• Nie Znaleziono Wyników

4PIOTR CURIE.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "4PIOTR CURIE."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

,\Ó 19 (1255). W arszawa, dnia 6 m aja 1906 r. Toin XXV.

T Y G O D N IK P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y NAOKOM P R Z Y R O D N I C Z Y M .

P R E N U M E R A T A „W SZ E C H ŚW IA T A W W a r s z a w ie : rocznie m b . 8 , kw artalnie rub. 2.

Z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą : rocznie rub. 10, półrocznie rub. 5 .

Prenumerować można w Redakcyi W szechśw iata we w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

R edaktor W szechśw iata przyjm uje ze spraw am i redakcyjnem i codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.

A d r e s R e d a k c y i : M A R S Z A Ł K O W S K A Nr. 118. — T e l e f o n u 83 14 .

4

P IO T R CU RIE.

(W spom nienie pośmiertne).

Rozm aita bywa geneza wielkich odkryć i los ich nie jednakow y. Jedne, dokonane przypadkiem przez człowieka, nie dorosłego do ich zrozumienia, dopiero w obcych rękach nabierają właściwej wartości; inne, zrodzone w głowie geniusza, wyprzedzającego wiek swój, nie mogą być ocenione przez w spół­

czesnych i długo nieraz czekać m uszą na po­

wszechne uznanie; jeszcze inne, które można- by nazwać szczęśliwemi, znajdują odrazu warunki pomyślnego rozw oju zarówno w um yśle twórczym, z którego się wyłoniły, jak i w całej atm osferze naukowej danej epoki. Odkrycie radu należy bezsprzecznie do tej ostatniej kategoryi.

P io tr Curie, którego zgon tragiczny tak bolesnem echem odbił się w świecie cywili­

zowanym, urodził się w r. 1859 w Paryżu.

Zamiłowanie do nauk ścisłych odziedziczył po ojcu, św iatłym lekarzu, a przykład sta r­

szego brata Jakóba bardzo wcześnie popchnął go na drogę badań fizycznych. W wieku, w którym większość przyszłych pracow ni­

ków wiedzy zaledwie zdąża uporać się z obo­

wiązkowym kursem uniwersyteckim , Curie

w ystąpił z poważnem odkryciem, stw ier­

dziwszy wspólnie z bratem (1881), że niektó­

re kryształy, będąc poddane ciśnieniu lub cią­

gnieniu, okazują wzdłuż pewnych kierunków polaryzacyę elektryczną (piezoelektryczność).

Odkrycie to, ważne samo przez się, posiada szczególne znaczenie dla charakterystyki umysłowej P iotra Curiego, albowiem młody badacz, nie poprzestając na stwierdzeniu fak ­ tu elektryzacyi kryształów , oświetlił je teo­

retycznie i skorzystał ze sposobności, by w sposób nadzwyczaj pomysłowy przepro­

wadzić nowy dowód zasady zachowania elek­

tryczności (1882). Nadto, dziwnem zrządze­

niem losu w tej pierwszej pracy zarysował się pomysł wagi piezoelektrycznej —przyrzą­

du, który odegrał tak wielką rolę w odkry­

ciu radu.

Fizyka minerałów, której zawdzięczał pierwszy swój try um f, nie przestaw ała po­

ciągać naszego badacza i w dalszej karyerze naukowej. Poszukiw ania w tej dziedzinie prowadził on przeważnie łącznie z bratem , Jakóbem . M iarą udziału jego w tej pracy i zarazem charakteru człowieka jest fak t na­

stępujący: gdy Akadem ia paryska za cało­

kształt tych badań przyznała nagrodę (Plan- tego) tylko Piotrow i Curie, on nagrody tej nie przyjął, podając za powód odmowy po­

minięcie zasług Jakóba. Ostatecznie A ka­

(2)

290 W S Z E C H Ś W I A T AB 19 dem ia m usiała ustąpić i w uchw ale form al­

nej, dotyczącej tej spraw y, figurują im iona obu braci.

Poczesne miejsce w dorobku naukow ym Ouriego zajm ują badania nad m agnetyzm em . Prócz rozpraw y doktorskiej, z pośród prac, poświęconych tem u przedm iotowi, wym ienić należy poszukiw ania nad własnościami ma- gnetycznem i tlenu i żelaza.

Owocem głębszego w m yślenia się w budo­

wę kryształów była dłuższa rozpraw a o sy- m etryi w zjaw iskach fizycznych, ogłoszona w Jo u rn a l de physique w r. 1894. P iękna ta praca, pełna poglądów oryginalnych świadczy o um yśle głębokim , umiejącym po­

ruszać się swobodnie w dziedzinie najw yż­

szych uogólnień.

Ceniąc nadew szystko swobodę w wyborze przedm iotu studyów , Curie przez długi czas nie m ógł zdecydować się na dopełnienie dość uciążliwych form alności, związanych z do­

ktoratem es sciences. U czynił to dopiero w r. 1895 ju ż jako człowiek o ustalonej opi­

nii w świecie naukowym . W tymże roku otrzym ał ową nagrodę im ienia Plantego, k tó ­ ra stała się powodem ta k charakterystyczne­

go zatargu z A kadem ią. W krótce potem poślubił pannę M aryę Skłodowską, licen- cyatkę dw u wydziałów: fizyko-chemicznego i m atem atycznego.

W tym czasie fizyka w stępow ała w znak promieni. Odkrycie R ontgena, padłszy na grunt, przygotow any przez liczne prace nad prom ieniam i katodowemi, ogromnie spotęgo­

wało zainteresowanie tą dziedziną badań.

N a rok 1896 przypada wielkie odkrycie Becquerela. 23 m arca tego roku ogłosił on, że sole u ran u zarówno obdarzone fosfore- scencyą, ja k i nie posiadające tej własności, w ysyłają sam orzutnie i stale promienie, k tó ­ re, podobnie ja k prom ienie R ontgena, w y­

w ołują skutek fotograficzny i przechodzą przez cienkie blaszki m etalowe. W parę miesięcy potem B ecąuerel uzupełnił swe od­

krycie, dowiódłszy, że i u ran m etaliczny w y­

syła także promienie, a niebawem stw ierdził dodatkowo, że prom ienie te w yładow ują cia­

ła naelektryzow ane, czyniąc powietrze do­

brym przewodnikiem , przyczem z właściwą sobie przenikliwością zaniepokoił się o źród­

ło energii, wydatkowanej w tem zjaw isku.

K om unikaty Becąuerel a stały się podnie­

tą dla całego szeregu poszukiwań, zmierza­

jących przedewszystkiem do spraw dzenia ty ch dziwnych faktów , a następnie do roz­

szerzenia samego ich zakresu.

W skrom nem laboratoryum Szkoły prze­

m ysłowej, w której P io tr Curie w ykładał fizykę, m ałżonka jego rozpoczęła pracę, k tó ­ rej celem było przekonanie się, czy, prócz u ran u i jego soli, niema innych ciał przyro­

dy, posiadających zdolność w ysyłania pro­

m ieni Becquerela. Ż m udna ta praca pole­

g a ła na um ieszczaniu w arstew ek najrozm a­

itszych substancyj na płytce kondensatora i m ierzeniu zapomocą wagi piezoelektiycznej P io tra Curiego ta k zwanego prądu nasyce­

nia. 4-go lutego 1898, gdy praca pani Curie nie była jeszcze ukończona, Gk Schm idt po­

d ał do wiadomości Tow arzystw a fizycznego w Berlinie, że tak ą samę własność, jak uran, posiada i tor. Do tego samego wniosku do­

szła i pani Curie — doszła całkiem niezależ­

nie od Schm idta, którego kom unikat ukazał się w paryskich Comptes rendus dopiero w m aju 1898 w dwa tygodnie po kom unika­

cie pani Curie.

Stwierdzenie faktu, że i to r w ysyła pro­

mienie Becąuerela, nie było najważniejszym wynikiem pracy pani Curie. W toku do­

świadczeń wyłonił się fa k t daleko ciekaw­

szy: okazało się, że niektóre m inerały urano­

we prom ieniują znacznie mocniej od czyste­

go uranu, co było w wyraźnej sprzeczności ze spostrzeżeniem Becąuerela, który stw ier­

dził, że siła prom ieniow ania związku u ran o ­ wego znajduje się w stosunku prostym do zaw artości uranu. „Zadaliśm y więc sobie pytanie, pisze P io tr Curie w odczycie, wy- głoszonym w Insty tucie Królewskim w L on­

dynie, czy czasem m inerały te nie zawierają drobnych ilości jakiejś substancyi nieznanej, obdarzonej zdolnością w ysyłania prom ieni w stopniu bezpośrednio wyższym, aniżeli u ra n “.

