszy, w przekonaniu, że to ona decyduje o tożsamości człowieka. Jest to więc raz jeszcze spojrzenie na ciało, przeżywanie go przez negację, przez nie-ciało, pozostające z nim w związku. Może się też wydawać, iż ten sposób patrzenia jest zwykłym dopełnieniem (czy też: drugą stroną) fascynacji bezcielesnością i proce­ sem odcieleśniania. Im bardziej naoczne i dotykalne jest tu bowiem ciało, tym intensywniejsze staje się pragnienie znalezienia się poza jego granicami. Czy inaczej: tym bardziej ciało doznawane jest jako granica. Jako m artwa, mechaniczna przegroda, pozór udający istnienie, który trzeba przekroczyć, zburzyć — by znaleźć się w obliczu prawdziwego bytu. Do tego miejsca młodopolskie obrazy są szczególnym ponowieniem tej tradycji, która kazała Mickiewiczowi napisać:

Duch jest budowlą, ciało jako rusztowanie Musi być rozebrane, gdy budowla stanie. — i jeszcze tak:

Dźwięk mnie uderzył — nagle moje ciało, Jak ów kwiat polny, otoczony puchem, Prysło, zerwane anioła podmuchem, I ziarno duszy nagie pozostało 44.

Dosłowne powtórzenia są jednak, także w historii wyobraźni, nader rzadkie — w ydaje się więc, że platońska m etafora ciała jako klatki, więzienia, szaty — traci w Młodej Polsce swą klarowność, jednoznacz­ ność. Dość w yraźnie widać to u Żuławskiego. We wstępie do Lotosu, skie­ row anym do Stanisława Przybyszewskiego, przyw ołuje on wspomniane m etafory tyleż mocno, co wieloznacznie.

Dusza, jak ogromny ptak uwięziony, rzuca się w żelaznej klatce i w ciąż na nowo opada ,[...]. Poznała niespożytą trwałość swego w ięzienia i nauczyła się je szanować. Zaczęły się w ieki nowożytne, ,[...] okres badania i poznawania klatki, którą dziś zw ykle (może przez ironię?) „światem rzeczyw istym ” nazy­

42 Zwróciła mi na to uwagę M. Podraza-Kwiatkowska, która zajmuje się sze­ rzej obrazem ciała jako w ięzienia.

48 J. Ż u ł a w s k i , Lotos. W: Poezje. T. 2. Lw ów 1908, s. 160, 140, 187, 137, 198, 125.

44 A. M i c k i e w i c z : Rusztowanie (z cyklu Zdania i uwagi). W: Dzieła. Wyd. Jubileuszow e. T. 1. Warszawa 1955, s. 386; Widzenie. W: jw., s. 412.

(18)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 19 wamy. Dusza poznała grubość i skład m urów tego sw ego w ięzienia i już się na dawne porywy nie waży, choć czuje, [...] że poza tym i ścianam i jest przestrzeń, jest błękit jej rodzinny .[...]45.

Na czym polega wieloznaczność tego tekstu? Na tym , iż „klatka” (oznaczająca tu nie tylko ciało ludzkie, lecz też po prostu św iat m aterial­ ny — znamienne rozszerzenie metafory!) jest wprawdzie nazyw ana czymś nierzeczywistym, ale też widzi się w niej stały elem ent ludzkiego do­ świadczenia, konieczny i niezbywalny, jak wieczne pragnienie bycia au-delà...

Wieloznaczność można też odkryć w tym , iż w obrazowaniu ciała-gra- nicy pojawiają się obok jednoznacznie negatyw nej m etafory więzienia — m etafory wyraźnie ambiwalentne, takie jak (pozostając przy Żuławskim) „szata”, „łódka”, „domek”. Za każdym razem sugestii zewnętrzności, ob­ cości wobec tego, co stanowi istotę człowieka, może tu towarzyszyć su­ gestia stw arzania przez ciało względnej, zniszczalnej, kruchej — lecz jed­ nak osłony dla duszy...

