□ □ WRRSSHWR KRHKÓW P02HHŃ □□
MlESłĘCENW 2WIH2KU SOBHLICHJ MHRJflH.
C3Ue2H)ÓM S
2
KÓŁ*ŚREDNICH W POLSCE. EH3H O R E S R E D . I H D M 1 N I S T R . K S . 3 0 3 E F WINKOWSKI
2 B K 0 P H N E ^ M AŁO POL SKA X ŁUKHSSÓWKa.
W
Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji" (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1931/32
z przesyłką pocztową niezmienione
Całorocznie:
D li sod.-uczni6w > t . n r > Dli w szystkich młod. w szelkiej / /1 71 asób stars;
katcgorji w Polsce: “ w Polsce:
Pojedynczy numer: (pół dolara)
I M 25 01.
kategorji w Polsce: S 1 * w Polsce:
0 Nr. konta P. K. 0 . 406.680, Kraków. 0
T R E Ś Ć N U M E R U i str.
Nasz M a j ...169
Za O jc z y z n ę ... • ... 170
Na św. Górę Marjl — XI Zjazd Zw. w li;>cu 1932 w Gostyniu . . 170
Sylwetki katolickie — Apostoł młodzieży X. A Kolping — X. J. W in k o w s k i... 171
Wiosna w kościele — Memu Spowiednikowi — J. Szczepow ski . . 173
Do Lourdes po zdrowie — Koresp. z Rzymu — M . L Kaczm arek 174 Cudowny kwiat męskiej pobożności i w o l i ...175
Z podróży do nadsekwańskiej stolicy VIII. — X J W . ... 176
Wiadomości katolickie — z Polski — ze ś w i a t a ... 179
Znowu radosny świt — X . W i n k o w s k i... 181
Z niwy misyjnej — X . Z. M a s ł o w s k i ... ...182
Glos niemiecki o n a s ...183
Wybitny rozwój ruchu rekolekcyjnego w P o l s c e ... 183
Rekolekcje sodalisów - maturzystów w r. 1932 ( p l a n ) ... 184
Ze spraw K o lo n ji... 185
XI. Zjazd Związku s. m. ucz. sz<. śr w Polsce w Gostyń u (program) 185 Z życia naszych sodalicyj — (10 lecie Krotoszyn I ) ... 186
Nowe książki i wydawnictwa (Charles — C ieszyński — F abbro-de Ville — M arciszew ska - Posadzowa — K w intyljan — Born- steinow a - Czaplicka — Iu ven tu s Chr. — Zbiór monologów) i 87 Część urzędow a i o rg an izacy jn a: Komunikat Prezydjum Związku Nr. 3 8 ... 188
XVIII. Posiedzenie Wydz. Wykon. Związku dn. 2/4. 1932 w Warszawie 189 Od Wydawnictwa . . . . • ...189
Nekrologia ... 190
Nasze Sprawozdania (Brzozów — Gdańsk — Klei :e IV — Poznań VIII. — Śrem — Wolsztyn I . ) ... 190
VIII. Wykaz darów i w k ł a d e k ...192
O k ła H k f p r o j e k t o w a ) p r o f . K . K ło « « o w » k i, Z a k o p a n e .
Nasz Maj.
D obądźcie ze schowków sztandary!
Odnówcie medale, o d zn a k i!
Rozwieście girlandy i w ieńce!
Uderzcie w dzwony i p ie ś n i!
Idzie Królowej dzień, idzie Królowej czas, przychodzi maj ! Jeśli dzieci z radością czekają dnia imienin maiki, jeśli rodziny weselnie św ięcą sw e pamiętne rocznice, to my Sodalisi z takąż rado
ścią i weselem winniśmy przeżyć nasz drogi, marjański miesiąc, nasz Maj.
Niech w nim serca nasze przepełni radość, że oto Matka nasza i Pani Najmilsza stając na tysiącach i tysiącach ołtarzy, odbierać bę
dzie pokłon i cześć we wszelakim ludzkim języku, po całym okręgu ziemskim. Niech przepełni je poczucie dumy i szczęścia, że to nasza właśnie Matka, której ślubow aliśm y m iłość, wierność i cześć na całe życie, na zawsze. Że dla nas, niewątpliwie dla nas, synów swych i dzieci Ona szczególne na maj zachowała łaski i szczególne przy
niosła błogosław ieństw a...
Ale ta radość i szczęścia uczucie to zbyt mało dla nas — i dla N iej.
Naprzeciw Matki przybywającej i Królowej wyjść trzeba konie
cznie z darami.
Od lat szeregu rzuca nam Związek rok w rok hasła pracy nad sobą, hasła apostolstwa dla drugich,
Słuchajmy tylko, jaką jędrną biły one pobudką i odzew em : BĄDŹ CZYSTYM!
BĄDŹ OBOWIĄZKOWYM!
BĄDŹ KONSEKWENTNYM!
BĄDŹ POBOŻNYM ! BĄDŹ KARNYM!
To nakazy idei sodalicyjnej za ostatnich lat kilka, to nakazy Marji, rozkazy K rólow ej!
Spełnienie ich w duszy własnej, we własnem, młodem życiu ofiarujcie Jej w tym drogim, świętym miesiącu wpatrzeni w Jej cnoty, w Jej życie, a najmilej dU Niej, najowocniej dla siebie, najkorzystniej dla Waszej Sodalicji przeżyjecie ukochany maj tegoroczny, nasz Maj l
170 P O D ZNAKIEM MARJ1
Za Ojczyznę.
Kto bacznie śled zi bieg zdarzeń i w yp a d kó w i rękę trzym a na p u lsie czasów , z niepokojem odczuw a coraz cięższe położenie w e w nętrzne i zew nętrzne, w którem znajd u je się Polska. A co każdego gorącego P olaka szczególną p rzejm ow ać m usi troską i bólem, to ta o czy w ista pew ność, że tak w iele p rzeja w ó w naszego życia polskiego oddala się od Boga, obraża Boga, w y z y w a B o g a ! Grzech pleni się w życiu naszem indyw idualnem , grzech w ciska się w życie rodzinne, grzech p oczyna p a n o w a ć w życiu spolecznem ! Tylko skrucha, pokuta, m o d litw a ekspijacji m ogą przyw rócić O jczyźnie m iłosierdzie Boże, którego tak bardzo, tak bardzo d ziś potrzebuje. N a m Sodalisom danem to zro zu m ie ć ! U ciekajm y się więc w miesiącu m aju do stóp litościw ej M a tki naszej, w oła jm y do N iej o w staw iennictw o za Polską. Niech k a ż d y Sodalis, p ra w d ziw y P olak - Patrjota ofiaruje pryw a tn ie czy zbiorow o jed n ą , osobną w m aju K om unję św iętą za P olskę, niech przep ra sza w niej B oga za w in y sw e w łasne, za g rze
chy sw ej rodziny, sw ych kolegów z k la sy czy kursu i całej szko ły.
N iech ten m iesiąc stanie się miesiącem ubłagania, prośby, przepro
szenia za O jczyznę naszą p rze z słodkie, n a jła ska w sze pośrednictw o K rółow ej K orony Polskiej.
XI. Zjazd Związku w lipcu 1932 w G ostyniu.
Wydział W ykonaw czy Związku opierając się na jego U sta
wie, zwołuje w tym roku Zjazd XX. M oderatorów i D elega
tów - Sodalisów do G ostynia, do stóp słynącego łaskami wize
runku Najświętszej M atki naszej.
