16 s t r o n N u m e r ś w l ą t e c r n y Cena 30 *ł.
ODRODZENIE
t y g o d n i k
J.
W numerze:
C h a ł a s i ń s k l 7 K. 1. G a łc z y ń s k i K. G ó r s k i J. K rz y ż a n o w s k i T .L e h r S p ła w iń s k i K. M a k u s z y ń s k i J. P a ra n d o w s k i K P r ó s z y ń s k i J. P r z y b o ś J. Z a r u b a
R o k I V Warszawa, d n ia 6 — 13 k w ie tn ia 1947 r. N p 14 - 1S (123 - 124)
z T E K I K A R Y K A T U R Z B I G N I E W A P R O N A S Z K I
JAN PARANDOWSKI
CHARLIE CHAPLIN
KflHCBES p. E. N. CLUBÛW W SZTOKHOLMIE
ANTONI SŁONIMSKI
K ie d y w je sien i 1945 ro k u o tr z y m a łe m z p re z y d iu m F e d e ra c ji P. E. N.
l i s t ' z zap ytaniem , gdzie, w e d łu g mego zdania, p o w in ie n się od
być p ie rw s z y p o w o je n n y kongres p E. N. C lubów , od po w ie działe m bez w a h a n ia : w S ztokh olm ie. M ie liś m y się tu bow iem zjechać 3 w rze śn ia 1939 r. i nie m o g liś m y te ra z p o stą pić inaczej, ja k n a ty c h m ia s t n a w ią zać ciągłość, p rz e rw a n ą przez dziką i b ru ta ln ą przem oc. O dpow iadało to rów nie ż m o im m arzeniom . S zw ecja po cią gała m nie od dawna, od w cze
snej młodości, w id z ia n a poprzez k s ią ż k i S elm y L a g e rlo f, z k tó rą w o s ta tn ic h la ta c h je j ż y c ia w y m ie n iłe m szereg lis tó w ;—• jeden z nich m ó w ił w łaśnie o m o je j b lis k ie j w i
zycie.
D ziś, w zniszczonej i p o ć w ia rto w a n e j E uropie, k o m u n ik a c ja m ię- I dzy P olską a S zw ecją na le ży do 1 najlepszych, ja k ie is tn ie ją . M a się do w y b o ru sam olot albo pociąg bez pośredni W a rsza w a — S ztokholm . Jechałem pociągiem , k tó r y sw ą d ro
gę przez B a łty k od byw a w k a d łu bie prom u. Po ła ta c h iz o la c ji od czułem znów rozkoszny, u p a ja ją c y po w ie w swobodnego m orza . Lecz w ry c h le czekały m n ie w iększe n ie spo dzianki. Od T re lle b o rg a zaczął się ro z w ija ć w iosenny k ra jo b ra z S zw ecji. B y ło to ja k opowieść o u t r a conej szczęśliwości. W słońcu le żały zielone ró w n in y , pa trzą ce w n ie b o . b łę k itn y m i oczam i je z io r, w iły się rz e k i i strum ienie,, la s y c ie m n ia ły w oddali, n ie k ie d y p rz y b liż a ły się do to ru , p o ły s k u ją c lis tk a m i brzóz.
N ie o b ję ty spokój ozłacał pola, d ro g i i dom y.
D o m y b y ły ze w s z y s tk ie g o n a j
cudow niejsze. P ło n ę ły p u rp u rą swych
¿cian, na k tó ry c h b ia ło obram ione o k n a z ja s n y m i fir a n k a m i m ia ły w sobie coś z łagodnego w e stch nie
n ia : k r y ł się za ń m i ła d schlud- I nego d o b ro b ytu i tra fn e g o sm aku, I z ja k im urządzone są w n ę trz a
szwedzkie. T u i ów dzie pod k o lu m ie n k a m i sieni w id z ia ło się stół, n a k r y t y obrusem , po środ ku naczynie z k w ia ta m i, ta le rz e i s z k la n k i. N ie w id z ia ln e ręce p rz y g o to w a ły to w s z y s tk o n a czas po siłku , k tó r y ma sw o ją porę pew ną i nieodm ienną.
W śród ta k ic h w id o k ó w b ie g ła na1 sza droga, d ro g a lu d z i z k r a ju ru in i zgliszcz, z k r a ju , w k tó r y m cm en
ta rz e o p u ściły swe m uro w an e za
g ro d y i d a le k im i zagonam i ro z rz u c iły swe k rz y ż e po w s z y s tk ic h po
lach, ogrodach, p a rk a c h i ulicach m ia s t. H is to ria , ja k s ta ra dobra n a uczycielka , p rz y te j b a rw n e j i w e
sołej m apie o d b y w a ła z n a m i lek.
cję, opow iadając dzieje k r a ju , od dw óch w ie k ó w n ie tk n ię te g o w ojną.
Nasze u trud zon e dusze za m ie n ia ły tę p ra w d z iw ą opowieść w ro z m a rz a ją c ą b a jk ę . T a k w je c h a liś m y do S ztokholm u.
N ie znając go, w yo bra żałe m so
bie jedno z ty c h m ia s t północnych, gdzie szarość nieba o d b ija się w szarości m u ró w , gdzie życie, k tó re k lim a t spędza z u lic y , szuka w y go dy i p rzyje m n o ści w użyciu. Cze
k a ła m nie niespodzianka. S ztokholm m a ja k iś odcień p o łu d n io w y w swej barw ności. F asady dom ów w ró ż
n y c h kolorach, czerwone m a rk iz y nad oknam i, o lb rz y m ie parasole ja k m uch om o ry rozp ię te nad s to lik a m i k a w ia r ń try u m fo w a ły nad s u ro w o ścią n ie k tó ry c h gm achów, potężnych ja k sta ro żytn e tw ie rdze . Bo i to zw ra ca uw agę od pierw szego w e j
rzen ia : rzetelność a rc h ite k tu ry . S zto k h o lm je s t budow any solidnie, rozsądnie, z um iarem . K ilk a p ię k nych b u d o w li m u s i z a trz y m a ć k a ż dego cudzoziemca, zw łaszcza za
m ek k ró le w s k i, ta k szlachetny w sw ej prostocie. A rc h ite k tu ra S zto k
ho lm u m a pew ien akce nt m onum en
ta ln y , na w e t w u stro n n ych ulicach, d z ię k i czem u m ia sto w y d a je się w ię k sze n iż je s t w istocie. Z rozg a łę zio n ym i
i d a le k im i przedm ieściam i, może l i czy dziś pó ł m ilio n a , lecz energią swego życia, okazałością u lic i p la ców, p ię k n y m i p e rs p e k ty w a m i za
ćm ie w a niejedną z lu d n ie jszych sto
lic europejskich.
P la n m iasta, k tó r y dostaje się za darm o w w ie lu restau racjach, w y gląd a m alow niczo i pow abnie ja k pejzaż. I ta k ie x je s t sam o m iasto w śró d zie len i sw ych p a rk ó w , skw e
ró w , u kw ie co n e i jasne, nad św ie
tlis tą wodą ka n a łó w i odnóg m o r
sk ic h — W enecja północy. G dy w pierw sze rano, n a z a ju trz po przy- jeździe, o tw o rz y łe m w sw o im hotelu okno w y s o k ie ja k d rz w i, ulica S trandvagen, na k tó r ą spojrzałem , p rz y p o m n ia ła m i ne a p o lita ń ską via Parthenope. I odtąd w s tro m y c h u li
cach, pnących się po w y s o k ic h scho
dach i w iążących się ze sobą mo.
stam i, w za u łka ch starego m iasta, w zaśniedziałej m ie dzi k o p u ł w ciąż n a strę cza ły się w spom nienia, pach
nące p o łu d n io w y m i im io n a m i: A śliczny plac przed K on serthu set
prze zw a łem Campo d l F io r i. T a m w ła ś n ie b y ł gm ach, w k tó r y m od
b y w a ły się o b rad y naszego k o n g re su.
K on serthu set (dom k o n c e rto w y ) je s t o sw ojo ny z uro czysto ścia m i li-
swe p rz e m ó w i eńie z w ro te m : cher co n fre re pod adresem Jego K r ó le w s k ie j W ysokości. Bez w ą tp ie n ia oso bistym zaletom ks. W ilh e lm a n a le ży prz y p is a ć powodzenie k o n g re su, k t ó r y b y ł je d n y m z n a jś w ie tn ie j-
1
. £ ‘W -
te ra c k im i. T u bow iem k ró l, w oto
czeniu ro d z in y i dw oru, w rę cza n a g ro d y N obla. Nasz kongres b y ł m n ie j cerem onialny, lecz w dn iu je go o tw a rc ia siedział w śró d nas na
stępca tro n u z żoną. D r u g i zaś, m łodszy syn: k ró la , książę W ilh e lm ,' za sia d a ł na estradzie, p rz y stole pre z y d ia ln y m , ja k o prezes szw edzkie
go P. E . N . Clubu. N ie je s t on b y n a jm n ie j ja k im ś d o s to jn y m d y le ta n tem , k tó re m u oddaje się honorowe miejsce, nie troszcząc się o jego tw órczość. B ierze on czynn y ud zia ł w ż y c iu lite ra c k im , a k a ż d y z u- czestn ików kongresu o trz y m a ł jego książkę o S zw e cji w w y d a n iu an
g ie ls k im , złożonym z w y ją tk ó w p a r u różnych p u b lik a c ji w ję z y k u
szw edzkim . D y s k re tn y w d zięk w spom nień i opisów zie m i ro d z in nej, z k tó ry c h skła da się ta k s ią ż ka, da ł na m pojęcie o p o w ś c ią g liw e j i p e łn e j. u m ia ru jego sztuce p is a r
s kie j. I k a ż d y rów nież z w ró c ił uw a
gę na o s ta tn i ro z d z ia ł pisan y w r.
