• Nie Znaleziono Wyników

Głos Lubawski : polsko-katolicka gazeta bezpartyjna na powiat lubawski i okolice 1934.12.25, R. 1, nr 63

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Lubawski : polsko-katolicka gazeta bezpartyjna na powiat lubawski i okolice 1934.12.25, R. 1, nr 63"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C e n a n u m e r u 1 0 g ro s z y .

GŁOS LUBAWSKI

P O L S K O - K A T O L I C K A G A Z E T A B E Z P A R T Y J N A N A P O W I A T L U B A W S K I I O K O L I C E

W y c h o d z i tr z y r a z y ty g o d n io w o , w e w to re k , c z w a r te k i s o b o tę . Przedpłata: m ie s ię c z n a w y n o s i 8 0 g ro s z y z d o r ę c z e n ie m 1 z ło ty ,

k w a rta ln a w y n o s i 2 ,4 0 z ł. z d o rę c z e n ie m 3 ,0 0 z ł.

W w y p a d k a c h n ie p r z e w id z ia n y c h , s p o w o d o w a n y c h s iłą w y ż s z y , (p rz e * s z k ó d w z a k ła d z ie , z ło ż e n ia p r a c y i t.p .) a b o n e n t n ie m a p ra w a ż ą d a ?

n ia n ie d o s ta r c z o n y c h n u m e r ó w lu b o d s z k o d o w a n ia .

Ogłoszenia: z a o g ło s z e n ie o d w ie rs z a 1 m m . n a s tr, 6 4 a m . 1 5 g r, n a s tr. 3 4 a m . 5 0 g r, o g ło s z e n ia d r o b n e s ło w o 2 0 g r.

Z a o g ło s z e n ia r e d a k c ja n ie o d p o w ia d a . T e le f o n N r , 5 9 . K o n to c z e k o w e P .K .O . N r. 1 4 5 2 6 6 . C z c io n k a m i d r u k a r n i B . M iło s z e w s k ie g o w N o w e m m ie ś c ie n . D rw ę c ą .

Rok 1.1 Nowemiasto n. Drwęcą, wtorek 25 grudnia 1934 r. | Nr. 63.

PRZY OPŁATKU.

O d w ie c z n y o b y c z a j g r o m a d z i w d n iu W ig ilji B o ż e g o N a r o d z e n ia r o d z in y n a s z e p r z y w s p ó l­

n e j w ie c z e r z y u r o c z y s te j, k tó r a m a c h a r a k te r s y m b o lic z n e g o o b r z ę d u .

Z a r ó w n o lic z b a b ie s ia d n ik ó w , k tó r z y z a s ia ­ d a ją d o s to łu , ja k n a k r y c ie s to łu , lic z b a i c h a ­ r a k te r s p o ż y w a n y c h p o tr a w , „ b o ż e d r z e w k o1' i s n o p y z b o ż a r o z s ta w io n e w k ą ta c h iz b y — w s z y s tk o to p o s ia d a z n a c z e n ie ta je m n ic z y c h z n a k ó w -s y m b o li, k tó r e m i n a s i p r a o jc o w ie c z c ili z w y c ię stw o ś w i a t ł a n a d c ie m n o ś c ią , d n ia n a d n o c ą .

K u ltu r a c h r z e ś c ija ń s k a p r z e s y c iła tr e ś c ią w ła s n ą te p r a s ta re o b y c z a je , d a ­ ją c im n o w e z N a ro d z e ­ n ie m C h r y s tu s a z w ią z a n e z n a c z e n ie . N a s to le w ie ­ c z e r z y w ig ilijn e j p o ja w ił s ię b ia ły o p ła te k , „ C h le ­ b e m a n ie ls k im 11 z w a n y , z a ś p r z e ła m a n ie s ię n im p r z y s k ła d a n iu s o b ie ż y ­ c z e ń w z a je m n y c h j e s t w s tę p e m d o w ie c z e r z y w i­

g ilijn e j.

J e s t to r ó w n ie ż m o m e n t w k tó r y m m y ś lą o g a r n ia­ m y p r z e s z ło ś ć , ja k a u p ły ­ n ę ła o d p o p r z e d n ie j w ie ­ c z e r z y w ig ilijn e j i w k tó ­ r y m s ta r a m y s ię z a jr z e ć p o z a ta je m n ic z ą z a s ło n ę p r z y s z ło ś c i.

N ie p o d o b n a , b y w te j u r o c z y s te j c h w ili, p r z y o p ła tk u , m y ś l n a s z a o g r a ­ n ic z y ła s ię d o s p r a w , z a­ m y k a ją c y c h s ię ś c iś le w k r ę g u r o d z in n y m . P r ó c z d o m o w n ik ó w i c z ło n k ó w r o d z in y , w k a ż d y m d o m u p o ls k im p r z y o p ł a t k u o b e c n y b ę d z ie je s z c z e je­ d e n g o ś ć — n a jw a ż n ie j­

s z y , c h o ć n ie w id z ia ln y . N a jja ś n ie js z a R z e c z p o s­

p o lita P o ls k a o b e c n a b ę­ d z ie w s e r c a c h n a s z y c h , g d y ła m a ć s ię b ę d z ie m y

„ c h le b e m a n ie ls k im 14 i s k ła d a ć s o b ie w z a je m ­ n e ż y c z e n ia .

K u N ie j k ie r o w a ć s ię b ę d ą n a js e r d e c z n ie js z e i n a jg o r ę ts z e ż y c z e n ia n a ­ s z e , b o w ie m y , ż e p o z a d o b r e m R z e c z y p o s p o lite j n ie m a s z n a s z e g o d o b r a , p o z a J e j s z c z ę ś c ie m — n a s z e g o s z c z ę ś c ia .

N a s z a d u s z a z b io r o w a w c ią g u k ilk u n a s tu la t b y tu n ie p o d le g łe g o w y ­ r o b iła s ię w s z e c h s tr o n n ie z m ę ż n ia ła , o k r z e p ła . Z a ­ r ó w n o w y p a d k i tr a g ic z n e

p . m in is tr a B r o n is ła w a P ie r a c k ie g o , p o w o d z i, ja k i r a d o s n e — z w y c ię s tw a ś m ie r ć ś .

k a ta s tr o f a

n a s z y c h z a w o d n ik ó w p o w ie tr z n y c h , p o w o d z e ­ n ia P o l s k i n a te r e n ie m ię d z y n a r o d o w y m — w s z y s tk o w y w o łu je ż y w y o d d ź w ię k w m iljo n a c h d u s z p o ls k ic h , o g a r n ia je w s p ó ln e m , je d n a k o - w e m u c z u c ie m .

Id fe a p a ń s tw o w a p r z e s ta ła b y ć a b s tra k c ją , s ta ła s ię ź r ó d łe m ż y w y c h s ił N a r o d u , m o to r e m c z y n ó w r z e s z m iljo n o w y c h . D o tk n ię ty k a ta s t­

r o f ą p o w o d z i m ie s z k a n ie c p o łu d n io w y c h p o w ia ­ tó w R z p lite j^ w ie ju ż ,d z is ia j i ro z u m ie , ż e p o m o c

r

n ie s ie m u „ P o ls k a “ , m ło d y b e z r o b o tn y , k tó r y w o b o z ie p r a c y tr u d z i s ię n a d b u d o w ą d r o g i, m o s tu c z y o b w a ło w a n ie m r z e k i, w ie , ż e p r a c u je

„ d la P o ls k i44.

Z d o b y w a m y r ó w n ie ż r ó w n o w a g ę w e w n ę tr z­ n ą i s p o k ó j, k tó r y je s t je j w y n ik ie m . S p o k ó j, ja k i p a n u je w P o ls c e , n ie je s t w y n ik ie m r e p r e - s y j a n i m e c h a n ic z n e g o u c is k u w ła d z p a ń s tw o ­ w y c h . J e s t o n w ła ś n ie w y n ik ie m o s ią g n ię c ia r ó w n o w a g i w e w n ę tr z n e j w s p o łe c z e ń s tw ie . Z a ­ m ia s t w a lk p a r ty jn y c h , k tó re r o z d z ie ra ły d o n ie d a w n a s p o łe c z e ń s tw a n a w r o g ie , z w a lc z a ją c e s ię n a w z a je m , o b o z y , w i­

d z im y p o s tę p u ją c y p r o c e s k o n s o lid a c ji w e w n ę tr z n e j, z w r o t z a in te re s o w a ń s p o ­ łe c z n y c h k u p r a c o m o r ­ g a n iz a c y jn y m , k u z a g a d ­ n ie n io m g o s p o d a r c z y m .

N a p la n p ie r w s z y z a - , in te r e s o w a ń s p o łe c z n y c h w y s u w a s ię n ie to , c o n a s d z ie li, a le to , c o łą c z y , a w ię c p r z e d e w s z y s tk ie m d o b r o R z e c z y p o s p o lite j.

N a jw ię k s z ą r a d o ś c ią n a ­ s z e g o ż y c ia z b io ro w e g o je s t p o s tę p u ją c y s z y b k o p r o c e s d o jr z e w a n ia o b y ­ w a te ls k ie g o w m a s a e h lu d u w ie js k ie g o . C h ło p je s t ju ż d z is ia j ś w ia d o m y m o b y w a te le m R z p lite j, je s t to ju ż w id o c z n e n a w e t d la ty c h je g o p r z y w ó d c ó w k tó r z y d o n ie d a w n a je s z ­ c z e u w a ż a li d e m a g o g ję z a je d y n y k lu c z , o tw ie r a ją c ą d u s z ę c h ło p s k ą . N a w e t o p o z y c y jn ie n a s t r o je n i c h ło p i r o z u m ie ją ju ż d z i­

s ia j, ż e P a ń s tw o P o ls k ie je s t ic h w ła s n ą o jc o w iz n ą , z a ś R z ą d P o ls k i ty m n a j­

p o tę ż n ie js z y m w P a ń s tw ie c z y n n ik ie m , k t ó r e g o g łó w n ą i n a c z e ln ą tr o s k ą je s t z b u d o w a n ie m o c n y c h p o d s ta w d o b r o b y tu i r o z ­ w o ju m a s lu d u r o ln ic z e g o . Z te rn k r z e p ią c e m p o ­ c z u c ie m , ż e R z e c z p o s p o ­ lita n a s z a w z m a c n ia s ię n a w e w n ą tr z i z y s k u je c o r a z b a r d z ie j p o c z e s n e m ie js c e w ś w ie c ie , ła m a ć s ię b ę d z ie m y o p ła tk ie m i z a s ią d z ie m y d o w ie c z e ­ r z y w ig ilijn e j.

< Wszystkim Czytelnikom naszego pisma składamy z okazji

i Świąt Bożego Narodzenia |

§ szczere życzenia Zdrowia i wszelkiej pomyślności

| REDAKCJA I ADMINISTRACJA. . f

(2)

■ --- --- — G Ł O S L U B A W S K I

Dwie metody radzenia nad potrzebmi Państwa.

Jed n ą z n aczeln y ch i n ajisto tn iejszy ch fu n k cy j ciał u staw o d aw czy ch jest u ch w alen ie b u d żetu P ań stw a. P raca ta b o w iem daje m oż­

n o ść p rzed staw icielo m sp o łeczeń stw a n iety lk o w g ląd u w cało k ształt ad m in istracji P ań stw o w ej ale ró w n ież i u w zg lęd n ien ia ty ch sp raw d zia ­ nów , k tó re p o seł i sen ato r n ab y w a z p o śred ­ niej o b serw acji życia sp o łeczeń stw a w teren ie.

D lateg o też ciała u staw o d aw cze n ajw ięcej sto ­ su n ko w o czasu p o św ięcają rozpatrzeniu b u d żetu P rzezn aczan e są do teg o cztery p ełn e m iesiące w ro k u . I k ażd a p o zy cja w b u d żecie, k ażd y d ział ad m in istracji p ań stw o w ej cztery razy zn aj­

d u je się n a p o rząd k u o b rad : w sejm o w ej k o ­ m isji b u d żeto w ej, w sen ack iej kom isji b u d żeto ­

w ej, n a plenum S ejm u i na p len u m S en atu . Jed n ak w p rak ty czn em ujęciu, jak ie zao bser­

w o w ać się u n as d aje od szereg u lat. sp raw a p rzed staw ia się zu p ełn ie in aczej. W o p raco ­ w an iu , ro zp atrzen iu i u ch w alen iu b u d żetu ciała u staw o d aw cze d zielą się na d w a n iep rzy stające zg o ła do sieb ie o d łam y : jed en k tó ry staje p o­

zy ty w n ie i tw ó rczo — d ru g i, k tó ry w y ch o d zi z zało żen ia, że rolę sw ą sp ełn ia n ajlep iej, jeżeli z b u d żetu ro b i o d sko czn ię do p o p isó w ag ita­

cy jn y ch , tryb u n ę p arlam en tarn ą zam ien ia w m ó w icę w iecow ą dla p o zy sk an ia so b ie m asy w y b orczej.

O b serw ację tę p o tw ierd za ró w n ież i d o ty ch ­ czaso w y p rzeb ieg teg o ro czny ch o b rad nad b u d ­ żetem . S ejm ow a k o m isja b u d żeto w a obradow ała już n ad szeregiem w ażn y ch d ziałó w n aszej ad­

m in istracji p ań stw o w ej, w ięc n ad b u d żetem p o czt i teleg rafó w , o p iek i sp o łeczn ej, szk oln ict­

w a. I cóż w id zim y ? N ie zm ien ił się zu p ełn ie sto su n ek obu odłam ów , na k tó re sk łada się zes-

P o lsk a p o siad a

Pierwsza nasza ambasada powstała 10 łat temu w Paryżu

P ierw sza am b asada p o lsk a p o w itała 10 lat tem u w listo p ad zie 1924r. B y ła to am b asad a p o lsk a w P ary żu .

R ó w no cześn ie O jciec św . zg o d ził się, b y p o lsk ie p o selstw o p rzy W aty k an ie zo stało p rze­

m ian o w an e n a am b asad ę. T rzecia polska am b a­

sad a zo stała u tw orzo n a na w n io sek M usoliniego p rzy K w iry n ale w czerw cu 1929 r. W listo p a­

d zie teg o ż ro k u P o lsk a w y m ien iła am b asad y z W ielk ą B ry tan ją. W m arcu 1930 p o selstw o p o l­

sk ie w W ash ing to n ie zo stało p rzem ian o w ane na am b asad ę. W ro k u 1931 P o lsk a u stan o w iła am ­ b asad ę w T u rcji, a w ro k u b ieżący m u tw o rzo n o

Poznań urządza drugą „Pewukę".

N a o statn iem zeb ran iu Izb y przem .-handlo- w ej w P o zn an iu , p rzed m io tem o b rad b y ła In ic­

jaty w a p rezesa S am u lsk ieg o co do u rząd zen ia w P o zn an iu z o k azji 25-lecia n iep o d leg ło ści P o lsk i p o w szech n ej w y staw y w r. 1943 w zg lęd­

n ie 1944, w k tó ry m to ro k u P o lsk a u rząd zać b ęd zie olim pjadę.

P o zazn ajo m ien iu zeb ran ych ze sw ym p la­

nem p rezes S am u lsk i o d d ał g ło s b ar. R o p p o w i, d y rek to ro w i T arg ó w w P oznaniu, k tó ry w y g ło­

sił referat o m aw iający b liższe szcze.ó ły tej w y staw y .

P o p rzep ro w ad zo n ej d y sk u sji p len arn e ze­

b ran ie jed n o m y śfn ie w y p o w ied ziało się za u rząd zen iem w r. 1943 lub 1944 w y staw y w P o zn an iu i u p o w ażn iło p rezy d ju m Izb y do p o d ­ jęcia p o trzeb n y ch k ro k ó w .

Dziesiąty Marzec.

6 P O W I E Ś Ć .

(C iąg d alszy ).

— U m yślnie p rzy b yłem tu , ab y zab rać z so b ą p an a A lfreda !

— P iąta — ju ż b y ś p an n ie zd ąży ł p rzy ­ być d ziś do stry ja.

— A n i m yśli 1 S tacja kolei H itch en sw ell jest d ru g o rzęd n ą, tak późno w ięc w cale tam tęd y p o ciąg i n ie jad ą. Jak m nie też g n iew a o m y łk a m oja z k alen darzem !

— M iałeś p an szczeg ó ln iejszy jak i pow ód, dla k tó reg o ży czy łeś so b ie b y ć d ziś w łaśn ie u stry ja?

— T ak, bo d ziś jest d ziesiąteg o .

— L ęk asz się p an — jak ieg o ś n ieszczęścia?

— w trąciłem cicho.

— N ie w iem , — o d rzek ł p rzy tłu m io n y m g ło sem R o g er, — M am jak ieś p rzeczu cie, k tó re­

go się p o zb y ć nie m o g ę ! L ist stry ja n iep o k o i m nie b ard zo — p ro sił m nie u siln ie, ab y m w ty m d n iu b y ł u n ieg o i p o szed ł z nim do k ap li­

cy. P rzeszłeg o ro k u byłem w P o łu d n io w ej A fry ce — ale d ziś B o ja w iem , że on się teg o d n ia boi i m yśli, że razem zem n ą zd o łał­

b y siln iejszy staw ić o p ó r p rzezn aczen iu ! P ro sił

p ó ł p o słó w : w iększo ści, p rzy stęp u jącej do p racy z poczuciem o d p o w iedzialn o ści i realn em i k ry - terjam i i w ach larz p arty j o p o zy cy jn y ch , w n o ­ szący ch do d eb aty p rzed ew szy stk iem d u ch a n eg acji, przepojonej ch ęcią n ad u ży w an ia try b u ­ n y do popisów ag itacyjn y ch .

N ic się pod tym w zg lęd em nie zm ieniło.

Z now u stajem y p rzed fak tem , że cały ciężar p racy sp ad a n a rząd i w iększość. R ząd p rzez d łu gie m iesiące in ten sy w n y ch o b liczeń zestaw ił p relim in arz, w7 k ilk u setstro n ico w em d ziele zeb rał w szy stk ie elem en ty cy fro w e, z d o św iad czeń , p o czy n io n y ch w ciąg u ub. ro k u , w y sn u ł p rze­

w id y w an ia na ro k n astęp n y , u zg o d n ił p rzy p u sz- szaln ą w y so k o ść d o ch o d ó w z p rzy p u szczaln em i p o trzeb am i n a w y d atk i. S tw orzy ł zatem fu n d a­

m en ty , na k tó ry ch o p rzeć się m o że ro zp atry­

w an ie b u d żetu .

T en p o d ział na ro lę tw ó rczą i jało w ą, na p racę p o zy ty w n ą i n eg aty w ną sp raw ia, że i ciężar g atu nk o w y d y sk u sji b u d żeto w ej jest d w o jak i. Z jed n ej stro n y w ażk i i p rzep o jo n y poczuciem o d p o w ied zaln o ści — z d ru g iej n ik ły i jed y n ie m an ifestacy jn y .

C o raz m niej jed n ak o d d źw zięk u w sp o łecze­

ń stw ie zn ajdu ją to b ezp ło d n e m an ifestacje p ar­

ty jn e, ta zm ian a try b u ny sejm o w ej w m ów cę w ieco w ą. S p o łeczeń stw o już d o sko n ale zd aje so b ie sp raw ę z teg o , że w szy stk ie te p o p isy o rato rsk ie nie p rzed staw iają n ajm iejszej w arto­

ści — i że rzeczy w isto ść polska u k ład a się na zg o ła innej p łaszczy źn ie, i to zu p ełn ie n iezale­

żn ie od ty ch n astro jó w i p o g ląd ó w , k tó re w y ­ p o w iad ają n ied o by tk i p rzeży ty ch m eto d rad ze­

nia o p o trzebach P ań stw a.

o siem am b asad .

dw ie o statn ie am b asad y — w k w ietn iu b. r. w M oskw ie, o raz n ied aw n o w B erlin ie.

P o lskie am b asad y , w liczb ie ośm iu są o b­

sad zo n e o b ecn ie n astęp u jąco : am b asad o r w P a­

ry żu jest p. A lfred C h łap ow sk i, (od 1924 r.), am ­ b asad o rem p rzy W aty k an ie jest h r. S k rzy ń sk i (od ro k u 1924), am b asad o rem p rzy K w iry n ale jest p. A lfred W ysocki (od 1933 r.), am b asad o rem w W ash in g to n ie jest p. S tan isław P atek (od 1933 r.), am b asad o rem w T urcji jest Jerzy hr.

P o to ck i (od ro k u 1933), am ab sad o rem w M os­

k w ie jest p. Ju lju sz L u k asiew icz (od k w ietn ia b. r., am b asad o rem w L o n d y n ie jest h r.E d w ard R aczy ń sk i (o d n ied aw n a) i w reszcie p. Jó zef L ip ski, m ian o w an y ró w n ież w o statn ich ty g o­

d n iach p ierw szy m sm b asad . polskim w R zeszy.

Wdowa po królu Aleksandrze jako oskarżycielka.

P A R Y Ż . 20 g ru d n ia. D o p ro cesu p rzeciw k o sp ó ln ik om zam ach o w ca m arsy lsk ieg o K elem en a, k tó ry — jak w iadom o — ro zp o czn ie się w sty ­ czn iu , p rzy łączy ła się ró w n ież ju g o sło w iań sk a k ró lo w a-w d o w a M arja, w y stęp u jąca jak o o sk ar­

ży cielk a p ry w atn a,

N a ro zp raw ie b ęd zie w y stęp o w ał w jej im ie­

niu jed en z n ajw y b itn iejszy ch ad w o k ató w fran ­ cu sk ich , b. m in. spr, zag r. P au l-B o n co u r.

Polsko-angielski układ węglowy wejdzie w życie.

W A R S Z A W A . Jak ju ż d o n o siliśm y cen­

traln a rad a w łaścicieli k o p alń W ielk iej B ry tan ji zatw ierd ziła zaw artą w p o czątk ach g ru d n ia w L o n d y n ie p o lsk o -b ry ty jsk ie p o ro zu m ien ie w ę­

g lo w e. O b ecn ie n ależy się sp o d ziew ać o ficjal­

n eg o zaw iad o m ien ia o ty m fak cie i w y m ian ie o ficjaln ych p o tw ierd zeń m ięd zy obu k o n trah en -

m nie tak że o p rzy w iezien ie jak ieg o p raw n ik a

— chodzi m u bow iem o jak ąś tajem nicę W id zisz p an — d latego ch ciałem być d ziś u n ieg o 1

— T ajem n icę m oże stry j p an a w y zn ać też i po d ziesiątym m arcu , — rzek łem z u śm iech em .

— N atu raln ie .— to jest, jeżeli się jeszcze k ied y w życiu zo b aczy m y .

— C zem u p an tak sąd zisz ? R o g er w zru szy ł ram io n am i.

— M oże się p an u słow a m oje w y d aw ają n ied o rzeczn em i, bo p an teg o pojąć n ie m ożesz,

— - o d p o w ied ział. — N ie jesteś F u lto n em i m iecz D am o k lesa nie w isi ci n ad g ło w ą. A le p o m y śl p an — ja jestem n astęp n y m sp ad k ob iercą

— N a k tó ry m się ow a k lątw a n ie spełni!

— O w szem , sp ełn i się, i dla teg o lękam się teg o d zied zictw a.

— N ie o p o w iadałeś nam p an nic jeszcze o p rzeczu ciach sw ego sty ja, — o d ezw ał się P arten .

— A ch, tak ! M ój stry j b y ł, jak już m ów i­

łem , czło w iek iem u ^ o n y m , ale pom im o, że g ar­

d ził w szelk iem i p rzesąd am i, w y w ierała d ziw na śm ierć n aszy ch p rzo d k ó w g łęb o k ie na nim w rażen ie. T y le jed n ak m iał o d w ag i, że p rzed d w o m a laty nie p o szed ł w oznaczonym dniu do k ap licy .

tam i. W ten sp o só b w ejdzie w ży cie p o lsk o - an g ielsk i u k ład w ęg lo w y o b ecn ie ju ż za­

tw ierd zo n y .

Jak w iadom o, zaw arty w p o czątkach g ru d ­ nia i w k ró tce w ch o d zący w ży cie u k ład m ięd zy p rzem y słem h an d lo w y m P o lsk i i W ielk iej B ry­

tan ji reg u lu je u d ział obu p rzem y słó w w zb y cie w ęg la n a ry n k ach zag ran iczn y ch . U k ład ten b ęd ący p o w ażn y m k ro k iem na d ro d ze Jzdobyw a- n ia m ięd zy n aro d o w y ch ry n k ó w w ęg la p rzy czy n i się w p ierw szy m rzęd zie do u su n ięcia n iep o ­ m y śln y ch sk u tk ó w k o n k uren cji obu ap arató w w ęg lo w y ch w d zied zin ie eksportu.

Ameryka wyrzeka się neutralności na wypadek wojny europejskiej.

W A S Z Y N G T O N . 20 g ru d n ia. W w y w iad zie p raso w y m p rez.jR o o sev elt p o tw ierd ził w iad o m o ść, p o d an ą p rzed k ilk u d n iam i p rzez p rasę, iz rząd am eryk ań sk i zajm u je się o b ecn ie b ad an iem za­

g ad n ien ia n eu traln o ści S tanów Z jed n o czo n y ch na w y p ad ek w o jn y eu ro p ejsk iej.

P rez. R o o sevelt o św iad czył m . in. że rząd S tan ó w Z jednoczonych w razie w y p o w ied zen ia w o jny p rzy łączy się n aty ch m iast do teg o p ań s­

tw a, k tó re b ęd zie m iało słu szn o ść po sw ojej stro n ie i nie b ęd zie zach o w y w ał n eu traln o ści, p o n iew aż zach o w an ie tak ie sp o w o d o w ało dla A m ery k i w p ierw szy ch d w ó ch latach w ojny św iato w ej w ielce u jem n e sk u tk i.

Znany Chirurg wiedeński popełnił samobójstwo, straciwszy półtora miljona szylingów na

spekulacjach w Nałopolsce Zachodniej.

W IE D E Ń . Z n an y ch iru rg w ied eń sk i p ro fe­

so r u n iw ersy tetu dr. L o ren z p o p ełn ił o n eg d aj sam o b ó jstw o p rzez p o w ieszen ie. Jak o pow ód ro zp aczliw eg o k ro k u d zien n ik i w ied eń sk ie w y ­ m ien iają ro zstró j n erw o w y , w y w o łan y n iefo r- tu n n em i sp ek ulacjam i n afto w em i.

Jak donosi „T eleg rap h“ prof. L o ren z b y ł w łaścicielem kopalni „N adzieja** w B o rszczo w ie i k o p aln i „B arbara** w W itry ło w ie w M ałopolsce Z ach od n iej. S p ek u lacje teren o w e, n iefo rtu n n e w iercen ia p rzy p raw iły prof. L o ren za o stratę p ó łto ra m iljo n a szy lin g ó w .

Oziminy żółkną.

W K o łach ro ln iczy ch zw racają u w ag ę, iż ciep ła b ezśn ieżn a zim a p o w o d u je zn aczn e straty w zim in ach . W eg etacja ro ślin p rzed łu ży ła się n ad m iern ie, a w y stęp u jące n o cam y p rzy m ro zk i sp o w o d o w ały zm arzn ięcie listk ó w i zżó łk n ięcie ozim in. W n iek tó ry ch okolicach k raju p o żó ł­

k ły całe pola ozim in. N iew iadom o jak d alece u jem n e sk u tk i p o ciąg n ie to p rzy ro zb u d zo n ej n a now o w eg etacji w io sen n ej.

N iezależn ie od żó łk n ięcia ozim in ciep ła zL m a sp rzy ja rzerzen iu się szk o d n ik o m na p o lach i w o g ro d ach .

Polska drugim producentem ziemniaków.

Z o statn iego sp raw o zd an ia m ięd zy n aro d o­

w eg o In sty tu tu G o sp o d arczeg o w R zy m ie o k a­

zu je się, że św iatowra p ro d u k cja ziem n iak ów w ro k u b ieżący m w y n o si 1315 m iljonów ton, co w sto su n k u do ro k u u b ieg łęg o w y k azu je zw y ż­

kę o o k rąg łe 40 m iljonów to n n .

P ierw szy m p ro d u cen tem ziem n iak ó w , ze w zg lęd u n a ilość, są N iem cy, k tó re w ty m ro k u w y p ro d u k o w ały 400 m iljo nó w to n n ziem iak ó w . N a d ru g iem m iejscu zn ajd u je się P olska z 31&

m iljonam i to n n ziem iak ó w . W n astęp n ej k o lej­

ności id ą F ran cja, S tan y Z jed n o czo n e, C zech o­

sło w acja, A u strja, Itaija, W ęg ry , H o lan d ja. K a­

n ad a, S zw ecja itd.

— A h , to b ard zo zajm u jące, — zaw o łał P arten .

— P o jed ziesz p an ze m ną ? — zw ró cił się R o g er do ranie.

- K iedy ?

— D ziś je sz c z e! D o jed ziem y do E x eter i ju tro , n ajry ch lejszy m pociągiem w d alszą w y ­ ru szy m y d ro g ę do H itch en sw ell. S try j nie jest żo n aty m , m o żem y w ięc bez cerem o n ji zajech ać do niego.

— C zy to rzeczy w iście k o n ieczn e?

— T ak — nie m o g ę się p o zb y ć p rzeczu cia, że się d ziś w n o cy co ś stan ie.... L iczy łem z tak ą p ew n ością na p an a, ale jeżeli pan n ie m ożesz, w tak im razie p o jad ę sam !

— B ędę p an u to w arzy szy ł, — zaw o łałem ży w o .

— D zięk u je! O w p ó ł do sió d m ej odchodzi n asz p o ciąg z dw orca P ad d in gto n . S p o tk am y się tam ?

Z g o d ziłem się na to i R o g er w stał. P arten zły i zach m u rzn y p atrzał n a d esz i na m g łę.

—G d y b y m n ie b y ł zazięb io n y m , — zw ró cił się do R o g era, to b y łb y m p an a p ro sił u siln ie o zab ran ie m n ie z so b ą !

— B ard zo bym się cieszy ł....

— D zięk u je — lekarz m ój sk azał m n ie n iestety na areszt dom ow y I

C . d. m

(3)

G Ł O S L U B A W S K I

B O Ż E N A R O D Z E N I E W B E T L E J E M

N i e w y s ł o w i o n e r o z r z e w n i e n i e — o p o w i a - d a < j e d e n z p o d r ó ż n i k ó w — p r z e j m u j e d o , g ł ę b i k a ż d e g o z w i e d z a j ą c e g o Z i e m i ę Ś w i ę tą

W ’ m i a r ę z b l i ż a n i a s i ę d n i a w i g i li j n e g o . C a ł a c h r z e ś c i j a ń s k a l u d n o ś ć J e r o z o l im y , a z w ł a s z c z a m i a s t a B e tl e e m , z a r ó w n o m i e j ­ s c o w a j a k i p r z y b y s z e , p r z e z k i l k a d n i o s t a t - ' n i c h z a r z u c a w s z y s tk o c o z i e m s k i e , a b y o d •

d a ć s i ę u r o c z y s t y m n a s t r o j o m c h w i li . J u ż w p r z e d d z i e ń w i g i ł j i n i e z l ic z o n e r z e s z e o p u s z c z a j ą J e r o z o l im ę d ą ż ą c d o B e t ­ l e e m . P r z e w a ż n a l i c z b a p ą t n i k ó w u d a j e s i ę i t a m p i e s z o , t e r n

b a r d z i e j , ż e w k i l k a g o d z i n j e s t s i ę j u ż u c e lu . B i b l i j n e l e g e n d y w s p o­ m n i e n i a h i s t o ­ r y c z n e z n a c z ­ n i e u p r z y j e m­ n i a j ą d r o g ęr

O t o n i e u s t a n - j n i e s p o t y k a p a ­

m i ą t k i , o p r o ­ m i e n i o n e b l a ­ s k i e m ś w i ę t o - ś c i . O t o w s tę - I s . C i p u j ą c j u ż d o W 1 * B e tl e e m w i d z i -

m y d o m s ę d z i ­ w e g o S y m e o n a , w i d z i m y d a l e j s t u d n i ę T r z e c h O K r ó li , z k t ó r e j c z e r p a li w o d ę w s w e j w y p r a - b - * - • w i e d o ż ł ó b k a W - r A • C h r y s t u s o w e g o 1 Ł*

k W Z e w z g ó r z a .

d y g n i t a r z y i ż a n d a r m ó w . N a w z g ó r z u p r z e d I W y p o c z y n e k t r w a n i e d ł u g o . O g o d z i n i e B e t le e m w i t a j ą g o m u z y k ą i p r z e m o w a m i 1 1 0 - t e j w i e c z o r e m o d z y w a j ą s i ę n a g l e d z w o ­

n y w s z y s t k i c h k o ś c io ł ó w , w z y w a j ą c n a p a ­ s t e r k ę . P o p r z e d z a j ą j ą ś p i e w y c h ó r a l n e , t a k , i ż M s z a ś w . w ł a ś c i w a r o z p o c z y n a s i ę d o p i e ­ r o o p ó ł n o c y .

P o M s z y ś w . z n o w u c a ł y p o c h ó d r u s z a d o g r o t y N a r o d z e n i a , g d z i e b i s k u p o d c z y t u j e E w a n g e l j ę n a r o d z e n i a C h r y s t u s a . P r z y s ł o ­ w a c h „ M a r j a o w i n ę ł a B o ż e d z i e c ię w p i e l u ­ c h y4’, p o d a j ą m u f i g u r k ę , w y o b r a ż a j ą c ą D z i e c i ę J e z u s , k t ó r ą b i s k u p o w i j a w b i a ł ą t k a n i n ę i s k ł a ­ d a n a m i e j s c e ,

g d z i e w e d ł u g p o d a n i a z n a j ­ d o w a ł s i ę ż ł ó -

b e k . f

P ó ź n i e j , g d y j u ż p r o c e s j a o - p u ś c i g r o t ę , o d­ p r a w i a j ą t u k a ­ p ł a n i c i c h e M s z e , p r z y k t ó - k t ó r y c h f u n k - b

j e m i n i s t r a n - j \ l z 4

t ó w p e ł n i ą r ó ż - n i d o s t o j n i c y U b e t l e je m s c y . O z a s z c z y t t e n u - b i e g a j ą s i ę z w y k l e n a j p o w a ż ­ n i e j s i m i e s z ­ k a ń c y . O w e M s z e p r z e c i ą ­ g a j ą s i ę n i e r a z a ż d o p o ł u d n i a p i r w s z e g o d n i a ś w i ą t e c z ­ n e g o .

W n o c w i g i­

l i j n ą B e t le e m s n u n i e z n a . —

R u c h w m i a ­ s t e c z k u n i e u -

s t a j e a n i n a c h w il ę . P ą t n i ­ c y z w i e d z a j ą m i e j s c a , u p a ­ m i ę t n i o n e d z i e ­ j a m i C h r y s t u s a

T ł u m n e p i e l ­ g r z y m k i o d b y ­ w a j ą s i ę n a „ p a - w y c h o w a n k o w i e d o m u s i e r o t p o d w e z w a n i e m

ś w i ę t e j R o d z in y .

W r e s z c ie c a l a p o t ę ż n a r z e s z a w t ł a c z a s i ę w c i a s n e u l i c z k i B e t le e m , w i t a n a p r z e z m i e ­ s z k a ń c ó w , k t ó r z y j u ż p r z e d t e m w y l e g li n a u l i c e i d a c h y d o m ó w , p r z y b r a n i o d ś w i ę t n i e .

P r z e d k o s z a r a m i s t r a ż w y s t ę p u j e p o d b r o ń i o d d a j e p o c h o d o w i h o n o r y w o j s k o w e . P r z e d k o ś c i o łe m M a r j i o c z e k u j e p r z y b y w a ­ j ą c y c h k o n w e n t 0 0 . F r a n c i s z k a n ó w , p o c z e m

STAbF.

V- dy noc miary najdłuższej dochodzi, najgorzej stworzeniu się dzieje:

igle słyszyiny— my Hiperboreje, —

\Tenno do wiary okrzyk: „Bógsłę rodzi!"

i Nieszczeln i nędzni! chromi! ślepi! głuc J Bóg wieczny rodzić się przez Wieczność muc’., Amoże-ż rodzić Go świat — bez boleści?

, O dziwie! Zawsze Bóg w grudniowej

i porze

Rodzi się! Czyż się urodzić nie może, Że odnawiająsię co rok te wieści?

Bó e; się rodzi...

Kiedy grudniowy wiatrnajostrzej chłód:

K'cdy hulają zadymki, zawieje,

Gdy podzaspamiśnieguświattruchlejc- I życie drętwe z śmierciąjuż się godzi:

3 1 2 3 8 9 4 8 5 3 3 2 4 5 5 1 4 4 3 2 4 8 3 1 4 8

t u ż p r z e d B e t ­ l e e m , r o z p o ­ ś c i e r a s i ę w s p a ­ n i a ł y w i d o k n a c a ł ą o k o l ic ę . Z

• p ó ł n o c n e j s t r o ­ n y w i d n i e j ą s ł a ­ b e z a r y s y J e - r o z o l i m y , n a p o - J ł u d n i o w e j s t r o ­ l l n i e l e ż y j a k n a

d ł o n i B e t l e e m , t w o r z ą c m a l o ­ w n i c z ą p a n o r a ­

m ę . P r z y t e m m y , s y n o w i e

ł ą c z y m y ś w i ę t o B o ż e g o N a r o d z e n i a n i e o d ­ z o w n i e z m r o ź n ą z i m ą i ś n i e g i e m , — z d u ­ m i e w a m y s i ę t u , p a t r z ą c n a p i e r w s z e z w i a ­ s t u n y w i o s n y , w y k w i t a j ą c e w t e j p o r z e z ł ą k b e t le e m s k i c h .

? Z a n i m w k r o c z y m y w m u r y m i a s t a , w s t r z y m u j e n a s j e s z c z e g r ó b R a c h e li , m a ł­

ż o n k i J a k ó b a , k t ó r a w d r o d z e d o B e t le e m w t e r n m i e j s c u m i a ł a u r o d z ić B e n j a m i n a , p r z y c z e m s a m a p a d ł a o f i a r ą ś m i e r c i .

W s a m d z i e ń w i g i l i j n y g r o m a d z ą s i ę w B e tl e e m l i c z n e z a s t ę p y , a b y p a t r z e ć n a u r o c z y s t y p o c h ó d k a t o l i c k i e g o p a t r j a r c h y , ' k t ó r y w p o ł u d n i e p r z y b y w a z s ą s i e d n i e j

| w i o s k i w o t o c z e n i u d u c h o w n y c h , r ó ż n y c h d a c h .

y1

u r o -

**

p ó ł n o c y , k t ó r z y

*

o W s z o p c e p r z y ż ł ó b k u s i e d z i M a r y a ,

I J e z u s o w i p i o s e n k ę ś p i e w a , I ś w i ę t e c i a ł k o w p i e l u s z k i o b w i j a I r ą c z k i S y e m i u s t a m i r o z g r z e w a . A c h ! ł z a m i z a s z ł y o c z ę t a T w o j e , P l ą c z e s z J e z u s i e , d z i e c i ę M e d r o g i e , Ł z a m i s i ę T w e m i p o i s e r c e M o j e ,

A j a C i b i e d n a n i c p o m ó d z n i e m o g ę . K t ó r e g o n i e b a o g a r n ą ć n i e m o g ą , K ‘ó r e g o w i e c z n a , n i e s k o ń c z o n a c h w a ł a , T y ś d z i ś s t a j e n k ą n i e w z g a r d z i ł u b o g ą , L e ż y s z n a s i a n k u d z i ś , D z i e c i n o m a i a . T r o n T w ó j r z u c i ł e ś , j a k o s ł o ń c a j a s n y , P r z e d k t ó r y m ś w i a t y k o r z ą c e s i ę d r ż a ł y ,

w s z y s c y j u ż r a z e m r u s z a j ą d o g r o t y N a r o - f s t e r s k i e " , n a d k t ó r y m i n i e g d y ś z a b r z m i a ł a d z e n i a w e w s c h o d n i e j c z ę ś c i m i a s t e c z k a . — ; w t ę n o c p i e ś n i a n i o ła d o p a s t e r z y , n a „ ł a n y S G r o t ę o w ą n a k r y w a s t a r a p o t ę ż n a ś w i ą t y n ia . ■ B o a z a “ , k ę d y s n u ł a s i ę R u t h , k ł o s y o p a d ł e p o d z i e l o n a c z t e r e m a r z ę d a m i k o l u m n n a z b i e r a ją c , d o „ D a w i d o w e j p i e l e s z y i t . d . p i ę ć n a w . W n ę t r z e ś w i ą t y n i p r z y p o m i n a

i s t n y l a s k o l u m n . K o l u m n y t e , d a r c e s a r z o ­ w e j H e l e n y , p o c h o d z ą z r o k u 3 2 6 .

P o „ T e D e u m “ o d p r a w i a d u c h o w i e ń s t w o p o n t y f i k a l n e n i e s z p o r y , c e l e b r o w a n e p r z e z b i s k u p a , a k o ń c z ą c e s i ę p r o c e s j ą .

N a t e r n k o ń c z y s i ę u r o c z y s to ś ć k o ś c i e l­

n a . T e r a z p o z o s t a j e t r o s k a z i e m s k a o d a c h n a d g ł o w ą i o k ę s s t r a w y . W i e lu p ą t n i k ó w w r a c a j e s z c z e n o c ą d o J e r u z a l e m , o d w a ż n i e j ­ s i p r ó b u j ą s z c z ę ś c i a w k l a s z t o r a c h i g o s p o -

W i g i l j a b e t le e m s k a — k o ń c z y ó w p o ­ d r ó ż n ik — p o z o s t a w i a n i e z a t a r t e w s p o m n i e ­ n i a w d u s z y k a ż d e g o , k t o w o p i s a n y c h c z y s t o ś c i a e h b r a ł u d z i a ł.

I p r z e m i e n i ł e ś w t e n ż ł ó b e c z e k c i a s n y , W k t ó r y m o d z i m n a d r ż y s z p r z e j ę t y c a ł y . C h ó r y A n i o ł ó w c z e ś ć s k ł a d a ł y T o b i e , N u c ą c w i e c z n e g o h y m n y u w i e l b i e n i a , P - i ś w ó l i o s t e l r y c z ą c p r z y T w y m ż ł o b i e , M i e s z a j ą g ł o s s w ó j w M a t k i T w o j e j p i e n i a .

K s . A n t o n i e w i c z .

fi o J (. v>>. i« w«i»

i

(4)

--- G Ł O S L U B A W S K I --- ---

Noc

Bożego Narodzenia.

Raz w ciemną noc wyszedł czło­

wiek stary, aby dostać ognia. Chodzi!

od chaty do chaty, pukał i prosił: „Lu­

dzie pomóżcie mi, użyczcie iskierkę.

Dzieciątko mi się urodziło, muszę roz­

palić ogień, aby ogrzać żonę i dziec­

ko. Poratujcie mię ludzie“. Ale noc była późna, w chatach ciemno, ludzie spali, nikt go nie słyszał. Więc czło­

wiek szedł wciąż dałej, upatrując blasku ognia. Spostrzegł wreszcie pło­

mień w oddali na polu. Skierował się w tę stronę. Rzeczy wiście płonęło tu wielkie u ni ko, przygasając niekie­

dy; dokoła spało mnóstwo białych o- wiec. a st ry pasterz czuwał nad trzo­

dą. Człowiek, szukający ognia, zbli­

żył się pośpiesznie, a wtem ujrzał u słóp pasterza trzy wielkie brytany.

Począwszy obcego, psy zerwały się na równe nogi i rozwarły szeroko pasz­

cze. aby na niego zaszczekać, ale nie wydały głosu. Sierść zjeżyła się na grzbietach, białe kły błysnęły przy świetle ogniska, rzuciły się z wściek­

łością ku starcowi, jeden schwycił go za nogę, drugi za rękę, a trzeci za gar dło, ale zęby i szczęki ich były bez­

silne, nie mogłv mu wyrządzić żadnej krzywdy.

Człowiek otrząsnął psy, jak kurz z ubrania i chciał iść dalej, lecz do­

koła ogniska leżały białe owce, grzbiet przy grzbiecie, szeroko, że nogi nie miał gdzie postawi!. Więc zaczął iść po owcach, depcąc je stopą, a żadna się nie przebudziła. Gdy nieznajomy nakoniec stanął przy ognisku, ujrzał go pasterz. Był to człowiek nieuczyn- ny i ponury, zobaczywszy obcego tak blisko, zgniewem podniósł kij okutv, który trzymał w ręku, i zcałej siły rzucił nim w przybysza. Kij ze świ­

stem przeszył powietrze, ale zamiast ugodzić prosto w cel, zwrócił się w bok i upadł gdzieś w pole. Wtedy ob­

cy przemówi! do pasterza:

„Poratuj mię. przyjacielu! Udziel mi trochę żaru. Urodziło mi się dzie­

ciątko. i muszę rozniecić ogień, aby ogrzać dziecko i matkę“!

Pasterz byłby odmówił, ale widział przecież, że psy jego nie mogły tego człowieka ukąsić, że owce nie zbudziły się pod jego stopą, że kij nawet ude­

rzyć go nie chciał. więc zalękniony, nie śmiał mu zabronić i odezwał się niechętnie. Weź sobie, ile ci trzeba.

Lecz ogień się dopalał, nie było już w nim większych głowni, ani płoną­

cych gałęzi, tylko wielki stos węgli, żarzących się jasnvm płomieniem i

rzucających migotliwe błyski. Jakże wziąć taki ogień bez łopatki, bez r.:yl- nęgo naczynia, w którym możnaby przenieść to żarzewie

Weź, ile chcesz, powtórzył już zlo- śl vie pasterz, bo wiedział, że proszą-

cy nie będzie mógł skorzystać z Zwolenia. Ale staruszek pochylił spokojnie, wybrał rękami co najv sze węgle, włożył je w poi niby jabłka lub orzechy, a

łiły riu odzieży i nie sparzył ręki.

Wówczas ponury i złośliwy pasterz zdziwił się niesłychanie.

Co to za noc, pomyślał, że psy nie pa­

sie lę płaszcza

:i one nie pa jza nim.

jeżeli sam nie przejrzysz. I oddalił się śpiesznie, aby prędzej rozpalić o- gień w swojej cbaci.e i ogrzać żonę i dziecko. Zaciekawiony pasterz poszedł . Chciał się przekonać, co to wszystko znaczy, i zrozumieć te dzi­

wy. Postępował więc za nieznajomym aby wejść tam. gdzie on wejdzie. I przekona! się wkrótce, że nie miał on 1 gryzą obcego, owce nie budzą się choć nawet chatv. a jego żona i dziecko po nich stąpa, kij uderzyć go nie chce a ogień go nie parzy? Zwrócił się do przybysza i zapytał: „Co to za noc dziwna? 1 dlaczego wszystko okazuje ci dziś taką dobroć?” Nie mogę ci o- puwiedzieć tego, odparł nieznajomy,

znajdowały się w skalnej grocie, gdzie nie było czem przykryć ciemnego i wilgotnego kamienia. Zdumiał się znów pasterz, a chociaż był twardego serca, uczuł litość na widok niemo­

wlęcia, któremu przecież musiało być zimno w tej wstrętnej, ciemnej jaski­

ni. Wzruszony, śpiesznie rozwiązał węzełek, wyjął miękką białą skórkę jagnięcą i podał ją obcemu, żeby o- tulił w nią dzieciątko. Ale zaledwie spełnił ten czyn miłosierny, gdy o- twarły się oczy jego, i ujrzał czego dotąd nie mógł widzieć i usłyszał, cze­

go dotąd nie mógł słyszeć. Ujrzał do­

koła siebie roje skrzydlatych aniołów pełną ich była grota, w której pro­

mieniało światło, a wszystkie grały na srebrnych lutniach i śpiewały cudną pieśń o Zbawicielu, który narodził się właśnie tej nocy, aby zbawić ludzi.

Wtedy zrozumiał wszystko: dobroć zwierząt i rzeczy martwyTch, radość wszelkiego stworzenia na świecie.

Radość i szczęście jaśniały nad zie mią, wkoło brzmial śpiew i granie, a pasterz ^idział i słyszał to wszystko wśród ciemnej, chłodnej nocy, w któ­

rej przedtem dojrzeć nie mógł.

W tedy padł na kolana i w gorą­

cych słowach dziękował Bogu za to, że przejrzał, że zobaczył.

Marja Kaczyńska. Z

Gwiazda Betleemska

Północ... W ciszy uroczystej Nad stajenką gwiazda wschodzi Cud się staje oczywisty

Gdyż Bóg - Człowiek dziś się rodzi.

M<v piekielna już stargana, Raj ludzkości otworzony Z pęt niewoli z rąk szatana Rodzaj ludzki wybawiony.

Anioł mówi do pasterzy Sen im słodki płosząc z powiek Że w ubogim żłóbku leży

Zbawca świata: Bóg i Człowiek.

Spieszy ochocza gromada Niosąc czystych serc ofiary U stóp Boga każdy składa Ubożuchne swoje dary.

Serce ze wzruszenia dyszy _ Hołd składajac Tej Dziecinie _ A w błękitach — w pośród ciszy Betleemska gwiazda płynie.

A tam w dole — tam na ziemi W noc tę wielką, w noc tę świętą Spiże głoszą dźwięki swemi Wieść radosną niepojętą.

Precz z niezgodą, co lud boli ■’ , \ Precz z zawiścią co w nas gości v , Pokój ludziom dobrej woli

Chwała Panu w wysokości!!

i », ! Cichną swary i niezgoda

1 płomienie złości gasna Wschodzi zorza nowa, młoda Z betleemską gwiazda jasną. i

POWRÓT

1.

Biały całun pokrywa ziemię.

Białe płatki pływają w powietrzu.

Dzielnica robotnicza jeszcze nie śpi.Wieczór wigilji Bożego Narodze­

nia...

Na krańcu miasta, tam gdzie sku­

piają się uciśnieni i uciemiężeni, na których niebie rzadko zabłyszczy słońce, palą się ciemne latarnie.

W suterynie smutno, posępnie >

tęskno.

Słychać jęk chorej i od czasu do czasu kaszel. Maryna już dwa tygo­

dnie chora i walczy ze śmiercią. Jej dzieci Tigla i Tamto siedzą przy niej i blade drżą ze strachu.

Staruszka Nina nie sypia nocami, a w dzień krząta się, aby coś dostać dla wyżywienia Maryny i jej dzieci.

Oto już trzy lata minęły, gdy a- resztowano jej jedynego Zacharjasza i zesłano na Syberję. Z początku przychodziły od niego listy, w któ­

rych opisywał ciężkie swe życie w więzieniu, prosił o pomoc i pocieszał, że niedługo do nich powróci.

Ale później przestał pisywać i jak­

kolwiek staruszka Nina zasięgała wia-

। doijiości o nim, nie mogła sie dowie­

dzieć co się z nim dzieje.

Raz nawet wysłała do niego pacz- l:ę. ale czy doszła do miejsca prze znaczenia, nie mogła się dowiedzieć.

11.

W iatr szaleje i huczy...

Białe p.atki kłębiąc się, padają na ziemię.

Dzielnica robotnicza jest już u- śpiona, wyczerpana ciężką dzienną pracą.

Czarny cień powoli przybliża się do dzielnicy robotniczej. Cały otu­

lony jest płaszczem tak, że widać tyl­

ko oczy. Otóż i znana ulica, znane drogie sercu miejsce. ;

Dzwony dzwonią...

Nieznajomy zdjął czapkę i przeże­

gnał się...

Oto już jest przv suterynie.

Puka.

Puka, a serce bije przyspieszonem tętnem...

— Kto tam? — słychać z za drzwi głos Niny.

A stary, zapuszczony park milczy.

Milczą stuletnie wierzby wraz z od­

wieczną tajemnicą starego zamku.

— To ja — wzruszonym (głosem od­

powiada Zacharjasz.

Drzwi się otwierają — wpada w objęcia matki. Dzieci się przebudzi­

ły i z krzykiem „tatuś* * * * * * * * i * * 1’ rzuciły się ku niemu.

Niektórzy donosili, że uciekł z więzienia i że go szukają.

Skutkiem niezwykłej i ciężkiej pracy, jakoteż zmartwień, Maryna za­

chorowała i położyła się do łóżka, a dzieci zostały bez opieki i głodne.

Dzisiaj Boże Narodzenie...

Świątecznie ubrany tłum przecha­

dza się po mieście. Dzwony dzwonią i napełniają duszę raz smętnem, dru­

gi raz wesołem uczuciem.

Tylko tutaj w tym posępnym ką­

ciku miasta panuje smutek i strach.

— Mateczko, — pyta Tigla Mary­

nę, — czy prędko przyjdzie tatuś i przyniesie chleba. Wszak dzisiaj Bo­

że Narodzenie, tak wesoło dźwięczą dzwony. Wszyscy mają choinki i jak ładnie świecą one, a u nas nic niema.

— Poczekaj, drogi synku, gdy wstanę, wszystko będzie — odpowia­

da Maryna.

Przypomniała jej się przeszłość szczęśliwa, młodość, pierwsze spotka­

nie z Zacharjaszem. Zebrania partyj­

ne, na których Zacharjasz bronił swych skrzywdzonych i pognębio­

nych towarzyszy robotników. Przy­

pomniało jej się, jak ciężko było roz­

stawać się, gdy go aresztowano i ile łez gorących wylała ona wtenczas. — Wszystko przychodziło na pamięć, wszystko to ją wzruszało i przenio­

sło w jasną świetlaną dal, a łzy obfi- ficie płynęły z oczów.

I wesoły ptak życia szczebiotał i śpiewał pieśń tyumfującej wolności.

Oparłszy się na piersi męża, Mary­

na z miłością spogląda na.niego i jest szczęśliwa i piękna w tej । chwili.

A w kącie izby klęcząc, modliła się gorąco do Matki Boskiej staruszka matka.

111. ® i

Dziń, dziń, dziń, dzwonią i dźwię­

czą dzwony.

Dzisiaj Boże Narodzenie.

Dzisiaj narodził się Ten, który przyniósł światu ideę, walczył za u- ciemiężonych i wyrzekł pierwsze sło­

wo wolności. I życie oddał swoje na ofiarę wybawienia przygnębionych.

Zacharjasz znowu jest u siebie w swej drogiej robotniczej dzielnicy, pomiędzy towarzyszami.

Znowu przemawiać będzie żywem słowem dc swych braci cierpiących.

Łańcuchy pękły...

Niema już ich więcej.

BędzJ ’ on razem z nimi, z tysią­

cami uciemiężonych, biednych i gło­

dnych.

I poświęci się na ofiarę wzniosłych ideałów Chrystusa.

Jak drogą jest ta chwila odro­

dzenia.

Znowu jest w Ojczyźnie. Znowu będzie głosił wieszcze słowo przy­

szłości.

Wodzem cierpiących.

Dziś Boże Narodzenie...

I w duszy jego narodziła się znów niezwyciężona siła. Kocha ten dzień.

Ponieważ dzisiaj narodził się Ten, który zaniósł krzyż na Golgotę w i- mię ideałów zbawienia ludzkości.

On znajduje się tu...

On powrócił...

(5)

G Ł O S L U B A W S K I

a

o o

© G

© V>

G O t

©

k wiec pójdziemy do stajenki!...”

T a k i śp iew ro z b rz m ie w a w u ro czy sty ch w eso ły ch d n iach B o żego N a ro d z en ia p o d o ­ m ach i św ią ty n ia c h n aszy ch ! T a k je st „p ó jd źm y d o sta jen k i, d o Je z u sa i P a n ien k i!"

W tej staje n ce żłó b ek , a w żłó b k u u b o g a,

; d rż ąc a o d zim n a d ziecin a. A le ta d ziecin a to B ó g w szech p o tężn y . Je g o są p e rły n a d n ie m o ­ rza i zło to w ło n ie ziem i, a o to jed n ak ta k i o n : u b o g i.

,A ch u b o g i żło b ie, có ż ja w id zę w to b ie ? "

W id zę w ty m żło b ie jak o b y k azaln icę z k tó ­ rej B ó g -C zło w iek p ra w i n am n ajd o b itn iejsze k azan ie. C ó ż o n n am m ó w i z tej k a z a ln ic y ?

O to z m iło ści d la lu d zi z stą p ił n a ziem ię B ó g i m o cą tej m iło ści zw y cięży ł złe. „B ó g się ro d zi, m o c tru c h le je !" T ru ch leje m o c c z a rto w -

* sk a. C iem n o ści ro z stę p u ją się, a lu d zk o ść z w ia­

rą i u fn o ścią p o d n o si g ło w ę k u św ia tłu m iło ści i z n ie b a p ły n ącej.

S m u tn y i ciem n y b y ł stan lu d zk o ści p rzed p rzy jściem Z b aw iciela. D u sze lu d zk ie ślep e b y ­ ły n a św iatło m iło ści b ratn iej. O św iata i n a u k a b y ły w n ie k tó ry c h sp o łe cz e ń stw a c h jak o to u R zy m ian , G rek ó w , E g ip cjan b a rd zo ro zw in ięte L ecz có ż, k ie d y z tą o św iatą n ie szła rę k a w rę ­ k ę m iło ść b ra tn ia . C ały p o rz ą d e k sp o łeczn y o p a rty b y ł n a sile b ru ta ln e j z jed n ej a n a stra­

ch u z d ru g iej stro n y .

Ś w iatem n ie rz ą d z iło p raw o i sp raw ie d li­

w o ść, b y ła ty lk o g ro za.

L ecz o to „B ó g się ro d zi, m o c tru c h le je ".

W śró d p a stu szk ó w i b y d lą t w staje n ce u b o żu ch nej zro d ził się P an n ie b a i ziem i i z ró ­ w n ał w szy stk ie stan y . W o b ec B o g a n ie m asz b o g aty ch i u b o g ich , n iem asz p a n ó w i n iew ó l-

$

?

. • kZyj ;Jg^ LX I J vll 1 Lx yj VJ g IV X1 J 111 VlllClOLi CX XX yj A A A *¥» vj A

t n ik ó w , są ty lk o d zieci B o że. K o śció ł B o ży

rriml Ir . «k «« J w n L R«• -• z-.< 11 rn-»łrnII r i »-v-» 1nj Hn Ir O

§

w szy stk ich jed n ak o ch rzci, w szy stk im jed n ak o u d ziela S a k ra m e n tó w św . w szy stk ich jed n ak o sąd zi i jed n ak o zb aw ia.

Je śli d zisiaj są p a ń stw a i rz ą d y w k tó ry c h z o b y w a te la m i o b ch od ź się jak z n iew o ln ik am i,

^'17^ rz ąd z ą n im i ty lk o siłą p ięści, w y w łaszczają ich ft’c P w z ziem i i języ k a, i d o k ija żeb raczeg o ch cą d o - p ro w ad zić, to zn ak , źe n iem a w n ich d u ch a B o g a-C zło w iek a, źe raczej p an u je w n ich d u ch p o g ań stw a p rz e d c h ry stu so w e g o .

„A w ięc p ó jd źm y d o staje n k i" i p ro śm y z a sia d ają ce g o tam n a ż łó b k u — tro n ie B o g a,

• sp e łn iła się p ieśń an ielsk a, śp iew an a n ad sta je n k ą: „P o k ó j lu d zio m d o b rej w o li!"

0 ta k , n iech zap an u je p o k ó j m ięd zy n am i,

• :VL* m ’'? d zy w szy stk iem i d ziećm i jed n ej m atk i tu w k ra ju i tam , g d zie ty lu ich p ęd zi ży cie tu ła - fcze w śró d o b cy ch .

A le d o b rej w o li ty lk o lu d zio m zw iastu ją an io ło w ie p o k ó j. D o b rej w ięc w o li n am p o trze ­ b a. D o b rej w o li w zg lęd em n aszy ch n ajb liższy ch w zg lęd em ro d zin y , w zg lęd em sam y ch sieb ie.

D o b rej w o li n a to , ab y śm y k ie ro w a li d u ch a k u rzeczo m d o b ry m , p ięk n ym , św ięty m , k u w sz y ­ stk iem u , co z B o g a jest.

T eg o w szy stk ieg o ży czy m y se rd e c z n ie k o ­ ch an y m C zy teln ik om . N iech B o sk a D ziecin a i z b e tle je m sk ie j sta je n k i zsy ła n a W as o b fite

ła sk i d o b rej w o li i p o k o ju .

&

§

b

b

©

Wigilja w Polsce.

O sta tn i d zień p rz e d B o źem N aro d zen iem n azy w a się w P o lsce „w ig ilją“. W y raz ten p o ­ ch o d zi z m o w y łaciń sk iej i o zn acza ,,n o cn e c z u ­ w a n ie ". Jest b o w iem zw y czajem w K o ściele K ato lick im , źe p rz ed k ażd em w ielk iem św iętem

^ 5 : szczeg ó ln ie w k la sz to ra c h czu w ają słu d zy B o ży u: n a m o d litw ie.

.in Z d aw n a ju ż o b ch o d zą n asi p rzo d k o w ie w i- L 1 ; g ilję czy li w ilję B o żeg o N aro d zen ia w ten sp o -

’S sj.: só b , źe cała ro d zin a p o ści n a jp ie rw p rz ez d zień

* cały . W ieczo rem zaś, g d y p ie rw sz a u k a że się n a n ieb ie g w ’az-da z a siad a ją w szy scy d o w sp ó l­

n ej w ie c z e rzy w ilih iej. P o d o b ru s k ła d zie się sian o , n a p a m 'ą’:k ę, że P an Je zu s w sta je n c e b e tle em sU j u r' izo n y w śró d p o d ró ży , w b ra k u k o ły sk i i p o ścieli, w żło b ie czy li w k o ry cie n a sian ie b y ł p o ło żo n y .

W ie cz e rz a ta w ig ilijn a sk ład a się z sam y ch ty lk o p o stn y ch p o traw , k tó ry c h w ed le staro ­

d aw n eg o zw y czaju , w zam o żn iejszy ch p rz y n a j-

O.

T >

S

g i i

© © e e c o© c e s sssjsw fl® ® © ' czy li b y p rz y d o b rem zd ro w iu i p o w o d zen iu p rz y sz ło ro c z n e j g w iazd k i zn o w u szczęśliw ie d o c z ek a li. P a c z k ę o p ła tk ó w ju ż p o p rzed n io w A d w en cie p rzy n o si o rg a n ista lu b k o ścieln y , o b ch o d ząc k a ż d y d o m k a to lick i w całej p arafii.

T a k o n ch leb sam , jak też łam an ie go i d zielen ie się n im w zajem n ie p rzy p o m in ają o w e p ie rw sze c z asy istn ien ia K o ścio ła C h ry stu­

so w eg o n a ziem i .k ied y to w iern i, g ro m ad ząc się n a n a b o ż e ń stw o ch leb y d o k o ścio ła p rz y n o ­ sili, z k tó ry c h to ch leb ó w k a p ła n i w ziąw szy ile b y ło p o trze b a , d o k o n se k ra c ji t. j. d o p rze m ien ien ia w C iało i K rew P a ń sk ą w e M szy św . re sztę ch leb ó w d o słu żb y B o żej n iep o trze b n y ch p o św ięcali k tó re p o tem w iern i p o sk o ri czo n em n a b o ż e ń stw ie m iędzy sieb ie d zielili, ła ­ m iąc i jed ząc w sp ó ln ie, d o d o m u zan o szą ty m , k tó rz y w k o ściele b y ć n ie m o g li. R ó w n ież i w sp ó ln a w ie c ze rz a w ig ilijna p rz y p o m n ie ­ n iem je st o w y ch sk ro m n y ch , w sp ó ln y ch u czt, k tó re w o w e c z a sy w iern i p o w y jściu z k o śc io ­ ła w sp ó ln ie so b ie u rząd zali, n a k tó ry c h w ielcy i m ali .b o g aci i u b o d ży , p ro stac z k o w ie i u czen i o b o k sieb ie w św iętej zg o d zie i m iło ści z a sia d a ­ li, jed n y ch i ty c h sam y ch p o tra w w szy scy u ży ­ w ając, d la o k a za n ia so b ie w zajem n ej m iło ści, łą cz n o ści i zg o d y całk o w itej m im o ró żn icy s ta­

n u , p łc i i w iek u , a k tó re te ż d lateg o z g reck a

„ a g a p e", t. j. m iło ść n azy w an o .

P o sk o ń czo n ej w ie cz e rzy w ilijn ej śp ie w a­

n o zaw sze p ie śn i n ab o żn e, o d n o szące się d o u ro cz y sto ści B o żeg o N aro d zen ia, czy li t. zw . k o len d y , p rzy czem o a n i g o sp o d arz d o m u ró żn m n iej d o m ach , a ż d ziew ięć zw y k le b y w a p rz y ­ sp o so b io n y ch . W sk ła d ty ch 9 p o tra w w c h o ­ d z ą zaw sze k lu sk i z m ak iem , u ta rty m w d o n icy i zap raw io n y m m io d em lu b cu k rem , k lu sk i te w zam o żn iejszy ch d o m ach z astęp u ją z w y k le b u łk am i m ak iem o b ło żo n em i. U R u si­

n ó w w ch o d zi w sk ła d w ieczerzy w ilijn ej ta k z w an a k u cja a w łaściw ie k u tja.

Je st to p o tra w a u n as P o lak ó w n iezn an a i n ie u ży w an a, p sze n ica g o to w an a z m io dem , o d k tó rej to p o tra w y i c ała w ilja k u tją się n a ­ zy w a. D o tej w ieczerzy w ilijn ej z a sia d a w sp ó l­

n ie c a ła ro d zin a w raz z g o śćm i, ta k że słu d zy i d o m o w n icy w szy scy z g o sp o d arzem d o m u i jeg o ro d ziną. P rz e d zajęciem m iejsca p rz y sto ­ le g o sp o d a rz lu b g o sp o d y n i d o m u , w ziąw szy o p ła tek w ilijn y d o ręk i, d zieli się n im z ro d zi­

n ą, z g o śćm i, ze słu g am i i d o m o w n ik am i, p rzy- czem ży czą so b ie n aw zajem „D o sieg o R o k u ",

p o d a rk i d aw ał d ziecio m i d o m o w n ik o m n a p a ­ m ią tk ę o w y ch d aró w , k tó re w ed le ew an g elji św . p a stu sz k o w ie P an u Jez u so w i w stajen ce u ro d zon em u w o fierze sk ład ali, a k tó re to p o - j d a rk i g w iazd k ą p o w szech n ie się n azy w ają.

c=

I i

c

8 o o i

ó o

# o

© © e i oc=

C o

@ o s

©o oo

£

Z opłatkiem.

Powie Chrystus, Pan nasz miłościwy:

Posłuchajcie, aniołowie moi, Tak mi dzisiaj na duszy radośnie, Niechaj każdy swe skrzypki nastroi.

Między ludzi pójdziemy z muzyką.

Chcę imhucznewyprawić wesele:

Jednych wiarą zratuję, a drugich Białym chichem miłości obdzielę.

Kto zaś z pośród mieszkańców tej ziemi Najgodniejszym mych łask się okaże, Temu rzekę — słuchajcie: Zbawionyś, Bo nadzieję przynoszę ci w darze.

Aniołowie na skrzypkach zagrali, Idą przodem z muzyką a pieniem

Wielce-ć radzi, że Chrystus z óp.ałk^m Między ludzkiem zasiędzie stworzeniem.

Przyszli w kraje bogate i płonne:

Snąć nad wami rozwarły się nieba.

Wszystko macie — król światów zawoła Tylko wam jeszcze miłości trzeba.

Przepłynęli rzeki i morza Dumni mędrcy zabiegli im drogę:

Nad przepaścią stoicie — rzeki Chrystus Jedną wiarą ocalić was mogę.

Nie poskąpił miłości i wiary — Aniołowie zagrali radośnie:

Plon obfity — dla nieba — śpiewają — Z Twoich darów, o Panie, wyrośnie.

Zaszli w ziemię od losów przeklętą — Podścieliły się szare sukmany

Pod ich stopy; ni króla niwładzcę Widzim w Tobie, nasz Jezu kochany!

Na te oczy, od łez już oślepłe, Tylko Bożą widzimy Dziecinę:

Nie żądamy już więcej niczego,

Zbaw nas grzechu i przebacz nam winę.

Gdy się Chrystus rodzi...

s

D o m ro czn ej izb y w p ad ł b la sk w zeszłej g w iazd y , o św ietlając p a n u ją c ą tam n ę d z ę . — B lask ten w d n iu d zisiejszy m p ro m ien n y p rz e- • su w ał się w o lno d o m b arło g u , sk ą d d o ch o d ził jęk cich y p o łą c z o n y z ch rap liw y m o d d ech em m ło d ej k o b ie ty . U n ó g jej sie d z ia ła sz e śc io le tn ia ; Z o sia, trz y m a jąc w rę k u k a w a łek su ch eg o ch le- b a. Z an im go d o u st p o n iosła, sy ciła sw e o czy w y g ło dn iałe, o k a ż d ą o k ru sz y n ę zazd ro sn e.

N araz tw a rz d ziew czy n k i ro zjaśn iała p o d .u p ły w em w eselszej m y śli.

— M am u siu , d ziś w ig ilja, m ó w ił m i M ietek , u n ich b ęd zie ch o in ka, o p ła te k i d u żo , d u żo cu k ierk ó w . U n as ta k zim n o i ciem n o . D laczeg o m em u siu m y też n ie m am y sk lep u ?...

— B o zia d a i u n a s b ęd zie ch o in k a jak w y - zd ro w ieję. P ó jd ź d o k o ścio ła .p o m ó d l się szcze- rze d o B o zi, p ro ś o zd ro w ie d la m n ie.

D ziecię sz arą p ła c h tą o k ry te , b ieg ło d rżąc k \« z • z zim n a d o k o ścio ła. C zasam i w zro k iem c ie k ą - |S • i;y m ch ciało p rze b ić firan k i u rzęsiście o św ie- .W jj

•lo n y ch o k ien , sk ąd d o b ieg ał p o g w a r w eso ły ch ł fe:

g ło só w . S e rce żalem p rz eję te ściśn ie b y w iecz- I ':

n ie m ó c słu ch a ć tej d u szę k o jącej m elo d ji. T a k : b ło g o ta k d o b rze się czu je i w tern w raz z p ie-

sn ią d zw o n ó w d o b ieg a ją n ieziem sk i śp iew '

„G d y się C h ry stus ro d z i.... " ‘ N ie b ęd zie w ię- • cej łez i n ęd zy , b o w ia ra w m o c B o sk ą d u sze z n ę k a n ą k rz e p i i u śm iech n a u sta k ład zie.

D rzw i się o tw ie ra ją w b ieg ła Z o ch n a ciem n o ścią p rz era żo n a .

— M am u siu śp isz? o b u d ź się, d ziś się U W : C h ry stu s ro d zi....

R ad o sn a ta n o w in a o d b ijała też i n a m ar- ’ tw em o b liczu m atk i.

Z am k n ięto ją d o tru m n y , k siąd z zw ło k i k ro p ił, ję k n ą ł d zw o n — i ciało ziem i o d d .

W m ro czn ej zim n ej izb ie z o stała sie ro ta, N ieb aw em zjaw ił się są sia d b y z a b ra ć ją z so b ą, a ż e b y jeg o d zieci b aw iła, a za to jesc d o

:

k

J

z j sta n ie i sp ać b ęd zie w k u ch n i o b o k d rzw i, — .7 * - ^ w szak m ała jest, m iejsca b o g atym w iele n ie zaj ; m ie. T e ra z Z o ch n a o d c zu la sw o je siero ctw o , tą Ł zy w raz ze sk arg am i sp ły w ały , d rżało m aleń stw o w o czek iw an iu p o m o cy o d m atk i. .

Ja k g d y b y w o d p o w ied zi n a żało sn e w ezw a z- n ie, p rz e z cicho u ch y lo ne d rzw i w eszła p o k o rn a p o sta ć zak o n n icy z siero ciń ca. M ięk k iem i - ru ­ ch y zb liży ła się d o Z o ch ny m ó w iąc:

— P ó jd ź ze m n ą, z a stą p im y ci m atk ę, b ę- d ziem y cię u czy ć zn ajd ziesz w iele sw y ch ró w ieśn ic, sió str tw o jej n ied o li.

W ięc n ie d o k u c h n i? n ie d o o b cy ch i zły ch <

zry w a się p y ta n ie z u st d z ie ck a ?

N ie! d o św ia tła i w iary , z p o m o cą sp o łe c z e ń stw a p o p ro w ad zim y cieb ie.

L illy

'jui. rS^S

N a p o g raniczu g o d zin

Ł ą cz ąc y ch św ia t z b e z k re se m W śró d ż łó b k a zim n y ch d e sek N ajlep szy B ó g się ro d zi...

P ó łn o c ą się z d a rz y ło N ad b e tle jem sk ą stro n ą : S u ro w a n iesk o ń czo n o ść P rz y sła ła św ia tu m iło ść.

S t. S tę p ień .

Cytaty