• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1946.03.31 nr 13

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1946.03.31 nr 13"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 8 zł.

12 słron

ODRODZENIE

T Y G O D N I K

Rok III Kraków, dnia 31 marca 1946 r. Nr 13 ( 70 )

1 mmmmmmmrn— . - ____________________ ' ' '

B O G U S Ł A W K U C Z Y Ń S K I

W A n g lii i gdzie indziej

Londyn, w m arcu 1946 r.

P L A G I E G IP S K JE

B e v in p o w ie d z ia ł kie d y ś , że zadaniem pra sy Jest b a w ić i oszukiw ać c z y te ln ik a . N ie po w iem Jednak, żeby le k tu r a p ra s y a n g ie ls k ie j b y ła zawsze ta k a zabaw na — p o tw ie rd z ą to n a j­

le p ie j o p in ie i f a k t y w y ło w io n e przeze m nie w te j prasie.

C z te ry „ p la g i eg ip skie“ n a w ie d z iły d z is ie j­

szy E g ip t: nędza, a n a lfa b e tyzm , b ru d (b ra k w o d y) i sły n n a egipska choroba oczu, na k tó ­ rą c ie rp i 90°/o ludności.

W ż y c iu p o lity c z n y m p a ń s tw a m ało k to b ie ­ rze u d z ia ł. W a fd , k t ó r y z b o jk o to w a ł w y b o ry 1 n ie m a sw o ich p rz e d s ta w ic ie li w p a rla m e n ­ cie, oskarża rz ą d a n g ie ls k i o ja w n e in te n c je zepchnięcia E g ip tu do rzę d u k r a jó w k o lo ­ n ia ln y c h i żąda z u p e łn e j niezależności. P rze­

cież n a c jo n a lis tó w p o m ija się system atycznie 1 n ie zaprasza do u d z ia łu w rządzie. O balony swego czasu przez S aa dystów (109 m iejsc W' pa rla m e ncie) S id k y Pasza, b y ły d y k ta to r, je s t obecnie p re m ie re m i m a prze p ro w a d zić ro k o w a n ia z A n g lią . O to co pisze „T im e s “ na ten te m a t: „O b e c n y rz ą d n ie je s t an i de­

m o k ra ty c z n y , a n i re p re z e n ta c y jn y — nazw isko p re m ie ra S id k y , to d la lu d n o ś c i E g ip tu sym ­ b o l k a p ita liz m u i re p re s y j“ .

W a fd ' b o i się tego cz ło w ie k a o zdecydow a­

n y c h zapędach d y k ta to rs k ic h , a uczucia ja k i­

m i go d a rzy ludność, z ilu s tr u je n a jle p ie j k r ą ­ żący obecnie slogan: k a t w ró c ił. A n g lic y zda­

ją sobie z tego spra w ę i m ó w ią o n im , że je st b a rd z ie j z n ie n a w id z o n y n iż n ie p o p u la rn y . Je­

żeli p re m ie r o trz y m a ł większość głosów w p a r- amencie, to zaw dzięcza to je d y n ie tem u, że część g ło su ją cych w s trz y m a ła się od głosowa- m a i p rz y ję ła postaw ę w ycze kują cą.

r u g im n ie z b y t szczęśliw ym pociągnięciem n 1 an'gielski,ej b y ły z m ia n y na stanow i- s -a c w ambasadzie. Rząd a n g ie ls k i o d w o ła ł nniH-C <^ asoweSo am basadora, k t ó r y z a w a rł

w a n y Z JU2 E g iP t n ie uzna-

z ażyłej rS° • nas^ P ca m ó w i w ie le o da w n ej w n a i b t r 2^ 3^ 2 °k© cnym p re m ie re m i m a ra to w a ć 's y fo n , •CZasie ro2POC2E!ć u k ła d y , żeby raz . . uaclć- T y lk o p o w ta rz a ją c e się co- w ę.scie^ _ s n ty a n g ie ls k ie dem onstracje p r z y b r a ł16' m ło d zie ży i ro b o tn ik ó w , s tw a rz a i51 ^ P ^ o j ą c i e fo r m y i b y n a jm n ie j nie w ie k u k ł ,a tm o s fe ry s p rz y ja ją c e j ja k im k o l- do w sk' la d o m - D e m o n s tra n c i p o d p a la ją ży- k a m k ;16 ,Syriagogi’ k a to lic k ie k o ścio ły, an g li- _ ' sw ią ty n ie , k lu b y , ho te le zam ieszkałe c e f62 . b a ra k i dla w o js k a , auta p a n ­ nę i z w y k łe c ię ż a ró w k i w iozące w ojsko,

* ° re m a „u s p o k o ić “ ludność. A ludność rzu- ca się na auta, w y c ią g a z n ic h żołnie rzy, b ije a Potem au ta podpala.

, Rzji:d a n g ie ls k i, ja k po da je prasa, o c z y w i­

ście p rz e c iw s ta w ia się ro z ru c h o m a dem on­

s tra n c i ro b ią sw oje. Bo gd y się ogląda z b l i ­ ska rzeczyw istość — tru d n o śtabie n a w e t w y ­ ob razić k rz y w d z ą c ą d y s p ro p o rc ję m ię dzy za­

ro b k a m i ro b o tn ik a -tu b y lc a , a ro b o tn ik a ob y­

w a te la angielskiego. Z a ro b e k je d n o d n io w y ro ­ b o tn ik a angielskiego od po w ia da m n ie j w ię ce j p ła c y za p rz e p ra c o w a n y m ie siąc ro b o tn ik a w E gipcie. Czas w re szcie skończyć z nędzą — m ó w ią E g ip c ja n ie i p rz y p o m in a ją rząd ow i a n gielskiem u, że h is to ria angielsko-egipska tr w a na d to dług o (z górą k ilk a d z ie s ią t lat), żeby m ożna czekać c ie rp liw ie .

N iew e sołą s ytu a cję A n g lii k o m p lik u ją je ­ szcze zob ow iąza nia pieniężne, ja k ie zaciągnęła w obec E g ip tu — d łu g w w yso kości 400.000 fu n tó w a n g ie ls k ic h -(m niej w ię c e j p o ło w a su­

m y p rz y z n a n e j A n g lii z ta k im hałasem przez A m e ry k ę , ty tu łe m pożyczki) Czy za te p ie ­ niądze n ie m ożna b y uleczyć w ie lu lu d z i z cho­

ro b y oczu, podnieść poziom k u ltu r a ln y k r a ju (szkoły), u z d ro w ić w a r u n k i h ig ie n ic z n e (wo­

da) i rozb ud ow a ć przem ysł? E g ip t p ro p o n u je A n g lii tego ro d z a ju tra n z a k c ję — p rz e lic z e ­ n ie d łu g u na d o la ry : N iech A n g lia należną E g ip to w i k w o tę spłaca A m eryce, k tó ra w za­

m ia n będzie m u p rz y s y ła ła potrzebne m aszy­

n y (ta k ie same zresztą słuszne p re te n s je w y ­ s u w a ją pod adresem A n g lii i In d ie — d łu g W ynosi m ilia r d trz y s ta m ilio n ó w ).

W E gipcie m ó w i się z ło ś liw ie z r a c ji tego d łu g u , że, obecnie ro le się z m ie n iły — A n ­ g lia o k u p o w a ła E g ip t pod p re te k s te m w yegze­

k w o w a n ia d łu g ó w , dziś E g ip t p o w in ie n oku- po-wać A n g lię . A le są i o p ty m iś c i, k tó rz y tw ie rd z ą , że A n g lia w y jd z ie z ty c h ta ra p a tó w o b ron ną rę k ą i ja k o ś sobie poradzi. C iekaw e ty lk o — ja k ? Z oba czym y!

„P E R Ł A A N G IE L S K IE J K O R O N Y “

„ In d io m g ro zi w ty m ro k u głód — posucha na p ó łn o c y i p o łu d n iu k r a ju , n ie w ró ż y do­

b ry c h z b io ró w “ — ta k b rz m i la k o n ic z n a n o ­ ta tk a zamieszczona w je d n y m z dzie n n ikó w angielskich. A le w p rz e m ó w ie n iu w ic e k ró la In d y j do lu d n o ści h in d u s k ie j p a d ły słowa, k tó ry c h nie p o w in ie n b y ł pow iedzieć: „C a ły ś w ia t odczuw a d z is ia j po w a żny b ra k ż y w n o ­ ści — In d ie n ie .są je d y n y m k ra je m , k tó re ­ m u g ro z i głód i nie mogą lic z y ć na pomoc z z e w n ą trz “ .

To ośw iadczenie w ic e k ró la je s t cyniczne.

Po pierw sze : stopa życio w a w ie lu p a ń s tw „z a ­ grożonych głodem “ je s t luksusem bogaczy od­

czuw ających nieznaczne ty lk o b ra k i, w p o ró w ­ n a n iu z nędzą In d y j. Po dru gie, słow o „p o ­ m oc“ je s t tu co n a jm n ie j n ie na m ie js c u — przecież In d ie są ta k bogatym k ra je m , że nie p o trz e b o w a ły b y lic z y ć na pom oc z zew nątrz, gd yb y po dział d ó b r b y ł s p ra w ie d liw y i gdyby żywność, ja k ą w y s y ła ją do In d y j in ne k ra je w z am ian za to w a ry , do cie rała do w ła ś c iw e ­ go źródła. W ic e k ró l zaznaczył; że w zw iązku z k ry ty c z n ą s ytu a cją dotychczasowe p rz y d z ia ­ ły żyw n ości będą zm niejszone o '.U. R ó w no­

cześnie w e z w a ł ludność do zachow ania spo­

k o ju i .ra d z ił nie w y s u w a ć gło d u ja k o a tu tu w w a lce p o lity c z n e j. A le zap om n iał dodać, że re p re z e n tu je k r a j, w k tó r y m m im o t y lu lat.

w o jn y nie m a żadnych ograniczeń na chleb (podczas gd y w In d ia c h głód je s t z ja w is k ie m codziennym , w yn iszczającym s iły narodu), że re p re z e n tu je k r a j, k tó r y zaciągnął wobec I n ­ d y j d łu g w, w ysokości p ra w ie p ó łto ra m ilia r ­ da fu n tó w angielskich. Obecna sy tu a c ja ż y w ­ nościow a In d y j g ro zi k a ta s tro fą głodow ą, groź­

niejszą od k a ta s tro fy głod ow e j B en ga lu v / 1943 r., w czasie k tó r e j zginęło p ó łto ra m i­

lio n a lu d z i. A b y prz e trz y m a ć ten c ię żki okres In d ie p o trz e b o w a ły b y około 7 m ilio n ó w ton zboża (na razie dysp on ują zapasem zaledw ie k ilk u n a s tu ty s ię c y ton).

