• Nie Znaleziono Wyników

Paradoks o czytelniku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paradoks o czytelniku"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Balcerzan

Paradoks o czytelniku

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 1-10

(2)

Komitet

Nauk

0

Literaturze Polskiej

1

Instytut

Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik 3(27), 1976

TEORIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA

Paradoks o czytelniku

K im je s t c zy te ln ik dla pisarza? S p r ó b u jm y n a j­ p ierw rozjaśnić tą kw estią na n e u tra ln y m w obec naszej w spółczes­ ności m ateriale.

A więc:

sala 10 d o m u K a p u letó w w W eronie. M uzykanci, służba, gospodarze, goście. W sp o m in ki, ucztow anie, tańce, m aski. T u ta j dojdzie do p ierw ­ szego spotkania dzieci zw a śn io nych rodów. W kró tc e s y n M ontekich i córka K a p u le tó w zrozum ieją, że ich miłość oznacza tragedią. U kry­ w aną przed otoczeniem , zepchniętą w najgłębszą p ryw a tno ść. M imo to zaczynają o n iej m ów ić — w obecności p rzy p a d k o w y c h św iadków .

JULIA

Jako obcego za wcześnie ujrzałam! Jako lubego za późno poznałam! D ziw ny miłości traf się na mnie iści, Z e m u szę k o ch a ć p r z e d m io t n ien aw iści.

Spośród w s z y s tk ic h postaci dra m a tu ty lk o Julia rozu m ie p ra w d ziw y sens w ła sn ych słów. In fo rm u je samą siebie o sobie. N ie zakłada dzia­ łania ze stro n y słuchaczy. Dlaczego jednak godzi się na ich obecność? T rw a m o m e n t niepew ności. N ie wiadomo, czy zdrad ziła ju ż nie­ bacznie praw dę swego przerażającego losu, a je ż e li zdradziła isto t­ nie, to czy zdoła ją na p ow rót zamaskować? R a tu n k ie m (maską) okazuje się literatura.

(3)

M ARTA

Co to jest? co to takiego? JULIA

To wiersze,

Których mię jeden tancerz dziś nauczył.

Przedstaw iony p o w y ż e j epizod bardzo pięknie (mimo nieporadności starego spolszczenia) odsłania m ech a nizm w e w n ę tr z n y społecznego bytow ania sztu ki słowa. Julia — w t y m zdarzeniu — z achow uje się i rozum uje jak poeta. (Nie bez k o zery zresztą jej p ierw szy dialog z R o m ee m «ułożył się» w sonet). Z jej p u n k tu widzenia «wierszami» mogą zostać niektóre ty lk o kombinacje słów, a mianowicie t e k s t y będące interpretacjam i w a żn ych i tru d n y c h sytuacji w biografii au­ tora. W y r ó ż n ik ie m poetyckości staje się za te m trafność uogólnienia doświadczeń in d yw id u a ln y ch twórcy. U Julii: mądrze rozpoznane napięcia — p om iędzy koniecznością a przypa dkiem , wiedzą spóź­ nioną a wiedzą przedwczesną, wolą w y b o r u a zniew o len iem u c z u ­ cia itd. — ogarniają w jedna ko w ej mierze tery to riu m życia (które przeistacza się w tragedię) oraz te r y to riu m m o w y (która sam o c zy n ­ nie «wierszowieje», tj. u z y sk u je artystyczną wyrazistość).

Z kolei m y ś l o odbiorcy stanowi hipotezę na tem a t granic nie­ powtarzalności — czy w yjątkow ości — perypetii d uc ho w y c h poety, Chodzi o to, czy w szerokim horyzoncie wszelkich przypadłości czło­ wieczego losu ten oto splot problem ów, w chłon iętych przez ten ■oto utwór, da się w ogóle usytuow ać i ocalić. Czy oryginalność ro­

zum ienia świata nie przeradza się w nieporozumienie. L u b w sza­ leństwo. Na te pytania nie dają zadowalających odpowiedzi ani ludzie z najbliższego środowiska, ani też abstrakcyjne s y s te m y w ie ­ dzy. Pozostaje trzecia możliwość — literatura, jej odbiór, przecięcie biografii autora z n iezn a nym i biografiami czytelników.