A by otrzym ać odpowiedź na to pytanie, P io tr Curie przerw ał poszukiw ania inne, k tó­

re prow adził w tym czasie, a natom iast całą swą energię, wszystkie siły swego niepospo­

litego um ysłu skierował ku w ykryciu a na­

stępnie zbadaniu tej hypotetycznej sub­

stancyi.

(3)

JM® 19 W S Z E C H Ś W IA T 291 Jeżeli wyniki, osiągnięte w ciągu tego

okresu, oceniać zechcemy ze strony czysto faktycznej, to bezw ątpienia nie cała zasługa przypadnie w udziale Piotrow i Curie. W ia­

domo, że odkrycia polonu dokonał on wspól­

nie z żoną, radu wspólnie z żoną i z Bemon- tem, że ilość ciepła, wydzielanego przez rad, zmierzył z Labordem , a emauacyę badał z Dannem i t. d. Inaczej atoli przedstaw ia się rzecz, jeżeli zejdziemy na g ru n t idei n a­

ukowej. Tu, naprzekór niesłychanej skrom ­ ności P io tra Curiego, naprzekór nieokreślo­

nej formie kom unikatów , w których zaimek

„m y“ niweluje wszystkie różnice, z każdego zdania z każdego niem al zw rotu wygląda

„lwi pazu r“ badacza-myśliciela, godnego sta­

nąć w jednym szeregu z najznakom itszym i przedstaw icielam i fizyki nowoczesnej.

Porządek chronologiczny najw ażniejszych etapów w badaniach P io tra Curiego nad radyoaktyw nością był następujący:

W lipcu 1898 ukazuje się w Comptes ren- dus kom unikat państw a Curie: „O nowej substancyi radyoaktyw nej, zawartej w blen­

dzie smolistej w którym między innemi czy­

tam y: „nowy ten m etal, o ileby istnienie je­

go zostało ostatecznie udowodnione, propo­

nujem y nazwać polonem (polonium) od naz­

wy kraju rodzinnego jednego z n a s“.

W grudniu tegoż roku ukazuje się kom u­

nikat państw a Curie i B em onta „O nowej substancyi silnie radyoaktyw nej". Substan- cyą tą je s t rad. A naliza widmowa, dokona­

na przez Dem aręaya, przyjaciela i w spółpra­

cownika pań stw a Curie, potwierdza odręb­

ność radu, jako pierw iastku chemicznego.

W roku 1899 P io tr Curie odkryw a radyo- aktyw ność indukow aną (wspólnie z panią Curie), a w roku następnym wyodrębnia ostatecznie trzy rozm aite g atu n ki promieni radowych. W dwa lata potem tworzy po­

jęcie „stałej czasu“ i oznacza jej wartość liczebną i wreszcie w r. 1903 stw ierdza (z L a ­ bordem), że 1 gram rad u wydziela w ciągu godziny około 80 kaloryj (małych) ciepła.

Grom adząc ten niezmiernie bogaty ma- tery ał faktyczny, Curie ani na chwilę nie za­

pom inał o konstrukcyi teoretycznej. Umysł jego, zarazem trzeźw y i pełny polotu, nie­

zmiernie szybko oryentow al się w każdem ! położeniu; nie zam ykał się przed najśmielszą hypotezą, ale nie pozwalał jej nigdy rozgo- i

ścić się na dobre, dopóki nie zbadał dokład­

nie jej dokum entów. Obracając się w dzie­

dzinie zjawisk zupełnie nowych, Curie ani razu nie zrobił fałszywego kroku, ani razu nie był zmuszony cofnąć się z raz zajętego stanowiska, pomimo, że nie zwlekał nigdy z oświetleniem nowej zdobyczy. Jego teorya radyoaktywności, oparta na niezbicie stw ier­

dzonych faktach, w skazuje dalszemu rozwo­

jowi wiedzy drogę bezwzględnie pewną.

Ten potentat naukowy był tak skrom ny, że ci, co go bliżej nie znali, mogli go łatw o posądzić o afektacyę. Piszący te słowa był świadkiem, ja k pewnego razu w oki’esie go­

rączkowej pracy, poprzedzającym odkrycie polonu, ktoś z obecnych zauważył, że jednak byłoby rzeczą przykrą, gdyby niemiec Schm idt m iał uprzedzić małżonków Curie;

a na to P io tr Curie z wyrazem niekłam ane­

go zdziwienia: „a cóżby w tem było złego?

przecież im wcześniej ciało to zostanie ujaw ­ nione, tem lepiej “. Zdanie takie wypowie­

dzieć może tylko bogacz umysłowy, ma p ra ­ wo—tylko syn wielkiego narodu.

Nagrody i zaszczyty Curie przyjm ował z pewnem jakgdyby zakłopotaniem. P atrzył na nie jedynie, jako na środki ułatwiające dalszą pracę. Z pośród dowodów uznania, których mu nie szczędzono w ostatnich la­

tach, utkw iły w pamięci ukształconego ogó­

łu: nagroda Nobla, której otrzym ał połowę wspólnie z żoną (drugą połowę przyznano Becquerelowi); utworzenie dla niego nowej katedry w Sorbonie i wreszcie w lipcu 1905 wybór do Akademii. W iadom o też powszech­

nie, że proponowano m u legię honorową, której jednak nie przyjął, podając między powodam i odmowy i to, że zapomniano o j e ­ go współpracowniczce. Mniej znany jest fakt, że już w roku 1902 po śmierci członka Akademii, Cornu, P io tr Curie otrzym ał ty l­

ko o 12 głosów mniej od Am agata.

Człowiek nieskazitelny, wzorowy mąż i oj­

ciec, w ierny przyjaciel, łagodny i dziwnie de­

likatny lecz um iejący w razie potrzeby sta­

nąć ostro w obronie swej niezależności, P iotr Curie z podniesionem czołem przeszedł przez życie, w patrzony w gwiazdę idei naukowej, oddając jej całego siebie i nic wzamian nie żądając. Zginął, mając zaledwie lat 47, śmiercią, wobec której najpokorniejsze serce wzbiera buntem przeciwko niezbadanym wy­

(4)

292 W S Z E C H Ś W IA T M 19 rokom. W dniu 18 kw ietnia, przechodząc

wpoprzek ulicy, potknął się i w padł pod koła wozu ładownego. Zgon n astąpił w jed ­ nej chwili.

Zgon ten przyjęła F ra n cy a, jako klęskę n a­

rodową. Na w niosek Poincarego Akadem ia, wbrew przyjętem u zwyczajowi, przerw ała posiedzenie na znak żałoby. Z pośród nie­

zliczonego m nóstw a objawów żalu w całym świecie cywilizowanym najbardziej może wzruszający i znam ienny był postępek lorda Kelvina, starca liczącego la t zgórą 80, k tó ry um yślnie przybył do Paryża, by w im ieniu angielskiego św iata naukow ego w yrazić współczucie zrozpaczonej wdowie.

Stanisław B o u ffa łł.

T U N E L SY M PLOŃ SKI.

I.

Dzień 19 m aja r. b. zapisze się trw ale w dziejach ludzkości, jak o wielkie święto pracy. W dniu ty m nastąpi uroczyste o tw ar­

cie nowej linii kom unikacyjnej, k tó ra połą­

czy Szwajcaryę zachodnią z W łocham i. Na tej linii dokonano wiekopomnego dzieła:

przebito tunel przez górę Sym plon. W ielki to try u m f pracy, niezw ykłe dzieło techniki!

Bo zaiste tytanicznych trzeba było w ysił­

ków, by na przestrzeni praw ie trzym ilowej wykuć otw ór w skale ziejącej gorącem, g ro ­ żącej na każdym kroku zalewem całych rzek wody, w gryzącej atm osferze dym u, skalne­

go pyłu, ludzkiego potu... W obec zbliżają­

cej się chwili uroczystej uw ażam y za poży­

teczne zapoznanie czytelnika z histo ryą bu ­ dow y tunelu Sym plońskiego oraz ważniej - szemi tej budow y szczegółami, bądź przez nas osobiście w czasie trw an ia robót obser- wowanemi, bądź też znanem i nam z licznych artykułów zamieszczanych przez d-ra Kop- pego w czasopiśmie „Prom etheus".