Dzięki Stróżom i O piekunom tego świętego dla całej W ielkopolski miejsca, XX. O ratorjanom , którzy raczyli pierwsi rzucić tę myśl tak nam miłą i zaprosić nasz Zjazd do swego klasztoru, ujrzym y się w tym roku przy warsztacie wspólnej pracy zjazdowej na drogiej nam, prastai ziemi poznańskiej.
Zjazd odbędzie się w dniach 4, 5 i 6 lipca w edług p ro gram u, którego zarys podajem y na innem miejscu (p. str. 185), a pod przew odnią ideą i|h a słem na*now y rok pracy: B Ą D Ź M IŁ O S IE R N Y !
Prezydjum Związku i W ydział W ykonaw czy zaprasza naj
serdeczniej do udziału w Zjeździe wszystkich Czcigodnych P rezyd ju m Z w ią zk u .
Nr 8 PO D ZNAKIEM MARJI 171
XX. M oderatorów naszych sodalicyj związkowych oraz D ro
gich Sodalisów - D elegatów, po jednym z każdej Sodalicji, we
dług § 23 Ustawy Związku.
W dzisiejszych, istotnie wyjątkowych czasach potrzeba nam bardzo braterskiego spotkania i serdecznej wymiany m y
śli, wspólnej modlitwy i rozżarzenia idei wytrwania, obowiązku, ofiary... Ufamy, że Umiłowana Patronka nasza temu Zlotowi sodalicyjnych orląt pobłogosławić raczy, jak wszystkim, nieza
pomnianym zjazdom poprzednim, którym Związek, jego dzieła, jego trudy tak wiele już zawdzięczają.
W tej serdecznej ufności i pokornej nadziei rozsyłamy dziś po Polsce całej pierwsze wici zjazdowe i rzucamy hasło;
D O WIDZENIA W GOSTYNIU!
P r e z y d j u m Z u i ą z k u .
Ks. JÓZEF WINKOWSKI
Sylwetki katolickie
A postoł młodzieży — X. Adolf Kolping.
(Dokończenie)
Kilka dłuższych i dalekich podróży po Niem czech i Austrji, po
w oływ anie do życia coraz nowych, w dziesiątki i setki idących sto warzyszeń katolickich czeladników, nieustanna działalność pisarska, budowa domu zw iązkow ego w Kolonji, — oto prace, które w ypeł
niają życie X, Koipinga niezmordowanym trudem aż do sam ego kresu.
Gdyby nie konieczność kończenia tego szkicu biograficznego, ileż klejnotów m oglibyśm y wybrać z jego bogatego żywota, ile prze- cennych wskazań i myśli dla wszelkiej, katolickiej pracy organizacyjnej!
Zaiste na tem polu był K olping niesłychanie ciekawym i płodnym duchem , który do dziś nie stracił nic z swych wartości głęb ok iego, katolickiego działacza sp o łe c z n e g o !
Słuchano g o też z zapartym tchem, gdy przemawiał po wielkich miastach swej Ojczyzny, a słowa te skupiały przy jego boku i pod jego sztandarem całe grom ady wybitnych, świeckich i duchownych pracowników. Należał do nich wśród wielu innych n. p. taki m łody kapłan wiedeński, późniejszy arcybiskup i kardynał W iednia, X. dr.
Gruscha.
O czyw iście nie brakło krytyków, przeciwników, nie brakło ata
ków, podejrzeń nawet oszczerstw... Któż z tych, co podjęli w ielkie dzieła Boże na ziem i, był od nich w o ln y ’
172 P O D ZNAKIEM MAR.) i Nr 8
Nie one jednak — nawet w najmniejszym stopniu — nie one podkopywały zwolna, lecz nieustannie, życie w ielkiego męża. Ciągły wysiłek, ciągłe napięcie nerwów, trud ponad wszelkie granice w nie- zmoźonej pracy, podróżach, posiedzeniach, kazaniach i mowach m u
siały odbić się na organizmie, który, jak wiemy z dziejów młodości, nigdy do żelaznych nie należał.
Umiał też tę pracę ocenić Ojciec św ięty Pius IX, który w r. 1857 w ystosow ał do X. Kolpinga niezmiernie serdeczny list z życzeniami i błogosław ieństw em apostolskiem , w 5 lat później mianował go swym prałatem dom owym , za co Kolping na nigdy dlań niezapom nia
nej audjencji osobiście mu dziękował, odbierając w darze drogocenny ornat papieski.
Stał więc nasz dawny szewski czeladnik już u szczytu swej sławy i uznania. A jakże był wielkim zawsze w niezrównanej skrom ności!
Gdy na Narodowym Kongresie katolików niemieckich, na posie
dzeniu XX. Prezesów wszystkich Związków kolpingowskich cała sala powstała z stokrotnem „Niech żyje“ na jego cześć, odezwał się Kol
ping z ujmującą prostotą: „Nie chcę okrzyków! Jeśli zdziaiałem coś dobrego, niech Bogu za to wyłącznie będzie chwała i cześć na w ieki!
Jeśli zaś chcecie oddać mi jakąś usługę, to oszczędzajcie Waszych piersi, a zato niech każdy dziś wieczór jedno Ojcze n a sz zm ówi na moją intencję. Przyrzekacie mi t o ? “
W lipcu 1861 roku ponowił się po latach 20 krwotok płucny.
Więc zakazy lekarzy, kuracja w Ostendzie, a przytem i mimo w szy
stko ciągła i ciągła praca. Cóż dziwnego, że choroba postępowała naprzód i stawała się coraz boleśniejsza. Przyszły ataki sercowe, w ślad za niemi cierpienia budzące grozę. Straszliwa astma nie p o zw oliła mu ani leżeć, ani wstać, całych długich dni czternaście trwała męka zbliżającego się konania wielkodusznie ofiarowana jako za- dośćuc?ynitm e za własne i całej jego młodzieży winy... Dnia 4 gru
dnia 1865 roku przyszedł koniec....
Młodzież z całych N iem iec zbiegła się, by ukochane zwłoki ojca sw ego ponieść do grobu w umiłowanym przezeń kościele franci
szkańskim.
W tej franciszkańskiej świątyni w Kolonji, parę miesięcy temu, z głębokiem wzruszeniem ukląkłem u Jego grobu... Kamienna, prosta płyta znaczy go w posadzce... przed ołtarzem prawej nawy.,. Skromny napis głosi, kto pod płytą spoczywa... U ołtarza... ledwie dostrzegalnie drżą lekko i cicho dwa o związkowych barwach sztandary... a w okół płyty pęki śnieżnych bielą się kwiatów... i niema chwili, by u tego grobu nie klęczał jakiś młody, zatopiony w m odlitwie...
Blisko 70 lat m inęło od śmierci Kolpinga, a kochają g o oni, ci, których on ukochał nadewszystko i dźwignął i nauczył żyć po Bożemu i nadal i na zawsze mienią go ojcem ... przyjacielem... po
wiernikiem swej doli i niedoli... Tak żyje Kolping i żyć będzie za
Nr 8 PO D ZNAKIEM MARJł 173
wsze przez swoje wielkie dzieło i przez swoich synów, którzy nie za
pomną o nim nigdy... nigdy...*).
JE R Z Y SZCZEPO W SKI S. M . kl. VII g. Lublin II.
M em u b. M odei atorowi ks. J. W inkow skiem u
pośw ięcam
Wiosna w kościele.
