• Nie Znaleziono Wyników

Za wolność i lud. Karty z dziejów Polskiej Partii Socjalistycznej. Na dzień 1 maja 1938

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Za wolność i lud. Karty z dziejów Polskiej Partii Socjalistycznej. Na dzień 1 maja 1938"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

ZA WOLNOŚĆ i L U D

Kar t y z d z i e j ó w

Polskiej Partii Socjalistycznej

...Dawno. Pamięć nie zginie.

Dniom chwil nie ubędzie.

S Krwawą środą nie zaczął się

nasz krwawy diariusz.

Ulicom

nie da darmo zakrzepnąć w legendzie wciąż żywą krwią tętniący

polski proletariusz.

Na dzi eń

% mała 1938

wydała

POLSKA PARTIA SOCJALISTYCZNA

K ra kó w 1938

(2)

^LtźdJi

*

W sierpniu 1882 r. pow staje p artia socjalno - rew olucyjna

„P ro letariat44. Jej założycielem i przyw ódcą był Ludw ik W a­

ryński, zm arły w r. 1899 w „kam ionnym w orku“ twierdzy szlisselburskiej. Czterej czołowi działacze „P ro letariatu 44 zgi­

nęli na szubienicy, powieszeni z w yroku carskiego sądu 28 sty­

cznia 1886 r. Spadkobiercą trady cji „P ro letariatu 41 stała się w krótce potym Polska P artia Socjalistyczna.

IZ ~

Si

I <oA

(3)

P. P. s.

gwiazda przewodnia

polskiego pracującego Indu

Od chwili swego pow stania Polska Partia Socjalistyczna pro­

w adzi walką nieustanną o całkow itą zmianą ustroju społecznego, 0 wyzwolenie mas pracujących z p ę t przem ocy i w yzysku .

Polska Partia Socjalistyczna, będąc w yrazicielką potrzeb i dążeń mas pracujących, staw ia sobie za cel zniesienie w y z y s k Ą 1 ucisku w szelkiego rodzaju. W łączności z masami pracującym i

całego świata, jako członek Socjalistycznej M iędzynarodówki Ro­

botniczej Polska Partia Socjalistyczna d ą ży do utworzenia P olskiej R zeczypospolitej Socjalistycznej, z w szystkich ziem polskich zło­

żonej, złączonej z innymi Republikami Socjalistycznym i węzłam i stałego pokoju i ścisłej braterskiej w spółpracy gospodarczej, p oli­

tyczn ej i kulturalnej.

(Program P. P. S.) Rozpowszechniło się w pewnych sferach w Polsce m nie­

m anie, że współczesne młode pokolenie'sprzyja prądom w ste­

cznym , nacjonalistycznym , faszystowskim. Pogląd ten jest jed- nad trafn y tylko w odniesieniu do grup młodzieży zam ożniej­

szej, studiującej w szkołach wyższych. Dzieci chłopskich ani dzieci robotniczych w śród tej młodzieży akadem ickiej praw ie że niem a, a całe młode pokolenie pracującej klasy żyje w świe- cie zupełnie innych pojęć i pragnień, niż grupy sytych i zasob­

nych paniczyków. Młodzież robotnicza i chłopska nie zna rze­

komego przeciw ieństw a pokoleń i w alki „m łodej“ ze „starą“

generacją, natom iast doskonale od wczesnych lat swego żywo­

ta zna w alkę o PRACĘ, o CHLEB, o OŚWIATĘ — tę sam ą i ta k ą sam ą walkę, ja k ą prow adzili i prow adzą nasi ojcowie i m atki. Jest to w alka KLASOWA, odwieczne przeciwieństwo klasy pracującej i wyzyskiwanej — z jednej strony, a klasy posiadającej — z drugiej strony!

W tej walce przew odniczką ludu pracującego była i jest POLSKA PARTIA SOCJALISTYCZNA. P a rtia to stara, bo za­

łożona jeszcze dnia 21 listopada 1892 r. Nowe pokolenie pro ­ letariatu polskiego nie przeżywało wszystkich tych trudów , jakie były udziałem pierwszych zastępów socjalizm u polskie­

go; częstokroć naw et nie zna ono w spaniałych dziejów P. P. S.

A przecież nic bardziej naturalnego, ja k pragnienie poznania przeszłości swej klasy społecznej i tego zespołu ludzkiego, k tó ­ ry robotników polskich u ją ł w zorganizow ane szeregi i sze­

regom tym po dziś dzień przewodzi! Tem u to pragnieniu chce­

3

(4)

m y w skrom nej m ierze zadośćuczynić i dlatego przede wszy­

stkim w RĘCE MŁODYCH ROBOTNIKÓW i ROBOTNIC skła­

dam y tę książeczkę... Jej zadaniem je st — naw iązać łączność

„między dawnym i, a now ym i laty“ ; podtrzym ać TRADYCJĘ, bez której nie mógłby szukać sobie zdrowego rozw oju potężny i m asowy ruch Socjalizm u polskiego.

Polska P artia Socjalistyczna je st JEDYNYM w Polsce stronnictw em , które od pierw szej chwili swego istnienia NI­

GDY nie zmieniało swej nazwy. Bo też P. P. S. nie potrzebow a­

ła zacierać za sobą śladów, w ypierać się swego dorobku i zm ianą szyldu ratow ać swe nadw ątlone istnienie — ja k to wie­

lokrotnie czyniły i czynią inne organizacje polityczne w P ol­

sce. 45 lat pracy i walki, to spory szm at czasu! W ciągu tych lat dokonały się na ziemiach polskich OGROMNE PRZEMIA­

NY. Polska rozd arta na trzy zabory odzyskała sw ą niepodle­

głość, klasa pracująca zdobyła sobie świadomość swych a- praw nień ludzkich i obywatelskich i wywalczyła sobie roz­

liczne praw a. W szystko to nie bvło jednak wynikiem przypad­

ku, lecz było rezultatem ŚWIADOMEJ DZIAŁALNOŚCI LUDZ­

KIEJ, okupionej nieraz wielkimi i krw aw ym i ofiaram i. Nie bez przyczyny przecież nieom al wszyscy ludzie, którzy zabłyśli w dziejach ostatnich dziesiątków la t Polski, przeszli przez sze­

regi P. P. S. W ielkość socjalistycznego ideału: społeczeństwa wolnego, pracującego w rów ności i braterstw ie dla powszech­

nego szczęścia — przyciągała do siebie wszystkie szlachetniej­

sze n atu ry i wyciskała na nich swoje piętno.

Ale ruch socjalistyczny, który w ydał z siebie wiele jedno­

stek wielkiej m iary — że w ym ienim y tylko mężów w iekopom ­ nych, Bolesława Limanowskiego i Ignacego Daszyńskiego — nie był nigdy tw orem jednostek tylko. Jest to W IELKI RUCH MASOWY, w którym m iliony ludzi znajdują w yraz swych tę­

sknot i swej nadziei. W tym właśnie leży siła i moc niespożyta Polskiej P artii Socjalistycznej, że um iała ona w skazać nieza­

w odną drogę SZEROKIM RZESZOM PRACUJĄCEGO LUDU.

U m iała wydobyć je z poniżenia i niewiary, natchnęła je prze­

świadczeniem o potrzebie i możliwości usunięcia krzyw dy k a­

pitalistycznego ustroju, nauczyła budować wielkie organizacje zawodowe, oświatowe, spółdzielcze. Nauczyła, w doli dobrej czy złej, pielęgnować cnotę SOLIDARNOŚCI, któ ra z słabych i uciśnionych czyni POTĘGĘ. Polska P a rtia Socjalistyczna z klasy robotniczej uczyniła wszakże potęgę tak wielką, że k la­

sa ta w ysunęła się w ofiarności społecznej n a czoło w szyst­

kich innych grup społecznych n a polskich ziemiach. Dzieło wywalczenia niepodległości Polski je st najlepszym świade­

ctwem, ile trud u i ofiar p o trafiła wydobyć z siebie klasa ro ­ botnicza kraju, stosunkowo słabo jeszcze uprzemysłowionego.