To ważne. Odbiorca powinien być k im ś nieznajom y m . Bez realnej szansy interw en cji w życiorys pisarza. ( A b y uzyskać e fe k t oddale­ nia «przestrzeni nadawcy» od «przestrzeni odbiorcy» — Julia sięga po pseudonim. W sk a zu je «tancerza» jako rzekomego twórcę wierszy).

2

Opisany tu m echanizm fu n k c jo n u je nie ty lk o w obrębie twórczości lirycznej, która n iek ied y narzuca się c z y te l­ nikow i jako bezpośrednia ekspresja autorskiego «ja». M echanizm ten o bejm uje także recepcję innych fo r m literatury pięknej.

(4)

3 P A R A D O K S O C Z Y T E L N IK U

Rzecz w ty m , jak p o j m u j e m y «biografię» pisarza. S p r ó b u jm y zoba­ czyć w niej c a ł o ś ć doświadczeń jednostki. W y m u s zo n y c h i do­ browolnych, f a k ty c z n y c h i w yim a g in ow an ych , znanych d u ż y m k o ­ l e k t y w o m — w k tó r y c h dzieją się losy tw órcy — i osiągalnych ty lk o w samotności, zrozum iałych i zagadkowych, pochodzących z obserwacji fe n o m e n ó w życia społecznego i z oglądania telewizji. Itp., itd. W ta k im ujęciu antagonizm m ię d z y «literaturą o rzeczy­ wistości» a «literaturą o autorze» ulega unieważnieniu. N ik t nie potrafi rozpoznawać i rekonstruować świata poza przestrzenią w łas­ n ej biografii, ponieważ każda nowa porcja w iedzy staje się n a ty c h ­ miast jej składnikiem. D otyczy to zarówno producenta, jak i adre­ sata dzieła sztuki.

Analizując obiegi socjalne te k s tó w literackich, nie należy tracić z oczu prostej p r a w d y — jakże w sw ojej «prostocie» zdradliwej! —■ że zanurzają się one najgłębiej w nagromadzenie indyw idu a ln ych in ic ja ty w czytelniczych. Powiada Jan M u ka fo v s k y : «W szystko, co dzieje się z literaturą, dzieje się za pośrednictw em osobowości». A z a te m o d b i ó r t o o d p o w i e d ź n a b i o g r a f i ę . Odpowiedź form ułow ana nasamprzód (na «najniższym» niejako poziomie) w ję­ z y k u hum anistycznego doświadczenia czytelnika.

Na ja kim że c zyte ln ik u pisarzowi powinno zależeć najbardziej? Za­ gadnienie to m ożna zredagować inaczej: czy w nieskończoności jed ­ n o stk o w yc h dziejów ludzkich w yo b rażam sobie dzieje ta k bezw ar­ tościowe, ta k n iefortunne, ta k nijakie, że m ia łb y m ochotę zawołać — nie, nie zależy m i na nich, nie życzę sobie ich wtargnięcia w świat moich powieści i wierszy? Nic podobnego. U w ażałbym tego rodzaju selekcję za, mówiąc najpowściągliwiej, sprzeczną z e le m en ta rn ym i racjami e ty k i pisarskiej.

Pam iętam , pew ien m łody, energiczny pisarz at::kcwał k iedyś prozę p oprzedników za to, że opowiada życiorysy nadto już pe ryfe ryjn e . Proza, pisał, kłopocze się niepotrzebnie dylem ata m i ludzi... jakich? gorszych? niższych? kategorii «b»? (dla p rzyk ła d u w y m ie nia ł tre ­ nerów i poborowych). Domagał się bohaterów re p re z e n ta ty w n y c h dla centralnej p ro b le m a ty k i teraźniejszości. Osobliwy przyp a dek świadomości fałszy w e j. Nie zam ierzam głosić apologii literatury vmarginesu społecznego». Tw ierdzę natomiast, że literatura auten­ tyczna nie zna ża d nych «m arg in esó w ». Ani dla swoich bohaterów. Ani dla swoich odbiorców. Nie wolno jej zwłaszcza p rzyjm o w a ć

(5)

a priori gotowych hierarchii losów ludzkich. Jest to szczególnie istotne właśnie dzisiaj, k ie d y ta k łatwo g u b im y człowieka — w zna­ kach. W oznaczeniach t y p u «zawód», «przynależność», «narodo­ wość» itp.

