• Nie Znaleziono Wyników

Czyja "lirenka"?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Czyja "lirenka"?"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

Czyja "lirenka"?

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/4, 117-141

1972

(2)

B O G D A N ZAK RZEW SKI

CZYJA „LIR EN K A ” ?*

Ów ty tu ł — ja k się okaże — m a podw ójne znaczenie: dotyczy pozba­

w ie n ia au to rstw a tom u poezji przyznaw anego Teofilowi L enartow iczow i oraz problem u oryginalności jego „ liren k i” w zakresie tegoż pseudoau- torstw a.

Jesien ią 1862 nakładem zasłużonej księgarni J a n a K onstantego Ż u p ań - skiego w Poznaniu ukazał się tom w ierszy pt. : P iosnki w iejskie dla ochro­

n ek, z P rzy g ry w ką T. L enartow icza 1. Nieco później, w listopadzie tegoż roku, pojaw iły się postdatow ane M elodie do P iosnek w iejskich dla ochro­

nek, opracow ane przez M. R u d k o w sk ieg o 2. Obie książki od stro n y edy­

torskiej w sposób bardzo czytelny określały autorstw o tego zbioru. W ty ­ tu le pierw szej znajdu jem y inform ację, iż P rzyg ry w ka w yszła spod pióra Lenartow icza, co po raz d rugi zaznaczono po jej tekście, podpisując go nazw iskiem poety. R udkow ski zaś, podając do ostatniego cztero w iersza owej P rzy g ry w k i m elodię na trz y głosy, in fo rm uje o autorstw ie L en arto ­ wicza dw uk ro tnie — n a w stęp ie: „W iersz z P rzy g ry w k i Teofila L en ar­

tow icza”, i w zakończeniu. Cały n ato m iast zbiór P iosnek je st anonim ow ego autorstw a. Z aw iera on: W iośnianki w liczbie 40, Letnice — 37, D u m k i — 35, P rzy śp ie w k i — 120, czyli razem 232 utw ory, a więc niebagatelną ilość.

Aliści bardzo wcześnie, choć bez uzasadnienia, zaczęto całość anoni­

m ow ych Piosnek przypisyw ać — Lenartow iczow i. N ajp ierw zrobili to

* R eferat w y g ło szo n y podczas se s ji n au k ow ej w rocznicę 150-lecia urodzin T eofila L enartow icza, zorganizow anej w K rak ow ie w dniach 13— 14 IV 1972 przez In stytu t F ilologii P olsk iej W SP w K ra k o w ie, In sty tu t B adań L iterackich P A N oraz T ow arzystw o im . M arii K onopnickiej.

1 P iosn ki w i e j s k i e dla ochro nek, z P r z y g r y w k ą T. L e n a r t o w i c z a . P ozn ań 1862. N ak ład em K sięgarn i J. K. Ż u p ańskiego, ss. 176, 2 nlb. O d w ołu jąc się do tego w yd an ia będ ziem y w sk a zy w a ć stron ice b ezp ośred n io po cytatach.

2 M elodie do P io sn ek w i e j s k i c h dla ochro nek. P od k ład an e i pom nożone p rzez M. R u d k o w s k i e g o , członka T o w a rzy stw a W yk ształcen ia M uzyki w G alicji.

Poznań 1863. N ak ład em K sięgarn i J. K . Ż upańskiego, ss. VI, 86. — W N o w y m K o rb u cie (t. 8, s. 259, poz. 26) in fo rm a cje na ten tem a t zgoła bałam utne.

(3)

niektórzy m ało zorientow ani owocześni recenzenci, potem historycy lite­

ra tu ry i w ydaw cy tekstów Lenartow icza, pow tarzając, chyba za H enrykiem Biegeleisenem jako auto rem m onografii L irn ik m azo w iecki (1913), owe bałam uctw a i pom nażając je dzielnie w łasnym i, dopełniającym i.

J a k ta sensacyjna h istoria w yg ląd ała? J a k to jest możliwe, by cały tom w ierszy ułożonych w latach sześćdziesiątych w. XIX , skw itow any szeregiem recenzji napisan y ch m. in. w środow isku najbliższym tej im p re­

zie w ydaw niczej, przed ruk o w y w any frag m en tary czn ie w w ielu czaso­

pism ach i w ydaw nictw ach z tego i późniejszego okresu, m iał tak bezspornie przypaść autorow i znanem u, p o p u larnem u wówczas w k raju , żyjącem u do r. 1893 i pisującem u w w ielu czasopism ach k rajow ych?! J a k to jest m oż­

liw e, iż znakom ici znaw cy twórczości L enartow icza nie w yczuli w tym zbiorze obcego pióra, i to obcego w podw ójnym sensie?

Zacznijm y od dow odow ych m ateriałó w rękopiśm iennych, rozstrzyga­

jących bezspornie całą spraw ę i w y jaśn iający ch ją w pełni, m ateriałów , któ ry ch jed n ak badacze Lenartow icza nie m ogli znać.

Spraw cą całego zbioru P iosnek w iejskich był E dm und B o ja n o w sk i3.

Bojanow ski (1814— 1871), niegdyś stu d e n t U n iw e rsy te tu W rocławskiego, gorliw y w spółpracow nik W ydziału L iterackiego K asy na G ostyńskiego (z jego in icjaty w y grom adzili pieśni śląskie nauczyciel Józef Lom pa i pa­

sto r R obert Fiedler 4), en tu z jasta fo lk lo ru ludow ego i jego zbieracz 5, dzia­

łacz ch ary taty w n y , potem założyciel Z grom adzenia S ió str Służebniczek M arii, w interesu jący ch nas latach zorganizow ał (21 V III 1849) w G ostyniu In s ty tu t dla sierot po zm arłych na cholerę. Później (3 V 1850) — ochronkę dla dzieci w iejskich w Podrzeczu koło G ostynia (Poznańskie), będąc jed ­

3 O dkrycia tego u d zieliłem w r. akad. 1961/62 m ojej m agistran tce S ta n isła w ie С h о с i e j, piszącej pracę pt. T w ó r c z o ś ć lite r a c k a i d zia ła ln o ść w y d a w n i c z a E d ­ m u n d a B oja n o w sk ieg o . P u b lik u jąc ją („N asza P rzeszłość. S tu d ia z d ziejów K ościoła i ku ltu ry k atolick iej w P o lsc e ” 1967), autorka n ie u w a ża ła za sto so w n e p oin form ow ać czyteln ik a, że jest to praca m agistersk a p isan a pod m oim k ieru n k iem , że zasad n icze odkrycia (m. in. sp raw ę au torstw a P io snek), n ie m ó w ią c już o c a ły m w p ro w a d ze­

n iu w literaturę przedm iotu, zaw d zięcza w y łą c z n ie m oim b ad an iom nad d z ia ła l­

n ością B ojan ow sk iego (dotyczy to m. in. „P o k ło sia ”, o k tórym p isa ł u m n ie pracę m agistersk ą F. B ujak), że c y to w a n e przez n ią m a teria ły ręk o p iśm ien n e B o ja n o w ­ sk ieg o u życzyłem jej w odpisach p ozo sta w io n y ch do m ojej dysp ozycji, itd. A u lork a n ie w yczerp ała — rzecz jasn a — problem u a n i od stron y źród łow ej, an i też in ter­

p retacyjn ej. N a jw cześn iej w szak że z m ojego odkrycia zw ierzy łem się u stn ie P. H ert­

z o w i i J. N ow ak ow sk iem u .

4 Zob. w stęp do: P ie śn i ludu śląskiego. Z e z b i o r ó w r ę k o p i ś m i e n n y c h Józefa L o m p y . W ydał, sk o m en to w a ł i zarysem m on ograficzn ym p op rzed ził B. Z a k r z e w ­ s k i . W rocław 1970.

5 Zob. T. B r z o z o w s k a , P o znańskie. W zbiorze: D z ie j e f o l k l o r y s t y k i pols k iej.

1800—1863. Epoka p r z e d k o lb e r g o w s k a . P od red ak cją H. K a p e ł u ś i J. K r z y ż a - * n o w s k i e g o . W rocław 1970, s. 382 n.

(4)

n y m z pierw szych (po A uguście Cieszkowskim ) propagatorów , teo rety ków i p ra k ty k ó w tej szlachetnej i now atorskiej u nas idei. Z troski pedagogicz­

nej o ja k najlepsze w ychow anie ow ych dzieci chłopskich (organizow ał dla nich dalsze ochronki w iejskie) zrodziła się m yśl ułożenia śpiew nika ochro­

niarskiego. Jej realizację m ożem y w pełni udokum entow ać cy tatam i za­

c zerp niętym i z nie w y d an y ch D zien n ikó w Bo janow skiego, obejm ujących la ta 1853— 1871 6.

P rześledźm y ów proces pow staw an ia P iosnek w iejskich w sposób szcze­

gółowy. Pom ysł zalążkow y m u siał się narodzić już w połowie 1854 roku.