Toteż fa la s tra jk ó w przebiega c a ły k r a j i o p an ow u je c o ra z 1 to now e ośrodki. W ładze a n gielskie m uszą być w cią ż czujne; w po cią­

gach w id z i się p a tro le ż a n d a rm e rii, bo lu d ­ ność po dp ala w a g o n y i wysadza to ry k o le jo ­ we. O sta tn io w y b u c h ł s tr a jk m a ry n a rz y . A d ­ m ir a ł G o d fre y ośw iadczył, że je ś li sytua cja się nie z m ie n i, nie zaw aha się użyć s iły i zniszczyć doszczętnie m a ry n a rk ę w o je n n ą In d y j.

S tan m a ry n a rk i w o je n n e j tego k r a ju (liczą­

cego około p ó ł m ilia r d a lu d n o ści i p o sia dają­

cego je d n o z n a jd łu ż s z y c h w y b rz e ż y m o r­

skich) p rz e d s ta w ia się dość żałośnie, — n a j­

w iększe ze s p o ty k a n y c h tu s ta tk ó w to szalu­

p y w lic z b ie 100 z obsługą 30 000 lu dzi.

W szystkie s ta tk i dostarczane są In d io m w p ro s t z do ków an gielskich, bo n ie p rz y s łu g u je im p ra w o zbu do w an ia n a w e t szalupy. Rozkazy w yd aw a ne są ty lk o w ję z y k u a n g ie ls k im , na­

w e t przez o fic e ró w H in d u s ó w . S tan ow iska wyższych o fic e ró w z a jm u ją je d y n ie A n g lic y

(dotychczas ty lk o jeden H in d u s został m ia n o ­ w a n y p u łk o w n ik ie m ). T łu m a c z y się to ty m , że od o fic e ró w w ym a ga się wszechstronnego w ykształcen ia, d łu g ic h g ru n to w n y c h s tu ­ d ió w — w id o c z n ie okres k ilk u d z ie s ię c iu la t o k u p a c ji a n g ie ls k ie j b y ł za k r ó t k i na w yszko le n ie k a d r o fic e ró w h in d u s k ic h .

H o p k in M o rris , członek m is ji p a rla m e n ta r­

nej, po sw ej o s ta tn ie j po dró ży do In d y j ośw iadczył, że ton p ra sy h in d u s k ie j w czasie p o b y tu m is ji b y ł w y ra ź n ie k ry ty c z n y , o ile nie o tw a rc ie w ro g i. Już na pierw sze j k o n fe ­ re n c ji pra sow ej ze w s z y s tk ic h przem ów ień p rz e d s ta w ic ie li In d y j p rz e b ija ło niezadow olę nie pa nujące w k r a ju i b ra k w ia r y w szcze­

rość in te n c ji A n g lii. Wszyscy H in d u s i m im o rozbieżności p o glądó w p o lity c z n y c h są zgod n i, je ś li chodzi o zupełną niepodległość. Jeden z k ore spo nde ntów an g ie lskich pisze: „n ie w y ­ daje m i się, żeby H in d u s i m o g li zapom nieć 0 ty m , że 'k a ż d y ic h p rzyw ó d ca od G handie- go począwszy, ka żd y u czciw ie m yślą cy pa­

trio ta spędził la ta w w ię zie n ia ch an gielskich 1 czuł ra z y spadające na jego ple c y z rą k an g ie lskich p o lic ja n tó w “ .

Rząd a n g ie ls k i je s t w y ra ź n ie zan ie p o ko jo ­ n y obecną s ytu a cją w In d ia c h — m ó w i się tu o w y je ź d z ie w n a jb liż s z y m czasie m is ji złożo­

ne j z tr z e c h . m in is tró w . Prasa angielska stw ie rd za je d n a k, że n a s tro je lu d n o ści h in d u ­ s k ie j n ig d y n ie b y ły m n ie j sp rzyja ją ce p e r­

tra k ta c jo m n iż obecnie. O pin ie są‘ bardzo po­

dzielone, je d n i tw ie rd z ą , że trzeba będzie c h y ­ ba dać In d io m niepodległość, bo z b ro jn a in ­ te rw e n c ja m o g ła b y drogo kosztow ać A n g lię — in n i w id zą w w y s ła n iu m is ji o ta k po w a żnym składzie podstęp ze s tro n y A n g lii. G d y b y m i­

s ji a n g ie ls k ie j n ie udało się dojść do p o rozu­

m ie n ia z p rz e d s ta w ic ie la m i In d ii, A n g lia bę­

dzie m ogłą pow iedzieć, że z ro b iła w szystko, żeby spra w ę z a ła tw ić po m yśli' lu d n o ści h in ­ d u s k ie j i ja k n a jb a rd z ie j lib e ra ln ie

A przecież żądania I n d ii są bardzo s k ro m ­ ne, lu d z k ie i zro zu m ia łe : niepodległość, nauka, re fo rm a ro ln a i u p rze m ysło w ie n ie k r a ju — p ra w o do życia, k tó re p rz y s łu g u je każdem u.

H IS Z P A N IA

S yn C h u rc h illa , R a nd olp h C h u rc h ill, w ró c ił niedaw no z H is z p a n ii, gdzie p rz e b y w a ł ja k o kore spo nde nt z ra m ie n ia am e rykań skieg o k o n ­ cernu prasowego. W prasie a n g ie ls k ie j u k a ­ z a ły się jego a r ty k u ły na te m a t rozm ó w ,' ja ­ k ie p rz e p ro w a d z ił z gen. F ranco ; a r ty k u ły te c ie k a w ie n a ś w ie tla ją stosunki, pa nujące obec-, nie w H iszp a n ii.

B ud żet m in is te rs tw a w o jn y , k tó r y w 1940 r.

ob racał się w ram a ch p ó ł m ilia r d a pezetów, obecnie w z ró s ł do 5 i 'H m ilia rd a . S um y te je d n a k n ie szły na wyposażenie a r m ii w no­

woczesny sprzęt w o je n n y , skoro stan e k w i­

p u n k u lo tn ic tw a , m a ry n a rk i w o je n n e j, czy a r­

m ii lą d o w e j prz e d s ta w ia się w ręcz sm ętnie.

260 sam o lo tó w starego ty p u , ty le ż ta n kó w , oko ło 1/s tu z in a ło d z i po dw odn ych i 3 k rą ż o w ­

- i W

W idok portu w Szczecinie przed rokiem 1939.

n ik i — oto całe u z b ro je n ie H is z p a n ii. A le za to są dow ódcy — 4 a d m ira łó w , 3 w ic e a d m i­

ra łó w , 15 ge ne rałó w lo tn ic tw a , ogółem a rm ia hiszpańska lic z y 150 generałów . Im p o n u ją c e ! D ru g ą w ażną pozycję w budżecie sta n o w ią w y d a tk i, zw iązane z u trz y m a n ie m szeroko roz- budowanego a p a ra tu po lic y jn e g o , k tó re p rz e ­ w yższają o w ie le sumę, ja k ą dysp on uje m i­

n is te rs tw o ośw ia ty. K o s z ty u trz y m a n ia w o j­

ska, a raczej g e n e ra łó w i p o lic ji, p o c h ła n ia ją połow ę ogólnego b u dże tu ^państwa. To fa w o ­ ry z o w a n ie p o lic ji i w o js k a n ie je s t bez ale w idocznie po parcie k le r u i w zbogaconych przez re g im e p rz e m y s ło w c ó w nie je s t dla gen.

Franco w ystarczające.

R. C h u rc h ill s tw ie rd z a ze z d ziw ie n ie m , że gen. F ranco n ie z ro b ił nic, aby w y p ro w a d z ić z nędzy ludność k r a ju , za k tó re g o lo s y w z ią ł odpow iedzialność: „N ie w id z ia łe m k r a ju , poza E giptem , gdzieby różn ica m ię d z y stopą ży­

cio w ą k a p ita lis ty a ro b o tn ik a b y ła ta k ja ­ skraw a ja k w H is z p a n ii“ .

A N G L IA — A M E R Y K A

W czasie w o jn y A m e ry k a n ie p ro d u k o w a li m ałe auta „je e p “ . Dziś an gielskie pism a za­

m ieszczają fo to g ra fie za b a w ki, m in ia t u r k i

„je e p u “ , opatrzonej w s p e c ja ln y m echanizm , k tó r y ją w p ra w ia w ru c h i cieszą się, że m a duży p o p y t w A m e ry c e (cena \ ' h d o la ra za sztukę — A m e ry k a b ro n ią c się p rze d k o n k u ­ re n c ją d o b ija do te j ceny d o la ra za cło). E ks­

p o r t a n g ie ls k i p rz e d s ta w ia i pow ażniejsze po­

zycje, ja k auta, ro w e ry , k s ią ż k i, w y ro b y ze srebra itp . A n g lia zyskała now e r y n k i zb y tu , d z ię k i nie is tn ie ją c e j dziś k o n k u re n c ji n ie ­ m ie c k ie j. Przed w o jn ą w p r o d u k c ji zabaw ek c e lo w a li przede w s z y s tk im N iem cy, k tó rz y tę gałąź p rz e m y s łu d o p ro w a d z ili do p e r fe k c ji (dziś jeszcze z a b a w k i w y k o n a n e przez n ie ­ m ie c k ic h je ń c ó w w o je n n y c h cieszą się w A n ­ g lii dużym powodzeniem ). O becnie ś w ia t żąda zabaw ek a n g ie ls k ic h — są pom ysłow e, now o- pześnie pom yślane, no i „m ad ę in E n g la n d “ też coś znaczy.

