• Nie Znaleziono Wyników

Kordian pod baldachimem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kordian pod baldachimem"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Kowalczykowa

Kordian pod baldachimem

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5, 136-149

(2)

Alina Kowalczykowa

Kordian w „szpitalu w aryjatów ”

W ątpliwości

Kordian pod baldachinem

(Car pokazuje na Kordiana.)

J eśli nie zw aryjował ten żołnierz ... [rozisitrzelać...

(Kordian. Akt III scena V)

M iejscem sceny następ nej jest „szpital w a ry ja tó w ” . Sądząc z przytoczonych w yżej słów cara, K o rd ian zn a jd u je się w nim n a o bserw a­ cji. Od opinii lekarza, czy jest obłąkany, czy też nie­ doszły zam ach n a cara b y ł zam ysłem człow ieka n o r­ m alnego, zależy d ecy zja co do jego dalszych losów. P oniew aż ak cja d ra m a tu toczy się w W arszaw ie w roiku 1828, więc „szpitalem w a ry ja tó w ” poeta mógł nazw ać tylk o p row adzony przez b o n ifra tró w zakład p rz y klaszto rze św. J a n a Bożego. Nie b yło w tedy w W arszaw ie -innego szpitala d la chorych um ysłow o m ężczyzn. Obok „o błąkanych” , „ep ileptyk ów ” i „po­ k ą san y c h ” k ierow ano do niego tak że ludzi p o d ejrza­ n y ch o sym ulację. S y tu acja K ordian a nie b y łab y za­

tem n a ty m tle w yjątk o w a.

A jed n ak w zbudza w ątpliw ości. P roblem atyczn e bo­ w iem , czy rzeczyw iście do „szpitala w a ry ja tó w ” — ja k to m a m iejsce w Kordianie — b y łb y skierow an y podchorąży, sk azan y przez sam ego cara n a p rzy ­ m usow ą izolację, czy w łaśnie od b o n ifra tró w w y­ m agano b y diagnozy o jego poczytalności um ysło­

(3)

137 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

P rzed e w szystkim dlatego problem atyczne, że od d aw na ju ż zakład św. Ja n a Bożego nie cieszył się

zaufaniem n a w e t jako in sty tu cja opiekuńcza: „W pierwszej połow ie ubiegłego stulecia sprawowali się za­ konnicy niezbyt przykładnie, nierzadko wracali pijani do instytutu sam i lub w asyście policji, częstokroć kwestowali bez odpowiednich uprawnień i obracali zebrane pieniądze na własny użytek, wychodzili ze szpitala bez zezwolenia przełożonych, pisali anonimy do władz zaborczych na swych przełożonych o tern, jak to chorzy w’ szpitalu są źle żywieni, chodzą >nago, boso i w brudnej bieliźnie, sypiają w nie opa­ lanych m ieszkaniach itd. W tymże czasie, bo w roku 1842nim dozór cmentarny błaga iZarząd szpitala Jana Bożego, by przesyłał swych zmarłych m ożliwie w czesnym rankiem , by­

li oni 'bowiem przywożeni na cmentarz nadzy i bez tru­ mien; nic dziwnego, że chowanie zmarłych w takim stanie w yw oływ ało słuszne oburzenie wśród zgromadzonej przy­ godnie na Powązkach publiczności” 1.

W spom nijm y m arginalnie, że nie był to pierw szy z atarg b raci z w ładzam i m iejskim i o chow anie nie­ boszczyków; ju ż w ro k u 1674 „w ładze m unicypalne proszą braci dobrotliw ych, by staran n iej grzebali sw ych zm arłych, gdyż przechodni rażą w ystające z ziemi nogi i ręce nieboszczyków ” 2.

Jalk się zdaje, o kres najgłębszego u pad k u zakładu przyp adł w łaśnie n a początek w ieku XIX. Szpital funkcjonow ał od w ieku XVII; początkowo obliczany był tylko n a 8 chorych, w 'tym tak że obłąkanych 3. Po dw uk rotn ych zm ianach zakonnicy uzyskali loka­ lizację p rz y obecnej u lic y B onifraterskiej, gdzie od­ budow any po ostatniej wojnie budynek znajduje się do dzisiaj. P o rozbudow ie gm achu w 1760 r. czynio­ 1 T. Łapiński: Szpital Jana Bożego. 200-letni jubileusz 1728—

1928. W arszawa !1028, s. 26j

2 Ibidem, s. 1-1. *

3 Brak jest opracowania monograficznego dziejów szpitala bonifratrów. Dane szczegółowe zawarte w różnych źródłach są często niedokładne. Stąd powtarzają się, naw et w opraco­ waniach najnowszych, informacje mylące, np. stwierdzenie, że od początku w zakładzie opiekowano stię 8 obłąkanymi, stąd rozbieżność w określaniu liczby łóżek na sali zbioro­ wej.