Szw ajcarya odgrodzona je st od południa E uropy nieprzeryw ającem się pasm em gór ze śnieżnemi, nieba sięgającem i szczytam i, ja k Mont Blanc, St. B ernard, M atterhorn,

M onte Rosa, M onte Leone, St. G otard i wie­

lu innemi. To też każdorazowemu przepro­

w adzaniu kom unikacyi kolejowej pomiędzy Szw ajcaryą a W łocham i nieodłącznie to w a­

rzyszyć m usi przebijanie krótszego lub dłuż­

szego tunelu. Pierw sza tak a linia kom uni­

kacyjna, która połączyła Lucernę z Medyo- lanem, pow stała w r. 1880, kiedy przedarto się na przestrzeni 14 988 m przez w nętrze St. G otarda. Jeszcze przed ukończeniem drogi G otardzkiej ju ż przewidywano i ze słusz­

nością, że niepodobna będzie ześrodkować całego ruch u handlowego i pasażerskiego na tej jednej linii, wobec tego już wówczas za­

częto przygotow yw ać projekty nowej linii kom unikacyjnej w celu połączenia Szwaj - caryi z W łocham i. Droga G otardzka z bie­

giem czasu ujaw niła m nóstwo niedogodno­

ści, które niekorzystnie odbijały się na ruchu kolejowym; zbytnie zaś jej oddalenie od bar­

dziej ożywionych punktów Szwajcaryi za­

chodniej czyniło tem konieczniejszem przy­

gotow anie projektu nowej drogi. P ro ­ je k t winien był uwzględnić przedewszyst- kiem tę okoliczność, by nowa droga była wolna od tych w szystkich stron ujemnych, jak ie dostrzeżono dotychczas na linii Go­

ta rd z k ie j.1)

Na projek t nowego tunelu ogłoszony zo­

stał konkurs. Do kom isyi rzeczoznawców nadeszły projekty na przebicie tunelu: przez M ont Blanc, St. Bernard i Symplon. Pierw ­ sze dwa jednom yślnie odrzucono, gdyż uzna­

ne zostały za niepraktyczne. Np. tunel pro­

jektow any przez M ont Blanc posiadał mię­

dzy innem i tę stronę ujem ną, że przechodzić

j m iał przez teren gliniasty z domieszką wa-

! pienia i gipsu pod doliną Alle Blanche. Dla i wielkich tuneli takie właśnie tereny są naj- 1 niewdzięczniejsze i niezmiernie u tru dn iają prowadzenie robót, a nie tereny skaliste, jak-

*) W y lo t (portal) południow y tu n e lu Grotardz-

| kiego w yniesiony je s t na 1 1 4 5 m nad poziom mo-

j rza. T a k ie w ysokie położenie p o rtali niezm ier- I nia u ła tw ia b udow ę tunelu, n atom iast w iele cier-

j pi n a tem ruch kolejow y, gdyż podjazd dla pocią-

j gów je s t z b y t w ysoki, co pow oduje podrożenie

j tran sp o rtó w ; łatw ość zaś nagrom adzania się ol-

; brzym ich m as śn ieg u w ty c h w ysokich strefach b ard z o u tru d n ia kom unikacyę, a niekiedy spro-

! w adza dłuższe n a w e t przerw y.

(5)

Ais 19 W S Z E C H Ś W IA T 293 by to napozór wydaw ać się mogło. R oboty

np. około budowy tunelu Gotardzkiego nie doznałyby opóźnienia, gdyby nie napotkano pod doliną A nderm att na przestrzeni 200 m łatw o obsuwającego się pokładu gliniasto- wapiennego. W takich w ypadkach zacho­

dzi zawsze obawa, czy najmocniejsze naw et sklepienie będzie w stan ie oprzeć się ciążącej na niem masie. W zględy geologiczne prze­

m awiały za wyborem tunelu Symplońskiego.

Projek ty połączenia Szw ajcaryi zachod­

niej z W łochami drogą Symplońską, jak e ś­

m y to już nadmienili, przygotowyw ano od wielu dziesiątków lat. Odpowiednio do ów­

czesnego stanu techniki zamierzano przebi­

cie Alp w punktach wyższych, w celu u n i­

knięcia wiercenia zbyt długiego tunelu; stop­

niowo jednak godzono się na coraz niższy poziom tunelu, gdyż przez to znów zapobie­

gano konieczności podejmowania kosztownej budowy linij podjazdow ych. Po przebiciu tunelu przez M ont-Cenis’) i otw arciu drogi j Gotardzkiej widoki trw ałego istnienia i sk u ­ tecznego zwalczania współzawodnictwa m ia­

ła tylko tak a droga, której tunel leżałby znacznie niżej nad poziomem morza, aniżeli tunel obudwu poprzednich. Jeżeli jednak J

poziom tunelu Sym plońskiego miałby być t^k nizki, ażeby podróż z Paryża do Medyo- lanu w ypadała tędy taniej, niżeli przez Mont- Cenis lub G otard, wówczas długość takiego tunelu dochodzićby m usiała do 20 km. Na­

leżało być jednak przygotow anym , że prze­

bicie tunelu na tej długości pociągnie za so­

bą niezwykle wysokie koszty, a równocześ- [ nie wzrosną niepom iernie trudności w wy­

konaniu samej budowy tunelu wskutek prze­

widywanej wysokiej tem p eratu ry skalnej.

W tunelu o wysokości 700 m nad poziomem morza oczekiwać należało tem peratury do­

chodzącej conaj mniej 40° C. Doświadczenia zdobyte podczas budowy tunelu G otardzkie­

go, gdzie w tem peraturze cokolwiek tylko przewyższającej 30° C. większa część robot­

ników zapadła na ciężką anemię, chwilowo powstrzym ywały zwolenników budowy tu ­ nelu Symplońskiego od powzięcia decyzyi ostatecznej. Projektow ano różne sposoby i środki mające zaradzić przew idyw anym

*) T u n el M ont-Cenis łączy F ra n c y ę z W ło ­ chami.

przeszkodom, lecz bezskutecznie. A jednak wciąż wracano do projektu tunelu o położe­

niu nizkiem, do projektu t. zw. tunelu pod­

stawowego, jako jedynie racyonalnego.

W początkach dziesięciolecia ubiegłego in­

żynier Alfred B ran d t i’ozpoczął pierwsze swo­

je studya techniczne nad Symplonem. W rok potem przedstaw iony został Zarządowi dro­

gi Jura-Sym plon projekt wiercenia tunelu Symplońskiego, a po zbadaniu i przyjęciu tego projektu przez rzeczoznawców z łona R ady związkowej Szwajcarskiej oraz zaw ar­

ciu układów odpowiednich z władzam i wło- skiemi,—budowa drogi Symplońskiej zosta­

ła postanowiona. Przedsiębiorstw o Brand, B randau i S-ka zobowiązało się za sumę 54x/2 mil. franków wybudować do 13 m aja 1904 r. tunel główny z linią jednotorow ą oraz sztolnię równoległą. Ta ostatnia w ra ­ zie potrzeby m a być wykończona jako tunel drugi również z linią jednotorow ą za w yna­

grodzeniem dodatkowem 16 milonów fra n ­ ków.

Twórcami projektu tunelu Symplońskiego opracowanego pod względem geologicznym są profesorowie geologii: Heim (z Zurychu), L orry (z Grenobli), Renevier (z Lozanny) i Taram elli (z T u ry n u ).*)

Tunel przebija masyw Symploński, cią­

gnący się na przestrzeni od północnej części doliny W allijskiej do południowej części do- 1 liny Tessyńskiej, a sięgający do masywu Aar.

S tru ktu rę Sym plonu stanow ią liasowe oraz tryasow e pokłady osadowe. Pokłady te do­

znały zmian metamorficznych. L inia tunelu przebija przeważnie łupki krystaliczne bły­

szczące, stanowiące lias zmetamorfizowany.

Kam ień ten ma wygląd łupku dachówkowe­

go. (Łupki krystaliczne zwane są inaczej me- tamorficznemi, czyli przeobrażonemi z tego powodu, że byw ają uważane, jako utw ory osadowe, powstałe ze zniszczonych skał pier­

w otnych, a przetworzone pod wpływem wo­

dy, ciśnienia i ciepła). M asyw Sym ploński charakteryzują nadzwyczaj intensywne fał­

dowania, świadczące o odbytej niezmiernie gwałtownej dyzlokacyi. Fałdow ania tego rodzaju odnajdujem y jedynie w wypadach (antyklinalach). Są to fałdow ania wtórne,

*) H eim i R e n ev ier reprezentow ali S zw ajcaryę, L o rry — F ran cy ę, T aram elli— W łochy.

