• Nie Znaleziono Wyników

Dyaryusz Sejmiku Proszowskiego przedsejmowego roku 1584

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dyaryusz Sejmiku Proszowskiego przedsejmowego roku 1584"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

DYARYUSZ SEJMIKU PROSZOWSKIE­

GO PRZEDSEJMOWEGO ROKU

1 5 8 4

.

Pod tym tytułem (nadanym dla zachowania harmonii z utartą

nazwą analogicznych relacyi sejmowych) podajemy nader rzadki

zabytek źródłowy: tego typu relacya sejmikowa z XVI-go wieku

drukowana była tylko jedna, a mianowicie: „Opisanie krótkie rze­

czy tych, które się na sejmiku ziemi krakowskiej w Proszowicach

działy“ z r. 15731), a i urywkowych relacyi listowych i innych

mamy zaledwie parę.

Jako źródło ma ten dyaryusz znaczenie podwójne: dla histo­

ry] parlamentaryzmu polskiego ze względu na ujawnienie form i za­

sad sejmikowania ówczesnego, i dla historyi ogólnej, a zwłaszcza

dla poznania poziomu politycznego uobywatelenia narodu szla­

checkiego w owym czasie—ze względu na sprawę wniesioną pod

obrady i skład tego właśnie sejmiku, które doprowadziły akcyę

sejmikową do najwyższego chyba w dziejach Rzeczypospolitej na­

pięcia.

Ad primum podam niezadługo interpretacyę szczegółową tego

i innych nieznanych dyaryuszy w większej rozprawie. A d secun­

dum pozwolę sobie zwrócić tylko uwagę na dwa momenty.

Zborowscy, jak widać choćby z tej relacyi, gotowi byli nie

cofnąć się przed niczem, a jeśli użyli drogi opozycyi parlamentar­

nej, to dlatego, że skutek pożądany był na innej nie do pomyśle­

nia. Chcieli „usiąść na g ard le“ przeciwnikowi, zemścić się tak, aby

była „krew za krew albo co więtszego“, ale musieli się ograni­

czyć, a conajmniej, zacząć... od przeprowadzania formalnych i p ra­

womocnych uchwał sejmikowych. Ґ

Drugie, to wynik ich zabiegów, znamienny zwłaszcza na tle

środków, jakie wprowadzili w grę. Użydi zdaje się całej powagi

(3)

318

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

swego wpływu, całej potęgi swojej siły materyalnej, wszelkich

środków agitacyi, nie wyłączając przebiegłej demagogii, porusz

3

di

najtragiczniejsze momentyr chwili dla wyjaskrawienia sprawy: toć

naw et ciału brata-nieboszczyka kazali służyć za narzędzie efektu.

W rozciągnionych ramach legalności formalnej wprowadzili do

świątyni obrad siłę zbrojną, niedwuznacznie grożąc nią oponentom.

Ale znalazł s i ę — ściśle b io r ą c — jeden tylko człowiek, który

nie uląkł się i nie ustąpił przed groźbami. W yzw ał całą ich silę.

Stanąwszy mocno p r z y p r a w i e swojem, zmusił potęgę Zborow­

skich do w yboru alternatywy: albo spełnić groźbę i pogwałcić

prawo, albo ustąpić przed wolą mniejszości, bronionej przez prawo.

I oto milkną groźby, „lonty zapalone nie trafiają do swoich

p an ew “, broń kryje się bezsilna, i następuje zwycięstwo praw a—

takiego jakie wówczas było — to- jest zgoda wszystkich na jeden

wniosek, z ustępstw wzajemnych złożony.

*

*

•X·

O

przebiegu sejmiku poselskiego proszowskiego 1584 roku mie­

liśmy dotychczas jedną tylko relacyę Heidensteina ^ —krótką i, co

u tego pisarza nadspodziewane — bałamutną.

Heidenstein powiada, że przed atakami Zborowskich bronili

Zamoyskiego Firlej, Zebrzydowski, Myszkowski oraz m u lti alii

prim arii, tak że Zborowscy nie widzieli możności przeprowadze­

nia sw'oich postulatów. Skierowali więc akcyrę ku temu, aby w y­

brać posłów sobie przychylnych i dać im moc niezamierzoną. Gdy

') R e r u m p o lo n ic a ru m ab exces su Sic/. A u g . lib. X I I , F ra n c o /. 1672 Str. 227/8,

tłóra. G l i s z c z y ń s k i e g o w D z ie jo p is a c h k ra jo w y c h t. II str. 163/4. S o I l k o w s k i

( O o m m entarii e t c . D a n tis c i 1 6 4 7 s tr 157/8, tlóm . S y r o k o m l i w D z ie j op. k r a j. str.

68) w s p o m i n a ty lk o , ż e w s e j m i k a c h „ g r a v i s s i m e tu m u lt u a tu m fuit, p r a e s e r t i m in R u s s i a e c o n v e n t u ad V i š n i a m h a b ito , P r o s o v i c i i s e t in p a la tin a tu S i r a d i e n s i “. B i e l s k i z a ś ( K r o n ik a św ia ta , K r a k ó w 1397, str. 797) p o w t a r z a z a n im , ż e „ w s z ę d z i e w r z a w y b y ł o d o s y ć , z w ł a s z c z a w P r o s z o w i c a c h “.· Ż e Bielsk i k o ­ r z y s t a ł z r ę k o p i s u S o l i k o w s k i e g o , a n i e o d w r o t n i e , c o N e h r i n g w a h a ł się s t w i e r d z i ć s t a n o w c z o ( 0 h isto ry k a c h p o lsk ic h Х У І-д о w ie k u , cz. II: 0 ży c iu i p i ­

sm ach Joachim a B ie lsk ie g o , P o z n a ń 1860, str. 48 — 50) d o w o d z i j a s n o z e s t a w i e n i e r e l a c y i o b u p i s a r z ó w o r a d z ie s e n a t u , o d b y t e j t e g o ż 1584 r o k u w s i e r p n i u w L u ­ b l i n i e , w k t ó r e j to r e l a c y i n a c z e l n e m i e j s c e Zajmuje p r z e m ó w i e n i e S o l i k o w ­ s k i e g o w s p r a w i e Z b o r o w s k i c h . G d y b y B i e l s k i m i a ł s k ą d i n ą d s t r e s z c z e n i e w s z y s t k i c h n i e m a l m o m e n t ó w m o w y S o l i k o w s k i e g o , b y ł b y m i a ł j e d n o c z e ś n i e n i e m n ie j o b f i t e w i a d o m o ś c i o i n n y c h m o w a c h , z w ł a s z c z a t y c h , k t ó r e p r z e w a ­ ż y ł y s z a l ę d e c y z y i k r ó l e w s k i e j . J e d e n tylko S o l i k o w s k i m ó g ł z o s t a w i ć i z o ­ s t a w i ł r e l a c y ę n a o g ó ł l a k o n i c z n ą , z w y j ą t k i e m dla w y k ł a d u w ł a s n e g o s t a n o ­ w i s k a .

(4)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K J Ę G O .

319

zaś i to się nie dało osiągnąć, próbowali przewlec obrady aż do

rozjechania się stronników Zamoyskiego.

Ci jednak spostrzegli

manewr i doprowadzili do tego, że posłowie ze stron obu w r ó ­

wnej niemal liczbie (pari fere numero) obrani zostali, a mandata

nulla certa illis data. Opowieść ta nie zgadza się zarówno co do

układu sił na sejmiku i ich strategii, ja k i co do wyniku wałki

z naszą relacyą, która w tym zakresie zasługuje na zupełną wiarę,

ponieważ daje szczegółowy przebieg obrad, prowadzących w dłu­

gim szeregu wiążących się z sobą momentów do rezultatu, po­

świadczonego przez inne źródła: instrukcya uchwalona na tym

sejmiku (zob. niżej) świadczy o wyborze siedmiu posłów, z których

pięciu znajdujemy pomiędzy sześcioma kandydatami Krzysztofa

Zborowskiego, a dwóch tylko pośród obrońców Zamoyskiego.

