• Nie Znaleziono Wyników

View of Fawley Court — Devine Mercy College

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Fawley Court — Devine Mercy College"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

G

Ł

O

S

Y

P

O

L

O

N

I

I

S T U D IA P O L O N I J N E T . 7. L u b l i n 1983

CZESŁAW JA N IC K I MIC A NG LIA

KOLEGIUM BOŻEGO MIŁOSIERDZIA W FAWLEY COURT

1. ZAŁOŻENIA KOLEGIUM

Inicjatorem pow stania polskiego g im nazjum na ziem i angielskiej był ojciec Jarzębow ski, m arian in , poeta, lite ra t i histo ry k , a p rzede w szyst­ kim m iłośnik m łodzieży. Z ajm ow ał się m łodzieżą już w gim nazju m księ­ ży m arianów na B ielanach w arszaw skich, potem w gim nazjum w S an ta Rosa w M eksyku, wreszcie w in tern acie m ariań sk im dla chłopców w H ereford w Anglii.

Po zakończeniu II w ojny św iatow ej polska m łodzież w W ielkiej B ry ­ tanii m iała sw oje gim nazja, tzw. szkoły kom itetow e, u trzy m y w an e przez angielskie w ładze oświatow e. Szkoły te jedn ak po jakim ś czasie zam knię­ to uw ażając, że m łodzież polska opanow ała już n a ty le język angielski, że może zacząć studiow ać w szkołach m iejscow ych. Groziło to szybkim w ynarodow ieniem . Społeczność polska bro niła się przed ty m zak ład a­ jąc tzw. szkoły sobotnie, k tó re dotąd sp ełn iają bardzo w ażną rolę w dzie­ dzinie utrzy m an ia w iary i polskości. N iem niej są one tylko półśrodkiem , oddziaływ ując na m łodzież jedynie przez k ilk a godzin w ciągu jednego dnia w tygodniu. Od razu więc pow stał pom ysł założenia polskich gim ­ nazjów, zrealizow any w stosunku do dziw cząt przez pow stanie szkoły sióstr n azaretan ek w P itsfo rd koło N orth am p ton, a w stosunku do chłop­ ców — przez K olegium M iłosierdzia Bożego w F aw ley C ourt, H enley- -on-Tham es (Oxon).

Cel istn ienia i działalności K olegium tak sprecyzow ał o. Józef w prospekcie szkoły:

K olegium ks. m arian ów w F a w le y C ourt p ow stało z m yślą o w y p o sa żen iu polskich chłopców w W ielk iej B ry ta n ii w jak n ajlep sze p rzy g o to w a n ie do życia poza K rajem , a jeśli osiądą w P olsce, do p ełn eg o ud ziału w życiu N arodu. Ś w ia ­ dom ość, że się w yrasta z narodu, który, obok in n ych starych n arod ów Europy, n ależy w p ełn i do tej części lu d zk ości, która od w ie k ó w przoduje św ia tu w p o ­ stęp ie k u ltu raln ym , jest w ielk ą siłą m oralną. Ona w raz z w y k sz ta łc e n ie m sta n o w ić b ędzie n a jcen n iejszy kap itał, w k tóry p olscy rodzice na ob czyźn ie m ogą w yp osażyć sw oje dzieci. U k oń czen ie dobrej szk oły o p rogram ie an g ielsk im , w p ołączen iu z poznaniem p ięk n a i bogactw a polsk iej k u ltu ry pozw oli P o la k o w i zarów no o sią g ­ nąć stanow isko w sp o łeczeń stw ie b rytyjsk im , od p ow iad ające jego zd oln ościom i za­

(2)

m iłow an iom , jak i zachow ać w p ełn i w ła sn ą osobow ość, bez poczucia niższości w ob ec otoczen ia bogatego w e w łasn ą tradycją i dum nego ze sw ego pochodzenia. P onadto g im n azju m w F a w le y C ourt w y ch o w u je p ow ierzoną sobie m łodzież r e li­ g ijn ie , dając jej du ch ow y oręż n a d alsze życie — św iadom ość celu życia, w y m a g a ­

jącą w ie lk ie g o p oczucia od p ow ied zialn ości.

Z tą ideą dania p rzy n ajm n iej części m łodzieży pełni w ychow ania polskiego p rzy stąp ił o. Jarzębow ski do poszukiw ań odpowiedniego obiek­ tu. Z akupiona 7 X 1953 r. posiadłość F aw ley C ourt m a sw oją długą h i­ storię. W spom niana została po raz p ierw szy w sta re j kronice 900 lat te ­ m u. W zm ianka głosi, że F a w le y C o u rt odebrano rodzinie saksońskiej i oddano n o rm ańskiej rodzinie Sackvillów . Przeszła potem w ręce W hite- locków. W 1684 r. na gruzach zniszczonej w w ojnach crom w ellow skich b udow li sły n n y a rc h ite k t b ry ty jsk i C h risto pher W ren wzniósł dzisiej­ szy pałacyk dla dw oraka królew skiego F reem an a. P ięk n y p a rk zaprojek­ to w ał „C apability” Brow n. Rozciąga się on z jednej stro n y do brzegów Tam izy, z d ru g ie j dotyka podnóża wzgórz, porosłych lasam i, tzw. Chil- tern s. O statn ią w łaścicielką była Miss M arg aret M acKenzie.

L ite ra t Z y g m unt N ow akow ski ta k opisuje pierw sze kroki M arianów w F aw ley C ourt:

S ta ł sob ie w p ięk n y m parku stary, o siem n a sto w ieczn y pałac, a w tym pałacu stało p odczas w o jn y w o jsk o (szkoła dla „C ichociem nych”), które w y n ió słszy się z F a w le y C ourt p ozostaw iło po sobie ruin ę. D ach dziu raw y, zaciekające ściany, p od łogi zn iszczon e, szyb y w y b ite , no i o czy w iście, grzyb a n g ielsk i, jak się patrzy, sło w e m rudera, do której kupna z lic y ta c ji n ie w ie lu lu d zi się kw apiło.

O.o. m arian ie, m ierząc siły na zam iary, p o częli grom adzić fun d u sze i zaryzy­ k o w a li kupno. P ierw sze p ien ią d ze p rzyszły ze S ta n ó w Z jednoczonych, a m ian ow icie od N a tio n a l C atholic. W elfare C onference. P ożyczk ę dużą bo b lisko 6000 dała T em p eran ce B u ild in g S o ciety , sy p n ęli sporo grosza a m eryk ań scy o.o. m arianie, n a stęp n ie S P K , K om itet O b yw atelsk i. M acierz S zk oln a itd. itd. oraz lu dzie p ry ­ w a tn i. R em ont p rzeprow adzono na raty, w dość o ry g in a ln y sposób. Otóż zam iesz­ k a li w są sie d z tw ie p o lscy robotnicy, ch cąc w yp ocząć i spędzić m ile a p ożytecznie w eek en d y , jeźd zili do F a w le y C ourt, by tę ruderę jakoś uratow ać, co im się w stu p ro cen tach pow iod ło [...] („D ziennik P o lsk i” i „D ziennik Ż ołnierza”).

Dzięki te j pom ocy, 4 I 1954 r. n astąpiło otw arcie szkoły, k tóra na r a ­ zie składała się tylk o z jedn ej k lasy (drugiej) liczącej 15 uczniów. Z te ­ go zalążka rozw inęła się szkoła, istn iejąca już p raw ie 27 lat.

2. KROTKA KRONIKA KOLEGIUM

4 I 1954 r. — założenie Kolegium . P ierw szym rek to rem zostaje ks. J e rz y F ran ko w sk i, a ks. J. Jarzębow ski — kierow nikiem in tern atu .

(3)

13 VI 1954 r. — pierw szy, tłu m n y zjazd Polaków w Zielone Św ięta, k tó ry rozpoczął tra d y c ję corocznych pielgrzym ek w to św ięto do F aw ley

Court.

W rzesień 1957 r. — przełożonym zakonnym dom u w F aw ley C o urt zostaje ks. Bolesław Jakim ow icz. W tym że ro k u uczniow ie zdają p ie rw ­ szą „m ałą m atu rę ”, tzw. G eneral C ertificate of Education, O rd in ary Le­

vel.

W rzesień 1959 r. •— ks. A ndrzej Jan ick i zostaje rek to rem szkoły, a ks. Paw eł Jasiński przełożonym .

W rzesień 1960 r. — n astęp u je przeniesienie szkoły z zabytkow ego bu d ynk u w renow skiego do now ych pom ieszczeń w zakupionych i po­ staw ionych na nowo w F aw ley daw nych w ojskow ych b ara k a c h a m e ry ­ kańskich. P ow staje „klasa przygotow aw cza” dla uczniów przedgim na-

zjalnych, w w ieku lat dziesięciu.

13 IX 1964 r. — po długiej chorobie u m iera w S zw ajcarii o. Józef Jarzębow ski, założyciel szkoły. Pochow any zostaje w p a rk u w F aw ley

Court.

Styczeń 1966 r. — K olegium o trzy m u je d a r m ille n ijn y płk. W itolda Buchowskiego: kom natę ry cersk ą zaw ierającą bezcenny zbiór szabel pol­ skich.

25 V 1966 r. — rekordow y zjazd 12 tysięcy pielgrzym ów z okazji Tysiąclecia.

W rzesień 1967 r. — otw arcie nowego, m urow anego skrzydła szkoły, mieszczącego sypialnie dla niższych klas, lab o rato ria chem iczne i fizycz­ ne, am bulatorium , szpitalik oraz m ieszkania personelu.

M arzec 1969 r. — szkoła u zysku je uznanie angielskiego M inisterstw a O św iaty (recognized as efficient), co w zm acnia pozycję szkoły i daje praktyczne korzyści.

W rzesień 1969 r. — otw arcie d w u letn iej klasy szóstej przy g o to w u ją­ cej do „dużej m a tu ry ” : G.C.E. A dvanced Level. Przełożonym zostaje ks. A leksander Perz.

