• Nie Znaleziono Wyników

O Domosławskim i jego krytykach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O Domosławskim i jego krytykach"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Wołowiec

O Domosławskim i jego krytykach

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (127-128),

279-287

(2)

O Domosławskim i jego krytykach

Bo, ostatecznie, co ja uczyniłem, że narobiłem tyle skandalu? Czym wynalazł jakieś nieznane, a podej­ rzane dokumenty? Ależ nie!1

Wierzyłem w Kapuścińskiego. Dostałem wspaniałą szansę dostępu do archiwum, dzięki temu książka jest na pewno bogatsza, ale proszę zauważyć, że przy­ tłaczająca część wiedzy o nim, którą zebrałem w książce, była powszechnie dostępna2.

P u n k tem wyjścia n iniejszych rozw ażań chciałbym uczynić p y tan ie o to, d la­ czego, opublikow ana w 2010 ro k u przez A rtura D om osławskiego biografia Ryszarda K apuścińskiego3 spotkała się z ta k bard zo negatyw nym przyjęciem u dużej części czytelników , w tym , p rzede w szystkim , tych, którzy - użyję tu , za sam ym D om o­ sław skim , ogólnego, ale chyba najb ard ziej poręcznego określenia - „rep rezen tu ją głów ny n u rt m yślenia” w Polsce. Oczywiście, w śród w ypow iedzi na te m at książki znaleźć m ożna rów nież aprobatyw ne, p a ro k ro tn ie naw et b ardzo, jednak w niezw y­ kle obfitej jej recepcji zdecydow anie d om inuje to n krytycznej polem iki, a często naw et całkow itego, w ręcz gw ałtownego odrzucenia. Ocenę tę form ułuję na p o d ­ staw ie le k tu ry około stu różnogatunkow ych w iększych w ypow iedzi pośw ięconych napisanej przez D om osław skiego biografii (od rozpraw akadem ickich, jeszcze n ie ­ licznych, przez recenzje, w ypow iedzi publicystyczne i wywiady, po zapisy debat 1 T. Żeleński (Boy) B r ą z o w n ic y, w: B r ą z o w n ic y i in n e szkice o M ic k ie w ic z u, w: tegoż

P is m a, t. 4, oprac. H. Markiewicz, przedm. M. Janion, PIW, Warszawa 1957, s. 70.

2 P isa łe m z do b rym sercem d la K a p u śc iń skieg o, wywiad A. Kozińskiego z A.

Domosławskim, „Polska” 28.02.2010.

3 A. Domosławski K a p u śc iń s k i n o n -fic tio n, Świat Książki, Warszawa 2010. Cytaty

lokalizuję w tekście.

2

7

(3)

2

8

0

K o m e n ta rz e

publicznych) oraz setek k ró tk ic h zazwyczaj o p in ii, w yrażanych na rozm aitych p o rtalach i stro n ach internetow ych. M oja opinia o niekorzystnym dla D om osław- skiego p rzebiegu i w ydźw ięku d ebaty n a d jego książką nie jest w szakże odosob­ niona. Pojaw ia się w ielokrotnie w tek stach różnych autorów i ta k też przebieg re­ cepcji swojego dzieła podsum ow ał w k ilk u publiczn y ch w ypow iedziach sam Do- m osław ski.

P rzedstaw iając rzecz w najw iększym skrócie: krytycy książki D om osław skiego ocenili ją jako pełen złej woli, niespraw iedliw y atak na K apuścińskiego, zm ierza­ jący - poprzez zakw estionow anie jego dobrego im ienia jako obyw atela (w istocie gorliw ego stalinisty, potem protegow anego PR L-ow skiego reż im u i w spółpracow ­ n ika jego tajn y ch służb), jako rep o rtera (w istocie kon fab u lato ra, w ielokrotnie ła ­ m iącego p ak t referencjalny), jako m ęża i ojca (w istocie zdradzającego żonę i za­ niedbującego córkę) - do całkow itego skom prom itow ania pisarza w oczach czy­ telników . Tak zin terp reto w an e dzieło D om osław skiego uznano za św iadectw o d ra­ stycznej nielojalności, w ręcz zdrady autora wobec K apuścińskiego, ukazyw anego d o tą d przez biografa jako swego p rzyjaciela, m en to ra i dobroczyńcę. Oto kilka w ybranych przykładów tego ty p u recenzji Kapuścińskiego non-ficton:

Doskonale się ją czyta, ale pozostawia dość silne poczucie przykrości. Miałem wrażenie, podobnie jak Martin Pollack, że Domosławski wszędzie wietrzy zlo, nie przepuszcza oka­ zji, by swemu maestro dołożyć, odsłonić jego słabości i błędy.4

W tej biografii Ryszarda Kapuścińskiego autor miota się między uznaniem dla swe­ go bohatera i odrzuceniem go, między sympatią dla niektórych jego zaangażowań i przy­ pisywaniem mu przy innych wyborach najniższych motywacji. Miota się między rolą biografa i myśliwego. [...] - poszukuje się winy, umniejszając argumenty przeciwne. [...] Kapuściński jest oskarżony o tchórzostwo, konformizm oraz kłamstwa w książkach i ży­ ciu. [...] Wątpliwości świadczą przeciw Kapuścińskiemu - to częsty przypadek w tej książ­ ce. Ileż razy czytamy, że Kapuściński jest strachliwym konformistą. [...] Szukam słów, by nie urazić Artura Domosławskiego, mojego redakcyjnego kolegi, i zarazem wyrazić oburzenie. Bo Domosławski naruszył godność żyjących w imię sensacji. [...] Zabrakło książce smaku i empatii wobec ludzi. [...] Kapuściński wypada w tej książce gorzej niż jego znajomi aparatczycy czy reżimowi dziennikarze.5

Dla mnie jako biografa, jako czytelniczki H e b a n u i Im p e r iu m ta książka jest nie jest tylko przykrością. Jest nadużyciem. Najbardziej drastyczne są dla mnie nie opowieści o życiu rodzinnym ani o związkach z kobietami. Najgorszy jest ów demistyfikujący ton, to, że we wszystkim dopatrujemy się czegoś nieprawdziwego, że wszystko trzeba zweryfi­ kować. Od początku, od pierwszych kartek tej książki widać, że z bohaterem jest coś nie w porządku, że trzeba się mieć na baczności, że miał więcej sekretów niż inni ludzie, że zużywał wiele czasu i energii, by je ukrywać.6

4 Wypowiedź ks. A. Bonieckiego w: K a p u śc iń s k i b ez z n ie c z u le n ia . K a ż d y c z y ta ł in n ą ksią żk ę. Z a p is d e b a ty o ksią żc e A r t u r a D o m o sła w skieg o „ K a p u śc iń sk i n o n -fic tio n ”, k tó rą 1 7 m a rc a w W a rsza w ie w M u z e u m S z t u k i N o w o c z e s n e j z o r g a n iz o w a ł I n s t y t u t R e p o r ta ż u,

„Gazeta Wyborcza” 27-28.03.2010.

5 M. Beylin S p r a w a R y s z a r d a K ., „Gazeta Wyborcza” 27.02.2010.

(4)

Wielka proza się obroni, ale na razie Domoslawski odniósł niekłamany sukces - za­ chodnie agencje podały, że Kapuściński to kłamca, konfabulator i agent.7

Przez ostatnie dwadzieścia lat, aż do śmierci, najgorszym słowem, epitetem, jaki sły­ szałem z ust Ryszarda na określenie różnego rodzaju kreatur, było: „to są straszni lu­ dzie”. Niekiedy dodawał jeszcze: „i niebezpieczni”. Z jego ust nigdy nie padło żadne przekleństwo pod ich adresem, choć samo się narzucało... Myślę, że - gdyby żył - tak samo nazwałby autorów tej nagonki, jaką za sprawą książki Artura Domosławskiego K a p u śc iń s k i n o n -fic tio n rozpętano w ostatnich tygodniach wobec jego osoby. Autora, który

nadużył zaufania jego oraz rodziny, pewnie również.8

Interpretując zachowania Kapuścińskiego, autor co rusz dopatruje się w nich ukry­ tych słabości: lękliwości, oportunizmu, nadmiernej żądzy sławy itp. Tymczasem naszym zdaniem należałoby przynajmniej, gwoli obiektywizmu, równocześnie przedstawić na­ rzucające się w wielu przypadkach wyjaśnienia bardziej dla Kapuścińskiego życzliwe.9

Ta dyskusyjna interpretacja nie jest na pewno pisana z przyjacielską wrażliwością. [...] Tendencję do eksponowania głosów negatywnych da się prześledzić w wielu frag­ mentach biografii. [...] żadna równowaga nie została tu zachowana. Na szkodę bohatera działają też komentarze odautorskie, pełne określeń, wzmagających negatywne wrażenia [. ] wykreowany został obraz koniunkturalisty, karierowicza, kunktatora, zakomplek­ sionego reportera-fabulanta, którego „uwierają” braki w wykształceniu.10

W kręgach szeroko pojętej praw icy antykom unistycznej książka początkowo wywołała zaskoczenie, przyjęto ją ze zdziw ieniem czy wręcz niedow ierzaniem : że te n w łaśnie autor, należący do tego w łaśnie środow iska, n ap isał o tej w łaśnie oso­ bie coś w łaśnie takiego. Pojaw iły się opinie, że oto w reszcie m łodzi niepraw icow i intelig en ci zaczynają przeglądać na oczy i wypow iadać posłuszeństw o sw oim do­ tychczasow ym autorytetom ; że pu b lik acja D om osław skiego to zw iastun n ad c h o ­ dzącego zw ycięstw a historycznej praw dy o P R L -u i jego spadk o b iercach . Dość szybko jednak zwyciężyło inne, odm ienne przek o n an ie, iż w brew pozorom , wbrew często krytycznem u w ydźwiękowi k siążki wobec K apuścińskiego, jej faktyczną, założoną in te n cją była m im o w szystko obrona rep o rtera, w ybielenie jego życiory­ su, u kazanie go w jak najlepszym świetle. Z jakichś niejasn y ch powodów Dom

o-7 S. Bratkowski C o w y p a d a , a co n ie, http://alfaomega.webnode.com/news/stefan-

bratkowski-co-wypada-a-co-nie/

8 S. Popowski, P o śm ie rtn e p o lo w a n ie n a K a p u śc iń skieg o, http://alfaomega.webnode.com/

products/s%c5%82awomir%20popowski%3a%20po%c5%9bmiertne%20 polowanie%20na%20kapu%c5%9bci%c5%84skiego/

9 Oświadczenie Prezesa SIW Znak Henryka Woźniakowskiego w sprawie książki Artura Domosławskiego K a p u śc iń s k i n o n -fic tio n,

http://www.znak.com.pl/

wydarzenie,nazwa,722,tytul,O%C5%9Bwiadczenie%20Prezesa

%20SIW%20Znak%20Henryka%20Wo%C5%BAniakowskiego%20w%20sprawie%20 ksi%C4%85%C5%BCki%20Artura%20Domos%C5%82awskiego%20%22

Kapu%C5%9Bci%C5%84ski%20non-fiction%22

10 U. Glensk S ie d e m g rze c h ó w D o m o sła w skieg o, „Znaczenia. Kultura - Komunikacja -

(5)

2

8

2

K o m e n ta rz e

sław ski zrealizow ał jed n ak te n swój za m ia r w ta k n ie u m ie jętn y sposób, że K apuś­ cińskiego całkow icie pogrążył, dostarczając przy tym - niechcący - w m iarę praw ­ dziwego obrazu P olski Ludow ej i uw ikłanych w n ią ludzi:

to, co napisałem w swoim „potwornym” artykule, to był mały pikuś w porównaniu z książ­ ką Artura Domosławskiego. Adam Michnik znalazł się obecnie w kłopocie, bo autor K a ­ p u ściń skieg o n o n -fic tio n formalnie, jako dziennikarz „GW”, pozostaje jego podwładnym.

Przy tym ideowo to jakby ta sama opcja.11

Ujmująca jest naiwność autora, którego dziwią ataki jego środowiska za to, że napi­ sał prawdę. [...] Nie jestem lewicowcem i lewicowość (tak jak prawicowość) niczego dla mnie nie usprawiedliwia. Jest natomiast absolutnym fałszem założenie, że kariery w doj­ rzałym PRL, wysługiwanie się jego tajnym służbom czy inne świństwa dokonywane pod jego szyldem mogły być powodowane lewicowymi ideami. Najbardziej powinni się na to oburzać ludzie deklarujący do nich przywiązanie.12

Z jego książki wynika po prostu, że polską kulturą rządzą ludzie, którzy są byłymi agentami, przyjaciółmi agentów, pociotkami agentów - w szerokim rozumieniu tego sło­ wa, obejmującym także aparatczyków i propagandzistów, także ich kochanki płci oboj­ ga, współzłodziei, współkłamców etc. Umówili się, że wszyscy byli prześladowani i boha­ terscy, stworzyli nowy mit - Domosławski ten mit obnażył, pokazał, że król jest nie tylko nagi, ale wstrętny i że to wcale nie jest król.13

Tego ty p u odczytania potw ierdzały tylko o pinię oponentów k siążki o jej oskar- życielskim , obw iniającym , dem ask ato rsk im charakterze, utrw alały przekonanie, że głów nym celem biografa było skom prom itow anie w ielkiego rep o rtera, zap re­ zentow anie go z jak najbardziej niekorzystnej strony.

Z apytajm y: czy rzeczyw iście ta k i w łaśnie był za m ia r D om osław skiego? Czy powyższe ro zpoznania są praw idłow e, zarzu ty - upraw nione, posądzenia - um oty­ wowane? Przyw ołajm y k ilka fragm entów książki, losowo w ybranych, lecz, jak są­ dzę, rep rezentatyw nych dla całości przeprow adzonego w niej wywodu:

Kapuściński stracił niepowtarzalną okazję opowiedzenia o swoim oddaniu idei komuni­ zmu. Podróżował po upadającym Związku Radzieckim w czasie ostatnich dwóch lat jego istnienia, napisał po tej podróży głośną książkę - I m p e r iu m, lecz o swoim związku z ideą komunizmu, która legła u podstaw stworzenia imperium, nie wspomniał słowem. (s. 454) I kilka akapitów dalej:

W książce Kapuściński ani razu nie wspomina, że przez niemal całe dorosłe życie miał coś wspólnego z ideą, która napędzała budowę, a potem politykę imperium. Że jego kraj także był swego rodzaju prowincją imperium. Jakich wówczas on sam dokonywał wybo­

11 K. Masłoń Z e r w a n e p r z e d s ta w ie n ie „ K r ó la R y s z a r d a ”, „Rzeczpospolita” 27-28.02.2010.

Masłoń wspomina o swoim wcześniejszym artykule, dotyczącym współpracy Kapuścińskiego z PRL-owskim wywiadem.

12 B. Widstein L e w ic a , K a p u śc iń sk i, P R L, „Rzeczpospolita” 25.02.2010.

13 B. Urbankowski C z te r y i je sz c ze p ó ł tw a r z y id o la, „Niezależna Gazeta Polska. Nowe

(6)

rów? Dlaczego takich? Milczenie o tym to spora osobliwość w osobisto-politycznej re­ fleksji o Związku Radzieckim, własnych doświadczeniach z historią imperium i najbar­ dziej pociągającą ideą XX wieku. (s. 455)

I jeszcze na przy k ład passus ze strony 188:

Prawie sto procent tekstów Kapuścińskiego z Afryki - później też z Ameryki Łacińskiej - nie zawiera wiadomości ani analiz „niewłaściwych” z perspektywy obozu socjalistycz­ nego. Trafiają do Biuletynu Specjalnego.

I jeszcze jeden ze strony 325:

Kapuściński wraca tymczasem ze świata i opowiada o Zachodzie, który zniewalał biedne kraje Trzeciego Świata, o przekleństwie „amerykańskiego imperializmu”. Dla młodych opowieści kolegi-mistrza brzmią nieraz jak propagandowe frazesy, dla Kapuścińskiego „amerykański imperializm” to nie slogan, lecz akuratny opis, coś, czego dotknął, pową­ chał, zobaczył.

Co znaczą powyższe słowa? Jak i jest ich sens? O skarżają K apuścińskiego czy może jednak, m im o w szystko go bronią? P ragm atystycznie nastaw ieni teoretycy odbio­ ru pow iedzieliby, że - m ów iąc k rótko - to zależy, kto czyta i z czym do te k stu przychodzi; co chce czy co p o trafi w n im zobaczyć. S tanley F ish pisze:

Komunikacja ma miejsce w sytuacji [...] być w sytuacji oznacza posiadać (czy też być posiadanym) przez pewną strukturę założeń, praktyk, uważanych za ważne w odniesie­ niu do celów i dążeń, które już są żywione. To właśnie w ramach założenia owych celów i dążeń jakiekolwiek wyrażenie n a t y c h m i a s t się słyszy.14

K onfuzja, jaką u cytow anych powyżej k om entatorów wywołała książka D om o- sław skiego, w zięła się stąd, że p rzy stą p ili oni do le k tu ry z zu p e łn ie n ieadekw atny­ m i oczekiw aniam i co do jej zaw artości. F ish pow iedziałby, że niepraw idłow o - jak się szybko spostrzegli - ją „p rzed-czytali” . Prawicow i anty k o m u n iści spodziew ali się obrony K apuścińskiego, usłyszeli n ato m ia st słowa często jakoś dziw nie im zn a­ jom e, po d któ ry m i n ie jed n o k ro tn ie sam i m ogliby się podpisać. D ruga strona - odw rotnie. O czekiw ała jakiegoś ro d za ju przychylności dla w ielkiego rep o rtera, usłyszała zaś to, czego abso lu tn ie się nie spodziew ała i w żadnym razie nie chcia­ ła, czyli obcy sobie reje str mowy, tw ardy rozliczeniow y język.

Pow iedziałbym tak: wywód w książce D om osław skiego poprow adzony został w sposób zdający się całkowicie abstrahow ać od sytuacji panującej w obrębie pola dyskursyw nego (rozliczenia z k om unizm em i Polską Ludow ą), na jakie tą swoją książką D om osław ski wszedł czy raczej - w targnął. B iograf m ówi w niej w sposób zupełnie nieliczący się z żadnym z zastanych tam , utrw alonych już języków opo­ w iadania o PRL-ow skiej przeszłości, pozostając obojętny na istniejące m iędzy n im i relacje, na obow iązujące w n ich zasady popraw ności czy reguły stosowności. C zytel­

14 S. Fish C z y n a tych ć w ic ze n ia c h je s t te k st?, przeł. A. Szahaj, w: tegoż In te r p re ta c ja ,

reto ry ka , p o lity k a . E seje w y b r a n e, red. A. Szahaj, Universitas, Kraków 2008, s. 76.

2

8

(7)

2

8

4

K o m e n ta rz e

nik, który tego nie zauw aży i nie zorientuje się, że źródło, z którego wypływają sen­ sy w ypow iadanych w Kapuściński non-fiction słów na te m at k o m u n iz m u i P R L -u sytuuje się gdzie indziej, niż przywykło się w takich przypadkach uważać, zupełnie jej nie zrozum ie lub pojm ie ją opacznie. Jakie to źródło? Czy, mówiąc inaczej, w ja­ ki sposób określona została całość, w obrębie której zacytowane powyżej stw ierdze­ nia biografa znaczą?

W m ojej o pinii, z k siążki D om osław skiego w yłania się b ardzo spójna, całko­ wicie o dm ienna od d o tą d sform ułow anych, koncepcja rozliczenia się z k o m u n i­ stycznym i PR L -ow skim dziedzictw em . R ozliczenie to dokonyw ane jest - co n a j­ w ażniejsze - nie z jakiegoś „spoza”, z jakiegoś zew nętrza, ale z w ew nątrz, ze środ­ ka b ardzo szeroko ujm ow anej form acji lewicowej, ta k szeroko, że m ieszczą się w niej zarów no D om osław ski, jak i K apuściński, a także w szystko to, co w jej h i­ storii jest, jak w yraźnie przedstaw ia to biograf, całkow icie nieakceptow alne, czyli stalinizm , czy co n ajm niej b ardzo m ocno dyskusyjne, jak późniejszy, postalinow - ski PR L . N azw ałbym te n sposób rozliczenia rew izją, ro zu m ian ą jako krytyczne, m iejscam i naw et b ardzo radykalne przew artościow anie w łasnej, n ad al - w w ar­ stwie fu n d u jący ch ją podstaw ow ych w artości i celów - podtrzym yw anej tradycji czy ideow opolitycznej wspólnoty.

N a czym owa rew izja w p rak ty c e polega, zadem o n stro w ał D om osław ski w n a ­ p isan ej p rzez siebie b io g rafii swojego m istrz a i przyjaciela. Stało się ta k zresztą wbrew, jak tw ierd zi, oczekiw aniom , z ja k im i za b ie ra ł się do p rac y n a d książką. W za m ie rz e n iu m iała być ona w ielką pochw ałą K apuścińskiego, je d n ak fakty, jakie w yłoniły się z b ard z o szczegółowej k w eren d y b io g rafic zn e j, okazały się n ie ­ m ożliw e do pogodzenia z tym w yjściow ym za m iarem . N ie m ieściły się w ram ach ta k zam ierzonej opow ieści. D om osław ski w obliczu alternatyw y: zm istyfikow ać p ostać swojego b o h a te ra czy się go w yrzec, p rzy jął trzecie rozw iązanie. N ie tyle rozlicza K apuścińskiego, co po p rzez niego - b ard z o blisk ieg o sobie człow ieka - sam się rozlicza z ciem n y m i stro n a m i w spólnej tra d y c ji ideowej i p o litycznej.

Zauważm y, że podejście D om osław skiego do h isto rii w łasnej form acji różni się od tych dążeń ideowych i politycznych, które u kierunkow ane są na poszukiw a­ n ie „praw dziw ie” polskiej, rodzim ej lewicy, nieskażonej i nieskom prom itow anej k o m u n izm em i PR L -em , niem uszącej w zw iązku z tym poczuw ać się do jakiejkol­ w iek odpow iedzialności za niesw oją h istorię. A utor b iografii, m im o przyw ileju późnego u rodzenia, nie korzysta z tej możliw ości. Takie postaw ienie spraw y nie rozw iązałoby pro b lem u , p rze d k tó ry m stanął. Postać K apuścińskiego, n ie za fa ł­ szowana, nie zm ieściłaby się w takiej narracji.

P rzede w szystkim jednak, zaproponow any przez D om osław skiego sposób po ­ trak to w an ia ciem nych stro n przeszłości polskiej lewicy sytuuje się na antypodach takiej koncepcji rozliczenia, któ ra polegać by m iała na, uw arunkow anym pełnym „w yznaniem ” winy, pow rocie zaangażow anych w k o m u n iz m Polaków na łono po ­ rzuconej przez n ic h w spólnoty narodow ej - ich rep a triac ji. T erm in „w yznanie” należy tu rozum ieć w znaczeniu, jakie n ad ał m u M ichel F oucault: jako jedną z n a j­ starszych i najtrw alszych p rak ty k dyscyplinujących czy ujarzm iających, resocjali­

(8)

zującą „zboczeńca”, przyw racającą go N o rm ie 15. C iągle pow racające, stale pow ta­ rzane w okołopeerelow skim dyskursie (zwłaszcza antykom unistycznym ) tw ierdze­ nie o n iero zliczen iu się ze stalin izm em , P R L -em czy kom u n izm em tych, którzy rozliczyć się pow inni, a zw łaszcza polskich in telek tu alistó w czy pisarzy, należy, m o im zd an iem , rozum ieć w łaśnie jako oczekiw anie „w yznania” w pow yższym , F oucaultow skim sensie. D om osław ski te m u w ezw aniu do „pow rotu” nie ulega, nie daje się też w epchnąć w sferę perw ersji; nie w yrzeka się swojej tradycji, lecz, jak już pow iedziałem , krytycznie ją rew iduje. Przeszłość, z całym jej niew ygod­ nym bagażem , staje się konstytutyw nym sk ład n ik iem - jako p u n k t krytycznego odniesienia - jego w łasnej, dzisiejszej, po d w ielom a w zględam i rad y k a ln ie od­ m iennej św iadom ości.

D opiero w ta k zdefiniow anej ram ie m odalnej n a rra c ji D om osław skiego n ab ie­ rają właściwego sensu w szystkie składające się na jego opowieść w ątki, rów nież te, które okazały się dla krytyków książki całkowicie n ie do przyjęcia, stanowiąc główne p u n k ty w ysuw anych pod adresem biografa oskarżeń o zdradę przyjaciela.

Po pierw sze, w ywołująca chyba najwięcej em ocji, spraw a życia osobistego re­ po rtera. T em at ten, chociaż rzeczyw iście bardzo ryzykow ny ze w zględu na bliskie zw iązki biografa z dom em K apuścińskich, w opowieści D om osław skiego, ta k jak ją rozum iem , m im o w szystko m u siał się pojawić. Był on niezbędny, aby m ogła się w ypełnić jej główna in ten cja - in tencja rew izjonistyczna. U w rażliw ienie fem in i­ styczne, a w ta k im ew identnie d u ch u poprow adzony jest te n w ątek książki, stano­ wi konstytutyw ny składnik równościowej i em ancypacyjnej św iadom ości „now ej” lewicy w opozycji do p atriarch a ln eg o nastaw ienia lewicy „starej” . D om osław ski odkrył jego w yraźne przejaw y n ajp ierw w p ostępow aniu K apuścińskiego, a potem , zw rotnie, także w twórczości, i nie p o trafił przejść n a d tym do p o rząd k u dziennego.

Po drugie - kw estia w arsztatu reporterskiego K apuścińskiego. W skrócie p rze d ­ staw iłbym to tak: na k a rta c h książki D om osław skiego po raz kolejny ujaw nia się stale odżyw ająca w obrębie lewicowej form acji literackiej kontrow ersja pom iędzy realisty czn ą a k reacyjną koncepcją pisarstw a (idąca już od polem ik Stanisław a Brzozowskiego z poengelsow ską trad y cją estetyczną, przez na p rzykład opozycyj­ ne wobec siebie p rogram y A ndrzeja Staw ara i Ignacego F ika, ko n flik t aw angardy i rea lizm u socjalistycznego - żeby podać kilka przykładów ). W najnowszej osło­ nie tego sporu nowa lewica, krytycznie zorientow ana wobec d ekonstrukcji i postm o­ d ern iz m u jako b ezp o śred n ich pun k tó w jej odniesienia, po raz kolejny zdecydow a­ nie sytuuje się po stronie na nowo definiow anego re a liz m u 16. S ilnie artystycznie

15 M. Foucault H is to r ia seksualności: I. W ola w ie d zy , I I . U ż y te k z p rzy je m n o śc i, I I I . Troska o siebie, przeł. B. Banasiak, T. Komendant, K. Matuszewski, wstęp T. Komendant,

Czytelnik, Warszawa 1995, s. 56-68. Zob. także J. Kochanowski F a n t a z m a t z r ó żnico w a n y. S o cjo lo g iczn e s tu d iu m p r z e m ia n to żsa m o ści g e jó w, Universitas, Kraków

2004, s. 27-37.

16 Zob. np. I. Stokfiszewski Z w r o t p o lity c z n y, Wydawnictwo Krytyki Politycznej,

Warszawa 2009.

2

8

(9)

2

8

6

K o m e n ta rz e

nacechow ane rep orterstw o K apuścińskiego w n ie u n ik n io n y sposób m usiało w zbu­ dzić polem iczną reakcję D om osław skiego.

Po trzecie w reszcie - spraw a „katyńskiego k łam stw a” K apuścińskiego. P odję­ cie tego w ątku życiorysu repo rtera, w ątku dotykającego jednego z n ajbardziej draż­ liw ych narodow ych tab u , p otraktow ane zostało p rzez n iektórych recenzentów jako szczególnie d o b itn y przejaw w rogiego nastaw ien ia biografa do b o h atera swojej książki. Rów nież w tym przy p ad k u , jak uw ażam , krytycy całkow icie ro zm in ęli się z oczyw istą, w ydaw ałoby się, że w ystarczająco jasno w yrażoną in te n cją autora. Przyw ołuje on te n epizod z biografii K apuścińskiego nie po to, aby pogrążyć z n a­ kom itego re p o rte ra w oczach Rodaków, lecz by p oprzez te n d rastyczny w swej wymowie, jednostkow y fakt sprowokować ogólniejszą refleksję na tem at sposobu funkcjo n o w an ia polskiej w spólnoty narodow ej - w łaściw ych jej m echanizm ów k o n fo rm izm u społecznego, w tym zjaw iska swoistego sz an ta żu patriotycznego, wobec którego czasam i naw et najw ięksi z nas okazują się b ezbronni. Zastosow ana w tym p rzy p a d k u , a n iezro zu m ian a przez w ielu czytelników , m etoda problem aty- zacji (w żadnym razie nie denuncjacji!) stanow i jeden z podstaw owych, w ielokrot­ nie w ykorzystyw anych w książce, chwytów in te rp re tac y jn y ch biografa.

N ajb ard ziej dla m n ie p rze jm u ją cy w analizow anej tu „spraw ie” D om osław - skiego jest ro zm iar klęski, jaką zakończyła się podjęta przez niego próba p rze ła­ m an ia dyskursyw nego status quo, w prow adzenia do d eb aty p u b lic zn e j nowego, odm iennego od u ta rty ch sposobu m ów ienia o tru d n y c h kw estiach niedaw nej p rze­ szłości. R ecepcja k siążk i ujaw niła w yraziściej niż kiedykolw iek d o tą d sytuację p an u jąc ą w obrębie języka rozliczeniow ego z k o m u n iz m e m i P R L -em (czy, sze­ rzej jeszcze, z XX-w ieczną h isto rią Polski), jego - języka - w ew nętrzną stru k tu rę. U kazała niebyw ałą siłę, a w ręcz hegem onię jednej stro n y oraz całkow itą niesam o- dzielność, wręcz reaktyw ność drugiej - jej faktyczne uzależnienie od schem atów in terp re tac y jn y ch i system u w artości antykom unistycznej narodow ej prawicy. O b­ jawiła też trw ałość, „zabetonow anie” tego uk ład u . S ym ptom atycznym przejaw em tego stan u rzeczy jest w ielokrotnie pojaw iający się w trak cie d ebaty n a d książką m otyw dom owego archiw um K apuścińskiego, do którego, w prow adzając ro dzinę w b łą d co do swych rzeczyw istych zam iarów , m iał się zakraść D om osław ski. C h cia­ łoby się rzec: jakby rzeczyw iście ukryto ta m coś, czego w trosce o dobre im ię p isa ­ rza należy sta ra n n ie strzec p rze d objaw ieniem św iatu. To logika całkow icie n ie ­ zgodna ze sposobem m yślenia biografa.

Być m oże n iek tó re z licznych refu tac ji dzieła D om osław skiego powodowane były nie tyle jej niezro zu m ien iem , co - niepozbaw ioną, niestety, podstaw , jak p o ­ kazał rozwój w ypadków - obawą p rze d opacznym jej odeb ran iem przez innych, m niej w nikliw ych czytelników , nieprzygotow anych jeszcze na ujęcia zakłócające klarow ność istniejących podziałów . W w iększości przypadków owe ataki na D o­ m osław skiego spraw iają jed n ak w rażenie działań całkow icie spontanicznych, zu ­ p ełn ie szczerych. G łuchoty i ślepoty na klarow nie wyłożone m yśli (jak każde, po d ­ legające przecież dyskusji), au to m aty zm u percepcyjnego, łatw ości bezzasadnego

(10)

form ułow ania najb ard ziej bolesnych oskarżeń, em ocji o n atęż en iu rzadko u nas spotykanym naw et w polityce, prow adzących do publicznego dezaw uow ania a u to ­ ra p rzed p rzeczytaniem jego książki, nie m ożna w szakże uznać za w p ełn i k o n tro ­ lowane, racjonalne zachow ania. To reakcje h ab itu aln e, sym ptom y p o rzą d k u w ła­ dzy ta k silnej, że n iepostrzeżenie i bez reszty potrafiła zapanow ać n ad um ysłam i, em ocjam i i ciałam i sobie poddanych.

Abstract

Grzegorz W O ŁO W IEC

The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences (W arszawa)

Domoslawski and his critics

In this article Wolowiec contests the prevalent reading of Artur Domoslawski's biography

Kapuscinski non-fiction. Rather than aiming to disgrace the famous reporter, Wolowiec argues,

Domoslawski's reflection on the life and work of Ryszard Kapuscinski forms a starting point for a sincere critical revision of a left-wing ideological tradition that is shared by Kapuscinski and Domoslawski, and that the latter also considers relevant to today's leftist ideologies. According to Wolowiec, even the passages that numerous readers have found particularly controversial - i.e. descriptions of writer's personal life and his strategy as a reporter - are indispensable to this revision. Wolowiec considers the reception of Domoslawski's work to be symptomatic of pathologies in Polish discourse of coming to terms with the legacy of communist era.

2

8

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poszukajcie też informacji o edytorach WYSIWYG (What You See Is What You Get, czyli „otrzymasz, to co widzisz”), dzięki którym projektując strony WWW, już podczas pracy.

To co dziś jest standardem, wtedy gdy zaczynaliśmy, było rozwiązaniem nowatorskim nie tylko na skalę naszego kraju, ale całego byłego bloku

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Państwowa Straż Pożarna, Komenda Główna Policji, Biuro Ochrony Rządu, Straż Graniczna,. Prezes Urzędu Transportu

dany prostokąt miał pole

Ale także i te niebezpieczeństwa, o których była mowa przed chwilą, jeśli tylko zgodzimy się, że veritas ut adaeąuatio jest wtórna wobec veritas ut

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

(…) Nie mamy stenogramu jego płomiennej mowy, tylko kronikarskie relacje z drugiej ręki. Historyk krucjat Steve Runciman streszcza ją tak:”Zaczął od zwrócenia uwagi

Od tego czasu filozofia popełnia szalone błędy zarówno w rozumieniu człowieka, gdyż nie uwzględnia się już celu jako motywu działania, jak i w koncepcji