• Nie Znaleziono Wyników

Roman Pollak (31 lipca 1886 - 23 lutego 1972) [nekrolog]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Roman Pollak (31 lipca 1886 - 23 lutego 1972) [nekrolog]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Witczak

Roman Pollak (31 lipca 1886 - 23

lutego 1972) [nekrolog]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/3, 393-402

1972

(2)

P a m iętn ik L iteracki L X III, 1972, z. 3

ROMAN PO LLAK (31 lipca 1886 — 23 lutego 1972)

N ad ra n e m dnia 23 lutego 1972, pokonany Rozległym zaw ałem serca, zm arł w jed n y m ze szpitali poznańskich R om an Pollak, em ery tow an y profesor zw yczajny U n iw ersy tetu im. A dam a M ickiewicza.

1

U rodzony w Jeleśni (pow. żywiecki) w rodzinie u rzędnika kolejowego, dzieciństw o spędził pod urokiem i w pływ em dziada, Józefa Szczurkiew i­

cza, zasłużonego nauczyciela szkoły ludow ej, m iłośnika lite ra tu ry ojczystej, nade w szystko rom antycznej, i żyw ej k roniki w ydarzeń dziejow ych od czasu W iosny Ludów. K ształcił się n a jp ie rw w Sam borze, gdzie zaw arł pierw sze niepow szednie przy jaźn ie (m. in. ze Stefanem G rabińskim ) i ukończył gim nazjum klasyczne (1897— 1905); n astępnie studiow ał filo­

logię polską na U niw ersytecie Jagiellońskim (1905— 1910). Słuchał tam Ignacego Chrzanowskiego, J a n a Łosia, K azim ierza M orawskiego, J a n a Rozwadowskiego, Józefa T retiaka, Stanisław a W indakiew icza, a także W ilhelm a Creizenacha, W ilhelm a B ruchnalskiego, S tefan a Paw lickiego i S tanisław a Tarnowskiego. W yniki osiągał celujące.

Po złożeniu w r. 1910 egzam inu nauczycielskiego, m ając też za sobą pierw szą publikację, uczył w p ry w a tn y m gim nazjum polskim w O rłow ej na Ś ląsku Cieszyńskim (1911— 1914). Zm obilizow any do arm ii A ustro-W ę-.

gier, długie m iesiące spędził n a froncie włoskim , a później (skutkiem choroby) n a tyłach, co um ożliw iło m u ukończenie pracy Ze stu d ió w nad „ G offredem ” Tassa— K ochanow skiego [...]. Część batalistyczna (dru­

kow anej w „R ozpraw ach W ydziału Filologicznego PA U ” 1920), k tó ra przyniosła autorow i doktorat (1917). Ju ż z szeregów 1 p u łk u Strzelców Podhalańskich, w m arcu 1919, porucznik R om an Pollak pow ołany został do tw orzącego się w ted y u n iw e rsy te tu w P oznaniu i odtąd zw iązał się z nim na całe życie. Początkow o w yk ład ał h istorię lite ra tu ry polskiej, uczył w stary m G im nazjum M arii M agdaleny i sporadycznie w in n y ch

(3)

szkołach. W październiku 1922 uzyskał w K rakow ie venia m legendi na podstaw ie m onografii „G offred” Tassa— Kochanow skiego (która jed no ­ cześnie ukazała się w „P racach K om isji Filologicznej Poznańskiego Tow a­

rzy stw a P rzyjaciół N au k ”). Od początku r. 1923 przez sześć lat przebyw ał we Włoszech jako docent lite ra tu ry i języ k a polskiego n a U niw ersytecie Rzym skim ; przez dalsze dziesięć — rokrocznie zjaw iał się we w łoskich ośrodkach polonistycznych z ram ien ia M inisterstw a W yznań R eligijnych i Ośw iecenia Publicznego jako w izytator, w ykładow ca i egzam inator. Po powrocie, profesor nadzw yczajny (1928) i zw yczajny (1933), obok S tan i­

sław a Dobrzyckiego i Tadeusza G rabow skiego przyw odził polonistyce po­

znańskiej. Zm uszony opuścić Poznań po w y buchu drugiej w ojny św iato­

wej, na w arszaw skim b ru k u należał do paroosobow ej gru py inicjatorów u tw orzenia Tajnego U n iw ersy tetu Ziem Zachodnich (od października 1940); pełnił w nim obowiązki dziekana w ydziału hum anistycznego (1941), p ro rek to ra (1942) i rek to ra (1943— 1945), k tó rą to fun kcję spraw ow ał także na K ursach A kadem ickich w Częstochowie po u pad ku pow stania. W w y ­ zw olonym ju ż Poznaniu kierow ał odbudow ą stud ium filologii polskiej, k a te d rą lite ra tu ry staropolskiej i — od r. 1953 do chw ili odejścia na em e­

ry tu rę z końcem stycznia 1960 — zespołem k a te d r historycznoliterackich.