Poza sp ra w a m i h a n d lo w y m i sto s u n k i am e- ry k a ń s k o -a n g ie ls k ie u k ła d a ją się nieszczegól­

nie, w każd ym razie nie po m y ś li A n g lii. J e ś li w pra sie a m e ry k a ń s k ie j pisze się o A n g lii, to przede w s z y s tk im porusza się s p ra w y G re ­ c ji, In d o n e z ji czy In d y j. A n g lia m a dużo do­

b re j . w o li. Od czasu do czasu w y s y ła do Sta­

n ó w Zjednoczonych sw ych n a jw y b itn ie js z y c h przyw ód ców , ale prasa an gielska s tw ie rd z a potem z goryczą, że' w dzie n n ika ch a m e ry ­ k a ń s k ic h n ie m a często o n ic h n a w e t w z m ia n k i.

„N a s i am e rykań scy p rz y ja c ie le “ — pisze

„N e w S tatesm an and N a tio n “ , — „o k a z u ją w sw e j s y m p a tii dla nas w ięcej lito ś c i n iż szacunku d la naszych w y s iłk ó w “ . Prasa an­

gielska s k a rż y się m ętnie, że A m e ry k a nie postrzega w s z y s tk ic h w y s iłk ó w , ja k ie ro b i A n g lia , żeby w y d ź w ig n ą ć się znad przepaści, ja k b y A m e ry k a uw ażała je za darem ne, i c hciała usunąć ze sw ej d ro g i A n g lię , uzna­

ją c ją za p a rtn e ra „n ie u le c z a ln ie chorego i z le k k a n ie n o rm a ln e g o “ .

M A L A J S K I K A U C Z U K

Prasa angielska ro z p is u je się szeroko na tem at e k s p lo a ta c ji k a u c z u k u im p ortow a ne go z p ó łw y s p u M a la js k ie g o i dochodów, ja k ie ten suro w ie c może p rzyn ie ść pa ństw u . Cenę ustalono na 10 pensów a n g ie lskich za fu n t, z ty m , że A m e ry k a p ła c ić będzie ty lk o w do­

la rach . S pra w a k a u c z u k u w y w o ła ła duże za­

in te reso w an ie i je s t obecnie żyw o d y s k u to ­ wana. N ie k tó ry m cena w y d a je się z b y t n i­

ska (dw a razy niższa n iż przed w o jn ą w sto­

su n ku do in n y c h p ro d u k tó w ).

Jasne, że spra w a w a rta je s t d y s k u s ji, sko­

ro ka u c z u k b y ł g łó w n y m źród łe m dochodów A n g lii — ta k np. prze d w o jn ą , w okresie n a j­

większego zapotrzeb ow a nia na kauczuk, su­

ro w ie c ten p rz y n ió s ł A n g lii w iększe dochody, niż cała je j p ro d u k c ja i w sz y s tk ie po sia dło­

ści razem w zięte. W zam ian za ka u c z u k A m e ­ ry k a m a dostarczyć A n g lii żyw ności, b a w e ł­

ny, ty to n iu , a m e ry k a ń s k ic h film ó w .

N ik t ty lk o n ie . d y s k u tu je nad nędzą M a - la jc z y k ó w , p ra w o w ity c h w ła ś c ic ie li i nad ty m , żeby pa m ię ta ć o n ic h p rz y rozdziale żyw ności.

O M a la jc z y k a c h pisze się n a tom ia st, że są n ie ­ z d o ln i do w y d a jn e j p ra c y , są osłabieni i w y ­ niszczeni, wobec czego obciążanie ich pracą dłuższą n iż 4 go dziny dziennie b y ło b y bez- celowe.

Bogusław Kuczyński

(2)

F tr. 2 O D R O D Z E N ï E N r 13

K R Z Y S Z T O F R A D Z I W I Ł Ł

Jeszcze r a z C lr a r c lii 11

Londyn, w m a rc u 1946 r.

O dgłosy m o w y , k tó rą w y g ło s ił e k s p re m ie r C h u r c h ill w p ro w in c jo n a ln e j m ie ś c in ie stan u M is s u r i F u lto n , świadczą, że m im o , iż o f i­

c ja ln a A n g lia rządzona przez P a rtię P ra c y n ie s o lid a ry z u je się z ty m p rze m ó w ie n ie m , m o w a C h u rc h illa p o ru s z y ła ja k zawsze to, co, je s t na jw a żn ie jsze .

K ie d y podczas K o n g re s u W iedeńskiego u m a - ł nagle r o s y js k i am basador, T a lle y ra n d s tw ie r d z ił od ra zu , że m u s ia ł on m ieć w ty m ja k iś cel. T a k a sam a a tm osfe ra n ie u fn o ś c i i w za jem n eg o p o d e jrz e w a n ia się p a n u je ob ecni i n a św iecie w p rz e j ściow ej epo­

ce pom ię dzy u s ta n ie m d z ia ła ń d ru g ie j w o j­

n y ś w ia to w e j, a rozpoczęciem k o n fe re n c ji p o k o jo w e j, k tó r a m a tę w o jn ę zakończyć.

D la te g o choć w y ra ż o n e w fu lto ń s k ić j m o ­ w ie p o g lą d y C h u rc h illa są je d y n ie je ­ go w ła s n y m i po g lą d a m i, n ie m n ie j je d n a k pożyteczną rzeczą je s t p rz y o k a z ji posłuchać, ja k ś w ia t zare ag ow a ł n a sło w a angielskiego p o lity k a .

N a jp o z y ty w n ie j u s to s u n k o w a li się do te j m o w y n a tu ra ln ie N ie m cy, ja k o ci, k tó r z y nie m a ją ju ż n ic do s tra c e n ia i k tó r y m w s z e lk ie m ącenie w m ię d z y n a ro d o w e j k a d z i podsuw a m y ś l o trz e c ie j w o jn ie po m ię dzy s o ju s z n ik a ­ m i, przez k tó r ą N ie m c y m o g ły b y zno w u się stać czynn ą siłą, w y g ry w a n ą przez obie s tro n y .

„O b s e rv e r“ w a rty k u le na te m a t m o ­ w y C h u rc h illa —•- „W skrzeszenie n ie m ie c k ic h n a d z ie i na w o jn ę pom iędzy z w y c ię z c a m i“ — op isu je, ja k 'to po p rz e m ó w ie n iu w F u lto n każd a ro zm o w a z N iem cem zaczyna się od C h u rc h illa i na C h u rc h illu się ko ń c z y i ja k to , po zorn ie a p o lity c z n y u n iw e rs y te t b e r­

liń s k i ro b i obecnie w ra ż e n ie w ie c u p o lity c z ­ nego. P rz y p a d k o w y fa k t, że z trz e c h w ie lk ic h w iz e ru n k ó w w y s ta w io n y c h k o ło B ra n d e n ­ b u r g e r to r p o r tr e t S ta lin a został czasowo z d ję ­ t y d la w y re m o n to w a n ia , a je d y n ie p o r tr e ty T ru m a n a i C h u rc h illa na ra z ie ta m fig u r u ją , k o m e n to w a n y je s t przez pu bliczno ść b e r liń ­ ską ja k o e fe k t , p rz e m ó w ie n ia c h u rc h illo w - skiego. J a k za p a n ią m a tk ą pacierz, e n tu ­ z ja z m w o je n n y p o b ity c h N ie m c ó w p o w ta rz a ­ n y je s t przez propagandę in n y c h niezadow o­

lo n y c h z re z u lta tó w w o jn y lu d z i, e m ig ra n ­ tó w spod zn a k u M ic h a jło w ic z a , czy Andersa.

..L o n d y ń s k i e m ig ra c y jn y „D z ie n n ik P o ls k i"

zamieszcza w p ra w d z ie w s tę p n y a r t y k u ł pod sensacyjnym ty tu łe m „S ojusz a n g lo -a m e ry - k a ń s k i d la ra to w a n ia p o k o ju ? “ , ale zaraz w p o d ty tu le do daje: „M o s k w a m ilc z y “ i to ­ ne m s w o je j w ła s n e j od p o w ie d zi na p o s ta w io ­ ne p y ta n ie stw ie rd za , że je m u , „ D z ie n n ik o w i P o ls k ie m u “ , n ie chodzi b y n a jm n ie j o u ra to ­ w a n ie p o k o ju , ale w ła ś n ie o trz e c ią w o jn ę . Lecz o co w ła ś c iw ie szło sam em u C h u rc h il­

lo w i? O fic ja ln ie na pe w no o zapobieżenie w o jn ie , ale C h u r c h ill z b y t dobrze zna h i­

storię , ażeby nie w iedzieć, że p ra w ie w szyst­

k ie w ie lk ie ’ w o jn y ś w ia ta zaczyn ały się od p re w e n c y jn y c h zabiegów p rz e c iw k o w o jn ie , a w la ś - 'w ie , m ó w ią c w y ra ź n ie , w ty m ce­

lu , ażeby w o jn a , je ż e li ju ż k o n ie czn ie m a w y b u c h n ą ć , w y b u c h ła w p o ło ż e n iu k o rz y s t­

n y m dla tegoj k to sta ra się je j w y b u c h zaha­

m ow ać i w zm o c n ić w ła s n y p o te n c ja ł w o je n n y . R o ja lis ty c z n y g re c k i d z ie n n ik „ V r a d y n i“

s tw ie rd z a też ja k o s a te lita c h u rc h illo w s k ie j p o lit y k i: „G re c ja obecnie uw ażać się może za w y s u n ię tą p la c ó w k ę b r y ty js k ą w e w e n tu ­ a ln e j w o jn ie p rz e c iw k o R o s ji“ .

A le c y to w a n e odgłosy n ie m ie c k ie , a n d e r- sow skie i g re c k ie to t y lk o je d n a stro n a m e­

d a lu , b a rd z ie j c ie k a w a je s t re a k c ja dem o­

k ra ty c z n e j o p in ii św iata.

F ra n c u s k a „H u m a n ité “ , p o d kre śla , że c łju r - c h illo w s k i p la n w y c h o d z i je d y n ie na korzyść m ię d z y n a ro d o w e j re a k c ji, na k tó r e j czele C h u r c h ill c ń c ia łb y p o s ta w ić W ie lk ą B r y ta ­ nię.

W io s k i s o c ja lis ty c z n y „ A v a n t i“ n a zyw a p rz e m ó w ie n ie c h u rc h illo w s k ie po p ro s tu p ró ­ bą ra to w a n ia a n g ie ls k ic h k a p ita lis tó w .

