P R Z E Z P R YZMA T E T H O S U
Maria OŻÓG
O SANTIAGO DE COMPOSTELA I KRYZYSIE KOŚCIOŁA - INACZEJ
O dnow ienie tradycji pielgrzym ow ania do grobu św. Jakuba (fot. 1, 2) jest zasługą papieża Jana Pawła II. W sw oim słynnym Akcie europejskim1 podkreślił on, że sieć szlaków prowadzących do Santiago de C om postela z całej Europy miała niebagatelne znaczenie dla kształtowania się jej kultury, unifikacji oraz w zajem nego zrozumienia jej narodów (fot. 3). Po tym w łaśnie papieskim wystąpieniu Rada Europy uznała ofi
cjalnie szlak św. Jakuba (hiszp. Camino de Santiago), potocznie nazywany „camino”, co po hiszpańsku oznacza drogę, za szlak o wybitnym znaczeniu dla kultury europejskiej oraz zaapelow ała o odtwarzanie go i utrzym ywanie na całym kontynencie. Pięć lat później został on uznany za pierwszy Europejski Szlak Kulturowy, w roku 1989 w San
tiago de C om postela odbyły się Św iatow e Dni M łodzieży, a w 1993 D rogę Francuską (hiszp. Camino Francćs) w pisano na Listę św iatow ego dziedzictw a U N E SC O . W szyst
kie te wydarzenia w połączeniu z upow szechnieniem idei pielgrzym ow ania (czem u przysłużyły się bardzo popularne, zw łaszcza na zachodzie Europy, książki, film y oraz programy telew izyjne) dały rezultat taki, że ruch pątniczy do tego m iejsca w zrósł kil- kudziesięciokrotnie i nadal rośnie2.
Choć m oże to brzmieć dziw nie - i mało która ze spotykanych na trasie osób w ie
rzyła mi - wydaje mi się, że od dawna miałam św iadom ość istnienia pięknego szlaku na zachodni kraniec Europy. Jeszcze jako uczennica szkoły podstawowej zachwycałam
się zdjęciam i pięknych katedr w N iem czech, Francji i H iszpanii, a starszy brat opow ia
dał, że były one również przystankami i drogowskazam i dla rzesz pieszych pielgrzy
m ów . D opiero stosunkow o niedawno jednak zetknęłam się z osobam i, które przebyły ten szlak, oraz z dostępnym i w środkach przekazu relacjami z w ędrów ek do Santiago.
D ow iedziałam się, że pielgrzym ow anie tam staje się coraz popularniejsze, na szlakach pow stały specjalne niedrogie schroniska (hiszp. albergue) przeznaczone tylko dla piel
11 Zob. J a n P a w e ł II, Powołanie ludzkie i chrześcijańskie narodów kontynentu europej
skiego (Akt europejski, Santiago de Compostela, 9 XI 1982), w: tenże, Nauczanie papieskie
,
red. E. W eron SAC, A. Jaroch SAC, t. 5 (1982), cz. 2, Pallottinum, Poznań 1996, s. 772-775.
2 Według statystyk katedry w Santiago de Compostela w roku 1982 tak zwaną compostelę, czyli dokument o odbyciu pielgrzymki, otrzymało tysiąc osiemset sześćdziesiąt osiem osób, w nas
tępnym Roku Świętym (kiedy to 25 lipca przypadł w niedzielę) - 1993 - była to liczba niemal stu tysięcy osób, a w 2004 - prawie stu osiemdziesięciu tysięcy.
Zob. http://www.archicompostela.org/Peregrinos/Estadisticas/peregrinanos.htm.
Przez pryzmat Ethosu 327
grzym ów oraz że generalnie m ożna wręcz m ów ić o renesansie ruchu pielgrzym kow e
go do C om posteli. W yobraźnia ożyła, ale zachęty kilku osób kw itow ałam tylko bliżej nieokreślonym „kiedyś” . W iele czynników zło ży ło się jednak na decyzję o wyruszeniu szybciej, niż przypuszczałam , bo w łaśnie w iosną roku 2010 3.