Pod d a tą 25 V II 1854 czytam y:

z o sta w iłem p iosn k ę żn iw iarsk ą, którą d zieci w P ozn an iu u S -g o W in cen tego śp iew a ją podobno, a którą o d p isa łem sob ie b y ł zeszłego roku w och ron ce śrem sk iej od och m istrzyn i P ela g ii. Prócz tego n ap isałem dziś w p ośpiechu i w sta w iłe m drugą p iosn k ę:

H ej, żn iw ia cy ! H ej, ju n acy!

Nota bene, piosnka ta nie je s t o ryginalnym utw orem Bojanow skiego.

W 1855 ro k u p raca n ad zbiorkiem znacznie się posunęła: „dobierałem z Czeczota piosnki gm inne dla o chro n ” — 13 V; „P rzeglądałem [J. Cze­

czota] piosnki w ieśniacze litew skie i spisałem piosnkę opiew ającą b udo w a­

nie chatki, bardzo w łaściw ą dla dzieci p rzy ustaw ian iu klocków ” — 12 VI.

W m iesiąc później in fo rm u je o lek tu rze Żegoty Paulego Pieśni ludu r u ­ skiego w G a licji: „W ybrałem z nich do u ży tk u ochroniarek kilka, i dw ie w iększe piosnki sierot przełożyłem n ap ręd ce” — 11 VII. Pod d a tą 14 V 1859 czytam y: „Z ająłem się spisaniem piosnek w iejskich dla ochronek. Może się ich zbierze do 8 [?]” . W liście z 30 VI tego roku prosi Ż upańskiego 0 przysłanie m u P ieśni ludu polskiego O skara K olberga (wyd. w 1857 r.), które chciałby p rzejrzeć dla uzu p ełn ienia swego zbiorku piosnek ochron- kowych. 17 V II 1859 m a zam iar pisać do Lenartow iczaj za pośrednictw em ks. J a n a K oźm iana (red ak to ra „P rzeg ląd u Poznańskiego”, przyjaciela poety 1 patro n a poczynań Bojanow skiego) — „o w stęp do piosnek” . Oto ów list, datow any 21 V II:

M am jeszcze jed n ą serd eczn ą prośbę. D la naszych w iejsk ich och ron ek w yb rałem ty m cza sem przeszło sto k ilk a d ziesią t p iosn ek ze zbiorów p ieśn i lu d u naszego, m ia n o w icie z W ójcickiego, W acław a z O leska, Ż egoty P a u li [!], C ze­

czota i B rzozow sk iego, K onopki, Z ejsznera, Ł oziń sk iego itd., k tóre dla u żytk u i na korzyść och ron ek w y d a ć ch ce Ż upański. A le u m y śliliśm y prosić n a ju siln iej K ochanego P ana, czyb yś n ie raczył jak ą w stęp n ą p iosen k ą od ezw ać się do naszych d ziatek w iejsk ich , k tórą b yśm y na czele tego zbiorku u m ieścić p ragnęli.

6 A utograf w A rch iw u m Z grom adzenia S ióstr S łu żeb n iczek w D ębicy. C ytuję z udostępnionego m i ła sk a w ie o d p isu sporządzonego przez S iostrę M. S z m i d t .

(5)

Lenartow icz nie kw apił się z odpowiedzią, o czym św iadczy n o tatk a z D zienników pod d a tą 19 1 1860:

M iał list ks. K oźm ian od L en artow icza; pisze, że już d a ł k op iow ać w iersze do naszej pu b lik acji, a le o w stę p ie do p iosn ek och ron k ow ych nic. C hce K oź­

m ian, abym zn ó w do niego napisał.

W ędruje zatem ponow ny list do Rzym u, w ysłany 25 1 1860 r. Dopiero pod koniec tego ro k u (7 XII) pisze Bo janow ski do Żupańskiego, iż w stęp do P iosnek odebrał od Lenartow icza. Ale w stęp ów m usiał nie odpow iadać zam ów ieniu, skoro zn ajdu jem y w D ziennikach, pod d a tą 21 X II 1860, no­

tatkę, że ks. J a n K oźm ian obiecuje napisać do L enartow icza, prosząc go 0 — now y. Prośbę tę spełnił poeta, o czym in fo rm u ją D zien n iki (18 III 1861): „Ks. J a n [K oźm ianjw liście z dnia 16 t. m. przysy ła od L enartow icza p iękny w iersz w stępn y do P iosnek ochronkow ych” . B yła to: P rzy g ry w ka do Piosnek w iejskich. Do braci W ielkopolanów , M azurów , K rako w iaków 1 w szelkiego narodu od M azow ieckiego L irnika kró tkie o P iosnkach gada­

nie — o tw ierająca w łaśnie ów zbiorek. Z nam y ją jeszcze z dwóch innych w ersji. O bszerniejsza, pt. O pieśniach g m innych, w edług Now akowskiego późniejsza 7, m a frag m en ty i aluzje niestosow ne dla a d re sa ta dziecięcego, a naw et politycznie niecenzuralne, np. w tak im fragm encie, przypom ina­

jącym niedw uznacznie, choć w sposób inw ersy jn y , sły nną frazę M arszu w przyszłość R yszarda B erw ińskiego :

R zek łb yś: w onej tam krain ie M lekiem , m iod em ziem ia płyn ie.

A to — ziem ia obiecana,

G dzie w k rw i broczą po kolana 8.

P ierw iastkow ą w ersję P rzy g ry w ki, tę odesłaną zapew ne przez Bo ja ­ nowskiego Lenartow iczow i, w y p raw ił poeta w raz z innym i sw ym i w ier­

szami do J. I. K raszew skiego (24 1 1861) 9, k tó ry opublikow ał ją w red a ­ gow anej przez siebie w arszaw skiej „Gazecie C odziennej” z 27 1/8 I I 1861 (nr 36) jako W stęp do g m in n ych pieśni, z red ak cy jn y m n a d ty tu łe m : Z tek i w ie rszy ofiarow anych J. I. K. R edaktor dołączył rów nież — w przypisie — fra g m en t listu Lenartow icza. Ów W stęp, sygnow any n a końcu lite rą T., porów nałem z tekstem P rzy g ry w k i z Piosnek. Nie w dając się w szczegó­

łowe analizy porów naw cze trzeb a stw ierdzić, iż w ersja z „G azety Codzien­

7 T. L e n a r t o w i c z , P o ezje. W y b ó r . W ybrał i op racow ał J. N o w a k o w s k i . W arszaw a 1968. W ydaw ca in form u je (s. 1005) o istn ien iu ty lk o d w óch w e r sji, z k tó ­ rych tek st p rzed ru k ow yw an y przez sieb ie, czerpany z P o e z y j (t. 2. P ozn ań 1863), u w aża za w ersję p óźniejszą.

8 Ib id e m , s. 423; zob. też s. 427, w . 218 i 222.

9 Zob. J. I. K r a s z e w s k i , T. L e n a r t o w i c z , K o r e s p o n d e n c j a . D o druku p rzygotow ał i k o m en tarzem opatrzył W. D a n e k . W rocław 1963, s. 73, 74.

(6)

n e j” posiada ty lk o w końcow ych 32 w ersach zgoła inny tek st (w P r z y ­ g ry w c e dotyczy to 40 ostatnich wersów). N atom iast reszta jest om al id en­

tyczna, poza drobnym i zm yłkam i czy zm ianam i słow nym i świadczącym i n a niekorzyść k o rek to ra „G azety C odziennej” i poza niew ielkim i u b y t­

kam i czy p rzy b y tk am i w ersow ym i.

P rzy g ry w k a L enartow icza o tw ierająca anonim ow y zbiorek Piosnek w ie jsk ic h m ogła m ylić czytelnika co do a u to rstw a zgrom adzonych w to­

m ik u utw orów . Szczególnie początkow e jej strofy sugerują, iż autorem całego tom u je st L enartow icz:

Ś p iew a ć dla w a s, rzecz n ie lada. N o [!] co bym m ia ł su szyć głow ę K to jed w a b n e słó w k a składa, N a piosn eczk i w ie jsk ie now e,

K to n ie d zieli z w a m i doli, P rzyn oszę w a m p ieśn i stare, N ie za śp iew a sercu k ’w o li. A le takie rześkie, jare,

Że słu ch ając, jak w e w io śn ie D usza gd yb y ziele rośnie I św ia t jej się w oczach złoci, A ż się cała rozochoci, [s. 5— 6]

W róćm y jed n a k do h isto rii pow staw ania zbioru w yłaniającej się z D zien n ikó w B ojanow skiego. 7 X 1859 n o tu je on: „Porządkow ałem i ga­

tu nk ow ałem piosnki ochronkow e i odpow iednie m elodie notow ałem ze zbioru [K. J.] Lipińskiego m elodii do [Pieśni polskich i ru skich ] W acława z O leska”. 18 X 1859: „B yłem w kościele [w G ostyniu] i u Koperskiego [organisty n a Św iętej Górze u filipinów gostyńskich], k tó ry już 60 m elodii w y b rał do piosnek ochronkow ych” . W reszcie 27 V 1861: „O debrałem m elo­

die ochronkow e od K operskiego” . M usiały jed n ak być nie najlepiej skom ­ ponowane, skoro w końcu pow ierzono ich opracow anie M. Rudkow skiem u.