Złoty p y ł słońca pada skośną smugą Na czarno-białą posadzkę kościoła, Lecz nim się złoży w rozety i koła, W mrocznem pow ietrzu kolebie się długo.
Do bzów z ołtarza przyleciała pszczoła I lekko siadła strudzona Żeglugą...
Kasztany w szybki zerkają fra m u g o m : U jrzały w głębi białego anioła...
A oto Jezu przybiegam zdyszany Do domu Twego, ja k owad do kw iatu Rozm owy cichej z mym Panem spragniony.
Cichutko klękam u wrót Twych, kochanych I do posadzki przywieram kwadratów Miłością wielką w nicość rozpylony...
Memu Spowiednikowi.
Pamiętam dziś jeszcze te gw iazd złote deszcze Po jasnym przelocie znikliw e :
W kościelnym półm roku p rzez łzy czyste w oku Pokorne spowiedzi Żarliwe.
Dziecinne me grzechy i słowa pociechy P rzez kratkę szeptane łagodnie
Św iatło zrozumieniu i moc przebaczenia Patrzące z Twych oczu pogodnie.
Pamiętam je jeszcze: ja k gw iazd złotych deszcze Po ja sn ym przelocie znikliwe...
19 marca 1932.
*) W roku 1914 Związek Kolpinga liczył 1440 stowarzyszeń 1 216,053 młodych członków,
174 P O D ZNAKIEM MAKji Nr 8
Do Lourdes po zdrowie!
Korespondencja z Rzymu.
Rok każdy przynosi nam nowe wiadom ości o cudownych uzdro
wieniach w Lourdes. Sławę tej m iejscowości od lat kilkudziesięciu szerzą w szyscy katolicy świata. Któż nie zna Lourdes? Kogo w zb o
żny podziw nie wprawiają te łaski, jakiemi w cudownej grocie Kró
lowa N iebios szczodrze obsypuje sw e dzieci, swych w yznaw ców ? P iel
grzymi i chorzy z wszystkich niemal krajów, jadą tam szukać uzdro
wienia z niem ocy ciała, często i duszy. Nie o Lourdes jednak pragnę dziś pisać. Chciałbym jedynie podzielić się z Drogimi Czytelnikami tego marjańskiego pisma garścią wrażeń, które odniosłem na widok chorych udających się z w iecznego miasta do tego cudow nego m iej
sca. Byłem bowiem naocznym świadkiem ich wyjazdu.
O wieczornej godzinie, na dworcu rzymskim ujrzeliśmy specjal
nie dla chorych przygotowany, kilkunastow agonow y pociąg zwany Treno blanco, nie dlatego, by był białego koloru, lecz, że dla chorych przeznaczony. Przedziały zam ienione na dwupiętrowe rzędy noszów - łóżek, na których spoczywają chorzy, wierzący w moc cudu, zbrojni żywą wiarą. Na peronie tłum y ludzi. Przechadzamy się po nim, przy
patrując się nie bez szczerego współczucia tym, których ciężkie, cza
sem odrażające choroby powaliły na jobow e loże! Tu jakaś napoły obłąkana kobieta podnosi się i błędnym wzrokiem wodzi po setnych tłu
mach ludzi przybyłych na pożegnanie znajomych i krewnych. Inni le
żą spokojnie jakby w półśnie, trzymając w ręku różaniec. Co za potę
żna manifestacja wiary! Co za w ym ow ny obraz nędzy płynącej z utraty zdrowia. K ogoż z nich Przeczysta Dziewica uzna za god n e
g o łaski cudu? Komuż z tych nieszczęśliwych wyprostuje się skur
czona strasznie ręka? Kogoż opuszczą bóle i nerwowe ataki, komuż za
goją się rany?
Wie to Bóg!
Odjeżdżający świadom i są, że nie wszyscy wrócą do Rzymu zdrowi na ciele. Wierzą jednak w pokrzepienie ducha. Każdy mó wi sobie —•
a nuż mnie właśnie Matka Niebieska za narzędzie swej chwały w y bierze? Jakiż tam bystry musi płynąć strumień wiary! N ie dziw, że hojna Rozdawczyni Łask wysłuchuje w miarę godności prośby swych wiernych czcicieli. Ileż to już w tych kilkudziesięciu latach sw ego pa
nowania w Lourdes, wydarta krokwi z rąk chromych, ile zdjęła łusek ślepoty z ócz niewidom ych, ileż ran duszy i ciała zagoiła? Któż zdoła zliczyć dary tej, co słusznie zwie się Uzdrowieniem chorych?
Wracaliśmy z dworca z myślą o nich, m odląc się o łaskę cudu.
Z drugiej strony zaś w tym skrajnym kontraście zdrowia i choroby przypom nieliśm y sobie m ickiew iczow skie słowa z inwokacji do Pana Tadeusza: „...Ty jesteś jak zdrowie. Ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie, kto cię stracił". — W idzieliśm y tych, co je stracili. Sami w siebie wglądnąwszy, dostrzegliśmy, czem jest zdrowie.
Nr 8 PO D ZNAKIEM MARJI 175
Od tych istot chorych nauczyliśmy się, jak łączyć wiarę żywą z cierpieniem, jak kochać Marję w bólu i chorobie!
Dzięki Bogu i naród polski kocha Królową N ieb ios i ma sw oje częstochow skie Lourdes. Tej wiary i czci dla Marji trzeba nam do
chować i w sobie i w innych. A dziś odzywają się nierzadko w czaso
pismach polskich pseudouczeni półotwarcie negujący cuda w Lourdes.
Trzeba nam więc Sodalisom zwartym frontem stanąć przeciwko tym pseudolekarzom i przez sum ienne przygotowanie naukowe bronić czci Marji i niezaprzeczalnie cudow nego Jej orędownictwa czy w Lourdes czy w C zęstochow ie naszej, czy gdzieindziej się objawiającego. K o
chajmy Marję, z pod której znaku jesteśm y i doceniajm y walor słów św. Teresy z Lisieux, która w całej dziecięcej szczerości m aw iała:
„Que je l’aim e la Vierge M arie. Elle est p lu s M ere qae R eine“.
(O jakże miłuję Najświętszą D z ie w ic ę ! Jest Ona więcej Matką niż Królową).
R zym . M arjan Lech K aczm arek
Cudowny kwiat męskiej pobożności i woli.
Pewnego dnia wieczorem zapukał pracownik pocztowy do driw i plebanji, pragnąc zobaczyć się z księdzem proboszczem. Po kilku mi
nutach stanął kapłan na progu.
— Ks. Proboszczu, bardzo przepraszam, że teraz go trudzę, ale ponieważ dzisiaj pierwszy piątek miesiąca, proszę uprzejmie dać mi Komunję św.
— C o? Komunję św .? — zawołał zdumiony ksiądz. Czy pan nie wie, że to już jest dobrze po 6-ej wieczór i że pan nie może przyjąć Komunji, jeśli nie jest naczczo ?
— Tak, księże Proboszczu, wiem, że już późno, ale ja jestem:
dotychczas naczczo. Czy mógłbym jeszcze otrzymać P. Jezusa ? -r- Ale czemuż pan rano nie przyszedł ?