I tu t a j p rz e c h o d z im y do d ru g ie j n a jw a ż ­ n ie js z e j tezy C h u rc h illa , do zw ią za n ia A n g lii z A m e ry k ą , n a ra z ie w ś c is ły m sojuszu m il i­

ta rn y m , a z czasem połączenia obu anglosa­

s k ic h n a ro d ó w w je de n o rg a n iz m p o lity c z n y . R e a kcja p rz e c iw k o te m u ta k ze s tro n y a n ­ g ie ls k ie j, ja k i a m e ry k a ń s k ie j je s t d w o ja k a ; p o d k re ś la się różn ice r a c y j stan u obu n a ­ ro d ó w i u w y d a tn ia eko no m iczną i społeczną ic h rozbieżność.

„ N e w S tatesm an and N a tio n “ zaczyna od s tw ie rd z e n ia , że A n g lia n ie chce zostać 49 stanem w ś ró d s ta n ó w zje dn oczon ych A - m e ry k i, a d a le j zarzuca C h u rc h illo w i, że w e ­ d łu g jego p la n u m u s ia ła b y A n g lia zrzec się sam odzielnego ro z w o ju an gielskieg o socja­

liz m u n a rzecz bezw olnego to w a rzysze n ia A m e ry c e w je j drodze od k ry z y s u do k r y z y ­ su, na k tó re skazu je ją n ie o k ie łz a n y k a p ita ­ liz m . W ra z ie w o jn y zaś w y s p y b r y ty js k ie b y ły b y w y s u n ię tą na przó d lo tn ic z ą bazą a - m e ry k a ń s k ą , k tó r ą ła tw o będzie u n ie s z k o d li­

w ić k ilk u b o m b a m i a to m o w y m i. S o c ja lis ty ­ czna „ T r ib ü n e “ s taw ia p rz y o m a w ia n iu m o ­ w y c h u rc h illo w s k ie j jeszcze w y ra ź n ie j k ro p -

k ę n a d i. C y tu ją c prze m ó w ie n ie , M a c g o v e r- n a w Iz b ie G m in , rów noczesne m n ie j w ię c e j z m o w ą C h u rc h illa , ale zasadniczo ta m te m u p rze ciw n e , k o n k lu d u je w S praw ie ściślejsze­

go p o łą czenia A n g lii z A m e ry k ą : „p o m im o po d o b ie ń stw a z w y c z a jó w , ję z y k a i urządzeń p a ń s tw o w y c h , P a rtia P ra c y u w aża S ta n y Zjednoczone za stające po d ru g ie j s tro n ie b a ry k a d y , a w zg lęd em R o s ji S o w ie c k ie j nie m ie liś m y n ig d y tego uc z u c ia “ .

T y le o p in ia angielska, ale o ile ż w y ra ź n ie j p rz e c iw s ta w ia się te m u z w ią z k o w i, p r o je k ­ to w a n e m u przez C h u rc h illa , pra sa a m e ry ­ kań ska, i to po m im o, że m o w a b y ła w y g ło ­ szona w sta n ie M is s u ri, w ściślejszej o jc z y ­ źnie p re z y d e n ta T ru m a n a i na pe w n o za jego w iedzą i po pa rciem . N ie trz e b a je d n a k za­

pom inać, że a u to ry te t T ru m a n a pozostał da­

le k o w ty le za m ia ro d a jn o ś c ią osądów R o o- seve lta d la o p in ii a m e ry k a ń s k ie j.

„C h ica g o S un“ orze ka po m o w ie C h u rc h il­

la, że „p ó jś c ie za ty m w ie lk im , ale śle pym a ry s to k ra tą oznaczałoby n a jk ró ts z ą drogę do u p io rn e j n o w e j w o jn y “ .

„ H e r a ld T rib u n e “ z a p y tu je , czy b ra te rs k i w o js k o w y z w ią z e k z A n g lią oznaczać m a dla A m e r y k i ż y ro w a n ie a n g ie ls k ie j p o lit y k i w G re c ji, n a B lis k im W schodzie, w In d ia c h lu b na M a la ja c h .

„B osto ne G lo b e “ n a z y w a p ro p o z y c ję C h u r­

c h illa zaproszeniem S ta n ó w Z jed no czonych do uczestniczenia w k ło p o ta c h u p ad ają cej a n g ie ls k ie j p o lit y k i k o lo n ia ln e j.

W reszcie „ D e tr o it F ree Press“ odpo w ia da p o n ie k ą d n a z a rz u t o p in ii a n g ie ls k ie j, że C h u r c h ill chce z W ie lk ie j B r y t a n ii z ro b ić 49 sta n a m e ry k a ń s k i tw ie rd z ą c , że zup ełnie czym in n y m je s t a n g lo -a m e ry k a ń s k a w s p ó ł­

praca, a czym in n y m p o w tó rn e w c h ło n ię c ie S ta n ó w Z jed no czonych ja k o e k s k o lo n ii an­

g ie ls k ie j przez Im p e riu m B ry ty js k ie . A se-

n a to r O w en P re w s te r k o n k lu d u je , iż sojusz z A n g lią będzie d z ia ła ł ja k o k a ta liz a to r, k t ó ­ r y przyśp ie szy w y s tą p ie n ie re s z ty ś w ia ta p rz e c iw k o A m eryce .

D la te g o ro b o tn ic z y a n g ie ls k i „ D a ily W o r- k e r “ zu p e łn ie słusznie okre śla fu lto ń s k ą m o­

w ę C h u rc h illa ja k o hasło do o d n o w ie n ia

„ p a k tu a n ty k o m u n is ty c z n e g o “ , k t ó r y ja k w ia ­ dom o b y ł je d n y m z n a js k u te c z n ie js z y c h ś ro d ­ k ó w d la ro z p a le n ia p o ż a ru w sze chśw iato­

wego.

N a suw a się w ię c zu p e łn ie lo giczn e p y ta n ie : ja k i w p ły w m oże tego ro d z a ju s ta w ia n ie k w e s tii p o k o ju , ja k to c z y n i C h u rc h ill, m ie ć n a dalszy ro z w ó j O ZN ? W p ra w d z ie sam C h u r c h ill n ie po zostaw ia tego p y ta n ia bez o d p o w ie d z i i n ie t y lk o n ie p o m ija p o na dn a­

ro d o w e j o rg a n iz a c ji, ale p rz e c iw n ie , przez oddanie je j do d y s p o z y c ji lo tn ic tw a b o jo w e ­ go, chce ją w zm o cnić. A le w ła ś c iw ie cała k o n ­ cepcja c h u rc h illo w s k a je s t z g r u n tu p rz e c iw ­ n a ja k ie jś o rg a n iz a c ji, k tó r a b y m ia ła być s iłn ie js z r n ie ty lk o od iz o lo w a n e j przez jego p la n y R o s ji, ale ró w n ie ż od połączonych w je d n ą m ilita r n ą s iłę A ng ło sa só w (je d y n ie o n i m a ją być posiadaczam i s e k re tu bo m by a to m o w e j). N a czelny org an rządzącej w A n ­ g lii P a r t ii P ra c y stw ie rd z a , że o ile p re m ie r A tle e uw aża O N Z za org an n a drzę dny, o t y ­ le p. C h u rc h ill c h c ia łb y , ażeby w m o n to w a n y w o rg a n iz a c ję sojusz a n g lo -a m e ry k a ń s k i s ta ł się sam organem n a d rz ę d n y m m ię d z y n a ro d o ­ w e j o rg a n iz a c ji. C ała k o n s tru k c ja O N Z je s t o p a rta n a lo ja ln y m w s p ó łd z ia ła n iu trze ch m o c a rs tw , k tó re t y lk o w s k u te k solida rne go d z ia ła n ia p o t r a f iły z w y cię żyć ro z b ó jn ic z e n a ro d y, N ie m c ó w i Japoń czyków . D latego w s z e lk ie b lo k i, a w ię c ró w n ie ż b lo k a n g lo - a m e ry k a ń s k i, b y ły b y zaprzeczeniem O rg a n i­

z a c ji N a ro d ó w Z jednoczonych.

N ie m n ie j je d n a k w y p o w ie d z e n ie m o w y

M Ł O D Z I POECI

ZBIGNIEW STOLAREK

Erotyk

Tu miasta można nie słyszeć

— senny Sekwany jest oddech;

księżyc miasto wymienił na ciszę

...Takie noce wczoraj jeszcze groziły nalotem.

Jesteśmy (woda, trawniki, romantyczne tto);

jakby „wczoraj" się siato zwykłą pustą kartą.

Lecz oto spojrzenie twoje ciężko wyrusza jak czołg

— pamięci tamtego czasu usta nie wygładzą.

Jesteśmy na granicy; nowych dni nam trzeba się uczyć na pamięć.

Przeszłość kołuje jak patrol za mgłą.

Nam trzeba iść na kierunek, bo gdy się zbłąkamy, nie wrócimy już nigdy na żadnych dni front.

Słyszysz? Czas nas wymija, a my ciągle we wrześniu, choć jest już cisza i noc w Sekwanie krwawe błyski topi.

— Spójrz inaczej; oczu jak nad lufą nie mruż, musisz droga nauczyć się innego wzroku.

KLEMENS OLEKSIK

Na posterunku

W list mój ostatni skręcę szczyptę tytoniu odkrytego w zakamarkach żołnierskiego płaszcza.

Zaciągnę się naszym domem. Firanki odsłonisz, będziesz szukać księżyca: On na nasz bój patrzał.

Pomyślisz: Gwiazda spadła — spełni się marzenie nasze. O tak. Zanim gwiazda o ziemię uderzy, nawiedzi cię myśl moja jak list. Pozdrowieniem da ci znać: Tu le ż ę ---

Kto ci pamiątki przyśle? Skarb ostatni karabin — inne ręce upieszczą, przytulą.

I gdy wiosna na grobie rozsieje sasanki, wiedz: z mego karabinu zmartwychwstanę kulą.

WŁADYSŁAW MACHEJEK

Już nie umiesz

Cóż ci opowiem w zachmurzonym mieście, w niczym nieuchwytna?

Czy pokłon poety może upieścić, gdy brak tanów żyta?

