• Nie Znaleziono Wyników

Norwidowska lektura "Pana Tadeusza"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Norwidowska lektura "Pana Tadeusza""

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Inglot

Norwidowska lektura "Pana

Tadeusza"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 75/3, 27-50

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V , 1984, z. 3 P L IS S N 0031-0514

M IEC ZYSŁAW INGLOT

NORWIDOWSKA LEKTURA „PANA TADEUSZA” 1

Tegoż roku [1841] podróżow ałem po P olsce — dw óch nas było: ś.p. W ła­ dzio W ężyk i ja — m ieliśm y z sobą k ilk a d ziesią t tom ów książek, m ian ow icie historii d otyczących k ronik i pam iętn ik ów . Szlach cic jeden, bardzo szan ow n y ob y w a tel i dobry sąsiad, i dobry patriota, zobaczyw szy podróżną b ib lioteczk ę naszą, ru szy ł głow ą i m ruknął: „ T o c h l e b a n i e d a j e ! . . . ”

W szelako jednego razu ten że sam , w żółtym szlafroku, w czapce z g u zik a ­ m i na szczy cie g ło w y i z fajk ą na długim przed ziu raw ion ym kiju, w ch od zi do nas: „Oto (pow iada półgęb k iem i przez ram ię) dajcie m i też jaką k s i ą ż k ę z b r z e g a, bo idę spać do ogrodu”.

B rałem przeto z brzega książkę i pod aw ałem ostrożnie ob y w a telo w i, tak ja k o w k w aran tan n ie podaje się z rąk do rąk, ile m ożności dotk n ięcia osoby unikając.

I w id z ia łe m ty lk o tył osoby pow ażnej w szlafroku żółtym popstrzonym w duże k w ia ty p iw o n ii — rzecz ta w ych od ziła z książką w ręku, a po n ie ­ d łu gim przeciągu czasu w id zia łeś też sam ą p ostać na traw n ik u sn em ujętą. [PW 6, 2 1 1 ]1

Tak* wspominał Norwid w Pam iętniku podróżnym, nawiązując do wspomnień z początku lat czterdziestych. Do chwili pisania cytowanego tekstu, tj. do r. 1867, niewiele się zmienił, według poety, stosunek szlach­ ty do książki i lektury. Kolejne pokolenie poszło w tej dziedzinie w śla­ dy swoich ojców. Nadmienił o tym z goryczą poeta dodając, co nastę­ puje:

— W szelako, po w ie lu i w ielu latach sp otk ałem na ek sp ozycji w P aryżu potom ka ow egoż ob yw atela.

T en m ó w ił m i o sztukach p ięk n ych różne sp ostrzeżen ia sw oje...

1 T ym sk rótem od syłam do: C. N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e . Z ebrał, tek st u stalił, w stęp em i uw agam i k rytyczn ym i opatrzył J. W. G o m u l i c k i . T. 1— 11. W arszaw a 1971— 1976. P ierw sza liczba po skrócie oznacza tom , n astęp n e — stro­ n ice. Z tego w yd an ia pochodzą cytaty z tek stó w N orw ida poza utw oram i liry cz­ n y m i, które cy tu ję z: D zieła ze brane. O pracow ał J. W. G o m u l i c k i . W ar­ sza w a 1966, oznaczając je sk rótem DZ.

(3)

„L ubię i m uzykę! (p ow iad ał mi) L u b ię i m uzykę, i jak sobie w rócę z pola,, a c z ł o w i e k m i b u ty ściągn ie, to ja sobie lu b ię tak dum ać i n ogi m oczyć, i słu ch ać, jak m i żona m oja gra na fo rtep ia n ie C hopina!... [PW 6, 211] Tak wygląda Norwidowska ocena świadomości kulturalnej polskiego ziemiaństwa jako potencjalnego odbiorcy sztuki. Ocena, wzmocniona d ra­ matycznie przez zaakcentowanie pokoleniowej prolongaty, ale także przez wprowadzenie opozycji: wrażliwa na sztukę żona i prostacki mąż. Opozycja ta, nieobca ówczesnej literaturze 2, pojawi się u poety jeszcze dw ukrotnie: w liście do Joanny Kuczyńskiej z października 1867 i d a W ładysława Bentkowskiego z listopada tegoż roku (PW 9, 320, 331).

Wprowadzając w niniejszych rozważaniach pojęcie świadomości nie staram się bynajm niej przypisywać Norwidowi współczesnych nam. przekonań. Nie wspominając bezpośrednio o kwestii świadomości w y­ odrębniał poeta w yraźnie szlachecką mentalność jako sumę niespój­ nych, przypadkowych sentencji „zdroworozsądkowych”. Tak też sposób myślenia szlachty przedstawił w wierszu O historii. Dialog czy w w ier­ szu pt. Co o bigosie piszesz narodowym. W tym ostatnim np. sposób m y­ ślenia podmiotu (którym okazywał się przy końcu tekstu gderający szlachcic) został porów nany do potraw y, popularnej w szlacheckim jadło­ spisie. Porównanie to ilustrowało nie tylko intelektualną mieszaninę charakterystyczną dla sarmackiej umysłowości, lecz także znam ienne

dla tego stereotypu zamiłowanie do dobrego jedzenia 3.

Ciasnotę horyzontów umysłowych wywodził Norwid wyjątkowo tra f­ nie z zaściankowego try b u życia folwarcznej szlachty i z cechującego ów tryb układu stosunków m iędzyludzkich4. W wierszu Początek bro­

szury politycznej... świat szlachecki ograniczał się do kontaktów z „są­

siadem”, uznanym za powiatowego mędrca. W wierszu Do M ieczysława, poeta wypominał em igracyjnej szlachcie brak zrozumienia dla tych p a­ triotów, którzy „pilnując granic” nie zwracali uwagi na „pilnowanie płota” (DZ 1, 386).

Ten ostatni wiersz w yraża niepokój, iż Polska utożsamiona została przez „rodaków” (czyli w intencji Norwida: członków szlacheckiego ro­ du) ze szlachecką zagrodą. Znakomitym komentarzem do tego obrazu był — przypom niany przez Juliusza W. Gomulickiego — następujący

2 P o ja w ia się ona m. in. w F a n t a z y m , a ta k że w m ało zn an ej p o w ieści T. S z с z e - n i o w s k i e g o Big os h u l t a j s k i (T. 1—4. W ilno 1844— 1849).

3 J. W. G o m u 1 i с к i, kom entarz. DZ 2, 400.

4 S- I n g l o t (w stęp w zbiorze: P r ó b y r e f o r m w ło ścia ń sk ich w P o lsc e X V I I I w ie k u . W rocław 1952, s. X IV —X V ) an alizu jąc gospodarkę p a ń szczy źn ia n o

--fo lw a rczn ą i p o w sta w a n ie la ty fu n d ió w , stw ierd zał, że ow a „sw oista form a fe u d a - lizm u p o lsk ie g o ” p olegała n a tym , iż „W R zeczyp osp olitej istn iało [...] k ilk u se t ud zieln ych n iem a l w ła d có w , oto czo n y ch ty sią ca m i k lie n tó w i zw alczających się w zajem n ie. N ad sw y m i p o sia d ło ścia m i sp ra w o w a li oni n iczy m n ie ograniczoną w ła d z ę ”.

(4)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 2 9

fragm ent IV lekcji Norwida O Juliuszu Słow ackim : „czyliż tylko przez gruntów łany, i to sznurem karbowych, pomierzać mamy obszar ojczyz­ n y naszej?” 5

Ironicznym obrazem świata ujętego w wymiarach kosmicznych, a za­ razem świata s p r o w a d z a n e g o do wymiarów okolicy szlacheckiej, kończył się wiersz W pam iętniku (DZ 1, 496). Stąd też akcent zaskoczenia na wieść o warszawskich manifestacjach patriotycznych poprzedzających powstanie styczniowe. Witając ujawnienie się w Polsce „oryginalnych ludzi”, czyli prawdziwych patriotów, pisał poeta:

Bo już m yśliłem , że dzieje od trafów , T rafy zależą od tronów ;

Że ludzkość składa się już z k aligrafów , A narodow ość... z zagonów ! [DZ 1, 475]

Z „Rzeczypospolitej folwarków” wynikał, jak już wspomniano, układ -sąsiedzki. Polemizując z Kraszewskim, Norwid zaznaczał, iż powieścio- pisarz winien dostrzec różnicę „między s p o ł e c z e ń s t w e m a s ą ­ s i e d z t w e m : u nas nie ma społeczeństwa, jest sąsiedztwo” (PW 9, 287, przypis). Takie środowisko ziemiańskie nie uznawało pisarzy o szer­ szym horyzoncie, za jakiego uważał się Norwid.