— Jestem pracownikiem przy jednym z urzędów pocztowych w Stanach Zjednoczonych. Mój ambulans wyjechał wczoraj wieczór o 9-ej i przyszedł dopiero dziś o 6-ej. Miałem specjalne poruczenie i byłem przez całą noc i dziś przez cały dzień w podróży. Wiedziałem, że dziś mamy pierwszy piątek miesiąca, a ponieważ od 16 lat — to jest od 8-go roku mojego życia — nigdy nie opuszczałem Komunjf św.
w pierwszy piątek miesiąca, nie chciałem i dzisiaj jej opuścić. Czy rzeczywiście już tak późno, że nie będę mógł dzisiaj jej przyjąć ?
Z życzliwością, ale i ze wzruszeniem patrzył kapłan w tę poważną, męską twarz młodego człowieka, z którego widocznie był dumny.
— Czyś pan nie doznawał pokusy, żeby post przerwać ? Było przecież tak gorąco !
— W każdym razie, gardło moje było bardzo wyschnięte, odrzekł dzielny pocztowiec, bo jechaliśmy przez bardzo upalne drogi. Żeby
176 POD ZNAKIEM MAKJ1 Nr 8
łię jednak nie zapomnieć, wylałem dzbanek wody, który miałem w wa
gonie pocztowym.
Dziesięć minut później klęczał młody urzędnik w kościele i o d prawiał dziękczynienie. — Zapytany przez księdza, dlaczego za wszelką cenę chciał przyjąć Kcmunję św. w pierwszy piątek, odpow iedział:
— Przedewszystkiem sam ks. Proboszcz wie bardzo dobrze, ile w dzisiejszych czasach potrzebuje mężczyzna Bożej pomocy, aby się pokusie oprzeć i pozostać wiernym Bogu. Po drugie chodzi tu o „wielką obietnicę" Serca Bożego, a przy mojem życiu w ciągłych rozjazdach kolejowych bardzo mi potrzebna ta obietnica, bym jej doznał w godzi
nę śmierci*). Wreszcie nasza dobra matka ciągle nam przypominała, żebyśmy w każdy pierwszy piątek szli do Komunji św.
(Posłaniec Serca Jezusowego — styczeń 1932).
Z podróży do nadsekwańskiej stolicy.
Urywki dzienniczka.
VIII.
Pielgrzym ka do Lisieux — Bajeczna szybkość — Tłumy pielgrzy
mów — Msza święta wbrew nadziei — Polski sztandar u grobu św iętej Teresy — Zwiedzanie miasta — Początki bazyliki — Po
wrót — Rekordy języka.
D im ąnche prochain a L isieux — d u ż y plakat z takiem hasłem w tytule spotkaliśm y na drzwiach wszystkich niemal kościołów pa
ryskich, to też przeczytawszy raz i drugi jeg o treść, zdecydow aliśm y się skorzystać z bardzo przystępnych warunków pielgrzymki i w naj
bliższą niedzielę wybrać się do słynnego dziś w całym św iecie miasta francuskiej Normandji. Charakterystycznem niew ątpliw ie dla stosunków w e Francji było to stałe organizowanie osobnych pociągów niedziel
nych do Lisieux, nie przez jakieś pobożne bractwo czy katolickie s to warzyszenie lecz przez dyrekcję kolej państwowych. Widać, że gdy chodzi o w ielce popłatne przedsięwzięcie, urzędowy antyklerykalizm schodki na drugi plan i z całą gotow ością popiera objawy życia czy sto religijnego, które na innym terenie zaw zięcie się zwalcza! Ot lo gika m aterjalistyczna!
O sobny p ociąg w ycieczkow y w ychodził tak wczas z dworca św.
Łazarza, że z niew ielką ofiarą można było nawet marzyć o odprawie
niu Mszy św. przy grobie um iłowanej w całym św iecie i w naszej P olsce Siostry Teresy od D zieciątka Jezus.
W stawszy raniutko, podziem ną koleją pędzim y na dworzec — bilety kolejow e wolno zakupić najpóźniej na 24 godziny przed wyja-
*) Czwarta z obietnic N, Serca dla Jego czcicieli brzmi : * Będę ich ucieczką aajpewniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci'.
N A D Z W Y C Z A J N Y D O D A T E K I L U S T R A C Y J N Y ZA MAJ 1932 R.
M adonna Sykstyńska Rafaela.
(G alerja król. w Dreźnie)
W spaniała bazylika N. Serca P. J. na Prezbiterjum i wielki ołtarz wiecznej M o n t-M artre w Paryżu (p. artykuł) adoracji N. Sakram entu w ystaw ionego
stale w m onstrancji (p. artykuł)
i f . - LISI EU X . - La Ckaptlh du Car mci
Lisieux. Kościół Karmelitanek Bosych, w którym znajduje się grób świętej Teresy od Dzieciątka Jezus (p. artykuł)
Lisieux. Kaplica z grobow cem świętej Teresy (p. artykuł)
Nr 8 P O D ZNAKIEM MARjl 177
zdem, gdyż kolej musi każdemu przygotować wygodne miejsce w p o ciągu. Przewidując ogromny napływ pielgrzymów, wiedzeni naszą polską przezornością, kupiliśm y bilety drugiej klasy, najniepotrzebniej w świe- cie, gdyż miejsc było poddostatkiem , a drugą klasą istotnie jeżdżą we Francji niemal wyłącznie les Etrangeres.
Olbrzymi pociąg stał już gotow y do drogi. Jakichś zgórą trzy
dzieści w agonów pełnych ludzi, znowu niemal wyłącznie z inteligencji, tym razem przeważali studenci włoscy, którzy jechali pod wodzą swych księży z osobną pielgrzymką, oznaczoną odpowiedniem i napisami (Pelerinaggio Italiano) i napełniali kilka w agonów swą potężną, m e
lodyjną pieśnią kościelną...
Ruszamy punktualnie. P ociąg mija przedmieścia stolicy i biorąc coraz większy rozpęd, wydostaje się tuż nad brzeg ciemnej Sekwany, potem wśród ciągłej zieleni mija wioski i miasta, ale nigdzie nie staje, spiesząc ku celow i... Nie przypuszczałem, by zwykły, zniżkowy pociąg wycieczkowy m ógł biec stylem drogich kurjerów. Na dużych przestrzeniach pędziliśm y z szybkością 100 km. na godzinę i tu może jedynie przydała się nam druga klasa, której fotele osłabiały gw ałto
wne i przykre w tej szybkości rzucanie wagonem.
Po blisko 200 kilometrach podróży w 2 godziny i minut 20 od
bytej (jakto człowiek zwykle u siebie 153 km. z Zakopanego do Kra
kowa „pędzi" kurjerem równe 4 godziny!) jesteśm y w Lisieux!
Wśród całego tłumu pielgrzymów z trudem wydostajem y się z dworca i spieszym y prosto do Karmelu. Przed kościołem , a raczej kościółkiem Karmelitanek (p. rycina) tłumy, powolutku przeciskamy się do wnętrza, również przepełnionego. Jednym rzutem okiem obej
muję sytuację i poczynam mocno wątpić, czy w tę niedzielę zdołam w ogóle odprawić Mszę świętą. Oprócz w ielkiego ołtarza widzę cztery czy pięć bocznych zbudowanych wzdłuż lewej ściany kościoła, gdyż prawa całkowicie zajęta kaplicą grobową świętej Teresy. Przy w szyst
kich ołtarzach kapłani odprawiają Msze święte i widać najwyraźniej, jak przy każdym czekają już następni wpół ubrani w alby na swą kolej.
