• Nie Znaleziono Wyników

Życie Żydowskie. R. 3, nr 19 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie Żydowskie. R. 3, nr 19 (1919)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Ais |9 W arszaw a, d. 12 w rześnia 1919 r

Rok 3.

m o w

tygodnik społeczno-polityczny, sprawom żydostwa i zagadnieniom sjonizmu poświęcony.

Sjonizin dąży do stw orzenia zagw arantow anej prawem publicznym siedziby dla Żydów w P alesty n ie״

(Program bazylejski).

OGŁOSZENIA KOSZTUJĄ:

na I-ej str . . Mk. 2.50 w tekście. . . . 4.50 za tekstem . . 1.50 ״

za wiersz petitu.

Na pierwszej i ostatniej stronie 4 szpalty.

A d res redakcji i ad m in istracji W arszaw a, Leszno 54. tel. 197-52.

Redakcja otw arta codziennie od godz. 10 do 12

Administracja 1 . 11 ״ ״ ״

WARUNKI PRENUMERATY z przesyłką i dostawą do domu:

Rocznie . . . . 36 Alle.

Półrocznie. . • 1א ״ Kwartalnie . • !* ״ Miesięcznie . . 3 ״ Cena pojedynczego numeru 8 5 fen.

irtfilas■. — 2) Krwią i żółcią: 1)System proporcjonalny 2 )Spółka ״V et, ( ,-o “ 3) 1rzykre ״ pom yłki’. 5) Saitiozjad. 3) Sprawozdanie zj l v konferencji sjonistycznej L. Lewitego' 4) I'marli pustyni Bialika — przek). C. Meersonówny — 5) Epil 1) Ukraina — A. H art״

Sociśte anonyme. 4) Przykre ״ pomyłki5 .״) Saitiozjad. 3) Sprawozdanie zjIV konferencji s jo n i styczne, (dalszy ciąg); referat L. Lewitegol 4) 1'marli pustyni Bialika - przek 1. C. Meersonówny —- 5) Epi w alei Bialika — przokł._ O. Meersonówny (i) Dziecko ,jeszubnika“ — Segałowicza, przekład e Meersonówny. 7) Hapoel Hacaii׳ — Rafał Kusteig. Peljetou: Dynezon N. SzWaibe.

T1EŚĆ NUMERU:

W A R S Z A W A ,

ul. K re d y to w a JV» \

R. G. O.

P o ls k a k r a jo w a

L O T H R J A

K la s y c z n a

70.000 num erów , 35.000 w y g ran y ch i 17prem ji S u m a w y g ra n y c h

11 miljonów 592 tysiące marek

Wielka wygrana 500.000 marek.

C ią g n ien ie II k la sy 12 i 13 w rześn ia 1919 roku.

Losy I I-ej klasy są ju ż w sp rzed aży !

N a każdej ć w ia rtc e pieczęć z O rłem P o ls k im i napisem : R ada G łó w n a O p iekuńcz a.

U K R A I NA .

dzą. Przypuszczaliśm y, że może tam coś zaszło, ale wiadomości są ju ż zanadto przesadzone. Czekaliśmy aż nadejdzie ja k a ś m iarodajna informacja. N iestety, m iarodajne inform acje nie nadchodziły, bo, — ja k się okazuje tera z,--d w a j specjalni wysłańcy z u k rai- ny, którzy mieli poinformować nas i opinię europej- ską o m asow ych rzeziach hajdam ackich, zostali jak o żydzi, a ׳zatem jak o niepożądany dla wolnej i tole- rancyjnej Polski żywioł, niedopuszczeni, czy naw et internow ani przez władze pograniczne. A informa- cjom P.A .T.-a i ternu podobnych źródeł ufać .wszak Stoim y zuowu w obliczu ohydnej zbrodni, któ-

rej zw ierzęta w ludzkiem ciele dopuszczają się na naszym narodzie.

Od dłuższego czasu dochodziły nas głuche wie- ści o m ordach na U krainie, o kolosalnych pogromach, nieznanych dotychczas w historji naszej. Pism a po- daw ały te wiadomości bez,uw ag, najw yżej zaopatru- ją c je czasami znakiem zapytania ze względu na le- gendarne poprostu i niew iarogodue cyfry ofiar.

Nie w ierzyliśm y jed n a k tym w szystkim pogło- skom, bo nie znaliśm y źródła, z którego pocho­

(2)

JMt 19 Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E

2

N a U krainie dzieje się z żydami coś zupełnie analogicznego do tego, co turcy robią z Ormianami w Azji Mniejszej. Bledną przed tem i rzeziam i nie- tylko ׳drobniejsze pogrom y w Polsce, w rodzaju ka- liskiego czy częstochow skiego, ale naw et pogrom lwowski, ze w zględu na torm ę sw ą przypom inający rażąco pogromy ukraińskie.

T eoretycznie je s t to dla nas obojętne, czy po- grom pociągnie za sobą 10.000 trupów żydow skich, czy dw a tylko, czy naw et obejdzie się zupełnie bez trupów . Ohyda i zbrodniczosć pogromu polegają na tein, że pew ną grupę obyw ateli staw ia się poza prawem , że jej mienie i je j nietykalność osobistą w ydaje się na pastw ę najdzikszych instynktów tłu- mu. Pogromem je st, niezależnie od ilości i chara- kteru ofiar, każdy masowy napad na żydów (czy in- ną m niejszość narodową), odbywając}' się w skutek cichego lub jaw nego zezw olenia organów rządo- wycli, przy ich w spółudziale lub nieprzeciw działa- niu z ich strony, w yw ołanem bądź w skutek ich sym- patji dla napastników , bądź w skutek ich słabości.

Z tego punktu widzenia, t. z. z punktu widzenia isto ty rzeczy pogrom y na U krainie i u nas są tylko rozm aitem i odmianami jednego i tego samego zja- wiska.

Ale, biorąc rzecz praktycznie, różnica ilościo- wa pogrom ów pociąga za sobą potrzebę zastosow a- nia rozm aitej ta k ty k i w walce z niemi. W Polsce możemy mieć nadzieję, że się uda nam w płynąć sio- wein na sum ienia i przekonania tłum u; że wzmo- cnienie powagi rządu przy odrobinie dobrej woli położy ki־i'ś bezprawiu; że w reszcie gw arancje kon- sty tu cy jn e i tr a k ta t pokojowy w płyną uśm ierzająco i u to ru ją drogę do spokojnego w spółżycia. Bądź co bądź, P olska je s t krajem europejskim , i pewne k ry te rja europejskie pierwej czy później m uszą zna-

. . . . --- . --- i . . . ... i...- ־

Siedzieliśmy cicho w kącie, przyglądając się dyskretnie tej wymownej scenie. Chwilami zdawało się nam, że Perce nie może pisać bez Pynezona, że musi go mieć przy sobie nietylko jako pierwszego swego czytelnika. Dynezon był czeinś więcej, niż najbliższym wielbicielem: był on drugą połową duszy Pereca...

Takim go zastałem onego mrocznego wieczora, gdy Perec czytał swe powiastki, nie przeczuwając, że jestto ostatnie czytanie w jego życiu...

*

1 po raz drugi widziałem Dynezona we łzach.

Na wieczorze żałobnym po śmierci Pereca. Dynezon nie wyobrażał siebie w sytuacji człowieka, który

;•przeżył Pereca. R obił wrażenie, że nie może sobie tego w żaden sposób wybaczyć. Czuł się jak b y winnym i w łkaniu, które dław iły słow a słychać było zarówno żal do wyroków losu, ja k wyrazy przeprosin.

