• Nie Znaleziono Wyników

A przecież mógłbym w tym miejscu zakończyć, uznając, że wszystko, co miałem o niej dopowiedzenia, zawarte jestjuż w tym,co napisałem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "A przecież mógłbym w tym miejscu zakończyć, uznając, że wszystko, co miałem o niej dopowiedzenia, zawarte jestjuż w tym,co napisałem"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

1999, R. VIII, Nr 2 (30), ISSN 1230-1493

Krzysztof Środa

Czy filozofia może się powtórzyć?

Problem Derridy

Nie wiem, czy rozumiem filozofię Derridy. Jeśli jednak rozumiem z niej co­

kolwiek, to przede wszystkim to, że, usprawiedliwa onakogoś, kto zechce o niej mówić nie rozumiejąc jej. Rozumiem również, iżnie maczegośtakiego, jakfilo­

zofia Derridyi że owa filozofia, której nie ma, nikogo ani niczegonie usprawied­ liwia,a jedyne, co można zapewne powiedzieć, to to,żektoślub coś jej nie prze­

szkadza. Otóżwydaje się,że ktoś, kto mówi, że czegośnie rozumie,przeszkadza jej w mniejszym stopniu, niż ktoś, ktogłosi coś przeciwnego. Bo „zrozumieć”

znaczy„powtórzyć”. Tymczasem powtórzenie, tak samo jak wejście po raz drugi do tej samej rzeki, jest niemożliwe.Tylko dlatego, nierozumiejąc tej filozofii, po­ zwalam sobie zabrać głos wjej sprawie.

A przecież mógłbym w tym miejscu zakończyć, uznając, że wszystko, co miałem o niej dopowiedzenia, zawarte jestjuż w tym,co napisałem. Jeśli piszę dalej,to dlatego, że nie tylko oniątu chodzi.

Owspółczesnej grze w filozofięioinnych grach

Odpewnego czasu filozofia przypomina dziwną grę, wktórej wygrywa ten, kto posługując się słowami „radykalizmi „przezwyciężenie” przekona innych jej uczestników, żejuż wniąnie gra.Ponieważ jednak pucharma charakter prze­

chodni, po to, bygozdobyć,należy najpierw zdemaskować poprzedniego preten­

denta. Derrida jest niewątpliwie mistrzem wtejgrze.

DutchSchultz był gangsterem.Grał w inną grę bardzopopularną w jego śro­ dowisku. Wprawdzie jej pierwszazasada była inna nikt nie udawał,że w niej niebierze udziału — alezasada druga była podobna. Pierwsze miejsce zajmował ten, kto usunąłpoprzedniego zwycięzcę. Schultzzabiłwielu ludzi. Później,oczy­

wiście, sam został zabity. Czytając książkiogangsterach nigdy nie mogłem zro­ zumieć, jak ci ludziemogli mieć tak mało wyobraźni, by sądzić, że wraz z ich wy­

(2)

graną gra się zakończy. Tłumaczy ich jednak brak wykształcenia i wysokość wygranej.

Ale we współczesnej grze w filozofię zwycięzcymoże przytrafić sięcoś dużo gorszego niż konieczność ustąpienia miejsca młodszemu, nie przebierającemu w środkach konkurentowi. Otóż może się zdarzyć, że nagle, z niewiadomych przyczyn ludzie przestaną wnią grać i nikt już nie będzie zabiegać o tytuł mis­ trza.Gra się skończy,apucharstanie siębezwartościowy.

Spekulacja giełdowa jest sztuką kupowania i sprzedawania akcji. Czasem jednakrynekogarnia szaleństwo zakupówi ceny rosną w zawrotnym tempie. Za­

sada tej gry jest jeszcze inna: wygrywa każdy, kto się do niej włączy. A przecież jest to gra okrutna. Zawsze bowiem przychodzi moment,gdy nagle, zniewiado­

mych powodów, ludzie przestają wnią grać. Niktnie chce już kupować. Ktośkto zauważy to zbyt późno,zostaje z wygraną, któratraci wartość szybciej niż zy­

skiwała. Nie wiadomo,dlaczegogra w kupowaniekończy się w tym, a nie win­

nym momencie. Ale wiadomo, że skończyć się musi. Kiedy skończy się współ­

czesna gra wfilozofię?

