• Nie Znaleziono Wyników

Ostatnie lata Hieronima Radziejowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ostatnie lata Hieronima Radziejowskiego"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Ostatnie lata Hieronima Radziejowskiego.

(C iąg dalszy).

III. W obozie dworskim .

1. R e s ty tu c y a . Z a ta rg i fa m ilijn e. N ie sp o d z ie w a n y p o m y sł. P ra w ie d w u letn ie zabiegi o p o w ró t i re s ty tu c y ę nie poszły na m arne. N adzieje, p o k ład a n e w sejm ie lu to w y m , nie zaw iodły. Z naczenie porażki stro n n ictw a dw o rsk ieg o, zm iażdżenia p lan ó w Ludw iki M aryi, to p n iało w oczach H iero n im a R adziejow skiego w obec u ch w ały, ja k ą taż szlachta, sejm ująca w je g o spraw ie, w y ­ dała: w d. 1 m aja r. 1662 za jed n o m y śln ą zgo dą i u chw ałą posłów został sp isan y sk ry p t, odnoszący się do resty tu cy i. Zaznaczano w nim, że nie zasługi, nie ek sp iacy a p rzy w ra c a go do czci i m a­ ją tk u po ty ch niep raw o ściach , jak ich się d o p u ścił w zględem R zpltej, zw łaszcza p o d czas w ojny szw edzkiej, ale „w rod zon a królew ska k lem ency a z p o lito w an ia", a w s ta w ie n n ic tw a — suppliki i d esid e­ ria, ja k p o słó w tak i „dobrze zasłużonego w o jsk a k oro nn eg o". O trzy m y w ał p raw o o b y w a te lstw a , o trz ą sał się z h ańb iącego w y­ ro k u z r. 1652, w y d a n e g o po przejęciu listó w do kozaków , z infa­ mii, osiągał p raw o p rze b y w an ia w k raju i po siad an ia d ó b r dzie­ dzicznych. Je d n o cz e śn ie d o w iad y w ał się, że „do h o n o ró w i dygni- ta rs tw nie m a k o n k u ro w ać i n a dw orze k rólew skim nie m a byw ać". O statn ie z a strzeżen ie o p atrzo n o dodatk iem , k tó ry pozw alał i R a­ dziejow skiem u i d w o ro w i przekraczać je , ilekroć teg o b y so bie ze­ chcieli. Ze sta ro s tw i in nych królew szczyzn, zarów no z m ajętności H alszki, sk ry p t ów n ak azy w ał m u ab dykacyę. W zakończeniu od­ b iera ł p rzestro g i, że „pow inien się o to z p iln o ścią starać, aby kre- d ytorom sw oim w szelkim , który m p ry w atn em czy urzędo w em zobo­ w iązaniem i w ja k ib ą d ź sposób g w a łto w n y p rzed w ojn ą szw edzką

(3)

182 O S T A T N I E L A T A H IE R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

p raw n ie z o sta ł zobow iązany, co prędzej rze teln ą uczynił saty- sfakcyę..." 4).

A k t p o w j'z szy nie został jed n ak że w całości w ciąg n ięty do V olum . L eg ., gdzie obo k w ie lu re s ty tu c y j, dotyczący ch np. S ta n i­ sław sk ieg o , H u lew icza, C zołhańskicb, G ro ch o lsk ieg o , R ylskiego, S a n d o w sk ic h etc. e tc , zn ajdujem y ty lk o „sk ry p t do archivum re- stytucy i i kasacyi k ary infam ii u ro d zo n e g o H iero n im a R ad ziejo w ­ skiego, rę k ą W ie leb n e g o X. A rc y b isk u p a L w ow skieg o w nieby- tności najp rzew iel. X. A rcy b . G niezn, i urodzon. m arszałk a poselsk. p o d p isan y , całkiem ap ro b u jem y v ig o re p ra e se n tis c o n v en tu s, k tó ­ reg o k o p ią z kancelary i naszej każd em u p o trzeb u jącem u pod pieczęcią k o ro n n ą w ydać ro z k a z u je m y " 2). J e s t to streszczenie sk ry p tu , k tó ry u k ry to p rzed w iado m ością publiczną, ze w zględ u n a ho n o r dom u R ad ziejow sk ich , o k tó ry ch kiedyindziej ty le po ch w ał w y p ły n ę ło z pism kró lew sk ich 3).

R e sty tu c y jn a uch w ała nie sp o tk a ła się z p o w szechny m p o ­ klaskiem , p rzeciw n ie, ozw ały się g ło sy jej w rogie; opinie ich odbiły się np. w cierpkiej aluzyi L u b o m irs k ie g o 4), w jak im ś zgryźliw ym w ierszy k u łacińskim , istnej k a ry k a tu rz e u tw o ru T o m asza z C elâno, ro zp oczy n ająceg o się od słów: „D ies irae, d ies illa...“ 5) a o so b liw ie w lato p iscu Jerlicza; z p od p ió ra a u to ra kroniczki .sp ły n ęły o stre, złośliw e w y razy niezadow olenia; m yśli i w y o b raźn i je g o n a su n ęły się p o staci w y nio słe, g ran ito w e, w o b ec k tó ry c h R adziejow ski w y ­ dał m u się p o tw o rem , w ijącym się u stó p ich m ajestatu , ciem ną sy lw etk ą, p o n u ro odbijającą się n a tle ich w sp aniałej jasn o ści. D rw ił p rzeto n a g ło s nasz k ro n ik arz ze sp ółczesnego poko len ia, zjadli­ w ie i n iem iłosiern ie w yszydzał zniew ieściałe plem ię pańskie, w y­ śm iew ał w e w łaściw y sobie b ezcerem o n ialn y ru b a sz n y sposób:

„jako p rzy szło n a teraźn iejsze se n a to ry , co m łodość sw oją i czasy lat sw oich, u szlach ty służąc kom orniczo, a nie n a żo łnierce tracili, ale p iętam i p rze d paniam i w iercili, czapki po p raw iali, za karetam i jeździli, w k an celary ach się p rzy ćw iczy li—u których ani sum ienia, o czem P. B óg w ie, ani też m ało poczciw ego — ab y je n o zkąd

*) A rch iw u m G łó w n e w W a r s z a w ie . L ib . 203, akt Metr. K or. O blata Scrip ti C om itialis ad A rch. R eg n i dati k. 335— 337.

2) V olu m . L egum .

*) D o sy ć p rzy p o m n ieć: O blata P r iv ile g ii Illis V . C ancellarii R egn i:— A rch . Gł. W a r sz „W yrok i T ryb . P io trk o w sk " . L ib . 215, p. 1207.

‘) „M anifest ja w n e j niew inn." J. L u b om irscy.

ł ) Korzon: D ola i n ied ola J. S o b . 1. 1, str. 378, 379 z m s. O ssolin. „Hym n

(4)

w ziąść, jak im że sposob em czego n abyć, o tym w szy stk a rad a i m yśl zaw sze d ostatk i sw oje przy ozd ab iać — te d y i ten zdrajca, o kim w iedźcie, R adziejow ski, datkam i i obietnicam i p a n ó w se n ato ró w um ohoryczył (s.) i do laski pańskiej d o stąp ił. O! k siążęta O stro g scy , Z barascy, Z asław scy, W iśn iow ieccy , K oreccy, S a n g u sz k o w ie i inni książęta...— w ola! ro zżalo n y p. Joach im ...— nie stało onych o b ro ń ­ ców, filarów k o ro n y polskiej... je d n o p a m ią tk a ty ch stróżów k o ­ chanej ojczyzny pozostała... T e ra z nam źle się dzieje po w aszych głow ach!" 1).

D użo tkw i p rzesad y i n iesp raw ied liw o ści w zarzutach i bia­ d an iu Jerliczo w y ch . P rzedew szjrstkiem , m usim y stano w czo z ap rze­ czyć zarzutow i, że R adziejow ski p rzek u p ił sen ato ró w : w szakże on po p o w rocie do Polski n arazie zo sta w a ł zgoła bez funduszu, p o ­ tem , o p a trz o n y szczupłym m ajątkiem , nie m ógł n aw et zam arzyć 0 p rze k u p ian iu sen ato ró w . Z jed n ać m o żno w ładcę nie zaw sze u d a ­ w ało się królow i n a w e t buław ą, laską, krzesłem lub tłu stem sta ­ rostw em , a cóż dopiero m ówić o k u p ien iu opinii czy sym patyi, k o ­ sztem d ro b n y ch datków , k tó rem ib y w zgardził nie jeden zw ykły szlachcic. Ż e k ró le stw o m ogli teg o lub ow ego sk ap to w ać — to p r a w d a 2), o której jerlic z m ilczy, ciskając ow e bezzasadne p o d ej­ rzen ia,—d o w ó d jego szpetnej złości i złej woli, d o w ó d b rak u ró ­ w now agi m iędzy uczuciem a o b jek ty w n o śc ią w sądzie.

W szak że, pom im o w szystkich n iechętn ych, cichych czy gło­ śnych uw ag, R adziejow ski de ju re o d zy sk ał sw oje, stał się o b y w a ­ telem w olnym i dobrym szlachcicem . T a k więc „ta o d m ienność 1 n iep ew n o ść n a tym św iecie", ja k p isa ła szlach ta lu b elska, „prędko a w a n so w a ła do faw o ró w pańskich" i w g ó rę ex po d k an clerzeg o uniosła, sp ro w ad ziw szy u p rag n io n ą re sty tu c y ę . M ożna b yło przy ­ puszczać, że resty tu o w a n y o b y w atel, po ty lu burzliw ych przejściach w o statn iem dziesięcioleciu, spędzi pod eszłe lata w spokoju, że się m urem chińskim odgrodzi od w iru sp ra w publicznych i gw aru dw orsk iego , że zejdzie z oczu falującego tłum u szlacheckiego, ch ro ­ niąc się w zacisze wiejskie, p o d dach radziejow ickiej rezydencyi. Ale... wciąż go n ap asto w ały k ło p o ty dotkliw e, w lokąc się za nim, ja k cienie złow rogie: dó b r m u nie o d d aw ano, nie szczędzono obelg, gdańszczan ie ani m yśleli o zw ro cie sk o n fisk ow an ych ruchom ości, a L ubom irski głośno p o w ta rz a ł, że je s t to człow iek „zm azany z d r a d ą " 3).

') L a to p isiec J. Jerücza, t. II, str. 68, 69.

K orzon ibid. p rzyp isek na str. 124: z listu J. K azim . !) „Manifest" L u b o m irsk ieg o .

