• Nie Znaleziono Wyników

Kontakty z cenzurą - Antoni Dudek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kontakty z cenzurą - Antoni Dudek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANTONI DUDEK

ur. 1944; Kozy k. Bielska-Białej

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, drukarnia UMCS, praca w drukarni, cenzura, kontakty z cenzurą, cenzorzy, Mieczysław Werecki, SB

Kontakty z cenzurą

Warto wspomnieć też o kontaktach z cenzurą – od [19]44c roku, odkąd powstał PKWN, cenzura obowiązywała. To była sprawa już wydawnictwa, nie drukarni.

Myśmy oddawali komplet stron odbitych do cenzury. [Komplet] był w kilku egzemplarzach, dwa [szły] do wydawnictwa, trzeci do cenzury i jeszcze chyba autor dostawał jeden. Cenzura jak znalazła coś, co nie powinno być wydrukowane, to wzywała autora i negocjowała z nim. No, byli tacy autorzy, którzy tam toczyli boje, w każdym razie, jeżeli następowała zmiana, to po dokonaniu tej zmiany, którą cenzor napisał, odbijało się najpierw starą stronę jeszcze raz i drugi egzemplarz po dokonaniu zmiany, żeby on miał [obie wersje].

Tu była też ciekawostka taka, w [19]68 roku, wiadomo, były te wydarzenia marcowe taki doktor Marbul po prostu znalazł się bez pracy. [Wcześniej] pracował na filozofii na UMCS-ie. Jakubowski go zatrudnił jako korektora i on właśnie jak robił te zmiany [po ingerenci cenzora], odbijał na prasie te strony [sprzed zmian], to odbijał ich więcej i później sprzedawał, taki oryginał. On już w siedemdziesiątych latach wrócił na uczelnię.

Jako kierownik drukarni odpowiadałem za to, czy przepisy cenzury były przestrzegane. Otóż każde nawet zaproszenie, już nie mówię o książce, [musiało przejść przez cenzurę]. Przykładowo, był taki przypadek, drukowaliśmy dla Towarzystwa Miłośników Książki zaproszenie na wystawę ekslibrisów pana Alfreda Gaudy. I to było w ostatniej chwili przyniesione, skład był robiony, w międzyczasie załatwiali – bo to był pierwszy etap cenzury – zgodę na skład. Drugi etap, to skład złożony zanieść do cenzury, [żeby] zobaczyli, jak to zostało złożone, przeczytali i dali zgodę na druk. Trzeci etap – po wydrukowaniu zanosiło się egzemplarz – zgoda na rozpowszechnienie, że ja mogłem oddać wydawcy po prostu nakład. W tym pośpiechu, ponieważ [działaliśmy] równolegle, żeby to się ukazało, trzeba było rozesłać zaproszenia, żeby ludzie dostali, [pominęliśmy jeden element] – na zamówieniu stopka określała, gdzie zostało wydrukowane, czyli druk UMCS, numer

(2)

zamówienia był jako drugi element, nakład określony – trzeci element i czwarty element to była taka jedna litera, wielka „A”, „B”, „C”, „D” – każdy cenzor miał swoją literkę, one się zmieniały tam co rok, czy co dwa lata, i numer. No i zostało to wydrukowane bez tego znaku cenzora. No i zostałem wezwany, najpierw telefonicznie mnie tam zjeżdżał taki młody cenzor, on pracuje w wydawnictwie Akademii Rolniczej – kiedy cenzurę rozwiązano, to tam właśnie się dostał do pracy.

Nikt ze starych tych cenzorów tak mnie nie potraktował, natomiast ja powiedziałem mu: „Proszę pana, tak, to jest mój błąd, nie dopilnowałem. Jutro przyjdę i na piśmie wytłumaczę się z tego, dobrze?”. No i tyle. On nie wiedział biedny, że znam się osobiście z naczelnikiem cenzury, panem Wereckim, z którym kiedyś spotkaliśmy się w Pobierowie na takim obozie harcerskim – moja żona tam pracowała jako pielęgniarka, moje dzieci tam były po prostu i ja przyjechałem w odwiedziny, a on przyjechał do córki, która też była na tym obozie, no i tam żeśmy się poznali. Ja wtedy wszedłem do tej cenzury, a ten [młody] już wstał: „Proszę bardzo, niech pan siada”. Ja mówię: „Dziękuję, najpierw porozmawiam z naczelnikiem”, a on akurat otworzył drzwi i mówi: „O, cześć Antek”. I tamten normalnie mało się nie sfajdał ze strachu. I ja mówię: „W pośpiechu nie wydrukowaliśmy tego numeru cenzora i tutaj pan ma wielkie pretensje do mnie”. No i wtedy on go pouczył, że należy po prostu taktownie postępować, coś w tym stylu, facet blady był jak ściana.

Ukazały się jakieś wierszyki, które były powielane w naszej drukarni, no i był nalot Służby Bezpieczeństwa, cenzury, no nie udowodniono tego, że w naszej, nie znaleziono matryc. [To było powielane] nie typograficzną metodą, czyli nie był skład robiony, tylko po prostu z maszynopisu matryca była zrobiona na kserografie, założona na Romayor i powielona. Te osoby, u których zostało to znalezione, dostały wyrok przez sąd jakiś administracyjny [zasądzony] – odpracowanie w czynie społecznym po czterdzieści czy tam ileś godzin. Tak że mieliśmy do czynienia nie tylko z cenzurą, ale i ze Służbą Bezpieczeństwa.

Data i miejsce nagrania 2015-07-02, Lublin

Rozmawiał/a Marek Nawratowicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po ukończeniu szkoły podstawowej, wtedy siedmioklasowej, zdałem egzamin do liceum w tej samej szkole, ale po ukończeniu ósmej klasy, dzięki mojej mamie znalazłem się w

Tak odpracowałem zawodówkę – wtedy jak zrobiłem papiery czeladnicze, to też takie zobowiązanie podpisałem, że trzy lata w tych Bielskich Zakłady Graficznych będę pracował,

Duże drukarnie popadały, typu Lubelskie Zakłady Graficzne czy potężna drukarnia zbudowana przez Katolicki Uniwersytet Lubelski na Poczekajce. Do [19]89 roku nie było

Tak że ten plakat, nie pamiętam, w kilku tysiącach egzemplarzy po prostu rozwiesiłem, no i weszła do Sejmu jako niezależna, ona wtedy była w ZSL-u, ale wtedy jakoś jako

Mieliśmy [mechaników], oddzielnie był do linotypów, bo linotypy były to urządzenia, które wynalazł zegarmistrz i obsługa musiała być zegarmistrzowska, i mechanik też

Przychodzili, kontrolowali regały też, co było wydrukowane, książkę zamówień, regały zecerskie, powiedzmy, czy tam czegoś się nie składa takiego, no, szczególnie jak

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości

Moja ciocia, ponieważ moi dziadkowie przyjaźnili się z proboszczem Żyszkiewiczem – kanonik na niego mówili – to gospodyni podawała moją ciocię do chrztu, była jej