1941, gdzie c zytało się te słowa:
„N a sz naród w y z n a je zasadę: że je dn ostka m a pra w o w y b ra ć sobie tę fo rm ę życia, ja k a je j n a jb a r
dziej odpow iada — że pow inna mieć wolność m y ś li, słow a i d z ia ła n ia w zgodzie z p rz e k o n a n ia m i w ła snym i, a nie n a rz u c a n y m i przez k o g o k o lw ie k — że godność ludzka je s t w yższa ponad in s ty n k t stada i że rząd is tn ie je dla ludu, a nie o d w ro tn ie — że w każd ej o k o lic z ności p ra w o idzie przed s iłą i g w a ł
te m — że ludzie w o ln i są odpo
w ie d z ia ln i za własne czyny, co z na
czy w istocie, że oni sam i, z w ła snej w o ln e j w o li, w interesie s o li
darności i dobra publicznego, sto sują się do p ra w i zarządzeń, k tó re w y n ik ły z pra gn ien ia , b y zapew nić wspólnem u ż y c iu m o ż liw ie n a jw ię k szą stałość i r o z k w it“ .
C z y ta ją c te słowa, tru d n o b y ło nie pom yśleć, że p is a ł je członek d y n a s tii, k tó r e j za łożycie l b y ł p rz y u k ła d a n iu P ra w C złow ieka i O by
w atela, a te n i ów dodawał, że nie często zdarzało się na m odbyw ać kon gre sy w k ra ja c h , gdzie prze dsta
w iciele rząd u p rz e m a w ia ją ta k im ję zy k ie m i to nie w p rz yg otow anych na p o w ita n ie oracjach, ale w te k ście, p isa n ym dla własnego narodu.
B y ło to pisane w tra g ic z n y m ro k u 1941 i b y ło odpowiedzią m ałego dzielnego n a ro d u n a szalejącą w ó w czas propagandę niem iecką.
Książę W ilh e lm z m e tr y k i m a po
nad sześćdziesiątkę (s y n sędziwego G ustaw a V nie może być pacholę
cie m ), ale z żyw ości i tę żyzn y fi.
zyeznej je s t znacznie m łodszy. I w czasie kongresu i znacznie później sp o ty k a łe m go w ie le ra z y w różnych okolicznościach. Zawsze to w a rzyszy ta m u ta sam a pro sto ta, ła tw ość w n a w ią z y w a n iu 1 k o n ta k tu z ludźm i, i nie b y ło to b a n k ie to w y m dowci
fo t. R. B u rz y ń s k i Jan P a ra n d o w s k i
szych w osiem nastce naszych z ja z dów m ię dzyn arod ow ych.
S z to k h o lm u c z y n ił w szystko, by nas ugościć ja k n a jle p ie j, n a jedno ty lk o n ie b y ło go stać, b y w s z y s t
k ic h pom ieścić w ty m sam ym h o te lu — id e a ł zresztą rz a d k o re a li
zow any. S z to k h o lm m a bardzo w ie le w s p a n ia ły c h h o te li i pensjonatów , ale pa nu je w n ic h c h ro n iczn y n a tło k . W c ią ż o d b y w a ją 3ię ja k ie ś zjazdy, w ie lo ra k ie in te re s y ścią ga ją lu d z i ze w s z y s tk ic h s tro n S zwecji do s to lic y , k tó r a je s t od daw na prze lu dnion a i z b y t p o w o li się ro z . budow uje. Z ty c h pow odów uczest
n ic y kon gre su z o s ta li rozm ieszcze
n i w k ilk u n a s tu ho telach (n a jle p szych), w s k u te k czego nie m o g li się w id y w a ć ta k często i ła tw o , ja k b y tego p ra g n ę li. T o bo w iem je s t n a j
w ię k s z y m u ro k ie m i sensem naszych kongresów — osobiste spotkania, rozm ow y, znajom ości i p rz y ja ź n ie . W ty m ro k u b y ło to szczególnie w zruszające. O d n a jd o w a liś m y się po k a ta k liz m ie , k tó r y pochłoną ł w ie lu w ie rn y c h i do brych to w a rz y s z y . Na próżno w y g lą d a n o a s y ry js k ie j brody B e n ja m in a Crém ieux, k tó re g o dotąd n ig d y nie b ra k ło i k tó r y b y ł duszą każdego kongresu, ta k ja k b y ł ż y w ą h is to rią naszej F e d e ra c ji. N ie m cy go z a b ili. Te sło w a o d z y w a ły się p rz y szeregu na zw isk, ja — nieste
t y — częściej od in n y c h m usiałem ję pow tarzać, g d y p y ta n o o polskich pisarzy.
N ie p rz y je c h a ł ró w n ie ż W ells, już w te d y b lis k i śm ierci, nie z ja w ił się Jules Rom ains, k tó r y podczas w o j
n y u s t ą p ił ze s ta n o w is k a prezesa F e d e ra c ji P. E . N . N a je go m ie j
sce nie w y b ra n o nikog o, lecz po
w ierzono te fu n k c je M ię dzyn arod o
wem u K o m ite to w i P rezydialnem u, k tó r y na kongresie zo sta ł uzu pe łnio
n y ta k , że obecnie s k ła d a się z n a stęp ują cych p is a rz y : E . M . F o rs te r, H u Shih, F ra n ç o is M a u ria c , Denis S aurat, Ig n a z io Silone, T h o m to n W ild e r i H e rm o n O uld, s e k re ta rz generalny. Ten o s ta tn i je s t ja k b y sym bolem cią gło ści i tr a d y c ji P. E.
N . C lubów . P ełniąc swe fu n k c je od początku ic h is tn ie n ia , p o ś w ię c ił im w s z y s tk ie sw o je m y ś li i am bicje.
Zawsze s po kojny, opanow any, do
broduszny, s w y m n ieza w od nym ta k . tern i o b ie k ty w iz m e m przezw ycięża w sze lkie zaw iło ści, w sw o ich rękach wiąże n ic i 50 cen tró w , rozproszo
nych po c a ły m globie. T a k ja k m nie w z ru s z y ł obszerną i serdeczną de
peszą, k tó r ą o trz y m a łe m od niego dosłow nie n a z a ju trz po zakończeniu w o jn y , ta k z n a jż y w s z ą radością p o w ita łe m go w S ztokh olm ie.
P odobnych sp o tk a ń b y ło wiele, lecz jeszcze w ię ce j w id z ia ło się no
w y c h lu d z i z d w u d zie stu k ilk u k ra . jó w e u ro p e js k ic h i za m o rskich . M ie liś m y u siebie p rz e d s ta w ic ie li ta k o d le g ły c h ziem , ja k B ra z y lia , C h iny,
TriHio A fy>trlrn ______ m___t
i nie uyiu lu u a im ic w w jiiii ••— ¿ ran, jcLiK. .Drazyiia, L-.niny, pem, gd y nasz p rz y ja c ie l, Claude Ind ie, A f r y k a P ołud nio w a , S tany Aveline, delegat fra n c u s k i, zaczął Zjednoczone, Venezuela, lecz ty lk o
ze S tan ów 1 A f r y k i P ołu d n io w e j rzeczyw iście p rz y je c h a li delegaci, in ne da le kie c e n tra w y s ła ły zaś ty c h sw o ich członków , k tó r z y a k tu a ln ie z n a jd o w a li się w E uro pie, głów n ie w P a ry ż u i w L o nd ynie . N ic to me um n ie jsza ło ic h znaczenia, gdyż b y l i to lu d zie w y b itn i i czynn i czło n
k o w ie P. E . N . N a jlic z n ie js z e g ru p y b y ły : b e lg ijs k a , fra n c u s k a , an
g ie ls k a i trz e c h k r a jó w s k a n d y n a w skich . E m ig ra n c i a u s tria c c y i n ie m ieccy b y li re p re z e n to w a n i przez l i te ra tó w , z a m ie s z k a ły c h w sam ym S ztokh olm ie.
P. E . N . C lub n ie m ie c k i p rz e s ta ł .stnieć w r . 1933. Jeszcze n a k o n gres w D u b ro w n ik u p rz y je c h a ła de- delegacja „o d no w io ne go“ c z y li opa
now anego przez h itle ro w c ó w P. E. N.