W rzesień 1972 r. — przełożonym zostaje ks. F ran ciszek Bieniasz. P rzybyw ają z k ra ju 3 siostry ze Z grom adzenia Im ienia Jezus do pom o­ cy w szkole. Ich przełożoną zostaje s, Jadw iga Zbilska.

6 V 1973 r. — uroczyste pośw ięcenie i otw arcie kościoła pod w ezw a­ niem Św. Anny, ufundow anego przez księcia S tanisław a A lbrechta R a­ dziw iłła dla uczczenia pam ięci m atki, zm arłej na Syberii.

29 VI 1973 r. — pożar w głów nym b u d y n k u niszczy sypialnie k las średnich na d rugim piętrze. P o w staje K o m itet D oraźnej Pom ocy dla

zorganizow ania zbiórki na odbudowę.

8 X II 1973 r. •—■ poświęcenie przez ks. bpa Szczepana W esołego no­ wych sypialń, ufundow anych przez społeczeństw o polskie na obczyźnie.

(4)

W rzesień 1975 r. — przełożonym zostaje ks. A leksander K arpiński. 5 X I 1977 r. — długoletni k apelan szkoły ks. H enry k G oljan ginie w w y p ad k u sam ochodowym .

W rzesień 1978 r. — przełożonym zostaje ks. P aw eł Jasiński.

L ata 1973-1978 to odbudow a i re sta u ra c ja b ud y n k u w renowskiego w ysiłkiem księży m arianów , ofiarnością polskiego społeczeństw a, b ratn ią pom ocą pro w in cji Sw. S tan isław a K ostki w A m eryce, przyjaciół A ngli­ ków, H istorie B uilding Council, P ilg rim s T rust.

3. DYREKCJA, CIAŁO PEDAGOGICZNE, PROGRAM NAUCZANIA

W łaścicielem K olegium jest zgrom adzenie księży m arianów , a pro­ w adzi je P ro w in c ja M atki Bożej M iłosierdzia w W ielkiej B rytanii. Bez­ pośrednio odpow iedzialna za szkołę jest Rada Szkolna, złożona z p ro­ w incjała, przełożonego dom u F a w le y C ourt, rek to ra i jego zastępcy, k tó ra decyd uje o polityce p erso n alnej i finansow ej zakładu. P rzed Radą Szkolną odpow iedzialny jest re k to r, k tó ry spełnia obowiązki d y rekto ra szkoły i kiero w n ik a in te rn a tu . Do obowiązków zastępcy rek to ra należy m .in. tro sk a o dyscyplinę w szkole. Zagadnienia ekonom iczne związane z funkcjonow aniem zakładu należą do przełożonego domu.

P ierw szym rek to rem szkoły był ś.p. ks, J e rz y F ranko w sk i z W ar­ szaw y, k tó ry stu dia teologiczne ukończył w Rzym ie na „A ngelicum ” i ta m też został w yśw ięcony na kapłana. P rzypadło m u ciężkie zadanie zaznajom ienia się z ta jn ik a m i angielskiego system u szkolnego i jego w ym agań oraz zorganizow anie szkoły.

W ty m czasie — ja k już w spom niano — opiekę nad in tern atem spraw ow ał o. Jarzębow ski, dbając przede w szystkim o w ychow anie r e ­ ligijne i narodow e.

N a stęp n y re k to r, p iastu ją c y te n urząd przez 20 lat, ks. A ndrzej J a ­ nicki, ukończył w ydział ele k try c z n y Szkoły W aw elberga w W arszawie, w w ojsku b ył podporucznikiem łączności, studia teologiczne odbył na K atolickim U niw ersytecie w W aszyngtonie i tam otrzym ał święcenia k apłańskie.

P ie rw si nauczyciele K olegium to profesorow ie szkół średnich z P o l­ ski, k tó rz y n astępn ie uczyli w „szkołach kom itetow ych” i stam tąd p rze­ szli do F a w le y C ourt. D opiero w w ojsku w A nglii uczyli się języka angielskiego, m usieli się także przestaw ić na angielski system nauczania i jego w ym ogi. Byli to: E dw ard G em borek, P aw eł Szulc, Adolf Scheybal, S tan isław K apiszew ski, Zofia O rłow ska (uczyła w S an ta Rosa), Irena B ielatow icz, F e lic ja W asiłow ska i inni.

(5)

W ym agania te d y k tu ją głów nie trz y u n iw e rsy te ty angielskie (Lon­ dyn, Oxford i Cam bridge), k tó re przepro w adzają w ty m k ra ju egzam iny m atu raln e na obu poziomach. P y ta n ia przychodzą w zapieczętow anych kopertach, k tó re otw iera się na sali egzam inacyjnej w obecności uczniów. Egzaminy nad zoru ją nauczyciele szkoły. Po każdym egzam inie z danego przedm iotu odpowiedzi uczniów w kłada się do koperty, pieczętuje i w y­ syła do egzam inatorów uniw ersyteckich. E gzam iny ustn e, ty lk o z k il­ ku języków obcych, przeprow adzają delegaci u n iw e rsy te tu . N atom iast rozłożenie m ate ria łu naukow ego, decyzja, jakie przed m io ty uczniow ie m ają studiow ać, k tó ry ty p (syllabus) egzam inu się w ybiera — to w szy st­ ko pozostawione jest do u znania d y rek cji szkoły i nauczycielom .

Z czasem, gdy starsza generacja zaczęła w ym ierać lub przechodzić na em erytu rę, zaczęli przychodzić m łodsi nauczyciele-P olacy ze stu d ia ­ mi uniw ersyteckim i ukończonym i już w A nglii lub Irlandii: E ugenia K rajew ska, M aria C am ara lub z KUL: W łodzim ierz G orzelak, Bożena Osborne, oraz nauczyciele Anglicy. Obecnie na 14 nauczycieli na pełn ym etacie siedm iu to Polacy, sześciu A nglicy oraz jed na F rancuzk a. Ci „obcokrajow cy”, po pierw szym szoku znalezienia się w te j „m ałej P o l­ sce”, łatw o in te g ru ją się z nam i. Je śli jest jakiś podział w gronie n a­

uczycielskim, to raczej na starszą i m łodszą generację.

P rzed m io ty w ykładane na poziom ie „m ałej m a tu ry ”, to: język an giel­ ski i lite ra tu ra angielska, biologia, chem ia, język fran cuski, geografia, h istoria pow szechna i h isto ria polski, łacina, m atem aty k a, język polski,

religia, rysunki, ry su n k i techniczne.

Poniew aż zdecydow ana większość uczniów w y b iera sobie k ie ru n e k m atem atyczno-przyrodniczy na u n iw ersy tetach , na poziom ie „dużej m a ­ tu ry ” w ykładana jest głównie: m ate m a ty k a teo rety czn a i m ate m a ty k a stosow ana (m echanika), chem ia, fizyka i czasem zoologia. Z przedm io­ tów hum anistycznych szkoła o fiaru je język polski, lite ra tu rę angielską i historię oraz sztukę. Uczniowie z różnych k rajó w zdają także zw ykle

egzam iny ze swoich języków ojczystych.

Języ k polski zdaje się na egzam inie m a tu ra ln y m jako język obcy. Na „m ałą m a tu rę ” w ym agane jest w ypracow anie po polsku na zadane tem a ty i tłum aczenia z języka angielskiego na polski i odw rotnie. Na „dużej m atu rze ” egzam in dotyczy głów nie znajom ości lite r a tu r y pol­ skiej.

N auka religii odbyw a się po polsku i po angielsku, zależnie od n a­ rodowości i znajom ości językow ych uczniów , a w y k ład ają dw aj księża: rek to r i kapelan, w całej szkole z w y ją tk ie m k lasy czw artej, gdzie h i­ storią Kościoła od w ielu la t zajm u je się ks. P ra ła t S tanisław Bełch.

S p o rt obejm uje gim nastykę i g ry zespołowe: piłkę nożną (mecze z in ­ nym i szkołami), koszykówkę, siatków kę, ten is oraz k a ja k a rstw o i pły w a­

(6)

nie. W lecie dw a dni przeznaczone są na „olim piadę szkolną”. 3 M aja organizow any jest tra d y c y jn y bieg na przełaj. Ćw iczenia sportow e p ro ­ w adzi nauczyciel-A nglik. O dpow iedzialny jest on poza ty m za organizo­ w anie rek reacji.

Obok gron a nauczycielskiego szkoła posiada opiekunów klasowych, k tó rzy n ad zo ru ją m łodzież w internacie.

D w iem a najm łodszym i klasam i opiekują się siostry zakonne. Opie­ kunow ie starszy ch klas, to głów nie studenci z Polski, k tó rzy przybyw ają, by nauczyć się języka angielskiego. Szkoła organizuje dla nich specjalny k u rs tego języka, o trzym u jąc w zam ian opiekę nad uczniam i. Dobiera się ich na podstaw ie opinii księży czy znajom ych z Polski, czasem b a r­ dziej przypadkow o. Nie są to najczęściej pedagodzy z w ykształcenia lub zam iłow ania, ich psychika odm ienna jest od uczniów urodzonych na Za­ chodzie, co stw arza pew ne trudności. P rzy jeżdżają zw ykle na rok, wo­ bec tego trz e b a ich ciągle przygotow yw ać od nowa. N iestety, zdobycie na m iejscu odpow iednich sił, k tó re by zapew niły większą ciągłość, jest bardzo tru d n e — nie m a chętny ch do tej pracy.

4. UCZNIOWIE

Szkoła rozpoczęła swą działalność z 15 uczniam i. Liczba ta szybko doszła do 80. Byli to chłopcy polscy. N iektórych przejęliśm y ze „szkół kom iteto w y ch ”. P. Zofia A rciszew ska, opiekunka dzieci z RFN z r a ­ m ienia Polsk iej M acierzy Szkolnej, podsyłała nam raz po raz chłopców z rodzin m ieszkających w RFN. Byli i z in nych krajów , lecz w większości z różnych stro n W ielkiej B ry tan ii. K ilku Anglików dochodziło z okolicy.