Grzebanie umarłych

(4)

138 Lekarz-zakomnik Pascal Szpital U jazdow ski „Łańcuchami powiązani w aryjaci”

n o w ysiłki o u trz y m a n ie zakładu n a przy zw o itym po­ ziom ie — opiekow ał się chorym i lek arz-zakonnik Pascal, w la ta c h 1790— 1793 zatru d n io n y był u bo- n ifa tró w L udw ik P erzyn a, znany doktor i autor k ilk u p o p u larn y c h podręczników w iedzy lek arskiej. Od 1795 ro k u zakonnicy opiekow ali się w yłącznie chory m i um ysłow o; m niej w ięcej od tego czasu d a­ tu je się w y raźn e obniżenie poziom u zakładu.

Toteż, gdyby z ra c ji spisku koronnego zaszła p o trze­ ba zbadania poczytalności jakiegoś podchorążego, car raczej w ysłałby go do szp itala Ujazdowskiego, p rze­ znaczonego dla w szystkich chorych żołnierzy i po d­ oficerów poniżej stop n ia ro tm istrz a z p u łk ó w pol­ skich i rosyjskich. K ordian, jako w ojskow y, w spo­ sób n a tu ra ln y pow inien w n im się znaleźć. O ty m szp italu książę K o n stan ty był dobrego m niem ania. W zw iązku z częsitymi w izytam i osób z jego św ity u m ian o tam stw orzyć pozory porząd k u i sum iennego zajm ow ania się chorym i. Hairro H arring , poeta-cu- dzoziem iec w w ojskow ej służbie rosyjsk iej, u jaw n iał ich iluzoryczność: „W szystkie sale i k o ry ta rze w U jazdow ie, k tó ry W ielki K siążę K o n stan ty czasami odw iedzał, b yły b ard zo czyste i porządne; n ato m iast łazienki, k u ch n ie itd. p rzek raczały najgłębsze dno św iń stw a” 4.

* * *

Słow acki jed n ak skierow ał K or­ d iana — jako chorego um ysłow o — do b onifratró w . O to zaś in fo rm a c ja p rze d p rzebiegającą w „szpitalu w a ry ja tó w ” sceną VI ak tu III: „W idać (klatki, w k tó ­ ry c h siedzą łańcucham i pow iązani w ary ja d , niek tó ­ rz y chodzą w olno. — K ordian leży n a łóżku w go­ rączce. 'Dozorca szp italu. — D oktor obcy” .

A k cja dzieje się, ja k widać, w ja k ie jś sali zbiorow ej, 4 H. Harring: Wspomnienia z pobytu w szpitalu U ja zd o w ­

s k im w roku 1829. Opraic. i tłum . Zygm unt Kolankowski.

(5)

139 K O R D I A N P O D B A L D A C H IN E M

obszernej, jeśli są w niej łóżka, chorzy spacerujący, sto ją k la tk i z pow iązanym i w ariatam i. Czy znalazłby się dlla tak ie j sali auten ty czn y odpow iednik u boni­ fratrów ?

B yła ito pew nie tzw. sala św. J a n a Bożego, określana przez późniejszych lek arzy ja k o „praw dziw a ozdoba zakładu” . Z budow ana i w yposażona w ro k u 1760 z fu n dacji w ojew ody ruskiego, księcia A ugusta A lek­ sa n d ra C zartoryskiego, m ieściła 36 łóżek; C zartory ­ ski (ufundował wówczas także k ilk a oisobnych kom ó­ re k dla chorych „gw ałtow nych”. O to w ygląd sali zbiorow ej, n a k tó rej pow inien znajdow ać się K or­ dian:

„(...) sklepioną jest w wysokości drugiego piętra, a podłogę m a z desek sosnowych a kształtem przypomina dwa ram io­ na kąta prostego i stanowi róg frontowy od ulicy Bonifra- temskiej i Koniwiiktorlslkiej,, oświetloną jest na przestrzał za pomocą dwunastu okien wielkich i szerokich, umieszczonych w wysokości Igo piętra. Sala ta przeznaczona na sypialnię 36 obłąkanych spokojnych; łóżka w iniej mocno zbudowane z drzewa dębowego, kształtem swym podobne do francu­ skich ‘tj. że nad każdym z niich wznosi się na czterech pod­ porach rodzaj baldachimu albo nakrycia także z drzewa dę­ bowego, a po stronach osłonione są firankami. Na każdym z tych baldachinów przytwierdzona jest figura z tegoż drze­

wa wyrzeźbiona, m ająca stanowić wyobrażenie różnych św iętych Pańskich uważanych za patronów domowych” 5. Na takim w łaśnie łożu — z „baldachinem ” , fira n k a ­ mi, w yrzeźbioną fig urą św iętego pańskiego — m u ­ siał u b o n ifra tró w leżeć K ordian.