W g ru d n iu 1859 tom P iosnek był dopiero w połowie skom pletow any.

7 X II notow ał B ojanow ski: „Z ająłem się znow u porządkow aniem i dobie­

raniem piosnek g m innych dla ochronek. Do pierw szych stu, które poka­

zyw ałem Żupańskiem u, pew nie drugie sto jeszcze się zbierze” . A w sześć dni później: „Czytałem , pisałem , w ybierałem piosnki gm inne dla ochro­

nek” . 19 III 1861: „porządkow ałem ostatecznie P iosnki ochronkow e do d ru ­ k u ”, a w osiem dni później : „Porządkow ałem P iosnki ochronkow e i w cią­

gałem dodatki ze zbioru K olberga” . P rzepisyw anie P iosnek zakończył 29 IV. W liście z 4 1 1862 prosi Żupańskiego o przysłanie w ydrukow anych dotąd arkuszy P iosnek w iejskich. Pierw szy arkusz ko rekty otrzym uje 10 IV.

Dopiero w połowie stycznia 1863 pisze do Żupańskiego prosząc o egzem ­ plarze P iosnek i M elodii.

W ty m także czasie konsystorz biskupi przysłał ks. Janow i Koźm ianow i Piosnki w ie jsk ie do aprobaty, żądając w yjaśnień, w jak i sposób ten zbio­

rek pow stał. B ojanow ski szczegółowo opisał h istorię pow stania zbioru i jego źródeł literack ich (w liście nie dochow anym , z 26 I 1863), co później

(7)

w ykorzystał Koźm ian w swej anonim ow ej recenzji P iosnek zamieszczonej w „Przeglądzie Poznańskim ” .

9 III 1864 B ojanow ski otrzym ał z Flo ren cji od L enartow icza list (pisany 2 II) z potw ierdzeniem odbioru P iosnek (list ten do dziś — o ile m i w ia­

domo — nie został odnaleziony).

Tak oto p rzedstaw ia się m ateriał dow odow y nie publikow any, którego badacze L enartow icza nie m ogli znać.

Mogli natom iast sięgnąć po pierw sze drukow ane recenzje, k tóre (nie w szystkie jednak!) jasno staw iały in teresu jący nas problem au to rstw a P iosnek, nie u jaw n iając — rzecz jasn a — ich spraw cy, tj. Bojanowskiego.

N ajlepiej w tajem niczony był — jak w iadom o — J a n K oźm ian i jem u przy­

pisujem y szczegółową inform ację o z b io rz e 10: dokładną, bo pochodzącą od Bojanowskiego. W arto ją przytoczyć w obszernym cytacie, jako nie znan ą dotąd i p rzy d atn ą rów nież dla dalszych rozw ażań nad źródłam i i stopniem oryginalności oraz k o m pilato rstw a P iosnek w ie js k ic h :

W yborny to jest zbiór piosnek, p racow icie, staran n ie a z w ie lk ą oględ n ością i d elik atn ym p oczu ciem w y p isa n y ch d o sło w n ie lu b przerobionych. N ic p rak tycz­

n iejszego dla dzieci po ochronkach, a n a w et dla dzieci po szkółkach. [...] Za m ateriał słu ży ły tu zbiory W acław a z O leska, W ójcickiego, Ż egoty P a u li [!]

(piosnki ruskie i p o ls k ie 11), I. Ł ozinskoho (R u sk o je w e s i l e 12), Z ejsznera (pieśni P o d h a la n 13), K. B rzozow sk iego (pieśni n ad w iśla ń sk ie), I. [!] (pieśni znad N iem n a i D źw iny) 14, K olberga, L ip iń sk iego (p ieśn i w ie lk o p o ls k ie 15), K onopki (pieśni k r a k o w sk ie 16), G izew icza [!] (pieśni w sc h o d n io p r u sk ie 17) ; sk rzętn y kom pilator czerp ał jeszcze w różnych rękopisach górn o- i d oln oszląsk ich 18, korzystał z tłu ­ m aczeń B rod ziń sk iego i n a w et starym i kartkam i od p u stow ym i n ie pogardził.

P iosnki, krążąc m ięd zy ludem , najrozm aitszym u leg a ją odm ianom ; często d w u w ierszo w y k rak ow iak zn ajd u je się w p lecio n y w jak ą p rzyd łu ższą p iosnkę

10 N a jw cześn iejszą n otatk ę o w y jściu M elo d ii do P io sn ek w i e j s k i c h zam ieścił

„T ygodnik P ozn ań sk i” (1862, nr 48 z 28 X I), podkreślając, iż w y d a w n ic tw o to jest tan ie, i rokując m u w ie lk ie pow odzenie.

11 Pie śni ludu pols k ieg o w Galicji. L w ó w 1838. — Pie śni lu d u ru skiego w G a ­ licji. T. 1—2. L w ó w 1839— 1840.

12 O p ublikow ane w 1835 r. i ocen ion e p o zy ty w n ie przez L. S i e m i e ń s k i e g o (O bchód w e s e la ruskie go p r z e z J. Ł oziń skie go. „R ozm aitości” 1835, nr 44).

13 L. Z e j s z n e r, P ieśn i lu d u P odhala n, c z y l i G órali t a t r o w y c h pols kic h. W ar­

sza w a 1845.

14 K. B r z o z o w s k i , P ie śn i lu du n a d n ie m e ń s k i e g o z ok olic A le k s o t y . P oznań 1844.

15 J. J. L i p i ń s k i , P io sn k i lu du w ie l k o p o ls k i e g o . Cz. 1. P ozn ań 1842.

16 J. K o n o p k a , P ie śn i lu d u k r a k o w s k i e g o . K raków 1840.

17 G. G i z e w i u s z, Pieśni, któr e lu d w i e j s k i w okolicach O ster o d e w P rusach W s c h o d n ic h śp iew a . „P rzyjaciel L udu” 1839, nry 5—7.

18 M ow a o rękopisach ślą sk ich p ieśn i lu d o w y ch ze zbiorów J. Lom py i R. F ie ­ dlera, które m ia ł w yd ać B ojan ow sk i. H istorię tych zbiorów o p isa łem w e w stę p ie do P ie śn i ludu śląskiego.

(8)

litew sk ą , a zn o w u k ilk a w ierszy w y rw a n y ch z dum ki ruskiej zdarza się n a ­ p otkać m ięd zy k rak ow iak am i; dalej jeszcze, jed n a i ta sam a piosnka w różnych stronach, w e d le m iejsco w o ści i ok oliczn ości, b y w a o so b liw ie przeinaczana, w p ojed yn cze obrazy, w y ra żen ia p rzystrajana, skracana lu b rozszerzana. N ic w ię c dziw n ego, że u k ład ający w p o żyteczn ym celu zbiorek n in iejszy pisarz n ie ­ które p iosn k i obciął, zm ien ił lu b u zu p ełn ił in n ym i. Co ty lk o jest w yraźn ym , to, że sk ru p u latn ie n ic n igd zie sw eg o n ie dodał [?!].

C iek aw a je st d ziad ow sk a p ieśń m ięd zy d um kam i [...] (nr 34) [...]. I n astęp n a p ieśń (nr 35) o nocy zadusznej, odkryta w M azew ie w p o w iecie łęczy ck im p rzez W. A . M aciejow sk iego, bardzo zajm ująca. [...]

P. R u d k ow sk i p odobierał do p iosn ek m elo d ie znane, tylk o n ie w szy stk ie dość ła tw e i dość stosow n e, niek tóre podorabiał. T ak u tw orzyło się coś zu p ełn ie p ra w ie n iezb ęd n eg o dla w szy stk ich tych, co się trudnią w y ch o w a n iem m ło ­ d zieży, n ie jen o w ie jsk ie j, a le w szy stk ich stanów .

I praca autora zbioru, i praca p. R u d k ow sk iego n ależy do rzędu prac cich ych i bardzo skrom nych. N ie przeto m n iejsza zasłu ga obu.

D la z a lec en ia zbioru P io s n e k w i e j s k i c h jak im ś ro zgłośn iejszym przydatkiem , udano się do T eo fila L en artow icza, który, ch ętn y i szczodry ja k zw yk le, n a d esła ł P r z y g r y w k ę do braci W ie lk o p o l a n ó w , M a z u r ó w , K r a k o w i a k ó w i w s z e l k ie g o narodu. [...]

W iersz ten L en artow icza w m iły, w e w dzięczn y sposób przypom ina jego stare, n ajlep sze, sielsk iej barw y poezje. Jak żeb yśm y radzi, by nam takich d a w a ł ja k n ajw ięcej.

