MBMKJIHGFEDCBA
D o d a t e k d o „ G ł o s u W ą b r z e s k i e g o 44
Nr. 6. Wąbrzeźno, sobota 6 lutego 1926 r. Rok 3.
Ewangelja.
ś w . M a te u s z a r o z d z . 1 3 , w i e r s z 2 4 — 3 0 . O s e g o c z a s u J e z u s in s z e p o d o b ie ń s tw o lu d o w i p r z e ł o ż y ł m ó w ią c : P o d o b n e s ię s t a ł o K r ó l e s t w o n i e b i e s k ie c z ł o w ie k o w i , k t ó r y p o s i a ł d o b r e n a s ie n ie n a r o li s w o je j. A g d y lu d z ie s p a li, p r z y s z e d ł n i e p r z y j a c ie l je g o i n a s ia ł k ą k o l u m i ę d z y p s z e n ic ą i o d s z e d ł. A g d y u r o s ł a t r a w a i o w o c u c z y n iła , t e d y s ię p o k a z a ł i k ą k o l . A p r z y s tą p i w s z y s ł u d z y g o s p o d a r s c y , r z e k li m u: P a n i e , iż a liś n ie p o s i a ł d o b r e g o n a s i e n i a n a r o li t w o je j ? S k ą d t e d y k ą k o l m a ? I r z e k ł i m : n i e p r z y ja z n y c z ło w ie k to u c z y n ił. A " s ł u d z y r z e k l i m u : C h c e s z , iż p ó jd z ie m y i z b i e r z e m y g o ? I r z e k ł’: N ie , b y ś c i e s n ą ć z b ie r a j ą c k ą k o l n ie w y k o r z e n i li r a z e m z n im i p s z e n i c y . D o p u ś ć c ie o b o jg u r o ś ć a ż d o ż n iw a , a c z a s u ż n i w a r z e k ę ż e ń c o m : z b i e r z c i e p i e r w e j k ą k o l, a z w ią ż c ie g o w s n o p k i k u s p a le n iu , a p s z e n i c ę z g r o m a d ź c ie d o g u m n a m o je g o .
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O
N a u k a z e w a n g e lji.
C o r o z u m ie m y p r z e z K r ó le s tw o n ie b ie s k ie ? R o z u m i e m y p r z e z to K o ś c ió ł B o ż y , c z y l i z g r o m a d z e n ie p r a w o w i e r n y c h c h r z e ś c i j a n n a ' z ie m i, p r z e z n a c z o n y c h d o r a d o ś c i n ie b ie s k ic h .
C o z n a c z y d o b r e n a s ie n ie , a c o k ą k o l ? D o b r e n a s ie n ie ( ja k m ó w i s a m C h r y s tu s M a t.
13, 3 8 ) o z n a c z a d z ie c i B o ż e , tj p r a w d z iw y c h c h r z e ś c ija n , tw o r z ą c y c h ż y w e c z ło n k i K o ś c io ła , a lb o te ż S ło w o B o ż e , k tó r e c z y n i lu d z i d z ie ć m i B o ż e m i:
k ą k o l o z n a c z a d z ie c i g r z e c h u , c z y li d ja b ła , t. j.
ź le c z y n ią c y c h ( J a n 3 , 8 ) i w s z e lk a b łę d n ą i p r z e w r o tn ą n a u k ę w io d ą c ą c z ło w ie k a d o z łe g o .
K to s ie je d o b r e , a k to z łe n a s ie n ie ?
D o b r e n a s ie n ie s ie je s y n c z ło w ie c z y J e z u s n ie - ty lk o s a m , a le i p r z e z A p o s to łó w i ic h n a s tę p c ó w k a p ła n ó w , z łe n a s ie n ie r z u c a s a m d ja b e ł i ź li lu d z ie , k tó ry c h c z a rt u ż y w a z a n a r z ę d z ia .
C o to b y li z a lu d z ie , k tó r z y s p a li ?