O Husserlu

Jednymz ostatnich filozofów,którzy nie widzieli nic złego wzajmowaniu się filozofią, był Husserl. O Husserlu można nawet powiedziećwięcej: niewielu było w ostatnich czasach filozofów traktujących filozofię równie poważnie. Dlatego nie jestłatwo zrozumieć, jak to się stało, że właśnie on zapoczątkowałostatni e- tapjej destrukcji.

Husserl chciał, by filozofia mówiła orzeczach samych, o tym, co jest. Wy- daje sięjednak, że nie do końca zaufał własnej intuicji, a raczej należałoby powiedzieć nie zaufał owym rzeczom. Hasło „z powrotemdo rzeczy”było dla Husserla oczywiste. Jakto się stało, że oczywistośćtanie była dla niego jedno­

znaczna z oczywistością tego, czym rzeczy? Dlaczego uznał, że zanim zacz- niemy mówićotym, co widzimy, musimy zaangażować sięwmozolną i,jak się okazało, karkołomną procedurę transcendentalnej redukcji? Stało się tak, ponie­ ważdrugą zasadą swojej filozofii uczynił postulat absolutnej pewności. Tymcza­ sem transcendentalna subiektywność, która miała być owej pewności króles­

twem, okazała sięterenem bardzo zdradliwym. Poszukiwane przez Husserla rze­ czy, początkowo tak dobrze stamtąd widoczne, zapadły sięw nie mającejpocząt­

ku ani końca transcendentalnej genezie Ja, a następnie rozmyły wjeszcze bar­ dziej powikłanej historii transcendentalnej intersubiektywności. Nadzieje na ich odnalezienie znikły ostatecznie, gdy ogłoszono, że ów grzązki obszar jest po prostu tekstem — tekstempączkującymnieustannie nowymi wersjami w bezna­

dziejnym wysiłku powtórzenia samego siebie. Odkrycia tego dokonał autor błys­

kotliwej rozprawy o Husserlu i pochodzeniu geometrii.

(3)

Być może w Husserlowskim słowie „rzecz zawarta jest jednak jakaś warta rozwagi intuicja. Filozofowie w zasadzie nigdy nie pisali o rzeczachzamiast nich zajmowali siębytami, substancjami, istotami, monadami. Dlaczego? Ludzie przecież, jak się zdaje, zawsze żyli wśród rzeczy. Otóż właśniedlatego. Bowiem filozofia powstała z podejrzenia, które bardzo szybko stało się pewnością, że prawdą niejest to,co za prawdęuchodzi. Że wiedzajest czymś różnym od mnie­

mania. Że w świecie, w którym żyjązwykli ludzie, prawda jest nieobecna. Hus- serl spostrzegł, że filozofowiepogubili się wposzukiwaniuprzedmiotów nadają­ cych się do filozoficznego dyskursu lepiej niż rzeczywistość dnia codziennego.

Jedyne,co można było zrobić, to zacząćcałąpracę od początkuwnajbardziej banalnym i zrazu wcale nie kartezjańskim sensietego słowa. Myśl była prosta i chy­ ba słuszna: spojrzeć na rzeczy i zobaczyć, jakieonesą. Jej ślad pojawił się raz jeszcze w późniejszym okresie w programie badania świata życia codziennego.

Husserl był już wtedy daleki od naturalnegosensu słowa „rzecz”, ale owapara terminów, „rzeczy” i „świat”, powinna nam w dalszym ciągu przypominać o tej ekstrawaganckiejidei: mówić o tym, co jest.

Pytanie podwójnietranscendentalne

Filozofowie doszli w pewnymmomencie do postawienia pytania, zwanego transcendentalnym: „Jak to się dzieje, że widzimy świat i rzeczy, skoro tak na­ prawdęniemaani rzeczy, aniświata — przynajmniej takich, jakimi je widzimy?