Skomplikowaniu omawianej m etaforyki sprzyja też niew ątpliw ie fakt niejasności, związanej z pojęciem tak duszy, jak i owej transcendencji, ku której m iałaby ona zdążać po wyzwoleniu się z pęt ciała. Szczególnie mocno widać to u Przybyszewskiego, który posługując się m etaforą wię­ zienia ma jednocześnie skłonność do ucieleśniania duszy, zacierania gra­ nic między nią a ciałem. Co więcej — rów nie tajemnicze i przerażające (chciałoby się rzec: równie bliskie odczucia sacrum) jest dlań wyzwolenie się od ciała, jak i wcielenie:

Zerwał się. Zdjęła go straszna trwoga, strach i przerażenie. Dusza jego połączyła się z ciałem. [Androgyne, 76]

Skądinąd byłoby rzeczą interesującą spojrzenie od tej strony na kon­ cepcję androgyniczności w tej interpretacji, jaką nadaje jej Przybyszew ­ ski. Zdaje się bowiem, iż poza w arstw am i niedobrej lite ra tu ry znaleźć w niej można myśl oczywistą może, lecz jednak godną refleksji. Powiada ona, iż doświadczenie s p o t k a n i a z c z y m ś d u c h o w y m , transcen­ dentnym wobec doświadczającego podmiotu, to także — czy: to n aj­ pierw — s p o t k a n i e z d u c h o w o ś c i ą i n n e g o c z ł o w i e k a . Ta zaś jest dana i objawiana także przez jego cielesny kształt. Inaczej mó­ wiąc: ciało nie tylko „więzi” duszę, lecz może ją (jednocześnie!) o b j a ­ w i a ć . To objawienie może być, paradoksalnie, dane w doświadczeniu czysto cielesnym... Myśl jest stara, obok Przybyszewskiego przypom ina o niej np. Żuławski — choć zobaczenie błysku transcendencji w brudzie traktow ane jest przezeń jako jeszcze jedna złuda m aterialnej „rzeczy­ wistości”:

I już świadomość przeszłości po trosze traciłem — postać jej czysta już bladła 46 Ż u ł a w s k i , op. cit., s. 125.

(19)

w mej odrętwiałej myśli... Wtem księżyca strzała przez okno na łoże raz padła i ośw ieciła dziew znużone lica...

Nieba! — jej rysy w każdej widzę twarzy! Nieba! — to ona! lotosu dziewica! — i... ]

Ona! — a tutaj w strętne, nagie ciała!...4·

Powtarzam : kontekst tego obrazu jest negatywny, choć ujaw niona w ten sposób am biwalencja widzenia funkcji ciała wobec więzionej prze­ zeń duszy zdaje się oczywista... Myśl zbliżoną, nadającą widzeniom P rzy ­ byszewskiego i Żuławskiego w alor intersubiektyw ności wypowie później Bachtin:

To, co naprawdę jest w e m nie przestrzenne, ciąży ku nieprzestrzennem u centrum wewnętrznemu, natom iast to, co idealne w innym, zmierza do jego realności przestrzen nej47.

W takiej interpretacji m yśli autora Androgyne (przyznaję: in terpre­ tacji raczej hipotetycznej) w łasne ciało, ciało tego, który doświadcza świata, może się wydawać granicą, czymś zbędnym, ciało innego nabiera jednak — a w każdym razie: może nabrać — ch arakteru wartości. Wy­ starczy relację ja—inny odwrócić, by proces rehabilitacji ciała jako ele­ m entu związku dusza—ciało zaczął się na dobre...

Oczywiście — przedstawione przed chwilą sugestie w ykraczają nieco poza Młodą Polskę. W jej obrębie jednak, by skończyć kw estię relacji dusza—ciało, można znaleźć co najm niej dwa ślady wiodące w stronę dość gruntownego przewartościowania m etafory więzienia. Pierw szy z nich, dość może przypadkowy, to wiersz Staffa Dusza. Tytułow y fe­ nomen przybiera postać uwięzionej w klatce tygrysicy, która „Sni posmak krwi, gdy zęby ciepłą żyłę przerżną...” Finał jest niespodziewany:

Skoczyła! i kły w tapia w e mnie, który w pięty

W klatkę — zew nątrz — przeklinam, że nas dzielą pręty: Mnie i duszę mą dziką, co mą krwią się pasie...

Pierś kłom poddaję, w ciskam przez pręty ramiona I krw aw ię w m ęce, wdzięczny jej tygrysiej krasie,

Ze m nie w iecznie tak głodna i nienasycona.