(6)

294 W S Z E C H Ś W I A T JM* 19 pow stałe nie pod wpływem działania sił g ó ­

rotwórczych, lecz w skutek ciśnienia wywo­

łanego przez obsuwanie się olbrzym ich mas skalnych własnym ciężarem ku dołowi. P o ­ dobne zjaw iska fałdow ań w tórnych n a p o ty ­ kam y w pokładach anhy d rytu, w którym pow stały w arstw y gipsu. Ten ostatni pod­

czas form ow ania się przybiera większą ob­

jętość, w ygina się wraz z obejmującemi go w arstw am i anhydrytu, tw orząc bardzo in ten ­ sywne fałdow ania. (Typowe przykłady od­

najdujem y np. w miejscowości L ac Noir, kantonie Fryburskim ).

W arunki przebijania tunelu, wobec cha­

ra k te ru pokładów tworzących Symplon, w y­

daw ały się bardzo pomyślnemi. W arstw y

P ołud. W.

Poziom m o­

rza.

P ółn. Z.

GO (H *

l = osady Jodowcowe — łc — łupki czarne — łb = łupki błyszczące — <j — w apienie kom ór­

kow e oraz gips — lc = k w a rc y ty — im = łu p k i mikowe — Am — am fibolity — Gn g = gnejsy górne. — Gnd = g n e jsy dolne (gnejs A ntigorio).

R ys. 1. Profd Sym plonu w edług H. Golliez.

składają się przeważnie z m atery ału m eta­

morficznego, a więc nie podlegającego ju ż żadnym dalszym przeobrażeniom, co p row a­

dzi za sobą ujednostajnienie ciśnienia w e­

w nątrz m asyw u górskiego. K ierunek u w ar­

stw ienia jest praw ie prostopadły; to też skle­

pienia wew nątrz tunelu dochodziły w po­

czątkach budowy zaledwie do V2 m etra g ru ­ bości, podczas kiedy w tu n elu G otardzkim , w celu zapobieżenia skutkom ciśnienia we­

w nętrznego, musiano staw iać obm urow ania w form ie podkowy, której grubość u góry wynosiła l x/2 grubość zaś każdego z bo­

ków 3 m.

Najwyższa przew idyw ana tem p eratu ra

w tunelu Sym plońskim wynosić m iała 35° C.

(według prof. Renevier 42° C.) wobec n aj­

większego obciążenia skalnego 2135 m. P od­

czas budowy tunelu Gotardzkiego tem pera­

tu ra dochodziła do 30,8° C. wobec najw ię­

kszego obciążenia 1752 m; w tunelu Arlber- skim 18,5° 0. wobec 715 w; w tunelu Mont- Cenis 29°5 C. Za podstaw ę do obliczań przew idyw anej tem peratury we w nętrzu gó­

ry wobec znanego obciążenia przyjm uje się t. zw. geoterm iczny stopień głębokości, wy­

noszący średnio 33 m dla wzrostu tem pera­

tu ry o 1° C. W edług dokonanych dotąd ścisłych pom iarów tem peratury w kopal­

niach, podczas przebijania tuneli, w stu d ­

(7)

Ma 19 W S Z E C H Ś W IA T 295 niach artezyjskich zależność tem peratury od

głębokości została zasadniczo stwierdzona.

Jednakże zwiększenie się tem peratury z głę­

bokością zależne je s t w znacznym stopniu od w arunków lokalnych, przedewszystkiem od rodzaju pokładów przebijanych. Tak np.

w kopalniach w ęgla tem peratura znacznie w zrasta z głębokością; zjawisko to spowodo­

wane je s t odbywającemi się w pokładach re- akcyam i chemicznemi. W kopalniach zaś rud najwyższą tem peraturę w ykazują te, w których skład wchodzą łatw o utleniające się siarczki. 1)

Budowę każdego większego tunelu po­

przedzać m uszą roboty t. z w. „wytyczne"

w celu oznaczenia kierunku mającego się przebijać tunelu, jego długości, stosunku wzajemnego wysokości wylotów tunelu oraz zbadania w arunków spadku i wzniesień we­

w nątrz tunelu. Pozyskanie ty ch danych tw o­

rzy podstaw ę do prow adzenia budowy tu ne­

lu. Nie będziemy zagłębiali się zbytnio w opisywanie czynności poszczególnych, wchodzących w zakres sztuki m ierniczej, za- pomocą której jedynie dane te osiągnąć moż­

na. Objęcie ogólnikowe tych prac, w g ran i­

cach dostępnych dla niespecyalisty, uważamy wszakże za pożyteczne.

R oboty wiertnicze około tu n elu Sym ploń­

skiego rozpoczęto jednocześnie z dwu prze­

ciwległych punktów (od strony szwajcar­

skiej i od strony włoskiej) t. zw. sztolniam i czyli korytarzam i. Ponieważ szerokość sztol­

ni wynosiła 2 m, a zatem każda z nich, po­

suwając się, zboczyćby m ogła najwyżej na 1 m od linii prostej łączącej dw a wyloty tu ­ nelu, aby uniknąć niebezpieczeństwa rozm i­

nięcia się w punkcie, w którym sztolnie spot­

kać się miały. Jeżeli promieniem o połowie długości tunelu Sym plońskiego, a więc pro­

mieniem 10 Jem zatoczymy koło, to każdy łu k tego koła o długości 1 m odpowiadać bę­

dzie kątow i 20 sekund. Koniecznem jest przeto, aby dokonywając pomiarów, do któ­

rych posługiwać się trzeba praw ie wyłącznie kątomierzem, przestrzegać znacznie większej

ł) W saskich kopalniach węgla temperatura wzrasta o 1° na 41,8 m, w śląskich na 54,3 m, w toskańskich na 13,7 m. W kopalni złota w Ne- wadzie na głębokości 610 m temperatura powie­

trza dochodziła do 40° C.

dokładności, aniżeliby to odpowiadało tej skrajnej granicy (20 sekund) błędu dopusz­

czonego. W ym ierzanie kątów dokonywać się powinno z dokładnością do kilku zaled­

wie sekund łukowych, ażeby odchylenia kie­

runków podczas spotkania się sztolni nie przewyższały kilku decymetrów. Roboty wytyczne w budowach dużych tuneli alpej­

skich zasłużenie staw iane są za wzór pom ia­

rów wysoce precyzyjnych, zwłaszcza, jeśli uwzględnim y te specyalnie trudne warunki, w jakich one m usiały być wykonywane.

Przedewszystkiem badania zasadnicze, doko­

nywane na trudno dostępnych, strom ych a częstokroć lodem pokrytych szczytach gór­

skich tych części Alp, które nieomal do n a j­

wyższych się zaliczają, w ym agają wielkiego w ytężenia sił, ażeby, pomimo nieuniknionego znużenia, na wietrze i chłodzie, wobec tru d ­ ności w yboru dogodnej pory roku, trw ającej zazwyczaj przez bardzo ograniczony przeciąg czasu, otrzym ać z pomiarów dane możliwie najdokładniejsze.

Skutkiem niezwykłej długości oraz niskie­

go położenia tunelu Symplońskiego wszyst­

kie te trudności dosięgły tu swego szczy­

tu; z drugiej zaś strony nie omieszkano u żyt­

kować zdobyte już poprzednio doświadczenie w pracach „wytycznych “ i stosować w całej rozciągłości wszelkie najnowsze zdobycze, jakie postęp czasów ostatnich wniósł do sztu­

ki mierniczej.

Do rozpoczęcia budowy tunelu koniecznem jest, jakeśm y to ju ż nadm ienili wyżej, pozy­

skanie danych podstawowych co do kierun­

ku tunelu, jego długości, wysokości wylotów nad poziomem morza, warunków spadku wew nątrz tunelu, wreszcie wytknięcia osi wewnątrz-tunelowej. R ozpatrzm y kolejno, jakie są w użyciu sposoby dla zdobycia po­

wyższych danych.

1) Jeżeli z najwyższego szczytu góry, przez którą ma być wiercony tunel, można dojrzeć doliny, na które wychodzą w yloty tunelu, ja k to miało miejsce np. z góry Mont- Cenis, wówczas oznaczenie kierunku od jed ­ nego wylotu do drugiego daje się uskutecz­

nić przez zwykłe wytknięcie linii prostej za- pomocą tyk lub drążków .*) N atom iast na

!) Wytknięcie linii prostej praktycznie doko­

nywa się przez pionowe ustawienie tyk, wiech,

(8)

296 W S Z E C H Ś W I A T JNt 19 górze o szczytach w ielokształtnych i rozpad*

linow atych, ja k to widzimy na G otardzie i Symplonie, kierunek tun elu oznaczony być musi drogą, pośrednią, drogą sieci tró jk ą to ­ wych, zarzuconych m iędzy specyalnie zbu- dowanem i wieżycam i— staCyami sygnałowe- mi, rozmieszczonemi w różnych pu n k tach góry wierconej.

t *

R ys. 2.

T ryangulacya dla tu n elu Sym plońskiego.

