o
zaburzeniu psychicznym inaczej
On men tal disorder otherwise
EWA
Jest to autobiograficzna relacja obrazujqca sposób
przeżywania doświadczenia zaburzeńpsychicZ/lych
i radzenia sobie z nimi.
Ponieważ
tego rodzaju
świadectwa mogą pełnić ważnąi
pouczającą rolęw przygotowaniu
zawodo-wym osób
zajmujących sięleczeniem
zaburzeńpsy-chicznych, redakcja szeroko onviera dla nich
łamy"Postępów"
i zaprasza potencjalnych autorów lub
osoby
dysponującepodobnymi relacjami do
nade-słaniaich (warunkiem publikacji jest
oczywiściuzy-skanie zgody autora) (red.)
Wstęp
Czy
uznać, że byłamchora, czy nie,
zależyod punktu widzenia. Nie chodzi tu o
nieostrą ganicę międzyzdrowiem, a
chorobą,ale o to,
czy pewne
przeżyciapsychiczne nie
mieszczące
sięw "nonnie"
uznaćza chorobliwe, czy
teżza
wyjątkowe.Ten pierwszy punkt widzenia
prowadzi niekiedy do
stwierdzeńabsurdal-nych. Na
przykład:"( ... ) defekt
schizofrenicz-ny
może miećcharakter
społeczniedodatni.
Dawny
bOIlviveur zmienia
sięw
społecznika(np. Brat Albert) ... "
(KępińskiSchizofrenia).
Czyżby
Brat Albert
przechodził chorobę psychiczną? Jaką?Stwierdziłam, że przeszłam
przez
głębokiezaburzenie psychiczne, lecz
mówiąc"zabu-rzenie" nie mam na
myślipatologii, lecz raczej
niezwyczajne zjawisko psychiczne.
Jakiego typu zaburzenie?
Sądzę, że sprawę należy rozpatrywaćna czterech
płaszczyznach:
l) duchowej
2) psychologiczno-emocjonalnej
This autobiographic relation illustrates hol'.' it je eis
to experience mental disorder and to cope with
them.
Since such evidence may play an important and
educative role in the training oj projessionals
con-cerned with treatment ojmental disorders, the
Edi-tors would like to encourage potential authors and
invite them to publication oj similar relations in
"Postępy"(the invitation extends also to persons in
posession oj such materials, naturally, providing
t/zat the author's permission is obtained) (Eds.)
3) intelektualnej
4) fizycznej
Lekarza na
ogół interesujątylko dwie
ostat-nie, a szczególnie ostatnia.
Oczywiście najłatwiej poddaje
sięobserwacji sfera fizyczna. W
sferze intelektualnej stwierdza
sięna
przykładnienonnalne
("fałszywe")postrzeganie
rze-czywistości
(urojenia). Na tej podstawie
opi-suje
się chorobę.To tak jakby
oglądaćtylko
wierzchołek
góry lodowej.
Tymczasem, to co
naprawdęjest istotne dla
tego opisu i w ogóle dla zrozumienia zjawiska,
to
sądwie pierwsze sfery.
W sferze,
którą nazwałam intelektualną,na-leży
starannie
odróżniać spostrzeżenia fałszywe (urojenia, halucynacje) od
spostrzeżeń,ktore nie
sąpowszechnie dokonywane, ale,
które
sątrafne -
dotycząpewnych obszarów
rzeczywistości
nonnalnie niedostrzegalnych, a
odsłaniających się człowiekowi
w pewnych
szczególnych warunkach.
Jeślichodzi o
dole-gliwościfizyczne, na
przykład bezsenność, niedowłady,dziwne doznania w
głowieczy w
sercu (halucynacje
zaliczyłabym do
pograni-cza sfery intelektualnej i fizycznej), to
mogąto
byćtak
jakby skutki uboczne zjawiska
doty-czącego
przede wszystkim dwóch pierwszych
sfer.
Są więcdla zrozumienia
całegoprocesu
drugorzędne.
O co chodzi w tych czterech sferach?
W sferze duchowej chodzi o to, co
nazy-wam duchowym rozwojem.
Mierzęgo
zdol-nością (potencją)
dawania
miłości. Dziękinietypowemu (nie obserwowanemu na
co-dzień) cofnięciu się
w czasie (psychicznym)
można odzyskać utraconą potencję
kochania.
"Cudy" (miracles)
są jednocześnie początkamii
zakończeniami,a
więc odwracają porządekczasowy.
Sąone zawsze potwierdzeniem
ro-dzenia
sięna nowo (rebirth),
wydają się iśćw
tył,
podczas gdy
idąnaprzód.