Jakże dłoń ma głaskać włosy bez promieni i wiatru?

Można miasto strzechami chmur poszyć i okna zatkać.

Cóż ciało mtode, gdy wybtyśnie samym gorącem.

Gdyby tak sięgać jak po wiśnie, wiśnie na trawnik strącać.

Ty byś tak chciała. Już nie umiesz dtoni-gałązek.

Aby szumiały jak chorągiew w tłumie, jak procesja wstążek.

Cóż nam powiedzą milczące sady, zamarzła ócz kropie.

Na chmury ręce, jak kosy opadły, — czy siano to kopne?

JÓZEF KAMIONKA

Wspomnienie

Kto powiew okrąży zielenią?

Skupiłem wolę,

by fen zagajnik brzóz poderwać z kolan, by oddać cię westchnieniu,

lżejszą o grudkę pola,

jaśniejszą o wczorajszy uśmiech, o perłę.

Cata

z liści niewiernych, które zszywał ptak, z gałęzi wynikłych z wierzby, z berła, ze spojrzeń przeźroczystszych od powietrza — Jakbyś na nitce prowadziła pałac

aleją od własnego cienia lżejsza sprzeniewierzona przezeń biegiejsza o dłonie...

Na fotografii bliżej do twych kolan;

płoniesz

w eksplozjach minionej magnezji.

przez C b u ro h illa b y ło , może w b r e w jego w o ­ li, rzeczą pożyteczną, bo w y ja ś n iło w n ie ­ je d n y m s y tu a c ję ś w ia to w ą w c h w ili, k ie d y w e d łu g o k re ś le n ia samego C h u rc h illa ;,na z w y c ię s tw o a lia n tó w p a d ł w ie lk i cie ń“ .

T y lk o że ro z ja ś n ie n ie s y tu a c ji w y p a d ło zu­

p e łn ie inaczej, n iż to z a m ie rz a ł C h u rc h ill.

S o c ja lis ty c z n a „ T r ib ü n e “ , n a jp o w a ż n ie js z y ty g o d n ik la b o u rz y s tó w , pociesza e k s p re m ie ra , k t ó r y w y s tą p ił w r o li K a s a n d ry , s ło w a m i:

„N ie da ra d y , panie C h u r c h ill“ .

Z a c y tu je m y k ilk a n a jw a ż n ie js z y c h u s tę ­ p ó w tego a r ty k u łu : „ N i k t n ie może o ska rżyć pana C h u rc h illa , że nie w y ło ż y ł o tw a rty c h k a r t na stół, ale n ie może b yć też n a j m n ie j-

■ szej w ą tp liw o ś c i, że są to jego w ła s n e k a r ty , może k a r t y k o n s e rw a ty w n e g o s tro n n ic tw a , o d k ry te ta k h a ła ś liw ie — w k a ż d y m ra z ie n ie są to k a r t y an gielskie, a ju ż na p e w n o n ie k a r t y a n g ie ls k ie j P a r t ii P racy. D la te g o trze b a p o d k re ś lić , że n ie t y lk o pa n C h u r c h ill zaznaczył, iż p rz e m a w ia w e w ła s n y m im ie ­ n iu . O d p o w ie d z ia ln a za lo s y A n g lii P a r tia ^ P ra c y m u s i ró w n ie ż s tw ie rd z ić , że „d ro g a C h u rc h illa n ie je s t naszą d ro g ą “ . N ie s tw ie r - dzenie tego b y ło b y d la A n g lii ta k w ie lk im nieszczęściem, że w ię k s z y m m o g ło b y być chyba ty lk o w y k o n y w a n ie c h u rc h illo w s k ie j p o lity k i. Z n o w u o d ż y ł w id o c z n ie d a w n y C h u r c h ill z 1919 i 1924 ro k u , k t ó r y rad ośn ie g ło s ił ś w iętą w o jn ę p rz e c iw k o „b o ls z e w ic k ie ­ m u b ła z e ń s tw u “ , C h u rc h ill, k t ó r y zawsze b y ł g o tó w p rze w o d zić w y p ra w ie k rz y ż o w e j w o - b ro n ie św iętego p ra w a w łasno ści, a ry s to k ra ­ tycznego p r z y w ile ju i zdobyczy im p e r ia li­

stycznych. O becnie w y s z ła na ja w cała je g o h ip o k ry z ja . N ie m ożem y czuć n ic p ró cz p o ­ g a rd y d la czło w ie ka, k t ó r y obecnie p rz e le w a łz y k ro k o d y le n a d ty m , że rz ą d p o ls k i p o ­ z w a la sobie na o lb rz y m ie i n ie s p ra w ie d liw e an eksje te r y to r ió w n ie m ie c k ic h , k ie d y to on w ła ś n ie , w T ehe ran ie i w J a łc ie w z n o s ił to a ­ s ty n a cześć ty c h w y c z y n ó w ro s y js k ą w ó d ­ k ą !“

Z tego c y ta tu z „ T r ib ü n e “ w id a ć je d n a k , że je ż e li chodzi o słuszną i s p ra w ie d liw ą s p ra w ę naszych g ra n ic zachodnich, k tó r e u - z y s k a liś m y d z ię k i ra d z ie c k ie j pom ocy, sta­

n o w is k o C h u rc h illa i s ta n o w is k o P a r t ii P ra ­ cy je s t ró w n ie n ie ko n se kw e n tn e . W id o czn ie s ta w ia n ie k r o p k i n a d i przez C h u rc h illa n ie w y le c z y ło ł pana B e v in a ze w s z y s tk ic h b łę ­ d ó w c h u rc h illo w s k ie j p o lit y k i • z a g ra n iczn e j.

W k a ż d y m ra z ie k o n s e k w e n tn e p o d k re ś la n ie je j przez samego C h u rc h illa p o w in n o n ie ­ je d n e m u o tw o rz y ć oczy, że g ra n ic a p o ls k a n a O drze i N ysie, to przede w s z y s tk im n a jw a ż ­ n ie js z a rę k o jm ia słabości N iem iec, a w ię c p o ­ k o ju św iata.

A le w ró ć m y do dalszych ro z w a ż a ń „ T r ib ü ­ n e “ n a d m ow ą C h u rc h illa . M ó w ią c o p ro p o ­ z y c ji C h u rc h illa w z m o c n ie n ia a n g lo -a m e ry - kań skie go sojuszu, „ T r ib ü n e “ z u p e łn ie słusz­

n ie stw ie rdza , że „ t u t a j C h u r c h ill z m ie n ił sw o , je s ta n o w is k o g ru n to w n ie . O becnie ro z u m ie on jasno, że A n g lia n ie je s t ju ż szańcem o - b ro n n y m w a r s tw u p rz y w ile jo w a n y c h . D la te ­ go zrzeka się on sam odzielności a n g ie ls k ie j1 na rzecz A m e ry k i, o fia ro w u ją c A n g lii m ie j­

sce m łodszego p a rtn e ra w w ie lk ie j k a p it a li­

s tyczn e j spółce a n g lo -a m e ry k a ń s k ie j z ogr.

odp., k tó r a m a zastraszyć R osję S ow iecką, a rów nocześnie zdusić w e w n ą trz A n g lii w s z e lk ie p ró b y b u d o w a n ia so c ja liz m u .!? / te n sposób C h u r c h ill może służyć id e a ło m ś w e j k o n s e rw a ty w n e j p a r tii, to znaczy im p e r ia li­

z m o w i na z e w n ą trz , a p r z y w ile jo w i w e ­ w n ą trz W ie lk ie j B r y ta n ii.

N a tu ra ln ie chcem y m ie ć ja k na jle psze sto­

s u n k i pom ię dzy A n g lią i S ta n a m i Z jed no czo­

n y m i, ale do bre s to s u n k i i k u ltu r a ln e , p o k re ­ w ie ń s tw o nie oznaczają b y n a jm n ie j tego sa­

mego, co p rz y m ie rz e w o js k o w e s k ie ro w a n e p rz e c iw k o Z w ią z k o w i S o w ie ckie m u , k tó r e p ro p o n u je nam pan C h u r c h ill i za k tó re go­

tó w je s t z a p ła cić w s z e lk ą cenę“ .

O d p o w ie d z ia ln a w ię c za rz ą d y w A n g lii P a rtia P ra c y b y n a jm n ie j n ie s o lid a ry z u je się z de fetyzm em C h u rc h illa .T a k n a z y w a obec­

ną jego po staw ę p o lity c z n ą ty g o d n ik „N e w S tatesm an and N a tio n “ . Jest to może n a j­

w ła ściw sze je j określenie.

Podczas w o jn y n a jw ię k s z y m n ieb ezpie­

czeństw em je s t de fe ty s ty c z n a n ie w ia ra w z w ycię stw o . Obecnie, k ie d y c a ły ś w ia t zm ęczony sześcioletnią w o jn ą w a lc z y o p o ­ k ó j, k t ó r y m u s i z a try u m fo w a ć , je ż e li lu d z ­ kość n ie m a zginąć, w sze lka n ie w ia ra w p o ­ k ó j je s t n a jw ię k s z ą z b ro d n ią p rz e c iw k o lu d z ­ kości.

