• Nie Znaleziono Wyników

Za kulisami młodej Warszawy literackiej przed powstaniem listopadowem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Za kulisami młodej Warszawy literackiej przed powstaniem listopadowem"

Copied!
50
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Korpała

Za kulisami młodej Warszawy

literackiej przed powstaniem

listopadowem

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 28/1/4, 554-602

(2)

ZA KULISAMI MŁODEJ W ARSZAW Y LITERACKIEJ PRZED POWSTANIEM LISTOPADOWEM.

N iejednego z czytelników uderzył już zapew ne ten zna­ m ienny fakt, że dzieje rom antyzm u polskiego czekają jeszcze na swego badacza. O statnie lata przyniosły w praw dzie szereg rozpraw , ośw ietlających niek tóre m om enty, ale mam w rażenie, iż gruntow ne zbadanie dziejów rom antyzm u zależeć będzie od przezw yciężenia szeregu legend i fikcyj, a przedew szystkiem w ydobycia i zrekon stru o w an ia korespondencyj ówczesnych lite­ ratów i publicystów , gdyż w łaśnie w tych rękopiśm iennych foljałach k ryją się tajem nice dy sk usyj i sporów literackich rozlicznych koteryj, toczonych za kulisam i życia k ultu ralneg o . Dość w skazać na książkę Siem ieńskiego p. t. „Obóz k lasyków “, opartą na fragm entach korespondencji M oraw skiego i Koźmiana, oraz publikacje W óycickiego, stanow iące do dzisiaj skarbn icę wielu wiadomości, by podkreślić znaczenie w szelkich opinij w spółczesnych dla ch arak tery sty k i epoki przedlistopadow ej. Coraz to liczniejsze m onografje w spółczesnych literatów , histo­ ryków i działaczy ukazują ogrom ne bogactw o tego okresu, nęcąc licznemi zagadnieniam i i problem am i now e falangi p ra­ cowników i szperaczy. W św ietle n ieu stan n y ch poszukiw ań, studjów i odkryć rozszerza się h o ryzo nt życia literackiego w Królestwie Kongresowem , ukazu ją się now e z'ródła prero- m antyzm u, k tóry, w łączności z życiem społeczno-politycznem , tętni hasłam i rew olucji i orężnego czynu.

W krótkim szkicu, sięgającym jedynie za kulisy młodej W arszaw y literackiej, oczywiście nie mam zam iaru w yczerpu­ jąco charakteryzow ać działalności i om aw iać roli rozlicznych i dość skom plikow anych związków akadem ickich i koteryj lite­ rackich, gdyż b rak jeszcze wielu ogniw i m aterjałów , pragn ę tylko dorzucić p arę szczegółów, zaczerpniętych z fragm entów korespondencji m łodych publicystów i literatów w arszaw skich, pozostających w stosunkach z m łodzieżą, bo rzucają one nieco odm ienne św iatło n a zagadnienia życia m łodych, ośw ietlają

(3)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m iod ej W a r s z a w y litera ck iej. 5 5 5

atm osferę życia kulturaln ego W arszaw y, a tem sam em u zupeł­ niają relacje Dm ochowskiego, W óycickiego, Siem ieńskiego, K raush ara i innych przyczynkarzy.

*

* *

Nie u leg a w ątpliw ości, że upad ek Napoleona i u sta n o ­ wienie K rólestw a K ongresow ego stw arzały now e w arunki n aro ­ dowego bytu, w szczególności zaś kształtow ania się ideologji politycznej, ale dopiero otw arcie U niw ersytetu W arszaw skiego (1817) było przełom ow em zdarzeniem w życiu k u lturalnem narodu, n a którem w ycisnąć m iało znam ienne piętno. Obok Tow arzystw a Przyjaciół Nauk, zorganizow anego przez niedo­ bitków epoki Stanisław ow skiej, T eatru Narodowego, w którym rej wodził Osiński i U niw ersytetu W ileńskiego prom ieniującego szeroko pod egidą ks. A. C zartoryskiego, pow staw ała na zie­ miach polskich now a św iątynia k u ltu ry , któ ra m iała odegrać dom inującą rolę w życiu ideowem K rólestw a Kongresow ego. W Tow arzystw ie Przyjaciół N auk zebrali się dostojni uczeni i badacze, by kończyć rozpoczęte dzieła, snuć złudne teorje m esjanistyczne i rozw ijać ideę panslaw istyczną, w T eatrze przew odzili iksow ie i klasycy, którzy „jak za czasów stan isła­ wow skich nieśli do salonów swe wym ęczone płody i daw nym dw orskim zw yczajem zarzucali się k om plem entam i“. W okół zaś U niw ersy tetu skupiła się cała plejada buńczucznych, peł­ nych życia entuzjastów , na czoło której w ysunęli się literaci i publicyści.

Było to całkiem n a tu raln e w m om encie, gdy znużona długą zaw ieruchą w ojenną, ów czesna elita społeczeństw a rozpoczynała norm aln e życie w cieniu skrzydeł złudnej polityki A leksandra, „rezygnując w sw ym n acjo n alisty czn o -lib eraln y m kieru n k u z aspiracyj polity czn y ch “ 4 Salony M ostowskiego, a później K rasińskiego były głównemi ogniskam i życia literackiego i po­ jęć estetyczno - krytycznych. W praw dzie rzadko w ystępow ali ich rep rezen tan ci publicznie, ale mimo to opinją sw ą decydo­ w ali o literatach i literaturze. W szelki indyw idualizm ścigali szyderstw em (por. saty rę M orawskiego p. t. „Nowy P a rn a s “) 2, i łam ali, bez troski o talen t i now e wartości k u ltu raln e. O dgra­ niczeni od życia m urem form uł, przepisów i snobizm u osła­ nianego m aską w olnom ularstw a, ham ow ali wszelki postęp, k tó­ rego h asła głośno już brzm iały na Zachodzie.

W b rak u tw órczego ogniska literackiego, U niw ersytet w arszaw ski odeg rał więc łatw o rolę przew odnika now ych prą­ dów, w skazującego źródła sam odzielności i budzącego zam iło­

1 H. W ięckow ska: Przem iany m yśli politycznej w Królestw ie Kongre- sow em , str. 597.

2 Wt e m k ole literackiem pow stał rów nież zbiorow y poem at p. t. „Nie­ snaski Parnasu“, ilustrow any rysunkam i Gustawa Olizara (M. W alewska : P olacy w Paryżu, Florencji i Dreźnie, str 138).

(4)

5 5 6 I. R O Z PR A W Y . — J ó z e f Korpała.

wanie do P iękna i Praw dy, zwłaszcza przez u sta B andtkiego, Bentkowskiego, a później Lelew ela i Brodzińskiego. Brakow ało wprawdzie środow isku m łodzieży uniw ersyteckiej trad ycji ak a­ demickiej i w zajem nej zażyłości, w sku tek czego poddaw ała się ona dość biernie rygorow i u niw ersyteckiem u i psychozie s to ­ łecznego rozleniw ienia, lecz mimo to stało się ono w krótce zarzewiem niepokoju, tw órczego czynu i zapału. Dość pow ie­ dzieć, że młodzież akadem icka rozszerzała zam iłow anie do lite­ ra tu ry i sztuki, podtrzym yw ała prasę, tw orzyła pu b licy styk ę i bacznie śledziła w szelkie przejaw y życia w kraju i zagranicą.

Całą E uropę przenikał wówczas coraz to silniejszy prąd spiskow y. Przez w szystkie państw a i k raje ciągnęła się olbrzy­ m ia sieć konspiracyj. szeroko rozgałęzionych w podziem iach. W szczególności zaś we F rancji i Niemczech pow stały związki antypaństw ow e, które o garnęły najszersze koła m ło d zieży 1. Podobnie było w Hiszpanji, W łoszech i Rosji. Nie m ogło to pozostać bez w pływ u na życie organizacyjne m łodzieży w arszaw skiej.

W K rólestw ie K ongresow em , olśnionem — przynajm niej chwilowo — liberalizm em A leksandra, który narazie przejęty był naw et „podejm ow anem przez siebie rzeczyw istem wciele­ niem idei narodow ej p o lsk iej“, z początku nie było nieufności. Zgodnym niem al chórem nucono pieśń o słow iańskiej jed ­ ności, zwłaszcza że ton ogólny nadaw ało jeszcze w olnom ular­ stwo, k tóre „skupiało w swych iożach w szystkie z niew ielu w yjątkam i żywioły in telig en tne i ideow e“. Tam zaś kult Ale­ ksandra zastąpił k u lt Napoleona „na gruncie pow szechnej zrazu wiary, że ten jest „budow nik nowego św ia ta “ praw dziw y a w dodatku w łaśnie słow iański“ 2. W ierzono w A leksandra, czar konstytucji i m arzono o urzeczyw istnieniu idej wolno- m ularskich. „Naogół jedn ak nie zajm owano się spraw am i poli- tycznem i, jak pisze G ąsio ro w sk as, a en ergja publiczna w yła­ dow yw ała się w kieru nk u szkolnictw a, reform społecznych, nowych prądów literackich, dokąd trafił powiew rom antyzm u, za pośrednictw em litera tu ry niem ieckiej“. P o p ro stu zastoso­ wano się do nowego stan u rzeczy i staran o się w ykorzystać dogodne k o n ju n k tu ry polityczne i gospodarcze k r a j u 4, rozpo­ czynając okres pozytyw nej pracy, nacechow anej racjonalizm em i liberalizm em , którem u hołdow ała przedew szystkiem młodzież. Jej dziełem były dwa now e pism a: „Tygodnik Polski i Z agra­ n iczny “, oraz „G azeta Codzienna Narodowa i O bca“, które zrzuciły pleśń starego dziennikarstw a polskiego i usiłow ały kształcić publiczność w k ierun k u p o lity czn y m 5.