G dy budowano tunel Gotardzki, w celu otrzym ania niezbicie pew nych danych kie­

runkow ych rzucono dwie niezależne od sie­

bie sieci trójkątów . W yniki obliczeń tych trójkątów zgodne były ze sobą nieomal w zu­

pełności. D la w ytknięcia kierunku tunelu Sym plońskiego ograniczono się do try an g u - lacyi. Równolegle z postępem techniki i sztu ­ ka m iernicza zrobiła duży krok naprzód tak, że śmiało m ożna było poprzestać na tym jednym wyniku, tem bardziej, że ważne to za­

danie powierzono znakomicie z tą dziedziną pracy obeznanem u inżynierow i Rosenm un- dowi z Berna, obecnie prof. n a politechnice Zuryskiej.

Po uskutecznionym wyborze punktów trójkątow ych na nadających się do tego celu wierzchołkach górskich, z których np. Mon­

te Leone, m ający 3557 m wysokości, jeszcze w początkach lipca przy k ry ty je s t w arstw ą dw um etrow ej grubości śniegu, podczas kie-

drążków sy g n a ło w y ch i t. p. U staw ione p ro sto ­ lin ijn ie slu p y kom unikacyi telegraficznej, sz ereg u la ta rń i t. d , oto n ajzw y k le jsze p rz y k ła d y „ w y ­ tk n ię te j lin ii p ro s te j14 bez w zg lę d u n a to, czy ta lin ia p rze b ieg a przez płaszczyznę, czy przechodzi przez górę, czy też przez dolinę. Ściśle b iorąc, szereg ta k ich słupów nie oznacza ,,lin ii" , lecz j e ­ dy n ie przeprow adzoną przez nią płaszczyznę pio­

now ą; w sk ró cen iu je d n a k można posługiw ać się w yrażeniam i „linia p ro sta " , „ k ie ru n e k " , g d y ż do obliczań lu b w ykreśleń graficznych b ra n e są pod u w ag ę je d y n ie rz u ty lin ijn e n a je d n ę w spólną płaszczyznę poziomą.

dy znów inne stacye sygnałowe m usiano za­

kładać na rozpadlinow atych odłam ach skal­

nych, na każdem takiem w ybranem miejscu staw iano filar m urow any w celu otrzym ania pewnej podstaw y dla m ającego się ustaw ić przyrządu mierniczego. Każdemu z filarów nadaw ano form ę stożka ściętego, na k tóry nasadzano rodzaj kapelusza z blachy cynko­

wej o stożkowem spiczastem zakończeniu.

K apelusz m ożna było zapomocą śrub przy ­ tw ierdzić do filara. Jeżeli na danej stacyi sygnałow ej dokonyw ać się m iały pom iary, wówczas kapelusz cynkowy zdejmowano, na filarze ustaw iano kątom ierz (teodolit); ponad przyrządem rozpościerano wielki parasol, k tó ry chronił od działania prom ieni słonecz­

nych. Spiczaste zakończenie kapelusza cyn­

kowego na stacyi sygnałowej, w kierunku której nastaw iano kątom ierz, stanow iło zna­

kom ity cel dla dokładnego m arkowania.

N a szczytach m asyw u Sym plońskiego usta­

wiono 11 takich stacyj sygnałow ych. Pracę tę w ykonano w ciągu 20 dni. Po wym ierze­

niu w szystkich kątów i obliczeniu boków, co zajęło znów 41 dni, otrzym ano odległość pom iędzy B rieg a Isella rów nającą się 19 728,7 m z dokładnością zboczenia średnie­

go na 8 cm od linii prostej idealnej, łączącej dw a wyloty tun elu Symplońskiego. N ad­

mienić należy, że za podstaw ę do obliczania boków w sieci trójkątow ej Symplońskiej przyjęto znaną już długość takiego boku, k tóry jest równocześnie bokiem jednego z trójk ątów w sieci tryangulacyjnej Szwaj- caryi.

2) D ane co do długości tunelu mogą po­

siadać przed rozpoczęciem robót mniejszą dokładność, aniżeli się tego wymaga od da­

n ych co do kierunku. D okładne w ym ierze­

nie długości dla obliczenia kosztów budowy może być zresztą dokonane po skończeniu robót tunelowych.

3) U stalanie wysokości wylotów ponad po­

ziomem m orza daje się uskutecznić z dosta­

teczną dokładnością zapomocą przyrządu ni­

welacyjnego. Czynność ta nie nastręcza żad­

nych specyalnych trudności. W ew nątrz tu ­ nelu łatwiejsze je s t niwelowanie, aniżeli wy­

tknięcie kierunku, gdyż dla niwelowania każdą dłuższą przestrzeń podzielić można na krótk ie odcinki i te opracowywać już po ­ szczególnie, nie pilnując się naw et porządku

(9)

M 19 W S Z E C H Ś W IA T 297 kolejnego. N atom iast czynność w ytknięcia

osi wew nątrz tunelu m usi być dokonywana w jednym i tym sam ym kierunku bez przerw, w interesie zaś jaknaj większej dokładności leży, by odcinki poszczególne brano jaknaj- dłuższe. Widocznem je s t stąd, że zadanie w ytknięcia osi tunelowej jest połączone z bardzo wielkiemi trudnościam i.

4) Ażeby przenikającej do wnętrza tunelu wodzie ułatwić odpływ, daje się z obudwu stron budującego się tun elu od środka ku wylotom odpowiedni spadek. Tylko w sa­

mym środku pozostaw ia się bardzo małą przestrzeń na linii poziomej. W tunelu Sym- plońskim środkowa przestrzeń pozioma cią­

gnie się 500 m, wyniesiona zaś jest nad po­

la wyniesione na 633,5 m nad poziom morza.

Tunel Symploński przy obudwu portalach (wylotach) zakończony jest na przestrzeni kilkuset m etrów łukam i o prom ieniach 320 resp. 400 m. Ze względów praktycznych jednak, w celu ułatw ienia kontroli nad za­

chowaniem kierunku, przedłużono na czas trw ania budowy kierunek główny tunelu (rys. 3) prostolinijnie w obiedwie strony, przez co osiągnięto t. zw. tunel kierunkow y (sztolnię kierunkow ą.x)

Otrzym awszy tą drogą prostolinijny tunel główny, można już było bez wszelkich tru d ­ ności przystąpić do w ytknięcia sztolni tunelu równoległego, jak również łuków przy tun e­

lu głównym . Dla tunelu głównego, który

o --- Z 0 / 4 S , t j

/ 9719. >/- - **

*9310 96--- p- - z 7l s --4

\ i i ;

---* oJuSlCsl «_ 2<ł/u»{. AtArtim.-

3 r Jtoury

r' A

R ys.

ziom m orza na 704 m. Spadek w ew nątrz tunelu w kierunku B rieg wynosi 2 m na 1 /ćw, w kierunku zaś Isella 7 m. W ielkość spad­

ku w obie strony starano się zredukować do m inim um na skutek orzeczenia komisyi rze­

czoznawców, której powierzono ocenę kry­

tyczną projektu budowy tunelu przez Sym ­ plon. K om isya zwróciła uw agę na ustalony zresztą oddawna fakt, że równolegle ze w zra­

staniem spadku zwiększa się obciążenie ma­

szyn lokomocyjnych, ja k również ilość pro­

dukowanego przez nie gazu i dymu, niezmier­

nie utrudniających oddychanie. W zględy więc hygieniczne nakazyw ały redukcyę spad- ku do granic możliwych.

Tunel Symploński składać się będzie z dwu właściwie tuneli, biegnących równolegle w odległości 17 m jeden od drugiego i kom u­

nikujących się ze sobą w odstępach 200-me- trow ych przejściami poprzecznemi (koryta­

rzami). W yloty północne tunelu Sym ploń­

skiego wychodzą po stronie szwajcarskiej na dolinę R odanu na wysokości 685,8 m nad poziomem morza, mniej więcej w odległości 2 Jem od m iasteczka Brieg; po stronie zaś po- łudniowej obadwa wyloty leżą w dolinie Di- veria na ziemi włoskiej w miejscowości Isel- j

3.

dla ułatw ienia oznaczać będziemy tunelem I, w odróżnieniu od tunelu I I albo równoległe­

go, pozostała do w ykonania jedn a z najw aż­

niejszych prac przedw stępnych, mianowicie wytknięcie osi wewnątrz-tunelowej. Czyn­

ność ta uskutecznia się w sposób następują­

cy. Po wyznaczeniu zapomocą sieci trójką­

towej kierunku dla m ającego się budować tunelu, umieszcza się ponad w ylotam i tune- lowemi na linii łączącej te wyloty t. zw. m ar­

kę, stanow iącą pierwszy widoczny p u n k t na linii kierunkowej tunelu. Na krańcach tej linii znajdują się dwie stacye sygnałowe, skąd po każdej stronie tunelu odbywać się m usi nieustająca kontrola nad zachowaniem kierunku właściwego, w którym posuwają się roboty wiertnicze. Stacye te zamieniono na wygodne obserwatorya, zabezpieczywszy je starannie od wpływów atm osferycznych.