W y ra ź n e s tw ie rd z e n ie przez ta k ie g o p o li­

ty k a ja k C h u rc h ill, że p o k ó j je s t zagrożony, może b y ć uw ażane za d e fetyzm , ale sposób p rz y ję c ia tego de fetystycznego p rz e m ó w ie n ia przez całą o p in ię d e m o k ra ty c z n ą ś w ia ta je s t dow odem , że z w y ją tk ie m N ie m c ó w i to p n ie ­ ją c e j cią gle g a rs tk i fa s z y s to w s k ic h e m ig ra n ­ tó w , n ik t nie życzy sobie trz e c ie j w o jn y , do k tó r e j m ogą d o p ro w a d z ić przede w s z y s tk im , ja k to ju ż w ie le ra z y w h is to r ii b y w a ło , ró ż ­ nego rod zą jp „ t y lk o o b ro n n e “ sojusze p re ­ w e n c y jn e , ta k ie w ła ś n ie ja k ten, k t ó r y p ro ­ p o n u je C h u rc h ill. K rzysztof R a d z iw iłł

(3)

N r 13 O D R O D Z E N I E Str. 3

A R T U R S A N D A U E R

Sprawa godności

Cóż prostszego, n iż b y ć z a b ity m ? D r W in te r, b y ły sędzia o k rę g o w y i o fic e r re z e rw y , lu b ił ro z w ią z a n ia le g a ln e i jasne. T y le k ro ć w y d a ­ w a ł w y r o k i; cóż dziw nego, że z k o le i i on m ia ł im ulec? Sam ej je d n a k pro ce d u rze tego, m ie ­ siące ju ż trw a ją c e g o , pro cesu b ra k ło n a le ż y te j Pow agi i z a ró w n o w y k o n a w c y ja k ś w ia d k o ­ w ie i o fia r y n ie o d n o s ili się d o ń z w y m a g a n ą w ta k ic h c h w ila c h godnością. N a usta ch N ie m c ó w , g d y o d w ie d z a li gm ach R a dy, ig r a ł p o b ła ż liw y uśm ieszek. Z a c h o d z ili czasem do m roźnego b iu r a e w id e n c ji, gdzie u rz ę d o w a ł d r W in te r i k le p ią c w yp rężo neg o na baczność Po ra m ie n iu w y r a ż a li u z n a n ie d la jego n ie ­ z m o rd o w a n e j p ra c y n a d k a rto te k a m i: „ A r ­ b e ite n Sie n u r fle is s ig ! Das m a c h t g u t!“ Z a ­ c h o w a n ie ich, w y z b y te w s z e lk ie j w ro go ści, w y ra ż a ło ty lk o p r z y j azną iro n ię ; n ie b r a li go po p ro s tu n a se rio : T en sam dw u z n a c z n y stosunek d ra ż n ił d r W in te ra , g d y s ty k a ł się z lu d ź m i z z e w n ą trz .

W y c h o d z ił b o w ie m n ie k ie d y n a m ia s to ob­

ju c z o n y z e g a rk a m i, d o la ra m i i z ło te m , k tó r e m u — ja k o po sia daczo w i je d n e j z n ie w ie lu P rzepustek, p o z w a la ją c y c h p rz e k ro c z y ć d r u ­ ty — da w a no n a sprzedaż. K ie d y z b ia łą o - Paską na ra m ie n iu , k tó r ą n a p ró żno s ta ra ł się u k ry ć , s trząsając śnieg z p rz y d ro ż n y c h d rz e w na rę k a w , p rz e m k n ą w s z y się b o c z n y m i u lic a - m i, w p a d a ł nareszcie do ju b ile rs k ie g o sklepu, w ła ś c ic ie l i czelad nicy, is k rz ą c y się od świeżo n a b y ty c h p ie rś c io n k ó w , świeżo ogoleni, z k a n ­ ia m i spodni ta k o s try m i, ja k b y n im i się w ła ­ śnie g o lili, rz u c a li n a w y p la m io n e p a lto i za­

nied b a n ą fiz jo n o m ię spo jrze nie ta k s u ją c e i nieco zażenowane. T a rg u ją c się o cenę p r z y ­ n ie s io n y c h k o szto w n o ści m ó w ili: „P oco się Pan ta k u p ie ra ? Przecież...“ i n ie k o ń c z y li przez d e lik a tn o ś ć , lecz ty lk o m r u g a li do sie­

bie po rozu m iew aw czo . D r W in te r w i ł się pod ic h b a g a te liz u ją c y m w z ro k ie m . Ś m ie rć — m y ­ ś la ł — je s t r e k a p itu la c ją i oceną życia. Cze­

m uż m u s ia ł u m ie ra ć w te j p o d e jrz a n e j a tm o ­ sferze c h ic h o tó w , p o k le p y w a ń , g ro te s k o w y c h p o d ry g ó w ? Dlaczego o s ta tn im gestem m ia ło b yć k la ś n ię c ie opadającego w b ło to ciała?

B y ł o fic e re m re z e rw y , c z y ta ł S zeksp ira i M ic ­ k ie w ic z a , k o c h a ł k o b ie ty , m a r z y ł o w ie lk o ­ ści — i to w s z y s tk o m ia ło się u w ie ń c z y ć k o ­ z io łk ie m w g rz ą s k ie j ja m ie ? J a k ą p rz y b ra ć Postawę, o co się oprzeć? C h łop cy, g d y go w i ­ d z ie li prze suw ającego się pod m u ra m i k a m ie ­ n ic , rz u c a li w e ń g ru d a m i b ło ta lu b ś n ie - giem — n ie z n ie n a w iś c i b y n a jm n ie j, lecz z te j n o rm a ln e j lu d z k ie j skło nn ości, k tó r a k a - że popychać to, co i ta k up a d a i śm iać się do ro z p u k u z fa n ta s ty c z n e j g o n itw y p rz e c h o d n ia za p o rw a n y m przez w ia t r kapeluszem . Cóż je d n a k począć m ia ł d r W in te r? J a k zareago- w a ć z godnością? C iskać ró w n ie ż bło te m ? G o­

nie ? Co w ię c e j, w n im sam ym — d a w n ie j ta k u fn y m z a lą g ł się ro b a k p o d e jrz liw o ś c i.

ażde „o ! p a trz !“ , k a ż d y g ło ś n y śm iech za- s * * * * * * na u lic y o d n o s ił do siebie; czuł się e em każdego — p rz y p a d k ie m n a w e t c iś n ię - ego k a m y k a . T a n ieu fn ość, w y w o ła n a przez p o prze dnie w y p a d k i, z k o le i w y w o ły - w a ła now e: napada się b o w ie m n a tego, k t ó r y napaści oczekuje. B y ło to błęd ne k o ło p s y ­ chiczne, poza k tó r e nie m ó g ł się ju ż w yd ostać.

B a rd z ie j je d n a k srom o tn e n iż h a n d e l ze­

g a rk a m i i — rz e c z y w is te lu b do m yśln e — n a ­ paści u rw is ó w , b y ły w id z e n ia ze z n a jo m y m i.

D r W in te r s p o ty k a ł podczas s w y c h w y p r a w da w ne to w a rz y s z k i w ie c z o ró w k a w ia rn ia n y c h lu b p a r ty j b rid g e ’a. M ig a ły u lic ą , różo w e od narożu, z tw a rz a m i w y c h y lo n y m i z k ie lic h ó w fu te r , uśm iech nię te , ro zra d o w a n e sanną lu b Proszoną h e rb a tk ą . N a w id o k d r W in te ra p o ­ w a ż n ia ły nagle, p rz y g ry z a ły w a r g i; n ie k tó re b y ły dość ta k to w n e , b y o d w ró c ić głow ę . A le in n e — o zgrozo! — o s te n ta c y jn ie p o d c h o d z iły , W yc ią g a ły n a w e t rękę. Ze s p o jrz e n ie m tro c h ę nieo becn ym , śpiesząc się z le k k a , z a g a d y w a ły co słych ać i ja k ie m a z a m ia ry . I u m y k a ły czym p rę d ze j, ja k b y w styd zą c się s w y c h f u t e r i cze­

k a ją c e j je zabaw y, dobrego w y g lą d u i s z m in ­ k i na w a rg a c h , g d y on...

G d y on, b a rd z ie j s k u lo n y po ta k im s p o tk a ­ n iu i o s y p u ją c jeszcze ra z z p rzyd rożn ego d rz e w a o k iś c ie śniegu na rę k a w , k ie r o w a ł się p o w o li k u d ru to m . M ia s to stało w m rozie i w e m g le ; w o d d a li d z w o n iły san ki. D a le j,

■w od ległości 2000 km ., b iły a rm a ty , szarżo­

w a ły czołgi, lu d z ie p a d a li, u c ie k a li, s z li n a ­ przó d T u ta j — s ta ły nieskończone o g o n k i za ć w ia r tk ą chleba, opodal, o w in ię te w papier, le ż a ły tr u p y p o m a rz ły c h lu b p o m a rty c h z g ło ­ d u Czasem rozleg ało się podobne szczekanie psa i ró w n ie ż niezauw ażone — w y c ie k o n a ­ jącego.

D r W in te r, p rz e k ro c z y w s z y bram ę, n ie skie • ro w a ł się do dom u. O d m iesiąca, od ką d żona zginęła, k o m ó rk a , k tó r ą w ra z z n ią po p rze d ­ n io z a jm o w a ł, b y ła nie o p a lo n a i pusta. Tę s w o ją — ja k ją o c h rz c ił — S y b e rię o d w ie ­ dzał ty lk o w go dzinach ra n n y c h , k ie d y po bezsennej, spędzonej na spacerze lu b grze y szachy, no cy w a lił się w u b ra n iu na nieza - ś cie la n y n ig d y b a rłó g . P o s ta n o w ił zajść do k o le g i z la t szkolnych , eksp rofeso ra g im n a ­ z ja ln e g o , obecnie — po do b n ie ja k i on — u - rz ę d n ik a . D r M a u ry c y K o ls k i, k tó re m u ju ż

*® k te m u zabrano żonę w ra z z dziećm i, o- Szczędzając je d y n ie jego ja k o w y s o k ie g o do- E to jn ik a R a dy, z d a w a ł się z u p e łn ie pogodzony

z

ic h s tra tą . D a w n ie j, o b a rczo n y tr o jg ie m o- sób, g ło d o w a ł. Dziś, g d y m ia ł c z te ry k ro ć m n ie j gąb do n a k a rm ie n ia i ty le k ro ć w ię c e j rzeczy do sprzedania, jego Stan m a te r ia ln y po le p szył się szesnastokrotnie. T oteż spien ięża ł syste­

m a ty c z n ie co ty d z ie ń s u k ie n k ę c ó rk i lu b u b ra n k o syna, w s k u te k czego u t y ł n ie p o m ie r­

n ie. U rzą d, k tó re g o pow adze zaw dzię czał ż y ­ cie, obecnie — w m ia rę rosn ące j w społe­

czeństw ie a n a rc h ii — s ta w a ł się fik c ją . D la p o z o ru w p a d a ł ra n o n a go d zin kę do b iu ra , resztę d n ia spędzając na u lic a c h i w c u k ie r­

n ia c h i m y s z k u ją c , gd zie by znaleźć co lepsze c ia s tk a i co k o rz y s tn ie js z e k o m u n ik a ty . W ie ­ c zo ry po ś w ię c a ł trz e c ie j n a m ię tn o ści, szachom, w czym m u d z ie ln ie s e k u n d o w a ł d r W in te r.