1 . R o z u m ie ć p r z e z to n a le ż y z w ie r z c h n o ś c i ś w ie c k ie i d u c h o w n e , n ie d a ją c e b a c z n o ś c i n a s w e o w ie c z k i i n ie c h r o n ią c e ic h o d p o k u s z e ń , w te d y b o w ie m p r z y c h o d z i c z a r t i p r z e z z ły c h lu d z i, z a s ie
wa fałszywe n a u k i i z a c h ę tę d o z łe g o . 2 . T u za
lic z y ć n a le ż y ty c h , c o o b o ję tn ie i b e z u w a g i s łu
c h a ją S ło w a B o ż e g o i M s z y ś w ., m o d lą s ię ’ b y le ja k , n ie p r z y s tę p u ją d o S a k r a m e n tó w ś w . W ic h d u s z y z a s ie w a d ja b e ł n a s ie n ie z ły c h m y ś li, z a c h c ia n e k i ż ą d z , s k ą d s ię r o d z i z ie ls k o p y c h y , p o r ó b - s tw a , g n ie w u , z a z d r o ś c i, ła k o m s tw a itd .
C z e m u P a n B ó g n ie p o z w o li w y r w a ć i w y p le n ić k ą k o lu , t. j. z ły c h lu d z i ?
C z y n i o n to 1 . g d y ż je s t c ie r p liw y i c h c e g r z e s z n ik o m d a ć c z a s d o p o k u ty i p o p r a w y . 2 . Z m iło ś c i d la s p r a w ie d liw y c h , k tó r y m p r z e z w y r w a n ie i w y p le n ie n ie z ły c h n ie c h c e o d ją ć s p o s o b n o ś c i ć w ic z e n ia s ię w c n o c ie i je d n a n ia s o b ie z a s łu g . J a k i je s t c z a s ż n iw n y , c o z n a c z y w y r a z ż e ń c y
a c o o d łą c z e n ie k ą k o lu o d d o b r e g o z ia r n a ? Z b a w ic ie l tłu m a c z y to te m i s ło w y ? „ Ż n iw a m i je s t k o n ie c ś w ia ta ; ż e ń c a m i s ą A n io ło w ie . J a k k ą k o l s ię z b ie r a i p a li w o g n iu , ta k b ę d z ie i n a k o ń c u ś w ia ta . S y n c z ło w ie c z y z e ś le s w y c h A n io łó w , a c i z b io rą z k r ó le s tw a J e g o w s z y s tk ie z g o r s z e n ia , w s z y s tk ic h c z y n ią c y c h k r z y w d y i w r z u c ą ic h w p ie c o g n is ty ; ta m b ę d z ie p ła c z i z g r z y ta n ie z ę b ó w . T e d y s p r a w ie d liw i ś w ie c ić b ę d ą , ja k o s ło ń c e w K r ó le s tw ie O jc a ic h .“ ( M a t. 1 3 ,3 9 — 4 3 ).
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ O
Okrucieństwo ludzkie.
W c z a s a c h p r z e d h is to r y c z n y c h s to s u n e k c z ło w ie k a d o z w ie r z ą t n ie r ó ż n ił s ię w c a le o d s to s u n k u , w ja k im ż y ły m ię d z y s o b ą z w ie r z ę ta , Z w ie r z ę ta , w o b e c k tó r y c h c z ło w ie k u w a ż a ł s ię z a s iln ie js z e g o , m u s ia ły s ię g o b a ć , p o d c z a s g d y p r z e d s ilm e js z e m i o d s ie b ie m u s in ł s ię o n b r o n ić fe lb o u c ie k a ć . J e s t r z e c z ą z r o z u m ia łą , ż e c z P w ie k p ie r w o tn y , z a b ija ją c z w ie r z ę d la o b r o n y lu b d la z d o b y c ia p o ż y w ie n ia , n ie z a s ta n a w ia ł s ię w c a le c z y z a b ija n e z w ie r z ę c ie r p i n ie p o tr z e b n ie m ę k i, p o d o b n ie ja k n ie d b a ją o to w a lc z ą c e z s o b ą z w ie r z ę ta .
L e c z i p ó ź n ie j, g d y c z ło w ie k p r y m ity w n y n a u c z y ł s ię p o s k r a m ia ć i h o d o w a ć z w ie r z ę ta d o m o w e , m e o b c h o d z ił s ię z n ie m i b a r d z ie j „ p o lu d z k u * i c ią g n ą ł z u ic h k o r z y ś c i, ja k ie s ię ty lk o c ią g n ą ć d a ło . P o d p a tr y w a n ie ż y c ia z w ie r z ą t ż y ją c y c h n a w o l
u t ś c i p o k a z a ło c z ło w ie k o w i, ż e je in o z w ie rz ę z w a lc z a d r u g ie w w a lc e o b y t i ż e n a w e t w a l
c z ą z s o b ą z w ie r z ę ta te g o s a m e g o r o d z a ju , je ż e li c h o d z i o z d o b y c ie p o ż y w ie n ia lu b s a m ic y .