(L. Staff, Dusza) 48 Rozwiązanie Staffa zdradza w yraźnie skłonność do posługiwania się paradoksem ...49 A jednak ciało, będąc czymś odrębnym, zewnętrznym, skojarzonym z klatką, jest tu zarazem wieczną i dobrowolną ofiarą skła­ daną w łasnej duszy...

*· Ibidem, s. 189—190. 47 В а с h t i n, op. cit., s. 79.

48 L. S t a f f , Poezje zebrane. T. 1. Warszawa 1980. Tą edycją posługuję się też dalej.

(20)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „ D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 21 Siad drugi jest o wiele istotniejszy i dotyczy młodopolskiego okresu twórczości Bolesława Leśmiana. W młodzieńczym wierszu Ideały (z r. 1897) pisał on ze zgrozą, iż „Duch w naszych myślach także stał się ciałem”, i dowodził, że „Posąg jest w tedy najpiękniejszym kształ­ tem, / Gdy każda linia jego bezcielesną” 50. W roku 1910 jego myślenie było zupełnie odmienne. Pisał wtedy:

Wiem, co znaczy rozłąka z ciałem w łasnym na w ieki I ta ciemność ostatniej niedoli —

(B. Leśm ian, W pobliżu cmentarza) 51

Związek ciało—dusza, ściślej: w ątek rozłąki, rozdzielenia obu stron ludzkiej istoty pojawia się tu w yraźnie od strony ciała. W tym nowym ujęciu to właśnie ciało stanowi fundam ent połączenia z duszą, dlatego rozłąka z nim jest u tratą istotnej wartości. W Sadzie rozstajnym , wy­ danym dwa lata później, Leśmian spyta:

Czylim św iatów tajem nych zjaw ionym przedmurzem, Na które drzewa cień swój kładą nieprzytomnie? Ciało m oje — na brzegu, reszta — w mroku den.

(B. Leśm ian, Zielona godzina, V ) 58

Leśmian nie mówi „ciało”, mówi (jak później niektórzy filozofowie i poeci): „własne ciało”, „moje ciało”. I czyni je nie klatką, w ięzieniem —> lecz „zjawionym przedm urzem ”. Tak pojęte ciało przestaje być m artw ym przedm iotem, a staje się żywym sensem, żywym słowem do odczytania... J e st to zapowiedź niezwykłej przem iany w rozum ieniu problemu. I punkt dojścia młodopolskiego myślenia o relacji dusza—ciało. Jest to być może relacja asymetryczna, na pewno jednak nie jednokierunkowa...

4

Dopiero w tak zarysowanej perspektyw ie, a więc: wobec i w związku ze wszystkim i sygnalizowanymi kolejno procesami, postawić można py­ tanie o to, jak pojawia się ciało w w yobraźni młodopolskiej.

Zaczynając od konstatacji podstawowych: ciało jako pełnowymiarowy, samouobecniający się obraz (ściślej: jako obraz obdarzony sensem) poja­ wia się w młodopolskiej poezji stosunkowo rzadko. Równie rzadka wy­ daje się aura, atmosfera cielesności. W dodatku owa cielesność przywo­ ływ ana jest zazwyczaj nie w sposób bezpośredni, jako coś danego od­ biorcy, lecz pośrednio, jako elem ent przeżycia jakiegoś podmiotu. Po- średniość może być zresztą potęgowana dalej, przeżycie bowiem nie musi dotyczyć aktualnego doświadczenia, źródłowo danego podmiotowi, lecz

60 L e ś m i a n , U tw o r y rozproszone. S1 Ibidem.

(21)

przeciwnie, być marzeniem na jawie, snem, majaczeniem, halucynacją, kontem placją dzieła sztuki: obrazu czy rzeźby.

Cielesność jest w tej poezji w ywoływana w prost (szczególną rolę odgrywa tu, jak już wspominałem, pojawianie się słowa „ciało” i pochod­ nych) bądź też implikowana przez całość sytuacji, dana jako element doznawania świata. Poza tym — ciało uobecnia się albo w sposób całoś­ ciowy (jako postać ludzka), albo metonimicznie. Nie jest to oczywiście żaden wynalazek sztuki poetyckiej przełomu w. X IX i XX, w ystarczy jednak przyjrzeć się poezji polskiej od schyłku w. XVIII, by zauważyć odrębność omawianej tu poezji — zwłaszcza w sposobie posługiwania się cielesnymi metonimiami.

