518 R ECEN ZJE
dużej ilości wolnych rąk roboczych (skutki zmian w stru k tu rze wsi) oraz dzięki dalszej specjalizaoji, podziałowi p racy i zmianom w organizacji pracy. W XVI w. niezbędne stały się rysu n k i i plany budow li (w średniowieczu raczej rzadkie) — jeden p ro je k ta n t mógł przygotować wiele rysunków , których realizacja spoczywa ła w rękach rzem ieślników; w te n sposób przyspieszano tem po projektow ania d tempo realizacji projektów , a jeden budowniczy mógł kierow ać jednocześnie kilkom a budowami.
Z kolei poważne zmiany w pojm ow aniu zawodu architekta zaszły w X V III w., gdy zw ycięska burżuazja p rzejęła w Anglii w ładzę i gdy m ecenat artystyczny przeszedł z rą k dworu królew skiego i m agnaterii w aęce kupców, bankierów i przemysłowców. Jenkins stw ierdza, że w m iarę jak maza społeczna m ecenatu rozszerzała się, jak m ecenat staw ał się coraz m niej ekskluzywny, zawód architekta staw ał się coraz ściślej .określony, coraz bardziej ekskluzywny; coraz w iększą rolę też odgrywało określone wykształcenie architekta (s. 90). Rzecz polegała na tym, •że m inęła epoka dworów arystokratycznych i dworskich architektów , utrzym y w anych i kształconych p rzez m agnatów lub króla, pozostających na ich wyłącznych usługach i w pew nym rodzaju osobistej zależności. A rchitekt przyjm ow ał te ra z zle
cenia od bardzo różnorodnej klienteli, ozęsto od ludzi o słabo wyrobionym smaku. Przyjm ow ał też zamówienia nie tylko od osób fizycznych, lecz od instytucji repre zentowanych przez kom itety, kolektyw ne dyrekcje itp. (np. społeczny kom itet budowy .teatru, dyrekcja szpitala). Konieczna więc była stabilizacja zawodu arch i tekta, określenie pew nego poziomu wiedzy i um iejętności, jakie powinien on po siadać, by nie zawieść zaufania zleceniodawców nie znających się na rzeczy i nie mogących go skontrolować. Z drugiej strony konieczne było zapewnienie arch itek to w i ochrony praw n ej przed ew entualnym w yzyskiem ze stromy inwestorów, okre ślanie m inim um wynagrodzenia, pew nych przywilejów. Wszystko to zmierzało do reglam entacji zawodu architekta, czyli ścisłego określenia p ra w i obowiązków architekta, ustalenia w ym agań w zakresie wiedzy fachowej. N astąpiło to jednak dopiero w końcu X IX w.
Nie sposób przedstaw ić tu w szystkich wywodów autora dotyczących zależności a rc h ite k ta od społeczeństwa, w którym żyje i działa. Trzeba z uznaniem podkreślić, że autor z w ielką um iejętnością wydobyw a .momenty świadczące o związkach •zachodzących m iędzy rozwojem arch itek tu ry a rozwojem społeczeństwa. Czyni to w sposób dyskretny, bez natrętnego dydaktyzm u i bez nużących dygresji na tem aty •społeczne, gospodarcze czy ustrojowe. Znakom ity przykład, jaik można badać histo
rię arch itek tu ry nie .odrywając jej od ogólnego procesu historycznego i bynajm niej nie rezygnując z fachowości i całej specyfiki badań nad arch itek tu rą, zagadnie niam i prądów artystycznych, estetyki, techniki p racy architekta itd.
L ektura książki .Jenklnsa pozostawia pew ien niedosyt. Czytelnik nie znajduje w niej odpowiedzi na w iele .zagadnień, które sugeruje ty tu ł i podtytuł dzieła, wiele odpowiedzi nie w ykracza po.za powszechnie znane stw ierdzenia. Ale to, tco książka wnosi nowego zarówno w zakresie gotowych rozwiązań, jak i metody badawczej, jest niezw ykle cenne 1 zasługuje na pilną uw agę nie tylko historyków architektury.
A ndrzej W yrobisz
Em anuel H a l i c z , Geneza K sięstw a W arszawskiego, W ydawnictwo MON, W arszawa 1962, s. 222.
Okolicznośći i w arunki, w jakich kształtow ało się Księstwo W arszawskie — to tem at ważny, ciekawy i nie nowy. Podejm owano go od .bardzo dawna, niem al tuż po upadku Księstwa. Każdy, kto przedstaw iał szerzej dzieje K sięstw a czy
spraw y polskiej w ,początkach X IX stulecia, m usiał zawsze o tym napomknąć. S k a r b e k , A s k e n a z y , L o r et , S m o l k a , S к a Î к o w s к i, H a n d e l s - m a n, K u k i e ł — to tylko przykładowo wymienione nazwiska kilku n ajw y b it niejszych znawców tej problem atyki. Ale jak słusznie stw ierdza E. H a l i c z we w stępie książki — sądy ich są w dużej m ierze .zdezaktualizowane i w ym agają gruntow nego skorygow ania czy zm odyfikowania. Takie w łaśnie zadanie staw ia ■sobie E. Halicz.
„Geneza K sięstw a W arszawskiego” składa się z ipięoiu odrębnych szkiców, w których au to r analizuje k ilk a podstaw ow ych elem entów m ających w pływ na utw orzenie K sięstw a W arszawskiego. Pierw szy om aw ia orientację prorosyjską '(■i stanowisko Rosji wobec spraw y polskiej), d ru g i — pozycję A ustrii wobec p ro blem u polskiego, a głównie planów polskich Napoleona w latach 1806—1807. Po tych „dyplom atycznych” niejako zagadnieniach idą rozpraw y o opiniach fra n c u skich w spraw ie polskiej w końcu X V III i w początkach X IX stulecia (bardzo istotny elem ent stanow ią tu nieliczne m em oriały ludzi z otoczenia Napoleona) oraz o postaw ie Kościuszki wobec wojny 1806—1807 r. Książkę zamyka szkic przed sta w iający przebieg rokow ań tylżyckich w spraw ie polskiej. K siążka nie omawia więc w szystkich zagadnień objętych term inem „geneza K sięstw a W arszawskiego”. Obok spraw dotychczas w m inim alnym stopniu zbadanych (głównie opinia fra n cuska) znalazły się tu zagadnienia w ielokrotnie poruszane. N iew ątpliw ą zasługą au to ra jest zebranie bardzo licznych i rozproszonych opinii, skorygow anie ich i uzu pełnienie — niekiedy (jak np. w „Spraw ie polskiej w Tylży”) w sposób dość istot ny. S k rupulatne i niezw ykle szeroko zakrojone poszukiw ania archiw alne (oprócz kilk u n astu polskich 'również dziesięć Obcych archiwów : paryskie, wiedeńskie, mo skiewskie, leningradzkie, p raskie i drezdeńskie) nie przyniosły, niestety, większych zm ian w daw nych sądach. Dotyczy to izwłaszcza dw u pierw szych szkiców, w któ- irych au to r p rz y jm u je przew ażnie tezy Smolki, Askenazego i Doreta. (Nie neguję oczywiście dużego znaczenia samego potw ierdzenia daw nych opinii historyków w oparciu o now e m ateriały źródłowe).
We w stępie Halicz stw ierdza, że nie doceniono roii Rosji i A ustrii w utw orze n iu K sięstw a (s. 5), ale ostateczne 'konkluzje obu szkiców (s. 44—45, 87—88) nie odbiegają zbytnio od przyjm ow anych dotychczas tez (może z w yjątkiem nieco mocniejszego podkreślenia konsekw encji stanow iska Wiednia) o zdecydowanie negatyw nym w pływ ie polityki obu m ocarstw n a decyzje tylżyckie. A nie wszystkie daw ne sądy dadzą się jednak utrzym ać. Trudno zgodzić się tz tw ierdzeniem (s. 14), jakoby A leksander już od początku 1804 r. m arzył o szerokiej polityce ekspan syw nej („plam grecki”, Finlandia, Europa środkowa). Zw rot w obec F rancji zazna cza się j.uż n aw et nieco wcześniej, ale danych co do ekspansyw nych planów Rosji w tym czasie nie m am y. R osja dąży raczej do zaham ow ania w zrostu potęgi F ra n cji i zorganizow ania skutecznej b ariery w postaci system u sojuszów, co umożliwi łaby jej rokow ania z Napoleonem „z pozycji siły” (tj. w yw arcie nacisku dla uzy skania ustępstw). A luzje do „w ynagrodzenia” Rosji jakim iś bliżej nie określony m i n abytkam i terytorialnym i (w pierw szym rzędzie — zabór pruski, następnie — p ro te k to rat n a d B ałkanam i) pojaw ią się dopiero u schyłku 1804 r., ale — wobec postaw y Anglii — szybko znikną. O an ek sji Finlandii nie mogło być jeszcze mowy (jeśli nie liczyć ukrytych p ragnień kanclerza A. R. Woroncowa w 1803 r.), skoro ta k gorliwie zabiegano o wciągnięcie Szw ecji do trzeciej koalicji.
Pow tórzona za Askenazym hipoteza o istnieniu pro jek tu ogólnej pacyfikacji w porozum ieniu z A nglią i F ran cją (a bez A ustrii) w ydaje się mocno problem a tyczna (s. 14), podobnie jak w iązanie bałkańskich koncepcji księcia Adama Czar toryskiego z polityką K atarzyny II czy P io tra I (raczej wywodziły się one z idei słow iańskiej i z pierw szej — bardzo nieudanej i niekonsekw entnej jeszcze — próby
520 R ECENZJE
Czartoryskiego użycia hasła narodowości przeciw napoleońskiej Francji). Oczywiś cie gruntow ne zbadanie tych problem ów nie wchodziło w zakres om awianej pracy, ale należało przynajm niej częściowo zmodyfikować .dawne sądy. Naw et projekty w spraw ie polskiej zaw arte w m em oriale ' Czartoryskiego „O systemacie politycz nym , jakiego w inna trzym ać się R osja”, zostały przedstaw ione w oparciu o opinie Askenazego (s. 14—15), chociaż przed kilku laty zmodyfikował je K u k ie ł1. Spowo dowało to rażącą niekonsekw encję, bo oto na s. 19, 44—45 Halicz — po raczej po zytywnym przedstaw ieniu koncepcji Czartoryskiego — nagle dezaw uuje je całko wicie, i to w oparciu o jeden tylko cytat .z późniejszego zresztą lisifi Stroganowa. N aw et stanowisko Czartoryskiego w toku dyskusji w Radzie P ań stw a w początku 1806 r. (s. 24) nie w ydaje się dostatecznym dowodem. W ciągu tych 3—4 miesięcy n astąp iła przecież radykalna zmiana sytuacji europejskiej, a ponadto Rada P a ń stw a n ie była odpowiednim forum dla całkowicie szczerych opinii w spraw ie polskiej.
Negowanie przez Halicza znaczenia p la n u puławskiego, w skazanie ograniczo ności koncepcji polskich księcia Adama· — to niew ątpliw e pozytyw y tego szkicu. Tezy au to ra w ydają ,się bardzo praw dopodobne, ale obecnie nie m am y jeszcze w y starczająco silnych dowodów n-а ich p o tw ierd z en ie2. Szkoda, że stosunkowo mało m iejsca poświęcił autor postaw ie kół rosyjskich w spraw ie polskiej oraz głębszej analizie orientacji prorosyjskiej w społeczeństwie polskim . Niew ątpliw ie zasługą autora jest podkreślenie w ąskiej bazy społecznej koncepcji Czartoryskiego ograni czonej do niew ielkiej grupy arystokratyczno-ziem iańskiej. W ydaje się, że jego p lan y polskie z 1804—1807 r. znane były (nawet w bardzo ogólnych zarysach) jedynie .najbliższym .księciu osobom i dlatego, w brew .twierdzeniu Kukiela, nie mogły chyba wywrzeć dużego w pływ u, „by rozbudzić wśród Polaków pragnienie uzyskania bytu narodowego”.
Dalsze szkice są mniej dyskusyjne i wnoszą o w iele więcej nowego m ateriału (w pierwszym w zasadzie uzupełniono tylko i nieco rozszerzono w iadom ości o za biegach St. U. Niemcewicza i A. J. Czartoryskiego w .końcu 1806 r. podane .przez Smolkę) 3. W sposób istotny została wzbogacona nasza w iedza o stanow isku A ustrii 4 (zwłaszcza ważne depesze M erveldta do Stadiona na s. 81—82, chociaż bez prób dokładniejszej oceny).
Pozostałe arty k u ły zaw ierają garść ciekawych i now ych sądów — zwłaszcza ocena stanow iska T. Kościuszki wobec w ojny 1806—1807 r. w ydaje się zasługiwać na uznanie (s. 157—160). Trudno sądzić, czy autor w pełni w yczerpał (zagadnienie opinii francuskich o Polsce (nie jest ich zbyt wiele, ale i tu mam y bardzo in te
1 M. K u k i e ł , C zartoryski and European U nity, N e w Jersey 1955, s. 31— 32. Ale nawet jego modyfikacje wydają się niewystarczające wobec brzmienia memoriału (BCz.IV.5226, s. 77— 83). Postulaty Czartoryskiego były niezwykle ogólnikowe i niezobowiązujące. Faktycznie dopiero instrukcje dla Nowosilcowa w jego londyńskiej misji stanowią chyba pierwszy i jeden z nie licznych dokumentów dyplomacji rosyjskiej zawierających aluzje (nie projekty!) do tej sprawy,
W nieszniaja p o litika Bossii w X I X i naczale X X w., seria I, t. II (1804—1805), Mo skwa 1961, s. 138— 154. T y m s a m y m upadałaby teza H a l i c z a o dwukrotnym (w 1. 1803 i 1805) podejmo waniu sprawy polskiej przez Czartoryskiego (s. 15— 17). Prawdopodobnie plan puławski rozwijał się równolegle z formowaniem III koalicji.
2 Na konieczność głębokiej rewizji ocen „planu puławskiego“ i polityki Rosji w sprawie polskiej wskazuje chociażby zawartość drugiego tomu wydawnictwa radzieckiego W nieszniaja po litika Bossii. W świetle nowo opublikowanych materiałów konieczne będzie przesunięcie m o mentu szczytowego zainteresowania Rosji sprawą polską (raczej zatrzymanie wojsk nad granicą Prus, a nie pobyt Aleksandra w Puławach) oraz modyfikacja oceny słynnej depeszy Czartorys-skiego do RazumowCzartorys-skiego z 10 października 1805 r. (s. 18— 19).
s St. S m o l k a , P olityka Lubeckiego t. II, Kraków 1907.
4 Aczkolwiek i tu podstawowe tezy są zgodne z treścią pracy M. L o r e t a, M iędzy Jeną a Tylżą, Warszawa 1902.
resujące m ateriały (np. m em oriał Jominiego, artykuły prasow e, prace H, V aturin i F. M. Maniera).
Pew ne -szczegóły również w tych studiach są dyskusyjne. Wiadomość o w zro ście nastrojóiw patriotycznych w Puław ach pod wpływem zwycięstwa Napoleona (s. 51) można chyba tylko tłum aczyć chorobliw ą podejrzliw ością urzędników austriackich wobec prorosyjsko przecież nastaw ionych Czartoryskich. P rusy nie skłaniały się zbytnio k u koalicji od 1805 r. (s. 37) — to raczej kształtująca się w 1806 r. w Niemczech sytuacja zm uszała je do szukania oparcia w Rosji (bo zresztą pośrednio stw ierdza i sam autor); n a podpisanie pokoju z F rancją przez d’O ubrila w płynęły praw dopodobnie mocno rozmowy jego z cesarzem oraz bliski już upadek antyfrancuskiego m inisterium Czartoryskiego; A ustria nie zaciążyła chyba -zbyt mocno n a decyzjach tylżyckich (s. 87—88), jej ro la kończyła się całko wicie z chw ilą przerw ania działań wojennych; tru d n o mówić o „walce tendencji toczącej się w polityce fran cu sk iej” w spraw ie polskiej (s. 99) odwołując się do trzech m em oriałów, nie .mających praw ie żadnego praktycznego znaczenia; obiek tyw nie oczywiście P rusy były d la Polski najw ażniejszym wrogiem i zaborcą (s. 139), ale dla ówczesnej opinii polskiej główni .zaborcy — to P ru sy i Rosja, i równoczesna w alka Napoleona przeciw obu mocarstwom budziła ta k wielkie nadzieje w latach 1806—1807, i stąd rozczarow anie wobec decyzji tylżyckich do tyczących w yłącznie zaboru pruskiego; sam Kościuszko proponow ał w ywołanie pow stania w obu zaborach (s. 143); inform acje Bourgoinga o nacisku Polaków na A leksandra (by te n zaw arł poikój z F rancją w 1807 r.) w pewnym stopniu zdają się potw ierdzać pam iętniki M. Z aleskiego6. Można jeszcze odnotować kilka drob nych usterek: zerw anie stosunków rosyjsko-francuskich nastąpiło .nie wiosną (s. 14), a latem 1804 r.; C zartoryski z pewnością wiedział o imisj.i D ołgorukiego6 (s. 20); „P unkta porządkujące spraw y Europy w sk u tek pom yślnej w o jn y ” (bez dodatku... roku 1804) pochodzą — ja k w oparciu o samo ich brzm ienie w skazali M. K ukieł oraz w ydawcy „Wnieszniej politik i” — nie z 1804 r. (s. 15 i 36), a ze schyłku 1806 r. (a stw ierdzenie to ma poważne znaczenie d la przedstaw ienia koncepcji Czartoryskiego); daty w n aw iasach oznaczają nowy, a n ie stary styl (s. 22); zbyt drobiazgowe om aw ianie m em oriałów St. U. Niemcewicza i H ardenberga (s. 31—36, 169—170) dość dokładnie przedstaw ionych przez Smolkę i Loreta; już od kilku lat notow anie zbiorów C zartoryskich — jako „WAP. C zart” jest n ieaktualne; d’Oubril podpisał pokój z F ran cją niezwykle pośpiesznie, p o kilku zaledwie konferencjach, ■a nie po dłuższych p e rtrak tacjach (s. 136); raczej nieużyw any u nas term in „staw k a ” na oznaczenie „kw atery głów nej” (s. 41, 76, 77, 80 i in.); term in „pseudo- liberałow ie” w stosunku do młodych przyjaciół A leksandra I (s. 44) jest chyba przesadą, podobnie jak opinia, że A leksander okazywał Czartoryskiem u „w n a j lepszym w ypadku... tolerancję” (s. 44); zam iast „litre" w inno być „titre” (s. 19), a zam iast „poddani austriaccy” — „poddani pruscy” (s. 53), zam iast „K rólestw a” — „K rólew ca” (s. 78), z Kościuszką rozm aw iał Fouché, a nie Napoleon (s. 125); — zam iast „ priw isyw ajut” (s. 188) — „pripisyw ajut”, a zw rot „wynagrodzenie jako koncesje” (s. 79) w inien brzm ieć „jako w ynagrodzenie koncesje...”; H augw itz do padł Napoleona w Brnie, a nie w Berlinie (s. 48). Je st też .nieco pow tórzeń (nie kiedy dosłownych), co w ynikało z ch ara k teru .książki i nierówmoczesnego opraco w ania poszczególnych szkiców (rozprawa o stanow isku Kościuszki opublikow ana już była w num erze drugim „Zeszytów N aukowych W AP” w 1960 r.).
Ogromna większość powyższych uw ag dotyczy spraw szczegółowych lub po ruszanych tylko m arginesowo w „Genezie K sięstw a W arszawskiego”, nie może
5 Michał Za l e s k i , P am iętniki, Poznań 1879, s. VIII, XXV , 376.
6 Czartoryski do Razumowskiego, 10 października 1805 r., W nieszniaja po litika Rossii,
522 R ECEN ZJE
więc decydować o ogólnej ocenie pracy. Mimo pew nych braków now a książka Halicza spełnia zdecydowanie pozytyw ną rolę. Obok przypom nienia i zmodernizo w ania dawnych sądów zaw iera kilka interesujących, now ych tez. A co najw aż niejsze — słusznie w skazuje n a konieczność zbadania i przedstaw ienia genezy K sięstw a w sposób głębszy i pełniejszy, niż czynili to d aw n i historycy. Oby studia te stały się początkiem szerokiej w ym iany myśli i poglądów historyków na to •bardzo istotne dla naszych nowożytnych dziejów .zagadnienie. '
Jerzy Skow ronek
W nieszniaja ipolitika Rossii X I X i naczała X X wieka. D dkum ienty Rossijskogo M inistierstw a Inostrannych Diet. G osudarstw iennoje Izda- tielstw o Połiticzeskoj L itieratury, Seria I: 1801—1815 r. T. I: marzec 1801 —· kw iecień 1804, Moskwa 1960, s. 799. T. II: kw iecień 1804 — grudzień 1805, Moskwa 1961, s. 743.
W zaplanow anych n a szeroką skalę pracach historyków radzieckich n a d ogło szeniem źródeł istotną rolę odgryw ają dokum enty dyplom atyczne now ożytne i n a j nowsze, dotychczas w ogrom nej większości niedostępne. P rzed dw om a laty rozpo częto zapow iadaną od daw na publikację dokum entów polityki Rosji carskiej w la tach 1801—1917. W ydawnictwo to obejmie w sześciu seriach (łącznie praw dopodob nie kilkadziesiąt tomów) w ażniejsze m ateriały dyplom atyczne: tra k ta ty , korespon dencje, memoriały, instrukcje, spraw ozdania i protokoły konferencji i rozmów dyplomatycznych, posiedzeń Rady P aństw a itp. Według słów w stępu m ają być zamieszczane głównie ak ta z archiw um polityki zagranicznej Rosji, rzadko z in nych archiw ów rosyjskich, a tylko w w yjątkow ych w ypadkach z archiw ów za
granicznych.
Publikacją k ie ru je K om isja do W ydania Dokumentów Dyplom atycznych przy MSZ ZSRR składająca się z w ybitniejszych dyplom atów i historyków dyplom acji (m.in. A. A. G r o m y k o — przewodniczący, W. M. C h w o s t o w — zastępca przewodniczącego, I. N. Z i e m s k o w, E. M. Ż u k ó w , P. N. T r e t i a k o w ) . Na •czele kolegium redakcyjnego pierw szych tom ów stoi znany badacz now ożytnej i najnowszej dyplom acji rosyjskiej — A. L. N a r o ciz ń i с к i. Zaw artość tomów I i II w skazuje n a w ysoką rangę nowego w ydaw nictw a. Tom I obejm uje n ajw aż niejsze dokum enty (w liczbie 276) .obrazujące politykę Rosji od w stąpienia na tro n Aleksaindra I do m om entu decyzji Rady P aństw a (5/17 kwiecień 1804) o zer w aniu stosunków dyplom atycznych z F ran cją w skutek rozstrzelania ks. d’Enghien z rozkazu Napoleona. Tom II (210 dokumentów) — dyplom ację Rosji do A usterlitz i rozpadu III koalicji. Ogromna większość to dokum enty ogłoszone drukiem po raz pierw szy. Niewielki tylko procent stanow ią p rzed ru k i z „Sobranija tra k ta tó w ” M a r t e n s a, „Archiwa kniazia W oroncowa”, „Siem iejstw a Razum owskich”, W a- s i l c z y k o w a i in. Obok tekstów (w oryginale i tłum aczeniu rosyjskim ) m am y jeszcze w każdym tom ie ponad sto krótkich streszczeń innych dokum entów już publikow anych (najczęściej w tru d n o dostępnych w ydaw nictw ach).
Całość pozw ala zorientować się w k ierunkach i licznych szczegółowych po su nięciach Rosji. W iele tez daw nych badaczy dyplom acji rosyjskiej znalazło po tw ierdzenie, inne w ym agać będą bardzo istotnych uzupełnień, m odyfikacji czy naw et zostaną odrzucane — wobec wym owy ogłoszonych m ateriałów.
W obu tom ach najw ięcej m iejsca poświęcono zagadnieniom Bliskiego Wschodu (Półwysep Bałkański, Wyspy Jońskie, Turcja, a zwłaszcza jej posiadłości europej skie, kaukaskie i Egipt). Takie proporcje można tylko częściowo tłum aczyć daw niej szymi publikacjam i źródeł do stosunków dyplomatycznych między Rosją a F ra n