Tc też z przeszłości Polskiej P artii Socjalistycznej m o­

żemy i m usim y być dum ni. NIC W TE J PRZESZŁOŚCI NIE BYŁO POMYŁKĄ ANI BŁĘDEM, niczego z tej przeszłości nie

(5)

można odrzucać — trzeba ją całą przyjąć i przyswoić sobie, jako pokarm duchowy na drogę całego życia. Przeszłość ta i jej nauki są bezustannie żywe, a doświadczenia m inionych la t ułatw iają znalezienie drogi także i w przyszłości. Bo i to trzeba podkreślić, że P. P. S. poruszała się zawsze w oparciu 0 zasady swego PROGRAMU, ucząc klasę pracującą w iary i wierności nie dla jednostek, ale dla IDEI i dla program u. A program ten oparty jest od 45 lat niezm iennie n a zasadach nie­

podległości ojczystego k raju , wolności obywatelskiej i spraw ie­

dliwości społecznej. Tych 45 lat m inionej pracy i w alk pozw a­

la całej klasie pracującej obracać zawsze w ciężki chwilach oczy ku Polskiej P artii Socjalistycznej w pełnym ZAUFANIU, iż przewodniczka, któ ra nigdy przez lat 45 nie zawiodła ludu pracującego, nie zawiedzie go i w przyszłości.

Czas biegnie i coraz to nowe zadania stają przed nam i.

L a ta straszliwego kryzysu gospodarczego (od 1929 r.) nauczy­

ły nas, że tylko CAŁKOWITA ZMIANA USTROJU GOSPO­

DARCZEGO I SPOŁECZNEGO może zabezpieczyć szerokie m asy n a przyszłość od podobnych katastrof. K apitalizm za­

wiódł i zbankrutow ał — jego miejsce zająć musi gospodarka społeczna i planowa. L ata naporu FASZYZMU, nowoczesnej niewoli, pognębienia godności ludzkiej i pohańbienia wolności

— otw arły klasie pracującej oczy na nieodzowną konieczność ujęcia władzy państw ow ej w ręce robotników i chłopów. Są to zadania, które sto ją przed m łodym pokoleniem Polski p ra ­ cującej — a spełnienie tych zadań oznacza WALKĘ, walkę do której ruszam y pod starym i sztandaram i P. P. S.

By w alka nasza była zwycięska, m usi być przeprow adzo­

na w CAŁKOWITEJ SOLIDARNOŚCI I JEDNOŚCI klasy p ra ­ cującej. Jedność ta nie może atoli polegać n a sztucznym zesu- m ow aniu różnorodnych żywiołów. Jedność — to wspólność myślenia, a potym wspólność czynu. Jedność — to wspólny cel, wspólny fjrogram , wspólne kierownictwo, to w spólna o r­

ganizacja — silna, k arna, ofiarna w walce z w rogam i, k tó ­ rych nam nie zabraknie. Taka jedność praw dziw a może być u- rzeczywistniona tylko w szeregach i pod sztandaram i POL­

SKIEJ PARTII SOCJALISTYCZNEJ!

Takie są w arunki zwycięstwa m as pracujących. Znając dobrze trudności, jakie się piętrzą na naszej drodze, tym skw a­

pliwiej podejm ujem y walkę o Polskę nową, Polskę wolności 1 sprawiedliwości społecznej — walkę, która będzie nadal tre ­ ścią działalności Polskiej P artii Socjalistycznej za naszych dni, tak jak była treścią pracy i w alki Socjalizm u polskiego za czasów Daszyńskiego i Limanowskiego, za czasów Okrzei i Montwiłła, za lat — których sław a w iecznotrw ałym echem po­

w inna rozbrzm iew ać w duszach m łodych robotników i robo­

tnic!

Słuchajm y głosu przeszłości tej daw nej i tej niedalekiej:

„POBUDKA GRA NAM JUŻ!“

(6)

BOLESŁAW L I M A N O W S K I

Urodził się v> r. 1835. Już w r. 1861 za udział w antycarskiej manife­

sta cji zostaje zesłany na Sybir. W raca z zesłania do W arszaw y dopie­

ro po 7 latach. W yjeżdża do b. Galicji i oddaje się tu całą duszą p ra c y w śród robotników. W krótce jednak zostaje przez austriackiego namie­

stnika., Polaka, hrabiego Potockiego z Galicji w ygnany. W ygnanie to trw a 30 lat! Zagranicą bierze ja k n a jżyw szy udział w ży c iu dem okra­

tycznych, a później socjalistycznych organizacji polskich. Przewodni­

c zy pierwszem u zjazdow i P. P. S. w Paryżu w r. 1892 i odtąd aż p o kres swego życia je st je j ofiarnym członkiem.

Dopiero w r. 190-7 wolno mu było powrócić do Polski, gdzie w sze­

regach P. P. S. nadał rozw ija ożyw ioną działalność. Równocześnie przez całe życie słu ży sprawie Ludu sw ym piórem jako publicysta i znakom ity pisarz - autor niezliczonej ilości książek.

D oczekał się wreszcie Polski N iepodległej, — marzenia całego sw e­

go pracowitego życia. i

Jako senator z ramienia P. P. S. dalej w alczy niezmordowanie

o Socjalizm. .

Bolesław Limanowski zakończył sw oje bez granic ofiarne życie w r. 1935 przeżyw szy 100 lat, do końca wierny sprawie Ludu Pracu­

jącego, wierny P. P. S.

(7)

Z minionych dni...

W m ękach p olsk iego Ludu r o d z i s i ę P. P. S.

Dnia 28. stycznia 1886 r. stanęły w W arszaw ie na stokach Cytadeli 4 szubienice, na których zawiśli pierw si w Polsce męczennicy za wolność i socjalizm , członkowie socjalistycznej p artii „P ro letaria t": Kunicki, Bardowski, P ietrusiński i Os­

sowski.

Zdawało się, że car rosyjski try u m fu je: w ystarczyło po­

stawić kilka szubienic, wystarczyło osadzić w Schlieselbur- skim więzieniu założyciela i przywódcę wyzwoleńczego ru ­ chu robotniczego L udw ika W aryńskiego, aby ru ch ten za­

m arł, by poszczególne jego ogniska dogasały.

Ale tryum f cara był krótki, bo już w kilka lat po m ę­

czeńskiej śm ierci „Proletariatczyków “ i’odzi się w r. 1892 ta, która wzięła ich męczeństwo na swoje sztandary, k tó ra stała się dziedziczkę ich wralki i chwały, rodzi się

P O L S K A P A R T I A S O C J A L I S T Y C Z N A . Ostatni Kongres Polskiej P artii Socjalistycznej w r. 1937 odbywał się w w ielkim gm achu Domu Robotniczego w Rado­

miu, a otw arcia Kongresu dokonano w obecności kilku ty­

sięcy ludzi.

Pierw szy Kongres naszej P artii, przed 48-miu laty to nie kilka tysięcy ludzi, ale kilkunastu działaczy robotniczych i nie w wielkiej sali, ale w m ałym pokoiku wygnańczego m ie­

szkania w Paryżu, pod przew odnictw em Bolesława Lim anow ­ skiego.

A jednak ta garstka zapaleńców dokonała historyczne­

go zadania, wytyczyła n a dziesiątki lat przyszły kierunek roz­

w oju i w alki polskiej robotniczej klasy.

N i e p o d l e g ł o ś ć P o l s k i i W y z w o l e n i e s p o ł e c z n e l u d u p r a c u j ą c e g o oto filary, na których opierał się program pow stającej P.P.S.

Jako hasło do akcji natychm iastow ej w każdym warsztacie pracy, w każdej fabryce i kopalni rzucono hasło SKRÓCENIA CZASU PRACY, ośmiogodzinnego dnia roboczego.

Inaczej było bowiem wówczas niż dzisiaj: robotnik wy­

zyskiwany niem iłosiernie, zm uszany do pracy i po 16 godzin na dobę, dzielił swój czas pomiędzy ciężką, m orderczą p ra­

(8)

cę, a kró tk i wypoczynek. W nędzy, bez ubezpieczeń społecz­

nych, bez związku zawodowego, robotnik całkowicie oddany na łaskę i niełaskę wyzyskiwaczowi — dla niego tylko żył, dla niego oddaw ał wszystkie siły swoje, bez życia własnego.

T rzeba było z nowo-powstałej organizacji socjalistycznej uczynić narzędzie w alki o wyzwolenie robotnika w każdym z trzech zaborów, na które wówczas była Polska rozdarta.

Inne były w arunki polityczne i gospodarcze w każdym z tych zaborów i dlatego inaczej m usiały się w nich układać boje i prace, walki i zwycięstwa P. P. S.

Pod

knotem cara

P. P. S. w zaborze rosyjskim

W rok po założeniu P. P. S. w Paryżu, pow staje P. P. S.

w zaborze rosyjskim . Pierw si działacze P. P. S. organizują placówki partyjne, naw iązują łączność z ludem roboczym W arszaw y, Łodzi, Zagłębia Dąbrowskiego.

Przez zielon ą gran icę

PRZEMYT BIBUŁY.