Odtwarzają przeszłośćw
teraźniejszościi w ten sposób
wyzwalają przyszłość.
Ewolucja jest procesem, w którym
prze-chodzi
sięz jednego poziomu na inny.
Napra-wiasz swoje
fałszywekroki ick1C naprzód. Ten
proces jest
niezrozumiaływ ternlinach
czaso-wości, ponieważ
wracasz
się idącnaprzód.
Zadośćuczynienie
jest
narzędziempoprzez
które
możesz uwolnić sięod
przeszłości idącnaprzód. Odwraca twoje
przeszłe błędy,umo-żliwiając
ci
uniknięcie przejściajeszcze raz
tą samą drogą.W tym sensie
Zadośćuczynienie oszczędzaczas, ale nie niweluje go. Tak
długo,jak
długoistnieje potrzeba
Zadośćuczynienia,tak
długoistnieje potrzeba czasu" (
Course in
miracles).
Aktami psychicznymi z mojej strony, które
tej sfery
dotyczą, są:wola,
świadomość,
wiara.
Jeśli
chodzi o
wolę- to jest to pragnienie
(dążenie
do) dobra wraz ze
zdolnościądoko-nywania wyborów,
zaś świadomość- to
zda-wanie sobie sprawy z
zachodzącegozjawiska
(awareness). Przez
wiaręrozumiem nie
świa topogląd,ani
konkretną religię,lecz otwarcie
się
na
transcendencję- na
świat(wymiar)
du-chowy (bardzo trudno jest ten stan
wyjaśnić komuś niewierzącemu).Te trzy
zdolnościnie
są
zaburzane przez
zachodzącygwahowny
proces -
burzę emocjonalną,zawirowanie
po-czucia czasu itd.
Pozostająone jako
nienaru-szona potencja i
pozwalają dokonaćdystansu
od trzech
następnychsfer (zdystansowanie
się"I" do "me" - De Mello
Awareness).
Sfera druga,
którą nazwałampsychologicz-no-emocjonalną
- to ta, w której
leżądramaty
osobiste, konflikty uczuciowe,
tłumienieu-czuć,
zerwanie tamy (które
można widziećjako
olśnienieschizofreniczne).
Należytu
odróżnić pomiędzy
tym co dzieje
sięw samym
człowieku
od
okoliczności życiowych.Do sfery intelektualnej
zaliczyłabymwszy-stkie burzliwe doznania psychiczne oraz próby
ich intepretacji.
Można się łatwotu
pogubići
zejść
na
fałszywą drogę,szczególnie
jeśliza-wodzi normalne postrzeganie
zmysłowe(oma-my). Zaburzenie, które
przeszłam, miałodla
mnie
wartość poznawcząi ma do
dziś,uwa-żam, że
obserwacje, które
poczyniłamodpo-wiadają
prawdzie o
świeciei o
człowieku.Nie
żyłam
w stworzonym przez siebie
świecieuro-jonym
("choćbardzo usystematyzowanym"),
lec~
na naszym
świecie. Mogłamgo
obserwo-wać
od
trochęinnej strony, co nie znaczy w
skrzywionej perspektywie.
Dziękitemu,
żemoje
położeniew tym
świecie byłonietypo-we,
mogłamdostrzec pewne podskórne
me-chanizmy,
których
normalnie
sięnie
dostrzega. Gotowa jestem tego
poglądubro-nić.
To
tak
jak w grze w
brydżana moim
komputerze "Spectrum",
jeśli siękomputer
przegrzeje,
to zamiast
grać,zaczyna
odsła niaćswój
wewnętrznyprogram do gry. Tym
niemniej ten program jest faktem, a nie
uroje-niem.
Czy takie obserwacje
możnaobiektywizo-wać? Uważam, że
do pewnego stopnia
można.Wykres, który
przedstawię, narysowaliśmy niezależniez moim przyjacielem, który
przeżywał
podobne zaburzenie.
Takżenieza-leżnie
tak samo go
zinterpretowaliśmy.Pewne
skojarzenia pokrewne takiemu wykresowi
mo-żna znaleźć
w
książkacho
duchowości,na
przykład
w
Course in miracles.
ZresztąCzy
sąto obserwacje
dotyczące świata,czy
tylko naszej psychiki?
Odpowiedź zależyod
założeń
filozoficznych. Równie dobrze
możnaby
powiedzieć, żepostrzeganie
stołu, krzesłaitp. nie
świadczyo cechach
rzeczywistości,lecz naszej psychiki.
Ktoś możezaprotesto-wać:
ale
przecieżpostrzegamy tak samo! Na
to ja
teżpowiem -
przecieżpostrzegamy tak
samo, tyle,
żeosób
postrzegającychjest mniej.