Chłopcy m ów ili na ogół dobrze po polsku, gorzej po angielsku. N a­ uczyciel, A nglik, nie bardzo u m iał uczyć cudzoziemców swego języka i w krótce został zastąpiony nauczycielem polskim, Stanisław em K api- szew skim . Poziom nauczania języka angielskiego podniósł się od- razu, co uw idoczniło się dobrym i w yn ik am i egzam inów m aturalny ch.

B yła to m łodzież z różnych stro n Polski i z rozm aitych w arstw spo­ łecznych, k tó ra przeszła przez w ojnę i tułaczkę, sta ra ją c a się wejść w now e życie i w now ą k u ltu rę . Było w iele kom pleksu niższości, bo w tym okresie A nglicy n iezbyt chętnie, a nieraz i wrogo, p atrzy li na p rzyby­ szów. Rodzice byli biedni, m ów iący bardzo słabo po angielsku, a nierzad ­ ko i sam i z kom pleksem niepełnow artościow ości. Nie istniał jednak pro­ blem tożsam ości narodow ej.

Później zaczęły przychodzić dzieci urodzone już w Anglii. G dy się ich pytano, kim są, często odpow iadali: „I am B ritish ”. Trzeba było du ­

(7)

żego w ysiłku, żeby ich z czasem przekonać, że „jeśli źrebak urodził się w oborze, to przez to samo nie stał się cielęciem ” . B yła to m łodzież za­ gubiona psychicznie: czuli, że nie są A nglikam i — zresztą społeczność angielska im to w yraźnie w y ty k ała — ale też nie czuli się w pełn i P o ­ lakam i. Polska była czymś odległym , m itycznym . W iele dopom agały w y ­ jazdy do k ra ju — w racali z dużo żyw szym poczuciem narodow ym i za­ interesow aniem dla sp raw polskich i języka.

S taraliśm y się im tłum aczyć, że są bogatsi przez uczestnictw o w dwóch k u ltu rach , co zaczynali rozum ieć w w yższych klasach, a w ielu doświadczyło później na u n iw ersy tetach . Z czasem stosunek do Polaków w Anglii uległ zm ianie na lepsze, obecnie tra k tu je się ich obecność jako rzecz n atu raln ą. Polacy wzbogacili się, m ożna ich znaleźć na w szystkich praw ie stanow iskach. U m łodzieży „polskiego pochodzenia” nie w yczuw a się już kom pleksu niższości, ale p an u je często obojętność wobec spraw polskich. W iele tu zależy, z jakiej ro d zin y i z jakiego środow iska m ło­ dzież pochodzi. Tam, gdzie polskie w spólnoty są silne i aktyw ne, p rzy ­ wiązanie do polskości jest silniejsze i w yraża się na zew nątrz.

Obecnie ilość uczniów w in tern acie w aha się w okół liczby 120, chłop­ ców dochodzących jest około 15. P olacy stanow ią 50%, d ru g a n a jlic z n iej­ sza grupa to Anglicy i Irlandczycy, około 30%, trzecia to in n e naro do ­ wości z różnych zakątków św iata. N ieraz b yw ają to synow ie dyplom a­ tów, przem ysłow ców lub naukow ców , k tó rz y p rzybyli do tego k ra ju na jakiś czas i odkryli dopiero tu ta j naszą szkołę. Inni dow iedzieli się 0 F aw ley C ourt w swoich k ra ja c h od m ieszkających ta m Polaków . M am y w tym roku uczniów: ze Środkow ej A m eryki, z H ong-K ongu, M alezji, Iranu, Iraku, RFN, Hiszpanii, Nigerii, Danii. B yli kiedyś chłopcy z Indii, Pakistanu, Cejlonu, G hany, Jo rd an u , A bisynii, Czech, W ęgier, Jap o nii 1 Włoch.

Polscy chłopcy p rzy b yw ają nie ty lk o z różnych stro n W ielkiej B ry ­ tanii, ale m am y ich obecnie z Polski, Szwecji, RFN, L ibii Nigerii, Zam bii, Stanów Zjednoczonych i K anady, w reszcie dw óch b rac i Do- hodów z tureckiego Adam pola. A byli daw niej i z inn ych krajów . Obec­ ność ty lu chłopców z różnych stro n św iata niew ątp liw ie rozszerza h o ry ­ zonty m yślowe, m a też tę dobrą stronę, że ci obcokrajow cy dow iad ują się czegoś o Polsce, a nieraz n aw et nauczą się trochę języka polskiego.

Jeśli chodzi o w yznania relig ijn e, to obok większości kato lickiej są też uczniowie należący do Kościoła anglikańskiego i lu terańskiego , k ilk u m uzułm anów , a n aw et p a ru Chińczyków. Bez w zględu na przynależność religijną wszyscy uczęszczają na lekcje religii, są obecni na M szy św. i nabożeństw ach.

Przeciętn a uczniów w klasach w ynosi troch ę ponad 20, co um ożliw ia u trzym anie dyscypliny i w ysokiego poziom u nauczania oraz zapew nia

(8)

b ard ziej ind y w id u aln e podejście do ucznia. S tąd w yniki egzam inów m a­ tu ra ln y ch , któ re przeprow adza dla F aw ley C ourt U niw ersytet L ondyń­ ski, są na ogół pom yślne, a nieraz bardzo dobre.

Średnio zdolny uczeń zdaje 6 do 8 przedm iotów na „m ałą m a tu rę ”, zdolniejsi i pracow itsi przek raczają 10, a n aw et jeden — R yszard Za­ rzyck i — u sta lił rek o rd szkoły zdając 15 przedm iotów , w ty m kilk a ce­ lująco. Na „dużą m a tu rę ” w system ie angielskim najw yżej m ożna wziąć 4 przedm ioty, ale w y starczają zw ykle 3, a naw et 2. J e st to już specjali­ zacja.

W ielu z naszych w ychow anków weszło ju ż w różne dziedziny życia — są lekarzam i, arch itek tam i, inżynieram i, itd. Czasem m ożna o nich usłyszeć w prasie. Można też n a tra fić w pism ach na arty k u ły , pisane przez b y łych uczniów F aw ley Court, na różne tem aty: społeczne, histo­ ryczne, literackie, a n aw et astronom iczne. Ci byli uczniow ie są tak rozproszeni po W ielkiej B ry tan ii i świecie, że staran ia o stw orzenie Koła B yłych W ychow anków spełzły na niczym . N iem niej w ielu u trzy m u je żywy, in d y w id u aln y k o n tak t ze szkołą. Od początku istnienia Kolegium przeszło przez nie 1130 uczniów.

5. FINANSE, POMIESZCZENIA, POMOCE NAUKOWE

O p łaty szkolne w F aw ley C ou rt są niższe niż w angielskich szkołach p ry w a tn y c h podobnego ty p u . Uczniowie in te rn ato w i nie-Polacy płacą obecnie 1350 fu n k tó w szterlingów na rok, P olacy 1140. W pry w atnych szkołach angielskich roczne o p łaty dochodzą obecnie do 4000 funtów . U trzy m u jem y ta k niską opłatę, żeby um ożliw ić i niezam ożnym rodzicom posyłanie synów do polskiego gim nazjum . Nie w ystarcza to jed nak na p okrycie rocznych w y datk ó w prow adzenia szkoły. Niedobór, około 15%, p ok ry w a ofiarność polskiego społeczeństw a (apel na Boże N arodzenie, lo te ria na Zielone Św iątki, sum y zapisyw ane w testam en tach, zjazd zielonośw iątkow y, o fiary p rzy sy łan e in dyw idualnie lu b przez organiza­ cje), dochód z w łasnych k ró w i ogrodu w arzyw nego. S ytuację w reszcie u łatw ia fak t, że księża i bracia p rac u ją bezinteresow nie. Je d e n z braci z ajm u je się farm ą, d ru g i parkiem , trzeci obsługuje telefony i sklepik szkolny, czw arty zajm u je się kanalizacją, in stalacją elektryczną i cieplną.

Sam a szkoła nie posiada więc funduszów na dalszy rozwój, pienią­ dze n a to m uszą przyjść z zew nątrz. I tak, na budow ę gm achu zaw iera­ jącego lab o rato ria, szpitalik i pokoje sypialne, m ariań ska P row incja św. S tan isław a K ostk i z USA dała bezprocentow ą pożyczkę. Kościół św. A n ny został w zniesiony przez księcia S tanisław a Radziw iłła. Po pożarze z pom ocą przyszli znow u m arian ie z A m eryki, społeczeństwo polskie

(9)

i angielskie. Dużą pomocą jest Koło Rodzicielskie, bardzo aktyw ne, zbie­ rające fundusze na m niejsze inw estycje, na k tó re bud żet szkolny nie może sobie pozwolić.

Szkoła dysponuje obecnie n astęp u jący m i pom ieszczeniam i: 14 salam i i pokojam i sypialnym i dla chłopców, 3 salam i jadalnym i, dw iem a sala­ mi rekreacyjn y m i (z telew izorem , radiem i fonografem ), 8 klasam i, poko­ jem do lekcji religii, 4 laboratoriam i: biologicznym , chem icznym , fizycz­ nym i geograficznym — św ietnie w yposażonym i, biblio teką z czytelnią, salą gim nastyczną, używ aną też jako sala te a tra ln a i kinow a, pokojem do lekcji rysunków , m odelarnią, salą z 3 stołam i pingpongow ym i, salą egza­ m inacyjną, gabinetem rek to ra i sek retarza, archiw um , pokojem nauczy­ cielskim, gabinetem lekarskim , szpitalikiem , kościołem i kaplicą.