C lu b u , ale s k o rz y s ta li o n i z za
proszenia, w ysłane go w cze śnie j i nie odwołanego, bo p re z y d iu m , chciało, b y się u s p ra w ie d liw ili ze sw ych działań, p rz e c iw n y c h zasa
dom P. E . N . Lecz od p ie rw s z y c h s łó w n a w e t n ie d o w ie rz a ją c y d o ty c h czas ( b y ł w ś ró d n ic h W e lls ) prze
k o n a li się, że nasza in s ty tu c ja nie może m ieć z n im i n ic wspólnego.
T a k w ięc c e n tru m n ie m ie ckie zosta
ło skasowane, po „a n s z lu s ie " ten sam los s p o tk a ł c e n tru m a u s tria c kie , a n a ic h m iejsce e m ig ra n c i za
ło ż y li sw oje g ru p y narodow e w L o n dynie.
P o ls k im delegatem b y ł W a c ła w Rogowicz, d łu g o le tn i czło ne k nasze
g o ^ . E . N . Clubu, b a w ią c y ju ż w S zw e cji od k ilk u ty g o d n i, i ja , za- , proszony w c h a ra k te rz e gościa ho
norowego. Jest bo w iem z w ycza je m naszych ko n g re só w , że, poza dele
g a c ja m i, zaprasza cen tru m , k tó re kongres urządza, pew ną liczbę p i
s a rzy ja k o gości honorow ych. B y w a li n im i w ró żn ych okresach W ells, D uham el, M a rita in , Jam es Joyce, G u g lie lm o F e rre ro , Johan B o je r, T o masz i H e n r y k M an no w ie etc.
E s tra d a , na k tó r e j zasiadło p re z y d iu m kon g re su i gdzie b y ła m ó w n i
ca, w y g lą d a ła n ie z w y k le w dn iu o tw a rc ia . R a m p a ud eko row a na w s p a n ia ły m i k w ia ta m i, a w je d n y m ro g u o rk ie s tra , k tó r a w y k o n a ła dość obszerny p ro g ra m m uzyczn y, za k o ń czony ś lic z n ą „W io s n ą “ G rieg a. B y ły stosowne do oko liczn ości p rz e m ów ien ia p o w ita ln e , z n ic h n a jle p sze S tefana Selandra, p o e ty i es- s a y is ty szwedzkiego, będące p e łn ym w d z ię k u s z kice m o S zw ecji, je j k ra jo b ra z ie , lu d z ia c h i h is to r ii. W y s tą p ił ró w n ie ż de legat czeski, F ra n - tis e k L a ng er, k tó r y , tłu m a c z ą c się złą w ym o w ą, oddał s w ó j te k s t a n g ie ls k i do o d czyta n ia O uld ow i. L a n -
•g e r i y ł w m undurze generała, rzecz bez precedensu n a naszych zjazdach.
K to ś n a c h y lił się do m n ie i szep
n ą ł: „G d y b y się pan ta k u b ra ł, p o d
niesiono by k rz y k , że P o ls k a z a g ra ża p o k o jo w i E u ro p y “ .
Od razu zaznaczyła się stanow cza przew aga ję z y k a angielskiego.
W p ra w d zie ks. W ilh e lm p o d z ie lił swe przem ów ienie na dw ie części, angielską i fra n c u s k ą , nie zanied
bu ją c w te j d ru g ie j wspom nieć B er- n a d o tta i fra n c u s k ic h po czątków d y n a s tii, ale n ik t z gospodarzy ani z gości — poza m ną — nie p o s łu g i
w a ł się ty m ję z y k ie m . F ra n c u z i i B elgo w ie c z u li się Osamotnieni.
N a w e t D enis S aurat, członek K o m ite tu P rezydialnego, sam F rancuz, pro fe sor lite r a tu r y fra n c u s k ie j w u n iw e rs y te c ie lo n d y ń s k im , m ó w ił po' angielsku, co o b u rz y ło je g o ro d a . ków . To stałe cofanie się fra n c u szczyzny w stosunkach m ię d zyn a ro do w ych je s t s m u tn y m następstw em k lę s k F ra n c ji.
W p ie rw s z y m d n iu obrad — n a z a ju trz po o tw a rc iu kon g re su — za
raz na w stęp ie de legat a m e ry k a ń ski, d r H . G. Leach, w n ió s ł rezo.
lu c ję , p o tw ie rd z a ją c ą id e a ły P. E. N.
W ostatecznej re d a k c ji b rz m ia ła ona: “ I . W ty m okresie odbudowy ś w ia ta P. E. N . C luby s tw ie rd z a ją sw ą w ierno ść zasadom nieza kłóco
nej w y m ia n y m y ś li m ię dzy na rod a
m i, i w ty m celu w y p o w ia d a ją się prze ciw s a m o w o li. c en zury w czasie p o k o ju i za w o lno ścią pra sy. W t r o sce je d n a k o poziom m o ra ln y i p r z y zw oitość, sam i zob ow iązu je m y się p rz e c iw s ta w ia ć złu, k tó re przynoszą k ła m liw e p u b lik a c je , rozm yślne f a ł
szerstw a i prze krę ca n ie fa k tó w dla celów p o lity c z n y c h lu b osobistych.—
H . M ię d z y n a ro d o w y P. E. N . p o s ta naw ia, b y k a ż d y z osobna i w s z y scy razem u ż y li te j potęgi, ja k ą je s t słow o pisane, dla zażegnania ra s o w ych , k la s o w y c h i n a rod ow ych n ie n a w iś c i i ' d l a w a lk i o id e a ły je d n e j ludzkości, ż y ją c e j w p o k o ju na ty m globie, będącym naszą w sp óln ą o j
czyzną“ .
T rz e c i dzień obrad p rz y n ió s ł w n io sek ho le nde rski o c z a rn e j liście ko- la b o ra c jo n is tó w . R o z w in ę ła się d łu ga i n a m ię tn a d y s k u s ja . O stateczne sfo rm u ło w a n ie b y ło : „C e n tru m ho
lenderskie uw aża za niezbędną w y m ianę m ię dzy poszczególnym i cen
tr a m i P. E. N. — lis t z a w ie ra ją c y c h im io n a n is a rz v ■srryctaH \xrxr
Str. 2 O D R O D Z E N I ® N r 14 — 13
k lu c z e m lu b u zn an i za niepożąda
n y c h w ic h w ła s n y m c e n tru m “ . S zło o to, b y c l pisarze nie m o g li w chodzić w s to s u n k i z in n y m i cen
t r a m i P. E. N. A n g lic y m ocno się te m u s p rz e c iw ia li, dowodząc, że nie podobna z n ik ą d p rz y jm o w a ć w e r
d y k tu bez z a z n a jo m ie n ia się z p rz e w odem sądow ym . P rz y p u s z c z a li na- w e t, że tego ro d z a ju sam ow olna . p ro c e d u ra może n a strę czyć w A n
g l ii k ło p o ty p ra w n e. K on g re s nie w z ią ł pod uw agę ty c h s k ru p u łó w i prze w a żają cą w iększością u c h w a lił w n iose k, n ie w ą tp liw ie słuszny.
N a s tę p n a z ko le i, re z o lu c ja k a ta - lo ó s k a , s k ie ro w a n a p rz e c iw rz ą d o w i gen. F ranco , ja k o o s ta tn ie m u w E u ro p ie re g im e ‘o w i fa s z y s to w s k ie m u , g ło s iła , że w H is z p a n ii zo s ta ły obalone po d s ta w o w e sw obody, z w ła szcza p o d le g ły prze śla dow an iu Języ
k i: k a ta lo ń s k i, b a s k ijs k i i g a lic y j
ski,, c z y li te, k tó r y m i m ó w i 40% lu d ności. Z akazano w ty c h ję z y k a c h p u b lik o w a ć k s ią ż k i, czasopism a i d z ie n n ik i, w y s ta w ia ć s z tu k i, w y pędzono je ze s z k ó ł i u n iw e rs y te tó w , zniesiono in s ty tu c je naukow e ty c h g ru p na rodow ościow ych, aby zniszczyć ic h ducha i c y w iliz a c ję .
„K o n g re s — b rz m ia ła re z o lu c ja — p o tę p ia te m e to d y b a rb a rz y ń s k ie , p rz e s y ła w y ra z y s y m p a tii d e m o k ra ty c z n y m p is a rz o m ,n a ro d ó w hiszpa ń
s k ic h , z aró w n o ty m , co są n a w y g n a n iu , ja k i ty m , co p rz e b y w a ją pod rz ą d a m i gen. F ranco , zachęca ic h do dalszej w a lk i o w olńość i p ra w a czło w ie ka, i w y ra ż a n a dzieję, że n ie d a le k i je s t dzień, k ie d y n a s i koled zy ka ta lo ń s c y , b a s k ij
scy i g a lic y js c y , w y z w o le n i spod uc is k u , stan ą ra ze m z n a m i do w s p ó łp ra c y oko ło w spólnego dobra lu d z k o ś c i“ .