(5)

184 O S T A T N I E L A T A H IE R O N IM A R A D Z I E J O W S K I E G O .

W niep o w o d zen iu d o brze m ieć pom oc życzliw ą i pow ażne p oparcie. Z tak ą po m o cą obecnie, zasły szaw szy o przyk rościach i zaw odach, spo ty k ający ch ex p o d kan clerzeg o, p ośp ieszył „Zw iązek św ięcony": w „P o sta n o w ie n iu zgodnem o b o jg a w o jsk JK r. М., tak k o ro nn y ch, jak o i W .X . Lit., przez d e p u to w a n y ch Im m pp. n a zjeź- dzie w K ońskiej W oli ku d o b rem u całej R zpltej i w ojsk tak p ol­ skiego ja k i cudzoziem skiego zaciągu, u fo rm ow aneg o d. 24/IV

1662 r . “, a rty k u ł dziesiąty n ajw y raźn iej głosił: „a że nie w iedzą, prze co Im P. R adziejow ski invidiam ponosi w ielk ą od niek tórych osób, przeto, że się u d a ł do w ojska, te d y —pisali sk o n fe d e ro w a n i— ...z tej sam ej racy; opuścić go się nam nie godzi, póki mu jak o h o n o r tak i d o b ra p rzy w ró co n e nie będą" *).

N iebaw em R ad ziejo w sk i do tk liw ą zw ło ką sam się zniecier­ pliwi i pocznie en erg iczn ie dobijać się o prz}^znane so b ie m aję tn o ­ ści; teraz, w iosną, o d n a w ia on stosunki z przyjaciółm i i p ro te k to ­ rami," n a w ią z u je —bliższe z dw orem , raczej z sam ą L u d w ik ą M aryą. S to su n k i te, ja k e śm y w idzieli, w listo p ad zie ub. r. m ocno się n a d ­ w ątliły, ale teraz, po resty tu cy i, znow u u leg ły m odyfikacyi w kie­ ru n k u zh arm o n izo w an ia akcyi ku w spó lny m celom ; pobudki, środki, stan o w isk o m og ły się różnić, ale k ieru n e k był tenże sam.

Istnien ie i ż y w o tn o ść konfederacyi o becnie sro d ze trap iły k rólo w ę. W szelkie ścieżki, w iodące do jej u n icestw ienia, zdaw ały się jej godziw em i. W p rześw iadczeniu , ja k o b y zw iązek stał p ie ­ niędzm i cesarza i e le k to r a 2), u w ażała za n ajsto so w n iejsze użyć obo k innych i ty ch sam ych śro d k ó w , t. j. „złotych i sreb rn y ch per- sw azyi". W y sła ła J. S o b iesk ieg o , by w jej im ieniu ofiarow ał Ś w i­ dersk iem u z żup solnych 10,000 złp. i sta ro stw o z takąż in tra tą , B orzęckiem u in n e sta ro stw o z 30,000 rocznej d yw id en d y , o biecu­ ją c ożenić go z ja k ą ś k re w n ą C zarnieckiego. M isya p o d o b n a s ta ­ no w iła m atery ę, w y m ag ającą d yskrecyi i bliższych sto su n k ó w o so ­ bistych z p rzyw ó dcam i Zw iązku, u d ała się p rze to k rólo w a do pro- tekcyi R adziejow skiego: do niego w ięc sła ła tera z chorążego ko­ ro n n eg o 3).

W szakże u siło w an ia te nie d ały rezu ltató w ; ja k się R adzie­ jo w sk i tu z a ch o w ał?—nie w iem y, to pew na, że i n ad al z ram ienia k ró lew sk ieg o u trz y m y w a ł stosunki ze zw iązkow cam i, tak p rzy n aj­ m niej b yło w m aju i czerw cu, o czem C aillet i de L u m b res ko­

‘) R k p s. 1655 b ib l. X X . C zartor.

J) „ P ortofolio M. L ", N ota z 19/V 1662, II, str. 252.

(6)

m unikow ali L udw ikow i X IV 4), k tó ry o b ecnie w sp ierał m atery aln ie ex p od kanclerzeg o ; e x p o d k an clerzy tym czasem gorliw ie k rzątał się około n a p ra w ia n ia i p o m n ażan ia sw ych zaso b ó w m ajątkow ych, zab iegając „praw em i lew em ". W iem y, że na m ocy ak tu solec­ kiego z d. 13/XI 1661 r. p o d k an clerzy n a o d stę p o w ała na rzecz m ęża i p a sierb a dw a sta ro stw a i p a rę w si, ale tra n z ak c y a nie zo stała z re ­ alizow ana i w rezultacie ani ojciec ani syn nie m ogli posiąść tych dóbr i ciągnąć z nich zysków . Z niecierpliw ieni, tem zajechali obaj w ieś C zepieló w i w ogóle siła „inszych g w a łtó w i szkód" p o p e ł­ nili. Z o stał za to H iero n im przez w y stęp u jąceg o w im ieniu siostry chorążego lit. p o c ią g n ięty do sądu; gdy się nie sta w ił raz i drugi,-— sk azany d. 28/VI razem z synem n a w ieczną b a n ic y ę 2). Nie była to k a ra stra szn a , ale n ieprzyjem na: p o zb aw iała w y k o n y w a n ia róż­ nych funkcyj i o d su w a ła od k o rzy sta n ia z w ielu p raw , k ręp o w ała n a d to sw o b o d ę ru ch ó w — groziła bow iem p e rsp e k ty w ą , że lada chw ila obaj się m ogli ujrzeć za k ratą, osadzeni przez jak iego sta ­ ro stę w w ieży. Szczęśliw ie w szakże teg o unikali, a n a d to ex p o d ­ kan clerzy w d w a m iesiące po w y ro ku m ógł się w ylegitym ow ać św ietnym p rzyw ilejem królew skim z d. 20/V III, podkopującym za­ strzeżenie a k tu re sty tu c y jn eg o . K ról tw ierd ził, że p o w in ien „ście­ śnionych n iep rzy jazn y m losem p o d n o sić lito ściw ą ręką, a stan u p a ­ dły przez ślisk ą fo rtu n ę m ężów w ielkich w sp ierać łask ą sw oją a w span iało m y śln o ścią" — przeto od n aw ia daw n e p raw o w sp ó ln o ­ ści m ajątkow ej p om iędzy H alszk ą a H iero n im em R adziejow skiem i z r. 1650, w o d n iesien iu do dw u sta ro stw : soleckiego i w a re ck ie ­ go 3). Przy^wilej ten, lu b o bardzo ko rzy stn y , nie niw eczył w ycoku i połączonych z nim niebezpiecznych ew en tu aln o ści. U dał się p rzeto ssta łom żyński do króla, p rzeb y w ająceg o w e L w ow ie pod czas czyn­ ności komisyń o b rac h u n k o w ej, pro sząc o list b ezp ieczeń stw a dla siebie i syna, coby u ch ro n ił ich od p o ścig u w ład z i dał m ożność dalszego p o stę p o w a n ia d ro g ą sąd ow ą t. j. zaniesien ia apelacyi „de m alo o b ten to d e c re to " . Ja k o ż otrzym ał 2/IX na sześć m iesięcy (do 2/III 1663 r.) t. zw. „litterae salvi co n d u ctu s", sk ry p t zapew niający w olny pobyń w calem p a ń s tw ie 4). O b o k tej sp ra w y m iał H ie ro ­ nim m n óstw o innych, k tó re p o zo staw ił n a w e t w sp ad k u s y n o m 5).

*) K orzon „D ola i nied. J. Sob."

2) A rch iw u m B ern a rd y ń sk ie w e L w o w ie , L ib. 4t0, p. 1418— 1420. 3) Lib. 203 Akt. Metr. K or.—O blata P r iv ile g ii r e n o n v a tio n is Ju ris Comm. G noso H iero n y m o R a d ziejo w sk i su p er V a r e c e n . et S o le c e n . C apit.—k. 113, 114.

4) A rch. B ern a rd y ń sk ie w e L w o w ie , ks. 410; p. 1418— 1420.

(7)

któ-T e ra z p o św ięcił się on osobistjnn in tereso m — m ajątkow ym i fam ilijnym , n a czas dłuższy o d su n ą w sz y się od g w a ru in try g a n ­ ckiego i polity czn y ch zabiegów , w k tó rych w ir p o g rążał się d otąd i w k tó ry ch n u rty rzuci się nieb aw em , po d w u letn iej pauzie, za­ przęg ając się w ry d w a n polityki fran cu sk iej, k iero w an y w Polsce przez L u d w ik ę M aryę. O b ecnie z a p rz ą ta ł się m niejszem i spraw am i: o d stę p o w ał np. S t. C zarnieckiem u jak ie g o ś p o d d an eg o z K r y lo w a 1), p o tem pożycza! od Z y g m u n ta S łuszki 30.000, asek u ru jąc je na sw ych d o b rach d z ie d z ic z n y c h 2). Je d e n z sy n ó w — S ta n isław , o trzy m ał od ojca i m acochy, w obecności teg oż Słuszki, sstw o w a r e c k ie 3), d ru g i—M ichał Stefan kształcił się w R zym ie, nieszczęsnym trafem p o p ch n ięty n a d ro g ę k ap ła ń stw a , trzeciego w idział ex podkancle- rzy ju ż s ta ro s tą b o lesław sk im , posłem sejm ow ym , a n ad to jed n y m z d e p u ta tó w , w yznaczonych do aprobacyi kom isyi o b ra c h u n k o w e j4).

W tra k c ie pow yższych w y p a d k ó w rozpo częte w lipcu r. 1651 przez H a lszk ę s ta ra n ia o rozw ód, d o b ie g a ły do końca; p rze to zała­ tw ian o p o śp ieszn ie szereg in te resó w , gdzie R adziejow ski w y c h o ­ dził z zyskiem : np. żo n a o d d a w a ła m u p ałac K azanow skiego z g ru n ­ tam i doń n a le ż ą c e m i&), on zaś o d stę p o w a ł K rzyszto fory w K ra k o ­ wie, też z p lacam i i o gro dem 6). P ro c e s ro zw o d o w y zakończjd się nareszcie: d. 15 sty czn ia r. 1663 o g ło szon o d e k re t ro zw o do w y. H alszk a p ublicznie, w obec d u c h o w ie ń stw a i w ielkiej frekw encyi ciekaw ych „ró żn eg o stanu, płci i k o n d y cy i", teg o ż dnia w k aplicy d o m in ik anek lw ow skich sk ła d a ła ślub d ozgonnej c z y sto śc i7).