Po stronie Briegu obserw atoryum zbudowano powyżej drogi Furka, niedaleko od wsi Na- ters, na południowej zaś stronie—w wąskiej dolinie Diveria w odległości zaledwie 90 m od w ylotu sztolni kierunkowej.

‘) To samo uczyniono sw ego czasu w budow ie tu n e lu G otardzkiego.

(10)

298 W S Z E C H Ś W IA T JMŚ 19 U trzym anie się w kierunku właściwym

w początkach robót w iertniczych nie przed­

staw ia zbytnich trudności i nie w ym aga cią­

głej kontroli. U staw ienie na linii kierunko­

wej kilku drążków lub zawieszenie u stropu sztolni sznurków z ciężarkam i dla nadania kierunku w zupełności wystarcza. W m ia­

rę jed n ak zagłębiania się w ew nątrz góry od

„prac w ytycznych" w ym agana je s t coraz większa dokładność, a poprzedzać je m uszą zawsze przygotow ania specyalne. Na pe­

wien czas przed rozpoczęciem spraw dzania kierunku w strzym ane być m uszą wszelkie prace wyłomowe, a przez wzm ożoną wenty- lacyę usunięty być musi ze sztolni dym, by uczynić w niej pow ietrze możliwie przejrzy- stem. P rzyrząd mierniczy ustaw iony w ob- serw atoryum nastaw ia się ściśle w kierunku stałej m arki, umieszczonej ponad wylotem tunelu. Lunetę przyrządu m ierniczego, prze­

ginającą się w płaszczyźnie pionow ej, n asta­

wia się na otwór wylotowy sztolni, w której zawiesza się lampę.

Tę ostatnią przesuw a się to w jed nę to w drug ą stronę tak długo (porozum iewając się telefonicznie z obserw atoryum ), dopóki nie znajdzie się na linii oznaczonej przez krzyżyk niciąny teleskopu. Czynność tę po­

w tarza się na pierwszej stacyi, ja k również i na następnych ta k długo, dopóki nie zosta­

nie osiągnięta zupełna dokładność. W obec udoskonalonej w entylacyi przejrzystość p o ­ w ietrza w tunelu Sym plońskim była tak zu­

pełna, że na przestrzeni 4 Jem m ożna było dojrzeć przez lunetę i robić dokładne pom ia­

ry. Otrzym ano w skutek tego dużą ilość pew ­ nych, ściśle określonych punktów na linii kierunkowej; p u n k ty te zużytkow ano do w y­

znaczania ciągu dalszego osi tunelowej.

Czynność przedłużania osi tunelowej od­

bywa się w sposób podobny, ja k to już opi­

sano wyżej, z tą jedynie różnicą, że in stru ­ m ent m ierniczy ustaw ia się ju ż nie w obser­

w atoryum , lecz w jednym ze ściśle określo­

nych na osi punktów .

Co rok dokonywano dw ukrotnie spraw ­ dzania kierunku osi tunelowej. Różnice, uwidocznione przez pow tarzające się pom ia­

ry, wynosiły zaledwie kilk a centym etrów.

Mowa tu, naturalnie, o rezultatach głównych prac wytycznych. Prowizoryczne zaś prze­

dłużania kierunku, przenoszenia wym iarów

do wierconej jednocześnie sztolni rów nole­

głej, m usiały być dokonywane w czasie ro ­ bót w iertniczych w krótkich okresach czasu, a zawsze z tem większą ścisłością i sta ra n ­ nością, im dłuższą była przesti’zeń, na której te roboty w ykonyw ane być m usiały.

Dr. E m il Hajchert.

(DN)

J A K T R Z E B A PO STĘPO W AĆ Z E ZN A LEZ ISK A M I ARCHEOLO-

G1CZNEMI.

Czas w akacyjny się zbliża. W ielu z m ło­

dzieży uda się w dalekie zakąty kraju, odby­

wać będzie wycieczki: byłoby rzeczą poży­

teczną, by gorąca ta młodzież naw et w chw i­

lach w ytchnienia robiła coś dla nauki. K raju praw ie nie znam y, setki zabytków cennych dla archeologii m arnują się rok rocznie z bra­

ku m etody i wiadomości postępow ania. Bez w ysiłku, z odrobiną dobrej woli, zdziałać tu można wiele, zbierając surowy m ateryał na­

ukowy, lecz zbieranie to m a swoje w arunki, bez k tó ry ch nam nie korzyść lecz stratę przy­

nosi. By w arunki tę ustalić kreślę szkic ni­

niejszy.

I.

W szelkie zabytki archeologiczne dzielą się n a 2 grupy: zabytków nieodłącznie z tere­

nem zw iązanych (usypy, kurhany, grodziska, góry sypane, wielkie głazy z misami, głazy ze znakam i, słowem to wszystko, czego bez nak ładu wielkich kosztów od terenu odłą­

czyć i zabrać nie można) —oraz zabytków r u ­ chomych, t. j. takich, które po znalezieniu w zględnie łatw o mogą być przewiezione i pomieszczone w muzeach: będą to urny, przystaw ki, w yroby kamienne, kościane, m e­

talowe, groby kam ienne — szkielety ludzkie i zwierzęce celowo pochowane—(łupane).

II.

K ardy naln ym w arunkiem w razie znale­

zienia zabytków ta k pierwszej jak i drugiej grupy jest podaw anie najdokładniejsze naz­

wy pola, wsi, gm iny i parafii, powiatu i g u ­

(11)

M 19 W S Z E C H Ś W IA T

berni, gdzie zabytek istnieje lub gdzie zo­

sta ł znaleziony. (Adres właściciela lub am a­

tora, k tó ry przechow uje zabytek).

III.

Z a b y t k i p i e r w s z e j g r u p y (nieod­

łącznie z terenom związane).

Wszelkie wały, nasypy są w tedy przew aż­

nie przedhistoryczne, g d y utworzone są z wypalonej łub opalonej gliny (kamieni ze­

szklonych). Tego rodzaju zabytki należy m ierzyć krokam i (lepiej taśm ą metryczną).

Przekalkow ać ich k ształt z m apy m ajątku lub odrysować odręcznie ich plan z uwzględ­

nieniem stron św iata, fotografow ać o ile to je s t możebne z kilku punktów . Nazwa pola oraz nazwa, którą lud daje tym wałom, ko­

nieczna.

W ew nątrz okopu i w sam ym wale robić niewielkie wykopy, 1 m kw adratow y, a to ce­

lem zanotow ania w arstw y kulturalnej, t. j.

tej, w której kości, okruchy naczyń, węgle i t. p. się trafiają. O kruchy zdobne ceramiki zachować. Z abrać m ateryał wałów.

Tak samo postępować z góram i sypanemi, z głazam i zdobionemi, a zawsze notować te­

ren (góra, dolina, jezioro, bagna, piaski, rze­

ka, las) i starannie przeszukiw ać pola okolicz­

ne, czy na nich nie znajdą się zabytki jakie (siekiery, kliny, noże, strzały kamienne, ce­

ramika).

W szelkie kurhany rozkopyw ać winien ty l­

ko wykwalifikowany specyalista, gdy jednak zdarza się, że kurh an przypadkow o rozdarto, należy umieć postąpić naukowo w przygod­

nych naw et poszukiwaniach. Przedew szyst­

kiem ku rh an zmierzyć krokam i u podstawy, zmierzyć na oko jego wysokość. Następnie od strony wschodniej ku zachodniej przeciąć kurhan przekopem 2,5 m szerokim z bacze­

niem na to, by się boki nie oberwały i nie za­

sypały pracujących.

Zw racać uwagę na mogące się znaleść z bo­

ków urny, kości i t. p., sam zaś kurhan przekopać aż do calizny, t. j. ziemi czystej nieruszanej. Często właśnie w tej caliźnie nieco z boku znajduje się główne przedm io­

ty. Protokół winien być prowadzony sta­

rannie, z notowaniem głębokości i miejsca (położenie względem stron świata), gdzie co dobyto. Jeżeli w kurhanie są szkielety, to należy uważać ich oryentacyę względem

stron św iata (gdzie głowa, a gdzie nogi).