Jak łatwo przewidzieć, najważniejszą z nich jest w Młodej Polsce — twarz. Nie tyle opisywana, co (w zgodzie z estetyką epoki) pojawiająca się nagle w polu widzenia, narzucająca swoją obecność, epifaniczna nie­ mal. Jak w w izyjnych obrazach Przybyszewskiego:

Drgnął.

W yłoniła się twarz dziewczęcia: jasny dźw ięk, jasne odbicie bladej gwiazdy w rozkipieniu ciem nych fal — [Androgyne, 7]

N agle prysnęło św iatło — twarz jej stw ardła, patrzała błędnie przed siebie skostniałym wzrokiem [...]. W yprężyła się jak tygrysica. [De profundis, 36]

Spostrzegłem drobną twarz kobiety, nieruchom o ku m nie zwróconą, bladą i jasną jak św iatło miesiąca, spostrzegłem oczy — oczy... [Nad morzem, 50] Jak u Micińskiego:

ujrzałem w odbiciu okna moją przyodzianą z wenecka czarną postać — a blada moja twarz bez zarostu była zaiste piękną. [Bezaliel]

oblicze moje ow inęło się maską kamienną. [Niedokonany]

— widzę m gławe piętna waszych tw arzy i czarne nieruchom e postacie. [Dolina

mroku ] 68

Zapewne, są to przykłady jaskraw e. W ydobywają one jednak zasad­ niczą tendencję: pojawienie się tw arzy jest zdarzeniem, jest czymś dziw­ nym, niepokojącym, odbijającym się bardzo mocno w świadomości, bu­ dzącym lęk — jak, raz jeszcze, u Micińskiego:

Twarz moja w iosenna uczyniła się jak umarły księżyc poryty bruzdami, oczy moje w ypaliły się w czarne słońca potępionej mądrości. [Niedokonany]u — bądź skojarzonym z przeżyciem lęku:

Czemu patrzycie z tw arzą zbielałą? Na Boga! Krótko zaboli

(K. Tetmajer, Rozbitki, III)

Młodopolska fascynacja ludzką tw arzą („obcą i tak niepojętą / Dla и M i с i ń s к i, Poem aty prozą, s. 149, 76, 139.

(22)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 23 wszelkiej, ziemię zdobiącej rośliny” 55) i jej siłą uobecniania człowieka, tak godna osobnej, rozwiniętej refleksji, jest w yjątkowo mocno związana z opisywanymi poprzednio procesami odcieleśniania i ucieleśniania. Oscy­ lacja między cielesnością a bezcielesnością (duchowością) jest tu bez­ ustannie obecna — przybierając czasem kształt tw arzy upiornej, widmo­ wej, tw arzy sobowtóra:

A z ciemni zmroku w yłoniła się twarz skurczona ze strachu, w ykrzywiona bólem, z szeroko rozwartymi, krwią nabiegłym i oczyma.

To był on sam. [S. Przybyszewski, De profundis, 42]

— by gdzie indziej przekształcić się w epifanie uduchowienia: I na stos poszła pod anielską strażą, Wiedząc, że raju już rozwarte wrota, Z taką przejasną, taką cichą twarzą

(K. Zawistowska, Agnieszka) и

Uobecnieniom tw arzy towarzyszą odcieleśniające epifanie oczu: w sennym zadumaniu błądziły długo Tw oje oczy, aż w św ieciły się w m oją duszę, Twoje senne, pięknością upojone oczy — ,[S. Przybyszewski, Nad m o ­

rzem, 38].

ich oczy były jak jego... takie dziwnie jasne, radosne, zadziwione... oczy, które nie widzą świata, nie widzą tego, na którego patrzą, tylko widzą „coś”... coś... tam... poza mną... gdzieś głębiej... w czwartym wymiarze... (J. Wroczyński,

U źródła, 20]

— i ucieleśniające (na ogół) epifanie ust: % Wargi tw e — słodkie całunków narzędzie,

Niech pochwalone będą, jak dw ie bliźnie w iśnie, Których sok bujny lęka się, że tryśnie,

Które, iż doszły: mają w Słońcu Sędzię.

