• Nie Znaleziono Wyników

Miłość na wygnaniu : "Niekochana" Adolfa Rudnickiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miłość na wygnaniu : "Niekochana" Adolfa Rudnickiego"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Wróbel

Miłość na wygnaniu : "Niekochana"

Adolfa Rudnickiego

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (73/74), 209-225

(2)

Józef WRÓBEL

Miłość na wygnaniu

Niekochana

Adolfa Rudnickiego

Miłość

N iekochana, o p o w i a d a n i e , k t ó r e m u p o św ię c o n o szereg w n i k li w y c h i n t e r p r e t a ­

cji, kry je w sobie jeszcze w ie le ta j e m n i c . W ią ż ą się one ze s p o s o b e m , w ja k i z o stało n a p i s a n e - w ję z y k u o d w o ła ń d o tr a d y c ji - c z y te ln y c h być m o ż e d la p ie r w s z y c h , p rz e d w o j e n n y c h c z y te ln ik ó w n a le ż ą c y c h do p o ls k o -ż y d o w s k ie g o św ia ta. Po w o jn ie a lu z je d o B ib lii i te k s tó w t a l m u d y c z n y c h , a tak że d o t e k s t u św iąt i o b y c z a j u w o d ­ b io r z e c z y te ln ic z y m u leg ły c z ę ś c i o w e m u z a ta r c iu . W a r t o p r z e ś l e d z i ć te n w i e l o w a r ­ stwow y sp l o t i n t e r t e k s t u a l n y c h n a w i ą z a ń d o tr a d y c ji ży d o w s k ie j , by p o d d a ć rein - te r p r e t a c j i p rz y j ę te s ą d y d o ty c z ą c e o p o w ia d a n ia .

W e d ł u g u w a ż n e g o i w ra ż li w e g o k ry t y k a , j a k i m byl R y s z a r d Z e n g e l, N iekochana to: „W yją tk ow a w p o ls k ie j l i t e r a t u r z e k s i ą ż k a o m iło ś ci w s t a n i e c z y s t y m , m iłoś ci ty lk o w b io l o g ic z n y m i p s y c h i c z n y m w y m i a r z e ” 1. C zy n a p e w n o ? C z y rację m a Z e n g e l i i n n i krytycy, iż ż a d n a i n n a p ła s z c z y z n a nie b u d u j e z n a c z e ń u tw o r u ? Ten t r z y k r o t n i e z m i e n i a n y p rz e z a u t o r a u tw ó r p o św ię c o n y jest m i ło ś c i w z n a c z e n i u nie ty lk o p s y c h o l o g ic z n y m . M iło ść t r a k t o w a n a jest tu ja k o z a s a d a , k t ó r a b u d u j e m o c n e p o d s t a w y św iata, ja k w P ieśni nad Pieśniam i, a jej b r a k s t a n o w i s y n o n i m jego r o z p a d u .

W ł a ś n i e w e d ł u g R y s z a r d a Z e n g la , N iekochana to „ w s p a n ia ł a filo zofia m iło ś c i, ety k a m iło ś c i, p s y c h o l o g ia m i ło ś c i” 2. D o d a j m y t a k ż e - m i s t y k a m i ło ś c i, ale m iło ś ci w zły m , s k a ż o n y m czasie ro z p r o s z e n i a , u k a z a n a w s t a n i e d e s t r u k c j i , de- kry s ta liz a c ji. J a k o p ie r w s z y t e n a s p e k t u t w o r u z a a k c e n t o w a ł K a ro l Ir z y k o w s k i ,

1 R. Zengel Niekochana w: tenże M il przygody i inne szkice literackie, oprać. T. B urek, Warszawa 1970, s. 248.

(3)

pis ząc re c e n z ję z N iekochanej p o d t y t u ł e m Pieśń miłości ze strzępam i1. J e d n a k nie d o ­ st rzegł on, co tr o c h ę d ziw i, n a jw a ż n ie jsz e j s p o ś r ó d w a r s t w n a w ią z a ń , gdyż - w y­ m i e n i a j ą c p a ry k o c h a n k ó w z w ie lk i c h m i tó w m iło ści: A b e l a r d a i H e lo iz ę , T r i s t a n a i Iz oldę, R o m e a i J u l i ę i i n n y c h , o b o k k tó r y c h p o sta w ił N o e m i i K a m i l a - p o m i n ą ł z u p e ł n i e O b l u b i e ń c a i O b lu b ie n i c ę .

Siła o p o w ia d a n ia R u d n i c k i e g o tk w i w c a łk o w it y m o c z y sz c z e n iu h is to ri i m iłos nej dw ojg a l u d z i ze z b ę d n y c h e lem en tó w . K a m il i N o e m i (i tu d o ty c h c z a so w e i n t e r p r e t a c j e czy to p sy c h o lo g ic z n e , czy socjo lo g iczn e są z g o d n e ) i s tn i e ją a b s o l u t ­ nie sam i, a i n n i lu d z i e st a n o w i ą z a le d w i e tło ich k a m e r a l n e g o d r a m a t u . „ N i e k o ­ c h a n a ” p rz e z K a m il a N o e m i nie m a ż a d n e j ryw alki, a g dy tego r o d z a j u gro ź b a się p o ja w ia , jest ja w nie fa łszyw ym t r o p e m , w k tó r y s a m a z a z d r o s n a p rz e c i e ż b o h a t e r ­ ka nie wierzy: „ K a m il z a k o c h a ł się, a ją, N o e m i ch ce w y p ę d z ić . W k i m się z a k o ­ chał? G d z ie była ta k o b ie ta ? M n i e js z a o to ” (s. 85)4.

A n alo g ie do Pieśni nad P ieśniam i, k tó r e m o ż n a p rzy w o łać, nie s p r o w a d z a j ą się jed y n ie do alu zji li te r a c k ic h , są e l e m e n t e m b u d u j ą c y m na z a s a d z i e a n ty t e z y w izję m iło ści w ty m o p o w i a d a n i u . M i ło ś ć p o w in n a być n ie r o z e r w a l n ą w ię z ią dwojga: O b lu b i e ń c a i O b lu b ie n i c y . N a t o m i a s t nie jest n ią w „ z ły m c z a s i e ” , w k t ó r y m „m iłość nie jest k o c h a n a ”, w k tó r y m n a s t ą p ił r o z p a d w ięzi tr a d y c y jn e j s p o ł e c z n o ­ ści, w k tó r y m być m oże Bóg u s u n ą ł się ze świata.

T ra k to w a n i e Bib lii ja ko p r a w z o r u w szelk ieg o p is a n ia , każdej l i t e r a t u r y g łęboko tkw i w z a ło ż e n ia c h p is a r s k i c h R u d n i c k i e g o 5. S am a u t o r t a k w s p o m i n a ł sw oją z n a ­ jo m ość P is m a Sw. w d ziec iń stw ie:

N im sięgnąłem po pierw szą polską książkę, u m iałem pól B iblii na pam ięć w języku, w którym ją napisano. Proroków w oryginale m ogłem cytow ać całym i stro n ica m i.6

B ib l ij n y arc yw zór d y k t u j e tu p e w n ą zasa d ę w y r a ż o n ą w o d c z y t a n i u księgi b i ­ b lijn ej p rz e z F r a n z a R osenzw eiga: „Tu nie sp o s ó b ju ż w m e t a f o r z e w id z ie ć «tylko m e ta fo r ę » ” 7. Z a ło ż e n i e to m o ż n a p rzy jąć w o d n i e s i e n i u do in t e r p r e t a c j i o p o w i a d a ­ nia. Z a p r o p o n o w a n a tu dro g a o d c z y ta ń p rz e z k o n t e k s t o d w o ła ń b i b l i j n y c h nie o zn acza, że o p o w ia d a n ie to p r z e s ta j e być h i s t o r i ą m iło ś ci dw ojg a lu d z i , w rę c z p rz e c iw n ie , jest w y łą c z n ie h is to r i ą dw ojg a lu d z i i w ła ś n i e p rz e z to zna c z y coś w ię ­ cej. M iło ść N o e m i nie sy m b o li z u je in n e j , wyższej m iło ś c i, lecz ja ko m iło ś ć a b s o l u t ­

1 K. Irzykowski Pieśń miłości ze strzępami, „Pion” 1937 n r 32.

4/ Podstawą interpretacji jest tu pierw otny tekst opow iadania z 1937 roku. W szystkie cytaty z opow iadania podawane są za: A. Rudnicki Niekochana, Szczuty, Warszawa 1996 (jeśli nie zostanie podane inaczej).

Por. J. W róbel Tematy żydowskie w prozie polskiej 1939-1987, Kraków 1991.

!' A. R udnicki O zachodzie słońca, w: tenże Sercem dnia jest wieczór, W arszawa 1988, s. 104. Słowa te przywołuje Ruth Shenfeld w szkicu Korzenie kulturowe Adolfa Rudnickiego, w:

Literackie portrety Żydów, red. E. Łoch, L ublin 1996, s. 30.

(4)

Wróbel Mitość na wygnaniu

Niekochana.

n a jest tą m iio ś cią. Z kole i o d r z u c e n i e m iło ś ci p r z e z K a m i l a jest z e r w a n i e m , o d t r ą c e n i e m d a r u , k tó r y - g d y b y został p rz y j ę ty - u s t a n o w i ł b y z a s a d ę h a r m o n i i w tej p o d s t a w o w e j relacji m i ę d z y l u d z k i e j , a p o p r z e z n i ą - w świecie.

K o n t e k s t P l a t o ń s k i - z a k ł a d a j ą c y w ie l o r a k ą w yższość K o c h a ją c e g o ( n a w e t jeśli n ie jest k o c h a n y ) n a d o b i e k t e m m iłości, U k o c h a n y m - u z u p e ł n i a się w ty m w y p a d ­ k u z t r a d y c j ą b i b l i j n ą , w k tó r e j K o c h a ją c y m jest s a m Bóg. A te n y i J e r o z o l i m a s p o t y k a j ą się tu , g d y c h o d z i o p r y m a t tego, k t ó r y k o c h a n a d b i e r n y m i je d y n i e m a j ą c y m p rz y j ą ć ów d a r U k o c h a n y m . J e d n a k Pieśń n ad Pieśniam i p o d p o w i a d a i n n ą , b o g a ts z ą w iz ję , w k tó r e j p o m i ę d z y k o c h a j ą c y m i w y s t ę p u j e s y m e t r i a uczuć.