Znamienny jest też jeden błędny szczegół faktj^czny w opo­

wiadaniu H e id e n s te in a 1): wymienia on pomiędzj7 szczególnjmii

obrońcami Zamoyskiego—Mikołaja Zebrzydowskiego, starostę stę-

życkiego (późniejszego wojewodę krakowskiego, przywódcę ro ­

koszu)', jego też ukazaniu się przypisuje wywołanie strzelaniny ze

strony Zborowskich. Dj^aryusz nic nie wspomina o Zebrzydowskim,

okazuje nam natomiast wybitną rolę Jordana, pominiętego z kolei

przez Heidensteina, i opisuje szczegółowo a prawdopodobnie, jak

Zborowczycy grozili mu wymierzonymi półhakami. Najwidoczniej

zachodzi tu pomyłka co do osób: Heidenstein Zebrzydowskiemu

przypisał rolę Jordana. Oczywista, że bezpośredni uczestnik sej­

miku nie mógł tych dwóch ludzi pomieszać, zwłaszcza po w y­

borach posłów (zob. w tekście), ale w przekazie z drugiej ręki,

w plotce współczesnej, lub późniejszych wspomnieniach łatwo taka

zmiana nastąpić mogła: obj^dwaj ci ludzie byli przyjaciółmi Za­

moyskiego, obydwaj byli jego towarzyszami broni, objrdwaj peł­

nili na ostatniej wyprawie moskiewskiej ważniejsze a podobne

funkcye 2).

*) O p r ó c z t e g o t y t u ł u j e M y s z k o w s k i e g o b ł ę d n i e s t a r o s t ą o p o c z y ń s k i m z a m ia s t o ś w i ę c i m s k i m . T y t u ł K r z y s z t o f a Z b o r o w s k i e g o p a la tin u s z a m ia s t p a l a - tin id e s j e s t z a p e w n e p o m y ł k ą d r u k u . P r z e s z ł a o n a d o t ł ó m a c z e n ia w f o r m i e r o z d w o j e n i a j e g o o s o b y n a w o j e w o d ę k r a k o w s k i e g o i K r z y s z t o f a . 2) J o r d a n d o w o d z i ł o d d z i a ł e m w y w i a d o w c z y m , z ł o ż o n y m z c z t e r e c h r o t , i d o t a r ł aż do N o w o g r o d u W i e l k i e g p r - P i s a ł te ż n i e b e z s ł u s z n e j d u m y d o Z a ­ m o y s k i e g o : „ale t e m u W M m. m. p a n m o ż e z a p e w n e w i e r z y ć , ż e ć s i ę lu d zie n a s z y o s a m ę ś c i a n ę n o w o g r o d z k ą o p a r li, i n ie p o k a ż e s i ę i n a c z e j “. Z e b r z y ­ d o w s k i e m u z c z t e r e m a r o t a m i p o w i e r z o n o o c h r o n ę p o s ł ó w p o d c z a s r o k o w a ń p o k o j o w y c h (A rc h iw u m J a n a Z a m o yskieg o t. II nr. 538, 543 i 546 o r a z nr. 463 u w . 3).

(5)

Podobne do tego szczegółu nieprawdziwego, a jednak podo­

bnego do prawdy, bo możliwego i co ważniejsza opartego na praw ­

dzie nieco odmiennej, jest cale opowiadanie Heidensteina o tym

sejmiku.

A więc оЬгопсз? Zamoyskiego byli bardzo nieliczni, ale ener­

gią swoją starczyli za wielu. Zborowscy nie zrzekli się ani na

chwilę włożenia swoich postulatów w instrukcyę, żeby skoncen­

trować wysiłki na wyborze posłów, lecz na artykuły łatwiej do

zgody przyszło niż na W

3

^bór. Nie próbowali wcale doczekać się

odjazdu najbardziej zdecydowanych przeciwników, tylko na odjazd

s e n a to r ó w 1). Nie stanęło bjmajmniej na wyborze posłów w równej

liczbie ze stron obu, tylko spór o jednego posła rozstrzygniętjr

został w ten sposób, że obu kandydatów przyjęto: stąd ogólna

liczba siedmiu zamiast sześciu. Nie b}d:o wreszcie-w interesie Zbo­

rowskich nie dawać posłom mandatu nakaźczego, bo szerokie peł­

nomocnictwa oznaczałyby prawo ustąpienia przed wolą króla, Za­

moyskiego i posłów z innych' ziem, gdzie Zborowscy mniejsze

w pływ y posiadali niż w krakowskiem. Jeżeli wreszcie rozumieć

ostatnie zdanie Heidensteina, że żadnych o k r e ś l o n y c h poleceń

posłom nie dano, to jest to do pewnego stopnia zgodne z prawdą

(zob. niżej), ale instrukcyę wogóle uchwalono niewątpliwie.

Zestawienie to prowadzi do wniosku, że Heidenstein, pisząc

o tym sejmiku, nie miał żadnych pewnych ani dokładnych danych

o jego przebiegu. Źródłem jego opowiadania były jakieś wiado­

mości niedokładne, z ust do ust podawane, a skąpe. Mimo to ude­

rza w niem logika całości, brak zwykłych w takim materyale

sprzeczności. W ydaje mi się, że mamy wobec tego prawo wywnio­

skować, że Heidenstein wiadomości otrzymane przerobił na tę ca­

łość logiczną, dodając z domysłu to, czego nie dostawało.

Wiedział, że Zborowscy wytężyli wszystkie siły, aby na tym

sejmiku osiągnąć przewagę, wiedział, że tego nie dokonali, nie

przypuszczał, aby taki w

3

mik mógł być dziełem Jordana i nielicz­

nej grupki za nim stojącej·—dodał więc owych „multi primári i“ i całą

linię opowiadania wykrzywił.

Wydając Zamoj^sciana, miałem nieraz sposobność sprawdzić

informacye Heidensteina, a wynik był zawsze zgodny z w ywoda­

mi N eh rin g a2), to jest, że fakty są prawdziwe, a szczegóły oparte

1) Z e w z g l ę d ó w , k t ó r y c h b r a k m i e j s c a n i e p o z w a l a m i tutaj w y j a ś n i ć d o s t a t e c z n i e . C i e r p l i w y c z y t e l n i k z n a j d z i e w y w ó d s z c z e g ó ł o w y w p r a c y w s p o ­ m n i a n e j tu n a w s t ę p i e .

2) O h isto ry k a c h p o ls k ic h X V I w . Oz. I: O ży c iu i p is m a c h R e in . H e id en s te in a P o z n a ń 1862.

(6)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

321

najczęściej na materyałaich z archiwum Zamoyskiego. Po raz pierw­

szy zdarza mi się znaleźć przekaz nietylko błędny co do istoty, ale

i dowolnie dokomponowany χ), a więc—postępowanie najniebezpie­

czniejsze, bo usyrpiające czujność czytelnika. Toć trzeba wielkiej

uwagi, aby dostrzedz „robotę“ we wstępnej wiadomości o strza­

łach: jak widzimy z relacyn, nie było ich wcale, a rozruch groźnym

wydarzył się w innym momencie sejmiku; Heidenstein nie umiał

pogodzić tego prologu z epilogiem, więc dodał zabawnie słówko

„fortuito“ kiedy Zebrzydowski wchodził, a półhak przeciwnika w y­

strzelił przypadkiem—zbieg okoliczności conajtnniej szczególnym.

Co do momentów poszczególnych, to w ydane zostaty: lega-

cyra królewska czydi instrukcya dla posła na sejmiki, skarga Zbo­

rowskich, którą czytali lub starali się odczytać ich stronnicy na

różnych sejmikach, mowa Krzysztofa Zborowskiego w Proszowi­

cach (wskazówki zob. w przypiskach do tekstu), wreszcie artykuły,

na tymi sejmiku uchwalone.