Nic też dziwnego, że .przemyślny* człowiek zacaął szukać rozrywek w rozmyślnem zniewala-
- 22 —FEDCBA
niu zw ierząt do tego rodzaju walk. Rozryw ki takie utrzym ały się aż do dzisiejszych ezasów . W m odnych cyrkach m ożna oglądać boksujące się konie, które, zaopatrzone w kagańce na pasz czach i skórzane ochraniacze na przednich ko
pytach, staczają zawzięte w alki, przyczem stoją na tylnych nogach.
W alki koni należały do najulubieńszyeh roz
ryw ek w Szwecji iNorw egji, a przedew szystkiem w Isl& udji, gdzie hodowano spicjalnie tresow a
ne konie i gdzie w łaściciel zw ycięskiego konia Rpotykai się z pow szechnem uznaniem . Do w alk w ybierano konie najodważniejsze i najsilniejsze, posiadające jak najostrzejsze zęby. W łaściciele koni zachęcali je okrzykam i i biciem i niejedno krotnie znęcali się nad koniem przeciw nika, któ ry postępow ał zbyt gw ałtow nie, skąd pow stały naw et długotrwale i zaw zięte spory i w łaśnie m iędzy gm inami, będącem i przedm iotem opow ia
dań ludowych.
W 1893 r. pokazy wano w cyrkach angielskich w alkę bokserską człowieka z kangurem. W a^ a stawała się dla człow ieka bardzo nieprzyjem ną, gdy kangur, oparłszy się na silnym ogonie, za- | eząl zadaw ać potężne uderzenia tylnem i nogam i.
Podobne w alki obserwow ano już nieraz m iędzy kanguram i, żyjącym i na wolności.
M niej niebezpieczne są w alki bokserskie m iędzy psam i, jakie m ożna widzieć nieraz w cyrkach: za zw yciężonego uchodzi, ten pies, któ
ry pierw szy dotknie ziem i w szystkiem i czterema łapam i; a zw ycięzca opiera jedną łapę na poko
nanym i poszczekuje wesoło,
czasów cesarzy rzym skich, oraz w śre
dniow ieczu na w szystkich praw ie dw orach ksią żęcych urządzano nietylko w alki m iędzy psam i, lecz także psów z lw ami, tygrysam i, panteram i i w ilkami, oraz-— n& jczęściej — z niedźw iedzia;
mi. — Jaszcze i dzisiaj krążą w G askonji od wsi do w si liczni niedźw odnicy i urządzają wido
w iska, których atrakcję stanowi w alka najsilniej szych psów m iejscowych z niedźw ie ziem . W al
kam i takiem i interesuje się cała ludność, czy
niąc w ysokie zakłady i zgrywając się nieraz do ostatniego grosza.
Rzymianie posiadali psy, które — jak pisze K landjusz — były w stanie zgruchotać grzbiet potężnego byka. A leksander W ielki posiadał podobno psa^ który rozdarł lw a i pokonał słonia.
Plutarch pisze, że tyran A leksander z Ferny po
sługiwał się psam i celem rozszarpyw ania swych nieprzyjaciół politycznych, których kazd przedtem zaszyw ać w skóry niedźw iedzie.
W igrzyskach rzym skich brały udział zw ie
rzęta, sprow adzane z w szystkich części św iata, niejednokrotnie z olbrzym iem i kosztami i trudami.
K ażdy konsul, wódz i cesarz starał się zaim po
now ać tłum owi ilością i rzadkością sprowadzonych zw ierząt. W ilki, niedźw iedzie, pantery, lwy, tygrysy, stały się w reszcieczemś pospolitem i co- dziennem . Gdy Pom pejds M agnus, starając się urządz ć niebyw ałe dotąd w idowisko, kazał w al
czyć gladjatorom ze słoniam i i gdy gladjaW zy m ordow ali bezlitośnie olbrzymie, lecz dobrotliw e zw ierzęta m im o, że te zdawały się błagać o litość, widzowie byli oburzeni tem okrucieństw em . W szyscy płakali — opow iada Plinjusz — i ob
rzucali Pompejusa złorzeczeniami.