(J. Ruffel, Rondel...)67

Swoistym kontrapunktem obrazów tw arzy zdają się być przywołania głowy (z pam iętnym obrazem „Głowy, owiniętej cierniową koroną” z Dies irae Kasprowicza i kilkakrotnie pow racającej głowy św. Jan a Chrzcicie­ la) bądź czaszki („Biada! biada! ma czaszka jest karczmą zbutwiałą” — powie W. Korab Brzozowski 58). (Tu można też przywołać opisywane po­ przednio obrazy mózgu, ucieleśniające i niecielesne zarazem...).

D rugą obok tw arzy podstawową m etonim ią cielesną są w Młodej Polsce ręce (ściślej: dłonie), ukazywane w sposób bardzo zbliżony do tw arzy i także zawieszone między cielesnością a niecielesnością. Inaczej mówiąc: także one odsłaniają całego człowieka, jego istotę i sprzeczności... Znam ienny w ydaje się w tej perspektyw ie obraz Przybyszewskiego,

K B. L e ś m i a n , Nieznana podróż Sindbada Żeglarza. W: Poezje. M Wersja z Poezji z r. 1923.

57 J. R u f f e r , W ybór poezji. Wybór i opracowanie M. W y k a . Kraków 1985. 68 W. K o r a b B r z o z o w s k i , W ęglem sm u tk u i zgryzoty, XXIII. W: U tw o r y

(23)

oscylujący między ciałem jako symbolem duszy i, przeciwnie, m yśleniem ciała czy wręcz myślącym ciałem:

Ręce moje stały się przezroczyste... [...]

Ręce Tw e stały się obce i dum ały o innych światach, oczy T w e zbladły i zwróciły się ku duszy ,[...]. [S. Przybyszew ski, Nad morz em, 29]

P rzy tym o ile obraz tw arzy innego wiązać się mógł z doznaniem upiorności, nierzeczywistości, o tyle ręce drugiego człowieka kojarzone byw ają z dotknięciem śmierci:

Zaczęła gładzić białym i dłońmi jego wychudłą czaszkę, okrytą zmarszczo­ nymi skrawkami zżółkłej skóry... Białe, o liliow ej patynie dłonie kładła na jego płonące, gorączkowo rozszerzone oczy... Białym i palcami poczęła leciutko kre­ ślić jakieś tajem ne runy pieszczot na jego sfałdowanym czole... [J. W roczyński,

Zw yciężyła, 104].

O tych młodopolskich obrazach pam iętał może Czesław Miłosz, gdy tak wywoływał osoby młodopolskich poetów w ich realności, cielesności:

Nazwisk ich dzisiaj już się nie pamięta, A le ich ręce b yły rzeczywiste.

Spinki, m ankiety nad blatem stolika и .

Epifaniom tw arzy i rąk towarzyszą inne metonimie ciała. Ich zna­ czenie dla sposobu doświadczenia cielesności (czego nie trzeba mieszać ani z erotycznym doświadczeniem ciała, ani z plastycznym i w yobraże­ niam i postaci ludzkiej) w ydaje się jednak m niej istotne. Wspomnę więc tylko, ze względu na kierunek tych rozważań, o dw u obrazach... Oba znaleźć można w cyklu hymnów Kasprowicza. W Dies irae pojaw ia się „jasnowłosa Ewa”, „m ająca zbrodnię u swych białych stóp”, z „padal- cem grzechu u białych stóp”. W hym nie Salve Regina powraca echo Apokalipsy:

I każda w ęża głow ę depce sw ą białą sto p ą ·0.

Metonimia, uobecniająca ciało, jest identyczna — sens diam etralnie różny. Od wskazania tej sprzeczności trzeba przejść na powrót do py­ tania o to, jakie cechy są przypisyw ane ciału, jakie sensy wiązane z nim (poza już wskazanymi) w w yobraźni Młodej Polski.

5

W młodopolskich epifaniach ciała, w cielesnych snach i m arzeniach odnaleźć można, jak sądzę, pewien m otyw centralny, dominujący, w pro­ wadzający porządek w świat w yobrażeń i odsłaniający jego stru k tu rę.

89 Cz. M i ł o s z , Trakta t poetycki. W: Poezje. Warszawa 1982, s. 206.

80 J. K a s p r o w i c z : Ginącemu światu . (1902). W: Pisma zebrane. Opracował R. L o t h . T. 4. Kraków 1984; S alve Regina. (1902). W: jw.

(24)

M IĘ D Z Y „ Z A M K IE M D U S Z Y ” A „D O M K IE M M EG O C IA Ł A ” 25 Jest nim skojarzenie ciała z symboliką bieli czy wręcz: wprowadzenie

go w krąg tej symboliki.

