Konrad Górski
"Mickiewicz", Juliusz Kleiner, Lublin
1948, tom 1, str. VIII i 584; tom 2, cz.
1, str. VIII i 493; tom 2, cz. 2, str. 525,
Towarzystwo Naukowe Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego, Tom 40-41
: [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 276-289
JU L IU S Z K L E IN E R — MICKIEW ICZ.
Tom I, s tr . V III i 584 ; Tom II, cz. I, s tr. V III i 493 ; Tom II, cz. П, s tr. 525. L u b lin 1948. T ow arzystw o N aukow e K atolickiego U ni w e rsy te tu Lubelskiego. Tom. 40— 41.
C hronologiczną okolicę czterdziestolecia sw ej p rac y naukow ej uczcił n ajlepiej sam ju b ila t o g łasz a ją c w 1948 ro k u dw a to m y m o n u m en taln ej m o n og rafii o Mickiewiczu liczące razem przeszło 1600 stro n dru k u. P iszę o chronologicznej okolicy, albowiem p ro f. K leiner obchodził fo rm aln ie ju b ileusz czterdziestolecia w 1946 r., ale w listo padzie 1949 r . n a s tą p ił teg o jubileuszu ciąg d alszy w p o staci w rę czenia m u '„K sięgi P a m ią tk o w e j“ jego uczniów. T a piękna uroczy stość odbyła się w auli U n iw e rsy te tu Jagiellońskiego dn. 20 listo p a da, a wieczorem tegoż d n ia g ro n o uczniów i przyjaciół ju b ila ta sp ę dziło w raz z nim k ilk a m iłych chw il n a skrom nym bankiecie. P o d czas tego polonistycznego sym pozjonu z a b ra ł głos prof. S tan isław Pigoń i w przem ow ie, pełnej hu m o ru i serdeczności, w prow adził pew ną „p o praw kę h isto ry c z n ą “ — ja k to sam nazw ał — w ykazu jąc, że w łaściw e czterdziestolecie p racy naukow ej p ro f. K leinera do pełniło się w cale nie w ro k u 1946, ale o całe trz y la ta wcześniej. Chodzi o to, że już w 1903 ro k u ówczesny uczeń gim nazjum Ju liusz K leiner n a p isa ł szkic o pew nych pokrew ieństw ach m yślow ych m ię dzy U l częścią „D ziadów “ i poezją N ovalisa, k tó ry to szkic został podany do d ru k u przez jego nauczyciela, E m ila Petzolda, i ukazał się n a łam ach „ P a m ię tn ik a L iterack ieg o “ (rocz. II, zeszt. IV, s tr. 618). Słowem — jeżeli liczyć jubileusz od pierw szej d rukow anej pracy, to prof. K leiner m iałb y p raw o go święcić już w 1943 r., n a to m ia st w 1949 r. w inien b y to być jubileusz 45-lecia i to z rocznym opóź nieniem .
F a k t w y d an ia w ty m jubileuszow ym okresie najw iększej m o nog rafii, ja k ą n a u k a p o lsk a pośw ięciła Mickiewiczowi (najw iększej już te ra z t.j. przed u k azan iem się zapowiedzianego I II to m u !), zm u sza do pew nych re fle k s ji ogólnych o znaczeniu całego dorobku n a ukowego p ro f. K lein era w zak resie polskiej h isto rii lite ra tu ry . W kład to niew ątpliw ie jeden z najw iększych, jak ie w dziejach n a szej dyscypliny m ożna zanotow ać, ta k pod względem ilościowym, ja k i pod w zględem o siągniętego poziom u. P ro f. K leiner zapisał się mocno i głęboko w rozw o ju n a sze j h isto rii lite r a tu r y jak o in ic ja to r now ych m etod b ad an ia, ja k o uczony, k tó ry w y d atnie rozszerzył n a szą wiedzę w zak re sie te o rii i k o n k retn y c h fa k tó w przeszłości lite rack iej, w reszcie ja k o w ychow aw ca w ielu pracow ników naukow ych, z k tó ry c h niejeden w y k ład a dzisiaj h isto rię lite r a tu r y polskiej z k a te d ry uniw ersy teck iej. M om ent w y stąp ien ia K lein era w iąże się z głę bokim i p rzem ianam i, ja k ie zachodziły w h isto rii lite r a tu r y n a po czątk u obecnego stulecia. P rz e w ró t w poglądach n a isto tę i c h a ra k te r n au k h um anistycznych, zapoczątkow any przez D iltheya, a rozw i n ięty przez W indelbanda i R ick erta, doprow adził do odk ry cia no
wych m etod badaw czych, ale nie zryw ał z u stalo n y m przez pozy tyw izm celem b ad ań literack ich . N a przełom ie X IX i XX stulecia h isto ry cy lite r a tu r y byli wciąż przekonani, że dzieło sztu k i p isa rsk ie j służy ty lk o do poznania jed no stki, a jed n o stk a do poznania społe czeństw a, że u tw o ry i w szelki m a te ria ł biog raficzn y słu żą do odbu dow ania p sychiki jednostkow ej, a środow isko i tw ó rc a w y ja śn ia ją psychogenetycznie sam o dzieło (vide К . W óycicki — „ H isto ria lite r a tu r y i p o e ty k a “ , W arszaw a 1914, s tr. 47). W śród ogólnej deziorien- ta c ji celów h isto rii lite ra tu ry , k tó ra nie w iedziała, co je s t je j w łaści w ym zadaniem , dopiero w pierw szym d ziesiątku X X w ieku zaczy n a św itać m yśl, że h is to ria lite r a tu r y je s t h isto rią pew nej sztuki. W tedy u s ta la się św iadom ość, że przedm iotem b a d a n ia literackiego je s t nie sam a u to r, lecz dzieło i to nie jak o p rzejaw indyw idualności tw órcy, lecz jak o u trw alo n y w y tw ó r o pew nych w arto ściach u n iw er salnych. Otóż pierw szym w yrazicielem tego sposobu m yślenia n a naszy m grun cie był p ro f. K leiner, podów czas młody, 27-letni uczony, ale m ają cy już za sobą św ietne pozycje dorobku naukow ego, ja k m o n o g rafia o K rasiń sk im i ro zp raw a o układzie i tekście dzieł Sło w ackiego n a p isa n a w form ie recenzji pierw szego krytycznego w y dania pism teg o poety. Stanow isko sw oje sform ułow ał w zwięzłej, ale w y jątk o w o cennej rozpraw ce „ C h a ra k te r i przedm iot bad ań lite ra c k ic h “ (1913), gdzie czy tam y n a stę p u jąc e , a rew elacyjnie w ów czas brzm iące ośw iadczenie :
„Bez względu n a to, ja k k to ś pojm ow ać zechce cel i z a k re s b ad ań literackich , przedm iotem ich w łaściw ym pozostanie zaw sze u trw alo n y tw ó r d u cha ludzkiego, k tó reg o m ateriałem je s t słowo — czyli k ró tk o m ówiąc te k s t. B adanie literack ie je s t badaniem te k stó w .“
W duchu ta k pojętego celu poszły następ n ie w szy stkie w ięk sze i m niejsze p race prof. K leinera, a zw łaszcza dwie m onum entalne m on o grafie: o Słowackim i o Mickiewiczu. N ie znaczy to, że K leiner zerw ał rew olucyjnie z dotychczasow ym i fo rm a m i studiów h isto ry cz n o-literackich. N ow ato rstw o jego zawsze szło w p arze z p o d trz y m aniem określonych tra d y c ji i dlatego tru d n o było by w yobrazić so bie K lein era w roli pewnego niem ieckiego h isto ry k a lite ra tu ry , k tó r y n a p isa ł h isto rię lite r a tu r y swego n aro d u bez nazw isk autorów . D latego to i w swoich dwóch naczelnych dziełach p ro f. K leiner za chował tra d y c y jn y ty p m onografii litera c k ie j nie oddzielającej od siebie b io g rafii p o ety i rozbioru jego utw orów . Ale w te j tra d y c y jn e j form ie z a w a rta je s t in n a tre ść , niż w m onog rafiach daw niejszych, w edług tego sam ego sch em atu kom pozycyjnego stw orzonych. R zu ca się w oczy podporządkow anie b io g rafii celom b a d a n ia litera c k ie go i położenie n acisk u n a trz y główne za d an ia : ustalen ie te k s tu , jego in te rp re ta c ja , zbadanie go ze sta n o w isk a literackiego arty zm u .