W iększości z nas pielgrzym ka kojarzy się przede w szystkim z sierpniow ym i mar
szami grup w kierunku C zęstochow y bądź - coraz częściej - z autokarowymi „piel
grzym ko-w ycieczkam i” w różne mniej lub bardziej egzotyczne regiony Polski, Europy czy Azji. Pom ysł, by przejść, i to samotnie, dziew ięćset kilometrów4 w ielu ludziom wydał się co najmniej dziwny. Jako że chciałam pogodzić chęć samotnej wędrówki ze spokojem ducha, tak w łasnego jak i najbliższych, wybrałam najbardziej tradycyjny odcinek szla
ku św . Jakuba, będący jednocześnie tym najpopularniejszym - podąża nim aktualnie około siedem dziesięciu procent pielgrzym ów . Trasą tą jest w łaśnie Cam ino Francćs, którą od w ieków przem ierzała w ięk szość idących z Francji (a jed n ocześn ie z całej Eu
ropy) pątników. N ie była to jednak - ani o czy w iście nie jest - jedyna m ożliw a trasa.
Ma natomiast, jak m ów i się, najbardziej spektakularny charakter ze w zględu na zabyt
ki, jakie m ożna na niej napotykać i bogata jest w m iejsca zw iązane z pielgrzym ow a
niem już od czasów średniow iecza (fot. 4, 5, 6).
Przygotowując się do wyjazdu i wertując dziesiątki stron internetowych, przeży
łam pierw sze zdziw ienie - otóż szybko zrozumiałam, że w iele osób interesujących się szlakiem św . Jakuba, a zw łaszcza jeg o etapami w H iszpanii, sw oją pasję zaw dzięcza tak naprawdę p ow ieści Paolo C oelho Pielgrzym ; traktują oni tego autora niemal jak mistyka. (K siążkę przeczytałam dopiero po pow rocie ze szlaku i potw ierdziły się moje obawy, że ma ona w yd źw ięk co najmniej n ew age’ow y). Trudno uw ierzyć, że m nóstwo osób, nawet w dojrzałym w ieku, marzy o tym tradycyjnym i pięknym szlaku do grobu A postoła ze w zględu na baśniow e op o w ieści pisarza. M otyw acją nie jest w ięc p iel
grzymka sama w sobie ani nawet chęć poznania w tak n iezw yk ły sposób zabytków i krajobrazów północnej H iszpanii? W ięk szość tych osób otwarcie przyznawała, że przed przeczytaniem Pielgrzym a nie miała pojęcia o istnieniu Cam ino de Santiago.
Gdy rozpoczęłam sw oją w ędrów kę w punkcie uw ażanym za tradycyjny start Ca
mino Francćs, czyli w e francuskim m iasteczku Saint-Jean-Pied-de-Port, leżącym u stóp Pirenejów, już pierw szego dnia spotkałam kilka osób, ale tylko jedna z nich twierdziła, że jest na pielgrzym ce. Pytania, jakie zadają sobie spotykający się na szlaku pielgrzy
mi, dotyczą zw yk le im ienia i kraju pochodzenia, ale rów nież przebytej i planowanej trasy oraz m otywacji do wyruszenia. Szybko zrozum iałam , że jestem i najpewniej będę w m niejszości. W yruszający na pielgrzym kę najczęściej bow iem kieruje się pragnie
niem przeżycia przygody, przem yślenia konkretnych problem ów i potrzebą odpoczyn
ku od codziennego życia. W ielu pielgrzym ów też jest otwartych na poszukiw ania du
chow e: m ów ią zazw yczaj, że zostali ochrzczeni (w takim c zy innym K ościele), ale nie są religijni. Jeszcze inni po prostu lubią wędrować - w iele osób rok w rok pokonuje ten sam lub inny wariant szlaku. Są i tacy, którzy traktują to jako formę taniej turystyki bądź w yzw ania sportow ego. Przyczyny wyruszenia na trasę bywają w ięc bardzo różne.
Faktem jest natomiast, że w nabożeństwach kościelnych czy m odlitw ach organizow a
3 Relacja z pielgrzymki dostępna jest na stronie internetowej http://www.caminofrances.blox.p1//.
4 Szlak Camino Francćs liczy niemal osiemset kilometrów. Dodatkowo zamierzałam przejść ponad sto kilometrów z Santiago de Compostela do Muxii i Fisterry na wybrzeżu Oceanu Atlan
tyckiego.
328 Przez pryzmat Ethosu
nych w niektórych schroniskach statystycznie uczestniczy około dziesięciu procent piel
grzymów. I ta tendencja zauważalna była w szędzie prócz sam ego Santiago de Com pos- tela.