Nikomu nie przyszło do głowy, by postawić pytanie conajmniej równie inte­ resujące: „Jak filozofowie odkryli, że nie ma rzeczy ani świata, skoro tak na­

prawdę wiedzą, że i rzeczy, i świat — ponieważ je widzą?”

Albo, mówiąc inaczej: „Jak możliwajest filozofia transcendentalna?” „Jak możliwajest nowoczesna filozofia?”

Wczyim imieniu mówiąfilozofowie?

Filozofowie zawsze mówili o tym, kim jest i jaki powinien być człowiek.

Nigdy jednak nie przestali popełniaćtegosamego błędu: opisując człowieka, opi­ sywali samych siebie. Tymczasemfilozofowienigdy nie byli typowymi przedsta­ wicielami swojegogatunku; co więcej, zawsze o tym wiedzieli. Wiedział o tym jużPitagoras, który opisał ich jako owych dziwnych ludzi, którzy przychodzą na

igrzyska niepo to, bywalczyć lub handlować, a poto tylko, by patrzeć.Wiedział o tym równieżPlaton.

odmienność filozofowie zawsze tłumaczyli na własną korzyść. Czy jed­

nak niejest rozsądniejprzypuścić,żestanowi ona upośledzenie?Niewykluczone, że nie tylko nie dajeona dostępu do jakiegoś wyższego, pełniejszegodoświadcze­

nia, ale wręczzamyka dostęp do doświadczeniabędącego udziałem normalnego

(4)

człowieka. Gdybytakbyło, wtedy to, co oczłowieku mówili filozofowie, okaza­ łoby sięnicnie warte.

Nowocześni filozofowie zauważyli, że odziedziczony wraz z tradycją obraz człowieka jako istoty teoretycznej — istoty, której powołaniem i namiętnością jestwypowiadanie prawdy o tym, cojest jest sztuczną, nierealną konstrukcją.

Gdy tylkotoodkryli, sami popełnili ten sam błąd, na którego trop wpadli: zamiast opisać człowieka, opisali samych siebie.

Nowocześni filozofowieniegreckimi mędrcami w rodzaju Solona, Pitago­

rasa czy Heraklita. Można sądzić, że nikogo takiegonawet nie spotkali, i dlatego nie mieliokazji, by nazwać się choćby miłośnikami mądrości. Każdyz nich prze­

czytałnatomiast więcejksiążek niż istniało ichwczasach Platona ikażdy wie, że dziedzina, którą się zajmuje, liczy sobie dwadzieścia pięć stuleci, w czasie któ­

rych nieustannie popełniała błąd polegającyna próbach mówienia o tym,co jest.

Ci profesjonalni krytycy tekstów odkryli, że w swojej pracy mogą się obyć bez świata, o którymw tych tekstach czytali, i bezautora,który'ten świat opisał. Bez przedmiotui bez podmiotu. Tą nowo zdobytą wolnością postanowili podzielić się z resztą ludzkości iwtymcelu opisaliwłasne,skądinąd dość kłopotliwe położe­ niejakouniwersalnąsytuację człowieka: „Tekst jak okiem sięgnąć”.

Dwie porażki filozofii

Filozofia poniosła pierwszą porażkę, gdy nie udało jej się pokazać zwykłemu człowiekowi prawdy lepszejpróby niż ta,naktórej polega onw codziennym ży­

ciu. Jakby zawstydzona swą początkową naiwnością, filozofia porzuciła swój pierwotny projekt zastępując go czymś przeciwnym: krytyką zmierzającą do wy­ kazania, że nawet ta mamaprawda zwykłychludzi rości sobiezbyt daleko idące pretensje. Postanowiła pokazać, żegdy zastanowić się gruntownie nad tym, co człowiekuważazaświat, wiedzę i siebie samego, wszystko rozsypuje się w proch.

I tu poniosła drugą porażkę: takjak nie udało się jej przekonać człowieka, by u- wierzył w coś więcej niż zwykłwierzyć dotej pory, taksamonie udałojej sięgo przekonać, byuwierzyłwcoś mniej.