P r a w z ó r Pieśni nad P ieśniam i n a r z u c a d i a l o g ic z n y c h a r a k t e r d z ie ła o m iło ści i w ła ś n i e o p o w i a d a n i e R u d n i c k i e g o ten ro d z a j o w o d r a m a t y c z n y i l iry c z n y p i e r w i a ­ st e k zaw iera. J a k p o d k r e ś l a R o se n z w e ig , w Pieśni na d Pieśniam i d o m i n u j e tr y b ro z ­ ka z u ją c y , k tó r y s t a n o w i w o ła n i e m iło ści i w e z w a n i e d o m iłoś ci. D i a lo g i c z n o ś ć u R u d n i c k i e g o jest o sn o w ą d r a m a t u d w ojga k o c h a n k ó w i p r z e s ą d z a o r e d u k c j i do m i n i m u m p i e r w i a s t k a e p ic k i e g o , czego w y r a z e m są k o le j n e w ersje o p o w i a d a n i a , w k t ó r y c h cora z b a r d z i e j e l i m i n o w a n y jest k o m e n t a r z n a r r a t o r s k i .

Poszukiwanie

N a tożu m ym nocą szukałam um iłow anego mej duszy, szu k ałam go, lecz n ie znalazłam . W stanę, po m ieście chodzić będę, w śród ulic i placów, szukać będę ukochanego duszy mej. Szukałam go, lecz nie znalazłam . Spotkali m ię strażnicy, k tórzy obchodzą m iasto. Czyście n ie w idzieli m iłego duszy mej? (P n P 3, 2-4)

J a k p is z e R o l a n d B a rth e s : „ H i s t o r y c z n i e r z e c z u j m u j ą c , d y s k u r s n ie o b e c n o ś c i n a le ż y do kobie ty. [...] To K o b ie ta n a d a j e n ie o b e c n o ś c i f o r m ę , czyni z niej o p o ­ w ie ś ć ” 8. P ie r w s z y i m oże n a j w a ż n i e js z y u t w ó r R u d n i c k i e g o o m iło ś c i, N iekochana, u s t a n a w i a tę z a s a d ę w o p a r c i u o p r a w z ó r bib lijn y .

Z r o z p a c z o n a N o e m i w ie l o k r o t n i e s z u k a u c ie k a ją c e g o p r z e d n ią K a m il a . U c ie c z k i i p o w ro ty u k ł a d a j ą się w w a h a d ł o w y r y t m , k tó r y p o z b a w ia fa b u ł ę k la s y c z ­ nej l i n e a r n o ś c i, a ży cie b o h a t e r ó w - celu.

Pewnego d n ia przy p o m n iała sobie daw nych gospodarzy K am ila z ulicy C h ło d n ej. N ie inaczej! D o nich się sprow adził! Pobiegła więc na ulicę C h ło d n ą, dom p oznała, ale nazw i­ ska nie mogła sobie przypom nieć. W eszła do bram y, a w b ra m ie stróż: „D o kogo p a n ie n ­ ka?” W ie do kogo, ale nie p a m ięta nazw iska. N a to stróż: „Więc nie trze b a ”. Proszę, stróż, gtu p i stróż nie puszcza jej, istne sprzysiężenie! (s. 30)

N i e k o c h a n a w p r z e c i w i e ń s t w i e do b ib l i j n e j O b l u b i e n i c y żyje w św iecie n a w ie lu p o z i o m a c h o d a r t y m z s e n s u , a w ię c t a k ż e w św ie cie z d e s a k r a l i z o w a n y m . O d t r ą c e ­ n ie b o h a t e r k i m a n ie ty lko w y m i a r p sy c h o l o g ic z n y (n a j c z ę ś c i e j u k a z y w a n y w i n ­ t e r p r e t a c j a c h now eli) czy so c jo lo g ic z n y ( i s to t n y z w łaszcza w o d c z y t a n i a c h w ersji p r z e d w o j e n n e j , bog ats zej w szczegóły ob yczajow e n iż p ó ź n ie j s z a ) , ale ta k ż e filo zo ­

(5)

ficzny - s ta n o w i ro d zaj d ia g n o z y zieg o św ia ta. N a r r a t o r w n a s t ę p u j ą c y sp o s ó b k o ­ m e n t u j e tę sy tuację :

N ie kochać jest ciężarem nie m niejszym , niż kochać bez o d w zajem nienia. P ozostaje więc różnica g a tu n k u uczuć: różnica ważna. D olegliw ości odcinały K am ila od św iata, od sam ego siebie, m ato co w idział poza w łasną swoją złością, gdy N o e m i... N oem i m im o wszystko m iała należyte w idzenie i siebie i św iata, (s. 98)

To w ła ś n i e w i d z e n i e p rz e z p r y z m a t m iłoś ci z o s t a je u z n a n e za d o s k o n a l s z e i u m o ż ­ liw iają ce p r a w d z iw s z e , w ła ściw e p o z n a n ie .

B o h a te ro w ie u t w o r u w i e lo k r o tn i e g u b i ą się i o d n a j d u j ą w la b i r y n t o w y c h p r z e ­ s t r z e n ia c h m i e j s k i c h , n i e r a z w n o c n y m p e jz a ż u , w f a n t a s m a g o r y c z n e j, h a l u c y n a - cyjn ej a tm o sferze. W z a j e m n e p o s z u k i w a n i e (g dyż to n ie tylko N o e m i tu ł a się od z n a jo m y c h do n i e z n a j o m y c h , sz u k a j ą c now ego a d r e s u K a m il a , ale t a k ż e o n w y b i e ­ ga z d o m u , by s z u k a ć N o e m i ) n ie k o ń c z y się je d n a k ra d o ś c ią s p o t k a n ia . O d n a l e z i e ­ nie, zaw sze ty m c z a so w e i n ie p e ł n e , s k a z u j e na now e p o s z u k i w a n i a .

Sens imienia

I m ię b o h a t e r k i R u d n i c k i e g o oz n a c z a po h e b r a j s k u „ s ł o d k a ” , a ściślej - „M oja słodycz.” S a m a N o e m i alu z y j n ie p rz y w o łu j e to z n a c z e n i e z d a n i e m , w k tó r y m słychać echo słów b i b l ij n e j N o e m i z Księgi R u f.

N ie nazyw ajcie m nie N oem i, ale nazyw ajcie m nie M ara, bo W szechm ogący n ap ełn ił m nie goryczą. Pełna w yszłam , a p u stą sprow adził m nie Jahw e. C zem u nazyw acie m nie N oem i, gdy Jahw e w ydal św iadectwo przeciw m n ie, a W szechm ogący uczynił m nie n ie­ szczęśliwą? (R 1, 20-21).

P a ra f ra z ą tego w y z n a n ia są słowa Niekochanej·. „ M o j e d n i są g o rz k i e - p o m y ś ­ lała, p o d k r e ś la ją c te słowa w myśli, ja k g d y b y w te n sp o s ó b p o k a z y w a ła się K a m i l o ­ wi w św ie tle p r a w d z iw e g o losu. W k o ń c u nie w y tr z y m a ła i p o w ie d z ia ła to ” (s. 49).

W o p o w i a d a n i u im ię N o e m i (s łodycz) m a swoją op o zy cję w „goryczy” jej losu:

gorycz poczuła taką, że z m iejsca użalić się chciała: spójrz K am ilu. Oto życie m oje pełne jest gorzkości jak ału n , jak ałun twój, K am ilu, (s. 66)

Owa „ g o rz k o ś ć ” to w ła ś n i e w y r a ź n y ślad sty liz a c ji b i b l ij n e j, g d y ż w s z y s t k ie d a w n e p r z e k ł a d y m ówiły, iż N o e m i „ g o rzk o ś cią w ie lk ą W s z e c h m o g ą c y n a p e ł n i ł ” . Ale „ g o rz k o ś ć ” , m ę k a i ból to nie ty lko ech a b i b l ij n e j op o w ieści o R u t i N o e m i , to tak że g łó w n y n u r t m e s ja ń s k i e g o p r z e k a z u p r o r o k ó w i p s a l m ó w o c ie r p i ą c y m s ł u d z e Jahw e.

N o e m i zw ra ca się w sw ym m o n o l o g u w e w n ę t r z n y m do z m a r łe g o ojca, a z a r a z e m - za s p r a w ą p o d n io s łe g o języka - do Boga:

Ojcze, ojcze, czem u to m nie ta m ęka przeznaczona, zap o m n iałeś o twojej córce, w szys­ cy ją krzyw dzą, żadnej z goryczy ziem skich jej nie oszczędzono, (s. 72)

(6)

Wróbel Μ i;ość na wygnaniu

Niekochana.

W z d a n i u ty m p o b r z m i e w a e c h o sk ar g i n a c i e r p i e n i a d u s z y z p s a l m u 21(22):

Boże m ój, Boże m ój, czem uś m nie opuścił? D aleki jesteś od próśb, od stów m ojego w ołania. (Ps, 21(22);2)

We śn i e N o e m i K a m i l m ów i: „to ra czej m n i e Bóg d o ś w ia d c z y ! ” (s. 77), ale w is to cie to jej „ m ę k a ” (s. 95) jest t e m a t e m jej r o z m y ś l a ń i jej s n u . W i e l o k r o t n i e b o h a t e r k a o p o w i a d a n i a p r o s i K a m i l a , b y zw ró ci! się d o nie j po im i e n i u :

- N oem i - pod su n ęła mu. - Co N oem i?

- Pow iedz: N oem i. C zem u un ik asz m ego im ienia? Ja nigdy nie mogę się oduczyć m ów ie­ nia twego im ien ia, (s. 24)

Teraz chciała, aby pow iedział jedno stowo: N oem i. (s. 70)

Z w r ó c e n ie się i m i e n i e m to nie to s a m o , co b ezo so b o w y zw rot. U p r o r o k a I z a j a ­ sza Bóg m ó w i d o sw ego s tw o r z e n ia : „W ezw ałe m cię po i m i e n i u . Tyś m o i m ”

(Iz 43,1).

Im ię w łasne - to t y t u ł je d n e g o z r o z d z i a łó w ro z w a ż a ń R o s e n z w e ig a i p r z e d m i o t

r ef lek sji filozoficznej L e v i n a s a i jego n a s t ę p c ó w 9. W s y m b o li c e S ta r e g o T e s t a m e n ­ tu z m i a n a i m i e n i a m a b a r d z o p o w a ż n e k o n s e k w e n c je , za z m i a n ą tą b o w i e m zaw sze stoi decyzja Boga. „I n a z w ą cię n o w y m i m i e n i e m , k tó r e u s t a J a h w e o z n a c z ą ”

(Iz 62,2). R ó w n i e ż w Proroctwie Izajasza czy ta m y : „ N ie b ę d ą w ięcej m ó w ić o tobie

P o r z u c o n a ” , o k r a i n i e twej ju ż n ie p o w ie d z ą „ S p u s t o s z o n a ” . Raczej cię n a z w ą „M oje w niej u p o d o b a n i e ” , a k r a i n ę tw oją „ P o ś l u b i o n a ” (Iz 6 2 ,4 ) . P o r z u c o n a (Azu- ba) czy M o j e u p o d o b a n i e (C h e fs ib a ) to o k r e ś l e n i a w y s t ę p u j ą c e w S t a r y m T e s t a ­ m e n c i e ja ko i m i o n a w ła sn e . T a k ż e w p r o r o c tw ie O z e a sz a p o ja w ia się s y m b o l i k a z m i a n y i m i e n i a n i e k o c h a n e j na w y b r a n ą (O z 1-2), co p o d s u m o w u j e św. Paw eł w je d n e j frazie: „ N a z w ę «lu d n ie mój» - l u d e m m o i m , i «nie u m i ł o w a n ą » - u m i ł o w a n ą ” (R z 9,25).