M usiał — poniew aż Słow acki um ieścił go n a sali zbiorow ej. W rzeczyw istości, jeśli n aw et podchorąży tra fiłb y do bonifratrów , to raczej n ie do tej sali, przeznaczonej dla pospólstw a, a w llatach nieco póź­ niejszych — dla „obłąkanych 4-ej klassy” . B yły bo­ wiem ju ż Wtedy u b o n ifratró w tzw. pokoje dla pen-5 A. Rothe: Opis szpitala świętego Jana Bożego w Warszawie,

czyli zakładu dla m ę żczyzn dotkniętych cierpieniem u m ysło­ w y m . W: R y s histo ryczno-sta tystyczny szpitali i innych z a ­ kładów dobroczynnych w Królestwie Polskim. T. I. Warsza­

w a 1872, s. 8.

Łóżka z baldachinami

Obłąkani 4-te‘j klassy

(6)

sjonariuszy, w k tó ry c h lokow ano chorych zam ożniej­ szych. Osobno um ieszczano także — bodaj ju ż w te d y — pod ejrzan y ch o sym ulację. Ze względu n a specy­ ficzny rodzaj sp raw y i n a wagę w ięźnia K ordian b ył­ by praw dopodobnie tak w łaśnie izolowany.

W sali, w k tó rej m iał leżeć, Słow acki um ieścił także „klatki, w k tó ry ch siedzą łańcucham i pow iązani w a- ry ja c i”. W historii szp itala 'bonifratrów n ig dy ich tam n ie było. B yły tylko osobne cele d la chorych gw ałtow n y ch — i dla „zanieczyszczających się” . K o­ m ó rek ty c h jed n a k „ k la tk a m i” nigdy nie nazyw ano

i n ie m iały n a w e t bezpośredniego połączenia z salą zbiorową. Nie b y ły z n iej widoczne, nie m ogły u d e­ rzać w oczy wchodzącego do sali D oktora.

Mimo to pojęcie k latk i, w k tó re j trz y m a się w aria­ tów, znalazło się w tekście nie bez kozery.

Słow acki m ógł przypadkow o zasłyszeć o w yglądzie zakładu dla ko b iet obłąkanych, k tó ry znajdow ał się p rz y szpitalu D zieciątka Jezus. Istn iał n a pew no ju ż od ro k u 1804, a w aru n k i, p a n u ją c e tam w pierw szych dziesiątkach la t X IX w., były koszm arne — i m a-Koszmarn.de lownicze:

1 , . „(•••) środek był jedną Salą, długa na łokci 40, szeroka 10, malowniczo? , . . , . , , ° ,

przy ścianach porotouone były Oddziały czyli m ałe pokoiki, zam ykane z w ewnątrz sali ogólnej i drzwiami zrobionymi z bali, co w szystko było podobne do klatek w menażerii zwierząt używanych. W tych klatkach .mieszczono gw ałtow ­ ne, krzykliw e i nieczyste, a w szystko było mieszaniną pła­ czu, krzyku, śm iechu, śpiewu, tańca, obrazem okropnego chaosu, i to trw ało lat kilka” 6.

Nie ty lk o jed n ak p rzez „lat k ilk a ”, ale przez długi czas a rc h ite k tu ra tej sali nie uległa zasadniczym zm ianom . Podobne w rażenie m u sia ła spraw iać i w okresie, gdy był w W arszaw ie Słowacki, jeśli jeszcze w 1868 r. R othe w spom ina, że p o dw u stro n ach ko­ ry ta rz a „ zn ajd u je się dla epileptyków 8, a dla obłą­ kanych 6 m ałych pokoików (komórek), m ających po 6 B. Frydrych: O chorobach umysłowych. Warszawa 1845, s. 95.

(7)

141 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

5 łokci szerokości, 41/2 łokci wysokości i m niej w ię­ cej 6 łokci długości. Pokoiki te są oddzielane od sie­ bie zw yczajną ścianą z desek, ze stro n y zaś korytarza przegrodzone są palisadnikiem w kształcie sztachet, co nadzw yczaj nieprzyjem n e sp raw ia w rażenie, p rzy ­ pom inając Maitki, jakie zw ykle w m enażeriach w i­ dzim y” 7.