Można
by
powiedzieć, żew istocie jest
wszy-stko jedno czy
uznać sprawęza
subiektywną,czy
obiektywną,bo infonnacja jest
właściwietaka sama. To tak jak z ruchem
Słońca dookołaZiemi, czy Ziemi
dookoła Słońca- jedno i
drugie jest
prawdą, zależytylko, gdzie
umieścimy
inercjalny
układ współrzędnych.Tu
też właściwie zależy,gdzie
umieścimyinercjalny
układ współrzędnych,czy w
kon-kretnym
człowieku,czy na
zewnątrz.Jednak,
tak jak w fizyce,
należy przyjąć tę koncepcję,która pozwala
stworzyć prostsząi bardziej
spójną teorię.
Wreszcie sfera fizyczna. Nauka
(medycy-na) na niej
się właściwiekoncentruje. Sfera ta
dotyczy funkcjonowania ludzkiego
ciała,w
szczególności
mózgu. Naturalnie,
każdezjawi-sko psychiczne ma aspekt biologiczny,
zabu-rzenie psychiczne
też.Pytanie,
którą sferę uznaćza
pierwotnąi
którąza istotniejszy
przedmiot
badań.Tu znowu
można przytoczyćargument prostoty i
spójnościteorii -
tę,która
pozwala
więcej odkryći
więcej wyjaśnić.Droga
w
czasie
Wprowadzam
następującą konwencję:do
współrzędnych
przestrzennych i czwartej
współrzędnej
- czasu
dołączamjeszcze
jedną, którąumownie nazywam wymiarem
ducho-wym. Moje zaburzenie
możnawówczas
zin-terpretować
jako
zakreślenie następującejdrogi -
rozważmnyrzut tej drogi na
płaszczyz nę wyznaczonąprzez wymiar duchowy i czas.
Chodzi o to,
żezamiast
żebynonnalnie
iśćw czasie do przodu, a duchowo raz
trochęw
górę,
a raz
trochęw
dół("nonna")
człowiekzaczyna
upadać(duchowo, moralnie), w
pew-czas
nym momencie tak stromo,
że jużnie
może iśćnaprzód w normalnym
porządkuczasowym,
jedyna
możliwość gładkiego przejściato jest
tak jak narysowane -
pętlaw czasie.
Co to za czas?
Czas, w
odróżnieniuod przedmiotów
ma-terialnych nie jest przedmiotem, lecz
pojęciemstworzonym przez
człowieka.Dlatego to
pojęcie wydaje
się ściślej związanez
nasząjego
percepcją, niż pojęcia odnoszące się
do
przed-miotów. Czas jest w istocie
pojęciemumow-nym.
Także umową (konwencją) nasząjest
traktowanie czasu jako wymiaru fizycznego
(tym niemniej naukowo
skutecznąkonwen-cją). Można mówić
oddzielnie o czasie
fizycz-nym (tym, który
występujew równaniach
ruchu, klasycznych lub relatywistycznych), a
oddzielnie o czasie przez nas percepowanym,
nazywanym czasem psychicznym. Ale nie
wiem, czy takie
rozróżnieniejest
właściwe. Myślę, żenie prowadzi do
sprzecznościuto-żsamienie
tych dwóch czasów. Wymaga to
jednak wprowadzenia dodatkowego
pojęcia,które ja nazywam
czasem absolutnym,
a przez
które rozumiem
kolejność zdarzeń(abstraho-waną
od
interwałówczasowych
międzynimi).
Jak
więc można cofnąć sięw czasie? Chodzi
o
cofnięcie sięw czasie przeze mnie
percepo-wanym (który
utożsamiłamz czasem
fizycz-nym). Droga w czasie absolutnym jest
oczywiście
zawsze naprzód - czas absolutny
odpowiada
tu
porządkowipunktów na
krzy-wej
jeśli się poruszaćpo tej krzywej.
Możnajeszcze
zapytać,jak jest
możliweporuszanie
się
w czasie fizycznym inaczej
niżotoczenie.
Sądzę, że
tym
można wyjaśnićzerwanie
więziz otoczeniem w zaburzeniu psychicznym
(mówi
się teżna
przykład, że"grzech" zrywa
więź człowieka
z Bogiem i z innymi
ludźmi-może
grzech to
właśnie jakiśruch w mojej
duchowo-czasowej przestrzeni?).
Równania ruchu
dotyczą zależnościpo-między współrzędnymi
przestrzennymi a
cza-sową
dla obiektu
poruszającego sięw
przestrzeni (czasoprzestrzeni).