2

W ostatnim ze wspomnianych fragmentów pojawił się w ątek auto- tematyczny. Norwid piętnował społeczność szlachecką za faworyzowanie określonego typu twórczości i potępiał mecenat jako formę relacji mię­ dzy autorem a czytelnikiem. Tym samym przypominał mimochodem naczelną dewizę swej twórczości, wyrażoną niegdyś w następujących sło­ wach wiersza Pióro:

D zikie i sam odzielne, sterujące w niebie,

Do żadnej czapki klam rą n ie przykuj się złotą. [DZ 1, 189] Według Norwida odbiorca szlachecki pośrednio lub bezpośrednio po­ pierał określonego typu literaturę o tematyce wiejskiej. Była to n aj­ pierw literatu ra nawiązująca do tradycji sentymentalno-idyllicznej. Jak pisał poeta w wierszu K ry ty k a :

W iersz — k w itn ie u nas — k w itn ą rym y śp iew n e W oni rodzim ej, jak zielona fletn ia; [DZ 1, 667]

Narzucanej przez literaturę wizji „wsi spokojnej, wsi wesołej” prze­ ciwstawiał, zgodnie z założeniami estetyki romantycznej 6, obrazy żywio­

5 Cyt. za: G o m u l i c k i , kom entarz, DZ 2, 490.

8 W szczególn ości zaś zgodnie z teorią M. M o c h n a c k i e g o , który p o lem izu ­ jąc z założeniam i estety k i K. B rodzińskiego pisał w artyk u le O k r y t y c e i si e ls t w ie (cyt. z: Pisma. O pracow ał A. Ś l i w i ń s k i . L w ó w 1910, s. 260—261. P o d k

(5)

reśle-łu: n atu ry i historii. W wierszu O! wsi, biała atłasem kwiatów jabłoni na sielankowy wiosenny krajobraz nakładał się w zwrotce 4 żywioł po­ wodzi. Powódź zmuszała idyllicznie nastrojonego mieszkańca zagrody do refleksji nad „plagami ludzkości”, które, jak się okazało, nie ominęły „powiatu” (DZ 1, 570). Tak jak wiele lat później w W iśniowym sadzie Czechowa — przez kreśloną piórem ironisty idyllę przenikał sarkastycz­ ny obraz społeczno-historycznych realiów.

Czołowym reprezentantem „sielankowej” literatu ry zdaniem Norwida był Teofil Lenartowicz, o którego twórczości wypowiedział wiele k ry ­ tycznych uwag 7. W tym miejscu jednak skoncentrujem y się głównie na innej odmianie literatu ry o tematyce wiejskiej, równie mocno atakowa­ nej przez poetę. Chodzi o epicko-obyczajową literaturę zaścianka szla­ checkiego.

Uchwycone przez Norwida powiązanie między charakterem szlach- cica-ziemianina, posiadacza folwarku, a rodzajem popieranej przez niego i apoteozującej go literatury (której obce było „satyryczne” ujęcie te ­ m a tu )8 zostało wydobyte w dwóch wierszach o tem atyce tułaczej: w Pielgrzymie i w [Nim znów ucieknę, nic nie mając zgoła]. Poeta-piel- grzym uchodził z szlacheckiego świata i porzucał „zmieniony w salonik kościół” i „zamienioną w karczmę epopeę” (DZ 1, 399).

W przeciw stawieniu tułacza, człowieka wolnego, realizującego chrześ­ nia spacją pochodzą od autora n in iejszego artyk u łu , p od k reślen ia zaś w y ró żn io n e tu d od atk ow o k u rsy w ą — znajdują się w tek ście M ochnackiego): „Nie p o b u d za ją -li tego [tj. do p olem ik i] ow e zalecan e p rzezeń, z d r o w e , p r o s t e i serd eczn e uczucia, o w e p ow szech n e z a m iło w a n ie w sie lstw ie , ó w id yllizm , k tóry on p o czy ­ tu je za p o d sta w ę p raw d ziw ego sm ak u w s z e l k i e j poezji? Trudno pojąć, co· zn aczy p o d s t a w a poezji. C zylib yśm y np. n ie m ogli rzec w duchu d zien n ik ar­ skim , że i m y k ied yś b y liśm y w id yllizm ie, w tej A rk ad ii uczuć, ale że na slo c ie i dżdży jesien n ej pożółk ły, z w ięd ły k w ia tk i p on ętn e dla oka? Że w ich er p ółn ocn y połam ał d rzew ka w tej cichej zagrodzie? Że w ąż się zak rad ł do tego raju? A od tego czaisu ciernie, głogi, oset, w w ie lu m iejscach ch w a sty i zielsk a p a so ży tn e rodzi ta k rain a b a lsa m o w y ch ziół, gdzie n ieg d y ś i m iód, i m lek o tak obficie p łyn ęły? K to z nas choć raz w życiu sw o im n ie b y ł w tej A rk a d ii uczuć? W ed eń sk iej dziedzinie? A le zarazem : któż n ie m u siał w y jść z tego ustronia? [...] Jest z a ­ p ew n e sielsk o ść w ch arak terze n aszego narodu; ale są i inne stron y tego ch a ­ rakteru, d a lek ie od »n iew in n ie gen ialn ego« id yllizm u . N i e s a m e z i e l o n e g a j e i d ą b r o w y m a z i e m i a p o l s k a , a l e t a k ż e g r a n i t o w e s k a ł y i p r z e p a ś c i e , a w k l i m a c i e t u t e j s z y m s ą b u r z e n a w a l n e i p i o r u n y — j a k i w h i s t o r i i”. Zob. też M. Ż m i g r o d z k a , E d w a r d

D e m b o w s k i i p o ls k a k r y t y k a r o m a n ty c z n a . W arszaw a 1957, s. 57.

7 O m ów iła je Z. S z m y d t o w a w rozp raw ie pt. N o r w i d i L e n a r t o w i c z („Przegląd H u m a n isty czn y ” 1973, nr 1).

8 K ry ty cy z kręgu k oterii p etersb u rsk iej, propagatorzy i realizatorzy tego typu l i ­ teratu ry (o czym za ch w ilę), w y ra źn ie p od k reślali k on ieczn ość ograniczania ton acji sa ty ry czn ej, id ąc w ty m zak resie ślad am i sąd ów K. B rodzińskiego jako autora rozp raw y O s a ty r z e . Zob. M. I n g 1 o t, P o g lą d y li te r a c k ie k o te r ii p e t e r s b u r s k i e j w latach 1841— 1843. W rocław 1961, s. 110 n.

(6)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ’’ 31

cijański im peratyw pielgrzymowania przez ziemskie życie ku niebu — i zniewolonego przez posiadanie ziemianina ważną rolę odgrywa m eta­ foryka przestrzeni. Przestrzennem u uniwersalizmowi, zaw artem u w po­ jęciach „kościół” i „epopea”, przeciwstawia poeta poniżającą kameralność „saloniku” i „karczmy” . I stawia znak łączności między określonego ty p u rzeczywistością a sposobem jej ukazywania przez literaturę.

Warto podkreślić, że ów znak łączności jest chwytem często stoso­ w anym przez Norwida w utworach polemizujących z epicko-obyczajową literatu rą o tem atyce szlacheckiej, takich jak Powieść czy Przepis na

powieść warszawską. Analizując wiersz Powieść Michał Głowiński zwró­

cił słusznie uwagę:

W w ierszu tym , in aczej niż w tekstach p u b licystyczn ych i listach , n ie m a d y sk u rsy w n ie sform u łow an ych argu m en tów przeciw gatu n k ow i. P o lem izu jąc z nim , p oeta jakby znajduje się na jego teren ie: przyw ołu je u sch em atyzow an e elem en ty fab u ł p ow ieściow ych , aby ukazać ich nicość. N igdy bezpośrednio n ie ocenia, relacjon u je. P rzyw ołan a w w ierszu fabuła p ow ieściow a sta je się f a ­ bułą zironizow aną, streszczen ie sta je się narzędziem k o m p ro m ita cji9.

Dodajmy: technika ta obejmuje nie tylko fabułę, lecz także tem aty czy obrazy. Jak bowiem wykazał cytowany badacz, słowo „karczma” w ystępuje u Norwida parokrotnie w wymownym kontekście: „karczma flam andzka”. W świetle spostrzeżeń Głowińskiego można założyć, że zwrot „zamieniona w karczmę epopea” — oznacza po prostu „powieść malowniczą, obrazów pełną flamandzkich” (DZ 1, 591). Aprobowany przez Kraszewskiego jako teoretyka powieści przymiotnik „flamandz­ ki” 10 w połączeniu z rzeczownikiem „karczma” został uznany przez Nor­ wida za synonim wulgarnej rzeczywistości, jaką ukazuje określonego typ u literatura n .

3

Z lirycznych wypowiedzi Norwida wyłania się zatem opis literatu ry popularnej o tem atyce szlacheckiej i adresowanej do szlacheckiego czy­ telnika. Opis i wartościowanie zarazem. Spróbujmy, odwołując się do spostrzeżeń dotychczasowych badaczy, odpowiedzieć na pytanie: o jaki model tu chodzi i jakie są podstawy kryterium jego wartościowania?

Za przedmiot Norwidowskich wypowiedzi uważają badacze twórczość powieściową w kraju, w szczególności zaś powieści Józefa Korzeniow­ skiego 12. Przyjrzyjm y się zatem modelowi jego powieści, a zarazem sposobom odczytywania tego modelu przez krytykę ówczesną.

9 M. G ł o w i ń s k i , W o k ó ł „P o w i e ś c i” N orw ida. W: G r y p o w ie śc io w e . W ar­

szaw a 1973, s. 180.

i° p rzyp om in a o ty m G ł o w i ń s k i (op. cit., s. 185 n.), cytu jąc od p ow ied n ie fra g m en ty w y p o w ied zi K raszew skiego.

11 Zob. ib i d e m , s. 187, 188.

12 Zob. G o m u l i c k i , kom entarz, DZ 2, 791. — G ł o w i ń s k i , op. cit., 6. 180.

(7)

Zdaniem Józefa Bachorza, Korzeniowski w swoich powieściach a p elo w a ł do czy teln ik ó w , k tórzy t e r a z (tzn. w la ta ch czterd ziestych i p ię ć ­ d ziesią ty ch X IX w iek u ) i t u t a j (tzn. w kraju, a nie np. na em igracji) u s i­ łują żyć n orm aln ie, nie tru d n iąc się — p ow ied zm y — n iebezpieczną d zia ła l­ nością k on sp iracyjn ą; są z w y k ł y m i , p r z e c i ę t n y m i członkam i p o l s k i e j z b i o r o w o ś c i czy — ściślej — p o lsk iej „klasy śred n iej”, tzn. przede w sz y st­ k im k la sy sz la c h e c k ie j18.

Tak adresowane przesłanie ujmował powieściopisarz w formie po­ wieści realistycznej, co niezbyt podobało się krytykom o klasycystycz- nych g u sta c h 14. Daleko jednak głębsza i bardziej zasadnicza okazała się kry ty k a twórczości Korzeniowskiego z pozycji romantycznych.

Zdaniem krytyków o orientacji romantycznej proza powieściowa Ko­ rzeniowskiego ujm owała rzeczywistość zbyt opisowo i drobiazgowo. Jeśli oceniano tę czy inną powieść jakiegoś pisarza pozytywnie, to właśnie za rezygnację z techniki czystego' opisu, czyli z „kopiowania rzeczywis­ tości”. „Flamandzkie gromadzenie szczegółów było semantycznie puste dla typowego rom antyka”. Praw dziw a poezja „była sztuką docierania pod zew nętrzną skorupą zjawisk do tak lub inaczej rozumianej głębi” 15.

Romantycy, negując opis jako wartość samą w sobie, pytali o ideę. W tej perspektyw ie krajow a powieść obyczajowa przekształcała się w utw ór rozrywkowy, a tym samym fałszujący dram atyczną rzeczywis­ tość zniewolonej ojczyzny. O powieściach uznawanych za godne naślado­ wania pisał Julian Klaczko, iż w nich

w id zim y ludzi, k tó rzy m ają w szy stk ieg o pod d ostatk iem , m ienia i im ienia, m łod ości i zdrow ia, p rzyjaźni, a n a w e t i m iłości, a k tórych jed n ak w eso ło ść odbiega i u ciech a n ie baw i: i każden z nas poznaje, że n iew y p o w ied zia n ą przyczyną tego jest n iew y p o w ied zia n e cierpien ie narodu; każden z nas w r y ­ sach tych lu d zi czyta n iem y, a w y m o w n y ból w iek u ; k ażd en z nas rozum ie, że oni szczęścia n ie m ogą zn aleźć w dom u, bo go n ie m a w ojczyźn ie ie. Z aw arta w końcowym zdaniu aluzja do Konrada Wallenroda dobitnie akcentowała rom antyczny rodowód powyższej oceny. W podobny sposób oceniał wspomnianą literatu rę Norwid, zarówno wtedy, gdy w w ykła­ dach O Juliuszu Słowackim (PW 6, 463) „kaligrafom ”, czyli kopistom rzeczywistości przeciw stawiał autora Anhellego, jak i wówczas, gdy od­ słaniał ich zakłamanie, pisząc:

w narodzie, co o w o ln o ść w oła, L ep iej g a w ę d y pisać, k łam iąc sobie, Że w szy stk o to czy się, jak k u te koła,

13 J. B a c h ó r z , J a k c z y t a n o p o w ie ś c i J ó ze f a K o r z e n i o w s k ie g o w X I X w ie k u . W zbiorze: P r o b l e m y o d b io r u i odb io r cy. W rocław 1977, s. 171.

14 I b id e m , s. 175. 15 Ib id e m , s. 181.

(8)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 3 3

Że w szystk o pięknie... (w gladiatorów -grobie, P am iętam , k ied y ś znalazłem w P om pei

Śpiącego F auna z lirą — na kam ei...). [DZ 1, 5 31]17

Ale zarówno ten jak i inne fragm enty z utworów Norwida, w szcze­ gólności zaś aluzje rozsiane w Powieści, świadczyły, iż adresatem uwag Norwida był nie tylko Korzeniowski. Kpiąc sobie z pisarzy tworzących gawędy, określając krytykow aną powieść mianem „narodowej”, napomy­ kając o „kontuszu” i „facecji” (DZ 1, 589) miał Norwid na myśli również tzw. powieść domową.

Analizując ironiczny kontekst określenia „rzecz narodowa”, Głowiń­ ski słusznie zaznaczał, iż pod tym pojęciem rozumiał poeta utw ory apo- teozujące zaściankowy tradycjonalizm sięgający czasów sask ich 18. Nie wspomniał jednak, że program „powieści narodowej” został sformuło­ w any przez czołowego reprezentanta koterii petersburskiej, Michała Grabowskiego, m. in. jako autora rozprawy Tradycje na osnowę powie­

ści narodowych. W wielu wypadkach był to program zapowiadający tw ór­

czość autora Spekulanta, powieści witanej z uznaniem przez konserwa­ tyw nych krytyków. Ale nie był to program z twórczością Korzeniow­ skiego całkowicie zbieżny.

Zdaniem Grabowskiego powieść współczesna miała być uhistorycz- nioną powieścią obyczajową. L iteratura tego typu miała ukazywać ży­ cie szlachty w dworach i pałacach ziemiańskich „płynące wśród kultu reliktów »szczero-narodowej staroświecczyzny«”.

Z adanie sztuki m iało zatem w ed łu g G rabow skiego p olegać na u k azyw an iu i p odkreślaniu odrębności narodow ej i społeczn ej szlach ty p olsk iej. Do tego celu m iała się n ad aw ać znakom icie m etoda spokojnych, zrodzonych z sym p atii do op isyw an ego przedm iotu, w iern ych obrazków z natury, m alow an ych „fla­ 17 W arto zw rócić u w agę na zaw artą w tych w ersach przestrogę. P oeta sn u je an a lo g ię m ięd zy tragedią P om p ei a przew id yw an ą tragedią narodu, k tóry podob­ n ie jak R zym ianie upiększa tragiczną rzeczyw istość.

18 G ł o w i ń s k i , op. cit., s. 188. Z acytow ano tam następ u jący fragm en t listu

N orw ida do M. S ok ołow sk iego: „G dybyś chciał co p isać do L w ow a p o u r p a ss er le

t e m p s , to pisz, a le pisz śpiesznie, że przedstaw iona jest im rzecz n a r o d o w a ,

w e d le m oich n arod ow ości p ojęć — tj. że n ie ogranicza się na typach: szlachcica z czasów Sasa,

ekonom a, Żyda

i czerw onych rydzów ;

że przeto goto w y ch i w zaparte kółko się kręcących aktorów , którzy już do c h iń sk ich cien ió w podobni są, m e znajdzie; że w ym aga pracy — czasu — ale że zaręcza za to postęp istotn y, w ew n ę tr z n y ” (PW 9, 144). W arto dodać, że „rzecz”, o której m ow a, ów tekst, którego „narodow ość” jest „ w ew n ętrzn a ”, p rzeciw sta w io ­ na stereotyp om d om in u jącym w adresow an ej do szlach ty „pow ieści n arod ow ej” — to dram at A k to r . Do k o n flik tu m iędzy m od elem litera tu ry p atriotyczn o-d ram atycz- n ej a ob yczajow o-ep ick im i panoram am i literack im i jeszcze w rócim y, gd yż tłu m a ­ czy on n a jp ełn iej n iech ęć N orw ida do Pana T adeusza, zaliczanego bez reszty do w sp o m n ia n y ch panoram .

(9)

m an d zk im p ę d z le m ”. P isarze polscy, jako artyści roln iczego narodu, b yli rze­ kom o p red esty n o w a n i do p o słu g iw a n ia się taką m etodą. Stąd też m iał p ły n ą ć u n ich zapał do m a lo w a n ia „ zew n ętrzn ej”, „ sie lsk ie j” n atury, który zapoczątko­ w a ły „poem aty d yd ak tyczn e ziem ia ń sk ie” 19.

Tego typu utw ory miały programowo unikać wielkich problemów historycznych i zam ykały się w obrębie „tradycji”, czyli „historii do­ mow ej” 20.

H istoria domowa miała być wyłącznie historią szlachecką wskrzesza­ jącą głównie czasy saskie i programowo unikała wprowadzania w arstw społecznych innych niż szlachta i bogobojny lud. Miała to być zarazem historia w sensie dosłownym — czyli utw ór nastaw iony na odtwarzanie tradycyjnych obyczajów na podstawie ich reliktów zachowanych w ży­ ciu szlachty XIX wieku. Podstawową figurą artystyczną w tak wyglą­ dającej rzeczywistości był szlachecki narrator, a idealną form ą ekspre­ sji — gawęda, reprezentow ana przez czołowego pisarza koterii, autora

Pamiątek Soplicy.

Postępowa kry tyk a rom antyczna w ytykała Grabowskiemu przyw ła­ szczenie m iana „narodow ej” dla literatu ry gloryfikującej tradycje uprzywilejowanej klasy społecznej. W poznańskim „Roku” napisano na ten tem at:

T rzeba p rzyznać, że p o stęp o w a n ie pana M. Gr. było bardzo zręczne: n a j­ przód w y stą p ił on z d ziełem n ib y czysto e k lek ty czn y m — i w n im p ow stając na n iem oraln ość fra n cu sk iej litera tu ry w z y w a ł do pisan ia w duchu n arodo­ w ym , ale zaraz zastrzegł, że narod ow ość zależy na w iern y m odbiciu czasów u b ieg ły ch w u tw orach , stąd bardzo ła tw e p rzejście do k w e stii p r z y w ile jó w 21. N ietrudno zauważyć, że program Grabowskiego różnił się w wielu punktach od program u autora K rew nych, jak wiadomo: powieści soli- darystycznej i organicznikowskiej, a w niektórych fragm entach wręcz serwilistycznej. Ale z p u n ktu widzenia tradycji wielkiej literatu ry ro­ mantycznej, której w tym w ypadku zwolennikiem był Norwid — obie koncepcje były równoznaczne ze zdradą ideałów rom antycznych i ro­ mantycznego sposobu ujm owania rzeczywistości.

4

Badacze zajm ujący się marginesowo Norwidowską krytyką Pana Ta­

deusza ograniczali się do rozważań nad genologicznym aspektem pole­

micznych wypowiedzi poety. Kazimierz Wyka zwracał uwagę, iż preten­ sje Norwida sprowadzały się do odmawiania Panu Tadeuszowi miana epopei, rzekomo (jak podkreślał ten uczony) przyznawanego tem u

utwo-19 M. I n g i ot , op. cit., s. 103— 104. 20 I b i d e m , s. 87.

21 R.P., W i a d o m o ś c i li ter a ck ie. „R ok” t. 8 (1844), s. 73— 74. J est to a rty k u ł n a w ią zu ją cy w y ra źn ie do a rty k u łu E. D e m b o w s k i e g o pt. W y j ą t e k z p o m y s ­

(10)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 3 5

rowi przez czytającą publiczność. Wyka powiązał sąd poety z głosami Michała Grabowskiego i Zygmunta Krasińskiego, jako orędowników klasycystycznej w ersji epopei22, a zarazem zwrócił uwagę, iż był to sąd ambiwalentny, skoro,

jak w iadom o, w p relek cjach o Ju liu szu S łow ack im uznał on [tj. N orw id] p u b licz­ nie P a n a T a d e u sza za czw artą — obok J e r o z o lim y w y z w o l o n e j , Don K ic h o t a i K r ó la - D u c h a — ep op eę chrześcijańską 2S.

Idący śladami Wyki Głowiński zestawił konteksty Norwidowskich wypowiedzi na tem at epopei jako gatunku. Dochodził do wniosku, iż Norwid (podobnie jak niektórzy inni romantycy) marzył o pojawieniu się utw oru na m iarę eposu. Z tym że spodziewał się po ew entualnym arcydziele cech homeryckich, choć obawiał się, iż we współczesnym świe- cie jego powstanie nie będzie możliwe. Pan Tadeusz także nie spełniał owych wymaganych od epopei warunków i był co najwyżej „genialną saty rą” 24.

Wypowiedzi Norwida o Panu Tadeuszu nie ograniczają się do rozwa­ żań genologicznych. Przystępując do bardziej szczegółowego omówienia tych wypowiedzi, wypadnie zwrócić uwagę na trzy wybijające się na czoło tem aty: na krąg rozważań nad poetyką utworu, na zaliczanie Pana

Tadeusza do utworów „powiatowych” i wreszcie na krytykę postaci

kobiecych w poemacie.

Norwid należał do pisarzy czytających poszczególny utwór w kon­ tekście procesu literackiego i ogólnych prawidłowości odbioru tekstów. Jak wynikało z lektury wiersza pt. Dwa guziki (z tyłu), fakt literacki jaw ił się poecie jako świadectwo określonej konwencji: artystycznej, historycznej czy społecznej. Na tle tak rozumianej tradycji i współczes­ ności snuł refleksje nad struk tu rą i funkcją własnych dokonań tw ór­ czych.

Rekomendując Kraszewskiemu rękopis Vade-mecum, pisał Norwid

sceptycznie: „Bogata skądinąd przeszłość poezji polskiej nie przygoto­ w ała publiczności do podobnych utworów” (PW 9, 223). Podobnych, tzn. zawierających oprócz zewnętrznego „wdzięku” takie wartości w ew nętrz­ ne, jak „m y ś l i p r a w d ę , s e n s i r o z s ą d e k ”. Dotychczasowa literatura rozwijała się bowiem pod znakiem „poezji i fletów paster­ skich”. W tej sytuacji Norwid ograniczył się do ostrożnego przypuszczenia,, że proponowana przez niego nowa poetyka literacka („biedny mój kie­ ru n ek ”) jedynie na praw ach kontrastu i chęci do odmiany „zasłuży na nieco wziętości przez samą konieczność — sensu” (PW 9, 223).

Z myślą o tradycyjnej konwencji, która miała zaciążyć zgubnie nad świadomością i żądaniami odbiorców, o Panu Tadeuszu wypowiedział się Norwid w tym samym liście:

22 K. W y k a , „Pan T a d e u s z ”. T. 1. W arszaw a 1963, s. 33. 23 Ib id e m , s. 34.

(11)

Z ap ew n e, że u k o ch a n y O jczysty P o e m a t N a r o d o w y — P a n T adeusz, to jest p oem at n a r o d o w y , w k tórym j e d y n a f i g u r a s e r i o jest ŻYD... Zresztą: aw an tu rn ik i, safan d u ły, facecjon iści, gaw ęd ziarze i kobiet n a ­ ro d o w y ch d w ie:

1. jedna — T elim en a : m e t r e s a - m o s k i e w s k a . 2. druga — Z osia: p e n s j o n a r k a .

Z ap ew n e, że p oem at ó w arcyn arod ow y, w k tórym j e d z ą , p i j ą , g r z y ­ b y z b i e r a j ą i c z e k a j ą , a ż F r a n c u z i p r z y j d ą z r o b i ć i m O j c z y z n ę . . . za p ew n e, że to jest arcydzieło: a m ia n o w icie też przez sztukę i w y ższe pejzaże od n ajcza ro w n iejszy ch p łócien R uisdaela! [PW 9, 223]

W cytowanych wypowiedziach na plan pierwszy wysuwało się prze­ ciwstawienie dwóch konwencji literackich: sielankowo-opisowej i in ­ telektualnej. Pierwsza rozwijała się pod znakiem idyllicznej mimesis. Druga m iała kreować świat myśli i prawdy. Ku pierwszej ciążył Pan

Tadeusz. Wyrazicielem drugiej był Norwid.

Aluzję do poezji sielankowo-opisowej zawierały słowa o „poezji i fle­ tach pasterskich” oraz wzmianka o pejzażach Jacoba Ruisdaela.

Omawiany cytat żywo przypom ina podobne sformułowania Moch­ nackiego zaw arte w artykule O krytyce i sielstwie 25. Z tym że akcen­ tując ironicznie słowo „poezja” i trak tu jąc je jako synonim literatury popularnej, mógł mieć poeta dodatkowo na myśli takie cechy ówczes­ nych utworów, jak śpiewność czy rytmiczność, traktow ane przez od­ biorców jako istota prawdziwej liryki. Były to cechy potępiane przez Norwida, m. in. w wierszu Kolebka pieśni. (Do spółczesnych ludowych

pieśniarzy), lecz także — szczególnie ostro — w liście do Władysława

Bentkowskiego. W zamieszczonym w tym liście kom entarzu do wiersza pt. Do spółczesnych. (Oda) zaw arł Norwid następujące, często później cytowane słowa:

A n i P olacy, a n i język polsk i n ie m ają p ojęcia o istn ej liry ce — to, co P o la cy n a zy w a ją liryk ą, jest zaw sze m azu rk iem i tętn em pańszczyźnianych cep ó w n a k lep isk u — to za w sze m łock arn ia i p ańszczyzna — kroku w niczym n ie zrob ili naprzód — on i b y radzi liry k ę E zech iela na n u tę T rzeciego m a j a m a zu rk iem podrygać w b u tach p alon ych — ram tam tam ! ram tam tam ! [PW 9, 331]

Norwid uważał Adama Mickiewicza za poetę reprezentującego i kształtującego fałszywą świadomość narodową i schlebiającą tejże świadomości literaturę. Dawał tym przekonaniom w yraz w wypowie­ dziach z różnych lat, począwszy od roku 1845.

W liście do Antoniego Celińskiego z października tegoż roku Norwid obwiniał Mickiewicza o współtworzenie ułudy m askującej sm utną praw ­ dę o rzeczywistości.

Od czasu, k ie d y r z e c z y w i s t o ś ć zaczęła b yć n ikczem ną, czy li raczej n ik czem n o ść stała się u n as rzeczyw istszą — przek lęto w szelk ą rzeczyw istość, co tak w y m o w n ie sp otyk am y w całej n aszej poezji M ick iew iczo w sk o -ro m a n - tyczn ej. [PW 8, 18]

(12)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 3 7

W 11 lat później, kiedy w liście do Teofila Lenartowicza relacjono­ wał Norwid przebieg żałobnego nabożeństwa po pogrzebie Adama Mic­ kiewicza i nawiązywał do czwartego przykazania Dekalogu, a zarazem do faktu pobicia gen. Zamoyskiego przez emigranta Franciszka Jażwiń- skiego, doszukiwał się w tym incydencie tragicznej ironii.

T rzeba Ci w ied zieć, że pan A dam bezw idocznie ty le razy w im ię czw ar­ tego przykazania zasłan iał błędy tradycyjne, toteż P an B óg dał m u, że jeszcze z tru m n y kirem sw oim obrzucił i tę nagość — solennością dnia sk an d alu u czu ­ cie czyniąc ogólniejszym ... rozum iesz... T akich ludzi... dopiero po śm ierci czyta się... O statnie słow o jego było „ K o c h a j m y s i ę ! ” [PW 8, 251]

Takie opinie tworzyły tło wypowiedzi, w których Norwid włączał

Pana Tadeusza w krąg tradycyjnej literatury konserwującej zaścian­

kową świadomość polskiego czytelnika. I to zarówno literatu ry „domo­ w ej”, jak i „idyllicznej”. To przekonanie wyraził poeta najdobitniej w dwóch listach z roku 1868.

W liście do Bronisława Zaleskiego ze stycznia, polemizując z edytor­ skim mottem „Na pokrzepienie ducha”, którym zamierzano opatrzyć przygotowywane na emigracji wydanie dzieł Mickiewicza, zaliczył ten zwrot do „łgarstw stylu”, czyli frazesów.

w całych dziełach tego w ielk ieg o p oety nic a nic na p ok rzepienie ducha n ie m a — w szystk o jest : n a ś w i a d e c t w o u t r a p i e ń z a c i ę c i e z n o ­ s z o n y c h , n a r o z w ś c i e k l e n i e s ł u s z n y c h n i e n a w i ś c i i n a r o z m i ł o w a n i e s i ę w o s o b i s t o ś c i n a r o d o w e j . [PW 9, 339] Na tle tego ostatniego określenia pojawił się fragm ent odnoszący się w prost do Pana Tadeusza:

Jak m i k to da H om era na u k r z e p i e n i e - n e r w ó w ; T ertuliana, T a­ cyta na u k r z e p i e n i e - d u c h a ; P lu tarch a na u k r z e p i e n i e c h a ­ r a k t e r u , a P ana T a d e u sza na rozm iłow an ie się w w on i ziem iań sk iej l a s u , b a r s z c z u , z r a z ó w , b i g o s u i o g ó r k ó w k w a s z o n y c h... to — bar­ dzo logiczn ie! [PW 9, 340]

Warto dodać, że współczesny nam krytyk Pana Tadeusza, piszący o tym utworze w perspektywie utraconej ziemi dzieciństwa, obdarzył owe obrazy domowych krzątanin charyzmą metafizycznej głębi. W Zie­

mi Ulro czytamy:

Pan T a d e u s z jest p oem atem na w skroś m etafizycznym , to znaczy jego przed­

m iotem jest rzadko dostrzegany w codziennie nas otaczającej rzeczy w isto ści ł a d i s t n i e n i a jako obraz (czy odbicie w lustrze) czystego B ytu. [...] W schody i zachody słońca, zw y k łe czynności, jak przyrządzanie k a w y czy zbieranie grzybów , są w ięc i tym , za co bierze je czyteln ik , i pow ierzchnią, pod którą u k ryw a się w ielk a akceptacja, która ożyw ia i podtrzym uje o p is 2e.

29 Cz. M i ł o s z , Z ie m ia Ulro. W arszaw a 1982, s. 133. P od ob n y sąd sform u ło­

w a ł M iłosz w artyk u le Z a c z y n a ją c od m o j e j E u ro p y („Tygodnik P o w szech n y ” 1983, nr 16, s. 4).

(13)

Znak równości między Panem Tadeuszem a poezją „fletów paster­ skich” został z kolei postawiony w liście Norwida do Teofila Lenartowicza z października 1868. W ychwalając kurtuazyjnie płaskorzeźbę autora Ka­

lin y ukazującą pracę świętych-rolników, pisał poeta:

W Ś w i ę t y c h P r a c o w n ik a c h , d ziw n ie śliczn ej ca ło ści i rysunku, ten jednakże duży i p ełn y chłop, co ta k się ch y li pod m a leń k im i sym b olam i narzędzi n a ra m ien iu n iesion ych , to już w y ziera m i na tak i sam utw ór jak u tw ór T a d e u sza M ick iew icza w ężej sk reślon y. [PW 9, 370]

Jak widać, w wypowiedziach Norwida o poetyce Pana Tadeusza gó­ rowały akcenty krytyczne. Ale nie można wyłącznie do nich sprowadzać całości Norwidowego osądu.

W przypomnianej przez Wykę opinii Edwarda Dembowskiego czy­ tam y o Panu Tadeuszu:

A dam M ick iew icz w y d a n iem D z ia d ó w , 1833, Pa n a T a deu sza, 1834, poem atu ep iczn ego o p isu jącego życie p o lsk iej szla ch ty w ostatn ich czasach [...], w p ły n ą ł stan ow czo na rozw ój m y śli n arodow ej. Form a bardziej p rzedm iotow a, w y ­ robiona w p ięk n ą p la sty k ę, a duch raczej obrazujący n iż p ełn y u n iesień [...]27. Wyka, kom entując ten sąd, zaznaczył, że dla Dembowskiego „był Pan

Tadeusz ze swoim »przyziemnym« realizmem dziełem trudnym do przy­

jęcia” 2S.

Moim zdaniem Dembowski nie tylko zwracał uwagę na opiniotwór­ czą funkcję utw oru Mickiewicza i na przynależność tego dzieła do okreś­ lonej konwencji literackiej. U wypuklając takie kategorie, jak opis i plas­ tyka obrazowania, uznał Mickiewicza za m istrza w pisarstwie tego typu. Podobny sens miała aluzja Norwida do m alarstw a Ruisdaela. Akcen­ tując pejzażowość poem atu — włączał go Norwid w krąg tekstów opi­ sujących rzeczywistość zewnętrznie, bez zstępowania ku „głębiom”, czyli po „flam andzku”. Nazwisko i twórczość R u isd aela29 urucham iały

27 E. D e m b o w s k i , P i ś m i e n n i c t w o p o ls k ie w za r y s ie . Cyt. za: W y k a ,

op. cit., s. 35.

2S W y k a , op. cit., s. 35.

29 Jacob v a n R u i s d a e l (1628— 1682) b y ł w y b itn y m p ejzażystą h olen d er­ skim i au to rem tak ich obrazów j jak W i e lk i las, W io sk a E gm ond, D ro ga p r z e z pola,

Pole z b o ż a itd. R. G e n a i l l e (S ł o w n i k m a l a r s t w a h o len d er sk ieg o i f l a m a n d z k i e ­

go. P rzeło ży ły E. M a l i s z e w s k a i K. S e c o m s k a . W arszaw a 1975, s. 169—

170) pisze o nim : „ U w ieczn ił w sw y ch d ziełach [...] n iero ze rw a ln y zw iązek w ody, ziem i i n ieba. N ikt poza n im n ie b ył zd oln y do ukazania w tak w zru szający sp o ­ sób w za jem n ej h arm on ii w a lo ró w a tm o sfery czn y ch , e fe k tó w św ia tła na d rzew ach lu b na ziem i, form teren u i k szta łtó w chm ur. [...] M istrzow sko przeprow adzana gra św ia tła i cien ia p o tęg u je w ra żen ie przestrzen i i ek sp resję em ocjonalną. O czy­ w iśc ie n ieb o zajm u je tu n a jw ię c e j m iejsca; ta różnorodność i p łyn n ość, »arch itek ­ tu ra obłoków «, jest g łó w n y m czy n n ik iem k szta łto w a n ia p ejza żu ”. W tw órczości R u isd aela p ejzaż n ab iera ch a rak teru p o ety ck ieg o i „staje się dla n iego o d zw ier­ cied len iem stan u d u ch ow ego, środ k iem w y ra żen ia m y śli — n ie jest już »obiektem «, k tó ry od tw arza się w b iern y i sza b lo n o w y sposób, lecz tem atem w y m a g a ją cy m

(14)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 3 9

ciąg skojarzeń sugerujących przynależność Pana Tadeusza do kręgu utworów powieściowych malowanych „flamadzkim pędzlem” i jako ta ­ kie krytykow anych przez Norwida.

Ale ze słów o Ruisdaelu w y n i k a ł o z a r a z e m , że Mickiewicz p r z e k r a c z a ł k o n w e n c j ę p e j z a ż o w o - f 1 a m a n d z к ą i s i e l a n k o w ą . W jakim kierunku, zdaniem Norwida, zmierzała intencja twórcy Pana Tadeusza?

W paru fragm entach wypowiedzi Norwida, już tu cytowanych, a tak ­ że tych, które przytoczyć wypadnie kolejno, uderza tonacja dotąd przez badaczy nie zauważana. Norwid wypowiada się bowiem nie tylko o Panu

Tadeuszu, lecz także o bohaterach epopei, a zarazem o przeciętnych od­

biorcach tego utw oru i o ich opinii. To oni odczytywali poemat jako arcy­ dzieło o tematyce narodowej, apoteozującej ulubioną, choć utraconą tradycję. Tymczasem Norwid sugeruje, że Mickiewicz zmierzał do uka­ zania społeczeństwa szlacheckiego jako zbiorowości ocenianej negatyw ­ nie, bo śmiesznej nawet w zestawieniu z ludźmi innej narodowości (Żyd) i tolerującej zdrajców (metresa moskiewska). Była to zbiorowość „zja­ daczy chleba”, którym obca jest myśl o walce narodowowyzwoleńczej. Ów poemat czy epopeja (określeń tych używał Norwid wymiennie, co świadczy, że do ścisłości gatunkowej nie przywiązywał zbytniej wagi albo że określeń tych nieprecyzyjnie używali krytykowani przez niego czytelnicy) był w istocie — zdaniem Norwida — znakomitą satyrą na społeczeństwo szlacheckie i jako satyra spełniał wszelkie w arunki arcy­ dzieła.

W ielce p ow ażałem osobistość ś.p. M ickiew icza, zarów no dobrze w ied ząc o tym , iż za osiem d ziesiąt lat n ik t lubo w arcyd ziele jego (Panu T a d e u s z u ) nie znajdzie w aru n k ów a r c y - n a r o d o w e j - E p o p e i .

Będzie to zaw sze arcyd ziełem przez sztukę i przez tła od R u isd aelow sk ich d oskonalsze — ale!!! poem a a r c y - n a r o d o w e — p o l s k i e ? , w k tórym jedyna figura serio jest... Ż y d (Jankiel) — zresztą a w a n t u r n i k i, f a

-m e d y ta c ji”. Jako p ejżażysta ak cen tu jący e fe k ty w zruszeniow e stał się R uisdael m alarzem u w ielb ia n y m przez rom an tyk ów (zob. K r a j o b r a z h o len d er sk i X V I I w iek u .

K a t a l o g w y s t a w y . W arszaw a 1958, s. 11). „U duchow iona” tonacja obrazów R uisdaela

często jednak przechodziła w patos i na plan p ierw szy w y su w a ła się sztu k a kom ­ p ozycji.

W arto tu taj przy ok a zji p rzytoczyć w sp ółczesn y N orw idow i sąd o tw órczości h olen d ersk iego m alarza, św iad czący o w ysok iej ocenie jego tw órczości ze strony rom an tyk ów . A utor, p rzytaczając aprobatyw ną opinię G oethego, d od aw ał m. in.

(E n cyklopedia p o w s z e c h n a O rgelbranda. W yd. 1. T. 22 <1866), s. 487): „R uisdael

n ie m iał na celu p rzed staw iać przyrodę w jej w ysok iej pięk n ości, ale raczej n a jw iern iejsze, o ile m ożna, jej pojęcie w jej m elan ch olijn ej prostocie. T u objaw ia się cała jego w zru szająca poezja w jego w ilgotn ych , deszczem p rzesiąk łych d o li­ n ach leśn ych , z g n iją cy m i w nich pniam i dębów albo w n a pół rozw alon ych , sam otn ych lep ian k ach , w parow ach, w których burza n agrom ad ziła p ełn o za­ r o śli”.

(15)

c e c j o n i ś c i , g a w ę d z i a r z e — — i dw ie n iew ia sty : z tych jedna m ε ­ ί τ ε s a, druga p e n s j o n a r k a . Oto p olsk ie poem a? — v i v a t l — — ....

To poem a sa ty ry czn e — polskie!

P[a n] T a d e u s z to gen ialn a satyra! [PW 9, 212— 213]

Ograniczenie czytelniczego horyzontu, prowadzące do mylnego pojmo­ wania intencji poety, wskazał Norwid najdobitniej w liście do Wojciecha Gersona z r. 1876, czyli w najpóźniejszej ze swoich wypowiedzi na tem at

Pana Tadeusza. Zdaniem Norwida, szlacheccy odbiorcy dzieła, niezdolni

w ogóle do sensownej i głębokiej lektury tekstów literackich, nie do­ strzegli również zaw artej w poemacie Mickiewicza krytyki typów7 szla­ checkich. „Żaden z nich budowy i typów nie czyta nigdy ·— czy tej oto książki” — pisał, kom entując szlachecką lekturę Pana Tadeusza.

T ak i T adeu sza, z k tó reg o ty le w id a ć tylko, iż rubaszni są i kap u śn iak jedzą, i biją się, a k o b iety T elim 8n y lu b Z osieczk i m aleń k ie. A l e t e g o o n i n i e w y c z y t a j ą n i g d y — m ożesz w ię c im, co chcesz, pisać. [PW 10, 78]

5

Jak wspomniałem, Norwidowskie wypowiedzi o poetyce Pana Tade­

usza nie ograniczały się do spraw genologicznych. Wbrew jednoznacznej

opinii Głowińskiego poeta nie łączył rygorystycznie swoich sądów o Pa­

nu Tadeuszu z innym i opiniami na tem at epopei. Zarówno dlatego, że

traktow ał przynależność tego utw oru do omawianego gatunku w sposób am biw alentny (na co zwrócił uwagę Wyka), jak i dlatego, że określał go równolegle (przypisując, być może, ten sąd odbiorcom) mianem poematu.

„D etronizując” rangę i w ym iary rozważań genologicznych w ramach ogółu wypowiedzi Norwida o poemacie, potwierdziłem jednakże sąd o ich ambiwalencji. Z tym że moim zdaniem — owa ambiwalencja ude­ rza nie tylko w sformułowaniach genologicznych. Wynika ona głównie z niekonsekwentnego nakładania się dwóch perspektyw krytyki Pana

Tadeusza. Norwid oceniał z jednej strony przyjęcie utw oru przez szla­

checką publiczność, z drugiej zaś wypowiadał się bezpośrednio o struk­ turze tekstu.

Aprobatę dla Mickiewiczowskiego arcydzieła można zatem dostrzec w ironicznych kom entarzach na tem at szlacheckiego stylu odbioru. Szla­ checki czytelnik wychowany na schlebiających m u gawędach i „powieś­ ciach narodow ych” nie dostrzegł w Panu Tadeuszu elementów satyry. Urzeczony bliską mu, kulinarno-w egetatyw ną tem atyką utw oru, uznał go za poem at narodowy.

Można zatem powiedzieć, iż Norwid chwalił Mickiewicza kosztem je­ go czytelników, nie dorastających do zrozumienia satyrycznej intencji arcydzieła. Bo w tym kontekście Pan Tadeusz był takim właśnie mia­ nem konsekwentnie przez Norwida określany, niezależnie od ambiwalen­ cji sądów genologicznych.

(16)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 41

Z drugiej jednak strony sam poeta włączył Pana Tadeusza w krąg krytykow anej przez siebie i chwalonej przez szlachtę literatury „domo­ w ej” i „idyllicznej”. A tym samym — nieświadomie (czy raczej: niekon­ sekwentnie) usprawiedliwiał sąd szlacheckich czytelników. Norwidowi nie podobało się przecież w omawianym utworze dokładnie to samo, co było przedmiotem ich zachwytu: tem atyka utw oru i zaściankowość miejsca akcji,

Bo krytyczna nuta w Norwidowskich wypowiedziach o Panu Tade­

uszu nie wynikała tylko z pretensji o „obniżenie” tonu i o zamknięcie

obrazu w kręgu idyllicznie ujętych przyjemności ziemiańskiego żywota. Kolejna pretensja Norwida wiązała się z umieszczeniem akcji w litew­ skiej prowincji.

6

Kazimierz Wyka, zastanawiając się nad typologią dzieł narodowych cennych w perspektywie światowej, na trzecim i ostatnim miejscu, po utworach wnoszących wartości nie spotykane dotąd w literaturze i po· utworach przedstawiających odmienną wersję owych wartości, wymie­ nił te, których udziałem stało się tworzenie niczym nie zastąpionych relacji o życiu własnego narodu. Jednocześnie ukazał dwa aspekty tego ostatniego ideału twórczego. Z jego inspiracji mogły powstawać dzieła uderzające „siłą uogólnienia, siłą spojrzenia na własne sprawy jako na wielkie świadectwo”. Właściwe często realizacji tak pomyślanych dzieł „zaprzeczenie łączności i przenikania” z kulturą światową mogło jed­ nakże patronować powstawaniu dzieł prowincjonalnych „zasklepionych w swojej polskości” 30.

W okresie rom antyzm u jednym z rzeczników „zaściankowego” typu literatu ry okazał się Seweryn Goszczyński jako autor Nowej epoki po­

ezji polskiej. Poglądy Goszczyńskiego, tępiącego z sekciarskim zapamię­

taniem związki literatu ry polskiej z dorobkiem światowym i akcentują­ cego jako „najistotniejszą zasadę poezji narodowej, barwę wieku, m iej­ sca i osób”31, sterowały w stronę regionalizmu jako podstawowego źródła zainteresowań tematycznych i inspiracji twórczych. Goszczyński myślał o regionalizmie ludowym. Ta sama idea pod piórem zwolenników koterii petersburskiej przekształcała się w apoteozę historii szlacheckich rodów prowincji kresowych 32.

80 K. W y k a , L it e r a tu r a p o ls k a 1890— 1939 w k o n tek ś cie e u ro p e jsk im . W: O p o tr z e b ie historii lite r a tu ry . W arszaw a 1969, s. 236—237.

81 S. G o s z c z y ń s k i , N o w a e p o k a p o e z j i pols kie j. Cyt. za: Ż m i g r o d z k a ,

E d w a r d D e m b o w s k i i p o ls k a k r y t y k a ro m a n ty c z n a , s. 73.

32 P iszę o tym obszernie w cytow an ych już Poglą dach liter a ck ich k o te r ii p e ­

te r s b u r s k i e j (m. in. s. 87 п.), a także w P olskich c zasopism ach li te rackic h z i e m li - te w s k o - r u s k i c h w la tach 1832— 1851 (W arszaw a 1966, s. 180 n.).

(17)

Wśród krytyków krajow ych czołowym entuzjastą i propagatorem regionalnego modelu literatu ry narodowej okazał się Aleksander Ty- szyński jako autor Am erykanki w Polsce. Ale sygnalizowane powyżej „zaściankowe” tendencje, zarówno ta, w której akcentowano niechęć do obczyzny, jak i ta, w której lansowano regionalno-prowincjonalny model kultury, spotkały się z k rytyką współczesnych. Na emigracji atakował je Stefan Witwicki, przypominając, że idea „moralnego prowincjonaliz- m u ” sprzyjała zamysłom zaborców, zmierzających do utrw alenia po­ działu P o lsk i33. W k raju natom iast Leszek Dunin Borkowski potępił

śm ieszn e w sztu ce, a szk o d liw e w ży ciu p o lity czn y m zasad y o w y ch narod o­ w y ch ra d y k a listó w literack ich , którzy w o lą raczej przepuścić p oezję żytom ir- ską, p łocką, lw o w sk ą , a n iżeli zgodzić się z psych ologam i, że dusza ludzka u w szy stk ich n arod ów jed n ak ow a jest siłą ogólną, jed n ak ow e m a przym ioty i z d o ln o ś c iS4.

Ten uniw ersalistyczny (być może inspirowany przez tradycję Oświe­ cenia) atak Borkowskiego przeciwko zawężeniom romantycznego regio­ nalizmu znalazł kontynuację w wystąpieniach Norwida. Konsekwentnie ujmował on spraw y polskie „na szali cało-europejskiej cywilizacji” (PW 8, 234). A ojczyznę uważał za jedną z form ludzkiej egzystencji w dro­ dze ku wartościom ponadziemskim (PW 7, 8 )35.

Rzecz ciekawa, że swoje uniwersalistyczne poglądy formułował poeta bardzo często w kontekście polemiki z modelem ojczyzny górującym w ówczesnej poezji: tej spod znaku idylli i tej natchnionej przez szla­ checką gawędę. A także, o czym za chwilę — w opozycji do Pana Ta­

deusza.

W wierszu Moja ojczyzna, odcinając się od sielanki, pisał wyraźnie: K to m i pow iada, że m oja ojczyzna:

P ola, zielon ość, okopy,

C haty i k w ia ty , i sioła — n iech w yzn a, Że — to jej stopy. i ... 1

O jczyzna m oja n i e s t ą d w sta w a czołem ; Ja ciałem zza E ufratu,

83 Zob. S. W i t w i c k i , O p r o w in c j o n a li z m ie m i ę d z y Pola kam i. W: W i e c z o r y

p ie l g r z y m a . T. 1. P aryż 1837, s. 67.

84 L. D u n i n B o r k o w s k i , U w a g i ogólne nad l i te r a tu r ą w Galicji. W a n to­ logii: P o ls k a k r y t y k a lite racka. T. 2. O pracow ały: M. G r a b o w s k a , M. S t r a ­ s z e w s k a , przy w sp ó łu d zia le A . S m o l e ń s k i e j . W arszaw a 1959, s. 148. — N a tem at „p row in cjon alizm u ” i „ u n iw ersa lizm u ” w sąd ach k ry ty k i ó w czesn ej piszę w rozp raw ie pt. N a r o d o w o ś ć a lite r a tu r a w p o ls k ie j k r y t y c e l i t e r a c k ie j o kresu

r o m a n t y z m u (w zbiorze: Idee i k o n c e p c je n arodu w p o l s k i e j m y ś l i p o l i t y c z n e j c z a s ó w p o r o z b io r o w y c h . W arszaw a 1977, s. 77 n.).

85 Na tem a t u n iw ersa listy czn eg o i an ty za ścia n k o w eg o pojęcia o jczyzn y u N or­ w id a in teresu ją co p isze A. W a l i c k i w rozpraw ie C y p r ia n N o r w i d : t r z y w ą t k i

(18)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A „ P A N A T A D E U S Z A ” 4 3

A duchem sponad Chaosu się w ziąłem :

Czynsz p łacę św iatu. [DZ 1, 473]

A w Początku broszury politycznej... wyśmiewał zaściankowe poglądy: N ie trzeba robić się karykaturą

T w órcy — m niem ając o naszym planecie, Że on w szech -św ia ta środkiem albo górą;

Gród zaś ojczysty, że — najipierw szym w św iecie, A w grodzie jeszcze, że nad geniusz w szelk i — Sąsiad, z k tórym się w yp ien ia b u telk i. [DZ 1, 628]

Komentator wiersza, Juliusz W. Gomulicki, nieprzypadkowo powiązał te n fragm ent z listami poety do Mariana Sokołowskiego3ΰ. Pisał tam Norwid m. in.:

N a r o d o w y a u t o r j e s t t e n , w k t ó r e g o u t w o r a c h n a ­ r ó d j e g o z a j m u j e t e n u d z i a ł i t ę c z ę ś ć , j a k ą t e n ż e n a ­ r ó d z a j m u j e w d z i e j ó w - l u d z k o ś c i r o z w o j u . [PW 9, 128] I pisał to polemizując z krytykam i, którzy mianem narodowego poety obdarzyli Adama Mickiewicza jako autora Pana Tadeusza. Zdaniem N or­ w ida —

G en ialn y ten poeta b ył w y ł ą c z n y , n i e n a r o d o w y — dlatego śliczn ie on p om yślił sw ój w stęp, kiedy pow iada: „Litw o, ojczyzno...” — tj. prow incjo! tj. w yłączn ości! [PW 9, 129]

Tymczasem — jak dodawał w liście do Władysława Zamoyskiego — N arodow ość n ie jest w yłączn ość, a le jest to siła przyw łaszczan ia sobie tego w szystk iego, co do p ostęp ow ego rozw in ięcia ży w io łó w w ła sn y ch potrzeb­ ne i konieczne jest. [PW 9, 131]

W cytowanym fragmencie połączył Norwid pojęcie „wyłączności” z pojęciem prowincji i uznał Pana Tadeusza za płód literatu ry regio­ nalnej, będącej dziełem regionalnych twórców. Siebie natomiast uważał za twórcę uniwersalnego. Dał tem u wyraz dobitny w polemice z krzyw ­ dzącą go opinią Władysława Nehringa z K ursu literatury polskiej dla

u ży tk u szkół (Poznań 1866). W liście do Wojciecha Cybulskiego pisał:

Racz ła sk a w ie uw iadom ić doktora filozofii [W. N ehringa], że C yprian N or­ w id n igd y żadnej szk oły m azow ieck iej stw orzyć n ie m yśli i że pana R om ana Z m orskiego m iał przyjem ność w id zieć trzy lub cztery razy w życiu i m ów ić tyleż razy z tym u talen tow an ym poetą i w ieszczem . Zaś co do szk oły p o w ia ­ tow ej m a z o w ie c k ie j37, albo ja k iejk o lw iek innej p a ń s z c z y ź n i a n e j i g le-89 Zob. G o m u l i c k i , kom entarz, DZ 2, 819.

37 Jak pisał N e h r i n g (K u r s l i te r a tu r y p o ls k ie j dla u ż y t k u szkól. P oznań

1866, s. 180): „R om an Z m orski [...], p ełen zdolności poeta, w m łodym bardzo w iek u n ap isał fan tastyczn y poem at L e s ła w (w ydany r. 1847), który w W arszaw ie z e n ­ tu zjazm em b y ł p rzyjęty w gronie m łodzieży, która m arzyła o u tw orzen iu osobnej sz k o ły m a zo w ieck iej”. C ytow an y fragm en t zaopatrzył autor następ u jącym przy­ p isem : ,,Do grona tego n ależał T eofil L enartow icz, W łodzim ierz W olski, N o r w i­ dow ie, D ziek oń sk i i in n i”.