B yła więc podstaw a realn a dla w prow adzenia k la ­ tek do w izji szp itala w ariatów . Lecz i sam i bon ifra­ trzy stw a rz a li podstaw y do podobnego tw ierdzenia. S tan isław Chom ętow ski, późniejszy lekarz i h istoryk zakładu, pisał:

„I u nas w Warszawie w szpitalu św. Jaina Bożego za cza­ sów zarządu tegoż przez braci miłosierdzia pospolicie boni­ fratrami zwanych, pokazywano obłąkanych za pieniądze, n i­ by dzikie zwierzęta. Przedstawienie było rzadsze, bo od­ bywało siię tylko raz na rok, w drugi dzień św iąt Wielkiej Nocy, czyli na tak zwany Emaus. Ta rzadkość widowiska w yw ierała w pływ wieilki na rozciekawienie publiki, która tłum nie się zbierała, aby za niewielką zapłatę zobaczyć w a ­

ry atów, jak pospolicie u nas cierpiących na umyśle nazy­

wają. Chorzy pom ieszczeni w klatkach drewnianych, cały dzień b yli w ystawieni na pośmiewisko i prześladowanie ze strony publiki. Tu dodać winienem , 'iż naoczni świadkowie ow ych scen-gorszących zapewniali mnie, że w raziie braku chorych rozdrażnionych, których liczba była czasami n ie­ w ielka, najmowano uliczników m iejskich i zamykano na k il­ ka godzin w klatki, a cii rozmaite wyprawiali figle, stawali na głowie, szarpali za kraty, krzyczeli i śpiewali niezrozu­ miałe wyrazy, jednym słowem udawali obłąkanych. Dla le ­ karza w ięc sądowego, który by się znajdował pomiędzy zwiedzającym i, nastręczało się ciekawe studium odróżnienia obłąkania udawanego od rzeczywistego. W łaściwych obłąka­ nych (wybierano chorych ekscytowanych) drażnili bracisz­ kow ie z umysłu przed widowiskiem , dla wywołania napadów gw ałtowniejszego szału” 8.

7 A. Hothe: Sprawozdanie z czynności lekarskiej w w a r s z a w ­

skich zakładach dla obłąkanych, (...). „Gazeta Lekarska” T. V 1868 nr 1, s. 9.

8 S. Chomętowski: O leczeniu obłąkanych bez użycia środ­

ków krępujących. „Pamiętnik Tow. Lek. W arszawskiego” T. X X X I 1868 z. 6, s. 279—280.

'W ielkie roz- ciekawienie publiki

(8)

142

Dozorca szpitalu

Doktorzy

Słowacki, będąc w W arszaw ie, m ógł sam n a tra fić n a tak ie w idow isko i sądzić, że k latk i stanow ią stałe w y ­ posażenie w n ętrza szpitala. W każdym razie n a pew ­ no (słyszał o ty m sp e k ta k lu iz u st naocznych św iad­ ków. K la tk i więc były; tyle, że n ie w sali w arszaw ­ skiego „szpitala w a ry ja tó w ” .

S p raw a n astęp n a. Czy była wów czas realn ie do po­ m yślen ia zapisana w K ordianie sy tuacja, że spośród w ariatów „n iektórzy chodzą w olno” ? Owszem, gdyż u b o n ifra tró w nie p rak ty k o w an o często jeszcze w te ­ dy spotykanego w E uropie zachodniej obyczaju p rzy ­ ku w ania obłąkanych do m u ró w budynku.

Dalej w ym ieniony jest w tekście „Dozorca sz p ita lu ”. N asuw a się ty lk o je d n a uw aga — że z pew nością był to zakonnik, gdyż co n ajm n ie j do 1833 r. obłąkanym i zajm ow ali się w yłącznie b o nifratrzy.

I w zm ianka o statn ia z didaskaliów — „D oktor obcy” . „O bcy” —• czyli są i doktorzy „sw oi”, otaczający opieką obłąkanych. T ak zresztą pow inno być w szpi­ talu, do którego żołnierze n a polecenie cara — zgod­ nie z tek stem K ordiana — skierow ali z żądaniem fachow ej diagnozy zbuntow anego podchorążego. W rzeczyw istości opieka lek arsk a w praw dzie u bo­ n ifra tró w była, n a w e t jak na ówczesne w arun k i, w yjątkow o nędzna. F o rm aln y dozór lek a rsk i istniał w zakładzie od 1817 ro k u . Początkow o p ełn ił go — bezpłatnie — d r M aurycy de W oyde, k tó ry w izyto­ w ał szp ital 2 ra z y tygodniow o. Od 1828 r. lekarzem u św. J a n a Bożego został F ry d e ry k E d w ard Myło, k tó ry noitabene w 1848 r. „sam podległ chorobie um y sło w ej”, a w edle innych źródeł — zachorow ał nieuleczalnie, gdy jed e n z obłąkanych raził go szy­ dłem w serce. To on byłby dla K ord ian a doktorem „nieobcym ” , tym , k tó ry z obow iązku m iałby pieczę n a d zam achowcem .