Być może istniejąpodobne
ścisłe zależnościdla
porusza-nia
sięw przestrzeni duchowo-czasowej.
Pojęcie
takiej przestrzeni jest
oczywiście roboczą konwencją,ale w tej konwencji
łatwiej jest mi
zinterpretować moją życiowądro-gę.
Chodzi mi tu o
drogę, którą przeszłamw
wieku 17-24 lat i której
częścią byłoto,
co
nazywam zaburzeniem psychicznym. Sam
po-mysł
wymiaru duchowego jako
współrzędnejnie jest tylko mój.
Już wspominiałam, żemój
przyjaciel, Zbigniew,
narysowałtaki sam
wy-kres.
Także kiedyś,jeszcze we wczesnej
mło dości, rozmawiałamo tym z bliskim mi
człowiekiem,
znanym matematykiem.
Widział tę sprawępodobnie.
Opiszę
teraz w skrócie
tę drogęi ze
szcze-gółami
samo zaburzenie.
Kursywą napisałamrozmaite wypowiedzi, które wtedy
słyszałam bądźprzypadkiem(?),
bądźpowiedziane do
mnie
(jeśliwiem kto
mówił,to
piszęto).
Zaczęłam opuszczać się
w "wymiarze
du-chowym", to znaczy w pewien sposób
pogrą żać sięmoralnie po
porażcew pierwszej
miłości. Porażka
ta
była głęboka,bo
brakowa-ło
mi wtedy poczucia
własnej wartościi
bra-kowało
mi wiary. Nie
umiałamjej
udźwignąćz
godnościąi z
nadzieją.Chciałam mieć
przed
sobą miłość, małżeństwo,
macierzyństwoi nom1alne
życie,a
czu-łam, że moją jedyną wielką miłość już przeżyłam
i
już straciłam. Zaczęłam"odwra-cać
czas".
Zaczęłam zabijać moją wielką miłość. Zaczęłam brudzić życie-
czynić zło-wykorzystanie cudzych
uczuć, kłamstwo,seks. W seksie nie
poszłamna
całego,ale
posunęłam się
za daleko.
Ważne, żew
złejintencji.
Nagle
zakochałam sięznów, pierwsza
miłość zbladła. Było
za
późno.Znów
zaczęłam odwracaćczas.
Chciałam odwrócić moją brzydką
prze-szłość.
Nie
przyznawałam siędo niej w
pełninawet przed
sobą.Jak bardzo
pragnęłam, żebyjej nie
było!Grałam rolę,
nawet przed
sobą.Było
nieuleczalne
pęknięcie między mnąa
moim narzeczonym, seks
teżnie
byłudany.
Żyłam
w
wewnętrznym nieszczęściu.
Nie
umiałam dawać miłości, wolności,
bo sama
nie
byłamwolna.
Ze
wszystkich
sił pragnęłamwyzwolenia.
Ślub.
Człowiek
szuka drogi do zbawienia. To
bardzo ambitne
szukaćtej drogi w
małżeństwie.
Życzę
wam wielkiej nadprzyrodzonej
miłości
-
to
mówił ksiądzna moim
ślubie.- Czy chcesz? - Tak!
Chcę!Zjawia
sięw moim
życiu ktośnowy. Nie
chcę
go. Nie dopuszczam do siebie
myślio
seksie. Znów gram przed
sobą.Jesteśmy
razem na konferencji. Tama
pęka. Ogień. Szał.A
więc, zakłamywałam się.Wol-ność?
Za
późno.Daję. Daję
wielki
dar
miłościi nic nie
chcędla siebie.
Daći
odejść.Wszystko co jest,
niech uderza we mnie!
Daję ciałoi krew. Nie
wolno nam
się dotknąć. Muszę wytrzymać,dla
niego.
Jestem sarna w pokoju.
Ginę! Tonę!-
Boże!! Dopomóżmil! Ach, wiem!!
Wy-jechać!
Nie jutro, natychmiast!
Więcjest
Bóg??
Więcwiem??
Dworzec,
pociąg,dworzec,
pociąg.Dwo-rzec w Warszawie.
- Jestem. Ale ...
zakochałam się.-
Spałaśz nim?
- Nie.
Mąż
nie
udźwignął.Nie
zrozumiał.Świat
mi
się zawalił. Straciłam
grunt pod
nogami.
Znów
chciałam odwrócićczas,
zaprzeczyćtemu co
się stało.Pełna
ognia dla innego
poszłamz
mężemdo
łóżka. Pękłomi serce.