Dr. Czuczyaiski, wydawca dyaryusza sejmu r. 1585, w ydruko­

wał w allegatach do niego dwie redakcye tych arty k u łó w 2), w y­

rażając przypuszczenie, oparte na informacyi Heidensteina, jakoby

poslom „nulla mandata certa d ata“, że albo żadna z tych redakcyi

nie została uchwalona, albo też uchwalona zostala pierwsza—drugą

wy’klucza, jako nie odpowiadającą informacyi Heidensteina co do

wyboru posłów. Uwaga ta wysmaga obecnie sprostowania.

Pierwsza redakcyra uchwalona być nie mogła. Umiarkowana

jest wprawdzie w formie, ale to nie przeczyć zasadniczej linii stron­

ników Zamoyskiego, ja k wiemy, obronnej — w treści zaś wy^mie-

rzona jest wprost przeciwko Zborowskim. Powiedziano tam prze­

cież, że statuta i konfederacye winny być „nie jeno w księgach...

napisane... ale... in executionem p rz y ro d z o n e ; także dekreta wszyst­

kie trybunalskie i insze aby skutek swój braty bez respektu wsze­

lakiego p erso n “ (por. uzasadnienie ścięcia Samuela w liście Z a­

moyskiego do deputatów try b u n a łu 3). Znaczenie tej redakcyi w y ­

jaśnia jej strona formalna: są to tylko artykuły, wprawdzie sfor­

’) P o r . N e h r i n g o. c. str. 68: „ O s t r o ż n y w k a ż d e m s ł o w i e i s u m i e n n i e i d ą c z a p r a w d ą , n ie d o m y ś l a ł s i ę r z e c z y n a c h y b i ł trafił i w o l a ł m a ł o p o w i e ­ d z i e ć o r z e c z y m n i e j s o b i e z n a n e j , a n i ż e l i w c z e m k o l w i e k u c h y b i ć p r a w d z i e h i s t o r y c z n e j “. 2) S c rip to r e s re ru m p o lo n ic a ru m t ■ X V I I I , D y a r y u s z e sejm u r. 1685, str. 358 — 365, 3) D r u k o w a n y u P a u l i o. c. str. 109; S i e m i e ń s k i L. o. c. str. 71; e k s c e r p t w A rch . J. Z a m o y. t. III nr. 991. P rz e g lą d H is to ry c z n y . T . X V , z. 3. 21

(7)

mułowane ostatecznie, choć zwięźle, ale tylko artykuły. Brak im

zwykłego wstępu i brak nazwisk posłów, czyli, że nie jesť to in-

strukcya w tej formie, w jakiej ją wpisywano do ksiąg grodzkich

i do zbiorów prywatnych, ale projekt artykułów, które miały być

uchwalone przed obiorem posłów (taki jest porządek zwykły, a nie

odwrotny, jak sądzono dotychczas). W ydaje mi się'w ielce praw-

dopodobnem, że te artykuły spisała grupa Jordana w piątek po

rozejściu się, i zamierzała przeprowadzić je w sobotę w osobno zrazu

zatoczonem kole (zob. w tekście), i że je porzuciła, zgodziwszy się

zakończyć sejmik wspólnie ze Zborowskimi.

Druga w żadnym razie nie jest pierwotnym projektem Zbo­

rowskich—przeciwnie, może być uznana właśnie za wyraz kompro-'

misu pomiędzy obu partyami. Dość spojrzeć na artykuł o sprawie

Zborowskich: „Iż województwo krakowskie rozumie się mieć wiel­

kie ukrzywdzenie od urzędu krakowskiego tak ze strony najazdu

domu JM. pani Włodkowej jak też w dalszym postępku tej sprawy,

poruczamy to panom posłom naszjrm, aby ta sprawa IM. pp. Z b o ­

rowskich naprzód była przez J. Kr. M. z IM. pp. Radami koron­

nymi rozsądzona, a iż idzie o finalną exekucjrç wszytkich praw

naszych, a ten dekret iż vim executionis et finis legum omnium za

sobą ciągnie, abjf też IM. pp. posłowie, jako pertinentes ad nova

emergentia, do takowego uznania przypuszczeni byli. P ana też P o ­

rębskiego sprawę od tegoż urzędu ukrzywdzonego panom posłom

zlecamy naszym“.

Idzie więc ta instrukcya w mj'ál Zborowskich, ale pohamo­

wana jest zarówno w treści, jak w formie: żąda rozprawy sądo­

wej z udziałem posłów ze względu na nowość sprawy, nieprzewi­

dzianej przez prawo dotychczasowe, nie wspomina słowem Z a­

m ojskiego, przesądza tylko „najazd“ na dom Włodkowej. Zbo­

rowscy zaś zastrzegali się przeciwko traktowaniu ich sprawy jako

sądowej, a rzecz całą stawiali nieco wyraźniej, niż jako „dalszy po­

stępek tej spraw y“. Nie byliby też we wstępie wyszli poza nieu­

niknione „po zaleceniu... służb naszych“.

Pod względem formalnym jest to instrukcya kompletna, z li­

stą posłów uchwaloną osobno po konkluzyi koła rycerskiego.

Nazwiska tej listy świadczą, że nietylko nie była to lista Zbo­

rowskich, ale właśnie ta, jaką według dyaryusza uchwalił sejmik:

jest ich siedmiu, a między innymi Achacy Jordan. Możemy więc

przyjąć z pewnością, że redakcya druga jest tą, która była uchwa­

lona na sejmiku proszowskim.

(8)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O ,

323

Rękopis, z którego ten dyaryusz wydaję, przechowuje się

w Bibliotece Ordynacyi Zamoyskiej w dziale t. zw. Zamoyscianów,

t. j. w zbiorze korespondencyi Zamoyskich w t. 50 pl. 465 nr. 29.

Jest to zeszyt z 4 arkuszy folio złożony, z których jeden służy za

okładkę, a trzy i część wewnętrznej strony okładki zapełnione dj/a-·

ryuszem’. Na tylnej stronie okładki napis inną ręką współczesną:

Opisanie sejm iku proszowskiego. Pismo bardzo wyraźne i.ładne,

typowe dla przełomu z w. XVI-go na XVII-y, o pociągnięciu (du­

ctus) pióra subtelnem, ostrych kątach liter według typu w. XVI-go

i lekkiej już skłonności do baroku w nadmiernem wyciąganiu i w y ­

ginaniu długich ' lasek.

Pisownia—względnie wykształcona, zna bowiem ą, ę, ć, ś, ł, ń,

ale w innych punktach jest tak chaotyczna, że pola do moderniza­

cja indywidualnej nie daje. Dźwięk ą w yrażany jest stale przez ą,

(raz tylko a pochylone w sł. sząm)\ dźw. с i cz przez cz; ć na końcu

i w środku przez ć (ćisnącz, wróćicz i t. p., raz ćzisnącz, także

kościoła, kośćioł obok kościoł i przecie)', dźw. e przez e lub ę

bez różniej/ (często a gęsto, obmowę i obmowę, iąły i iely)\ dźw. i

oraz j przez i, tylko parę razy?· przez у; o przez o (wyjątki przez

u zachowuję); dźw. rz odróżni ono widocznie wyraźnie od dźw. á,

bo pisze się je na końcu przez rsz (kanclersz, pisarsz) ; dźwięków

5

i sz pisownia nie odróżnia: kilkakrotnie podaje sam i kilkakrotnie

szam, zwykle Sydłow ski a raz Schidlow ski, sobie obok szą i t. p.,

wobec tego modernizuję odnośne wj^razy, notując tylko na tem

miejscu: Prosowice wobec konsekwentnego oddawania zarówno

dźwięku sz jak i

5

pomiędzy samogłoskami przez sz, rzadziej przez

ss (prziszedł, słyszano, osządzili, wuiassek; piszanie, paszem, poszel-

stwo ossobno); na początku: subraw czi, šeptanie, semranie, Sydłow ­

s k i obok jedjmego szukaiącz oraz Schidiozuski; pomiędzj^ samogło­

ską a spółgłoską M yskowski, rusnicz (raz tylko rusznicz) pszisło,

■rozešli i t. p.; sli obok ssło i m arsałka obok marschalek; ś przez ś

tylko na końcu (raz zasz) oraz w W iśn i; wobec tego modernizuję

usmierzeli, iakoskolwiek, zniesli i t. p.; dźw. у wyraża przez i lub у

(wssitko i wssysczi, riczerstiüo i ryczerstwo)', dźw. ź pomiędzy sa­

mogłoskami wyraża przez z, na końcu i przed spółgłoskami nie

odróżnia od sz (nawet kaszdy obok każdy).