N azajutrz obie stro n y w y d a ły so bie t. zw. „quitationem m u­ tuam ", z a tw ie rd z o n ą przez kró la, k tó ra zap ew niała, że „inskrypcye, dochodzenia, k o n tra k ty , w zajem ne dożyw ocia, p ro te sta c y e , proces\q sądy, p re te n sy e i zatarg i, z jak ie g o b ąd ź w zględu p o w stałe przedtem , p od czas m a łż eń stw a i aż d o tąd istn iejące, w racając kasują, unice­ stw iają i um arzają" 8).

rej u m ieszczo n o żąd an ie, b y p r o c e s z k u ch m istrzem kor., co ja k ieś dobra na­ jeżd ża ł, sk o ń c z y ł s ię w r e sz c ie . B y ło to ju ż po ab d yk acvi J. K az.—A cta h isto ­ rica r. gest. P o l. illustr. a. 1507 — 1795—T .— X: L auda se jm ik ó w ziem i D ob rz., w yd . Fr. Klucz.

') Lib. 203 A kt. Metr. Kor., k. 119 (z 7/X 1662 r.). !) Ib id em , karta 164.

3) Ib id em , k. 166.

4) V olum . L egu m , k o n sty tu cy e z 20/11 1662 r. s) L ib 203 A. Metr. K or., k. 168.

6) Ibid., k. 169.

■) Ibid., k. 172, 173.

•) L ib . 203 A. M. Kor., k. 173, 174.

(8)

O H alszce o d tą d m ało słychać, tra p io n a m ajątkow em i kło p o ­ tam i, p rzeży ła jeszcze lat k ilk an aście. Ja k m ożna sądzić z jej ase- kuracyj, zapisów , obligacyj, k w itó w etc., b a w iła najczęściej w C ie­ p ie lo w ie 1), n a to m ia st rozw iedziony m ałżo nek w chodził w ró ż n e tran zak cy e 2). Imię je g o na jak iś czas schodzi z a re n y życia poli­ tycznego i z n ajw ięk szą skrom n ością u k ry w a się w foliałach a k tó w m etryki kor. i w opylonych fascyk u łach , łącząc się ze spraw am i drobnem i, pow szedniem i.

Z dziedziny zabiegów codziennych, zw rócił R adziejow ski m yśl sw oją n ag le ku celom w yższym : b ły sn ą ł m u zam iar p ośw ięcen ia resz ty życia służbie B o ż e j!3). G en eza i k ró tk o trw a ła ew o lucy a tego zam iaru zaznaczyły się jak o n a d e r efem eryczne zjaw isko. Czy cały pow y ższy p ro jek t był w y razem szczerego p o w o łan ia? czy obrach u nk iem z grzeszną przeszłością? czy w y pły w em p ra g n ie ­ nia p o ku ty ? d o w od em zrozum ienia siebie i sw oich obow iązków ?... Sądzim y, że b y ł to raczej je d e n z w ielu, n ieraz p o tw o rn y ch p rze ­ jaw ów je g o k ap ry śn ej, m iotającej się w p arok st'zm ach szału fan­ tastycznej n a tu ry , je g o życia b u rzliw eg o, jego żądzy przem ian i w ra ż eń now ych. Bądźcobądź, m yśl ta w y ła n ia się jak o zam iar i tak ją tra k to w a ć m usim y.

Ś re d n i syn H iero n im a, p rzy szły k ard y n ał, baw ił p o d ó w c z a s w Rzym ie, ja k nadm ieniliśm y. Do niego tera z w łaśn ie ojciec słał listy „w m atery i d isp en satio n is ad o rd in e s", dla dalsz_ego p o ro z u ­ m iew ania się 4). Do Rzym u się udaw ał, bo ty lk o od P ap ieża m óg łb ył otrzym ać d y sp en sę, ja k o irreg u laris. Irre g u la rita s— „niezdolność do przyjęcia św ięceń k ap łań sk ich i sp ra w o w a n ia czynności d u ch o w ­ nych" pocho d ziła „z p rzeszko d y sak ram en tu " (ex d efectu sa c ra ­ m enti). „P rzeszk o d a sakr." była je d n ą z k a te g o ry i w a ru n k ó w n ie­ zdolności, noszącej m iano „bigamii k o lejn ej". Z trzech rod zajó w bigam ii w p raw ie kanonicznem R adziejow ski p o d legał drugiem u, t. zw. „bigam iae in te rp re ta tiv a e " , w ynikającej z m ałżeń stw a z w d o ­ wą. P o n iew aż żona złożyła ślub czystości, łatw o m ógł się spod zie­ w ać d y sp e n sy papieskiej. W szakże, ob o k w ym ienionego defektu, tk w iły w nim i inne, składające się na „ irre g u la rita s"—ja k np. b ra k

>) Ś w ia d e z ą o tem dokum enta, p r z e c h o w u ją c e się w p ry w a tn em a rch i­ w um p. W in c e n te g o W o ło d k o w ic z a . w S m olań cach .

*) Lib. 203 A. Metr. Kor., k. 232, 233.

3) M ém oires... m. de P om ponne; p rzy p isek J. M avidal’a na p o d sta w ie B a- sn a g e ’a „A nnales d es P rovin ces-U n ies" ; p. 35b. 356, t. I.

4) A cta historica. P ism a do w . i sp ra w J. S o b ie sk ., w y d . K luczycki, nr. 133; list X. S zczu k i t. I, str. 343.

(9)

1 8 8 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

u g ru n to w an e j w ia ry , b rak łag o d n o ści, a m oże i b ra k dobrej sław y, •o czem do Rzym u m ógł donieść jak i b isk u p polski, kto w ie czy nie k rak o w sk i m oże... K o resp o n d en cy a ojca z synem n atra fiła na po w ażn e przeszk o d y , p ochodzące z zabieg ów niejakieg o ks. Kam o- ck ieg o , co był „dom ow y a sn ad ź i krew n y " ks. A ndrzeja T rze- bieckiego, ja k n iery c h ło potem inform o w ał o p a t p arad y sk i J a n a S ob iesk ieg o . Nie zaw sze przecież m ogło szczęście dopisyw ać ks. K am ockiem u: ra z u p ew n e g o p rzy ła p ał go ks. M ichał n a gorącym uczynku, ja k sam n a poczcie p rzejm ow ał a d re so w a n e doń listy i n ie d y sk re tn y w in o w ajca ciekaw ość n a g a n n ą ok u p ił kom prom ita- •cyą; zw ró cił listy , ale, co gorsza, z ujm ą dla sukni kapłań skiej m u­

siał „potem su b ire p o en am carceris", a k a p ła ń sk ie asp iracye H ie ­ ron im a R adziejow skiego, m im o pew n ych zab iegó w i k o respo nd en- cyi, u tk w iły n a zaw sze w dziedzinie d o b a c h chęci i nieziszczonych zam iarów . Inne okoliczności o d e rw a ły go od nich i u n iosły z u p eł­ nie w inną stro n ę.

2. I n t r y g i .

W sp o m n ie liśm y już o agitacy i R ad ziejow sk iego podczas sej­ m u w r. 1661, skiero w an ej przeciw L ubom irskiem u, gdyż stan ął w obozie stro n n ik ó w k ró lew sk ich , zw o lenn ikó w elekcyi, p rze c iw ­ ników m arszałka. P rz y tym p ro g ram ie u trz y m y w a ł się i w n a stę p ­ n ych latach; sta ł dosyć w y trw a le przy dw orze; p rze rw ę stanow i ch w ilo w e sp rz e n iew ie rze n ie się i sch ro n ien ie p o d sz tan d ar zw iąz­ kow y. D obrze zro zu m ian y w łasn y in te res, a o stateczn ie ro zw iąza­ nie się k o n federacy i, zw róciły go znow u do obozu królew skiego; tu teraz pozo stając przez długi czas, m iał zuży tk o w ać siły i e n e r­ gię n a in try gi, n a w y słu g iw a n ie się francuzom , n a szkodzenie, czę­ sto bardzo p rze w ro tn e , m arszałk o w i kor., k tó ry od r. 1661 — 1664 p rze b y w ał p rzew ażn ie w sam otności w W iśniczu, p o d e jrz y w a n y o znoszenie się, w esp ó ł z p odkancl. L eszczyńskim i ks. B o g u sła­ w em R adziw iłłem , z zag ran icą t. j. z D anią, elek to rem i ks. lune- burskim , g otującym i się do ligi antipolskiej celem fo ry to w an ia na tro n b ra ta tego o sta tn ie g o 2). O d d ziaływ ał m arszałek n a opinię szla­ ch eck ą przez licznych w ysłańców , którzy, rozb iegłszy się po zie­ m iach polskich, nieśli p o d d achy i strz e ch y ziem ian niechęć ku francuzom , obm aw iali i drw ili z nich z najlepszym skutkiem , a —szkodą dla o b o jg a k ró lestw a, tra p io n y ch srogiem i niepow

odze-’) Ibidem .

(10)

niam i w y p raw y m oskiew skiej. Chęci, o k azy w ane przez L u b o m ir­ skiego na początk u r. 1664—do tra k to w a n ia z dw orem , byty, jako m istyfikacya, p rzyjm ow an e przez L u d w ik ę M aryę z zim ną iron ią i sceptycyzm em . W ieści o intry g ach m ag n a ta p o tęg o w a ły nieprzy- jaźń d w o ru i p o d n o siły ją do najw iększego napięcia. R adziejow ski dolew ał oliw y do ognia; w iosną, w m arcu, o gląd am y go w G d a ń ­ sku ty być m oże że zjech ał tu dla d o ch o d zenia sko nfiskow anych ruchom ości; i on się dow iedział o sto su n k a c h L u bo m irsk ieg o z za­ granicą, w iadom ości te eg zag ero w ał i śpiesznie się niem i dzielił z dw orem , d o n osił kró lo w ej, ja k o b y m arszałek ju ż się łączył z A n ­ glią, z S ak so n ią, słow em z przyjaciółm i ligi. G d y b y ż choć na tem poprzestał! A le tegoż sam ego R adziejo w sk iego , co p o w ta rz a ł o so ­ bie, iż zaw sze „rad p raw d ę m ów ił", co n a rz e k a ł n a intryg i i „in­ v idiae", co o b u rzał się n a „ludzkie o sz cz e rstw a ", co w sw ej A po- logii gro m y ciskał n a in sty g a to ra za chęć „odjęcia m u ostatniej ozdoby, k tó rą były: publiczne zaufanie i latam i n a b y ta opinia" 2),. teg oż R adziejow sk ieg o rychło ujrzym y, jak zn ow u m iota oszczer­ stw em , ja k grzęzn ie w trzęsaw isku in try g i p rze k u p stw a , ja k odej­ m uje w p o tw o rn y sp o só b rep u ta cy ę m arszałkow i, o k tó ry m o b e ­ cnie rad pisał, co zasłyszał. T akich nam d o starczają w skazó w ek zeznania, poczy n io n e w grodzie W łodzim ierskim i nad W a rtą w r.. 1665, a odnoszące się do ro k u ubiegłego.