1 Śliw iński: Maurycy Mochnacki, str. 25.

2 J. Ujejski: Dzieje polskiego mesjanizm u do pow stania listopadow ego w łącznie, str. 216 — 218.

3 Gąsiorowska: W olność druku, str. 33.

4 H. W ięckowska: Przemiany m yśli politycznej w Król. Kongr., str. 597. 5 Gąsiorowska: W olność druku, str. 40.

(5)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m łod ej W a rsza w y litera ck iej. 5 5 7

„T ygodnik“, założony 3. I. 1818 г., redagow any żywo przez B runona Kicińskiego, praw dziw ego tw órcę polskiej p rasy literackiej i politycznej S skupił w krótce na sw ych łam ach całe m łode pokolenie literackie z Brodzińskim , Góreckim i Bryk- czyńskim na czele. Obok niego pow stała w październiku 1818 r. „Gazeta C odzienna N arodow a i O bca“, redagow ana także przez Kicińskiego, w spólnie z Teodorem M oraw skim . Pośw ięcona przedew szystkiem spraw om politycznym żywo in teresow ała się życiem k o nstytu cy jn em zagranicznem , co spowodow ało zatarg z cen zu rą (arty k u ł p. t. „O nadużyciach policji w państw ie k o n sty tu c y jn e m “), a n aw et zam knięcie d ru k arn i w połowie czerw ca 1818-tego roku. „G azeta“ upadła — ale obudziła z leta rg u „G azetę W arszaw ską“ i „K orespondenta W arszaw skiego“, k tóre od tąd nie dwa lecz cztery razy w tygodniu wychodziły.

*

* *

Tym czasem w m łodym U niw ersytecie w arszaw skim bu­ dziło się życie organizacyjne. Już w ro k u 1817 założył Ludwik M auersb erg er pierw szy zw iązek studencki, zbliżony rodzajem do w ileńskich pod nazw ą „P an ta K oina“ 2, w ciągnąw szy do niego m łodych urzędników adm inistracji i w o jsko w ych 3, a że s ta tu t U niw ersytetu nie zab raniał zakładania związków, po­ w stało kilka organizacyj koleżeńskich.

„W edług u staw y swej łączył m łodzież dla w spólnej nauki, rozryw ki i pom ocy w zajem nej, poza czem kryło się w tajem ni­ czanie członków w z a s a d y wolności wedle nauki R o u sseau ’a pouczanie, że jed yn ie rep u blikań sk i ustrój może ją zagw aran­ tować, zagrzew anie do w alki z despotyzm em i przesądam i, a naw et (o czem się Filom atom nie śniło) propaganda... rad y ­ kalnych idej sp o łeczn y ch ...4. Początek był więc wcześnie zro­ biony.

To też, k iedy pod koniec roku 1818-go w szedł do U niw er­ sy te tu Adam Zam oyski — który przedtem studjow ał w Niem ­ czech — łatw o założył m iędzy uczniam i tow arzystw o naukow e, m ające n a celu studjow anie w ojczystym i obcym języku pism perjodycznych i zdaw anie z nich spraw y na tygodniow em po­ siedzeniu, oraz czytanie rozp raw oryginalnych i uw ag. Było to „Tow arzystw o akadem ickie czcicieli n a u k “, w którem rej wodził G ołuchowski. Obok tego pow stało Tow arzystw o L ite­ rackie H. N akw askiego, k tó re „obok celów sam okształcenia i sam opom ocy podszyte było jaskraw szą, niż pierw sze intencją n aro d o w ą“.

1 W óycicki: Warszawa, str. 83.

2 M ałachow ski-Łem picki St. w W ykazie polskich lóż w olnom ularskich oraz ich członków ... zalicza go do zw iązków w olnom ularskich, str. 10.

3 Askenazy: Łukasiński, t. I, str. 296.

4 J. U jejski: Dzieje polskiego m esjanism u do pow stania listopadow ego w łącznie, str. 245.

(6)

5 5 8 I. R O Z PR A W Y. — J ó z e f K orpala.

Tow arzystw o A. Zam oyskiego rozw inęło się szybko, tak że już w czerw cu 1819-tego r o k u 1 zaprojektow ał Zamoyski założenie — wzorem organizacyj niem ieckich — ogólnego związku, o znacznie szerszym program ie działania. P ro jekt ten popierał rów nież — słynny później filozof — Józef G o łu ch ow ski2. Istotnie w lipcu 1819-tego roku utw orzono „P ow szech ny Zwią­ zek Uczniów Król. U niw ersytetu W arszaw skiego“, w ybrano Radę Zw. Akad. złożoną z A. Zam oyskiego, Fr. S. Dm ochow­ skiego, H. Nakw askiego, K. Morozewicza, M. C hom ętow skiego, J. G ołuchowskiego, D. Lisieckiego, L. Koncewicza i B. B utkie­ wicza, k tó ra przedłożyła Rektorow i m em orjał o „Zw. Powsz. Uczniów Uniw. Król. W arsz.“. Zaskoczony tą akcją m łodzieży zażądał rek to r złożenia „aktu zjednoczenia“, k tó ry przedstaw iła mu deputacja w dniu 7. VII. 1819 prow adzona przez Zam oy­ skiego. W szystkie te w stępne czynności i rozm ow y deputacji w yw ołały zam ieszanie i niezadow olenie m łodzieży, a gdy w tym burzliw ym nastro ju w ybrano m arszałkiem A. Zam oyskiego, niechęć opozycji zwróciła się przeciw n ie m u 3. Po tych burzli­ wych obradach, obaw iając się zapew ne ekscesów i interw encji władz adm inistracyjnych, już 15. VII. 1819, po bezskutecznych prośbach, re k to r Tow arzystw o rozw iązał i zabronił jakichkol­ w iek zebrań.

Isk rę raz rzuconą nie łatw o jed n ak było stłum ić, nic więc dziwnego, że młodzież, podniecona gorączkow ą działalnością organizacyjną i odgłosam i ruchów zagranicznych, k tó re spow o­ dow ały rozw iązanie niem ieckich organizacyj, za w y g raną nie dała. „Atm osfera silnego napięcia uczuciow ego: tęskno ty do ojczyzny kiedyś utraconej, entuzjazm u do osoby N apoleona i miłości wolności, przy rów noczesnem , gorącem p rag n ien iu doskonalenia się w ew nętrznego, szuka ujścia w tajn y ch orga­ nizacjach studenckich i uczniow skich...“. W szystkie te orga­ nizacje zaw iązyw ały się dokoła m niej lub więcej w yraźnej te n ­ dencji narodow o - politycznej, której ideami p rzeniknięte było koleżeńskie i kaw iarniane życie ówczesnej m łodzieży a k a d e ­ mickiej 4. Spychając młodzież w podziemia, nie przypuszczano

1 Dm ochowski : W spom nienia, str. 146.

2 Harassek Stefan: Józef Gołuchowski, str. 9. Do Tow. czcicieli nauk zalicza H M ościcki: M. C hom ętow skiego, D. Lisieckiego, K obylińskiego, Za­ krzewskiego, Woj. Jarocińskiego, F. Zalewskiego, Kellera, Zaydlera i Karola M ilew skiego („Z Filareckiego św iata“, str. 346). Liczyło ono zgórą dw udziestu członków, zorganizow anych w celach koleżeńsko-naukow ych, co Z. Erdma- nowej (O św iecenie i romantyzm w stowarzyszeniach m łodzieży w ileńskiej, str. 145), nasuw a niejakie analogje z Filaretami z przed 1820 r.

3 Por. J. B ieliński: U niw ersytet Warszawski. T. I, str. 257 i nast. 4 Znam iennym przykładem tych nastrojów jest projekt niejakiego Tar­ now skiego, przedstawiający „powody i prawidła do zawiązania i urządzenia T owarzystwa“, którego celem m iało być zajm owanie się w szystkiem , „cokol­ w iek w yłącznie rozum iem y pod nazw iskiem literatury i nauk nadobnych“, a noszący w ielce w ym ow ną datę 3-go maja. Projekt ten — o czem w sp om i­ nałem już w artykule p. t. „Uwagi o polskiej prasie literackiej przed pow sta­

(7)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m łod ej W a r sz a w y litera ck iej. 5 5 9

naw et, źe „nastrój ten odpowie rów nież nielicznej, lecz w zra­ stającej w liczbę m łodej inteligencji m iejskiej, skupi, zwłaszcza w W arszaw ie literató w , dziennikarzy i pew ne sfery niższych urzędników — elem en t najruchliw szy i najw rażliw szy na nowe h a sła “ Ł

O rganizacje te, w gru ncie rzeczy nie m iały zbyt rew olu ­ cyjnego c h a ra k te ru , a w dążeniach sw ych były niejedn ok ro tnie bardzo chaotyczne, kształciły zaś głów nie uczucie w zajem nego b raterstw a, zapał dla ideałów , wiedzy, piękna, cnoty i wolności, ale zm ieniające się szybko w arunki polityczne skazały je na tajność przym usow ą, oraz spiskow ą form ę d z ia ła n ia 2. Zakaz tw orzenia jakichkolw iek organizacyj i w prow adzenie przez w ła­ dzę nam iestniczą przepisów o cenzurze w ydaw nictw perjodycz- nycli i k s ią ż e k 3, zw róciły baczniejszą uw agę m łodzieży n a b ie­ żące sp raw y polityczne i dotychczasow ym dążeniom i porywom nadały sw oiste piętno polityczne. Młodzież — poprzez tajne organizacje polityczne — naw iązała silniejszy i żyw szy k o n tak t z życiem, zaczęła je n a swój sposób tłum aczyć i kształtow ać. Mimo różnorodnych działań w ew nętrznych wpływ m łodzieży n a życie b y ł jed nak słaby, bo środow isko w arszaw skie było znacznie trudniejsze, niż w ileńskie, m łodzież bardziej różn o­ rodna i niesk ry stalizo w an a, tem bardziej, że tajn a policja No- wosilcowa ciążyła w ybitnie na w szystkich przejaw ach życia młodzieży i różnych jej organizacjach.

