• Nie Znaleziono Wyników

"Urzędy i godności w dawnej Polsce", Zbigniew Góralski, Warszawa 1983 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Urzędy i godności w dawnej Polsce", Zbigniew Góralski, Warszawa 1983 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Urban, Wacław

"Urzędy i godności w dawnej Polsce",

Zbigniew Góralski, Warszawa 1983 :

[recenzja]

Przegląd Historyczny 7 6 /1 ,155-157

1985

Artykuł umieszczony jest w kolekcji cyfrowej bazhum.muzhp.pl,

gromadzącej zawartość polskich czasopism humanistycznych

i społecznych, tworzonej przez Muzeum Historii Polski w Warszawie

w ramach prac podejmowanych na rzecz zapewnienia otwartego,

powszechnego i trwałego dostępu do polskiego dorobku naukowego

i kulturalnego.

Artykuł został opracowany do udostępnienia w Internecie dzięki

wsparciu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach

dofinansowania działalności upowszechniającej naukę.

(2)

г

R ECENZJE

szej szlachty, zwłaszcza w porównaniu z panami. Po roku 1415 następuje w yraźne ożyw ien ie polityczne. W pracy bardzo starannie zarysowano kolejn e etapy ow ego ożyw ienia, narastające coraz mocniej napięcie. N ie w ie lk ie początkowo różnice pro­ gram ow e pom iędzy szlachtą husycką i katolicką będą się pogłębiały po roku 1415. Do roku 1418 szlachta husycka trw ała na pozycjach antykościelnych, ale nie utoż­ samiała się ani z „lu d ow ym ” ani z „uczonym ” kacerstwem ; w latach 1418— 1419 w yod ręb n ia się nieliczne jeszcze i słabo zorganizow ane skrzydło radykalne. Z g ro ­ m adzenia ludu, które skupiają się w górach, są rów n ież popierane przez szlachtę, choć źródła przem ilczają imiona ow ych szlacheckich popleczników.

M ik ołaj w yrasta w krótkim czasie na czołow ą postać w śród taborytów . M ia ­ nowano go obok Z iźk i jednym z czterech hetmanów. Žižka zdobyw ał sławę na po­ lach bitewnych, M ikołaj k ierow a ł zarządzaniem i organizacją Taboru. Stosunki pom iędzy obu przyw ódcam i n ie b yły najlepsze. M ikołaj zazdrościł Zižce popular­ ności i sukcesów. N ie w iem y niestety ja k by potoczyły się dalsze losy M ikołaja, gdyż zadecydow ał o w szystkim przypadek. Hetm an taborycki spadł z konia i ran­

ny nie w ró c ił ju ż do zdrow ia um ierając w końcu 1420 r.

B ył on reprezentantem radykalnej m niejszości w łonie niższej szlachty. M n ie j­ szość ta spraw ow ała dowódcze funkcje w w ojsku taboryckim , ale nie straciła wszelkich zw iązk ów ze sw ym środowiskiem . Świadom ość przynależności do szlach­ ty i p okrew ieństw o m yślow e z koalicją szlachecko-mieszczańską w y d a je się dość

w yraźne. Ś w iadczy o tym pasowanie na rycerza M ikołaja, k tóry chciał w ten sposób podkreślić swą przynależność do szlachetniejszej sfery n iż ci, którym i

dowodził.

P ra ca P o liv k i jako całość prezentuje się korzystnie, w y w ó d jest poprow adzony jasno i klarow n ie. T ra fn y w y d a je się w y b ó r koncepcji pokazującej w ybranego bohatera na tle szerokiej panoram y stosunków społecznych, gospodarczych i p o­ litycznych. Taka konstrukcja odpow iada założeniom nowoczesnej biografistyki, choć nie z b iogra fią m am y tu do czynienia. Żałow ać można jedynie, że praca ukazała się w tak skromnej objętości 1 w yczu w a się, że autor skraca niektóre m yśli czy w ątk i. C zytelnik nie na w szystkie pytania znalazł też odpowiedź. M o ­ ty w y uczestniczenia niższej szlachty w ruchu husyckim n ie zostały chyba w y ­ św ietlone w sposób zadow alający. S tw ierdzenie iż b yły to przyczyn y społeczne, nie w yczerp u je przecież zagadnienia.