Tak, Dynezon przepraszał Pereca, że nie od- szedł przed nim z tego świata...

* *

*

A gdy osierociał i osamotniał Dynezon, przy- szli doń ludzie polityki i jęli go zajmować. Dyne zon był bierny, bezradny i dał się ״ w ciągnąć“.

Pryłucki i Medem udekorowali Dynezonem pierwszy, wielki wiec ludowy, poświęcony szkole żydowskiej.

nie mogliśmy, przedew׳szystkiem dlatego, że to były informacje w łaśnie P.A.T.־a, i po-drugie dlatego, że niektóre z nich odrazu okazały się fałszywemi, jak naprzyk־ład zmyślony pogrom w Odesie, lub rzeź...

14,000 żydów w Homlu, k tóra się podobno redukuje do w ym ordowania "20 kom isarzy bolszewickich, z któ- rycli 6 było żydami.

Ale w ostatnich tygodniach przybył z Kijowa wiarogodny i naoczny świadek tego, co się na Ukrai- nie z naszymi braćmi dzieje, znany W arszawie ze spraw y lir. R onikiera słynny adw okat petersburski, Goldstein, i opowiedział nam rzeczy, od których krew ścina się w żyłach a włosy pow stają na g ło - . wie. To, co się dzieje na Ukrainie, to ju ż nie są naw et pogromy, to je s t system atyczne i planowe tę- pienie, to je s t w yrzynanie system atyczne ludności żydowskiej przy udziale całego aparatu wojskowego i rządowego. W dodatku z zastosowaniem metod, znanych jeszcze z czasów G onty i Żeleźniaka, a bo- diij naw et bardziej wyrafinowanych. Rozpruw anie brzuchów, gw ałcenie kobiet, rozryw anie niemowląt, najwyszukańsze to rtu ry , — wszystko, co tylko wy- śnić m ogła rozhukana w yobraźnia dzikiego hajdama- ki, — wszystko to je s t na Ukrainie na porządku dziennym. W kraczające do m iast w ojska ukraiń- skie nie bawią się w jakąś party zan tk ę łupieżczą, lecz otaczają miasto według wszelkich praw ideł sztu- ki wojennej, i zgodnie z rozkazami oficjalnemi roz- m aitych Zielonych, picrekiriczyków-Oskiłków i in- nych zdegenerow anych atainanów , nie wypuszczają z m iasta pod groźbą kartaczow nic nikogo, w ysyłają patrole, które chodzą z domu do domu, z mieszka- nia do m ieszkania i spełniają swoją katow ską, g־o- dną hajdam ackiej dziczy robotę. T rupy żydowskie liczą się tu nie na dziesiątki i nie na setki, ale na dziesiątki tysięcy.

DYNEZON.

(wspomnienia i refleksje).

Poznałem go, gdy już był siwym dzieckiem, w patrzonym w bystre oczy Pereca.

Było to o fatalnym zmroku, podczas pierwszej wiosennej ofenzywy niemieckiej, kiedy W arszawę zalała fala bezdomnych, i Perec poprzez zapłakaną, w ilgotną szybę spoglądał bezradnie na skłębione w rozpaczy dziatki żydowskie. Serce w nim płaka- to, a tuż obok niego Dynezon, siwe dziecko szlo- ' chające praw dziw em i łzami.

A gdy Perec przezw yciężył ból i runął na swo- je ulubione biurko by skreślić pow iastki dla bez- domnych dzieci, Dynezon ucieszył się, jak gdyby sam był tym dzieckiem.

W w igilję św ięta Pesacli Perec urządził u sie- b‘ie pierw szą czytankę nowych powiastek.

Gdyśmy przyszli, wielki m ajster k rzą tał się jeszcze dokoła niektórych bajek, kreślił nerwowo, przykucnąwszy na krześle i z pod ״półksiężyca- w ych“ szkieł, nasadzonych na sam koniec nosa, po- narugiwał dobrotliw ie na Dynezona.

Dynezon naturalnie mocno się niepokoił o lo- sy pewnej strofki, która nie udaw ała się Mistrzo- wi, jakoże {obfitowała w kapryśne rym y i wogóle buntow ała się przeciwko zasadom poetyki.

(3)

Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E 8 .NŁ 19

strak to ró w . Młodzież żydow ska i w Europie, i w Am eryce chętnie w stąpi do szeregów tej mili cji, by przelać krew w obronie swych braci i sióstr na Ukrainie.

Nie mówimy o tw orzeniu jak ieg o ś wojska, ty 1 ko o milicji, bo zadaniem tych form acji ma być nic zdobyw anie czegoś, tylko obrona przed hajdam aka- mi. Nie chcemy bynajm niej przeszkadzać .narodowi ukraińskiem u w walce o jeg o niepodległość: jakkol w iek formą walki dowiódł ten naród, że stoi jeszcze bardzo nizko pod względem kulturalnym , lecz, jak i każdy inny naród, ma on praw o do życia,, i, być może, sam odzielność pomoże mu podnieść ,się kultu- ralnie. Ale nie możemy dopuścić, by zdobyw ał so bie tę sam odzielność ceną krwi i hańby naszej.

Musimy się przeto bronić. Nie chcemy jednak być narzędziem w niczyim ręku, ajentem niczyich planów zaborczych. W alka pom iędzy Ukraińcami a bolszewikam i ukraińskim i nas nie obchodzi. I je- dni i drudzy■ rżną żydów. M ilicja nasza będzie bro- niła lud nasz i przed ,bolszewikami, i przed ukraiń cami; niech walczą z sobą bezpośrednio, a nie na zw ałach trupów żydowskich. Poniew aż m ilicja na sza żadnym interesom , poza interesem spraw iedli-

wości, służyć nie powinna, będzie ona m usiała być zorganizow aną pod bgidą i naczelnem dowództwem Ligi Narodów.

Jeżeli Liga N arodów nie je s t tylko mrzonka czczein hasłem, a istotnie czemś realnem , żywotnein, to nie przejdzie nad w olą naszego narodu do po rządku dziennego, lecz dopomoże oblec j ą w ciało, by pokazać św iatu, że tam, gdzie ręka Ligi sięga tam nikogo krzyw(dzić, nie wolno, tam wszelka na, paść odpartą, a każdy napastnik ukaranym zostanie.

A. Hartglas.

9 leźć dostęp do serc i um ysłów sztucznie i planowo podjudzanych przeciw ko nam tłum ów, zaś interes państw ow y nakazuje rządowi ten proces przyspie- szyć.

Na U krainie je s t inaczej; tam mamy do czy- nienia z dziczą, któ rą można rządzić, dając jedynie upust zwierzęcym instynktom tłumu w pewnym kie- runku. Tam się nie liczą ani z moralnością, ani z opinją Europy. Tam się boją ty lk o siły. To też tam należy stosow ać odm ienną taktykę.

B y ująć w k arb y ukraińskich watażków׳ ban- dyckich, należy przedewrszystkiem powiedzieć im wyraźnie: kara, was nie minie. L iga N arodów ma ukarać rozm aitych tureckich zbrodniarzy, pastw ią- cyeh się nad nieszczęsnymi Ormianami, — wiedzcie, że to samo czeka i Zielonych i Oskiłków etc. Wszel- ka zbrodnia musi być u k aran ą w׳ imię interesów ludzkości. To w płynie może cokolw iek ostudzająco na zapały katów hajdam ackich, gdy Liga poważnie tę pogróżkę rzuci.

Pozatem Ukraińcowi, który tylko przed si- łą fizyczną ma respekt, należy tę siłę pokazać. Nie możemy się dać rżnąć, ja k b a ra n y ,- n a le ż y na cios reagow ać ciosem, na pięść pięścią, na nóż—nożem.

Lecz zwykła, samoobrona żydowska dobrą jest, gdy ma się do czynienia tylko z chuliganam i, a nie wtedy, gdy ma się przeciw ko sobie zorganizow aną siłę wojskową, uzbrojoną w׳ kartaczow nice i arm aty, pancerne autom obile i aeroplany. Tu należy tej zorganizow anej sile przeciw staw ić ta k ą samą siłę.

Nie żądam y bynajm niej, by ludy koalicji, któ- re dość ju ż krw aw iły w tej wojnie, szły znowu przelew ać krew za nas. W ystarczy nam w zupeł- ności, gdy dopom ogą nam, żydom, samym stanąć w swojej obronie, to znaczy: gdy pozwolą nam zor- ganizow ać dostatecznie liczną milicję, gdy j ą odpo- wiednio uzbroją, wyćw iczą, dadzą jej swoich in-

Siedział staruszek długiem i godzinam i, nie zwn żając na niebyw ały upal dusił sięj z gorąca ale słuchał.

Mial bowiem dla sjonizmu niekłam any afekt, jakkolw iek trząsł się ze strachu przed hebraizmem.

Nie mógł nijak tych dwuc.h rzeczy połączyć...

Usiedliśmy w kąciku, by wydobyć z niego przyczynę, dla której spodobał mu się tak bardzo mój ״ d eb iu t“.

A przyczyna była tak prosta, jak prostą była dusza Dynezona: okazało się, że należę do sjonistow , .dobrze mówiących po żydowsku.

Dynezon aż m laskał z zadowolenia. Po żydów•

sku trzeb a umieć mówić! O t i wszystko!

* *

Była w tedy ciepła, wielogwiezdna noc i Dyne- zon przysłuchiw ał się szczebiotom flirtujących he- braistek...

* *

Postanow iłem napisać po tem feljeton o flircie hebrajskim . Sen nocy letniej.

Czyż przypuszczaliście, że jidyszystą, który zw ątpił nieco w swój antyhebraizm podczas owej * nocy konferencji był nikt inny jeno Ja k ó b Dyne- zon, dziecko siwe w patrzone w duszę ludu żydów skdego?

Jeźli więc teraz już wiecie, to zachowajcie w pamięci tę ostatn ią noc Dynezona, tak ja k nie- zapom nianą będzie ostatnia czytanka Pereca.

N. Setoalbe.

Dynezon siedział, a oni augurzy—mówili. A na tym wielkim jarm arku partyjnym czuł się jeszcze bardziej osieroconym, niż tuż po śmierci Pereca.

Mógł być g irlan d ą zdobiącą geniusz Pereca. Ale źle się m usiał czuć wobec politykastrów , którzy po- przez Dynezona chcieli wywołać olśniew ającego du- cha jeg o zm arłego M istrza. .

* *

*

Po raz ostatni: Dynezon na konferencji Sjoni- stycznej.

Gdy schodziłem z trybuny Dynezon odprowa- dził mnie do ogródkow ego kuluaru i szczerze ścis- kał mi dłoń.

Nie wiedziałem czemu przypisać wrażenie, któ- re nań w yw arło moje przygodne przemówienie.

Dynezon nie był partyjnikiem i mało go inte- resow afy sw ary frakcyjne w sjoniźmie.

Je śli w padał w ferw or dyskusyjny, to jedynie na gruncie językowym.

Pew nego razu przekonyw ał mnie naw et gorąco,

• że żydzi nigdy prawdę nie mówili po hobrąjsku i z ledw ością się zgodził, że w ciągu L50 lat b jd to jednak jęz y k żywy. W ięcej nie mogłem w żaden sposób utargotoać, jakkolw iek cytow ałem W ellhau- sena, Stadego i w szystkich św iętych nowoczesnej bibelkrytyki.

Jednakże konferencja wzbudziła w nim olbrzy- mie zainteresow anie.

(4)

_

nie obrazim y jeżeli wśród m orderców, gw ałcicieli, rabusiów będziecie posiadali więcej, niż 85 proc.

S p ó łk a ״? et C-o“?.

Codzienne pismo bezpartyjne żydow skie w ję- zyku polskim u nas, w naszych w arunkach je s t rze- czą bardzo pożyteczną i potrzebną. Brak takiego pisma daw ał się odczuwać, i tę lukę wcale nieźle zaczął w ypełniać ״Dziennik N ow y“. W jednym z pierw szych num erów naszego pism a podkreśliliśm y tę rolę ״D ziennika N ow ego“ z uznaniem. Lecz coś się psuć zaczęło w państw ie duńskiem. Od dłuż- szego czasu zaczynam y spostrzegać, że poza bez- partyjną^m askij, poza zespołem współpracowników, należących do rozm aitych obozów politycznych, ,za czyna coraz w yraźniej zalatyw ać mocno podejrzany zapaszek pewnej partji.

P rzyglądaliśm y się zaciekaw ieni tem u, ja k ze szpalt tego pism a powoli znikał ״Klub Posłów przy Tym czasowej Żydow skiej R adzie N arodow ej“, a, na- tom iast zjaw iały się kom unikaty o pracy nieistnie- jącego ״N arodowego Klubu P oselskiego“ (״naród“

i ״lud“ brzm ią po żydow sku jednakow o: ״ V olk“, — a większość czytelników ״ D ziennika N ow ego“, , czy- tając po polsku, m yśli jed n a k po żydowsku); obser- wow aliśm y zdumieni, ja k parę kw estji, załatw ionych dla dobrą ludności żydowskiej przez K lub Posłów przy T. Z. R. N., na szpaltach ״ D ziennika“ załatw ił skutecznie... rabin Elalpern. N ie reagow aliśm y na to, uw ażając to za niedopatrzenie lub niedokładne poinform ow anie Redakcji. Bo a rty k u ły w stępne, redakcyjne były jednak wciąż bezpartyjne, bez zarzutu.

Aż wreszcie 2 w rześnia przyim ek ״bez“ zni- knął i z a rty k u łu w stępnego, za k tó ry ponosi odpo- wiedzialność Redakcja. A utor a rty k u łu o potrzebie konsolidacji partji narodow o ־ żydow skich odkrył Amerykę. M ianowicie, skonstatow ał, że potrzebną nam je s t konsolidacja, ta sam a konsolidacja,, do któ- rej sjoniści naw ołują napróżno już od roku, do któ- rej sjoniści za włosy jpoprostu ciągnęli w szystkie partje i — poza m izrachistam i i bezpartyjnym i na- cjonalistam i — nie zdołali przyciągnąć żadnej partji, ani ludowców, ani ortodoksów, ani bundowców, ani poale-sjonistów , jakkolw iek członkow ie tych wszy- stkich partji, jak o osoby pryw atne, w znacznej ilości głosow ali przy w yborach delegatów na Konferencję Przygotow aw czą, k tó ra utw orzyła Tym czasow ą Ży- dow ską R adę Narodową.

Lepiej późno, niż nigdy. Bardzo nam przyjem - nie i miło, że au to r arty k u łu wreszcie zrozum iał po- trzebę tego, co rozum ie oddaw na ju ż cały naród ży- dowski, co je s t bolączką i cierpieniem naszego na- rodu, za które kiedyś jeszcze odpowiedzą ci przy- wódcy partyjni, którzy gw ałtem w strzym ują naród od zrealizow ania zaproponow anej mu przez nas kon- sohdacji. Ale źle, że p. autor zaraz usiłuje sw oją pieczeń upiec. ״ Sjoniści posiadają swoją Tym czaso- wą Żydow ską •Radę N arodow ą“ pisze on... Sjoniści żadnej R ady nie posiadają, mój panie, o tem pan chyba wie bardzo dobrze, — a że R ada posiada wśród siebie przew ażnie sjoniatów, to ju ż je s t chy- ba nie naszą winą, a naszą zasługą. W szak wie o tem każde dziecko, że K onferencja Przygotow a- wcza reprezentow ała blizko 70% całego zorganizo- wanego żydostw a w Polsce i że jej kandydaci na 10 m andatów poselskich otrzym ali 5, a szósty do- browolnie, z w łasnej inicjatyw y odstąpili na rzecz poale-sjonistów . Że zaś 70״ o zorganizow anej lud­

O W S K I E. , M 19

Ż Y C I E Ż Y D

Krwią i żółcią.

S y stem proporcjonalny.

Skończyły się dni oślinionych jadem nienaw iści ataków na żydów. Rozpoczyna się okres idylli.

Pan D ym ow ski (ten od M oraczewskiego i b rat te- go od Piłsudskiego) postanaw ia zająć się rozważa- niem sposobów ustalenia modus vivendi. Cóż ro- bić;, przyjechał senator M orgentau, k tóry nie prze- staję w ygłaszać kazań na tem at: ״ kochajcie s ię “,—

trzeba się kochać.

J a k tu pozostać wiernym sobie i kochać ży- dów? Z adanie dość trudne, bo przecież ci, co w i-

• m ieniu miłości bliźniego przeciw ko żydom w ystę- pują, niczego poza w łasnym interesem nie kochają.

W spaniale, bosko ro zstrzy g n ął ten zaw iły dylem at w ״R ozw oju“ p. M atuszewski.

Norm a procentowa... Cudo\vny, jedyny wyna- lazek ta k a norma! A pi żytem rosyjski w ynalazek,—

to tez chyba coś znaczy? Bo niem asz nic milszego dla naszych ״p a trjo tó w “ nad woń dziegciu.

I oto p. M atuszew ski proponuje wprowadzić w stosunku do żydów normę procentową. Wszę- dzie, w tram w ajach, szkołach, urzędach, krym ina- łach, fabrykach, handlu, przem yśle i t. d. W pra- wdzie p. M atuszewski cokolwiek za nizko tę nor- mę szacuje, bo zaledwie na 10 proc. zam iast 14-15 proc., ale od tego istnieje w szak ״ R ozw ój“, by coś zarobić na proceucie, choćby od żydów, — byle do własnej kieszeni.

Myśl naw et wcale niezła. A więc, panie Ma- tuszew ski, dalej d a roboty. Prosim y, nóżki na stół.

Zatem 15 proc. w szelkich m ajątków ziem skich pro- szę oddać nam, żydom, — naw et z obciążeniami hy potecznemi. Mówię: 15 proc., bo chyba P an pozwo- li, byśmy byli w rachunku uczciwi: kochajm y się, Panie, jak Inacia, ale liczmy się, jak żydzi. Na- stępnie, prosim y uprzejm ie Pana, panie Matuszew- ski, o 15 proc. z ordynacji Zam ojskich i temu

p o d o b n y c h latyfundjów . 15 proc. włościan zechce Pan usunąć z gruntu i oddać ich osady nam. Wza- mian za to redukujem y do 15 proc. tylko naszą wła- sność nieruchom ą po m iastach, osadach i t. p. Ale już chyba Pan się nie obrazi, że 15 proc. z lichwy zbożowej i nabiałowej będzie do nas należało? Na- stępnie prosim y o oczyszczenie dla nas 15 proc.

posad urządow ych, a jak o dodatek do tego, 15 proc.

׳/. tych w szystkich miljonowych kradzieży i łapó- wek, k^óremi, jak wrzód ropiejący, pokryli praw dzi- wi ״p atrjoci“ ciało państw ow e zm artw ychw stałej Polski. Niech nam Pan da to tylko, panie Matu szewski, a będziemy wówczas tak w spaniałom yślni, że podarujem y Panu extm 5 proc. w drobnym han- dlu i rzem iośle i zredukujem y się lam do 10 proc. Ale za to niech Pan uam nie odmówi .już przyjemności, że i naszą dla braku możności zastosow ania zdol- ności i pracy—olbrzym ią nędzę zredukujem y t .ż tył- ko do 15 proc.; całą nadw yżkę niech utrzym uje spo- łeczeństw o polskie. Ilość naszą w wojsku, wśród szeregowców, zredukujem y też do 15 proc.

' Na jedno tylko nie możemy się z Panem zgo־, dzić, panie M atuszewski, — to na zw iększenie iloś- ci naszych łotrów i przestępców do 15 proc. Pod tym względem wolimy pozostać przy naszym do- tychczasow ym niższym procencie, i bynajmniej się

(5)

Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E 5 JNfe 19

rnizrachistów, zeirei-sjonistow , poale-sjonistów . ״ Głos Bundu“ tw ierdzi, ż e .to w szystko są maski, pod któ- remi w ystępuje jedna i ta sam a partja.

Ze ״Głos B undu“ nie je s t w stanie zrozum ieć różnic partyjnych pomiędzy rozm aitem i partjam i

1 trakcjam i sjonistycznem i, to j e s t dla nas zrozu- miałe: do tego trzeba mieć w prawę, trzeba umieć głębiej ujm ować rzeczy, niż to potrafią ludzie, wy- chowani na uproszczonym dla potrzeby szkółek ele- m entarnych szablonie bundowskim. Ba, gdyby bun- dowcy ujmować potrafili rzecz każdą głęboko, to m usieliby zam knąć swój w łasny kram ik, w idząc że ich program nie rozstrzyga ani kw estji robotniczej, ani żydowskiej, i je s t niepotrzebnym dodatkiem albo do dawnej S. I). P. i L., albo do obecnego ״ folki- zmu“.

W łaściwie to m ybyśm y mogli zarzucić bun- dowcom i poale-sjonistom , że są jed n ą p a rtją pod 2 maskam i, bo obecnie pomiędzy buudawcam i a na- szymi poale-sjonistam i, poza słowem tylko ״Sjon“, żadnych różnic niema, — przynajm iej chwilowo.

Ale bądź co bądź jeżeli wśród nas są rozm aite kierunki, to te w ystępują nie anonimowo, a pod w łasną firm ą. Tymczasem Bund trzym a się od- wiecznego systemu: pod jedną firm ą ״ Bundu“ uprą- w ia rozm aite tak ty k i i popiera rozm aite program y.

Ujawniły to w ybory do Sejmu, gdzie część bundowców ta k się zradykalizow ała, iż oficjalnie uchw aliła bojkotęw ać wybory, co im jed n a k nie przeszkodziło zupełnie jaw nie agitow ać za listą drobno mieszczańsko - szow inistycznych ludowców, a głosow ać bądź na listę ludowców (W arszaw a, Lublin, Biała), bądź gdzie-nie-gdzie naw et na li- stę ortodoksów:

Co kto woli... •Jedni lubią obfitość firm, po jednej dla każdej filji, — inni zaś wolą, by naw et

centrala w ystępow ała anonimowo.

P rzykre ,,p om yłk i“.

P ra g n ąć wzbudzić wśród koalicji przekonanie, że żydzi są u nas nietylko nie upośledzeni, ale po- prostu zaleli w szystkie urzędy i m inisterja, prasa dw ugroszow a w padła na w spaniały pomysł.

Oto od czasu do czasu drukuje spis żydów, pracujących w pewnym urzędzie państw ow ym , przy- czem w szystkich urzędników o nazw isku niemiec- kiem podaje się, jak o żydów. Ponieważ świeżo kreow anych p atrjotów rdzennych z pośród niedaw - nych niemców austrjackich i poznańskich jest na urzędach i w arm ji nie mniej niż świeżo kreowa- nych patrjotów z pośród niedaw nych ״ istinnoru- skich“, nic tedy dziwnego, że spisy te spraw iają wrażenie, iż żydów na urzędach je s t więcej, niż są- dzić by podług ich liczebności w kraju należało.

Ale po kilku dniach zjaw ia się w tych samych pismach sprostow anie, że to była przy k ra pom yłka, bo dane osoby nie są żydami, tylko polakami o nie- m ieckich nazwiskach. Ale tym czasem pismo zrobi- ło swoje: przekupione gazety angielskie i francu- skie a rty k u ły o zażydzeniu urzędów już przedruko- wały, posłow ie koalicyjni już donieśli swoim rzą- dom, że żydzi w Polsce korzystają naw et z nadwy- żki praw , a masowy czytelnik już się zżym a na wieść o zażydzeniu urzędów i szykuje się clo reWo- lucji przeciw ko takiem u żydowskiem u rządow i, cju - iąc zw łaszcza przedsm ak pogromu, który będzię a- Kompaniamentem do tej rewolucji. A sprostow ania, ma się rozumieć, nikt nie zauważy...

ności żydow skiej miało najwięcej zaufania do sjo- nistów , to widocznie sjoniści zasłużyli na to. Ro- zumiemy, że bądź folkiści, bądź ortodoksi w oleliby mieć ״ sw oje“ R ady Tym czasowe, — cóż, kiedy nie p o trafili sobie zaskarbić zaufania...

Po tej krótkiej, a niefortunnej wycieczce w dziedzinę niepraw dy, autor artykułu o konsoli*

dacji raczy wreszcie przyznać, że i tym razem sjo- niści znowu m ają rację, gdy znowu na IV konfe- rencji naw ołują do konsolidacji i proponują nową kom binację dla załatw ienia tej kw estji. Chce on tylko jak ich ś niew ielkich popraw ek 'w tej kombi- nacji ze względu, że g d z ie -n ie -g d z ie nie w szystkie p artje w ybierały.

Istotnie, niektóre partje nie wszędzie w ystaw i- ły listy swoich kandydatów , ale w szystkie w ybiera- ły wszędzie. Zdaw ało by się, że takiej popraw ki po- trzebow alibyśm y przedew szystkiem my, sjoniści, bo w okręgu Chełmskim myśmy nie w ystaw ili swojej listy, ale swojem i przew ażnie głosami przeprow adzi- liśm y kandydata poale-sjonistycznego. Inne partje zaś nie w ystaw iały swoich list tylko tam, gdzie nie m iały w idoków zw ycięstw a. .Jednak my się nie bo- imy braku .,popraw ki“, i z lekkiem sercem zrzeknie- my się pewnej ilości m andatów na rzecz poale-sjo- nistów . Tymczasem innym ta k na tych popraw kach zależy!

Nie powinno chyba zależeć na tych popraw - kach ani naszym ludowcom, ani ortodoksom . Bo w szak tam, gdzie ludow cy nie w ystaw ili swoich list, głosow ali oni na ortodoksów, pokrew nych iąi jeżeli nie z program u, to z ducha i tak ty k i dem agogicznej, a więc dobrowolnie zwiększyli w pływ i ilość rnan- datów ortodoksów w przyszłej kom binacji między- partyjnej. Zaś w ynagrodzą im ten pew ien ubytek z lichw iarskim procentem te głosy bundowskie, któ- re podane zostały na listy ludowców tam , gdzie bun- dowcy ״ bojkotow ali“ (sic!) burżuazyjne w ybory za p o m o cą .. głosow ania na burżuazyjną listę.

W szystko to je s t bardzo ład n y tem at do dy- skusji dziennikarskiej, ale ,pismo bezpartyjne nie po- winno um ieszczać arty k u łó w w stępnych, które zdra- d zają w yraźne stanow isko jednej z partji, i usiłują urobić opinię w duchu tej partji, a w brew istotnem u stanow i rzeczy.

Rozumiemy, że za dział inseratow y Redakcjja nie odpowiada, bo dział inseratow y służy nie Re- dakcji, a kieszeni wydaw cy׳. Ale za godło ״bezpar- ty jn y “ R edakcja odpowiada, bo nie wolno robić z te- go godła szyldu, m ającego na celu zw abienie czy- telników , należących do rozm aitych p artji, celem na- pędzenia pieniędzy do kieszeni wydawcy. Je że li się je s t pismem partyjnem , to należy podnieść przyłbi- cę i powiedzieć to otw arcie, chociażby z ujm ą dla kieszeni. In ty tu lacja w prasie — to herb, a... no- blesse oblige.

Miejmy nadzieję, że i tym razem a rty k u ł agi- tacy jno-partyjny dostał się do ״D ziennika“ — na m iejsce naczelne zw łaszcza — ty lk o skutkiem prze- oczenia R edakcji, i że na przyszłość pismo będzie z pow rotem pilnow ało linii dem arkacyjnej pomiędzy kieszenią swego w ydaw cy a jeg o sym patjam i poli*

tycznem i.

S o c ić tć a n o n y m e .

״Głos B undu“ ma pretensję do św iatopoglądu sjonistycznego za to, że og arął on tak szeroltie sfe- ry żydow skie, iż te już w ram ach jed n ej p a rtji nie są w stanie sie zmieścić, i dzielą się na sjonistów ,

(6)

,Ne 1»

Z Y C I E Ż Y D O W S K I E . 6

R ozw ażania w tej kw estji są bardzo ciekaw ym i poważnym tem atem i żałow ać jedynie należy, że p. Pieńkow ski p o trak to w ał je w tak i zaiste rozwo- jow o-cham ski sposób. Trudno, każdy pisarz musi się zastosow ać do um ysłowego i m oralnego pożio- mu swego otoczenia, naw et gdy posiada zdolności publicystyczne p. Pieńkow skiego.

J a k jed n ak pogodzić słuszne, choć z cham ska ordynarnie traktow ane, w yw ody p. Pieńkow skiego z teo rją p. M atuszewskiego? Przecież w׳ takim razie w całym szeregu zawodów, zw iązanych z nauką, rozwojem, pielęgnow aniem języka polskiego my, ży- dzi, nie będziem y mogli być reprezentow ani? A wów- czas zachw ianą zostanie rów now aga procentow a?

Gdzie się w tedy podzieje ״procentow a spraw iedli- wo6Ću p. M atuszewskiego?

N iem a co, musi nam pan dać za to jakiś rów- now ażnik, panie Pieńkow ski. Mana naw et dla pana niezłą propozycję: oto z a utracone 15% w dziedzi- nie językotw órczej, niech nam panowie oddadzą 15°/o synekur w rozm aitych ״R ozw ojach“^ ״ Swój do Swego*',

״ H urtow niach P olskich“, i t. p. instytucjach, obli- czonych na ogłupianie konsum enta polskiego, któ- rem u w imię ״p atrjo ty zin u “ każe się płacić drożej za to, co gdzieindz׳ej m ożna dostać z a pół ceny.

A za to obowiązujem y się nadać tym instytuc- jom bardziej k u ltu ra ln y i przyzw oity ch arak ter, niż ich obecny, odzw ierciadlony dobitnie w tonie pole- miki pańskiej.

W . A .

t

IV Konferencja

sjonistów polskich.

R eferat p. L. L ew iteg o . (Dalszy ciąg)•

R E J ESTR A C JA .

Musimy wiedzieć w przybliżeniu liczbę, podział na*zaw ody, stan m ajątkow y i t. d. w szystkich tych, k tórzy zam ierzają w yruszyć do P alesty n y .

Myśmy dotychczas św iadom ie ograniczyli reje- strację. R ejestrow aliśm y osoby, które ze w zględu na swój zawód i przygotow anie lub stan inajątko- w y m ają najw iększe widoki w najbliższym czasie urządzenia się w P alestynie. O gólna rejestracja w szystl ich bez w yjątku w zbudziłaby nieziszczalne narazie nadzieje w szerokich w arstw ach ludu, które z powodu ciężkich doświadczeń, ja k ie ostatnio prze- żyły, chętnieby w yw ędrow ały, nie m ając żadnych możności zarobkow ania w P alestynie.' Obecnie je- dnak, w m iarę zbliżenia się m om entu otw arcia gra- nic P alestyny, musimy my, zarów no ja k nasze organy centralne mieć m ożliwi^ ścisły m aterjał sta- tystyczny. Oto narazie głów ny cel tej rejestracji.

Wiemy, ja k odpornie i ujem nie odnosi się ludność żydow ska do w szelkiego rodzaju an k iet i do reje- stracji, które nie m ają bezpośredniego celu.

R ejestrow ali się tłum nie — głów nie ludzie naj- mniej w ykw alifikow ani dla P alestyny, tak, iż wy- padało z tego powodu w niektórych m iastach w strzy- mać rejestrację; zresztą otrzym aliśm y zaledwie K to nie wierzy, niech przejrzy sprostowania

w ״ D w ugroszów ce“ z d. 5 w rześnia b. r. o ״pomy- łk ach “ w kw estji urzędu m onopolowego i M inister- stw a Zdrowia.

Tej samej tak ty k i trzym a się gros prasy poi- skiej, kom unikując o ,,zażydzeniu“ lichwy, paskar- stw a, grabieży m ajątku państw ow ego, z tą jedynie różnicą, że tam nie uw ażają naw et za stosowne po- dawać sprostow ania, bo aresztow any przestępca, chrześcijanin, w szak nie je s t urzędem i sprostow a- nia nie źażąda.

S a m o z ja d .

C zytelnik daruje, że pozwolim y sobie na ten, może niefortunny, neologizm językow y, pisząc się jednak w zupełności na opinję p. St. Pieńkow skie- go z ״ Rozw oju“, odm aw iającą nam praw językotw ór- czych w mowrie polskiej.

W ten sposób bowiem tylko określić możemy stosunki redakcyjne w ״ R ozw oju“ , którego treść, na

f

odobieństWo legendarnego smoka, sam a się pożera, to poczynając od ogona.

N a początku num eru p. M atuszewski rozw ią- żuje kw estję żydow ską w Polsce przez zastosowa- nie system u proporcjonalnego do żydów we wszy- stkich dziedzinach, co ma z czasem w ytw orzyć na- rodow ość polsko-żydow ską w kraju, dostarczyć mu M ajerów Ezefowiczów i Mendlów G dańskich (ino- m entów pobicia Mendla G dańskiego przez tłum , gro- miący żydów, ״R ozw ój“ sw oją agitacją dostarczył nam ju ż poddostatkiein). W końcu zaś num eru p.

Pieńkow ski rozpraw ia sfię energicznie ze znanym poetą, Antonim Lange, za to, że ten ostatni wy- stąp ił w obronie poety Leśm iana (vel Lkssmana), k tó ry się odw ażył użyć zaiste obcego polskiem u ję- zykowi zw rotu ״ siądź na chyży, na bułany koń“.

N ie można się zgodzić z p. Pieńkow skim , że znajom ość ję z y k a nie je s t k ateg o rją logiczną, m yś- Iową, jeno czemś podświadomem , gniężdzącem się w głębinach duszy, w mrokach rem iniscencji przed- historycznych. Można upodobnić się zew nętrznie, można wyrzec się szczerze w łasnego narodu, stać mu się w rogiem , zaprzedać się i pośw ięcić obcym, ni? można jednak nigdy nabyć ty ch intuicyjnych, nieuśw iadam ianych sobie, subtelnych zdolności języ- kotw órczych w׳ mowie obcej, na k tó re złożyła się tra d y c ja całych tysiącoleci, setek niknących w za- m ierzchłych czasach pokoleń. My, żydzi, przysw׳a- jam y sobie obce jęz y k i nie całą duszą, nie temi podświadom em i komórkami* naszej istoty, a umy- słem, logiką, pamięcią i myślą.

Z tąd też pozostaje to dziwne zjaw isko, że je- żeli żyd w łada dobrze obcym językiem , to już mó- w i nim expedite, gram atycznie popraw nie aż do o- hydy, w yraźnie aż do obrzydzenia, podczas gdy ludność rdzenna tra k tu je języ k swobodnie, zlekka, swojsko, pozw ala sobie na rozm aito uchylenia od re- guł, które nie rażą, bo odpow iadają w zupełności duchowi języka, podczas gdy puryzm językow y ży- da razi, bo tchnie czemś sztucznem , czcmś wymu- szonem. N atom iast, żyd, k tó ry naw et w później- szyrn w ieku nauczył ׳ się mowy żydowskiej lub he- brajskiej, zaczyna odrazu używać zw rotów i w yra- żeń, których się nie uczył, których nigdy nie sły szał, a które jed n ak istniały, spały w podświado- mych zakam arkach jeg o duszy, oczekując wyzwo- lenia.

W szystkie .te pewniki, starannie przem ilczane przez naszą asym ilację, są jednak niezbitą praw dą.

(7)

.Ne 19 Ż Y C I E Ż Y D O W S K I E .

m ałych rozm iarach, a potem stopniowo będzie się ją powiększać, przyczem w przeciągu dłuższego okresu do P alesty n y emigrować będą mogli ludzie z kapi- tałam i, robotnicy, fachowcy, rzem ieślnicy; dla wszy- stkich zaś innych przez dłuższy czas nie będzie m iejsca w P alestynie. N iem a więc^sensu i potrzeby wpuszczać przez jedne drzw i dużo" ludzi, którzy by po pewnym czasie musieli kraj przez drugie drzwi opuścić.

W tym też duchu my od w ielu m iesięcy wy- 'stępujem y i głosim y tę" przykrą praw dę; naszym św iętym obowiązkiem', jak o też w szystkich tu obe- cnych, je st uśw iadam ianie mas żydow skich o fa- ktycznym stanie rzeczy. M usimy tłom aczyć im, iż przy regulow aniu em igracji trzeba się będzie liczyć z doborem m aterjału ludzkiego i że w interesach zarów no em igranta j-akoteż kraju leży, ażeby nikt nie w yłam yw ał się z pod dyscypliny narodowej i nie w yjeżdżał bez aprobaty odnośnej instytucji; egoizm jed nostki powinien się podporządkow ać interesom ogółu, że, wreszcie, P alestyna narazie nie może za- spokoić potrzeb em igracji żydowskiej. Chcę wie- rzyć, że zdrow y zm ysł mas żydow skich p<*lyktuje im, co one czynić pow inny i nie przełam ią one sta- w ianych z konieczności tam. W przeciw nym bo- wiem razie chaotyczna em igracja sprow adziłaby nie- chybnie k atastro fę i zniszczyłaby początki naszego dzieła kolonizacyjnego. B łędy popełnione obecnie m ściłyby się na przyszłych pokoleniach. Rzeczą centralnego biura em igracyjnego w W arszawie i kilkunastu biur prowincjonalnych, które w ypadnie nam założyć w większych m iastach, będzie ułatw ię- nie podróży elem entom pożądanym, tw orzenie grup, dostarczanie tańszych biletów , pomocy lekarskiej, w szelakich informacji i t. d.

N ie będę się rozw odził nad techniczną stroną organizacji biur em igracyjuych, które powinny, oczy- wiście, pracow ać w jaknajściślejszym kontaikcie z biu- ram i im igracyjnem i w P alestynie i punktam i etapo- wemi. Zasadniczo powinna być w ykluczona pomoc pieniężna. W zainian tego projektujem y zakładanie kas przesiedleńczych, lub też kas em igracyjnych, na wzór kas włoskich, .opartych na zasadach współ- dziełczych, a które m ają na celu udzielanie pożyczek w yjeżdżającym towarzyszom .

Bardzo ciężką i odpow iedzialną je s t działalność tak ich biur em igracyjnych, i, korzystając z kilku miesięcy, które nas dzielą od momentu em igracji, m usimy należycie przygotow ać i zorganizow ać je, a przedew szystkiem rozejrzeć się co do odpowied- nich kierow ników .

P rzy tej okazji chciałbym zwrócić Juwagę na pow stające w W iedniu i W arszaw ie tow arzystw a ekspedycyjno-transportow e, którychjdziałalność w kra- cza niejako do czynności biur em igracyjnych. Musi- my jaknajenergiczniej się w ypow iedzieś przeciw ko wszelkim pryw atnym tow arzystw om , które na tran - sportow aniu em igrantów chcą w yciągać zyski. Po- dróżujący do Palestyny, mam nadzieję, nie będę przedm iotem wyzysku dla jakichkolw iek pryw atnych tow arzystw , agentów i t. p. Musimy naw et włączyć do naszych czynności i ruch turystyczny.

Przygotow anie odpowiednich elem entów dla P alestyny.

W związku z kw estją em igracji stoi spraw a uprzedniego przygotow ania em igrantów dla Pale- styny, a przedew szystkiem spraw a przygotow ania w ykw alifikow anych osób, zam ierzających zająć się pracą rolną w P alestynie.

z kilku m iast rez u lta ty tej prow izorycznej rejestra- cji. W ypadnie więc teraz wszędzie bez w y jątku zabrać się do przeprow adzenia kom pletnej rejestra- cji i przedew szystkiem elem entów najwięcej zda- tnych dla kolonizacji, tych elem entów, które naj- mniej chętnie się rejestrują, a to w przekonaniu, że je s t to praca bezcelowa i niepotrzebna. Elem ent ten wy w ędruje, nie oglądając się na nasze biuro. — Ze w zględu na doniosłość rejestracji i znaczne koszta, ;sięgające do 100,000 m arek, trzeba j ą prze- prow adzić w całej Polsce prędko, system atycznie i planowo.

Szczególną uw agę m usimy też zwrócić na re- jestra c ję tw orzących się tow arzystw kolonizacyj- nych, handlowych, przem ysłow ych, jak rów nież po- szczególnych osób, które m ają krew nych, nierucho- mości lub interesy w Palestynie.

EM IG RA CJA .

N a rezultatach tej rejestracji musi się w znacz- nym stopniu opierać nasza przyszła polityka emi- gracyjna. D okoła tej najpow ażniejszej, palącej k w estji em igracyjnej, k tó rą obecnie interesują się m asy żydowskie, pow stała w prost z a żarta dyskusja i w ysunięto najróżnorodniejsze hypotezy. Pom ijam to, iż znawcy P alestyny tak radykalnie się rozcho- dzą co do przypuszczalnej rocznej liczby em igran- tów, których P alestyna je s t zdolna przyjąć. Pod- ׳ czas gdy jed n i mówią o m aksym alnoj cyfrze 20,000, drudzy w ym ieniają 40 — 50, a naw et (i0,000 osób.

N iew ątpliw ie jednak skala em igracji zależeć będzie w pierw szym rzędzie od całego szeregu decydują- cych czynników: od w arunków politycznych, ekono- m icznych i adm inistracyjnych, od obszarów ziemi, jak ie uzyskam y, od koncesji .na roboty publiczne, od środków finansowych, jakiem i będziem y rozpo- rządzali, od w arunków tran sp o rtu , od lokali i po- mieszczeń dla em igrantów w Palestynie, wreszcie od odpow iedniego m aterjału ludzkiego; i dlatego w szystkie teg o rodzaju w yliczenia i przypuszczenia są bardzo problem atyczne. P u n k t ciężkości p o l ^ a na tem , czy powinno się przew idyw aną żyw iołow ą em igrację ograniczać różnem i środkam i tak, ażeby mo- gli em igrow ać ci, którzy m ogą się w kraju urządzić i nie zaszkodzą planow ej kolonizacji, czy też, ja k się tego dom agają inni, pozostaw ić pod tym w zglę- dem zupełny, swobodę. Zdaw ałoby się, iż co do tego nie może być dwóch zdań. N iestety, flasze m oralnie, fizycznie i m aterjalnie cierpiące m asy ży- dowskie ogarnęła łatw o zrozum iała psychoza i ja- snem je st, że ich tendencje i zam iary idą w kierun- ku nieliczenia się z żadneini względam i ogólnemi, jak o to z przyszłością, odbudową P alestyny i, że tak powiem, żydow ską racją stanu w Palestynie.

Tym nastrojom szkodliwym, tej niebezpiecznej psy- chozie ulegają zresztą, niestety, nietylko jednostki, ale naw et tak odpow iedzialna organizacja, ja k wy- dział palestyński dla Zachodniej G alicji w Krako- wie, k tó ry w swoim m em orjale do londyńskiego b iu ra energicznie się dom aga jaknajszybszej maso- wej em igracji z Zachodniej G alicji (gdzie, jak mi wiadomo, niektóre Z arządy Gmin przyjęły uchwały, iż całe m iasteczka żydowskie w yw ędrują do P alesty- ny). Odpowiedź na tego rodzaju żądania i oczeki- w ania czytaliście, panowie, w ty ch dniach w ósta- tnim cyrkularzu A .-C ., w którym otw arcie i jasno pow iadają nasi przyw ódcy, iż em igracja może odby- wać się stopniowo: w pierw szych czasach w bardzo

(8)

.Nł 19 Z Y C I E Ż Y D O W S K I E .

8

XIV. Pow iedział mi ów arab: chodźmy poka- żę ci um arłych pustyni. Poszedłem do nich i ujrzą- łem ich. B yli ja k oszołom ieni i leżeli nawznak;

Je d e n m iał zgięte kolano. Ow arab w jechał na swym w ielbłądzie pod kolano — w wzniesionej rę- cę m iał dzidą, lecz go nie ruszył.

(Z wędrówek rabi Bar-Bar-Chana:

Baba Bathra 78,74).

Nie lw y to — dzieci pustyni — na radę innych zebrały, Nie szczątki dębów poległych w rozkw icie dumy

i chw ały, Tam, gdzie padają promienie na brzeg piaszczysty

i złoty, Dumnych olbrzym ów zastępy strz e g ą swe ciemne

nam ioty.

Piasek u stąp ił pod każdym, ugięła się ziem ia gromadzie.

Sen ich bez końca. Zasnęli w całej wojskowej paradzie.

K am ienne miecze pod głow ą, zza pleców pika w ystaje, A dzidy sterczą nad piaskiem , jak g d y b y trzcinow e

gaje•

W tył przechyliły się głow y, ciężko, potężnie, leniw ie — Włos rozsypany dokoła — gęsty, podobny lwiej grzyw ie, O blicza groźne, ja k z miedzi, żarem południa

spalone Prom ienie znaczą je sobą i burze — w gniew ie szalone.

Surowe, potężne czoła z groźbą się patrzą do׳ góry, Brwi nasurm ione, ja k bory, gdzie cud się gnieździ

ponury.

W łosy na brodach, ja k żmije, ja k w róg, co w roga ju ż kładzie, K ry ją im piersi z gran itu , wijąc się po nich

w nieładzie.

P iersi, ja k boskie kowadła, ju ż się nie ugną nikomu.

Zda się, że Czas swoje miecze, potężne ja k razy gromu, D ługo tam k ry ł i dlatego w ew nątrz u k ry ta je s t

siła, Co, ja k kam ień stężała i w iecznie będzie tam żyła.

I tylko oblizny głębokie, ja k napis na slfcrym grobie B ystrym orlętom pustyni, co się tu stało opowie.

He to gro tó w śm iertelnych i ja k ie miecze i strz a ły W p ył się i prochy rozpadły o owe piersi, ja k

skały.

Słońce w staw ało i gasło,, w ieki, ja k la ta m ijały.

Stepy się trz ę sły od burzy i znowu cicho się chw iały Śniąc niepow rotne tęsknoty, kłębią się nizin błękity, D um ają w cichej swej krasie od w ieków samotne

szczyty.

D okoła sypkie obszary — Cisza — ni dźwięku, ni ciepia — Zm ilkł, pochłonięty przestrzenią, krzyk potężnego

plemienia.

H u rag an zam iótł ich kroki, co niegdyś ziem ią w strząsały, Stepy połknęły oddechy i bezpow rotnie schowały, Być może, z czasem icn prochy w ysuszą w iatry ze

wschodu, Lub z wichrem kurzu uniesie burza przyw iana

z zachodu Bez w zględu na nasz stosunek do pryw atnej

w łasności ziemskiej, do kw estji robotniczej, do pracy 'najem nej na roli, przypuszczam y, iż przyszła kolo- nizacja P alestyny opierać się będzie przew ażnie na drobnych gospodarstw ach indyw idualnych, to je s t takich, które będą obsługiw ane przez swego gospo- darza oraz przez członków rodziny tegoż gospoda- rza. G ospodarstw a te nie będą posługiw ały się pracą najem ną; dlatego też w znacznym stopnin odpada potrzeba dużych rezerw robotników rolnych.

(d. c. n.)

Powołane do życia w roku zeszłym ״Pań- atwowe Seminarjum dla nauczycieli religji woj- żeszowej w Warszawie", pod dyrekcją d-ra S. Po- znańskiego, je st pierwszą instytucją tego rodzaju w Polsce. Będzie się ono składało z 5-u klas

(

2

־

kia- sy kursu przygotowawczego i 3 klasy kursu semi- naryjnągo) W roku zeszłym otwarto klasę 1-ą, w tym zaś roku szkolnym otwiera się klasa 2-a.

Kandydaci do klasy 1-ej winni być w posiadaniu świa dectwa z ukończenia conajmniej 5-i o oddziałowej szkoły powszechnej lub też 2-ch klas szkoły śre- dniej, a wówczas zdają tylko z przedmiotówjudai- stycznych. Można atoli być przyjętym i na zasa- dzie egzaminówze wszystkich przedmiotów Z przed- miotów judaistycznych są wykładane: język i lite- ratura hebrajska, Biblja, Talmud i Midrasz modli- twy i obrzędy, oraz historja Żydów. W wyższych klasach przybędą jeszcze

:

dogmatyka

,

etyka judai

־

zmu, liturgja i t. p. Z ogólnych przedmiotów są wykładane: język i literatura polska, georafja, mate- matyka, przyroda

,

historja, śpiew, rysunki i gim- nastyka. W wyższych klasach będą wykładane jesz- cze specjalne przedmioty pedagogiczne, oraz bę- dzie dana uczniom możność odbywania ćwiczeń pra- ktycznych w szkole Kończący pełny kurs otrzymu- ją dyplom

,

dający prawo wykładania przedmiotów judaistycznych

,

zarówno w szkołach prywatnych ja k i publicznych. Wpis wynosi wszystkiego 100 mk. rocenie, gdyż koszty utrzymania Seminarjum ponosi państwo.

fiok szkolny rozpoczyna się 1-go pażdzierni- ka, egzaminy zaś dla nowowstępujących 29 wrze- śnią. .Zapisy do kl. 1-ej i 2-ej przyjmuje kancela- ś/a Seminarjum, Pańska 52, począwszy od 9 wrze- rnia, codziennie (oprócz sobót) przed południem.

Z CH. B IA L IK A .

Przekład C eliny M eersonówny.

Umarli pustyni.

40. I w stali wczesnym rankiem i w znieśli się na szczyt góry i rzekli: dotrzem y, dotrzem y do te- go miejsca, o którem Bóg pow iedział, iż nam za grzechy nasze zabrania.

44. 1 odw ażyli się w znieść na szczy t góry, lecz Mojżesz z Arką P rzym ierza zostali w obozie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pojęcie to zrodziło się na gruncie historii, której częścią jest historia wychowania, i oznacza tematy nie przeanalizowane naukowo przez przedstawicieli wymienionych

kiem w świetle Kodeksu Prawa Kanonicznego oraz Kodeksu Kano- nów Kościołów Wschodnich, napisaną pod kierunkiem ks. Skuteczność

Perspektywa naturalistyczna pojawiła się w drugiej połowie XX wieku jako sprzeciw wobec metodologii scjentystycznej i filozofii analitycznej.. Ta

Zastanów się, jaka jest różnica między chwaleniem a przechwalaniem.. W tym celu

Jak podkreślił SądApelacyjny w swym uzasadnieniu, odwołanie obwinionej podlega odrzuceniu z uwagi na niedo- puszczalność drogi sądowej, która wyklucza rozpatrywanie przedmioto-

IV „Atlantyda” Wisławy Szymborskiej, „Stary Prometeusz” Zbigniewa Herberta V „2001: Odyseja kosmiczna” Stanley Kubicka.

Owszem, można nauczyć się tego twierdzenia, nawet można je zrozumieć, choć w pierwszym momencie nie było to takie proste.. Jak pierwszy raz przeczytałem to

Do obu serii można przystąpić ekster- nistycznie, choć na bardziej zaawansowanym poziomie nauka biologii, fizyki czy chemii staje się niepraktyczna – przychodzi moment, kiedy