Odeszłaś
od
człowieka,który
kochał Cię naprawdęi
wybrałaśtrud codziennego
życia.Takich
aniołówrzadko
sięspotyka.
Jestem
jedną osobączy dwiema?
Półmojej
głowy płonie
tamtym
żarem,drugie
półto ja?
Ale jest jeszcze
to
czego
chcę!Jest jeszcze
to
co
pamiętam.Jest w mózgu
biały pieńi
kręgosłup.
Nie martw
się,bo z
uciętegodrzewa
wyrośnie
nowy las.
Idę
do komunii, pierwszy raz w
życiuz
bezwiednym, niezamierzonym
"dziękuję".W
momencie komunii
pękami
głowa. Coś sięprzemieszcza.
- Nie
kochałam cię.- Jak to mnie nie
kochałaś?Dlaczego nie
jesteś
uczciwa, jak inne dziewczyny?
- Nie
wiedziałamo tym
- Jak
to
nie
wiedziałaś? Człowiekzabija i
nie wie o tym?
- Ty
teżmnie
zabijałeś!W
tłumieludzi na cudzym
ślubie ktośdo
mnie podchodzi.
-
Życzę
Ci Ewo
żebyś wytrwała.
Któż
to,
skądzna moje
imię?Ja go nie
znam!
- W czym
wytrwała?- W tym wszystkim, co
powiedziałem.Kto to
był?Czy
ktośz
gości? Skądmnie
zna i
skądwie co
sięze
mnądzieje?
Nie
widziałamgo
więcej.Msza w Komorowie.
Jużnie
pamiętamco
ksiądz mówił, pamiętam, że sądziłam, że
mó-wił
do nmie.
Mąż stałobok mnie. W pewnym
momencie
spytał "słuchasz?"Czy on
też miał wrażenie, żeto
byłodo mnie?
Przez
sekundęjestem poza czasem i
prze-strzenią. Obojętny
bezduszny
świat.Nie ma
tam Boga. Czy to
śmierć?Czas
sięcofa. Nie
mam gdzie
się cofnąć.Cofam
siędo
łonamatki.
Rodzę się.Samotne cierpienie. Gdzie
jest Bóg?
Przeglądam biblię.
Otwieram na
przypad-kowej stronie.
Zda
siępodczas droga
byćprosta
człowiekowi;
wszakże dokończeniejej pewna droga na
śmierć.
(Brytyjskie i zagraniczne
Towa-rzystwo Biblijne,
PrzypowieściSalomona
16.25).
Niechcący przeczytałam"pod czas",
zamiast "podczas".
Wrzesień, październik,
listopad.
Nieuleczalne, nie
ludzką rękązadane rany
Zrobiłam pętlę
w czasie.
Odzyskałampo-tencję
sprzed brudzenia
życiaseksem.
Spad-łam
na dno i
się odbiłam.Próbuję myśleć
nad
matematyką. Lubięto!
Chcę żyć, chcę pracować!
Moja
myśl-
jeślichcesz
wiedzieć,to musisz
umrzeć, jeślichcesz
żyć,to musisz
zgodzić sięna
wiarę.Zgadzam
sięna
wiarę.Moja ciotka zapatrzona w
przestrzeń:teraz
już
wszystko
będziedobrze. Co mówisz?
-Nic, nic.
Leżymy
z
mężem. Mogę zajśćw
ciążę.To
nic. Zaufam
opatrzności. Chcę zaufać.Co
będziez
moją głową? Wciążjest
pęk nięta.Jestem w
łazience.Rana
sięotwiera. Ach!
Z
dziurąw
głowienie da
się żyć!Ale
przecieżdawno nie
miałam miesiączki! Ciąża!A
więcratunek, nadzieja.
Przychodzi taki moment,
że człowiekod-wraca
sięod
złai zaczyna
szukaćprawdy.
Reszta jest tylko
dopełnieniem.Wierność.
Nawet za
cenę śmiercii
zmar-twychwstania.
Na tym
skończyło sięmoje
"zawinięcie sięw czasie".
Szłam jużdalej normalnie.
Czy ta droga
byłami dana? Czy
byłanieu-nikniona?
Pisze
się (Kępiński), że olśnienieschizofre-niczne "dzieje
się"bez
udziałuwoli" chorego".
Z moim
pęknięciemtamy
tak
nie
było.Chcia-łam dać, dać miłoŚĆ: "ciało
i krew". Taki
mia-łam
zamiar,
daći
odejść,nie
przewidziałamtylko,
żeto
będzietakie trudne. Potem
decyzjąwoli
dokonałamwyboru -
wrócićdo
męża.samej czasem wydaje
siędziwna.
