• Nie Znaleziono Wyników

Bronisław Misztal Catholic University of America

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bronisław Misztal Catholic University of America"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Bronisław Misztal

Catholic University o f America

TEORIA SOCJOLOGICZNA.

DYSKURS W DOMENIE PUBLICZNEJ

Jestem wdzięczny Redakcji „Studiów Sozologicznych” oraz autorom recenzji za umożliwienie mi ich przeczytania i przemyślenia oraz za miejsce na szpaltach obecnego numeru tego najważniejszego bodaj dla polskiego środowis­

ka nauk społecznych czasopisma. Tym, którzy książkę moją przeczytali, lub którzy po przeczytaniu recenzji zechcą po nią sięgnąć, winien jestem kilka dodatkowych wyjaśnień.

Przystępując do swego projektu chciałem przełamać dominujący na wielu polskich uczelniach formalizm i tradycjonalizm myślenia i nauczania socjologii teoretycznej oraz minimalizm i sceptycyzm studenckich oczekiwań poznaw­

czych. Studenci bardzo często uważają teorię socjologiczną za przedmiot nudny, martwy i trudny do przebycia, wymagający rzekomo konieczności pamięciowego opanowania materiału. Nauczanie socjologii wedle ubiegłowie- cznego kanonu, biorąc pod uwagę relatywnie młody wiek dyscypliny, przypo­

mina nauczanie fizyki według kanonu newtonowskiego. Dwudziestowieczny kanon przemienił większość klasyków socjologii w ideologicznych dogmaty­

ków. Polityczne podziały świata, będące intelektualną pozostałością niechlub­

nego okresu zimnej wojny nie przysłużyły się ani Marksowi, ani Parsonsowi, a z Durkheima i Webera uczyniły postacie ikoniczne, papierowe, zacierając faktyczny ładunek wyjaśniający zawarty w ich koncepcjach. Rutynizacja nauczania, jej często taśmowy i powielaczowy charakter i m onokultura w za­

kresie aparatury konceptualnej obecne na wydziałach socjologii już w latach 70., dzisiaj, na początku nowego wieku wydają się szczególnie anachroniczne.

I nudne. N a skutek tego także interpretacje wiedzy pochodzącej z badań empirycznych (z badań opinii publicznej, polityki społecznej i zachowań politycznych) mają w recepcji społecznej wielokrotnie mniejszy ciężar gatun-

The Catholic University o f America, Life Cycle Institute, Washington, D . C. 20064, U SA, e-mail:

misztal@cua. edu

(2)

kowy aniżeli to, co faktycznie socjologia może zaoferować. Teoria socjologicz­

na jest w moim mniemaniu tym czynnikiem, który ofercie poznawczej socjologii może dodać wartości intelektualnych, pozwolić na zorientowanie wypowiada­

nych sądów w stosunku do aktualnych trendów i procesów społecznych i dostosować bardziej do zainteresowań i możliwości zrozumienia faktów społecznych przez przeciętnie wykształconego człowieka. Innymi słowy, w dob­

rze uprawianej teorii socjologicznej upatruję remedium na nadmiernie technicz­

ny, suchy i często w istocie swojej nieludzki język raportów z badań czy tzw.

eksperymentów.

Pisząc swoją książkę rozumiałem też, że ze względu na demokratyzację procesów nauczania oraz na skutek procesów rynkowych, które pozwoliły na kształcenie młodzieży w ośrodkach regionalnych i szkołach niepaństwowych (Misztal 2000: 15-16), zakres oddziaływania soq'ologii na uczącą się młodzież wzrasta niepomiernie. Świat, w sensie stopnia zorganizowania społeczeństwa, poszedł bardzo do przodu; w ślad za tym wzbogaciły się sposoby debatowania nad tym, co widzimy, co nas otacza i co chcielibyśmy wokół siebie skon­