W szystkie takie w alki nie są niezem innem jak tylko w strętuem znęcaniem się nad zw ierzę
tam i. Ponieważ pod tym w zględem także i u nes m ożna spotkać często rażące okrncieA stw e przeto pam iętajm y, że najmniejsze stw orzenie od
czuw a ból tak samo jak człow iek.
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □
Wiara, nadzieja i miłość.
Wiara — to gwiazda przewodnia.
Co świeci w mrokach żywota:
Ona wśród troski codziennej W sercu jak jasność lśni złota.
I choćbyś codzień wypijał Goryczy i żółci czarę, — A ir cie nie złamie, nie zegnie, Dopóki w piersiach masz — wiarę- Nadzieja — to gwiazda druga.
Dziwnie promienna i wzniosła, Zycie, jak łódka jest krucha, Ster — wiara, nadzieja — wiosła.
Przejdą cierpienia i smutki, Jak mgły sie w końcu rozwieja, Jeśli masz prawdę za godło, A naprzód idziesz — z nadzieją.
Zaś trzecią gwiazdą — to miłość.
Wierna dwóch pierwszych siostrzyca, — W niej czynów wielkich podnieta 1 czystych uczuć skarbnica.
Wiec piastuj miłość w swem łonie I kochaj ludzi, jak braci,
O szczęście ludzi sie staraj-.
Bóg ci twern wlasnem odpłaci.
O! trzy największe to cnoty!
Nadzieja, miłość i wiara!
Z niemi trud każdy rozkoszą ł lekką każda ofiara.
Bóg je zaszczepił w człowieku, By mu dać szczęście na ziemi.
Te trzy sióstrzyce byt ludzki Przeplotły nićmi zlotemi!
O, żyjmy bracia pobożnie,
W nadziei — wierze — miłości!
Niech każda z gwiazd tych świetlanych Do końca świata nam gości.
Niech nikt sie życia nie lęka I nie drży przed śmierci marą, Bo błogo żyć i umierać
Z nadzieją — miłością — wiarą!
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ .□ □ □ □ □ □ coc Skutki zabobonu.
W alter hrabia z Atolji, najbliższy krew ny szkockiego króla Jakóba I (1603— 1625), zapytał raz wróżki o przyszłość. Ta przepow iedziała mu, że będzie z pewnością publicznie koronowany. Za
bobonny hrabia uroii sobie, że w różba ta niezawo- : dnie się spełni i że dojdzie do korony królewskiej.
Poniew aż jednak ów czesny król był zupełnie zdrów więc nie było m ożna m yśleć o rychlem spełnieniu wróżby. A le zaślepiony wieszczbą hrabia nie chcial długo czekać; czynił więc starania, ażeby niewinnego króla zgładzić ze św iata. Plan jednak nie udał się hrabia został schw ytany i strasznie m ęczony.
W końcu na ukaranie jego zabobonu przedstawion®
(Ciąg dalszy na 4-tej stonie.)
— 2 3 —
N a d n ie W isły
POWIEŚĆ
Z PIERWSZEJ POŁOWY XIX STULECIA 19)
L e e z n ie ty ik o n a d g ra m a ty k ą ia c iń sk ą , n ie - ty lk o u a d z a d a n ia m i m a tem u ty c z n em i p ra c o w a ł S ta ś H o g a rt; m ia ł o n w p lan ie sw y c h z a ję ć c o d z ie n n y c h i ta k ie , k tó re o g ó ln e b u d z iły z a ję c ie , k tó re m i c h ę tn ie z a jm o w a li się J a d z ia , śled z ił, ic h p o stę p y p a n M a teu sz , z a ś W ła d e k i J a n e k p rz y s łu c h iw a li się u w a ż n ie .