Problem sięga jednak głębiej. N iska frekwencja na nabożeństwach nie jest m oże tak irytująca, jak n iew łaściw e zachowania ich uczestników . Zdarzało się to zazw yczaj w m iejscach, gd zie na przykład rzesze ciekaw skich przyciągali m nisi śpiew ający cho
rał (fot. 7). N iestety przypadki osób żujących gumę czy odbierających telefon podczas w ystaw ienia N ajśw iętszego Sakramentu nie były odosobnione. O dziw o, problem do
tyczy raczej w ychow anych w kulturze chrześcijańskiej Europejczyków - z w łaściw ym zachow aniem nie mają problemu na przykład zazw yczaj niebędący chrześcijanam i A zjaci. Jest jednak i dru^a strona m edalu, a m ianow icie postaw a osób prowadzących nabożeństwa. N a M szy Świętej byłam tak często jak było to m ożliw e, ale nie codzien
nie. W iększość k ościołów w Hiszpanii, zw łaszcza w m ałych m iejscow ościach, jest bo
w iem zamknięta na głucho. D o niektórych w niedzielę dojeżdża kapłan, do innych nie
stety nie. Kryzys pow ołań w idoczny jest gołym okiem . D o d ziś jednak nie w iem , z czeg o wynikał zw ykle bardzo szybki i w ręcz niedbały sposób sprawowania Euchary
stii. N ie w szędzie na szczęście m iało się z nim do czynienia, ale pojawiał się w zbyt w ielu m iejscach. K sięża sprawiali wrażenie, że bardzo się spieszą. Za bardzo. Tylko część z nich (połow a, a m oże mniej?) po odczytaniu form uły błogosław ieństw a dla pielgrzym ów zapraszała nas na krótką rozm ow ę przy ołtarzu, czy udzielała błogosła
w ieństw a w bardziej rozbudowanej formie. Trudno się temu jednak dziw ić, jeśli w eź
m iem y pod uwagę, że podczas M szy Św iętej najczęściej nie śpiew a się (ani naw et nie czyta) Psalmu.
Jeśli tylko było to m ożliw e, starałam się spać w schroniskach parafialnych (fot. 8) bądź innych prowadzonych przez w spólnoty religijne (także protestanckie). Niestety jest ich nieproporcjonalnie m ało w stosunku do nieustannie pow stających na trasie
schronisk prywatnych, które często prowadzą działalność stricte komercyjną. Schroni
ska parafialne, które z założenia nie są obiektam i dochodow ym i, utrzymują się bow iem z pobierania sym bolicznych opłat lub dobrow olnych datków, bywają w kiepskim sta
nie, co w ielu z pielgrzym ów wręcz odstrasza (w zaniedbanych m iejscach m ożna na przykład natknąć się na pluskwy). Specyficzną przeciw w agą dla tych m iejsc, w które zapew ne nikt (K o ściół lokalny) nie chce (bądź nie m oże) zainw estow ać, jest coraz w iększa liczba now ych schronisk nawiązujących do N ew A g e, bądź otwarcie go pro
mujących (fot. 9). N a trasie można też zobaczyć sam ow olnie zm ienione oznakowania szlaku: zamiast m uszli św. Jakuba widnieje na przykład dom alow ana przez w łaścicieli jednego z takich schronisk tęcza (fot. 10). M nóstw o osób, zw łaszcza z Europy Zacho
dniej, nie widzi w tym nic złego, tłumacząc, że szlak jest przecież multikulturowy i ma ze sw o jeg o założenia przyciągać osoby, które niekoniecznie są katolikam i czy nawet chrześcijanami. Paradoksalnie w sam ym Santiago za najbardziej przyjazne i przytulne uchodzi właśnie schronisko N ew A ge.
D o celu dotarłam około ósmej rano. Po drodze mijałam wielu pielgrzym ów, miasto nie było w ięc puste. Po zrobieniu pam iątkow ego zdjęcia przed fasadą katedry w eszłam od razu do jej wnętrza i ze zdziw ieniem odkryłam, że jest ona niemal pusta. Z obaczy
łam kilku pielgrzym ów i starsze m iejscow e osoby w ychodzące z bocznej kaplicy po M szy Świętej. Gdzie w ięc byli w szyscy ci ludzie, którzy choć często m ów ili, że nie są religijni, to jednak potwierdzali, że idą do grobu św. Jakuba (Santiago, Jakoba, Jack’a).