Sło dycz N o e m i p r z e c i w s ta w io n a go ry czy jej lo su jest je d n y m ze z n a c z e ń jej im ie n i a . O p r ó c z tego b o h a t e r k a m a jak b y d r u g i e - ty t u ło w e - N i e k o c h a n a i t r u d n o z g o d z ić się z p ie r w s z y m i r e c e n z e n t a m i u t w o r u , że ty t u ł te n jest źle w y b ra n y , n i e o d ­ p o w i e d n i 10.

P r z y w o ła n y tu c y ta t z p r o r o k a Iza ja sz a o d n o s i się z a r a z e m d o k o b i e t y - O b l u ­ bie nicy, dusz y, k ra in y , ja k i sa m e j J e r o z o lim y :

Przez w zgląd na Syjon nie um ilk n ę , przez w zgląd na Jerozolim ę nie spocznę, d opóki jej spraw iedliw ość nie błyśnie jak zorza. (Iz 62,1)

B o h a te r o w ie N iekochanej są t a k b a r d z o z a n u r z e n i w tr a d y c ji r e l i g i j n e j , że N o e m i i n t e r p r e t u j e sen K a m i l a z e n i g m a t y c z n y m p e jz a ż e m o rg a n i c z n y m :

4 F. Rosenzweig G w iazda..., s. 310-312.

(7)

K am ilu, jeśli nie N ieszaw a, więc m oże to szczątki zburzonej Jerozolim y, która śni się pobożnym Żydom? (s. 15)

T en w ła ś n i e d ia l o g z a s ł u g u je na szczegółow ą i n t e r p r e t a c j ę ze w z g lę d u n a n a g r o ­ m a d z e n i e w n i m o d w o ła ń do w a ż n y c h św iąt ży d o w sk ich .

R e a l n a p r z e s t r z e ń m i e js k a i s y m b o l i k a św ię tego m i a s t a n a k ł a d a j ą się na sieb ie n a w e t w m y ś la c h b o h ateró w . N a t o m i a s t m n i e j oczyw isty jest z w ią z e k p o m i ę d z y sy­ t u a c j ą n ies zczęśliw ej, b łą k a ją c e j się po m i e ś c i e N o e m i a lo sem n a r o d u n a w y g n a ­ n iu. O p o w i a d a n i e R u d n i c k i e g o nie jest a le g o r y c z n ą p rz y p o w ie ś c ią , jego p o d s t a w o ­ wy se ns w ią ż e się z m iło ścią . J e d n a k , p o d o b n i e ja k w in n y c h o p o w i a d a n i a c h i p o ­ w ie śc ia c h pie rw szej poio w y X X w i e k u , m i ty c z n o - s y m b o l i c z n y sen s nie p r z e k r e ś l a re alisty c z n e g o , lecz w s p ó łi s tn i e je z n im . „ N a p e ł n i o n a g o ry c z ą ” N i e k o c h a n a jest z a r a z e m o b d a r z o n ą in d y w i d u a l n o ś c i ą je d n o s t k ą , ja k i fi g u rą z a g u b io n e j i z a ­ grożonej zbio rowości.

Sny

N ie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie uk o ch an ej, dopóki nie zechce sam a. (PnP 2,5; 8,4)

T en w ie l o k r o t n i e p o w t a r z a n y w P ieśni nad Pieśniam i zw ro t m o ż n a zasto so w ać do p o staci N o e m i i to o n a m o g ł a b y w y p o w i e d z ie ć słowa: „ja śp ię, lecz serce m e c z u ­ w a ” (P n P 4,2). „Taka jesteś p e łn a s n ó w i h a l u c y n a c j i , ciągle śn isz i ciągle coś ci się p r z e d s t a w i a ” (s. 14) - m ów i K a m il. Sn y b o h a t e r ó w R u d n i c k i e g o zazw yczaj i n t e r ­ p re t o w a n o w k o n te k ś c ie F r e u d o w s k i m i było po te m u w iele pow odów. C z y t e l n e n a w ią z a n i a do F r e u d o w s k i e j te o rii s n ó w nie z w a ln ia ją j e d n a k z p o s z u k i w a n i a i n ­ n y c h k onteks tów . R ó w n i e ż teo ria p o m y ł e k , k tó r a w swej z w u lg a ry z o w a n e j w ersji s t a n o w i ła w d w u d z ie s t o le c i u cz ęsty e l e m e n t l i t e r a t u r y p o p u l a r n e j , w o p o w i a d a n i u m a swój o d p o w i e d n i k w ( p o c h o d z ą c e j ze snu!) z a m i a n i e je d n e j lite r y w słowie p r z y m u s na p r y m u s . Ta w ła ś n i e s y m b o li c z n a z m i a n a je d n e j lite r y p r z y p o m i n a m e ­ to d y z n a n e z Kabały.

„ I n w a z ja p o d ś w ia d o m o ś c i” w ży cie N o e m i w iąże się z jej c i e r p i e n i e m m iło s n y m : „Siła w ro g a i stała w k ro c z y ła w jej ży cie - s n y ” (s. 77). P o ja w ia j ą się też w y r z u t y s u m i e n i a , z w ią z a n e z n o r m a m i e t y c z n y m i, w y n i k a j ą c y m i ze - zd a w a ło b y się - z a p o m n i a n y c h z asad r e lig ijn y c h . W e śn i e N o e m i o K a m i l u - m o t o r n i c z y m , k tó r y p o w o d u je jej o k a le c z e n ie , sł y sz y m y słow a ojca: „ C ó r k o - zw rócił się do nie j - sa m a s p r o w a d z i ła ś nie szczęście na sw oją b i e d n ą głowę. L ecz ja i ci d o b r z y lu d z i e tu t a j p o t r a f i m y cię p o m ś c ić !” (s. 76). S ty liz o w a n y na b ib l ij n y , p a te t y c z n y języ k p o d s u w a p r a t e k s t: „ C ó r k a dla ojca to t a j e m n a u d r ę k a , a tr o s k a o n ią o d d a l a s e n ”

(M S 4 2 ,9 ) - c z y ta m y w M ą d r o ś c i S y ra c h a . D a l s z e słow a te k s tu b i b l i j n e g o st a n o w i ą

u z a s a d n i e n i e dla o b r a z u z b ieg o w is k a ze s n u . T ł u m gro żący z li n c z o w a n i e m s p r a w ­ cy w y p a d k u z o s t a n ie n a z w a n y p r z e z je d n e g o z p r z e c h o d n i ó w „ s ą d e m B o ż y m ” (s. 76). C z u w a n i e n a d z u c h w a łą c ó rk ą m a być s p o w o d o w a n e o b a w ą p r z e d u c z y n i e ­ n i e m z ojc a „ p r z e d m i o t u g a d a n ia w m i e ś c i e i z b ie g o w is k a p o s p ó l s tw a i by ci nie p r z y n i o s ła w s ty d u w ś ró d w ie lk ie g o t ł u m u ” (M S 4 2 , 1 1 ) .

(8)

W róbel Mitość na wygnaniu

Niekochana.

Szyfr tr a d y c ji, j a k i m p o r o z u m i e w a j ą się b o h a t e r o w i e , m a jes zcze k o n s e k w e n c je w ic h w z a j e m n y c h re lacjach . Z d a r z a się, że K a m i l o b r a c a p r z e c i w N o e m i sw oją re ­ lig ijn o ść , z a r z u c a j ą c N o e m i ześw iecczen ie. I w ł a ś n i e sen K a m i l a z „ p e j z a ż e m o r g a ­ n i c z n y m ” , i n t e r p r e t o w a n y m p r z e z b o h a t e r ó w jak o z b u r z o n a J e r o z o l i m a m a m i e ć - w e d ł u g jego w ła s n y c h słów - ścisły z w ią z e k ze ś w ię t e m J o m K i p u r . W a r t o p r z y ty m z e sta w ić w e rs j ę p i e r w o d r u k u z 1937 r o k u ze z m i e n i o n ą w e r s j ą p o w o j e n n ą z ro k u 1948. W o b y d w u w a r i a n t a c h p r z y w o ła n e z o s t a je to n a j w a ż n i e js z e d la Ż y d ó w św ię­ to, p r z y cz y m jest o n o n a z w a n e w w ersji p ie r w s z e j ś w ię t e m P o j e d n a n i a a w p o w o ­ je n n e j S ą d n y m D n i e m . K a m il zw ie rz a się:

Ten w idok [...] to jak gdyby ucieczka do n ajw ew nętrzniejszego środka, w tym w idoku człow iek w raca do śm ierci, jak do czegoś, co po siad a określony kształt. [...] Pierw szy raz [...] zo b aczy łem to d z ie ck ie m w noc p o p rz e d z a ją c ą św ięto P o je d n a n ia . L eż ałem w strząsan y obaw am i płynącym i z n a tu ry tej nocy, kiedy w ażą się losy lu d zk ie [...]. (s. 15)

W e se isty c z n e j p ro zie R u d n i c k i w y r a ż a ł p r z e k o n a n i e o w a d z e J o m K i p u r : „Te j e s ie n n e św ię ta d o t ą d kry ją w sobie n ie d o c i e c z o n ą ta j e m n i c ę , m o ż e n a jg ł ę b s z ą j u d a i z m u ” 11. S y m b o l ik a g r o ź n y c h św iąt w N iekochanej o d g ry w a k lu c z o w ą rolę, p o d o b n i e ja k w w ie lu in n y c h u t w o r a c h , k t ó r e w y m i e n i a w sw ym s t u d i u m R u th S h e n f e l d 12.

Z m i a n a s e m a n t y c z n a w nazw ie tego s a m e g o św ię ta, p r z e s u w a s e n s r e lig ijn y z p o j e d n a n i a na sąd, p rz e z co w ła ś n i e w p o w o j e n n y c h w e r s j a c h u t w o r u id e a s ą d u Bożego z o staje m o c n i e j p o d k r e ś l o n a . J e d n a k w o b u p r z y p a d k a c h z a n i e p o k o j o n a N o e m i b ie r z e d o sieb ie a lu z j ę z rozm owy:

- Czy tylko w św ięto P ojednania naw iedza cię ta Jerozolim a?