Tracąc nadzieję, przeciskam się z wysiłkiem do zakrystji, odszukuję spoconego, zziajanego zakrystjana, zapytuję o m ożliwość celebrowania i w odpowiedzi słyszę z uśmiechem pytanie: Vous etes Polonais — ne c e st p a s ? — Zdziwiony przytakuję i zaraz dowiaduję się, że wszystko będzie... Zabiera mię pod rękę, prowadzi do ołtarzyka św ię
tego Józefa, udziela najpotrzebniejszych informacyj, szepcze coś do ucha czekającemu już przy mym ołtarzu księdzu, który mi zaraz po
maga się ubrać i nawet okazuje chęć służenia do Mszy świętej...
Serdecznie ucieszony i wdzięczny gorąco drogiej Świętej z Li- sieux z prawdziwem wzruszeniem odprawiam Najświętszą Ofiarę. Obok mnie celebruje dwóch księży W łochów i jeden Japończyk, któremu też drugi ksiądz japoński usługuje.
Po Mszy świętej oglądam y — o ile to możliwe — kościół Kar
m elitanek Uderza nas w nim nieprzebrana ilość sztandarów w oty
wnych wszelkich nacyj świata, zawieszonych pod sklepieniem nawy głów nej, u kolumn naw bocznych, sztandarów we wszystkich m ożli
178 P O D ZNAKIEM MARJ1 Nr 8
wych barwach narodowych i z dziesiątkami napisów na cześć św. Te
resy. Z radością znajdujemy chorągiew polską, biało - czerwoną z Matką Boską Częstochowską i Orłem Białym — zdaje się jedną z najbogatszych, gdyż przeważają w iotkie i niehaftowane zbytnio sztandary. Ściany kościoła wprost zabite wotywnem i tablicami osób z całego świata, dziękujących za doznane łaski i cuda. Napisy krót
kie, ale nieraz głęboko wzruszające. N iedaleko bramy widać taką ta
blicę od królowej hiszpańskiej... M nóstwo też jest odznak i orderów w ojskowych. To zadziw iające!
Głównym klejnotem świątyni jest oczyw iście grób „Małej Św ię
tej" um ieszczony w osobnej kaplicy, w niektórych szczegółacli bardzo artystyczny, zwłaszcza w pięknych rzeźbach z śnieżnego marmuru i bogatych mozaikach (p. rycinę). Mniej się nam podoba m oże sam sarkofag w kształcie bogatej, złoconej, szklanej trumny z woskową wewnątrz figurą Świętej w habicie, w postawie leżącej — ale w ia
dom o, że narody południow e tradycyjnie się w takich sarkofagach lubują...
Gorąca, serdeczna chwila modlitwy za siebie i wszystkich u św ię tych relikwij — to jeden z najmilszych m om entów tej pielgrzymki...
Dzień jest pochmurny, chłodny i wilgotny mimo połow y sierpnia...
Konieczność przypomina nam dawno minioną chwilę rannego posiłku...
Opuszczamy więc sanctuarjum i wychodzim y do miasta, które dzięki niemu właśnie żyje i rozwija się niezmiernie szybko. Na ulicach w io
dących do Karmelu tłum y ludzi.., całe sznury wspaniałych aut prywa
tnych, ciągle zajeżdżające, ogromne autobusy przepełnione pielgrzy
mami, pełne restauracje... I tak zdaje się stale, jak rok długi, choć w niedzielę oczyw iście liczniej i pełniej niż w tygodniu.
Lisieux było dawniej biskupstwem, ma w ięc prześliczną, choć mocno podniszczoną katedrę^ gotyk normandzki zachwycający swą architekturą, podobnie stary w tymże stvlu, ogromny kościół św.
Jakóba.
Popołudniu zwiedzamy jeszcze dioramę z 20 scenam i z życia Świętej, wykonanemi z figur woskowych naturalnej wielkości i oświe- tlonem i ukrytemi wewnątrz reflektorami zwiedzamy wzruszające pam ią
tki po Świętej w sali przy zakrystji, zakupujemy trochę pamiątek w olbrzymich wprost magazynach dewocjonaljów i potężnie zm ę
czeni chronimy się przed nadciągającą ulewą na dworzec, gdzie nasz pociąg już przygotowują do odjazdu.
Opodal stacji, na zielonem , dość znacznem wzgórzu widać duże, z pięknych ciosów w zniesione obmurowanie — to fundamenty wspa
niałej bazyliki, którą wznosi cały świat katolicki ku czci świętej T e
resy. Zbudowano dotąd znikomą część tego gmachu, ale już z niej widać, jaki imponujący to będzie pomnik ku jej chwale. Na rycinie widać plan całości, którego urzeczywistnienie zbliża się szybkiemi krokami.
Ponieważ pociąg zabierał nieco więcej pielgrzym ów niż przy
wiózł, konduktor zaprosił nas do przedziału I klasy i wkrótce wprowa
dził tam jeszcze trzy panie. Pędziliśm y znów z zawrotną szybkością do
PO D ZNAKIEM MARJ1 179
Paryża, ale nasze towarzyszki z jeszcze większą szybkością paplały bez końca calutką drogę. Strach pom yśleć co za rekordową obrotność języków mają Francuski! ł że im też w ustach nawet nie zaschło!
Poczynało to już być męczące, ale na szczęście w łunie św iateł w ie
czornych jaśniała przed nami stolica. I oto w ysiadam y w Paryżu, by w swoim pokoiku przy Inwalidach raz jeszcze przeżywać słodkie wrażenia z uroczej i pamiętnej pielgrzymki.
WIADOMOŚCI KATOLICKIE
K om unikaty K atolickiej A gencji Prasowej w Warszawie.
Z POLSKI.
Zgon dwóch A rcypasterzy polskich okrył w marcu głęboką żałobą nie tylko ziemie wschodnie, na których mieszkali, ale całą katolicką Polskę. W Wilnie zmarł X. Biskup Dr Władysław Bandurski, były sufragan lwowski. Płomienny kaznodzieja, gorący patrjota, najserdeczniejszy przyjaciel młodzieży polskiej i żołnierzy, utalento
wany, pisarz religijny. W Pińsku zaś w samą W. Sobotę wśród niezmiernych mę
czarni po dwukrotnej operacji zgasł biskup - bohater X. Zygmunt Łoziński, pasterz według Serca Bożego, kaołan o niezłomych przekonaniach, podziwu godnej odwadze, mąż wielkiej świątobliwości. Dusze ich polecajmy gorąco Bogu, a życie i charaktery starajmy się wiernie naśladować.
Polski Związek pisarzy katolickich rozpoczął swą żywą działalność. W ostatnim czasie podjęto prace około stworzenia „Funduszu kultury katolickiej" w Polsce, który zapoczątkowano hojną ofiarą 10.500 złotych.
ZE ŚWIATA
Cud W ielkopiątkowy we Włoszech. Starożytna tradycja twierdzi, że gdy święto Zwiastowania zbiegnie się z Wielkim Piątkiem, następują cudowne przemiany z prze
chowywaną w katedrze miasta Andrja we Włoszech relikwją Ciernia z korony Chry
stusa Pana. Odżywają mianowicie na niej 1 czerwienieją ślady Krwi Przenajświętszej.