3

W r ó ć m y do epizodu z «Romea i Julii» S ze ks p i­ ra. Ma on swój ciąg dalszy. Jeżeli istotnie bohaterka — przez naj­ krótszą chwilą — szuka r a tu n k u w twórczości, to jako twórca p rze­ grywa. Trafia w próżnię. O w szem , jej piastunka, Marta, odnajduje w zagadkowych wierszach coś, co może niepokoić. Je st zresztą w p e ­ w ien sposób przygotow ana do odbioru w ypow iedzi artystycznej. Jednakże, jak d o w ia d u jem y się z dalszego rozwoju w y p a d k ó w , Mar­ ta uwielbia specyficzny t y p a r ty zm u : kaznodziejską odmianę sztuki krasomówczej. «O panie! — powie po w ysłu cha niu ty r a d y ojca Laurentego. — M ogłabym całą noc stać tu i słuchać. Co też to może nauczoność/» Ale wiersze Julii, ich głęboki liryzm , to dla M a rty w y ­ tw ó r c u d z e j k u ltu r y . J a k figura taneczna c zy b alo w y k o s tiu m — e le m e n t edukacji bogatej pannicy, nic więcej. Sa m a nie czuje się adresatem u tw o r u «tancerza». P r a w d z iw y odbiór (przecięcie bio­ grafii) nie zostaje urzeczyw istniony.

JULIA To wiersze,

K tóryc h mię jeden tancerz dziś nauczył. M A RTA

Pójd ź spać, waćpanna.

Z a u w a żm y , że J ulietta i M arta nie są nieprzyjaciółm i. Ich strategie życiow e połączy n ieb a w e m zaufanie obopólne, t y m pełniejsze, im cięższym będzie poddawane próbom (śmierć Tybalta). Wspólnota p rzekonań i działań okaże się tu jed nak doskonale neutralna wobec spraw literackiego gustu — budowana poza granicami jego w p ły w u . Oto i paradoksy! K u ltu ra literacka usiłuje w y d źw ig n ą ć porozumie­ nie m ię d z y lu d z k ie p o w y ż e j m o w y potocznej, ale obfitość kodów te j k u lt u r y sprawia, iż w y p o w ie d zi arty styc zne m uszą raz po raz osadzać się p o n i ż e j j ę z y k a potocznego. Są oceniane jako te k s ty bez znaczenia, za baw y d y k c y jn e , popisy kaligraficzne, k o m u n ik a ty podległe jednej ty lk o fu n kc ji: fatycznej. G d y b y zjaw isko to rozpa­

(6)

5 P A R A D O K S O C Z Y T E L N IK U

tryw ać w kategoriach «winy» — widząc w m arnotraw ieniu wartości wszelakich, więc i wartości dzieła s ztu k i także, proceder społecznie szko d liw y — wskazanie «w in o w a jc y » okazałoby się zadaniem kło­ p o tliw y m . C zy «s z k o d n ik ie m » jest odbiorca, k tó r y nie u m ie lub nie chce w ykrzesać z siebie isk r y zainteresowania t y m lub i n n y m dzie­ łem, bo zabrakło m u — w życiu — im p ulsów do podjęcia w y s iłk u zrozum ienia cudzego słoiua? I czy «winą» należy obciążyć pisarza, skoro wypow iadając się za pośrednictw em sztuki — b y ł w ie rn y własnej biografii? Jedno nie ulega wątpliwości: przeciąć ten węzeł może ty l k o edukacja: ćwiczenia h erm eneutyczne. Zgoda odbiorcy i zgoda nadaw cy na to, aby wejść w rolę ucznia.