J a k i e m s p o s o b e m o d p r a w o w a ł s i ę s e j m i k z i e m i e k r a ­ k o w s k i e j , k t ó r y b j71 z ł o ż o n y a d d i e m s e p t i m á m N o v e m

b r i s w P r o s z o w i c a c h , k r ó t k i e o p i s a n i e .

D nia sejmikowi naznaczonego pan Kryštof [Kristoff] Zborowski pospołu z panem Starostą szj^dłowskiem1) rano uprzedzieli wszytkich

(9)

324

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

do kościoła, gdzie schadzkę rycerstw o zw ykło m iew ać. T am że wszytek praw ie k ościół sw em i sługam i i h ajdukam i ok kup ow ali. H a jd u k i z rusz­ nicam i i z pułhaki z zapalonem i k no tam i dw iem a rzędom a przez k o ­ ściół, jako długi jest, postaw iw szy, a drugie n a ołtarzach n a kurze (s.)

i na organach także z strzelbą rozsadzili. W tym też zgrom adzielo się do nich barzo w iele rycerstw a w o je w ó d ztw a tutecznego, które wszj^tko było factionis Z b o ro v ia n a e a praw ie clientes Zborow skich, czego każdy snadnie doznał, kto się pilnie w szytkiem u przypatrow ał, co się napo- tem działo. Zeszło się też potem i drugiego rycerstw a niem ało, które było nikom u gw oli, tylko sobie n a ten sejmik p rzy jech ało. Ich M-ć p a ­ no w ie Senatoro w ie w o je w ó d ztw a tutecznego, których było tylko trzej: ksiądz Biskup k r a k o w s k i1), pan W o je w o d a k ra k o w s k i2) i pan B iecki 3), dow iedziaw szy się, że ju ż rycerstw o wszytko zgrom adzieło się do k o ­ ścioła, szli też sami do niego, ale gdy przyszli, ledw ie w cisnąć się gw ałtem w ielkiem do kościoła m o gli, i m iędzy o n ą strzelbą i z a p alo ­ nem i k no tam i cisnąć się m usieli. Je d n ak d ocisnąć się nie m o g li do tych miesc, na k tóry ch przy takich zzjeździech [z zieszdziech] siadać z w y ­ kli. D la czego w rócić się m usieli n a zad do drzw i w ielkich, które są od ry n ku , i tam czekali, aż je m d e o k k u p o w a n o m iesca ich zwykłe, do k tó ry c h przecie z pracą się przedarli. K iedy ju ż tak w kupie w szyscy byli. posłali z p ośrodku siebie pew ne osoby ślachta po posła K r ó la JM . ks. A rc h id y a k o n a krakow skiego 4), k tó ry w k oło przyszedszy, list K ró la JM . o d d a ł5), po którego czy taniu sam też zaś in stru k cyą K ró la JM . so­

bie d a n ą cz3^tał 6). P o tem n a capita in stru c tio nis w otow ał na p rzó d JM . ks. B iskup krakow ski, a po niem p. W o je w o d a — obadw a i cicho i krótko; po nich p. B ieck i n ie ty lk o n a capita legationis w otow ai, ale i o inszych rzeczach potrzebnych, zw łaszcza de diffidentia, która jest m iędzy ry ­ cerstwem a senátorm i k o ro n n e m i m ów ieł dosyć szeroko, d o k ład n ie i w yw odnie, rationibus k ażdą rzecz p o d p ie ra jąc . B yło je g o m owy przez p u łtory g o d zin y . Lecz i tego niew ie le lu d zi m ogło słyszeć, choć dosyć g łośn o m ów ieł, dla szem rania i ro zm a w ia n ia tych, k tó rzy nie dla czego inszego, tjdko dla spraw y Z b o ro w sk ic h byli przyjechali. G d y dokończył mowy swej p. Biecki, wstał zatem K ry što f Z borow ski, p rzy którem też

') M y s z k o w s k i P io t r ( z o b . c h a r a k t e r y s t y k ę j e g o u K, M o r a w s k i e g o , A . P. U id ecki, K ra k ó w 1892). 2) T ę c z y ń s k i A n d r z e j ( P a p r o c k i , H erby ryc . p o i. w y d . T u r o w s k i st r 890); N i e s i e с k i w t e k ś c i e , b o w s p is i e t. I r o k ś m i e r c i m y l n i e 1581). 3) F ir lej Mikołaj, k a s z t e l a n b ie ck i i r e f e r e n d a r z k o r o n n y (A rc h iw u m J a n a Z a m o yskieg o t. U l , nr. d. 21; H e i d e n s t e i n 1. с.).

i ) W K a talagu b iskupów p ra ła tó w i ka n o n ik ó w k ra k o w s k ic h к s. L ę t o w - s ki e g o . K ra k ó w 1852 4 t. a r c h id y a k o n i m i e s z c z ą s i ę w o g ó l n y m 21/ 2- t o m o w y m d z i a l e p r a ł a t ó w i k a n o n i k ó w , u ł o ż o n y m a l f a b e t y c z n i e b e z w y k a z u c h r o n o l o g i ­ c z n e g o . P r z e r z u c a j ą c g o ka rtk a z a kartką, z n a l a z ł e m K r e t k o w s k i e g o z datą 1586 i K r a s i ń s k i e g o S t a n i s ł a w a p o d r. 1598, a le p i e r w s z y w e d ł u g p r z y t o c z o n o g o da lej n a p i s u n a g r o b k o w e g o z m a r ł w r. 1639 w w i e k u lat 44. w i ę c data r. 1586 j e s t b ł ę d n a , d r u g i e g o z a ś d a ta w z i ę t a j e s t z n a p i s u n a g r o b k o w e g o , a P a p r o ­ c k i zna g o j u ż p r z e d r. 1584 a r c h i d y a k o n e m i s e k r e t a r z e m k r ó l e w s k i m , u ż y ­ w a n y m d o p o s ł u g p o l i t y c z n y c h O n t o m u s i a ł b y ć tutaj p o s l e m K r ó l a JMci.

‘) T. j. k r e d e n s c z y l i list w i e r z y t e l n y . s) D r u k o w a n y w S S . X V I I I , str. 348— 54.