P a rk m ieści 2 boiska piłki nożnej, boisko siatków ki, koszyków ki i k o rt tenisowy. K anał prow adzący do Tam izy służy do pływ an ia k aja k a m i i łodzią. Sam a rzeka jest niebezpieczna i k orzysta się z niej rzadko. B ar­ dzo b rak u je pływ alni na m iejscu, jed n ak w każdą sobotę 12 chłopców jedzie m ikrobusem szkolnym na basen do Reading (20 m inut).

6. WYCHOWANIE POLSKIE I RELIGIJNE

Ja k w spom niano w yżej, P olacy stanow ią 50% liczby uczniów , inne narodowości są w m niejszości, dzięki czem u m ożna u trzy m ać polski cha­ rak te r szkoły. Uczy się języka polskiego i polskiej historii. P rz ew a ża ­ jąca część personelu to Polacy. P onadto F a w le y C ourt to nie ty lk o gim ­ nazjum , ale i polski ośrodek k u ltu ra ln y , zaw ierający olbrzym ią bib liote­ kę książek polskich i obcych o polskiej tem atyce, m uzeum z bezcennym i polonikami, „Salę R ycerską” z jedyną w świecie kolekcją szabel pol­ skich z XV II i X V III w., „Salę W ojska P olskiego”, liczne obrazy królów i bohaterów naszych dziejów.

Poza w ielotysięcznym zjazdem w Zielone Ś w iątki F aw ley C ou rt otw ie­ ra swe b ram y dla polskich in sty tu cji i zrzeszeń, k tó re u rządzają tu k o n­ ferencje, spotkania, odczyty i dni skupienia. Okoliczne i dalsze polskie organizacje sportow e używ ają naszych boisk. H arcerze w y k o rzy stu ją obszerne te re n y łąk i p a rk u na sw oje zloty, ćw iczenia i biw aki.

Uczniowie więc obracają się w polskiej atm osferze, słyszą żyw y ję­ zyk polski, sty k ają się z przedstaw icielam i polskiego społeczeństw a em i­ gracyjnego i z polską m łodzieżą spoza szkoły. P onadto w yjeżdżają g ru ­ powo na p rzedstaw ienia te a tra ln e i inne im p rezy i obchody. W sam ej szkole obchodzi się uroczyście dzień 3 M aja specjalną akadem ią, odp ra­ wia msze św. w polskie rocznice, dzieli się opłatkiem bożonarodzeniow ym i w ielkanocnym jajkiem .

(10)

W ychow uje w służbie Bożej sam a relig ijn a atm osfera zakładu, przy ­ k ład starszych, udział w e m szy św. niedzielnej i raz na tydzień we m szach dla pojedynczych klas, śpiew re lig ijn y polski i angielski, 3-dnio- w e rek olekcje szkolne przed W ielkanocą, nabożeństw a, pacierze. Msze św. odpraw ia się na p rzem ian po polsku i angielsku, kazania obecnie

tylko po angielsku, żeby m ogli w szyscy skorzystać.

L ekcje religii prow adzone są w e w szystkich klasach, dw a razy w ty ­ godniu. P ro g ra m o bejm u je dzieje b ib lijn e i Nowego T estam entu, litu r­ gię i sak ram en ty , etykę, h isto rię Kościoła, w starszych klasach kładzie się nacisk na chrześcijańskie przygotow anie do życia, rozum ienie współ­ czesnych problem ów i pracę nad w łasnym ch arak terem . Istnieje specjal­ ne pom ieszczenie do nau k i religii, z różnorodnym i pomocami.

Część m łodzieży przychodzi bez żadnego przygotow ania religijnego, nieraz z ro zb ity ch m ałżeństw , n ad szarpn ięta psychicznie i bez dyscypli­ n y osobistej. Radością jest patrzeć, jak pozytyw na atm osfera zakładu i w ysiłek w ychow aw czy przekształca m entalność ty ch dzieci. N aw et k ilk u niekatolików przyjęło religię katolicką: uczniow ie i jeden z na­ uczycieli.

7. STOSUNEK POLAKÓW I ANGLIKÓW DO KOLEGIUM

S to su n ek em igracyjnego społeczeństw a do tego polskiego gim nazjum nie jest jednolity. M am y w ielu przyjaciół: księży, ludzi świeckich i orga­ nizacje, któ re w sp ierają K olegium m oralnie i finansowo. Przez wiele la t istniało T ow arzystw o P rzy jació ł F aw ley C ourt, k tó re propagow ało szkołę i zbierało fundusze. Po pożarze u tw orzył się K om itet D oraźnej Pom ocy, k tó ry w ciągu 4 m iesięcy zebrał 22 tys. fun tów szterlingów na now e sypialnie. S tow arzyszenie Polskich K om batantów dało 2 tys. fu n tó w na dokupienie m ałego, przyległego teren u . Polska M acierz Szkol­ na Z agran icą u fundow ała p ó łstypendium dla niezam ożnego ucznia. P ły ­ ną ind y w idu alne ofiary i zapisy.

Biorąc jednak pod uw agę ilość Polaków zam ieszkujących W ielką B ry ­ tan ię trz e b a powiedzieć, że większość ustosunkow uje się obojętnie. G im ­ n azjum uw aża się często za szkołę w yłącznie księży m arianów , a nie za in sty tu cję, k tó ra pow inna być dum ą i tro sk ą całej em igracji. W ydaje się n ieraz w ielkie su m y na budow ę różnych ośrodków polskich, co jest rze­ czą dobrą, ale zapom ina się przy tym , że te ośrodki będą niedługo św ie­ ciły p u stką, jeśli się nie da polskiego w ychow ania młodzieży.

Są i niechętni, k tórzy św iadom ie rozsiew ają plotki i w różny spo­ sób sta ra ją się szkodzić szkole. Są i tak ie organizacje społeczne i poli­ tyczno, k tó re d ały by swe poparcie, ale za cenę u tra ty niezależności szko­

(11)

ły. Tym czasem stanow isko ks. Jarzębow skiego, k tó re p o d trz y m u ją zde­ cydow anie i jego następcy, zawsze było takie, że szkoła p rz y jm u je każde dziecko bez w zględu na p rzekonania czy pozycję rodziców, ale nie może stać się dom eną jakichkolw iek w pływ ów politycznych czy osobistych ambicji.

Są też inne przyczyny, dla k tó ry ch na 150-tysięczną rzeszę Polaków w W ielkiej B rytanii zaledw ie 60-70 polskich chłopców uczy się w pol­ skim gim nazjum , a i z tej liczby spora część przyjeżdża z zagranicy. W ielu rodziców, choćby chciało, nie może sobie pozwolić na posłanie dziecka do szkoły p ry w a tn e j ze względów finansow ych. Dla innych po­ kusa bezpłatnej szkoły angielskiej jest zbyt duża, aby się jej oprzeć. W reszcie jest w ielu, k tóry m się w ydaje, że dla k a rie ry ich dzieci jest konieczne, b y uczęszczały do p ry w a tn y c h szkół angielskich o w yrobio­ n ej tra d y c ji i sław ie, tzw . P u b lic Schools.

O ile w początkach istnien ia K olegium głów nym m otyw em um iesz­ czenia dziecka w P itsfo rd czy w F a w le y C o u rt był p atriotyzm , to obec­ nie chyba m niejszość rodziców k ieru je się ty m w zględem — m oże n a j­ więcej ci, k tórzy m ają żony lu b m ężów in n ej narodow ości. C zęstym po­ wodem byw a niepow odzenie dziecka w szkole angielskiej — rodzice o rien tu ją się nagle, że ich dziecko nie otrzy m u je w szkole p aństw ow ej spodziewanego w ychow ania i w ykształcenia. Częstym m otyw em są tr u d ­ ności rodzinne, kied y trzeb a um ieścić dziecko poza dom em .

A ngielskie władze szkolne, ta k lokalne jak i państw ow e, w izytow a­ ły od czasu do czasu gim nazjum w początkach jego istnienia. Słyszało się w ted y nieraz: „Po co polski język, po co polska h isto ria ? ”. N aw et angielski biskup, w którego diecezji zn ajd u je się szkoła, k ry ty k o w ał nas pod tym względem . P rzyszła jed n ak w reszcie w 1969 r. ostateczna w izy­ tacja z m in isterstw a ośw iaty, złożona z k ilk u w izytatorów , k tó ra w y ­ padła dla szkoły bardzo pom yślnie. O trzym aliśm y oficjalne uznanie. Okazało się, że polskość szkoły nie była żadną przeszkodą. W ręcz od­ w rotnie: głów ny w izy tato r powiedział, że w dzisiejszych czasach ścisłej w spółpracy i w ym iany m iędzynarodow ej w in teresie b ry ty jsk im leży istnienie takiego gim nazjum . „N aw et gdyby już nie było żadnego pol­ skiego dziecka w w aszej szkole •—• pow iedział — pow inniście u trzy m ać jej polski ch arak ter, aby p rzy n ajm n iej g a rstk a m łodzieży angielskiej m iała okazję zapoznać się z k u ltu rą i językiem polskim ”.

Stosunek m iejscow ej ludności, początkow o nieufny, a n aw et n ie­ chętny, zm ienił się na przyjazny. Rodzice uczniów dochodzących z oko­ licy są bardzo czynni w Kole Rodzicielskim , w spom agają nas w różnych im prezach. M iejscowe rodziny lordow skie Stonorów i H am błedcnów s ta ­ ły się w ypróbow anym i przyjaciółm i. Szczególnie po pożarze okazano

(12)

nam dużo życzliwości i k o n k retn e j pomocy; pow stał w tym celu specjal­ n y k o m itet angielski. Dzięki G eorginie S to nor otrzym aliśm y zapomogę

z „P ilg rim s T ru s t”.