Współczesna graw filozofięwariant historycystyczny

Historycyzm nie jest już wprawdzie ostatnim krzykiemmody, alestał się za to czymś w rodzaju obiegowej mądrości, akceptowanej zarówno przez intelek­

tualne elity, jak i przez szeroką publiczność. W przypadku filozofów przybrał formę szczególnie wyrafinowaną. Wiedzą oni dobrze, że w historycznej perspek­ tywie wszystkie filozofie są,jako opisy świata i człowieka, warte równie mało, a jednocześniepotrafiądoszukać sięwowej bezproduktywnej, jaksamitwierdzą, aktywności, którą przecież sami wciąż się zajmują, szczątkowej zasady postępu.

Dzięki dopuszczeniu tej zasady mogą sytuować własne krytyczno-historyczne

(5)

diagnozy o szczebel wyżej odwszystkiego, co powiedzianoprzed nimi. Niestety, mechanizmpostępu działa coraz szybciej ijego dzisiejsi czciciele stają się ofia­ rami własnego bóstwa na długo przed własną śmiercią — czegohistoria oszczę­ dziłaswoimdziewiętnastowiecznym odkrywcom.

Rozumienie,powtarzanie.Inny aspektproblemuhistorii

Dlaczego tak łatwo daliśmy sobie wmówić, że niejesteśmy w stanie zrozu­ miećstarożytnychGreków? Jeśli potraktujemy poważnie to, co współczesna filo­

zofia mówi o wielości języków— a większość z nastak robiokaże się, że je­

dynym człowiekiem, którego potrafimy zrozumieć,jest nasz sąsiad, który miesz­

ka na tej samej ulicy, czyta te samegazety, a w wyborach głosujena tego same­ gokandydata. Dlaczego w takim razie wymyka namsięczasem uwaga: „Nie ro­

zumiem, jak on może tak głośno słuchać muzyki”? Czyżbyśmy nie rozumieli również naszego sąsiada? Czy w ogóle rozumiemy kogokolwiek? Jeśli nie, nie używajmy w ogóle słowa „rozumieć”. Ale wtedy nie mówmy też, że kogoś nie rozumiemybowiem jednoi drugiebędzie równie bezsensowne.

Dlatego lepiej zrobimy zachowując to słowo i ucząc sięjego stopniowania.

Wtedy okaże się, że rozumiemy nie tylko starożytnych Greków i średniowiecz­ nych minstreli, ale również, choć z większym trudem, tybetańskich mnichów i ży­

dowskich proroków. Jeśli bowiem jesteśmy wstanieodkryć, że ich pojęcie świata różni się od naszego, to tylko dzięki temu, że w jakiejś mierze udało się namje zrozumieć. Gdy już przyjmiemy todo wiadomości, będziemy mogli powiedzieć onich, to, co napisał oautorach Starego Testamentu Erich Voegelin: że „byli is­ totami ludzkimi tego samego rodzaju co my; musieli stawić czoło temu samemu rodzajowirzeczywistości, przy pomocytego samego rodzaju świadomości; a gdy w swoim poszukiwaniu prawdy zapisywali słowana czymkolwiek materialnym, musieli zmagaćsię z tymi samymi pytaniami,które napotykamy my, gdy zapisu­

jemy nasze słowa. Bo przecież, tak naprawdę, nigdy nieprzestaliśmy w towierzyć.

Derrida mówi, żenic nie da się powtórzyć. Jednak możliwe jest do pomyśle­

nia stanowisko — i niech ta możliwośćwystarczy, tak jakprzyjęło się toostatnio w filozofii, zajego uzasadnienie żeskazani jesteśmy napowtarzanie. Że „nie ma nic nowego pod słońcem”. Skazani jesteśmy napowtarzanietych samych prawd, tych samych fałszów i tych samych uczuć. I że nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić w filozofiirównież.

Jest zrozumiale, że wizja ta może wielu ludzi zasmucić. Ale wtedy powinni dopuścić myśl, że jeśli zdarza nam sięw ogóle natrafiać najakieś ślady prawdy, to być może właśnie wtedy, gdy wbrew sobie zostajemyzmuszeni do powtórze­ nia czegoś, cozostałopowiedziane na długo przed nami.