W realizow aniu wym ienionych trz e ch celów b ad a n ia p ro f. K leiner o siągnął, i to ju ż w bardzo w czesnym sta d iu m swego ro z w oju naukow ego, m istrzo stw o w ysokiej klasy . Je śli chodzi o b ad anie filologiczne te k s tu , to p rzy zupełnym niem al b ra k u w n aszej lite r a
tu rz e dzieł teo rety czn y ch i podręczników w ty m zakresie, p race K leinera ta k ie , ja k w stęp do edycji dzieł w szystkich Słowackiego, po d jętej przez O ssolineum , m ogą być znak om itą szkołą k ry ty k i te k s tu i tec h n ik i w ydaw niczej zarów no dla stu den tów polonistyki, ja k i dla d ojrzałych badaczy. K leiner pokazał w ty m „poem acie filo- gicznym “ (wedle ok reślen ia K rid la) nie ty lk o zalety osobiste, ja k fenom enalną pam ięć i g odną podziw u pracow itość, ale przede w sz y st kim w zorowe i tw órcze opanow anie m etod p ra c y filologicznej, z a d em onstrow ał, ja k się ta k ie rzeczy robi. Dowiódł p rzy ty m , że p ra c a filologiczna p rzy re s ty tu c ji skażonego nieraz te k s tu w ym aga nie ty l ko znajom ości jęz y k a i logicznego m yślenia, ale tak że w życia się w a rty s ty c z n y org anizm dzieła i opanow ania m etod analizy e s te tycznej.
W b a d an iach estety czn ych p ro f. K leinera, k tó re w y p ełn iają olbrzym ią w iększość k a r t jego tw órczości naukow ej, ud erza w y ją t kowo w ielki zasięg percep cji estetycznej, w rażliw ość n a w szy stk ie stro n y dzieła literackiego, do strzeg anie ścisłego zw iązku m iędzy w y ob raźn ią p o ety i jego językiem . P o d k re śla ją c doniosłość studiów językoznaw czych dla b ad ań literack ich w sw ej działalności pedago gicznej, K lein er n ależy do nielicznej g ru p y histo ry k ó w lite ra tu ry , k tó rz y w analizie językow ej s z u k a ją najw ażniejszego m a te ria łu do wodowego p rzy w arto ściow an iu estety czny m utw oru. Subtelność
i zasięg sw ej spostrzegaw czości estety czn ej zaw dzięcza K leiner
m.i. b o g a te j w iedzy w zak resie innych sztuk, p lasty k i i m uzyki, co pozw ala m u n a snucie b ardzo ciekaw ych analogii i w y kry w anie ge netycznego zw iązku m iędzy w ielom a pom ysłam i literackim i i od działyw aniem estetyczny m innych dziedzin sztuki.
Jeśli do tego w szechstronnego opanow ania m etod badaw czych dodam y — la s t n o t le a s t — fenom enalne oczytanie w lite ra tu rz e św iatow ej, w filozofii i estety ce, co w szystko razem pozwoliło p ro f. K leinerow i w ybić się n a czołowe m iejsce w śród k o m p ara ty stó w europejskich, to s ta n ie się rzeczą zrozum iałą, że czterdziestokilko- letn ia działalność n au k o w a człowieka ta k przygotow anego do sw e go zaw odu m u sia ła być niezw ykle płodna i w artościow a.
Z adokum entow aniem ty c h niepospolitych osiągnięć n a u k o w ych w o k resie jubileuszow ym stało się ogłoszenie m onografii o Mic kiewiczu. P ierw szy je j to m u k azał się już w 1934 г., a te ra z został p rzed ru k o w an y z niew ielkim i zm ianam i w szczegółach. N a to m ia st to m II w dwóch częściach liczący przeszło ty sią c s tro n je s t całkow itą nowością. W n in iejszej recen zji zajm ę się szczegółowiej ty lk o tom em d rugim , poniew aż pierw szy był już w swoim czasie n a łam ach „ P a m iętn ik a L ite rac k ie g o “ (1934) om aw iany przez H e n ry k a Batow - skiego.
M onografię K leinera określiłem w yżej jak o należącą do t r a dycyjnego ty p u w ty m sensie, że łączy ze sobą organicznie i p row a dzi rów nolegle b io g rafię p o ety o raz om ówienie jego tw órczości. Ale t a defin icja nie w yczerpuje c h a ra k te ru całego dzieła. Do isto tn y ch i w yró żn iających jego cech należą rzeczy n a stę p u jąc e : 1. w y zyska
nie w n a jsz e rsz e j m ierze dorobku odkryw czego b a d a ń daw niejszych, dzięki czem u m o n o g rafia daje doskonały p rzeg ląd w szystkiego, co w n aukow ej lite ra tu rz e o Mickiewiczu p rzed staw ia (lub p rz e d s ta w iało kiedyś) trw a ls z ą w a rto ść ; albowiem n a w e t ta m , gdzie a u to r idzie d ro g am i w łasnym i, ale rozum ie w arto ść h isto ry cz n ą w yników daw niejszych, choćby ju ż n ieak tu alny ch , pośw ięca dłuższe wyw ody zestaw ieniu poglądów daw nych i nowych d la unaocznienia zachodzą cych m iędzy nim i różnic (np. poglądów P iła ta , P ig o n ia i jego w łas ny ch n a proces ro z ra s ta n ia się „ P a n a T adeusza) ; 2. dążenie do o g a r nięcia m ożliwie całego doro bk u M ickiewicza tzn. poddanie rozbiorow i nie ty lk o utw o ró w większych, czy b ard ziej znanych, posiadających nieraz b o g a tą lite ra tu rę k ry ty czn ą, ale rów nież u tw o rów m niej szych i m ało p o pularnych, o k tó ry c h h isto ria lite r a tu r y polsk iej zda w ała się nie wiedzieć, że istn ie ją ; dzięki tem u różne w iersze liryczne, dydaktyczne, album owe, gaw ędy i b a jk i doczekały się t u ta j do piero szczegółowszego om ówienia, czasem pierw szego w dziejach n aszej w iedzy o M ickiewiczu; ja k ą to je s t now ością w dotychczaso w ej p ra k ty c e m o n o g rafistó w piszących o naszym najw iększym poe cie, ilu s tru je n ajlep iej fa k t, że Chm ielow ski pośw ięca bajk o m : „Z ając i ż a b a “ , o raz „P rzy jaciele“ k ilk a w ierszy d ru ku , a o innych nie m ów i wcale, n a to m ia st z m onografii K allenbacha tru d n o b y się w ogóle dowiedzieć, że Mickiewicz kiedykolw iek b a jk i p isa ł; 3. m imo bardzo obszernego i w szechstronnego uw zględnienia b io g ra fii poety, p u n k t ciężkości dzieła leży w sferze b ad ań n a d sz tu k ą p o etyck ą Mic kiew icza.