4

Co o t y m w iem y? Że lektura jest gromadze­

n iem w ie d zy na te m a t kodów pisarskich, nikogo dziś nie trzeba przekonyw ać. Cokolw iek pow ied zielib yśm y w kw estii m a n k a m e n ­ tów kształcenia s z tu k i odbioru — poprzez szkołę, akcje popularyza­ torskie polonistyki akademickiej, k r y t y k ę literacką itd. — nie sposób zaprzeczyć, iż d y s p o n u je m y iu t y m zakresie m ateriałem przyzw oicie rozpoznanym . L u b p rzyn a jm n ie j, skrom niej: z n a m y możliwości jego poznawania. D o m y śla m y się miejsc, w k tó r y c h warto w yb u d o w a ć stacje diagnostyczne. A le to nie w y s ta rc z y dla badań nad k o m u nika cją literacką. Proces pisarski stanowi rów nież dziedzinę «e d u k a c y jn ą » — form ę specyficznego sam ouctwa twórcy. A «wybrane zagadnienia z p o e ty k i odbioru» są n a jtr u d n ie js z y m bodaj p r z e d m io te m jego cichych zajęć. Literat studiuje obyczaje percepcyjne współczesności (tylko z jakich korzysta źródeł?), do­ ciera do tajnikóio cudzego przeżyw a nia poezji i prozy (jakimi

drogami?), rozwiązuje łam igłów ki n o rm odbioru (wedle jakich metod?). Słowem : zaczynają się, a gdzie kończą jego u n iw e r ­ sytety?

Zagadnienie to pośrednio rozjaśniają rekonesansy badawcze poświę­ cone typologii «n o rm czytania» (J. Sławiński) i «stylów odbioru» (M. Głowiński). Rozjaśniają pośrednio, poprzez paralele, ponieważ badacz teraźniejszości literackiej i pisarz współczesny m ają dostęp do t y c h sam ych w gruncie rzeczy świadectw. W olno sądzić, iż co p ierw szy opowiada o odbiorcy, drugi po sw o je m u wie: w yc zu w a ,

(7)

od-gaduje. Badacza jednak, i słusznie, bo od tego m usi zacząć, z a jm u ­ ją w y z n a c z n ik i autonomiczności reguł lekturow ych . Określa on gra­ nice szkół czytania — w porządku k u ltu r y . Jego uw adze przeto na­ rzucają się p o e ty k i sform ułow ane — przede w s z y s tk i m w y ty c z n e k r y t y k i profesjonalnej — a w dalszej kolejności fig u r y odbioru da­ jące się w y k o n s tr u o w a ć ta k czy owak z in te rp reta c yjn y c h kalkulacji znawców. Z m ie rza on, w konsekw encji, do w y tłu m a c ze n ia siebie w roli c z y te ln ik a — w t y m sensie, iż uw zględnia fu n k c je p r o d u k tó w g otow ych, uniezależnionych od w y tw ó r c y . W tej fazie badań pro­ blem procesu tworzenia jako poznawania i rewidowania p r z y z w y ­ czajeń c z yte ln ic zy c h pozostaje w cieniu. L ub w półcieniu.

Bezsprzecznie, zalecenia i przestrogi k r y t y k i profesjonalnej in fo r ­ m u ją pisarza o przebiegach le k tu ry. Nie zawsze jed n ak twórca a k c eptu je ich wiarygodność. Przeciwnie: chce wierzyć, iż «p r a w d z i­ w e » rozu m ien ie jego dzieł realizuje się poza środowiskiem zaw o­ dowców, w in n y c h zgoła przestrzeniach społecznych. Potrzebuje ta­ kiej właśnie w ia ry. Ilekroć k r y t y k w ypow iada się w im ieniu p u ­ bliczności literackiej, w s k a z u je cele finalne sz tu k i słowa. Potrafi nazwać sytuacje, jakie p o w in n y zaistnieć w odbiorze, opisać rezu lta ­ t y recepcji, np. «pokrzepienie serc» czy «uzbrojenie w nieufność». Z a p y ta n y: j a k o s i ą g a s i ę owe stany w życiu d u c h o w y m w spó łczesnych — odpowie, że recepty na to nie zna i znać nie chce, może n a to m ia st służyć p rzyk ła d a m i dzieł, k tó r y m się w grze z od­ biorcą poszczęściło.

Tak. I w k r yty czn o lite ra ck im , i w pisarskim z g a d y w a n i u c z y ­ t e l n i k a g łó w n y bank inform acji stanowią p r z e k a z y w z o r ­ c o w e . Rodzą one podejrzenie, iż znalazły optym alną aprobatę sze­ rokiego k ręg u czyte lnik ó w . L iczy się f a k t o b ie k ty w n y . Fakt udanej reżyserii s p e k ta k lu recepcyjnego. P rze ka zy wzorcowe to scenariusze u rze c z y w is tn io n y c h zachowań zbiorowości czytelniczej. Nie są, jak m a n ife s ty a utorów i p o stulaty recenzentów , w izjam i Utopii. R ep re­ z e n tują te n sam s y s te m znaków, w ja k im pracują nowe pokolenia literatów. Poddają się, w z w ią z k u z ty m , m anipulacjom «przekłado­ w ym ». Teraz j u ż pozostaje sprawą strategii in d yw idu aln e j tw ó rc y — nacechowanie transform acji pierwowzoru. Od b e z k r y ty c z n y c h na- śladowań, poprzez p a rodystyczne w y k r z yw ie n ia , do unicestw ień po­ w szechnego gustu.

