• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Nowa : magazyn : Gorzów - Głogów - Lubin - Zielona Góra, Nr 67 (3/4/5 kwietnia 1992)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gazeta Nowa : magazyn : Gorzów - Głogów - Lubin - Zielona Góra, Nr 67 (3/4/5 kwietnia 1992)"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

v .3 - t " --1

H « *

I O H ł C

N I C 1 1 0

„ R o m e o i J u l i a ”

w T e a t r z e L u b u s k i m S. 5

Obserwatorzy sądzą, że do walki o swoje prawa Zitcheca przedsiębiorstwa amerykańskie waszyng-

°nska administracja. To spostrzeżenie nie jest chy- u dalekie od prawdy. “Le nouvel Observateur”

Pfzytacza opinię Carii Hill, zajmującej się w rządzie USA handlem zagranicznym: “Ochrona praw inte-

N a terenie Zielonogórskiego d ziała obecnie 67 b an kó w i oddziałów b an ko w y ch . A b y u łatw ić n aszym czytelniko m ra cjo n a ln e lokow anie w kład ów i zaciąg anie kre d y tó w , będziem y c y k li­

cznie p u b liko w ać ra n k in g n ajlep szych banków'. P o sta ra m y się d o trzeć do ró żn ych w ażnych in fo rm a cji d otyczących fu n k cjo n o w an ia banków i ś w ia d czą cy ch o ich k o n d y cji. D z is ia j

p orów nam y staw ki oprocentow ania w kład ów i kred ytó w . S . 10

b l a g a o l i t o s c

Z w ło k i d z ie c k a z n a le z io n e w z e w n ę trz n e j k r y p c ie p o słu ż y ły d o z a b a w y w w a m p iry . W k o r p u s w b ito d re w n ia n y k o łe k . G r u p a u cz n ió w z L u b in a z a b r a ła z k r y p ty z m u m ifik o w a n ą głow ę, by stra s z y ć n ią p rz e c h o d n ió w .

N i e c h o d p o c z y w a j ą w p o k o j u

S . 8 )

^ 1

" O n e g o d z ą s i ę z t y m , ż e i c h m ę ż o w i e p i j ą , n a w e t b i j ą , b y l e b y n a z e w n ą t r z w y g l ą d a ł o , ż e i c h r o d z i n y s ą w k o m p l e c i e "

1 1 y j ;

B o t » a r& L

7 7 / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /

S . 4 ]

Ipaiu premierowa,!

* G Ł O G Ó W * G O R Z Ó W * L U B I N *

* w «

3.04.1992

• A n t o n i e g o, Pa n k r a c e g o, R Y S Z A R D A

<$, 4.04.1992

i> <3$

B E N E D Y K T A , I Z Y D O R A , W A C Ł A W A

- 4 »

5.04.1992

B O Ż Y W O J A , I R E N Y , J U L I A N N Y , W I N C E N T E G O

Antoni—łac. Antonii- Antoniusze, plebejski ród rzymski. Pankracy—grec. panlokrator - wszechmocny, władca wszechrzeczy. Ryszard — staroniemieckie richi - potężny, bogaty, hart - silny, odważny, mocny. Benedykt — łac. benedictus ■ błogosławiony.

Izydor _ dar (grec. doron) Izydy, egipskiej bogini Księżyca. Wacław — ten, który ma zdobyć jak najwięcej sławy dla siebie i swojego narodu. Bożywoj — walczący w imię Boga. Irena—grec. eirene-pokój. Julianna—łac. /u///-Juliusze, ród rzymski, którego protoplastą miał być syn Eneasza Julus. Wincenty — łac. yincens - zwyciężający.

I Ur. 3 kwietnia majązdolności do panowania nad umysłami innych ludzi. W walce o kierownicze stanowiska potrafią szybko i bezwzględnie rozprawić się z konku­

rentami. Ur. 4 kwietnia bez chwili zastanowienia podejmują się każdego p/zyka.

Na ogół sympatyczni i bezpośredni, czasami tylko miewają dni w których stają się złośliwi i brutalni. Ur. 5 kwietnia obdarzeni są żywym temperamentem, pchającym ich czasami do fanatyzmu. Dzięki przedsiębiorczości i samodzielno- I ści bez trudu osiągają sukcesy finansowe. ______________________ ^

Honeywell ve rsu s M in o lta . A d w o k a ci A m e ry k a n ó w p rz y b y li do J a p o n ii o osiem dziesięciom a tonami akt. C e l: o sk a rże n ia jap o ńskieg o p rzed się b io rstw a o b ezp raw n e w yk o rzystan ie paten­

tów w ap ara cie fotog raficznym z autofocusem . E fe k t : M in o lta zap łaci H o neyw ellow i 129 m in dolarów zaległych należno ści za lice n cję . W y r o k sąd u źle w ró ży i in n ym ja p o ń sk im potentatom

"EWG obiecała, ale postawiła warunki, Ittórych trudno dotrzymać"

lektuąlnych jest czymś więcej niż kwestią moralną.

Chodzi o zredukowanie sześćdziesięciomiliardo- wego deficytu, który dotyka corocznie Stany Zjed­

noczone w wyniku piractwa, plagiatu i przejmowa­

nia naszych innowacji”.

c d str. 2 2

Polska nie zarobi nic, albo prawie nic na dosta­

wach żywności dla Rosji, dostarczanych tam obecnie w ramach kredytu EWG w wysokości 500 min ECU (ok. 600 min dolarów). Wbrew politycznym decyzjom podjętym na najwyższym szczeblu w Komisji EWG w Brukseli, polski udział w tej pomocy, nazwany jakiś czas temu operacją “Trójkąt” (tj.: zachodnie pieniądze, na­

sze towary, rosyjski odbiorca), okazał się niemo­

żliwy. Nie możemu po prostu spełnić warunków, jakimi obwarowane jest całe przedsięwzięcie.