S p ra w a L ubom irskiego b y ła tak w ażną, że w y g ó ro w ała po n a d w szystko w ow oczesnej R zpltej. W a rsz a w a , posłow ie sejmowi,, byli nią przejęci do g łęb i. P o w iern icy k ró le w sc y bacznie ją śledzili i pilnie nad nią p raco w ali, w ich g ro n ie w yraziście zaryso w u je się sy lw etk a R adziejo w skieg o n a tle czarnem i p onurem ; w półcieniu przesu w ają się różn e figury, nieraz z tajem niczym w yrazem , z szy­ derczym uśm iechem , ostro żn ie, po cichu, figury p ełn e sam o lu b stw a i p ry w a ty . K ary ero w icze, o p o rtu n iści, ju rg ie ltn ic y tw o rzą zacną kom panię, w śród której ex p o d k an clerzy działa za in sp iracy ą kró- lew sko-francuską: sp rzed aw ał się za p ro te k c y e, w zględy i obietnice L udw iki M aryi, za liw ry L u d w ik a X IV . N a d ziałalność tę złożyły się d w a p ierw iastki: en erg ia i cynizm ; one m iały przy g o to w y w ać u p ad ek L u b o m irsk ieg o , pozw anego p rze d sąd sejm ow y za m achi- nacye i dążen ia do o p an o w an ia R zpltej.

Miał to być sąd niezw ykły; siła zależało k ró le stw u n a p rz e ­ p ro w adzeniu n a sejm ikach o d danych dw orow i p osłów . M arszałek

1)

Tamże, str. 60.

(11)

190 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

ro zsiew ał ag en tó w po kraju, d w ó r także ich rzucił liczbę niemałą. C óż naturalniejszego, że w to w a rz y stw ie takich w ysłańców , roz­ jeżdżających się po Rusi, W ie lk o i Małopolsce, fig u ro w a ł n ie s tru ­ dzony a u słu ż n y Radziejowski, darzony szczególnymi względam i królow ej i króla, k tó ry n iek ie d y tak cenił chwile, p ę dzon e na k on ­ fero w an iu z re s ty tu o w a n y m faw orytem , że d la n ieprzeryw ania z nim rozm o w y o d m aw ia ł p osłuchania po w a ż n y m i zacnym se n a ­ torom , co się np. w ydarzy ło przyjacielowi m arszałka, szczeremu zwolennikow i zgo d y i pokoju w e w n ętrzn e g o — A ndrzejow i Trze- bieckiemu 1).

W agitacyjnej ro b ocie b rał na sw e bark i R adziejow ski zada­ nie niełatw e: p rzy o b ie ca ł królow ej „p rzepro w adzić w y b ó r 17 po­ słó w ", oddanych d w o ro w i, z R u s i2). R ach o w ał n a ciem ną rzeszę, k tó rą m iano u trzy m y w ać ko sztem k rólew skim podczas sejm u, jak o że składali j ą ludzie u b o d z y 3). O bo k ex p o d k anclerzego w inne stro n y dążyli N aruszew icz, Z eb rzy do w sk i, S obiesk i, otoczeni zbroj­ nym i oddziałam i. C h leb em i solą a francuskiem i pieniędzm i u ra ­ bian o opinię. Na p o d o b n y c h zabiegach zbiegł cały czas do sejm u, rozp oczęteg o w W a rsż a w ie d. 26/X1 pod laską J a n a T ra c h a G niń- skiego, stro n n ik a d w o ru . K om isj7a sąd o w a m iała ro zp atrzeć w iny L ubom irskiego, zaznaczone w pozw ie i odczy tane przez w oźnego w P ro szow icach. W reje strze danych, o bw iniających m arszałka, s p o ty k a m y się ze św iad ectw am i tych sam ych przew ażnie osobni­ k ów , co św iadczyli ju ż p rzed trzem a i pół ro k u p o d p re sy ą R a ­ dziejow skiego, k tó ry o becnie, w czasie sejm u, p o w ró ciw szy z ru ­ skiej w yp raw y , z a b ra ł się do ro b o ty . P o le g ała on a n a szarpaniu im ienia i h o n o ru m arszałka. Siedząc w W a rsz a w ie, p o w ołał do sw ego g a b in e tu szereg figur, zgadzających się n a um ieszczenie sw ych nazw isk p o d p rzed k ład an y m i dokum entam i; tych dokum en­ tó w , w edle p ó źniejszych zeznań św iadków , nie po zw alał czytać, k azał k o n ten to w ać się zapew nieniem , że nie z a w iera ją nic sprze­

') K orzon: „D ola i n ied ola J. S t. I. W , K ochow ski: C lim acter III, L. IV, p. 182.

Źródła d ziejo w e t. I. — Krz, G rzy m u łto w sk ieg o listy i m o w y — w yd. A. J a b ło n o w sk ieg o : do G rzym ułt. p is a ł bp. T rzeb ick i 21/X 1665 r.: „takie dać listy, ż e b y słu ż y ły do u sp o k o jen ia tych ro zru ch ó w , n ie do p o ru szen ia w ię k sz y c h , d o u gaszen ia, a n ie do r o z sz e r z e n ia ognia: b o ć się n ie g o d zi ani w e d łu g su ­ m ienia, ani w e d łu g p raw a co n cita re et co n v o ca re n obilitatem , bo je ż e li się to każdem u god zi, a dla Boga! có ż to za rząd b ęd zie?...“

2) K orzon ibid., str. 246.

3j O w ła sn y c h k o szta ch n ie m o g li w W a r sz a w ie n a w et m iesiąca „w y­ sied zieć" .—C zerm ak, A ten eu m 188b r., str. 267.

(12)

cznego z p raw d ą. N ie tro szczy ł się o stanow isko , rozsądek, m o­ ra ln ą w a rto ść p o w o łan y ch , sięgał gdzie m ógł, przed ew szy stk iem po ciąg ał w łasn ą służbę; z jej g ro n a w y ch yla się jak iś A le k san d e r R om anow ski „do co n v ictiey przym uszony różnem i przyczynam i. P a n a sw ego p rzy m u szen iem rad nie ra d Im P. m arszałka in obie- ctis onem u, niw czem n iew in n eg o , za szczególnjun ty lko przy m u ­ szeniem p o p rzy siąg ł" - zezn aw ał p o tem bezładnie „od bo k u i usług" sw ego ch lebo d aw cy „a b se n to w aw szy się" i lecąc do Lubom irskiego, by „na u rzędzie grodzkim w zam ku JK r. M. W ło dzim iersk. przed A lek san d rem B iało brzesk im nam iestnikiem ..." oczyścić sum ienie, zszarg an e fałszyw ą p r z y s ię g ą 1). Razem z R om an ow skim trafił do zręcznie ściąganej przez p a n a je g o sieci i zn an y nam H ieronim O łtarzew sk i, sp ro w ad zo n y przez dow cipnego łow cę do W a rsz a ­ w y. T e n , u jrzaw szy cy rog raf, zrazu uczuł sk ru p u ły i w zb raniał się w cale energicznie p rzed p o d p isan iem go, ale, g d y zło to u sty m ówca jął tłum aczyć a p rzek o n y w ać, jak o sk ry p t nie je s t „przeciw ko ImP. M arszałkow i i że je m u i n iew in n o ści Imci nic nie m iał szkodzić", zm iękł szlachcic, a ju ż zupełnie go ro zbroiły inne „persw azye". W szak że o tem w o lał zam ilczeć, w yzn anie sw e m otyw ując tro ­ skliw o ścią o czystość sum ienia. Bjd to frazes: nie s k ru p u ły su m ie­ nia, nie g orące u m iło w an ie p ra w d y w iodły św iadk a n ad W artę; po ciąg ała go p o tę g a L u b o m irsk ieg o , k tó ry s ta ł w W ielk opo lsce i m iał ją całą za sobą; w p o tęd ze jeg o tkw iła m oc atrakcyjna. D o ­ rzucał O łtarzew sk i w iadom ość i o innych, ja k o b y byli „podobnym spo so bem " ja k i on przez R adziejow skiego przyw ied zeni „przez k o rru p cy e i n a m o w y ..." 2), o czem ju ż dow iedzieliśm y się z p o ­ p rzed n ieg o w y zn an ia— R om anow skiego.

W taki to sp o só b w końcu g ru d n ia r. 1664 p rac o w ał expod- kanclerzy: „per d o n aria et sollicitationes" k a p to w a ł ju ż przed trz e ­ ma przeszło laty, o b ecn a a k cy a była re p e ty c y ą d o k o nan ego czynu, a też sam e liche postaci, zginające się w uniżonych ukłonach, ja k m ary o n etk i, p rzesu w ają się p o w tó rn ie przez k an celary ę niesum ien ­ n ego d w oraka, zaw sze zręcznego, zaw sze w junow nego, zaw sze u m iejętn ego w w y n ajd o w an iu i sto so w an iu niezaw od ny ch środków .

*) „Manifest" L u b o m irsk ieg o str. 148. Z ezn a n ie R o m a n o w sk ieg o , w p i­ sa n e do ksiąg g ro d zk ich w ło d zim iersk ich d. 26/1 1665 г., op a trzo n e p od p isem p isarza g ro d zk ieg o , K rzysztofa Jana na K oslrach Kostry.

Extrakt d. 30/V k o r y g o w a ł niejaki L e b e d o w ic z .

2) Ibidem , str. 149. N iek tórzy z „pozyskanych" w y m ien ia li n a w et sum ę, za którą św iad czyli; np. B artnicki za fa łsz y w e św ia d e c fw o i k r z y w o p r z y się - s tw o w z ią ł 6.000 flor. p.