(8)

7 P A R A D O K S O C Z Y T E L N IK U

Współcześnie tr z y gru py przekazów wzorco­ w y c h — tr z y źródła w ie d z y pisarza o n a w y k a c h l e k tu r o w y c h — od­ znaczają się szczególną aktywnością. Tradycja literacka. K u ltu ra masowa. Folklor in statu nascendi.

Z p u n k tu widzenia interesujących nas procesów «tradycję» będzie­ m y pojmować jako w y b ó r z dziedzictwa — d o k o n y w a n y nie przez a r ty s t ę , lecz przez publiczność. W je j skład wchodzą za te m , obok bezspornych arcydzieł, także płody talentó w raczej p r o b le m a ty c z ­ nych, a i kicz ordynarny, byle długowieczny. Miarą hierarchii jest t u spontaniczność akceptacji, w m n i e js z y m stopniu — ka n o n o k r e ­ ślo ny poprzez p referencje in stytu cjonalne (w rodzaju lis ty le k tu r obow iązujących m aturzystę).

G d y proceder wnioskowania o odbiorcy na podstawie t r a d y c j i aprobowanej przez s p o ł e c z n o ś ć c z y t e l n i c z ą do m in u je w procesie tw ó rc zy m , o tr z y m u j e m y , b y tak rzec, «literaturę lite ­ racką». Nie chce ona rosnąć na kam ieniu, w ym ag a gleby u praw ne j. T u pisarza nie nęci rozprzestrzenienie jego dzieła wszerz, poza gro­ no w y p rób o w an y c h e n tu zja stó w książki: idzie w głąb, upra w ia s z tu ­ k ę doskonalenia wrażliwości zastanej, gotoioej.

Dziś u nas do p e rfe k cji doprowadził tę metodę Teodor Parnicki. C iekawe i godne za d u m y : odbiorca Parnickiego, w y c z y ta n y z ksiąg starodaw nych, w y w r ó ż o n y z p y łu bibliotek, pojawia się nie ty lk o w prozie t y p u «1 u m o ż n y c h dziw ny», ale również w jego w y p o w ie ­ dziach n ie-sp ecyficzn ie-a rtystycznych, choćby w w y k ła d a ch p rzezn a ­ czonych dla stu d e n tó w polonistyki. J a k wyobraża sobie powieścio- pisarz historyczn y a u d y to r iu m młodzieżowe z 1972 roku? Do jakich to doświadczeń apeluje? W yobraża sobie, zwłaszcza na początku sw e j w y k ła d o w c zej p rzyg o dy, dzisiejszą m łódź akadem icką tak, ja k g d y b y je j egzystencję duchową k szta łto w a ły — niezm ienn ie od k il ­ k u stuleci — wciąż te same ry tu a ły , symbole, języki... I przem a w ia do niej t y m i oto słowy:

«[...] pozw olę sobie właśnie na pew ną apostrofę, na parafrazę apostr ofy, którą skieru ję do Pani Dostojnej Nauki Uniwersyteckiej.

Ale, proszę pań stwa, nie ty lk o do Pani Dostojnej, jako że i do Pani Strojnej. Bo przecież stroi ją i bire t rektorski, i złoto łańcucha, i biel gronostaju, a p o ­ nadto i fiolet teologii, czerń prawa, szkarłat m edycyn y, niebieskość L ittera

(9)

rum, zieloność Scientiarum... 1 właśnie do te j Pani Dostojnej i S trojn ej 'si magna majoribus comparari licet’ pozwolę skierować sparafrazowaną apo­ strofę, a apostrofa ta rodem z trzeciej części 'Dziadów’ (...)».