E m ig ra c y jn a g ru p a niem iecka, k tó r a m a siedzibę w Lo nd ynie , ja k o p ra w a s p a d ko b ie rczyn i ro z w ią zanego P. E . N . C lubu niem ie ckie go, s k ie ro w a ła do kon gre su je dn o p y ta n ie i je dn ą prośbę. P y ta n ie : J a k ie są m o żliw o ści w skrzeszenia P .E .N . C lubu w sam ych Niem czech. B y ło ono up rzednio d ysku tow a ne n a za
m k n ię ty c h posiedzeniach K o m ite tu W ykona w cze go, gdzie p rz y ję to m o ją opinię, że s p ra w a je s t jeszcze przedw czesna, z b y t m ało bow iem z a u fa n ia d a ją n a s tro je in te le k tu a li
s tó w niem ie ckich , k tó r z y ta k c z y n n y u d z ia ł w z ię li w ru c h u h itle r o w s k im . Tę sam ą odpow iedź d a ł k o n gres. P rośba zaś g ru p y n ie m ie c k ie j b rz m ia ła : „P ro s im y P. E . N ., b y w p o ro zu m ie n iu z od p o w ie d n im i w ła dza m i u ła t w ił im p o rt do N ie m ie c l i te r a tu r y d e m o k ra ty c z n e j zarów no a u to ró w n ie m ie c k ic h e m ig ra c y jn y c h ja k i obcych.“ Z aakce ptow an o ją je dn om yśln ie.
K o m ite t W y k o n a w c z y zapropono
w a ł pew ną zm ianę w s w o je j w ła snej s tru k tu rz e . C z ło n k a m i s ta ły m i będą, ja k dotychczas, prezes m ię d z y n a ro d o w y i m ię d z y n a ro d o w y se
k re ta rz , delegaci A n g lii, F r a n c ji i U . S. A ., p rz e d s ta w ic ie le centrów , u rz ą d z a ją c y c h poprzedni, obecny i p rz y s z ły kongres, w reszcie — co Jest w łaśnie now ością — każde cen
tru m , je ś li tego pragnie, może w y słać swego p rz e d s ta w ic ie la n a posie
dzenie K o m ite tu W ykona w cze go.
U s u w a to w ie le a ra ż liw o ś c i z la t u b ie g łych .
T rz e c i dzień obrad zakończono re . zo lu cją , z a w ie ra ją c ą zaproszenie p i
s a rz y sow ieckich do w z ię c ia u d z ia łu w m ię dzyn arod ow ej o rg a n iz a c ji P . E . N . 1 do założenia n a teren ie R o s ji osobnego ce n tru m .
C z w a rty i o s ta tn i dzień obrad, za, g a jo n y do sko h a łym szkicem fiń s k ie go h u m a n is ty , p ro f. Y r jo H irn , na- te m a t „H u m a n iz m w lite r a tu r z e “ , z a ją ł się usta len iem te k s tu n ie k tó ry c h re z o lu c ji z poprzednich dni, z n o w y c h rzeczy P ie rre B ourgeois, de legat b e lg ijs k i, podał n a s tę p u ją cy w n io s e k : „P is a rz e , k tó r z y zaw o
dow o p o s łu g u ją się trz e m a ro d z a ja m i w y ra ż a n ia m y ś li d ru k ie m , sło w e m ż y w y m i film e m , ż ąd ają ró w n e j sw obody i rów nego poszanowa
n ia . Godną bow iem pożałow a nia rzeczą je st, że k o n tr a k ty narzucane a u to ro m scenariuszów ' film o w y c h dopuszczają w sze lkie z m ia n y w ich u tw o ra c h , p o zo sta w ia ją c im t y lk o p ra w o ic h n ie p o d p ls y w a n ia , gd y je u z n a ją za zniekształcone. R ó w nie go dn y p o żałow a nia je s t f a k t, że u m o w y m iędzynarodow e nie liczą się z ro z w o je m te c h n ik i ra d io w e j, n ie rozb ud ow u ją c odpow iednio s ta - c y j e m is y jn y c h , a co gorsza, n ie k tó re p a ń stw a de m okra tyczn e trz y m a ją się w stosu nku do ra d ia system u w yłączno ści, m onopolu i cenzury bezpośredniej lu b pośredniej, co nie p o z w a la ra d iu w y p e łn ia ć je g o obo
w ią z k ó w w służbie idei. D y s k u s ja w y k a z a ła , że ta rzecz w y m a g a do
kła d n ie jsze g o zbadania, p o stano w io
n o w ięc przekazać ją K o m ite to w i W y k o n a w c z e m u z zaleceniem , b y ją p rz e d s ta w ił na p rz y s z ły m k o n g re sie.
Znaczne W rażenie s p ra w iło u k a zanie się na m ó w n ic y delegata ż y dow skiego, Józefa L e ftw ic h a , a gdy zaczą ł w spom inać niedaw ne dzieje zniszczenia k ilk u m ilio n ó w ż y d ó w w E u ro p ie , sala p o w stała, b y oddać h o łd ty m o fia ro m b a rb a rz y ń s k ie g o szaleństw a. W im ie n iu ob ydw u cen
tró w , h e b ra js k ie g o i yid d ish , w n ió sł on re zo lu cję p o tę p ia ją c ą te m asowe m o rd y i w z y w a ją c ą do o b ro n y ś w ia t a prze d n o w y m k a ta k liz m e m .
„ X V H I K o n g re s P. E . N . — b rz m ia ło zakończenie — z w ra c a uw agę, że id e o lo g ia n a z is to w s k a i fa s z y s to w ska b y n a jm n ie j nie w y g a s ła bez śladu i że może się odrodzić, n io sąc ze sobą nowe niebezpieczeństwo.
D la te g o też, w a lcząc o w olność sło
w a , nie m ożem y je j ud zie lać ty m , k tó r z y ją obrócą p rz e c iw sam ej w o l
ności i d la ro zp ę ta n ia no w e j w o jn y . N ie może być c z ło n kie m P .E .N . C lu bu ten, k to je s t z w o le n n ik ie m idei, w ro g ic h w o lno ści ś w ia ta .“
L e ftw ic h o d c z y ta ł ró w n ie ż re fe ra t znanej p o e tk i ży d o w s k ie j, R a che li K o m , k tó r a p rz y je c h a ła z P o ls k i;
n ie m ogąc się po słu g iw a ć a n i ję z y k ie m a n g ie ls k im , a n i fra n c u s k im , nie m ia ła ¡jiożności prz e m a w ia ć sama.
N a s tą p iły zaproszenia n a p r z y szłe kon gre sy, n a jp ie rw s z w a jc a r
s k ie n a kon gre s w ro k u bieżącym , d a le j a m e ry k a ń s k ie n a r o k 1948, do N e w Y o rk u , w reszcie usta lon o d a w n ie j ju ż pro p o n o w a n y ko n g re s w R z y m ie n a r o k 1949.
N a kongresie, o czym dotychczas nie w sp om n iałem , - bo te ra z je s t na to w ła ś c iw e m iejsce, b y ł jeszcze z P o la k ó w — A n to n i S ło nim ski.
C złonek za rz ą d u po lskie go P .E .N . Clubu, k t ó r y w ro k u 1937 b y ł n a s zym delegatem n a kongresie w P a
ry ż u , obecnie n a le ż a ł t y lk o przez p ó ł do naszej delegacji, m a ją c so
bie pow ierzone p rz e d s ta w ic ie ls tw o U N E S C O , gd zie je s t szefem s e k c ji lite ra c k ie j. O czyw iście, z ty tu łu sw ojego s ta n o w is k a w p o ls k im P .E .N . C lubie ró w n ie ż go reprezen
to w a ł, b io rą c cz y n n y u d z ia ł w e w s z y s tk ic h obradach. Jego doskona
ła znajom ość ś ro d o w is k a a n g ie ls k ie go, z k tó r y m z ż y ł się w czasie w o j
n y i gdzie m a ro zle g łe s to s u n k i, u ła t w ia ła po rozu m ien ie w w ie lu s p ra w ach. Przede w s z y s tk im je d n a k za
z n a jo m ił on kon gre s z p la n a m i i p ra c a m i U N E S C O c z y li U n ite d N a tio n s E d u c a tio n a l S c ie n tific and C u ltu ra l O rg a n iz a tio n , no w e j in s ty . tu ć ji, p o w s ta łe j p r z y O rg a n iz a c ji N a ro d ó w Zjednoczonych, a z a jm u ją c e j się s p ra w a m i w y c h o w a n ia , n a u k i i k u ltu r y w ż y c iu m ię dzyn arod o
w y m . Po w y s łu c h a n iu je g o u w a g i po d y s k u s ji p o w z ię to je dn om yśln ie na stępu ją cą uch w a łę : „U N E S C O je s t n o w y m org a n e m m ię dzyn arod ow ym , k t ó r y m a d z ia ła ć w in te re s ie w o l
ności m y ś li, w za jem n eg o porozum ie
n ia i w z a je m n e j w s p ó łp ra c y n a ro dów , co b y ło zawsze ideałem P .E .N . C lubów , kon gre s w ię c p o s ta n a w ia u d z ie lić m u c a łk o w ite g o p o p a rc ia w e w s z y s tk ic h ob ja w a ch je g o d z ia ła ln o ś c i, zgadzających się z celam i naszego stow a rzyszen ia.“
Jest oczyw iście rzeczą ja k n a j
b a rd zie j pożądaną, aby U N E S C O , ze sw ej s tro n y , s ta ra ło się zacieśnić w spółpracę z P .E .N ., k tó re g o w ie lo le tn ie doświadczenie i rozległe sto s u n k i w środ ow iskach in te le k tu a ln y c h całego ś w ia ta m ogą się znacznie p rz y c z y n ić do żyw otności te j in s ty tu c ji.