struować i zmienić. Pisząc więc swą książkę wychodziłem z założenia, iż w szczególności dla polskiego czytelnika dyskursywność nauk społecznych będzie pewnym novum kulturowym, że książka ta może pobudzić przede wszystkim nowego odbiorcę, a więc młodego czytelnika, do zwiększenia poziomu własnych oczekiwań i wymagań intelektualnych oraz do krytycznego ustosunkowania się do głoszonych ex cathedra prawd. W tym sensie uważałem, że proponowane przeze mnie uprawianie teorii socjologicznej może się stać instrumentem emancypaq'i poznawczej i intelektualnej dezalienacji dla młodych pokoleń studiujących nauki społeczne w jakże odmiennych warunkach. Mimo iż spodziewałem się, że książka moja pobudzi intelektualnie środowisko zawodowe, to rozumiałem też, że rynkowa nisza, żeby tak określić pojemność półek księgarskich i bibliotecznych, z wielu powodów nie będzie recepcji mej pracy sprzyjać. Obecność na polskim rynku kilku tłumaczonych publikacji 0 charakterze amerykańskiego podręcznikowego kompendium stanowi dla niewyrobionego odbiorcy równie łatwą pokusę, jaką dla głodnego jest przy­

słowiowy „M cDonald”. Proste i niekiedy płytkie stwierdzenia, wspierane autorytetem badań prowadzonych niekiedy w odległych kulturowo, geograficz­

nie czy czasowo przestrzeniach czynią bowiem z socjologii coś, czym nigdy być nie może - zespołem praw i prawd przyjmowanych na wiarę. Socjologia nie jest i nie powinna się stawać ideologią, i w tej materii stoję nie tyle na gruncie scjentyzmu, ile opowiadam się za poszukiwaniem przybliżenia do prawdy lub do prawd historycznych, relatywnych i zmiennych. Tyle tytułem wstępnego wyjaśnienia.

Recenzenci bardzo trafnie odczytali szereg wątków zawartych w tej pracy.

Radosław Sojak m a rację wskazując, iż jest to praca wielopłaszczyznowa. Nie jest ona wszakże pamiętnikiem tout court. Pisanie analiz teoretycznych o od­

(3)

niesieniu pokoleniowym, czyli przez pryzmat własnych doświadczeń poznaw­

czych jest spotykaną, jeżeli nie częstą metodą rozrachunku z uznanymi pracami, autorami i stanowiskami badawczymi (Skocpol 1988). Z natury, analizy takie zawierają dużą dozę krytycyzmu, zarówno samokrytycyzmu, jak i oceny kierunków i trendów badawczych w dyscyplinie naukowej. Publikacja takiego utworu wymaga nie tyle otwartości ze strony autora, ile otwartości ze strony środowiska zawodowego. Czytelnika może zainteresować, iż podjąłem faktycz­

nie taką próbę pamiętnikowego omówienia kierunków teoretycznych w so­

cjologii, ale nie trafiła ona na szpalty publikacji w Polsce (Misztal 1998: 1-48).

Sławomir M agala słusznie podkreśla, że kryterium pokoleniowe pozwoli na wyodrębnienie ciekawszej wizji okresów poznawczej prosperity dla dyscypliny socjologicznej. Nosicielstwo wiedzy, o którym wspomina Magala, jest przed­

sięwzięciem pokoleniowym polegającym na dążeniu do upowszechnienia pew­

nych modelowych wzorów myślenia. Parafrazując powoływanego przez Magalę Alberto Melucciego, można powiedzieć, że los niektórych pokoleń socjologów sprowadzał ich do roli „nomadów przyszłości”, czyli misjonarzy, którzy zajmowali się rozpowszechnianiem modelowych wizji organizacji życia społe­

cznego (Braithwaite 1994: 115-179). Braithwaite wskazuje dodatkowo na to, że nowatorskie modelowe myślenie o społeczeństwie przyjmuje formę pew­