Że t a o s ta tn ia cecha m onografii je s t p ro s tą k on sekw encją in dyw idualności badacza, to po w szystkim , co pow iedziałem n a w stę pie n iniejszej recenzji, nie w y m ag a uzasadnienia. P od k reślić n a to m ia st trz e b a h istoryczn e znaczenie pojaw ienia się ta k ie j m onografii. Jeszcze w 1925 r. mógł Jó zef U je jsk i mówić o M ickiewiczu jak o o „zapom nianym a rty ś c ie “ („W iad. L it.“ n r 55). Od te j chwili u k a zało się spo ro drobnych studiów o tw órczości M ickiewicza, k tó re usiłow ały dotrzeć do taje m n ic arty z m u poety, ale dopiero m on og ra fia p ro f. K leinera sp ra w ia , że u ty sk iw a n ia sp rzed 25 la t nareszcie tr a c ą sw ą ak tu aln o ść. Cokolwiek przyn iosły by dalsze b ad a n ia n ad s z tu k ą p is a rs k ą M ickiewicza, jedno je s t pewne, a m ianowicie, że nie je s t on ju ż dziś zapom nianym a rty s tą .
O ba w ydane dotychczas to m y m onografii stan o w ią zgodnie z zam iarem a u to ra całość zam k n iętą i skończoną, są bowiem om ó w ieniem p raw ie całej jego tw órczości poetyckiej. K om pozycja te j całości p o d k reślo n a z o sta ła c h a ra k te ry sty c z n y m w yborem ty tu łó w dla obu tom ów . Tom I nazyw a się „Dzieje G u sta w a “ , to m П — „D zieje K o n ra d a “ . Te im iona dwóch rep re z en ta ty w n y ch p o sta c i lite rackich , a zarazem m asek sam ego poety, są czym ś w ięcej, niż uw y d atnien iem zw iązku m iędzy życiem i tw órczością M ickiewicza: jako sym bole pew nych tre ś c i literack ich, przew ażający ch w ró żn y ch o k re sach poetyckiego tw orzenia, służą au to ro w i m o no grafii do zbudow a n ia syntetycznego sch em atu jego dzieła.
Przejdziem y te ra z do szczegółowszych u w a g n a te m a t to m u II, obejm ującego zgodnie z term ino lo gią a u to ra „dzieje K o n ra d a “ . Część pierw sza tego to m u opow iada n am bio g rafię M ickiew icza od chwili zam ieszkania w Moskwie aż do końca 1832 r., a z w iększych u tw orów analizuje „K onrada W allen rod a“ i „D ziadów “ część III, n a to m ia st część d ru g a to m u II kończy opowieść b io g raficzn ą n a m o mencie n a p isa n ia „ P a n a T ad eu sza“ i sk u p ia się n a analizie „ K siąg “ oraz M ickiewiczowskiej epopei.
O kres ro sy jsk i życia poety został p o k azany z d u żą p la s ty k ą i obfitością szczegółów. J e s t to n iew ątpliw y p ostęp w sto su n k u do daw niejszych m onografii, k tó re operow ały s k ą p ą ilością in fo rm a c ji 0 sto su n kach literack ich R osji ówczesnej i o k o n ta k ta c h oso bistych poety. Sporo studiów n a te m a t różnych szczegółów z teg o o k resu przy n io sła doba m iędzyw ojenna (m. in. p ra c e B liith a ), ale dopiero żyw szy k o n ta k t ze źródłam i i opracow aniam i uczonych radzieckich pozwolił n a w y d atn iejsze rozszerzenie n aszy ch w iadom ości o Mic kiewiczu w R osji. P ro f. K leiner w yzyskał sum iennie w szy stk ie do stęp n e m u m a te ria ły polskie i ro syjsk ie, dzięki czemu czytelnik m oże znaleźć w te j m onografii wiele szczegółów now ych i ciekaw ych.
Opowieść b io g raficzną często p rze ry w a a u to r n a rzecz analizy u tw orów drobnych, k tó re zo stały nap isan e w om aw ianym m om en cie życia poety. W zw iązku z ty m należy stw ierdzić, że m eto d a łącze nia b io g rafii z rozbiorem dzieł je s t dość niejednolita. N a ogół a u to r trz y m a się zasad y , że u tw o ry drukow ane przez poetę an alizu je w te- dy, gdy dochodzi w b io g rafii do m om entu ich w ydrukow ania, a u tw o r y nie drukow ane za życia, albo ogłoszone w wiele la t po ich po w stan iu , czy też bez w iedzy poety, an alizu je wówczas, gdy om aw ia w biog rafii m om ent ich n ap isan ia. R ozum iem y więc, że np. w tom ie I „Odę do m łodości“ ro z p a tru je prof. K leiner w zw iązku z przeżycia m i ro k u 1820— 21, podczas gdy „B allady i ro m a n se “ dopiero n a tle ro k u 1822. P rzeprow adzenie te j zasady w sto su n k u do „D ziadów “ dało w w yniku analizow anie niedokończonej części I-ej pod rokiem 1821 (kiedy to część I w edług opinii p ro f. K leinera m iała pow stać, co m ożna by kw estionow ać), n a to m ia st ro zb ió r części II i IV pod ro kiem 1823, jak o rokiem u k azan ia się П to m ik u „Poezyj“ . Ale już w I tom ie t a z a sa d a niezaw sze obowiązuje, sk oro „R om antyczność“ 1 „Żeglarza“ a u to r om aw ia rów nież w zw iązku z 1821 rokiem , p rze chodząc do p o rząd k u dziennego n a d tym , że oba te u tw o ry w yd ru k o w ane zo stały w tom ie „B allad i ro m an só w “ . W tom ie П zaczyna przew ażać chronologia p ow stan ia u tw o ru n a d chronologią dru ku , czego dowodem je s t fa k t, że dw a w iersze n ap isa n e w 1827 r .: „Do d o k to ra S.“ i „N a pokój g reck i“ a u to r an alizu je przed rozbiorem „K o nrad a W allen ro d a“ , a „ F a ry s a “ po „W allenrodzie“ , chociaż w szystkie trz y w ym ienione w iersze pojaw iły się w druk u jednocześnie w w ydaniu p e te rsb u rsk im 1829 roku.
A sko ro już m ow a o ty c h w ierszach („Do d o k to ra S.“ i „N a po k ó j g reck i“ ), to ab y się stało zadość przysło w iu: „D aj k u rze grzę dę etc.“ , m iałbym ochotę się upom nieć, że analiza prof. K leinera
(zw łaszcza w iersza „N a pokój g rec k i“ ) nie oddaje pełnej sp raw ie dliw ości ich arty sty c z n e m u poziomowi.
