• Nie Znaleziono Wyników

"Podstawy nauk przyrodniczych", Carl G. Hempel, Warszawa 1968 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Podstawy nauk przyrodniczych", Carl G. Hempel, Warszawa 1968 : [recenzja]"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

C a rl G. H e m p e 1, Podstaw y nauk przyrodniczych. P rzeło ży ła z angielskiego B a rb a ra Stanosz. W y d a w n ic tw a N auk ow o-T ech n iczn e, W a r s z a w a 1968, ss. 167.

Podstaw y nauk przyrodniczych to znakom ita książka, nap isan a przez św iato w ej

sła w y m etodologa nauki.

C a rl G. H em p el jest filozofem związanym z neopozytywizm em . W y d a n a w ory gi­ nale w 1966 r. Philosophy of Natural Science jest jedn ak w y raz em e w o lu c ji jego p o g lą d ó w w k ieru n k u realizm u epistemologicznego, tym w ięk szą zatem sympatię budzi ona u czytelnika stojącego n a gruncie filozofii m arksistow skiej.

K s ią ż k a H em p la przeznaczona jest dla ludzi obeznanych z n au kam i p rzy rod n i­ czymi, ale bez głębszego w ykształcenia z zakresu filozofii, logiki i m etodologii nauki. Z tego w zg lęd u autor unika ujęć zbyt specjalistycznych, a tra fn e i niezm iernie pouczające p rzy k ład y z historii n au k przyrodniczych doskonale ilu stru ją jego ro z ­ w ażania, stanowiąc w ie lk ą pomoc dla czytelnika.

Dziełko H em pla, stanowiące popularyzację pod staw o w ych p ro b le m ów w s p ó ł­ czesnej m etodologii i filozofii n au k przyrodniczych, ra z jeszcze potw ierdza starą p raw d ę, że d o b ra pop u laryzacja w y m aga najw yższych k w a lifik a c ji naukow ych. Toteż, mimo iż książka m a ćharakteir elem entarny, zainteresuje ona ¡również specjalistów. A u to r prezentuje bow iem p ogląd y przem yślane i dojrzałe, a wszędzie tam, gdzie dyskusyjne i nie rozw iązan e dotychczas problem y przedstaw ione są pobieżnie, czy­ telnik otrzym uje in fo rm ację bibliograficzną, um o żliw iającą zapoznanie się z daną kw estią bez uproszczeń i skrótów.

K siążk ę czyta się jedn ym tchem. Jest nap isan a w sposób interesujący, przez człow ieka zaangażow anego w e współczesnych polemikach, przez uczonego, którego poglądy kształto w ały się w ogniu ostrych sp orów i dyskusji. N ie b ez znaczenia jest fakt, iż m ateriał przedstaw iony czytelnikowi stanowi w p ew n ej m ierze dorobek autora. Jest to zaś dorobek, którego niektóre elem enty należą w chw ili obecnej do fundam entaln ych osiągnięć m etodologii nau k.

Czytelnik otrzym uje zatem zw ięzłą rekapitulację, niejako ostateczny rezultat wieloletnich sporów i dyskusji, podany w sposób, który niepokoi i pobudza do d al­ szych przem yśleń :i badań. A n i przez .chwilę n ie łud zi się tu czytelnika, że wszystkie w ażkie zagadnienia są już ro zw iązan e i zamknięte. Przeciw n ie, autor często i z n a ­ ciskiem podkreśla, jak w ie le jest jeszcze d o zrobienia.

M im o n iew ielk iej objętości książka jest bardzo bo gata w treść. Z a w ie r a ona także w y k az literatury uzupełniającej i dobrze opracow an y skorowidz.

Z re fe ro w a n ie w szystkich p ro ble m ó w poruszonych przez H e m p la jest w ram ach recenzji niem ożliwe. O m ó w im y zatem niektóre tylko zagadnienia, aby zwrócić uw a gę n a charakterystyczne cechy u jęcia oraz n a p ew n e sp raw y dyskusyjne.

Rozdział p ierw szy (Problem atyka i zadania książki) stanowi krótkie w p r o w a ­ dzenie, w którym autor — zgodnie z filozoficzną trad ycją sw ego k ieru n k u — d ek la­ ru je się jako zwolennik jedności nauk, w w e rsji jedn ak — ja k się później okaże — bardzo um iark ow anej.

N astępne d w a rozdziały poświęcone są ro li hipotezy w badaniu naukow ym . H em p el staje tu na stanowisku „dedukejonistycznym ”, w opozycji d o naiw n ego „Łn- d ukcjonizm u” .

P rzez dedukcjonizm rozum ie się zw yk le stanowisko K a r la Poppera, który w y ­ sunął — ja k w iadom o — szokujące hasło usunięcia in d u k cji z n au k przyrodniczych i zastąpienia je j m etodą hipotetyczno-dedukcyjną ja k o jedyną, n ie w y k racza jąc ą — w e d łu g niego — p rzeciw regułom logiki.

(3)

334

R ecenzje

H em p el n ie posu w a się aż tak daleko, p rzyznając p ew n ą rolę indukcji. D ecydującą ro lę w bad an iu n au k o w ym m a jedn ak o d gry w ać dedukcja: bad anie zawsze m a roz­ poczynać się od hipotezy. T erm in o w i tem-u n a d a je H em p el bardzo szerokie znacze­ nie. Hipoteza w jego ujęciu — to nie udow odnione przypuszczenie, niezależnie od tego, czy dotyczy ono jednostkow ego fa k tu luib zdarzenia, czy też w y ra ż a ogólne p ra w o albo jeszcze bard ziej złożony sąd. T a k rozum iana hipoteza, często w postaci niejasn ego dom ysłu — oto początek n au kow ego badania.

O grom n ą rolę w ro z w o ju nauki o d g ry w a w ięc czynnik sub ektyw ny, a w szcze­ gólności w y o b raź n ia twórcza. „Hipotezy i teorie n au ko w e n 'e są w yw odzon e z za­ o bse rw o w a n y c h fak tów , lecz w y m y ślan e w celu ich w y ja śn ie n ia ” (s. 29). Hipoteza m a zasadnicze znaczenie n a wszystkich etapach bad an ia nau kow ego, jakie w y o d rębn ia ją zw y k le zw olennicy metody in d u k cy jn ej: o bserw acji i opisu faktów , ich analizy i k lasy fik acji, indukcyjnego w y w o d z en ia uogólnień, ich testowania.