N ie b ęd ziem y m u robić zarzutu z tego, że w P r z y g r y w c e n ie do d zieci, dla których zb iór p io sn ek ułożony, a le do całego lu d u się obraca. Sp raw ia to n ieja k i brak harm on ii m ięd zy w stę p e m a sam ą k s ią ż e c z k ą 19. W szelako m o ­ żem y sobie w y tłu m a czy ć, że d zieci w y jd ą k ied yś na lu d zi krzątających się około orania i za siew u . P io s n k i w i e j s k i e m ocno polecam y. Zbiór to w ażn y i p o cią ­ g ający pod k ażd ym w zględ em , ze stron y w a rto ści w ew n ętrzn ej i ze strony u ż y te c z n o ś c i20.

Ju ż w g ru d n iu 1862 pojaw iły się dw ie inform acje o edycji Piosnek.

J e d n a w a rty k u le H ieronim a Feldm anow skiego O literaturze dla m łodzie­

ż y 21, pełna pochw ał n a tem at „w yboru, w dzięku i staranności w y d ania” . P roblem a u to rstw a P iosnek nie jest tu akcentow any, choć nie przysądza się ich Lenartow iczow i, którego nazw isko pada tylko w przytoczeniu ty ­ tu łu zbiorku. Jego a u to ra nazyw a Feldm anow ski „szanow nym zbieraczem ” . D ruga inform acja, w krakow skim „Czasie” 22, zn ajdu je się w rubryce pn.

K orespondencja z Poznańskiego. W niej także nie m a mowy, by spraw cą Piosnek był „nasz lirn ik ” . O m ów ienie jest pełne entuzjazm u i pochwał, zaw iera w y ją tk i z tekstów zbiorku.

W pięć lat później tenże „Czas” zam ieścił ponow nie om ówienie Piosnek, które — ku zdziw ieniu anonim ow ego recenzen ta — „nie w eszły w skład

19 N ie za u w a ży li tego badacze tw órczości L en artow icza!

20 „Przegląd P o z n a ń sk i” 1863, p oszyt 1, s. 214—218.

21 „T ygodnik P o zn a ń sk i” 1862, nr 52 z 26 X II, s. 415.

22 „C zas” 1862, nr 279 z 4 X II.

(9)

przedm iotów należących do szkółek w iejskich” . R ecenzja je s t napisana przez znawcę przedm iotu, a in te resu jąc ą nas kw estię au to rstw a staw ia bardzo jasno. Dlatego też m usim y ją przytoczyć w obszerniejszych frag ­ m en tach :

u w ażan o za w aru n ek n iezm iern ej w agi, aby p oezja w ch o d ziła w sk ład czy n ­ n ik ó w p ierw ia stk o w eg o w ych ow an ia. P ro ste słow a, p rzystęp n e do p o jęcia dziecka, z jego u czu ciam i zgodne, pod łożon e pod ła tw ą m u zykę p io sen ek gm in n ych ok azały się bardzo dobrym i w p raktyce, rozb u d ziły b o w iem w d ziecięciu u czu ­ cie szlach etn iejsze, tęsk n o tę za tym , co p ięk n e i dobre, i p rzyp om in ały się w gorzkich dniach cierpien ia lub zb oczeń z drogi p ow in n ości i cnoty, w o n ią n iew in n o ści, obrazam i d ziecin n ego raju...

Z rozum iał tę potrzebę autor P io s n e k w i e j s k i c h dla ochro nek, gdy całą w ią za n k ę tych poln ych , drobnych k w ia teczk ó w zgrom adził, a m elo d ię do nich u ło ży ł p. M. R udkow ski. [...] Ś p iew k i te, w y d a n e przed k ilk om a laty, przeszły niepostrzeżone. [...] W dzięczny lu tn ista T eofil L enartow icz, za ch w y co n y p rosto­

tą tych P i o s n e k 23, zrob ił do nich p rzygraw k ę [!], w p row ad zając ty m sp oso­

b em w św ia t te n ieśm ia łe k w ia teczk i lu d o w ej fan tazji. [...]

W rzeczy sam ej są to p ozbierane tem a ta z p ieśn i lu d u i bardzo szc z ę śliw ie za sto so w a n e do u czuć i p ołożeń d ziecięcia ; dlatego n azyw a je [L enartow icz]

p ieśn ia m i starym i [„Przynoszę w a m p ieśn i sta re”]. Tym sp osob em w u czu cie i w yob raźn ię lu d u ubrana p r a k t y k a m o r a l n a najsn ad niej m oże przyjąć te sam e form y języ k o w e i zw roty, i obrazy, i porów nania, ja k ie są w ła sn o ścią lu d u w iejsk ieg o [...]. Są tu i strofk i zn an ych pieśn i, szcz ę śliw ie za sto so w a n e do przedm iotu, jak te: „Gdy w czystym p olu słon eczk o ś w ie c i”, lu b ta: „Srocz­

ka [...]” w zięta z siela n k i S zym on ow icza (K oła cze), a m ająca w sz y stk ie p rzy ­ m ioty p ieśn i ludu. Ś liczn ych jest d w ie strofek przyp om in ających sła w n ą pieśń serb sk ą o w sty d liw e j d ziew icy, a ta k szc z ę śliw ie za sto so w a n y ch do w iek u dziecin n ego: „Co n a jm ilsze w K a lin ce? ” [...]

P ra w id ła r elig ii i m oralności ob leczon e w tę szatę p o ezji n ie w y k w in tn e j, a p rzem aw iającej do serca, sn ad n iej w szczep ią się w pam ięć — m elo d ia tak że p om oże p rzypom nieniu 24.

J a k dotąd, spraw a au to rstw a P iosnek jest jasn a: n i e p r z y p i s u j e s i ę i c h L e n a r t o w i c z o w i . B ałam uctw a w prow adził — jak sądzę — lw ow ski „D zw onek”, pism o dla ludu, i to bardzo w cześnie, bo w roku opublikow ania Piosnek, przedruk o w u jąc z nich kilka u tw orów i dając tak ą inform ację, przeznaczoną oczywiście dla czytelnika ludow ego:

W ydrukow ano teraz bardzo p ięk n ą k siążeczk ę, która się z w ie : P io sn k i w i e j s k i e dla och ron ek z P r z y g r y w k ą T eo fila L enartow icza. U ło ż y ł w ię c je ten ci L enartow icz, który jest człek bardzo zacn y i którego różne p ięk n e p iosen k i ju ż nieraz d ru k ow aliśm y w a m w „D zw on k u ” [...].

Otóż i teraz u ło ży ł on całą k siążeczk ę p io sn ek dla m ałych d z ia te k ., Są tu różne p iosn k i i przydadzą się na k ażdy trafu n ek w życiu. D la przykładu, ja k ie 23 L en artow icz p rzecież — jak w ia d o m o — n ie zn a ł tych tek stó w p isząc P r z y ­ g r y w k ę . S form u łow an ie za w arte w recen zji św ia d czy w ięc, że au torem jej n ie b ył J. K oźm ian.

24 „C zas” 1867, nr 283 z 8 X II. P określ. B. Z.

(10)

on e są p ięk n e, w y d ru k u jem y tutaj k ilka, zaś kom u się te spodobają a będzie m ógł, n iech sob ie kupi całą k s ią ż e c z k ę 25.

Szybko uw ierzono w tę n iep raw d ziw ą inform ację: budziła ona pełne zaufanie, poniew aż red ak cja „D zw onka” pozostaw ała w bliskich k o n tak ­ tach z Lenartow iczem , pubJikując — zdaje się już od r. 1859 — sporo jego w ierszy.

S petry fik ow ał owo bałam uctw o B iegeleisen w swej m onografii:

O ddzielną grupę liryk i L en a rto w icza sta n o w ią opracow ania gm in n ych pieśni, sto ją ce na pograniczu m ięd zy p ieśn ią lu d o w ą a tw órczością poety. Są to P io sn k i w i e j s k i e d la och ro n ek z p r z y g r y w k ą L en artow icza. [...] D ziełk o to słu żyć m iało d zia tw ie w szkółkach za p o d ręczn ik do śpiew u. A utor n ie dopiął celu, g łó w n ie w sk u tek m oralizatorskiej ten d en cji, sztu czn ie dorabianej do prostych p io s e n e k 26.

A w bibliografii twórczości L enartow icza B iegeleisen powołał się w łaś­

nie na ów n u m er „D zw onka” 27. O dtąd n ik t nie spraw dzał tej fałszywej inform acji: ani edytorzy, ani badacze twórczości Lenartow icza.

Jeszcze jed n a wczesna recenzja z lwowskiego „D ziennika Literackiego”

zasługuje n a uwagę, poniew aż p rez e n tu je fałszyw y pogląd „D zw onka” :

Ś liczn y [...] zbiorek, którem u podobnego n ie znam y w naszym p iśm ien ­ n ictw ie [...]. W P r z y g r y w c e tłu m a czy nam zbieracz, niezrów n an y w sztuce od ­ d aw an ia w d zięczn ej p rostoty sielsk iej, d laczego książeczk a ta n ie zaw iera n o ­ w y ch u tw orów , ale sk ład a się ze zn än ych ju ż po n a jw ięk szej części śp iew ek , które w y p ły n ę ły z n a iw n eg o a serd eczn ego u czucia dla ludu, a tak są rzewme i m iłe, że n a jw ięk szy a rtyzm p o ety w y ró w n a ć ich w d zięk o w i n ie zdoła. [...]