Dla nowych kół i nowych towarzyszy trzeba odezw i b ro ­ szur socjalistycznych. D rukuje się je w Paryżu, potem w Lon­

dynie. Ale to daleko od terenu działania P. P. S. Dziś na każ­

dym w ielkim zgrom adzeniu lub odczycie kolporterzy p arty j­

ni sprzedają dzienniki i broszury. W ówczas bibułę socjali­

styczną trzeba było przenosić w w orkach na plecach przez granicę m iędzy rozstaw ionym i pikietam i kozackim i, czając się w ciemnościach i narażając wolność, a często i życie.

Ileż to trzeba było ofiarności, bohaterstw a i um iłow ania sprawy, aby partia w k ró tkim czasie m ogła święcić niebywa­

ły try um f : oto 250 transportów bibuły przechodzi przez g ra­

nicę i ani jeden nie w pada w ręce carskiej policji. Kierował tą robotą tow. A leksander Sulkiewicz, któ ry potem zginął na polu bitw y jako oficer legionowy. Rozprow adzaniem b ro ­ szur i odezw po fabrykach, w arsztatach i chałupach w iej­

(9)

skich, zajm ow ała się tow. M aria Paszkow ska otoczona kilku­

nastom a nieznanym i z nazw iskam i m łodym i robotnicam i. To były „nasze drom aderki“, k tó re jak w ielbłądy objuczone cię­

żaram i przenosiły z m iejsca n a m iejsce drukow ane słowo so­

cjalistyczne. Wiele z nich w padło w ręce policji, wiele prze­

siedziało lata za k rata m i więziennymi, ale n a m iejsce uwię­

zionych przychodziły nowe i praca partii nie ustaw ała ani na chwilę.

PROLETARJUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE S ię ! P a rtia rozszerza swoje wpływy, broszur i odezw już za mało. N arzuca się potrzeba w ydaw ania w łasnej gazety.

WT piwnicach strzeżonych przez uzbrojonych robotników P. P. S. m ontuje ta jn ą drukarnię. P ochylają się nad d ru k ar­

skim i kasztam i tow arzysze i w lipcu 1894 r. ukazuje się pier­

wszy nu m er wydaw nictw a P. P. S.: „R obotnik“. Jego pier­

wszym wydawcą był Józef Piłsudski.

Egzem plarze tego pism a przenoszone w w alizkach, ukry­

w ane pod bluzą roboczą, czytane w nocy w ukryciu — świad­

czą wobec wszystkich, że gdzieś w podziem iach walczy i czu­

wa P. P. S.

Dziś, gdy patrzycie n a olbrzym ie stutysięczne nakłady prasy socjalistycznej, gdy gazetę socjalistyczną — często co praw da z białym i plam am i — czytacie i kupujecie na zgro­

m adzeniach, pam iętajcie, że ten rozwój prasy socjalistycznej zaczynał się kiedyś w ciemnych i m rocznych piwnicach, że oparł się jak i rozwój całej P. P. S. w początkach XX w ieku na bohaterstwie i poświęceniu tych żołnierzy nieznanych re­

wolucji, którzy pod okiem policyjnym , węszeni i tropieni przez carskich szpiclów drukow ali, kolportow ali i czytali pier­

wsze num ery nielegalnego „Robotnika".

(10)

1 maj!

Kongres M iędzynarodówki Socjalistycznej obradujący w P aryżu uchw alił w 1889 r., że co roku dzień 1 Maja m a być dniem święta robotniczego. Robotnicy porzucić m ają pracę, opustoszeć m uszą w tym dniu fabryki, dem onstrow ać m ają za SKRÓCENIEM CZASU PRACY i za BRATERSTWEM WSZY­

STKICH LUDÓW.

Byłoby poniżej honoru polskiej klasy robotniczej, gdyby w olbrzym iej grom adzie świętujących robotników wszystkich narodów zabrakło robotników polskich.

Już więc w roku następnym w szeregu m iast Polski ro ­ botnicy porzucili pracę i wyszli na ulicę: w W arszaw ie, Lwo­

wie i Białej. Polała się krew robotnicza, padły trupy ale dzień 1 M aja z roku na rok coraz powszechniej świętowano. Zwła­

szcza w zaborze krw aw ego cara straszliwe represje spadały na dem onstrantów . TAK BUDZIŁ SIĘ Z UŚPIENIA POLSKI LUD.

Dziś w naszych pochodach przeciągają setki tysięcy lu ­ dzi. Nad m asą ludzką pow iew ają dziesiątki łopoczących na w ietrze czerwonych sztandarów , płyną ponad tłum em pieśni i okrzyki.

A pierwszy obchód 1-majowy zorganizow any przez P.P.S.

w W arszaw ie w roku 1898 to nie dziesiątki sztandarów ale jeden sztandar czerwony z literam i P. P. S. i nie dziesiątki tysięcy ludzi, ale garstka robotników w arszaw skich skupiona koło tego sztandaru. P rzed nim i zw arty m u r szyneli sołdac- kich i lufy karabinów skierow ane ku garstce dem onstrantów . I co roku na 1 M aja padały ofiary od kul kozackich i co roku czerw ieniły się ulice od robotniczej krw i, ale co roku m im o tych trupów , a może dlatego, że te trupy padały, szeregi na­

sze w dniu 1 M aja rosły, co roku było nas więcej, już nie tyl­

ko W arszaw a ale i Łódź, Zagłębie Dąbrowskie i W ilno i Za­

wiercie i coraz więcej m iast i m iasteczek zakw itało w tym dniu czerwienią sztandarów zw iastujących bunt przeciw nie­

woli, głoszących walkę o wyzwolenie.

10

(11)

Pod cza rn o -żó łty m zaborem

P. P. S. D. w b. ZABORZE AUSTRIACKIM.

Polska P artia Soejalno-Dem bkratyczna, (bo tak ą nosiła podówczas nazw ę P. P. S. w zaborze austriackim ) była p a r­

tią istniejącą legalnie.

U trudniano copraw da zgrom adzenia, konfiskow ano wy­

daw nictwa partyjne, aresztow ano działaczy, nękano procesa­

mi, ale p artia m iała m ożność legalnego rozw ijania swojej działalności. A działalność ta n abrała niesłychanego rozm a­

chu, gdy na czele P. P. S. D. staje wielki trybun ludu:

Ignacy Daszyński

11

(12)

Nie było takiego m iasta i miasteczka, gdzieby Daszyński nie przem aw iał i nie zdobywał serc ludzkich dla socjalizm u.

Ale Daszyński to nie tylko mów ca i agitator, to jedno­

cześnie skrzętny organizator p artii i związków zawodowych, to wydawca i red akto r tygodnika, a potem dziennika p a rty j­

nego „N aprzodu", to wódz ru chu prow adzący robotników od w alki do w alki i od zwycięstwa do zwycięstwa.

Szturm na parlam ent

W w alkach zahartow ała się klasa robotnicza.

Z biernej niezorganizow anej, usypianej niewolą masy, po­

w stała dobrze zdyscyplinowana arm ia dążąca do swojego ja ­ snego celu i zdobyw ająca dla siebie coraz to nowe pozycje.

W roku 1893 P.P.S.D. w zaborze austriackim postanaw ia zdobyć dla klasy robotniczej rów ne praw a obyw atelskie a przede wszystkim powszechne praw o w ybierania przedstaw i­

cieli do parlam entu.

W alka ta była skuteczna. W i’oku 1897 poraź pierwszy w b. m onarchii austriackiej cała ludność (z w yjątkiem jed ­ nak kobiet) zostaje w ezw ana do u rn wyborczych, do wybo­

rów co praw da jeszcze nie powszechnych, ale kurialnych.

W piątej k u rii powszechnej w ysunięto jako kandydata w okręgu krakow skim młodego, bo 30-letniego Ignacego Da­

szyńskiego. P oraź pierwszy na ziem iach Polski socjalista u- biega się o głosy w akcji w yborczej, poraź pierwszy robotni­

cy walczą o zwycięstwo dla swego własnego przedstawiciela.

Ale w piątej ku rii obok robotników większość wyborców stanow ią chłopi. Trzeba było zdobyć zaufanie ludności w iej­

skiej. Założony przez partię tygodnik ilustrow any „Praw o L u­

du" rusza na wieś. P raw ie każdy n u m er „P raw a Ludu“ ule­

gał konfiskacie. Księża z am bon w yklinają to pism o i odm a­

w iają rozgrzeszenia j-ego czytelnikom, pom im o to chłopi m a­

ło ro ln i i bezrolni rozchw ytują je. P artia odnosi tryu m f na w ielką m iarę. Ignacy Daszyński zdobywa 74% oddanych gło­

sów, we Lwowie zdobywa m andat Kozakiewicz, na Śląsku Cieszyńskim został w ybrany posłem jeden z najw ybitniejszych przywódców górników : P io tr Cingr. Mównica parlam entu wiedeńskiego, skąd n a cały św iat padać m iały słow a obrony ludu pracującego i protestu przeciwko krzywdzie całego n a­

rodu polskiego została zdobyta!