nego cyklicznego procesu, w którym dominujący kanon napotyka najpierw na pokoleniową reakcję ze strony tych, którym hegemoniczny układ odbiera podstawowe elementy statusu, a następnie fala misjonarzy stara się takie modele spopularyzować, grupa najemników intelektualnych puszcza je w obieg jako rodzaj kapitału społecznego, który wreszcie podejmowany jest przez rzesze osób, dla których produkt intelektualny czy idea jest jedynie sposobem na obrót dobrami mającymi wartość instrumentalną. Podkreślany przez Sojaka z pewnym niedowierzaniem problem, czy „rzeczywiście jednym z zadań teorii jest stawianie pytania »jak mogłoby być? «” sprowadza się do kwestii oryginalności w budowie schematów wyjaśniających. Ja opowiadam się wyraźnie za tym, że teoria socjologiczna pozwala na tworzenie (budowę oryginalnych) modeli wyjaśniających, a nie jedynie na powielanie z małymi zmianami istniejących wzorców. Normatywne przesłanki postaw charak­

teryzują grupy pokoleniowe, więc ich odczytanie nie wymaga indywidualnego credo czy też manifestu, albowiem cechy te występują z pewnym natężeniem w kohortach generacyjnych. Nie na darmo oblicza wszystkich państw zachodnioeuropejskich oraz przynajmniej dwóch państw latynoamerykań­

skich są dzisiaj kształtowane przez elity socjaldemokratyczne, które w latach 1968-1970 plasowały się zdecydowanie na lewo od centrum politycznego spectrum. Formułowanie programów zmiany społecznej należy więc do tych członków pokolenia, którzy odpowiednio wcześnie zadawali sobie to sur­

realistyczne pytanie: „jak mogłoby być? ”. Jest to inna postawa aniżeli ta, która charakteryzuje socjologicznych teoretyków-oportunistów, którzy za­

(4)

równo przed 25 laty, jak i dzisiaj mówili: „cieszę się z tego jak jest”. Sojak sam przyznaje, że jest zbyt młody, by to zrozumieć, a Magala, wspominając o dążeniu socjologa „o zachowanie szans na rozmowy niekontrolowane”

rozumie to w gorzkoprawdziwy sposób. Niewątpliwie jednak, jeżeli m am postawić tę kropkę nad „i”, moja książka przestrzega przed ideologicznym uwielbieniem akurat dominujących modeli tylko dlatego, że przejściowo są one dominujące. M oja analiza funkcji czasu w architekturze teorii socjologicznych pokazuje wyraźnie, że losy zbiorowe nie wynikają z racjonalnych wyborów, ani też nie kształtują się w sposób spójny, więc społeczeństwa wkraczają często na drogę, która nie jest sankcjonowana przez teoretyczne stwierdzenia typu:

„cieszę się z tego, jak jest”. Rację m a Magala, przypominając mi, że krytyka zastanych paradygmatów jest wprawdzie ciekawsza od prób podejmowanych przez obrońców akademickiego status quo, ale że oszczędzając neopozytywis- tyczne czarownice przed młotem miażdżącej krytyki nie powinienem liczyć na wzajemność. Nie liczę. Pretoriańska struktura administracji naukowej dała 0 sobie zresztą znać w trakcie procesu przygotowywania mojej książki do druku, co wnikliwy czytelnik może spostrzec z lektury wstępu pióra prof.

Kozyra-Kowalskiego.

M a rację Sojak wskazując, że można też przedstawiać rozwój wiedzy teoretycznej w naszej dyscyplinie drogą kronikarską (Swingewood 1991), ale format takiego opracowania przekraczał dostępne mi ramy czasowe i warsz­

tatowe. D obór materiału dyskutowanego w mojej książce dokonywany był metodą próby celowej, a nie reprezentatywnej. Pozostaje próba ostrożnej kodyfikacji możliwości i funkcji poznawczych teorii socjologicznej. Za taką się wyraźnie opowiadam.