(10)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

325

stali p. C hoienski *), Sam uel S t a d n ic z k i2), Ja n T a r n o w s k i3), S tanislaw C h e łm s k i4), M ikołaj M orski i syn nieboszczyka S am uela Z b o ro w s k ie ­ g o s), а к tem u też w ojew odzie krakow ski Z b o r o w s k i6). Z a którego w staniem tak wszyscy um ilkli, n e m in e indicente illis silentiuin, że n ie ­ tylko ża d e n po w szytkiem kościele nie szeptał, ale też i bezpiecznie n ie oddychal. W ty m u czy n ieł te n że K ry što f Z bo ro w ski k ru ciu c h ną przem ow ę, daw ając p rzyczyny, dla k tóry ch na piśm ie podaje to, coby był m iał sam m ów ić, i oddał skrypt na k ilku arkuszach, p o dp isan y w szytkich Z b o ro w s k ic h rękom a 7) a tylko je d n ą pieczęcią zap ieczęto­ w any, który in loco e m in e n tio ri czytał n ie ja k i M oskorzow ski, sąsiad i sługa p. W o je w o d y sa n d o m ie rs k ie g o 8). W którem skrypcie uszczypli- w em i często słow y a gęsto JM . p. K a n c le rza k o ro n n e g o skrobano, uskarżając się naprzód, ja k o b y n iep rzy stojnie S a m u e l nieboszczyk m iał bydź p o jm a n y a potem n ie w in n ie a niech rześciańsk ie zam ordow anjr, w yw odząc potem z statutów i k onstytucyej k o ro n n y c h , ja k o b y n ie ­ p ra w n ie m iał b y d ź zścięty [ssćięty], a n a ostatek prośba była do w szyt­ kich, aby się za to wszyscy ję li tanq u am pro publica in iu ria . P o doczy­ ta n iu skryptu tego, p. podstarości k rakow sk i k iełkiem s łó w , aby też w o ln e ucho drugie do spraw y JM . p. K a n c le rzo w e j zostaw ili, prosieł w szytkich. Potym JM . ks. B isk u p krakow sk i sw em i drugich kolle- g ó w sw ych im ieniem troch ę się z niem i rozm ów iw szy, obm ow ę JM . p. K a nc le rza dosyć k ró tk ą uczynieł. W której iż n o n satis fecerat k o lleg o m sw ojem , te d y p. W o je w o d a krakow ski zno w u sąm od siebie tylko obm ow ę JM . p. K a n c le rza także uczynieł, w szakże mało rzetel- te ln ie jszą i dłu ższą [dłussą] nad ks. B isk u p ią. P. B iecki po p. W o je ­ w odzie u czy n ie ł też z m iesca sw ego obm ow ę, k tó rą dosyć uczynieł p rzyjacielom JM . p. K anclerzow em , k tó rzy się tam n a ten czas najdo- w ali. Z a ty m tenże K ryštof Z b o ro w s k i z p rzem ow ą o d d ał kw ere llę na piśm ie paniej W ło d k o w e j 9) o n a ja z d dom ow y n o cn y i o

wyplondro-') P a p r o c k i z n a P io t r a C h o j e ń s k i e g o , k t ó r y „na d w o r z e c e s a r z a R u ­ d o lf a b y ł m ę ż e m znacznym·* ( m o g ł o to b y ć p o w o d e m z b l i ż e n i a s i ę z K r z y ­ s z t o f e m ) . 2i Je d e n z s y n ó w M a rk a z B a r b a r y Z b o r o w s k i e j , s i o s t r y r o d z o n e i S a ­ m u e l a ( P a p r o c k i ) 8) S y n J a n a z e Z b o r o w s k i e j , d r u g i e j s i o s t r y S a m u e l a ( P a p r o c k i ) . ł ) Niż ej w y s t ę p u j e j a k o s t r o n n i k Z b o r o w s k i c h M a r c y a n C h e ł m s k i, c h o ­ r ą ż y k r a k o w sk i. 5) S a m u e l z o s t a w i ł d w ó c h s y n ó w : A l e k s a n d r a i S a m u e l a ( P a p r o c k i ; N i e s i e c k і). 6) Jan, s y n z m a r ł e g o p r z e d t r z e m a l a t y P io t r a Z b o r o w s k i e g o , w o j e w o d y k r a k o w s k i e g o , b r a ta S a m u e l o w e g o (P a p r o c k і). 7) D r u k o w a l i: P a u l i Z e g o t a , P a m ię tn ik i do ż y c ia i sp r a w y S a m u e la i K r z y s z to fa Z b o r o w sk ic h , str. 122 p. t.: „ P r o ś b a p p . Z b o r . p o d a n a n a s e j m i k w O p a t o w i e p r z e z A n d r z e j a Z b o r . m a r s z , n a d w . “ o r a z S i e m i e ń s k i L u - c y a n , P a m ię tn ik i o Sa m . Z bor. str. 62 p t.: „ P r o ś b a pp . Z b o r . “ C z y t a n a b y ł a r ó w n i e ż w W i ś n i n a s e j m i k u p o w t ó r n i e z w o ł a n y m w dn . 20 X I I o r a ż w R a ­ c ią ż u {A rch . J a n a Z a m o y. t. III, n - r y 1048 i 1059). 8) S t a n i s ł a w S z a f r a n i e c : z o b . o n i m A rc h . J a n a Z a m o y. t. II n r . 611 o r a z t. III n - r y 956, 960, 2, 8 i 980, 5 g d z i e g o r ą c o o d r a d z a Z a m o y s k i e m u e g z e k u c y ę n a d S a m u e l e m , a le p o t e m s t o s u n k ó w n i e z r y w a . S i o s t r z e n i c a S a m u e l a , u któ rej w e w s i P i e k a r a c h g o p o j m a n o ( P a u-l i o. c. str. 56/7; H e i d e n s t e i n , B e r u m 221, g d z i e z a m . „ P i e k a r y “ „ P i e - c m a “ i „ P i e c z m a “).

(11)

326

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

w anie dom u, k tóry sk ry p t był także dosyć uszczypliw y i, ja k o ci por w iedają, którzy tej rzeczy dobrze św iadom i, n a d e r fałszywy. I ten skrypt czytał tenże M oskorzowski. P o k tó re g o skryptu czytaniu p. S ę ­ d zia ziem ski k r a k o w s k ic z y n ie } obm ow ę p. U h ro w ie c z k ie g o 2), gdy ż na niego w tem tam skrypcie się skarżono. Z a ty m o dd ał też P o rę b sk i siestrzeniec P alczow skie go 3) skrypt, w którem się skarżył n a p. U h r o ­ w ieczkiego o najście n a się, g d y był gościem u P alczow skiego n a zam ku. I ten skrypt był także uszczypków i fałszów pełen. P o którego skryptu czytaniu ślachta wszytka n a P alczow skiego, k tó ry tam że w kole byl, ję ła w ołać, w y ryw ając się to ten, to ów. Je d n i m ów ili, że mu czopem gębę zatkano, że się na U hro w ieczkiego n ie skarży, drudzy zaś w ołali: „chociaś kijem w z ią ł4), przecie nam czopow e zu p e łn a (5.) zapłacić m u ­ sisz“, a niektórzy m ów ili: „by go i kat potem biel, słow a o to m ów ić nie będziem y, i owszem m u tego życzem y, g d y ż nam słow a w tem actie (5.) z U row ieczkiem (5.) nie zstrzym ał [sstrzimał], obiecaw szy nam n ic w tej spraw ie bez nas nie czynić. A w a (s.) k ażdy co m ógł w y r y ­ w ał n a ń ku obelżeniu je g o , a pan Iw an p u blice w ypo w iedział m u to­ w arzystw o, które z niem zaczął jeszcze n a dw orze cesarza K arla. G d y chciał obm ow ę czynić, ża d n e m sposobem n ie dopuścili, czyniąc akklam acye w ielkie. Przy Porebskiem obiecali się w szyscy stać; on jem też publice o biecał nic nie uczynić m im o ich w o lą i wiadom ość. Potem była czytana skarga z pisma p. M oszyńskiego, sługi p. W o je ­ w ody K ijo w sk ie g o n a Starostę łu c k ie g o 5), po czem w szytkiem p. S e­ na to ro w ie odeszli do gospód swych, a rycerstw o wyszło z kościoła na cm yntarz, i tam że koło uczyniw szy, obrali sobie m arszałka JM . p. P o d ­ kom orzego krakow skiego 6), który v o ta zarazem rozdaw ać począł, i dał byl naipierw sze votum p. C horążem u ziemie krakow skiej 7), bo