W łaśn ie d r M a u ry c y , w ró c iw s z y z c u k ie r n i i n ie z d ją w s z y p a lta , la w ir o w a ł w p rz e jś c iu m ię ­ dzy s tołe m a łó ż k ie m , b y w y d o b y ć flaszkę z n a ftą z jednego k ą ta , la m p ę bez szkła z d r u ­ giego i rozg rzać nieco pod k n o te m z g ra b ia łe palce, g d y ro z le g ło się s tu k a n ie do d rz w i:

d r W in te r m im o z m ie n io n y c h w a ru n k ó w — nie w y r z e k ł się k u ltu r y , a zwłaszcza je j d ro b ­ n y c h nakazów .

D r M a u ry c y o d w ró c ił ro z ra d o w a n ą tw a rz od la m p y .

— W iesz? — rz e k ł, p o d b ie g a ją c do s to ją ­ cego na p ro g u i u d e rz a ją c go po ra m ie n iu — O rd ż o n ik id z e w z ię te

— P o z w ó l m i w e jś ć do ś ro d k a i zatrzasnąć d r z w i za sobą — o d p a rł d r W in te r. — I ta k je s t ju ż dosyć zim n o.

— O rd ż o n ik id z e w z ię li! — p o w tó rz y ł d r M a ­ u ry c y , z a c ie ra ją c ręce z u c ie c h y i z m rozu . — Z u c h y ! C zterd zie ści k ilo m e tr ó w — od w c z o ra j.

Jeże li z a c h o w a ją to tem po, to... p o cze ka j! — D r M a u ry c y w y c ią g n ą ł z je d n e j kie sze n i n o ­ tes, z d ru g ie j m apkę, z in n e j o łó w e k i m a n i­

p u lu ją c n im i ze zręcznością, św iadczącą 0 dłuższej w p ra w ie , o d e rw a ł pasek p a p ie ru , z m ie rz y ł odległość k a rto g ra fic z n ą i po m n o ż y ł przez p o d zia łkę . — Otóż, po c z e k a j! O d fr o n tu je ste śm y o d d a le n i o ja k ie 1860 k m . Z a 46 i p ó ł d n ia , p r z y jm ijm y dla z a o k rą g le n ia za 47, p o ­ w in n i b y ć tu ta j. A le ż to się doskonale zga­

dza! — d r M a u ry c y p r z y tk n ą ł palec do s k ro ­ n i m ru ż ą c je d n o oko. — A k u r a tn ie n a 22 l u ­ tego w p o łu d n ie . A w ła ś n ie je d n a osoba, b a r­

dzo dobrze p o in fo rm o w a n a , p o w ie d z ia ła m i, że w o jn a m a się w te d y skończyć. B o — c ią ­ g n ą ł s u m u ją c szybko d rż ą c y m i p a lc a m i — je ­ ś li dodać p o c z ą tk o w y i o s ta tn i dzień ta m te j w o jn y i p ie rw s z y obecnej i pom nożyć to w s z y s tk o przez trz y , to... o trz y m u je m y c y frę 22243, c z y li — po u z u p e łn ie n iu k ro p e k — ' 22. I I . 43.

Po czym s p o jrz a ł tr y u m fa ln ie na p rz y ja c ie la 1 scho w a ł o łów e k.

— A czem u zdo bycie naszego m ia s ta m a oznaczać k o n ie c w o jn y — z a p y ta ł c h m u rn ie d r W in te r.

— A c h ! Te niedorzeczne p y ta n ia ! Ile ż razy m a m c i tłu m a c z y ć , że — je ś li N ie m c y cofną się aż tu t a j —■ to a u to m a ty c z n ie w k r a ju w y ­ b u c h n ie re w o lu c ja . N a ró d n ie w y trz y m a ...

— S łu o h a j! Czy t y n a p ra w d ę w ie rz y s z w to, co m ów isz?

— P rzesta ń m i dokuczać g łu p im i p y ta n ia ­ m i, słyszałeś? — d r M a u ry c y u d e rz y ł k u ła ­ k ie m o s tó ł, aż s to ją c a n a n im k o p ia s ta m isa z z ia rn e m po dsko czyła, w y s y p u ją c część za­

w a rto ś c i na podłogę. — W ciąż m yślisz, ja k b y d ru g ie m u h u m o r zepsuć. Zazdrościsz m i w ia ­ ry , że p rz e ż y ję — w szystkie g o , co m i zostało...

-7- M a u ry c y ! — d r W in te r u ją ł go za r a ­ m ię. — Po co te złu dze nia ? Jesteśm y ska ­ zani, p ra w d a ? U m ie jm y ż u m rz e ć z godnością.

Czyż t y n ie dostrzegasz ha n ie b n o ści tw ego o p ty m iz m u , ty c h w s z y s tk ic h w y b ie g ó w , sza­

m otań , bezcelow ej w a lk i o życie? K to m a o d ­ w agę zrezygnow ać, tego ju ż n ic n ie może do­

tk n ą ć : je s t w o ln y . K ażd a is k ie rk a o p ty m iz m u , każde źdźbło o tu c h y osłab ia w nas tę de­

cyzję.

D r M au ry cy spojrzał krąg łym i, dobrodusz­

n y m i oczym a n a p rz y ja c ie la . G ru b e jego w a r ­ g i s k r z y w iły się.

— Po co c i to? — m ru k n ą ł. — Po cóż c i ta decyzja, postaw a? Ż y j z d n ia na dzień ja k ja . Czemuż n ie żyć n a d z ie ją , p ó k i można... Z ro ­ b im y le p ie j p a r ty jk ę , chcesz? Szachy są pod łó żkiem . W y c ią g n ij i usta w . Ja tym czasem n a - rą b ię szczapek n a podpałkę...

B y ło ju ż dobrze po pó łn o cy, g d y d r W in te r p rz e g ra w s z y niesko ńczon ą ilość p a r tii w y ­ szedł od M au ryceg o. Zza d r u tó w do cho dziły, d ź w ię c z n ie ją c n a m rozie, głosy c h ło p c ó w śpie­

w a ją c y c h kolędę. S łych a ć b y ło ja k . z a b ija ją ręce o ko żu ch y. S k rz y p n ę ły d r z w i: to gospo­

darz w y n o s ił po k ie lis z k u na rozg rzew kę .

— B óg s ta ł się p o p u la rn y n a d w a ty g o d ­ nie — p o m y ś la ł d r W in te r. — B o h a te r p rz e ­ b o jó w r e lig ijn y c h . G w ia z d k a , c h o in k a , zło co­

ne a n io łk i u szczytu dzie c iń s tw a . N ie, n ie w y ­ pada m i — po t y lu la ta c h n ie w ia r y — n a w r a ­ cać się. T rzeba b yć w p o rz ą d k u w obec Pana Boga.

D o o ko ła niego u lic e r o iły się od n ie w id z ia l­

ne j ciżby. C iem ność szurg ała o s tro ż n y m i k r o ­ k a m i po go ło led zi, w z d ry g a ła się od niesp o­

dzia n ych spotkań, dyszała szantażem. D r W in ­ ter, k t ó r y p o s ta n o w ił zajść do k n a jp y , c h w y ­ ta ł m im o chod em u r y w k i ro z m ó w , u ła m k i zdań, sło w a obce sobie i różn oro dne , z d z iw io ­ ne ja k b y s w y m n ie o c z e k iw a n y m połączeniem . P od niesio ny, n a d ra b ia ją c y pe w n ością głos:

— D o k u m e n ty , proszę!

P ółgłosem :

— O rd ż o n ik id z e odbite... N ie m c y e w a k u o ­ w a li C h arkó w ...

— P rz y je c h a ła lo tn a b ry g a d a SS...

— N ie p ra w d a ! To ro z b ite w o js k a c o fa ją się przez m iasto...

Szeptem :

— No, chodźże, chodź! W szyscy w s p ó łlo k a - to rz y p o s z li na noc do pra cy. P o k ó j je s t w o ln y .

— N ie mogę... M uszę do dom u... M a m a cze­

ka...

P rzechodząc ob ok w p ó ło ś w ie tlo n e j, g rz ą ­ s k ie j s ie n i d r W in te r słyszy c ie n k i, dziecięcy jeszcze p ra w ie g ło s ik :

— Ona je chow a w poduszce. W id z ia łe m przez okno, ja k zaszywała...

P od niesio ny, n a d ra b ia ją c y pew nością głos zagłusza in n e :

— Czy p a n sobie zda je s pra w ę , co to z na­

czy — w ta k c ię ż k ic h dla naszego społeczeń­

s tw a czasach — n ie m e ld o w a ć się? P an się u c h y la od p ra c y p rz y m u s o w e j. P an zrzuca c a ły cię ża r na in n y c h . W te j c h w ili m am y w spisach R a d y 1200 m ężczyzn w w ie k u r o ­ boczym . A N ie m c y żądają od nas dziennie, w ie pa n ilu ? 800. D o s ło w n ie — 800. K a ż d y za­

m e ld o w a n y m u s i 4 d n i w ty g o d n iu pracow ać.

A za kogo? Z a pa na i za ta k ic h , ja k pan, k tó ­ rz y u c h y la ją się od s p e łn ie n ia o b o w ią z k u A il u was jest? W edle p o w ie rz c h o w n y c h o b li­

czeń je s t was, n ie m e ld o w a n y c h , p rz y n a jm n ie j d ru g ie ty le . I gd ybyście się w szyscy z g ło s ili, to k a ż d y szed łb y ty lk o d w a ra z y w ty g o d n iu na rob otę, na ciężką b e z p ła tn ą ro z b ió rk ę n ie ­ m ie c k ic h b a ra k ó w . Czy p a n n ie ro zu m ie , co to je s t ob ow iąze k społeczny? Czy pan n ie r o ­ zum ie, że m ora lno ść z b io ro w a każe n a m nieść w s p ó ln ie cię żar w te j c ię ż k ie j c h w ili?