P racy badawczej nie zaprzestał do o statnich dni.

Czynny n a w ielu polach życia naukow ego i społecznego, za m łodu działacz M acierzy Szkolnej i skautingu, później udzielał się długi czas w Poznańskim Tow arzystw ie P rzyjaciół N auk (m. in, jako w iceprzew odni­

czący i przew odniczący K om isji Filologicznej), był członkiem -korespon­

den tem Polskiej A kadem ii U m iejętności (1935), członkiem Rad N auko­

w ych: In sty tu tu B adań L iterackich PAN, B iblioteki K órnickiej, In sty tu tu Zachodniego, oraz rozlicznych kom itetów redakcyjnych, tak że „P am iętn i­

ka L iterackiego” (1946— 1952). Z ty m niezw ykle przez siebie cenionym periodykiem Rom an P ollak w spółdziałał od r. 1916 jako a u to r p raw ie pół setki arty ku łó w , a jeszcze do n iedaw na jako członek R ady R edakcyjnej (1953— 1967).

U honorow ano go m. in. S reb rn y m W aw rzynem Polskiej A kadem ii Li­

te ra tu ry za prace naukow e n ad lite ra tu rą piękną (1938), d w u kro tnie Ko­

m andorią O rderu Polonia R e stitu ta (1937, 1956), księgą pam iątkow ą M u- nera litteraria (1962), n ag rodą zespołow ą im. A. B ru c k n e ra W ydziału I PA N (1965), doktoratem honoris causa U n iw ersy tetu im. A dam a M ickie­

w icza w 50-lecie uczelni (1969) oraz odznakam i regio naln ym i i okolicz­

nościow ym i.

Ze zw iązku m ałżeńskiego z Stanisław ą de domo Szczurkiew iczów ną (1911) m iał córkę M arię (1913) i syna Leszka (1920), w latach w ojny żoł­

(4)

Z M A R L I 395

nierza S zarych Szeregów , kaprala podchorążego A rm ii K rajow ej, pow stań­

ca, zakatow anego w g ru d n iu 1944 w obozie L ängenfeld-Flossenburg.

W ciągu długiego żyw ota zaw arł w Polsce i za granicą znajom ość i przyjaźń z w ielom a znakom itościam i nauki, lite ra tu ry i sztuki. Obszerne dzienniki la t jego młodości zaginęły po W rześniu. P am iętników nie po­

zostawił.

2

D ziałalność naukow a i nauczycielska Rom ana Pollaka stanow i zja­

wisko rzadkiej długotrw ałości i zwartości. P ierw sza w ypełniła ponad sześćdziesiąt lat, dru g a — pół wieku. Bibliograficzny, suchy i niepełny w ym iar dorobku naukow ego w yznacza liczba około 550 pozycji — książek, rozpraw , arty ku łó w , dzieł edytorskich i przekładow ych, recenzji i prac red akcyjny ch h Osiągnięć drugiej określić nie sposób. P rzetrzebione przez w ojnę spisy świadczą, że z akadem ickiej szkoły P rofesora wyszło około 300 m agistrów ; część spośród nich pod jego nadal p atron atem uzyskała stopnie naukow e do k tora i docenta, a n aw et godności ty tu larn ie rów ne randze M istrza. P rzedm iotów polonistycznych w szkołach różnego ty p u w całym k ra ju uczą od pokoleń jego w ychow ankow ie i uczniow ie jego uczniów.

Sam Rom an Pollak wcześnie w ytyczył sobie na całe życie głów ny kie­

ru n ek zainteresow ań: przygotow any na sem inarium S tanisław a W inda- kiew icza re fe ra t „W ojna chocim ska” Potockiego a „G offred” Tassa w przekładzie K ochanow skiego, d rukow any potem w „Bibliotece W ar­

szaw skiej” (1910, t. 3 i odb.) d ebiut autorski, otw orzył długi poczet stu ­ diów Pollaka nad lite ra tu rą staropolską. Ta wczesna fascynacja daw nym i epokam i była bowiem silna; nie zdołała jej p rzerw ać czynna służba fro n ­ tow a pierw szej w ojny św iatow ej, kiedy książki w ędrow ały z nim po Al­

pach i K resach i kiedy przygotow yw ał doktorat, ani osłabić — m arty ro ­ logia drugiej. Nie tracąc nic z początkowego entuzjazm u, fascynacja ta przeobraziła się w głębokie, dojrzałe znaw stw o, zwłaszcza w ybranych okresów , nazw isk i dzieł. U m iłow aną specjalnością pozostał w iek XVII, w łaśnie w latach „Sam borskich” i „krakow skich” P ollaka w ydobyw any z niew iedzy i potępienia przez A leksandra B rücknera, a ukazany w nie­

zw ykłym św ietle k o m paratystycznym i dociekaniam i E dw arda Porębow i- cza. Przyszły w y b itn y ich następca, raz wszedłszy do szczupłego w tedy grona badaczy owej epoki, oddał jej w alną część swego tale n tu i trudu .