Czy szkielet był wyciągnięty, czy siedział, czy leżał skurczony i co i z której strony przy nim było? Szkielet należy zmierzyć, zabrać go, o ile można w całości, gdy jednak to niemożebne, to czaszkę i kości udowe oraz przedudzia, a także te kości, które noszą śla­

dy zielone (metalu); pożądane fotografow anie odkopanego szkieletu (odrysowanie). Kości należy zachować aż do wysuszenia, następ­

nie delikatnie oczyścić z ziemi, ziemię z czasz­

ki dobyć i przeszukać, ale czaszki nie obmy­

wać (kości mogę być barwione). W ykopa­

liska z jednego kurhanu zachować w oddziel­

nych pakach tak, jak zostały dobyte. Po przeszukaniu najlepiej kurhan zasypać, bo jestto cenny zawsze dowód naukowy, zasy­

pując zostawić w nim butelkę z kartką, kto i kiedy rozkopał.

W poszukiw aniach dobre oddaje usługi sonda, t. j. p ręt stalowy 0,8 m długi, grubo­

ści małego palca ręki zakończony poprzecz­

ną rączką z jednej, a zgrubieniem (kształt owocu głogu) z drugiej strony. Prętem tym, m ając odrobinę wprawy, można wyczuć w ziemi przedm ioty i kamienie.

Postępow anie powyższe odnosi się do wszelkiego rodzaju grobów i zabytków w zie­

mi ukrytych.

IV.

Z a b y t k i d r u g i e j g r u p y . Tu przede­

wszystkiem spotykam y t- zw. stacye kam ien­

ne i pola urn grzebalne — cm entarzyska. Prze­

ważnie nad wodami, na wyniosłościach, na wydmach piaszczystych; poznać je można po odłam kach ceramiki, okrzosków, kości, n a­

rzędzi krzem iennych, niekiedy wskazują je okruchy metalu, szkło—paciorki, bronzy, że­

lazo, złoto, srebro.

W icher .odwiewa niekiedy urny całe kości pełne—sondą wyczuć można w pobliżu jed ­ nej drugą urn ę—w tedy należy ostrożnie od­

kopać takie miejsce tak, aby o ile możności na urny trafić z boku a nie z wierzchu i po­

woli obnażać naczynie. Gdy dzień upalny to słońce operacyą swych promieni wznieca moc i siłę do w ytrw ania operacyi i dobycia z ziemi; jeżeli dzień chm urny to odrobina zapa­

lonej słomy spraw ia tenże skutek. Zazwyczaj jednak naczynie nosi ślady pęknięć i rozsy-

(12)

300 W S Z E C H Ś W I A T M 19 puje się: aby tem u zapobiedz dobywam y d łu ­

gie pasy perkalu (bandaże) wcześniej przy­

sposobione i bandażujem y naczynie tak , aby się nie rozsypało. G dy w yschnie m ożna po­

num erow ać skorupy, a sklejenie w tedy jest łatwe.

Zbierając ceram ikę potłuczoną (okruchy), należy pam iętać, że dla nauki zdobiony kraj naczynia i ucha oraz kresa, t. j. profil są pierwszorzędnego znaczenia i że jeden zdo­

biony odłam naczynia więcej korzyści nam przynosi, niż całe w ory skorup. Gdy zdo­

bień niema, należy brać skorupy bez zdobień.

Znalezione na w ydm ach przedm ioty n a jle ­ piej zawiązywać razem w mocne płótno, wrzuciwszy poprzednio parę k a rte k z poda­

niem miejscowości, na zaw iniątku kładzie się atram entem num er porządkow y i takiż num er umieszcza w opisie znaleziska. N a­

turalnie, że urny i większe przedm ioty w y­

m agają oddzielnego opakow ania w pakach (te znaczy się.num erem znaleziska) w słomie, sianie i wełnie drzew nej. B ronzy i metale drobne oraz paciorki szklane uk ład a się w p u ­ dełkach oddzielnych, podpisane i ponum ero­

wane.

Zaw artość u rn i przystaw ek po dokładnem zanotow aniu porządku, w jak im były u sta ­ wione, należy wysypywać n a papier celem znalezienia bronzowych lub szklanych zabyt­

ków, zazwyczaj do u rn w kładanych.

Przedm iotów znalezionych nie należy czy­

ścić, conaj Wyżej u rn y po w yschnięciu szczot­

ką opylić, pilnikiem m etalów nie piłować, mocy krzem ieni nie doświadczać — słowem zabytki otoczyć opieką i miłością.

Zawsze pam iętać, że drobny ale objektyw - ny opis ma pierw szorzędne znaczenie dla nauki. Opisowi m uszą tow arzyszyć dowody w n aturze albo dobre fotografie tychże. W y­

m iary podawać w m etrach. P rzystępując do poszukiwań, zawsze m ieć na uwadze, że właściciel ziemi dać w inien zezwolenie na piśmie oraz że na ziem iach włościańskich poszukiw ania m ogą natrafić na przeszkody ze strony władzy (po wydm ach chodzić moż­

na zawsze).

W ykopane przedm ioty oraz opisy należy składać w Muzeum Przem ysłu i R olnictw a

w W arszaw ie, K rakow skie - Przedmieście ]\» 66. i)

M aryan WawrzeniecJci,

Członek komisy i antropologicznej.

ZA W IA D O M IEN IE.

K a n c e la ry a A kadem ii U m iejętności w K ra k o ­ w ie n a d s y ła nam n astęp u jące zaw iadom ienie:

A k ad em ia U m iejętności w K rakow ie ogłasza niniejszem k o n k u rs n a sty p e n d y a: I . Im ien ia Ś n iad e ck ic h z fu n d ac y i ś. p. S ew ery n a G ałęzow- skiego, w kw ocie 5 0 0 0 franków .

Celem pow yższego sty p e n d y u m je s t d o p ełn ie­

nie stu d y ó w n au k o w y ch zagranicą: w edług słów fu n d a to ra ,,z celem t j rm łączy się m yśl, ażeby p rzy te j pomocy u n iw e rsy te ty krajo w e, n a te ra z k ra k o w sk i i lw ow ski, m ogły mieć zapew niony za­

p as sił nauczycielskich, a w każdym razie — kraj ludzi, m ogących w pływ ać sam odzielnie na postęp u m iejętn o ści".

K a n d y d a t m ogący otrzym ać to sty p e n d y u m , je śli nie j e s t przy ja k im k o lw ie k krajow ym lub zagranicznym u n iw ersy tecie docentem lu b asy ­ sten tem , w inien posiadać w yższy stopień n au k o ­ w y i b y ć znany z gorliw ej pracy w zaw odzie, k tó rem u p rag n ie się. pośw ięcić, w każdym zaś r a ­ zie w ym agać się będzie od niego biegłości w j ę ­ z y k u polskim .

T ym razem o sty p e n d y u m pow yższe m ogą u b ie g ać się k an d y d a c i, którzy pośw ięcają się n a­

ukom m a teinatyczno-przyrodniczj'm .

P o d a n ia wnosić należy do A kadem ii U m ie jęt­

ności w K ra k o w ie po dzień 10 czerw ca 1906 i dołączyć do nich n astęp u jące załączniki:

1) D ow ody, że k a n d y d a t w ed łu g w arunków pow j'żej określonych może u b ie g a ć się o pow yż­

sze sty p e n d y u m ; je że li zaś j e s t docentem , pow i­

nien w ykazać, co dotychczas w y k ład a ł i ilu m iał słuchaczy.

2) P ra c e n au k o w e dru k iem ogłoszone albo też rękopiśm ienne.

3) D o k ład n y p ro g ra m stu d y ó w , k tó re w ciągu ro k u zam ierza odbyw ać.

') K to chce się lepiej obeznać ze sposobam i p ro w ad zen ia w y k o p alisk i ich konserw acyi, tem u zalecam najusiln iej: „M erkbuch A lte rth u m e r auf- zu g ra b e n u n d au fz u b ew aren ". B erlin, 1894.

E r n s t S ie g frie d M ittle r un d Sohn, cena 65 kop., 9 9 stro n ic z ry su n k am i w te k śc ie oraz 8 ta b li­

cami lito g . ty p o w y ch zabytków .

R o b iąc p oszukiw ania na w ydm ach najlepiej się zw racać do m ałych pastuszków w iejskich, któ rzy za p a rę groszy n ie ra z przynoszą bard zo cenne przed m io ty (przypis autora).

(13)

JNJó 19 W S Z E C H Ś W IA T 301

S typendyum pow yższe w ypłaci k asa A kadem ii U m iejętności w d w u rów nych ra ta c h półrocznych, a m ianowicie pierwszą, ra tę d n ia 1 0 października 1906 d ru g ą zaś dnia 10 k w ie tn ia 1907. W y ­ p ła ta dru g iej r a ty zależeć będzie je d n a k od uchw a­

ły k om itetu sty p e n d y jn e g o , któ rem u .stypendysta po upływ ie pierw szego półrocza złoży w y cz erp u ­ jące spraw ozdanie z o d b y ty c h studyów .