«Literatura literacka» zabezpiecza ciągłość procesu historycznego w ewolucjach s ztu k i słowa. Przedłuża — o przeszłość, o n a jd a w n iej­ szą zamierzchłość — nasze czytelnicze poznanie k u ltu r y . Nie każdego artystą jednak sa tysfakcjonuje dialog z odbiorcą «w ychow a nym » na tradycji. W ielu zdaje sobie sprawą z tego, iż powszechne obyczaje percepcyjne są p r o d u k te m n a w y k ó w , także pozaliterackich, a i po- zaję zy k o w y ch , które byw ają trwalsze od doświadczenia literackiego sensu stricto.

«Czytelnik gra na saksofonie na szczytach tatrzańskich — powiada J e r zy Harasymowicz, — czyta ty lk o 'Sport’, Joe Alexa, uwielbia kotlety, bokserów i Violeitę Kaliban, m a rz y o samochodziku, śni mu się Kalina Jędrusik. Więc co m i po takim szarym kanibalu. Nie wolno łasić się do tego mankowicza wyobraźni».

A przecież z tej obserwacji można w y sn u ć inne wnioski. Można za­ łożyć, iż fo r m y k u lt u r y m asow ej to nader plasty c zny budulec, da­ jący się w y k o r z ys ta ć w architekturze sztu k i współczesnej, p r z y c z y m nowe osiedla w yobraźni literackiej wcale nie m u szą im itow ać «niskich» wzorców, przeciwnie, będą je przeobrażać na rozmaite sposoby. I w rozm aitych celach. W szczynając śledztw o w z w ią z ku z upodobaniami c z yteln ika — czytelnika gazet i m agazy nó w ilustro­ w anych, słuchacza a k a dem ijnych sprawozdań i szkoleniow ych pre­ lekcji, uczestnika popularnych igrzysk r o z r y w k o w y c h itp. — poeci, głównie poeci, po fu tu ry stac h, po e k sp erym enta ch Różewicza, młodsi, stają się dziś redaktoram i w łasnych «Dzienników porannych» i « K o ­ m un ik atów » lirycznych: chcą sztuki sprawującej kontrolę nad sztampą.

Trzecia wizja odbiorcy jest wizją potencjalnego literata, k tó r y nie poprzestaje na lektu rze k o n tem p la cyjn ej, lecz szuka okazji do ko­ operacji twórczej z autorem danej książki. Julian Przyboś powtarzał z uporem: c zy te ln ik w ierszy potrafi samodzielnie — i najgłębiej — rozeznać się w w y r a fin o w a n yc h naw et zawiłościach dobrej roboty pisarskiej, pod w a ru n k iem , że odnajdzie w pamięci owe chwile, kie­ d y to sam, w sw y c h i n ty m n y c h doznaniach świata, konstruował własne «poematy», chociaż wówczas mógł nie zdawać sobie sprawy, iż zachowuje się jak poeta. W strefie autokom unikacji ję z y k o w e j «poezją» staje się każdorazow y w y siłe k przekroczenia anonimowości

(10)

9 P A R A D O K S O C Z Y T E L N IK U

m o w y : w stronę ekspresji przeżyć osobistych. Zdziw ienie słow em nagle przyw ła szc zo n ym i p r z e ż y t y m jako «moje» słowo.

Pisarz nie dysponuje jednak świadectwam i takich zadziw ień i p rze­ żyć. Realnością bezpośrednio daną, choć zastępczą, okazuje się nato­ miast folklor in sta tu nascendi. Spontaniczna, «radosna twórczość», która obsługuje zarówno w sp ó ln oty za m k n ięte (rodzina, krąg p r z y ja ­ ciół, k o le k ty w pracowniczy jakiejś instytucji, tu rn u s wakacyjny), ja k i otw arte (np. społeczność kibiców sportowych, rzesza w y z n a w ­ ców takiej czy in n e j idelogii pokoleniowej lub środowiskowej).

Dowcipy, anegdoty, «zwischenrufy», gry półsłówek, popularne swego czasu «bajeczki», ry m o w a n e hasła, parafrazy zn an ych zw ro tó w fra ­ zeologicznych, parodie piosenek i wierszy, cała ta «karnawałowa» miazga tek stó w — o lb rzy m i i bardzo p ię k n y n iek ied y potok «dono­ sów rzeczyw istości» — składa się na trzeci zbiór powiadomień o od­

biorcy. Białoszewski:

«to, co ja piszę, jest zw ią zane jakoś z ty m , co się dzieje dookoła, z ję zykiem m ówionym, łowionym. S zu kam tych ży w y c h docieków».