A naliza „K o n rad a W allen ro d a“ nie tylko przynosi pełną sy n tezę n aszej dotychczasow ej w iedzy o ty m poemacie, ale ją rów nież w y d atn ie rozszerza. Swoje m istrzo stw o filologiczne pokazał a u to r ra z jeszcze w su b teln ej re k o n s tru k c ji procesu pow staw ania dzieła, co — ja k w iadom o — stan ow i d o tąd problem niepokojący i zag ad kow y. D oskonałe je s t w sk azanie n a m otyw y rom ansow e i se n sa cyjne w „K onradzie W allenrodzie“ i w ykazanie, ja k głęboko sięgnęła w te n u tw ó r tec h n ik a ro m a n su sensacyjnego. N ajzupełniej tra f n e i całkow icie nowe je s t ujęcie „ A lp u h a ry “ n a tle m oralnej prob le m a ty k i u tw o ru , a m ianowicie uw ydatnienie, że b a lla d a t a je s t w y raz e m poglądu m oralnego sam ego b o h a te ra n a jego m etodę w alki z K rzy żak am i. U jęcie b ajro n izm u i skotyzm u w poem acie jak o jesz cze jednego elem entu m ask ująceg o rzeczyw isty sens u tw o ru je s t całkow icie słuszne. Z uznaniem rów nież pow itać należy tezę, że r o m an s s e n ty m e n ta ln y w „K onradzie W allenrodzie“ odgryw a rolę is to tn ą w tre ś c i dzieła, t.j. że nie służy w yłącznie dla m askow ania politycznego sensu, chociaż m iałb ym ochotę podyskutow ać z autorem , czy d a się to w ytłum aczyć ty lk o fak te m , że w ą te k m iłosny je s t echem w łasn y ch przeżyć poety. Może u d a m i się na innym m iejscu ro z w inąć szerzej i uzasadnić to , co o w ą tk u m iłosnym w „K onradzie W allenrodzie“ n apisałem w m oim podręczniku dla I k lasy licealnej ( s tr. 336— 337), t u ta j p o p rze stan ę n a stw ierdzeniu, że ów w ątek nie d a się w y jaśn ić ty lk o echem osobistych przeżyć i w iąże się bardzo o rganicznie z p ro b lem aty k ą m o ra ln ą dzieła. Końcow a sy n teza w y wodów o „K onradzie W allenrodzie“ , że je s t to dzieło, k tó re pod po z o rn ą s z a tą bajro n izm u było przezw yciężeniem te j postaw y, nie m o że budzić żadnych zastrzeżeń.
D oskonała i niem al w yczerp u jąca je s t rów nież analiza „ F a ry - s a “ . S tro n a obrazow a u tw o ru, sym bolika, kom pozycja, p ierw iastk i d ram a ty c z n e i liryczne, a rty z m językow y — w szystko to doczekało się obszernego omówienia. Po zn akom itym stu diu m P iła ta o genezie „ F a ry s a “ je s t to pierw sza an aliza estety czn a u tw o ru godna te j n a zwy. A u to r nie uległ je d n a k su gestii P iła ta , aby pojm ow ać u tw ó r raczej realistycznie, nie zaś alegorycznie i dał ujęcie niem al w yłącznie alegoryczno-sym boliczne. Piłatow i chodziło o realizm h i sto ry czn y , o podkreślenie, że „ F a ry s “ je s t w ysław ieniem W acław a Rzew uskiego, ale m ożliw a je s t jeszcze in n a in te rp re ta c ja re a listy c z na, a m ianowicie stw ierdzenie, że u tw ó r je s t w yrazem poezji bezin teresow nego zm agania się człow ieka z n a tu rą , co czyni go ta k b liskim n a sze j epoce, epoce niebezpiecznych sportów , ja k alpinizm czy ja c h tin g . Z rad o sn y m przeżyciem tego ty p u zetkn ął się M ickiewicz już podczas wycieczki k ry m sk iej i dlatego „Sonety k ry m sk ie “ s ą zapo w iedzą „ F a ry s a “ nie ty lk o w zak resie pew nych m otyw ów o rie n ta l n y ch i zw rotów stylistyczny ch , ale i jak o w y raz w ew nętrznej m ocy i rad o śc i budzących się w n a s pod w pływ em zdobywczego m ierzenia sił w łasn y ch z potęg ą n a tu ry . P ro f. K leiner tr a k tu je poza ty m „F
a-r y s a “ jak o u tw ó a-r egzotyczny i baśniow y, a św iadczący p ośa-rednio swoimi słabościam i (np. b rak ie m p la sty k i w obrazie p u sty n i) o r e a lizmie M ickiewicza; chodzi o to , że czego p o eta n a w łasne oczy nie w idział, tego nie um iał poetycko w sposób n a rz u c a ją c y się w y o braźni pokazać. Podobne reflek sje snuje a u to r i z pow odu opisu b it w y w „Reducie O rd on a“ .
A by skończyć z u tw o ram i, k tó re p o w stały w okresie m iędzy „W allenrodem “ i Ш częścią „D ziadów “ , za n o tu jm y całkow icie p rz e konyw ające ro zb iory „C zatów “ , „Trzech B u try só w “ , „Do M atki P o lki“ , „Ucieczki“ i w reszcie w ierszy religijn ych t.zw . rzym skich. Co się ty czy te j o s ta tn ie j g rup y , to zaznaczyć trz e b a, że p ro f. K leiner przesuw a d a tę p o w sta n ia „Rozum u i w ia ry “ n a czas po n a p isa n iu „Dziadów“ drezdeńskich, a to n a podstaw ie rozbioru ideologicznych pierw iastk ó w w iersza. Dlaczego nie u w ażam ty ch arg u m en tó w za słuszne, to zaznaczyłem szkicowo n a innym m iejscu („Tyg. Pow sz.“ 1949 n r 29).
W opowieści biograficznej, k tó ra poprzedza ro zbió r I II części „D ziadów “ , n a jb a rd zie j m usi n a s przykuć ośw ietlenie ro k u 1831 w życiu Mickiewicza. Znów będziem y m usieli stw ierdzić ogrom ny obiektyw izm i t a k t p ro f. K leinera p rzy om aw ianiu ty ch sp ra w , k tó r e n ieraz d aw ały ró żn y m a u to ro m okazję do p rzy b ie ra n ia wobec M ickiewicza p o staw y m en to rsk iej i m oralizu jącej. J a k w iadom o, je s t to odcinek biografii, do k tó reg o posiadam y w yjątkow o m ało źródeł, i wobec tego zdani n a luźne przypuszczenia sta je m y przed za g ad k am i b ardzo n iełatw ym i do rozw iązania. P ro f. K leiner d a je zupełnie tr a f n ą in te rp re ta c ję p osiadanych przekazów źródłow ych i o d tw arza drogę ówczesnych m yśli i działań p o ety w sposób chyba n a jb a rd zie j zbliżony do praw dy. Ale om aw iając sk ąp y z re sz tą dorobek poetycki M ickiewicza z 1831 ro k u nie może się pow strzym ać od reflek sji, k tó rą ze względu n a je j znaczenie dla m etodyki b ad ań literack ich w a rto t u pow tórzyć w całości:
„W obec owych doznań — dziwnie s ą niew spółm ierne utw ory, k tó re w ted y pono były napisane. Nawre t u tw ó rcy tego ty p u , co Mic kiewicz — b io graficzne podłoże sz tu k i może niekiedy okazać się niem al obo jętny m .“ (str. 245).
W ażnym przyczynkiem do ośw ietlenia pew nych szczegółów ówczesnego życia p o e ty s ą in fo rm acje o um ysłow ości i działalności literack iej K o n stan cji Ł ubieńskiej.