Irla n d z k ie c e n tru m do tknęło s ta re j b o lą c z k i tz w . m a ły c h n a ro dów c z y li ty c h , k tó ry c h ję z y k je s t og ran iczon y do te r y to r iu m na rodo
wego, i w z y w a ło P .E .N . do znale
zie n ia ś ro d k ó w d la rozpow szechnie
n ia w św iecie lite r a tu r y ty c h n a ro dów. Jest to ró w n ie ż jedno z za
dań do po djęcia przez U N E S C O . W ty m o s ta tn im d n iu obrad, aa- m y k a ją c y m kongres, w y g ło s iłe m przem ów ienie, k tó re t u podaję w całości:
„ W żadnej epoce n ie b y ło ta k s il
nego p rze kon ania, k tó re nas w łaśnie . t r a w i: że ś w ia t w y m a g a w ie lk ie j p rze bu dow y i na szym je s t zadaniem ją podjąć. W te j p rą c y — k a ż d y to czuje — n ie może z ab rakn ąć p i
sarzy. Ic h o b o w ią z k i są n a w e t w ię k sze n iż c z y je k o lw ie k i są ta k ró ż norodne, ja k sam a działalność li t e - . ra c k a . K to b y się ty c h ob ow iązkó w w y rz e k ł, w c h o d z iłb y w „zdra dę k le rk ó w “ , b yć może gorszą od te j, k tó r e j a k t o ska rżen ia sp is a ł przed la t y J u lie n Benda. C h c ia łb y m tu z w ró c ić uw agę ko le g ó w n a jeden z ty c h obow iązków , d o tyczący za
w o du p ra c o w n ik ó w słowa.
F aszyzm , we w s z y s tk ic h swoich odm ianach, do kon ał niebyw ałeg o spustoszenia, nie t y lk o w k ra ja c h w k tó ry c h p a n o w a ł, ale i w .całej E u ro p ie . Co dzień bowiem , przez d łu g ie la ta , W yrzucano s e tk i to n za
dru kow ane go p a p ie ru ze słowem zem sty, nien aw iści, k ła m s tw a . K ła m
stw o s ta ło się t a k zuchw ałe i ta k nikczem ne, że m ia ło się wrażenie, ja k b y p rz e m a w ia ło ju ż nie do spo
łeczności lu d z k ie j, ale do r o ju ow a
dów, po zba w io nych sądu i pam ięci.
W ty m d ia b e ls k im t y g lu w yp aczo
no, w y n a tu rz o n o ję z y k lu d z k i. R ze
czom odejm ow ano ic h na zw y, a n a zw o m treść. M n ó stw o niedorzecz
nych i p rz e w ro tn y c h pojęć weszło do idei, słó w i czynó w lu d z i z a j
m u ją c y c h się p o lity k ą , do ksią żek uczonych i lite ra tó w , do p ra s y i m o w y potocznej.
Te po ję cia b y ły niesłych an ie za
ra ź liw e , u le g a ło im w ie lu ta k ic h , co b y n a jm n ie j nie w y z n a w a li po glądów fa s z y s to w s k ic h . Jed ni p rz y jm o w a li je ta k , ja k się p rz y jm u je obiegowe k o m u n a ły — z le n is tw a , d ru d z y nie u m ie li się ic h ustrzec z b ra k u k o n t r o li nad sobą. Ilu ż a u to ró w poddało się ic h w p ły w o m przez nieszczęsne pra gn ien ie , b y się w y ró ż n ić ! Szło się n a lep f ilo z o f ii dyn am izm u , b ra ło się za energię, za siłę, z a dobro
czynną i tw ó rc z ą w o lę to, co w is to cie b y ło p o c h w a łą b ru ta ln o ś c i.
Z dn ia n a dzień ś w ia t s ta w a ł się coraz b a rd z ie j b a rb a rz y ń s k i i r a zem z p ra w d z iw y m i b a rb a rz y ń c a m i p ra c o w a li n a d ty m n a w p ó ł n ie ś w ia dom ie lu b zg o ła bezw iednie lu dzie n ie w ą tp liw e j k u ltu r y . #
J a k w e w s z y s tk ic h okresach upad
ku , s ty l n a b rz m ia ł przesadą i ta skłonność do przesady s ta ła się ta k z a ra ź liw a , że n ie u m ie li się je j oprzeć n ie ra z n a ju c z c iw s i pisarze.
T ru d n o bow iem oddychać z a tr u ty m po w ie trz e m . A ponad w s z y s tk im szalała o rg ia z ło w ro g ie j bezm yślno
ści. Z byteczn a dziś p rzyp o m in a ć, do
k ą d z a p ro w a d z iły ludzkość sło w a opętańców . S tra s z liw e i odrażające f a k t y są w y r y te w p a m ię ci ś w ia ta , a proces n o ry m b e rs k i u t r w a lił ję dla p rz y s z ły c h h is to ry k ó w te j niepraw dopodobnej d e kad en cji n a szego rod zaju.
Lu dzko ść zn a la z ła się n a d b rz e giem o tc h ła n i. M ilio n y osobników , ż y w io n y c h p o ję c ia m i i s ło w a m i pie k ie ln y m i, zeszły ju ż w tę o tc h ła ń i w z y w a ły innych, b y p ó jść za n i
m i. Ja, k t ó r y żyłe m sześć la t pod oku p a cją niem iecką, w śró d koszm a
ró w n ie zn a n ych w h is to r ii św iata, m am dotąd pełne uszy tego głuch e
go i okropnego głosu o tc h ła n i.
W y c h o d z iły z n ie j p o tw o ry , w i
d z ie liś m y je co dzień i od dych ały one ty m sam ym , co m y p o w ie trzem . B y ły podobne do is to t lu d z k ic h . Czę
sto n a w e t b y li w ś ró d n ic h uczeni w o ku la ra ch , b y w a lc y b ib lio te k i la b o ra to rió w . To oni w ła ś n ie do kon y
w a li w iw is e k c ji i zbro dn iczych do
św iadczeń n a ż y w y m . ciele n ie w o ln i
k ó w z obozów k o n c e n tra c y jn y c h . T o w śró d n ic h z n a le ź li się ci s k ru p u la tn i e ru d yci, k tó r z y k la s y fik o w a li nasze dzieła s z tu k i: osobno do z n i
szczenia n a m iejscu, osobno n a w y w iezienie do N iem iec. Z d a rz a ły się p o tw o ry o po w ie rzcho w no ści po
godnej i dobrodusznej, ta k ie g o w ła śnie podsuw a m i pam ięć w te j c h w ili. N a z y w a ł się K a is e r, w w o j
sku p o ls k im d o słu żył się r a n g i k a p ita n a , a pod kon ie c w rz e ś n ia 1939 r. z a m ie n ił m u n d u r p rz y b ra n e g o w o js k a n a kapelusz t y r o ls k i i z ie lo n k a w y s tr ó j .c y w iln y . Z robion o go la n d w irte m . U rz ę d o w a ł w m a ły m m ia ste czku — ru m ia n y i za żyw n y.
Pew nego d n ia w y b ra ł się do lasu i p o lo w a ł n a u k ry w a ją c y c h się ta m żydów , s trz e la ł do n ic h ja k do za
ję cy.
K a ż d a go dzina ty c h o k ru tn y c h 2.000 d n i w p is y w a ła się w pam ięć z d u m ie w a ją c y m i d o k u m e n ta m i d u szy lu d z k ie j. „C z ło w ie k — is to ta niezn ana“ o d k r y ł swe nowe, p rz e pastne ta je m n ice . M uszą one być opisane i zbadane, nie w o ln o ic h od
sunąć ja k o z b y t d o k u c z liw y m a te ria ł, b y ło b y to bo w iem m ałod usz
nością albo i tc hó rzo stw em . W ie lu je d n a k p is a rz y , zw łaszcza w k r a ja c h , k tó re to przeszły, po djęło ju ż prace nad bolesnym rozd zia łem p s y chologii, ś w ia d o m i je go doniosłości, w n ie o d p a rty m prze kon aniu, że g ro ź ne doświadczenie zostało nam dane dla zba w ie nia p rzyszłości.
W szędzie m ó w i się d z is ia j o g o d
ności lu d z k ie j. To s ta ły pro b le m hu-
K o r b u t i a n u m
JULIAN KRZYŻANOWSKI
W zacisznej o fic y n c e pa łacu P o to c k ic h , obok w sp an iałeg o — dziś nie is tn ie ją c e g o — z b io ru s ta ro d ru k ó w i rę k o p is ó w B ib lio te k i N a ro dow ej, obok rosnącej b ib lio te c z k i P. A . L., m ie ś c iła się in s ty tu c ja m a ło znana W a rsza w ie , choć często naw ie dza na przez s p e c ja lis tó w i sto łe cznych i z p ro w in c ji. B y ł n ią „G a b in e t F ilo lo g ic z n y T o w a rz y s tw a N a uko w e go W a rs z a w s k ie g o “ , d z is ia j o fic ja ln ie n ie m a l o k re ś la n y ja k o
„ K o rb u tia n u m “ .