Podstawowe przesłanki mojej książki są derywacją stwierdzeń dwóch wybitnych myślicieli. Jürgen Habermas (1987: 7) wskazywał, że: „moderna nie może i nie zechce zapożyczać kryteriów [które kształtują jej orientację - BM]

z modeli dostarczanych przez wcześniejsze epoki; musi ona stworzyć własną normatywność”. Wiąże się to z rewolucyjną zmianą stosunku wiedzy społecznej do czasu historycznego. Sześć i pół wieku wcześniej Ibn Chaldun, który ze wszystkich prekursorów socjologicznej dyscypliny myślał w kategoriach najbar­

dziej krytycznych i materialistycznych, pisał tak: „Historia [pojęcie »historia«

jest tu używane w odniesieniu do teorii społecznej - BM] jest dyscypliną szeroko uprawianą (... ) Wszyscy intensywnie pragną ją zdobyć. Zwykli ludzie na ulicy aspirują by ją poznać. Królowie i przywódcy marzą o niej. Zarówno uczony, jak 1 ignorant są w stanieją zrozumieć. N a powierzchni bowiem historia jest niczym więcej jak tylko informacją o wydarzeniach politycznych, dynastiach i faktach z odległej przeszłości, informacją elegancko przedstawioną i upikantnioną przysłowiami (... ). Wewnętrzne znaczenie historii wszelako zawiera spekulację i próbę dotarcia do prawdy, subtelne wyjaśnienie przyczyn i początków rzeczy oraz głęboką wiedzę o tym, jak i dlaczego wydarzenia miały miejsce (... ).

(5)

Historia odnosi się do wydarzeń charakterystycznych dla określonego czasu i społeczeństwa. Opisuje ona ogólne warunki, w jakich poszczególne narody i ludy żyją (... ). Kiedy wszakże następuje ogólna zmiana w warunkach, tak jakby cały świat powstał od nowa, wtedy potrzeba, aby ktoś systematycznie ocenił całą sytuację oraz zwyczaje i przekonania, które do takiej zmiany doprowadziły” (Ibn Chaldun 1989: 29-30). Dalej Ibn Chaldun zajmuje się powodami, dla których hegemonia informacji o wydarzeniach (empirycznych faktach) prowadzi do okresowej dominacji nieprawdy (untruth) nad dyskur- sywnym wyjaśnieniem przyczyn zmiany społecznej. W niezwykle błyskotliwym studium Jeffrey Alexander (1995: 6-64) wskazuje, że transformacja, jakiej podlegał świat w ostatnich latach XX stulecia, niesie w sobie szczególne niebezpieczeństwo zaniku dyskursywnego wyjaśniania, do czego przyczynił się niespodziewany zanik nierynkowych systemów alokacyjnych. W takim oto kontekście, zarysowanym przez samoświadomość wybitnych socjologów-in- telektualistów na przestrzeni ostatnich kilkuset lat, plasuje się moja dys­

kutowana tu książka. Opowiadam się w niej za teorią socjologiczną sfor­

mułowaną nie w kategoriach absolutnych, ale względnych. Proponuję okresową ocenę stanu wiedzy i niewiedzy społecznej w momentach szczególnych, tych

„złotych” okresach prosperity poznawczej i tych „szarych” okresach niepozor- ności. Proponuję ocenę zdolności eksplanacyjnych teorii w odniesieniu do czasu społecznego, który biegnie tempem zmiennym. Sugeruję, że teorie, dzisiaj uznane za prawdziwe, jutro stać się mogą modelami, które wyszły już z obiegu.

Za Ibn Chaldunem (tamże, s. 35) uważam, iż uprzedzenie, stronniczość lub nadmierne przywiązanie do tradycyjnych „szkół” myślenia ograniczają krytycz­

ne i poznawcze możliwości teorii, dlatego proponuję otwarty dyskurs. So­

cjologia, moim zdaniem, jest dziedziną, która zajmuje się dociekaniem modelu dobrego społeczeństwa. Zgadzam się tu z Durkheimem, który pisał, że pytanie o „dobre społeczeństwo [... jest pytaniem, które nie dotyczy] społeczeństwa jako faktu empirycznego, określonego i obserwowalnego; ale że dotyczy ono marzenia, którym ludzie gaszą swoje troski, ale którego nigdy nie doświadczyli w rzeczywistości. Jest to czysta idea, która wyraża świadomość naszych aspiracji, często niejasnych, w stosunku do idei dobra, piękna i ideału”

(Durkheim 1995: 422-423). Teoria socjologiczna m a w takiej dyscyplinie naukowej być, jak to słusznie zauważa Sojak, dobrym narzędziem orientacji w rzeczywistości społecznej.