W rzeczyw istym zakładzie b o n ifratró w opieka m e­ dyczna m iała znaczenie itylko form alne. Żadne źród­ ła n ie w spom inają, b y stosow ane w zakładzie m etody k u ra c ji były uzgadniane z lekarzem . Przeciw nie,

(9)

143 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

pow tarza się opinia, że leczeniem chorych zajm o­ w ali isię nia w łasną ręk ę w yłącznie zakonnicy: „(...) leczenie obłąkanych prziez braci miłosierdzia nie odz­ naczało s!ię w ielką ludzkością. Chorych en traitem ent usita- wiano pod pompą i z pewnej wysokości uderzano w głowę słupem zimnej wody ze zwyczajnego kubła wylanej. Takie zimne tusze równały isię pod względem uczucia bólu uderze­ niu pałką w głowę, j£k mi to przytomniejsi chorzy pozosta­ jący dotąd w szpitalu opowiadali” 9.

B yła to bodaj jed y n a stosow ana wówczas kuracja. W rep ortażu z w izy ty u bonifratrów w 1829 r. po wzm iance, że zakonnicy „nie stosują razó w ”, autor podaje dokładniejszy — bo z epoki — opis tego zba­ w iennego zabiegu uspokajającego:

„Jeżeli chory zbyt dokazuje, prowadzą go wówczas do urzą­ dzonej oddzielnie łazienki, 'tam gO' wsadzają w wannę, ciepłą napełnianą wodą. Bo kilku chwilach otworzona rura która około sufitu nad wanną albo raczej mówiąc nad chorym się wznosi, upuszcza w jednym oka mgnieniu >na jego głowę pewną ilość wody jak lód zimnej. Środek ten nadzwyczajne czyni wrażenie na obłąkanym. Zrywa się z m iejsca, krzyczy, ale natychm iast Ibywa przytrzymywanym. Po chwilach k il­ ku następuje w ytrysk drugi i tak następnie” 10.

W szpitalu b o n ifratró w w aru n k i bytow ania obłąka­ nych i opieka lek a rsk a przedstaw iały się zatem dość ponuro. Czy jed n ak jest możliwe, by bracia chętnie w puszczali do zakładu lek arzy „obcych” ?

* * *

Z pierw szych zdań dialogu do­ w iadujem y się, że D oktor zam ierza zwiedzić szpital, że wie o konieczności posiadania zezw olenia i zastę­ p u je je napiw kiem . Sy tu acja przedstaw iona w K o r­

dianie n ie odbiegała tu od p rak ty k i. Osoba p ostro n ­

n a — ja k zostało to zapisane we w spom nianym r e ­ 9 Ibidem, s. 280.

10 {Anonim:) O szpitalu obłąkanych w Warszawie (tak z w a ­

n ym Bonifraterskim). W yjątek z listu pisanego z Warszawy na wieś. „Gazeta Korrespondenta Wansz. i Zagr.” 1829 nr 22 0— '2 2 2. Sposoby leczenia Środek ten nadzwyczaj­ ne czyni wrażenie Zwiedzanie szpitala

(10)

144

Lekarze „obcy”

portażu — m ogła w ejść na teren szp itala za zezwo­ leniem ojca P ro w in cjała. A znany skądinąd o płaka­ n y sta n finansów braci upew nia, że sow ity napiw ek m ógł je z pow odzeniem zastąpić. Mimo opłakanego stan u zakładu D oktor — choćby znalazł się tam p rz y ­ padkiem — nie pow inien n ap o ty k ać trudności. Ze w zm ianek w ró żn ych a rty k u ła c h treści m edycznej wiadomo, że np. w pokrew ny m w ileńskim zakładzie b o n ifratró w odw iedziny lek arzy „obcych” były rz e ­ czą n o rm aln ą; a n a w e t czasem prow adzili oni ob ser­ w acje ciekaw szych p rz y p a d k ó w 11. Słowacki, jako pasierb p ro feso ra U n iw e rsy te tu W ileńskiego, d ra A u g u sta Becu, m ógł orientow ać się nieco w p a n u ­ jących w św iecie lekarskim stosunkach.

Wścibsiki Dozorca w nioskuje, iż jeśli przybysz p ra g ­ nie zwiedzić zakład, znaczy 'to, że ćwiczy się w n a u ­ kach m edycznych. Z atem m ożna sądzić, że w p rze d ­ staw ionym w Kordianie szpitalu nie by w ały raczej osoby postronne; b y w ali n a to m ia st lek arze „obcy” , obserw ujący obłąkanych.

P rzejd źm y do dalszych realiów . Dozorca, pragnąc w ypłacić się za otrzym anego d u k ata, in form u je:

Tu wairyjadi, dalej sala waryjatek... Cały szpital rozłożę jak zegar po sztuce...