W kon klu zji pow iedzm y, że otrzym aliśm y rozpraw ę wartościową, poszerzającą w w ielu punktach dotychczasowy stan w ied zy, a także ukazującą dalsze kierunki badań.

Wojciech, Iw ańczak

Z b ign iew G ó r a l s k i , Urzędy i godności w dawnej Polsce, L u ­ dowa Spółdzielnia W ydaw nicza, W arszaw a 1983, s. 282, ilustr. 33.

Do p o ło w y X I X w. urzędy staropolskie stanow iły chleb powszedni i w iele się n im i zajm owano. P o L e l e w e l u zainteresow anie to ograniczyło się do urzęd­ n ik ó w średniowiecznych lub do zestaw ień robionych na m arginesie iherbarzy. D opiero w ostatnich latach ogólnopolski zespół pod kierow n ictw em prof. A n to­ niego G ą s i o r o w s k i e g o zaczyna m ozolnie opracow yw ać zestaw ienie w yższych i średnich urzędników, i to tylk o szlacheckich.

T a k w ięc książeczka Z. G ó r a l s k i e g o w y d a je m i się bardzo pożyteczna jako popularne podsumowanie, co już o urzędach staropolskich w iem y i pew ien punkt w y jścia do dalszych badań. A u tor zadziw ia nieraz swą antykw aryczną w ie ­

(3)

156

R E C E N ZJE

dzą o w iek ach X V I I i X V I I I , jest ona jednak bardziej m gław icow a, jeś li chodzi 0 okres w cześniejszy. Sporo jest w książce ciekaw ostek naw et dla znawców, a zu­ pełnie im ponujące jest już oczytanie w staropolskiej literaturze.

Bardzo w artościow e są — pow tarzane chyba głów nie za A. Z a j d ą — n azw y urzędów, np. w a ria cje znaczeniowe słowa „podstarości” . W w ielu tych niuansach n ie orientują się n aw et dobrzy facihowcy. N ie w pełni w yd a je się prawdopodohne utożsamianie bu rgrabiów z subdelegatam i (s. 211), a już zupełnie błędne jest na s. 214 tłum aczenie notarius castrensis jako notariusz grodzki (b ył to pisarz grodz­ ki), zaś scriba jako pisarz grodzki (ryzyk ow ałb ym tu tłumaczenie podpisek).

A u tor przew ażnie dobrze w yczuw a, ja k ie b yły funkcje poszczególnych urzęd­ n ik ów . Opisuje np. w yczerpująco, czasem naw et zbyt drobiazgow o fu n kcje pu­ bliczne prym asów czy hetm anów. Słusznie także tw ierd zi Góralski (s. 213 n.), iż form alna lik w id a cja urzędu n ie zaw sze oznaczała jego faktyczne zaginięcie.

A u tor przypom ina też (zwłaszcza na tablicy ze s. 187) coraz bardziej zapo­ minaną specyfikę urzędników litewskich, a także ciągnące się za urzędam i tytu ło- mańskie o ganki. Tak w ięc w ostatnich w iekach R zeczypospolitej nie tylk o syn

stolnika n azyw ał się stolnikowiczem , ale i jego wnuk stolnikowikowiczem . Problem , gdzie się kończy urząd, a zaczyna zawód, nie zaw sze chyba roz­ strzygnął Góralski słusznie, ale to kw estia do rostrzygnięcia chyba w ja k iejś publicznej dyskusji. T ak w ięc czy b y li urzędnikam i kapelani, kaznodzieje i spo­ w ied n icy nadw orni?; a dam y z fraucym eru?; a adwokaci?, a w reszcie m uratorzy (architekci) m iejscy? Jeśli ju ż za urzędnika uznać za autorem kata, to dlaczego nie uznać podobnie rektora szkoły p arafialn ej? A le w ted y dawna Polska okaże się jednym z najbardziej zbiurokratyzow anych państw świata, k tórym jako żyw o nie była. A m oże stw orzyć oddzielną grupę funkcjonariuszy?

Góralski om aw ia kolejno urzędy senatorskie, inne centralne, dw orskie (k ró ­ lew skie), w ojsk ow e, ziemskie, grodzkie i sądow e szlacheckie (te spraw y szlachec­ k ie obejm ują 90°/o tekstu). Zupełnie rudym entarne dane zaw arte są w ustępach m ów iących o sam orządzie m iejskim , w iejsk im i zaw odow ym . P o macoszemu p o­ traktow ano cechy stanowiące w ed łu g m nie naj dem okratyczniejszy elem ent staro­ polskiej tra d ycji sam orządowej.