- D aw niej raz do roku, w święto P o je d n an ia, obecnie niestety częściej. C zęściej, czyli, że siedząc z nią czuł się niby um arły? (s. 16)

D o b i t n i e j w y r a ż a ją tę s a m ą m yśl słowa z w y d a n i a 1948 ro k u :

C hcesz przez to pow iedzieć, że d zięki m n ie każdy twój d zień stał się Sądnym D n ie m ? 13

P rz y w o ły w a n y t u t a j o b ra z s ą d u Bożego p r z e c i w s ta w io n e g o są d o w i h i s t o r y c z n e ­ m u zy s k u j e filo zo ficzn ą e k s p l ik a c j ę w d z ie l e L e v in a s a , k tó r y pisze:

Idea sądu Bożego jest ideą g ran iczn ą, ideą sądu, który uw zględnia tę n iew idzialną i isto tn ą krzyw dę, jaką bytowi szczególnem u w yrządza sąd historyczny, choćby rozu m n y i o p arty na pow szechnych zasadach, a zatem w id zialn y i oczywisty.

I dalej:

A. R udnicki Krakowskie Przedmieście pełne deserów, W arszawa 1986, s. 35. '2 / Por. R. Schenfeld Korzenie kułturowe...

(9)

N iew idzialna krzywda w ynikająca z sądu h isto rii, z sądu nad rzeczyw istością w i­ d zialn ą, św iadczy tylko o istn ie n iu podm iotow ości, która poprzedza sąd lub go odrzuca, naw et jeżeli przejaw ia się jako krzyk i p ro test, jeśli odczuw ana jest tylko p rzez „Ja” . Ale m im o to krzywda jest sądem sam ym , kiedy p atrzy na m nie i oskarża m nie w tw arzy innego człowieka - bo na takiej krzyw dzie, na statu sie obcego, wdowy i sieroty, polega sam a e p ifa­ nia In n e g o .14

D r u g i m św ię te m p rz y w o ła n y m w tej ro z m o w ie jest ro c z n ic a z b u r z e n i a ś w ią ty n i je r o z o li m s k i e j, czyli p r z y p a d a j ą c e na m i e s i ą c aw ta k zw a n e T rz y T y g o d n ie Żałoby. O b r a z y ze s n u K a m il a , z i n t e r p r e t o w a n e p rz e z N o e m i ja ko o b r a z J e r o z o lim y p o ­ w i n n y - jej z d a n i e m - p rz y ś n ić się u k o c h a n e m u w ła ś n i e w lecie, gd y w y p a d a j ą te św ięta. Z a k ł a d a w ięc o n a na p o z ó r n a iw n i e p a r a l e ln o ś ć w e w n ę t r z n y c h p rzeżyć j e d ­ n o s t k i z r o c z n y m r y t m e m św iąt re lig ijn y ch :

R ocznica zburzenia św iątyni jerozolim skiej przypada w n aju p aln iejsze lato, zaś święto P ojednania jesienią. Czy m ożliwe, aby sny z lata pojaw iały się p aźd ziern ik u ? C zekaj, m oż­ liwe, naw et bardzo możliwe - odpow iadała sam a sobie. (s. 15)

N o e m i nie d o p o w ia d a myśli, k tó r a m o g ł a b y d o p r o w a d z ić do w s k a z a n i a u k r y ­ tych p o d o b i e ń s t w m i ę d z y ty m i ś w ię t a m i w czasach w y g n a n ia , p o le g a j ą c y m i na p r a k t y k a c h ascety czn y ch , p o k u c i e i w ie lo m a o g r a n i c z e n i a m i n a ł o ż o n y m i prz e z w y zn aw có w w ich czasie. N i e m u s i j e d n a k w ie d z ie ć o in n y c h a n a lo g i a c h p o m i ę d z y l e t n i m i ś w ię t a m i w y p a d a ją c y m i w m i e s i ą c u aw a J o m K i p u r , a n a lo g i a c h z n a n y c h z a p e w n e s a m e m u pis arzo w i, k tó r e g o w ie d z a re l ig i jn a była b o g a ta i u g r u n t o w a n a . W e d ł u g M iszny:

N ie byto dla Izraela takich dni św iątecznych jak p iętn asty aw i Jom K ipur, kiedy to córy Jerozolim y w ychodziły w białym przyodziew ku [...]. Tańczyły w w innicach i mówiły: „M łodzieńcze, podnieś oczy i w ybierz” . ' 5

D l a m i s t y c z n e g o sy m b o lu z n a m i e n n a jest jego a m b i w a l e n c ja . N a w e t S tr a s z n e D n i i ty g o d n i e żałoby po z b u r z e n i u św ią t y n i m o g ą w b r e w n a z w ie u ja w n ia ć in ny, r a d o s n y sens. J e d n a k o d n ie s i o n y je d y n i e do z a m k n i ę t e j p rzes zło ści d o b r e g o cz asu, k ie d y n ic nie d zieliło Boga od n a r o d u . W y ra ż a ł to język o b c h o d z o n e g o ty lk o w s t a ­ ro ży tn o ści św ię ta u m o ż l iw ia j ą c e g o z a w ie r a n i e zw iązk ó w m a ł ż e ń s k i c h , k tó r y c h s a ­ k r a l n y w y m i a r u k a z a n y byl w Pieśni nad Pieśniam i.

Twarz Drugiego

W o p o w i a d a n i u w ie l o k r o t n i e p o w r a c a ją o b r a z y tw a rz y b o h a te r ó w . J e d n o z n ic h n ag le w k r ó t k i m b ły s k u o lś n ie n i a s p o s trz e g a t w a rz d r u g i e g o ja k o swego r o d z a j u całość. J a k b y w myś l z ało ż eń p s y c h o lo g ii p o staci to pie r w s z e si ln e w r a ż e n ie d aje się d o p ie r o później a n a liz o w a ć i dzie lić . W je d n y m s p o j r z e n i u d a n a zo sta je całość

' 4,/ E. Levinas Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, Warszawa 1998, s. 295-296. ' 5/ Cyt. za: A. U nterm an Encyklopedia tradycji i legend żydowskich, Warszawa 2000, s. 36.

(10)

Wróbel Mitość na wygnaniu

Niekochana.

d ru g i e j osoby. I t a k N o e m i najcz ęściej d o s t rz e g a o b o ję t n o ś ć u k o c h a n e g o : „ u d e ­ rz yło ją ra z jeszcze m i lc z e n i e , m ilc z ą c a n i e p r z e n i k n i o n a , z a m k n i ę t a t w a r z ” (s. 11). P r z y j m u j e w ięc, że K a m i l w to w a rz y s tw ie in n y c h „ o k a z y w a łb y tę s a m ą o b cą i n i e ­ c h ę t n ą , w ro g ą t w a r z ” (s. 11), g d y b y tylko o n a była w p o b li ż u . B o h a t e r k a m a rację. T e n w y ra z tw a rz y p r z e z n a c z o n y jest w ła ś n i e dla niej. D l a t e g o ro z m a w i a z n i m „an i n a c h w ilę n ie o d ry w a ją c o czu od jego t w a rz y p o n u r e j ” (s. 81). W y j ą t k o w o tylko „ m i a l c zu le oczy i d o b r ą t w a rz (on ta k r z a d k o m ie w a ł d o b r ą t w a r z ) ” (s. 25).

K a m i l s a m o s obie m ó w i, ja k b y w id z ia ł sieb ie z z e w n ą tr z , j a k b y b r a l p o d uw agę jej w z ro k , n a w e t g dy o p i s u j e c h w ile rozłąki. „Twarz m i a ł e m b ó l e m ściętą, że u ś m i e c h a ć się n ie m o g ł e m ” (s. 25).

T w a r z K a m i l a d o m a g a się i n t e r p r e t a c j i w ła ś n i e od N o e m i : „ p a t r z ą c n a jego n i e ­ z r o z u m i a ł ą tw a r z ” (s. 25), N o e m i p rz e ż y w a swoje ro z t e rk i . Z kole i K a m i l n ie z a w ­ sze d o s t r z e g a i p o z n a je N o e m i . To w ła ś n i e tw arz N o e m i u m o ż l i w i a j e d n a k jej ro z ­ p o z n a n i e . „ J a k a ś z n a j o m a t w a rz m i g n ę ł a m u p r z e d o c z a m i , n ie m ó g ł jej r o z p o ­ z n ać. Po trzech m i n u t a c h t w a rz ta w róciła: on a, N o e m i ” (s. 34).

D o ś w i a d c z e n i e I n n e g o , „ b y c i e - d l a - i n n e g o ” , zy s k u j e swój w y ra z w e p i f a n i i T w a ­ rzy. U L e v i n a s a t w a rz m ów i „ N ie z a b i j a j ” i ja k to u ściśla w k o m e n t a r z u d o tych słów J ó z e f T is c h n e r : „ I n n y z o b o w ią z u j e . W s z y s tk o za c z y n a się o d z o b o w ią z a n i a , od o d p o w ie d z ia ln o ś c i . Je go «twarz» mów i: «ty m n i e nie zabijesz». C o to znaczy. Z a b i ­ jać m o ż n a ro z m a ic i e , nie ty lk o c z y n e m , d o k o n u j ą c m o r d e r s t w a , ale ró w n ie ż s ło w e m , g e s t e m , o b o j ę t n o ś c i ą ” 16.

W e z w a n ie tego, k tó r y k o c h a , d o m a g a się o d p o w ie d z i. O d p o w i e d z i ą n a a p e l „k o ­ c haj m n i e ” p o w i n n o być - w e d ł u g R o se n z w e ig a - w yjście p o z a „ z a k l ę ty k rą g bycia u k o c h a n ą . [...] J a k O n k o c h a cieb ie, t a k Ty k o c h a j ” 17.

K a m i l n ie p o tr a f i o d p o w i e d z i e ć n a b ł a g a n i e o słow a „ k o c h a m c ię ” . N a j d o s ł o w ­ niej - nie m o ż e w y m ó w ić tych słów, co w y w o łu je u N o e m i re a k c j ę p r z y p o m i n a j ą c ą a n e g d o t y c z n e słow a r a b i n a r e a g u j ą c e g o n a p r z e w in y l u d u p o c h w a l ą jego p r a w d o ­ m ó w n o ści.

W o p o w i a d a n i u o m i ło ś c i w a ż n ie j s z e od ja k i c h k o l w i e k i n n y c h e l e m e n t ó w c ie ­ le s n o śc i są oczy. I s to tn e jest s p o j r z e n i e i u n i k a n i e s p o j r z e n ia : „Ale K a m i l kroczył ze w z r o k i e m w b i t y m w z i e m i ę ” (s. 12). D l a N o e m i liczy się w y ra z o czu K a m il a i k a ż d a z m i a n a - „ p a m i ę t a ł a jego u w a ż n e oczy, k tó r e d ł u g i czas by ły u w a ż n e ” (s. 12).