A naliza I II części „D ziadów “ obejm u je przeszło 200 stro n i s ta nowi — ja k należało oczekiwać — praw dziw y popis eru d y cji i m i strz o stw a w opanow aniu m etod literackiego badan ia. Zw łaszcza cen n a je s t sy n teza w ielorakich dochodzeń n a te m a t m istycznych źródeł i w yobrażeń, k tó re się złożyły n a skom plikow aną s tr u k tu r ę św iata nadprzyrodzonego w „D ziadach“ . W ty m punkcie należy podkreślić, że prof. K leiner był pierw szym h isto ry k ie m lite ra tu ry , k tó ry doce nił należycie in icjaty w ę m yślow ą A n d rzeja N iem ojew skiego daną
w jego zwięzłej, ale b o g a te j treściow o p rac y p.t. „Filozofia M ickie w icza“ (1911, p rze d ru k 1921 w książce „D aw ność a Mickiewicz“ ) i w skazał w ielu sw oim uczniom tę sa m ą drogę b a d a ń n a d m isty k ą Mickiewicza. W obecnej m onografii p ro f. K leiner zebrał w jedno zarów no w yniki dochodzeń w łasnych, ja k i posiew m yśli, k tó ry m i zapłodnił innych, dzięki czemu rozdział o III części „D ziadów “ je s t w głębszym sto p n iu jego w łasnością, niż by się to n a pozór m ogło w y daw ać.
Ф
N iezw ykle cenna pod względem m eryto ry czny m , analiza „D zia dów “ z o sta ła w sw ej p rzejrzy sto ści nieco zam ącona przez dziw ny u k ład m ate ria łu . „D ziady“ osnute s ą n a dwóch w ą tk a ch fa b u la rn y c h : h isto ry czn y m i m istyczno-filozoficznym . A u to r zaczyna analizę od „ P ro lo gu “ , co kazafo by oczekiwać, że podda n ap rzó d om ówieniu d ru g i z w ym ienionych w ątków . P o tem przechodzi do rozbioru sceny I i p rzy p isu jąc je j niem al wyłączne znaczenie dla w ą tk u historycznego p o zo staje p rzy ty m tem acie i om aw ia z kolei sceny V II i V III („S a lon w a rsz a w sk i“ i „ P a n S e n a to r“ ). Dopiero w tedy w ra c a do w ą tk u m isty czno-filozoficznego i daje analizę „Im p ro w izacji“ o raz pozo sta ły c h scen d ram a tu . W te n sposób p rze rw a n a z o sta ła organiczna łączność p ro b lem aty k i „P rologu“ z całym w ątk iem m istyczno-filo zoficznym i zaciem niona ro la kom pozycyjna I sceny jak o d ra m a tyczn ej podbudow y m otyw ującej „Im prow izację“ .
W d o d a tk u analiza „P ro log u “ nie je s t w olna od pewnych nie konsekw encji. A u to r zn a doskonale a u to g ra fy „D ziadów “ i znako m icie p rzed staw ił proces p o w staw an ia u tw o ru (d efinityw nie o bala ją c pew ne h ipotezy K allenbacha n a te n t e m a t) , więc nie pow inien by tw ierdzić, że „odpowiedzią — może ty lk o napół św iadom ą — n a p o ku sy erotyczne pieśni kusicielskiej je s t n ap is „G u stavu s o biit.“ — W szakże w a u to g ra fie K laudyny P otockiej (ogłoszonym w podobiz- nie fo to typ iczn ej przez K allenbacha) dzisiejszy „ P ro lo g “ je s t jesz cze nazw an y sceną IV i um ieszczony za „W idzeniem S e n a to ra “ , a n a pis G u s t a v u s o b i i t etc., w y pisany n a ścianie celi K onrada, widzą więźniowie w chodzący ta m n a p oczątku sceny I. J a k późnym z re sz tą je s t ów n apis pom ysłem , o ty m św iadczy f a k t, że w tym że a u to g ra fie słow a o śm ierci G ustaw a i n arodzinach K o n ra d a dopisane s ą z p raw e j s tro n y u g ó ry obok te k s tu , a więc zo sta ły ta m w p row a dzone ju ż po n ap isa n iu całej sceny. J e s t to przecież a u to g ra f drugi. N ie m a więc mowy o św iadom ej czy podśw iadom ej łączności tego pom ysłu ze słow am i złych duchów w dzisiejszym „P ro log u“ . Oczy w iście przeoczenie to je s t samo w sobie drobiazgiem , ale m ożna je uw ażać za echo rozciągnięcia sym bolu G u staw a n a ca łą poezję m i ło sn ą M ickiewicza aż do „Sonetów “ w łącznie, n a co tru d n o się już zgodzić. G u staw sym bolizuje ty p przeżyć za w a rty c h w IV cz. „Dzia dów “ i w pierw szych dziesięciu so netach m iłosnych, n a to m ia st elegii i sonetów odeskich reprezentow ać nie może, a ty lk o o te j o sta tn ie j odm ianie m iłości może być m owa w kusicielskich słow ach duchów z „P ro lo g u “ .
D la p ro f. K lein era „Im p ro w izacja“ je s t uderzeniem woli o nie bo zam knięte. Nie t u m iejsce n a prow adzenie polem ik m iędzy recen zentem i recenzow aną k sią ż k ą w spraw ie ta k obszernej, ja k in te r p re ta c ja całości d ra m a tu m istyczno-filozoficznego w „D ziadach“ . M oje stanow isko n a te n te m a t w ypow iedziałem w rozpraw ce „P rze
zwyciężenie prom eteizm u w „D ziadach“ , ogłoszonej w „K siędze P a m iątk o w ej“ k u czci p ro f. K leinera (Łódź, 1949). K onsekw entnie do założeń ta m w ypow iedzianych nie m ogę pop rzestać n a syntezie, że „Im prow izacja“ je s t uderzeniem w o l i o niebo zam knięte, ponie w aż je s t o na zarazem i w sto p n iu może jeszcze silniejszym ud erze niem rozum u.
W w yw odach o „W idzeniu“ ks. P io tra a u to r idzie to ra m i daw n iej ogłoszonych n a te n te m a t poglądów w osobnym stu diu m i w a r ty k u ła c h polem izujących z prof. K olbuszew skim jak o au to re m k siąż k i „Ziem ski M esjasz n a ro d ó w “ .
D ru g a część I I to m u k o n cen tru je zrazu n aszą uw agę n a „K się gach n a ro d u i p ielg rzy m stw a “. Przypom nieć w arto , że przed w o jn ą prof. M anfred K rid l w y stęp u jąc ze swoim k ry te riu m literack ości dzieła gotów był u znać „K sięgi“ za w ytw ó r językow y nie należący do lite ra tu ry i wobec teg o nie w chodzący do z ak resu b ad a ń h isto ryczno-literackich. N ie sądzę, żeby prof. K leiner m iał specjalnie w pam ięci ow ą tezę, g d y daw ał sw oją analizę „K siąg“ , ale nie ulega w ątpliw ości, że po jego analizie n ik t o literack im artyzm ie tego utw o ru więcej w ątp ić nie będzie. Z nakom ite w niknięcie w s tru k tu rę prozy „K siąg n aro d u i p ielg rzy m stw a “ , ujaw nienie w łaściw ości sk ładn io wych i ry tm iczn y ch decydujących o biblijnym c h a ra k te rz e te j p rozy stanow i o w ielkim postęp ie naszych b ad ań n a d utw orem , ta k bard zo w różnych epokach to uw ielbianym , to atako w any m .