P ra w ie zupełnie lub zupełnie (ale nie bez uzasadnienia) pom inięto urzędników pryw atn ych (cóż to za dziew icze pole do badań!), kościelnych i szkolnych. U pom - m niałbym się tu o Rzeczpospolitą Babińską, która pół-hum orystycznie, a pół- -poważnie oddaw ała dane szlacheckiej tytułom anii.

A le p rzejd źm y do konkretnych uw ag tekstowycih. N ie tylko prymas, ale 1 w szyscy biskupi łacińscy pełnili istotne fu n kcje państwowe (s. 17). H ipoteza o przejściu urzędu starosty z Czech (zresztą dawna) w yd a je m i się n iep raw d o­ podobna ze w zględ u na stosunkowo późny rozw ój tej fu n k cji w Czechach (s. 21, 194). Jednocześnie zachęcałbym gorąco średniow ieczników (i n ie tylk o ) do p o ró w ­ nawczych badań nad dostojeństwam i typu cześnik czy stolnik w Czechach, na Rusi czy naw et na W ołoszczyźnie.

N a s. 40 autor nie w ie chyba, że już k rólow a Bona masowo frym arczyła urzędami. M etryk (s. 94 n.) było chyba n ie dwie, lecz cztery: koronna kanclerska, koronna podkanclerska, litew ska kanclerska i litew ska podkanclerska. N a s. 170— 172 zaw iodła w idać autora pam ięć i podał daty 1590 zamiast 1637, 1653 m iast 1654 a 1723 zamiast 1764.

■ Słabiej stosunkowo om ów ił Góralski działalność sądów szlacheckich, które zresz­ tą w ym a ga ją dalszych gruntownych badań. Zupełnie pom inął kw estię zawieszenia działalności w ielu sądów ziemskich w X V I I w . (urzędy sądowe ziem skie stały się w ted y często fik c y jn y m i godnościami). W ażne, a dotąd niedoceniane sądy kom i- sarSkie znalazły się też tylko na rycin ie nr 20, a zabrakło ich w tekście. N ie ma rów n ież takich urzędników sądowych, ja k viceregenci i vicesgerencL. P o m

(4)

i-RECENZJE

157

n:ęto jeszcze w a żn y term in „sądy patrym onialne” , ale tu trzeba obarczyć głów ną w in ą zupełne nieopracow anie tego m asowego w dawnej R zeczypospolitej z ja ­

wiska.

N a s. 218 n. dał G óralski św ietny literack i obraz sądu staropolskiego, ale trzeba zauważyć, że jest to obraz satyryczny. Zwłaszcza w ykształcenie praw nicze sędziów należałoby badać n ie na podstaw ie tekstów literackich, lecz w oparciu 0 inne źródła. W iem np. skądinąd, iż setki naszych szlachciców studiowało pra­ w o na uniwersytetach. Opracowania w ym agałab y także szlachecka instytucja ugód polubow nych i funkcja tzw. jednaczy, ale to już przerastało zadania autora.

N ig d y jakoś n ie zetknąłem się z w ybieran iem woźnych przez sejm ik, ale m oże G óralski ma rację, w idziałem za to w aktach grodzkich ciekaw e opisy po-strzygania ich (s. 225 n.). W yczuw am , iż w X V I I I w . niektórzy w oźn i ziem scy stali się fak tyczn ie funkcjonariuszam i pryw atn ym i. P o prostu każdy często p ro­ w adzący procesy szlachciura w yb iera ł jakiegoś sprytniejszego chłopa ze sw ej wsi' 1 doprow adzał do m ianowania go woźnym . A le to znów spraw y nieopracowane. „Szkolm ików” określałbym raczej jako kościelnych żydowskich n iż woźnych, choć m ogli i te fu n k cje pełnić.