Godnem uw agi jest, że młodzież w arszaw ska, pod w pły­ wem nastrojów chwili, b ezkrytycznie niem al i grem jalnie g a r­ nęła się „do każdego now ego zw iązku, skąd jed na i ta sam a jednostka byw ała członkiem jednoczesnym lub kolejnym kilku naraz sto w a rz y sz eń 4“. Pew ien wpływ na tę cyrkulację m łodzieży m iały niew ątpliw ie i loże m asońskie, do których wielu z p rzy ­ wódców należało.

N ajcharakterystyczniejszą jednak cechą środow iska w a r­ szaw skiego było to, że na czoło m łodzieży w arszaw skiej w y ­ bijały się jednostki niepew ne, a „naw et zgoła u jem n e “. Do takich zaliczał się w łaśnie Adam Zam oyski, sta ry już stu d e n t „typ krzykliw ego działacza, dobijającego się taniej popularności

niem listopadow em “ („Silva Rerum“ r. 1928 z. 6/9) — żyw o przypomina w i­ leńskich Filom atów . Podobnie jak w W ilnie, obow iązkiem każdego członka b yło zaopatryw anie się w dzieła i utrzym yw anie dziennika uwag. Prócz „pra­ w id eł“ zachow ało się jeszcze „w yłożenie celów T ow arzystw a“, których jest dw a: l- o „czytanie i udzielanie kilku osobom dyskretnym , pew nym i św ia ­ tłym rękopism , a naw et planów jeszcze niedojrzałych“ ; 2-o zaś „ćw iczenie się rów nie pracującym jak i samej literaturze pożyteczne np. ułożenie p ew ­ nych planów .. dzieł, w ydaw anie krytyk teatralnych, odpow iedzi na pism a publiczne“. Dla uzupełnienia dodać należy, że Towarzystwo utrzym ywać m iało stały sekretarjat w Warszawie. Rkp. rewind. Pol. Q. XVIII. 13.

1 W ięckow ska: Przem iany m yśli politycznej w K rólestw ie Kongr. 2 A skenazy: Łukasiński. T. I, str. 296.

* A skenazy: op. cit., str. 84.

4 Z. Jabłońska-Erdm anowa: O św iecenie...

(8)

5 6 0 I. R O Z PR A W Y. — J ó z e f K orpała.

w śród kolegów “. A podobnych m u było więcej. Oczywiście po rozw iązaniu organizacji Zam oyski zaraz z niej nie zrezygnow ał, tylko dalej konferow ał z rektorem , okazując m u całkow itą po­ wolność i organizow ał w łasną grup ę, co w yw oływ ało niechęć i oskarżenia kolegów o zdradę organizacji. W szczególności g ru p a literacka H. Nakw askiego, k tó ra u trzy m ała się jeszcze dość długo, rzucała na niego grom y potępienia, zw łaszcza gdy po ferjach w akacyjnych rozpoczął znowu akcję organizacyjną i konferencje z rek to rem , którem u ostatecznie w yd ał księgę organizacji.

0 w zburzeniu i nastro jach m łodych, po rozw iązaniu orga- nizacyj, z których wyjść mieli w ybitni później dziennikarze, publicyści i literaci, św iadczy doskonale list D om inika Lisiec­ kiego, z dnia 5 w rześnia 1818 r. pisany do Fran ciszka Sal. Dm ochowskiego, w którym porusza on najw ażniejsze zagad­ n ien ia ówczesne tak żywo i plastycznie, że podaję go w całości1. „D opełniając życzenia Twego, w doniesieniu Ci o zm ia­ nach w niebytności Twojej nastąpionych miło mi jest zacząć od tego, co dla nas w szystkich je st powodem ukontentow ania. Żałuj i m ocno żałuj, żeś w yjazd twój z W arszaw y przyspieszył. B yłbyś sam przytom ny ostatecznem u o b c h o d o w i U n i w e r ­ s y t e t u K o n k l u z j i , gdzie S zw ey k o w sk i2 i P o to c k i3 w swych m owach w ynagrodzili nam tą nieprzyjem ność, k tóra się ciągle, od owej pam iętnej Ci burzliw ej ś r o d y 4, w sercach naszych odzyw ała. Rzecz godna była słyszenia — lecz już stracona dla Ciebie — bo nie wiem czy będzie drukow aną... Niosę Ci je d ­ nakow o jej m yśli główniejsze...

„Te nauki — mówił Potocki — k tó re w w as ci św iatli mężow ie wlewają, k rzepią w was ducha p atry o ty zm u i n a ro ­ dowości. Składając tu wam w inne dziękczynienie, że pam iętni chw ały przodków waszych, um iecie jej być godnym i, mam sobie za pow inność i m nie w sądzeniu waszym uspraw iedliw ić i z urzęd u mojego podać w am n iektóre rady.

„Nie m yślcie abym życie m oje na usługi Ojczyzny z chw ałą poświęciwszy, m iał na jej dobro z oziębłością w starości spo­ glądać. Nie słusznie obw iniacie starszych o tę obojętność, w rzeczach ustaw y k o n sty tu cy jnej tyczących się. Są oni ró w ­ nie czułem i, jak wy... lecz wam i młodość gw ałtow na, a nam i pow oduje rozsądek. Znikną te na czas błyszczące św iatła na horyzoncie patry oty zm u (mówił, jak mi się zdaje o Kicińskim) p rzy blasku praw dziw ej i dojrzałej miłości ojczyzny i praw dy, k tó re czas i okoliczności w ykryw ają. Byłem patry o tą i nim jeste m i do ostatniego tchu życia dowodzić będę, żem g odny

1 Listy Lisieckiego, D m ochowskiego, Godebskiego, Grzymały, Kunatta i G óreckiego znajdują się w Tekach W alew skiego w Bibl. Pol. Ak. U m iej.

2 Rektor U niw ersytetu W arszawskiego. 3 Stan. Potocki, m inister ośw iaty Król. Kongr.

(9)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m łod e] W a r sz a w y litera c k iej. 5 6 1

wam przew odniczyć... Lecz starajcie się, proszę i błagam was, aby nad burzliw ą m łodością w aszą rozsądek zawsze brał górę... Zastosow ać się do czasu, do okoliczności, to jest co dojrzałem u tylko służy w iekowi... Nie rozum iejcie, aby był w stanie ode­ brać nam k o n sty tu c ję A leksander, okoliczności od niego po­ tężniejsze już ją nam na zaw sze zapew niają itd.

Tu dołożył jeszcze obszerniejszą dla nas pochw ałę, k tórą łatwo sobie w ystaw isz, przyuczony chw alącego słuchać Potoc­ kiego. „K ontent jestem , dokończał, że mi się tu godzi z wolno­ ścią, polakow i do polaków przem aw iać... (co to znaczyło?) Chcę jed n ak i proszę, aby słowa m oje nie w innem znaczeniu tłum aczone były, tylko tak, w jakim sam je pow iedziałem .“

Zdawało mi się, że przed Sejm em zdaje spraw ę Potocki, tłum acząc się z uczuć swoich przed nam i — je st to, jak Ci już raz w spom inałem — try u m f nasz i nagroda za owy Zam oy­ skiego przysm ak. T u Ci jeszcze dołączam uw agę, że z gruntow ną rozw agą opieraliśm y się w T ow arzystw ie zm ianie n a z w isk a x, na tychże sam ych posadach, k tó re Potocki w owej całej mowie okazyw ał.

Lecz m ówiąc tutaj o narodow ości, nie m ogę odłączyć i spraw y Zam oyskiego, E xm arszałka. Przypłaciw szy sw ą zdradę i jej skutki 6 ciu tygodniow ą chorobą, na nowo, z godnym i siebie patryo tam i, głowę podnosi. Uważa zw iązek za trw ający i zgrom adziw szy w szystkich u C a stelle g o 2, radzi z niem i nad tem , czy oddać, lu b nie k sięgę Rektorow i, której podług jed­ nych R ektor nie żąda, podług drugich m iał już być o to po trzykroć przez rząd w zyw any. Nie wiem jaki to weźm ie k ieru ­ nek — pew ny jestem , że jakie m am w tym względzie m yśli, k tóre Ci później kom unikow ać będę i tobie do przekonania trafią. — W ołoszki upow szechniają się pom iędzy nam i, ja nie m am jeszcze, ale się mieć spodziewam .

Expedycję do B erlina w ygotow aną i na pocztę oddaną, gdym się dow iedział o tam ecznych zaburzeniach m iędzy a k a ­ demikami 3. odebrałem i p ry w atn ie przez X. F a lk o w sk ieg o 4, do Berlina jadącego, odesłałem . W iem, że ten krok ostrożności podoba Ci się, bo już naw et Z e y d ler5 tego b y ł zdania, aby ją zupełnie w strzym ać.

Stancję dla T ow arzystw a, jak mi Chom ętow ski, w ycho­ dząc, mówił najął tam , gdzie stał z Morozewiczem. Sam drugi pokoik weźm ie, a m nie polecił od ebranie od niej klucza, po explikacji daw nej posesji.

1 N azw y tow arzystw a.

2 Por. J. B ieliński : U niw ersytet W arszawski. T. I, str. 257.

3 Akcja represyjna przeciw związkom tajnym po straceniu Sanda por. A skenazy: Łukasiński. T. I, s. 145.

4 Ks. Falkow ski, założyciel Inst. G łuchoniem ych w W arszawie. 5 K. Zeydler, czł. kap. „Rycerze G w iazdy“ (por. St. M ałachowski-Łem- picki: Wykaz polskich lóż, str. 232).