O ddając p ełną spraw iedliw ość w artościom fo rm aln ym „K siąg “ p rof. K leiner uległ jed n a k pokusie ata k o w an ia ich pod względem m erytorycznym . Oczywiście jeste śm y dziś zb y t dalecy od chwili, gd y tre ść „K siąg “ m ogła budzić zachw y ty czy anim ozje w iążące się z ak tu aln y m i problem am i życia politycznego, więc i zastrzeżen ia prof. K leinera nie m ogą mieć nic w spólnego z p a sją , k tó rą n a w idok „K siąg “ przeżyw ał np. S tan isław T arnow ski. T u chodzi raczej o ko n fro n ta c ję syntez h isto ry czn y ch w „K sięgach“ z n a szą w iedzą o p rze szłości dziejow ej dla w ykazania, że „K sięgi“ w dem agogiczny spo sób o p e ru ją fałszu jący m i sk ró ta m i i uogólnieniam i historycznym i. Otóż nie m am pewności, czy zajęcie tak ieg o sta n o w isk a je s t słuszne i dla poznania sam ego z ja w isk a celowe. J a s n a rzecz, że „K sięgi“ b y ły pisane a d u s u m d e l p h i n i , że p o eta św iadom ie stylizow ał je na m odłę um ysłow ości „ludzi p ro sty c h i m ałych “ , aby użyć zw ro tu z „D ziadów “. Dziś, gd y dzięki badaniom ostrakologicznym , w iem y, że język „Nowego T e sta m e n tu “ , budzący u daw niejszych filologów ty le bezradnego zdum ienia z powodu sw ej odm ienności od pom ników literack ich sta ro ż y tn o śc i helleńskiej i hellenistycznej, je s t językiem życia codziennego ow ej epoki, je s t g w a rą ludow ą w odróżnieniu od języ ka literackiego (D eissm ann — „L ich t vom O sten “ 1909, s tr . 42),
n ależy rac z e j podziw iać intu icję a rty s ty c z n ą M ickiewicza, że p ra g nąc dać pew ne sy n tezy i uogólnienia histo ry czne dał je w ty m u p ro sz czeniu, k tó re jedynie m ogło zharm onizow ać czysto in te le k tu a ln ą tre ś ć w iedzy h isto ry czn ej ze sty lem podniosłego objaw ien ia b ib lij nego. K ażde uproszczenie rzeczyw istości je s t fałszem , a cóż dopiero stylizow ane św iadom ie w duchu m yślenia p rostaczków , to też w y kazać rozbieżność tak ie g o uproszczenia z naukow ym ujęciem p rze szłości je s t b ardzo łatw o. Ale pytanie, czy nie b ard ziej celowe byłoby ujaw nienie, ile pod t ą uproszczoną fo rm u łą k r y je się głębokiego w niknięcia w isto tę zjaw sk a om aw ianego. Mickiewicz kończy sw ą relację o rozw oju św ia ta chrześcijańskiego w średniow ieczu słow am i o k reśla ją c y m i zw ro tn y m om ent h isto rii: „Ale królow ie zepsuli w szy stk o .“ P ro f. K leiner o p a tru je te słow a bardzo cennym k o m en ta rze m history czn ym , że tra k to w a n ie królów jak o b ê t e n o i r e po chodzi ze s ty lu roussow skiego i jakobińskiego, co n ab rało now ej a k tu aln o ści po k ongresie w iedeńskim i zaw arciu „św iętego p rzy m ierza“ . O tóż czy te n k o m en tarz w yczerpuje sp ra w ę? Czy w te j uproszczonej form ule i oczywiście będącej „fałszujący m sk ró te m “ nie m ieści się a rc y tra fn e stw ierdzenie, że po załam an iu się teok raty czneg o ideału średniow iecza n a stą p iło zw ycięstwo ideału pań stw a, co spowodowało tw orzenie się w ielkich organizm ów państw ow ych w oparciu o d ą żenia d y n asty czn e ich w ładców ? N ie m yślę zaprzeczać, że w „K się g a c h “ je s t dużo św iadom ej dem agogii, ale jeste m pewny, że znaczna w iększość owych fo rm u ł u p raszczający ch rzeczyw istość dziejow ą w ypły nęła nie z dem ogogii, ty lk o z chęci udo stępn ienia pew nych p raw d dziejow ych um ysłow i „biednych, p ro sty c h i m ałych “ , k tó ry c h p o e ta powołał do w ielkiej i odpow iedzialnej m isji przew odniczenia E u rop ie w w alce o now y u s tr ó j polityczny św iata. Przecież rozdział XXTV „K siąg pielg^zym stw a“ nie pozostaw ia żadnej w ątpliw ości, do kogo całe dzieło je s t adresow ane, i we w rażen iu n iek tó ry ch ów czesnych czytelników cudzoziem skich przebijało pełne a d m iracji zd u m ienie, że je s t n a świecie n aró d , do k tó rego jeszcze m ożna p rzem a w iać w ta k i sposób.
N ie chciałbym jed n ak , ażeby po ty m , co pow iedziałem , czytel n ik w yniósł w rażenie, że a ta k n a dem agogię „K siąg “ stan o w i głów n y p u n k t ich analizy treściow ej w m onografii p ro f. K leinera. W ob liczu w ielkiego b o gactw a w iadom ości ilu stru jąc y c h tło history czn e i genezę w ielu m yśli M ickiewicza s p ra w a t a nie w y bija się w cale n a czoło, ale nie m ogłem je j pom inąć w recenzji, poniew aż dotyczy z a sa d niczej postaw y, ja k ą dziś w sto su n k u do tre ś c i „K siąg“ zająć w in niśm y.
I jeszcze jed n a u w ag a w zw iązku z oceną tre ś c i „K siąg“ . P ro f. K lein er w y ta c za poecie proces o etym ologizow anie im ion i nazw isk różnych osobowości p rzed staw ian y ch w św ietle ujem nym . Pisze ta k :
„B ruździ in te rp re to w a n ie sztuczne im ion; M ickiewiczowska m is ty k a im ion sp rzy m ierzy ła się z ro m an ty czn ym pociągiem do e ty m ologii dziw acznych, sięg ający ch z re sz tą i tra d y c ji s ta ro ż y tn e j e tc .“
Otóż Mickiewicz z w szelką pew nością ta k sam o nie w ierzył w to, że nazw isko M achiavelli pochodzi od greckiego m a c h e i łacińskiego v e i l e , ja k Słow acki, gd y kazał sw em u Popielow i w yprow adzać n a z w ę P olsk i od „n a ból s k a ła “ . W obu w ypadkach etym ologizow anie było ty lk o po ety ck im usym bolizow aniem danego z ja w isk a i jeśli M ickie w iczow ski w yw ód im ion K a ta rz y n y i F ry d e ry k a zgodny je s t z w yn i k a m i języ k ozn aw stw a, to nie dzięki lepszej w iedzy M ickiewicza, ty l ko dzięki tem u , że w ty m w ypadku praw dziw a etym ologia n ad aw ała się do użycia w c h a ra k te rz e poetyckiego sym bolu. Sław ny N abucho- donozor z „ P re le k c ji“ p a ry sk ie j nie może tu być k o n tra rg u m e n te m .
N a stę p n y rozdział m onografii przy no si c h a ra k te ry s ty k ę dzia łalności politycznej Mickiewicza n a e m ig racji o raz tw órczości w zw iązku z ty m p ow stałej. N a uw agę zasłu g u je t u pierw sza, ta k o b szern a i b o g a ta w kom en tarze history czn e analiza a rty k u łó w p o e ty w „P ielgrzym ie P o lsk im “ .