Z naszej stro n y sta ra m y się u trzy m y w ać te k o n tak ty przy różnych okazjach. U czniowie nasi biorą n ieraz udział w m iejscow ych im prezach. N a przy k ład w h enleyow skim „M ayfair” w ystaw iliśm y stoisko infor­ m ujące o Polsce i szkole. C hłopcy w ystąpili w krakow skich i góralskich stro jach, sprzedaw ali barszcz z pierożkam i, pierniki i pam iątki. Jedno­ cześnie na placu przed ratu sz em w ystąpił, z naszej inicjatyw y, zespół taneczn y „Ż yw iec” — w stro jac h narodow ych, p rz y ję ty z entuzjazm em i podziw em . Za stoisko chłopcy otrzy m ali pierw szą nagrodę.

N iedługo te n k o n ta k t rozszery się poza ludność okoliczną. W skutek pom ocy „H istorie B uilding C ouncil” w odbudow ie b ud y n k u w renow skie- go po pożarze jesteśm y zobow iązani otw orzyć te n b u d yn ek dla publicz­ ności p rz y n a jm n ie j przez 20 dn i w lecie. P rzew inie się w ted y przez F a w le y C ou rt n ieje d en tysiąc zw iedzających.

K olegium Bożego M iłosierdzia to ty lk o cząstka ogromnego w ysiłku Kościoła dla u trz y m an ia w ia ry i polskości w śród naszego wychodźstw a. W podobnym tru d zie po w staw ały parafie i ośrodki religijne, wznoszono kościoły, tw orzono szkoły i szkółki, zaw iązyw ały się organizacje i koła. T en w ysiłek i tru d trw a nadal. Można więc żywić nadzieję, że nowe po­ kolenia urodzone na obczyźnie zachow ają znajomość, szacunek i przy­ w iązanie do w ia ry i k u ltu ry sw ych ojców.

FA W L E Y -C O U R T — D IV IN E MERCY COLLEGE

S u m m a r y

T he P o lish G ram m ar school for boys w as fou n d ed by fath er J ózef Jarzębow ski (a M arist) in 1954. T h e school b elon gs to th e P o lish M arian F athers in Great B ritain . T h e cla sses are conducted b oth in P o lish and English.

T he statu s o f th e school has con sid erab ly increased sin ce it w as registered by th e B ritish M in istry o f E ducation in 1969. The boys are n ot on ly o f P olish origin . A t p resen t 50% o f th e stu d en ts are P olish , 30% are E n glish or Irish w h ile 20% are o f other n a tio n a lities from a ll over th e w orld. 1130 boys have atten d ed th e school sin ce its b egin in gs. M ost o f th e school sta ff are P olish. There is a tru e P o lish and C atholic atm osphere there.

(13)

S T U D IA P O L O N I J N E T . 7. L u b l i n 1983

TADEUSZ KRU K O W SK I K A N AD A

KATOLICKIE SZKOLNICTWO POLONIJNE W KANADZIE PRZESZŁOŚĆ — WSPÓŁCZESNOŚĆ — PRZYSZŁOŚĆ

Pom im o tak sprecyzow anego tem atu , zam iast oczekiw anego m edias res będzie to dość obszerne, nieodzow ne dla krajow ego odbiorcy w p ro ­ wadzenie, um ożliw iające lepsze uchw ycenie całokształtu skom plikow anej problem atyki działalności szkółek katolickich polskiej em igracji w K a n a ­ dzie, zm agających się z piętrzącym i się tru d no ściam i w swoich usiłow a­ niach utrzy m an ia języka i k u ltu ry polskiej. P ow stanie, rozw ój i p e ry ­ petie tych szkół są w ypadkow ym i realiów sy tu acji g ru p m niejszościo­ wych, w ysepek otoczonych m orzem niechęci k u ltu ry d om inującej, w yse­ pek żyjących w społeczno-ekonom iczo-kulturalnej stru k tu rz e w zniesio­ nej na przesłankach i etosie p ro te sta n ty zm u przesiąkniętego i dziś w y ­ czuw alnym antykatolicyzm em .

Zacznijm y od przypom nienia kilk u cen traln y ch history cznych faktów . H istoria rozw oju szkolnictw a, pow stałego na gruzach im p eriu m rzym sk ie­ go, to bardzo w ażna i in te g raln a część h isto rii Kościoła, jego zasług oraz wysiłków zm ierzających do u trzy m an ia kontroli. N aw et rozbicie śred n io ­ wiecznego m onolitu nie w prow adziło isto tn y ch zmian; było w ręcz od­ w rotnie. P ro testan ty zm był rów nież in ten sy w n ie zaangażow any w szkol­ nictw o odziedziczone po Kościele katolickim . D opiero X IX w. usuw a szkolnictw o spod k u rate li Kościoła, zm uszając je do form ow ania w łasnej stru k tu ry , sieci szkolnej, co doprow adziło do w spółistnienia tzw . szkół publicznych i religijn ych praw ie w e w szystkich p aństw ach dem ok ra­

tycznych.

Szkoły katolickie pow stały w raz z białą kolonizacją am ery kań skich kontynentów . Ich m odel w A m eryce hiszp ańsko-portug alskiej odpow ia­ dał na ogół m odelom europejskich ojczyzn. W A m eryce anglosaskiej, po początkow ym okresie rów ności szkół w szystkich denom inacji, szkoły k a­ tolickie zostały p raw n ie zabronione w e w szystkich stanach — oprócz kw akrow skiej P ennsylw anii. D opiero k o n sty tu c ja nowego p ań stw a po­ now nie w prow adziła rów ność praw ną, ale za bardzo w ysoką cenę: za cenę pozbaw ienia dostępu do funduszów publicznych, czyli do podatków . Od tego m o m en tu rozw ój szkolnictw a katolickiego m ożna ro zp atry w ać pod kątem ciągłej w alki o rów n o u p raw nien ie fisk alne — w alk i dotąd

(14)

a k tu a ln ej, pom im o pow ażnych zm ian na korzyść szkół denom inacyjnych. W dobie obecnej daw ny, o tw a rty antykatolicyzm utrzy m y w an y przez szereg sekt p ro testan ck ich u stąpił, a jego m iejsce zajął w ielokroć nie­ bezpieczniejszy w róg w szelkiej religii — laicki hum anizm .

Rozwój szkolnictw a katolickiego w K anadzie szedł zasadniczo śla­ dam i am ery k ań sk im i w angielskiej części k raju . Do lat sześćdziesiątych naszego w iek u fran k ofońsk a pro w in cja Q uebec zachow ała szkolnictwo niem al całkow icie k o ntrolow ane przez Kościół. F a k t istn ien ia k atoli­ cyzm u francuskiego w prow adził do pro blem atyk i kanad yjskiej jej dwa ce n traln e elem enty: kw estię szkół katolickich, szkół w yznaniow ych w ogóle, oraz kw estię nauczania języka francuskiego poza te ry to riu m fra n ­ cuskojęzycznego Quebec. Do dnia dzisiejszego te dwie spraw y pozostają p u n k tam i new ralgicznym i K anady, k tó re zadecydują w dużej m ierze 0 przyszłości tego k raju .

J a k ie pow inow actw a istn ieją m iędzy k o n frontacją angielsko-fran- cuską, a pro b lem aty k ą szkół polonijnych, szkół parafialnych? Pomimo pozornej nieprzystosow alności pow inow actw a istnieją, i to w ysokiej wagi g atun ko w ej. Nie ulega bow iem w ątpliw ości, że obecność katolicyzm u w podbitym przez A nglików Q uebecu w y w arła silny w pływ na uzyska­ nie w 1841 r. przez Kościół katolicki w prow incjach angielskich praw a u trz y m an ia w łasnych w yznaniow ych szkół, z u niw ersy tetam i włącznie. K w estia obecności języka francuskiego w p rogram ach szkolnych angiel­ skiej K an ad y pozostaje dotychczas w c en tru m b atalii praw nopolitycznej 1 nie jest ona bez znaczenia dla nauczania języków m acierzystych in ­ nych K anadyjczyków . P rzy k ład em te j współzależności może być libe­ ra ln a p o lityk a w dziedzinie nauczania języków w szkołach publicznych m łodej w ów czas M anitoby. W ty m okresie — m iędzy 1890 a 1916 r. — doszło do nieoczekiw anego ro zkw itu m .in. nau ki języka polskiego w szko­ łach publicznych, co w edług pew nych badaczy też w yw arło pew ien w pływ na praw odaw stw o u suw ające w szystkie języki, poza angielskim , ze szkół publicznych. Zabezpieczenie ro zw ijającem u się k rajo w i jednolitości ję­ zykow ej i k u ltu ra ln e j było wówczas dla anglosaskiej K anady swego ro ­ d zaju problem em „być albo nie b y ć ”. To stanow isko n ietoleran cji wzglę­ dem in n y ch k u ltu r i języków było szczególnie silnie i m etodycznie prze­ prow adzane w stosun k u do S łow ian-em igrantów , k tórzy stali się obie­ k tem polityk i silnej anglicyzacji. K ilkanaście la t tem u M anitoba po­ w róciła do e k sp ery m en tu lib eraln ej polityki sprzed pięćdziesięciu lat, p rzy w racając językow i fran cuskiem u utraco ną pozycję w szkolnictwie. Inne g ru p y m niejszościow e w te j prow incji, gdzie niem al połowa lu d­ ności jest pochodzenia nieangielskiego, nie skorzystały z możliwości w pro­ w adzenia języków poszczególnych g ru p etnicznych do szkół publicznych, przede w szystkim z b ra k u zainteresow ania. Pięćdziesiąt lat anglosaskie­

(15)

go „D rang und S tu rm ” znieczuliło urodzone w K anadzie pokolenia na problem atykę utrzy m an ia języków i k u ltu ry praojców .