Do n a jw ięk szy ch [ich] za le t [...] n ależy bez w ą tp ien ia p ew n a skrom ność, w yk lu czająca rubaszne żarty i d w u zn aczn ik i, bez których żadna p raw ie piosnka za granicą naszą ob ejść się n ie m oże. Są i u nas śp iew k i nucon e przez p od - ochoconych chłopaków , k tórym się ta p och w ała n ie n ależy, ale sądzim y, że żaden obcy naród n ie zd ob ęd zie się na ta k . ob fity w ybór śp iew ek lu d ow ych , które by d zieciom podać m ożna, ja k ten, który zn ajd u jem y w zbiorku p. L e­

nartow icza 28.

W arto — choćby na w y b ran y ch przykładach — pokazać późniejsze ow o­

ce owej mistyfikacji.^ Z acznijm y od w znow ień Piosnek, przeznaczonÿch dla dzieci. W 1923 ro ku S. M arciszew ska-Posadzow a w ydała w „Bibliotece W y­

chowania Przedszkolnego” (z. 2) tom ik: T. Lenartow icz, P iosnki dla dzieci, opatrzony przedm ow ą pt. L en artow icz jako pisarz dla dzieci. Czytam y tam :

Jego [tj. L enartow icza] P io sn k i w i e j s k i e dla och ro n ek [...], choć daw no w y -

25 „D zwonek. P ism o dla lu d u ” t. 7 (1862), nr 15, s. 228, 230.

26 H. B i e g e l e i s e n , L ir n i k m a z o w i e c k i. Jego ży c i e i d zie ła w ś w i e t l e niez n a n ej korespondencji p o e ty . K raków 1913, s. 61.

27 Ibidem , s. 278: „ P io sn ki w i e j s k i e (w yjątk i z d zieła pt. P iosn ki w ie j s k i e dla ochronek z ' p r z y g r y w k ą T. L en a rto w icza )”.

28 „D ziennik L iterack i” 1863, nr 1 (z 2 I), s. 7—8.

(11)

czerpane, przeszły na w ła sn o ść lu d u i rozb rzm iew ają po chatach, łąkach i za ­ gajnikach 29.

Posadzow a przed staw iła w ybór ty ch piosnek w in nym ich układzie.

W roku 1959 C en traln a P o rad n ia A m atorskiego R uchu A rtystycznego w y­

dała W iośnianki jako u tw o ry Lenartow icza 30. Są to inscenizacje tekstów przypisanych Lenartow iczow i, w ybranych, ew en tualnie „ o p arty ch ” n a Piosnkach w iejskich.

W w yborach poezji Lenartow icza dw aj n ajlepsi znaw cy jego tw ó r­

czości, Paw eł H ertz i J a n N ow akow ski 31, nie szczędzili w ierszy z Piosnek w iejskich. H ertz w przypisach w ydaw cy inform ow ał i uzasadniał:

P iosn ki [...] są p rzew ażn ie op racow an ym i przez p oetę tek sta m i lu d ow ych pieśni. Z am ieszczam je w w yb orze p o ezji L en artow icza jako g ł ę b o k o z w i ą ­ z a n e z j e g o p o g l ą d a m i i d z i a ł a l n o ś c i ą a r t y s t y c z n ą 32.

W K o m enta rzu Now akowskiego czytam y m. in.: „T ekst w edług jedy­

nego [!] w yd.: P iosnki w iejskie [...]. P oznań 1862” 33.

Przytoczm y jeszcze (bo to jest in teresu jące dla poznania słuchu po­

etyckiego H ertza i Now akowskiego — w yjątkow o oczytanych w „liren ce”

poety) ich sądy tow arzyszące cytow anym w yborom z Piosnek. O grani­

czymy się do w skazanych wyżej antologii, rezyg n ując z w ariantow ych ujęć ich innych p r a c 34. Te przyw oływ ane sądy są nam potrzebne dla drugiej p a rtii rozw ażań n a tem at: „czyja lire n k a ? ”

H ertz pisze:

Z ch ęci słu żen ia sp ra w ie lu d o w ej, która tak m u b yła b liska, p o w sta je bardzo ch arak terystyczn y dla tw órczości L en artow icza zbiór P io s n e k w i e j s k i c h dla 29 T. L e n a r t o w i c z , P io s n k i dla dzieci. (M uzyka M. R u d k o w s k i e g o ) . Z p rzedm ow ą S. M a r c i s z e w s k i e j - P o s a d z o w e j . P ozn ań 1923, s. 3.

30 T. L e n a r t o w i c z , W io śnia nki. In s cen izacja w i e r s z y dla dzieci. T ek sty w ie r ­ szy oparte na: , 'Piosnki w i e j s k i e [...]. P ozn ań 1862”. O p racow an ie in scen iza cy jn e J. R a d o m s k a . M uzyka J. S w a t o ń . W arszaw a 1959 (m aszynopis p o w iela n y ). — Jeszcze w 1972 r. „N asza K sięg a rn ia ” w y d a lą Oj, sikorko, s i k o r e c z k o jako u tw ór L e­

nartow icza!

31 T. L e n a r t o w i c z , P o e z je w y b r a n e . W ybrał, w stę p e m i p rzyp isam i opatrzył P. H e r t z . W arszaw a 1954. N a s. 219—242, prócz P r z y g r y w k i , 24 piosn k i. N b. przy­

śp iew k ę nr 36 w łą c z y ł H ertz do D u m e k l — L e n a r t o w i c z , P o e z je (1968), s. 428—

448. W ybór z P io sn e k w i e j s k i c h lic z y aż 36 u tw orów . Nb. tek sty p rzed ru k ow ał N o w a ­ k o w sk i n iezb yt starannie. Np. w p iosn ce o inc. „N ocka w n e t zleci...” (s. 430) nie u w zg lęd n ił rep etycji m eliczn ych . W p iosn ce o inc. „S krzypeczki...” (s. 432) zm ien ił dla rym u p iso w n ię w yrazu , choć n ie b yło to potrzeb n e z u w a g i na rym d ialek tyczn y;

g d ziein d ziej rezy g n o w a ł z p rzery w n ik ó w piosnki.

32 L e n a r t o w i c z , P o e z j e w y b r a n e , s. 461. P odkreśl. B. Z.

33 L e n a r t o w i c z , P o e z je (1968), s. 1005.

34 T rzeba w sza k że p odkreślić, iż obaj o rien tu ją się o b ecn ie w pom yłce, u ja w n io ­ nej przez S. C hociej i w cześn iej jeszcze sy g n a lizo w a n ej p rzeze m n ie w rozm ow ach p ryw atnych.

(12)

o chronek z p r z y g r y w k ą , w yd a n y w P ozn an iu na rok przed p o w sta n iem sty c z ­ niow ym .

Z w iązany już daw niej z E stkow skim i p odzielający m n iem a n ie lib era łó w poznańskich o kon ieczn ości szerzenia o św ia ty w śród ludu, b lisk i zresztą przez całe sw o je życie „organ iczn ictw u ”, które przybierało u n iego na sile zw łaszcza w okresach za ła m y w a n ia się lub n iep ow od zeń w y zw o leń czeg o ruchu p olskiego, L en artow icz zasiad ł do pracy nad piosen n ik iem dla szk ół w iejsk ich . W tym zbiorku obok zw ietrzałych , sen tym en taln ych w ierszy k ó w zn a jd u jem y jednak' kilk an aście, p rzew ażn ie sparafrazow anych, p iosenek lu d o w y ch , które od ch w ili, gdy je L en artow icz zapisał sw oim „pórkiem paw ia u m aczan ym w n ie b ie ”, to ­ w a rzy szy ły d ziecin n ym latom kilku p okoleń polskich. T ym uroczym n iek ied y piosn eczk om p rzyp ad ł w u d ziale los, k tórego im m oże pozazdrościć n iejed en w iersz „p ow ażn y”. Jak K a li n a czy M aciek w eszły do repertuaru p olsk iego w raz z in stru m en tacją M oniuszki, tak n iejed n a „letn ica” czy „dum ka” z o w y ch P io sn ek u trw a liła się w naszej pam ięci w raz z czystym , w y so k im ton em d zie­

cięcego chóru. P osłu ch ajm y tylk o p ierw szych słów : „N ie m a ja k nasz kraj...”,

„Raz chłopcy zie le zryw ali, zryw ali...”, „Oj sikorko, sikoreczko...”, „Jedno d z ie w - czątko, dziew czątk o m ałe...”, „Czmych — zajączek pod krzem ion k ę...” P r z e ­ dziw n y, a tak rzeczy w isty ś w ia t . ptaków , roślin, k rajobrazów , ludzi, który za ch w y ca ł nasze dzieciń stw o, znów w sta je przed nam i z najp rostszych słów , p iln ie zesta w io n y ch przez poetę. W ydaje m i się, że w b rew pozorom b liższy jest ten zbiór p iosen ek dla dzieci p oem atow i o B i t w i e r a c ł a w i c k i e j n iż in n ym poem atom „nadto p obożnego” — w ed le słó w W ężyka — L enartow icza.