A więc: c zyte ln ik w ycza ro w a n y z tradycji; c zyte ln ik w y c ię ty z ga­ zety; c zyte ln ik złow io n y w folklorze współczesnym. Te tr z y w id z e ­ nia odbiorcy, choć ta k niepodobne do siebie, przenikają się przecież i uzupełniają. A k tó r e z nich najszersze i najpojemniejsze? M oim zdaniem: trzecie. Bo i odbiorca u k szta łto w a n y przez literaturę a r ty ­ styczną, i urobiony przez publikatory, potrafi wejść w kom unika cję z n o w y m te k s te m ty lk o w te d y , jeżeli sam w sobie odnajdzie — bo­ daj najskrom niejsze — umiejętności twórczego myślenia. Pokpiw a sobie nieraz ten i ów, że wśród pisarzy są i tacy, k tó r z y piszą dla kolegów. I owszem, robią to w szyscy. Literaturę rozumieją t y l k o potencjalni literaci. Jeżeli dużo ich, i coraz więcej, to t y m lepiej.

Edward Balcerzan

Notatka bibliograficzna

Wiersze z «Romea i Julii» w przekładzie J. Paszkow ­ skiego (W. Szekspir: «Tragedie». T. I. W arszawa 1963). O pojęciu «biografii» pisarza zob. J. M ukafovsky: «Wśród znaków i struktur» (Warszawa 1970), a także: J. Sławiński: «Myśli na temat: biografia pisarza jako jednostka pro­

(11)

cesu historycznoliterackiego» (W: «Biografia — geografia — kultura literacka». Pod red. J. Ziomka i J. Sław ińskiego. W rocław 1975). Pytanie «na jakim zależy panu czytelniku?» — adresowane do w spółczesnych pisarzy — poja­ wiło się w ankiecie «Życia Literackiego» w 1975 r. O «stylach odbioru» pisał M. G łow iński w «Tekstach» 1975 nr 3. J. Sław iński, także w «Tekstach» (1974 nr 4) «O dzisiejszych normach czytania (znawców)». W ykłady T. Par­ nickiego ukazały się w książce «Rodowód literacki» (Warszawa 1974). Wypo­ wiedź J. Harasymowicza pochodzi z tomu «Debiuty poetyckie 1944—1960»

(Wybór i opracowanie J. Kajtoch i J. Skórnicki. Warszawa 1972). Wypowiedź M. Białoszewskiego — z książki K. N astulanki pt. «Sami o sobie» (Warszawa 1975).

Cytaty

Powiązane dokumenty

W zakresie wykonywania wniosków sądów lub innych organów państw obcych o udzielenie pomocy prawnej utrzymano w znowelizowanym Kodeksie postępowa- nia cywilnego zasadę, że

W Polsce międzywojennej do najsilniejszych ośrodków sportu akademickiego należały m.in.: Kraków, Lwów, Poznań, Warszawa i Wilno.. Kobiety aktywnie uczestniczyły w

Nie moż­ na jednak wykluczyć, choć wydaje się to o wiele mniej prawdopo­ dobne, że Józef Mieroszewski doglądał na prośbę Kniaziewicza je­ go majątku —

Zgodnie z K onstytucją A postolską oraz z Ordinationes historia pra­ w a kanonicznego jako dyscyplina naukow a obejm owała trzy działy: a) historię źródeł, która

Ważny ten przepis w prow adza istotną zmianę, polegającą na wyraźinym przyznaniu sam em u dziecku prawa żądania (unieważnienia uznania. W obec m ilcze­ n ia

w sprawie określenia kosztów eksploatacji i bieżących remontów (...) (Dz. 227), prowadzi do wniosku, że wskutek bezwzględnie obowią­ zującego charakteru tych

Z kolei zachodzą poważng przesłanki, które wskazują na to, że nie­ prawdziwość zarzutu nie stanowi znamienia czynu zabronionego w art. Przede wszystkim trzeba

zostały w ygłoszone re fe ra ty przygotow ane przez adw okatów O... A naliza dopuszczalności im