Szybko zorientowałam się, że cały tłum stoi ju ż pod drzwiami biura, gdzie m ożna oka-
1. K a t e d r a w S a n t i a g o d e C o m p o s t e l a (fot. M. O ż ó g ) .
2. R e l i k w i a r z ś w . J a k u b a A p o s t o ł a w k a t e d r z e w S a n t i a g o de C o m p o s t e l a (tot. M. Ożó g).
i»
— -
%
r
^ r =r>. Aji^j
-'Y A V N
r ”vr$% fisc^stnEc n u "ir.,
- U l ! - \ r p
\ y ~ - \ ~ \ - • - r v / _
W — *- —^ V M V V — • ^ ^ -*
'' I zL * '\ ^ - \ . i v
w ^ - -* \
^ » V » m m — • •
.N •
-r=?-‘v r :’f /-
\ 1 • f
3. T a b l i c a p a m i ą t k o w a z f r a g m e n t e m AA:/// europejskiego w k r y p c i e św. J a k u b a (fot. M. O ż ó g )
4. N a p i e l g r z y m i m s z l a k u (fot. M . O ż ó g ) .
5. J e d e n ze s p e k t a k u l a r n y c h z a b y t k ó w s z l a k u C a m i n o F r a n c e s - k a t e d r a w B u r g o s (fot. M. O ż ó g )
6 . B e z k r e s n e p u s t k o w i a M e s e t y - n i e ł a t w y o d c i n e k D r o g i F r a n c u s k i e j (fot. M. O ż ó g )
7. N i e s z p o r ) w Rubunal dcl C a m i n o prow a d / o n e p r / c / n i e m i e c k i c h b e n e d \ ktynów. (fot. M. ( ) / ó g )
acta ar i
u l
X. M i e j s c e n a m o d l i t w ę u s c h r o n i s k u p a r a f i a l n y m w B e r c i a n o s d e l Real C' amino (fot. M. ( ) / ó g ) .
10. Z m i e n i o n e o z n a k o w a n i e s zl a ku : z a m i a s t m u s z l i - t ę c z a j a k o s y m b o l i d e o l og ii N e w A g e (fot. M. O ż ó g ) .
11. B o t a f u m e i r o - p o d w i e s z o n a k a d z i e l n i c a w k a t e d r z e w S a n t i a g o de C o m p o s t e l a (fot. M. O ż ó g ) .
Przez pryzmat Ethosu 329
zać swój „paszport pielgrzym a”5 i na je g o podstaw ie otrzymać oficjalne, tradycyjne potwierdzenie odbycia pielgrzym ki. M im o że do otwarcia biura pozostała je sz c z e po
nad godzina, kolejka rosła. B y ło to dziw ne, poniew aż w ciągu dnia długich kolejek zw ykle nie ma, a sam o biuro jest czynne aż do godziny dziesiątej w ieczorem . C óż, trudno się dziw ić, że dla w ielu osób najważniejsze jest samo odbycie tak trudnej, m ę
czącej pielgrzymki i czują one potrzebę oficjalnego potwierdzenia sw ojego sukcesu (choć warto zauw ażyć, że do otrzym ania dokumentu o odbyciu pielgrzym ki (hiszp. com po- stela) w ystarczy ostatnie sto kilom etrów trasy przebytej pieszo, bądź d w ieście kilom e
trów w przypadku row erzystów czy konnych jeźd źców ). Szkoda jednak, że gdy w ę
drowcy docierają ju ż do celu, który tak bardzo pragnęli osiągnąć pokonując tak w iele kilom etrów, okazuje się on m ało istotny, a w ażniejsze od niego staje się zaśw iad cze
nie. Zdarzają się rów nież osob y fałszujące sw oje „paszporty pielgrzym a” - te, które skracają sobie drogę, korzystając z autobusów lub z taksówek. Jednocześnie trzeba pa
miętać o tych, którzy nie zaw sze korzystają z n oclegów pod dachem (zazwyczaj dlate
go, że po prostu mają za m ało pieniędzy). Mają oni często luki w sw oich pielgrzym ich
„paszportach” - z tego w łaśnie pow odu pewnem u człow iek ow i, który u czciw ie prze
szedł d ziew ięćset kilom etrów , nie chciano w ydać com posteli.