O czyw iście dziś n ie cały zbiór ocen im y z jed n ak ow ym entu zjazm em . P ełn o tu ak cen tów m oralizatorstw a, ckliw ości, filan trop ii sp ołeczn ej, zam ierzon ej, w y ­ rach ow an ej naiw n ości. A le spory w ybór z tego tom u w zb o g a ciłb y bez w ą tp ien ia n aszą szczupłą literaturę dla najm łodszych. B yłoby dość za jm u jące p orów nać te p iosn eczk i z przeznaczonym i rów n ież dla dzieci w iersza m i K on op n ick iej, w śród których, podobnie jak tu, trafiają się m ałe arcyd zieła 35.

Nowakowskiego zachw yty są krótsze, ale i pozbawione akcentów k ry ­ tycznych :

W cześniej, jeszcze w 1862 r., w yd ał [L enartow icz] P io s n k i w i e j s k i e dla ochronek, p ierw szy w P o lsce skom ponow any cykl w ierszy d la d zieci w p ełn i poetycki, a dostosow an y do psychiki dziecięcej, przy m a k sy m a ln y m w y zy sk a n iu m o żliw o ści w iern ej sty liza cji ludow ej i adresow any do dzieci chłopskich. Z bio­

rek p oprzedzała P r z y g r y w k a (późniejszy tyt. O pie śnia ch g m in n ych ), w y ra zisty hołd złożon y bezpośrednio przez p oetę p ieśn i lu d ow ej, od słan iający rdzenne, głęb ok ie zw ią zk i m ięd zy jego tw órczością a tw órczością lu d u 36.

Zanim przy stąp im y do zasadniczych rozw ażań, w ypad a jeszcze zgłosić kilka sprostow ań do cytow anych opinii. To nie E stkow ski patronow ał pow staniu P iosnek o c h r o n k o w y c h (Hertz pisze: „dla szkół w iej­

skich”), ale dyskusje na tem a t ochronek w iejskich, podjęte po raz p ierw ­ szy chyba przez A ugusta Cieszkowskiego (O ochronkach w iejskich, w yd.

35 L e n a r t o w i c z , P o e z je w y b r a n e , s. 40— 41.

36 L e n a r t o w i c z , P o e z je (1968), s. 28—29.

(13)

1845, 1849, 1861), oraz p rak ty k a (wcześniejsza od Piosnek) ochroniarska Bojanow skiego.

N ow akow ski tw ierdzi, iż P iosnki są pierw szym w Polsce skom pono­

w an ym „cyklem w ierszy dla dzieci” . Zgoda n a ów cykl (nb. folklory­

styczny), co nie oznacza, by B ojanow ski nie m iał w ty m względzie po­

przedników , znanych zresztą m u dobrze. Ludow e pieśni dla dzieci (np.

kołysanki czy pieśni zabaw ow e i sieroce) nie były rzadkością w folklo­

rystyczn y ch zbiorach rom antyków . Nie lekcew ażył tak ich m ateriałów zna­

n y Bo janow skiem u Żegota Pauli, zam ieszczając je w Pieśniach ludu pol­

skiego w Galicji, czy K. W. W ójcicki, a przede w szystkim Józef Lompa, którego m ate ria ły folklorystyczne długo spoczyw ały w archiw um B oja­

now skiego 37. P ublikow ał je rów nież w sw ym dziale folklorystycznym

„P rzy jaciel L u d u ” , z k tó ry m B ojanow ski w spółpracow ał bardzo owocnie, organicznie. Z ludow ych źródeł pieśniow ych obficie korzystał znany fol­

klo ry sta m azursk i G ustaw Gizewiusz, k tó ry w ydał w L ipsku 1846 r. uło­

żony przez siebie Ś p ie w n ik szko ln y i d o m ow y dla w esołej i niew in n ej m ło d zieży naszej (ukazał się w dwóch w a ria n tac h edytorskich). Prosił on Józefa Łukaszew icza (w liście z 16 V II 1846) o polecenie swego zbiorku B o ja n o w sk iem u 38. W Ś p ie w n ik u szk o ln y m Gizewiusz naśladow ał m. in.

piosnki ludowe, czego nie om ieszkał zaznaczyć np. przy pieśni żniw iarzy Plon niesiem , plon, k tó rą „ugładził”, dopisaw szy też „kilka stro f o charak­

terze relig ijn y m ” . A więc zabieg typow y dla p rak ty k i Bojanowskiego.

G izew iusz spow iada się z tego zabiegu, zw racając uw agę, że ówczesnych zbiorków ludow ych nie m ożna zalecić „niew innej m łodzieży” : trzeb a bo­

w iem przeprow adzić k ieru n ko w ą selekcję tek stów ludow ych i przyspo­

sobić je dla ad re sa ta 39. (Nb. jego zbiory pieśni ludow ych zaw ierają sporo obscenów.)

37 Zob. Z a k r z e w s k i , w stęp do: Pieśn i lu du śląskiego. N a tem at folk loru d ziecięceg o p isa ł J. C i e ś l i k o w s k i (W i e lk a z a b a w a . F olk lor dziecięcy, w y o b r a ź n i a dzieck a , w i e r s z e d la dzieci. W rocław 1967). W m ateriałach z okresu rom antyzm u k siążk a jegd posiada spore luki. P io s n k i w i e j s k i e — rzecz jasn a — przyzn aje jeszcze L en artow iczow i, a tę jego „im prezę” „u lu d o w ien ia ” literatu ry dla d zieci trak tu je — n iesłu szn ie — jak o „przykład [...] bardziej in tu icy jn y n iż św ia d o m ie in sp iru ją cy ”, jako „ efem eryczn y epizod w latach sześćd ziesią ty ch ” (s. 231). N ie p iszę m on ografii P io sn ek , a w ię c n ie p olem izu ję szerzej z ty m tw ierd zen iem . P rzytoczon e jed n ak przeze m n ie źródła i p ó źn iejsze w y w o d y przeczą mu!

38 A. W o j t к o w s к i, G. G i z e w i u s z i jeg o l i s t y do J. Ł u k a s z e w i c z a [...]. W zb io ­ rze: K r z y s z t o f C e l e s t y n M r on gow iu sz. 1764— 1855. K sięga p a m i ą t k o w a . Pod redakcją W. P n i e w s k i e g o . G dańsk 1933.

39 T. S ł o w i k o w s k a - O l e j a r c z y k , W a r s z t a t f o l k l o r y s t y c z n y G u s t a w a G i- z e w iu s z a . „Prace L itera ck ie” IX . „A cta U n iv erstita tis W ra tisla v ien sis” nr 67 (1967), s. 134. — A. W y c i s k , Ś p i e w n i k s z k o l n y i d o m o w y [...]. „K om u n ik aty M azursko- -W a rm iń sk ie” 1960, nr 2.

(14)

Rów nież Ju lia M olińska-W oykow ska jako au torka rozm aity ch u tw o ­ ró w dla dzieci p rezentow ała św iadom ą koncepcję k o rzystan ia z folkloru ludow ego. Szczególnie chętnie w sw ych stylizacjach sięgała do b u n to w n i­

czej pieśni ludowej 40.

Z nany au to r u tw o rów dla dzieci S tan isław Jachow icz w yd aw ał śpiewT- n ik i dla dzieci z m elodiam i (np. I. D obrzyńskiego, S. M oniuszki, F. Cho­

pina). W ro k u 1854 w W arszaw ie ukazały się jego Ś p ie w y dla dzieci ze w stęp em S ew eryny P ruszakow ej, a ich część II w r. 1856, pt. N ow e śp ie­

w y dla dzieci [...], z dodatkiem Ś p iew ó w betlejem skich jego au torstw a, a także „sceny lirycznej pt. Jasełka” . W obu zbiorkach sporo m otyw ów zaczerpniętych z ludow ej trad y cji i folkloru dziecięcego, choć nie p a tro ­ n u ją im, ja k u Bo janow skiego, w yłącznie koncepcje uludow ienia tego ro d za ju twórczości. A że robił to B ojanow ski świadomie, program ow o, trz e b a m u więc przyznać, iż w skazał kierunek, k tóry w ybiorą, w roz­

m aity c h — rzecz jasn a — odm ianach, późniejsi au torzy w ierszy dla dzieci, od M arii K onopnickiej po Ja n in ę Porazińską.