O sta tn ie d w a rozdziały (X I i X II) liczące razem 343 s tro n y po św ięcone z o sta ły „ P a n u Tadeuszow i“ . J e s t to więc now a m o n o g rafia u tw o ru , n a jo b sz e rn ie jsz a ze w szystkich dotychczas n ap isany ch. R oz dział X I om aw ia w szystko, co dałoby się podciągnąć pod h isto ry cz n ą genezę p o em atu , a więc p roces k sz ta łto w an ia się dzieła, w yzyskanie m a te ria łu w spom nień, au ten ty zm reg io naln y w izji poetyckiej, p o k re w ieństw o z tra d y c ją litera c k ą eposu, związek z po ezją opisow ą i zie m iań sk ą, zbliżenie się z tec h n ik ą i tra d y c ją rom ansu, zw łaszcza W al t e r a S co tta, odtw orzenie ob razu społeczeństw a polskiego w dziele, w reszcie znaczenie p o staci J a c k a Soplicy i Zosi d la poetyck iej k o n cepcji całego dzieła. J e s t to więc nie ty lko geneza, ale i p ro b le m aty k a dzieła w aspekcie zarów no zbiorowym , ja k i osobistym sam ego poety. A u to r p ra g n ą ł w tłoczyć w ten rozdział w szystko, co nie je s t w yłącz nie zag ad nien iem a rty sty czn y m , aby w rozdziale n a stę p n y m skupić się ty lk o n a s tru k tu rz e a rty sty c z n e j wielkiego dzieła.
Z acznijm y od spraw y k sz ta łto w an ia się u tw o ru . P ro f. K leiner o d g rad z a się od s k ra jn ie sform ułow anego sta n o w isk a W indakiew i- cza, k tó ry w b rew wyw odom P iła ta uznał, że p lan „ P a n a T ad eusza“ od rozpoczęcia p isa n ia nie ulegał żadnym zasadniczym zm ianom , nie m niej je s t zdan ia, że stanow isko to w ynika z pewnego słusznego poczucia, a m ianow icie, że m im o ty c h czy innych zm ian i rozszerzeń „ P a n T ad eu sz“ pozo stał ty m dziełem, k tó re p o eta k sz ta łto w ać począł w o k resie p isa n ia pierw szych jego k a rt. In ny m i słow y p ro f. K leiner po d ejm u je n a nowo, ty lk o w sform ułow aniu nierów nie o stro żn iej szym i b a rd z iej precyzyjnym , tezę W indakiew icza, a to przeciw s ta n o w isku ju ż nie P iła ta , ale przede w szystkim prof. P igonia, w yrażo n y m w jego zn a n ej m ono g rafii o „ P an u T adeuszu“ . A rg u m en ta cja p ro f. K lein era nie d a się oczywiście streścić w ra m a c h n a jo b sz e r n iejszej choćby recen zji i ty lk o zapoznanie się z n ią w e w sżystkich szczegółach m oże w płynąć n a ta k ie czy inne u k ształto w an ie się n a szego są d u w t e j spraw ie. M uszę w yznać, że a rg u m e n ta c ja t a m a w
ca-łcści dużą siłę p rzekonyw ającą, aczkolwiek w w ielu szczegółach nie da. się ta k łatw o przejść do p o rząd k u n a d stano w isk iem p rof. P igonia
(ap. sp ra w a u b ieran ia się Zosi w I k się d z e ).
P ro f. K leiner uzasad n ia n a s tr . 178— 180 m etodę analizy poe m atu w jego dzisiejszej p o staci dla w y k ry cia poprzednich faz k s z ta ł tow ania się, a to n a podstaw ie dwóch o b serw acji: 1. s ta ra n n e g o p rz y gotow yw ania i zapow iadania przez poetę tem ató w , o raz 2. budzenia w czytelniku oczekiw ań niezaspokojonych, pro w adzenia go n a m a nowce. Otóż nie p rzesąd zając u ży tk u , ja k i p ro f. K leiner robi z ty ch obserw acji dla w ym ienionej m etody, trz e b a stw ierdzić, że dla c h a ra k te ry sty k i a rty z m u „ P a n a T ad eu sza“ m a ją one znaczenie ogrom ne. Jeśli z ty m zestaw ić w ykazane o sta tn io przez p ro f. Szw eykow skie go niezliczone sprzeczności w szczegółach fab u ły „ P a n a T adeu sza“ , Ъ może się okaże, że owych m anow ców w „P a n u T ad euszu “ je s t zbyt wiele, abyśm y m ogli w o p arciu o analizę te k s tu dzisiejszego od- cyfrować w sposób nieodw ołalny proces k sz ta łto w a n ia się dzieła. Kto wie, czy nie stoim y t u przed zagadnieniem , k tó re zaw sze pozo stanie dziedziną m niej lub w ięcej pom ysłow ych hipotez.
Czy „ P an T adeusz“ je s t epopeją, czy też nie m a p ra w a do te j zaszczytnej kw alifik acji (jeśli te o ria g a tu n k ó w litera c k ic h w ogóle upraw n ia do takiego h ierarch izo w an ia) ? — Gdy szu k am y w m ono g rafii prof. K leinera odpowiedzi n a to p y tan ie , sp o ty k a m y się z u ję ciem now ym i oryginalnym . A u to r w ykazuje tra fn ie , że Mickiewicz miał świadom ość tw o rzen ia epopei i że to było jego zam iarem od pierw szej chwili k ształto w an ia, ale z d ru g iej s tro n y uw zględniw szy tę dziw ną „m eskolancję“ n a jro zm aitszy ch p ierw iastk ó w a rty s ty c z nych, ja k ie w o stateczn ym kształcie dzieła w idzim y, dochodzi do wniosku, że ze stan o w isk a rodzajow ości litera c k ie j „ P a n T adeusz“ okazuje się zjaw iskiem jedynym , a więc bez precedensu i bez k o n tynu acji. W ynika stą d , że „ P an T adeusz“ nie je s t epopeją, je s t po* p ro stu „Panem Tadeuszem “ .
Bogactwo m a te ria łu in form acyjnego zaw arteg o w rozdziale XI, je s t rów nie wielkie, ja k i w całej m o n o grafii p ro f. K leinera, więc ew entualne zastrzeżenia, k tó re się tu m ogą n asun ąć, s ą znikom ym drobiazgiem w sto su n k u do dorobku naukow ego, jakieg o ów rozdział do starcza. Nie m niej chciałbym jedno z ty ch zastrzeżeń t u w ym ienić. Chodzi mi o ośw ietlenie po staci M aćka Rózeczki i jego zachow ania się podczas n a ra d y w D obrzynie. P ro f. K leiner widzi w ty m zachow a n iu się alegorię: poecie chodzić m a o s a ty ry c z n ą aluzję do bezczyn ności k sięcia A dam a C zarto ry sk ieg o wobec em ig racy jn y ch kłótni. Tw ierdzenie to je s t b ardzo ciekaw e ze stan o w isk a m etodycznego. G dy biografow ie jak ieg o ś poety s p ie ra ją się, czy te n lub ów w ierszyk ad resow any je s t do H andzi lub M arylki (ja k b y rzek ł S łow acki), to sp ra w a m a związek ty lk o z życiem p o ety i d la zrozum ienia w iersza przez czytelników w ażna nie je st. Ale jeśli u tw ó r je s t a lu z ją do czy je jś działalności publicznej, to m usi być t a k zredagow any, a b y go zrozum ieli w szyscy. T ak p o stąp ił Słowacki w „K ordianie“ nie cofa ją c się przed w yraźny m i alu zjam i do nazw isk ludzi przez siebie
potę-pianych, albo n a d a ją c po staci P re ze sa ry sy , k tó re go dem askow ały p rzed ogółem. Otóż alu z ja do p o stępow ania C zarto ry sk iego w osobie M aćka, jeśli rzeczyw iście była in te n c ją poety, to nie zo sta ła w utw o rze uw idoczniona ta k , ab y j ą czytelnicy zauw ażyli. P ro f. K leiner, m im o sw ej fenom enalnej znajom ości w szystk ich źródeł dotyczących p rzedm iotu, nie w sk azu je n a nikogo ze w spółczesnych, co b y ta k księgę V II pojął. D om ysły, że Mickiewicz m ógł mieć kogoś k o n k re t nego n a m yśli, ew entualnie Niemcewicza, w ypow iedział dopiero B ru ch n alsk i w rozm ow ie z au to rem m onografii. S tą d w niosek, że m am y t u do czynienia z su biektyw nym odczuciem poetyckiego te k s tu , k tó re je s t być może praw dziw e, ale w oparciu o znane dotychczas źró d ła udowodnione być nie m oże; sam te k s t do tego nie upow ażnia.