Koniec wieku XX i bilans postmodernizmu pozostawiły jedno nieza­

przeczalne dziedzictwo, a mianowicie uznanie, iż sposób, w jaki dyscyplina humanistyczna pisze, jest wyrażeniem jej teoretycznych i normatywnych od­

niesień. Ale Comte’owski projekt dyscypliny jako fizyki społecznej owocował w XX wieku w formie naukowych tekstów, które usiłowały odtwarzać obraz istniejącego świata jako nieunikniony i konieczny. W książce, która zapewne powstawała równocześnie z moją, Ben Agger (2000: 9) wskazuje, że do XX

(6)

stulecia „prace Comte’a, Durkheima, Webera czy M arksa traktowane były z pełną świadomością, że pozytywistyczne postulaty odkrywania praw społecz­

nych są dyskutowalne i otwarte na krytykę. Stworzyło to klasyczną tradycję [dyskursywnego] teoretyzowania, która istniała do czasów Parsonsa. Postępują­

ca w latach 70. matematyzacja amerykańskiej socjologii przekreśliła szanse wielkiego teoretyzowania, powracając do Comte’owskiego pojęcia socjologii jako nauki ścisłej (natural science). W przeciwieństwie do Comte’a, socjologo­

wie matematyczni nie angażują się w to, co określają mianem spekulatywnego teoretyzowania, ale starają się uprawiać socjologię poprzez sprowadzenie jej do metody, której przedstawienie w utworach pisanych wypiera [z publikacji] nie tylko teorię, ale faktycznie jakąkolwiek debatę” . M oja książka jest w oczywisty sposób pewnym manifestem socjologicznym. Po pierwsze, opowiadam się wyraźnie przeciwko uznaniu prymatu empirii nad teorią lub vice versa.

Pozaempiryczne źródła poznania socjologicznego są równie uprawnione jak wyniki statystycznych analiz. Po wtóre, opowiadam się za teorią krytyczną, a nie apologetyczną w stosunku do rzeczywistości społecznej. Po trzecie, proponuję pewną procedurę zadawania pytań o rzeczywistość społeczną, procedurę, która moim zdaniem może pomóc w formułowaniu twierdzeń teoretycznych. Jest to więc kwestia warsztatu intelektualnego. Po czwarte, proponuję standardyzację pojęć używanych w naukach społecznych, poczyna­

jąc od terminu społeczeństwo. M oja książka jest propozycją „odbrązowienia”

teorii socjologicznej, ale bynajmniej nie kosztem pozbawienia jej kontekstu klasycznego. Raczej jest ona próbą refleksji nad kondycją socjologa we współczesnym świecie. Proponuję uprawianie teorii socjologicznej jako prak­

tyki epistemicznej, czyli jako swoistego sposobu poznania charakterystycznego dla dyscypliny naukowej, na gruncie której jej wnioski są formułowane.

Natomiast zdecydowanie nie jest moja książka trojańskim koniem postmoder­

nizmu, wprowadzonym podstępnie do niczego się nie spodziewającej twierdzy starego porządku poznawczego. Postmodernizm bowiem nie jest podstępem ani spiskiem wąskiej grupy uczonych mówiących hermetycznym językiem, ale jest próbą odreagowania nadmiernej arogancji poznawczej, która charakteryzowa­