Pierw si recenzenci P iosnek w iejskich Bo janow skiego, a przede w szyst­

k im on sam, jako au to r D zien n ikó w , w skazyw ali n a kon k retn e źródła, z których czerpał „przerab iając” owe pieśni dla dzieci. N ależy stw ie r­

dzić, że źródeł ty ch (szczególnie ludow ych) je st niem ało, co św iadczy dobrze o w iedzy folklorystycznej Bo janow skiego. N ajchętniej przecież korzystał ze zbiorków Czeczota. Czeczot — jak wiadom o — „obrabiał”

(mówiąc językiem epoki) oryginalne tek sty ludowe, k tó re przy takich zabiegach dalekie są od auten ty k ów , trzeb ił w nich pew ne nieprzyzw oitoś- ci, akcentow ał sens m oralistyczny, dokom ponow ując to i owo. W łączał do sw ych zbiorów sporo pieśni nieludow ych, popularnych, c h a ra k te ry z u ją ­ cych się ckliw ą nieraz m oralisty k ą i skonw encjonalizow aniem uczuć m i­

łosnych (robili to i in ni owocześni zbieracze). J a k się okaże, forytow anie zbiorków Czeczota m a swe isto tn e uzasadnienie w idei przew odniej p rzy ­ św iecającej Bojanow skiem u w u k ładan iu pieśni ochronkow ych oraz w praktyce „obrabiacza” . J a k ten zabieg rozum iał B ojanow ski? W D zien ­ nikach określa go najczęściej: „dobierałem z Czeczota piosnki g m in ne” ;

„w ybrałem ” ze zbiorku Paulego kilka i „przełożyłem naprędce” ; „w ciąga­

łem dodatki ze zbioru K olberga” ; „okrzesyw ałem pieśń o d u s z a c h ” . Stąd zapew ne nie śm iał położyć swego nazw iska na karcie tytułow ej zbiorku. Nb. jego skrom ność św iątobliw a i pokora iście franciszkańska nie pozwalały m u rów nież n a sygnow anie swoim nazw iskiem in n y ch im prez edytorskich, np. „Pokłosia” .

Owocześni recenzenci n azy w ają B ojanow skiego „skrzętnym k om pila­

torem ”, a pieśni w edług nich są „w ypisane dosłow nie” lub „przerobione”,

40 T. G o s p o d a r e k , Julia M o l i ń s k a - W o j k o w s k a (1816—1851). W rocław 1962.

9 — Pam iętn ik L iteracki 1972, z. 4

(15)

„zgrom adzone”, „pozbierane tem a ta z pieśni lu d u ” . P rzy p om n ijm y n a j­

b ardziej a u to ry taty w n y sąd ks. J a n a K oźm iana: „n iek tó re piosnki obciął, zm ienił lub uzupełnił innym i. Co ty lk o je st w yraźnym , to, że sk ru p u la tn ie nic nigdzie swego nie dodał” . W ty m ostatn im stw ierd zeniu je s t sporo przesady. W szystkie owe określenia zgrom adzone tu ta j upow ażniają do ogólniejszego w niosku, że cała ta ro bo tą Bojanow skiego — a w ięc i pseudo- -Lenartow iczow ska — nie m iała nic w spólnego z o ryg in aln ą tw órczą pracą artystyczną. O ty m w iedzieli ówcześni k rytycy, nasi nato m iast w spółcześni nie próbow ali k o n fro n tacji z pierw ow zoram i ludow ym i czy z tzw . pieśniam i popularnym i, k tó ry ch u Bojanow skiego je st s p o ro 41;

nie podejm ow ali k om p araty sty k i szczegółowej 42, k tó ra by pozwoliła im w yjść z k ręgu zaklętych fo rm uł i ogólników, pow tarzany ch w rozm aitej, efektow nej nieraz i udziw nionej stylizacji, ale ani n a jotę nie tłum aczą­

cych i nie rozw ijających zagadnienia. Pow ie ktoś z oponentów , iż w e w stęp ach do w y b o ru poezji L enartow icza nie starczyło i nie m ogło być n a to m iejsca. Zgoda, ale w stępy sy n te ty z u ją badan ia szczegółowe n a te ­ m at tej ludowości i sygnalizują choćby zjaw isko znam ienne, niepokojące.

Znalazło ono swój słuszny w yraz w cytow anym fragm encie przedm ow y H ertza. Badaczom tom u Lenartow icza w y starczy ł passus z jego P r z y g ry w ­ ki, w yzw alający „rozgadanym i” stru m ien iam i dziesiątki znanych m oty­

w ów z pieśni ludow ych:

N o [!] co bym m ia ł su szyć g ło w ę N a p iosn eczk i w ie js k ie now e,

P rzyn oszę w a m p ie śn i stare,

nie zdaw ali sobie jed n ak sp raw y z fak tu , iż kto in n y składał P r z y g ry w k ę , a kto inny — zbiorek.

Czas teraz n a k o n k retn e zestaw ienia. Nie zrobiłem ich dla w szystkich 232 utw orów . Zabieg byłby zb yt pracochłonny, n iew spółm ierny do re ­ zu ltató w i niew ykonalny wobec dużej grom ady piosenek tzw . p o p u lar­

nych, „odpustow ych” — w edług Bojanow skiego — a może i złożonych przez niego samego 43. W ybrałem te k sty typow e, któ re zdobyły po p u lar­

ność, rów nież dzięki ow ym P iosnkom w iejskim , i inne, dla któ ry ch z ła t­

w ością m ożna było odszukać pierw ow zory. Sądzę, że ta w yryw kow a praca kom paratystyczna pozwoli n a słuszne w nioski uogólniające. Zacznij­

m y od tekstów (proszę pam iętać, że zestaw iam y je rów nież w aspekcie

41 Ich id en ty fik a cja z p ierw ow zoram i stw a rza szczeg ó ln e tru d n ości ze w zg lęd u na om al n ie istn ieją cy stan badań.

42 T eksty P io s n e k w i e j s k i c h p ro w o k o w a ły do niej np. a rcyzn an ym i p ierw o w zo ­ ram i lub in n ym i u ja w n io n y m i odnośnikam i.

43 M yślę o piosnkach z ty p o w y m i ten d en cja m i i m o ty w a m i ochronkow ym i.

(16)

tek stó w niby-Lenartow iczow skich), k tóre posiadają om al identyczne p ier­

w ow zory 44.

W ybraliśm y dum kę n r 29, zestaw iając ją z pierw ow zorem w P iosnkach w ieśn iaczych znad N iem na. Oto te k s t d um ki:

Oj, w n ied zieln y , św ię ty ranek B o g u ducha oddał Janek, I są sied zi zasm uceni, P o ło ży li Janka w sieni.

S łych ać płacz ze sm u tn ej chatki, N arzekanie b iednej m atki:

P o ło ży li na ła w eczce, W e śm ierteln ej k oszuleczce, I m o g iłę w yk op ali,

P ia sk iem oczy przysypali.

P o tem ziem ią zarzucili I k a lin ę posadzili.

P o gałązk ach w ia tr szeleści, S ły ch a ć z ch atk i płacz n ie w ie śc i;

P ierw ow zór Czeczotowy:

A ch, w n ied zieli św iętej ranek B ogu ducha oddał Janek, I sąsied zi zasm u cen i P o ło ży li Janka w sieni.

P o ło ży li na ła w eczce I w jed w ab n ej koszuleczce, I m o g iłę w yk op ali,

Ż w irem oczy przysypali, B ryłą ziem i zarzucili I k alin ę p osadzili.

— Oj, żeb ym ja b yła p takiem , P od leciałab ym nad krzakiem , U siad łab ym na k alin ie, I w o ła ła : O, m ój syn ie!

Podaj m i choć rękę tw o ją ! P od ałb yś na prośbę m oją, A le darm o, syn u m iły,

P ia sk i cieb ie p rzyw aliły, [s. 114— 1151

Po gałązk ach w ia tr szeleści, S łych ać głos i p łacz n iew ieści, S łych ać z sm u tn ej Janka ch atk i G łos i' płacz sm u tn iejszej m atki.

O bym lo tn y m b yła ptakiem ,

Tam bym w zn io sła się nad krzakiem I usiad ła na k alin ie,

I prosiła: o, m ój syn ie, Podaj m i choć rękę tw oję, T obyś sp ełn ił prośbę m oję.

Lecz n ie zdołasz, syn u m iły, P ia sk i cieb ie p rzy w a liły ! 45

Z zestaw ienia w ynika, iż B ojanow ski przepisał po pro stu te k st Czeczo- tiw y , w prow adzając nic nie znaczące pod w zględem artystyczn y m zm iany.

A oto inn y tego rodzaju przykład, z w y p u stk ą tekstow ą:

Bodaj na m acoch ę Ja kolący oset

N ik t dobry n ie poszedł, Z d alek a om inę;

Bo m acocha k o le N a m acoch ę płaczę

Jak k olący oset. W k aźd ziu tk ą godzinę, [s. 113— 114J

Źródłem tej śpiew ki jest k rak o w iak ze zbioru K onopki:

Bodaj to nik t dobry na m acoch ę n ie sedł, Bo m acocha k o le ja k k o lą cy oset.

44 M am y w św iad om ości fak t, iż w zasad zie n ie istn ie ją u n ik aln e, k a n o n ic z n e teksty lu d o w y ch pieśni.