(13)

192 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

Ś w iad ectw a sw e u k o ro n o w ali p o w o łan i p rzy się g ą, k tó rą po dłuższem w ah an iu zd e cy d o w a ł się złożyć i in sty g a to r D unin ze S k rz y n n a W ielk ieg o , u k ląk łszy przed krucyfiksem : u znał L u bo m ir­ skiego w innym zarzuconych m u w y stęp k ó w , po d p ad ający m karom krym inalnym , Boga i krzyż św . w zyw ał n a św ia d ec tw o 1).

O p inia sp ó łczesn a różnie się w y p o w ia d a ła o tych św iadkach: np. n a sejm ie r. 1666 B artn ick i, o b ran y p osłem sędom ierskim , wciąż p o ły k ał gorzkie w y rz u ty , „że b ył fałszyw ym św iad k iem n a L u b o ­ m irskiego" 2).

Po przy siędze zap ad ł w yrok n a m arszałk a 22/XII, ogłoszony w tydzień później, w y ro k śm ierci. A le m arszałek był ju ż daleko, aż n a Ś ląsk u , a to p ó r k ato w sk i nie p o w aży ł się tk n ąć jeg o dum ­ nej głow y.

Był pod o b no m o m ent podczas sejm u, g d y król „przezierać zaczął w n iew in n ości" L u b om irsk iego , gdy sum ieniem je g o w strz ą ­ sać zaczęła n iep ew n o ść i g d y b y ktoś silny sk o rz y sta ł z tego stan u i z ag arn ął J. K azim ierza p o d swój p rzem ożny w p ły w — kto wie, czyby cała sp ra w a L ubom irskiego na sejm ie i d alsze jej skutk i nie poszły w e w ręcz przeciw n ym kierun ku ? P rz ez chw ilę król s ta ł n a rozdrożu, pójść -musiał tam , do k ąd go po pch nie m ocna ręk a. I tu n a scenę, ja k zły duch złości i zem sty, w chodzi R adziejow ski, p ro ­ w adząc za sob ą R eja. W ib ra c y a słab eg o c h a ra k te ru w jed n e j chwili z o sta ła p rz e rw a n a przez g w a łto w n e szarp nięcie expodkan- clerzego. T e n w y s tą p ił po rozm ow ie z a m b asad o rem francuskim , w rogiem m arszałk a, ja k o najm ożniejszego re p re z e n ta n ta p rzeciw n i­ ków „zaw ziętości i p ra k ty k Ludw iki królo w ej, ...w prow ad zenia n a k ró le stw o jak ie g o ś fircy k a fran cu sk ieg o ", w e d le o p o w ia d a n ia szla­ chty. M ow ę sw ą, p e łn ą o g n ia i siły, dla efektu R adziejow ski zillu- s tro w a ł ciem nem i obrazam i i pogróżkam i; o p e ro w a ł niem i ja k z rę ­ czny gracz, tra fia ł w ach illeso w ą p iętę J a n a K azim ierza, strasząc, że k ró low a o puści m ęża w razie p rzech y len ia się jego ku m ar­ szałkow i, że ze z g ry z o ty L u d w ik a M arya m oże zacho row ać. S z e ­ regiem takich a rg u m e n tó w i p rzy puszczeń ta k zd ep ry m o w ał k ró la , że ten w e w szystkiem zgodził się z tym „reży serem najgorszej części p ro ce su " i kiełk u jących w głębi su m ien ia s k ru p u łó w p o n ie c h a ł3).

T ak i w y w ie ra ł w p ły w w otoczeniu d w o rsk iem , sk arb iąc aż w P a ry ż u w zględy, ściągając n a się faw o ry i ła sk ą k ró lew sk ą. S łu ż b a d w o rsk a k o m p ro m ito w ała go w ob ec szlachty, ale tej w zględ y

*) „ P ro cessu s iu d icariu s in causa... Lubom irski". г) D y a ry u sz C hrapo w ieki eg o .

(14)

nic go obecnie nie obchodziły, bo zw iązek z dw orem , bo poparcie L udw ik a X IV p rzy k u w a ły go do p lan ó w królew skich, czyniły zeń ich w yznaw cę i en erg iczn eg o w sp ó łp raco w n ik a.

W y ra s ta ły ztąd w szakże dla p a n a H iero n im a nie sam e k w iaty i słodkie ow oce, w y g ląd ały i ciernie o stre i kolce, co kolą. N ie­ je d e n m iał go za człow ieka nieuczciw ego, za in tru za i infam isa.

G d y podczas g ru d n io w eg o sejm u pojaw ił się raz na o b rad ach śró d sen atoró w , ks. A n d rzej T rzeb ick i, za w zór przez P a sk a Prażm o- w skiem u s ta w ia n y 1), a przez R adziejow skiego ongi za służalca i fałszerza sum ień o g ło sz o n y 2), publicznie go n a p ię tn o w a ł ostrem i słow y 3), aż p e łe n w sty d u „m usiał w yjść z se n atu " 4).

P ra ca pu b liczn a nie o d ry w a ła całkow itej je g o uw agi od baczenia na o so b iste m ajątk o w e spraw y; szczególnie go w idocznie m artw iła strata, przez G d ań szczan zadana; m usiał w tej k w esty i czynić j a ­ kieś zabiegi, sk o ro szlach ta lu belska zam ieściła w dziale p. t. „pe- titia", po a rty k u łach głów nych, n a stęp u jący artykuł: „Im P. R adzie­ jow ski zab rany ch od gdań szczan rzeczy sw oich szkodę niem ałą ponosząc, ab y w to R zplta w ejrzała i słu szne je m u u k o n te n to w a ­ nie dała, p rzyczy n ią się Im pp. Posłow ie; to je d n a k w a ro w a ć i przy ­ pom nieć będzie należało, żeby ukrzy w dzo nym od Im p. R adziejo w ­ skiego satysfak cy a b y ła i d o b ra należn e pp. W ołczkom w ziemi C hełm skiej, Imp. sęd ziem u w łodzim ierskiem u, w e d łu g subm isyi Imp. R adziejow skiego... danej, p rzy w róco n e były, p o d tym bow iem w arunkiem je s t re sty tu o w a n y " 5).

Jaki był epilog z a ta rg u z gdańszczanam i — nie w iem y, tu się w ątek je g o uryw a; ssta łom żyński n adal do niegościnn ego g ro du ju ż nie zagląda, ciągle siedzi w W arszaw ie, kręcąc się w bardzo w y kw in tnem g ro n ie fran cu zów i francuzom anów , śró d których naj- gorliw iej u w ijał się zn any M ikołaj P rażm ow ski, k a n c le rz — „dla d w o ractw a sw ego, zaciętości, gw ałto w n o ści, du m y i zaro zum iało­ ści znienaw idzony... u szlachty i d u c h o w ie ń s tw a " 6). O bok k an cle­ rza p o pisyw ał się W ła d y sła w R ey z N agłow ic „ku dłaty " 7), czło­ w iek „obrotny, w ym ow ny, ale p o dobno w ielki n ie c n o ta —szalbierz

’) „Pam iętniki" P ask a, str. 217. *) W . R udaw .

3) T h eatri E u rop aei t. IX , p. 1532. *) K orzon t. I, str. 124.

‘) 395 rk p s bibi. xx. C zartor:—Oblata p. co m itiis gen erał. R egn i A rti­ cula in a. 1664: P etitio , p. 279, A ctum in castro lublin. F eria IV p. fest. S. L u ca e E van gel.

6) X . K orytkow ski: A rcy b isk u p i g n ieźn .—M ikołaj P r a ż m o w sk i. ’J P am iętniki Ł osia: W ie r s z e o p an ow an iu króla J. K azim ierza. P r z e g l ą d H i s to r y c z n y . T . X I I I , z . 2. 13

(15)

194 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

i oszust, w ró g L u bom irsk ieg o " *). C zasem Sobieski trafiał do tego gro n a, w ciąg any przez królow ę. R adziejow ski zaled w o n a krótko porzu cał to koło: p o d koniec sty czn ia r. 1665 udał się n a czas j a ­ kiś do sw ych dóbr, w początku lu tego b aw ił ju ż w okolicach Ł o m ż y 2).

Czem b y ł w W arszaw ie i w p ro cesie przeciw L ubom irskiem u, czem b y ł dla szlachty, czem dla Rzpltej i ob cych —zw łaszcza fran cu ­ zów , k tó ry ch szlach ta n ib y niechcący „szyła" z łu k ó w bezkarnie, z d o b ry m hum orem , zdaw ało sobie sp ra w ę społeczeństw o: p o ru ­ szało się ono z o b u rze n ia i złorzeczyło m u, śląc n a sejm lutow y energiczne żądania. S zlach ta d o b rzy ń sk a przez sw ych p o słó w Zbo- iriskiego i Ł o sia w o ła ła przeciw R adziejow skiem u: „nie w iem y quo u su et p ra e te x tu w ojczyźnie p rzy b o k u P ań skim com m oratus; p ra e c a v e b u n t Im pp. p o sło w ie nasi, a b y się w tem g w a łt p raw u p o sp o litem u n ie dział" 3).

A dalej czy tam y in stan cy ę, p ełn ą pietyzm u, za osądzonym m a rsz a łk ie m 4). Ż ąd an ie szlachty było głosem n a puszczy; R adzie­ jo w sk i p o zo stał w faw o rach i w łaśn ie w tym że sam ym czasie, g d y p rzeciw n iem u zan o szo n o p ro te sta c y e , o d po czyw ał na prow incyi i najspokojniej z a p rz ą ta ł się p ry w atn em i interesam i. P o b e z sk u te ­ cznym sejm ie lutow ym , znow u baw ił w W a rsz a w ie, pełniąc czynną służbę p o d w ó jn eg o ju rg ie ltn ik a .

W d. 8 m aja sp o ty k a m y go n a je d n e j z n a ra d , siedzącego ob ok R eya, kanclerza, d y p lo m aty fran cuskieg o, w reszcie samej królow ej 5), ro zp oczynającej tajem nicze p e rtra k ta c y e z L u b o m ir­

*) K orzon, tam że, t. I, str. 246, 247.