Słow a „Tu w a ry ja c i” w skazu ją salę św. Ja n a Boże­ go. Lecz zapew nienie Dozorcy, że „dalej sala watry- jaitek...” w ówczesnej W arszaw ie nie znajdow ało ab ­ solutnie pokrycia. Je d y n y zakład p rzy jm u jący ko­ biety o błąkane m ieścił się p rz y szpitalu D zieciątka Jezus. B o n ifra trz y n igdy nie m ieli pod sw ą opieką o b łąkanych kobiet. To jeszcze jed en dowód, że Sło­ w acki znał zakład b o n ifra tró w ty lko ze słyszenia, że z pew nością go nie zw iedzał. N otabene, koed u k acy j­ 11 Zob.: J. A. Lobenwein: O przeżuwaniu pokarm ów u ludzi

na umyśle obłąkanych, (...). „Pamiętników Tow. Lek. W ileń­

(11)

145 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

n e zakłady dla um ysłow o chorych to błąd spoty­ k an y nie tylko w Kordianie.

„C ały szpital rozłożę...” — m ów i dalej Dozorca. Co więcej m ógłby u bon ifratrów pokazać Doktorowi? P a rę pokojów kilkuosobowych (w tym jed en dla n ie­ letnich chłopców), w spom niane już „kom órki” , lu k ­ susowo n a tym tle w yglądające pokoje p en sjo n ariu ­ szy i ubogie pom ieszczenia sanitarne. Resztę b ud yn ­ ku zajm ow ali zakonnicy. D oktor m ógłby zobaczyć także siedem dziesięciu kilku obłąkanych, bo ty lu przebyw ało w szpitalu w 1828 r.

D oktor pozoruje sw ą w izytę badaniam i m edyczny­ mi. Oto k o lejn y fra g m en t dialogu:

Dozorca:

Jakież system ata pan doktor zachwala? Doktor:

Macanie głów... Dozorca:

Rozumiem, to system at Galla: Doktor:

Tak.

0 systemaciie G alla w spom ina Doktor, lecz nazyw a go Dozorca; a więc m iał być spopularyzow any n a te ­ ren ie szpitala, jeśli n a w e t personel pom ocniczy po­ tra fi go wym ienić.

Gość używ a ironicznego zw rotu „macanie głów”. Fre- nologia, czyli, wedle o kreślenia samego F ranza Jo­ sep ha G alla (1758— 1828), n au k a o fizjologii mózgu, za k tó rej 'twórcę się uw ażał, rzeczywiście „macanie głów ”, a raczej czaszek w prow adzała jako podstaw o­ w ą m etodę badania um ysłowości człowieka. Gall utrzym yw ał, że głów ne cechy ch arakteru, inteligen­ cji, talen tó w i uczuć, zlokalizowane w mózgu, są trw a le pow iązane z określonym i jego „organam i” . Cech tych — jak np. ostrożność, uczynność, walecz­ ność — i odpow iadających im organów w yliczył 37. Sądził też, iż każdy z „organów ” zn ajduje w yraz w zew nętrznym kształcie czaszki, w jej w ypukłościach 1 w głębieniach. O bm acyw anie w ypukłości m iało być

Rozłożyć szpital Macanie głów Frenoilogia 10

(12)

Metoda Galla

m etodą zdobyw ania gruntow nej w iedzy o człow ieku. G ali obiecyw ał n aukow o — t o w oparciu o fizjolo­ gię — w yjaśn ić zagadki osobowości.

Propagow ał sw ą m etodę jako w y jątk o w o nieskom pli­ kow aną, zachęcając n aw et laików do eksperym ento­ w ania. W dziele S u r Vorigine du cerveau et sur cel­

les de chacune de ses parties p rz e jrz y sta in stru k cja

skierow ana do adeptów now ej n a u k i uzupełniała r y ­ su n ek sch em atu czasziki z zaznaczonym i m iejscam i przejaw ian ia się poszczególnych „organów ”. G all om aw iał dokładnie subtelności w skazane przy ob­ m acyw aniu głowy, akcentow ał doniosłą rolę stoso­ w an ia odpow iedniej siły nacisku i właściwego u sta ­ w ienia p a lc ó w 12. Tłum aczy to także — w prow adzone do tek stu Kordiana — pogardliw e odezw anie się Do­ k to ra do D ozorcy p e r „paluszku G allow y”. „P alusz­ ku G allow y”, czyli n aiw n y obm acyw aczu czaszek, p rag n ący tą drogą p rzejrzeć n a tu rę człowieka. Słowacki, pisząc w latach 1833— 1834 Kordiana, m iał sporo w iadom ości o G allu, co p o tw ierdza jego ko­ respondencja. Nic w ty m szczególnego, gdyż Gall, u su n ięty z W iednia ponoć po ząpoiwiedziach, iż n a podstaw ie o b serw acji czaszek opisze cechy osobo­ wości tam te jsz y c h profesorów i a ry sto k ra tó w 13> przeniósł się do P a ry ż a i tam w ydaw ał sw e w ieloto­ m owe, głośne dzieła. D ziw ne byłoby raczej, gdyby

Słowacki w tenczas o nim nie słyszał. A le czy słyszał o jego teorii już podczas p o b y tu w W arszawie? Czy prak ty k o w an o w Polsce m etody G alla w okresie, gdy toczy się ak cja K ordiana?