(10)

5 6 2 I. R O Z PR A W Y . — J ó z e f K o rp a ła .

Przyjaźń m oja k u Tobie zaw sze je s t trw ałą. Z u k o n ten ­ tow aniem w spom inam y Ciebie często z Z akrzew skim i Osiń­ skim. A lubo niedaw ny jest nasz rozdział, żądanie jed n a k zbli­ żenia tem jest m ocniejsze, że je s t przyw iązania szczerego gło­ sem . Proszę, ab y ś m nie nigdy z liczby p ierszy ch przyjaciół tw oich niew yłączał, jako n ajprzyw iązańszego ku Tobie.

D om . Lisiecki. NB. Z eydler do G etyngi w tym ty g o d n iu w yjeżdża. Z no­ wości uniw ersyteckich nie wiele co słychać, w szystkich B isku­ pów pioruny teraz na B u tk iew ic z a 1 spadły, o m asonią i zb y t­ nie filozofowanie posądzony, m usi spełniać n ieb o rak ten kielich przykrej g o ryczy“.

Z listu tego łatw o w yw nioskow ać, że m om ent aktu aln ej walki o wolność przekonań, walki z policją i cenzurą n iek o n ­ sty tu cy jn ą żywo interesow ał młodzież, dla której Kiciński był isto tn ie błyszczącem św iatłem , na zachm urzonym horyzoncie p atrjo ty zm u ; dla m łodego pokolenia piszących pism o jego było nietylko przytułkiem i ogniskiem literackiem , ale zarazem i chorążym bojowego p atrjotyzm u. Rozum iał to m in ister P o ­ tocki, skoro tak szczegółowo tłum aczył się m łodzieży i w zyw ał do rozw agi w działalności organizacyjnej w przekonaniu, że A leksander konstytucji — gw aran tow an ej przez potężniejsze od niego okoliczności — zniszczyć się nie waży. N iestety słow a Potockiego nie m ogły m ieć w iększego znaczenia, bo dni jego na fotelu m inisterjalnym były już policzone. „O ddaw na zagrożony na swem stanow isku, dobił się do resz ty w ydaniem wiosną i latem 1820 r. rozgłośnego pism a przeciw duchow ień­ stw u „Podróż do C iem nogrodu“. Rów nocześnie, jako wielki m istrz w olnom ularstw a polskiego, ugrzązł w drażliw ych pow i­ kłaniach politycznych, w tedy w łaśnie roznieconych w m asonerji w arszaw sk iej“ — co pociągnęło za sobą jego u p a d e k 2.

N ajznam ienniejszym jed n ak szczegółem w liście Lisieckiego je st w zm ianka o ekspedycji do Berlina, gdyż św iadczy o na o ścisłych stosunkach m łodzieży w arszaw skiej z ośrodkam i zagranicznem i i p rzen ik an iu prądów ideow ych n u rtu jący ch z a ­ granicą, niew ątpliw ie silniejszem niż w środow isku w ileńskiem , gdzie „ani najbliższe, w ew nętrzne sp raw y K rólestw a K o ng re­ sowego, ani lite w sk o -p o lsk a polityka A leksandra, ani ró w n o ­ legła akcja m łodzieży zagranicznej z zabójstw em K otzebue’go III 1819 r. nie znalazły... oddźw ięku z ain tereso w an ia“ 3.

Oczywiście Kiciński, po zam knięciu pism dotychczasow ych, nie w y rzek ł się publicystyki. W ydał n ajpierw „K ronikę d rug iej połow y rok u 1819-tego“, a od w rześnia 1819 r. w espół z B ryk- czyńskim i M orawskim, rozpoczął w ydaw nictw o „Orła Białego“,

1 Akademik, członek Rady Zw. Akad. (por. B ieliński). 2 A skenazy: Łukasiński. T. I, str. 173.

(11)

I. R O Z P R A W Y . — Za k u lisa m i m łodej W a rsza w y litera ck iej. 5 6 3

w którym w łasn e arty k u ły , w sposób bardzo ręczny i dowcipny m ieszał z przed ru k am i z paryskiego „C on stitution n eP a1. Słusznie zauw aża W ięckow ska, że „M inerve fran çaise“ i „C onstututionnel“ służą za źródło i p rzykład dla polskich dzienników lib eraln y ch “ 2. W u ry w k u swego pam iętnika opow iada S k a rb e k 3, którego w ciągnięto do red akcji „Orła Białego“, że raziła go w naszych pism ach politycznych, w pierw szych latach K rólestw a w yda­ w anych, niedorzeczna dążność do przefrancuzania naszych sto­ sunków politycznych i ogłaszania zasad konstytu cyjn ej opo­ zycji, za czasów restau racji we Francji p rzy jęty ch “. „Należałem w praw dzie — pisze dalej S karbek — do redakcji „Orła B ia­ łe g o “, k tó ry się tą dążnością odznaczał, ale w szystkie artyku ły m oje m iały głów nie um ysłow ość i polskie p o trzeby na w idoku“. Istotnie tak b yło ; gdyż w „Orle B iałym “ ogłosił S karbek tylko trzy a rty k u ły podpisane literą Y * * p. t. „Słowo o w yborach“ (T. I, nr. 4), „Pan Ig n a c y “ (T. II, nr. 9), „Cnotliwy u rzę d n ik “ (nr. 12). Z arty k ułó w ty ch — jak słusznie zauw ażył A. S ła p a 4 — na uw agę zasłu gu je tylko „Pan Ig n acy “ . N akreślił tu taj S k ar­ bek z niem ałem zacięciem satyrycznem typ bezdusznego i g łu ­ piego ig n o ran ta w spraw ach, dotyczących k raju , krańcow ego sam oluba, k tó ry na każdy obow iązek obyw atelski ma u ta rtą w ym ów kę: „Dosyć mam w łasnych kłopotów “. S aty ra ta w y ­ w arła n a w e t pew ne w rażenie, czego dowodzą dwie odpowiedzi, zam ieszczone w „Orle B iałym “.

Pow ściągliw ie odnosił się do „O rła B iałego“ także i B ro­ dziński, skoro zam ieścił w nim tylko sw ą g łośną odpowiedź na a rty k u ł „P ustelnika z K rakow skiego Przedm ieścia“.

Nic dziw nego jednak, że pomimo swej w spółpracy tak ie zastrzeżen ia m iał S k a rb ek wobec „Orła B iałego1*, skoro n aw et taki Wojciech G rzym ała — kochanek Zajączkowej — zam ieszczał w nim „bez podpisu, lecz pozwalając się dom yślać au to rstw a, „Myśli Polaka K o n sty tu cy jn eg o “ i inne tego g atu n k u , lib e rali­ zujące, frazesow e, pozbaw ione treści i sen su utw ory publicy­ s ty c z n e 5, k tó re budow ać m iały d o ktry nę państw a m onarchiczno- konstytu cy jn ego , p rzejętą od liberałów paryskich.

„Nie mogłem tak że — pisze dalej S k arb ek — podzielać przekonania o potrzebie i użyteczności tow arzystw tajnych, jak o zagraniczna zaraza m iędzy nam i zaszczepionych, k tó re z początku m iały tylk o na celu utrzy m an ie i krzew ienie ducha narodow ego, a w końcu dołączyły do tego dążność, zupełnie spraw ie polskiej przeciw ną, dążność do owej rew olucji socjal­ nej, na zasadach dem agogji opartej, k tó ra z pośw ięceniem do­

1 A skenazy: Ł ukasiński. T. I, str. 304. 2 W ięckowska: Opozycja liberalna, str. 72.

2 U rywek pam iętnika Fr. Skarbka w Tekach W alew skiego: Biblj. Pol. Akad. Um iej.

4 Aleksander Słapa: Fryderyk Skarbek jako pow ieściopisarz, str. 6. 5 A skenazy: Łukasiński. T. II, str. 76.

(12)

5 6 4 I. R O ZPR A W Y. - J ó ze f K orpaia.

bra i indyw idualności N arodu, coraz się bardziej rozw ijała, aż nas do zagłady zaprow adziła. Nie było bez tego, abym przez zw olenników tych zasad nie był kuszony do należenia do tow a­ rzy stw tajnych i tylko przezorności mojej w inien to jeste m , iż nie uległem sm utnem u losowi, k tó ry bezowocnie tylu ziomków w nieszczęśliw e ofiary, źle zrozum ianego patrjo ty zm u zam ienił. Ju ż w roku 1820 rozgałęziło się w k raju tajem ne tow arzystw o trójek, w którem się tylko trzy osoby znały, t. j., że każdy uczestnik m iał Ojca, tj. tego, co go przysposobił i syna, tj. tego, którego on do tow arzy stw a w ciągnie. Udzielono i m nie wiadomości o tym związku, alem nigdy ani żadnego rozkazu od m ego Ojca nie otrzym ał, anim n aw et sły szał czy te n zwią­ zek cośkolw iek działał i dokonał. Niebezpieczniej dla mnie w ciągniony zostałem w r. 1826, czy 27, w jakiś zw iązek naro ­ dowy, na g m in y 1 podzielony, którego uczestnicy zbierali się u naczelnika tak zwanej G m iny, daw ali składki pieniężne, przysięgali, ale nie podpisyw ali i żadnego piśm iennego śladu zebrań, lub czynności swoich nie zostaw iali. Byłem dw a razy na takiem zebraniu, ale nie m ogłem u p atrzyć żadnego u ży ­ tecznego celu w tem stow arzyszeniu, a przew idując niebezpie­ czeństw o w uczestniczeniu w niem , wycofałem się, nie uczę­ szczając na zeb rania i nie płacąc składek. Pomimo to jednak, gdy wielka spraw a Sołtyka. K rzyżanow skiego i innych, m ają­ cych stosunki ze spiskow ym i p etersb u rsk im i w ytoczoną zo­ stała, pow ołany zostałem przed kom itet badaw czy, oddzielnie do tej spraw y postan o w io ny “.

Zdaje się nie ulegać w ątpliw ości, że w spom niana przez S karb k a organizacja, była związkiem „W olnych P o lakó w “, za­ łożonym na początku r. 1820, przez H eltm ana, Piątkiew icza i Bronikow skiego, słynnego później p u b lic y stę 2. Nie brakło tam Zam oyskiego, M atuszewicza, K ellera i innych. Cel jego był naw skróś polityczny i dlatego przez „D ekadę P olską" starali się oni w pływ ać na opinję publiczną. Pomimo, że „O rzeł“ i „De­ k a d a “ m iały stosunkow o dość duży w pływ na życie publiczne i uczucia patrjo tyczn e a uczniow ie licealni i studenci uniw er­ sy te tu m ocno się nim i entuzjazm ow ali, m łodzież akadem icka nie poprzestała na nich, ale podjęła bezpośrednią akcję, wy­ dając w gospodzie akadem ickiej, w dom u Felińskiego, przy ulicy Koziej gazetę pisaną, p. t. „Dziennik A kadem icki“, k tó ­ rego 5 zeszytów I. T. zachow ało się w Bibljotece Polskiej A kadem ji U m iejętności. Jak o w ydaw cy figurują tam : Fr. Sal. Dm ochowski, Ks. Godebski, Dom. Lisiecki, St. K un att, H. Na- kw aski, T. Zakrzew ski i T. Zaborow ski. Prócz nich, wśród w spółpracow ników spotykam y K. Morozewicza, w spom nianego

1 Prawdopodobnie Towarzystwo Patrjotyczne.

2 „Wolni P olacy“ opierali sw ą organizację na wzorach m asońskich — jak w spom ina Erdmanowa — co tem bardziej zdaje się potw ierdzać w spo­ m nianą wyżej tezę.

(13)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m łod ej W a r s z a w y litera ck iej. 5 6 5

w liście Lisieckiego, Jan a D ziekońskiego, Lubińskiego, A nto­ niego R utkow skiego. Gospoda, do które] uczęszczało od trz y ­ dziestu, do czterdziestu akadem ików , obejm ow ała trzy pokoje, w któ ry ch znajdow ały się gry i gazety i u trzy m yw an a była kosztem m łodzieży, której przew odził Nakwaski.

Od ro k u 1820 widoczne już było, że załam ała się w iara w A leksandra, jako zbrojnego apostoła zbawczej konstytucji polskiej, w śród ludów E uropy, w obec tego, że coraz dotkliwiej gwałcić pozwalał tę konsty tucję w Polsce sam ej. N atom iast „pod w pływ em w ypadków neapolitańskich, hiszpańskich, w ę­ glarzy, czynu Sanda w reszcie, zastępuje tę w iarę — w iara w sam ego „ducha czasu". R edagow any przez Kicińskiego, (jako ciąg dalszy zam kniętego „Tygodnika P olskiego“) organ m łodych „W an d a“, raz po raz daje w yraz tej w ie rz e 1 w utw o ­ rach Ł askiego, Lisieckiego i Hum nickiego.

N ajjaskraw szym w yrazem tego przełom u duchowego, jaki dokonał się w naprężonej atm osferze politycznej, ujaw niającej w yraźnie rozdźw ięki, pod w pływ em czynników zew nętrznych, b yły w łaśnie arty k u ły „Dziennika A kadem ickiego", a zwłaszcza znam ienne „słow o o tajnej policji“, zam ieszczone n a czele pierw szego zeszytu. Czytam y tam , iż „Rząd k o nsty tu cy jny, k tó ry jed y nie stoi na wspólnem zaufaniu rządzonych i rządzą­ cych, nie pow inien wcale tajnej używ ać policji. — Używ ając jej bowiem cnoty w ytępia, zaszczepia zaś zbro d nie“ — Nie rozum iał tego oczywiście ani Nowosilcow, ani Szaniaw ski i dla­ tego „św iat podziem ny ty ch duchów służebnych tajnej policji w arszaw sk iej“ 2 prow okow ał i dem oralizow ał szerokie koła m łodzieży, nie szczędząc oczywiście przyw ódców organizacyj akad em ickich 3.

Poświęcony zagadnieniom społeczno-politycznym i litera c ­ kim „Dziennik A kadem icki“ świadczył o żywej reakcji przeciw ścieśnianiu sw obody twórczej pracy i ograniczaniu wolności druku. Przedew szystkiem zaś był znam ienną odpowiedzią m ło­ dych, na zakaz tw orzenia organizacyj akadem ickich, p o p artą w yraźną dążnością do „udzielania sobie myśli i wiadomości, tak potrzebnego do k ształcenia opinji w w ażniejszych p rzed­ m iotach“ — jak to w słow ie w stępnem w yjaśniali N akw aski i G odebski. O tern zaś jakie to by ły „w ażniejsze przedm ioty “, k tó re m łodzież intereso w ały, m ówią nam dosyć sam e ty tu ły artykułów działu politycznego, w ysuniętego zresztą na czoło pism a. Spotykam y tam ak tu aln e wiadomości polityczne, roz­ w ażania jaki rząd jest najlepszy, refleksje o wolności w tow a­ rzystw ie cywilnem , w któ ry ch podkreśla się, że „wolność

naj-1 J. Ujejski : Dzieje polskiego mesjanizm u do pow stania listopadow ego włącznie, str. 223.

2 Askenazy : Łukasiński. T. I.

3 Z końcem r. 1819 relegow ano z U niw . Warsz. Adama Zam oyskiego a w marcu 1820 C hom ętow skiego.

(14)

5 6 6 I. R O ZPR A W Y - J ó z e f K orpata.

św iętszem jest praw em człow ieka“, słow nik polityczny, któ ry konsty tu cję określa, jako „pism o perjodyczne XIX w .“ i zło­ śliw ie w ykpiw a policję tajną. Nie b rak też wiadom ości zagra­ nicznych i artyk ułó w o treści społecznej. Rzuca się natom iast w oczy b rak oryginalnej litera tu ry pięknej, którą zastęp ują tłum aczenia z „Ifigenji La T ouche“, M oliera „P rzekory i m iło­ śc i“, De L avigne’a „Nieszporów sycylijskich“ 1, Pam iętnika z podróży P. de C hateau brian d a p. t. „Ruiny Argos i M iceny“ i artyk u łó w z pism a „La R enom m ée“. K rytykę literack ą rep re ­ zentuje jedynie arty k u ł Ks. G odebskiego „O tłum aczeniu po­ etó w “, poezję zaś rów nież jego wiersz p. t. „L iterat i d w o rak “. Ja k na m łode grono literackie stanow czo zä mało. P olityka za­ ciążyła nad tw órczością literacką, pomimo że żadnego z współ pracow ników „D ziennika“ nie m ożnaby posądzić o rew olucyjne zapędy. Chodziło im przedew szystkiem o obronę zasad ko n­ sty tu cyjn ych w momencie, gdy efektow ne mowy W. Niemo- jow skiego rozpalały m łode um ysły. Poza tem życie narzucało im różne zagadnienia polityczne i wiązało ich twórczość z rze­ czyw istością, k tó ra budziła u m łodzieży nieufność i rozłam zarów no wśród niej jak i w społeczeństw ie.

W m aju 1820 r. po obchodzie 3-go m aja n a Bielanach w ytropiono i zam knięto gospodę a tem sam em i redakcję „D ziennika A kadem ickiego“, którego zeszyt ostatni p rze d sta ­ w iał się zresztą niezw ykle słabo. W płynęło na to niew ątpliw ie także i usunięcie się trzech jego filarów : Fr. Sal. Dmochow­ skiego, Ks. G odebskiego i D om inika Lisieckiego, którzy w k w iet­ niu 1820 r., po w yjeździe B rykczyńskiego do W łoch, objęli redak cję „Tygodnika P olskiego“, przezw anego później „W an dą“ 2. Znam iennem jest, że F r. Sal. Dmochowski nie zamieścił, a przy­ najm niej nie podpisał żadnego a rty k u łu w „D zienniku A k ad e­ m ickim “. Na szczególną jed n ak uw agę, pośród tych m łodych „w ierszopisów “ i publicystów zasługuje Dominik Lisiecki, który w gronie m łodych redaktorów i literatów był poniekąd typow ym rep re z en ta n te m ówczesnego środow iska literackiego. Znany ze sw ych tłum aczeń i łatw ości pióra cieszył się znaczną wzięto- ścią w śród m łodych i publiczności i dlatego w ytrw ale próbo­ wał zdobyć sobie także lau ry sceniczne, choć bez w iększego pow odzenia. Na pochw ałę jego trzeb a przypom nieć, że próbo­ w ał on także ballady i w r. 1820 zam ieścił w „Tygodniku P olskim “ „Poetę w fabryce b ro n i“ a w „W andzie“ „Oddalenie się bez p o w ro tu “ 3.

*

* *

Nie bez w pływ u na b y t organizacyj był objaw podkreślony przez Z. Edm anow ą, że „zarów no w zw iązkach swoich, jak

1 T łum aczenie D. Lisieckiego, w ystaw ione po raz pierw szy 18. IV. 1831 r. 2 Por. F. S. D m ochow skiego: W spom nienia, str. 175.

(15)

1. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m ło d ej W a r sz a w y liter a ck iej. 5 6 7

gospodach i k aw iarn iach daw ali w arszaw iacy up ust wielom ów­ stw u patrjotycznem u, n arażając lekkom yślnie siebie i swoje organizacje na szpiegostw o i rep resję, a pracę związkow ą na doryw czość i k ró tk o trw a ło ść “. Choć z drugiej stro n y — trzeba to przyznać — te w łaśnie rep re sje podniecały m łodzież do spisków i orężnego czynu.

Tym czasem K. B rodziński, k tó ry już zaniepokoił klasyków sw ą ciekaw ą rozp raw ą „o klasyczności i rom antyczności“ ro z­ począł na łam ach „Pam iętnika W arszaw skiego“ druk „listów o literatu rze p o lsk iej“, w których rzucił hasło „narodow ości w lite ra tu rz e “. A rtyk u ł jego o narodow ości zaraz w m aju 1820 r. p rzed ru k o w ał „Orzeł B iały“, gdyż odpow iadał on d u ­ chem idealizm owi m łodych. Jasn em sform ułow aniem pojęć przem aw iał on silniej do um ysłów m łodocianych niż rozw aża­ nia teo re ty c z n o -p ro g ram o w e o klasyczności i rom antyczności. Gorące a rty k u ły „Orła B iałego“, „D ziennika A kadem ic­ kieg o“ i „Tygodnika P olskiego“ św iadczyły o grun tującej się woli obrony zagrożonej konstytucji, o zaniku zaufania do polityki A leksandra, któ ry pod naciskiem M etternicha szu­ k ał już pozorów do w ycofania się ze złożonych przyrzeczeń. Znakom itą okazję nadarzy ła m u opozycja sejm ow a (w rzesień 1820 r.) z posłem W incentym Niem ojowskim , k tó ra dom agała się zachow ania w pełni zasad k onstytucyjnych. R ozgniew any jej akcją opozycyjną A leksander zniósł jaw ność obrad sejm o­ wych, u sun ął Niem ojowskiego, a podniecony wieściami o spi­ skach podpisał protokół kongresow y z listopada 1820 r., uśw ię­ cając zasadę obcej interw encji, celem przyw rócenia porządku, w krajach przez rew olucję opanow anych, a w krótce potem zwolnił m inistra o św iaty St. Potockiego, który dążył do pod­ porządkow ania kościoła katolickiego państw u, m ianując pod wpływem Nowosilcowa na jego m iejsce reak cjon istę St. G ra­ bowskiego.

Po tych fak tach zniknąć m usiały w szelkie złudzenia, po­ w stała natom iast niepew ność i ustaw iczne w yczekiw anie now ych zarządzeń. Jeżeli Nowosilcowi, który najjaskraw iej m oże u w ydatnia dążenia do zaham ow ania p ostępu w Polsce udała się robota, jeśli zdołał on na stanow iska kierow nicze w Polsce w ysunąć G rabow skich, Szaniaw skich, czy Zinserlin- gów i odegrać na sw em stanow isku tę w ielką rolę, która, w y ­ jaskraw iona i przeceniona, stała się w prost legendarną, to uzasadnienia tego należy szukać z jednej stro n y w „odzywa- niach się daw ności“ u ogółu społeczeństw a i konsolidacji ko n ­ serw atyw nego odłam u, którego m iał bronić przed rzekom ą zarazą anarchji, rew olucji socjalnej i bezbożności, z drugiej w cesarzu A leksandrze i jego sto su n k u do „odbudow anego K rólestw a“

1 Por. W ięckowska : Przem iany m yśli politycznej w K rólestw ie Kon- gresow em . Pam iętnik Pow . Zjazdu H istoryków . T. I.

(16)

5 6 8 I. R O Z PR A W Y . - J ó z e f Korpała.

Życie i n astro je ów czesne po w yraźnych zm ianach w rzą­ dzie ilustru je dość żywo list St. K un atta 1 do H en ryk a Nakwa- skiego, przebyw ającego wówczas w Paryżu. Pod d a tą 14 kw iet­ nia 1821 pisze on, m iędzy innem i:

„Co zaś do krajow ych nowin — jesteśm y w ciągiem ocze­ kiw aniu. Od chwili bowiem w yjazdu C esarza (27. VIII. 1820 r.) ciągle jest pow rót Jego spodziew any, a w ten czas zapowia­ dają nam nadzw yczajne odm iany. W poprzednim liście donio­ słem Ci już, o m ianow aniu G rabow skiego S tan isław a m inistrem ośw iecenia, o zakazaniu dzieła p. t.: „Obraz W iedn ia“ 2 itd. Gdy wiem, że i Rodzice Twoi nie zaniedbali Ci tych w szystkich szczegółów w ypisać, nie będę więc Cię pow tarzaniem trudził. To Ci tylko dodam, iż pisałem do B rykczyńskiego, do Mont­ pellier i doniosłem m u adres Twojego m ieszkania, sądzę, że miło mu będzie w nijść w korespondencję z Tobą.

Listy, k tó re M ama od Ciebie odbiera, jedn ają Ci tu wielu przyjaciół. Podoba się w szystkim naturalność, z k tó rą m alujesz w rażenia, jakie na Tobie widok P aryża spraw ił. W szyscy słu­ sznie w noszą ztąd, że nie odm ienisz nigdy tych zasad, którem i dusza Twoja jest napełniona. Niech Cię to nie zadziwia, że W arszaw a takie nad Tobą czyni uw agi, bo przypom nij sobie, jak cudzoziem ska je s t zw ykle ta młodzież, k tóra tu do W ar­ szaw y pow raca!

W tym m om encie, kiedy to piszę, odbieram z poczty list od B rykczyńskiego a w nim przypisek od Ciebie. D ata 6. m arca, a dziś dopiero doszedł rąk m oich! Je st to skutek, że kochany Brysio bez ad resu list poczcie pow ierzył, a ja nie chodzę nigdy dow iadyw ać się, czy „poste re s ta n te “ nie m asz co do mnie. G dyby K a z io 8 p rzypadkiem nie był się zapytał na poczcie, by ł­ bym może dłużej jeszcze oczekiw ał na ten list. Chciejcież odtąd zawsze kłaść ad res m ieszkania Pilchow skich : ulica Św. Jerzeg o Nr. 1771., a tak nigdy długo odpisu mojego czekać nie będziecie. — Nie mam żadnych tajem nic, zam iast przeto oddzielnego do B rysia listu, będę tu razem do was obydwóch pisał. K ochany Brysiu ! Anim mógł wnosić, żebyś Ty się w tej chwili w P aryżu znajdow ał. P ew nym będąc, że jesteś z Toczy­ skim w M ontpellier, posłałem Ci w pierw szych dniach Lutego (pod adresem Toczyskiego) list, k tó ry bez w ątpienia spraw iłby Ci w ielkie ukontentow anie. G dybym zw yczajnym charakterem pisał, w trzech nabitych arkuszach, nie zmieściłbym tego w szy st­ kiego, co się w nim znajduje. Jakże mi przykro, żeś go nie odebrał, a może i nie prędko odbierzesz. W kilka dni po n a ­ p isaniu tego listu odebrałem od Ciebie wiadomość z Liworno i już, podług zlecenia Twojego, m iałem w nijść w ko respo n ­

1 Mgr. St. Kunatt, lektor praw U niw . W arszawskiego.

2 Edwarda Lubom irskiego: Opis historyczno-statystyczny Wiednia. 8 „Kazio“ zapew ne Brodziński, tak popularnie nazywany w gronie literatów i młodzieży.

(17)

I. R O Z PR A W A . — Za k u lisa m i m łodej W a r sz a w y litera ck iej. 5 6 9

dencję z O rsettim 1 we Florencji, gdym się od Ś w idzińskiego2 dowiedział, że Twój Papa m a już od Ciebie list późniejszy, w którym Mu o powrocie do Włoch północnych donosisz. M usiałem w ięc czekać wiadomości od Ciebie, abym się dowie­ dział gdzie Ci mam adresow ać. W owym liście do M ontpellier pisanym , m asz w najdrobniejszych szczegółach, całą historję Polski, od chwili w yjazdu Twojego. O sejm ie w takie wcho­ dziłem drob no stk i, iż n iektóre w ażniejsze mowy m asz tam w całości um ieszczone. Zaw arłem w nim w szystkie literackie wiadomości ta k dalece, że zdanie o Twoich „Pieniaczach“ 3 dosłow nie z ty g o d n ik a 4 K urpińskiego Ci doniosłem . Jak że mię boli żeś nie odebrał tego listu, który b y łb y Ci now ym dowo­ dem, jak nieodstępnym jesteś w pam ięci przyjaciela Twego! Tak się w tej chwili gniew am , iż mi się wcale już nie chce pow tarzać, com tam um ieścił. Z resztą N akw aski, którego spo­ sób m yślenia zupełnie m ojem u odpowiada, już Ci bezw ątpienia opow iedział szczegóły Sejm u. Pow tórzę więc tu tylko drobnostki literackie, nas dotyczące. A naprzód, jak Ci już wiadomo, „Orzeł B iały“ ustał. Jego m iejsce, od 1. stycznia zastąpiły „Sybilla N ad w iślań sk a“, pod red ak cją nudnego G rz y m a ły 5, „D ekada P o lsk a“, pod redakcją kilku akadem ików : H eltm anna, Bartholda, K elera, Bronikow skiego i innych (Ty ich nie znasz, ale w spom inam ich dla H enryka). Nakoniec „K urjer W arszaw ­ sk i“, pod red ak cją D m uszew skiego i Kicińskiego, tudzież „Ga­ zeta L ite rac k a “, siero ta, bez red ak to ra. „S ybilla“ wychodzi dw a razy n a m iesiąc, ale nudziarz w czterech m iesiącach do­ piero cztery n u m era wydał. Je st ona więcej polityczną, niż literacką i z uko n ten to w aniem czytaną. „D ekada“, zapalona, w ychodziła trz y razy na m iesiąc, ale od kw ietnia już ustała. U m arła na suchoty, ale nie z własnej winy. „K u rjer“ wychodzi na ćw iartce, co dzień. U trzym uje go szczególniej Dm uszew ski nowościam i w arszaw skiem i. „G azeta litera c k a “, nieszczęśliw a sierota, której w ychow aniem szczególniej tru d n i się P usteln ik. Dom yślicie się więc, że w w ieku 19-tym nie może być z ochotą czytana. W ychodzi raz na tydzień, u G lüksberga, a że w szystko przyjm uje, je st to więc m ix tu ra z najliberalniejszych i n ajciem ­ niejszych pism. Nic w niej nadzw yczajnego, gdy w jednym num erze, a naw et w jednej kolum nie często zdania zupełnie m iędzy sobą sprzeczne przeczytasz.

B ru n o n a e niem asz w tej chwili w W arszaw ie. Pojechał do Łucka po błogosław ieństw o od dziadka, albow iem w krótce

1 Może syn Józefa O rsetti’ego W. Dozorcy W. W schodu Polskiego. 2 Konstanty Św idziński, słynny bibljofil.

3 Racine’a rPiem acze“ tłum . J. Brykczyński. Warszawa 1820. 4 „Tygodnik m uzyczny“.

5 Franciszek Grzymała, um iarkowany publicysta. 6 Kicińskiego.

(18)

5 7 0 I. R OZPRAW Y. — J ó z e f K orpała.

żeni się z p a n n ą Ju lją Zbrow ską. Czybyś był spodziew ał się tego w k onw ikcie? Term in ślubu jeszcze zupełnie oznaczonym

nie jest. St. K unatt.

Rów nocześnie załączał K unatt do listu sw ego dw a bile­ ciki do B rykczyńskiego, od P o ety (zapew ne B rodzińskiego) i dam ski, dodając pozdrow ienia dla M orozewicza, K ossow skiego i nieznanego bliżej A natola.

Łatwo z tego w yw nioskow ać, że — pomimo w zm agają­ cego się ucisku politycznego i w yjazdu zagranicę szereg u w y­ bitnych przyw ódców m łodzieży — rozwijało się n a w stępie roku 1821-go czasopiśm iennictw o literacko-polityczne, sch arak­ teryzow ane tak dokładnie przez K unatta. Nie trw ało to jed n ak długo. Po zam knięciu „D ekady“, która była właściwie organem Zw iązku „W olnych Polaków “, n ieste ty i „Sybilla N adw iślań­ s k a “, będąca przedew szystkiem dziennikiem politycznym , los jej podzieliła. Na placu boju został „K urjer W arszaw sk i“, „W an d a“ i „G azeta lite ra c k a “. Przejąw szy trad y cje „Tygod­ n ik a “ uderzyła „W an d a“ w żyw szy ton p rzyw iązania do kraju i do wolności, daw ała w spom nienia o legjonach, pieśniach w ę­ glarzy, wzyw ała do miłości ludu, dbałości o jego o ś w ia tę 1. R zutki i energiczny red a k to r F r. Sal. Dm ochowski zam ieszczał w niej dłuższe spraw ozdania i k ry ty k i, m iędzy innem i o strą k ry ty k ę tragedji H um nickiego „Żółkiewski pod C ecorą“.

N atom iast w K urjerze, pow stałym w epoce budzącego się rom antyzm u, próżnobyśm y się doszukiw ali odbicia tej epoki. P rzeznaczony dla szerokich sfer społeczeństw a, poprzestaw ał jed y n ie na inform acjach i ^ni w politykę, ani też w k ry ty k ę literack ą się nievwdaw ał. „Najszczęśliw szy ze w szystkich gazet, zaw sze interesu jący , nie ubliżający żadnej opinji, bezstro n n y i zw inny w udzielaniu nowości politycznych i p ryw atnych, p rze trw a ł ciężki nacisk cenzury i coraz pow szechniejszym się s ta w a ł2. Nie bez wpływ u było też tu m ałżeństw o Kicińskiego, k tó ry porzucił politykę, w yniósł się na wieś, a d ru k arn ię, w raz z tytułem i praw em w łasności „K urjera W arszaw skiego“ od­ stą p ił Ludw ikow i D m uszew skiem u3.

L iteratu rę i k ry ty k ę rep rezento w ał więc tylko „Pam iętnik W arszaw ski“ pod red ak cją B entkow skiego, którego w spierał B rodziński i „W an d a“, której słabo sekundow ała „G azeta Lite­ ra c k a “. W ydaw ana przez C hłędow skiego A dam a, „Gazeta Lite­ ra c k a “ śledziła w praw dzie objaw y piśm iennictw a krajow ego i daw ała o bszerny przegląd lite ra tu ry obcej, ale w pływ u żad­ nego na k ształtow anie się prądów literackich nie w y w ie ra ła 4.

1 Gąsiorowska: W olność druku, str. 139.

* Eiie H.: Prasa Warszawska..., str. 11 Tej „zasadzie nieobrażania n i­ kogo na św iecie“ pozostał on w ierny naw et w okresie pow stania listopado­ w ego, z czego czyniła mu zarzut „Nowa P olska“ w art. z d. 14 III 1831 r.

3 Por. D m ochow ski: W spom nienia, str. 202. 4 Por. W oycicki: op. cit., str. 28.

(19)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m ło d ej W a r s z a w y literack iej. 5 7 1

B rodziński, k tó ry w spółpracow ał we w szystkich niem al pism ach literack ich , udziału w niej nie wziął, a naw et zaprzeczył w szel­ kim pogłoskom , zam ieszczając w „Gazecie W arszaw skiej“ ośw iad­ czenie, iż do redakcji pom ienionego pism a wcale nie n a le ż y 1. P ozostaw ała jeszcze „S y b illa“, ale ona była przedew szyst- kiem pism em politycznem , gdyż zagadnienia polityczne żyw o jeszcze p o ru szały um ysły młodych. D yskusje literackie, zapo­ czątkow ane w rok u 1819 przez Brodzińskiego zarów no na tem a t klasyczności i rom antyczności jak i narodow ości w lite­ ra tu rz e (polem ika z J. Śniadeckim później z G. W itow skim i J. K onarskim w „Orle Białym “) prow adzili głów nie klasycy w salonach literackich o litera tu rz e rękopiśm iennej i profeso­ row ie. Ogół poddaw ał się presji rządow ej, uznając kieru n ek zach ow aw czo-ugodow y za najw łaściw szy w danym m omencie.

Znam iennym w yjątkiem w tej k o n se rw aty w n o -rac jo n ali­ stycznej elicie profesorskiej, zwłaszcza po w yjeździe Lelew ela, był K azim ierz Brodziński, wówczas profesor liceum w arszaw ­ skiego. U m iarkow any i spokojny, bogaty przeżyciem kam panji napoleońskiej, ham ow ał m łodych a zarazem podejm ow ał n a j­ pow ażniejsze problem y. Pod jego wpływem podjęły w r. 1821 zagad nien ie narodow ości w literatu rze dwa czasopism a patrjo- tyczne... „D ekada P olska“ i „Sybilla“, k tóre zasadniczo solida­ ryzow ały się z pojęciem „narodow ości“ u Brodzińskiego, choć cechy jej jaśniej fo rm u ło w a ły 2. Naw et taki S karbek — um y- słow ością swoją dość bliski B rodzińskiem u, poddał się ogólnej psychozie, stęp ił o strze swej sa ty ry i w trzech „Listach pisanych z W arszaw y do w ydaw cy S ybilli“ poprzestał jedynie na u w a ­ gach na tem at o ile Polacy postąpili przez pierw sze dw udziesto­ lecie XIX w.

Słusznie przeto Brodzińskiem u, któ ry m iał najściślejszy k o n tak t z m łodzieżą literacką, publicysty k ą i prądam i przeni- kającem i społeczeństw a zachodnie, przyznać należy trw ały wpływ i „kierow nictw o przy zakładaniu fundam entów pod ch arak tery sty czne dla całego o kresu rom antycznego p ojm o ­ w anie isto ty ojczyzny i narodow ości“ 3.

N iestety w spom niany już rozwój prasy polityczno-literac- kiej trw ał nie długo. Po u p ad k u „D ekady“, wkrótce zam knięto „Sybillę“. W. Ks. K onstanty i Nowosilcow zwrócili baczną uw agę na prasę i poczęli coraz to dotkliwiej uciskać redaktorów . W takiej sytuacji nic dziw nego, że bez żalu opuścił Dm ochowski w lipcu 1821 r. „ W an d ę“, w iersze i prozę, kółko literackie i teatr, w którym w ystaw ił „A ndrom akę“ R asyna, w yjechał n a wieś, na Kujawy i rozpoczął gospodarow ać. To samo zrobił M orawski, udając się w Kaliskie, gdzie zetk nął się z Niemo- jowskim i, podczas gdy ste r „W an d y “ objął znow u K iciński.

1 Por. B. Gubrynowicz: K. Brodziński. T. I, str. 328. 2 Por. J. Ujejski: op. cit., str. 198.

(20)

5 7 2 I. R O Z PR A W Y . - J ó z e f K orpała.

Początkow o podobała się Dm ochowskiem u ta zm iana try b u życia i z a tru d n ie ń 1, ale w krótce począł tęsk nić do W arszaw y i środow iska literackiego. Studjow anie pow ażniejszych dzieł historycznych i naszych autorów klasycznych, w któ re zaopa­ trzy ł się w W a rsz a w ie 2, już m u nie w ystarczało. Zasypyw ał więc listam i Lisieckiego, k tó ry szczegółowo darzył go nowi­ nami i plotkam i w arszaw skiem i. F rag m en ty tej korespondencji ch arak tery zu ją bardzo plastycznie zarów no autorów , jak i r e ­ prezentow aną przez nich koterję literacką. W krótce, po objęciu gospodarstw a, napisał więc Dmochowski poniższy list:

„Do red a k to ra W andy, do Tłum acza Nieszporów, alias W ieszczów Sycylijskich, do au to ra tragedji w robocie etc. nie w ypadałoby pisać jak tylko w ierszam i, ale żem trochę zwie- śniaczał m uszę więc naprzód się rozkołysać.

W Im ię Ojca i Syna i Św iętego Ducha. N ie w Tobie A pollinie jest moja otucha.

Już w as nie w ezw ę Muzy w pracach przedsięw ziętych, Jak dobry chrześcijanin patrzę moich św iętych .

Tak m nie nauczył mój proboszcz Bytnicki, kied y szeroko dowodził chłopcu, że m asoni godni są potępienia w iecznego ; widzisz, że um iem z przestróg jego korzystać.

Jak w idzę — trzeba próżne w yboczenia skrócić Do rzeczy wrócić. Chcesz w iedzieć co ja tu robię

Jak w szyscy szlachta żyją, również i ja żyję, Jedzą tu, śpią i piją, ja jem, śpię i piję. Choćbym Cię zresztą nauczył

Wielem już zasiał, zawłóczył,

Jak plon jest w ielki w pszenicy, lub życie, Czyli mam ow sa i grochu obficie,

Czyli kartofle już w dole, Jak w iele zbioru w stodole, Jak w iele lnu i konopi, Czy deszcz u nas często kropi,

W iele kupiec za zboże w W łocławku zapłacił Wiem, żebym próżno czas i papier tracił. Mało się udzielam Warszawy mieszkaniu A cóż dopiero Muz w ychow aniu.

Chcesz zatem w ierszy, nie pisząc darem nie Muszę też Ciebie zapytać wzajemnie.

Mój kochany Dominiku Zrobię Ci pytań bez liku, 0 którym Akademiku

Czyli jakiego nie słychać krzyku. 1 o Grzymały dzienniku

I o H um nickim3 traiku. O jakim now ym w ierszyku, Surow ym naszym krytyku, 1 Por. D m ochow ski: W spom nienia, str. 212. * Op. cit., str. 213.

(21)

I. R O Z PR A W Y . — Za k u lisa m i m łodej W a rsza w y litera ck iej. 5 7 3 Nareszcie o Pustelniku '.

A że już nie chcą iść w iersze na iku Muszę nowe rym y składać

By dalsze pytania zadać. N apisz w ięc m i proszę

Czy ma D m uszew ski z K uryera3 grosze. Czy jakiej nie poniósł straty

Z odm ianą prenum eraty! Czyli nasz poczciw y Bruno Zbierze z „Wandy“ złote runo. Czy już ustało P o t-P u r y3

Zresztą mi donieś w szystkie awantury Czy to w esołe czy sentym entalne Czy literackie, czyli teatralne. Czy traicznego nie ujrzymy dzieła, Czy która z baletniczek się nie pośliznęła, Czy do Warszawy zawita

F ed ra 4, obok Hipolita Których sprawa bardzo pilna W ypędziła stąd do Wilna.

Spodziewam się po Twojem przywiązaniu szczerem, Że będziesz dla m nie drugim Kuryjerem,

Bo ja już pędząc życie w ieśniacze Tylko Segura tłum aczę.

Myśląc nad Sem em , Jafetem i Chamem, Siedzę zresztą, jak za kramem.

Dosyć już, dosyć zaw ołasz ty ch w ierszydeł, to sam o i ja po­ w iadam i ściskając Cię serdecznie u praszam Cię aby ś jaknaj- prędzej, to jest siadłszy do stolika zaraz odpisał, bo okazja naty chm iast odchodzi, a nie m ógłbyś na pocztę pisać sw obod­ nie. W idzisz, ja k a to św ierzbiączka Poety, jeszcze m am przed sobą kaw ałek p ap ieru , m uszę go więc w ierszam i zapisać:

Z P oety dzisiaj rolnik, osiadłszy w ukryciu Często sobie o przeszłem rozm yśliw am życiu D aleki od zaw iści i od chęci sław y

Bezstronnie sądzić m ogę poetów Warszawy.

Dziś w ięc z w szelką powagą, siedząc w moim krześle Błogosław ieństw o Feba na Twą głow ę ześlę.

Ile ziarnek pszenicy dziś jest w moim gum nie Tyle niech pięknych w ierszy sypie Ci się tłum nie. Jak przez A rysy(?) odchodzą Kostrzewa i Wyka Tak niechaj prace Twoje przeczyszcza krytyka. A jak chłop cepam i w posad zboża w ali Niech Ci gęsfy brzmi oklask w teatralnej sali. Każdy Twój wiersz czytając, w olny od przymusu, Niech przyzna mu słodycz miodu, tęgość spirytusu A póki ow ies ow sem i jęczm ień jęczm ieniem Póki my się w przyjaźni nigdy nie odm ienieni“.

W iersze — copraw da — niegodne naw et Dm ochowskiego, ale z nich także widać, że interesow ało go żywo bieżące życie

1 Gerard W itowski. * Kurjer W arszawski.

3 Pot-Pourri w ydaw ał w r. 1821 Żółkowski. 4 R acine’a.

(22)

5 7 4 I. R O Z PR A W Y . - J ó ze f K orpała.

k u ltu raln e W arszaw y. I nic dziw nego, jeśli się zważy, jak sze­ rokie stosunki m iał ten m łody pisarz w kołach literackich i artystycznych. Nie próżno sam debiutow ał na scenie, tłu m a­ czeniem „M arjusza z M intu rn y“, gdzie niedaw no gorące oklaski zbierał Ignacy H um nicki, za „Żółkiewskiego pod C ecorą“, któ­ rego — naw iasem m ówiąc — D m ochowski dość złośliw ie sk ry ­ tykow ał w obszernej recenzji, dołączonej do „G azety W arszaw ­ sk iej“. P rzekład „A ndrom aki“ R aciné’a także ciągle absorbow ał jego m yśl teatrem . W Pam iętnikach swoich pisze H um nicki, że niepow odzenie tłum aczeń sztu k francuskich, dokonanych przez D m ochowskiego, k tó re „dosyć zim nego doznały p rzy jęcia“ spo­ wodowały tę niechęć Dm ochowskiego do niego. Jeśli naw et ta k było to Dm ochowski oddał mu we W spom nieniach całko­ w itą spraw ied liw o ść1.

Lisiecki, k tó ry tym czasem o trzy m ał posadę w Komisji rządow ej przychodu i sk arbu dopiero po drugim liście, mniej więcej w grud niu 1821 r. p rzesłał Dm ochow skiem u poniższą odpow iedź:

„Drugi już list Twój odbieram — miło mi je st przesłać Ci podziękow anie, że nie zapom inasz o m nie. Żałujem y w szyscy jaknajm ocniej, żeś się z naszego grona usu nął, żeś porzucił W arszaw ę, dla nędznych K ujaw :

Kto przeniósł Kujawy Nad m iłe zabawy Stolicy W arszawy Ten syn Apolla niepraw y. Ten niegodzien w iecznej sław y Wart, aby los niełaskaw y W wiódł go do domu poprawy.

W ielka p raw d a: Nigdy Ci tego chwalić nie będę. Ztetryczejesz, opuścisz się a n aw et i w ierszy robić zapom nisz, jeśli do n as listy pisyw ać będziesz.

Dziękuję Ci za opinją, k tó rą m asz o moim talencie. Je st on niezm iernie m ały i takim się zaw sze w ydaw ać będzie, gdy szczególniejszem zrządzeniem płody jego mają zaw sze tłum iące płodów Twoich sąsiedztw o. Mało, bym i ja się nie zgodził na Twoje zdanie o Brodzińskim . W iduję się z nim często, o statn ią raz ą mówił mi o T obie: że nie spodziew ał się. abyś Ty tak m ocno w iersze jego w „W andzie“ 2 pochwalił. Ma się rozum ieć, żem mu na to jaknajpochlebniej odpowiedział.

„C yganka“ je st to nędzna sztuka. Zrobiła jednak dwa spek tak le. Twój koncept o niej, jakkolw iek za o stry i m nie i w szystkim się podobał — dlatego, że jest praw dziw ie do­ w cipny. M ógłbym Ci także konceptem odw etow ać np. z po­ w odu pieczątki, której do ostatniego listu użyłeś, lecz nie chcę w szystkiego pism u powierzać.

1 Por. D m ochow ski: W spom nienia, str. 175. 2 К Brodziński: Poezje. Warszawa 1821.

Cytaty

Powiązane dokumenty

że w dwóch doświadczeniach nie stwierdzono takiego efektu. W ydalanie azotu z moczem, orientacyjny wskaźnik metabolizmu białka, nie zmieniał się w czasie

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

[r]

Zajmuje się zbieraniem, klasyfikacją, opisem oraz interpretacją danych uzyskiwanych w badaniach (…).. Jej zasadniczym celem jest opis i wyciąganie wniosków dotyczących

Zdawaćby się mogło, iż w „kraju robotników i chłopów” praca sta­.. nie się czynnikiem nadrzędnym, fundamentem sowieckiego

Bardzo serdecznie dziękujemy też Wydawnictwu Uczel- nianemu, pani dyrektor Dromireckiej, za pomoc w przygotowaniu posterów na bazie Albumu XX-lecia Drugiego Wy- działu

Po- niżej pokazano fotografi ę stroboskopo- wą piłeczki spadającej na stół i dwukrot- nie się od niego odbijającej (pierwszy raz w punkcie A, drugi raz w punkcie B).

giczną Judyckiego jest teoria absolutnej Bożej wszechmocy, bez której właściwie nic nie jest możliwe i dla której wszystko jest możliwe: „Należy bowiem sądzić, że