Byłto tak
jakby wybór
"życia wedługducha" a nie
"we-dług ciała"
(listy
św. Pawła).Mój wykres
wyo-braziłam
sobie jeszcze wtedy - wtedy
miałam wrażenietakiej
właśnie pętli. Pokonując"prze-wieszkę"
czas
schudłam
10 kilo.
Jakiśczas
późniejopo-wiedziałam
o tym wykresie koledze (z którym
się przyjaźnię),
a który
miał jużza
sobąpobyt
na oddziale dziennym na Sobieskiego.
Poczu-łam się
wspaniale zrozumiana.
Stwierdził, żeon sobie
rysowałtaki sam wykres i tak samo
go
interpretował.Tak samo
pokonującprze-wieszkę tracił
bardzo
dużoenergii i
chudł.Rana, wprawdzie powierzchownie
zabliźniona,
pozostała. Pozostał też śladna czole, po
"pęknięciu",
widoczny na niektórych
zdjęciach
(rozsunięcia się fałdskóry).
Potem
przeżywałamjeszcze wiele
drama-tów,
zakrętów, międzyinnymi rozwód,
wejście
w nowy
związek. Szczęśliwy.Dziwne,
że
zmienia
sięto, czego
człowiekchce.
Było także
jeszcze wiele
zaskakującychi
istotnych zbiegów
okoliczności,wiele
głębokich rachunków swnienia, zmian
postępowania,
przebaczeń.Dla medycyny
można wspomnieć, żepo urodzeniu drugiego dziecka
przez kilka godzin
miałamhalucynacje
słuchowe
słowne.Kolejne
doświadczeniepoz-nawcze - co to znaczy
miećhalucynacje - nie
warto
się
nad tym
zastanawiać. Żyłam
bardzo
intensywnie,
takżezawodowo.
Mój pierwszy
mąż wyemigrowałdo
Ame-ryki,
zaczęły siękonflikty o dzieci.
Bałam siępanicznie
rozstańz
dziećmi. Były teżkrótsze
lub
dłuższeokresy
bezsenności, takżeniez-naczne
niedowłady ręki.Dwie prawdy
Kilka lat temu
byłataka
jesień,kiedy szereg
moich bliskich znajomych
chodziłodo
psy-chiatrów.
Międzyinnymi ten mój przyjaciel od
wykresu, Zbigniew, znów
znalazł sięw
szpi-talu. Sama go tam
zawiozłam.A ja
dzieńw
dzień
nie
mogłam spać. Wrzesień, październik, listopad ...
Muszę zdobyć jakiś środeknasenny.
Zbigniew po
wyjściuze szpitala
chodziłjeszcze do psychiatry.
Poprosiłamgo,
żeby spytałtego swego lekarza, czy on
sięinteresuje
bezsennością. Okazało się, że
tak. Wtedy
pier-wszy raz w
życiu poszłamdo psychiatry.
Po-czątkowo
niezbyt
się rozwnieliśmy.W
końcu doszłodo
ważnejdla mnie rozmowy,
którąw
skrócie
przytoczę(o tyle, o ile
pamiętam).- 16 lat temu
przeszłamprzez
coś,co pan
by
nazwałzaburzeniem psychicznym. Ale dla
mnie to tak nie jest To
byłelement mojej
życiowej
drogi, dla mnie
rozwijający. Cieszę siębardzo,
żenie
brałamwtedy
żadnychle-ków.
- Bo
mogłybyto
przytłumić? Byłapani na
krawędzi.
To
mogło byćniebezpieczne.
- Niebezpieczne na pewno.
- Wie pani,
widziałemtylu ludzi, którzy
spadali z tej
krawędziw
przeciwną stronę...
Staramy
sięich
powstrzymać.- No tak,
jeśli życie uznawaćza
najwyższą wartoŚĆ.-
Właśnie.Pomyślałam, że
jest dobrym
człowiekiem.-
Kiedyśw
kościele ksiądzw kazaniu
mó-wił
do mnie.
- A
możepani
to
tak
potraktowała? Widać, byłto dobry kaznodzieja.
- No tak,
ksiądz rzeczywiściemówi rzeczy
uniwersalne. Ale co innego
wybieraćz
ogól-nikowego tekstu rzeczy mi
pasujące,a co
in-nego, gdy
ktośmówi
dokładnieto, co mi jest
potrzebne, i ma to
wpływna moje dalsze
po-stępowanie.
Wie pan, to jest kwestia
interpre-tacji.
Interpretujęto jako
ingerencjęBoga. A
pan jak 10 interpetuje?
- Ja
myślę, żePan Bóg jest zbyt
zajęty...
- A ja
myślę, żetak nie jest.
Choćto
rze-czywiście
wydaje
siędziwne.
Myślę, że człowiek
możeczasem
nawiązywaćkontakt z
Bogiem,
choćjest to bardzo trudne ...
- No tak,
są przecieżtego literackie
przykłady. Ale wie pani,
bezsennośćnigdy nie jest bez
przyczyny.
Cośjednak pani jest.
Przy
którejśz
następnydlwizyt
postawiłmi
diagnozę
- depresja.
Zap~:;.11
miansen i
dałinstrukcję zażywania.
.
Byłam
zbulwersowana.
Rzuciłam sięna
po-dręczniki
psychiatrii. Pierwszy raz
spojrzałamna swe
życiew
kontekściechoroby
psychicz-nej. No
cóż, możetrzeba
się pogodzić.Cho-dziłam
po Warszawie,
żeby kupićmiansen,
nigdzie nie
było, takżew aptece obok
gabine-tu.
Jednocześnie myślałamo
bodźcachwyz-walających,
nerwicach, psychozach,
endo-gennych, reaktywnych, dwubiegunowych,
jednobiegunowych - jak to wszystko
dopaso-wać
do siebie? W
końcu podjęłampostano-wienie: NIE. NIE,
proszępana.
-
Jeślimam
przyjąć taką diagnozę,10
muszę jąprzynajmniej
zrozumieć.-
Proszębardzo, niech pani przyjdzie.
Przyszłam.
- Czy moja depresja jest nerwicowa czy
cyklofreniczna? Czy endogenna czy
reaktyw-na?
Osłupiał.
- To jest psychoza jednobiegunowa. Nie ma
faz manii.
- A
więc częśćdepresyjna psychozy
depre-syjno maniakalnej? NIE,
proszępana. Nie
je-stem chora psychicznie. Objawem depresji jest
zwolnienie procesu
myślenia.To
jakiśpara-doks. Ja mam
trudną koncepcyjną pracę.Mam
wysoką sprawność umysłową.
Miansenu nie
mogę brać,
bo
może spowodowaćprzyrost
wagi.
- To chodzi o
witalizację.- A po co mi witalizacja!?
Witalnościto ja
mam
dosyć.Jestem bardzo aktywna
zawodo-wo,
chodzęna aerobic i
interesuję siępolity-ką. Zresztą
miansenu i tak nie ma w aptekach.
- Jak 10?
przecieżdzisiaj mówili mi
pacjen-ci,
żetu na dole kupili?
- A no tak ... Tu mi powiedziano,
że możedzisiaj
będzie.. .
- No dobrze, dajmy spokój z
tym
mianse-nem.
- Gdy
patrzęna swoje
życieto
dochodzędo
wniosku,
żeja bym w ogóle nie
chorowała,gdyby nie nieudany
związekuczuciowy z
moim pierwszym
mężem.Najgorsza jest
ta
przemoc wobec mnie w sprawie wyjazdów
dzieci.
Przecieżze
mną można negocjować.Syn mu
napisał"Mama mi nie pozwala
jechaćna rok", a on na to
"Dosyćmam tego
pozwa-lania i nie pozwapozwa-lania. Masz
już12 lat i
jeślichcesz,
możemy10
załatwićprawnie,
żebyMama nie
miałanic do powiedzenia". On chce
mnie
złamać.Nie
możemnie
złamaćtak po
prostu, bo mam
dosyćsilny charakter.
Więc łamiemnie w sferach, na które nie mam
wpływu ...
- To on 10 robi?
-
Bezpośrednionie, ale
ta
sytuacja ... O
rany! To
przecieżmnie dzieje
sięstraszna
krzywda,
jeślija mam za to
płacić chorobą psychiczną? Rzeczywiście, cośw tym jest, jest
jakaś
cholernie
głębokarana, to jest cholernie
głębokie, może
facet ma
rację,cyklofrenia?
- I w dodatku to wszystko mnie spotyka ze
strony
człowieka,z którym mam wspólne
dzieci i którego
kochałam!- Jeszcze
sięto pani nie
zabliźniło?- Nie, nie
zabliźniło się.O rany, to znaczy,
żeja go jeszcze kocham!
Muszę zrezygnować
z tej
częścisiebie, z tej
wielkiej czystej
miłości,z tego
wewnętrznego piękna.Ale
ta
miłośćnie ma sensu!
- To kiedy mam znowu
przyjść?- Gdyby
coś się działo,to
się zgłoszę.- Powodzenia.