Pom im o zalegalizow anej nierów ności fiskalnej, system katolickich szkół w yznaniow ych rozw ijał się, potężniał, udoskonalał dzięki zw iększa­ jącej się fali em igrantów z katolickich k rajó w E uropy — z Włoch, P o l­ ski itp., który ch dzieci w ty ch w łaśnie szkołach poddane zostały dobrze zaprogram ow anem u procesow i anglicyzacji. J e st to chyba n ajsm u tn iejsza k a rta z historii Kościoła katolickiego, k tó ry pod przew odnictw em Irla n d ­ czyków, tych samych, k tó ry ch ojcow ie przeszli gehennę z rą k zw y­ cięskiej Anglii, nie stosow ał bard ziej ludzkiej polityki odpow iadającej pluralizm ow i rzeszy katolików . I te n n iep rzy jazn y sto sunek K ościoła do nieangielskojęzycznych w ierny ch zm usił ich do zakładania szkół p a ra fia l­ nych, do długotrw ałej, p e ry fe ry jn e j egzystencji, często w bardzo tru d ­ nych i ciężkich w arun k ach. N ikt z tzw. sfer oficjalnych nie in tereso w ał się setkam i szkółek, do k tó ry ch uczęszczały tysiące m łodych K an ad y jczy ­ ków. Gdy w 1964 r. K om isja K rólew ska D w ukulturow ości i D w ujęzycz- ności przy stąp iła do badania te j nieoficjalnej sieci szkolnictw a k a n a d y j­ skiego, nie było żadnego źródła, żadnych, choćby najb ard ziej podstaw o­ wych inform acji o szkołach etnicznych. Oczywiście, w oczach w ielu stan ten był św iadectw em dem okratycznego, b ry ty jsk ieg o laissez-faire; dla piszącego te słowa było to św iadectw o nieto lerancji, nierów ności i raso­ w ych uprzedzeń.

SZKOŁY PARAFIALNE — SZKIC HISTORYCZNY

Pierw sze szkoły polonijne pow stały p rzy parafiach, k tó re przez wiele dziesięcioleci były niem alże jedynym prom otorem , organizatorem , k ie­ row nikiem , źródłem k a d ry i finansów szkół uczących języka i częściowo k u ltu ry polskiej — i oczywiście religii. W edług Radeckiego, pierw sza szkółka pow stała w 1894 r., w m iasteczku K itch e n e r (do 1917 r. Nowy Berlin) w południow ym O ntario. Inne źródła odnotow ują funkcjo no w a­ nie kilku szkół przed 1914 r. w p ro w in cjach zachodniej K anady, w Ma- nitobie, S askatchew an i A lbercie — oprócz ty ch w e w schodniej, szybko rozw ijającej się prow incji w c e n traln e j K anadzie, tzn. w O ntario, do­ kąd udają się coraz większe rzesze em ig ran tó w z rozbiorow ej oraz w olnej i niepodległej Polski. N iektóre z ty ch n ajstarszy ch szkól, np. szkoła p a­ rafialna w W innipegu, fu n k cjo n u ją do dnia dzisiejszego.

B ardziej inten sy w n y rozw ój szkół m a m iejsce w okresie m iędzy­ w ojennym , idąc w parze z rozw ojem sieci polskich parafii, p rze ­ de w szystkim w uprzem ysław iającym się O ntario. L a ta o statn iej w ojny stanow ią jak gdyby m ały początek przed now ym okresem najb ardziej

(16)

in te n sy w n e j działalności w dziedzinie polonijnego szkolnictw a. Je st to już dzieło potężnej fali w ychodźstw a o ta k odm iennym od poprzednich ch arak terze. W lata ch pięćdziesiątych nie tylko rośnie liczba szkół, ale — co jest niezm iernie w ażne — u jednolica się s tru k tu ra form alna, ulepsza p ro g ra m y szkolne, fo rm u je się bardzo ak ty w n y Zw iązek Na­ uczycielstw a, m nożą się sym pozja nauczycielskie, k u rsy dokształcające, wzbogaca się m a te ria ł szkolny, polepszają się w aru n k i m aterialne, po­ m ieszczenia itp . Tem u w ysiłkow i pom aga rozw ój polonistyki na kan a­ d y jsk ich uczelniach, a już w latach sześćdziesiątych owocują w yniki b a­ d a ń i reko m end acje K om isji K rólew skiej Dw ujęzyczności i D w u ku lturo- wości, to ru ją c drogę do program ów szkół regularnych, przede w szyst­ kim szkół publicznych. P raw o daw stw a w ielu prow incji udostępniają ję­ zykom m niejszości etnicznych jakiś akces do funduszów podatkow ych; politycy, re p re z e n tu ją c y okręgi w yborcze o w ielkim nasileniu etnicz­ n ych m niejszości, prześcigają się w obietnicach, częściowo tylko realizo­ w anych. N aw et tak ie tw ierd zen ie anglosaskiego establishm entu, jak p ra ­ sa, telew izja i radio, przy jęły , jakkolw iek bez entuzjazm u, przynajm niej teo rety czn y p lu ralizm K anady. Istnienie i rola nieanglosaskich i niefran- cuskich g ru p em ig rantó w sta ły się przedm iotem form alnych studiów u n i­ w ersyteckich, w zm ian k uje się o nich n aw et w podręcznikach szkolnych. W yłom y w ty ch dziedzinach życia K anady, które b y ły do niedaw na eksklu zyw n ym klu bem anglosaksonów z m ałą dom ieszką Francuzów , ofi­ cjalne zach ęty i „błogosław ieństw a”, gen eralne odegzotycznianie grup m niejszościow ych, liczbow y ich w zrost — te w szystkie osiągnięcia i ten ­ dencje n ap aw ały w ielu Polaków zaangażow anych w polskim szkolnic­ tw ie zupełnie zrozum iałym optym izm em i w iarą w możność u trzym ania języka i pielęgnow ania w yselekcjonow anych elem entów polskiej k u ltu ry

w śród urodzonych w K anadzie pokoleń.

Stało się jed n ak inaczej. S praw ozdania z la t siedem dziesiątych w ska­ zują na w y raźn e ku rczenie się językow ego sta n u posiadania, potw ierdzo­ ne stra ta m i w polskim szkolnictw ie. In sty tu cje i organizacje polskie za­ częły bić na a la rm doszukując się przyczyn tam , gdzie ich nie było, p ro­ p o nując często m ało skuteczne lek arstw a i zabiegi. D la baczniejszych obserw ato rów te j dziedziny realiów k anadyjskich, s tra ty ponoszone przez m niejszości etniczne b y ły do przew idzenia i nic nie w skazuje na zatrzy­ m anie tego procesu. G łów ną przyczyną jest przyśpieszona asym ilacja (politycy i n iek tó rzy naukow cy wolą te rm in in tegracja) w spom agana, a nie opóźniana, przez oficjalny p lu ralizm k u lturow y, k tó ry od 1972 r. stał się oficjalną, jednogłośnie p rz y ję tą przez p a rla m e n t fed eraln y zasadą polity k i w ew n ętrzn ej w zględem g ru p etnicznych. P lu ralizm pow ierzchow ­ ny, p e ry fe ry jn y i sztan d aro w y — tak i, jakim w dużej m ierze jest p lu­ ralizm k an ad y jsk i w epoce bardzo szybkich i g runtow nych zm ian spo­

(17)

łecznych — stał się i pozostanie fak to rem asym ilacyjnym , a nie za­ chowawczym, jak przew idyw ała elita polonijna. M u ry etnicznego g e tta obniżyły się ta k drastycznie i nagle, że n iek tó rzy m ów ią n a w e t o całko­ w itym ich zniesieniu.

P rzyczyn kurczenia się stan u posiadania szkół polonijnych jest w iele i różnej prow eniencji, a dane statystyczn e p o tw ierdzają nieu nik nio ne tendencje w yw ierające najpow ażniejszy w pływ na stan liczbow y szkol­ nictw a „p ryw atnego ” — jak często określa się szkółki g ru p etnicznych. I tak, już w latach sześćdziesiątych gw ałtow nie obniża się dopływ pol­ skiej em igracji, k tó ra w o statnim dziesięcioleciu ustabilizow ała się po­ niżej jednego tysiąca rocznie, ludzi przew ażnie starszych. Z m niejszanie się i starzenie te j k ategorii pow iększa procent pokoleń urodzonych w Kanadzie, w śród których, co zupełnie zrozum iałe, znajom ość języka pol­ skiego jest najsłabsza. Z in n ych przyczyn w ym ienić należy słabsze za­ interesow anie u trzy m an iem języka m acierzystego w śród pow ojennej em i­ gracji, a rzekom o jeszcze słabsze w śród najm łodszych przybyszów . W r e ­ zultacie ty ch ten d en cji i rosnącego n acisku asym ilacyjnego w społe­ czeństwie, pod silnym naporem w szechobecnych m ass m edia w y ra ż a ją ­ cych k u ltu rę i etos angielsko-protestancki, zm niejsza się obecność języ­ ka ojczystego tam , gdzie dotąd panow ał niepodzielnie, czyli w rodzinie em igranta polskiego. R ezultatem ty ch pochodnych sił, nacisków i te n ­ dencji było drastyczne obniżenie liczby dzieci uczęszczających do szkółek polonijnych.

P rz y p atrzm y się danym z ostatnich lat.

Tab. 1. Liczba szkół n a u czy cieli i u czn ió w w szk ołach p o lo n ijn y ch w K an ad zie w la ta ch 1968-1975

Rok L iczba u czn iów L iczba szk ół L iczba n a u czy cieli

1968 ok. 5000 ok. 200

1972-1973 3600 180

1974-1975 3442 ok. 58

W przeciągu siedm iu lat s tra ty poniesione przez szkoły polonijne do­ chodzą do 30%, czyli z 5 tys, w 1968 r. do około 3,5 tys. w lata ch 1974-

1975. O statnie dane w skazują na ustabilizow anie się liczby uczniów wokół 3 tys. Dalsze, pow ażniejsze obniżenie się liczebności uczniów b ę­ dzie zależało przede w szystkim od reak cji i pozytyw nych działań ze stro ­ ny Polonii.