O strze k rytyki H em p la skierow ane jest p rze ciw jedn ej z w e rsji metody in d u k ­ cyjnej: p rzeciw „ w u lgarn em u ” indukcjonistycznem u em piryzm ow i, który zajm uje nibilistyczne stanowisko w obec zagadnień heuirezy. T ak i em piryzm ignoruje rolę, którą w ro z w ija n iu nauki o d g ry w a nastaw ienie bad aw cze akceptow ane przez uczo­ nego bąd ź implicite, bądź explicite. Ign o ru je także p rogra m heurystyczny, ap arat pojęciow y, w stępne presum cje, predylekcje do teorii o określonych w alorach fo r ­ m alnych. P rzed staw ia on ro z w ó j nauki jako grom adzenie „fa k tó w ” o takich a ta­ kich cechach, faktów , które rzekom o sam e narzu cają się uczonemu w w yod rębn io­ n e j postaci, niezależnie od wspom nianych w y że j elem entów ^subiektyw nego” (np. k u ltu ro w o u w a ru n k o w an e go ) n astaw ien ia badacza. T ak ie grom adzenie fa k tó w m a prow adzić uczonego, zdecydowanego nie stosować do bad ania przyrody żadnych su­ biektyw nych , „arbitraln ych ” założeń, do jakiegoś jednoznacznie wyznaczonego spo­ sobu system atyzacji ow ych danych, która z kolei m a p row ad zić do u znaw an ia w n io s k ó w indukcyjnych, rzekom o narzucających się jednoznacznie n a podstaw ie uzyskanego m ateriału. S ło w em : wyzbądźcie się „arbitraln ych ” p redylekcji i p re - sumcji, rzetelnie o bserw u jcie i uogólniajcie — oto w y starczający i jedynie rzetelny p rogram heurystyczny.

T o w łaśn ie n aiw n e stanowisko ataku je H em pel. N ic w ięc dziwnego, iż z w y ­ cięstwo, które odnosi nad przeciwnikiem , jest stosunkowo łatw e. Jednakże poza o w ą „ w u lg a rn ą ” w e rsją indukcjonizm w y stęp u je (również w innych postaciach, w które argum enty autora nie tra fia ją już t^k celnie. H em p el przyznaje zresztą pew ną, w p ra w d z ie skrom ną, rolę indukcji, w szczególności bad an iu „indukcyjnem u w sensie szerszym” {s. 33). R eguły in dukcji p ow in n y w e d łu g niego — służyć jak o zasady uprawom ocnienia, a nie odk ry w an ia p ra w d nau k ow y ch : „R eguły te nie m a ją w p ły w u na p ow staw an ie hipotez tłum aczących p ew ne dane em piryczne; m ożliw ość ich zastosowania jest u w a ru n k o w a n a wcześniejszym istnieniem ow ych danych, któ­ r e są «p rze słan k am i» w n io sk o w a n ia indukcyjnego, jak i p róbn ej hipotezy reprezen­ tu jącej «k o n k lu zję » takiego w n iosk ow a n ia” (s. 33|),.

W rozdziale trzecim Podstaw nauk przyrodniczych ro zp atry w an e jest zagad­ nienie em pirycznego spraw d zan ia hipotez, tj. testowania. Chodzi tu o w szelkie za­ biegi, które p ro w ad zą w nauce do uznania, akceptacji hipotezy lu b d o jej odrzucenia. Interesujące rozw ażan ia autora w y k azu ją, jak ogrom ne trudności związane są z ustaleniem kryteriów , n a których podstaw ie m ożna by w sposób jednoznaczny od­ różnić hipotezę n au k o w ą od nienaukowej. G łó w n y m problem em jest tu p rze p ro w a­ dzenie cezury „między hipotezami i teoriami, któ re są zasadniczo sprawdzalne, a ty­ mi, które nie m a ją tego w a lo ru ” (s. 52), a w ięc p ow inny być uznane za nienaukowe. W sposób in teresujący i w n ik liw y autor w ykazuje, iż w praktyce nau ko w ej posłu­ gu jem y się w p ra w d z ie n a co dzień p ew n ym i kryteriam i, jedn ak przeprow adzenie w y ra ź n e j linii granicznej nie jest tu m ożliwe.

(4)

T ak ie stanowisko autora jest w y ra z e m ew o lu cji jego p og ląd ó w i krytycznej" postaw y w obec tez rady kaln ego em piryzm u, tak charakterystycznego dla przedsta­ wicieli K o ła W iedeńskiego. W początkowym stadium sw ego ro zw oju , em piryzm taki u p atry w ał n au k o w y charak ter hipotez w tym, iż p o d le g a ją one zarów no w eryfikacji,, ja k i fa ls y fik a c ji w drodze d ośw iadczalnej, że są one zarów no racjam i, ja k i n a ­ stępstwam i skończonych i niesprzecznych zbioró w zdań podstaw ow ych. Pe ry p e tie związane z tym k ryterium są znane. D o p ro w ad ziły one do stopniow ej m o d y fik ac ji p ierw otnej propozycji, w ieloletnia dyskusja w y k a z a ła b o w iem w sposób niezbity, że- metodolog n ie może i n ie pow inien narzucać nau ce zbyt rygorystycznych w y m agań . T ak ie też ja k n ajbard ziej słuszne stanowisko zajm u je C. G . H em pel. N ie tw orzy on sztucznego obrazu nauki, dopasow anego do z góry przyjętych założeń m etodologicz­ nych. Przeciw nie, rozw iązania d op asow uje do n au k i takiej, jak ą ona jest.