2) R ps. bibl. X X . C zartor. nr. 2580 III: list w ła sn o r ę c z n y H. Radz. do ja k ie g o ś k sięcia: „JO św . Mci X że, (M. W . Mil. P. i B racie! T ak em je s t auxius w satcifactiey W X M P. p rzy o b ieca n ej od P a ń stw a , że i p rzed w y ia zd em m oim w tym w sz y stk ie m , c o k o lw ie k W X M . o b ieca n o , itera to m ię u tw ierd zo n o . C ze­ kam tylko a ccid e ja k ie g o sp o r e g o vacan s, k tó re p e w n ie W X M . n ie m inie A ja troch ę na w ak an tie p rzy jech a łem do Ł o m ży i stąd p rzez p ew n ą o k a zy ę o ży w a m się z m oią n isk ą p o w o ln o ścią W X M ci i p r o sz ę o list na to d rzew o, k tóre tu iuż duże le c ie le ż y , bo teraz czas sam bliski g o sp ro w a d za ć ku w o ­ d zie. N ie w ą tp ię , ż e tak m ałą r z e c z otrzym am i z łaski.,, com w in ien , o d słu ­ ży ć g o tó w . Z alecając się na ten cza s ła s c e W X M ci, z o sta ię WXM. p o w o ln y m b ratem i słu gą. H iero n im R a d zieio w sk i. Datt. w K upiszkach pod Ł om żą 2 Fe bruarii a. 1665".

3) A cta h istorica. T. X , Lauda sejm . ziem i D o b rz. Instrukcya p o selsk a z sejm u w L ip n ie 19/11 1665 r.

‘) Ibidem : § 6 —p o s ło w ie dobr. „aby s ię o to om nibus m od is starali, ja ­ k ob y ad m andatum J. К. М. P. N. M. za to clem en tissim u m , tak su m m e am a­ b ile m p op u li sui patrem ..." etc.

(16)

skim , k tó ry p o tęż n ieje z każdą chw ilą, znosi się z rządam i: szw edz­ kim, au stry ack im i berlińskim , a p o p iera go cesarz, u b ó stw ia szlachta, zwąc z d e g ra d o w a n e g o dostojnika „am abilis populi p a te r", „tak w ielkim w ojczyźnie o b y w atelem " i t. d. N a sesyi owej radzono w łaśnie nad sp o so b em elekcyi. W pięć dni p otem R adziejow ski znow u p o d ążał n a je d n ą z tych częstych a tajem niczych narad; nie p rze w id y w ał zap ew n e, że będzie w ielce burzliw ą, za sp raw ą S ob ieskiego: S o b ie sk i tu w łaśnie dow iedział się o zakulisow ych p e rtra k ta c y a c h k ró lo w ej z Lubom irskim , przeciw k tó rem u g otow ał się w y stąp ić zb ro jn o i po k tó ry m sp o d ziew ał się osiągnąć go dno­ ści m in istery aln e; sro d z e się p rzeto zażalił n a królow ę i w o strych słow ach w y le w a ł uczucia zaw odu i gniew u. U m itygo w ał go w re ­ szcie B onzy 4, u sp o k o iła zaś o stateczn ie obietnica rychłego ogło­ szenia je g o m ałżeń stw a, co rzeczyw iście n astąp iło po trzech dniach; ślub z M a ^ s ie ń k ą u g łask a ł o stateczn ie i zjed n ał dla d w o ru po­ ry w czego k u z y n a e x p o d k a n c le rz e g o 2)^ k tó ry m usiał i lato całe sp ę ­ dzić w p o d o b n y sp o só b , z oddali p rzy g ląd ając się zam ętow i, anar­ chii i w alce b rato bó jczej. L ubom irski pow rócił do kraju, z u nie­ sieniem i rad o śc ią w itała go szlachta, u z n aw ała za p raw o w iteg o h etm an a n o w a kon fed eracy a, w sp ierał go su bsy d yam i L eo p o ld I 3), życzyło m u szczęścia na p olu w alki w ojsko królew skie, bo „impe- d yo w ał elekcyi K o n d e u s z a " 4). K ról w y stą p ił z w ojskiem i ro zp o ­ czął się „g oniony tan iec" 6), n arazie zako ńczony ro zp ra w ą często­ chow ską. „Z etknęli się z so b ą pod C zęsto chow ą — opo w iada za­ w sze w eso ły dziedzic na G osław icach — tak n a tym odpuście ja k się poczęli o fiarow ać, tak L itw a n ieb o żęta tak się w go rące wdali k ontem placy e, aż się k rw aw ym potem pocili i tak w szystkie zo­ staw ili w ota, że p raw ie ze w szystkiego się w yiskrzyli. S tro jn o na tam to m iejsce, bo ko n no i rzędno przjijechaw szy, poszli do dom u piech otą, i p raw ie nago, chyba że kto m iał bardzo złą suknię, albo b uty, to ich od niego n a ofiarę nie przyjęto... A le nie m ó­ w iąc p rze n o śn ie, ja k w siedli n a L itw ę lubom ierczykow ie, bo na nich m ieli w ielki a p e ty t o to, że w yszli n a tę w ojnę dom ow ą, to się ani złożyć nie dali, nacięto, nabito. D o k laszto ru chcieli ucie­ kać, zam knęli m nisi bram ę. Nie w iele ich przecie n a śm ierć zgi­ nęło, o prócz tych, co w p ierw szem sp o tk an iu , póki ich nie p rze ­

') K orzon, ibid. str. 291.

*) C zerm a k —S tu d ya histor. „ P od w ójn e śluby J. S o b iesk ." , str. 345—347 3) T am że: „K oniec L ubom irskiego", str. 373.

4) P am iętn . P a sk a , str. 224. s) T a m że, str. 225.

(17)

196 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

łam ali, ale n asieczo n o g w ałt, z koni p o sp y c h an o , z sukien, z p a n ­ cerzów p o o b d z ie ran o , n a sro m o tę d rugich kańczugam i cięto, i tak z nich piech o tę uczynio n o i w o ln o do k ró la puszczono; starszy zn ę jed n ak ... p o b ra n o " 1). L ubo m irsk i p o tem sk ie ro w a ł się do W ie lk o ­

polski; tu p o p iera n y , s ła ł w a ru n k i zgody, d om agając się p o n iech a­ nia p ro je k tu i zabieg ó w elekcyjnych, g o rliw ego z e la n ta k tó ry c h je s ie n ią ju ż sp o ty k a m y w p ałacu radziejow ickim , gdzie go w o sta ­ tnich dnia w rześn ia sp o ty k a ł d o w ó d o sobliw szej łaski m onarszej: J a n K azim ierz z L u d w ik ą M aryą b y tn o ścią sw ą zaszczycili progi gościnnej siedzib y faw o ry ta. W y k w in tn y g o sp o d arz w itał tu także i przyszłą k rólo w ę, ob ecnie cioteczną b rato w ę , a rychło po nich p od dach rez y d e n c y i ex p o d k an clerzeg o w stą p ił tak że p rzyszły m o nar­ cha, tera z h etm a n i m arszałek , w racający z u tarczek z L u b o m ir­ s k im 2). B odaj—po raz o statn i w k o m natach radziejow ickich zg ro ­ m adziło się za życia H iero n im a tak św ietn e to w arzy stw o . N ieba­ w em p o d ą ż y ł on zn ow u do W a rsz a w y , tu się z a p ra w ia ł przez n a stę p n e m iesiące n a k o nferencyach, któ re tw orzyli P rażm ow ski, Jabłon o w sk i, S tan isław sk i, w g ru d n iu i początku stycznia roku n a ­ stęp n eg o tak że Jan S o b ie s k i3). K o n ferency e p o św ięcano na obm y­ ślanie sposo b ó w , k tó re b y zm iażdżyły opozycyę. R adziejow ski, sk o ry do u n o szen ia się n a sk rz y d ła ch fan tazy i, często kroć bez oblicze­ nia n a tu ra ln y c h , niezb ęd n y ch k o n sek w en cy i p ew n e g o kro ku , w p o ­ m yśle sp ro w a d ze n ia su k u rsu ta ta rsk ie g o n a o pozycyjne g ło w y nie d o strz e g ł niem ożliw ości, ign o ro w ał o g ó ln ą niechęć szlach ty ku „francuskiem u fircyk o w i", b a g a te liz o w a ł ro zo g n iającą się w ojnę dom ow ą. U le g a ł otoczeniu: królow ej p rzed ew szy stk iem i bpow i bezerariskiem u, u znającem u go za „ d o b rą g ło w ę", k tórej m yśli i p ro je k ty n a tu ra ln ie trz e b a b yło opłacać; fatygi i sło w a daw ał za cenę k ład zio n eg o na d ru g ą szalę złota, rzucan ego przez fra n c u ­ zów pod m ian em p en sy i. T a p e n sy a sta n o w iła dlań m a te ry a ln ą p o w ażn ą p o d sta w ę, dzięki niej m ógł m ieszkać w stolicy, bez niej m usiałby pędzić sk ro m n y ży w o t n a p a rty k u larz u , do czego, ja k o n a tu ra czynna, ru ch liw a, jako am bicya w y nio sła, sięg ająca pychy, w cale nie b y ł stw orzony; dzięki pensyi, p rze c h a d za ł się w ciąż po k ró lew sk ich po k ojach i w raz z najw yższem i dostojnikam i rad ził o k ard y n aln y ch sp raw ach R zpltej. Nic w szakże n a nich ani z b a­

') Pam . P ask a, str. 227, 228.

2) B ib liotek a O rd yn acyi M yszk ow sk ich . L isty J. S o b ie s k ie g o . A . Z. H el-cel. L ist J. S o b . do M, Kazim . z 23/IX 166b r.

3) K orzon , t. I, str. 383. 4) T am że.

(18)

w iennego, ani trw ałe g o nie u radzono, nic P o lsce , ani przyszłości uczestn ictw o R ad ziejo w sk ieg o nie dało, uczestn ictw o w zw alcza­ niu L ubom irskieg o ; w zabiegach elekcy jn ych nie zabłysło ani j e ­ dnym prom ykiem b lask u czy sław y. Z y sk iw ał n a m ajątku, tracił na opinii u ogó łu , p rze d sądem historyi.

W ciąg u o statn ich d w u lat do w ielu p op rzed nich b e z e c e ń stw dorzucił w iązankę brzydkich czynów ; poprzez g ę stą ich sieć w y ­ z iera p o sta ć in try g a n ta i cynika.