Ja k i potencjał językow y p rzed staw iają te i podobne dane? W p ie rw ­ szym rzędzie uderza to, że tylko około 4% dzieci w w ieku szkolnym uczęszcza do szkół polskich, tzn. że od trzech do czterech godzin przez

(18)

m aksym alnie 30 tygodni w ro k u zn ajd u ją się w ram ach s tru k tu ry szkol­ nej i poddane są fo rm alnem u n auczaniu języka z pew ną dom ieszką in fo r­ m acji o polskiej k u ltu rze. W iemy, że n aw et w optym alnych w arunkach, w bardzo dobrze opracow anym oraz doskonale realizow anym pro g ra­ m ie szkolnym , nie jest to in ten sy w n e nauczanie; że tylko dodatkow e, re g u la rn e „zan u rzen ie” w języku polskim w ciągu kilkuletniego okresu pow inno przynieść pożądane skutki. J a k i p ro cen t dzieci uczęszczających na lekcje języka polskiego m a tak ie w aru nki? R ezultaty kilku badań oraz znajom ość tych zagadnień pozw ala na stw ierdzenie, że tylko m ała część posiada w a ru n k i nieodzow ne dla u g ru n to w an ia znajom ości języ­ ka. Tę konieczną fu nkcję może w ypełnić obecność języka polskiego w ro­ dzinie jako jedynego, albo p rzy n a jm n ie j głównego środka m iędzypo­ koleniow ego porozum iew ania się.

B adania sy tu acji języków gru p etnicznych w skazują na ich szybkie zanik an ie w p ierw szym i dru gim pokoleniu urodzonych w Kanadzie. I tak, wg Je ffre y Reitz, pew ną znajom ość języków ojców w ykazuje ok. 80% pierw szego pokolenia, a ok. 11% tegoż pokolenia legitym uje się biegłą znajom ością języka. W dru gim pokoleniu znajom ość języka pol­ skiego opada do 40% i do niem al sta n u zerowego, jeśli chodzi o biegłą znajom ość. B adania te zostały przeprow adzone w czterech grup ach etnicz­ nych: W łochów, U kraińców , Polaków i Niemców, i w ykazują bardzo nie­ znaczne odchylenia od p rzeciętnej. Można więc śmiało postulow ać — i to nie ty lk o na podstaw ie cytow anego tu badania — że język ojczysty em ig ran tó w p rze staje funkcjonow ać już w drug im pokoleniu urodzonych w K anadzie. Zawsze istn ieją w y jątk i, gdzie płynna znajom ość języka jest w yn ik iem św iadom ego pro g ram u , p o bytu w Polsce — a nie szkółek po­ lonijnych.

Bez w zględu na to, do jakich sięgniem y źródeł i badań, i bez wzglę­ du na to, jak je będziem y in terp reto w ać, konkluzja będzie zawsze ta sam a: dalsze, przyśpieszone zanikanie języka polskiego jest nieuniknio­ ne p rzy jm u jąc, że sy tu acja ogólna nie ulegnie g runtow n ej zm ianie. D ru ­ gi w niosek: akcję zm ierzającą do zw olnienia procesu należy skierow ać przede w szystkim na pierw sze, urodzone w K anadzie pokolenie. I o stat­ ni nieodzow ny w niosek: tylko wielopoziomowy, dobrze opracow any i re ­ alizow any p ro gram , którego szkoła jest jednym ze składników , może dać pożądany skutek.

POLSKIE SZKOŁY KATOLICKIE

W ym ienne używ anie term inów : szkoła „polonijna”, „katolicka”, „pol­ sk a” i „ p a ra fia ln a ”, w skazuje na tru dn o ść w w yłączeniu, choćby tylko statystycznym , szkół p arafialn y ch , szkół w yznaniow ych z kom pleksu

(19)

szkół polonijnych. Trudności te w y n ik ają nie tylko z b ra k u odpow ied­ nich badań, ale też z samego znaczenia term in u ; na przykład, jaka b y ła ­ by zasadnicza różnica m iędzy szkółką prow adzoną p rzy parafii, a szkółką prow adzoną przez jakąś św iecką organizację? Nieobecność sióstr albo księdza nie może być k ry te riu m podziału; jedynym k ry te riu m może być obecność albo nieobecność elem entu religijnego w program ie szkolnym . Rozgraniczenia i podziały m ożna było łatw o przeprow adzić w szkołach przedw ojennych, gdy w szystkie niem al b y ły organicznie zw iązane z p a­ rafią, a kler i siostry stanow iły ich ciało nauczycielskie. P ro g ra m ty ch szkół składał się z nauki religii oraz nau k i czytania i pisania po polsku. F a k t zintegrow ania z parafią nadaw ał szkołom c h a ra k te r niezaprzeczal­

nie katolicki.

Ju ż w okresie m iędzyw ojennym pow staje kilka szkół poza w pływ em Kościoła, ale takich o program ow ej an ty relig ijn ości jest jeszcze m niej. Pow ojenna em igracja przyspiesza zeświecczenie szkół polonijnych, w y n i­ kające też z coraz dotkliw szego b ra k u księży i sióstr zakonnych, k tó re u trzy m u ją dziś tylko kilka szkół p rzy w iększych i starszych parafiach. Zakon sióstr dom inikanek, k tó ry zaczął pracow ać na tere n ie k a n a d y j­ skim już w 1903 r. (w W innipegu, M anitoba), w sp a rty przez później przybyłe sio stry felicjanki, położył najw iększe zasługi w dziedzinie ro ­ zw oju szkół parafialnych. P rzeobrażenia w posoborow ym K ościele w K a ­ nadzie jeszcze bardziej usu w ają Kościół ze szkolnictw a. Szkoły nieza­ przeczalnie katolickie, polonijne, gdzie uczy się dzieci katechizm u po angielsku, i to w ram ach przedpołudniow ego p ro g ram u w soboty, nie są w yjątkam i; a przecież nie ulega w ątpliw ości, że z p u n k tu w idzenia utrzym an ia języka polskiego jest to sy tu acja absurdaln a. W tak ich w y ­ padkach w ysiłki i re z u lta ty dru giej części tego samego p ro g ra m u są n a j­

praw dopodobniej częściowo niw elow ane.

J a k ostatecznie przedstaw ia się sy tu acja statystyczna szkół p a ra fia l­ nych? W edług danych z la t 1975-1976, i ty lko na podstaw ie nazw sa­ m ych szkół lub inform acji dodatkow ych, z 61 szkół p rzy n a jm n ie j połowa jest związana ze s tru k tu rą p arafialn ą. Na pew no jest ich znacznie w ię­ cej; m ożna b y też uparcie tw ierdzić, że jest ich m niej. D opóty, dopóki nie dysponujem y szerzej opracow anym badaniem , tu podane cyfry mogą mieć li tylko orien tacyjne znaczenie. Takiego badania, któ re objęłoby wszystko to, co stanow i o katolickim ch ara k te rz e szkół polonijnych, do­ tychczas nie przeprow adzono. A pora już nie tylko na dokładne spene­ trow anie tej dziedziny, ale jakiekolw iek, n aw et częściowe, w yryw kow e akcje popraw cze, k tó re pow inny opierać się na m iarod ajnych i pew nych danych i założeniach.

W podsum ow aniu, naw et na podstaw ie bardzo ogólnych i h ip otety cz­ nych danych i wniosków, stw ierdzić należy, że Kościół i religia zajm u ją

(20)

pozycję p e ry fe ry jn ą w szkołach polonijnych, n aw et w ty ch otw arcie zde­ klaro w an y ch jako szkoły katolickie. F unk cjon ow an ie kilk u — i to n a­ w e t w iększych — szkół prow adzonych jeszcze przez k ler i siostry nie zm ienia ogólnej oceny; w y ją tk i nie stanow ią reguły. S y tuacja szkół po­ lo nijn y ch nie jest jak im ś w y jątk iem ; w ręcz odw rotnie — jest kalk ą sy­ tu a c ji szkół katolickich, szkół w yznaniow ych na kontynencie am ery k ań ­ skim . Jed n ak że system szkół katolickich w S tanach Zjednoczonych znacznie lepiej p rze trw a ł posoborow e w strząsy i burze, niż szkoły k ato ­

lickie w angielskiej K anadzie.

CO ROBIĆ ?

N aciski cyw ilizacji konsu m p cy jnej, laicyzacji, integ ryzm u i ofensy­ w a ateistyczno-gnostycznego h u m an izm u na tra d y c y jn ą rodzinę, na szczątki w ysepek k u ltu ra ln y c h m niejszościow ych, na Kościół — i te inne skład nik i stanow iące rea lia życia na naszym kontynencie załam ują naw et jedn o stk i silne, zaangażow ane w dziedzinie szkolnictw a. W tak iej sy­ tu a c ji tylk o jedn o stki w p ełn i św iadom e potrzeby utrzy m an ia sw ojej tożsam ości, jed n ostk i w yjątk ow o silne oprą się naporow i m asow ej k ul­ tu ry , te j p rzerażającej jednostajności i szarzyzny, jaką niesie ona ze sobą. Ż yjem y w epoce paradoksów , gdzie pluralizm , taki, jaki w yznaje się w K anadzie, jest n ajw iększym niebezpieczeństw em zagrażającym indyw idualizm om k u ltu r g ru p m niejszościow ych; gdzie toczące się od w iek u boje o wolność człow ieka ow ocują s tru k tu ra m i zaprzeczającym i istocie tego ideału. Z resztą, jest to fenom en uniw ersaln y, dostrzegalny na w szystkich kon ty n en tach , we w szystkich k u ltu rach . P rzeto nie na­ leży dziw ić się, że w śród em igrantów Polaków coraz częściej m ożna spotkać się z pytan iem : „czy w a rto ” ?. Czy w ysiłki, poświęcenia i fu n d u ­ sze łożone na szkoły polonijne nie idą na m arne? Czy nie byłoby lepiej skierow ać je na pole, k tó re m a lepsze szanse zaowocowania w jakieś b a r­ dziej k o n k retn e korzyści dla m łodszego pokolenia. W reszcie, czy nie le­ piej wycofać się i pielęgnow ać w łasn y ogródek, dbać o zbaw ienie w łasnej duszy; u p raw iać coś w ro d zaju „spryw atyzow anego”, ostatnio szerzącego się katolicyzm u?