O to S ta ś n a ry s o w a ł so b ie z d z iw n ą u m ie ję t
n o ś c ią i ta le n te m , m a p k ę o k o lic y , p o n a z u a e z ał n a n ie j w s z y s tk ie w y d a tn ie js z e p u n k ty , w s z y s t
k ie o so b liw o śc i. N ie d o ść n a te m , d z ieln y te n c h ło p ie c p ra g n ą ł ta k że , a b y n ic n ie b y ło d la ń o b c e g o w te m , co g o o ta c z a ło . A w ię c k a ż d e w z g ó rz e , k a ż d y s tru m y k w o k o lic y , k a ż d e b a g n i- sk o łu b z w alisk a m u s ialy p rz ed n im o d sło n ić s w ą p rz e sz ło ść , o p o w ie d zie ć sw e d z ie je . R z e c z ja s n a, ż e sa m n ie d a łb y so b ie ra d y , w ię c c ie k a
w o ść je g o p o d ty m w z g lę d e m z a s p a k a ja li n a p rz e m ia n k siąd z p ro b o sz c z i p a n M a teu sz , g ru n to w n i z n a w c y o k o lic y , a n a w e t c a łe g o p o w iatu .
S ta ś o d p ie rw sz e g o s p o jrz e n ia w s re b rz y s te fa le W isły , u c z u l d z iw n e d o te j rz e k i p rz y w ią z a n ie ; z d a w a ło m u się , że w n a jm ilsz y c h c h w ilac h d z ie c ię cy c h p rz y b o k u m a tk i u k o c h a
nej, g d y n u c iła m u ra z s m ę tn e , to z n o w u w e so łe p io se n k i lu d o w e o W i« le , d o z n a w a ł p o d o b n y c h u c z u ć ja k o b e c n ie , b łą d z ą c w śr.-d lą k , p o w y b rz eż u „ k ró lo w e j rz e k p isk ie h “ i s p o g lą d a ją c w je j p o ły sk u ją ce p rz e źro c z a, n ib y w ja sn e o c z y .
P a m ię ta ł te c h w ile u ie w y sła w io n e j b ło g o śc i, p a m ię tał p e łn e tk liw o ś c i o c z y d o b re j m a tec z k i, o w e tę s k n o tą w ielk ą tc h n ą ce sło w a , k tó re je m u ...
c h ło p ię c iu , w y d aw a ły się w ó w cz a s n a jm ilsz e m i, a d z iś ja k o re lik w ie p o z o sta ły w se rc u , ja k o ta liz m an p rz e c iw w s z y s tk ie m u c o z łe i n isk ie . W o p o w ieśc iac h m a tc z y n y c h je j w io sk a ro d z in n a , n a d W isłą p o ło ż o n a , z d w o rk ie m o c ie
n io n y m k o n a ra m i lip i m o d rze w i, ja ś n ia ła w s zy s tk ie m i b la s k a m i z a c z a ro w a n e g o p a ła cu z b a ś n i lu d o w e j, z a ś s re b rz y s to z ło tą w p ro m ie n ia c h sło n e c z n y c h w s tę g ę rz e k i, w k tó re j n u r
ta c h k ró le r n a W a n d a z n ala zła u c iec z k ę p rz e d N iem c am i, o ta cz a ła a u re o lą p ię k n o śc i m a je sta tu .
N ic p rz e to d z iw n e g o , ż e z n a la z łsz y się w p o b liż u z w ie rc ia d lan e j p o w ie rz c h n i te j rz e k i, S ta ś , k tó ry w y ra s ta ł ju ż z la t d z iec ięc y c h , o b o k u w ie lb ie n ia d la n ie j, p ra g n ą ł p o z n a ć g ru n to w n ie je j d z ie je . Z a ją ł się w ię c p rz e d e w sz y a tk ie m n a u c z e n ie m się n a z w o k o lic , p rz e z k tó re p rz eb ieg a . Z p o d rę cz n ik ó w z a c z ął p iln ie o z n a cz a ć i w b i
ja ć so b ie w p a m ię ć w ia d o m o ści g łó w n ie jsz e o g u b e rn ia c h i p o w ia tac h , p rz e z k tó re p ły n ie W i
sła , d o w ia d y w a ł się o je j sp ła w n o śc i, p o ż y tk a c h k tó re p rz y n o s i i m a rz y ł o p rz y sz ło śc i ś w ietn e j, k tó rą ta rz e k a w in n a m ie ć p rz e d so b ą . G d y w e d łu g d a w n e j m a p y k re ś lił w y d a tn iejs z e z m ia n y je j ło ż y sk a , n ie ra z m iał z a to w a rz y sz a p rz y te j c z y n n o śc i p a n a M a te u sz a .