Z polskiego punktu widzenia nie jest to wiado­

mość optymistyczna. Jak mówi Maciej Leśny, wicedyrektor departamentu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, zabiega­

liśmy o taką szansę od dawna. Gospodarka pol­

ska, nastawiona na handel z były m ZSRR, ciężko przeżyła drastyczny spadek eksportu na W schód, spowodowany głównie brakiem dewiz u radziec­

kiego partnera. Idea wykorzystania pomocy fi­

nansowej dla Moskwy do skredytowania pol­

skiego eksportu narodziła się w Warszawie już przed dwoma laty.

Od teorii do praktyki droga okazała się jednak daleka. Wspólnota Europejska dopiero po rocz­

nych deliberacjach podjęła, 18 listopada 1991 roku, decyzję o przyznaniu tzw. pierwszej transzy niskoprocentowego kredytu, w wysokości 500 min ECU, na pomoc żywnościową dla Rosji.

EWG zaproponowała wówczas, by część zaku­

pów w ramach tej operacji dokonywano w Pol­

sce, Czecho-Słowacji i na Węgrzech.

Praktyczna realizacja pomysłu okazała się trud­

na. Strona polska, co prawda, wysłała zaraz do Brukseli misję gospodarczą, która miała ustalić techniczne szczegóły operacji, ale rozmowy nie przyniosły rezultatów. “Wróciliśmy wtedy z ni­

czym — wspomina Leśny — choć przedstawili­

śmy m.in. gotową listę towarów i usług, oraz propozycję obsługi bankowej i nadzoru poprzez nasze placówki w Rosji nad całą operacją”.

Ostateczne decyzje w EWG wyglądały znacz­

nie mniej korzystnie, niż pierwsza oferta. Podział sum pieniędzy kraje EWG i inne (tj. państwa Europy Wschodniej) wyniósł, zamiast propono­

wanego początkowo 50 : 50, tylko 75 : 25 pro­

cent. Obok Polski, Czecho-Słowacji i Węgier, czyli środkowoeuropejskiego “Trójkąta”, do grupy uczestników operacji w skali regionu włą- czonojeszcze trzy republiki nadbałtyckie (Litwę, Łotwę i Estonię), a także Rumunię, Bułgarię i Jugosławię.

Prawdziwą barierą okazały się jednak dodatko­

we warunki EWG dotyczące sprzedaży. Wbrew sugestiom państw środkowoeuropejskich nie rozdzielono 25-procentowego kontyngentu mię­

dzy poszczególne zainteresowane kraje regionu.

Zastosowano zasadę przetargu — o każdy kon­

trakt mają ubiegać się co najmniej 3 firmy, także

z Europy Zachodniej, a wyboru zwycięzcy doko­

nują inspektorzy EWG. Uznano też, że ceny oferowanych towarów nie mogą przekraczać po­

ziomu cen światowych ("polska żywność jest w tej sytuacji za droga “— mówi Leśny).

Wszystkie te ograniczenia, a także postawa ro­

syjskich firm, wytypowanych do współudziału w

operacji, preferujących dostawców zachodnich, sprawiły, że na pierwszym 500-milionowym kre­

dycie EWG nie zarobimy, jako kraj, ani jednego ECU.

Niewiele pocieszyć może nas fakt, że podobne kłopoty mają Czecho-Słowacja, a także Węgry.

M iro sła w G Ł O G O W S K I

J e r z y E y s s y m o n t P o l i t y c y ’ 9 2

(2)

G azeta N owa

NR 67 * PIĄTEK - NIEDZIELA * 3 - 5 KWIETNIA1992 —

i ^ S f e i z a m

A R T Y Ś C I D L A R Z E C Z Y P O S P O U T E J O statni sygnał społecznego znaczenia tej grupy zawodowej. Kwesta na rząd. Ściślej — na Fundusz.

Daru N arodowego (wstyd powiedzieć, nie wiem co się z nim stało). Występ artysty polegał na opow ie­

dzeniu historyjki z życia wziętej, przepisu kulinar­

nego, bądź odegraniu krótkiej scenki: całość wy­

stępu kończył wiersz Ernesta Brylla (zoh. Aneks).

Artysta występował tu w roli Autorytetu. Poprze­

dnikiem bezpośrednim tej akcji (tam jed n a k nie chodziło o pieniądze) były występy M oralnych A u ­ torytetów (zob.), uzasadniających słuszność wpro­

wadzenia stanu wojennego. W obu — chodziło o to, by A rtysta wsparł Sprawę ze wszech m iar słu­

szną. B łąd tkw ił w założeniu: artysta je s t najskute­

czniejszy wówczas, gdy robi to, na czym się zna.

Lepszy jest, gdy reklam uje proszek " Pollena Su­

p e r " niż Ideę. W czym jed n a k nie należy W żadnym przypadku w idzieć realizacji głoszonego niegdyś hasła "Pisarze do pióra".

Teraz artyści, którzy w trudnych czasach pom agali rządowi, dom agają się rewanżu. Nowy rząd nie zam ierza jed n a k sp ła ca ć starych długów.

A n e k s :

Jesteśm y wreszcie w swoim własnym domu, Nie stój, nie czekaj! Co robić'.'1 Pomóż! '

PZPR. W czasach PRL skrót ten znaczył: Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. I był przedm iotem wielu dowcipów, kwestionujących każdy człon na­

zwy. Jak nam ona polska, ruska! Niby z kim zjed­

noczona — z KPZR? Zjednoczona? N aw et z sobą nie m ogę się dogadać, żrą się ja k psy. Partia? To, panie, mafia, złodziej na złodzieju i złodziejem pogania. Jaka tam robotnicza, sam e inteligenty (w tej sprawie były naw et specjalne uchwały KC).

Nowe odczytanie tego skądinąd popularnego skró­

tu zaproponował Leszek Moczulski: Płatni Zdraj­

cy, Pachołki Rosji. Nie był nadzwyczaj oryginalny

— nazwę j e j poprzedniczki rozwiązywano: P (łat- ne), P (achotki), R (osji). U keja M. L. wywołała protesty byłych towarzyszy. Wstyd powiedzieć, wy­

nikające Z niewiedzy i nieznajom ości własnej d o ­ ktryny. Praktyka, uczyli klasycy, je s t nąjwyższym kryteriufrn prawdy. Któż lepiej rozpoznał praktyki przestępczej organizacji, ja k nie ten, kto zna j e z własnego i domowego doświadczenia. "Sądzę, to ­ warzysze — pisał Nauczyciel Ludzkości — że sa ­

mokrytyka je s t nam potrzebna ja k powietrz.e, j a k ^ woda (...) krytyka uczciwa, jasna, bolszewicka sa ­ m okrytyka / o co się tu obrażać?

R E T O R Y K A W Y B O R C Z A .

Jeśli polityk obieca w trakcie kampanii wyborczej, że da emerytom po siedem milionów miesięcznie, a gdy znajdzie się w rządzącej koalicji da niespełna milion, to wbrew pozorom — ani nie skłamał, ani nie nadużył zaufania. On jedynie zastosował chwyt z dzie­

dziny retoryki wyborczej. Tak przynajmniej twierdzi urzędujący premier, prawnik z zawodu. Kłamstwem posługiwała się /wprzednia formacja. Ona też miała zwyczaj niedotrzymywania obietnic, za co słusznie została odesłana na śmietnik historii, nowa formacja, wywodząca się z pnia (zob.) może co najwyżej, jako, że jest młoda i niedoświadczona, niedokładnie rozeznać sytuację, albo, właśnie, zastosować “retorykę wybor­

czą ■ Jeśli ktoś z elektoratu tego nie wyczuwa, jego wina, niech się dokształca.

U P I E R D L I W Y

B rzydkie słowo. Z młodzieżowego sloganu. N obili­

towane w "Kabarecie Olgi Lipińskiej", a więc ja kb y j u z literackie. Nie podejm uję się w yjąśnić wszystkich odcieni znaczeniowych. Proponuję obejrzenie transm isji telewizyjnej z ja kie g o ś wię­

kszego zgromadzenia publicznego (np. obrad Sej­

mu) lub dyskusji zudziedem Autorytetów Ze Wszech M iar M oralnych. W pew nym m om encie zabraknie nam słów, by ja k o ś nazwać to, co słyszymy. To właśnie je s t upierdliwość. Termin upierdliwy od

nosi się do mówiącego. a k w j

Ż e b y t u d o j e c h a ć t r z e b a p a m i ę t a ć o s k r ę c i e z s a m e g o s z c z y t u p o ł u p i i i s k i e j g ó r y . W ą s k a , p r o s t a d r o g a w i e ­ d z i e p r z e z p o l a . Z j e ż d ż a m y w k o t l i n k ę i n a s z y m o c z o m u k a z u j e s i ę p i ę k n y p a ł a c . T r o s z k ę d a l e j , b a r ­ d z o m a l o w n i c z o w ś r ó d p a g ó r k ó w w i j e s i ę B ó b r .

D o m o w n i c y

r

D ziś nieco poświntuszym y, ale tyłko pozornie. B o ­ wiem tak naprawdę, zajm iem y się dotkliw ym p ro ­ blem em higienicznym spadającym na ręce wielu gospodyń. Jako, żem C entuś (zważcie D rodzy Czy­

telnicy — p isa n y z du żej litery) oszczędzam nie tylko pieniądze, siebie, ałe postanow iłem też osz­

czędzać na p racy naszych pań.

Panie sprzątające mieszkania, w iedzą dobrze co znaczy m ycie ubikacji, z której korzystają panowie, zwłaszcza p o wizycie wielu gości. G o ść ja k to gość, naw et ten najgorszy, ale sw oje p ra w a m a! I p o ­ trzeby ró w n iei! Zatem zdarza się, że co nieco ze

“złotego strum yka " trafia niekoniecznie tam gdzie pow inno czyli do m uszli klozetowej. Problem ten nabiera pow ażnej skali w toaletach publicznych, n aw et tych najbardziej ekskluzywnych. A takich w naszym kraju coraz więcej. D zieje się tak za przy­

czyną importu najbardziej obecnie m odnych wło­

skich sanitariatów, które d o ść skutecznie wypiera­

ją z rynku najpraktyczniejsze sanitariaty niem iec­

kie. Św iadczyć to m oże o docenianiu estetyki, p o ­ twierdzając polską praw idłow ośćprzedkładnia w Polsce snobizm u n a d praktyką. Jak grzyby p o deszczu pojaw iły się w kraju praw dziw e salony z wyposażeniem tealetowo-łazienkowym. N ie szo­

kują nas ju z kryształow e kabiny prysznicow e z wodnym i masażami, bidety z. regulow anym ciś­

nieniem wody a ni też m uszle o rozm iarach odpo­

wiednich do gabarytów intym nej części ludzkiego ciała. C o do włoskich muszli, najczęściej usłyszeć m ożna zastrzeżenie, że “są zbyt płytkie i "końców­

ka m oczy się w wodzie". Tak twierdzą mężczyźni, kobiety natom iast narzekają, że p łytk o ść tych m u ­ szli pow oduje rozpryskiwanie p o bokach i nie wystarczy ju ż m ycie sam ej m uszli ale całych ścian, co nie należy na pew no do najprzyjem niejszych za jęć gospodyni domowej.

Spraw ę postanow iono częściow o przynajm niej rozw iązać w toaletach męskich, niestety — ja k dotychczas wyłącznie na am sterdam skim lotnisku

“Schiphol". Tam właśnie ułatw iono p a n a m spra­

wę załatwienia w spom nianej p o trzeby fizjologicz- y / i ej i to p rzy pomocy... m uch najbardziej oprócz

m yszy nieko ch a n eg o żyją tk a d o m ow ego, z k tó ­ rym i zw y cięskie zm a gania łagodzą w czło w ieku a gresję id ctją p o zn a ć sm a k tryum fu.

O tóż na tym że lotnisku “Schiphol ” wizerunek m u ­ chy um ieszczono w 10 0 pisuarach. Teraz w ystar­

czy, że panow ie skoncentrują się p rzez m om ent, a polem wycelują swą najbardziej m ęską część ciała na muchę, a strum ień p oleci tam g dzie powinien.

O peracja “mucha w W C " rozpoczęła się stosun­

kow o niedawno. Jos van B e d a f-— zarządca arm ii sprzątających lotnisko zw rócił uw agę na rosnące koszty sprzątania (A w ięc Centusie są wszędzie).

Przy 16 i p ó ł miliona odw iedzających rocznie toalety na lotnisku, koszt sprzątania w ucetów opie­

w ał na o k 5 m ilionów dolarów rocznie. W iększość tej kwoty pochłaniało utrzym anie w czystości to ­ alet męskich, ' gdzie stale c o ś przelew ało się obok.

Van B edaf okazał się znakom itym psychologiem i rozwiązanie odnalazł w... głębi m ęskiej duszy:

“M ężczyźni potrzebują celu p rzed oczami. Jest to ich naturalna potrzeba".

Sprytny pan B e d a f postano wił zaintalow ać tytu­

łem pró b y m uszlę klozetow ą z w ypalonym w ize­

runkiem m uchy na dnie. Wkrótce okazało się, że w tej kabinie było najczyściej. Zam iast 3 0 razy dzien­

nie, wystarczyło p o sp rzą ta ć tę kabinę 2 0 razy na dzień! K oszty sprzątania spadły o 20 procent.

Trudno obliczyć ilu p anom popraw iło się sam opo­

czucie dzięki temu, że udało im się wreszcie trafić.

Po okresie próbnym zakończonym pełnym sukce­

sem, w ym ieniono we wszystkich ublikacjach m u ­ szle na te z czarną m uchą na dnie. W toaletach zrobiło się czyściej i... weselej. Wielu klientów wybucha śmiechem, w idząc uskrzydlony cel na dnie m u szli klozetowej. Specjaliści Królewskiej Fabryki Urządzeń Sanitarnych w Maastricht, gdzie produkuje się te zabaw ne m uszle wietrzą w tym d o b ry m ięd zyn a ro d o w y interes. M u c h a , k tó ­ rą m o żn a p o k o n a ć b ez za b ija n ia i to w d odatku często bez p o m o c y rąk — to zn a ko m ity sposób na zrela kso w a n ie p a n ó w . N ie n a leży b o w iem do p rzyje m n o śc i siu sia n ie w szereg u w to w a rzy ­ stw ie kilku n ieznajom ych, n iep rzyzw o icie z e zu ­

ją c y c h na lew o i praw o. Teraz k a żd y siu sia ją cy ko n cen tru je się na sw o jej m usze i am bitnie p ra gnie trafić h- dziesiątkę.

G w oli spraw iedliw ości — idea z m uchą czyli ce­

lem nie je s t tak całkiem nowa. W wielu pryw atnych knajpkach próbow ano p rzy po m o cy podobnych trików rozwiązać problem pochlapanych ścian i podłóg. Czasem b ył to nam alow any kleks, czasem przyklejona m oneta. N a najbardziej jed n a k orygi­

nalny pom ysł w padł ajent je d n e j z toalet w krako­

wskim centrum, który na zam kniętych drzwiach w yw iesił karteczkę: ‘' Wyjechałem na urlop — p r o ­ szę siusiać za stodołą . Ba, tylko gdzie w rynku zn a leźć stodołę?

M im o jed n a k wszystkich chwytów, nadal wynale zienie idealnego pisuaru lub m iski klozetowej p o zostaje utopią. Winne tem u je s t rozpryskiwanie i

skupywanie , wobec którego największa mucha na nic się nie zda. Teoretycznie dałoby się ten problem rozw iązać przy pom ocy papieru toaleto­

wego, ale to wymagałoby przeszkolenia mężczyzn w tej dziedzinie i zmiany ich świadom ości ubika- cyjnej. To juz. łatwiej je s t zm ienić m ężczyźnie ideo­

logię niz ubikacyjne przyzwyczajenia. Jest to tak nierealne, ja k rozpaczliwe próby skłonienia m ężów P ^ ez żony, by załatwiali te spraw y na siedząco.

N a u ko w cy w szystkich kra jó w łą czcie się w w y ­ siłkach, p ro w a d zą cych d o sko n stru o w a n ia id e ­ a ln eg o W C d la panów , u w a ln ia ją ceg o p a n ie o d nieu sta n n ych za b ieg ó w ze ścierką w ręku w celu um ycia p o d ło g i i ścian ustro n n e g o m iejsca p o w izycie tam m ężczyzn.

N ajbliżej rozwiązania tego problem u, ale wyłącz­

nie w toaletach zakładowych, są nasi rodacy. Wy­

starczy tylko na dnie m uszli klozetow ej zam iast m uchy um ieścić w izerunek szefa. Będzie g o m ożna Z satysfakcją aczkolwiek b ez konsekwencji " o la ć ”.

Wydaje nu się także, że m ożna by rów nież ten p to b le m skutecznie rozw iązać w toaletach ogólnie dostępnych, tylko zam iast m uchy czy w izerunku szefa trzeba by um ieścić w izerunek politycznie obcego. Tyle, że w tedy toalety stałyby się bardziej partyjnym i niż publicznymi.

N adal je d n a k n a jtru d n iej bę d zie ro zw ią za ć ten p ro b lem we w łasnym do m u — j a k to zw ykle zresztą bywa. N ajprostszym , c h o cia ż nieco uciążliw ym byłoby zakła d a n ie p rz ed łu ża c za w p o sta c i szlaucha. Tylko, co b y na to p o w ied zie li g o ście? C zy p o ra d zilib y sobie z. tym ci p o p a ru k ieliszkach?

W ito ld Ś L U S A R S K I ,

105 mężczyzn w wieku od 18 do... 91 lat. Ludzie niepełnosprawni i fizycznie i umysłowo. Ale też i tacy, którzy byli tylko uciążliwi dla innych. Albo sami, albo też z cudzej woli znaleźli się w cieniu samych siebie. Pani Z d zisław a S tę p n ia k — dyre­

ktor Domu Pomocy Społecznej, mimo niezapowie­

dzianej wizyty, natychmiast godzi się na nasze od­

wiedziny. To raczej personel trochę oponuje, bo właśnie w całym obiekcie trwają porządki i panuje związany z tym... bałagan. “Żeby był porządek, naj­

pierw m usi być bałagan'' —oicina “babskie” gada­

nie dyrektorka.

W iększość przebywających tu ma normalne, ludz­

kie potrzeby. W szyscy oczekują ciepła, opieki i serdeczności. Nie są na łasce. Otrzymują należne świadczenia rentowe bądź emerytalne i 70% swoich pieniędzy przekazują na utrzymanie. O czywiście w miejscach, gdzie poprzednio żyli postrzegani byli jako nienormalni, destabilizowali ustalone społecz­

ne czy rodzinne normy. Teraz tu jest ich dom. Może nie jest on za bogaty, ale dla wielu jest miejscem o jakim marzyli. Zresztą sama pani dyrektor podkre­

śla, że na tle kłopotów w kraju, ona miała w ubie­

głym roku spokojną głowę. Mówiąc to odpukuje w niemalowane. Wojewódzki Zespół Pomocy Społe­

cznej w Zielonej Górze zadbał o to, by przeprowa­

dzić remont kapitalny we wszystkich łazienkach, kupić nowe wykładziny podłogowe. W odmalowa­

nej świetlicy pyszni się piękny telewizor Panasonic z magnetowidem. Niektórych podopiecznych stać było też na zakup telewizora do sw ego pokoju.

Mamy to wszystko teraz zobaczyć, a finałem naszej wycieczki ma być projekcja kasety nagranej w cza­

sie Wigilii i zabawy karnawałowej.

piętrze odpowie za ewentualną próbę samobójczą?

Teraz pozostaje tylko i wyłącznie znakomite roze­

znanie i szybkie ujawnienie depresji. Wtedy prze­

nosi się podopiecznego na parter. Nikt jednak nie zabrania mu chodzić po całym budynku. Zarówno więc brak, jak i istnienie Wolności niesie za sobą konkretne problemy. Nie stosuje się żadnych środków przymusu. Pozostaje perswazja, kuracja psychiatry­

czna i zajęcia psychologiczne. Dawna izolatka służy za składzik dla makulatury i butelek. Niektórzy są w tej dziedzinie bard/o wytrwali i dumni z osiągnięć.

( N i e d o p o w i e d z i a n e ) O ceniać taki dom jest łatw o, chyba że wyjdzie się poza stereotypy. One sznurują usta. Pier­

w szy jest o okrutnych dzieciach . Bardzo żyw ot­

ny i pow odujący, że w obaw ie przed opinią, w ielu ludzi powstrzym uje się od rozwiązań wprawdzie radykalnych ale i jedynych. Zdzisła­

wa Stępniak uw aża, że czyni się krzywdę wielu młodym ludziom pom aw iając ich o brak serca i troski dla starych rodziców czy chorych krew­

nych. “To n a p ra w d ę j e s t n iesp ra w ied liw e. Lu­

d zie m łodzi, ja k na całym św iecie, m a ją p ełn e p ra w o do za ło że n ia noW ej rodziny, w łaściw ego w ychow ania d zieci. N ie da się czę sto tego zro­

b ić u- m a leń kim m ieszk a n ku , w k tó iy m p rzebyw a na sta łe sta ry c zło w iek o g a rn ię ty ca łko w itą d e ­ p r e s ją i p o c zu c ie m krzyw dy. W c a łym c yw iliz o ­ w anym św ie cie ludzie radzą so b ie z tym p ro b le ­ m em za k ła d a ją c ta kie ja k ten ośro d ki. A ja k ma p o ra d zić sobie m łode m ałżeństw o z chorym na

...naszym oczom ukazał się pałac

( ~ ~ A k t o t a ń c z y ł ?

r

V

H ulot na Podhalu

W yrażałem się w tym m iejscu d o ś ć cierpko o no ­ wobogackich. D z iś — dla w yrów nania ciepło.

C zy p a ń stw o p a m ię ta ją p rz ep ię kn y film Jac- g u e s 'a T ati " W a k a c je p a n a H u lo t? ". B yła tam n .ięd zy in n em i zab a w n a p o s ta ć zw a rio w a n eg o bizn esm en a , k tó ry n a w e t n a w a ka cja ch a n i na ch w ilę nie m o że się o d c ze p ić o d interesów . B ez p rz er w y n ęka ją g o telefony, za ska k u ją c w n a j­

m n ie j d o g o d n ych m om entach, a lb o j a k się k ą ­ p ie, a lb o g d y d o p iero co u ło ży ł się n a plaży, p o s ta ć na p ra w d ę śm ieszn a i je d n o c ze śn ie zu ­ p e łn ie o b c a p e jz a żo w i socjalistycznem u. N ie c h cę tu się ro zw o d zić n a d o czyw istościam i, w szyscy p a m ięta m y, że w so cja lizm ie n ikt n o r­

m a ln y ża d n ych in teresó w nie ro b ił na w aka­

cja ch tym bardziej, urlop ow szem , p ełen był p ro b le m ó w i kło p o tó w o d u rlopu o d c ią g a ją ­ cych, ale zw ią za n e o n e b y ty g łó w n ie z. indyw i­

du a ln ą w a tką o p rz etrw a n ie n a urlo p ie (zd o b y ć d a ch n a d głow ą, z d o b y ć p o żyw ien ie, a g d y to się m ia ło za b ezp ieczo n e, z d o b y ć m iejscó w kę na K asprow y, b ile t d o kina, m iejsce w k o lejce do O rbisu, do m o n o p o lo w eg o , p o lo d y itd ) , nigdy z a ś n ie b yły to p ro b le m y zw ią za n e z tzw. pracą, to zn a czy z m iejscem do któ reg o się norm a ln ie u częszczało, a b y m ie ć p ra w d o d o zasiłku zw a ­ n eg o o fic ja ln ie p en sją . N ie c h a ra kteryzo w a ło to w szystkich, a le p rz ytła cz a ją c ą w iększość. O p e­

ratyw na m n ie js z o ś ć ze p c h n ię ta b yła na m a rg i­

nes, zm u szo n a d o d zia ła ln o śc i za w sze sp rzecz­

n ej z p ra w em , ch o ćb y n ie w iem co, n ig d y nie

d o jd ziem y c zy b y li to n ę d zn i geszefcia rze, czy bohaterowie, m oże i to, i to p o trochu, w każdym razie sw e ciem ne interesy zaw sze załatw iali cich­

cem. Ci zaś, którym władza zezw alała na opera­

tyw ność w ram ach praw a, ch o ć w pew nych ściśle określonych granicach (na p rzykład artyści), też w oleli się nie obnosić dem onstracyjnie ze swoją w yjątkowością i kryli p o kątach.

A d z iś — koniec z konspiracją. D ziś j u ż bardzo widoczna, bynajm niej już. nie wstydliwa, a naw et w ręcz przeciw nie (patrz rozważania o ruchu d ro ­ gow ym ) stała się now a klasa ludzi — określam y ich — pracujących na swoim. N ie wiem co robią, m ożna przyjąć, że wszystko: handel, produkcja, pośrednictwo, m oże i machlojki, ale z pew nością wielu z nich działa zgodnie z prawem , lub tylko na tyle niezgodnie, by nie p rzekroczyć granicy bezpie­

czeństwa, a czasem przyzwoitości. Bogactw a nie ukrywają, a lwią (m am nadzieję) część interesów prow adzą na powierzchni. .

Widziałem ich nie daw no w masie. Stłoczonych u>

je d n y m miejscu, w luksusow ym hotelu w p o d g ó r­

skiej m iejscow ości wypoczynkowej, turystyczno- narciarskiej, niewyczynowej. Pierwszy raz. w ży ­ ciu m iałem okazję p o o b serw o w a ć ich nieco z bli­

ska, ch o ć krótko. Taki ot, szkic na gorąco.

N a si now o upieczeni biznesmeni średniej klasy (powiedzmy: trzecia liga) są na ogół młodzi, silni, o tw arzach d o ść pospolitych, ale nie są to z. p ew n o ­ ścią troglodyci. Obowiązkowo otyli, jed n i tylko trochę, inni więcej, ale chudych nie uświadczysz, widocznie się tam nie przyjmują. Wszyscy z żonam i Z “pierw szego zaciągu", to znaczy z. pierw szym i żonami, z tej sam ej wsi, szkoły, podwórka, czy miasteczka, jeszcze tym i brzydkimi, ubranym i bez.

gustu, nie umiejącym i ukryć niedostatków figury, z których wiele j u ż niedługo straci sw e tytuły pań biznesmenowych i m iejsca obok kierowców na przednich siedzeniach mercedesów. Ja stary zgo­

rzkniały znawca ciemnych stron duszy ludzkiej, wiem dobrze, że nie pożyją one długo u boku swych mężów. W każdym stadle, w którym głow ę do inte­

resów odkrył w sobie tylko on, brzydka nieefektow­

na ona będzie m usiała ustąpić m iejsca m łodszej o kilkanaście lat, dorodnej drugiej żonie kupionej za pieniądze. Brzydula zostanie z dziećmi, ale — p o ­ cieszmy się — dobrze urządzona, z. częścią majątku.

B o g a ci S red n ia cy p rz yje ch a li oczyw iście lu ksu ­ so w y m i sa m o ch o d a m i i n ie pili. C h o cia ż sa m o ­

chody p o zo sta w ili n a parkingu. W yruszali co d zie ń na na rty z dziećm i. N a w ia se m m ó w ią c d zie c i w ystępow ały w ilościach za stra sza ją cych. R ecep cjo n ista z w ie r z y łm i się: c h w a ła B o ­ gu, ze śnieg spadł i m ają co robić, bo — p anie — lo b y rozniosło hotel!... Zastanaw iałem się czy to właśnie fa k t rodzinności tych wczasów sprawił, źe m łodzi biznesm en i nie pili, czy też ich dośw iadcze­

nie życiowe w robieniu pieniędzy było w ystarcza­

ją c o duże, aby wiedzieli ju ż, Że praw dziw y biznes­

men, naw et polski, naw et niewysokiego szczebla

— nie pije. O w szem sączy, łyka troszeczkę o d czasu d o czasu, trzym a szklankę w ręku, inhaluje się zapachem, ale nie pije w słow iańskim tego słowa znaczeniu. N o chyba, że m a ja k ą ś nadludzką ce ­ chę, która pozw ala m u w ytrzeźw ieć błyskawicznie w każdej chw ili i — nadę wszystko — nie m ieć kaca. Z kacem m ożna fedrow ać, m ożna zasiadać w Sejmie, koncertow ać w C arnegie Hall, siać, orac i d rukow ać gazetę, nie m ożna natom iast tak napraw dę pro w a d zić interesów. Pieniądz nie zno­

si alkoholu. G dy wyczuje zbyt duże ilości — nie daje się złowić, odpływ a gdzie indziej. N ie wiado m o dlaczego, ale tak jest.

Przyszli też na m ó j wieczór autorski w je d n e j z sa l hotelu. Przyszli, bo m ieli blisko, ale nie ubaw ili się p o pachy. Tu o d razu powiem , że wina leży p o m ojej stronie. M ów iłem o tym, co interesuje mnie, a ich ju ż niekoniecznie. Jesteśm y jed n a k inni i ja wcale nie uważam , że jestem lepszy. Zaledwie i nny. Ale w przyszłości będę m usiał dołożyć w szel­

kich strań, żeby się przystosować, bo to o ni będą m ieli pieniądze na bilety.

S ta ł tv recep cji i k rzy cza ł w słu ch a w kę: “...n o i j a k ? P oszło? A d o G ru d zią d za ? P ow iedz, żeb y n a tych m ia st za p ła cił! K u p iłe śfa x a ? P o co dw a ? A, dobrze. D zw o ń ju tr o rano. N ie w ieczorem ! R a n o ! D o p iln u j G o rzó w ! Nie. T ak! N ie!.. ” i tak p rz e z p ó ł godziny. M ó g ł z p o k o ju , ale a ku ra t d o p a d ło go w recepcji. B ył p ó ź n y w ieczór, s o ­ bota, d o o ko ła m a jesta t gór, o b o k kaw iarnia, restauracja, d ysko teka i bilard. P rzypom niałem sobie bizn e sm en a z “W a k a c jip a n a H u lo t" i do teg o rod zim eg o te ż p o c z u łe m c o ś na k szta łt s y m ­ patii.

Pytamy ze zdumieniem. Wszystkie tańczyłyśmy i byłyśmy zapraszane do tańca. Przyszły też panie kucharki. Najwięcej radości sprawił taniec Janko­

wi. Janek ma dziś trzydzieści kilka lat. Był w balecie. Nawet świetnie się tu zaaklimatyzował, bo przynajmniej jest to miejsce, gdzie chętnie słucha się jego codziennego przypominania daw­

nej sławy i świetności. Tańczył też ogarnięty to­

talną depresją i schizofrenią paranoidalną pan...

historyk sztuki. Przyszedł na specjalne zaprosze­

nie dyrektorki, która bardzo się namęczyła, aby go namówić na wyjście z łóżka. Grzesiu to duże dziecko. Urodził się z porażeniem m ózgowym i dożył już prawie trzydziestki. Jego uczucia obja­

wiają się w sposób bardzo prostymi szczery. Kiedy tylko może ściska i obejmuje każdą napotkaną pie­

lęgniarkę. Ale szczególnymi uczuciami obdarzana jest pani dyrektor. Właśnie musi po raz kolejny spo­

kojnie i bez nerwów tłumaczyć Grzesiowi, że jest bardzo silny, a więc ściskanie trzeba kontrolować.

Każda udana zabawa, czy zdobyty uśm iech to w ielki sukces ludzi skazanych w pewnym sen ­ sie na porażkę. Tu bowiem jest znacznie trudniej niż w służbie zdrowia. W szpitalu codziennie widzi się w iele nieszczęść, ale zaw sze jest też m ożliw ość zobaczyć jak ktoś zdrowieje, staje na nogi, podnosi się z psychicznego dołka. Ma z tego satysfakcję opiekuńcza salowa, wrażliwa pielęgniarka, kompetentny lekarz. W Brzeźnicy nikt nie m oże liczyć na taką satysfakcję. Tu żaden pacjent już nigdy nie wyzdrowieje.

P r o b l e m w o l n o ś c i

F ot. K r z y s z to fM ę ż y ń s k i schizofrenię? Czy to, że dzieci starają się o miejsce w dom u opieki dla starej schorow anej matki, która niczego nie umie zrobić sam a je s t zbrodnią?! Ile jeszcze dobrych, wspaniałych rodzin rozpadnie się, bo nie m ają żadnych w arunków a ni w iedzy do sprawowania opieki nad niedołężnym i?" Słucham tego z zaskoczeniem , ale w iem , że przecież pani dyrektor ma rację. Sama przeżyła w iele. Do koń­

ca opiekow ała się matką, ale wie też, że miała sporo szczęścia. Inni często muszą się miotać m iędzy ratunkiem nawet materialnym dla całej rodziny, a koniecznością całodobowej opieki nad staruszkiem^który ma tylko i wyłącznie pretensje.

Teoria prezentowana za pośrednictwem telew izyj­

nego okienka czy gazet jest wprawdzie piękna, ale ona polega najczęściej na tym, że dziennikarze robiący takie programy i piszący artykuły sami nigdy nie mieli do czynienia z tym o czym opo­

wiadają. Ciekawe czy gdyby sami zetknęli się oko w oko z perspektywą rezygnacji z ambicji zawo- dowych, szczęścia dopiero co założonej rodziny, byliby skłonni do ferowania bezkompromisowych opinii i wyroków.

Sprawa komplikuje się od samego początku. Zadaj­

my sobie pytanie, czy jesteśmy w stanie akceptować w swym otoczeniu schizofrenika, który przecież jako dorosły człowiek, ma potrzeby seksualne?...

Właśnie, uczciwa odpowiedź na to pytanie wymaga bardzo solidnego przemyślenia. Wszak nie udało się tego problemu rozwiązać nawet w państwowych działaniach. Brzeźnica jest tego dowodem. Dlacze­

go są tu sami mężczyźni? Przecież powoduje to nienaturalność społecznego układu, na który skaza­

ni są ludzie przebywający tu do końca sw ego życia.

Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie.

W zasadzie nie ma takiego problemu. Każdy, kto tylko chce m oże sobie stąd wyjść. O czy w i­

ście należy o tym poinform ow ać, a w przypadku dłuższego wyjazdu uzyskać przepustkę. N ie jest to jednak żadna represja, a jedyna m ożliw ość posiadania w iedzy o losach ludzi, którymi trze­

ba się bardziej łub mniej opiekow ać.

K iedyś Brzeźnica stała się słynna na cały kraj, z powodu nadużywania przem ocy. D zisiejszy personel bardzo niechętnie w spom ina tę te le w i­

zyjną i radiową audycję. Tak. To prawda, były tu kraty i izolatka. To bardzo smutne, ale gdy spada kondycja psychiczna niejednego z pod­

opiecznych, nie da się problemu załatw ić tylko stałym czuwaniem . K iedyś stosow ano zarówno farm akologię jak i kraty. Teraz pozostały tylko leki, których zastosow anie tak czy inaczej po­

zostaje poza św iadom ością podopiecznych. Czy dzięki temu je st słuszniej? N iek onieczn ie.

W szak pielęgniarki ciągle narażone są na nie­

w iedzę o stanie ducha którejś z osób w danym m om encie. Kto w zw iązku z usunięciem lub otwarciem krat w pom ieszczeniach na 3 lub 2

O d e j ś c i e

Jest w zasadzie tylko jedno. Poprzez śmierć. Jeśli już ktoś jest bardzo chory i wiadomo, że musi odejść, unika się szpitala. Gdyby robiono inaczej, wielu do­

mowników kojarzyłoby każdy wyjazd na leczenie z nieuchronnie wydanym werdyktem. Dlatego umiera się tu, u siebie w domu. Najczęściej śmierć przychodzi w towarzystwie parawanu, który zasłania łóżko. Pen­

sjonariusze niespecjalnie są wścibscy. Nie zaglądają, ale już w kapliczce pojawiają się, by pożegnać. Przy­

jeżdża też ksiądz kapelan, a administracja dba o nową koszulę, buty i garnitur. Odchodzi się bez specjalnej podniosłości i majestatu, ale zawsze godnie. Wielu ludzi właśnie dlatego tak bardzo stara się o miejsce w Brzeźnicy. Ciągle ich brakuje. Ale jeśli się już znaj­

dzie, można liczyć na dobre słowo. ‘T u nie ma żadnych pensjonariuszy — upomina pani Stępniak

— Tu są domownicy”.

Maciej SZAFRAŃSKI

Cytaty

Powiązane dokumenty

W LOTO NOWEJ może uczestniczyć każdy, kto posiada kartę LOTO NOWEJ, otrzymaną bezpłatnie jako dodatek — przy zakupie określonego przez redakcję GN wydania Gazety

my co się pali, jaki jest szacunkowy zasięg ognia, czy istnieje niebezpieczeństwo jego przeniesie­. nia się, czy w płonącym obiekcie znajdują się ludzie, inwentarz żywy

LOTO NOWA zorganizowana przez redakcję Gazety Nowej rozpoczęła się 13 kwietnia 1992 r. W LOTO NOWEJ może uczestniczyć każdy, kto posiada kartę LOTO NOWEJ,

Wartość tego nowego przedsięwzięcia gospodarczego polega także na zaprzeczeniu obiegowym opiniom, ż e prywatna działalność handlowa ma szan sę tylko na

Gdzie jest to zróżnicowane środowiskodzienni- karskie, teraz dopiero pojawia się grupa młodych w jednej i drugiej gazecie i być może coś się z tego urodzi..

Nie chciałaby już więcej rodzić. W szpitalu prosiła lekarza, by coś zrobił, ale powiedział, że zaraz po porodzie nie można. Środki antykoncepcyjne? Nie może ich

A gdy już uda Ci się to ustalić, to może zechcesz także zastanowić się, dlaczego jest właśnie tak i być może stanie się to motywacją do wprowadzenia zmian, kto wie.. W

Dni będą bardzo pomyślne dla osób samotnych, smutnych, może nawet porzuconych czy skrzywdzonych przez los, a także.. — dla tych, którzy trochę niedomagają