G a b in e t te n m a s w o ją osobliw ą h is to rię . P o w s ta ł on, ja k w ie le ana
lo g ic z n y c h za k ła d ó w - na szero kim świecie, drogą in ic ja ty w y p ry w a tn e j, a b y ł, ja k niera z u nas, w y n ik ie m o fia m ic tw a iście ascetycznego. S tw o r z y ł go w głod zie i chłodzie skro m n y na u c z y c ie l w a rs z a w s k i, G a b rie l K o rb u t, z m iz e rn y c h oszczędności c iu ła n y c h przez całe dziesięciolecia, z k o p ie je k , m a re k i w reszcie z ło ty c h , lo k o w a n y c h w k s ią żka ch . Pe
łe n sta s z ic o w s k ie j ab ne ga cji stosy z a d ruko w an eg o p a p ie ru g ro m a d z ił w m iz e rn y m m ie szka n ku , b y pod kon ie c ż y c ia m a g n a c k im gestem z b io ry swe p rze kaza ć T o w a rz y s tw u N a u ko w e m u . M ia ł swe a m b ic je i swe d z iw a c tw a , k tó ry c h nie podobna b y ło uszanować po je g o śm ie rci.
C h c ia ł np. w szy s tk o , co d o ty c z y ło po zna nia M ic k ie w ic z a czy K och a
now skiego, m ieć usta w io ne obok sie
bie n a te j sam ej półce, zaró w n o fo lia ły p ó łm e tro w e j w yso kości ja k b ro s z u rk i w y m ia r u kieszonkow ego.
Z c h w ilą ob ję cia o p ie k i nad z a k ła dem, nie bez poczucia, iż poptełniam
coś w ro d z a ju ś w ię to k ra d z tw a , prze
p ro w a d z iłe m ra d y k a ln e prze sta w ie
nie k s ią ż e k wedle ic h fo rm a tó w , z d u m io n y n ie s ły c h a n y m bogactw em tego, co zn a jd o w a ło się n a półkach, i pełen p o d ziw u dla m ró w cze j za- b ie g liw o ś c i zbieracza, k t ó r y s k ru p u la tn ie g ro m a d z ił w szystko, co je s t nieodzowne c z ło w ie k o w i, z a j
m u ją c e m u się n a u k o w y m poznaw a
n ie m z ja w is k i procesów lite ra c k ic h .
D o pro w ad zon y do ładu, starań nie s k a ta lo g o w a n y , d z ię k i o p ra w ie n iu k ilk u ty s ię c y to m ó w ujed nolico ny zew nę trzn ie i udostępniony z b ió r d o trw a ł do k a ta s tr o fy w o jen ne j. N ie t y lk o d o trw a ł, ale d z ię k i sporej ilo ści o fia ro d a w c ó w i s ta ły m subwen
c jo m T N M , w z ró s ł pokaźnie, z w ła szcza w zakre sie p ie rw s z y c h w yd a ń k la s y k ó w i w y b itn ie js z y c h prze dsta
w ic ie li lite r a t u r y p o ls k ie j. O dw ie
d z a li go ta c y zna w cy naszej k s ią ż k i, ja k L . B e m a c k i lu b I . C h rza
n o w s k i, i z uznaniem spo gląda li na je g o ro z w ó j; k o rz y s ta li z niego s k w a p liw ie p ra c o w n ic y w a rszaw scy, g d y z a w io d ły ic h p o s z u k iw a n ia po
trz e b n y c h k s ią ż e k w dużych b ib lio , te k a c h p u blicznych . O b s łu g iw a ł ich asystent, sty p e n d y s ta Funduszu K u ltu r y N a ro d o w e j, in s ty tu c ji, k tó r a w te n sposób p rz y c z y n ia ła się do p o d trz y m a n ia po trze bn ej p la c ó w k i n a u k o w e j, a za je d n y m zam a
chem u ła tw ia ła dochow yw anie się n a ry b k u po lonistycznego.
W rzesie ń ro k u 1939 obszedł się ,z „G a b in e te m “ ła s k a w ie . W m ia rę je d n a k n a ra s ta n ia la t o k u p a c y jn y c h
u trz y m a n ie zakład u, k t ó r y is tn ia ł t y lk o d z ię k i tem u, że uszedł u w a dze oku pa nta, (d z ię k i czem u zresz
tą na leżałaby m u się osobna k a r ta w dziejach naszego o p o ru !), s ta w a ło się coraz tru d n ie js z e . Gdy w reszcie w ja k ie ś po łu dnie le tn ie 1942 r. zastałem d rz w i opieczętow a
ne i dow iedziałem się, że o p e ra c ji te j w łasnoręcznie do kon ał niem iec
k i k o m is a rz b ib lio te c z n y , n ie z d z i
w iłe m się wcale. W y d a w n ic tw a co cenniejsze b y ły zaw czasu po lo kow a - ne, gdzie się dało, u B a ry c z k ó w , w m o im m ie s z k a n iu p ry w a tn y m , u p rz y ja c ió ł i zna jo m ych. P la tfo r m a m i przez k ilk a dn i przewożono k s ią ż k i do B ib lio te k i N a ro d o w e j, gdzie d y re k to r, J. G rycz, darem nie u s iło w a ł je um ieścić ta k , ab y m oż
na z n ic h b y ło k o rz y s ta ć . D z ię k i jego pom ocy w y n o s iło się c a ły m i ple c a k a m i rzeczy, potrzebne studen
to m podziem nego u n iw e rs y te tu I po
zw a lające im pro w a d z ić przez r o k przeszło pra ce se m in a ry jn e n a p o ziom ie prze dw oje nn ym .
N ie s te ty , ta sam a przezorność, k tó r a k a z a ła m i w cześniej usunąć rzeczy w y ją tk o w e j w a g i poza m u ry zakładu, gdzie podczas po w stan ia u le g ły one zagładzie, w y w o ła ła da l
sze szczerby w K o rb u tia n u m . U le g ło ono e w a k u a c ji, z k tó r e j p o w ró c iło ja k ie ś 60% całości, re s z ta zaś prze pa dła bez śladu .
Po w o jn ie z a k ła d w sze dł w nowe, trzecie czy ra c z e j' c z w a rte sta d iu m sw ych dziejó w . O ddany prze z T N W u n iw e rs y te to w i, s ta ł się ty m , czym chciało się go w idzie ć przed w o jną ,
in te g ra ln ą częścią n a razie s e m in a riu m , w przyszłości In s ty tu tu P o lo nistyczn ego . B ard zo w ie le lu k w o je n n y c h udało się w c ią g u o s ta tn ie go ro k u zapełnić, zdobyło się m nó
stw o ksią ż e k i czasopism now ych, ta k że coraz w y ra ź n ie j z a ry s o w u ją się k o n tu r y p ra c o w n i n a uko w ej, w naszych w a ru n k a c h je ś li nie je dynej, to w k a ż d y m ra z ie w y ją t k o w e j.
P rz e k o n y w a o ty m p r a k ty k a o s ta tn ic h m iesięcy. Ile k ro ć w ta k ic h czy in n y c h o k a z ja c h z ja w ia się w K o rb u tia n u m poszukiw acz p o trz e b nego dzielą, niezbędnej ilu s tra c ji, rz a d k ie g o czasopism a •— w o lb rz y m ie j w iększości w y p a d k ó w w y c h o dzi zadow olony. Z darza się w p ra w dzie, że dana k s ią ż k a je s t, ale t y l k o w ... k a ta lo g u , z d a rz a się, że w p o trz e b n y m kom p le cie je s t w s z y s t
ko, prócz teg o w ła ś n ie to m u czy roczn ika , k tó re g o się poszukuje, ale w y p a d k ó w ta k ic h je s t co n a jw y żej... czterdzieści p ro cen t. N adto, ilość ic h zm n ie js z a się z k a ż d y m m iesiącem , w m ia rę z a p e łn ia n ia lu k w y w o ła n y c h przez w o jnę , i nie t r a cę nadziei, że będzie ona m a la ła system atyczn ie, że może na w e t z n i
k n ie k ie d y ś c a łk o w ic ie .
O b a w ia m się je d n a k, że je dn ej t y lk o szczerby zapełnić się nie uda.
N ie w ró c i do K o rb u tia n u m an i s ta ry , w y b la k ły p o r tr e t Joa chim a L e lew ela, an i duża fo to g r a fia pogodnie uśm iechniętego G ab rie la K o rb u ta , k tó r a spo gląda ła ze ścia n y n a w z ra s ta ją c y dorobek ż y c ia tw ó rc y za kła d u . J u lia n K rz y ż a n o w s k i
Szkoła krytyków
P l a m i s t a ś l i z g a w k a
c z y l i o j ę z y k u k r y t y c z n y m
T arczą, do k tó r e j często s trzela re d a k c y jn y k a ra b in m aszyn ow y (rk m ) „ K u ź n ic y “ , je s t ję z y k k r y ty c z n y , szczególnie zaś k r ą g z a w ie r a ją c y p ra w o k r y t y k a do m e ta fo ry . P rzyzn a ję , że w b a rdzo w ie lu w y p a d k a c h s trz a ły b y ły 1 są w y m ie rzone celnie. N ie je d e n z tr a fio n y c h n a s trz e ln ic z e j ta rc z y k rę g ó w p ę k a ł, z s y k ie m w yp uszcza jąc z aw artość czystego nonsensu.