K a m i l t a k rz a d k o d o s t r z e g a N o e m i , że o s y m e tr i i te go r o d z a j u o b s e r w a c j i nie m a mowy. F iz y c z n a , z m y s ło w a re lacja, k tó r a ich łączy n ie jest d la n ie g o p r a w ­ dz iw ą , g łę b o k ą m i ło ś c ią , a to nie p o z w a la m u „w idzie ć” . J a k p r z y p o m i n a L e v in a s , w e d ł u g P l a t o n a „ o p ró c z o k a i rz eczy w i d z e n i e z a k ł a d a ś w i a t ł o ” 18 i w ł a ś n i e tego sy m b o li c z n e g o o ś w ie t le n i a b r a k u j e K a m il o w i , by n a p r a w d ę u jr z e ć N o e m i . G dy w re s z c i e ją zobaczy, jest już za późno:

16/ J. T ischner Spor o istnienie człowieka, s. 246. '7 /E . Levinas Całość i..., s. 336.

(11)

U derzył go w yraz tw arzy N oem i. Przyjrzał się jej uw ażniej i zadrżał. [...] C hciał ręka­ mi dotk n ąć jej twarzy. Ale siedząca zerw ała się i odep ch n ęła go z silą. (s. 96-97)

W a ż n a sc ena o p o w i a d a n i a to n o c n e p o s z u k i w a n i e N o e m i p r z e z K a m i l a i s p o ­ tk a n i e w c i e m n o ś c i 19. W tej w ła ś n i e s cen ie św iatło nie p o c h o d z i z z e w n ą trz , ale od s a m y c h p a tr z ą c y c h i poz n a ją c y c h :

N oem i patrzyła na niego skroś c iem ną n iep rz en ik n io n ą noc, dw ie pary oczu w pijały się w siebie, aby przen ik n ąć się naw zajem i w yłuskać jakąś jedyną praw dę w tym m orzu zwod- ności. W idzieli siebie z taką dokład n o ścią, jak gdyby płonącym i lam p am i tw arze naśw iet­ lali. K am il w idział, że w ysiłek jej mózgu doprow adzony byl do ostateczności, w idział, że próbow ała zrozum ieć coś z tego, co się działo, (s. 19)

Oddzielenie

„O g d ybyś byl m o i m b r a t e m . . . ” (P n P 8, 1) - m ów i O b l u b i e n i c a . M a r z e n i e o pra w d z iw e j je dności jest je d n a k n ie m o ż liw e . W i e l o k r o t n i e p o tw i e r d z o n e zostaje r o z ł ą c z e n ie b ohaterów . „Tak: o d d z i e l i ! się los K a m i l a ” (podkr. J.W.) (s. 53). K a m il staje się „ N i e z n a n y i odległy. [...] N i e ty lko K a m il byl obcy, los jego b i e g ­ nący t u ż o b o k byl lo sem o d d z i e l n y m (s. 63).

G d y po jaw ia się kto ś tr zeci, n ie co p rz y p a d k o w y - m o ż e być n i m każdy, na w e t sąs iad czy k o m o r n i k - ro d z i się s z a n s a s t w o r z e n ia w s p ó l n o t y „ m y ” p rzeciw I n n e ­ m u . D la t e g o w ła ś n i e w scen ie u k o m o r n i k a , g dy K a m il po ra z p ie r w s z y ta k w y r a ź ­ nie u j m u j e się za N o e m i , o n a do łą c z a swój glos do jego gło su, t a k że w sz y stk ie k w e ­ stie tej sc eny w y p o w i a d a n e są n i e m a l c h ó r e m . Ta s o l id a r n o ś ć z n i k a z u p e ł n i e , g dy po jaw ia się kto ś stoją cy i n t e l e k t u a l n i e wyżej od N o e m i , np. w y k s z ta ł c o n y kole ga Jerzy, z k tó r y m K a m il - ja k p o d k r e ś l a - m o ż e r o z m a w i a ć na k a ż d y te m a t , albo zw łaszcza u k o c h a n y prz y ja c ie l, A lb e r t , k tó r e g o p rz y b y c i e jest dla K a m i l a r o d z a ­ je m święta. N o e m i w y łą c z o n a ze w s p ó l n o t y ro zm owy, a naw et ś m i e c h u , staje się n i e p o t r z e b n a , ich ś m ie c h byl b o w ie m a k c e n t o w a n i e m s o l id a r n o ś c i p rz e c i w niej, jej ś m ie c h okazał się n ie u z a s a d n i o n y , byl d a r e m n ą p r ó b ą w d a r c i a się do w spóln oty.

- C zem u w rzeszczysz N oem i? - spytał K am il. - Z w am i razem! Z wam i razem!!

- Z nam i? Alboż my wrzeszczymy? [...]

M y - znaczyło K am il i A lbert, jeden los, przyjaźń w ielka i serdeczna. A N oem i to inny los, w rogi, który nie pow inien zbyt głośno o sobie przypom inać, (s. 66)

W y ją tk o w o ty lko K a m il m a po c z u c ie w spólnoty. G d y ła p i e się na tym , że o d b i e ­ ra św ia t, myśli „ ja k b y byl nią, a nie s o b ą ” (s. 57), u z n a j e to za o s t a t n i e ta p u z a l e ­ ż n ie n i a , „ o s t a tn i e p o d ry g i zale żności. O d ju t r a , od j u t r a m i a ło się zacz ą ć coś zgoła i n n e g o ” (s. 57). K o c h a n k o w i e coraz częściej p rz e b y w a ją w o so b n y c h z a m k n i ę t y c h

*9/Por. E. Prokop-Janiec Trzy poetyki „Niekochanej”, w: Lektury polonistyczne, Dwudziestolecie

(12)

Wróbel Mitość na wygnaniu

Niekochana.

p r z e s t r z e n i a c h . K a m i l w y n a j m u j e b e z w ie d z y N o e m i p o k o je , w k tó r y c h s z u k a azy­ lu. S zczególne p o c z u c i e z a m k n i ę c i a , o s a c z e n i a w n o si m o t y w „ z a m u r o w a n e g o p o ­ k o j u ” (s. 46), całk o w ic ie re a l is t y c z n ie u m o t y w o w a n y , a j e d n a k n ie p o k o j ą c y w sw ym s y m b o l i c z n y m z n a c z e n i u o s t a te c z n e g o o d g r o d z e n i a się od siebie . P o w t ó ­ r z o n e p rz e z i n f o r m a t o r a N o e m i słowo „ z a m u r o w a n y ” d la o k r e ś l e n i a p o k o i k u , b o ­ h a t e r k a z w łaściw ą jej n a iw n o ś c i ą o d n o s i do o soby K a m i l a , co d la in s t a n c j i a u t o r ­ s k i c h o z n a c z a p r z e n i k l i w ą d ia g n o z ę e g z y s t e n c ja l n ą .

E s te t y k a o p o w i a d a n i a łączy w z n io s ł ą stylizację b i b l i j n ą z p o s p o l it o ś c ią i t r y ­ w ia ln o ś c ią re a l is t y c z n e g o tla. N i e p r z y p a d k i e m a k c ja r o z g r y w a się w ś r o d o w i s k u d o t ą d słab o r e p r e z e n t o w a n y m w l i t e r a t u r z e - a n i w p e n e t r o w a n y m od d a w n a p rz e z n a t u r a l i s t ó w św ie cie „ n i z i n ” , a n i ty m b a r d z i e j w świe cie a r y s t o k r a c j i o p is y w a n e j ju ż w ów czas n ie w u tw o r a c h „ w y so k ic h ” , lecz w m e l o d r a m a c i e . K a m i l jest s t u d e n ­ te m u t r z y m y w a n y m p r z e z ojc a, N o e m i u r z ę d n i c z k ą , p o z o r n i e c a łk o w ic ie s a m o ­ d z i e l n ą i w y e m a n c y p o w a n ą , w rz eczyw is tości s p r a g n i o n ą o p a r c i a w m ę ż c z y ź n ie . W y r a ż a j ą to jej sny o o jc u , w s p o m n i e n i a o n i e m a l m i t y c z n y m b r a c i e m i e s z k a j ą c y m w P a r y ż u , w re sz c ie t ę s k n o t a do u s t a b i l i z o w a n i a z w ią z k u z K a m i l e m .

K a m i l o d t r ą c a N o e m i n a w iele sposobów. W ś r ó d n ic h jest też su g e s tia o n ie z g o ­ d zie ojc a na m a ł ż e ń s t w o , k tó r e r z e k o m o m i a ł o b y b yć m e z a l i a n s e m . K a m i l a k c e n ­ t u j e d y s t a n s i n t e l e k t u a l n y , k tó r y d zieli ich d w o je, w y k o r z y s t u j ą c d o tego c h o ć b y o d w i e d z i n y p rz y j a c ie l a . S tw a rz a tak że i s z t u c z n i e p o w ię k s z a nie t a k w ie lk ą r ó ż n i ­ cę tr a d y c ji , jak a o d d z ie l a c a łk o w ic ie z la i c y z o w a n ą N o e m i od nie go. P o d k r e ś l a z n a ­ c z e n i e soboty jak o św ięteg o d n i a dla rodziny, p o d c z a s g d y w iem y, że „ d la niej nie s a b a t byl ś w ię t e m , lecz n i e d z i e l a ” (s. 14). O p o w i a d a j ą c o roli m a t k i p o d c z a s s z a b a ­ tu , n ie m ó w i w p r o s t , lecz s u g e r u j e , że N o e m i n ie n a d a j e się n a p r a w d z i w ą żo n ę i m a t k ę . To w ła ś n i e m a t k a jest w c hw ili r o z p o c z ę c i a s z a b a t u tą, k t ó r a błogosław i św ia tło . T a k ą w ła ś n i e c h w ilę t r w o ż n e g o o c z e k i w a n i a w c i e m n o ś c i p ią t k o w e g o w i e ­ c z o ru z a p a m i ę t a ! b o h a te r . W s p o m n i e n i a K a m i l a z d z i e c i ń s t w a w a r t o ze sta w ić ze ś w ia d e c t w e m s a m e g o pis arza:

O becność Boga nie kończyła się nigdy. Z m ien iała jed n ak c h a ra k te r w raz z zap alen iem świec w p iąte k w ieczorem . Sabath byl królew skim filarem , który podtrzym yw ał dach tej m arnej chatynki. Sobota niw elow ała dzień pow szedni, d zień pow szedni nie do zn iesien ia czekał na sobotę. Zycie to było zauroczone sobotą, zm ie n io n e św iatłem siódm ego d n ia.20

W ty m k o n te k ś c ie z n a c z e n i a n a b i e r a n i e w a ż n y n a p o z ó r szczegół: N o e m i tw i e r ­ d zi, że p o z n a li się w n ie d z i e lę , K a m i l u p i e r a się, że w sobotę. S en s so b o ty - i o t y m K a m i l ju ż nie w s p o m i n a , k o n c e n t r u j ą c się b a r d z i e j n a o b y c z a j u - w ią ż e się ściśle z w iz ją S z a b a t u jak o O b l u b i e n i c y i K ró lo w ej. P r z y o k a z ji p o w i t a n i a s z a b a t u m o ż e być ś p i e w a n a Pieśń nad Pieśniam i, jak p r z y p o m i n a H e s c h e l 21. N a z a k o ń c z e n i e sz a ­ b a t u o d b y w a się haw dala - o d d z i e l e n i e , ro z ł ą c z e n ie , r o z s t a n i e 22.