3. N iefo rtu n n e a sp ir a c y e .

O góln o ludzkim objaw em je s t p rzyzw yczajanie się do osób, m iejsc i zajęć; am bicya, p o żąd ająca zaszczytów i w ładzy, tem b ar- dziej zesp ala człow ieka ze stanow iskiem , k tó re je daje, am bicya stan o w i im puls do u siło w ań ro zpaczliw ych n ieraz, celem o d zyska­ nia u tra c o n y ch w y ży n . Szczęśliw i, k tó ry c h u siło w an ia p om yślny s k u te k w ieńczy; ból, p u stk a i gorycz sta ją się udziałem tych, któ ­ ry ch zabiegi u siln e i w ysiłki niem al n ad lu d zk ie id ą na m arne. L u ­ dzie o m niejszej w rażliw ości, m niej w y g ó ro w an ej m iłości w łasnej, w idząc zab ieg i sw e ro zb ite o tw a rd ą konieczno ść, n a czas jak iś p o ­ p ad ają w p rzy g n ę b ien ie , ale ry ch ło się z nieg o otrząsają, zapom i­ n a ją o klęsce i id ą sw o ją drogą. S ą oni p o d o b n i do giętkiej trzciny, co p o d siłą w ich ru ugnie się, a po tem pow róci do zw ykłej po­ staw y.

T ak im b ył H iero nim R adziejow ski.

P rzez w łasn e i cudze w iny w yzuł się z tego, co sobie tak w ysoce cenił — z u rzę d u p o dk an clerskieg o ; „płocha fo rtu n a" w y ­ d a rła m u z rą k d ro g o ce n n ą pieczęć! C hoć ty le ju ż lat ubiegło od gło śnych zajść z koń ca 1651 ro k u i początku 1652 roku , czas nie zabli­ źnił dotkliw ej ran y ; czas goi i leczy, ale pam ięć i m iłość w łasna sto k ro ć silniej szarp ią i bolą. Nie dziw , że p rag n ą ł gorąco odzy­ sk an ia u tra c o n e g o stanow iska; prag n ien ie to p o d sy cała an ty p aty a, żyw iona ku ów czesnem u p o d k an clerzem u , Ja n o w i hr. L eszczyń­ skiem u. Z tą d p o cho d ziły w ysiłki ku obalen iu w strę tn e g o m inistra, ztąd w y p ły w a ły a sp iracy e do pieczęci. T e aspiracy e nie u trz y ­ m ały się w sek recie, szlach ta ze śm iechem o nim sobie głośno o p o w iad ała, a p ew ien k ro n ikarz u p a m ię tn ił je w ierszykiem p. t.: „Sejm w W a rsz a w ie r. 1665". J e s t to e lu k u b racy a skrom na co do rozm iarów , licha co do form y, uszczypliw a, poziom a i w ielce try ­ w ia ln a co do treści, a tak w zm iankująca o rzeczonym pom yśle n a­ szego bohatera:

(19)

1 9 8 O S T A T N I E L A T A H IE R O N IM A R A D Z I E J O W S K I E G O .

R adziejow ski d o k to rsk ą przyjął pro fesy ą, Nie leczy, ale tru je sw o ją alchim iją: M arszałkow i d ał tru n e k , co go o p eru je, D rugi p ieczętarzo w i m niejszem u gotuje; A oni mu też za to po jed n e j uncyjej R ozkażą k rw ie opuścić dla m elancholiej 1).

Nie w iem y o p o dk an clerzy m , ale m arszałek, po ugodzie pał- czyńskiej b aw iący n a Ś ląsk u , gdzie oczek iw ał „klem encyi" na „sej­ m ie w poście zło żon y m ", m ógł, rzeczyw iście, je ś li nie upuścić, to przynajm niej p o b u rzy ć k re w osobliw szem u alchem ikow i, k om p ro ­ m itując go odsłonięciem m atactw podczas sejm u w r. 1661 i przed p ro ce se m — 1664. P o d o b n e n iep o w o dzenia nie zab iły w szakże w R a ­ dziejow skim otuchy i ru ch liw o ści, nie p rzy p ra w iły go o m elancholię, w ręcz p rzeciw n ie—u n o szo n y żądzą w y n iesien ia i w ładzy, p o ry w a n y w yo b raźnią, p e łn ą o ptym izm u, p o sta n o w ił sięgn ąć n a d sp o d zie w a ­ nie w y so ko , ra d z n ad a rz o n e j sp osobności. 1 k w ietn ia r. 1666 u m a rł sc h o ro w an y p ry m as, W a c ła w L eszczyński, w Ł yszk ow icach 2). K ró l, ku n iezad o w o len iu i o brazie n iek tó ry ch zasłużonych i sta r­ szych biskupów , zam ierzy ł osadzić n a o sieroco nej sto licy sw ego faw o ry ta — kancl. kor. M ikołaja P rażm o w sk ieg o , człow ieka o li­ chych p o d sta w a c h etyczny ch , g ru b ian in a i d w o rak a. W o b e c tej pro- m ocyi, ja k o p ry m a s, m u siał on ab dy k ow ać z pieczęci w iększej, o tw ie­ ra ł się p rzeto w ak an s, o czem rychło po śm ierci p ry m a sa dow ie­ dział się R adziejow ski: król bow iem n aty ch m iast p ch n ą ł gońca do K ryłow a, gdzie b a w ił ex p o d k an clerzy w iosną, w zyw ając go, by co- n ajrychlej śpieszy ł do W a r s z a w y 3). Ja k o ż w e z w a n y n aty ch m iast z n ad B uga puścił się w drogę: w niedzielę 11 /IV op uścił K rylów , a w e w to re k sta n ą ł w L ublinie na p o p a s, w e śro d ę ru sz3d dalej, zam ierzając w p iąte k ra n o stanąć w sto licy 4). T ru d n o ś c i p o d róży, p o ­ chodzące z racyi p o d eszły ch lat ssty ło m ży ń sk ieg o i w iosennych ro z ­ to p ó w , w y lew u rzeczek i ruczajó w , psujący ch do resz ty n ieśw ietne dro g i polskie, to p n ia ły i n ikły w obec p rzy św iecającej nadziei p ia ­ sto w an ia pieczęci k an clersk iej, w obec św ie tn y c h w ido kó w w y n ie ­ sienia się w łasn eg o i w yw yższenia całego rodu! W ie rz y ł w p o ­ m yślny rezultat, p e łe n błogiej nadziei, k tó ra m u w szy stk o w b a r­ w ach jasn y c h i pięk n y ch k ształtach ukazyw ała, u su w ając z przed

>) P am iętn . Ł osia, str. 116

*) K o ch o w sk i, C lim acter III, p. 220. 3) H e lc e l. L ist J. S o b ie s k . z 11/IV 1666 r. do R a w y . ł) H e lcel. L ist. J. S o b . z 13/1V z P iela szk o w ic.

(20)

zam glonych rad o ścią oczu tru d n o ści i n iep o d o b ień stw a. Bo g d y b y m u się p e rs p e k ty w a p rz e d s ta w iła tak, ja k p atrzący m z boku, ja k w idzom n iezain tereso w an y m , ja k np. S obieskiem u, zapew ne nie byłby się n aw et ru sz a ł z kry ło w sk ieg o zam czyska. S o biesk i od początk u nie w ierzył w szczęśliw y sk u tek p o d ró ży R adziejow skie­ go, a znając je g o o g n isty tem p eram en t, p rzestrzeg ał, że będzie n a dw orze z nim „kłopot, kied y go b łazeństw y, albo obietnicam i o d ­ być zechcą" 1).

Nie w iem y ja k p rzy jął zaw ód, bo pieczęć w iększa po Praż- m ow skim p rzeszła do p o d k anclerzeg o, Jana lir. L eszczyńskiego, po k tó ry m pieczęć m niejszą w ziął A ndrzej O lszow ski; obaj byli przeciw nikam i F ra n c y i,—w szakże cała ta sp ra w a m u siała się zak o ń ­ czyć bez „kłop o tó w ", i zaw iedziony dla d w o ru nie sta ł się „na w ieki w ielkim n iep rzy jacielem ", ow szem i n adal utrzy m y w aty się stosun k i dobre, do dom u nie pow racał, sm ak ow ało mu życie sto ­ łeczne.

Z dolności p rzy ro d z o n e i czasu d o sta te k w znacznej m ierze zu ży tk o w y w ał na listy, ż a rty i cięte dow cipy, którem i w ogóle rad się p o p isy w ał, szpikując je niem iłosiernie kolącą złośliw ością. T e przym ów ki i sa rk a sty c z n e docinki w ym ierzał przeciw w łasnem u k uzy no w i—S o b iesk iem u , ku niezad o w o len iu i tro sc e teg o ostatniego. A le R adziejow ski nie k o n ten to w a ł się żartam i, rzucał p rzestro g i i uw agi, n ib y m ąż d ośw iadczony, k tó ry m oże sobie pozw olić na udzielenie p rze stro g i m łodem u krew nem u, ozdo biw szy je jak iem ś poufałem p o ró w naniem . „H etm anow i szp etn ie bez w o js k a — pisał doń raz —być m alow anym tylko hetm anem , aż w ojsko b ę d z ie ..."2). G dy by ż n a tem p o p rze stał, ale sta ry filut s ta w a ł się przyczyn ą jeszcze dotkliw szych zm artw ień , lekcew ażąc obo w iązek w dzięczno­

ści. O ngi, w chwili k rytycznej dla R adziejow skiego, S obieski p o ­ śpieszy ł m u z pom ocą: poręczył w ierzycielom jeg o — M arcya- n ow i D ębickiem u i Z a h o ro w sk ie m u 3); skoro dłużnik nie m yślał o sp łaceniu należności, ci n ap asto w ali p o ręczyciela, g rożąc mu są ­ dem i egzekucyą. Je d n o i drugie w końcu nastąpiło, pociągając banicyę na p rzyszłego króla, za m arne 12.000 złp., t. j. za sum ę m ało przew y ższającą tę, ja k ą R adziejow ski o d e b ra ł w m aju w W a r­

1 ) S o b ie sk i tak p isa ł do żo n y 13/1V : „Mr. R a d ziejo w sk i... z w . p ie c z ę c i otrzym ania je d z ie nadzieją, a m n ie się zda, ż e z teg o nic n ie b ę d z ie ..."—H e l- cel, str. Ьб.

2) H elcel. L ist J. S o b . do Mar. Kazim. z P ie la sz k o w ic , 27/V 1666 r.; str. 63.