Otóż poziom w iedzy m edycznej nie u p raw n ia ł do w prow adzenia w 'tym kontekście zdań o Gallu. P s y ­ c h ia tria jako n a u k a w Polsce wów czas jeszcze nie istniała. W lite ra tu rz e fachow ej by ły w praw dzie r e ­ lacjonow ane różne przy p ad k i obłędu, lecz raczej ja ­ ko ciekaw ostki n a m arginesie ogólnej p rak ty k i le-12 Paris 1822. T. 3, s. 222^223.

13 M. Delut: La phrénologie. Son histoire, ses sy stèm es et sa

(13)

147 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

kairzy. C harakterystyczne, że o wiele bardziej in te­ resow ano się itymi p roblem am i w -Wilnie niż w W ar­ szawie. Z w ileńskich czasopism, pam iętników , s ta ­ ty sty k chorób m ożna m niej więcej zorientow ać się o sta n ie poglądów n a choroby um ysłowe. W środo­ w isku (lekarskim W arszawy w łaściw ie się nim i nie interesow ano. Znam ienne, że w latach 1800— 1832 wśród sp raw poruszanych w w ydziale lekarskim To­ w arzy stw a P rzy jaciół N auk o obłędzie nie mówiono w ogóle; n ato m iast o k ołtunie (jedynym tem acie po­ krew nym ) w zm iankow ano 29 r a z y ! 14.

G azety w arszaw skie wspom inały o Gallu w p ierw ­ szych latach X IX w. Jego teo ria nie znalazła jednak szerszego oddźw ięku w m edycynie, praw dopodobnie dlatego, że b y ła ,to m etoda raczej analizy naukow ej niż leczenia praktycznego. Zainteresowainia psychia­ try czn e polskich llekarzy w yrażały się w obserw ow a­ niu chorych um ysłow o i wnioskach co do genezy choroby oraz co do ogólnych zasad funkcjonow ania organizm u człowieka. Podstaw ą diagnozy staw ało się nie „m acanie głów ”, lecz obserw acja zachow ania pacjenta.

Jeśliby dla ówczesnych m etod postępow ania z ob­ łąk any m i szukać p okrew ieństw 'wśród słynnych teo­ rii m edycznych epoki, uderza raczej zbieżność pow­ szechnie w Polsce stosow anych sposobów zwalcza­ n ia „obłąkania um ysłow ego” z archaiczną już wów­ czas nieco n a gruncie europejskim m etodą Johna B row na. Brown, podzieliw szy w szystkie choroby na ©teniczne i asteniczne, nakazyw ał leczenie drogą kom pensaty; więc n a stenicznych obłąkanych n a le ­ żało działać u spakajającym i, astenicznym i środkam i. N iew ątpliw ym plusem tej m etody była p ro stota za­ lecanych ku racji. C horych um ysłowo leczono przez puszczanie krw i, daw anie środków w ym iotnych, n a ­ potnych, przeczyszczających, a także wycieńczano 14 Zob.: B. Rudawska, H. Stebelska, T. Wyderkowa: S prawy

lekarskie w aktach Tow arzystw a Przyjaciół Nauk w Warsza­ w ie (1800—1832). iWarszawa 1955. Leczenie chorób umysłowych Polska psychiatria Teoria Johna Browna

(14)

148 Ironicznie o Gallu li L awaterze Reportaż z zakładu bonifratrów „Dzięki ci cnotliw y człow ieku”

odpow iednią dietą. B yły ,to zresztą sposoby zgodne z rodzim ą tra d y c ją postępow ania z obłąkanym i, za­ pisaną w p o p u larn y ch porad nik ach lekarskich, roz­ chodzących się szeroko, w w ielu edycjach.

N atom iast te o ria Galla,, której pojęcia na zachodzie E u ro p y w eszły do języ k a obiegowego (jak i fizjono- m ika L aw atera, o k tó re j w n astęp n y m zdaniu m ówi D oktor), u b o n ifra tró w ani w żadnym in ny m polskim „szpitalu w airyjatów ” nie by ła p rakty k ow ana. Po p ro stu n ie m iał kto jej stosować. Mógł, oczywiście, teo rią G alla posługiw ać się w szechw iedzący i w ogó­ le p o d ejrzan y o sataniczne k oligacje D oktor — ale Dozorca?