K ażdego dnia w Santiago m ożna zauw ażyć dziesiątki, a w sezonie setki osób ob
noszących się ze sw oją com postelą po m ieście niczym z trofeum. Te same tłumy do katedry udają się dopiero na południow ą, centralną M szę Świętą, na której spodzie
wają się przepięknego skądinąd spektaklu, którego dostarcza w ielka, podw ieszona ka
dzielnica (hiszp. botafumeiro; fot. 11). Tu jednak na pielgrzym ów czeka pew na niespo
dzianka - botafum eiro nie jest już uruchamiane o konkretnych porach, w określone dni.
O becnie uruchom ienie kadzielnicy trzeba uprzednio zam ów ić i za nie zapłacić, co c z y nią najczęściej bogatsze grupy zorganizowanych pielgrzym ów autokarowych. Ujrzenie kadzielnicy jest w ięc poniekąd kw estią szczęścia. C óż, nawet za to trzeba w Santiago - które jest dosyć „drogim” m iejscem - zapłacić.
Kolejną kw estią jest problem panow ania nad ruchem turystycznym w katedrze.
Wewnątrz pilnują porządku bracia zakonni, którzy bardzo delikatnie zwracają uw agę na n iew łaściw e zachow ania. P ew n ego dnia zostałam poproszona, by nie zajm ow ać schodka pustego konfesjonału ze w zględu na szacunek do tego sprzętu... Zdziwiona tak rygorystyczną postawą, zapytałam, dlaczego w takim razie nikt nie reaguje na tłu
m y roznegliżow anych turystów. W odpow iedzi usłyszałam , że do katedry wpuszczają służby cyw iln e, które nie zwracają na to uw agi (sic!). Trudno sob ie wyobrazić, by sce
ny, jakie m ożna zaobserw ow ać w Santiago, m ogły m ieć m iejsce w którym kolwiek ze św iętych m iejsc innych religii m onoteistycznych. Sam zaś sposób obecności w ielu osób na M szy Świętej (bo trudno tu m ów ić o ich uczestnictw ie w Eucharystii) przypo
mina raczej zachow anie na festynie n iż skupienie m odlitew ne. Służby kościelne tłuma
czyły mi, że przy takim tłumie nie są w stanie nad tym zapanować. C zy rzeczyw iście
3 Tak zwany paszport pielgrzym a (hiszp. credencial) wywodzi się ze średniowiecznego listu uwierzytelniającego, wystawiany jest w najpopularniejszych m iejscach rozpoczynania pielgrzym ki. Stanowi potwierdzenie tożsam ości i uprawnia do korzystania z noclegów w schroniskach dla pielgrzym ów. W każdym z takich schronisk (hiszp. albergue) w credencial wbijana jest pieczątka, potwierdzająca nocleg, a zarazem piesze pokonanie etapu. Kiedyś, by uzyskać nocleg, należało okazać kilka pieczątek zebranych po drodze (na przykład w kościołach, muzeach czy choćby w ba
rach), były one bowiem pewniejszym dowodem na to, że ktoś pokonał etap pieszo. O becnie zbie
ranie pieczątek na trasie jest raczej kwestią dobrowolną.
330 Przez pryzmat Ethosu
nie sposób okiełznać w ydekoltow anych, leżących na posadzce nastolatek, które roz
m awiając ze sobą bez skrępowania, „uczestniczą” w e M szy Św iętej? C zy naprawdę tak trudno o nawiązanie skutecznej współpracy m iędzy służbami katedralnymi a c y w ilnym i, które pracują na zewnątrz?
Strażnicy stojący przed w ejściam i katedry zwracają uw agę faktycznie tylko na to, czy ktoś nie wnosi w iększego bagażu. Zakaz ten, uzasadniany względami bezpieczeństwa, obowiązuje według wszelkich informacji między godziną dziewiątą a dwudziestą pierwszą.
N iestety, m im o że w cześniej upewniłam się u służb kościelnych, czy będę m ogła wejść z plecakiem na poranną M szę Świętą o w pół do ósmej rano, strażnicy, którzy nie wiedzieć czem u pojaw ili się tego dnia w cześniej, surowo zakazali mi wstępu. C ałe szczęście, że po m iesiącu przebywania w Hiszpanii byłam zdolna w o g ó le się z nim i kom unikować, gdyż ci m ów ili tylko po hiszpańsku (i najpewniej po galicyjsku), co wskazuje też na brak wyobraźni ich zw ierzchników . N ie pom ogły tłum aczenia moje ani pani sprzątają
cej katedrę, która stanęła po mojej stronie, nie rozumiejąc, dlaczego - skoro zakaz obo
wiązuje dopiero w godzinach natężenia ruchu turystycznego - ma dotknąć rów nież mnie na ponad półtorej godziny w cześniej. Strażnicy byli jednak obojętni i nieubłaga
ni, a mnie z kłopotu wybawili znajomi, którzy poczekali z moim bagażem przed katedrą.