Starzec polubił bardzo Stasia, nazywał go swoim wnukiem i zaprzysięgał się, że go nie
p u ś c i o d sie b ie . S ły szą c to , c h ło p iec rz u c a ł o - łó w k i i c y rk le , c h w y ta ł z a s z y ję s ta re g o w e tera n a i c a łu ją c m u rę c e , o d p o w iad a ł.
— D z iad k u k o c h a n y , to c h y b a se n ... n ie j rz e cz y w isto ść!...
— M o śc i p a n ie , to szczera prawda... j&k mi
B ó g m iły !...
R a d o ś ć ic h ja s n ą z a c h m u rz a ła je d y n -e o b e c n o ść D ż o n a B u lla , k tó ry o d k ilk u d n i, z a le d w ie że z ja d łs z y ś n ia la n ie , a n a s tę p n ie o b ia d , u c ie k a ł z e d w o ru n a w y s p ę W a n d y i ta m e a lem i g o d z in a m i w z ią w s z y so b ie d o p o m o cy G a w ia , w y ty k a ł k o łk am i ja k ie ś lin je, m iejsc a ró ż n e w ie c h a m i n a z n a cz a ł, a ż c h ło p i z e w si d z iw ili się , ru s z a ją c ra m io n a m i:
— C o to z a n o w y „ o m ę tra“ (g e o m e tra) d o d w o ru się s p ro w ad z ił... G łu p i o n m u si b y ć , b o tę k ę p ę n a w io sn ę i p o d je s k ń w o d a z a le w a ta k , ż e je n o je j s k ra w e k z o s ta je . Z w o d ą o n n ie p o ra d z i, je ś lib y c h c ia ł n a o w e j k ę p ie p o le o rn e z a p ro w a d z ić a lb o z a b u d o w a n ia p o s ta w ić .
N iek ie d y d o m n ie m an e g o A n g lik a p rz y c h o d z ił i p a n M a teu sz , c z e m u te n w ie lc e ra d n ie b y ł. W te d y z b y w a ł s ta rc a k ró tk ie m i o d p o w ie d z ia m i, tłu m a c z ąc się, że p ra c o w a ć m u s i d u ż o i p iln ie , g d y ż z A n g lji o trz y m a ł lis ty , ż e ta m te j
si k a p ita liś c i p ra g n ę lib y jakc n a js z y b c ie j d e c y z ji, c z y d a się i n a ja k ich w a ru n k a c h z a ło ż y ć to w a
rz y s tw o a k c y jn e w c e lu re g u la c ji W is ły .
J e ś li o d p o w ie d z i w k ró tk im c z a sie n ie o trz y m a ją z a c z n ą d z iała ć n a w łas n ą rę k ę , to je st u tw o rz ą sp ó łk ę k a p ita lis tó w a n g iels k ic h i n ie m iec k ic h k tó ra b ę d z ie ro z p o rzą d z a ć d o s ta te c z n y
m i ś ro d k am i, a ż e b y n a ty c h m ia st p rz y s tą p ić d o w y k o n a n ia d z ie ła n ie w ą tp liw ie n a d w sz e lk i w y ra z z y sk o w n eg o .
— M u sz ę w ięo z b a d ać g ru n t p o b rz e ża te rz e k i — m ó w ił D ż o n , o c ie ra ją c p o t z c z o ła — a ż e b y m o im p rz y ja c io ło m z z* m o rza d o n ie ść m n ie j w ięc e j d o k ła d n ie , ja k ie p o k ład y z iem i trz eb a b ę d z -e p rz e sz u k iw a ć , w ie rc ić , k o p a ć i u - su w a ć . W ty m te ż c e lu z k ilk u lu d źm i, k tó rz y z P ło c k a p rz y b ęd ą , o d ju trą z a c z n ę k o p a ć g łę b o k ie o tw o ry w n ie k tó ry c h m ie jsc ac h te j k ę p y - C h y b a , d ro g i p a n ie M a teu sz u , n ic p rz e
c iw k o te m u m ie ć n ie b ę d z iec ie, b o ć ta s p ra w a i w a s ż y w o o b c h o d z ić p o w in n a; w a sze n a z w isk o p ierw sze p o m ie sz c z ę n a liśc ie a k c jo n a rju s z ó w , k tó rą p o ślę d o A n g 'ji. Z o s ta n iem y n ie b aw e m m ilj m e ram i...