O dpow iedź na te p y tan ia i w ątpliw ości, odpowiedź świadomego Po- lak a-k ato lik a m oże być tylko jed n a: tak! Tak, w arto i nie tylko warto, ale trz e b a i to za w szelką cenę. P ójście drogą łatw iejszą, jakoby odpowia­ d ającą zdrow em u rozsądkow i, prow adzi do przyśpieszonej asym ilacji z m orzem an glop ro testan ty zm u ; do dalszego kurczenia się religii i p raw ­ dziwego h um anizm u. Bo, jak pisał T. S. Eliot: „H um anizm bez religii jest narażo n y na w yjałow ienie; a religia bez hum anizm u naraża się na zw ulgaryzow anie”.

(21)

Opuszczenie przez katolików szkolnictw a w łasnego na korzyść su p er- system u szkolnictw a tzw. publicznego, k tó ry ostatnio podlega coraz sil­ niejszej k ry ty ce ze stro n y rodziców, w skazyw ałoby na b ra k znajom ości nauk i Kościoła dotyczącej edukacji m łodych. Kościół przez swoich p a ­ pieży zawsze p odkreślał centralność form alnego nauczania w w ychow a­ niu katolickim . Pod ty m w zględem nie m a żadnych, isto tn y ch zm ian ani w ahań. Jeśli p rzestudiow alibyśm y to stanow isko choćby w o statn im s tu ­ leciu, to jednom yślność w ypow iedzi w szystkich papieży jest w p ro st u d e ­ rzająca. Leon X III w M ilitantis Ecclesiae z 1897 r. stw ierdza, że religia nie może być ograniczona ,,[...] do k ilk u godzin, ale że pozostały program oddycha [...] katolicyzm em ”. P iu s X I w D ivini Illiu s M agistri pisał, że w łaściwym celem chrześcijańskiego w y kształcenia jest „[...] w spółpraca z działaniem łaski bożej [...]”, że tak ie w ykształcenie „[...] obejm uje życie ludzkie w e w szystkich jego form ach [...]”. P iu s X II pow tórzył w 1958 r. niem alże w ty ch sam ych słow ach integraln ość kształcenia m łodych; po­ dobnie P aw eł VI i nasz J a n P aw eł II. W w ypow iedziach Kościoła pod­ kreśla się nie ty lko integralność, ale rów nież i chrześcijański obow iązek utrzym ania, udostępnienia m łodem u pokoleniu katolickiej szkoły. T en c en traln y aspekt w ypow iedzi i żądań Kościoła nie w y d aje się zajm ow ać cen traln ej pozycji w rozw ażaniach pośw ięconych szkolnictw u p o lo n ijn e­ m u — chociaż silnie podkreśla się naszą przynależność do katolicyzm u, naszą z katolicyzm em zw iązaną historię itp. W ięc jest pew n a n iek on ­ sekw encja, jak rów nież i niew ątp liw a płytkość w pojm ow aniu roli fo r­ m alnego szkolnictw a w przekazyw aniu polskiej k u ltu ry , w w ychow aniu młodego pokolenia katolików . W ynika stąd, że w szelkie poczynania i de­ cyzje w dziedzinie szkolnictw a, przede w szystkim dotyczące jego p rzy ­ szłości, należałoby poprzedzić jasno sform ułow aną bazą ideow ą w y n ik a ­ jącą z pełnego i świadomego katolicyzm u, k tó ra będzie służyła za uk ład odniesienia p rzy w artościow aniu i rozpracow yw aniu konsekw entnego p rogram u szkolnego, pro g ram u kształtow an ia dzieci.

Z m oich w yw odów i propozycji w ynika prześw iadczenie, że szkoły polonijne m ają sens i szanse pożytecznego funkcjonow ania, jeśli spełnio­ ne będą następ ujące postulaty:

1. przyw rócenie religii centralności i wszechobecności w p ro gram ie szkolnym;

2. uznanie form alnego pro g ram u nauczania jako jednego z elem en­ tów ogólnowychowawczych, tzn. opracow anie takiego program u, k tó ry obejm ow ałby różne dziedziny życia rodziny, p arafii i P olonii k a n a d y j­ skiej jako całości.

Mówię o program ie organicznym , pozw alającym na h a rm o n ijn y ro ­ zwój dziecka, czymś oczyw istym dla teo rety k ó w w ychow ania różnych szkół; tak oczywistym , że często pom ijającym w p rak ty k a ch szkolnych,

(22)

i to nie ty lk o polonijnych. Żaden program , nie w ypełniający m inim um w yżej sprecyzow anych postulatów , nie spełni zadania; w ręcz odw rotnie, szczątkow y p rog ram w ychow ania religijnego i polskiego nie m a szans zrealizow ania n aw et m ałej części swego zadania. Przeciw nie, spow odu­ je zw ichnięcia, odchodzenie od k u ltu ry i w ia ry ojców, alienację i kon­ sek w en tn e spustoszenie duchow e. O ty m m ówią coraz częstsze badania i jest to zresztą oczyw iste dla każdego baczniejszego obserw atora życia polonijnego.

A jed n a k są to pew niki, k tó re na pew no w yw ołują sprzeciw wśród polskiej in telig en cji — i to in telig en cji katolickiej. P rzeciw nicy szkół praw d ziw ie katolickich, szkół w yznaniow ych — aby użyć term in u k an a­ dyjskiego, posiadającego pew ien n eg aty w n y pod tek st — w skażą na nie­ bezpieczeństw o n a w ro tu do g e tta etnicznego, do w yalienow ania m łodych ze stru m ie n ia kanadyjskiego, a więc i tak ich dziedzin życia k raju , które tra d y c y jn ie należały do A nglosasów i ich bliskich sprzym ierzeńców ; że w reszcie ekum enizm , w ypow iedzi Kościoła, że jedna rodzina ludzka itd., a więc szereg znanych, naw et i w yśw iechtanych argum entów , po pu lar­ nych przekonań, k tó re nie zgadzają się z p o stulatam i wychowawczym i. Tym oponentom m ożna oczywiście zaproponow ać szkołę polonijną czysto laicką — bo tak ie też istn ieją i m ogą funkcjonow ać obok szkół polonij­ n ych katolickich. In n e arg u m en ty , w skazujące na ekum enizm , alienację, pozbaw ienie dzieci rów n y ch szans życiowych, „gettow ość” katolickich szkół, należą do obiegow ych praw d, ale bezpodstaw nych, zubożają w ia­ rę katolicką, w skazują na ignorację i ubóstw o m yśli relig ijn ej wśród Polaków — i to w śród in telig en cji polskiej. Bo to, co legło u podstaw ideow ych p ostu lu jący ch konieczność katolickiego w ychow ania, z for­ m alny m nauczaniem włącznie, dotyczy przekazyw ania m łodym praw d ew angelicznych; dotyczy stosunku człow ieka do Boga oraz — co zawsze się po d k reśla — w spółpracy kato lik a z rodziną ludzką w celu tw orze­ n ia praw d ziw ie człowieczego społeczeństw a, nacechow anego miłością, spraw iedliw ością i pokojem . I tylko osoba harm onizująca w sobie różne elem en ty św iata w ew nętrznego i zew nętrznego, p rzenik nięta miłością bliźniego i stosująca p raw d y C h ry stu sa jest odpowiednio przygotow ana do pełnego życia w naszym tru d n y m w ieku.

Na zakończenie kilka uw ag i propozycji dotyczących ch a ra k te ru sa­ m ego p ro gram u. Integralność osobowości i pełniejsza form acja dziecka nie może być osiągnięta w system ie, gdzie nie m a religii. Szkoła więc po­ w inna uczestniczyć w procesie form acji, a nie ograniczać się tylko do p rzekazy w ania inform acji. P ro g ra m pow inien być u k ieru nk ow an y na rozw ój m oralny, w y n ik a ją c y rów nież z organicznie spoistego m ateriału przekazanego p rzez w ysoce w ykw alifikow anego nauczyciela. P rogram k an ad y jsk i dla dzieci polskiego pochodzenia m usi u m iejętnie uw rażli­

Cytaty

Powiązane dokumenty

właściwych postaw wobec siebie i innych ludzi oraz umiejętności analizowania różnorodnych zachowań. - rozwijanie poczucia obowiązku, poszanowania godności i praw innych

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

W stosunku do rekonstrukcyjnych intencji, które ożywiały hermeneu ­ tykę podejrzliwości w stopniu nie mniejszym niż hermeneutykę Schleierma- cherowską — choć cele,

Okazało się, że sfotografowałem nie szkołę tysiąclecia, tylko bardzo okazałą plebanię.. [W „Sztandarze Ludu”działała]

Historia filozofii — zgodnie z zamierzeniem Autora — jest połykana przez środowisko humanistyczne, a także przez inteligencję z innych kręgów, kiedy trzeba robić

Jest pycha udziału w czymś wielkim, nawet, gdy się było tylko biernym statystą.. Oczywistą też jest pycha wywyższania się nad tych, którzy, wedle naszego dzisiejszego

Dusza przenosi się do jasnej Kiedy dusze ' misja jest zakończona fizyczne ciało umiera.. Dusza przenosi się do jasnej Kiedy dusze ' misja jest zakończona fizyczne

Przypatrując się naszemu prawodawstwu dotyczącemu zawodu leka- rza i praktycznej postawie kolejnych rządów, trudno oprzeć się wrażeniu, że rządzący traktują samorząd