202 A. Rudn icki Krakowskie Przedmieście. .., s. 41. 212 A. Heschel Szabat, G dańsk 1994.

(13)

N o e m i o d k ry w a s k i e r o w a n ą p rz e c i w niej grę K a m il a , g d y i n t e r p r e t u j e jego k o ­ le jną opow ie ść o s p o t k a n i u ze s t a r y m Ż y d e m , k tó r y n a p o m n i a ł go stó w am i: „Boga w s e r c u tr z e b a nie m ieć, aż e b y w c z a s ta k cię ż ki dla Ż y d ó w c z a p k i n ie n o s i ć ” (s. 14). N o e m i ta k o d c z y tu j e sen s w yzw alającej rad o ś ci K a m ila : „O n się d la t e g o cieszył, gdyż Z y d u tw i e r d z i ł go w m n i e m a n i u , że ty lko m i ę d z y l u d ź m i z tego s a m e g o śr o ­ dow iska is tn ie ć m o ż e szczęście. [...] Z d o b y ł jeszcze j e d e n a r g u m e n t p rz e c iw k o n i e j . . . ” (s. 14).

N o e m i t a k ż e zobaczyła k ogoś, kto p r z y p o m i n a ł s p o t k a n e g o p r z e z K a m il a w „ży­ d o w sk ic h s t r o n a c h ” , sta re g o Z y d a „ze zły m i n i e b i e s k i m i oc z y m a , ze z m i e r z w io n ą b r o d ą , w m o c n o za tl u s z c z o n y m c h a ł a c i e ” (s. 14). Jej ro zm ó w ca to „ n is k i ż y d e k [...] ze ztą tw arzą m yszy w c z ap eczce, w k tó r ą stro ją się p o b o ż n i ” (s. 31). To, że na w e t nie ch c ia ł na nią sp o jrz e ć i n i e c h ę t n i e ud z ie la ! jej in f o r m a c j i , z yskało n a s t ę p u j ą c y k o m e n t a r z św ia dka: „O n nie p a t r z y na k o b ie t y ” (s. 31). N i e c h ę ć do k o b iet, p o d r z ę d n a sy tu a c ja k o b ie t y w tr a d y c y j n y m św ieci e (z je d n y m w sz a k ż e w y ją tk i e m - rolą ż o n y i m a t k i) , to w sz y stk o nie p o zw ala K a m il o w i na z n a l e z i e n i e w ła ściw ego m iejs ca dla N o e m i. G d y b y byta ż o n ą , m u s i a ł a b y p o d ją ć tę rolę ze w s z y s t k im i k o n ­ s e k w e n c ja m i, któ re w y zn acza tr a d y c ja - in acz ej w ciąż p o z o s t a w a ł b y poza sp o ł e c z ­ nością.

K a m il i N o e m i n ależ ą do g e n e r a c j i p o d w ó jn ie w y d z ie d z i c z o n e j - p o z b a w io n e j już z w ią z k u z relig ią ojców, a n ie w r o ś n ię ty c h w now o c z e sn e , zlaicy zo w an e s połeczeństw o. N o e m i s a m a nie m o d l i się, ale p o d c z a s c h o r o b y „ je d y n ą ra d o ś ć ” s tanow i dla niej „ m o d l it w a d zie ci p r z e d n o c ą ” (s. 23), k tó r ą słyszy za ścianą. O t a ­ kiej m o d l it w i e m ów i się, że „ p o d t r z y m u j e ś w ia t” , ja k w sło w ach z T a l m u d u : „ o d ­ d e c h d zie c i id ą c y c h do szkoły p o d t r z y m u j e ś w ia t” . A s a m p is a rz , k tó r y w i e l o k r o t ­ nie w ra c a ł w s wych te k s ta c h e s e isty c z n y c h do re fleksji n a d d z i e c k i e m pisat:

D zieci [...]. Rzeczyw istość w m ałych główkach jeszcze nie d oznała rozbicia. I to ta nie rozbita rzeczyw istość spraw ia, że żyją w sferze stale spełniających się cudów .23

0 pa r z e b o h a t e r ó w n a r r a t o r m ów i często jako o d z i e c i a c h , ale są to ju ż dziec i złego c zasu ro z p r o s z e n ia , „ r o z b i ty c h n a c z y ń ” .

Fałszywy ton

U d e r z a j ą c ą cec h ą N iekochanej - o b e c n ą w w ie lu p ó ź n ie j s z y c h u t w o r a c h jako stały e l e m e n t p o e ty k i R u d n i c k i e g o - jest w p r o w a d z a n i e e l e m e n t ó w ś w ia d o m ie d y ­ so n a n s o w y c h , s t a n o w i ą c y c h e st e ty c z n y zgrz yt, k o n t r a s t u j ą c y c h p a to s i to, co n i ­ skie. E s te t y k a ta nie jest p rz y p a d k o w a , lecz w y ra ż a ś w ia t o p o g lą d a u t o r a K row y. W N iekochanej na św ia d o m y c h a r a k t e r tego z a b ie g u w s k a z u je „ n i e p o t r z e b n y ” - z d a w a ło b y się - f r a g m e n t , w k t ó r y m rodzaj r e f r e n u st a n o w i słowo „ fa ł s z o w a ć ” . Jest to s cen a w p o d r z ę d n y m t e a t r z y k u ; K a m i l i N o e m i o g lą d a j ą m a t o d o w c ip n y 1 p r z y d ł u g i sk ecz, k tó r eg o d ia l o g n u ż ą c o p o w ta rz a stow o „ fa ł s z o w a ć ” :

(14)

Wróbel Miłość na wygnaniu

Niekochana.

- N o i fałszujesz.

- U p rzedzałem . - O czym uprzedzałeś?

- U p rzed załem , że będę fałszował. - Jak to, więc ty fałszujesz z rozm ysłem ?

- W cale nie, ale od k ilk u n a stu lat w iem , że w tw oim p ojęciu fałszuję, (s. 64)

T e n „ t e a t r w t e a t r z e ” o p o w i a d a n i a p e łn i p o d w ó j n ą rolę. O d n o s i się d o kw estii e s t e ­ ty c z n y c h , a z a r a z e m do sy t u a c ji K a m i l a u w i k ł a n e g o w n i e c h c i a n y zw ią z e k , w k t ó ­ ry m tr w a i „ f a ł s z u j e ” . D l a t e g o z a p r o b a t ą s ł u c h a k w e s ti i skeczu:

czy ja na p rzykład byłbym się z tym kulfonem ożenił? [...] C ale m iasto w ie, że kochałem się w L eszczyniance. Ale jak człow iek, który fałszuje mógł starać się o jej rękę? (s. 65)

J a k pis ze a u t o r m o n o g r a f ii o b r z ę d ó w i sy m b o li Żydów , p o d c z a s u ro czy s to ści w e s e ln y c h o d ś p i e w y w a n y c h jest „ s i e d e m b ł o g o s ł a w i e ń s t w ” - s z e w berachot. „ Z a ś w ow ym śp ie w ie , z a p e w n e z tej w ła ś n i e o k azji, sł y c h a ć s z c z e g ó l n ie p ię k n y to n ” 24. H a r m o n i a , k tó r a m a z ro d z i ć się ze zw ią z k u d w o jg a lu d z i , m a swój m u z y c z n y o d p o ­ w i e d n i k . W s e n s ie m i s t y c z n y m , z g o d n i e z z a s a d ą o d p o w i e d n i o ś c i g ó r n e g o i d o l n e ­ go św iata, la d z ie m s k i e j m u z y k i m a ścisły z w ią z e k z k o s m i c z n ą h a r m o n i ą . Z kolei „fa łszyw y to n ” to zlo, k tó r e w k r a d ł o się d o h a r m o n i i s t w o r z o n e g o św ia t a 25. W ś w ie ­ cie o p o w i a d a n i a n ie m a ju ż w y łą c z n i e to n ó w czystych, t a k ja k n ie m a m o w y o n i e ­ s k a ż o n y m n ic z y m , „czy sty m n u r c i e ” w z a j e m n e j m iło ś c i. Styl u t w o r u te n s t a n s k a ­ ż e n ia n a ś l a d u j e .

W ztym czasie

„Z ly czas trw ał w d a ls z y m cią g u , czas, k tó r e g o w ła śc iw ie n ie b y ło ” (s. 68). U w a g i n a r r a t o r a na t e m a t bezczasow ości fa b u ł y s p o t y k a ją się z i s t o t n ą c ech ą a te m p o r a l - ności m i t u . W iz j a złego c zasu te ra ź n ie j s z o ś c i z a k ł a d a i s t n i e n i e d o b r e g o c zasu w prz e s z ło śc i, lecz n ie jest to w b re w p o z o r o m , k tó r e tw o rz y K a m i l , d o b r y czas m iło ś c i, k t ó r a wygasła. B a r d z o w iele tr o p ó w p o d p o w i a d a , że od p o c z ą t k u N o e m i b y ła tą, k tó r a k o c h a ła w ię cej, a w isto cie je d y n ą , k tó r a k o c h a ła n a p r a w d ę : „ d o t ą d o n a j e d n a k o c h a ł a ” (s. 8). Z a ło ż e n i e , że zly czas p o p r z e d z o n y byl p r z e z in n y , ( d o ­ b ry ) n ie d o ty c z y sam ej m iłości. P rzys zła o n a już w zlej t e r a ź n ie j s z o ś c i , b o tylko ta k a istn ieje .

W w a ż n e j s c e n i e p o d ję c i a p r z e z k o c h a n k ó w decyzji o z a g ła d z ie n o w o p o c z ę te g o życia ( t a k i m i k a t e g o r i a m i m y ś lą b o h a te r o w i e , a z n i m i n a r r a t o r ) p o ja w ia się ja ­ sk r a w y k o n t r a s t tej s y tu acji i „ży d o w sk ieg o w e s e la ” o d b y w a ją c e g o się za ś cian ą.