(13)

Przez slralk do zwycięstwa!

Polepszyć byt! Skrócić czas pracy!

Choć m ało efektowna, jednak tru d n a była i ciężka w al­

ka P. P. S. D. H asła popraw y bytu i skrócenia czasu pracy dla robotników rzucone przez założycieli p artii trzeba było re­

alizować. Przez długie lata toczy się bój o ośmiogodzinny dzień roboczy i podwyżki płac.

W roku 1900 w ybucha strajk górników n a Śląsku Cie­

szyńskim i trw a nieprzerw anie przez 12 tygodni. Główne żą­

danie to 8-godzinna szychta. Górnicy uginali się pod 11-go- dzinnym dniem pracy. W szystkie złe następstw a tego ja k pi­

jaństw o, ciemnota, b rak organizacji czyniły z górnika nieszczę­

śliwą istotę ludzką.

Rząd austriacki wysyła do górniczego rew iru kilka puł­

ków w ojska i chm arę policji. Socjaliści podtrzym ują w alczą­

cych zbieranym i z ofiarności robotniczej pieniądzm i, żywym i drukow anym słowem.

Po dw unastu tygodniach w alki w ytrw ałej i tw ardej uzy­

sku ją górnicy cieszyńscy 9-godzinną szychtę.

W czerwcu 1902 stają w szeregach strajkujących robot­

nicy budow lani Lwowa. W ojsko wezwane przeciw stra jk u ją ­ cym zabija na m iejscu 5 robotników , bije kolbam i, rąbie sza­

blam i, k łu je bagnetam i, ran iąc przeszło 200 osób. Konie w oj­

skowe tra tu ją kobiety i dzieci. Ulice Lwowa zostają zroszo­

ne krw ią robotniczą. Cała opinia publiczna protestu je przeciw

(14)

m asakrze, „Koło Polskie" w parlam encie austriackim , przed­

stawiciele szlachty i m agnatów polskich bronią policję i w oj­

sko strzelające do bezbronnej ludności polskiej.

W tym sam ym roku stra jk ogarnia 120 tysięcy chłopów wschód. Małopolski. Żądają podwyżki płac m ałorolni i robotni­

cy rolni, ci najbiedniejsi z biednych, najbardziej wyzyskiwani i gnębieni. S trajk u ją w atm osferze, kiedy z ambony, ja k to przytacza w swoich „Pam iętnikach11 tow. Daszyński, padają słow a:

„Kto żąda więcej (zapłaty) ten grzeszy przeciw Chrystu­

sowi P anu i będzie za to wiecznie w piekielnej smole gorzał.

S trajk w ym yślił w róg C hrystusa szatan, by W as od Boga od­

wieźć i do piekła zaprowadzić".

P rzed bezlitosnym wyzyskiem m agnatów , nadużyciam i i gw ałtam i policji, przed agitacją księży i najem nych pachoł­

ków pańskich bierze w obronę chłopa ruskiego P. P. S. i Igna­

cy Daszyński w parlam encie austriackim .

Rok 1904

W lipcu 1904 na fro n t w alki ruszają robotnicy naftow i i w ysuw ają żądanie 8-godzinnego dnia pracy. S trajk przerzu­

ca się z Borysławia na cały okręg naftowy. Bataliony pie­

choty „dla bezpieczeństwa" zajm u ją objęty strajkiem okręg.

Dyscyplina robotników idealna, nastrój bojowy, w iara w zwy­

cięstwo, zaufanie do kierow nictw a — oto* atm osfera tej wiel­

kiej walki.

Ośmiogodzinna szychta w nafcie zostaje zdobyta, pom i­

m o szykan i prześladowań. Naftowcy, ci którzy do dzisiej­

szego dnia są dum ą naszych szeregów, pierw si z pośród pol­

skich robotników korzystają z dobrodziejstw a 8-godzinnego dnia roboczego. T rud i wysiłki nie poszły na m arne.

Czas pracy skrócono w całym szeregu ośrodków, aż w re­

szcie w wolnej już Polsce 8-godzinny dzień roboczy staje się ustaw ow ą zdobyczą całej polskiej klasy pracującej.

Dzisiaj robotnicy znajdują się już na odcinku w alki o skrócenie czasu pracy do 6-ciu godzin na dobę. W ysunęli już to żądanie górnicy i robotnicy włókienniczy. Nie jedna jesz­

cze ciężka chwila przejdzie zapewne, zanim G-godzinny dzień pracy stanie się sukcesem naszego ruchu. Ale pam iętajm y, że i 8-godzinny dzień roboczy nie przyszedł łatwo. 1

(15)

Pożar na D alekim W schodzie

(Wojna rosufsho-japońsha)

Rok 1904. Rozpaliła się pożoga w ojny rosyjsko - japoń­

skiej. P. P. S. rozum ie, że w alka z najw iększym w rogiem ludu polskiego z caratem rosyjskim jest ułatw iona, gdy jest on zagrożony przez w ojska japońskie, odnoszące niespodziewane zwycięstwa w Mandżurii. Postanaw ia więc P. P. S. wyzyskać sposobność i w ystąpić do czynnej walki. Z dru karn i p a rty j­

nej ukazują się odezwy naw ołujące do oporu przeciw m obi­

lizacji, pod hasłem w alki o Polskę Niepodległą.

Odezwy w ołają: „Kto może, niech się nie staw ia na we­

zwanie rządu. Niech wszyscy śm iało i głośno p rotestu ją prze­

ciwko gwałtowi! Niech każdy pojedynczy zapasowy, każda grom ada rekrutów rzucą siepaczom w tw arz słow a nienaw i­

ści i p o g a rd y f‘ Odezwy naw ołują do tłum nej m anifestacji pod hasłam i: „Precz z caratem ! Precz z najazdem ! Niech ży­

je socjalizm ! Niech żyje Niepodległa Polska i Litw a robo­

tnicza !“

„Naprzód Warszawo na w alkę krwawą*!

MANIFESTACJA GRZYBOWSKA.

Ale nigdy działalność partii nie ograniczała się do odezw.

Cała klasa robotnicza m usiała ujrzeć, że P. P. S. staw ia opór wszechwładztwu cara. To też 13. listopada 1904 zostaje zorganizow ana z polecenia partii przez Józefa K w iatka wiel­

ka m anifestacja na placu Grzybowskim w W arszaw ie.

Biorą w niej udział tłum y robotników w arszaw skich. O godz. 12.30, kiedy publiczność wychodziła z kościoła, ukazuje się nagle w śród tłum ów czerwony sztandar z napisem : „Nie chcemy być żołnierzam i cara! — P. P. S.“, a śpiew „Naprzód W arszaw o na w alkę k rw aw ą“ rozlega się na placu. Policja z wydobytym i pałaszam i rzuca się ku pochodowi. Z b ram wy­

p adają kozacy i wściekłą szarżą opróżniają plac. Mimo to tłu ­ my fo rm u ją pochód i z czerwonym sztandarem przechodzą przez miasto. Byli zabici i ranni.

15

(16)

Ale poraź pierwszy na huk kul karabinow ych odpowiada, huk strzałów brauningów robotniczych. To P. P. S. kulami*

brauningów ogłasza, ze w alka z caratem o Niepodległą i Lu­

dową Polskę została rozpoczęta! P oraź pierwszy od czasu klę­

ski pow stania 1863-4 r. na ziem iach polskich podniesiony zo­

stał sztandar w alki czynnej z zaborcam i. Uczynił to lud pol­

ski, uczynili to robotnicy pod przew odem P. P. S.

„Na barykady, ludu roboczy“

R e w o lu c ja !

ROK 1905— 1906— 1907

W rzenie rew olucyjne rozpoczęte m anifestacją grzybowskąi obejm uje całe Królestwo. H uk robotniczych brauningów da­

lekim rozszedł się echem po Polsce. D em onstracje przeciw caratow i ogarniają coraz większe m asy ludności, aż wreszcie przeobrażają się w proklam ow any przez P. P. S. na dzień 27.

stycznia 1905 r. strajk generalny w W arszaw ie.

„Tow arzysze! Chwila jest wielka. W stolicy cara zaczęła się rew olucja. Musimy więc powiedzieć sobie: dziś albo nigdy!

Przy połączonym szturm ie proletariatu spróchniały tro n carski się nie ostoi... Precz z caratem !

Niech żyje Niepodległość!

Niech żyje so cjalizm !“

T ak brzm iała odezwa K om itetu P artyjnego P. P. S. ' S trajk generalny natychm iast rozszerza się na prowincję,, stają fabryki i w arsztaty. Strajkow i towarzyszą demonstracje- i walki robotników z policją i wojskiem .

Na rozkaz carskich władz w ojsko wyszło na ulice m iast objętych strajk am i; padają na ulicach zabici i ranni.

Coraz większe klęski w ojenne na froncie japońskim w zm a­

cniają w ew nętrzny tero r władz w stosunku do burzącego się ludu.

W czerwcu 1905 r. w Lodzi na pow racających z zebra­

nia strajkow ego robotników napadło w ojsko rosyjskie.

W krw aw ej m asakrze padło kilkunastu robotników.

Podczas pogrzebu tych ofiar rozbestwione żołdactwo zno­

wu strzela do konduktu pogrzebowego. N apotykają jednak carscy siepacze na opór ze strony robotników. Przez parę dni trw a w Łodzi krw aw a m asakra. O fiarą pada przeszło 500 osób.

(17)

O. B. - ludzie podziemni

Jednocześnie O rganizacja Bojowa P. P. S. złożona z n a j­

dzielniejszych i najbardziej ofiarnych towarzyszy rozpoczyna swą pełną chw ały działalność. W alka obfituje w bohaterskie epizody jak napady na więzienia celem uw olnienia więźniów, napady na pociągi, konfiskaty pieniędzy w kasach rządowych, dem olow anie składów wódki carskiej — monopolki, zam achy na dygnitarzy carskich, szpicli i prow okatorów . Oddziały O. B. P. P. S. walczą w całym kraju , rozbijając ap arat p ań­

stwowy rosyjski do tego stopnia, że każdego stójkowego pil­

nuje po dwuch żołnierzy rosyjskich przed kulą ukrytego so­

cjalistycznego bojowca.

Śmierć satrapie !

ZAMACH NA MARGRAFSKIEGO.

Pom ocnik generał gubernatora warszawskiego, szef żan­

darm erii, krw aw y generał Mar graf skij całą sw oją żołdacką du­

szą oddany był walce z polskim ruchem rew olucyjnym . „Był to człowiek żelaznego system u i uw ażał, że z chwilą gdy raz polała się krew rosyjskiego żołnierza, Polska przy Rosji m usi pozostać choćby naw et dla utrzym ania jej pod rosyjskim pa­

now aniem ponieść w ypadło największe ofiary14, — tak pisze o nim jeden z historyków.

O rganizacja Bojowa w ystąpiła z inicjatyw ą zam achu na krw aw ego generała - gubernatora, który szafow ał w yrokam i śm ierci na m łodych bohaterskich bojowców.

Zam ach organizował i kierow ał nim Tom asz Arciszew­

ski, kom endant O. B., a dziś przewodniczący Centralnego Ko­

m itetu W ykonawczego P. P. S.

Krwawy generał m ieszka w Otwocku i na urzędow anie dojeżdża do W arszaw y pociągiem. Towarzysze nasi przez dłu­

gi czas przeprow adzają żm udne obserw acje m ające na celu dokładne ustalenie godziny wyjazdu. Sieć naszego wywiadu zaciska się. Bojowcy stają na posterunkach. Zbliża się powóz

wiozący satrapę. Ręce nieustraszone podnoszą brauningi.

Ale w powozie obok siepacza siedzą jego dzieci. Mogły- iby w tej walce położyć życie. Nie strzela ręk a bojow ca socja­

17

(18)

listycznego do tych, którzy niew inni i nie padnie kula w ser­

ca dziecinne.*)

Tow. Arciszewski odw ołuje akcję, dzieci zo stają uratow ane. Tow. Arciszewski i do dziś pozostał w ierny swej1 m iłości do dzieci. Obok swych ważnych funkcyj politycznych jest prezesem Robotniczego Tow arzystw a P rzyjaciół Dzieci.

TOMASZ A R C I S Z E W S K I

ślusarz, urodzony w r. 1877 w Sierzchoicie. W r. 1898 organizował mani­

festację 1-majową w Zagłębiu. W r. 1900 poraź pierw szy aresztow anyr w r. 1901 poraź drugi, w r. 1902 poraź trzeci. W r. 1905 zorganizow ał powstanie chłopskie w Łęczyckim , w tym samym roku zorganizow ał zamach bom bowy na komisarza policji rosyjskiej Szałatoimcza. W tym samym też roku zorganizował kilka zamachów na m osty kolejowe. B ra t udział w zamachach na dygn itarzy rosyjskich Doroszewskiego, K on­

stantynow a, Margrafskiego, Proskuriakowa oraz wielu innych. Orga­

nizował szereg napadów na różne in stytucje rządowe. W r. 1908 zorga- nizował w raz z Piłsudskim głośny zamach na pociąg w Bezdanach.) Bral udział w Legionach polskich, pracował w Połskiej Organizacja W ojskow ej, b ył dw ukrotnie ministrem rządu R zp litej Polskiej, b ył po­

słem na Sejm .Dziś je st przewodniczącym Centralnego Kom itetu W ykonaw czego P. P. S.

*) Inaczej poczynają sobie w wolnej Polsce nasi krzykliw i patrioci,, narodowcy chwalący się swoim katolicyzm em — endecy. 1 m aja 193T zasypali strzałam i rew olw erow ym i pochód socjalistyczn y w W arszawie..

Na bruk padło niewinne dziecko.

(19)

Ale generał paść m usi. Po kilkunastu dniach nowych ob- serw acyj udaje się bojow com znów spotkać z powozem gene­

ralskim . Zagrzm iały w ystrzały i M argrafski śm iertelnie ra n ­ ny kilkom a ku lam i w ypada z powozu na ziemię. E sk o rta żan- darm ska przerażona rozbiega się w popłochu. Bojowcy po dokonaniu zam achu rozpoczynają odwrót, pod kierunkiem Ar­

ciszewskiego. W drodze jeden z towarzyszy słabnie, nie może nadążyć w odwrocie, „zabijcie m nie“ w oła — „uciekajcie sa­

m i"! W odpowiedzi towarzysze biorą go na ram iona i rusza­

ją dalej. Bojowcy ,z P. P. S. nie pozostaw iają na drodze osła­

błego b rata i towarzysza. D ocierają z trudem do linii kolejo­

w ej i udaje im się dostać do pociągu bez zwrócenia niczyjej uwagi.

Ale im bliżej W arszaw y, tym więcej w ojska i policji za­

alarm ow anych strzałam i w Otwocku. W ysiąść przed W arsza­

wą nie mogą, bo wpadną w ręce siepaczy. W W arszaw ie ra ­ zem z innym i pasażeram i zostaną poddani rew izji, cela wię­

zienna a później szubienica byłaby kresem ich życia. Pociąg staje na dw orcu w W arszaw ie. Arciszewski decyduje się w je­

dnej chwili. Na jego rozkaz bojow cy biorą brauningi do ręki i wszyscy śm iało z bronią w rękach przechodzą przez tłum na oczach policji i wojska.

Odwaga i zim na krew Arciszewskiego ocala w szystkich uczestników zam achu. P rzed dworcem każdy udaje się w in ­ nym kierunku i znikają w tłum ie wielkiego m iasta spokojni,

■opanowani, zwycięscy.

Pociąg w płomieniach

BYŁO TO POD ROGOWEM.

Rok 1906 w Łodzi. W m ałym pokoiku odbywa się zbiór-

»ka instruktorów bojów ki P. P. S. P rzem aw ia Montwiłł-Mi- re c k i:

„Czynem rew olucyjnym m usim y dowieść, że nie pozwo­

limy, ażeby tu w naszym k ra ju ojczystym b iu ro k racja cara M ikołaja spraw ow ała swoje rządy, dopom agając burżuazji pol- -skiej i rosyjskiej do wyzysku klasy pracującej. Należy przy­

(20)

gotować masy robotnicze do ostatecznej w alki o Niepodległość- i Socjalizm".

Pochylają się głowy bojowców n ad m apą. Czarną grubą, kreską rysuje się na niej linia kolejow a od granicy do W a r­

szawy. Tędy chodzą codziennie pocztowe pociągi z pieniądzm i, które carat zrabow ał w Polsce. Kółeczkiem niewielkim ozna­

czona jest na m apie m ała stacyjka Rogów. To tu dokonany m a być przez O rganizację Bojową P. P. S. zam ach na pociąg:

pocztowjr.

„Za pieniądze ludu polskiego odebrane zaborcy — tłu m a­

czy zebranym M ontwiłł — m y rewolucjoniści, członkowie PPS, będziemy otw ierać nielegalne szkoły, by tam uczyć klasę p ra ­ cującą nienawiści do wroga, k tó ry depcze codziennie nasz%

godność i niezależność. Za pieniądze te wydawać będziemy m i­

liony odezw i broszur, naw ołujących do w alki z najeźdźcą. Za pieniądze odebrane rządow i zakupim y broń, by uczyć klasę pracującą walki aż do zwycięstwa".

A kcja zostaje zadecydowana. M ontwiłł om aw ia szczegóły i plan w ypraw y z zastępcą swoim, m łodym chłopcem, pełnym zapału i w iary w zwycięstwo socjalizm u. Jem u pow ierza skom ­ pletowanie oddziału i najbardziej odpowiedzialną część pracy

— opanow anie parowozu. M łodziutki ten zastępca to tow. Jan Kwapiński, obecnie przewodniczący Centralnej Komisji Związ­

ków Zawodowych.

8 listopada 1906 r. rozdano broń. Radość w śród bojow ­ ców niem a granic. Rozsypani po wagonach, zachow ując czuj­

ność i ostrożność, w yruszają pociągiem do Rogowa. Korzy­

stając z ciemności w ysiadają nie na peronie, ale w tyle stacyj­

ki w okolicy ram p y i uk ryw ają się m iędzy pokładam i do szyn.

Czołową grupę prow adzi tow. Kwapiński. W jego też grupie znajduje się sztandar zatknięty n a k iju — sztandar czerwony z literam i P. P. S. Zgodnie z planem wszystkie oddziały z a j­

m u ją swe posterunki. Otoczono pierścieniem dziedziniec sta­

cyjny, zajęto salę stacyjną, opanowano u rząd telegraficzny,, nie wypuszczono ze stacji żywej duszy. Żandarm został odda­

ny pod czułą opiekę trzech towarzyszów.

W dali ukazuje się pędzący pociąg. L atarnie parow ozu rzucają światło na tor, rozlega się przeraźliw y gwizdek. Od­

działy stoją w pogotowiu, serca b iją mocno. Z trzaskiem i h u ­ kiem w pada pociąg ną stację. Z rew olw erem w ręku z błyska­

(21)

wiczną szybkością w skakuje tow. Kwapiński n a parowóz. A- tak zostaje rozpoczęty. Rozlegają się strzały brauningów a po­

tem ogłuszający hub bom by rzuconej ręk ą bojowca, w stro­

nę szw adronu żołnierzy ochraniających pociąg pocztowy.

JAN K W A P I Ń S K I

syn robotnika-metalowca, urodzony w roku 1885 w W arszawie.

W r. 1904 organizował p ierw szy stra jk w Ostrowcu, w r. 1906 został instruktorem Organizacji B ojow ej P. P. S. W tym samym roku odegrał ważną rolą w w ypraw ie nocnej na pociąg pod Rogowem. W r. 1907 został aresztow any, g d yż otoczony przez przychylnych rządow i chło­

pów nie chciał do nich strzelać. Do r. 1917 przebyw ał w katordze w Orle skąd dopiero został zwolniony w czasie rew olucji rosyjskiej.

Po wojnie piastow ał mandat posła na Sejm,, obecnie jest przew odni­

czącym Centralnej Kom isji Zw iązków Zawodowych.

W agon staje w płom ieniach, żołnierze rzucają się do pa­

nicznej ucieczki. Aby zwiększyć popłoch bojowcy potęgują o- gień m auzerów.

Do zakratow anego w agonu pocztowego w padają petardy.

Po ogłuszającym wybuchu urzędnicy otw ierają drzwi wagonu.

Do środka w pada ze swym oddziałem Montwiłł-Mirecki. R zu­

ca rozkaz oszczędzania rannych. Pieniądze i papiery w arto­

ściowe konfiskuje na cele rewolucji.

Bohaterska akcja trw ająca 18 m inut jest skończona. Trze­

ba jak najprędzej opuścić Rogów. Łuna pożaru może ściąg­

nąć carską odsiecz. N ad odw rotem obejm uje kom endę tow.

Kwapiński. Śpiewem „W arszaw ianki11 żegnają bojowcy palący

(22)

się wagon. Pełni radości i dum y pod osłoną nocy udają się towarzysze w kierunku Łodzi. O świcie dochodzą do miasta.

Rano każdy z tych żołnierzy rew olucji stoi już przy w arsztacie w fabryce.

Nie wyczyta n ik t z tw arzy pracującego robotnika chwaty jego nocnej w yprawy. Poszukiw ania policji nie dały rezultatu.

Żadnemu z uczestników akcji rogowskiej spraw y o udział w niej nie wytoczono, bow iem nikogo nie ujęto.

fO-ciu z Pawiaka.

T a pełna rom antyczności, polotu i odw agi ak cja, uw olnienia dzie­

sięciu na śmierć skazanych tow arzyszy, szeroko rozniosła sławę Pol­

skiej P artii Socjalistycznej. Drobiazgowe przygotow ania poprzedziły ten wielki wysiłek. Dobrano sześciu dzielnych, nieustraszonych, pew ­ nych członków P. P. S. W ystarano się dla nich o płaszcze i m undury carskich policjantów , dostarczono szabel i broni, ćwiczono i zapozna­

wano z rolą policjantów , ja k ą mieli odegrać. W dniu akcji z m iejsca zbiórki p arty jn ej wyszła grom adka „policjantów ” pod dowództwem eleganckiego, przystojnego rotm istrza żandarm erii (tow. Jur-Gorze- ehowski). Dwiema dorożkam i zajechali pod więzienie na Paw iak. W kancelarii w ięzienia zadźwięczał dzw onek telefonu.

N a dyżurnego urzędnika sp ad a polecenie przygotow ania k aretk i więziennej i w ydania konw ojow i żandarm ów dziesięciu więźniów osa­

dzonych n a Paw iaku.

To tow arzysz p a rty jn y w ydaje zlecenia, n aśladując de złudzenia głos i ak cen t obezpolicm ajstra M ejera. Dwiema dorożkam i zajeżdżają pod więzienie „żandarm i’1.

Nie w zbudzając żadnych podejrzeń żąd a ją oni w ydania im więź­

niów. O stro w yraża „rotm istrz”1 niezadowolenie z powodu zbyt d łu ­ giego przeciągania spraw y, wreszcie podpisuje kw it „dziesięć czeło- w iek priniat. Rotm istrz baron von Budberg".

Więźniów przeprow adzono do k aretki, drzwiczki jej zatrzaśnięto, policjanci siad ają na swoich m iejscach, k a re tk a w yjeżdża w©lno na ulicę. Związanie i usunięcie do w nętrza k a re tk i praw dziw ego więzien­

nego woźnicy trw ało zaledwie k ilk a minut.

Tym czasem na P aw iaku adm inistracja w ięzienna zaniepokojona dlaczego k a re tk a nie w raca ta k długo, po bezskutecznych telefonach do C ytadeli i cyrkułów policyjnych, zrozum iała, że więźniów w ykra-

•dsiono.

Zawiadomiono oberpolicm ajstra M ejera, zaalarm ow ano w ojsko, po­

staw iono n a nogi całą policję.

Nie znaleziono nikogo z uwolnionych, nie natrafiono na nikogo z uw alniających „żandarm ów ”. Aresztow ano sześciu fałszyw ych baro­

nów „B udbergów ’1, praw dziw y przepadł jed n ak jak kam ień w wodzie.

Ulotki Centralnego K om itetu Robotniczego P. P. S. ogłosiły n aza­

ju trz szczegóły w ykradzenia dziesięciu więźniów z Paw iaka.

(23)

Krwawa środa

Poszczególne zam achy, napady i akcje 0 . B. P. P. S, pod­

trzym ują atm osferę rew olucyjną i stan ciągłego w rzenia w kra­

ju. W ydział bojowy postanaw ia spotęgować uderzenie w po­

tęgę caratu.

Na dzień 15 sierpnia 1906 r. zostają wyznaczone masowe napady na przedstawicieli władzy rosyjskiej, rzucanie bom b na cyrkuły policyjne i atakow anie posterunków n a terenie ca­

łego k raju . W m iastach i miasteczkach, po wsiach i osadach elektryzuje bojowców’ rozkaz partyjny, stają karni, wyćwicze­

ni, gotowi do w alki z bom bą lub brauningiem w i’ęce, pełni pogardy śm ierci i miłości do Czerwonego Sztandaru. Nie za­

wiodły k u rk i rew olw erów i nie zawiodły dłonie, oczy i serca bojowców. H uk strzałów i bom b w strząsa krajem .

„K rwawa środa" pozostawiła głębokie ślady. 35 zabitych i 52 rannych funkcjonariuszy rządu carskiego oto plon tego dnia grozy dla zaborcy.

A paratow i państw ow em u rosyjskiem u wsączono ja d roz­

kładu. Dezercja przeżera szeregi policyjne, b rak ju ż chętnych do służby narażającej na takie niebezpieczeństwo. „K rwawa środa“ w zm aga zem stę w roga, potęguje prześladow ania ze strony w ojska, ale podnosi godność społeczeństwa polskiego, p ro stu je zgięte niewolą karki, potęguje wolę w alki o Niepo­

dległość.

Podziw dla P. P. S. i strach przed P. P. S. oto posiew

„Krwawej środy“ 1906 r.

W roku 1936 w wolnej już Polsce w szeregu miejscowo­

ści, gdzie w „K rw aw ą środę“ padały tru py ciemiężców, lud wolnej Polski a przede w szystkim młodzież wolnej Polski skła­

dała w olbrzym ich m anifestacjach hołd bohaterom dawnych lat, przysięgała w ierność P. P. S. i dalszej w alce wyzwoleńczej.

Skrzypią szubienice...

Bząd carski odpowiada represjam i. Skrzypią szubienice.

M urawa stoków Cytadeli pokryw a coraz więcej szczątków bo­

haterskich żołnierzy rew olucji. Zapełniają się cele więzienne.

Etapem idą ludzie podziemni gnani na Sybir.

(24)

Stefan O krzeja

Przed sądem w ojennym ca ra tu stan ął 18-letni robotnik w arszaw ski Stefan O krzeja, oskarżony o rzucenie bomby do cy rk u łu policyjnego.

Bez lęku i trw ogi, ta k przem aw iał O krzeja do sądzących go katów :

„W szystkie okrucieństw a w ojny stosow ano do bezbronnych robotników , w alczących w imię społecznych, ekonom icznych i po­

litycznych ideałów ludzkości. Byłem n a ulicy, kiedy tłum pod­

stępnie w ciągano w zasadzki, kiedy bez sygnałów i uprzedzeń żoMactwo strzelało do pochodu, kiedy żołdactw o tratow ało k o ­ pytam i końskim i tru p y , a oficerowie gw ardii, pędząc konno po tro tu arach dla popisu krzyżow ą sztu k ą p łatali głow y kobiet, k tó ­ re nie zdołały się u kryć przed ich dzikością, w skutek pozam yka­

nia bram z rozporządzenia polioji. W idziałem ja k w m ieszkaniach w yciągano strwożone dzieci z pod łóżek i kłuto bagnetam i, jak

24

(25)

pastw iono się n ad skrępow anym i ludźmi w cyrkułach, ja k ich tru p y w ystaw iano następnie w szpitalach na widok publiczny, j a ­ ko poległych w buntow niczej walce, pomimo to, że ran y mieli ty l­

ko w plecy pozadawane.

...Słyszałem, że w śród tępych uderzeń siepaczów, w śród o- krzyków zgrozy, wśród naw oływ ań pomocy, wzywano także m ści­

cieli!”

„W stąpiłem do organizacji bojowej P. P. S. aby być tym mści­

cielem.”

„Rzuciłem bombę do cyrkułu!”

„W walce tej wiele ofiar zginie, ale ludzkość w yjd zie z niej zw ycięsko, a ludziom słońce zaświeci. W ierzę, że socjalizm da lu­

dziom szczęście. Ostatnim moim 'pragnieniem je s t, ażeby ludzie

•byli dobrzy i szczęśliwiP’

O krzeja został skazany na śmierć przez powieszenie, za rzuce­

nie 'bomby do cyrkułu policyjnego.

„Śmiercią swoją, która niew ątpliw ie poruszy u m ysły zrobię

’więcej dla spraw y, niż, życiem .”

Gdy zaś z rozmowy z obrońcą dow iedział się, że w dniu sądu

•nad nim zastrajkow ała cała W arszaw a, zerw ał się z m iejsca i chodził d ługo wzburzony.

„W ięc dzień w yroku śmierci byl jednocześnie najpiękniej­

szym dniem w moim życiu. Mogę umrzeć — niech pan zechce asysto­

wać p rzy egzekucji i zaśw iadczyć tow arzyszom , żem mężnie u- mierał.,’

Obrońca nie mógł być przy egzekucji, bo w yrok w ykonano p o ta ­ jem nie. Ale O krzeja sw oją obietnicę spełnił. G dy w yprow adzono go n a plac stracen ia (21. lipca 1905 r.).g d zie zgrom adziły się władze for- teczne, adm inistracyjne i k a t w m asce, nie pozwolił sobie zaw iązać o- czu, odsunął k a ta i w łasnoręcznie zadzierzgnął stryczek na szyji z o- krzykiem : „Precz z caratem!” „Niech ży je socjalizmP‘

Źle um ocowany stryczek ześlignął się. O krzeja się oberwał. Egze­

k u c ja rozpoczęła się n a nowo, pow tórne przeżyw anie grozy m ęczeń­

skiej śm ierci z takim m ajestatem i męstwem, iż zdumieni opraw cy mówili: „To nie człowiek — to żelazo”.

T ak um ierał Stefan Okrzeja.

Bez lęku

przed obliczem śmierci...

HENRYK BARON PRZED SĄDEM.

W chodzimy z obrońcą na salę sądu wojennego.

Przed obliczem carskich sędziów i w obliczu widma szubienicy padają słow a członka bojowej organizacji P. P. S. H enryka Barona.

„Przyznałem się otwarcie do w szystkich czynów , które mH akt oskarżenia zarzuca, aby zło żyć wam sędziow ie dowód, że pol-

(26)

HISTORYCZNA SZUBIENICA NA STOKACH CYTADELI W ARSZAW SKIEJ, NA KTÓREJ GINĘLI MĘCZENNICY

ZA WOLNOŚĆ 1 SOCJALIZM

(27)

ski rewolucjonista bez leku stanie przed obliczem śmierci i v:zgar- dę sw ą w oczy Wam rzuci...’1

Zrobiło się poruszenie na sali, ale potężniejący głos Barona uśmie- rzy ł m om entalnie wszystko.

Jestem członkiem Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socja­

listyczn ej co z dumą stwierdzam .

D zieckiem byłem, znienawidziłem was, boście ojczyzną moją najechali i splugawili.

A kiedym do rzemiosła w stąpił, poznałem ucisk pracującego ludu, widziałem jego krw aw y pot, sp ływ a ją cy po obliczu jego w ciężkiej p ra cy i znoju.

1 ku wam najemne carskie sługi nienawiść mą i gniew zw ró­

ciłem.

A k iedy po całej Rosji i Polsce rozgorzał stra jk pow szechny, k iedy w strzym ało się całe pracowite życie na olbrzym ich p rze­

strzeniach państwa, przekonałem się, że tnocen jest lud zwalić podw ójne jarzm a kapitału i najazdu, mocen je st now y stw orzyć lad i życie.

Wiem, że z w yroku waszego na szubienicy zawisną. Ale idei nie powiesicie. Nie w w aszej je st to mocy.

— / zw ycięży wielka idea w yzw olenia proletariatu.

— W obliczu śmierci powiadam wam, nie upłynie vńele lat, ja k na tej lawie zasiądziecie w y! Zasiądziecie jako podsądni; a sądzić was będzie zw ycięski lud. I nic was przed jego gniewem nie obroni. I porazi was jego w yrok; was i w aszego cara.

Sędziowie siedzieli, ja k przykuci do m iejsca skazańcy, p rzy ­ garbieni, bladzi, ze spuszczonymi oczyma.

W yrok głosił, że je st skazany n a śm ierć przez powieszenie.

B aron pozostał nieugięty, o czym w yraźnie świadczy jego pożegnalny list, w yniesiony za m ury przez jednego z więźniów.

„Ginę pew n y, że to, o co tak usilnie w alczyliśm y i o co w y nadal w alczyć będziecie, niedługo już się urzeczyw istni

Gdybym żyt poraź wtóry,

postępowałbym tak samo..

MONTWIŁŁ-MIRECKI.