(6)

Koniec cyklu

Nikt naprawdęniewie, dlaczego gra w kupowanie akcji kończysięwtym, a nie winnym momencie. Ale pokoleniaspekulantów dopracowałysię pewnej mądroś­ ci, która pozwala czasem przeczuć nadciągającą katastrofę. Jeśli komentarze giełdowe pojawiają się na pierwszych stronach gazet, jeśli gospodynie domowe zakładają rachunki inwestycyjne, a akcje stają się przedmiotem towarzyskich rozmów, trzeba sprzedawać. Zaczyna się nowy cykl. Gra dobiegakońcawtedy, gdy grają w niąwszyscy.

Jeśli nowoczesna filozofianie dotarłajeszcze na łamy pism kobiecych, to za­ pewne niedługo tak się stanie. Wtedy może skończy się pewien cykl i zajmiemy się czymś innym. Może wtedy pojawi się filozof, który nie będzie dowodził, że jest filozofem w jeszcze mniejszym stopniu niż Derrida. Dowieść tego byłoby

zresztątrudno.

Zakończenie

Jest to tekstzłośliwy. W moimzamierzeniu złośliwy jest przede wszystkim termin„nowocześnifilozofowie”, który'madotyczyć oczywiście, choć nie tylko, filozofów związanych z postmodernizmem. Obywam się tu bez uzasadnień, ale też nie wszystko, co w nim stwierdzam, potrafiłbym poprzeć argumentami. Część tych rzeczywypowiadam zresztą bez przekonania o ich bezwzględnej prawdzi­ wości — robięto poto, bywskazaćmyślową beztroskę lub przesadę towarzy­

szącą wypowiadaniu stanowisk przeciwnych. W szczególności nie uważam za absurdalną filozofii transcendentalnej wręcz przeciwnie. Sądzę jednak, żerobi sięz niej jednostronnyużytek.

O comiwięc chodzi?Nie potrafię sobie przypomnieć,gdzie czytałem słowa chińskiego mistrzazen, którechcę tu przytoczyć, i niejestem pewien, czy będę po­ trafiłprzytoczyćje dosłownie, alezawarta w nichmyśl ma coś wspólnego z tym, co chciałem tu powiedzieć o filozofii:„Gdy byłem młody, drzewabyły drzewami, a chmury chmurami. Gdyzacząłempraktykę,drzewaprzestały być drzewami, a chmury chmurami. Po latachzobaczyłem, że drzewa są chmurami, a chmury drzewami.

Terazwiem, żedrzewadrzewami,a chmury chmurami.

Cykl kończy się wtedy, gdy rzeczypowracają do punktu wyjścia. Jak miałby rozpocząćsię nowy cykl? Tak jakpoprzedni. Problem w tym, że choć wszystko musi byćtak samo,wiadomo, że tak samo byćnie może.Tak jakby rzeczywiście nicniedawałosiępowtórzy ć.

(7)

Canphilosophy repeat itself?

Many impulses whichdrivephilosophical investigations seem to run out of theirforce sooneror later. Through the pasttwo or three generations the driving impulse in philosophy was relativisation and deconstruction. Theyhave beende­

structivefor the philosophical language, andbynowhave underminedso much in philosophy that their cleansing power seemsto have been exhausted. As this line of thought approachesits natural end, the question arises, what willcome next.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podstawą procesu edukacyjnego jest komunikacja w relacji nauczyciel – – student i to ona będzie przedmiotem dalszych rozważań, uporządkowa- nych za pomocą metafory

Udowodnić, że średnia arytmetyczna tych liczb jest równa n+1 r

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Brak zainteresowania twórcą i dziełem zdumiewa jeszcze bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że w rodzimej Serbii pozycja Nenadicia jako lite- rata została już

w komunikowaniu się małych dzieci między sobą, a jedynie nietrafnie dobrane!. zadania

Aleksandra Kusińska, Mieszkanka DPS Dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich oraz kierownik i mieszkańcy strzelec- kiego Domu składają serdeczne podziękowania

Lapbook jest „książką” tematyczną, którą tworzy się na dany temat i w której tworzeniu uczeń aktywnie uczestniczy.. Dzięki lapbookom uczniowie

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),