Ponieważ w roku bieżącym nastąpił taki rzadki wypadek zbiegu obu uroczystości, do Andrii przybyły liczne pielgrzymki z Włoch i zagranicy w oczekiwaniu powtórzenia się cudu, a biskup miejscowy zarządził specjalne modły. Rzeczywiście, jak spodzie
wano się, w Wielki Piątek o godz. 4 m. 20 popołudniu w obecności licznych rzesz ludu od trzech godzin trwającego na modlitwie cud się powtórzył. Rozbrzmiały śpie
wy i hymny dziękczynne, a następnie odbyła się adoracja relikwij przez biskupa Andrii, kapitułę, przedstawicielili władz cywilnych i wojskowych. Dla sprawdzenia autentyczności cudu i wyłączenia możliwości jakichkolwiek nieporozumień i podstępów zarządzono natychmiast jaknajściślejszą kontrolę zjawiska. Przy kontroli tej obecnych było wielu uczonych włoskich i obcych, między innymi prof. Le Bon z Uniwersytu w Besanęon.
Po ceremonji w katedrze biskup Andrii okazał relikwję z balkonu pałacu biskupiego wielotysięcznemu tłumowi wiernych zgromadzonych na placu przed pałacem i ulicach przyległych. Odnowione ślady Krwi św. trwają — wedle tradycji — czas bliżej nieokre
ślony. Czasami okres trwania cudu przedłuża się do 50 dni. Nowy zbieg uroczystości Zwiastowania N. M. P. z Wielkim Piątkiem powtórzy się za lat 74.
K atolicki au to r — prezydentem zw iązku pisarzy francuskich Prezesem związku pisarzy francuskich (Socićtć des Gens de Lettres) wybrany został znany ka
tolicki pisarz francuski, Franciszek Mauriac, autor wielu prac literackich, z których ostatnio opublikował „Jeudi Saint* (poemat ó Eucharystjl), „Le Bonheur et la Soffrance du Chretien" i „Le Noeud de Vio£res". (U nas katolicki poeta K. H. Rostworowski otrzymał świeżo państwową nagrodę literacką. — Jakież to wspaniałe zwycięstwo myśli katolickiej w dzisiejszych czasach!)
E lita umysłowa Francji coraz bardziej chrześcijańską. Przybyły niedawno do Montreal z Francji kontradmirał Rene Dufour de la Thuilierie wyraził opinję, że sce-
180 P O D ZNAKIEM MARJI Nr 8
ptyeyzm, jaki przed 50 laty cechował elitę umysłową Francji, dziś znikł prawie całko
wicie, Ponad połowę uczonych Francji przyznaje się otwarcie do katolicyzmu, a więk
szość pozostałych uznaje conajmniej, że chrystjanizm zajmuje dziś słusznie pozycję uprzywilejowaną. W świecie lekarskim nawrót do religji jest jeszcze bardziej rzuca
jący się w oczy.
Nawrócenie w ybitnego m asona na katolicyzm . W Trichinopolis, w Indjach, zmarł niedawno naczelny zarząd;a kolej p; łudniowo-indyjskich, Rowbotham, były wielki mistrz masonerji indyjskiej, który nawró:ił się na katolicyzm dzięki wpływom przyjaciela swego O. Letgh T .J Zmarły odznaczał się szczególniejszem nabożeństwem do N. Marji P., której medalik stale nosił.
I czescy katolicy n ie pozwolą na .refo rm ę m ałżeńską* u s ie b ie ! Przeciwko wysuwanemu w Czechosłowacji projektowi nowej ustawy małżeńskiej, na mocy której usiłuje się wprowadzić obowiązkowe śluby cywilne, odbyło się przed tygodniem w l’radze wielkie zebranie protestacyjne, na którem przemawiali arcybiskup ks. Dr.
Kaspar, prof. Vasek i wiele Innych wybitnych osobistości, oświetlając projekt z róż
nych punktów w idzenia: religijnego, społecznego, psychologicznego i prawnegó. Po
dobne zebrania protestacyjne mają się odbywać również w innych miastach Czecho
słowacji.
A nglikański kościół zm ienia pogląd n a małżeństwo. Zastraszający upadek etyki rodziny i małżeństwa wśród anglikanów skłonił prymasa tegoż kościoła, arcybis
kupa westminsterskiego Dra Langa do wydania listu, w "którym dostojnik anglikanizmu tak się zbliża do poglądów katolickich, iż poważne pisma katolickie w Atigljl (n. p.
The Universe) nie wahają się mówić o powrocie anglikanów do katolickiego sakra
mentu małżeństwa i jego nierozerwalności. D zi.je się to w kulturalnej i postępowej Anglji w chwili, gdy w Polsce idzie namiętny atak na tęż instytucję małżeństwa po katolicku pojętą. Czy to nie zastanawiające? Gdzież tu postęp i w czem ?
Katolicy w parlam encie angielskim . Wedle oficjalnych, ostatecznych już usta lonych danych, w angielskiej Izbie Lordów na 756 parów jest 43 katolików. Do liczby tej doliczyćby należało jeszcze czterech katolickich parów małoletnich, którzy kie
dyś dopiero zasiądą w Izbie, oraz pewną liczbę kobiet, dziedziczek tytułu, nie mają
cych jednak prawa zasiadania w Izbie, choć ich męskie potomstwo znów prawo to automatycznie uzyska. W Izbie Gmin wśród 615 posłów jest po ostatnich wyborach, jak wykazują najświeższe wyliczenia, 24 katolików. Zaznaczyć v'ypada, że od czasu, gdy katolicy mogą zasiadać w parlamencie angielskim, nie było wypadku, by kto kolwiek z posłów-katolików należał do liberałów.
A ngielska k siążk a o Jan ie Sobieskim . Nakładem firmy wydawniczej Eyre
& Spottisj/ode ukazała się praca J. B Morton’a: „Sobieski, King of Poland*. Oma
wiając tę książkę, londyński .T h e U niverse“ pisze: „Dość łatwo było Mortonowi spostrzec, że Jan Sobieski był jednym z wielkich bojowników chrześcijańskiej Europy.
Rozumem i siłą charakteru przewyższał on swoich współczesnych, istotnie należąc nie do swojego wieku, lecz do towarzystwa tej elity, która indywidualnem męstwem ocaliła Europę w wielkim kryzysie ataków niewiernych. Gdy czytamy tę książkę, wciąż przychodzą nam na myśl inni tego samego pokroju bohaterscy królowie. So
bieski pod Chocimem podobny jest do Izabelli walczącej z przemocą Maurów, Sobieski idący na Turków oblegających Wiedeń przypomina Karola Wielkiego idącego do Lombardji dla wyzwolenia Papieża, Sobieski swobodnie rozprawiający o duszy z kapłanami jest tradycyjnym obrazem tego typu królów, jakimi szczyci się Europa w osobach Ludwika Świętego lub króla Alfreda".
C z y zakupiłeś ju ż choć dw ie w id o k ó w k i z naszej ZKo- lo n ji? Zbierz kilku kolegów i za m ó w pew ną ilość — spełnisz czyn dobry i p o p rzesz w ielkie d z ie ło!
Nr 8 P O D ZNAKIEM MARJI 181
Znowu radosny świt...
Jeszcze o sodalicji żołnierskiej *)
Ze Szkoły Podchorążych rezerwy piechoty w N. otrzymałem list, którego treścią postanowiłem podzielić się z Drogimi Czytelnikami miesięcznika, aczkolwiek nie bez pewnego wahania ze względu na osobisty podkład całej sprawy. Ufam jednak że mi to darują i zechcą wyrozumieć, że w tej doniosłej i tak dla całego ruchu sodalicyjnego ważnej kwestji nie o ludzką osobę, ale o ideę wielką idzie.