Te same służby nie chciały pewnego wieczoru wpuścić do środka mnie i mojego zna
jomego, tłumacząc, że katedra jest już zamykana. Na nasz argument, że przecież codziennie właśnie o godzinie dwudziestej trzydzieści odbywa się w niej modlitwa dla pielgrzym ów, odpowiedzieli, że nic takiego nie ma miejsca. Następnego dnia udało mi się jednak dostać na ow o nabożeństwo, chyba zresztą jedno z najpiękniejszych i najbardziej wartościowych, w jakich uczestniczyłam podczas pielgrzym ki. D ow iedziałam się, że to, co spotkało nas poprzedniego dnia, gdy powiedziano nam, że nie ma żadnej modlitwy, nie jest niestety odosobnionym przypadkiem. Czy więc służby cywilne charakteryzuje aż tak wielka igno
rancja, czy po prostu jakaś niezrozumiała złośliw ość? Kolejne pytanie bez odpow iedzi.
Pierw szego dnia w Santiago de C om postela początkowa radość z dotarcia do celu, którą przeżywa chyba każdy pielgrzym , przerodziła się u m nie w praw dziw y smutek oraz ból. B ył on głęboki na tyle, że znalazł ujście w płaczu podczas telefonicznej roz
m ow y z najbliższą mi osobą. U słyszałam , że przecież powinnam się cieszy ć, na co od
pow iedziałam , że nie jestem w stanie zrozum ieć tego, co tu ma m iejsce, że sm uci mnie to i jednocześnie przeraża. K toś pow ie - zm ęczenie, dużo em ocji, przewrażliwienie...
Jeśli w ięc moje w spom nienia k ogoś nie przekonują, niech im pulsem do w yciągnięcia w niosków będzie c o ś innego. Pew nego popołudnia w Santiago rozmawiałam z pozna
nym podczas pielgrzymki N orw egiem , niepraktykującym protestantem o dość liberal
nej postawie. M ów iliśm y o tym, co w idzieliśm y w Santiago, o tym, że wydaje się, iż trudniej być pielgrzym em w łaśnie tutaj niż na samej trasie, o tym, że nazywając rzeczy po im ieniu, trzeba pow iedzieć, że dzieje się tu w iele zła, a K ościół lokalny zdaje się tego nie dostrzegać, jakby nie odczuw ał potrzeby walki o zachowanie ściśle religijnego charakteru tego św iętego m iejsca. Mój kolega-pielgrzym , którego bynajmniej nie cha
rakteryzowało m yślenie dew ocyjne, uważał, że pow inniśm y napisać list do Benedyk
ta X V I, by Watykan w iedział, co się tu dzieje i jak to odczuwam y.
N ie chcę by mnie źle zrozum iano - przeżycie pieszej pielgrzym ki do grobu św.
Jakuba, w szystko, co się podczas niej wydarza, zarówno piękne, jak i trudne, warte jest każdego w ysiłku. B yła ona dla m nie wspaniałą przygodą: przede w szystkim poprzez spotkania z ludźmi, ale i krajobrazy, zabytki, w szystko, co składa się na cam ino. Tak doznania pozytywne, jak i negatywne - zarówno magiczny nocleg na kościelnym chórze,
Przez pryzmat Ethosu 331
jak i bezsenna noc z powodu hałasujących sąsiadów. W duszy, sercu, umyśle dzieje się w ie
le, bardzo w iele. Nikt tego nie odbierze i nie da się tego opisać w kilku zdaniach. N igdy wcześniej jednak nie odczułam tak mocno, że za Kościół trzeba się modlić jeszcze bardziej, jeszcze w ięcej. W ielu znajomych, których zdaniem należałam do tych „pobożniejszych”
pielgrzym ów , powtarzało mi, komentując sytuację kryzysu K ościoła w sw oich krajach, że u nas, w Polsce będzie tak samo. Koronnym argumentem zaś miał być właśnie kryzys K ościoła w Hiszpanii, która według nich jeszcze niedawno była tak katolicka jak Polska.