Przesadne jest zdanie na s. 231, że n ie zm ieniał się ustrój miast polskich. Syndycy m ieli być w edług autora znawcam i łaciny, a znalazłem w siedem nasto­ w ieczn ym T a rn ow ie syndyka analfabetę (P H t. LX X ÎV , 1984, z. 1, s. 56). D użym i brakam i książki w zakresie miast jest nieuw zględnienie półnoanozacho dniej części Rzeczypospolitej (szczególnie Gdańska) oraz miasteczek, gdzie faktycznie p rzy w i­ le je m iejskie b y ły czczym i kartkam i. Jak np. m ogli rządzić m iastem zgodnie z pisanym i praw am i członkow ie m agistratu Szczekocin z p ołow y Х \ Щ І w., jeśli w szyscy poza pisarzem m iejskim b y li analfabetam i?

N a zw y m agister carpen ta rioru m i m agister m u ra toru m oddaw ałbym radzej starszy nad cieślam i i m uratoram i (s. 238). O patów b ył też jednym z bogatszych m iast M ałopolski (s. 249). Brak w śród urzędów cechowych podstarszych, m istrzów gospodnich czy pisarzy cechowych. Zresztą w arto zauważyć, iż ci ostatni b y li nie­ raz niepiśm ienni, co potw ierdzałoby tezę, że rów ież w miastach część urzędników była fik cy jn a (tytularna).

'K siążkę Góralskiego dobrze się czyta, choć czasem są zgrzyty stylistyczne lub w yra żen ia dwuznaczne. K orek ta jest niezła, choć zdarzają się błędy w łacinie (np. „sam piductores” zamiast cam piductores na s. 167). Do błędów drukarskich zali­ czyłbym rów n ież nazwisko „Siśnicki” na s. 42 i sform ułowanie, że Stanisław A u ­ gust „sprzedał starostwa n iegrodow e” (zam iast sprzedawał). K ilk a k rotn ie w y s tę ­

puje nieortograficzn e „to też” .

Bardzo pożyteczny i zgrabnie zrobiony jest indeks rzeczow y. N iezłe rzeczow o : technicznie są też ilustracje. W ogóle książeczka Z. G óralskiego m oże być po­ żyteczną lekturą dla w ielu h istoryków od am atorów i studentów począw szy a na dojrzałych badaczach skończywszy. D ziw i jed yn ie w ydan ie ow ej p ozycji przez L u ­ dow ą Spółdzielnię W ydaw niczą, choć jak najm niej dotyczy ona d ziejów chłopów. C zyżb y działała tu zw yk ła w naszych w ydaw n ictw ach planowa bezplanowość?

; W acław U rban

S ib irs k ije goroda X V I Inaczała X X w ieka, A k ad em ija Nauk

SSSR — Sibirskoje otdielenie, Institut Istorii, F iło ło gii i F ilosofii, Izda- tielstw o „N au ka” — Sibirskoje otdielenie, N ow osibirsk 1981, s. 244. W yd an y pod redakcją O. N . W i l k o w a (i innych) tom „M iasta syberyjskie od X V I I do początku X X w ieku ” jest kolejn ą pozycją n ieform aln ej serii w y d a w

Cytaty

Powiązane dokumenty

В русском язы ке имеется также ФЕ отложить до гре­ ческих календ, которая вы ражает значение

3 uerorc HecynepeqJruBoro BpaxyBaHHrI croxacru.{Hocri qux.ltivuzx cnrFIaris npu ix ruropQolorivHouy crarucrnqHoMy anarisi Ta rpla crarl4crur{HoMy aHarisi ix

Pisze także o możliwości zawarcia małżeństwa wyłącznie kanoniczne­ go, bez skutków cywilnych, co jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody ordynariusza

Delbono zaopiekował się nim, podzielił się z nim swoim domem, a ten niezwykły, pełen charyzmy i wewnętrz- nego piękna człowiek stał się nie tylko towarzyszem życia reżysera

W poezji Twardowskiego uwagę czytelnika zwracają przede wszystkim takie frazeologizmy, które - nienacechowane w polszczyźnie potocznej - w utworze lirycznym stają

S chónburg zajął się problem em zw iększenia liczby k ardynałów au striackich z sześciu do ośmiu. Osoba zdym isjonow anego prym asa W ęgier spraw iła am

swobodne spadanie ciał nie może być ruchem, w kórym, jak twierdził Stagiryta, prędkość spadającego ciała jest proporcjonalna do przebytej przez

Ze współrzędnych barycentrycznych tego punktu wybierzmy te, które sumują się do 1 (wystarczy podzielić każdą ze współrzędnych przez ich sumę – o ile jest niezerowa) –