przed-!) S z c z ę s n y C z e r s k i ( P a p r o c k i w y d a n y w r. 1584 1. c.). 2) U h r o w i e c k i Mikołaj, r o t m i s t r z , k t ó r y d o w o d z i ł w d r u g ie j k a m p a n ii „ c z a r n y m i “ Z a m o y s k i e g o , w trze cie j p i e c h o t ą s z l a c h e c k ą (A rch . J a n a Z a m o y. t. II nr. 393, t. Iii nr. 723); d o k o n a ł a r e s z t o w a n i a S a m u e l a w d o m u W ł o d k o w e j ( P a u l i 1. c.). 3) Z y g m u n t P a l c z e w s k i c z y P a l c z o w s k i , Z b o r o v i o r u m c l i e n s , b5'ł b u r- g r a b i ą z a m k u k r a k o w s k i e g o . P o k ł ó c i ł s i ę z n i m p r z y k i e li c h a c h Mik oła j U h r o ­ w i e c k i , a p o t e m n a p a d ł w d o m u j e g o ( i m p e t u in d o m u m e i u s fa c to , d o m u i e i u s v i m illi f a c e r e t ) . Z a m o y s k i s t a r a ł s i ę z a ł a t w i ć s p ó r p o l u b o w n i e , Z b o r o w s c y c h c ie li d o p r o w a d z i ć do s ą d u . S p r a w a ta b y ł a o s t a t e c z n y m p o w o d e m w y p o w i e ­ d z e n i a Z b o r o w s k i m p r z y j a ź n i p r z e z Z a m o y s k i e g o ( H e i d e n s t e i n o c. str. 221, t ł ó m . t. II. str. 1(50). 4) T o s a m o z a j ś c i e m a n a m y ś l i K r z y s z t o f Z b o r o w s k i , w s p o m i n a j ą c w m o w i e s w o j e j , ż e „tam [n a z a m k u k r a k o w s k i m ] u r z ę d n i c y z a m k o w i k i j o w e r a z y n a s o b i e o d n o s z ą ( S S . X V I I I . str. 385). δ) J a k ó b M o s z y ń s k i, s ł u g a ks. K o n s t a n t e g o O s t r o g s k i e g o , w o j e w o d y k i­ j o w s k i e g o , s k a r ż y ł n a s e j m i e kn. A l e k s a n d r a P r o ń s k i e g o , s t a r o s t ę ł u c k i e g o , „iż m u w L u c k u m i e ś c i e ś r ó d r y n k u , p o j ą w s z y g o a p r z e z d r o g ę r o z c i ą g n ą w s z y , katu p ł u c a m i k a z a ł g ę b ę o b i ć “ ( S S . X V I I I str. 204). S k a r g a ta b y ł a c z y t a n a i po i n n y c h s e j m i k a c h j i w y w o ł a ł a o d g ł o s w i n s t r u k c y a c h ( z o b . t a m ż e str. 365 i 397, A rc h . J. Z a m o y. t. III nr. 1048 i 1059). 6) C i k o w s k i S t a n i s ł a w ( P a p r o c k i 1. c.; 8 8 . X V I I I ) ·, b y ł p o s ł e m d o K r ó la z s e j m i k u g e n e r a l n e g o 1582 r ( R k p . B ib l. O rd . B irż. nr. 1). ’) M a rc y a n C h e ł m s k i ( S S . X V I I I , g d z i e n a str. 387 m y l n i e C h e l i ń s k i , w o m y ł k a c h druku n ie w y k a z a n e , c h o ć w i n d e k s i e p o d C h e łm s k i; por. P a p r o ­ c k i w y d . T u r ó w . str. 890).

(12)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

327

niejszego n a d e ń u rzę d n ik a ziem skiego po p. P o d k o m o rze m tu n a ten czas nie było, ale ten pirw szem votum sw ojem poćcie} p. S tarostę szydłow skiego. Ja k o ż ten najpirw ej w otow ał, i daw szy po k ój propozy- cyej K r. JM ., zaraz około nieboszczyka S am uela m ów ić począł, w y w o ­ dząc, że to je st p u blica iniuria, a iż k a żd y za nię ja k o za sw ą w ła s n ą ją ć się słusznie ma i p o w in ie n . D o tego też radzie ł i na p o m in a ł wszyt- kich, że b y posłów nie obierając, w szyscy n a sejm jechali, pow iedając, że tak rychlej w szytko otrzym ają, a n iź li gdy by posły posiali. Po p. S ta ­ roście szydłow skiem tenże p. C h o rą ży poćcie! zaś w e tow an iem przed sobą K ry što fa Zborow skiego, k tó ry dosyć w ym ow nie i ozdo bnie mó- w ie ł]) więcej n iźli g o d z in ę zegarow ą. M ow a wszytka je g o była chytra i p rze w ro tn a i na to u czy n io na , żeby n ią hydzieł do łudzi K r ó la JM . także i JM . p. K a n clerza. R u szy ł w tej swej m ow ie w szytkiego tego, co przedtem passim spargebant in vulgus tak pism y ja k o i m o w ą źli lud zie a nieprzyjaciele K r. JM . N a ostatku ukazow ał z p u szką [sspuską] trucizn ę n a le z io n ą przy Pruskiem , ukazow ał też i re ko g nic y ą rę k ą w ła ­ sną P ruskiego nap isaną i p ie częcią je g o w łasną p odp ie czę to w a n ą 2), k tó ­ rej przepisu je st dosyć m iędzy lu d źm i, bo k ażd e m u użyczał jej do prze- piso w ania. W tej swej m ow ie k ie d y k o lw ie k m u przyszło w spom inać JM . p. K anclerza, nie zw ał go inaczej je n o tyrannem ; był słuchany od w szytkich attentissim e. C iało S a m u e lo w o na wozie w tru n n ie cyno­ wej nakrytej aksam item stało wtyde je g o 3). G d y do k o ń c zy ł rzeczy swej, p. S tarosta lu b a c z o w s k i4) począł był obm aw iać JM . p. K a n c le rza z stro ny trucizn y , ale go ukrzykała [ukxi] fakeya Z borow skich , tak że mu się nie d op u ścili rozścięgać [rośscziegacz] z m ow ą. T oż chciał uczy­ nić i p. Jo r d a n S p y te k 5), ale i tego także acclam ationibus zagłuszyli, że m usiał dać pokój. P otem w otow ał C horąży, a po niem Sędzia, Pod- sędek i Pisarz ziemski 6), których vota b yły n i toje n i sioje. A wtem też ju ż w ieczór był, rozeszli się.

N azajutrz we czwartek, iż deszcz p o k rap iał, u czy n ili koło w k o ­ ściele, ale przed tym nim się zeszli, Z b o ro w sk i z S tarostą

szydłow-') D r u k o w a n e w S S . t. X V I I I ., str. 365 — 387. 2) P r u s k i, k o m o r n i k k r ó l e w s k i , d o p o s y ł e k u ż y w a n y (A rc h . J. Z a m o y . t. II), s c h w y t a n y z o s t a ł w O ł o m u ń c u p r z e z K r z y s z t o f a Z b o r o w s k i e g o i z ł o ż y ł m u na p i ś m i e z e z n a n ie , ż e z a m i e r z a ł o tr u ć g o z p o d u s z c z e n i a D z i e r ż k a , qui in familia tu m Z a m o s c i i e rat. P ó ź n ie j p o d a w a ł z e z n a n i e to za w y m u s z o n e ( H e i d e n - s t e i n o. c. str. 228 b a r d z o o g l ę d n i e ; w t ł ó m a c z e n i u w t e m m i e j s c u b r a k j e ­ d n e g o u s t ę p u ) . Z a m o y s k i p o z w a ł z p o w o d u t y c h o s k a r ż e ń K r z y s z t o f a „o fa ł­ s z y w e o s ł a w i e n i e i m o w y s z k a r a d n e , u s z c z y p l i w e “ ( S S . t . X V I I I , str. 36). P r o ­ k u r a t o r o ś w i a d c z y ł w im ie n iu K r z y s z t o f a , ż e „nie in t n o d u m c o n v it ii, ale in m o ­ d ů m c o n s i l ii to u c z y n i ł “. S k a z a n y na r e w o k a c y ę , nie s t a w i ł s i ę i o s t a t e c z n i e o d s ą d z o n y z o s t a f o d c zc i ( t a m ż e str. 202 i 260).