Na tle tej zapaści pełna ludzi katedra w Santiago zdaje się nadzieją nie tylko dla K ościoła w H iszpanii, ale także dla całej zlaicyzow anej Europy i tak przedstawiana jest w środowiskach kościelnych. N a fali kończącego się Roku Ś w iętego także w polskiej prasie katolickiej m ożna było znaleźć w iele informacji w łaśnie w ow ym nad wyraz optym istycznym tonie. O czekiw any podczas całego 2 0 1 0 roku m ilion pielgrzym ów zdaniem w ielu św iadczy o odnow ie. D oniesienia te przyjmowałam ze zdziw ieniem . O w szem , na cam ino, jak zapew ne i w sam ym Santiago, na pew no dzieje się w iele do
bra. B óg działa na różne sposoby i w najdziw niejszy sposób dotyka ludzkich serc. Jeśli jednak to tam w łaśnie ma się znajdować rzekom o najsilniejszy punkt w sp ółczesn ego K ościoła H iszpanii, to mam pow ażne w ątpliw ości, czy m ów ienie o odnow ie nie jest
„na wyrost”. Ignorowanie zaś takich problem ów, jak choćby w łaściw y szacunek dla św iętego m iejsca, do n iczego dobrego doprowadzić nie m oże. W iększym zagrożeniem wydaje się nie tyle brak skutecznej obrony przed w szechobecną laicyzacją, ile raczej ignorow anie pseudoreligijnej, n ew a g e’owej „papki”, której przejawy coraz częściej m ożna spotkać nie tylko na szlaku, ale rów nież w sam ym Santiago de Com postela.
Prawdą jest, że przed pew nym i rzeczami trudno się obronić, w szak K ościół nie m oże nikomu zabronić założenia prywatnego schroniska prom ującego taką czy inną ideolo
gię, ale w takim jednak razie być m oże pow inien on bardziej dbać choćby o te schroni
ska, które są już pod jeg o pieczą i zam iast zam ykać je, czynić w szystko, by to jednak m iejsca, gdzie pielgrzym ow anie i m odlitw ę traktuje się serio, nadawały odpowiedni ton całej trasie? D laczego na przykład nigdzie na Cam ino Frances nie zetknęłam się z kopią orędzia Benedykta X V I na Rok Św ięty, a jedyną maleńką, podróżną Ew ange
lię w edług św . Jana otrzymałam od w spólnoty protestanckiej?
Często przywoływany argument m ówi, że droga do Santiago de Compostela ma w isto
cie charakter nie chrześcijański, ale wielokulturowy, wieloreligijny i że taki jest jej sens.
Stwierdzenie to nie jest jednak do końca prawdziwie. Chrześcijaństwo jest obecnie naj
bardziej tolerancyjną religią m onoteistyczną. Trudno w ięc podejrzewać, że ktokolw iek m ógłby sprzeciw iać się ob ecości niechrześcijan na trasie. Problem jest innego rodzaju - nie m ożna i nie w olno podważać faktu, że szlak ten od w ieków ma z założenia cha
rakter chrześcijański. W ielokrotnie przypom inał to Jan Paw eł II6 i o uszanow anie tego faktu K ościół pow inien w alczyć na różne sposoby - także w wym iarze praktycznym i organizacyjnym - nie ograniczając się do powtarzania ze zbyt w ysokich ambon słów , których część pielgrzym ów nie słucha bądź nigdy nie usłyszy.
6 Zob. J a n P a w e ł II, Znak Kościoła pielgrzymującego drogami dziejów (Przem ówienie do młodzieży, Santiago de Compostela, 19 VIII 1989), „L’Osservatore Romano” wyd. poi. 10(1989) nr 8, s. 16n.; t e n ż c. Modlitwa przy grobie św. Jakuba apostoła (Santiago de Compostela, 19 VIII 1989),
*
„L’Osservatore Romano” wyd. poi. 10(1989) nr 8, s. 17; t e n ż e, Droga, Prawda, Zycie (Przemówie
nie podczas spotkania z młodzieżą na Monte do Gozo, 19 VIII 1989), „L’Osservatore Romano” wyd.
poi. 10( 1989) nr 8, s. 18; t e n ż e , Idtcie i bądźcie świadkami (Przemówienie podczas modlitwy Anioł Pański, Monte do Gozo, 20 VIII 1989), „L ’Osservatore Rom ano” wyd. poi. 10(1989) nr 8, s. 22.