I I . Im ienia ś. p. Zenona P ilec k ie g o w kwocie 2 4 0 0 koron.

K an d y d a tem może b y ć w ed łu g w oli ś. p . Z e ­ nona P ileck ieg o ty lk o ro d o w ity P olak, katolik o b rzą d k u rzym skiego lub grecko-unickiego, k tó ­ ry ukończył k u rs n auk uniw ersy teck ich ze stop­

niem doktora, lu b też na jed n y m z uniw ersy tetó w rosyjskich ze stopniem naukow ym k an d y d a ta , i p rag n ie udać się za g ran ic ę, celem dopełnienia studyów w obranym zaw odzie naukow ym . K a n ­ d y d a t pow inien w ładać b ie g le językiem ojczy­

stym i m a we w łasnym in te re sie postarać się o w szelkie dow ody św iadczące nie ty lk o o jego uzdolnieniu, w ytrw ałej pracow itości i zam iłow a­

n iu w n aukach, lecz ta k że o je g o moralności i po­

czuciu narodow em . P o m ięd zy k an d y d atam i, za­

rów no pod k ażdym w zględem zasługującym i na otrzym anie sty p e n d y u m , p ierw szeństw o dane b ę ­ dzie k an d y d ato w i, pochodzącem u z prow incyj zo­

stających pod panow aniem rosyjskiem .

Tym razem o sty p e n d y u m to ubiegać się mogą k an d y d aci, k tó rzy pośw ięcają się naukom m ate­

m atyczno-przyrodniczym .

P o d an ia w nosić należy do A kadem ii U m ie jęt­

ności w K ra k o w ie po dzień 10 czerw ca 1 9 0 6 i do­

łączyć do nich następ u jące załączniki:

1) D ow ody, że k a n d y d a t w edług w arunków powyżej określonych m a praw o u b ie g ać się o po­

w yższe sty p e n d y u m .

2) D o k ład n y p rogram stu d y ó w , k tó re w ciągu ro k u zam ierza odbyw ać.

S ty p en d y u m pow yższe w ypłaci kasa A kadem ii U m iejętności w d w u rów nych ra ta c h półrocznych, a m ianow icie pierw szą r a tę d n ia 1 października 1 9 0 6 , d ru g ą zaś d n ia 1 k w ie tn ia 1 9 0 7 . W y ­ p ła ta d ru g ie j r a ty zależeć będ zie je d n a k od uchw ały k om itetu sty p e n d y jn e g o , którem u s ty ­ p en d y sta po upły w ie pierw szego półrocza złoży w yczerpujące spraw ozdanie z o d b y ty ch studyów .

I I I . 2 sty p e n d y a Im ie n ia ś. p. M aryi J a n k o w ­ skiej po 9 0 0 koron rocznie, p ła tn y ch w d w u ra ­ tach z gó ry (pierw sza 15 listo p ad a 1 9 0 6 , d ru g a 1 m aja 1 9 0 7 ). U biegać się o te sty p e n d y a mo­

g ą m łodzieńcy niezam ożni, pochodzenia polskiego, s ta n u szlacheckiego, rei. rzy m .-k at. (przyczem po­

chodzący z K ró lestw a P o lskiego m ają pierw szeń- I stw o), a k tó rzy p ra g n ą się kształcić w w yższych j

zakładach naukow ych w K ra k o w ie lub poza obrę- j

bem K rakow a. Z arzą d A kadem ii może zam iast j .

dw u stypendyów po 9 0 0 koron nadać jednem u k an d y d a to w i je d n o w yższe stypendyum w kw o­

cie 1 8 0 0 koron. Z reg u ły sty p en d y u m można pobierać tylk o przez je d e n rok, ale może być ta k ­ że przedłużone, naw et kilk ak ro tn ie.

P odania z załącznikam i (św iadectw o dojrzało­

ści, m etry k a chrztu, dow ody szlachectw a, ew en­

tualnie prace naukow e) należy wnosić do Kance- lary i A kadem ii U m iejętności najpóźniej do dnia 1 0 czerw ca 1 9 0 6 roku.

KRONI KA NAUKOW A.

— Spostrzeżenia nad czasem trwania bły­

skawic. W literatu rz e naukow ej znajdujem y mało danych, dotyczących czasu trw a n ia b ły s k a ­ wic. F a ra d a y obserw ow ał czasy, dochodzące do se k u n d y , gd y tym czasem Doue n a p odstaw ie ob- serw acyj nad bąkam i, które, b ęd ąc ośw ietlone błyskaw icą, zdaw ały się nieruchom em i, doszedł do w niosku, że czas trw an ia b ły sk aw icy j e s t nie­

zm iernie k ró tk i.

D ufour, do oznaczania tego czasu trw a n ia uży­

w ał układów szybko w irujących, podobnych do ty ch , ja k ic h używ ał W h e atsto n e, g d y chodziło o isk ry elektryczne. T ą d ro g ą doszedł on do rozróżnienia b łyskaw ic jednochw ilow ych, b ły sk a ­ wic, szybko po sobie następujących i w reszcie b ły sk aw ic „trw ających przez czas pew ien u.

C h a ra k te r w ahadłow y b łyskaw icy stw ierd ził W a lth e r zapomocą zdjęć fotograficznych, p rze d ­ staw iających fluktuacye natężen ia św ietlnego.

W jNJó 29 E le k tro tec h n isch e Z eitsch rift K.

S chm idt p odaje w yniki k ilk u dośw iadczeń, w y­

konanych zapomocą szybko w irującego k rążka.

N a k rąż k u tym , m ającym w śred n ic y 10 cm na­

kreślony b y ł na czarnem tle biały krzyż, którego ram iona m iały 2 mm szerokości. K rążek , w pra­

w iony w ruch przez mechanizm zegarow y, o b ra­

cał się z p ręd k o ścią 5 0 do 6 0 obrotów na sek u n ­ dę. Zapom ocą tego u k ła d u poczyniono podczas silnych burz spostrzeżenia n astępujące.

1) W św ietle niektórych b ły sk a w ic k rzy ż u k a­

zyw ał się raz jeden, błyszczący i w yraźnie zary- sow any.

2) W najw iększej liczbie w ypadków krzyż uk azy w ał się d w a lu b trz y razy a n aw e t i czę­

ściej, ja k o obraz ściśle określony, przyczem albo obrazy następow ał)’ po sobie ta k szybko, że sp ra­

w iały w rażenie jednoczesności, albo też u k a z y ­ w ały się w odstępach, d ających się uchw ycić.

N atężenie św ietln e pierw szego k rzyża było b a r­

dzo silne, poczem słabło coraz to b ardziej. P oło­

żenia w zględne tych różnych krzyżów św ietlnych b y ły nadzw yczaj zm ienne. B ardzo często miano w rażenie, że krążek o b raca się w stro n ę w ska­

zówki zegara, gdy w rzeczyw istości ruch odby-

Cytaty

Powiązane dokumenty

K_W12 całość uporządkowanej wiedzy ogólnej, teoretycznej i praktycznej, a w przypadku pewnych wybranych zakresów wiedzy szczegółowej obejmującej terminologię

K_U06 potrafi rozwiązywać problemy praktyczne i zadania w zakresie finansów posługując się wybranymi systemami normatywnymi , regułami finansowymi, ekonomicznymi,

Najczęściej powtarza się zarzut, że to nie jest ko- szyk świadczeń gwarantowanych, lecz katalog procedur finansowanych przez NFZ.. Do pewnego stopnia zgadzam się z tą opinią, bo

Kompetencje społeczne (jest gotów do): ciągłego doskonalenia wiedzy z zakresu wpływu diety i aktywności fizycznej na stan metaboliczny pacjentów/klientów

4. Nazwa klasy szczelności obudowy urządzenia elektrycznego 5. Nazwa tabliczki z parametrami urządzenia, przymocowanej do jego obudowy 8. Jeśli na tabliczce silnika przeznaczonego

Nowi aktorzy, którzy pojawili się na tym terenie, wprowadzają nowe elementy organizacji terytorium, i organizację tę wykorzystują według nowych reguł, często nieznanych

Nauczyciel odczytuje treść zagadki umieszczonej na tablicy interaktywnej - ćwiczenia interaktywne Activities / Word biz i Activities/ Word guess – uczeń układa odpowiedź

W jaki sposób narzędzia TIK wspierają rozwijanie u uczniów umiejętności pracy