3) S t ą d z w r o t w m o w i e Z b o r o w s k i e g o : „ T e g o n i e b o s z c z y k a j u ż i to p o l e g ł e c ia ło , te o s i e r o c i a ł e d ziatk i i m y p o w i n n i , bracia i w s z y t k i e p r a w a i w o l n o ś c i . .. s k a r ż e m y s i ę “ i d a le j „A t o ta k r e w n i e w i n n a d o ( w druk u: o d ) w a s u s t y n a s z y m i p o m s t y w o ł a “ ( S Ś . X V I I I . str. 383/4). *) J a n P ł a z a z e M s t y c z o w a , s u r r o g a t o r k r a k o w s k i (A rc h . J. Z a m o y. t. III, nr. d. 21; P a p r o c k i o. c. str. 890). ") Z o b . w s t ę p str. 3. s) 29 X I I 1582 (A rc h . J. Z a m o y. t. III nr. d. 2 11 o r a z u P a p r o c k i e g o (1584 r.) w s p o m n i a n y w y ż e j S z c z ę s n y C z e r s k i , S t a n i s ł a w M ł o s z e w s k i z M ło -s z o w y i J a n K mita.

(13)

328

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

skiem u przedzili w szytkich do kościoła, i wszytki (s.) loca eminen- tiora słudzy i hajducy ich z p u łh a ki i z rusznicam i ok k u p o w ali. T ego dnia pirw sze votum dał p. P o d k o m o rzy p. Staroście ośw ięcim skiem u *), k tóry dosyć bacznie w otow ał na p ropo zycy ą n ap rzód, a potem też gdy m u przyszło m ów ić o spraw ie Z borow skich , pow iedział tem i słow y, że „nie jestem ja od tego abyśm y nie mieli p oru czyć p. posłom na- szem, które tu obierzem y, żeby p ro s ili K r. JM ., aby K ró l JM . spraw ę tę p anów Z b o ro w sk ic h , gdy o nię p raw n ie pozow ą, rozsędzić ra c z y ł“ . G d y on to tak m ów ieł, K ry što f Z b o ro w sk i w erw ał mu się w rzecz i po­ w iedział do w szytkich, że „m y nie o to W M . prosiem y, abyście się za n a m i przez posły swe przyczyniać m ieli, żeby nas sądzono, ale o to, żebyście się W M . wszyscy za tę krzyw dę naszę ja k o za sw oję w łasną ję li i onej samej pospołu z n a m i popierali, gdy ż w tej krzyw dzie n a ­ szej p ogw ałcon e są statuta, praw a i w o lności w szytkich. Czego gdzie- byście w ięc W M . u czy n ić nie chcieli, i nam by się spraw iedliw ość p rzy ­ s to jn a nie stała, tedy ja oto (a m ów ieł to w zgórę podniówsszy[wssy] rękę) ośw iadczom (5.) się P. B ogu W szechm ogącem u, .oświadczom się o łta ­ rzow i temu, ośw iadczom się S akram entow i, ośw iadczom się i WTM-ciami wszytkiem i, że ja srom otnego i haniebnego za m o rdo w a nia brata sw o­ je g o mścić się będę, p ókom żyw , na g a rd le Z am oyskie go, na dom ie i n a potom stw ie je g o i n a w szytkich tych, którzy się do śm ierci brata m ojego przym ieszali, tak że albo ja n a je g o i inszj^ch też gardle usiędę, albo on ze w szytkiem i sw ojem i na m ojem . W ie m c i żeć o n pociągn ie za sobą K róla , co nie dziw będzie, g d y ż m u jest szwagrem, a K ró l zaś p o c iąg n ie za sobą w szytkę R z e c z p o s p o litą , ale m n ie przecie nie lża będzie, mszcząc się tak h a niebnej krzywd}', nie o g lądać się na ża d n ą rzecz, a w ażyć na to niety lko gardło, ale i poćciw ość sw oję, ut p ereat anim a m ea cum in im ic is m e is“. R o z d a w a ł potjrm p. P o dk om o rzy vota inszem. G d y przyszło votum na p. S p y tk a Jo rd a n a , i gdy począł m ów ić, Z b o ro v ia n i poczęli chrząchać (5.), w dzw onk i u ołtarzów dzw onić. Z a ­ czyni p. Jo r d a n w staw szy pow iedział, że „kiedyby cnotliw ej m atki sy­ nem b y ł ten, k tó ry to czyni, tedj'by tego nie czynieł, i bym w iedział, kto to n a mię dzw oni, przysięgam P . B ogu, żebym mu rękę u c ią ł“.

U śm ierzyli się w tem jak ośk olw ie k, będąc też n a p o m n ie n i od p. P o dk om o rzego ja k o m arszałka, żeć wżdy sp ok ojnie w otow ał p. Jo rd a n , aż gdy przyszło do spraw y Z borow skich, bo tam zaś znow u począł się zam aw iać z K ryštofem , które za m ó w k i gdy m iędzy n ie m i były, gwar- dya Z borow skie go n a stąpieła była i w koło w szytkich ostapiła, p rz y ­ łoży w szy k urki do rusznic. Je d n a k że uśm ierzyło się to. G d y dok ończy ł p. Jo r d a n votum sw ego, per ordinem przyszło potem votum na K a ­ zim ierskiego 2), k tóry a cóż to w iedzieć czego nie ruszył: nie w ybiegał się tam i K ró l, i p. K anclerz, i senator, i żo łn ie rz, i dw o rza n in , i ksiądz, a w szędzie statutem i k o n s ty tu c ja m i w szytkiego rzkomo[rss] dowodzie}; w otow ał dalej n iż dw ie g o d zin ie w ielkie. Po je g o votum sieła ich było, którzy, gdy je m w otow ać przych odzieło , na je g o votum przesta­

‘) M y s z k o w s k i P io t r (n iż ej str. 14 w . 28 i 35; P a p r o c k і 1. с.; S S . X V I I I ) . 2) Mikołaj K azim irs k i; w i m ie n iu p o s ł ó w o p o z y c y j n y c h o d c z y t a ł p r o t e - s t a c y ę , z r y w a j ą c a s e j m ( S S . X V I I I , str. 273; w i n d e k s i e o p u s z c z o n y z u p e ł n i e ) .

(14)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

329

wali, ale przecie i z tych k ażdy w sprawie Z bo ro w skich sw oje zdanie o p ow iedał. Co ty lko ci c zy n ili, k tó rzy eran t partium Z b o ro v ia n a ru m , a ci też nie by li inszy, je d n o nieboszczyka W o je w o d y krakow skiego Ł) słudzy, także nieboszczyka S am u ela, w ięc też K rystofow i i inszych też Z borow skich, i ci też, k tó rzy z Z b o ro w skie m i p ija li i p ija ją . Bo inszych dobrych ludzi, którem się ich spraw y nie p o d o b a ją et qui illis n o n adhaerent, praw ie nic n a tem sejm iku nie było, a je ś li k tó rzy byli, tedy albo m ilczeli, albo do koła nie chodzili, a n ie k tó rz y też precz odjeżdżali, w idząc co za nie rząd się dział, iż każdego, który je n o nie g w o li Zbo- row skiem co m ów ieł, ukrzykano[ukxi] i zh u ka no . M ó g ł się był tego dnia sejmik odpraw ić, ale żeb y się lud zio m u przykrzyło i zatem i żeby się i p. Senatorow ie i inszy też, k tó rzy Z b o ro v ia n is co n tra rii byli, ro z ­ jech ali się, aby o n i potem sam i to, z czem b y li przyjechali, p rze w ie d li,

nam yślnie leda na czem czas tra w ili, każąc w otow ać leda kom u, bo p. P o d k o m o rzy m arszałek i z koła w ychodzieł, szukając żeby votum m iał kom u nakazać. C o k a żd y baczny w idząc, łacnie się dorozum iew ał, dla czego by się to działo, ja k o ż i d zie ń jutrze jszy p ią tk o w y lepiej to p o ­ kazał. Nic tedy nie k o nk lu d o w a w szy tego d n ia, gdy w ieczór przyszedł, rozeszli się.