M im o to s k ra w a ję z y k a ' k r y ty c z nego godna je s t u w a g i p o w a ż n ie j
szej, ch o cia żby ta k u r y w k o w e j ja k może to c z y n ić „S z k o ła k r y t y k ó w “ . C hodzi o dw a p ro b le m y : czy ję z y k k ry ty c z n y z d o ln y je s t Osiągnąć ja kąś zup ełną ścisłość, ju ż n ie p o w ie m tę, ja k ą p o s ia d a ją ję z y k i n a u k ścisłych, a le n a w e t tę, do k tó r e j z m ie rza w iedza o lite ra tu rz e ? Czy m e ta fo ra k ry ty c z n a je s t t y lk o ś w ia d e c tw e m b ra k u p re c y z ji w ty m p o s tu lo w a n y m ję z y k u , ozy te ż — n ie u p rz e d z a jm y bie g u re fle k s ji.
O d p o w ie d ź n a p ie rw s z e p y ta n ie w y m a g a ła b y b a rd z o d łu g ie g o k o m e n ta rz a — m ogę po da ć t y lk o jego w y n ik . N ie sądzę, b y ję z y k k r y ty c z n y m ó g ł k ie d y k o lw ie k p o s tu lo wać, a ty m b a rd z ie j osiągnąć c a ł
k o w itą jednoznaczność i ścisłość.
N ie może dlatego, p o n ie w a ż je s t on bezpośrednią fu n k c ją ż y w y c h dzieł, w ie ż y B a b e l będącej w bu do w ie , a je ż e li w p rz y p o w ie ś c i b ib lijn e j b u d o w a w p e w n e j c h w ili się u r w a ła , t o dlateg o, źe n ie z n a la z ł się n ik t, k to b y u m ia ł m ó w ić w ie lo m a ję z y k a m i n a ra z lu b p r z y n a jm n ie j je
rozum ieć. K r y t y k ż y je w ś ró d t r w a ją c e j w cią ż b u d o w y w ie ż y B abel, b u d o w y , ja k a ustać n ie może. M ow ę w ie lu d z ie ł u s iłu je s p ro w a d z ić do w spólnego w y s ło w ie n ia , ale n ie osiąg nie n ig d y b o d a j je dn ozna cz
ności te rm in o lo g ic z n e j. N a jp ie r w m u s ie lib y p is a rz e osiągnąć je d n o znaczność sw o ich w iz y j św iata.
T w ie rd z e n ia k ry ty c z n e są z k o nieczności a p ro k s y m a ty w n e , w ie le sche m atów w y p ra c o w a n y c h przez w iedzę o lite r a tu r z e m a ło się p r z y d a je w bieżącej p ra c y k r y ty k a .
Jaik to p is a ł Ir z y k o w s k i? „O w e im p o n u ją c e u c z n io m i snobom t e r m in y tech niczn e k r y t y k i, je j c h w y ty , z a rz u ty i te o rie , na p o zó r stałe, są przecież czym ś, co p ra w d z iw a in tu ic ja k ry ty c z n a co c h w ila a lb o o ż y w ia n o w ą m yślą , a lb o cofa, ro z b ija i prze in acza. D la n ie j cały te n g ro te s k o w y a p a ra t je s t m aską k o n w e n c jo n a ln ą , d zie ło cudze spo
sobnością do u ja w n ie n ia się.
T a k ie s ta n o w is k o n ie oznacza scep ty z y z m u a n i e k le k ty z m u . W o b
chodzącym „S z k o łę k r y t y k ó w “ as
pe kcie s p ra w y oznacza ono racze j pe w n ą tro s k ę pedagogiczną. Z d a rz y ło m i się ro z m a w ia ć z n ie je d n y m z n a jm ło d s z y c h k r y ty k ó w , k t ó r y w s k a z y w a ł na p o d o b n y p o s tu la t, ja k o o n ie ś m ie la ją c y lu b po p ro s tu p y ta ł: — dobrze, a ja k się to ro b i? gdzie i od kogo tego się n a uczyć? I trze b a b y ło w yg łasza ć d iu g i k o m e n ta rz w s tę p n y , — tu t a j poniechany.
W a p ro k is y m a ty w n y m ję z y k u k r y ty c z n y m m e ta fo ra je s t ś ro d k ie m n ie * do u n ik n ię c ia . N a tu r a ln ie n ie m ó w im y o m e ta fo rz e ja k o sposobie czysto zdo bn iczym . N ie m ó w im y o p o g ro b o w c a c h k r y t y k i im p re s jo n is ty c z n e j, p rz e k o n a n y c h , t e o S ło w a c k im n a le ż y pisać t y lk o poe
ty c k o , o N o rw id z ie t y lk o p o d n io śle. Z o d p o w ie d n ią p ro p o rc ją p o e ty z u ją c y c h m e ta fo r. P od o b n y ję z y k k r y ty c z n y ju ż d a w n o się s k o m p ro m ito w a ł.
M im o to w ra m a c h ję z y k a m o ż li
w ie rzeeżowego i m o ż liw ie ja s n e go m e ta fo ra z a c h o w u je s w o je sta no w isko . K ie d y Ir z y k o w s k i n a p is a ł p rze d ła ty o b o h a te ra c h Ż e ro m s k ie go, że m a ją d z iu r y w y b ite w d u szach, a d o d z iu r założone . r u r y w io d ą ce w p r o s t do re z e rw u a ró w a u to ra — w ty m o b ra z ie z a w a rł m a te ria ł w ie lu p ó ź n ie js z y c h i b a r dzo uczo nych s tu d ió w . K ie d y E ry d e o m ó w ie n iu p o e z ji Ł o bo do w skie go d a ł t y t u ł „P o e z ja Cezarego B a r y k i“ , w te j a lu z ji m e ta fo ry c z n e j ró w n ie ż p o w ie d z ia ł w s z y s tk o . B o m e ta fo ra d la k r y t y k a u m ieją ceg o się n ią p o s łu g iw a ć n ie je s t zabiegiem zd o b n iczym a n i też w y k rę c a n ie m się prze d ja s n y m p re c y zow an iem m y ś li, lecz zabiegiem z m ie rz a ją c y m do la k o n ic z n e j i ob
ra z o w e j p re c y z ji. C a łk ie m po dobnie ja k w po ezji.
D o b ra m e ta fo ra k ry ty c z n a je s t rodzoną sio strą a fo ry z m u i często cho dzi w jego p rz e b ra n iu , ja k to
bliź n ia c z e rod zeń stw o z „W ie c z o ru trz e c h k r ó l i“ S zekspira. K ie d y Ir z y k o w s k i zau w a ż y ł, że b y w a ją lu dzie , k tó r z y całe życie noszą na plecach w y b ite d rz w i, z a n o to w a ł a fo ry z m , k tó re g o p o c z ą tk ie m b y ła je d n a k m e ta fo ry c z n a o b se rw a cja k o n k re tn e g o u tw o r u i pisarza.
N ie każd a m e ta fo ra k ry ty c z n a spe łn ia tę la k o n ic z n ą i p re c y z y jn ą rolę. Z w łaszcza d z is ia j, w śró d ro z - bełtanego p u s to s ło w ia rz a d k o m ożna na po tka ć podobne m e ta fo ry . K r y ty k o w i n ie u m ie ją c e m u m yśle ć ściśle i w y ra ż a ć się ja s n o m e ta fo ra k ry ty c z n a często s łu ż y za ó w k a m ie ń p o ło ż o n y w śró d k a łu ż y : a te raz sobie p o dsko czym y, bo n ie u m ie m y przejść, I k r y t y k p o d s k a k u je n a k o ś la w y c h m e ta fo ra c h , A le z n ó w sposobem pe da go giczn ym na m e ta fo ry c z n e p a s ik o n ik i n ie je s t dow odzenie, że n ig d y w ogóle skakać n ie w o ln o , je s t n a to m ia s t—
że p a s ik o n ik i skaczą źle. P od ob nie ja k w p o e z ji sposobem na złą m e
ta fo rę n ie je s t z re z y g n o w a n ie z m e
ta fo r y w ogóle.