Owego w ieczoru - gdy n aprzeciw odbyw ało się wesele - istn ie n ie, k tóre w niej, N oem i, ledwo kiełkow ać poczęło - czy pam iętała? - skazali w sm u tn y m m ilczeniu na zagładę. (s. 34).

24/S .P h . De Vries Obrzędy..., s. 313. 252 Por. Rosenzweig G wiazda...

(15)

Ta w ła ś n i e za g ła d a (słowo o w y m ia r z e s a k r a l n y m zo sta je p o w tó r z o n e ) m a w m y ­ ślach K a m i l a st a n o w i ć z a p o w ie d ź s a m o b ó js t w a N o e m i . S a m a s cen a w e se la m a p r z y p o m i n a ć , że g r a n i c a p o m i ę d z y z ły m i d o b r y m c z a se m jest b a r d z o n ie d a l e k o , d o sło w n ie n a w y c ią g n ię c ie rę ki, lecz K a m i l nie ch ce owej g ra n i c y p rzek r o czy ć.

D rzw i od balkonu stały o tw arte, ciepła jesien n a noc była, naprzeciw żydow skie wesele. Gwar, hałas, szczęśliwy h ałas tam panow ał, tańczyli taniec szczęściem p ro m ien iu jący i do ­ brym i m arzeniam i. Tańczyli now ożeńcy z dw u stro n dużej chusty, a Żydzi w ręce bili i no ­ gami tu p ali. To byt obraz szczęścia, ten obraz graniczący o drzw i, szczęścia, co zesłane rów nież w ten czerw ony pokój, tu taj nie zostało podjęte, (s. 34)

R a d o s n y c h a r a k t e r o b r z ę d u w e se ln e g o m a w t r a d y c ji ż ydow skiej ścisły zw iązek ze z n a c z e n i a m i re l ig i jn y m i. R a b i n S i m o n de V rie s ta k o b ja ś n ia is to tę te go w y d a ­ rzenia:

Prośba o radość i o szczęście staje się życzeniem pow szechnym , narodow ym . Czyż może być inaczej w śród Izraela? [...] Czyż Izajasz nie zarysow uje w łaśnie szczęścia płynącego z radości Syjonu, kiedy p rzedstaw ia Syjon jako pozbaw iony swoich dzieci, ograbiony z powodu ich w ygnania. M iał on na pow rót zalu d n ić się, odżyć, odm łodzić. Czyż p rorok nie opisuje więc, czyż nie p rzedstaw ia owej czekającej Syjon radości jako ra­ dości łączących się na pow rót ze sobą o b lubieńca i oblubienicy? „I będzie się radow ał o b ­ lu b ien iec z oblubienicy, i będzie się w eselił z ciebie Bóg tw ój” . (Iz 62,5) [...] N a zakończe­ nie rozbrzm iew a o sta tn ie słowo m odlitw y: „P ochw alony bądź Ty, o Boże, który dajesz radość oblubieńcow i w raz z o b lu b ien icą” .26

D e V ries w y ja ś n i a z w ią z e k bło g o s ła w ie ń s t w w e s e ln y c h z s y m b o li k ą S y jo n u i J e r u ­ z ale m , a n a s t ę p n i e w y g n an ia. W ś p iew ie b ło g o s ła w ie ń s t w p o ja w ia j ą się e c h a słów p ro r o k ó w

„To mówi Pan: Jeszcze słyszany będzie na tym m iejscu (o którym wy m ów icie, że jest spustoszone, tak iż nie ma człowieka ani bydlęcia w m iastach judzkich i po ulicach J e ru z a ­ lem , które są spustoszone, bez człow ieka, bez m ieszkańca i bez bydła) glos wesela i glos ra ­ dości, glos o blubieńca i glos o b lu b ie n icy ” (Jr 33 10-11): „jak długo bowiem trwa i doskw ie­ ra galtti (rozproszenie), tak długo rozbita jest wszelka radość. N ie m oże to być radość dosk o n ała” .27

W tr a d y c ji p r a w d z iw a jedność m a ł ż o n k ó w by ła p ie c z ę to w a n a p r z e z chw alę Bożą, „Szechina k o r o n u j e h a r m o n i ę ” 28. J a k na o b ra z i e C h a g a l l a Ż yd o w ski ślub na gło w ach n o w o ż e ń c ó w p rz y s ia d a an io ł u o s a b i a ją c y S z e c h in ę , łącząc ic h w te n s p o ­ sób. R u d n i c k i pisał:

262 S.Ph. De Vries Obrzędy..., s. 313-314. 27/ Tamże, s. 315.

(16)

Wróbel Μ i ość na wygnaniu

Niekochana.

W m iłości m ieszczą się i św iadom ość cu d u życia, i sam cud życia, i ra tu n e k przed nico­ ścią i przed śm iercią. M ałż e ń stw o ...29

Po p o d j ę c i u d ecy zji o r o z s t a n i u K a m i l o d w ie d z a z n a j o m y c h , m a j ą c n a d z i e j ę , że „czas tej zlej m i ło ś c i nie b ę d z ie p o l i c z o n y ” (s. 60). M y li się j e d n a k , że z n a j o m i nie u z n a j ą t r w a n i a te go z w ią z k u . P e łn i ą w ię c rolę św ia dków , p r z e d s t a w i c i e l i s p o ł e c z ­ ności, k tó r a i n g e r u j e n a w e t w ży cie ta k w y izo lo w an ej pary, ja k K a m i l i N o e m i .

Oboje siln ie o dczuw ają w z a je m n e u zale żnienie, p o d p o r z ą d k o w a n ie obiektowi miłości. N o e m i nie m oże pow ie dzie ć „Mój m iły jest mój, a ja jeste m jego” (P n P 2,1 6), gdyż jej relacji z uk o c h a n y m b ra k u j e sym etrii. G d y ta k się dzieje, jej p r a g n i e n ie uczy­ n ie n i a K a m il a „sw o im ” wydaje się u z u rp a c j ą , a przede w szy stk im o g ra n i c z e n ie m wolności. Ta, któ ra kocha bardziej, sam a staje się nie w oln icą miłoś ci, a z a ra z e m po­ w o d u je znie w ole nie D rugiego. O dw ołując się do R o la n d a B a r th e s ’a m o ż n a pow ie ­ dzieć, że w tak niesym etry cznej miłości, jak ta stopnio w o coraz is to tnie jsze znaczenie m a „sieć ty r a n ii” 30, któ rą kochają ca osoba o pla ta ukochanego. D o c h o d z i d o odw róce­ nia ról - łagodna i b ie r n a N o e m i staje się prześla dow cą, a K a m il p rz e ś la d o w a n y m - „jego życie było ży ciem b a r a n k a w obec lisa” (s. 70). To w ła śnie „chęć p o s i a d a n i a ” 31 wywołuje sprzeciw i coraz m ocniejs ze p ra g n i e n ie porz ucenia.

L ę k p rz e d p o r z u c e n i e m p o w o d u je , że N o e m i stała się w n ik li w ą i n t e r p r e t a t o r k ą słów i gestów K a m il a , zn a w c z y n ią jego osobowości, o d k ry w a ją c ą t a j e m n i c e jego psy­ chik i. B a d a n i a te u k ła d a ł y się w system n ie p o t r z e b n e j n i k o m u wiedzy. N o e m i dłu g o r o z p a m i ę t u j e słow a K am ila: „Ic h se ns p o jm o w a ł a zw ykle p o t e m , gd y s a m a z o s ta ­ w ała z ty m i sło w am i, k tó re f e r m e n t u j ą c od s ł a n ia ł y swą treść p r a w d z i w ą ” (s. 25). K a ­ m il nie r o z u m ie sa m e g o siebie , ta k ja k r o z u m i e go o na i jak d o p o w i a d a n a r r a t o r d o ­ p ie r o w prz yszło ści pow ró cą do nie go jej w y ja ś n i e n ia , „g dy z a c z n i e s a m siebie o d ­ kry w ać - b o w ie m i te n ok re s czekał go jes zcze” (s. 70-71). N o e m i rzeczy w iście m a klu c z e do osobow ości K a m il a , nie ty lko klucze do jego w alize k. Z a z d o b y tą w ie d z ę o n a jb l iż s z y m człow ie ku pła ci je d n a k w ie lk ą cen ę - z a t r a c e n i a w ła sn e j oso­ bowości.

S ły n n y c y ta t z Pieśni nad P ieśniam i, k tó r y w całej p e łn i m o ż n a by z a s t o s o w a ć do sy t u a c ji N o e m i - „jeśli u m i ł o w a n e g o m e g o z n a jd z ie c ie , cóż m u o z n a j m i c i e ? . . . Ze c h o r a je s te m z m i ło ś c i” (P n P 5,6) - został p r z e z n a r r a t o r a s p a r a f r a z o w a n y dla p rz y b l i ż e n i a s t a n u , w j a k i m z n a la z ł się K a m i l po je d n y m z w y ja z d ó w (u cieczek) N o e m i . „ P rz e z czas jej n ie o b e c n o ś c i byl c h o r y - c h o ry z m iłości. N i e b y ło p r z e s a d y w ty m , co m ó w ił” 32. D o w o d z i to w y m i e n n o ś c i ról obojg a. F a b u ł a to k o l e j n e u c ie c z ­ ki i pow ro ty , k t ó r y m i - jak sł u s z n ie z a u w a ż a E u g e n i a P r o k o p - J a n i e c - rz ą d z i z a s a ­ d a p o w t ó r z e n i a 33. D o d a j m y , że z kole i p o w t ó r z e n i e m ty m r z ą d z i m u z y c z n a z a s a d a

297 A. Rudnicki Kra, w: tenże: Noc będzie chłodna, niebo w purpurze, K raków 1977, s. 160. 3®7 R. B arthes Fragm enty..., s. 235.

3ł7 Tamże, s. 319.

327 A. R udnicki Niekochana w: tenże Sto jeden, s. 17. 337 E. Prokop-Janiec Trzy p o e ty k i..., s. 318.

(17)

crescenda i k a ż d a k o le j n a ucie c z k a , p o s z u k i w a n i e , k łó t n i a u t r z y m a n e są w b a r d z i e j

d r a m a t y c z n y m n a s t r o j u , są „ g ło ś n ie j s z e ” i donioś lejsze.