(21)

200 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

szaw ie; m oże otrzy m ał j ą ja k o rek o m p e n satę za zaw iedzione n a ­ dzieje, za tru d y po d ró żn e, jako g raty fik acy ę za d w o rsk ie zasługi? W każdym razie pien iąd ze te „snadnie i bez p racy " w pły nęły mu do rąk, a sta ry lo w elas, kręcąc się koło frau cym eru M aryi K azi­ m iery, k u p o w ał za nie p re z e n ta dla dam , zapo m n iaw szy o długach i odbijaniu się ich n a cudzym m ajątku; n a to m ia st sta ra n n ie p ielę­ g n o w ał tw arz w iędnącą, cerę i w łosy, szczególnie w ąsy , k tó re far­ bow ał. O farb o w an y ch w ąsach ze śm iechem o p o w ia d a n o w stolicy, w ied ział o nich i S o b ie s k i1), k tó ry , zniecierp liw ion y żartam i kuzyna, dał w końcu do zrozum ienia, że życzy sobie, ażeby R adziejow skiem u w y k azano n iew łaściw o ść tak ich p o p is ó w 2). S k u te k okazał się p o ­ m yślny.

P rzez maj i czerw iec ssta łom żyński w ciąż siedział w W a r ­ szaw ie, sp ełn iając ró żn e kom isy S o b ie sk ie g o 3), nie m ieszał się do sp ra w p olitycznych, s ta ł n a uboczu, w roli p le n ip o te n ta h etm ana, k tó ry z całą u fn o ścią n a b ark i jeg o w łożył m achinę g o sp o d arczą. Nie zaw sze z n ią d aw ał sobie R adziejow ski rad ę, w p raw iając tem w łaściciela w e frasu n ek , k tó ry m o statn i n a ty c h m ia st się dzielił ze sw ym „n aju k o ch ańszy m przyjacielem "; g łów nem zaś źródłem tro sk sta w a ł się w spom nianjr ju ż przez n a s dług, za k tó ry dw ak roć z a ­ jeżd żan o P ie la s z k o w ic e 4). S o b iesk i by łb y rad , g d y b y za zaległą sum ę dłużnik m u choć S o lec p u ś c ił3), ale się tego nie doczekał; tym czasem pod je s ie ń R adziejow ski w y jech ał z W arszaw y. T r a ­ p iły go n ao n czas sp ra w y fam ilijne, m ianow icie niepo rozu m ien ia m ajątkow e.

P rz e d 20 laty zm arła d ru g a je g o żona, sp isaw szy te s ta m e n t6),

') H e lc e l. L isty S o b ie s k . do żo n y z d. 27/V .

2) T a m że. S o b . p isał: „Mnie Im p. (R a d ziejo w sk i) w tych sw y c h żartach i p rzy m ó w k a ch n iech zan iech a, p r o sz ę bardzo, bo się m o że Im ć p ręd zej z a ­ le c a ć sw em i fa rb o w a n em i w ąsam i, n iżeli m ną, k tóry p ok oju z każdym p ragn ie. Już m ię w sz y stk ie o m in ę ły ż a r t y . s t r . 63

3) G dy stał S o b iesk i p od Kawą, p r o sił np. k rew n ia k a p r z e z ż o n ę, ażeb y „obrał d o b r e g o w in a b e c z k ę i k la ro w n eg o w m ieście " , b o m u z b y w a ło na ta- kiem w o b o zie. „Co dać za n ie, to dać, ch o ć co z a sta w ić tym czasem , które r o z to c z y w sz y p ię k n ie , ż e b y g o n ie pom ącili, p r z y sła ć m i g o dniem i nocą..."

H e lcel. L ist J. S o b . z 27/V I, str. 68.

ń H elcel. L ist J. S o b . z Ż ó łk w i—23/IX, str. 88. s) T am że.

‘) E u frozyn a R a d ziejo w sk a sp isała testam en t ju ż 10/X 1644 r , czując się blizką śm ierci. P r z y p o m in a ją c in tercyzę ślubną, a ch cąc o sz c z ę d z ić m ężo w i k ło p o tó w p ra w n y ch , za p isy w a ła mu: n ieru ch o m o ści — w k lejnotach, tu dzież „suknie i w szelak i sp r z ę t i o ch ę d ó stw o , d o m o w e ob icia, stada, b y d ło ro g a te

(22)

ale rozrząd zeń nieboszczki n ie sk ru p u la tn y m ałżonek nie uszan o ­ w ał, w zględu n a p asierb icę, ks. K o n stan cyę, zgoła nie m iał i m a­ jątk iem jej w ciąż, ja k w łasnym , d y sp o now ał, d o cho dy ciągnął, a księżniczce nic nie daw ał, n a w e t i w ów czas, g d y w yszła za mąż za W ła d y sła w a L eszczyńskiego. K rzy w d zo n a stro n a w kroczyła na drog ę p ro ce so w ą . P ro c e s w szczął Leszczyński.

Ju ż w r. 1664 z o sta ł R adziejow ski p o zw an y p rzed bełzki sąd grodzki za zag arn ięcie m ajątk u, p ien ięd zy i ruchom ości, zw łaszcza w klejnotach, ocen ion y ch n a 200.000 złp. P rz ed dochodzeniem o zw rot u z u rp o w a n eg o m ają tk u b ro nił się zaw ichrzonem i czasy; gdy się w R zpltej nieco uciszyło, w dalszym ciągu z d ó b r księżniczki, „rów no z potom kam i sw em i przyrodzonem i" ciągnął zyski; sam e d o b ra te d a w a ły 10.000 złp. rocznej in tra ty . N a p o d sta w ie o sk a r­ żenia w y ro k są d o w y bełzk i z d. 16/IV 1664 r. p o sta n o w ił „w yzutą dziedziczkę w pro w ad zić n a p o w ró t do d ó b r i dać jej p rz y stę p do nich, założyć v ad iu m v allatu m dla zatam o w an ia n a p a sto w a ń w dal­ szym ciągu" 1).

D ek ret, m im o całej swej stanow czości, b y ł b ezsku teczn y. P o ­ w aga u rzę d u ro zb ijała się o sła b o ść w ład zy w ykonaw czej, a słu ­ szność p re te n sy i pozy w ającej stro n y k ru sz y ła się o lo d o w a tą ob o ­ jętn o ść złego ojczym a i w rezu ltacie s ta n rzeczy w całym ty m za­ ta rg u nie zm ieniał się ani n a jo tę . L eszczyń sk i w o bec teg o słał do T ry b u n a łu ap elacy ę, a nim g ło s try b u n a lsk i ozw ał się w tej kw estyi, skończył się ro k 1664, p rzeszed ł 1665 i dziew ięć m iesię­ cy ro k u 1666. K rz y w d a L eszczyńskich, p o d o b n ie, ja k — G rabianki, po czasow em uk ry ciu się pod ziem ią, zn o w u w y p ły n ęła n a p o ­ w ierzchnię i zdaw ało się, że ze stru m ie n ia u ro sła w poto k , k tó ­ reg o in tru z nie zatrzy m a w w artkim pędzie, nie zasy p ie je g o łożyska i nie p o tra fi om inąć. W e w rz e śn iu w ła śn ie try b u n a ł n a ­

i nierogate"; je d n o c z e ś n ie p o leca ła j e g o pam ięci i su m ien iu có rk ę s w o ją —K on- sta n cy ę W iśn io w ie c k ą , „nie w ątpiąc, że b ęd zie słu sz n y respekt" na nią, ż e jej się n ie stanie k rzyw da. O p iek ę nad córką p o w ie r z y ła p rzecież n ie o jc zy m o w i, a le ks. J e r e m ia sz o w e j W iśn io w ieck iej. N ie zap om n iała sta ro ścin a i o k o śc io ­ łach: do — g id e lsk ie g o z le c iła dać suknię na ornat, drugą — do C zęsto ch o w y . P o c z y n iła zap isy dla słu żb y . S tarościn a p r z e ż y ła je s z c z e k ilk an aście m ie się c y , bo p rzed śm iercią, 11 /X II u czy n iła dodatek do p o w y ż s z e g o testam en tu , w k tó ­ rym „złoto, sreb ro , k lejn o ty , p e r ły , stada b y d ła , o w ie c , su k n ie i rob oty, w s z y ­ stk ie su m y g d z ie k o lw ie k leżące..." za p isy w a ła „kochanem u m ałżonkow i".

A rch. g łó w n e w W a rsza w ie: Ks.. Metr. K or. 189: Oblata litterrarum testam enti G n osae E u p h ro sia e R ad zieiow sk a, Cap. L om ż. K. 394, 395.

l) A rch ivu m g łó w n e w W a r sz a w ie . W y r o k i T ryb . K or. L u b elsk . z r. 1666. Lib. 336. K. 1055— 1061.

(23)

2 0 2 O S T A T N I E L A T A H I E R O N I M A R A D Z I E J O W S K I E G O .

k azał bliższe ro z p a trz e n ie całej sp ra w y !). Być m oże, że ten w łaśnie p ro ces łączył się z in te rw e n cy ą szlach ty m azow ieckiej, o czem w spom ina jak iś an on im ow y list z W a rsz a w y , opisujący sejm , w e w zm iance: „m azurow ie in sta n t za p a n a R ad ziejo w sk ie­ go..." 2). R ychło u jrzym y go, g o tu jąceg o się do no w ej roli, całko­ w icie odm iennej od ty ch , ja k ie p e łn ił w o statn iem dw uleciu, gdy sz k ara d n e środki u św ię ca ł b rzydkim celem.

(d. n.) R Y S Z A R D M I E N I C K I .

W yrok i T ryb . L u b e l. j. w . J) 3738 m s. bibl. x x . Czartor.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Такий підхід є швидким та ефективним для відновлення повідомлення користувачем при кількості 500 маршрутизаторів у мережі атаки.. Тому, вико- ристання методу

Listy te zrobiły na sejmujących sm utne wrażenie. Ochłódł już był dawno zapał do walki z Turkami, Zbigniew sam wolałby króla widzieć w Polsce. Tym ­ czasem

Sąd współczesnych zdaje się słusznie podkreśla, że obszerne dzieło Opatowskiego w trzech tomach jest „opus exacte elabo- ratum dignum praelo“ , „ad communem

Konkluzja II: Dusza rozumna zgodnie z właściwą sobie naturą nie podlega zniszczalności i jest niematerialna. Stąd po odcięciu np. palca nie niszczeje ani się

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

w iadają one tyluż wrylewom skały dyjam en- tonośnćj, różniącym się zarówno pow ierz­.. chownością, jak o też bogactwem i

U 150 pozostałych osób, leczonych albo leczących się obecnie, w szystko odbyw a się dotychczas tak samo, ja k u 200 poprzednich.. O pierając się na

W pierwszym – Profesor Przełęcki wyjaśnia swoją postawę polityczną; drugi – sam nazywał swoją „spowiedzią”, a tłumaczy się w nim (głównie, jak zaznaczał,