W Podchorążówce owej, której siedzibę na razie z łatwo zrozu
miałych względów przemilczę, zebrało się w tym roku aż 61 podchorą
żych, naszych byłych sodalisów z całej Polski. Są wśród nich i świeżo dojrzali maturzyści i ludzie już po skończonych studjach uniwersyteckich i studenci różnych wyższych szkół zawodowych, co poruszonej sprawie nadaje szczególnie głębokie znaczenie.
Otóż ta spora garść naszych sodalisów raczyła — piszę to nie bez głębokiego wzruszenia — wspomnieć w miesiącu marcu imię i imieniny prezesa Związku. Po rekolekcjach wielkopostnych urządzono małe zebranie, uchwalono wystosować pismo i zebrać podpisy. Ktoś — nie wiem do dziś kto —■ wymalował skromny, ale niezmiernie piękny w swej ornamentacji sodalicyjnej i barwach złoto- niebieskich adres i po- ważnemi literami wypisał gorące życzenia Podchorążaków, a w nich i takie zdanie : „Członkowie sodalicyj akademickich i sodalisi-maturzyści, wszyscy przepojeni głęboko idełami sodalicyjnemi wyrażają “tą drogą Czcigodnemu Solenizantowi wyrazy czci i hołdu. O by Bóg i Naj
świętsza Panienka użyczyli Mu jak najwięcej łaski na dalszą drogę prac i znojów. Cześć M arji!“
A teraz idzie tych 61 podpisów żołnierskich z datami matury ‘ u każdego i siedzibą jego szkolnej sodalicji. Czy można je czytać bez łzy radości w o k u ?
O to rozpiętość lat — od 1924 do 1931, więc 7 lat, lat bujnego życia młodego to tu — to tam i zawsze z pamięcią, że się było i jest Sodalisem M arji! Cóż może być radośniejszego dla prezesa Związku ? ?
A potem te miejscowości i sodalicje szkolne... Czytam i czytam, jak idą po sobie — Kraków II, Szamotuły, Tarnobrzeg, Śrem, Biała małop., Kielce II, Chojnice, Trzemeszno, Kościan, Krotoszyn I, Kalisz II, Poznań 1, O strów pozn. Inowrocław, Koźmin, Tarnów II, Grodziec, Wejherowo I, Poznań V, Gniezno, Słonim I, Kościerzyna, Poznań VI, Brzesko, Tarnów I, Wadowice, Świecie, Brodnica, Sandomierz, Rudnik n/Sanem, Jarocin, Chełmno, Kalisz I, Nakło, Wąbrzeźno, Sosnowiec...
Więc jednak — o Boże Najłaskawszy — ta cała praca trwa, nie idzie na marne i ziarno niesie plon! Czyż może być^większa rad o ść?
Ale i to nie koniec!
Bo na temże zebraniu pada myśl założenia sodalicji Podchorążych.
*) p. artykuł w numerze za kwiecień 1932 str. 157.
Miejscowy X. Proboszcz i Prałat pomaga, interwenjuje u Komendanta Szkoły, Komendant odnosi się do władz wojskowych... Może dziś,... jutro jeszcze ta sodalicja nie powstanie, ale myśl nie zginie i następne ro czniki naszych żołnierzy znajdą już swoje sodalicyjne, rycerskie gniazdo gotowe.
Dość słów !
Niech mówi sam fakt! Wsłuchajcie się weń — a pojmiecie, że mówi głośno, potężnie i radośnie. I za to Bogu i Marji chwała, chwała stokrotna !
X. W inkow ski
182 P O D ZNAKIEM MARfl Nr 8
Z niwy misyjnej
Zakony Kontemplacyjne na terenach misyjnych.
Nawrócenie człowieka jest dziełem łaski Bożej i współpracy jego wolnej woli.
O tem winniśmy przedewszystkiem pamiętać w pracy misyjnej. Wysiłki misjonarzy wtenczas tylko wydadzą obfity owoc, jeżeli je użyźni łaska Boża, którą trzeba wyje- dnać modlitwą i ofiarą. Dlatego też obecny papież wzywa do pracy na terenach mi
syjnych nie tylko zakony oddające się przedewszystkiem życiu czynnemu, apostolskie
mu, ale tąkże zakony kontemplacyjne t. j. oddające się przedewszystkiem uświęceniu własnej duszy przez modlitwę i umartwienie jak Benedyktyni, Trapiści, Kartuzi i t. p.
„Ludzie ci“, tak mówi papież w encyklice z 1926 r. .praktykują najwznioślejsze cnoty, oddają się ustawicznej modlitwie, życiu umartwionemu oraz pracy, a przez to starają się wyjednać u P. Boga dla siebie i niewiernych łaskę Bożego zmiłowania i przebaczenia, przykładem zaś swego pobożnego życia zyskują dla Chrystusa Pana dusze niewiernych".
Zakony kontemplacyjne są szczególnie potrzebne w Azji, ponieważ narody azja
tyckie, n. p. Hindusi mają zamiłowanie do kontemplacji. Świadczą o tem liczne kla
sztory pogańskie, w których bonzowie i zakonnicy pogańscy oddają się wspólnej mo
dlitwie i rozmyślaniu. Klasztorom pogańskim należy przeciwstawić klasztory kontempla
cyjne katolickie, które jako ośrodki prawdziwej bogomyślności i jako szkoły wyższej doskonałości chrześcijańskiej mogą zaspokoić ewentualne pragnienie życia bogomyślne- go krajowców, O tem każe pamiętać papież, gdy mówi dalej: „Jeśliby bowiem kra
jowcy życzyli sobie wstąpić do jakiegokolwiek danego zgromadzenia, byleby tylko mie li odpowiednie uzdolnienie i należycie byli przejęci duchem tych instytutów. . nie wolno ich od tych zamiarów odsuwać i stawiać im na tej drodze jakiekolwiek przeszkody.
W każdym jednak razie należy się dobrze zastanowić i rozważyć, czy nie wypadałoby raczej założyć nowe zgromadzenia, więcej odpowiadające charakterowi i zdolnościom krajowców oraz potrzebom miejsca i czasu".
Nasuwa się pytanie, iaki jest obecnie stan zakonów kontemplacyjnych na t e renach misyjnych ?
Ciekawą jest rzeczą, że właśnie Łakon najostrzejszej reguły t. j. zakon Tra
pistów najwięcej się rozwinął na terenach misyjnych. W roku 1925 było 6 klasztorów Trapistów w Azji i to: 2 w Chinach mianowicie opactwo Pekinu (założone w 18»3 r.) liczyło 96 zakonników, w tem 83 Chińczyków i klasztor w Wikarjacie Ap. Czeng - Ting - Fou; 3 w Japonji, które cieszą się szczególnem poważaniem wśród Japończyków : 1. Klasztor N. M. P w Tohetzu, na wyspie Hokkaido, założony w 1896 liczył 54 zakonników, w tem 40 Japońc tyków, przeważnie kapłanów.
2. Klasztor N. M. P. Anielskiej w diecezji Hahodate, założony w 1896, jest kla
sztorem żeńskim, liczył 70 zakonnic, w tem 50 Japonek.
3. Klasztor św. Rodziny przed paru laty założony w diecezji Nagasaki, liczył 12 zakonników wzgl. nowicjuaeów przeważnie Japończyków.