ła nauki humanistyczne w latach 60. -80. XX stulecia. Stanowisko to przy­

czyniło się wydatnie do tego, że nauki społeczne i humanistyczne zaczęły podejmować projekty bardziej ludzkie, skrojone na miarę zwykłego podmiotu, a przestały być zespołem apologetycznych twierdzeń sławiących społeczeństwo przemysłowe. Jest natomiast moja książka zespołem rozważań na początek wieku. Za lat dziesięć, a może nawet za pięć młodsze pokolenie rozwinie te elementy mojej metateoretycznej wizji, które jeszcze będą tego warte, sfal- syfikuje pojęcia czy twierdzenia, które się przeżyją i zada cały szereg nowych pytań pod adresem własnej dyscypliny naukowej. Wymaga tego kultura otwartego dyskursu i poszanowanie dla pluralizmu naukowych światopo­

glądów. Ciekawość poznawcza, ten bodajże podstawowy czynnik konstytu-

(7)

ujący istotę naszego człowieczeństwa i, opisywana przez Durkheima ludzka zdolność do transgresji między światem rzeczywistym dostępnym empirycznie, a światem społecznym, istniejącym w formie pojęciowych odzworowań prowa­

dzić będą, mam nadzieję, do dalszej intelektualizacji socjologicznej teorii, do jej uhistorycznienia (a więc do zorientowania jej w wymiarach czasu społecznego - dokonanego, teraźniejszego i przyszłego warunkowego) spowodują rozwój soq'ologii jako dyscypliny teoretycznej. Zdolność do takiej transgresji wyzwala społeczną energię, która zmienia świat i odtwarza tkankę społeczną, a to z kolei zmienia wartość wyjaśniającą istniejących koncepcji teoretycznych. W tym kontekście moja książka jest propozycją, by teoria socjologiczna stała się domeną dyskursu publicznego i, starając się formułować swoje sądy z optymal­

nym obiektywizmem, aby nie wahała się również przyznać do faktu, iż nie jest ona ideologicznym systemem sankcjonującym socjalizm państwowy czy kapita­

lizm konsumerystyczny, ale że jest ona pewną narraq'ą, sposobem opowiedzenia rzeczywistości, sposobem myślenia o niej.

Literatura

Agger, Ben. 2000. Public Sociology. Oxford: Rowman & Littlefield.

Alexander, Jeffrey. 1995. Modern, Anti, Post and Neo: How intellectuals have coded, narrated, and explained the »New World o f our time«. S. 664. W: Fin de Siecle Social Theory. London: Verso.

Braithwaite, John. 1994. A sociology o f modelling and the politics o f empower­

ment. „British Journal of Sociology” 45: 1, (wrzesień): 115-179.

Dürkheim, Emile. 1995. The Elementary Forms o f Religious Life. Tłum Karen Fields. London: The Free Press.

Habermas, Jürgen. 1987. The Philosophical Discourse o f Modernity. Cambridge:

Cambridge University Press.

Ibn Chaldun. 1989. The Muqqadimah. An Introduction to History. Princeton:

Princeton University Press.

Misztal, Bronisław. 1998. Social change and new theories o f social movements.

„Slovak Sociological Review” 4: 148.

Misztal, Bronislaw, red. 2000. Prywatyzacja szkolnictwa wyższego w Polsce.

Kraków: TAiWPN Universitas.

Skocpol, Theda. 1988. An »Uppity Generation« and the revitalization o f macroscopic sociology. „Theory and Society” 17.

Swingewood, Alan. 1991. A Short History o f Sociological Thought. New York:

St. M artin’s Press.

Cytaty

Powiązane dokumenty

 − W pewnej wiosce żyła sobie piękna syrena, która nie była zwykłą dziewczyną, bo zamiast nóg miała płetwę.. Czasami wychodziła na brzeg, żeby rozczesać

Ludzie, którzy mnie znają cenią mnie za obiektywność. Zdecydowanie

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

Pewnym dramatem Schaffa okazało się to, że on postawił na budowę czegoś pozytywnego, ale budowę w ramach systemu, który miał w sobie, niestety, zako ­ dowane

We wspomnieniach swych wychowanków i pracowników na zawsze zostawiasz obraz pełnej energii, ciągle gdzieś pędzącej, pani dyrektor, która jednak zawsze znajdowała czas,

WOKÓŁ LITERATURY DAWNEJ I WSPÓŁCZESNEJ – ANALIZY, INTERPRETACJE, SZKICE stro (...) i powiedzieć: »nie skurwiłeś się ani na cal«” 1.. Tak więc mamy do czy- nienia

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział