• Nie Znaleziono Wyników

Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1926.11.27, R. 3, nr 48

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nasz Przyjaciel : dodatek do "Głosu Wąbrzeskiego" 1926.11.27, R. 3, nr 48"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

D o d atek do ,,G łosu W ąb rzesk i eg'o‘i

Nr. 48. Wąbrzeźno, 27 listopada 1926 r. Rok 3

Ew angelja

św - Ł ukasza rozdz. 21, w iersz 25 — 33.

O nego czasu rzeki Pan Jezus do uczniów : I będą znaki ńa słońcu i księżycu i gw iazdadi;

b

ną ziem i uciśnienie narodów dla zam ieszania szum u m orskiego i naw alności; gdy tędą ludzie schnąć od strachu i oczekiw ania tych rzeczy, które będą przychodzić na w szystek św iat. A l­

bow iem m ocy niebieskie w zruszone będą. A te1*

dy ujrzą Syna człow ieczego przychodzącego w obłoku z m ocą w ielką i z m ajestatem . A to gdy się dziać pocznie, poglądajcież a podnoście głow y w asze, bo się przybliża odkupienie w asze.

— I pow iedział im podobieńetw r: Pojrzyjcie na figę i na w szystkie drzew a. G dy już z sie­

bie ow oc w ypuszczają, w iecie żeć blisko jest już lato. T ak i w y, gdy ujrzycie, iż się to będaie działo, w iedzcież, iż blisko jest królestw o B oże.

Z apraw dę m ów ię w am , że nie orzem inie ten ro izaS aż aię w szystko ziści. N iebo i ziem ia przem iną, ale słow a m oje nie przem iną.

♦ + + + + + + + + + + +

N auka z ew angelji.

D o czego m a nas zacł ęctć pow yższa ew aD gelja1?

E w angelja porów no z lekcją (czyli epistołą) m a nas spow odow ać do pokuty, jakoteż zachę­

cić, abyśm y się w porze adw entow ej przysposo­

bili do przyjęcia Z baw iciela w duszach naszych.

N ic bow iem nie pow inno nas tak arażać od grze­

chu i zachęcać do dobrego, jak m yśl, że kiedyś na sądzie ostatecznym w obec św iata w yjdzie na jaw w szystko dobre i złe i że nas spotka za do­

bre nagroda, za złe kara.

Jakie znaki poprzedzą sąd ostateczny!

Słońce się zaćm i, księżyc św iecić nie będzie*

gw iazdy stracą blask i znikną na sklepianiu nie- bieskiem (Izaj. 13, 10); natom iast ogień się uka:

że w pow ietrzu i spadnie na ziem ię; płom ień i błyskaw ice ogarną ziem ię i w szystko zginie. (Ps.

96, 3— 4). N iebiosa z w ielkim szum em przem iną, a żyw ioły od gorąca rozpuszczą aię. (II. P iotr 3, 10). M orze i w szelkie w ody w ezdm ą się, za­

leją ziem ię ze strasznym szum em , a w ycie w ia­

trów i naw ałnic napełni w szystkich obaw ą i prze­

strachem . T akie utrapienia i troski spaduą na

ludzi, że nie będą w iedzieć, dokąd się obrócić i m dleć będą z przeraźenis. I ukaże się znak Sy­

na człow ieczego na niebie na przestrach grzeszni­

ków , co G o nienaw idzili, a na pociechę spraw ied­

liw ych, którzy G o m iłowali, (M at. 24, 30).

Jak się rozpocznie sąd ostateczny?

N a rozkaz B oga zw ołają A niołow ie trąbą lu­

dzi ze w szystkif h czterech stron św iata. (I. Tesa.

4. 15). Potem pow staną ciała w szystkich zm ar­

łych, spraw iedliw ych i grzeszników , połączone z duszam i i zostaną oddzieleni dobrzy od zlyeh;

pobożni staną po stronie praw ej, niezbożni po lew ej (M at. 25, 33). Staw ią się też w szyscy a- nieli i czarci, a sam C hrystus, sędzia B oski w jasnym obłoku spuści się w całej m oey i m aje­

stacie sw ym , a grzesznicy nie ośm ielą się spoj­

rzeć na N iego z obaw y, lecz poczną m ów ić gó­

rom : „Padnijcie n& nas14, a pagórkom ,„Przykryj- cie nas.*4

Jak się odbędzie ten sąd?

K sięgi sum ienia, które za życia były zam ­ knięte, otw orzone zostaną (O bjaw . 20. 12 ) i w e­

dług nich sądzeni będą w szyscy ludzie. I w yjdą na jA w w szelkie dobre i złe m yśli, zam iary, słow a i uczynki naw et najskrytsze i staną się w iado­

m e ćałem u św iatu, jak gdyby w ypisane były na czole i w edług nich każdy sądzcn będzie, t. j.

odbierze w ieczną nagrodę, albo karę.

W ielki B oże! Jeśli w tedy za każde słow o próżne, które ktoś w yrzekł, trzeba będzie zdać liczbę (M at. 12. 36.), któż się przed Tw ym są­

dem ostanie, jeśli grubo grzeszył gorsząeem sło­

w em i uczynkiem 1

+ + + + + + + + + + + + + + + + + + + + + + + Csy wiecie te ...

... Polska pod w zględem produkcji w ęgla stoi na trzynastem , soli na jedenastem , a nafty na dziesiątem m iejscu w św iecie,

...piw a produkują najw ięcej A nglicy (30 m iljoEÓw hl.)

...długość naszych linij kolejow ych w ynosi 17 000 km .,

...R ocznie w yjeżdża z Polski do uzdrow isk za granicę około 100 000 osób. Przyjąw szy, że każda z nich w yda 150 dolarów , otrzym am y 15 m iljonów dolarów , (150 m iljoEÓ w złotych), któ­

rych ubyw a z m ajątku narodow ego.

(2)

— 177 — PONMLKJIHGFEDCBA

... c u k ru b u ra c z a n e g o w y tw a rz a P e ls k a ro c z ­ n ie o k o ło 3 5 0 ty s . to n n i s to i p o d ty m w z g lęd e m n a 7 m iejs cu w św ie e ie ,

...W : r. 1 8 6 8 z ło ż y ł c e s a rz ja p o ń sk i „ p rz y ­ s ięg ę n a p ię ć a rty k u łó w " , z k tó ry c h o s ta tn i n a ­ k a z u je u p o d o b n ien ie J a p o n ji d o z a c h o d n ie j e u ro ­ p e js k ie j k u ltu ry . P ro c e s p rz e o b ra ż e n ia s ta re g o p a ń s tw a trw a ł n ie s p e łn a 4 0 la t. J a p o n ja s ta ła się w ty m c z a sie k ra je m z u p e łn ie n o w o ż y tn ie s o rg a n is o w a n y m , ta k z e w n ę trz n ie ja k i w e w n ę ­ trz n ie .

iiiniiiiiiiiiiffiiiiiltiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiniiiiiiuiiiiiiiiiiiiiiiiliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiniiinn

JÓZEF STARCZEWSKI.

Zmierzch ideałów.

Znikaja górnolotne ideały,

Któremi świat kierował sic przez wieki;

Obmierzłe zaś materializmu steki Na cały świat i ludzkość sig polały.

Odarte z piękna muzy uleciały, A ich synowie błądzą bez opieki;

Spuściła Wenus z wstydu swe powieki, Bo brzydkie Fryny świat opanowały.

Kadzidło, złoto... oto są idole

Za które człowiek wszelki znosi bole, By dopiąć raz wymarzonego celu.

Za brzęk pieniądza zdrowie swe oddaje I bez namysłu dusze swą sprzedaje, A takich dziś niestety wielu, wielu...

Sprzedaż biblji Gutenberga.

B ib lję tę o d k ry ło w o s iem n a sty m w ie k u w b ib ljo te c e k la s z to ru S t. B la s ie n w c z a rn y m L e - sie, a p o d c z as w o jen n a p o leo ń s k ich w y w ie z io n o d la b e z p ie c z e ń stw a d o o p a c tw a S t. P a u l w d o li­

n ie L a v a u t, w K a ry n tji, g d z ie d o ty c h c z as p o z j- s ta w a la .

O p a c tw o je d n a k , p o trz e b u ją c fu n d u s z ó w n a b u d o w a n ie g im n a z ju m , a n ie m o g ą c z d o b y ć ic h w A u s trji, p o s ta n o w iło p o z b y ć się c e n n eg o s k a r­

b u , w y w io z ło g o z a te m d o N o w e g o J o rk u , g d z ie te ż z n a la z ł sie n a b y w c a w o so b ie d r. O tto n a H . y o llb e h ra . B ib ljo fil te n z a p łac ił z a B ib lję z o - p a c tw a w S t. P a u l n a jw y ż sz ą c e n ę , ja k ą k ie d y ­ k o lw ie k z a p ła c o n o z a k s ią ż k ę , m ia n o w ic ie 2 7 5 .0 0 0 d o la ró w !

Z n a n y c h je s t je szc z e o g ó łem 4 1 e g z e m p la ­ rz y te j B ib lji, w s z y s tk ie js d n a k d ru k o w a n e s ą n a z w y k ły m p a p ie rz e ó w c z e sn y m , s k a rb z a ś n a ­ b y ty p rz e z d r. Y o llb e h ra n a le ż y d o d z ie w ię c iu d ru k o w a n y c h n a w e lin ie , je s t z a ś je d n y m z n ic h , k tó ry p rz e c h o w a ł się d o ty c h c z a s w c a ło śc i i w s ta n ie d o s k o n a ły m ta k p o d w z g lęd e m te k stu , ja - k o te ż z d o b ią cy c h g o m in ia tu r rę c z n y c h .

P o p rz e d n io o s ią g n ię to n a jw y ż sz ą c e n ę z a B ib lję G u te n b e rg a , n a le ż ą c ą d o o p a c tw a w M e l-

ku, a s p rz e d a n ą z u & n e m u b ib ljo filo w i fila d e lfij­

s k ie m u , d r- R o s e n b a c h o w i, ta 1 0 6 .0 0 0 d o la ró w . B i­

b lję tę n a b y ła p o te m o d d r. R o s e n b a c h a z a 1 2 0 .0 0 0 d o la ró w n ie ja k a p a n i H a rk n e s s i o fia ro w ała ją b ib ljo tec e u n iw e rs y te tu Y a le .

S k a rb a u s trja c k i o trz y m a ł z a p o z w o len ie w y w o zu B ib lji z o p a c tw a S t. P a u l d o A m ? ry k i 2 5 0 0 0 d o la ró w . B e z w ą tp ie n ia je st to s u m a p o ­ w a ż n a , n ie m o ż n a w s z a k ż e o p rz e ć się p rz y k re m u w ra że n iu , g d y się p o m y ś li o c o ra z c z ę s ts z e m w y d z ie d z ic z a n iu p rs e z „ w s ze c h p o tęż n y d o la r*

p a ń s tw e u ro p e js k ic h z e s k a rb ó w s z tu k i g ro m a ­ d z o n y c h w c ią g u w ie k ó w . T o te ż p o d z ie lim y z u p e łn ie u b o le w a n ia d z ien n ik ó w w ied e ń s k ic h ^

Największa bibljoteki dla ooiemBiałych.

W L o n d y n ie m a b y ć w k ró tc e o tw a rta b ib "

Ijo te k a , z a w ie ra ją c a w y łąc z n ie k s iąż k i d la o c ie ­ m n ia ły c h d ru k o w a n e w y p u k łe m i z n a k a m i s y s­

te m u B ra ille ’s .

B ib ljo te k a ta m a z a w ie ra ć z g ó rą 1 0 0 0 0 0 to m ó w z n a jro z m a its z y c h d z iałó w w ie d z y i li­

te ra tu r c a łe g o ś w ia ta , b ę d z ie w ię c n a jw ię k sz y m te ­ g o ro d z a ju k s ię g o z b io re m n a ś w ie c ił.

B ę d z ie te ż z a p e w n e n a jc ię ż sz y m k s ię g o ­ z b io re m , k s ią ż k i b o w ie m d ru k o w a n e z n a k a m i w y p u k łe m i w y m a g a ją b a rd z o g ru b e g o p a p ie ru

a tre ść ic h z a jm u je d a le k o w ię c ej m ie jsc a , n iż k s ią ż e k z w y k ły c h . T a k n p . B ib lja d ru k o ­ w a n a a lfa b e te m B ra illę ‘a ,o b e jm u je 3 8 to m ó w ,

wagi 1 9 0 fu n ., a k o m p le tn y z b ió r u tw o ró w S z e k - s n ira 4 6 w ie lk ic h to m ó w .

Oświetloae sieci.

B ry ty jsk ie to w a rz y stw o b io lo g ji m o rz a p rz e d s ię w z ię ło p ró b y p o ło w u ry b z a p o m o cą s ie c i o ś w ie tlo n y c h p o z a p u s z c z e n iu d o w o d y , la m p ­ k a m i e le k try c z n e m i.

S tw ie rd z o n o , ż e ś w ia tło la m p e k ś c ią g a d o • sie e i n a p rz ó d d ro b n e ro b a c z k i m o rsk ie i ry b k i, n a w id o k z a ś te j z d o b y c z y rz u c a ją się n a n ie c h c iw ie c a łe m i g ro m a d a m i ry b y w ię k sze , w s k u ­ te k e z e g o p o łó w s ta je się s z y b s z y i o b fits z y .

W o b e c ta k ie g o w y n ik u , p ró b y m a ją b y ć p rz e p ro w a d z o n e n a w ie lk ą sk a lę .

Osobliwe testamenty.

i Z n a n ą je s t rz ec z ą, ż e lu d z ie w y s ila ją się c z ę­

s to n a d z iw a c z n e te sta m e n ty . A le z d a rz a ło s ię to i w d a w n y c h c z a sa c h .

E d w a rd I. k ró l A n g lji, k tó ry z m a rł w 1 3 3 ® r., p rz e d ś m ie rc ią z a w o ła ł s y n a s w e g o , p ó ź n ie j­

sz e g o E iw a r d a I I i k a z a ł m u g o to w a ć s w e z w ło ­ k i w g a rn k u , ta k d łu g o , a ż c ia ło s ię o d d z ieli o d k o śc i. N a s tę p n ie c iało p o c h o w a ć , a k o śc i z a c h o ­ w a ć ja k o ta liz m a n p rz e c iw b u n to m s z k o ck im .

J a n Ż y ż k a , k a p ita n e z e sk i, ż ą d ał, b y p o je ­ g o ś m ie rc i s k ó rę je g o w y p ra w io n o n a b ę b e n ,

„ D ź w ię k je g o w y s tra s z y z p e w n o śc ią w s z y stk ic h W ę g ró w , ta k ja k o b e c n o ść m o ja z a ż y c ia ic h s tra s z y ła * .

H ra b ia M ira n d o lę , k tó ry z m a rł w ro k u 1 8 2 5 , k a z a ł c ia łe m sw e m n a k a rm ić k a rp ia , k tó re g o h o ­ d o w a ł o d la t 2 0 .

B a g a ty p la n ta to r a m e ry k a ń s k i, c h c ąc wyna­

g ro d z ić k o b ie c ie, k tó ra m u u s łu g iw a ła , n a z n a ­ c z y ł s p a d k o b ie rc ą g e n e ra ln y m s w e g o w y ż ła , a

p o s łu g a o z k ę u c z y n ił o p ie k u n k ą p s a i z a rz ą d z a ją ­ c ą je g o m a ją tk ie m .

W ro k u 1 7 7 6 k a p ita lis ta , k tó ry z ro b ił n a g ie łd z ie m a ją te k w w y so k o śc i 6 0 ty s ię c y fu n tó w s z te rlin g ó w , p rz e k a z a ł m a ją te k te n k u z y n o w i, p o d w a ru n k ie m , ż e k u z y n b ę d z ie c o d z ie n n ie p rz e ­ s ia d y w a ł n a g ie łd z ie o d 2 g ie j d o 3 a ie j p o p o ­ łu d n iu .

D z iw a c tw a lu d z k ie n ie m a ją g ra n ic .

(3)

— 1 7 S —

^ z K ie le l n a L e s z n ie .

Powieść

przez

23) Walorefo Przyborowzkleja.

( C i ą g d a l s z y ) .

— M ó j o j c i e c m i a ł m a j ą t e k w o k o l i c a c h B i a ­ ł e g o s t o k u , R u d k ę , a l e s t r a c i ł w s z y s t k o .

— B a ! — r z e k i o b o j ę t n i e H J i g l a s , p r z e c h y l a ­ j ą c g ł o w ę w t y ł — z w y k ł a t o r z e c z u s z l a c h t y p o l s k i e j. P y s z n a , ś w i e t n a , b ł y s k o t l i w a r a s a , a l e w n a j w y ż s z y m s t o p n i u n i e p r a k t y c z n a .

N a t e r n z d a w a ł a s i ę u r y w a ć r o z m o w a . H e l i * g l a s w o b e c n i e j z a c h o w y w a ł s i ę o b o j ę t n i e i w i d o ­ c z n i e m ó w i ł, a b y m ó w i ć , a l e n i e p r z y w i ą z y w a ł d o n i e j ż a d n e j w a g i . T a u d a n a o b o j ę t n o ś ć , b o w y d a w a ł a s i ę o n a d o k t o r o w i u d a n ą , — p o c z ę ł a g o i r y t o w a ć , d o c z e g o z a p e w n e p r z y c z y n i ł y s i ę l i c z n e k i e l i s z k i b u r ­ g u n d a , k t ó r e w y c h y l i ł .

P o c h w i l o w e m m i l c z e n iu p o s t a n o w i ł z i n n e j s t r o n y u d e r z y ć .

— C z y t a ł e ś t e ż p a n — s p y t a ł — < d z i s i e j s z e d z i e n n i k i w i e c z o r n e ?

— N i e , n i e c z y t a ł e m , D z i ś n i e b y ł e m w c u ­ k i e r n i , z a j ę t y p r z y g o t o w a n i a m i d o k o l a c j i , k t ó r a , p r z y z n a ć m u s i s z , o ź r ó d ł o m ą d r o ś c i , ż e b y ł a ś w i e t n ą .

— O t ó ż — c i ą g n ą ł d a l e j d o k t o r , n i e z w a ż a j ą c n a t ę p r z e r w ę — o t ó ż s ą t a m c i e k a w e w i a d o m o ś c i o o w y m s z k i e l e c i e k o b i e c y m n a L e s z n i e .

— A l . . . — p r z e r w a ł H e l i g l a s c ó ż t a k i e g o ? U s i a d ł p r o s t o n a f o t e l u i w l e p i ł o c z y z w y r a ­ z e m w i d o c z n e g o c h o ć s t a r a n n i e u k r y w a n e g o n i e p o ­ k o j u , w d o k t o r a .

— W y o b r a ź p a n s o b i e — m ó w i ł t e n d a l e j — s p r a w a p o c z y n a s i ę w i k ł a ć . D z iś w n o c y , j a k i ś m ę ż c z y z n a , n i s k i , k r ę p y . , u b r a n y w p ł a s z c z i b a n ­ d y c k i k a p e l u s z , u s i ł o w a ł k a s t e t e m s t r z a s k a ć c z a s z ­ k ę s z k i e l e t u .

— S t r z a s k a ć ?

— T a k . n a m i a r t e n j a s n o s i ę t ł u m a c z y . C h c i a ł o n z a t r z e ć j e d y n y ś l a d z b r o d n i , j a k i s t a n o ­ w i ł o t w ó r w c z a s z c e o d k u l i. B y ł t o z a t e m s a m - z b r o d n i a r z .

— I w i d z i a n o g o ?

— W i d z i a n o .

— 1 t o w s z y s t k o o p i s a n e j e s t w g a z e t a c h ?

— D o k t o r d o b y ł z k i e s z e n i d z i e n n i k i w r ę c z y ł g o H e l i g l a s o w i , m ó w i ą c :

— P r z e c z y t a j p a n .

H e l i g l a s c h w y c i ł g o r ą c z k o w y m r u c h e m g a z e ­ t ę , r o z w i n ą ł j ą i p o d p o z o r e m l e p s z e g o ś w i a t ł a , o d w r ó c i ł s i ę d o d o k t o r a b o k i e m i p o c z ą ł c z y t a ć .

T w a r z y j e g o p r a w i e w i d a ć n i e b y ł o . C z y t a ł s z y b k o , p o c h ł a n i a ł w i e r s z e , ą g a z e t a m u w r ę k u T e b r y c z n i e d r ż a ł a . G d y s k o ń c z y ! z ł o ż y ł w o l n o g a ­

z e t ę , o d w r ó c i ł s i ę t w a r z ą d o d o k t o r a i s p o k o j n y c h ł o d n y , k ł a d ą c o b i e r ę c e n a s t o le , r z e k ł :

— S k ą d p a n w i e s z , ż e t e n m ę ż c z y z n a b y ł w c z a r n y m p ł a s z c z u i b a n d y c k i m k a p e l u s z u ?

— J a k t o s k ą d ?

— T a k . .. b o t u t e g o n i e m a .

— N i e m a ?

— P r z y t e i n t u p i s z e o d w ó c h p o s z u k i w a c z a c h '.

— N o t a k . . .

Z a w a h a ł s i ę w o d p o w i e d z i , b o n i e c h c i a ł j e s z ­ c z e s w y c h k a r t o d k r y w a ć . P o k r ó t k i m w i ę c

na­

m y ś l e , r z e k i u ś m i e c h a j ą c s i ę :

— P r a w d a ! t e g o n i e m a w g a z e c i e , a l e j a t o w i e m o d G o l d s i n g a . C o j e d n a k w a ż n i e j s z a i c o m i d u ż o d a j e d o m y ś l e n i a , t o p e w n a o k o l i c z n o ś ć .. ,

— J a k a ż t o o k o l i c z n o ś ć ?

— z e t e n d w o r e k n a l e ż a ł d o M a r i i C z a p l i c ,

a

m o j a m a t k a b y ł a C z a p l i c ó w n a z d o m u i m i a ł a s i o s t r ę M a r j ę , k t ó r a g d z i e ś p r z e p a d l a .

— A ! . . . — m r u k n ą ł H e l i g l a s i p o w s t a ł s p r ę ­ ż y s t y m i s z y b k i m r u c h e m , m ó w i ą c :

— Z a r a z p a n u s ł u ż ę — i w y b i e g ł z p o k o j u . z . a c i i w i l ę w r ó c i ł t r z y m a j ą c r ę k ę w k i e s z e n i , s k i e r o w a ł s i ę k u d r z w i o m , p r o w a d z ą c y m d o p r z e d p o k o j u , 'z a m k n ą ł j e n a k l u c z , k t ó r y w y j ą ł i s c h o w a ł , p o c z e m s i a d ł n a d a w n e m m i e j s c u i r z e k ł t o n e m c h ł o d n y m , r z u c a j ą c s t r a s z n y i z i m n y w z r o k n a d o k t o r a :

— T e r a z p o m ó w i m y .

D o k t o r p a t r z a ł z p e w n e m z d z i w i e n i e m n a

za­

c h o w a n i e s i ę . H j l i g l a s a i n a g ł ą z m i a n ę t o n u , k t ó ­ r y m d o n i e g o p r z e m a w i a ł .

C i c h e , k o c i e r u c h y a m f i t r y o n a p r z e r a ż a ł y g o i c z u ł , ż e s i ę z b l i ż a s t a n o w c z a i d e c y d u j ą c a c h w i l a . W i d z ą c z a m y k a n i e d r z w i n a k l u c z , w i e d z i a ł , ż e s i ę z n a j d u j e z u p e ł n i e w r ę k u H e l i g l a s a i p r z e k o ­ n a n y b y ł , ż e t a k i z b r o d n i a r z n i e C o f n i e s i ę p r z e d ż a d n ą o s t a t e c z n o ś c i ą . Z r a z u z b u d z i ł o t o w n i m p e w n ą t r w o g ę , a l e z a r a z o d z y s k a ł s w ą k r e w z i m ­ n ą i s p o k ó j p r z e k o n a n y , ż e t y l k o s t a n o w c z o ś ć i o d w a g a m o g ą g o w y d o b y ć z m a t n i , w j a k ą n i e ­ r o z w a ż n i e p o p a d ł . S i e d z i a ł ’ w i ę c n i e r u c h o m y n a f o t e l u , w y g o d n i e w n i m r o z p a r t y i p o p i j a ł w o l n o r ó ż a n y l i k i e r , j a k c z ł o w i e k , k t ó r y s i ę n i c z e g o n i e l ę k a i o d p o c z y w a p o u c z c i e w y k w i n t n e j .

G d y H e l i g l a s u s i a d ł n a s w e m m i e j s c u i p a ­ t r z ą c n a d o k t o r a p r z e r a ż a j ą c o z i m n y m w z r o k i e m , s y k n ą ł g ł o s e m s t łu m i o n y m : „ t e r a z p o m ó w im y * — d o k t o r o d p a r ł c h ł o d n o .

— O w s z e m . . . p r z e c i e ż t o c i ą g l e r o b i m y . . . o c z e m ż e b ę d z i e m y m ó w i l i ?

— O t o b i e , z u c h w a ł y m ł o d z i e ń c z e i o s z k i c * l e c i e n a L e s z n i e .

A ! d o b r z e c h o ć p r z y z n a m s i ę p a n u , ż e p r z e ­ d m i o t t e n p o c z y n a m i ę j u ż n u d z i ć

— z a r a z o n c i ę p r z e s t a n i e n u d z i ć . P o p r a w i ł s i ę n a f o t e lu i r z e k ł :

— J e s z c z e r a z p y t a m , s k ą d w i e s z , ż e ó w p o ­ s z u k i w a c z n o c n y b y ł u b r a n y w b a n d y c k i k a p e l u s z i p ł a s z c z c z a r n y ?

— A g d y b y m n i e o d p o w i e d z i a ł n a p y t a n i e z a ­ d a n e m i t o n e m , k t ó r y m i s i ę n i e p o d o b a ?

— T u n i e i d z i e o t o , c o s i ę t o b i e p o d o b a l u b n i e , j e ż e l i n i e o d p o w i e s z , m a m ś r o d k i z m u s z e n i a c i ę d o t e g o .

— T a k ? i t o m ó w i g o s p o d a r z d o s w e g o g o ś c i a . Ś l i c z n i e p a n w y p e ł n i a s z o b o w i ą z k i g o ś c i n n o ś c i .

— N i e u d a w a j g ł u p c a , w i e s z o t e r n d o b r z e , i ż w t e j c h w i l i n i e m a t u g o s p o d a r z a i g o ś c i a , t y l k o d w a j ś m i e r t e l n i w r o d z y .

— T o d o ś ć j a s n o p o w i e d z i a n o , n i e c h ż e w i ę c t a k b ę d z i e . P r z y z n a j ę s i ę , ż e j e s t e m w r o g i e m t w o i m m o ś c i R y s z a r d z i e H e l i g l a s i e .

— I t o c i n i e p r z e s z k a d z a ł o ł a m a ć s i ę z e m n ą c h l e b e m . . . m n i e j s z a z t e r n . O d p o w i a d a j n a p y t a n i e b o m o j a c i e r p l i w o ś ć p o c z y n a s i ę w y c z e r p y w a ć .

(4)

— 179 — DCBA

— D o b rze... poniew aż nie w ątpię, że m ożesz m ię zm usić do odpow iedzi, w ięc nie chcąc siebie i ciebie narażać na gw ałt, odpow iem . O cóż idzie?

— S kąd w iesz, jak byl ubrany nocny poszu­

kiw acz w e dw orku na L esznie?

— S am go w idziałem .

— A a! dom yślałem się tego.

P raw ą rękę, którą dotąd trzym ał na stole, na­

gle spuścił pod stół i rozległ się głuchy trzask.

— I w iesz kto to był? — spytał znow u.

— T o byłeś ty m ości H eliglasie.

Z siniał na tw arzy, a czarne, dzikie jego oczy rozw arły się szeroko. P oprostu był straszny.

— C zy w iesz, źe tw oje życie w isi naw ’losku?

— syknął nagie.

— W iem — odparł spokojnie doktor i p rzy ­ sunąw szy sobie św iecę, począł starannie zapalać zgasłe cygaro.

— I cóż? — spytał H eliglas.

— A nic. M ożesz m ię zabić, jestem przecież bezbronny i spokojny, jak w idzisz. C zy sądzisz, że dbam o życie? Z resztą m yślę, że śm ierć m oja na niew iele ci się przyda. M nie znają tu w m ie­

ście, w idziano jak tu w chodziłem ... pod podłogą trupa nie schow asz, bo tu pierw sze piętro. Ja nie m ogę tak zniknąć i przepaść, jak znikła i przepa- dła nieszczęśliw a M arja C zapłic.

H eliglas w olnym ruchem w ydobył rękę z pod stołu i w ym ierzył w’ głow ę doktora rew olw er. B yl strasznie blady a cezy m iał szeroko otw arte. M i­

m o to nie strzelał.

— C zem uż nie strzelasz? — spytał doktor, nie zapom inaj, źe ja m am także nerw y i że groź- bę strzału niedługo w ytrzym am . P odłością jest igrać ze sw ą ofiarą, a ja nie znoszę podłości.

W iesz, że jestem silny i gdyby m cię uchw ycił w m e ram iona, udusiłbym cię jak kurczę. A le ty m asz rozum , w iesz debrze, że m oja śm ierć na nic ci się przyda. Z łapią cię i pójdziesz do katorgi, m iejsca słusznie’ci przynależnego.^

— C hcesz m ię rozdrażnić? — spytał H eliglas, nie zm ieniając pozycji.

— ' B yć m o że!.Js

— O tóż nie... będę spokojny.

S puścił rękę na stół z rew olw erem i rzekł:

— P om ów m y rozsądnie. C óż ty w iesz o m nie.

— P raw ie w szystko. .

— M ianow icie co takiego? A le najprzód po­

w iedz, m i skąd i kiedy się o tern w szystkiem dow ie­

działeś? , ...

— D ziś w nocy i przez cały dzień robiłem poszukiw ania i badania.

— I pow iodły ci się?

— O czyw iście.

— W ątpię bardzo, bo ja należę do ludzi, któ­

rzy śladów za sobą nie pozostaw iają.

— M ylisz się, pozostaw iłeś liczne i bardzo w ażne ślady, które cię zdradziły^ e

— P rzypuśćm y, źetak jest. C óż w iesz o m nie?

— H m !... — rzeki doktor — czy uw ażasz m ię tak nierozsądnego, źe odkryję ci, tak.... p o p ro­

stu... dla tw oich w cale niepięknych oczów w szy st­

kie m oje atuty i ostrzegę o grożącem ci niebez­

pieczeństw ie.

— M nie w ' tej chw ili żadne niebezpieczeiistvyo nie grozi. Jedynego nieprzyjaciela, to jest ciebie, m am w ręku i jak psu ci w łeb strzelę, jeśli m i nie pow iesz.

(C iąg dalszy nastąpi.)

Wesoły kącik.

U fotografa.

— P ro szę zrobić p rzy jem n y w y raz tw arzy .

— K iedy nie w ypada.

— D laczego!

— F o to g raf ja jest przeznaczona do alb u m u dla ustępującego szefa.

Odcięła się.

— N ie p o jm u ję jak pani m oże nosić na so­

bie w łosy in n ej kobiety. .

— A pan, jak m oże nosić na sobie wełnę innego barana?

Jak on go zna.

A n tek opow iada sw em u koledze, iż byl na obiedzie u p ań stw a X ., gdzie podano na sreb rze i zlocie.

— D opraw dy? — w ola kolega — pokaz!

Straszne położenie.

P om yśl tylko, w jak okropnem znalazłam się w czoraj położeniu. G dy zem dlałam dla no ­ w ego kapelusza, m usiałam słuchać bez d rg n ien ia jak m ąż całow ał pokojów kę.

Wyjątkowo.

— P en ie H o sen d uft, słyszałem , że paniki zięć tu n ajp o rząd n iejszy człow iek pod słońcem .

— B yć m oże, ale w tym ro k u jest w y jątk o­

w o m ało słcńca.

Przy sobocie.

P o licjan t aresztuje na ulicy pijanego p rze­

chodnia-

— A p an gdzie się tak ululal ? P rzecież p rzy sobccie nigdzie tru n k ó w nie sp rzed aw ają ?

— P an ie n aczeln ik u , to nie m oja w ina.

— Jak to ?

— B o ja urżnąłem się jeszcze w czoraj, tylko m i jak cś nie w yw ietrzało.

Jest racja.

— D laczego pan, panie H osenduft, by^va zaw sze brudny, jak b y nieum yty?

— A czy to m i nie w olno?

— D laczego nie m a być w olno? A le przecież p an h an d lu je m ydłem ?

— T o i co z tege? W ięc jak kto h an d lu je tru cizn ą, to m a się zaraz otruć.’

Lekarz, który lubił likiery i jego służący, który codziennie popełniał „samobójstwo* 1

L ek arz jednego z pułków w iedeńskich lu b ił sw ój zaw ód, ale jeszcze b ard ziej p rzy w iązan y był do przeróżnych likierów , których był doskona­

łym znaw cą i zbierał je z p raw d ziw ą, nam iętnością. P o p rzy jęciu jed n ak now ego or- d y n sń sa zauw ażył, że zaw arteść butelek zaczyna się w sposób bardzo szybki zm niejszać.

P o n iew aż nie m óg jak es upilnow ać ordy- n an sa w ięc w padł a pom ysł, gądząc że ton lik ie­

ry u ratu je. M ianow icie przylepił na każdej b u ­ telce ety k ietę „trucizna* i tru pią fło w ę. Z pom ys­

łu tego lek arz był bardzo zadow olony i czeka!

n a w y n ik i.

Jak ież było jed n ak jego przerażenie, g d y w dwa d n i potem ch w y ia o rd y n an sa na gorącym uczynku, bo pijącego likier pełnem i łykam i.

-- N ędzniku, na coś ty się w ażył? C zyż n ie w idzisz, że to truciznb.'

— M elduję posłusznie panie doktorze — odpo ­ w iada chłopak — życic m i się bardzo już sp rzy­

k rzy ło ...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zadzwonił, rozległy się kroki, drzwi otworzyły się z trzaskiem ukazał się w nich Heliglas, ubrany cały biało, z krawatem fantastycznym i jaskrawym, uśmiechnięty,

Przypomniał sobie, że drapiąc się po murze, w kilku miejscach pod ciężarem jego ciała opadły kawałki tynku, że to może być śladem, którędy tajemniczy nocny poszukiwacz,

Jak wiadomo, dzisiejszej nocy szalała w7 naszem mieście wielka burza i w Czasie niej widocznie ktoś dostał się do wnętrza dworku, gdyż ślady by­!. ły mokre i pokryte błotem,

cy państw a żydow skiego, aż do ołow ianej ku leciki, którą znakom ity pisarz angielski O skar W ilde nosił jako talizm an przy łańcuszku od zegarka, m inęły w

Zaczekał aż nowa pojawiła się błyskawica i przy jej blasku przekonał się, że się znajduje w alei dość szerokiej, wysadzanej po obu stronach wysokiemi drzewami. Szedł

— Do najsilniejszego z was, — odpowiedział chłop spokojnie i znów zabierał się do dalszej drogi.. Ale tamci ani rusz nie pozwolili mu

W yraził się zaś dlatego tak, że dotykał się ręką tych w łosów i teraz przym knąw szy oczy, przy­.. pom niał sobie uczucie, jakiego doznaw ał przy tern

A on chcąc się sam usprawiedliwić rzeki do Jezusa: A któż jest m ój bliźui?A prze- jąwszy rzecz jego Jezus, rzeki: Człowiek niektó­.. ry zstępował z Jeruzalem do Jerycha,