Nr 8 PO D ZNAKIEM MARJ1 183
Jeden klasztor istnieje w Anaamie; powstał on w 1918 w Wikarjacie apostol
skim Hue i liczył w 7 roku istnienia 50 zakonników tubylców (za wyjątkiem 2 Ojców Europejczyków) Ten klasztor zasługuje na szczególne wyróżnienie, ponieważ nie sto
suje się ściśle do reguły Trapistów, lecz jest dostosowany do warunków miejscowych i potrzeb krajowców. Nazywa się oficjalnie „Institutum religiosorum indigenarum qui sub Reguła Trappistarum virvunt“ (Zakład zakonników tubylców, żyjących według re
guły Trapistów).
Rozwój dalszy tych klasztorów oraz powstanie nowych oto przedmiot naszych gorących modlitw (cfr. , Auteur du probleme de 1’Adaptation, psg. 36- 56. Souvain, 1926)
K o m u n ik aty :
Intencja misyjna na maj: A k a d e m i c k i e K o ł a M i s y j n e .
P ozn a ń X . Z yg m u n t M asłowski.
Głos niemiecki o nas.
W ostatnim numerze organu sodalicyj marjańskich uczniów szkół średnich Austrji, miesięcznika „Unsere Fahne" (za kwiecień 1932 str.
201) czytamy p. t. „Die Studenten-Kongregationen Polens“ bardzo sym patyczny artykuł Adama Hampel S. J. o stanie naszych sodalicyj i działalności Związku.
Już w pierwszem zdaniu wypowiada on swoje szczere uznanie, gdy p is z e : A cies ordinata — D iesen Eindruck habe ich, wenn ich das Kongregationsleben Polens verfolge. Durchgreifend ist die Organi- sation — wylicza organy władzy w Związku, cytując zupełnie popra
wnie w polskiej pisowni „Rada Naczelna" i „Wydział Wykonawczy".
Najwidoczniej miał on w ręku nasze ostatnie XII Sprawozdanie Związku, gdyż przytacza dane bardzo ścisłe i bardzo szczegółow e.
Szczególnie dla nas m iłe słow a poświęca też Kolonji, „Wir finden aber auch unsere Briider im fernen Polen fróhlich vereini bei Spiel und G esang — daheim und in der schónen Natur, in den Sommerferien sogar hoch oben auf „Śnieżnica" ihren Ferienheim." Z uznaniem podnosi abstynencję niektórych sodalicyj od alkoholu i tytoniu. Poczem przytacza spory szereg cyfr statystycznych.
Za ostatnie słowa artykułu: Wir erflehen G ottes Segen und Ma- riens besonderen Schutz fur diese „acies ordinata" — jesteśm y Mu szczególnie wdzięczni i odwzajemniając to sam o życzenie Drogim Drużynom Marjańskim Rzeczypospolitej Austrjackiej, polecam y ich rozwój i prace szczerym m odlitwom naszych sodalisów.
Prezes Z w ią zku .
W ilm rozwój ih u re k o litm o i Palm.
W Wielkim Tygodniu b. r. odbyły się w Domu Rekolekcyjnym XX. Jezuitów w Dziedzicach rekolekcje zamknięte dla nauczycieli
184 P O D ZNAKIEM MAR.J1 Nr 8
szkół powszechnych, których przybyło 38. W znoinej pracy nauczy
cielskiej i wychowawczej szukają oni słusznie pokrzepienia u stóp Boskieg-o Nauczyciela, wskazując tem samem swej młodzieży najpe
wniejszą drogę wewnętrznego, duchowego odrodzenia.
Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej w diecezji przemyskiej odby
ły w marcu aż dwie serje takichże rekolekcyj, z których każda objęła 100 chłopców. Przez cały czas zachowali oni wzorowe milczenie i sku
pienie głębokie. Krótki kurs Akcji katolickiej po wspólnej Komunji św.
pomnożył obfite owoce tych ćwiczeń duchownych.
Rekolekcje wielkopostne przez radjo dla chorych odbyły się dzięki inicjatywie Pol. Sekretarjatu Apostolstwa Chorych i życzliwości stacji nadawczej lwowskiej. Nauki rekolekcyjne g-łosił X. M. Rękas, a słuchały ich tysiące chorych, błog-osławiąc wielki wynalazek radja, który im przyniósł tyle siły i nadziemskiej pociechy w ciężkich cier
pieniach.
Rekolekcje akademików święcą co roku prawdziwe triumfy.
W Warszawie musiały się odbyć aż w trzech serjach przy przepełnio
nym kościele, w którym świetne głośniki roznosiły słowa wybitnego kaznodziei akademickiego, X. Rektora Szwejnica w najgłębsze zakątki ogromnej świątyni. Do Komunji świętej Wielkanocnej przystąpiło zgórą 6000 młodzieży uniwersyteckiej, to też kilkudziesięciu kapłanów przez pełne dwa dni słuchało jej spowiedzi wielkanocnej od 7 rano niemal bez przerwy do 12 w nocy. Podobnie liczną frekwencją cieszyły się rekolekcje we wszystkich miastach uniwersyteckich Polski.
Rekolekcje sodalisów - maturzystów w r. 1932.
D iecezja:
Gnieźnieńsko - poznańska a) g i m n a z j . Gościeszyn u JW. Hr. Kurnatowskiego początek 12 czerwca. O ftsra na Kclonję 5 zł b) s e m i n a r j. Gostyń XX. Oratorjanie początek 20
czerwca opłata 5 zł.
C hełm ińska: Nie podała.
W łocławska: Włocławek Semin. Duch. pocz. 22 czerw, opłata 12 zł.
W arszawska: Bielany pod Warszawa, XX. Marianie 28 czerwca, opłata 10 zł., P ło c k a : Nie podała. Należy zgłosić się na BielaDy.
S andom ierska: Nie urządzi. Zgłosić się do Lublina.
L ubelska: Lublin, XX. Jezuici, Bobolanum także dla sandomierskiej i podlaskiej Począt. w czerw. Opł 15 zł.
P o d lask a: Nie urządzi. Zgłosić się na Bielany lub do Lublina.
Ł ódzka: Łagiewniki OO. Franciszkanie, pocz. 21 cierw. opł. 10 zł.
W ileńska: Nie podała.
Ł om żyńska: Nie urządzi. Zgłosić się na Bielany.
P iń s k a : Nie podała.
Lwow ska: Lwów XX. Jezuici, Dunin Borkowskich 5. Na początku czerwca. Opł.
15 zł.
P rzem y sk a: tylko dla sodalicyj Brzozów, Jasło, Krosno, Sanok. S tara W ieś:
XX. Jezuici pocz. koło połowy czerwca, opł. 10 zł Ł u c k a : Nie podała (Należy jechać do Lwowa j. w.)
Sainle C hapelle w Paryżu, arcydzieło gotyku francuskiego (p. artykuł)
Projekt now ej, wspaniałej bazyliki ku czci świętej Teresy, wznoszonej już w Lisieux ze składek katolików całego św iata (na górze nad dw or
cem kolei) (p. artykuł)
Prześliczne tabernaculum w stylu za
kopiańskim wykonane dla naszej kaplicy w śnieżnickiej Kolonji przez artystę-
rzeźbiarza A. G racę w Poroninie.
Fot. X. K. Grelewski
• Gdy z zapałem odchodzi siatkówka*. N a polanie Kolonji.
Fot. X. J. Winkowski
Widoczek z naszej Śnieżnicy.