A w d o d a tk u M ickiewicz to nie K aden: z dzieła literackiego nie ro bił zam askow anego p am fletu politycznego; jeśli atako w ał, to z w ym ienieniem nazw iska, ja k w III części „D ziadów “ , a nie przeczy te m u fa k t, że A u g u sta Bécu u k ry ł pod im ieniem D o k to ra, bo w ty m w y p ad k u celowo oszczędzał rodzinę atakow anego. Je d n y m z bezspor nych ch yba spostrzeżeń prof. P igonia je s t utożsam ienie B uchm ana z t a k częstym n a em ig racji ty p em w arch o ła politycznego, a jed n ak M ickiewicz nie dał Buchm anow i rysów , k tó re pozw oliłyby w spółczes n ym zidentyfikow ać go n a ty c h m ia st z K rępow ieckim czy księdzem Puław skim . I to je s t powód, d la k tó rego uw ażam dom ysł p ro f. Klei n e ra za m ało praw dopodobny. M ożna b y prócz tego podjąć d y sk usję, czy cały sto su n ek poety do osoby M aćka Rózeczki został tra f n ie zin te rp re to w a n y , ale to je s t już szczegół, n a k tó ry w recenzji wielkiego dzieła m iejsca być nie może.
Rozdział X II je s t — ja k ju ż m ówiłem — całkow icie poświęcony a rty sty c z n e j s tru k tu rz e „ P a n a T ad eu sza“ . J e s t to n a jb a rd z ie j wszech s tro n n a an aliza e stety czn a dzieła, ja k ą kiedykolw iek u n a s napisano. A u to r d a je po kolei szczegółową analizę każd ej księgi, a n a końcu sy n tety czn e uw agi o podstaw ow ych sk ład n ik ach i czynnikach e ste tycznego d ziałan ia poem atu, ja k ru ch , św iatło, b arw a , p ierw iastk i m alarsk ie, k s z ta łty ludzkie i zwierzęce, architek ton iczne i rzeźb iar skie, w rażen ia słuchow e i wszelkie inne od pozostałych zm ysłów po chodzące. Pośw ięciw szy n astęp n ie obszerne uw agi stro n ie w ersyfi- k a c y jn e j i składniow em u rozczłonkow aniu w iersza przechodzi do o sta te cz n e j sy ntezy dzieła, do om ów ienia jego „jako ści m etafizycz n y c h “ , ja k b y to nazw ał In g ard en . R ozdział te n je s t bez w ątpienia szczytow ym osiągnięciem a u to ra m o n o g raffii i godnym fin ałem tego m onum entalnego dzieła. O różnicy zd ania w z ak resie pewnych szczegółów mówić nie w a rto . N a jeden z ty c h szczegółów (sp raw a k o m en ta rz a h istorycznego do sceny sejm ik u n a arcy serw isie W oj skiego) zw róciłem uw agę w poprzedniej recenzji d ru k o w an ej w „Ty g o dniku Pow szechnym “ (1949 n r 29).
T ak się p rze d staw ia w ogólnych z a ry sa c h za w a rto ść dotychczas ogłoszonych tom ów now ej m onografii. Z niecierpliw ością będziemy
czekać n a to m trzeci, gdzie a u to r da zapew ne nie tylko ośw ietlenie działalności M ickiewicza jak o p ro fe so ra i p o lityk a, ale również ogól n ą syntezę poety jak o człow ieka i a rty s ty .
Ale ju ż dziś, bez czekania na pojaw ienie się to m u trzeciego m ożna powiedzieć, że m o no g rafia p ro f. K lein era da się określić jak o „Sum m a M ickiewicziana“ i w ty m c h a ra k te rz e stan ie się niezbęd nym pun k tem w y jścia d la w szystkich dalszych p rac n ad Mickewi- czem. Przypuszczać należy, że przez długi czas będzie ona o s ta tn ią m o nog rafią o au to rze „ P a n a T adeusza“ („nie każdy weźmie po Bek- w a rk u lu tn ie j“ ), a pod pew nym względem w ogóle o sta tn ią . Mam n a m yśli to, że p rze d staw ia ona ty p m o n og rafii historyczno-anali- ty czn ej w y p ieran y dziś przez ty p syn tety czny , dzielący m ate ria ł w e dług zagadnień o g arn iający ch cało k ształt tw órczości danego p isarza. Pozostanie niepożytą zasłu g ą prof. K leinera, że o tw órczości dwóch naszych najw iększych poetów nap isał m onografie będące doskonałą sy n te z ą zdobyczy naukow ych jego pokolenia.
K onrad G órski
W Y D A N IE NARODOW E „D Z IE Ł “ M ICKIEW ICZA
W ydanie narodow e „Dzieł“ M ickiewicza je s t jednym z n a jd o nioślejszych i najpiękn iejszy ch fak tó w w dziejach k u ltu raln y ch P olski pow ojennej. J e s t isto tn y m w prow adzeniem poety „pod s trz e c h y “ , w dom ostwo każdego P o lak a m ającego k o n ta k t ja k iś z książ-* kam i.
Że p o stu latem w ielkiej w agi je s t udostępnienie Mickiewicza szerszym kręgom społeczeństw a, uśw iadom iono sobie już la t tem u z g ó rą sześćdziesiąt. W tedy to, w r. 1886, „M acierz P o lsk a “ we Lwo wie w ydała „P an a T ad eusza“ , k tórego te k s t i o bjaśnienia opracow ał W ilhelm B ruchnalski. S krom ny tom ów był wów czas n a jta ń s z ą k siąż k ą polską. Cena 24 „centów “ za egzem plarz opraw ny, była n ap raw d ę d o stęp n a dla każdego — i epopeja narodow a d ocierała do n a jsk ro m niejszych domów.
Ale o podobnym u przy stępn ien iu całej tw órczości nie m yślano, chociaż pojaw iły się w tan ic h w ydaw nictw ach ja k „B iblioteka P o w szechna“ Z ukerkandla, ja k „B iblioteka M rów ki“ , ja k w ydaw ane przez W esta „A rcydzieła Polskich i Obcych P is a rz y “ poszczególne dzieła.
E dy cje zbiorowe przeznaczone b yły dla nielicznych odbiorców. N aw et przełam ujące tę tra d y c ję w ydanie śiedm iu tom ików przez Jó z e fa K allenbacha (w B rodach u W esta, 1911), w yjątkow o p rzy stę p n e co do ceny, nie m ogło się w śród m as rozchodzić.
D opiero w niepodległej Polsce pierw szy Sejm U staw odaw czy d n ia 18 g ru d n ia 1920 r. postanow ił ogłosić n a k o szt rząd u pełną