1 Zob. Materiały do bibliografii publikacji Romana Pollaka. W zbiorze: Munera litteraria. Księga ku czci profesora Romana Pollaka. Poznań 1962. I nadbitka.

(5)

Pracy nad n ią nigdy nie uznał za zam kniętą. Być może rów nież dlatego nie zbudow ał jej syntezy, chociaż dw u k ro tn ie naszkicow ał ogólną kon­

cepcję. Głośne a rty k u ły : Od renesansu do baroku (1923) oraz Uwagi o sei- centyzm ie (1925) ukazały porów naw cze ujęcie prąd ów w ieku w duchu kategorii estetycznych H. W ölfflina, spajając zjaw iska literackie w sym ­ biozę ze sztuką plastyczną i m uzyką, oraz w ysunęły w ażką propozycję nazew niczą: term in s e i c e n t y z m , zapożyczony z W łoch a uchyla­

jący niejednoznaczność te rm in u barok. P o latach, bo w r. 1958, n a pod­

staw ie w łasnych i obcych przem yśleń i odkryć, p roblem atykę polskiego baroku literackiego rozciągnął P ollak n a szersze rodzim e tło kulturow e i obyczajowe m iędzy O drodzeniem a Ośw ieceniem .

T rw ały w kład R om ana Pollaka do w iedzy o polskim b aroku dokum en­

tu ją głównie stu d ia szczegółowe. Od swej pierw szej po o statnią publikację badacz ten oddaw ał się w iern ie jed n em u nade w szystko tem atow i. Był nim kongenialny przekład Jerozolim y w y zw o lo n e j T orkw ata Tassa doko­

nan y przez P io tra Kochanow skiego (1618) — ogniwo w ięzi k u ltu ry w ło­

skiej i naszej, now y w spaniały w zór dla epiki słow iańskiej, jedno ze szczytow ych osiągnięć artystyczn y ch lite ra tu ry staropolskiej. Prócz k ilk u­

n astu prac pom niejszych poświęcił m u Rom an P o llak sw oją rozpraw ę habilitacyjną. S tudia nad G o jjred em p rezentow ały nie tylko rzetelność w arsztatu badawczego, lecz także sw oisty, o szlachetnej patynie archaicz­

ności styl, u jaw n iający się inten sy w niej za każdym razem , gdy tem a t w yzw alał w piszącym osobiste um iłow anie rzeczy. R ozpraw a z r. 1922 okazała się najobszerniejszą książką P ollaka i w h isto rii b ad ań nad piś­

m iennictw em przedrozbiorow ym pozostanie pozycją cenną poznawczo i czytelniczo. D okładnie pół w ieku później podjęto jej w znow ienie. Osłabłą już ręką au to r w niósł do tek stu drobne uzupełnienia. Będzie to, niestety, editio posthum a... D rugie w ielkie dokonanie przekładow e P io tra Kocha­

nowskiego — tłum aczenie Orlanda Szalonego L. A riosta, poddał P ollak intensyw ny m badaniom przed dw udziestu laty i obok przyczynków ogłosił rew izję red akcji tek stu sporządzonej przez J. Czubka, tudzież w y bó r pięk­

niejszych fragm en tów poem atu w e w łasnym , po praw ny m opracow aniu (1965).

D oznania młodości powiodły los, uczucia i p isarstw o R om ana P o llak a ku dwom jeszcze, nierów nej wszakże skali dziedzinom . N ajpierw przyszło- jego w łasne odkrycie Śląska, potem m orza — regionów przyciągających n a tu ry śm iałe i pracow ite. Ze Śląskiem zetk n ął się jako nauczyciel w O rło- w ej. S en ty m en t do tej dzielnicy był u niego ja k zw ykle czynny i tw órczy, w yrażany publikacjam i, gdzie szorstkie piękno, h isto ria i tętn o pracy tej ziemi opiew ał au to r jako doniosłe w artości ogólnonarodowe. K u lt morza, dzielony z pokoleniem , k tó re w raz z w olnością odetchnęło w iew em żywio­

(6)