(19)

b a e - a d s c r i p t - e j, to C yprian N orw id m iał i m a p ojęcia zupełnie niepodobne do

p rzyzn aw an ej jem u k w a lifik a c ji i k la sy fik a cji. [PW 9, 272]

I w tym kontekście raz jeszcze powtórzył znany już sąd o Panu Ta­

deuszu jako jedynie pozornie narodowym poemacie. Z tym że nazywając

ten utwór, jak poprzednio, „poematem pejzażysty i satyryka”, w yraź­ nie obniżył dotychczasową ocenę. Znikło określenie „arcydzieło”. W kon­ tekście rozważań nad prowincjonalizmem literatu ry polskiej Pan Tadeusz okazał się „genialną t y l k o saty rą” (PW 9, 272; podkreśl. M. I.).

Gorącą obronę tak pojętego uniwersalizmu przed potencjalnymi ata­ kami sympatyków prowincjonalnej wizji Polski, obronę, w której sło­ wach przew ijały się aluzje do zaściankowości Pana Tadeusza, podjął Norwid kreśląc p o rtret poety-Europejczyka, Zygm unta Krasińskiego:

[...] rozryw ał sk rzyd łam i tę m atnię,

N a w p ó ł już ulatując; ż e t a p o w i a t o w o ś ć W im ię k a p u s t y (rzeczy skądinąd w yb orn ej) P ozw ie go, iż p om in ął sw oją narodow ość,

С z ł e к i e m? że b y ł zanadto, że m inął grunt orny, Brzozy p łaczące, b yd ła w racające trzody,

A szu k ał P o lsk i k ędyś pom ięd zy narody,

G dzieś — u św ięteg o P iotra grobu, lub w N o w i n i e A p о к a 1 i p s к i e j... p erły że rzu ca ł [DZ 1, 684— 685]

7

W cytowanych dotąd wypowiedziach o Panu Tadeuszu pojawiała się również ocena kobiecych postaci poematu: Telimeny i Zosi. Telimena została określona mianem „m etresy moskiewskiej”, a Zosia mianem „pen­ sjonarki” (PW 9, 213, 223, 272). W Objaśnieniach do utw oru Psaimów-

-psalm pisał Norwid w podobnym duchu: „Telimeny za Polkę nie uwa­

żam, a Zosi za kobietę” (PW 3, 418), i powtórzył ten sąd innym i słowa­ mi w wykładach O Juliuszu Słow ackim (PW 6, 460). W liście do Marii Trębickiej z 30 X 1853 określił poeta Zosię mianem uroczego dziecka {„un charmant enfant”), a Telimenę uznał za postać zbyt cieles­ ną, a tym samym zbudowaną jednostronnie (PW 8, 197). Owa jednostron­ ność polegała na braku idealnego pierwiastka, a w ytykanie jej wiązało się z ogólnym zarzutem wobec pisarzy polskich: zdaniem Norwida nie umieli oni stworzyć bohaterek tak doskonałych jak te, które powołali do życia „starożytni”, a następnie Dante, Calderon, Szekspir i Byron. W tej obszernej ocenie, sformułowanej w 1872 r. we Wstępie do Pierście­

nia w ielkiej damy, pisał Norwid w szczególności, iż

N ie m a tam [tj. w literatu rze p olsk iej] k o b i e t istotn ych i całych: W a n d a , co „ n i e c h c i a ł a N iem ca ”, n ie w ie m y , c z e g o c h c i a ­ ł a ? ? — jest ona o jed n ej, acz p ięk n ej nodze. T e l i m e n a (m oże n a jzu p eł­ n iejsza jako utw ór artystyczn y!) n ie jest dość tran scen d en taln ą... Z o s i a dopiero panna z pensji, a prześliczn a M a r i a M alczew sk iego rozw in ąć się w zu p ełn ą postać n ie m iała czasu, będąc w ry ch le poduszkam i zaduszoną, czyli w trzęsa w isk u pogrążoną. [PW 5, 188]

(20)

N O R W ID O W S K A L E K T U R A ,,Ρ Α Ν Ά T A D E U S Z A ” 4 5

Jak widać, przyczyny składające się na negatywną ocenę postaci Te­ limeny różniły się od tych, które skłaniały poetę do krytycyzm u wobec Zosi, i to zarówno rodzajem argumentów, jak i stopniem negacji. Teli­ m ena została najpierw zaliczona do rzędu figur pozornie narodowych, w istocie zaś dokumentujących tezę o satyrycznej intencji Mickiewicza wobec środowiska szlacheckiego. Z kolei uznał Norwid tę postać za zbyt realną, czyli, jak można by zinterpretować: „gawędową” czy „flamandz­ k ą ”. Tym samym cechował ją „niedostatek ideału”, i nie osiągnęła ona takiej pełni wyrazu, jaką przypisał poeta poetyckim oraz dramatycznym bohaterkom swoich wielkich europejskich mistrzów.

Zosię uznał Norwid za postać skreśloną na miarę dziecka. Była to zatem postać artystycznie nie rozwinięta i nie dorastająca do niew ątpli­ wie kobiecej roli, jaką miała do odegrania w poemacie. Zwracając uw a­ gę na współistnienie tak kontrastowych postaci kobiecych jak Telimena oraz Zosia i przypisując w tym kontekście Panu Tadeuszowi cechy utw o­ ru satyrycznego, a zatem nie traktującego serio postaci opisywanych, mógł mieć Norwid na myśli komediową proweniencję takiego zestawie­ nia. Rzecz w tym, że w najbardziej znanych komediach Fredry z Z em ­

stą na czele występowały, z jednej strony, w ytraw ne i podstarzałe ko­

kietki (Podstolina), z drugiej zaś — naiwne i niewinne panienki (Klara). Na istnienie tak wyglądającego układu zwróciła uwagę ówczesna krytyka literacka. Pisząc o bohaterkach komedii Fredrowskiej, Wincenty Pol stwierdzał, co następuje:

K ob iety jego są to albo dam y na karnaw ałach p aryskich i czu łych sce­ nach go to w a ln i kształcon e [...], albo n iew in n e, n aiw n e panienki, kochające z całej duszy i n ic w ięcej, które w ięcej uczuć w kochankach sw oich niż w ludziach w zbudzając, ogólnym w yrazem „przyjem ne lu b dobre osob y” o ce­ niane b yć mogą 3S.

W sumie Norwid stawiał Mickiewiczowi zarzut niedoskonałości. K ry­ tyka ta wynikała nie tylko z tego, że trywializował wzory literackie swo­ ich europejskich mistrzów, czy też z zastosowania w Panu Tadeuszu komediowego układu postaci kobiecych, niegodnych epopei. Wiązała się z dokonaną przez Norwida oceną kobiety-Polki okresu zaborów i z jego wyobrażeniami o idealnym typie kobiecym.

W Emancypacji kobiet „ojczyzna Telimeny i Dulcynei” (PW 9, 381), jak skądinąd nazywał poeta Polskę, uznana została za krainę uniemożli­ wiającą realizację naturalnego powołania kobiety. Zdaniem poety jest ona „istotnością n a t u r a l n i e w y ż s z ą od mężczyzny” (PW 6, 653), jako że „n atu ra” przydzieliła jej w udziale kapłaństwo macierzyństwa.

38 W. P o l , T e a tr i A l e k s a n d e r Fredro (1835). Cyt. za antologią: P o lsk a k r y t y k a lite racka, t. 2, s. 47. Sąd ten pow tórzył K. W. W ó j c i c k i w artyk u le pt. S p o jr z e n ie na li te r a tu rę d r a m a ty c z n ą pols ką („B iblioteka W arszaw sk a” 1843, t. 3, s. 314—315).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Five SSC specimens with indentation damage were tested at the NASA Langley Research Center to study the evolution of damage under quasi-static and cyclic compression loads..

Type 3 (OViN 1) In the trip questionnaire is asked which modes are used, and in the case two different modes are reported that include a public transport mode,

nader omschreven door de Commissie voor de m.e.r., waarbij men bijvoorbeeld als object mdicator-soorten (korstmossen, zalmen, zeldzame soorten) kiest waarvan de overlevingskans

Instead of relying on the atomic force, heat transferred between a probe and the sample may offer a non- contact, high resolution scanning probe technique, as illustrated by

O ile § 1 i 2 m ają na myśli funkcjonariusza publicznego, który choć wiąże wy­ konywanie swych czynności służbowych z korzyścią, to jednak nie dopuszcza

Rewolucja Październikowa bowiem, uzbrojona w naukową teorię marksizmu o prawach rządzących rozwojem społecznym, a nadto pomna błędów rewolucji francuskiej, w

Tym samym praca ta sta­ nowi cenny wkład w rozwój pol­ skiego postępowania cywilnego, zwłaszcza że obejmuje swym za­ kresem — co jest szczególnie wa­ żne

wy­ wołanie taką decyzją określonych skut­ ków w sferze interesów Państwa, gru­ py obywateli lub jednostki, jest sto­ sunkowo łatwo wyobrażalne, jeśli się