W rozdziale czwartym poddano analizie K ryteria konfirm acji i akceptacji hipo­ tez. N e g a ty w n y w y n ik testów em pirycznych d y sk w a lifik u je hipotezę (p rz y n a jm n ie j na danym etapie ro z w o ju nauki), lecz pozytyw ny w y n ik nie jest nigdy k o n k lu z y w - nym jej dowodem . Dośw iadczenie może dać ty lk o m niej lu b bard ziej m ocne p o tw ie r­ dzenie przypuszczeń — nigdy jednak ¡nie d aje pewności. P r z y n au k o w ej zatem ocenie w iarygodności hipotezy bierze się pod u w a gę zakres i ch arak ter danych em p irycz­ nych, które skłan iają do jej akceptacji.

P otw ierdzenie hipotezy nie m usi się jedn ak opierać w yłączn ie na danych em p i­ rycznych. O grom nie cenione jest przez n a u k o w c ó w je j p otw ierdzenie przez ogól­ niejsze teorie: jeśli im p lik u ją one p od d aw an ą analizie hipotezę, a same le g ity m u ją

się niezależnym i od n iej św iadectw am i em pirycznym i, jest to w y że j cenione niż: samo tylko potwierdzenie doświadczalne.

W szystkie testy stosowane w nauce nie p row ad zą jedn ak do jednoznacznego w y b o ru jedynej p ra w d z iw e j teorii: często w y stę p u ją d w ie a n aw et k ilk a ry w a liz u ­ jących ze sobą koncepcji. W tej sytuacji ja k o dodatkow e k ryterium w y b o ru spo­ między konkurencyjnych hipotez, H em pel p roponu je brać pod uw a gę prostotę teorii.

Cóż, k ied y nie zostało dotąd podane zad o w alające określenie prostoty, nie p o­ siadam y też kryterium p ozw alającego dokonać w y b o ru najprostszej z k ilk u k o n ­ cepcji. A u to r poddaje krytyce niektóre ze znanych propozycji w tym zakresie, star­ sze (M acha, O stw ald a, Pearson a) i współczesne (H . Reichenbacha i K. P o p p e ra ), aby dojść do następującego w niosk u: ....jak k olw ie k om ówione tu pokrótce rozm aite po­ glądy rzucają p ew ne św iatło na logiczne p od staw y zasady prostoty, to jedn ak p ro ­ blem ścisłego sfo rm u łow an ia i p rzekonującego u sp raw ied liw ien ia tej zasady n ie został dotąd zadow alająco rozw iązan y ” (s. 70).

W y d a je się jednak, że m im o w n ik liw o ści k rytyk i C. G. H e m p e l nie zn alazł w łaściw ej przyczyny owego niezad ow alającego stanu b ad ań w zakresie prostoty. U podstaw tego stanu, a w szczególności trudności znalezienia k ry teriu m relacji, „prostszy niż”, leży bow iem pow ażne uchybienie natury m etodologicznej. Chodzi tu 0 relację m iędzy prostotą a p raw d ziw ością hipotezy. Dotychczas p roponow an e k ry ­ teria prostoty m iały charakter statyczny: na pew n ym określonym etapie roz w o ju n au ki oceniano te lub inne cechy d w u hipotez i starano się w y b ra ć prostszą.'

Tym czasem w łaściw a ocena prostoty hipotezy zw iązan a jest — m oim zda­ niem — z jej praw d ziw ością i jest m ożliw a tylko z p ersp ektyw y historycznej w świetle fak tó w , jakie przynosi czas.

Ocena ta k a w ykazuje, że teorie n ajbard ziej zbliżone do p ra w d y są zarazem n a j­ prostsze. W toku ro z w oju historycznego, w św ietle n o w y ch ek sperym entów każda, teoria przechodzi ogniow ą próbę życia. Jest to p ró ba przydatności i heurystycznej płodności. W m iarę bow iem u p ły w u czasu, w m iarę p o ja w ia n ia się n o w y ch fa k tó w 1 obserw acji u ja w n ia ją się różnice m iędzy teorią p ra w d z iw ą a teorią fałszy w ą. P ra w d z iw a koncepcja tłum aczy n o w e fakty bez d odatkow ych zmian i hipotez ad hoc;

(5)

336

R ecenzje

teor;.a fa łs z y w a natomiast w m iarę zw iększania się zakresu doświadczeń i o bserw ac ji nastręcza coraz większe trudności (interpretacyjne i coraz trudniej uzyskać przy jej

pomocy spójny obraz świata.

W y ja ś n ię to obszerniej. N iek ied y m ó w i się, że hipoteza p raw d ziw a, w odróżnieniu od fałszy w ej, jest zgodna z doświadczeniem . Jest to tw ierdzenie nieścisłe, gdyż przez zastosow anie odpowiednich zabiegów m ożna doprow adzić większość hipotez do zgod­ ności z danym i doświadczalnym i. W p ro w a d z e n ie w spółczyn n ikó w liczbowych, n o ­ w y ch , p aram etrów , p op ra w ek , sztucznych konstrukcji, pomocniczych hipotez ad, hoc — może utrzym ać przez czas pew ien przy życiu naw et fa łs z y w ą hipotezę. B ędzie to jedn ak tylko przedłużenie agonii — „śm ierć” fałszy w ej teorii jest bo w iem nie­ uchronna.

W odróżnieniu od fałszy w ej, teoria ad ek w a tn a w stosunku d o rzeczywistości zdolna jest do w chłonięcia tego, co niesie jutro, i to bez d od atkow ych zabiegów. W tym sensie p ra w d a jest prostsza od fałszu. T a k i jest też chyba sens tw ierdzenia:

„prostota jest oznaką p ra w d y ” {sim p lex sigillium veri).

M ąd ro ść lu d o w a głosi, iż „kłam stw o m a krótkie nogi” . K rym inolodzy twierdzą, że nie m ożna dokonać zbrodni doskonałej. Dlaczego? K a ż d y element fa łszy w y pociąga bow iem za sobą inne 'fałsze, które ;są konieczne, aby go w esprzeć i .uzyskać spójny o braz świata. Rzeczywistość, jak się zdaje, stan ow i skom plikow aną strukturę, której poszczególne elem enty są pow iązane konstruk cyjnie — łączą się i w sp ie ra ją w z a ­ jemnie. F ałszy w y elem ent w n au k o w y m obrazie św iata nie może pozostawać izolo­ w an y , m usi być p ow iązan y z innym i elementami, adekw atnym i w stosunku do rze­ czywistości. M ożna tego dokonać tylko za pomocą ru sztow an ia złożonego z innych f a ł ­ szyw ych elementów. W ten sposób w nauce czy też w życiu codziennym kłam stw o (fałsz) p ociąga za sobą in ne k łam stw a (fałsze).

N a szczęście nie jesteśm y w stanie zastąpić całego rusztow an ia relacji i fak tó w p raw d ziw yc h przez sztuczne konstrukcje. D latego w łaśn ie k ła m s tw a i fałszy w e teorie m a ją ży w o t ograniczony. Dlatego znikły z n au ki m agiczne flu idy , eter kosmiczny,

vis vitalis dtp.

T eo rie p ra w d z iw e są zatem prostsze w sensie historycznym. W tym aspekcie prostota teorii m oże być oceniona tylko z p ersp ektyw y czasu i jest głęboko z w ią ­ zana z procesem stopniowego zbliżania się do p oznaw ania p raw d y .

W rozdziale piątym autor om aw ia p ra w a nauki i ich fu ndam entalne znaczenie w procesie w y jaśn ian ia naukow ego, które m usi — zdaniem H em p la — czynić zadość d w óm w aru n k o m : istotności i sprawdzalności (s. 74).

W a ru n e k istotności zw iązany jest z racjon aln ym charakterem w yjaśn iania. A u t o r ilu stru je sw ą m yśl przykładem w y ja śn ien ia zjaw isk a tęczy w oparciu o p r a ­ w a odbicia i załam ania św iatła w kulistych ¡kropelkach w ody, z których składa się np. m gła. Pisze on: „T ak w ięc, n aw e t gd y byśm y n igd y dotąd n ie w id zieli tęczy, in ­ fo rm acja, której dostarcza fizykalne w y jaśn ien ie tego zjaw isk a, by ła b y dostateczną p odstaw ą przekonania, że w p ew nych określonych okolicznościach p ojaw i się tęcza. T ę w łasność powyższego w y ja śn ien ia n azw iem y spełnieniem przezeń w a ru n k u istot­ ności [...], jest to w yjaśn ienie tego zjaw isk a — należało go oczekiwać w tych okolicz­ nościach” (s. 75). W a ru n e k zaś spraw dzalności form u łu je H em p el następująco: „...twierdzenia składające się na w yjaśn ienie n au kow e m uszą podlegać testom em p i­ rycznym ” (s. 76).

Jak w y n ik a z tych określeń, różnica m iędzy w a ru n k ie m istotności a w arun k iem spraw dzalności jest trudno uchw ytna. O tym, czy w yjaśn ien ie spełnia w aru n ek istotności, m ożna się przekonać tylko w ów czas, gdy spełnia ono jednocześnie w a ­ ru nek sprawdzalności, tj. w ów czas, g d y p o d d aje ¡się testowi em pirycznem u. H em pel pisze w p raw d zie, że owe d w a w a ru n k i nie są niezależne, ale niew iele to czytelnikowi pom aga. N ie jest bow iem ła tw o orzec, czy w yjaśn ienie spełnia w aru n ek istotności.

(6)

D o p iero historia n au ki i n o w e fakty, które m-ożna n a podstaw ie p ew n ych zw iązk ów przew idzieć lu b w y k ryć, p o z w a la ją stwierdzić, czy uchw yciliśm y zw iązki istotne, czy też p rzy p ad k o w e, a zatem czy pow tarzalność, n a k tó rej oparte jest w yjaśnienie, m a charakter p rzy p ad k o w y , niejako akcydentalny, czy też jest oparta n a głębszym

zw iązk u typu nomologicznego.

W dalszym 'Ciągu rozdziału piątego C. G. H em p el za jm u je się typologią w y ja ś ­ n ian ia naukowego, ¡rozpatrując w szczególności w y ja śn ie n ia 'typu dedu k cyjn o -n om o - logicznego (D — N ) oraz in du kcyjno-probabilistycznego. T a część książki jest szcze­ gólnie cenna, odzw ierciedla bo w iem osobisty w k ła d autora w m etodologię nauki: w y ja śn ien ie typu D — N n az y w a się często schem atem H e m p la — O ppenheim a.

W y jaśn ien ie dedukcyjno-nom ologiczne (D — N ) jest rozum ow aniem d edukcyjnym , którego kon k lu zją jest zdanie w y ja śn ian e (eksp lanand um ), a eksplanans skład a się z p r a w ogólnych i ze zdań stw ierdzających p ew ne fak ty szczegółowe. Schem at typu

D — N m oże służyć do w y ja śn ia n ia nie tylko fak tów , ale i p ra w , na podstaw ie ogól­

niejszych p ra w lu b teorii: p ra w o G a lle u s z a np. m oże stanowić eksplananduim, a p ra ­ w o N ew to n a i inne zdania wchodzić będ ą w skład eksplanansu. G d y w skład e k sp la- nan su nie wchodzi p ra w o ogólne, lecz p raw o statystyczne, eksplanandum w y n ik a z eksplanansu w sposób probabilistyczny — z p e w n y m praw dopodobieństw em . Ten typ w y ja śn ian ia H em p el n azy w a indu kcyjno-probabilistycznym .

Jak widać, najistotniejszą rolę w w y ja śn ia n iu n au k ow ym o d g ry w a ją p raw a. P o d staw ą bow iem w y ja śn ia n ia typu D — N m oże być tylko p ra w o ogólne, fo rm u ło ­ w a n e w postaci zdania ogólnego:

N astęp nie H em p el o m a w ia p ra w a statystyczne, a w szczególności pojęcie p r a w ­ dopodobieństwa. N a tej podstaw ie stara się on ustalić różnice m iędzy p ra w a m i ogól­ nym i a p raw am i statystycznymi. „M o gło by się w y d a w a ć — pisze — że wszystkie p ra w a n au kow e p ow in n y być k w a lifik ow a n e jako probabilistyczne, skoro p otw ier­ dzające je św iad ectw a em piryczne są zawsze pew nym skończonym i logicznie n ie - konkluzyw nym zbiorem danych, który p r a w a te w w ięk szy m lu b m niejszym stopniu uprawdopoidabnia” (s. 100). T a k jedn ak nie jest. Z dan iem autora bow iem , ro z ró ż­ nienie m iędzy p ra w a m i ogólnym i i probabilistycznym i opiera się nie na m ocy d o w o ­ d o w e j p rzem aw iający ch za nim i św iadectw , lecz n a ich form ie, k tó ra odzw ierciedla logiczny charakter tw ierdzeń w yrażan y ch przez p ra w a obu tych ro d zajó w .

T a odpowiedź, chociaż w łaściw a, nie jest jedn ak zadow alająca. N aszym zda­ niem, pytanie, czy w szystk ie p ra w a m ają charakter statystyczny, ja k tw ierdzą n ie­ którzy, czy też istnieją rów nież p ra w a ogólne — to przede wszystkim pytanie 0 strukturę przyrody, o to, jak a jest rzeczywistość, a nie tylko o sp raw y form alne. G d y b y różnica m iędzy obu typam i p ra w d ała się zredukow ać tylko do różnicy form a ln e j, łatw o b y ło b y uzyskać w rażenie, że zależy ona od naszego w y b o ru , że m a charak ter konw encjon aln y. Tym czasem sposób fo rm u ło w a n ia p ra w w p ew n ej tylko m ierze zależy od naszej arbitralnej decyzji. F orm a p ra w a zależy od w ie lu okolicz­ ności, takich przede wszystkim , jak kontekst badaw czy, a zatem całość przyjętych 1 uznanych p ra w i teorii oraz ich zw iązk ó w z d an y m p raw em . P y tan ie o to, jaki jest charakter p ra w fizy k i: czy poza p ra w a m i statystycznymi istnieją ró w n ież p ra w a ogólne, n ie będzie i nie m oże być rozstrzygane a priori, tylko w oparciu o analizę form alną. O dpow iedź n a to pytanie zależy od dalszego ro z w oju nauk przyrodniczych.

B a rd zo interesujące ro zw ażan ia H e m p la nad charakterystyką p raw a, a w szczególności nad różnicą m iędzy p raw em a p rzy p ad k ow y m uogólnieniem. P r a ­ w o ogólne m a form ę zdania ogólnego. „Jest to tw ierd zen ie głoszące, że zawsze i wszędzie, gdzie w y stęp u ją określonego ro d zaju w a ru n k i F, tam bez w y ją tk u w y ­ stępują ró w n ież w a ru n k i innego ro d zaju G ” (s. 83).

W przytoczonym ¡sform ułowaniu nie w spom ina się — jak w id ać — o tym, iż p ra w o charakteryzuje zw iązki konieczne. T ak i sposób fo rm u ło w a n ia p r a w w iąże się

(7)

338

Recenzje

ściśle z hum e’ow ską linią w filozofii, zgodnie z którą p ra w a nauki m ają charakter ■twierdzeń uniw ersalnych, nie m ów iących nic o konieczności. Term in m odalny . k o ­ nieczność” został skazany przez H u m e’a n a banicję z terenu nauki. H em pel p ragn ie uniknąć w y rażeń m odalnych, nie chce posługiw ać się k o n ie c z n o ś c ią ” . W odróżnieniu jedn ak od H u m e’a autor w pełni zdaje sobie sp raw ę z trudności, do jakich prow adzi takie stanowisko: zanika różnica m iędzy p ra w e m a p rzy p ad k o w ym uogólnieniem. T rz e b a w ię c znaleźć m etodę na ustalanie tej różnicy bez p osłu giw an ia się „koniecz­ nością”. H em pel p od ejm u je ten trud, szukając różnic m iędzy twierdzeniem u n iw er­ salnym nom ologicznie a p rzyp ad kow ym uogólnieniem , tj. tw ierdzeniem u n iw er­ salnym akcydentalnie. W s k a z u je on 4 pod staw ow e — jego zdaniem — różnice:

1. „P ra w o , w przeciw ieństw ie do przy p ad ko w ego uogólnienia, może posłużyć do uzasadnienia nierzeczywistego okresu w aru n k ow e go , tj. zdania o postaci: «g d y b y zdarzyło się A , to zdarzyłoby się B », gdy wiadom o, że w istocie A się nie zdarzyło. T a k np. tw ierdzenie: «g d y b y ta oto św ieca p a ra fin o w a została w łożon a do ko tła z w rzącą w odą, to roztopiłaby się», może być uzasadnione za pom ocą p ra w a głoszą­ cego, że p arafin a topi się w tem peraturze p ow y ż ej 60° C (oraz tw ierdzenia, że tem pe­ ra tu ra w rz en ia w o d y w ynosi 100°C). N atom iast zdanie: «k ażd y kam ień znajdujący- się w tym pud le za w iera żelazo» nie może uzasadnić nierzeczywistego okresu w a ­ ru n k o w eg o: «g d y b y ten oto kam ień znalazł się w tym pudle, to z a w 'e ra łb y że­ lazo »” (s. 85).

2. P ra w o , w odróżnieniu od p rzy p ad k ow ego uogólnienia, może służyć uzasad­ nianiu zdań w a ru n k ow y c h typu1: „jeśli w y d a rzy się A , to w y d a rz y się też B ”, w któ­ rym kwestia, czy A w istocie się w ydarzy , pozostaje otw arta.

3. P r a w a w przeciw ieństw ie do p rzypadkow ych uogólnień m ogą być p od staw ą w yjaśn ien ia (np. typu D — N ).

4. N a jw a ż n ie jsz a różnica polega na tym, że p ra w a są teoretycznie ugruntowane,, tj. zw iązane najróżniejszym i relacjam i z uznanym i na danym etapie innym i p ra ­ w am i i teoriami, przyp ad kow e zaś uogólnienia n ie w y k a z u ją takich związków.

H em p el nie u w a ża jednak wym ienionych przez siebie w a r u n k ó w ani za k o ­ nieczne, ani też za w ystarczające, aby dane tw ierdzenie uznane by ło za praw o. T a k

np. p ra w a G alileu sz a i K e p le ra b y ły uznane za p ra w a przed ich teoretycznym u grun to w an i em .

Choć w a ru n k i podane przez H em p la nie w y cze rp u ją wszystkich naszych intuicji, o dp o w iad ają one w za sa d z ę praktyce naukow ej. M oim zatem zdaniem, u siło w an ia H em p la stanowią interesującą p ró bę ekspliikacji uniw ersalności nom ologicznej b e z posłu giw an ia się sp raw ia jąc ym ty le k łop o tów term inem „konieczność”.

T rzy ostatnie rozdziały książki poświęcone są Teorii i wyjaśnianiu teoretycz­

nemu, Tw orzeniu p ojęć oraz R edukcji teorii.

Szczególnie in teresujący jest rozdział szósty, poświęcony strukturze teorii i pro­ blem ow i teoretycznego w yjaśn ian ia. P o gląd y na tem at statusu przedm iotów teore­ tycznych stają się b o w iem o k azją do n a jb a rd z ie j chyba w y ra ź n e j w całej książce deklaracji stanow iska filozoficznego au to ra oraz do dyskusji z in nym i poglądam i. H em pel odrzuca tu neopozytywistyczny fenom enalizm i konsekwentnie staje n a gruncie stanow iska realistycznego w zakresie teorii poznania.

Teorię — w e d łu g H em p la — w p ro w a d z a się do n au ki zazw yczaj wtedy, gdy w odniesieniu d o p ew n ej klasy zjaw isk anane isą p ra w a em piryczne, które nim i rządzą. T eo ria m a um ożliwić głębsze zrozumienie badanych zjaw isk . „Teoria k o n ­ struow ana w tym celu in terpretu je ow e zjaw isk a jako zewnętrzne p rz e ja w y istnienia przedm iotów i procesów, które k r y ją się za nim i lu b ja k b y pod nim i” (s. 105). Z a przyk ład może tu służyć teoria kinetyczna gazów , w y ja śn iająca p ra w a gazow e jak o p rz e ja w y p raw id łow ości statystycznych rządzących niedostępnym i bezpośredniej ob­ se rw a c ji zjaw isk am i cząstkowym i.

(8)

K on stru k c ja teorii w y m a g a ustalenia d w u ro d z a jó w zasad: w ew n ętrzn y ch i łą ­ czących. P ie rw s z e charak teryzują przedm ioty i procesy (nie p od d ające się bezpo­ średniej obserw acji), 'których istnienie p rz y jm u je teoria, oraz p ra w a nim i rządzące; d ru g ie w sk azu ją; w jakich zw iązkach ze znanym i n am zjaw isk am i em pirycznym i pozostają p od staw ow e procesy, które teoria m a w y jaśn ić lu b przewidzieć. T a k np. w kinetycznej teorii gazów zasady w ew n ętrzn e charakteryzują m ik ro zjaw isk a, za­ sady zaś łączące w ią żą p ew ne aspekty tych m ik ro zjaw isk z takim i m ak ro sk o p ow y ­ m i własnościam i gazu, jak ciśnienie, objętość, tem peratura.

A u to r w p ro w a d z a podział term in ów w y stęp u jący ch w naukach em pirycznych n a teoretyczne i preteoretyczne. Z asady w ew nętrzne, które dotyczą swoistych przed ­ m io tów i procesów postulow anych przez teorię, fo rm u ło w an e są przy pom ocy term i­ n ó w teoretycznych. Z asad y zaś łączące, prow adzące do określonych im plikacji doświadczalnych, m uszą być w yrażone w term inach preteoretycznych, które są w p row ad zon e przed skonstruowaniem teorii i m ogą być użyte niezależnie od niej.

N iezm iernie in teresującą i dyskusyjn ą k w e stią jest status p rzedm iotów teore­ tycznych. A u to r podaje kilk a stanowisk w te j kw estii, o p o w iad ając się za re a lis­ tycznym.

W e d łu g A . S. E ddingtona — jak p rzypom nin a H em pel — przedm ioty i zdarzenia dane nam w codziennym doświadczeniu są nierealne. R ealne m ają być natomiast przedm ioty teoretyczne, które w p ro w ad za nauka. Eddington z w łaściw y m m u hu­ m orem pisze, że w jego życiu w y stęp o w ały d w a stoły: stół nr 1 — tw a rd y , m aterialn y i niezmienny, znany m u od dzieciństwa, i stół n r 2 — przew ażnie próżnia, w której zn ajd u ją się skąpo rozproszone ładu nki elektryczne m kn ące z ogrom ną szybkością. „Czy należy dod aw ać — pisze Eddington — że fizyka współczesna, ze sw ą precyzją eksperym entalną i nieubłagan ą logiką, zap ew n iła mnie, że ten drugi, n a u k o w y stół jest jedynym , który n a p ra w d ę n a świecie istnieje?”

Jak najsłu szniej polem izując z Eddingtonem , H em p el w skazuje, że celem nauki nie jest by n ajm n ie j abstrahow anie od codziennego doświadczenia. N a odw rót, celem n au ki jest w yjaśn ian ie tego doświadczenia. Istnienie zjaw isk m ak rosko p ow ych (stołu n r 1) jest założeniem teorii fizykalnych, św iadczą o tym lich zasady łączące, które stanowią pom ost w iążący przedm ioty teoretyczne z tymi, które są nam dane w doś­ wiadczeniu. T eoria może d okonyw ać pew nych korektur w dotychczasowych p o g lą ­ dach, ale d aleka jest od w yk azy w an ia, że przedm ioty codziennego dośw iadczenia i ich zw yk łe w łasności nie są „realne” (s. 117).

Stanow isko p rzeciw staw ne do reprezen tow anego przez Eddingtona za jm u ją ci wszyscy, którzy głoszą pogląd, iż przedm ioty teoretyczne nie istnieją realnie. W o b­ ronie tego poglądu przytacza się kilka grup argum en tów :

P o pierw sze, przedm ioty teoretyczne nie są w p ro w ad zan e do n au ki za pomocą pełn ych definicji. W o b e c tego zasady teorii, coś stw ierdzające o przedm iotach teo­ retycznych, nie są ani fałszyw e, ani p raw d ziw e. W najlepszym razie są one dogodną i pożyteczną ap araturą sym boliczną um o żliw iającą p rze w id y w a n ie pew n ych zjaw isk fizycznych. H em p el o dp iera ten zarzut, w skazuje, że w ie le p od staw ow ych pojęć w y ­ stępujących w fizyce nie posiada pełnych d efin icji (np. tem peratura). P o ję c ia te stają się jedn ak zrozum iałe dzięki częściowej specyfikacji ich znaczenia. B ra k więc pełnych d efin icji term in ów teoretycznych nie u p ra w n ia do twierdzenia, że są one tylko sym bolicznym narzędziem bad ań naukow ych.

D ru gi argum en t o d w o łu je się d o powszechnie znanego faktu, że ten sam zespół d anych em pirycznych m ożna podciągnąć pod w ie le różnych p r a w i teorii (tak np. zjaw iskom św ietlnym odp ow iad ały ongiś d w ie alternatyw n e teorie: k o rp u sk u larn a

1 A . S. E d d i n g t o n , N o w e oblicze natury. Światopogląd fizyki współczesnej. W a rs z a w a 1934, ss. X V — X V I.

(9)

340

R ecenzje

i fa lo w a ). T ru d n o przypuszczać, że jednocześnie realn ie w spółistn ieją różne przedm ioty teoretyczne o zgoła innych własnościach. I ten argum en t zostaje odparty przez H em pla. W sk a z u je on na to, że jeżeli n aw et w p ew n y m okresie w y d a je się, iż d w ie teorie są jedn akow o p raw d ziw e, to dalsze testy p ro w ad zą do odrzucenia jedn ej z nich, różne hipotezy p ro w ad zą b o w iem do odm iennych im plikacji testowych. N igd y w p ra w d z ie nie m ożemy /powiedzieć, że dana teoria jest absolutnie p raw d ziw a, ale na tym polega specyfika w iedzy em pirycznej i nie oznacza to w cale, że teorie są fik cjam i m niej lu b bard ziej dogodnym i.

Trzeci argum ent p rzeciw realn em u istnieniu przedm iotów teoretycznych spro­ w ad za się do skrajnie em pirystycznego twierdzenia, że p ra w a i teorie m ają w y ja śn ia ć zjaw isk a dane nam w doświadczeniu zm ysłow ym i d latego p ow in n y się obracać w świecie zjaw isk p rzyn ajm n iej potencjalnie dostępnych doświadczeniu. Tym czasem przedm ioty i zjaw isk a teoretyczne są e x definitione niedostępne bezpośredniem u doświadczeniu. Ten n a iw n y argum ent zostaje z łatwością odparty: H em pel w skazuje, że gd yby n au ka ograniczała się do zjaw isk obserw ow alnych, nie b y ła b y w ogóle zdolna do 'ustalania ścisłych i ogólnych p r a w w yjaśn iających. Jedynie zatem w sposób um ow ny można dokonać podziału przedm iotów, którym i operuje nauka, na bez­ pośrednio i pośrednio dostępne doświadczeniu. Przejśoie przy tym od m akroskopo­ w y ch przedm iotów codziennego doświadczenia do bakterii, w iru só w , cząsteczek, ato­ m ó w i cząstek elem entarnych — m a charakter stopniowy. D latego w ięc „Wszelki ich podział n a rzeczywiste przedm ioty fizyczne i przedm ioty fik cy jn e b y łb y zgoła a rbitraln y” (s. 122).

W y d a je się, że tych kilk a argum en tów w ystarczająco ilustruje filozoficzną posta­ w ę H e m p la i jego konsekwentną obronę stanow iska realistycznego.

*

Tłum aczenie Podstaw nauk przyrodniczych jest kompetentne i staranne, ja k k ol­ w iek niecałkow icie w oln e od pew nych usterek.

W szczególności, angielski term in reguirem ent of explanatory relevance (np. s. 48 oryginału) został przetłum aczony ja k o „w aru n ek istotności”. Jest to przekład nieadekw atny, a co gorsza, stojący w sprzeczności z poglądam i filozoficznym i autora. B y ła już tu m o w a o tym, ja k kru szy ł on kopie o usunięcie z m etodologii n au k p rzy ­ rodniczych term inu m odalnego „konieczność” , trudno zatem w y o brazić sobie, aby zaakceptował w p row ad zen ie term inu „istotny” .

N a s. 70 w zdaniu p odsum ow ującym rozw ażan ia na temat prostoty czytamy: ....problem ścisłego sfo rm u ło w an ia i p rzekonującego u sp raw ied liw ien ia tej zasady nie został dotąd zado w alająco rozw iązany” . Term in „przek on ujący” ma tu o d p o w ia­ dać angielskiem u term in ow i unified :(s. 45 tekstu angielskiego). N ie w ła ś c iw e tłu m a­ czenie zm ieniło jednak m y śl autora. U ż y w a ją c term inu unified, H em p el z w raca chyba uw a gę na to, że nie zostało dotąd podane usp raw ied liw ien ie postulatu prosto­ ty, „jednoczące” wszystkie strony i aspekty prostoty oraz biorące pod u w a g ę w szyst­ kie ro zpatryw ane przez autora punkty widzenia. M y ś l ta została zagubiona w tekście polskim.

Tak ich usterek jest jedn ak n iew iele i tłum aczenie należy uznać za udane (choć niezupełnie pozbaw ione potknięć gram atycznych i stylistycznych).

*

Pow yższe om ówienie książki C. G . H em p la o Podstawach nauk przyrodniczych nie jest, oczywiście, w yczerp ujące — zbyt bogata jest problem atyka pracy. R az jeszcze p ragn ę jednak podkreślić w y sok ą w artość książki. Z ap e łn ia ona p ow ażną

(10)

lukę na naszym ry n k u księgarsk im i stanowić będzie ogrom ną pomoc dla studen tów i doktorantów w y d z ia łó w m atem atyczno-przyrodniczych. K siążkę można też śm iało polecić tym wszystkim , którzy, zajm u jąc się n au ką na co dzień, o d c zu w a ją potrzebę sam oświadom ości metodologicznej.

Irena Szum ilew icz

Etapes de la prospective. W stęp em opatrzył Jean Darcet. Presses U n iv e rs ita ire s

de France, P a ris 1967, ss. 344.

W śró d w ie lu zespołów francuskich, zajm u jących się n au k o w o p lan ow a n iem na d łu gą metę, p rzew id yw an iem przyszłości i m etodologią tego typ u re fiek sji, osobne m iejsce zajm u je gru p a intelektualistów d działaczy skupiona p rzy C en tre d’Études. Prospectives. O innych tego ro d za ju zespołach ludzkich p rasa p olsk a in fo rm o w a ła p rzynajm niej, m argin esow o p ośw ięcając nieco u w a g i czasopismu „ A n a ly se et P r é ­ visions” , redagow an em u przez B. d e Jouvenela, autora L ’A r t de la conjecture, czyli „sztuki dom yślania się przyszłości”. N ie b ra k też by ło in form acji o podobnych in icja­ tyw ach radzieckich, am erykańskich, angielskich, austriackich, norw eskich. W reszcie ukazał się po polsk u przekład ra p o rtu tzw. „ G ru p y 1985” w e F r a n c jil.

C entre d’Etudes Prospectives m a jedn ak odrębną od w y m ien ionych śro d ow isk badaw czych orientację ideologiczną i metodologiczną. O śro d ek ó w p ow stał w 1957 r. z in icjatyw y G aston a B erg era, filozofa, p edagoga d w latach pięćdziesiątych dyrek ­ tora działu studiów w yższych w e francuskim M in isterstw ie O św iaty. B y ł on autorem k ilk u książek poświęconych problem om w y chow ania, charakteru i osobowości, oraz filozofii czasu i m etodologii p rze w id yw a n ia przyszłości. Z m a rł stosunkowo młodo, w listopadzie 1960 r. Ś rodow isk o intelektualne, które zdołał stworzyć, jest a k ty w n e nadal, po jego śmierci. W ciągu kilkunastu lat istnienia o p u blik o w ało kilkanaście obszernych zeszytów przeglądu pod n a z w ą „Prospective”. W y d a je ró w n ież serię książk ow ą Bibliothèque de prospective, której om aw iany tom: Etapes de la pros­

pective — jest ja k b y p ró bą przedstaw ienia historycznego ro z w o ju m y śli w s p ó łp r a ­

c ow n ik ó w O środka. Tom poprzedni om aw iał problem k on flik tu generacji.

Centre d’Etudes Prospectives s k u p ia nie tyle w spó łp raco w n ik ó w , ile zaintere­ sowanych. T w orzon e są grup y robocze. O p ra c o w y w a n e zespołowo określone tematy. A le uczestniczą w tych p racach n ie tylko zaw od ow i uczeni. W sp ó łp ra c u ją z nimi praktycy, w ysocy funkcjonariusze p ań stw ow i różnych dziedzin, przem ysłow cy. W sp ó łd ziałają w y b itn i intelektualiści, jak np. R. O ppen heim er, R. A ro n , J. Stoetzel. W śró d w sp ó łau to ró w om aw ia n ej k siążk i m am y w ię c P . M asségo, gen eralnego kom i­ sarza francuskiego p lan u narodow ego, specjalistów, teorety k ów i p ra k ty k ó w w za­ kresie adm inistracji, szkolnictwa, energetyki, przem ysłu, ek sp ertów ro ln ic tw a , a obok: socjologów — jak członek „G ru p y 1985” M . Dem onquel, filo zo fó w — jak G. B erg er, a n aw e t literatów — ja k J. de Bourbon^Busset.

S ło w n ik podręczny L arou sse’a w y jaśn ia, że przym iotnika p ro s p e c tif(-iv e ) używ a się n a oznaczanie szczególnej w łaściw ości zespołu metod postępowania, które m ają za przedm iot organizację teraźniejszości dzięki studium n au kow em u przyszłości. K siążk a zatem zatytułow ana Etapes de la prospective chce przedstaw ić k o lejn e fa z y ro z w o jo w e re fle k sji n ad m etodam i i konkretnym i propozycjam i ow ego św iadom ego i aktyw nego przygotow y w an ia już dzisiaj — pożądanej przyszłości.

K siążk a składa się trzech części. P ie rw sz a z nich zaw iera szkice filozoficzn e G. B e rg e ra z la t 1947!— 1957, dotyczące p roblem ów filozofii czasu i p ro b le m ów 1 Rozważania o roku 1985. (Sprawozdanie francuskiej ,„ G ru p y 1985” ). „Stu dia

i M ateriały do Perspektyw icznego P la n u R o zw o ju N a u k i Polskiej. M ateriały Z a g ra ­ niczne” , zesz. Z-2, 1966 (w y d a w n ic tw o powielone).

Cytaty

Powiązane dokumenty

 Dla każdego automatu istnieje A wyrażenie regularne, którego język dokładnie odpowiada zbiorowi ciągu znaków akceptowanych przez automat A.  Konstrukcja polega na

 Spróbuj kilka różnych wartości, badaj jaka jest zmiana średniej odległości jak zwiększasz k.. W jaki sposób wybrać

Zaletą systemów pozycyjnych jest ich klarowność, łatwość dokonywania nawet złożonych operacji arytmetycznych oraz możliwość zapisu dowolnie dużej liczby, jednak do

 Jeśli graf G stanowi pojedynczą spójną składową to drzewo rozpinające zawsze istnieje.. minimal spanning tree) to drzewo rozpinające, w którym suma etykiet jego

 Przyjmujemy zasadę że czas działania pewnych prosty operacji na danych wynosi O(1), czyli jest niezależny od rozmiaru danych wejściowych.. indeksowanie

Ważnym czynnikiem sprzyjającym zarzucaniu tradycyjnego ubioru czy jego elementów była nie tylko chęć naśladowania życia miejskiego, ale możliwość wtopienia się

W niniejszym artykule analiza relacji filozofii i nauki zostanie zawę- żona jedynie do przedstawienia wybranych ujęć tej problematyki cha- rakteryzujących się akcentowaniem

Berlińska konferencja była już piątą w cyklu spotkań or- ganizowanych przez Matthiasa Thumsera (Friedrich-Meine- cke-Institut der Freien Universität, Berlin) i Janusza Tandec-