45 J. C z e c z o t , P iosn ki w ie ś n i a c z e z n a d N iem n a . [Cz. 1]. W ilno 1837, s. 34.

(17)

Ja k olący oset z d aleka om inę,

N a m acoch ę p łace w k aźd ziu śk ą godzinę.

W systko m i się drzym ie, w sy stk o m i się sp ać chce, . M acocha n ie p ow ie, sy n o w o u k ła d ź sie.

Zeby się sy n o w a na n a lep ce sparła, To m acocha p ow ie, ze z gark ów w y ż a r ła 48.

Z czterech ostatnich w ersów B ojanow ski zrezygnow ał, jako nie nada­

jących się do piosnki dla dzieci. Oczywiście, nie g rały tu roli w zględy artystyczne.

Albo w ypis z P ieśni ludu Podhalan Z ejsznera w „ochronko w y m ’’ uczy­

teln ien iu z P r z y śp ie w e k :

Ja chudobna sieroteczk a, N ie m am ch leb a k a w a łeczk a ; P a n Jezus m n ie n ie opuści,

C hlebaszek m i z n ieb a spuści, [s. 146]

U Zejsznera;

Ja chudobna sieroteczk a, N i torbeczka, n i w oreczk a.

M nie P a n Jezu s n ie opuści, T orbeczkę m i z n ieb a s p u ś c i47.

Ile jest tak ich om al przepisanych tek stó w w P io snka ch ? Nie kontrolo­

w ałem tego — sądzę, że dużo.

I ostatni przykład, rzucający się w oczy, m ianow icie frag m en t z K o ­ łaczy Szym ona Szym onow ica:

Sroczka k rzekce na p łocie, b ęd ą goście now i.

Sroczka czasem om yli, czasem p raw d ę pow i.

G dzie gościom w dom u rado, sroczce za w sze w ierzą i n ie każą się k w a p ić k u charzom z w ieczerzą.

Sroczko, um iesz ty m ów ić, p ow ied z, gd zieś latała, Z któryjeś stron y goście ja d ą ce w id zia ła ? 43

— w Piosnkach w iejskich brzm iący:

Sroczka k rzekce na płocie, G dzie gościom radzi w dom u,

B ędą goście now i, Sroczce z a w sze w ierzą,

Sroczka czasem om yli, G osposia się ochocza C zasem praw dę p ow ić. N ie k w a p i z w ieczerzą.

Sroczko, u m iesz ty m ów ić, P ow ied z, gd zieś latała?

Z k tórejś strony tam goście Jad ące w id zia ła ? [s. 36— 37]

43 K o n o p k a , op. cit., s. 18.

47 Z e j s z n e r , op. cit., s. 84.

48 Sz. S z y m o n o w i e , S iela n k i i p o z o s ta łe w ie r s z e polskie . O pracow ał J. P e l c . W rocław 1964, s. 100— 101. B N I 182.

(18)

Rzecz jasna, iż drobne zm iany w prow adzone przez Bo janow skiego, a dotyczące uw spółcześnienia języka i zastąpienia dw orskich k u ch arzy w iejską gosposią, nie św iadczą ani o inw en cji tw órczej, ani o p re te n sji do p arafrazy arty sty czn ej. Ot, ro b ó tk a rzem ieślnicza, om al m echaniczna.

Czy na ta k ą zdobyłby się Lenartow icz, nie gardzący przecież in sp iracjam i k o nk retn y ch utw o ró w ludow ych?

Bardziej in te resu jąc y jest problem przeobrażeń tekstow ych dokona­

n ych przez Bo janow skiego, ze w zględu n a sw oiste ten d en cje ideow e jego zbiorku. Np. tekstow i ze zbioru Z ejsznera:

C hłopiec ci ja, chłopiec, W y ch o w a ł m ię ojciec, W y ch o w a li lu d zie,

Z bójnik ze m n ie b u d z ie 49.

— odpow iada przy śp iew k a Bo janow skiego:

C hłopiec ci ja, chłopiec, W ych ow ał m n ie ojciec, W ych ow ała m atka

L u dzie do ostatka, [s. 150]

P ierw sza zw rotka pieśni 137 W acław a z O leska:

B o że z neb a w y s o k o h o , hla ń na m e n e m o lo d o h t>>

d a j m y dołu, te b e pr oszu, d a j m y d i w c z y n u c h o r o s z u / 50

— otrzym ała takie przekształcenie u Bo janow skiego:

B oże z n ieb a w y so k ieg o , W ejrzyj na m n ie, na m łodego;

Daj m i dolę, p roszę ciebie,

T u na ziem i i tam w niebie, [s. 151]

Albo in n a pieśń zaw ierająca pochw ałę życia na w si:

Hej, na hori d u b y n a , k r a j d u b y n y d oly na,

k r a j d o ł y n y s t a w o c z o k , k r a j s t a w o c z k a m l y n o c z o k : a w m ł y n o c z k u m e l n y c z k a , a w m e ł n y c z k i d w i do czki, je d n a z w e sie Hanusia, a d r u h a j a M arysia , j e d n a p is z ła z a pana, a d r u h a z a I w a n a ;

49 Z e j s z n e r , op. cit., s. 147 (P io s n k i z b ó j e c k i e i żołnie rskie ).

50 W a c ł a w z O l e s k a , Pieśn i p o ls k ie i r u s k ie [...]. L w ó w 1833, s. 310.

(19)

szczo z a panom, bid uje, za I w a n o m p a n u j e 51.

u B ojanow skiego brzm i:

H'éj, na górze D ębina, Przy d ęb in ie

D olina, P rzy d o lin ie

S ta w eczek , P rzy sta w eczk u

M łyneczek, A w m ły n eczk u

M łynarka, U m łyn ark i

Cór parka,

Jed n ej im ie:

Jagusia, D rugiej im ie:

H anusia, Tlej sm a k o w a ł

Chleb m iejsk i, A téj drugiej

Chleb w ie js k i Ta na m iejsk im —

N ie hoża, Ta na w iejsk im ,

Jak róża [s. 83—84]

A oto dw ie zw ro tk i z zapisu Kolberga, uzyskane przezeń z „ P rzy ­ jaciela L ud u ” (1835):

U bogi ja bernardyn, nié m am n ic sw ojego, jén o trepki na nogach z d rzew a lip ow ego.

I paciorki kokow e, co u pasa noszę, a za ładne d ziew eczk i P an a B oga p r o s z ę 52.

W w ersji Bojanow skiego:

Oj, ubogi k w esta rz idzie, N ie m a n ic sw ojego, Jen o trepki te n a nogach,

Z drzew a lip ow ego.

I paciorki te k ok ow e, Co u paska nosi,

A w szęd zie za dobre dziatki P an a B oga prosi.

K asin k a też k oralik i D ała m u na kościół, Żeby za n ią się pom odlił,

Ż eby za n ią pościł.

— B ęd ę m o d lił się w n ied ziele I p o ścił soboty,

Żeby b yła K asin eczk a D obra do roboty.

B ędę p ościł ja soboty, M odlił się w nied ziele, Żeby b yła K asineczka

Dobra do k ądziele. [s. 73— 74]

Albo in n y przykład adaptacji - (cytujem y dw ie pierw sze zw rotki):

W yjdę śród u liczk i, Już igrają b yczk i;

Jerzy, Jerzy, już igrają byczki.

•„św ięto jersk iej” piosenki Czeczota

B yczki ju ż igrają, W iosnę p rzeczu w ają;

Jerzy, Jerzy, w io sn ę p r z e c z u w a ją 53.

51 I b i d e m , s. 222.

52 O. K o l b e r g , D zieła w s z y s t k i e . T. 13: W. K s. P o znańskie. Cz. 5. K raków 1963, s. 172, poz. 413.

53 С z e с z o t, op. cit., s. 3— 4.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Głównym celem niniejszej pracy było okre lenie współzale no ci pomi dzy procentow zawarto ci mi sa, skóry z tłuszczem podskórnym, tłuszczu mi dzymi niowego i

Tekst stanowi przedmiot badania kilku dziedzin, a mianowicie stylistyki, retoryki, poetyki, gramatyki tekstu (je˛zykoznawstwa tekstowego), naste˛pnie – lingwistyki tekstu, zwanej

Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / zmiłuj się nad nami.. (2x) Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / obdarz

zem na uniw ersytetach zagranicznych. Otoczenie na dworze królewskim zjednał sobie uprzejmością i powagą, a nade wszystko „królewską cnotą szczodrobliwości”

Ten jakiś ek sperym entalny system pracy spraw iał, że nigdy żadne dzieło Róży Łubieńskiej nie m iało ch a rak teru akadem ickiego, że każde zawsze

W iększa stadnina znajduje się obecnie w kraju Betsileo, gdzie również dokonywają się pomyślne próby z osłami.. Naogół warunki dla hodowli bydła

P iasek p ustyń afrykańskich silnie bardzo rozgrzewa się od prom ieni słońca i szybko ciepła swego udziela powietrzu, kiedy tym czasem lody i śniegi północy