Słow acki w prow adził do te k stu anachronizm y. P ew ­ nie świadomie. N azw iska G alla i L aw atera fu nkcjo­ n u ją w kon tek ście ironicznym : św iadczą o niew spół- m iem ości „szkiełka i olka” w zastosow aniu do sp raw

duszy.

* * *

S tylizacja lite ra c k a zakładów d la um ysłow o chorych uw zniaśla zazwyczaj dwa elem enty: cierpienia „nieszczęstnych isto t” i pośw ię­ cenie ludzi, k tó rz y n im i się opiekują. W tym w łaśnie tonie je st u trz y m an y m.iin. współczesny pobytow i Słow ackiego w W arszaw ie rep o rtaż z zakładu boni­ fra tró w . O to a u to r z tow arzyszącym m u ojcem P ro ­ w in cjałem podchodzi do k la te k fu riató w , „ofiar sm u tn y ch niew strzem ięźliw ości w ła sn e j” :

„Życiem zaledwie tchnąoe istoty, z rozjarzałym okiem, zniszczone i w ychudnione na 'Ciele, litościw ie spojrzały się na nas. Była to w łaśnie chwila um ysłowego ich spoczynku. Zbliżyw szy się do kraty, pochwycili za rękę kapłana i z roz­ czuleniem do ust ją przycisnąwszy: dzięlki ci cnotliwy czło­ wieku, Ty dniem i inocą nad nam i czuwasz, a czemże my się odpłacamy! — Niewdzięcznością, i to kto wie jaką w cza­ sie naszego szaleństwa! (...) Lecz Bóg wysłucha m odłów na­ szych — u niego znajdziesz nagrodę! Męczenniik ziem ski wyższej powinien szukać nadziei. — Pojrżałem na mego

(15)

149 K O R D IA N P O D B A L D A C H IN E M

przewodnika, który z krwią zimną to tylko do nieszczęśli­ wego wyrzekł: Dziecię moje, bądź dobrej m yśli, jakkolwiek cię nawidziła choroba, która w tej chw ili zwolniiaJa, zdaj się na Boga, oin oswobodzi twoje cierpienia — módl się do niego. Z modłami twoimi chętnie poniosę i m oje”.

U derza w ty m opisie ch arak tery sty czn y k ieru nek stylizacji obłąkanych. Zakłada się z góry, że ich od­ m ienność jest tylko upośledzeniem , a jedy ny m uczu­ ciem, jak ie imają wzbudzić w czytelniku, je st litość. Ten typ stylizacji senty m en taln ej odżyw a w psy­ chologicznych w ątkach pow ieści lat czterdziestych i późniejszej.

Inaczej w Kordianie. -Bohaterowi nie pomoże ani zdanie się n a litość bliźnich, ani n a łaskę bożą, n a je ­ go chorobę n ie m a środków m edycyna. K ordian jest chory, b o św iat jest zły, on zaś zbyt słaby, by św iat uratow ać, zbyt świadom , b y się n a św iat zgodzić. Toteż stylizacja se n ty m en taln a u stę p u je stylizacji p atetycznej.

Stylizacja patetyczna

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krytycznie ocenia własne i cudze działania, przy zachowaniu szacunku dla różnic światopoglądowych i

50 Przed siedmiu wiekami obrazek dram. 50 Przygody i kłopoty Fotografa,

Do oceny stopnia niesprawności pacjentów po udarze mózgu wykorzystuje się skale punktowe, dzięki którym można porównać grupy chorych lub określić stan jednego chorego na

Autorzy uważają, że pojawiająca się przejściowo zmiana w postaci „fali J” może być manifestacją tworzącego się zawału (w tym wypadku w obszarze unaczynienia tętnicy

Niewydolność wątroby — towarzysząca dekompensa- cji marskości wątroby, definiowana jako upośledzenie funkcji wydzielniczej oraz zdolności metabolicznej wątroby —

Często objawy bólowe w przebiegu raka trzustki nasilają się po jedzeniu, a także po podaniu enzymów trzustkowych (patrz dalej).. Może to świadczyć o na- ciekaniu tylnej

Długotrwała opieka nad osobą chorą może się również przyczynić do wystąpienia objawów stanowiących symptomy wypalenia się opiekunów: codzienne czuwanie przy chorym,

Celem opieki paliatywnej jest dobra jakość życia osób z przewlekłą zaawansowaną chorobą i ich rodzin poprzez leczenie objawów fizycznych i psychicznych oraz wsparcie socjalne