Marta Wyka
Z problemów młodopolskiego
heroizmu
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/4, 81-95
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V I I , 1976, z. 4
MARTA WYKA
Z PROBLEM ÓW M ŁODOPOLSKIEGO HEROIZM U
K iedy m ów im y o m odernizm ie, m yślim y o epoce, k tó ra indyw idualizm oraz k u lt tw órczej jednostki uczyniła cen tralny m pu n k tem swojego p ro gram u. P rzy w o łu jem y więc w naszym m yśleniu pew ien stereo ty p (za rów no św iatopoglądow y ja k wyobraźniow y) nierozłącznie z tą epoką zw iązany i p ró b u jem y rozszyfrow ać jego treść, jego funkcję, słow em — re k o n stru u je m y w ielorakie racje jego istnienia. W różnych m askach i przeobrażeniach daje się nam poznać ów wzorzec postępow ania, sięgając po stylisty czn e natch n ien ie w odm ienne epoki i tradycje.
Jed n y m z w ażnych i, co w ięcej, w ieloznacznych sposobów w yrażania w lite ra tu rz e tego indyw idualizm u stanie się kreow anie bohatera, w iel kiego człowieka, postaci w ybitnej i n iepow tarzalnej. Je j rodowód to m i tologia: dlatego m ów im y o herosie, przyw ołując, jako m ateriał porów naw czy, greckich bohaterów , w ty m postępow aniu uspraw iedliw ieni m a n ifestow anym przez m odernistów duchow ym pokrew ieństw em z a n ty kiem. Na sam ym w stępie rodzi się w ątpliw ość pierwsza: o jaki w łaściw ie an ty k m odernistom chodziło? Przecież nie było m iędzy nim i zgody n a w et w kw estii dla świadom ości epoki tak podstaw ow ej ja k sposób rozu m ienia Nietzschego jako tw órcy Narodzin tragedii. R om antyk czy k la syk? A więc — w konsekw encji — a n ty k rom antyczny czy też klasyczny? Sięgano do obydw óch i z tego chociażby powodu m odernistyczna w ersja naw iązań m itologicznych m u si być co najm niej dwoista.
W stępne i niezw ykle in stru k ty w n e badania nad tym tem atem zostały już przeprow adzone: m yślę o szkicu H anny Filipkow skiej, gdzie a u to rk a z ajm u je się ustaleniem fu n k cji trzech m otyw ów m itycznych: L ucyfera,
Dies irae i herosa 1.
P ierw szy g en eraln y wniosek z ty ch ustaleń w y n ik ający sprow adza się do tw ierdzenia, iż działanie m itu oraz jego rozum ienie — a w szcze
1 H. F i l i p k o w s k a , Z proble m aty ki mitu w literaturze Młodej Polski.
W zbiorze: Problem y literatury polskiej lat 1890—1939. Seria 1. Wrocław 1972.
gólności zaś m itu b o h atera — dotyczy sfe ry ideologii, kształtow ania się idei w ogólności, że jest sygnałem p rzy w o łu jącym skojarzenia nie tyle w yobraźniow e, ile „św iadom ościow e”. W niosek drugi: krzepnięcie idei bo haterstw a, w ielkiego człow ieka (jego im iona są różne: Achilles, H ek tor, Zawisza C zarny, Janosik, Napoleon, Piast, Poeta) dokonuje się w m o m encie, gdy konieczna już w y daje się rea k c ja na dandyzm , na pro gram o w ą słabość i psychiczne ak to rstw o pierw szego pokolenia Młodej Polski. Je st to więc przede w szystkim (aczkolw iek nie w yłącznie) dzieło pokole nia drugiego, tw orzące chór głosów niecodziennych, czasem naw zajem się zw alczających i przeczących sobie. Z m ianę w a rty ta k sygnalizow ał A ntoni Lange:
A ty, dusz trucicielu, idź mi precz, Hamlecie! Bo spowiedź moja nie jest spowiedzią niemocy, Lecz piekłem , gdzie się w ogniu spiżu ją prorocy: Oto nadszedł dzień czynu, co w ątpiące zmiecie!
[ 1
Prysnął czar, coś m ię dotąd p ętał nim jak dziecię — Poznałem, co jest wolne i co jest konieczne,
Co ziem skie i nadziemskie... Idź mi precz, Hamlecie! 2
W ygnanie H am leta ró w na się p rzy zn an iu b e rła Prom eteuszow i. Sym bolika bohaterskiego czynu dla dobra ludzkości, im ieniem P rom eteusza oznaczona, należy do podstaw ow ych w zorców arch etyp iczny ch m łodopol skiej lite ra tu ry . Czy wiąże się jed n ak bezpośrednio i w iern ie z przek a zem m itologicznym ? W yczerpująca odpowiedź na to p y tan ie stanow iłaby, rzecz jasna, re k o n stru k c ję p rzem ian staro żytn eg o w zorca na przestrzen i p a ru epok literackich . Sam wszakże k ieru n e k ty c h p rzem ian w ydaje się in teresu jący . Z przekazem p ierw o tn y m łączą się dw a podstaw ow e p oję cia o c h arak terze an tro p o log iczn o ku ltu ralny m . P ro m eteu sz — bo h ater sta ro ż y tn y — jest synonim em ludzkiej wolności, a przed e w szystkim w iedzy, poznania, sam oświadom ości. R om antyzm w prow adza w to rozu m ienie m itu pew ne zasadnicze innow acje, k tó re okażą się żywe i a k tu a l ne na przełom ie X IX i X X stulecia. M it p ro m etejsk i m ianow icie u sp ra w iedliw ia nie ty le dążenie ludzkie do w iedzy i poznania, ile jednostkow y bu nt, n iep rzejed n an ą rew o ltę sam otnika, zdecydow anego w alczyć p rze ciw konw encjom k ręp u ją cy m jego w yjątkow ość. T ak jest u Goethego czy Shelleya, podobną form ę pro m eteizm u znajdziem y w dziele N ietzsche go — i ro m an ty czn a w łaśnie koncepcja heroicznego b u n to w n ik a pojaw i się w Młodej Polsce. G ranice owej koncepcji są płynne, uzasadnienia nie
2 Poezja Młodej Polski. Wybrał, w stępem i notami biograficznymi poprzedził M. J a s t r u n . Objaśniła J. K a m i o n k o w a . Wyd. 3, zmienione. Wrocław 1967, s. 29. BN I 125.
zm iernie złożone, przydatność ideowa bogata i różnorodna. Jedno można powiedzieć na pewno: za pośrednictw em prom etejskiego m itu realizu ją się najżyw otniejsze dla Młodej Polski py tan ia zw iązane z sensem istnie nia jednostki. Nie mieszczą się one w sferze w yobraźni tylko, odwołanie sym boliczne (do m itu i postaci Prom eteusza) pełni bowiem funkcję sygna łu -urucham iającego w w iększym stopniu skojarzenia ideow e niż litera c kie sensu stricto. Słowem, m itologiczny bodziec im plikuje wiele m ożli wości kreacyjnych. A m ianowicie prom etejski bohater, już zbuntow any, może stać się: geniuszem ; nietzscheańskim człowiekiem dostojnym ; H e rostratesem ; poetą-m ędrcem ; w ykonaw cą bądź źródłem czynu m etafi zycznego; wreszcie — spraw cą czynu społecznie użytecznego.
W arto chyba w ty m m iejscu przypom nieć, iż w ersję prom eteizm u w y biegającą już w przyszłość jak gdyby, a jednocześnie najbardziej k rań co wą, zaproponow ał w tej epoce A ndré Gide. W ro k u 1901 „C him era” w y drukow ała jego P rom eteusza źle spętanego, gorąco polecając to dziełko czytelnikom . Rzecz posiada form ę groteskow o-satyrycznej przypow ieści i rozgryw a się współcześnie, w P aryżu. Tłem akcji jest przew ażnie p a rysk a k aw iarn ia, w której zjaw ia się P rom eteusz w raz z orłem.
W trak cie szeregu zdarzeń akcja dochodzi do p u n k tu kulm inacyjnego: P rom eteusz zabija orła i odzyskuje wolność absolutną. Orzeł zaś — w ed ług sugestii G ide’a — był jego rac ją bytu, częścią jego świadomości, a więc form ą więzów (niekoniecznie narzędziem cierpienia). Tak w idział Gide granicę ostateczną prom etejskiego b untu: kładzie on kres w szelkim ograniczeniom indyw idualności, naw et za cenę rew olty przeciw w łasnej osobowości. S tąd już zresztą niedaleko do pojęcia „acte g ra tu it”.
P ro b lem aty k a heroizm u i bohatera — wielkiego człowieka — m a w li te ra tu rz e m łodopolskiej, jak już powiedzieliśm y, wiele znaczeń. W „C hi m erze” w łaśnie, a więc .w piśm ie k ształtu jący m i program ującym św ia domość k u ltu ro w ą, znajdziem y — choćby tylko w rocznikach 1901— 1902 — w łaściw ie w szystkie w stępne tropy, k tóre znaczą k ieru n k i rozw o ju tego zagadnienia. N ajpierw w spom niany już Gide — jako tw órca kon cepcji krańcow ej i przez polskich tw órców jeszcze nie podjętej. Dalej: M iriam i jego Los geniuszów („C him era” 1901, z. 1). M iriam — w yznaw ca N orw idow skiej teorii „genialnych duchów ” — ukazuje od razu kie ru n e k naw iązań trad y cy jn y ch , które złożą się na rodzim e w ydanie bo h atera: zm ierza on ku rom antyzm ow i. Geniusz, nosiciel siły fataln ej, k tó ry przestał być bogiem, to jednocześnie ofiara współczesnej, zunifiko w anej k u ltu ry gazetowej.
W drugim roczniku „C him ery” kolejne nazwisko, zbyt chyba rzadko przyw oływ ane jako z kolei w spółtw orzące koncepcję bo hatera-poety: Em erson. Pow rócim y do niego za chwilę.
łu je m y się na razie do w y stąp ień teoretycznych, do głosów posiadających znaczenie program ow e. Postępow anie tak ie w y daje się o ty le uzasadnio ne, że m am y do czynienia z fenom enem literackim , k tó ry daje się w y tłum aczyć i zrozum ieć przede w szystkim jako elem ent — pow tórzm y raz jeszcze — ideowej św iadom ości epoki. W szystkie bowiem heroiczne „sny o potędze” znam ienne dla Młodej Polski nie są ty lko fig u rą stylistyczną ani p ro sty m odnow ieniem m itologicznego wzorca.
Je d n a z najb ard ziej c h a rak tery sty czn y ch d eklaracji, ukazująca całą złożoność problem u, a tak że jego znaczeniow ą pojem ność, w yjdzie spod pióra Tadeusza M icińskiego. Napisze on tak:
Do źródeł duszy polskiej! Oto krzyk bojowy Młodej Polski — nie deka dentyzm, nie literacki prąd, przyniesiony z zagranicy [...].
To poszukiw anie mocy — i znalezienie jej. [...]
Posiadamy w łasną epopeję na polach Berezyny i M aciejowic — własną Ew angelię w utworach m esjanicznych, w łasną księgę Magii w przyrodzie bo rów litew skich [...] i tych w spaniałych sarkofagów Tatr, na których zbierają się widma umarłych.
Nasi Prom eteusze — to olbrzymi kondukt męczenników pogrzebanych w katakumbach S y b ir u 3.
R om antyczne um iłow anie n aro d u okazuje się obowiązkiem pierw szo planow ym . Ale te n sam au to r pisze rów nież:
niechaj się sprawdzą słowa Lucyfera: „będziemy jako bogowie”. Bo synam i jesteśm y Bożej Tajem nicy [...].
W yzwolił się w nas niew olnik form niskich tak zwanej europejskiej k u l tury i rozbłysnął Człowiek wieczny.
Ciasne horyzonty egoizmu narodowego rozsłoniły się i w idać nieznane du cha oceany.
Tak w ięc w alczm y nie o dzień 8-godzinny — nie o język polski w szkół kach — w alczm y o całego człowieka — którego szczytem, podziemną w a r tością i najgłębszym logarytm em jest Dusza 4.
K onflik t pom iędzy ideą człow ieka wiecznego a ideą b o h a te ra narodo wego ry su je się tu ta j w yraziście. P o jaw ia się on nie tylko u Micińskiego, chociaż w łaśnie w jego twórczości niepew ność w yb o ru pom iędzy ty m i dw om a m odelam i w y daje się szczególnie w ażna. Stw orzony przez Mi cińskiego b o h ater literack i m a być absolutnie w szechstronny, nie w yrze kając się polskości. J e st nim ksiądz Faust, k tó ry
Wszystko widział, przeżył, przemyślał:
obłok m yśli na zachodzie Europy, tonący jeszcze w dialektyce Bergsona; srebrne, ale obłąkane od mroku wierzchołki gór Zaratustry; w ielkie hejnały Centaurów takich jak Goethe, Szekspir, Whitman [...].
w idzi nieraz gońca m yśli głębokiej w nieznanym prostaczku. 3 T. M i c i ń s k i , Do źródeł duszy polskiej. Lwów 1906, s. 34—35. 4 Ibidem, s. 171— 172.
A c h żył na emigracji polskiej w pokoiku hotelowym Paryża, karmiąc się chlebem za 5 sous dziennie. Umiał zaś zdobyć sumy. ogromne w jednym roku, gdy zechciał użyć swej intuicji i wiedzy m atematycznej! Za te sumy za łożył fabrykę i wychował tak robotników, że sami prowadzą ją [...].
Kocha robotników i tych, którym nauka stała się Religią, a Religia jest
już Wiedzą. [...]
Uczy, jak należy w yzw olić się człowiekowi z m aterialnej niewoli i równie potwornej niew oli — zamarłych dogm atów 5.
W olność m etafizyczna i czyn k o n k retn y określone przez dziedzictwo historyczne skład ają się na sprzężenie, w yróżniające jedno z w cieleń bo- h atera-P o lak a. R om antyczny czyn i rom antyczna w iara w ojczyznę są u M icińskiego rów nie silne ja k b un t przeciw dogmatom.
W tw órczości lirycznej zm ienia się nieco — jest to zrozum iałe — eks p resja czynnej postaw y heroicznej .W m om encie gdy poeta staje się k re a to rem pew nej rzeczywistości, czyn kojarzy się raczej z „wolą m ocy” , a także z tw orzeniem świadomości, za k tórej podstaw ę posłuży k o tu rn o we „ ja ” liryczne. U S taffa p rzeczytam y więc:
Wszystko, co w e mnie trwożne, poddańcze, pokorne, Zgniotłem brutalną, dziką pięścią wielkoluda
[...1 Znalazłem siebie w wichrów rozuzdaniu ślepem W ryku gromu, co wstrząsa oceanów łożem
[...3
Teraz jestem bezbrzeżnym, wolnym, dzikim stępem! Teraz jestem huczącym, rozpętanym morzem
I burzą gwiezdnych wirów potężną, wszechmocną 6.
U T etm ajera:
Zda mi się czasem w noc,
Że duch mój idzie przez miasta i sioła Z płomiennym mieczem nicestw ień anioła, Każdy krok jego jest jako chód burz, Obala gmachy i pałace w kurz,
Wszystko, co spotka na sw ej drodze, niszczy, I nie zostawia nic prócz m artwych zgliszczy7.
D uch-bo h ater może więc być rów nież destru k torem , jego wielkości nie m ierzy się dobrym i uczynkam i wobec ludzkości. Lange pow iada tak:
W piersi naszej Chrystusy żyją i Nerony, W piersi naszej bogowie żyją i bydlęta;
5 T. M i c i ń s k i , Ksiądz Faust. Kraków [1913], s. 229—230.
8 L. S t a f f , W ybór poezji. Wyboru dokonał i wstępem poprzedził M. J a s t r u n . Wrocław 1963, s. 12. BN I 181.
7 K. T e t m a j e r , Poezje wybrane. Opracował i wstępem poprzedził J. K r z y ż a n o w s k i . Wyd. 2, zmienione. Wrocław 1968, s. 7. BN I 123.
I duch nasz, przebaczeniem cały przepełniony, Nieraz się nienaw iścią jak burza — rozpęta 8.
Dwoistość m o raln a w iedzie oczywiście ku filozofii „poza dobrem i złem ”, k tó rą u nas p ró b u je w prow adzać w lite ra tu rę Przybyszew ski. Ale ta sam a dw oistość jest jed n y m z sygnałów załam yw ania się heroicz nej koncepcji w ielkiego ducha, w ielkiego człowieka, w ielkiej ind yw id ual ności.
Z w rot M łodej Polski ku in d y w id u aln em u heroizm ow i to rów nież do w ód nieufności wobec koncepcji historiozoficznych podporządkow ujących człow ieka p raw o m historii. N akaz p rom eteizm u obejm uje więc rów nież te działania ludzkie, k tó re w jakiś sposób wobec historii m uszą się sy tuow ać. I tu ta j, ja k się w ydaje, w sposób isto tn y oddziałała na m łodopol skich p isarzy i poruszyła ich w yobraźnię ta koncepcja w ielkiego człowie ka w h isto rii i społeczeństw ie, jak ą stw orzyli C arlyle i Em erson. D ziałali oni przed N ietzschem i dlatego uw zględniali jeszcze optym istyczny w alor in dyw id ualn ej w ielkości, tw órcę obdarzali cecham i herosa i przyw ódcy historycznego, w ięcej naw et, widzieli w nim natchnionego proroka, p rze nikającego tajem n icę w szechśw iata (poeta vates).
Filozofia dziejów, k tó rą proponuje C arlyle, to ch arak tery sty czn a w e r sja rom antycznego um iłow ania przeszłości — ale w zbogacona już o ewo- lucjonizm . Nie staty czn a więc, lecz dynam iczna, p rzeciw staw iająca boha terow i, k tó ry jest w cieleniem boskiej idei F ic h te a ń sk ie j, herosa p rzy odzianego w kostium historyczny; sw oim ew olucyjnym dynam izm em przyw odząca na m yśl nazw isko B ergsona i te konsekw encje antropolo giczne bergsonizm u, k tóre Młoda Polska rów nież chciała zaakceptow ać. Z n a jd u je m y się więc w sam ym c e n tru m u k ładu m yślowego, k tó ry b o h a te ra obdarza fu n k cją bardzo istotną: jest on nosicielem określonych idei oraz uzasadnia je poprzez sw oje istnienie. Znakom icie określa ten sta tu s d efin icja n astęp u jąca:
Stosunek pomiędzy bohaterem a wartością, którą wyraża, można porównać ze stosunkiem, jaki zachodzi u Platona pomiędzy istotą rzeczy a ich wyobraże niem w postaci zjaw iskow ej. Bohater w ciela wartość i jednocześnie daje do wód jej istnienia 9.
Pow yższa definicja Czarnow skiego pozw ala uzm ysłow ić sobie dw ie spraw y. N ajpierw ogólne pow ody konieczności bo h aterstw a, n astęp nie zaś dążenie do k on k retn ego nazw ania herosa, do w idzenia go w kostium ie określonej postaci: albo m itologicznej, albo historycznej, albo też z po łączenia tak ic h w łaśnie w zorów stw orzonej.
8 A. L a n g e , Poezje. Część 1. Kraków 1895, s. 112.
9 S. C z a r n o w s k i , K u lt boh aterów i jego społeczne podłoże. Warszawa 1956, s. 17.
W edług C arly le’a b ohateram i byli prorocy (Mahomet), w ielcy poeci (Dante, Szekspir), refo rm ato rzy relig ijn i (Luter), publicyści (Johnson, Rousseau), wodzowie (Cromwell, Napoleon). Zarów no w życiu współczes nym jak w h istorii k u lt bohaterów , jednostek w ybitnych, w inien być p u n k tem stałym — pow iada Carlyle. Ten ku lt n adaje sens egzystencji historycznej i określa zarazem współczesność jako kolejne ogniwo w ła ń cuchu w ybitnych biografii.
Jeżeli całość dziejów tkwi w jednym człowieku, to należy ją w całości w yjaśniać z doświadczenia jednostki.
— napisze E m e rs o n 10. B ohaterstw o jest w ytw orem uczucia, a nie ro zum u:
Bohaterstwo czuje, a nie rozumuje; i dlatego zawsze ma słuszność [...]41.
M łodopolska skłonność do łączenia intuicji z czynem znajdow ała w tej tezie kolejne uzasadnienie teoretyczne. I wciąż te n sam autor:
Okresem bohaterstwa są zwykle czasy terroru, ale nie ma takiego dnia, w którym by pierwiastek ten nie mógł działać. [...] Ale kto jest bohaterem, zawsze znajdzie kryzys, na którym przyjdzie mu próbować swego ostrza 12.
R e je str najw yższych duchów św iata sporządzony przez Em ersona ta k się przedstaw ia: Orfeusz, Em pedokles, H eraklit, P lato, P lu ta rc h , D ante, Sw edenborg. W śród nich zaś —
poeta ma znaczenie reprezentanta. Wśród ludzi niedoskonałych reprezentuje 011
człowieka doskonałego i uszczęśliwia nas bogactwem nie swoim, lecz świata całego 13.
Zarów no E m erson jak C arlyle uw ażają poetyckość za niezbędną cechę charakterologiczną jednostki, um ożliw iającą poznanie duszy n a tu ry i du szy w szechśw iata, bo inne doświadczenia ludzkości tkw ią zawsze w je d nostce. Em erson tak zobaczy wielkiego człowieka:
Pow inienem znaleźć w nim pra-świat, w dzieciństwie jego Wiek Złoty, jabłka Wiedzy, wyprawę Argonautów, powołanie Abrahama, budowanie Ś w ią
tyni, przyjście Chrystusa, Ciemne Wieki i Odrodzenie oświaty, Reformację, od krycie nowych św iatów [...] i nowych zakresów w człowieku 14.
D odajm y, iż definicja ta jest typow ym produktem rom antycznego m yślenia — w y b itn e indyw iduum nosi w sobie świadomość i k u ltu ro w e dośw iadczenia całego g atunku. L ite ra tu ra młodopolska, jako do rom an
10 R. W. E m e r s o n , Szkice. Przełożył i skomentował A. T r e t i a k . Warsza wa 1933, s. 4.
11 Ibidem, s. 197. 12 Ibidem, s. 206. 13 Ibidem. 14 Ibidem, s. 30.
tyzm u naw iązująca, była uw rażliw iona na p ro blem atykę heroizm u w h i storii, na w ydobyw anie z niej tak ich przykładów , k tó re rów now ażyłyby historyczną klęskę Polski. S tą d D um a o H etm anie, Janosik, Zaw isza Czar
n y, W algierz W d a ły, b ohaterow ie K asprow icza i W yspiańskiego. S tąd
w reszcie cała m etafizy ka czynu narodow ego, którego dokonać m iał jakiś w spółczesny W ielki Człowiek. Ale te n rodzaj bohaterstw a, tak w yraźnie zw rócony k u rom antyzm ow i, coraz bardziej obnaża sw oją n ieuniknioną literackość. Pom im o niew yczerpanej pom ysłow ości pisarzy, pomimo p ro m etejskich d ek laracji poetów , pom im o m itologii W yspiańskiego. Ten o stat ni tak każe przem ów ić B iskupow i ze S kałki:
Otworzysz pismo rodzaju, bym w idział stróże ołtarza, mocarze mojego kraju, jak Duch je Boży pomnaża. Oto nad śpiącym we zjawie, W drzewa w ielkiego rozkłonach Ukażesz w alczące w Twej sprawie We złotych królów koronach. Pierw sze je stawiasz nad ludy, W nich duch Twój Boży się znaczy, Z pługa je wiedziesz oraczy i przez nie dopełniasz cudy 1S.
D e k la ra ty w n y heroizm M łodej Polski, wciąż zm agający się z n arodo w ą przeszłością — p rzy całej sw ojej dekoracyjności jest jeszcze jed n y m dow odem złudzeń św iadom ości pokoleniow ej. P ow ołany został do życia w zupełnie in n y m celu, jak pam iętam y. Z aludnił lite ra tu rę postaciam i ludow ych oraz h istoryczn ych bohaterów , k tó rz y zestarzeli się niezm iernie szybko.
P rzyczyn ę tego sta n u rzeczy dostrzegł przenikliw ie Brzozowski:
A le kto nie rozumie, że w nowoczesnych społeczeństw ach w alka o jasny i czyniący zadość żądaniom duszy św iat jest w łaśnie postacią duchowego boha terstwa, że niem ożliw ość eposu jest jednym z zasadniczych rysów naszej k ul tury... 16.
To chyba bardzo w ażna i tra fn a uw aga. Nie m a więc — pow iada Brzozow ski — hom eryzm u, nie może ju ż istn ieć hom erycki b ohater, toteż św iat now oczesny w in ien w ypracow ać w łasną form u łę heroizm u. Jaką? F orm ułę tę będzie tw o rzy ł rów nież sam Brzozowski. Ale o ty m za chwilę.
B u n t prom etejski, naw iązanie do m itu b o h atersk iej jednostki, m usiało okazać się niew y starczające jak o w zór antropologiczny. Zm ieniło się bo
15 S. W y s p i a ń s k i , Dzieła zebrane. Redakcja zespołowa pod kierownictwem L. P ł o s z e w s k i e g o . T. 6. K raków 1.962, s. 282.
wiem w sposób zasadniczy samo pojęcie m itu (Sorel), a także koncepcja bohatera, zobowiązanego do ścisłego związku ze swoją epoką. Je d n o cześnie człowiek nieprzeciętny może być zniew olony przez w łasny orga nizm i w łasne m iejsce w przyrodzie.
Słowem — jednostka, n aw et w y b itn a i bohaterska, nie zawsze jest w stanie odseparow ać się (doj problem ów społecznych. Z tego prześw iad czenia, a także z p o trzeby w zbogacenia określonej rzeczyw istości społecz nej o cechy heroiczne, pow stanie np. in teresu jąca koncepcja „bohatera zbiorowego”. Tak bow iem nazyw a C ezary Je lle n ta 17 heroiczne un iw er- sum d ram ató w K rasińskiego, N orw ida i W yspiańskiego. „H erosam i są n a rody i cyw ilizacje” — powiada. Stąd pow staje konkluzja następująca: tw órczość literack a, poezja w szczególności, może być „bezosobow a” — ale ty m niem niej prom etejska. P rzyk ład : Q uidam N orw ida. T u taj za strzeżenie: Je lle n ta uw ażał N orw ida za duchowego p atro n a Młodej Pol ski, o wiele jej bliższego niż swoim w łasnym czasom. U staw iał go w jed nym szeregu z W yspiańskim , jako rów ieśnika raczej niż wzór n aślado w any.
D ram atyczna niew ystarczalność b ohaterskich mitologii (naw et tych, k tóre uzasadniała potrzeba narodow ego czynu) w yw odzi się rów nież z upad k u w ia ry w ideę „homo sapiens”. U padek ten odzw ierciedlony został w powieści Przybyszew skiego Homo sapiens, a m yśl tę zaakcepto w ał w całej rozciągłości Brzozowski. Jakież są znam iona owego upadku, jakie zaś propozycje zapobiegawcze? Z astanów m y się nad ty m pytaniem .
Otóż człowiek! Homo sapiens w system ie Linnégo: samoistny, automatyczny aparat obdarzony registrującym i kontrolującym zegarem w formie mózgu.
— przeczy tam y u Przybyszew skiego 18. I jeszcze w tej sam ej powieści:
Och, ten mądry pan profesor — jak się on tylko nazywał? Aha, Nietzsche... [...] Biedny pan profesor chciał wytworzyć nadczłowieka, ale to biedactwo m u siałoby już na drugi dzień zdechnąć z nadmiaru sumienia i świadomości! [...] Człowiek pierwotny, a w ięc człowiek bez mózgu, to znaczy takie sobie
homo, które jeszcze nie zdołało być sapiens, podlega nagłym i gw ałtownym
wybuchom, które my nazywam y natchnieniem, ekstazą, proroctwem, objaw ie niem [...].
A w ięc ta natchniona siła, ten w ściekły wybuch żywiołowy potęgi psychicz nej, którą m y zupełnie zatraciliśmy, jest niesłychanie ważnym czynnikiem w ży ciu ludzkości; trzeźwy um ysł porządnego i sytego obywatelstw a zabił w nas tę moc budującą i kruszącą św iaty 19.
17 C. J e l l e n t a , Koncepcje Polski. W: Grający szczyt. Studia sy n te ty c zn o -k ry
tyczne. Kraków 1912.
18 S. P r z y b y s z e w s k i , Wybór pism. Opracował R. T a b o r s k i . Wrocław 1966, s. 122. BN I 190.
A więc posiadający rozum i w olną wolę hom o sapiens to przeżytek, to człowiek, k tó ry nie istnieje. Z determ ino w an y w łasną płciowością, znie w olony przez biologię, grzeszy — poniew aż ty lk o grzech i zbrodnia m ogą w yróżnić go spośród społeczeństw a. W m iejsce b u n tu prom etejskiego pojaw ia się b u n t h erostratesow ski. „Człowiek ero ty czn y ” zaś, w raz ze w szystkim i swoim i popędam i, staje się now ym bohaterem . Heroizm , jak i on rep re z en tu je , to zjaw isko bardzo specjalne: jego podstaw ę stanow i bowiem um iejętność m aksym alnego podporządkow ania się popędom, nie zaś dążenie do ich ujarzm ien ia. Człowiek ten osiągnąć może wielkość po zbyw ając się w szelkich ham ulców obyczajow ych, a po części też m oral nych. K ryzys pew nego sy stem u w artości u jaw n ia się w ty ch p rzem ia nach aż nadto w yraźnie. P rzek o n anie o nieograniczonych m ożliwościach heroicznych in d yw idu u m nie przeciw działa już tej świadomości, nie po tra fi jej zmienić.
Dla tych w łaśnie, nie d ających się om inąć ani też generaln ie zanego wać, powodów P rzyb y szew sk i stw orzył w swoich pow ieściach konse kw en tn y , aczkolw iek k rań co w y ty p b o h a t e r a „ a n t y b o h a t e r - s к i e g o”. Zdecydow anie d e stru k ty w n y c h a ra k te r owej postaci to n a j lepsze św iadectw o epoki, k tó ra poszukuje w ia ry i nie może jej znaleźć. Brzozowski cenił szczególnie wysoko Przybyszew skiego, poniew aż nie zaw ahał się on przed w ystaw ieniem św iadectw a epoce:
Cierpienie i strach zrodziły religię na ziemi. Stanisław ow i Przybyszew skie mu pozostało cierpienie nadmierne i strach olbrzymi przed tajemnicami własnej istoty i świata, religii tylko zabrakło. Wyobrażam sobie Pascala, który nie byłby chrześcijaninem, a będziemy m ieli pew ne pojęcie o stanie duszy Przy byszewskiego 20.
Na kreacji b o h atera w prozie P rzybyszew skiego zaważyło, rzecz ja sna, dośw iadczenie autobiograficzne. Z ty c h w łaśnie źródeł w yprow adzo ne zostały pew ne cechy osobowościowe b oh atera, k tó re w p ersp ekty w ie histo ryczn o literack iej uznane zostały za jed en z dowodów organicznie tkw iącej w Młodej Polsce p o trzeb y antynom iczności. Bow iem obok h e rosa silnego i o ptym istycznie w siłę sw oją w ierzącego rów ne p raw a po siadał będzie b o h ater w y ją tk o w y co p raw d a jako indyw iduu m — ale rów nież słaby, chory, ro zb ity w ew nętrznie. Poczucie choroby i słabości duchow ej, bezsilności i bezw ładu rządzi psychiką b ohaterów P rz y b y szewskiego, nie o d b ierając im przecież e ty k ie ty ludzi w y jątko w y ch i zdol nych poruszyć społeczeństw o. N ajczęściej cechy te u jaw n ia ją się w ero tycznym kontekście — to zrozum iałe w Przybyszew skiego koncepcji człow ieka i m echanizm ów jego zachowań.
P rzem ienność tę, owo nieu stan n e pasow anie się siły i słabości bardzo tra fn ie ukazał Przybyszew ski w dram acie Złote runo, znowuż na p rzy kładzie erotycznej sym boliki, k tó rą wszakże rozszerzyć m ożna także na inne sy tuacje ludzkie. Je d en z bohaterów d ram atu ta k ową sytuację opisuje:
Wiesz, w A ustralii czy w Indiach rosną podobno drzewa, bliźnie drzewa, ha, ha, bliźnie drzewa — nie! kochające się drzewa... I wiesz, jak to wygląda? Otóż rośnie sobie taki smukły, silny pień, energiczny, mocny... ot — taki w ielki pan! Ale tuż obok niego wyrasta drugi, smukły, wiotki, tuli się do niego, przy ciska, przygarnia, omal że nie wrasta w niego. Ale cóż się dzieje! Otóż temu słabemu, w iotkiem u pniowi wyrastają gałęzie — nie! ramiona, chciwe, szatań skie ramiona. Obejmują go, wżerają się w ten silny, energiczny pień — przy tulają się coraz mocniej, namiętniej, wcinają się w skórę, przerastają ją, prze rzynają korę i żyły — i ten pierwszy, ten silny i mocny pień usycha. — Ha, ha — w ystaw sobie! taki martwy, uschły pień w objęciach bliźniego, słabego drzewa 21.
W łączyliśm y wcześniej Brzozowskiego w tok rozum ow ania. To on w łaśnie tropił w litera tu rz e m odernistycznej k reacje m itologiczne w yw o dzące się z ro m an ty zm u i zwalczał rom antyczny, a w tej epoce już „bez- dziejow y” heroizm . Nie poprzestaw ał Brzozowski w yłącznie na k ry ty c z nej kam panii. Chciał, aby lite ra tu ra polska zdobyła się na herosa speł niającego w ym agania nowoczesnego życia. Z jednej strony, podobnie jak Przybyszew ski, uznał biologiczną i erotyczną determ inację człowieka. I w te d y chyba zrozum iał, że k ry ją się w tej koncepcji niebezpieczeństw a, prow adzące do w yrzucenia człowieka ze św iata wartóśrci kulturow ych. Sięgnął więc po rozw iązanie inne:
Medium panowania człowieka nad przyrodą jest technika. Homo faber —
tak proponuje zmienić znaną formułę homo sapiens Bergson. Człowiek zapanuje nad przyrodą stwarzając sobie sztuczne środowisko. To jest w łaściw y typ, for ma jego rozwoju 22.
Czyn i tw órcza praca — takie są m otory działania homo faber. I z niego w łaściw ie w yłania się ów ostateczny bohater, którego w inna opiew ać lite ra tu ra , w ięcej, któ rem u w inna ona służyć: uśw iadom iony ro botnik. R obotnik o cechach heroicznych, walczący, jak niegdyś pro m e tejsk i sam otnik, o lepsze ju tro całej ludzkości. Sięgnijm y po przykład z L egen d y M łodej P o lski:
Kto nie powiąże dziś u nas sw ego życia z Polską robotniczą, polską pracą dźwigającą samą siebie z niewoli, kto nie będzie myślał, pracował, żył dla tej Polski — społeczeństwa swobodnych robotników, zdolnych kierować samoistnie swą pracą na najwyższym poziomie techniki, zdolnych znieść pełną sam owiedzę
21 P r z y b y s z e w s k i , op. cit., s. 189.
tego twardego życia, w ydobyć z niego św iat poezji i piękna — temu życie upłynie na snuciu legend, na karm ieniu krwią swą widm i cieniów 2S.
N ależałoby się spodziewać, iż Brzozow ski-pow ieściopisarz w yciągnie prak ty czn e k onsekw encje z sugestii B rzozow skiego-teoretyka. Tak się jed n a k nie stało. Dopiero w o statn iej nie dokończonej powieści — K siąż
ce o starej kobiecie — m ówi się o proletariacie, obdarzonym „tw órczą
duszą”. Jed n y m z w ątków fa b u la rn y c h szerzej rozw iniętych m iała być historia stra jk u robotniczego oraz opowieść o pro stym człow ieku — za ledw ie zaczęta.
Pozostaje jed n a k p raw d ą, iż Brzozowski konsekw entnie i up arcie tw o rzył, przede w szystkim z elem entów now ej teorii m itów (wywodzącej się z poglądów Sorela) i dy sk u sji z psychiką ro m antyczną, m odel nowego heroizm u. Nie zrealizow ał go sam — lecz przecież istniała w lite ra tu rz e ty ch lat w y raźn a po trzeb a bo h atera — wodza przyodzianego w kostium współczesny. M itologię pradziejów zaproponow ał W yspiański. R obotnika- -rew olucjo nistę znajdziem y u S tru g a, Daniłow skiego, N iem ojew skiego, T etm ajera, O rzeszkow ej, Żerom skiego. I pom im o swojego na w skroś no woczesnego rodow odu — będą to od razu, od zarania, aby ta k rzec, po stacie hieratyczne. Czyli przekonanie o dostojności heroicznego m itu dalej działa; b u n t ro b o tn ik a-rew o lu cjo n isty pozostaje sam otnym czynem, pozbaw ionym często tego żywiołowego, tw órczego optym izm u w imię przyszłości, k tó ry chciał w nim w idzieć Brzozowski.
W iara Brzozowskiego pozostaje w gruncie rzeczy odosobniona. Pisze on to zdanie w próżnię:
Wierzę w zadanie dziejowe klasy robotniczej, to znaczy wierzę, że tu ist nieje typ ludzki, który może stać się wzorem praw dziwie nowoczesnej m yśli i w oli. Robotnik polski, jak uprzednio polski artysta, zostali w ysunięci mocą sam ego położenia na tę płaszczyznę, gdzie wykuwa się dziejowa w o la 24.
C h a ra k te ry sty c zn a rozpiętość — od a rty s ty po robotnika; od S taff ow- skiego Kow ala, m an ifestu tw ó rcy w ykuw ającego przyszłość czynem m e tafizycznym — po w ym ienione już u tw o ry powieściowe m ające za bo h ateró w ludzi czynu rew olucyjnego i dziejowego.
D ynam ika zm ian w y d aje się więc polegać na zabiegu następującym : chodziło o nasycenie m itu b o h atera now ą treścią psychiczną. Dlatego p rzem ian y psychiczne stały się dla p isarzy M łodej Polski szczególnie ważne: p ierw szym ich głośnym sygnałem je st na pew no obnażenie t r a gedii homo sapiens i p ró b y zastąpienia go przez hom o faber.
Skoro n astąpiło przesunięcie zain tereso w ań w k ie ru n k u przekształceń psychicznych, zaczęto coraz częściej pisać o ethosie b o h atera — nie zaś
23 Ibidem, s. 135. 24 Ibidem, s. 539.
o jego micie. W artości m oralne poczynają zastępow ać w artości u tw ie r dzone przez tra d y c ję i jej dziedzictwo.
Jednocześnie zaś poddaje się rew izji podstaw ow e pojęcie zw iązane z toposem b ohatera: pojęcie czynu. Irzykow ski był ty m tw órcą, k tó ry w yjątkow o tra fn ie ukazał słabości filozofii czynu „w polskim w y d an iu ” , zw iązanej z koncepcją upostaciow anego heroizm u. P isał on, przypo m nijm y:
Chodzi m i nie o obiektywną wartość czynów, których dokonali m ężowie rewolucji, lecz o ich wew nętrzny gest, o minę, o treść psychiczną, które tym czynom towarzyszyły. Co pew ien czas powtarza cały naród pewien gest p sy chiczny, daje sobie zasugerować pew ien schemat intelektualno-dynam iczny [...]. W umysłach polskiego ogółu słowo „bohater” jest identyczne ze słowem „asce ta, m ęczennik”. Towarzyszą mu takie skojarzenia, jak: rezygnacja, stygmaty, kajdany, płacz, krew. Czy takich w łaśnie bohaterów potrzeba? Czy ludzie tak nieskom plikowani, prostoduszni mogą podołać budowie nowej, skomplikowanej kultury? Czy ten „nowy typ ludzi” nie jest przypadkowo jakimś cofnięciem się? [...] M ożliwym jest jednak inny typ bohaterów — pokazał nam go Nietzsche: tacy, dla których czyny bohaterskie są emanacją żywiołową, radosną, bo w yp ły w ają nie z okaleczenia swej jaźni, lecz z poczucia siły, z rozszerzenia jaźni. I są to ludzie, którzy spełniają czyny własne, oryginalne, nie narzucone, są to twórcze um ysły i twórcze dłonie. Czy byli tacy ludzie w Królestwie? A jeśli n ie byli, to dlaczego nie byli? 25
N ietrudno zrozum ieć zarzu ty Irzykow skiego skierow ane przeciw ko „bohaterszczyźnie”. Nieco zaskakuje jednak jego propozycja k o n stru k tyw na. Człowieka nietzscheańskiego podziwiali przecież zgodnie m łodo polscy pisarze, więc Irzykow ski zdaje się niew iele od nich różnić. Ale zauw ażm y: w ybiera on tę możliwość psychiczną N ietzscheańskiej a n tro pologii, k tóra daje początek ludycznem u rozum ieniu człowieka i bohatera; rozum ieniu na pewno m niej w Młodej Polsce pow szechnem u niż trag icz ny i poza m oralnością stojący nadczłowiek.
Rozw iązanie problem u dekadencji jako postaw y, k tó re form ułow ali pisarze m łodopolscy po r. 1905, polegało rów nież na przekom ponow aniu składników w yobraźni. D ekadenckim m arzeniom o nirw anicznych po w rotach do ra ju przeciw staw ili rzeczywistość bohaterską, zaludnioną dzielnym i herosam i. Zlepili ich zaś z elem entów trad ycyjn y ch. Znow u Irzykow ski:
Poeci i m yśliciele, ci, którzy <po większej części wyrabiali konieczną dla każ dego boju ideologię ostatniej rewolucji, oparli ją głównie na pojęciu spadku. To, co się działo, nabierało w ich oczach godności nie dlatego, że było jakimś początkiem, lecz zawsze było dalszym ciągiem najszlachetniejszych wprawdzie, lecz zawsze szlacheckich tradycji Rzeczypospolitej. W yspiański zaludnił wyo braźnię tych ludzi królami, biskupami i witeziami. Jak on w ywodził chłopa
od króla Piasta, tak samo prototypem Okrzejów m ieli być Zaw iszow ie Czarni, Warneńczycy, Olbromscy, Cedrowie, Czarowice i Sułkowscy. Powrotna fala ro mantyzmu niosła w swoich nurtach stare szyszaki, proporce, skrzydła husarskie [...]. Atm osfera była przesycona raczej rozmaitymi powrotam i niż przewrotami 2β.
Irzykow ski p rzek reśla ostatecznie sensow ność kreow ania bo hatera tragicznego i dostojnego — czyli przyodzianego w polski stró j narodow y spadkobiercy Nietzschego. Nie neguje potrzeby tragiczności jako tak iej — ale inn ym zupełnie celom służącej:
WT tragedii kochali się ludzie za to, że gładko prowadziła ich przed oblicze „Rzeczy O statecznych” [...]. Można powiedzieć, że Człowiek Nowożytny oddalo ny jest od tragedii o cały dramat. Punkt ciężkości jego zainteresowania este tycznego przesunął się od śm ierci ku ży c iu 27.
Te słowa napisane zostały w ro k u 1910. Są one już w ychylone jak by poza epokę, zapow iadają nadejście, stylizacji, groteski, czyli inn ych niż tragiczne źródeł twórczości.
P róbow aliśm y tu ta j ukazać różne m ożliwe ukształtow ania heroicznej postaw y — oraz n iek tó re jej źródła. W łaściw ie każda z ty c h możliwości dom aga się sk ru p u la tn e j an alizy m onograficznej, dlatego też w szystko, co dotąd zostało pow iedziane, posiada c h a ra k te r przyw ołania problem u. W pew nym jed n a k porządku, k tó ry jest propozycją in te rp re ta c y jn ą . P rzy p o m n ijm y ów porządek: b u n t pro m etejsk i — heros narodow y — jego zw iązek z ro m an ty czn ą tra d y c ją m yślow ą, zarów no polską jak ob cą — przerzucenie p u n k tu ciężkości z re to ry k i czynu na psychikę — trag ed ia homo sapiens i prób a zastąpienia go „człow iekiem technicz n y m ” — p otrzeba now ej tragiczności i nowego czynu tragicznego.
N ależy zresztą uw ażać te n porządek za uk ład najzupełniej otw arty. D w udziestolecie m iędzyw ojenne do niego w łaśnie dopisyw ało sw oje bo h ate rsk ie m itologie i m usiało jednak uw zględniać n iek tó re — bo nie w szystkie — owego p orządku elem enty. Postać w ielkiego człow ieka z a j m uje w lite ra tu rz e m łodopolskiej m iejsce dosyć szczególne. Je st ona na pew no jed n y m ze znaczących elem entów m łodopolskiej w yobraźni, ale nie da się zrozum ieć jej isto tn y ch fu n k cji pozostając tylko i w yłącznie w kręg u zakreślonym przez działanie prostego ste re o ty p u w yobraźnio wego. Bo w łaśnie m łodopolski „człowiek heroiczny” m usi uw zględniać w sam ym swoim istnieniu, a potem w działaniu — historię; oczywiście różne będą jego odpow iedzi n a p y tan ia historyczne. I dlatego nie po w inniśm y zbytnio zaw ierzać inw encji tw órców p ro je k tu ją c y ch coraz to nowe i odm ienne k ostium y dla swoich bohaterów . Nie pow inniśm y
za-26 Ibidem, s. 35. 27 Ibidem, s. 42.
w ierząc w ty m znaczeniu, iż kostium zawsze przyw ołuje tu ta j ideę — i ona w łaśnie stanow i treść w łaściw ą każdego bohaterskiego wcielenia. Ideow a w yobraźnia Młodej Polski — tak można by um ow nie nazw ać tę w arstw ę m łodopolskiej świadomości. Poetyckość ideologii czynu — spa dek bezw zględnie ro m antyczn y — zadecydow ała o tym , iż atak u jąc za w artość owej ideologii rozpraw iano się rów nież z rew elującą ją strefą w yobraźniow ą.
M łodopolska koncepcja herosa zaw ierała jako w yróżnik c h a ra k te ry s tyczny i konieczny — elem ent antynom iczności. Nie znaczy to, iż była ona sprzeczna i niekonsekw entna. Znaczy natom iast, iż człowiek realizu jący w ew nętrzn y nakaz czynu mógł podlegać rów nież słabości (np. nie któ rzy ludow i bohaterow ie T etm ajera), że zdrow ie psychiczne i prężność duchow ą m ogły ustąpić chorobie i niepewności. B ohater ten był więc m. in. uosobieniem naczelnych cech epoki — epoki antynom icznej, k ra ń cowej, ekstrem aln ej w pew nych przejaw ach życia duchowego, ideowego. W ydaje się, że istniała w Młodej Polsce, a w każdym razie z niej na pew no w yrosła, twórczość realizująca nakaz czynu w sposób zdolny roz w iązać konflikty, k tó re tk w iły w epoce. Myślę o Leśm ianie. To w szystko, co p rze jął L eśm ian od Bergsona — a więc w iarę w „w icher życiow y” , roz
dzielenie in te le k tu i intuicji, pojęcie tw órczej ew olucji — zaowocowało w jego liryce jako bohatersk a m etafizyka czynu, k tó ry jest wieczny, nie zniszczalny i k reacy jn y . Tak, problem atyka poezji Leśm iana to rów nież historia bohaterstw a, ale odartego już z niepotrzebnego kostium u, w ja kim ś sensie odczłowieczonego. Dla Leśm iana, jak dla Bergsona,
człowiek jest bruzdą znikliwą, którą na tym mare tenebraru m zostawia łódź ducha, płynąca ku oddalom niew iad om ym 28.
W obliczu tej tragicznej świadomości heroizm d w un astu braci z D ziew czyn y zyskuje w y m iar m etafizyczny, niezależny od czasu, czyn zaś pozostaje jed y n ą praw dziw ą w artością ujarzm iającą nicość i pustkę. Ale to już tem at do osobnej rozpraw y.