Z M A R L I 397

łu, odbił się u Pollaka poszukiw aniem i propagow aniem tem aty k i m ary ­ nistycznej. Ale m iędzy Śląskiem a Pom orzem nie było dlań p u stki: W iel- kopolsce' — z k tó rą zw iązał w iększą część życia — przyznaw ał szczególną rolę kultu ro tw ó rczą. N ie polityk z profesji, um iał przecież naty chm iast po n a sta n iu niepodległości dostrzec problem odpadnięcia poza granice państw a ziem, k tó re dopiero po drugiej w ojnie św iatow ej przyw rócić nam m iała H istoria: Ziem Północnych i Zachodnich, i przed r. 1939 był jednym z tych, co głosili ich polskość. Sam jako p releg en t przew ędrow ał potajem ­ nie skup isk a m azurskie P ru s W schodnich; krótko zaś przed W rześniem zorganizow ał z poznańskich sw ych słuchaczy ekipy, k tó re kolejno, w brew przeszkodom i szykanom , w y k ry ły i zarejestrow ały — z Bibliografią E streicheró w w ręk u — setki nieznanych poloników w zbiorach ówczesnej B iblioteki M iejskiej w Gdańsku.

Zespolenie zainteresow ań i przebiegu życia Rom ana Pollaka w harm o­

n ijn y sposób przejaw iło się w jego dorobku edytorskim . Od stro ny m etody ed y to rstw o Pollaka, o tw a rte w okresie rozproszenia in icjatyw i indyw i­

d ualnych rozw iązań problem ów tek stu , nie oznaczało jakiegoś przełom u, lecz solidność i odkryw czość filologa tra d y c y jn ie dobrej szkoły przyspo­

rzy ły h isto rii lite ra tu ry polskiej w iele w yjątkow o w artościow ych pozycji.

Część z n ich m iała w ydaw ców przed nim, on jed n ak prześcignął poprzed­

ników gruntow nością opracow ań i w iernością dla pierw ow zoru. Do takich n ależą edycje G offreda i Orlanda, nad k tó ry m i pracow ał od r. 1921 do 1965, czy P a m iętn ikó w J a n a C hryzostom a P aska (1955, 1963, 1968, 1971) — z najpiękn iejszy m i stu d iam i w stępnym i, jakie o nich kiedykolw iek napisano.

Znaczna jed n a k część ow ych p rac to w y dan ia rzeczy nigdy nie w zna­

w ianych, zapom nianych bądź nieznanych. N iekiedy zasługę ich odkrycia trz e b a przypisać innym (tak np. u tw o ry K orczyńskiego i pierw od ru k N a­

d o b n ej P askw a lin y w yszukał B rückner, dziełko Roździeńskiego — L. F or- m anowicz), ale celne rozpoznanie ich w alo ru dopiero przez R. Pollaka i w znow ienie lub zgoła p ierw o d ru k te k stu w zniecały istn y w ybuch w zię- tości, w prow adzając now y ty tu ł do podręczników szkolnych i świadomości społeczeństw a. Tak działo się, kied y w r. 1933 (fragm entarycznie, 1936 — w całości; n astęp n ie 1948; zespołowo — 1962) ogłosił P rofesor staropolski poem at o p racy h u tn ik ó w i górników : W alentego Roździeńskiego O fficina ferraria (1612) — bezbłędnie doceniony przez w ydaw cę pom nik lite ra tu ry ulubionego regionu (do k tó rej w r. 1935 dorzucił un ik aln y dialog Polak w Śląsko z początków X V II w.) ; podobny oddźwięk, choć doraźnie przy­

głuszony praw ie zupełnym u n icestw ieniem świeżego n akład u tuż po roz­

p ę ta n iu się w ojny, w yw ołał poem at M arcina Borzym ow skiego o M orskiej naw igacyi do L ub eka (1938, n astęp n ie frag m en ty w 1951 i całość — 1972);

(7)

dobrą sensację naukow ą w zbudziło ogłoszenie L istó w K rzy szto fa Opaliń­

skiego do brata Łukasza (1957) — i ty lk o n iekorzystny m om ent, n a z b y t bliski potwornościom okupacji, oraz m ały nakład spraw iły, że na stosow ne uznanie czeka św ietn y u tw ó r A dam a Korczyńskiego, w y dru k o w an y z od­

pisu, jaki m im o niebezpieczeństw a sporządził Profesor, a ocaliła przed zagładą w W arszaw ie jego żona, na p ełn ą zaś edycję — fraszki tegoż poety (ogłoszone częściami w latach 1950 i 1952).