R z e k łsz y to , s ię g n ą ł d o k ie sz e n i, w y ^ ą ł ta b a k ie rk ę i p a n a M a te u sz a U b a k ą p o c z ę sto w a ł.
— H a ! ró u c ie , jik z a d o b re u w a ż a c ie , m ó j m o ści p a n ie — o d rz e k ł s ta rz e c — to ć m n ie p rz e z to ż a d n a k rz y w d a , się n ie d z c je.
P e w n e g o w ie cz o ru D ż o n , s p o tk a w s z y n a d z ie d z iń c u p a n a M a teu s z a rz ek ł z tłu m io n y m g n ie w e m , k tó ry n a d a re m n ie s ta r d się u k ry ć :
— M ó j d ro g i p a n ie M a teu sz u , s p o tk a ła m n ie z a p e w n e m im o w o ln a p rz y k ro ś ć ze s tro n y p a n n y J a d a i. O to n ie p o z w o liła m o im lu d z io m k o p a ć o tw o ru n a m iejs *u, g d z ie sto i ta b u d a te g o w a - rja ta ... s ta re g o w łó c z ę g i W ita lis a .
P a n M a teu sz p rz e s u n ą ł rę k ą p o c z o le , p ó ź n iej w ą sa p o g ład z ił i o d rz e k ł z w id o c z n e m z a k ło p o ta n ie m :
— Słysznlem już o tem.,. Jadzia podobno bardzo was, kochany mój panie, o to prosiła.
(Ciąg dalszy nastąpi).
- 24 — go ludowi na pośmiewisko jako króla z żarzacą żelazną koroną na głowie. W tej koronie hrabia z bólu umarł. Z tego widzimy jawnie, w jakie nie
szczęście wtrąca człowieka zabobon.
Kara Boża.
Wśród niezwykłych okoliczności, które na pa
lec Boży wyraźnie wskazują umarł, pierwszy z de
putowanych do nowej Izby francuskiej. Był to L. Desgenetais, mer z Bolvec, człowiek nader majętny, z nany antyklerykał i liberał, którykandydo- wał razem z dobrym katolikiem baronem Pierard. Po wyborze jego urządził on i wyborcy jego w nocy prawdziwą orgję, która przeszła wkrótce w świętokradztwo. Uczestnicy biesiady wpadli na pomysł sprawienia pokonanemu przeciwnikowi po
grzebu ; więc trumnę, po pokropieniu wodą święco
ną, wśród naśladowania obrządków katolickich za
niesiono na kupę gnoju.. Po drodze zapukano je
szcze do mieszkania proboszcza, wzywając do u- czestniczenia w pogrzebie. W dwóch dniach na
stępnych umarli najpierw ci, którzy nieśli krzyż i wodę święconą. Ksiądz, którego żądał jeden z nich, zastał go już martwym. Najstraszniejszą jednak jest kara tego, który trumnę spuszczał na gnój. Nie mógł ani stać, ani siedzieć, ani leżeć, tylko klęczeć, w tej samej pozycji, jaką miał wła
śnie przy trumnie.
W końcu deputowany zaniemógł ciężko zaraz po tych świętokradztwach na wstrząśnienie móz
gu, a w parę dni potem umarł, jak pisze „Verite“
w sile wieku, we własnym zamku i pośród swoich milionów, które były jedyną jego zasługą.
*4»**4‘4»*«F4’4‘**|*********** + **> + *
O tańcach.
Człowiek pracy, zarabiający w pocie czoła na chleb codzienny, pragnie i potrzebuje koniecznie jakiejś rozrywki w dni świąteczne. I szuka jej i pożąda z tern większą chciwością, im cięższą i mozolniejszą jest jego praca.
Ważnem jest przeto i pożądanem, aby zaba
wy były nietylko miłe, ale i pożyteczne, w żadnym zaś razie nie przyniosły szkody.
Szkodliwą staje się zabawa, gdy wychodzi po
za granice przyzwoitości i umiarkowania, co się bardzo często zdarza, mianowicie w tańcu.
Taniec stanowi ulubioną zabawę młodzieży, choć nie jest on bynajmniej spoczynkiem.
Przeciwnie, ruch tańca jest meczącym wysił
kiem, często dla zdrowia bardzo niebezpiecznym.