T y le o ję z y k u k ry ty c z n y m na n ie dzielę w ie lk a n o c n ą . W o d y ro z b e ł- tanego p u s to s ło w ia w s ią k n ą w p ia sek pow szechnej n u d y . B y e rz y - sipieszyć ich s p ły w , p o w tó rz m y za
„ K u ź n ic ą “ p ię k n y c y ta t: „ I nie ś li
zga jcie się p la m iś c ie po cudzej p r a cy, in d u k c je i d e d u k c je o rg a n iz u j
cie w t a k i sposób, b y w ia d o m y m b y ło , do kogo sie i z czym o d
noszą“ k jw
m a n ls ty c z n y . O d n a jd u je m y go pod p ió re m n a jw ię k s z y c h p is a rz y anty-*
ku , z a jm u ją się n im w s z y s c y w ie l
cy d o k to rz y średniow iecza, w ra c a on w czasach O drodzenia, k ie d y s zla che tn y P ico d e lla M ira n d o la po
św ięca m u n a tc h n io n ą k sią żkę . G od
ność lu d z k a szuka środ ków , -ab y się u tr w a lić z etyce, w in s ty tu c ja c h , w pra w a ch, w obyczajach. S zu ka r ó w nież swego w y ra z u w m y ś li, w sło w ie . W naszej epoce m y ś l i s ło w o s łu ż y ły do s po dlenia c zło w ie ka . Słowo p rz e s ta ło być na rzęd ziem du
cha. Z a g u b iło się n ie ra z do cna zn a czenie słów , a lb o w ie m w y s ta rc z a ł z g ie łk i k r z y k . D obre sta re słow a, ta k pewne i solidne, c i w ie r n i to w a rzysze ducha europ ejskieg o na drodze postępu, w y ra z y uczciw e, m ocne i szczere o p u ś c iły nas, zo
s ta w ia ją c pole opętanej hołocie -—
słóW skom z ry n s z to k u albo p ro d u k to m m ia łk ic h m ózgów .
P ie rw s z ą rzeczą i nie n a jm n ie j
szą, k tó r ą m ożem y, k tó r ą p o w in n iś m y z ro b ić — to odbudować god
ność m o w y lu d z k ie j. Ten ob ow iąze k na le ży do s p ra w z w ią z a n y c h z od
pow ie dzialn ością dzieła lite ra c k ie g o . W a lc z y m y o wolność sło w a i to je s t nasze św ięte p ra w o , lecz nie zapo
m in a jm y i o dy s c y p lin ie , o k o n tr o li n a d sobą i n a d w s z y s tk im , co w y chodzi spod naszego p ió ra . N ie n a próżno ta k w iele, ta k u p o rc z y w ie m ó
w i się dziś o hu m an izm ie . M n ie js z a , że niejeden z tych , co o n im ro z p ra w ia ją , w id z i go w m ę tn e j m gle, bo i on rów nie ż, t a k samo ja k i b a rd z ie j św iado m i, w y ra ż a głębo-^
k ą po trze bę naszych czasów —*
oczyścić się w a tm osfe rze pojęć ja snych i szlachetnych, w sło w ie do
k ła d n y m i w ła ś c iw y m , w u m ia rz e • : w ‘ h a rm o n ii.
Nasze czasy w y m a g a ją od nas
■ w ie lk ie j czujności. N ie p o w in n iś m y pozw olić, b y słow o oddane w n ie w olę z ło w ro g ic h na m ię tn o ści s ta ło się m a te ria łe m p a ln y m na un ice
s tw ie n ie tego, co jeszcze ocalało z bu d o w li, w zn iesion ej przez rozu m lu d z k i, bu d o w li, gdzie n a ro d z iła się i w z ro s ła nasza c y w iliz a c ja .
K o le d z y m i w ybaczą, że nie w n o szę żadnej re z o lu c ji, nie p ra g n ę bo
w ie m z a s ilić a rc h iw ó w naszej Fede
r a c ji. T y m i s ło w a m i z w ra c a m się z apelem do s u m ie n ia p is a rz y , m oich w spółczesnych, .moich b ra c i z d u cha, rozp roszo nych po na szym znę
k a n y m świecie, i je ś li rz u c a m go z te j try b u n y , n a zakończenie n a szego K ongresu, c zynię to w p rz e kon an iu, że m y w łaśnie, słu d zy id e a łó w P .E .N ., p o w in n iś m y dać p rz y k ła d i w p ły w a ć n a w s z y s tk ic h in n y c h p ra c o w n ik ó w sło w a.“
L o u is P ie ra rd , prezes b e lg ijs k ie go P .E .N . Clubu, w im ie n iu k o n g re su, p o d z ię k o w a ł za te re fle k s je , ta k ściśle w iążące się z zaw odem p is a rz a i z id e a ła m i P .E .N .
P rz e w o d n ic z y ła n a ty m z e b ra n iu z n a k o m ita p is a rk a a n gielska , M a r- g a re t S to rm Jam eson, k tó re , z a m y k a ją c obrady, z w ró c iła ,się do n a szych gospodarzy, Szwedów, z p o dzię ko w a n ie m : „ N ie m ogę — rz e k ła — opuścić te j sali, n ie w y r a z iw s z y w p a ru sło w ach naszej wdzięczności. W s z y s tk o n a je j w y rażenie je s t za słabe. P rzez siedem d łu g ic h la t o c z e k iw a liś m y dnia, w.
k tó r y m tu się zn a jd z ie m y , m a rz y liś m y o ty m . W reszcie je s te ś m y i w id z im y , ja k dalece rz e czyw isto ść w aszej up rzejm o ści, hojności, s e r
deczności p rze w yższa nasze ocze ki
w a nia . D z ię k u je m y w a m .“
J a k k a ż d y ‘ kongres, ta k i te n po
za d e b a ta m i m ia ł b o g a ty p ro g ra m a rty s ty c z n y , to w a rz y s k i i tu r y s ty c z n y . W y p e łn ia ł on szczod rob liw ie w s z y s tk ie p o p o łu d n ia i w ie c z o ry , a n ie k ie d y i noce. O to co z a w ie ra ł:
I . dzień — zw iedzenie g a le r ii k s.
E ug en iusza w V aldem arsudde i p rz y ję c ie w M uzeum N a ro d o w y m (z do skonałą m u z y k ą ), I I dzień — zeb ran ie to w a rz y s k ie w ie c z o re m w D ju rg a rd e n , k t ó r y n a le ż y do S k a n sen, ś w ia to w e j s ła w y m uzeum etn o
gra ficzn e g o , I I I dzień — w operze daw ano „C h o w a n czin ę “ M u sso rg skie - go, I V dzień — w y c ie c z k a do S a lt- jóbaden, ślic z n e j m ie jscow ości n a d m o rs k ie j, a w D ro tn in g h o lm dano prz e d s ta w ie n ie w z a b y tk o w y m te a
trz e z X V I I I w ., V dzień — w y c ie c z k a do B e a te lu n d , n a s ta d io n ie zaś o d b y ł się dzień fla g i s z w e d z k ie j w obecności k ró la .
Z w ie lu p rz y ję ć n a jo k a z a ls z y b y ł b a n k ie t pożegnalny, w y d a n y przez m ia s to S ztokh olm , w ra tu s z u . T a n ie p o s p o lita bu d o w la je s t dum ą w ła d z m ie js k ic h , k tó re za n a jw ię k szą je j ozdobę u w a ż a ją „ z ło tą sa
lę “ , p o k ry tą a le g o ria m i n a z ło ty m tle , ćo p rz y p o m in a m o z a ik i b iz a n ty js k ie . S ala je s t og rom n a. P rz y s to ła c h zasiadło b lis k o ty s ią c osób.
D la m ów ców b y ła try b u n a z g ło ś n ik ie m . Każde prze m ów ien ie po prze
d z a ły tr ą b y z g ó rn e j g a le rii. P rzed
s ta w ic ie le k ilk u n a s tu n a ro d ó w k o le j
no s ta w a li przed ■ g ło ś n ik ie m , b y r z u cić s ło w a po d z ię k o w a n ia za g o ś c in i ność i ga rść u w a g o ty m n ie z w y k ły m k r a ju . Jeden z de le gató w cze
skich , d r A d o lf H o ffm e is te r, w y s tą p ił „ w im ie n iu w s z y s tk ic h n a ro dów s ło w ia ń s k ic h “ — z b y t s k w a p liw ie , poniew aż im ie n ie m P o ls k i Ja p rz e m a w ia łe m w o s ta tn ie j tró jc e , do k tó r e j n a le ż a ł s e k re ta rz gene
r a ln y F e d e ra c ji O uld i p rz e w o d n i
czący k o n g re s u ks. W ilh e lm . K o n g re s m ia ł do brą i o b fitą p r a sę w sam ej S zw ecji, a je g o echa rozchodzą się do tąd po św iecie lit e ra c k im obu p ó łk u l. Z koresponden
c ji, k tó r ą o trz y m u ję , w id zę ja k W poszczególnych k r a ja c h d y s k u tu je się na d a l nasze rezolucje, w n io s k i i p o s tu la ty . N ie je d n o z n ic h w ró c i jeszcze pod o b ra d y tegorocznego kongresu, z p o c z ą tk ie m czerw ca w Z u ry c h u . Do te j p o ry zdecyduje się ró w n ie ż s p ra w a P rezesa M ię d z y n a rodow ego. Po o s ta tn im posiedzeniu K o m ite tu W y ko n a w cze g o p rz e w i
d z ia n y je s t n a to s ta n o w is k o : M a u - ric e M a e te rlin c k .
Jan Parandow ski