Na w ym ienionych nie kończą się edycje spuścizny X V II w ieku o p ra­

cowane przez R om ana Pollaka, albow iem w ydał on także u tw o ry Sam uela Tw ardow skiego (1926, 1955), J a n a Sm olika (1935), Stanisław a H erak liusza Lubom irskiego (1929, 1935, 1953), anonim ów — i nie na X V II w ieku za­

m yka się jego tru d w ydaw niczy. W nikał on rów nież w stulecia sąsiednie i następne. Z epoki renesansu, wzbogaconej przezeń stud iam i nad Ja n em K ochanow skim i innym i, pieczołowicie zbadał i w znow ił pism a Łukasza Górnickiego (1961), przy czym już w r. 1928 edycja D w orzanina polskiego (ponowiona 1954) poziomem sw ym w yznaczyła w yższy etap rozw oju całej serii w ydaw niczej — „B iblioteki N arodow ej”, i przyczyniła się do uzy sk a­

nia przez R om ana Pollaka p ro fesu ry nadzw yczajnej. Trzydzieści la t póź­

niej, z odm ętu doby saskiej w ydobył P rofesor rew elacy jny p am iętn ik kobiety lekarki Salom ei Pilsztynow ej (1957). Ośw iecenie (i w iedza o o kre­

sie poprzednim ) zawdzięcza m u n a jsta ra n n ie jsze dotychczas opracow anie Opisu obyczajów Ję d rz e ja K itow icza (1951, 1970). Są to n ajw ażniejsze osiągnięcia edytorskie Rom ana Pollaka; pom niejszym i przysłużył się n ie­

m al w szystkim epokom narodow ego piśm iennictw a. Poczet ty ch pozycji, w ielekroć, jak św iadczą przytoczone daty, i coraz doskonalej p onaw ia­

nych, p rzetrw a długo jako św iadectw o tru d u , nie bez słuszności uw aża­

nego za mozół nie m niej ciężki niż samo tw orzenie dzieł, k tórym służy.

Ów tru d w ydaw niczy to magna pars dorobku Rom ana Pollaka. K iedy niedaw no grom adził co celniejsze swe pism a dla dw utom ow ego p rzedru k u {W śród literatów staropolskich, 1966; Od renesansu do baroku, 1969) w y ­ padło pow tórzyć sporo w łaśnie w stępów edytorskich, jako szkiców n a j­

przedniejszej próby.

Na koniec, piętnaście lat życia (1950— 1965) obarczył sędziw y ju ż P ro ­ fesor kierow nictw em w ielkiego przedsięw zięcia: realizacji trzech tom ów staropolskich Bibliografii litera tu ry p o lskiej „N ow y K o rb u t” (1962—

1965) — sum y bad ań całych połaci n a u k o naszej przeszłości. Jeszcze póź­

niej podjął się redagow ania M iscellanów staropolskich w serii „A rchiw um L iterackie” ; czw artego z tych w łasnoręcznie zestaw ionych tom ów (1962—

1972) już nie ujrzał.

Je st praw dą, że w śród setek artykułów , jakie napisał Rom an P ollak, przew ażają pozycje niew ielkie i zgoła drobne, rozsiane po czasopism ach

(8)

Z M A R L I 399

dla doraźnej inform acji i oceny; że au to r, uw ikłan y w robotach organiza­

cyjnych i oddany szerokiej dydaktyce, rozpraszał się i pow tarzał, a n a w e t potykał i że chyba nie m iał predyspozycji do konstruow ania potężnych całości. J e st w szelako p raw d ą i to, że szereg jego prac chlubnie oprze się próbie czasu i sprosta poznaw czym potrzebom i osądowi przyszłości.

3

Jeśli dorobek naukow y R om ana Pollaka poddaje się ujęciu w liczbach,, ty tu łac h i datach, to niepom ierne jest dzieło akadem ickie i nauczycielskie Profesora. Ci, k tó ry m dane było zetknąć się z nim bliżej za lat jego pełnej aktyw ności, szybko dochodzili do prześw iadczenia, że stanow ił on jedno z katedrą, jej dziejam i i żyw ym jej bytem . T y tu ł „P ro feso ra” bez dodatku nazw iska oznaczał w ted y n iechybnie R om ana Pollaka. U tożsam ianie to narzucił on bezustannym k o n tak tem z w arsztatem swej pracy dydaktycz­

nej i pedagogicznej. Przez dziesięciolecia by w ał w nim niem al codziennie;

z podziw u godnym oddaniem po trafił przerw ać zasłużony odpoczynek, by przyjechaw szy gdzieś znad m orza dojrzeć nie zakłóconego ry tm u spraw , m im o że u fał ludziom, k tó ry ch pow oływ ał do w spółpracy. Była w ty m konsekw encja, albow iem od daw na P ollak głosił tezę o niedo statku zro­

zum ienia społeczności polskiej w szystkich w ieków dla roli i n s t y t u c y j jako trw ały c h ostoi rozw oju k u ltu ry narodow ej. Tezę tę w yw iódł z roz­

w ażań n ad trag ed iam i naszej przeszłości. Z n ajw iększym szacunkiem , ale i z serdecznym ubolew aniem w ym ien iał często tych, co z niszczącym ich sam ych heroizm em pracow ali sam otnie za całe organizacje. W dobrze prow adzonej in sty tu cji w idział hum an istyczn ą szkołę w spółżycia i w spół­

działania ludzi, w zajem nego k ształtow ania osobowości, fu n d am en t daleko­

siężnych planów rozw oju n au k i i ośw iaty.

Tylko człow iek o tak ich przekonaniach mógł rzucić swój los na szalę, kiedy w brew hitlero w sk iem u terro ro w i jed en z pierw szych przy stąpił do tw orzenia konspiracyjnej uczelni wyższej i dźw igał ciężar niew yrażalnej odpowiedzialności jako jej re k to r; po w ojnie podnosić dosłow nie z ru in m acierzystą k a te d rę i jej biblio tek ę oraz — choć lat nieubłaganie p rzy ­ byw ało — działać w tow arzy stw ach naukow ych, kom isjach, kom itetach, uczestniczyć w konferencjach, sesjach i im prezach ku ltu raln y ch , a przede w szystkim kształcić i kształtow ać now e pokolenia polonistów.

Osobne a poczesne m iejsce z a ję ła jego działalność w e Włoszech. Ju ż za m łodu, podczas wycieczki szkolnej, po raz pierw szy zaznaw szy uroków tego k ra ju — znakom itą m onografią Gof f reda zdobył sobie nom inację na w ykładow cę w U niw ersytecie Rzym skim . Nad T ybrem podjął pracę, k tó ­ rej owoce polonistyka i ita lia n isty k a polska zb ierają po dziś dzień. Po­

(9)

czątki owej pracy b y ły tru d n e i w ym agały naw et m aterialn y ch wyrzeczeń.

Ale w w ysokim poczuciu odpow iedzialności Pollak pojm ow ał swe zadania w e W łoszech jako m isję, sercem i rozum em naw iązując do czasów, kiedy b y w ali tam K opernik i K ochanow ski, Mickiewicz, Słowacki i Norwid.

Działalności swej nie ograniczył do Rzym u. Z niezm ordow aną ruch li­

w ością przem ierzył jako p releg en t całą Italię, sp raw y polsko-włoskie w prow adził n a łam y periodyków obu k rajó w — redagow ał specjalne ich zeszyty („R ivista di C u ltu ra ” 1924, n r 1 — pośw ięcony Mickiewiczowi, i 1926, n r 3 — Słow ackiem u; „R ivista di L e tte ra tu re Slave” 1926, n r 1 — Kasprowiczow i, i 1930, n r 3 — Kochanow skiem u), a przede w szystkim uczył o Polsce i w ychow yw ał w łoskich polonistów, którym parokrotnie um ożliw ił pobyt u nas.

W szystko to pchnęło ówczesnego docenta do g runtow nego zajęcia się lite ra tu rą w. X IX i XX, szczególnie w ielkościam i rom antyzm u. W tedy p ow staw ały jego stu d ia o M ickiewiczu, K rasińskim , Słowackim , D ygasiń­

skim , K asprow iczu i inne, a także szereg przekładów z ich twórczości, k tó re inspirow ał lub w spółdokonyw ał, a z k tó ry ch wysoko sobie cenił tłum aczenie Godów życia A dolfa D ygasińskiego (Le feste della vita, Mi­

lano 1927), sporządzone w raz z Enrico D am ianim . Dzięki niem u rów nież uform ow ała się w e W łoszech k a d ra polonistów ta k św ietnych, jakich poza P olską nie było nigdzie, na czele z Giorgio Agostim , Giorgio C larottim i D am ianim (obok w y b itn ej indyw idualności G iovanniego M avera). N a j­

trw alszym wszelako dziełem w łoskim R om ana P ollaka stał się Istitu to di C ultu ra Polacca „A ttilio B egey” , o tw a rte w m arcu 1930 i czynne odtąd n ieprzerw an ie cen tru m polszczyzny na Półw yspie A penińskim .

Zasługi tam ty ch k ilk u n a stu la t w y siłk u Rom ana Pollaka są nieznisz­

czalne. U honorow ały to obydw a k ra je nie tylko w ysokim i odznaczeniam i, lecz śląc i w itając go n a uroczystościach stulecia śm ierci A dam a M ickie­

w icza — jako przedstaw iciela Polski n a K apitolu. Było to pożegnanie P ro feso ra z Italią.

W ykłady uniw ersyteckie p rofesora R om ana P ollaka nie m ają ew iden­

cji. Wiadomo, że obejm ow ały tem aty k ę znacznie szerszą niż zasięg jego publikacji. P rzykładem może być słynny przed la ty cykl poświęcony lite ­ ra tu rz e sow iźrzalskiej — u nas, a rom antyzm ow i — we Włoszech. F ak t litera c k i dostarczał W ykładow cy podniet, aby obudow yw ać go m nóstw em pozaliterackich faktów tow arzyszących; m ów iąc o litera tu rz e m ówił po­

przez nią o k u ltu rze (do osobistych osiągnięć P ollaka należało pow stanie w śród poznańskich k a te d r polonistycznych — k a te d ry h istorii k u ltu ry polskiej). Rów nie znam ienne było, j a k mówił. Zagłębiony w um iłow ane stu lecia staropolskie, odkrył w nich nie tylko w artości piśm iennicze, lecz o d k ry w ał wciąż dla siebie i dla innych blask i kunszt „żywego słow a” .

(10)

ZMARLI 401

Nie zajm ow ali go przy ty m w ielcy reto rzy czy głośni kaznodzieje, ale m niej dziś znani, za to b ardziej typow i m istrzow ie spontanicznej polem iki, gaw ędy i facecji; nie św ietn e w y stęp y jednostek, tylko tłum ne, zgiełkliw e zgrom adzenia o różnorakim obliczu. K ażdy uczeń R om ana Pollaka z peł­

nym w zruszenia pietyzm em pow tórzy sław ną Profesorską sekw encję „sej­

mów, sejm ików , try b u n a łó w ...” — w łaśnie in sty tucyj, w ted y forum sztuki m ow y żyw ej. N iepospolity znawca, był też niepow szednim odtw órcą zam ierzchłych kontuszow ych um iejętności w słowie brzm iącym czystym dźw iękiem starodaw ności, k tó rą ożywiał jak nikt.

Uczniowie R om ana Pollak a — pracow nicy nauki i ośw iaty, w y daw ­ nictw , rad ia i tea tru , literaci i dziennikarze — nie rep re z en tu ją zw artej szkoły m etodologicznej i historycznoliterackiej. Szkoły takiej P rofesor nie stw orzył; nie zw ykł dykto w ać ani zagadnień, ani ich rozw iązań. W ym agał filologicznej rzetelności, poza ty m um ożliw iał swobodne, niezależne poszu­

kiw ania. O ddany głów nie badaniom piśm iennictw a staropolskiego, pchnął przecież w ielu ludzi w głąb w iek u XIX, zw łaszcza ku w ielbionem u całą duszą Mickiewiczowi, k u problem atyce kom paratystycznej i regionalnej.

S tw orzył nato m iast szkołę ideow ą: szkołę nieobojętności wobec tego, co przeszło; duchow ej in te g rac ji k u ltu ry narodow ej, a zarazem dostrzegania sw oistych cech ziem i m iast Rzeczypospolitej — Śląska, Pom orza, Podhala, W ielkopolski, W arszaw y, G dańska...; pracy nie dla siebie i nie k o n iu n k tu ­ raln ej, ale w spartej na rozum ieniu ciągłości procesów dziejow ych i roli czynników ciągłość tę podtrzy m u jący ch ; szkołę k u ltu sztuki słowa pol­

skiego. Słuchaczom sw ym w szczepiał te zasady ideow e od pierw szych chw il obcowania.

Stosunek Rom ana P ollaka do m łodzieży ujaw niał jeszcze jeden p rzy ­ kładow y rys jego osobowości. Pierw szych dośw iadczeń z tej dziedziny n abył jeszcze przed k a rie rą akadem icką. Św iadczy o nich dokum ent z w ielu względów niezw ykły: skreślona ch arakterystycznym , bu jn y m już ze staro ­ polska stylem opowieść o w y p raw ie gru p k i skautów śląskich na Spisz i O raw ę w r. 1913 (wyd. Lw ów 1919; skauci, uczniow ie orłowscy, w ezm ą w krótce udział w w alkach o niepodległość ojczyzny, ich zaś D rużynow y zredaguje sw ą relację w okopach). Ju ż stam tąd w yniósł P ollak przekonanie o skuteczności poznaw ania h isto rii i k u ltu ry k ra ju w teren ie; wszczepiał je też słuchaczom, któ ry ch zrzeszał wokół siebie n a uczelni w Kole Polo­

n istów jako jego ofiarny k u ra to r — i podtrzym yw ał podczas niezapom nia­

n y ch w ycieczek; sam, gdy dźw igając ósmy już krzyżyk zw iedzał nareszcie renesansow y Zamość, p ro m ien iał entuzjazm em .

W sobie tylko w łaściw y sposób um iał godzić profesorskie decorum z pochylaniem się ku m łodym , niedojrzałym n aturom . Pierw sze zetknięcie z Profesorem byw ało silnym przeżyciem . Nieokazała, lecz sprężysta postać

26 — P am iętn ik L iterack i 1972, z. 3

(11)

z m arsow ym obliczem budziła respekt, a skinienia ja k w y strzały — a u te n ­ tyczny lęk. Dopiero osw ojenie z nim um ożliw iało odkrycie, że gniew na na pozór energia nie przygniata, lecz podnosi i form uje. Raz pow zięte doń zaufanie nie zawodziło nigdy. Jak o p rom otor nie n arzucał adeptom filo­

logii apodyktycznie w łasnej woli, lecz uru ch am iał ich w olę i żarliwość.

Oprócz zw ykle pogodnych czy n aw et żartobliw ych, czasem celowo szorst­

kich słów zachęty i u łatw ień w studiach, P rofesor nie szczędził pomocy innego rodzaju; niechaj będzie darow ane odkrycie, iż nieraz spieszył po­

trzebujący m z absolutnie bezim iennym ratu n k iem m aterialn ym . K a rty tej n iepisanej kro n ik i zw iązków N auczyciela i w ychow anków za w iera ją obok anegdotycznych, pełnych h u m o ru w y d arzeń — w iele epizodów, k tóre św iadczą o ujm ującej jego subtelności i dobroci. Ludzi, któ ry ch w yróżnił, otaczała opieka bez ograniczeń; P ro feso r czuw ał n ad ich losem osobistym

i szybkim usam odzielnieniem .

Rom an Pollak należał do m istrzów , co każdy sukces swoich uczniów w ita ją radością i dum ą. Toteż w ychow ankow ie, daw ni choćby i dalecy, słali m u znaki przyw iązania do o statnich chwil, on zaś pam iętał o w szyst­

kich. Trzy fak ty z dostateczną w yrazistością u w y d a tn ia ją tę więź. P seu d o­

n im y kryjące a u to ra arty k u łó w zam ieszczonych przezeń w prasie konspi­

racy jn ej (1943) b yły to nazw iska m iłych jego sercu zm arłych uczniów : P io tra Feliksa i K azim ierza Bałandy. W roku 1949 polecono m u złożyć fu n k cję k u rato ra Koła Naukow ego Polonistów U P (po czym uległo ono bezw ładow i i rozsypce): m im o opanow ania — w ielkim buk ietem czerw o­

nego kwiecia, jak i wręczono w podzięce ulubionem u Profesorow i, nie zdo­

łał on przesłonić w idnego na tw arzy gorzkiego żalu. K iedy zaś m usiał przejść w stan spoczynku — ta k jeszcze wów czas sprzeczny z jego w ital- nością i w olą działania — n ajdotkliw iej gnębiła go świadomość, że już nie

będzie udzielał się m łodym .

Znaczna część orszaku żałobnego, jak i 26 lutego odprow adzał Rom ana Pollaka do grobu na C m entarzu Junikow skim w Poznaniu, czcząc Czło­

w ieka i ceniąc Uczonego żegnała swego Nauczyciela.

Tadeusz W itcza k

Cytaty

Powiązane dokumenty

In Chapter 6, the relative effects of three different contract types (partnering/alliance, reimbursable, and lump-sum contracts) and contractual incentives (with incentives

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 15/1-2,

ma zastosowa­ nie tylko w takiej sytuacji, w której sąd rewizyjny obowiązany jest doko­ nać zmiany oceny prawnej czynu wy­ łącznie na gruncie ustaleń

skich. Orzeczenie sądu państwa obcego stwierdzające nabycie spadku, w skład którego wchodzi spółdzielcze prawo do lokalu poło­ żonego w Polsce, nie podlega w

Ci ludzie*— nie zapominajmy o tym ani przez moment — ciągle jeszcze żyją wśród nas. Zasiedli w nich przede wszystkim współtowa­ rzysze walki i działalności

Nadto dzieło literackie posiada w swej budowie w arstw ę św iata przedstawionego, wyznaczoną przez autora; św iat ten różni się od św iata realnego w swych

Teksty Słowackiego stały się jego nieodłączną lekturą.. N otatki jakieś wciąż pilnie zbierał, ale na razie nie chciał z nich wykroić żadnej

żywi, mogą mieć chwile słabości, przeszkody emocjonalne itp., które odbijają się na ich pilności, czasami mogą się w zajęciach opuścić, a ponieważ,