Wyzwolenie
Minęło
kilka dni. W pewnym momencie
(w czasie rady
wydziału)znów
poczułamjak
tr~cę samą
siebie,
tracę ciało, tracę swojąindy-wldua!noś~,
zapadam
się,jestem
duszą?czy ja
w
~gole .J~stem? Trwałoto
może godzinę,moze mmeJ.
Myślałam:nie ma
sięczego
bać.Jestem
ciepław
środku.Nie ma tego
chłodujak
kiedyś.Nic
sięnie stanie. W duszy mam
ciepło
i
miłość. Będęz Bogiem.
Nic
sięnie
stało. Wróciłamdo domu.
Po-łożyłam się. Poczułam
w mojej
głowiewyra-źne
przemieszczenie, w
przeciwną stronę niż16 lat
wcześniej.To, co
sięwtedy
przesunęło, wróciłona miejsce! A
więc zostałamuleczo-na?! Czy to jest
właśniezbawienie?
.
Odżyławe mnie
miłośćdo Tomka, moja
pierwsza
piękna miłość.A
więcznów
cof-nęłam się
w czasie!
Skąd mogłam przypuścićże
ta
miłość będzie ratować
mi
życie! Więc ni~
była
ona bez sensu i niepotrzebna. A
więci za
nią
trzeba Bogu
dziękować. Dziękiniej
już wchodzącw
życie,w wieku lat siedemnastu
by!~ dojrzała. Dziękitej
dojrzałości mogłamzmesc wszystko, co na mnie potem
spadło. Miłośćdo
mężanie
byłapierwsza, a
więcnie
była
dla mnie wszystkim!
Mogę żyćbez niej!
Jestem wolna. Jestem zdrowa. Moja rana
musi~ł~, się
znów
otworzyć, żebymóc
sięoczysclC.
Stądta
bezsenność. DziękiCi
Boże.Ciekawe do czego
się cofnę następnymrazem?
Możedo narodzin?
Możeto
będzie śmierć? Możenie
będzie następnegorazu?
.. A
więc odzyskałam pełnięduchowej
poten-cJI!
Bezsenność ustała. Ślad na czole prawie
zniknął.Zakończenie
"Cud jest
środkiem, Zadośćuczynieniejest
zasadą,
a uleczenie jest rezultatem.
Mówićo
"cudzie uleczenia" to
łączyćdwa rodzaje
rze-czywistości niewłaściwie.Uleczenie nie jest
cudem.
Zadośćuczynienie,czy
też końcowycud,
są środkiemi
każdyrodzaj uleczenia jest
rezultatem. Rodzaj
błędu,do którego
Za?ośću.czynienie j~stzastosowane nie gra
roh.
Każdeuleczerue jest przede wszystkim
wyzwoleniem od strachu."
(Course in
mira-des).
Opisałam.tu
to wszystko tak, jak
to
przeży wałam.SwoJe
myśli też starałam się cytować dosłownie: ~laczytelnika zapewne
dominująw tym opisie wspomnienia
różnychzaskaku-jących
zbiegów
okoliczności.Na
przykładcy-taty napisane
kursywątych sentencji, które
przypadkowo
czytałamlub
słyszałam,a które
podchwytywałam,
bo mi
pasowałydo
we-wn.ętr.znych przeżyć.
Nie da
się zaprzeczyć, żeto
Ja Je
wychwytywałam spośródwielu
napo-tykanych informacji. Zbiegiem
okoliczności było, żeje w ogóle
napotykałam.Czy ten
zbieg
okoliczności uznaćza
całkowicieprzy-padkowy czy
teżjako przypadkowy
byłbyzbyt
małoprawdopodobny - nie
próbujętego
rozstrzygać.
Tego rodzaju zbiegi
okolicznościwielu ludzi
przeżywa(ludzi, którzy nigdy nie
mieli nic wspólnego ze szpitalem
psychia-trycznym) i
interpretująje jako
nieprzypadko-we - zob. np. Waine Weible
"Swiadectwo
spragnionej duszy".
Ale chyba nie one
sądla
mnie
najważniejsze,ani nie droga w czasie
-to ,wszystko
zaliczyłamna
początkudo sfery,
ktorą nazwałam intelektualną
(z braku lepszej
nazwy).
Także całyten ogromny
zamętemoc-jonalny chyba nie jest
najważniejszy.O
dole-gliwościach
fizycznych chyba w ogóle nie
warto
mówić, napisałamo nich tylko ze
względu
na lekarzy.
Najważniejszejest to
od-zyskiwanie potencji i zdobywanie duchowej
wolności.
Czy to jest choroba?
Myślę, żecho-robą
nazywa
się coś,co
człowieka upośledza.Jest
trochęabsurdalne nazywanie
chorobącze-goś,