Epitet „biały” (bądź „blady”) towarzyszy — częściowo było to już widoczne w przywoływanych tekstach — młodopolskim wyobrażeniom ciała na sposób niemal obsesyjny. Uobecnianie ciała jest tu więc nader często sprzężone z uobecnianiem bieli, która tyleż je określa, co ekwi- w alentyzuje, wskazuje sposób doznawania i symbolizowania:

W pamięci mojej stanęłam tak blada, jak widmo senne

(K. Tetmajer, Z daw n ej przeszłości, III, II) Czemu lice tw oje

od bladości tak białe jak poszewek płótna (K. Tetmajer, Czemu dziś..., II) Strach mi, że gdy w stecz spojrzę, na całunie Śnieżnym zobaczę tw oje białe zwłoki. A w bladej twarzy cień sm utku głęboki, Z tą łzą rozstania skrzepłą, skamieniałą...

(L. Staff, Zima) [...] mogę tw oje blade rozcałować lice mych biódr marmur biały

mej piersi oroszone, w spółzam knięte róże I...] m leczna szyja

(J. Kasprowicz, Salome) łl W zgorzeli słońca, po piaskach Golgoty, Szła z nimi razem... A szły jako stado Białych łabędzic

(K. Zawistow ska, Weronika) I tak dalej...

W związku z nakładaniem się obrazów ciała i symboliki bieli cieka­ wa jest lektura (bardzo skądinąd niedobrej) powieści Mieczysława Sro­ kowskiego K u lt ciała 62. Wszystkie fragm enty, w których ciało pojawia się bezpośrednio, układają się, mówiąc językiem epoki, w niezwykłą „symfonię bieli”...

I jaka ona biała — jaka aż błękitno biała — co za ciężkie hebanow e w łosy przy takiej oślepiającej białości twarzy, ramion, gorsu... [34]

Biała, jeszcze bielsza błękitnym zim owym św item [...]. [53] ona zaw sze była biała jak śnieg [...]. [59]

onaż-to rozchyliła usta i objęła szyję moją paląco białą girlandą ramion swoich? (63]

Noce moje smutne... oszalałe tęsknotą za [...] białym szatanem moim. [95] K iedy złożę głow ę na łonie tw ym i zamknę oczy oślepiony białością bioder tw oich — ty Astarte moja! [113]

ei Ibidem.

®2 M. S r o k o w s k i , K u lt ciała. Dziennik człowieka samotnego. Wyd. 5. War­ szaw a 1930.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Alina Szapocznikow i Marina Abramovic stanowią bieguny środkowoeuropejskiej, czy też europejskiej sztuki kobiecego ciała, stano­ wią dwie strony procesu poszukiwania

Jeżeli na bryłę sztywną działa niezrównoważony moment siły to bryła porusza się ruchem obrotowym zmiennym, z przyśpieszeniem kątowym wprost proporcjonalnym do

Istotnym przesłaniem opisu biblij- nego o kreacji człowieka jest więc konstatacja, że ciało ludzkie i cały człowiek, jak inne istoty ziemskie, zostały stworzone, zrobione w czasie

10 lat wcześniej niż objawy łuszczycowego zapalenia stawów, a prawdopodobieństwo rozwoju łuszczyco- wego zapalenia stawów może mieć związek z czasem trwania łuszczycy oraz

Odpowiedź na naiwne, niemal banalne pytanie: Z czego spowiada się dusza, które się tutaj pojawia, nie wydaje się jednak taka prosta.. Na pierwszych stronach Spowiedzi motyla

Ἢ καὶ τοῦτο συμβολικὴ θιάσων καὶ βακχευμάτων ἀπαγόρευσις ἦν; Αἱ γὰρ ἔνοχοι τοῖς βακχικοῖς πάθεσι γυναῖκες εὐθὺς ἐπὶ τὸν κιττὸν φέρονται, καὶ

Dla zrozumienia współczesnej obrazowości ciała, tego więc, że ciało jest traktowane jako medium obrazów wytwarzanych na poziomie doświadczania jego zdolności do

Palamas wyrażał ją nawet za pomocą tych samych greckich słów i pojęć (więc to on wygląda na najbardziej bezpośredniego inspiratora rozważań Marczyń- skiego, obok