„ N ie m o ż e ta k z o s t a ć ” 34 - to u R o l a n d a B a r t h e s ’a w a ż n y zw ro t w d r a m a c i e m iłości, g dy obie s t r o n y m a j ą ju ż po c z u c ie , że to jest nie d o w y tr z y m a n ia . Z r o s n ą c ą silą w y ra ż a ją to sny obojg a: „b o się u d u s z ę ” (s. 78) - to o k r z y k N o e m i z przy w o ły w an eg o ju ż m a j a k u , w k tó r y m p r z y m u s zo sta je z a m i e n i o n y na p r y m u s . Z a c z y n a się r ó w n o c z e śn ie i r ó w n o le g le u K a m il a i N o e m i e ta p p o s z u k i w a n i a w y jś­ cia - s ą to myśli o r o z w ią z a n i u drę c z ą c e j sytuacji. By p o słu ż y ć się s f o r m u ł o w a n i e m R o l a n d a B a r t h e s ’a, jest to „ f a n t a z m a t y c z n a m a n i p u l a c j a m o ż l iw y m i w y jś c i a m i z k ry z y s u m i ło s n e g o ”35. N ie z w y k le is to t n y jest w ła ś n i e f a n t a z m a t y c z n y c h a r a k t e r tych myśli - nie są to b o w ie m re a l is t y c z n e p la n y na p rzyszłość, k tó r e m o g ły b y być n a s t ę p n i e re alizo w an e, lecz z łu d z e n ia . I ta k N o e m i s n u j e m a t o r e a l n e p r o j e k ty u ło ż e n ia sobie życia bez K a m il a , w y ja z d u d o P ary ża do b r a t a czy po p r o s t u u c ie c z ­ ki. Z a r a z e m m a ś w ia d o m o ść , że to w ła ś n i e jej c ie r p i e n i e z a t r z y m u j e p rz y niej K a ­ mila: „ N ie w ie d z ia la ż , że k o c h a ł jej u d r ę k ę ? ” (s. 96). G d y zb liża się k a ta s tr o f a , b o ­ h a t e r k a czuje , że sy tu a c ja jest dla niej ź r ó d ł e m prz e ż y ć g ro ż ą c y c h c a łk o w it y m z n is z c z e n ie m . S a m o b ó jstw o w y d a je się je d y n y m w y jśc ie m z s y t u a c ji b e z w yjścia.

Śmierć?

M yśl o śm ie rc i o p a n o w u j e N o e m i w ch w ila c h z a ł a m a n i a , ale to u K a m i l a w y s tę ­ p u je p r a w d z iw a „obsesja ś m i e r c i ” (s. 54) i to nie z p o w o d u „zlej m i ł o ś c i ”, „z p r z y ­ czyny tej m iło ści, k tó r a s a m a była ś m i e r c i ą ” (s. 55)

Potem , potem nadchodziły noce, o k ru tn e noce, koszm arne w ręcz noce, p i e c z ę ­ t u j ą c e wrogie przeciw ności d n ia, noce trzym ające ciała, leżące tuż obok siebie w o d d a­ len iu tak n ieprzebytym , jak n iep rzeb y tą jest śm ierć, (s. 81, podkr. J.W.)

W Pieśni nad Pieśniam i czyta my:

Połóż m nie jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ra m ien iu , bo jak śm ierć potężna jest m iłość, a zazdrość jej n iep rzeje d n an a jak Szeol. (P n P 8, 6)

Z e s ta w ie n ie o bu c y ta tó w d o b i t n i e p o tw ie r d z a , że te c h n i k a p is a r s k a R u d n i c k i e g o z a k ła d a stały d ia l o g z b i b l i j n y m p r a w z o r e m . „ M o c n a jest m iło ś ć, m o c n a ja ko ś m i e r ć ” - to n a js ły n n i e js z y c h y b a , a na p e w n o najcz ęściej p r z y w o ły w a n y w l i t e r a ­ tu r z e w e rse t Pieśni nad Pieśniam i. Te w ła ś n i e słowa u z n a ł ich k o m e n t a t o r , F r a n z R ose n z w e ig , za

jedyny nie dialogowy, lecz tylko w ypow iedziany ustęp, jedyny m om ent obiektyw ny, jedy­ ne uzasadnienie. [...] Jest to jedyne, co m ożna o m iłości pow iedzieć, w y-pow iedzieć, wy-li- czyć. N ic innego nie może „o” niej zostać w ypow iedziane, to tylko ona sam a z siebie może mówić. Jest bowiem w pełni czynną, w petni osobistą, w pełni żywą - w pełni mówiącą mową. W szystkie praw dziw e zdania o niej m uszą być słowam i jej w łasnych ust, słowam i 34/R. Barthes Fragmenty..., s. 203.

(18)

Wróbel Μ rość na wygnaniu

Niekochana.

m ów ionym i przez „Ja”. T ylko to jedno zd an ie, że jest po tężn a jak śm ierć, stanow i w yjątek.36

M o t y w „n o w eg o ż y c ia ” s p i n a ja k k l a m r ą o p o w i a d a n i e , bo w ła ś n i e „ n o w e g o ż y c ia ” (s. 8) s p o d z i e w a ł się K a m i l po r o z s t a n i u z N o e m i , a w jej o s t a t n i c h sło w ach tak że m ów i się o „ n o w y m ż y c i u ” (s. 97).

W a h a n i a pis a rz a , d o ty czą ce z a k o ń c z e n i a losów N o e m i ś m ie r c i ą b ą d ź u w o l n i e ­ n ie m k u „ n o w e m u ż y c iu ” , z a s ł u g u ją na uwagę. Z m i a n y - na co w s k a z u je E u g e n i a P ro k o p - J a n ie c w c y to w a n y m ju ż s t u d i u m - dotyczyły r ó w n ie ż o b ecn o ści k o m e n t a ­ rza n a r r a to r s k ie g o w pie r w o t n e j wersji u tw o r u i re zygnacji z nieg o w tej z r o k u 1948. W a r t o p rzy jrzeć się u w a ż n ie t r z e m o s t a t n i m a k a p i t o m N iekochanej z r o k u 1937, by za uw ażyć, że n a r r a c j a za m y k a i p o d s u m o w u j e losy N o e m i , otw ie r a n a t o m i a s t dals ze możliw ośc i o p o w ia d a n ia o K a m il u , a lb o w iem „ drogę k u p o c z u c i u o d p o w i e d z i a l n o ­ ści za w szystko, co c z y n im y [...], o d b ę d z ie teraz K a m i l ” (s. 98). K o n w e n c j o n a ln a f o r m u ła , że „to ju ż m a t e r i a l na now e o p o w ia d a n ie , k tó r e w i n n o zo stać p r z e d s t a w i o ­ ne w c a łk i e m i n n y m d u c h u ” (s. 98) nie zysk ał a swojego s p e ł n ie n i a . P is a rz n ie o p o ­ w iedzia ł po w o jn ie „d als zeg o c i ą g u ” p s y ch iczn eg o d o jr z e w a n i a m ł o d e g o b o h a te r a . W ie d z ia ł, że po d r a m a c i e m i ło s n y m K a m il a cze k a ła z u p e ł n i e in n a „ d ro g a k u św ia­ d o m e m u sm u tk o w i i s t n i e n i a ” (s. 98) niż ta, k tó r ą p r z e p o w ia d a ł w r o k u 1937.

N a t o m i a s t w w e rs j i z 1958 r o k u R u d n i c k i w p r o w a d z a n a d z i e j ę na o c a le n ie N o ­ e m i. N ow e z a k o ń c z e n i e p o d z ie l ił o c z y te ln ik ó w (zw ła szcza c z y te ln ic z k i , k tó r y c h w rażliw o ś ć p is a r z s z c z e g ó ln ie cen ił). Z a g a d n i e n i e n o w ego z a k o ń c z e n i a N iekocha­

nej to nie tylko k w estia i n t e r p r e t a c j i p s y c h o l o g ic z n e j czy o c e n y e s t e t y c z n e j 37.

W św ie tle z a ło ż e n ia , że o p o w i a d a n i e w p i s a n e by ło w w ie lo w ie k o w y d ia l o g z t r a d y ­ cją b ib l i j n ą , u t w ó r z a m i e n i a się w sw oisty p a l i m p s e s t , n a k t ó r y m w c ią ż n a d p i s y ­ wać m o ż n a now e w a ria n t y . T a k r o z u m i a n y u t w ó r st a n o w i r ó w n ie ż r o z m o w ę z o d ­ b io r c ą , k tó r y p a m i ę t a t a m t o p r z e d w o j e n n e z a k o ń c z e n i e . W o b e c o c a le n ia ic h o b u - a u t o r a i c z y t e l n i k a - p r z e d w o j e n n y d r a m a t m i ło s n y d o m a g a się i n n e g o f i n a ł u , k t ó ­ ry staje się sw oistą p a li n o d i ą .

W iz j a o s t a t n i c h ch w il N o e m i a k c e n t u j e p a r a d o k s „ w y z w o lic ie lsk ie g o ” , e k s t a ­ ty czn e g o c h a r a k t e r u „ z a c h w y c e n i a ” tu ż p r z e d , n a poły ty lk o ś w i a d o m i e p rz y j ę tą , śm iercią:

W yzwolona, lekka, biegła środkiem toru - śm iejąc się, p lącząc, u p ojona, w rosnącym n ieu stan n ie zachw yceniu, (s. 97)

W p o w o je n n e j N iekochanej p o d o b n e z d a n i e s ta n o w i o t w a r t e , w i e l o z n a c z n e z a k o ń ­ czenie:

W yzwolona, lekka, u p ojona trw ającym zachw ytem , biegła śro d k iem to ru .38

362F. Rosenzweig G w iazda..., s. 332.

37/ Cytowany tu już Ryszard Zengel uznał nowe zakończenie za „zdradę pierw otnej poetyki książki” (Niekochana, s. 259).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Organem, do którego w pierwszej ko­ lejności trafia złożona skarga, jest Euro­ pejska Komisja Praw Człowieka, która składa się z członków w liczbie równej

P otęgujący się coraz bardziej kult Izajasza B onera znalazł rów ­ nież swoje odbicie w postaci jego licznych drukow anych życiory­.. sów, oraz — zwłaszcza w

Stan i potrzeby szkolnictwa (specjalnego dla upo­ śledzonych umysłowo w Polsce.. Biochemische Genetik angeborener

Spraw ozdania te w inny być opracow ane w krótkiej i treściw ej formie. Starostów spraw ozdania u stn e nie ilustrow ały najczęściej sytuacji powiatu, pom ijały

Отже, мовна гра — це функцшно-етшпетичне явище, що найповшше вияв­ ляеться на piBHi тексту (дискурсу) i потребуе глибокого i докладного

tanckiej powieści Adolfa Rudnickiego tylko pozornie różni się pod tym względem od związanego z Noemi Kamila, który także może być po‑. strzegany jako

We conclude that single point-in-time measurements of neighborhood characteristics are reasonable proxies for the long-run ethnic composition of children’s neighborhood environment,

4 Wysłuchaj nagrania 1.50 z płyty Class CD 1 lub odtwórz plik audio , który wyślę na konto klasy elektronik1tr @wp.pl (hasło: Elektronik1tr).. Odpowiedz na pytanie: In which order