Dotyczy to mianowicie młodych dziewcząt, które chcąc jak najlepiej wyglądać, ściskają się mocno gorsetem. Wśród tańca krew się rozgrzewa, ser
ce bije przyspieszonem tętnem i płuca znacznie się rozszerzają. I stąd pochodzą często wypadki om
dlenia, a nawet nagłej śmierci mocno zesznurowa
nych tancerek.
Równie szkodliwem wśród tańca jest picie zim- Mych napojów, lub nagła zmiana ciepła i zimna.
Osoby tańcem rozgrzane chłodzą się zimnymi na
pojami, lub wychodzą na dwór, albo stoją przy o- twartem oknie, co niechybnie pociąga za sobą cię
żkie zaziębienie i śmiertelne nieraz choroby.
Zamiłowanie do tańca naraża młode dziewczę
ta na zbytkowne wydatki. Ubranie w końcu prę
dko niszczy się i brudzi, coraz więc nowe kupuje
sobie lekkomyślna dziewczyna suknie, wstążki i in
ne ozdoby, zamiast oszczędzać grosz ciężko zapra
cowany.
Taniec szczególnie przez to staje się szkodli
wy, że przeciąga się zwykle przez noc całą. Po
wracają więc nad ranem tanecznicy ciężko zmę
czeni i zaledwie usną snem kamiennym, już czas wstawać do roboty. Niedzielna zabawa więcej wyczerpała ich siły, niż całotygodniowa praca.
Słusznie więc oszczędni rodzice i sumienni chlebodawcy nie pozwalają młodzieży uczęszczać na publiczne tańce.
Jeszcze groźniejsze niebezpieczeństwo przynosi taniec duszom.
bwięty Franciszek Salezy,mąż wielkiej cnoty i głębokiej mądrości, tak mówi: „O tańcu można powiedzieć, co o grzybach: większość ich jest tru
cizną, a najlepsze z nich mało warte“ — i znowu przestrzega dziewice chrześcijańskie, aby unikały zabaw tanecznych.
Taniec wzbudza namiętności i, jak mocny tru nek, odurza zmysły.
Taniec dla niejednej dziewczyny był przyczy
ną i początkiem upadku. Znajomości zawarte w tańcu najczęściej nie do małżeństwa prowadzą, lecz kończą sió wstydem i boleścią.
Uczciwy i porządny młodzieniec nie szuka żo
ny na bal u lecz wśród pracy i uczciwej zabawy pod opieką starszych, bo nie o zgrabną tancerkę im chodzi, lecz o wierną i kochającą towarzyszkę życia.
Dziewczyna zaś prawdziwie religijna i skrom
na instyktowo boi się tych publicznych balów, na których pierwszy lepszy nieznajomy człowiek ma prawo wziąć ją do tańca.
leż to razy poszła dziewczyna na taniec świe
ża, zdrowa i niewinna, a powróciła z zarodkiem ciężkiej choroby, lub z nieszczęśliwą w sercu na
miętnością, która ją zawiodła na złą drogę!
Przeto znów powracamy do życzenia, które niejednokrotnie już wyraziliśmy, aby młodzież na
sza męska i żeńska gromadziła się w Towarzy
stwach i tam znajdowała potrzebną i słusznie im należną rozrywkę. Taka właśnie, która krzepi ciało, odświeża ducha i daje podnietę do do
brego.
Ciekawa historja w Monte Carlo.
Oryginalna przygoda zdarzyła się w osta
tnich dniach pewnemu młodomn urzędnikowi, pracującemu w marsylijskiej filji znanego wielkie
go magazynu w Paryżu.
Filja ta ma swój oddział w Monte Carlo.
Urzędnik ów został wysłany w sprawach admi
nistracyjnych do Monte Carlo, przyezem poleco
no mu, aby podjął tam znaczniejszą sumę, na
leżną filji w Marsylji. Urzędnik, mając dwa dni wolne, postanowił zabawić się. W program roz
rywki wchodziła pnrtja ruletki w kasynie.
Wygrawszy drobną sumę, poszedł do kawiar
ni i osiadł na werandzie. Dziwnym trafem u- mieścił przed wyjściem z kasyna portfel za
miast w bocznej kieszeni surduta, jak czynił zwy
kle, w palcie, które powiesił na krześle, obok swe
go stolika.
Po godzinie wstał, zapłacił, włożył palto i zabierał się do wyjścia. Instynktownie sięgnął jednak ręką i zbladł.
(Dokończenie nastąpi.)