— M n ie , pa n ie m ilic ja n c ie — p rz e p ra ­ szam — pa n ie do ktorze, n ie w o ln o pracow ać, bo ja m a m na d e rw a n e w n ę trz n o ś c i z p ra w e j s tro n y — o tu ! I m uszę zara biać, bo m am żo­

nę i d w o je dzieci. J a k ja_będę p ra c o w a ł czte­

r y d n i w ty g o d n iu , to k to im da jeść? To ja bardzo proszę pana m ilic ja n ta tzn. pana d o k ­ tora, żeby...

— A ja — p a n m y ś li — n ie m a m żony i dw ó ch k u z y n e k na u trz y m a n iu ? A m im o to p e łn ię służbę m ilic ja n c k ą codziennie od 8-e j ra n o do 8 -e j w ie czó r. I pan m n ie m ó w i, że pan m a rodzinę? A ja to n ie m a m ro d z in y , ha?

— No,, ja k p a n d o k tó r m a ro d z in ę i ja m am rod zin ę, to w ie pan d o k tó r co? Ja p a n u d o k to ­ r o w i dam 500 z ło ty c h , a pan d o k tó r m n ie nie

Z W Y S T A W Y P O Ś M I E R T N E J

JO Z E F P A N K IE W IC Z (1806— 1941) ,X es Kcmpurts de la Vide A Cancarneau“ ak w afo rta

z a m e ld u je i w s z y s tk o będzie w p o rz ą d k u . W szyscy je s te ś m y w te j sam ej biedzie, p a n ie do kto rze . Ja p a n u d o k to ro w i, p a n d o k tó r m nie... No, dam 600 z ło tych .

— Panie, za co pan m n ie bierze? Ja t u s łu ż ­ bę p e łn ię , a pan m n ie p ro p o z y c je ro b i? A po­

za ty m co to je s t d z is ia j 600 z ło tych ?

— Ż e b y m ta k ż y ł, panie do kto rze , że z ca­

łego serca b y m da ł w ię c e j i jeszcze b y m do­

ło ż y ł, ja k b y m m ia ł. Przez c a ły dzień z a ro b i­

łe m 800 z ło ty c h . No, da m te w s z y s tk ie p ie n ią ­ dze i n ie c h n ie będzie a n i na pana d o k to ra a n i na m oje...

Reszta ro z m o w y g in ie w p o b lis k ie j sieni, dokąd u d a ją się ob aj k o n tra h e n c i celem u - ściślenia tra n s a k c ji.

Z n o w u szept:

— G łu p ia ! Czego się upierasz? N ie dziś, to ju tr o skoczysz do ja m y . Co c i zależy?

— A le u cie bie b ru d n o . I w s z y są. I to n ie ­ p ra w d a , że w szyscy p o szli do pra cy, bo ten z górnego łó żka, co c h o ru je na ty fu s , n ie m o­

że się przecież ruszyć.

— O je je j, w a żna spraw a. C hybaż on w ie, co się z n im dzieje? 40 s to p n i i trz y n a s ty dzień g o rączki. W ciąż m ó w i, że H it le r z a m ia n o w a ł go zastępcą i k a z a ł m u le g io n y zorganizow ać.

No, chodź, chodź.

K r o k i się od da lają.

Szept z sie n i:

— Po co je j, s ta re j skąp icy, ty le do la ró w ? B y le b y d la N ie m c ó w chować...

— Ja m a m k lu c z z je j m ieszkania. Raz b y ­ łe m u n ie j z b a bcią i w y c ią g n ą łe m d la k a ­ w a łu . A teraz się przyda...

— O rd ż o n ik id z e odbite... R oosevelt p o w ie ­ dz ia ł, że n ie po zw o li... Papież z w ró c ił się do G oebbelsa, żeby... J u n a c y k o p ią ja m ę pod R a d ło w ic a m i...

R o z s ta w ia ją c szeroko nogi, b y n ie po śliznąć . się, d r W in te r p rz e s u w a ł się nie za u w a żo n y w ś ró d ty s ią c z n y c h in te re s ó w te j nocy, kuszo­

n y przez w y ła n ia ją c e się w c ią ż z je j g łę b i p ro p o z y c je n ie w ia ry g o d n y c h p rz y g ó d i oca­

leń. K ażd a boczna u lic z k a , każd a sień w c ią ­ gała w ja k ie ś sw o je kon szach ty, p rze d k t ó r y ­ m i b r o n ił się, ściska ją c się i opancerzając w e w n ę trz n ie . „O bojętność.... godność... s to i- cyzm — p o w ta rz a ł m e n ta ln ie . — N ie chcę...

n ie będę... T rzeba zachow ać postaw ę w ty m k łę b o w is k u “ .

— P an ie d o kto rze — k to ś z z ia ja n y i po­

śpieszny w p a d ł m u p ro sto w o b ję c ia i na w s z e lk i w y p a d e k z a ty tu ło w a ł. — A c h , to pan d o k to r M enkes. M a m do pana w a żny, bardzo w a ż n y in te res. Jest o k a z ja — u chłopa — ria prz e d m ie ś c iu — p o k ó j z a m u ro w a n y — w e j­

ście przez s try c h — na c z te ry .osoby — po t y ­ siąc z ło ty c h . Ja z żoną i c ó rk ą i p a n d o k to r.

Pan d o k to r b y p o k r y ł koszta. To przecież d la pana d o k to ra n ie je s t pie n ią d z. Ja z czystej p rz y ja ź n i d la pana d o k to ra — od ra z u o p a n u m yślałem .

— A le ż ja n ie je s te m d r M enkes, ty lk o W in ­ te r — o d p a rł ta m te n sucho, rozp ozn ają c w s p o tk a n y m stałego b y w a lc a swego b iu ra , c z ło w ie k a w ie c z n ie zaaferow anego i ta je m n i­

czego, k t ó r y go bezustan nie m o le s to w a ł s w o i­

m i s p ra w a m i.

— A ch, to p a n d o k to r. Ja bardzo a ba rdzo przepraszam . N ie poznałem w te j ciem ności.

A le to n ic n ie szkodzi. Ja się p a n u p rzyzn a m , że ja w ła ś n ie pana d o k to ra m ia łe m n a m y ś li i ty lk o ta k sobie p o w ie d z ia łe m , bo m yś la łe m , że to d r M enkes. J a k b y p a n d o k to r m ó g ł od ra z u w y ło ż y ć pieniądze, to ja b y m pana d o k ­ to ra jeszcze dziś ta m z a p ro w a d z ił i sam w z ią ł­

b y m żonę i- dziecko. T rzeba się śpieszyć. M ó ­ w ią , że coś je s t niedobrze...

— A le ja n ie m a m ty... — zaczął d r W in te r i u rw a ł. Z d o b y c ie p ie n ię d z y n ie b y ło w k o ń ­ cu — po ty m co w id z ia ł i słysza ł — n ie m o ż li­

wością. U ś w ia d o m ił sobie nagle, że po p rze d ­ n ia d o b ro w o ln a re z y g n a c ja z ży c ia w y n ik a ła ty lk o z n ie w ia r y w zach ow anie go. T eraz, g d y o tw a r ła się p rze d n im f u r t k a ocalenia, za­

b ra k ło m u od w agi, b y ją zatrzasnąć. W b re w sw e j lepszej w ie d z y z m u s ił się do u fn o ś c i d la czło w ie ka, k tó re g o n ig d y p rz e d te m n ie t r a k ­ to w a ł pow ażnie. — W ie pan — rz e k ł nagle p o u fn y m to n e m — u m ó w m y się na godzinę.

— D obrze, pa n ie do ktorze, doskonale, p a ­ sie- do ktorze. G od zina trzecia , p u n k t — w y ­ p a lił ta m te n i ru s z y ł z k o p y ta . D r W in te r u - słyszał po c h w ili za sobą jego głos:

— P rzepraszam , czy to n ie p a n d r M e n ­ kes?...

O budzone n a n o w o p ra g n ie n ie ży c ia pch a­

ło d r W in te ra k u czynom . A le ja k im ? K tó r ą drogę w y b ra ć ? Dlaczego na p rz y k ła d n ie w ziąć p ie rw s z e j w y ło n io n e j z ciem ności d z ie w c z y n y pod ram ię? Dlaczego w ła ś c iw ie n ie z a ją ć się szantażem?

P ró b o w a ł na c h y b ił - t r a f i ł o k rz y k n ą ć prześlizgującego się p o d m u ra m i prze cho­

dn ia :

— D o k u m e n ty , proszę!

Lecz głos jego z a b rz m ia ł — w id o c z n ie — słabo i n ie p rz e k o n y w a ją c o : po no cny w ę d ro ­ w iec n ie dosłyszaw szy lu b ud ając, że n ie do­

słyszy i n ie o d w ró c iw s z y n a w e t g ło w y , k o n ­ ty n u o w a ł sw ą przechadzkę.

— Czemuż to od dzieciństwa nie ćwiczy­

łem się w tej sztuce? — m ru k n ą ł do siebie d r W in te r z żalem. — M ia łb y m teraz w p ra ­ wę... N iepopraw na uczciwość m ojej n atu rg

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie widać sklepów, ale śnieg jezdni jest zdeptany, paru nababów, równie rzadkich ja k przechodnie w niedzielę rankiem w Londynie, kieruje się do dyliżansu

czuwaliśmy ból zniszczonej Warszawy, rzeź dokonaną na setkach tysięcy ludzi z miast i wsi, którzy padli (dlatego, Że nie chcieli współpracować z niemieckim

żeby pojąć, co to wszystko znaczy, czy tó nie jest przypadkiem kino, tym bardziej, że nade mną, bizantyjsko, płynęła moja Muza, kobieta z oczyma Natalii,

stą drogą po zboczu, minął gotycką katedrę, otoczoną pięknym i starym cmentarzem, na który-m leżeli książęta i krzewiły się róże, wjechał -na rynek

ne jest dostrzec piękno obrazka, poddać się jego urokowi i choć zdarza się to nieczęsto —- sformułować pozytywny.. sąd o jego

słow acja.. Na tropacn M onte Cassino. Trzeba sprostow ać błąd, k.. pro za poet.. Szy­. m

Nad zwaloną, kopułą otworzyło się niebo, złocone serca czerniały wśród szkaplerzy,.. tylko prawdziwych gwiazd nie trzeba było

Odpady oznaczają każdą substancję lub przedmiot, których posiadacz pozbywa się, zamierza się pozbyć lub do ich pozbycia się..