Ze ściśniętym gardłem przerzucam y listy więzienne kom endanta O. B. Montwiłła-Mireckiego. Był dumą, O rganizacji Bojowej, przewi­

dującym wodzem i najofiarniejszym w ykonaw cą akcji bojowych. Li­

s ty te pisał Mirecki z celi 10 pawilonu do tow. Józefa Grzecznarow- skiego, w tedy okręgow ca O. B., dziś w iceprezesa ra d y Naczelnej P. P. S. i p rezydenta czerwonego Radom ia. P isał 4 10. 1908 roku:

„Z m oją sprawą bynajm niej źle nie jest. Wam, się to dziw ­ nym w yda, ale ja ticierdzę, że jeżeliby mnie nawet pom esili, to

(28)

chociaż w tych czasach każda egzekucja budzi niesmak i zniechę­

cenie, jednak stry k zarzucony na mą szyję m iałby sw oje bardzo- dodatnie wrażenie. W tym co piszę niema ani k rzty zarozum iało­

ści. Patrzę na to tak objektyw nie, ja k b y tu m owa była nie o- m ojej lecz o jakiejś trzeciej osobie. W społeczeństw ie je st sporo łudzi, k tó rzy gadają, że działacze pchają innych pod kule i na:

szubienicę, a sami chowają się za cudze plecy, ż y ją ja k m agnaci . rozrzutnicy.”

M o n tw iłł M ir e c k i

Zaś 6. października 1908 roku pisał:

„...Mnie dziś dpli stry k i to chyba ty łk o na podstaw ie mo u;y, prokuratora. Jutro wieczorem w yrok się uprawomocni, a za d w a,

trzy dni będę ju ż tam, dokąd odeszło tylu naszych...

W ostatniej chwiłi nie będę wznosił żadnego okrzyku, g d y ż

> wrzasków nie lubię, gdybym jednak wzniósł jakikolw iek ok rzyk to

(29)

żaden inny jak tylko: Niech żyj e Niepodległa Polska. Idea Nie­

podległości zaw sze była przewodnią m yślą mojego życia i myśM tej nie zatraciłem nigdy... No, byw ajcie tow arzyszu zdrow y.”

Został skazany na śmierć za udział w zamachu n a pu łk wo- łyńców, znany z swego okrucieństw a wobec bezbronnej ludności.

W rozmowie ze swym obrońcą Stanisław em Patkiem powiedział:

„Niech pan pow ie moim, w spółtow arzyszom , że g dybym ż y l po­

raź w tóry, to postępow ałbym tak samo, jak postępowałem , nie­

zależnie od grożącej zato kary śmierci”.

W yrok został w ykonany w nocy z 8 na 9 października 1908 r.

O pierw szej w nocy zawieziono go n a miejsce stracenia. W śród dwóch szeregów w ojska posuw ał się śm iertelny wóz. Pod szubienicą zachował spokój. Ale gdy mu zarzucono sznur n a głowę, zawołał donośnie:

— NIECH ŻYJE NIEPODLEGŁA POLSKA!

W śród ciemnej nocy jesiennej rozlegał się po n u ry werbel.

„Ich w alka je s t naszą w alk ą“ !

Rewolucja w Królestwie oddziałała potężnie na robotni­

ków zaboru austriackiego. Tu chronią się towarzysze, którym grozi tu rm ą lub szubienica. T u opracow uje się wszelkie pla­

ny rew olucyjne. T u zbiera się składki pieniężne na czynną po­

m oc rew olucji. Tu otacza się najczulszą opieką sieroty i wdo­

wy po żołnierzach polskiej rewolucji. Na hu k bom b w Króle­

stwie odpow iadają m asow e dem onstracje przeciw caratow i na ry nku w Krakowie. 2. lutego 1905 r. pali się jasnym płom ie­

niem p o rtret cara na krakow skim rynku, a Ignacy Daszyński u stóp pom nika Mickiewicza w blasku tego płom ienia głosi solidarność w alki z P. P. S. zaboru rosyjskiego o niepodle­

głość i socjalizm. „Ich w alka jest naszą w alką“ ! — m ów ił tow . Daszyński. Policja rzuca się jak oszalała na tłum dem onstru­

jących. Daszyńskiego ściągają policjanci za nogi ze stopni po­

m nika. W szarży policyjnej raniono kilkadziesiąt osób.

..Dziś albo nigdy możemy wywalczyć nasze prawo i wywalczymy je"

Ale P. P. S. D. m usi też w łasną walkę w zaborze austria­

ckim przeprowadzić. Żądanie powszechnego, równego, tajn e­

go i bezpośredniego głosowania staje się celem tej walki. Re­

wolucyjny ruch w Królestwie ożywia życie klasy robotniczej w Austrii, wiadom ości z placu boju z caratem potęgują pod­

niecenie w b. Galicji. W parlam encie pojaw iają się liczne wnio­

(30)

ski o powszechne głosowanie, z trybuny parlam entarnej prze­

nosi się to żądanie na ulicę. Ulica staje się odtąd widownią m asow ej w alki robotników z rządem o wpływ na państwo.

Gorące tchnienie w alki przejaw ia się w olbrzym ich dem on­

stracjach robotniczych na ulicy. W październiku rozgryw ają się orgie policyjne na ulicach Krakowa. W walce z robotni­

kam i policjanci rąbią bezbronnych dem onstrantów . Odpowiedź robotników brzm i: „Na następną dem onstrację przyjdziem y z bronią w ręk u !“

Na dem onstracji w W iedniu, 2 listopada, obok idącego na czele pochodu Daszyńskiego pada 41 rannych.

5-go listopada 1905 tłum ne zgrom adzenie w Krakowie w śród niebywałego entuzjazm u i w zburzenia uchw ala rezo­

lucję:

„Zgrom adzony lud krakow ski przesyła tow arzyszom i w szystkim bojow nikom za wolność Polski i Rosji pozdrow ie­

nie. P adają w oczach naszych kordony, co dzieliły dotąd ser­

ca nasze, padną i te, które podła przem oc nakreśliła.

Zgrom adzeni uznają, że w granicach A ustrii czeka pol­

ski lud zadanie rew olucyjne: W alka o rów ne praw o w ybor­

cze do p arlam entu i sejm u.

Zgrom adzeni ślubują w walce tej nie cofnąć się przed żad­

nym i ofiaram i i gotować się do strajk u masowego dopóki w alka nie skończy się zwycięsko dla ludu“ .

Akcja o powszechne praw o wyborcze ogarnia cały k ra j;

w szystkich robotników i chłopów. Zwołany na dzień 28. listo­

pada parlam ent m iał usłyszeć urzędowe stanow isko rządu w spraw ie reform y wyborczej. Na dzień ten wyznaczono jedno­

dniowy strajk dem onstracyjny. Socjaliści poruszają wszyst­

kie sprężyny, aby stra jk był powszechny.

Z am arł ruch i życie w fabrykach i w arsztatach w dniu 28. listopada. Kipiało zato na olbrzym ich dem onstracjach o r­

ganizowanych przez PPS w Galicji. W K rakowie dem onstru­

je na rynku 80 tysięcy ludzi. Przed pom nikiem Mickiewicza odbywa się olbrzym ie zgromadzenie. Nie jedno właściwie.

Z 4-ch trybun przem aw iają mówcy do zgromadzonych.

Spraw ozdania z m iast prow incjonalnych brzm ią try u m ­ falnie.

Uląkł się cesarz austriacki odgłosów burzy rew olucyjnej z Królestwa i zam arłych fabryk, m obilizacji m as robotniczych

byłej Galicji. ,

Rząd zapowiada projekt ustaw y o powszechnym, rów ­ nym , tajn ym i bezpośrednim głosowaniu. Przez cały ro k 1906

(31)

Cytaty

Powiązane dokumenty

podczas posiedzenia Komitetu Wojewódzkiego (KW) PPR w Rzeszowie uznano, że „zadanie wyizolowania ajentów londyńskich z szeregów PPS to nie wtrącanie się w

W artykule opisano czasopismo „Wolność i Lud”, które było organem prasowym jednej z polskich emi- gracyjnych partii politycznych — Stronnictwa Ludowego

Można założyć, że kłótnia jako zjawisko społeczne - stawiana również obok rozmowy czy dyskusji - jest specyficzną sytuacją ko­ munikacyjną, w której

talne wyparcie jednego punktu widzenia przez inny; w innych walka kończyła się połączeniem punktów widzenia lub też rozdzieleniem sfery wpływów, przy czym — w tym

One of the accusations Peirce had to confront in regard to his Architec- tonic System was that „by making logic dependent upon ethics, and ethics dependent upon aesthetics, Peirce

James, The Varieties of Religious Experience: A Study in Human Nature, Routledge 2002.. Katz,„Language, Epistemology, and Mysticism&#34;,

U roslin okresy uspienia s£^ jeszcze dluzsze: drzewo swi^tojanskie ma okres uspienia 15 lat, nasiona lotosu - 800 lat, zamrozony arktyczny lubin trwa w stanie uspienia do 10 000

Powyższe zagadnienie sponsoringu sportowego zostało szeroko opisane w niniejszym artykule, którego celem jest wskazanie głównych korzyści jakie uzyskują sponsorzy w