W p iąte k n a za ju trz rano uczynili sobie k oło na c m y ntarzu , do k tóreg o przyszedł K ry što f z przybyszem , k tóry m u w no cy był p rzy ­ był na podw odach, z S tanisław em S tad n ic zk ie m 2), k tó ry zzjednaw szy sobie aud yeiicyą, o p ow iedał w szytkiem , iż sejmik w R u si w W iś n i nie d o s z e d ł8), czego przyczy nę w kładał n a JM . p. Starostę p rz e m y s k ie g o 3), o czem długą h is to ry ą p o w ia d a ł i tw ierdziei to za pew ne, że to tak res instructa była przez JM . p. K anclerza, aby ten tam sejm ik nie d o ­ szedł. Bo pow iedał, iż gdy ju ż je c h ał z dom u sw ego i z przyjacioły sw em i, p odk ał w puł d rogi chłopca p. T rze bińskiego z W iś n ie j a d ą ­ cego, k tóreg o gdy pytał m iędzy inszem i rzeczam i o to, je ś lib y się ju ż na sejm ik do W iś n i zzjeżdżano, odpo w ied ział mu, iż się nie zzjeżd za ją, bo ten sejm ik nie dojdzie, p ow iedając, że to słyszano od p. S tarosty przem yskiego; i p ow iedział S tad n ic zki, że tę pow ieść chłopca tego ośw iadczył dw iem a w o źne m i. Bj'Jo ich w kole na ten czas w iele, k tó ­ rzy też ju ż m ieli p e w n ą w iad om ość około ro ze rw a nia tego sejm iku w iśnieńsk iego z pisania pew nej osoby zacnej, która też była na te n sejm ik w iśnieńsk i przjrjechała, ale przecie n ie śm iał żaden contradi- cere pow ieści Stadniczkiego: tak się tu bali wszyscy Z bo ro w skich i ar­ m aty ich. B ył też je d e n , k tó ry m iał autentice sześć bannicyej na K r y ­ štofa Z bo ro w s k ie g o z grodu halickiego, których iż sam dla niepotęż- ności obicere nie m ógł K rystofow i, tedy je d n a k ukazał je panom

■) W s p o m n i a n y n a str. 9 w u w . 6 P io t r Z b o r o w s k i . 2) T a k ż e ( p o r str. 9 u w . 2) s y n Marka z e Z b o r o w s k i e j ; s ł y n n y p ó ­ ź n i e j s t a r o s t a z y g w u l s k i „ d y a b e ł ł a ń c u c k i “ ( P a p r o c k i ; N i e s i e c k i ) . 3) P r z y c z y n y a r a c z e j p o w o d y n a tle s p r a w y Z b o r o w s k i c h p o d a j e H e i-d e n s t e i n str. 229 tłom . str. 175 (p o r . u n i w e r s a ł k r ó l e w s k i z w o ł u j ą c y p o w t ó r n y s e j m i k w A k t. gr. i ziem . t X X , str. 53. g d z i e p o m i ę d z y w i e r s z e m б a 7 c o ś o p u s z c z o n o ) . *) J a n T o m a s z D r o h o j o w s k i , p ó ź n i e j r e f e r e n d a r z , p r z y j a c i e l Z a m o y ­ s k i e g o (A rc h . J. Z a m o y. t. II).

(15)

330

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

S enatoro m i inszem w szytkiem , których je d n o w iedział albo ro zum iał nie bydż przychylne.ini Z borow skięm , przedsię je d n a k nie nalazł się ża den tak śm iały i tak generosi anim i, żeby to był wyrzucie} na oczy Z b o ro w s k ie m u .

Chociaż ju ż wczora nie m a l wszyscy byli odw otow ali, przecie je ­ dnak i dziś znow u przybj'szom vota ro zdaw ano tylko dla tego, aby k o n k lu zy ą zw łóczono, że b y przy niej P an ów nie bj'lo i lu d z i w iele, j a ­ k oż tem więcej tę zw łokę c zy n io n o , g d y się dow iedziano, że J M . ks. B i­ skup i z p. W o je w o d ą krakow skiem n ago tow ali się precz jachac, bo ju ż b y li i w ozy swe n a p rz ó d posłali, tylko tak sami na k o n k lu zy ą cze­ kali. A le gdy w idzieli, że się ku w ieczorow i chyli, a do k onkluzyej się by nam niej nie ma, k o nie czn ie odjechać chcieli. O czem gdy się d o ­ w iedział JM . p. Biecki, zszedszy się w e sp ół z Ich M-ciami z ks. B is k u ­ pem i p. W o je w o d ą , na p o m in a ł Ich M-ci, aby Ich M-ć nie odjeżdżali, przekładając jem to, żeby to było cum illorum in d ig n ita te , g d y b y sama ślachta bez nich arty kuły n a sejm posłom spisow ać i pieczętow ać miała, g d y ż to tak przedtem n ig d y nie byw ało. P o dob ało się to Ich M-ciom i rzekli sobie nie o d jeżdżać przed k o n k lu zy ą, a zaraz posłali do koła, n a p o m in a jąc ślachty, aby co rychlej k o n k lu z y ą czynili. C o uczynić o b ie ­ cali, ale je m przecie nie sporo było, w oleli na lada czym czas traw ić, słuchając w szetecznych m ów S tad n ic zk ie g o , którem i lżył K róla, ja k o i w ujaszek j e g o 1), nie zap am iętając i p. K anclerza, F e r e n s a 1), kardy­ nała B atorego; i B ech ow a s) n o b ilita c y a 4) nie w yb iegała się przed niem , bo pow iedał, że nic n ig d y m ęskiego Bech nie czynieł, a no b ilito w a n o go. W samy ju ż w ieczór w kościele, dokąd byli ustąpili dla dżdża, p o ­ częli term in o w a ć artj^kuły. G d y przyszło do artykułu około Z b o ro w ­ skich, począł się K ry što f dom agać tego, czego i przedtym j p. S tarosta ośw ięcim ski ją ł mu contradicere, p ow iedając, że „to żaclnem obyczajem by dź n ie m oże, abyśm y ścięcie (s.) S am uelow o pro publica in iu r ia brać m ieli, g d y ż i to jeszcze niep ew na, je ś li i w y m acie w tem krzyw dę, g d y ż gdziebyśm y to w zięli pro publica in iuria , ju żb y śm y osądzili tę spraw ę, jak o b y się źle stać m iała, czego się na m tu czy nić nie godzi, gd j'ž nie jesteśm y ża d n e m i sędziam i, i choćbyśm y byli, tedy bez słu­ c h an ia drugiej strony w inne m albo n iew in nem kogo czynić nie g o d z i­ ło by s ię “ . N a tak ą m ow ę p. M yskow skiego uczy n ili Z b o ro v ia tii tak i okrzyk, że ci, którzy extra byli, nie w kościele, rozum ieli, że ju ż za łby chodzą. Ja k o ż blizk o tego barzo było, bo g d y p. Jo rd a n począł w spirać p. M yskow skiem u, Z b o ro w sk i p orw ał się do rusznice, szubraw cy też je g o wszyscy zm ierzyli w on kąt, k ę d y p. Jo rd a n z p. M yskow skiem i z przyjaciółm i sw em i byli. W id z ą c

p.

Jo rd a n , że nierząd, ją ł się ś w ia d ­

') T . j. K r z y s z t o f Z b o r o w s k i . 2j F r a n c i s z e k (K e r e n s ) V e s s e l é n y i , w ę g i e r , u l u b i e n i e c k r ó l e w s k i , t r z y ­ m a ł s t a r o s t w o l a n c k o r o ń s k i e . 3) D l a A n d r z e j a B a t o r e g o w y s t a r a ł s i ę k r ó l o k a r d y n a l s t w o i k o a d y u - t o r y ę w a r m i ń s k ą o r a z p r o b o s t w o m i e c h o w s k i e ( W. E n c. P o w . III.·, A r c h . J. Z a m o y. t. III). 4) Maciej B e c h b y ł w r. 1581 s e k r e t a r z e m k r ó l e w s k i m , k a n o n i k i e m k r a ­ k o w s k i m i p r e p o z y t e m s a n d o m i e r s k i m (Ź r . d z ie j. t. I X , str. 20b). W e d ł u g P a ­ p r o c k i e g o t e n ż e b y ł p i s a r z e m g r o d u krak.; B o n i e c k i r o z r ó ż n ia d w ó c h M. В. i w y w o d z i ich z e s z l a c h t y r o d o w e j . P o r . A rch . J. Z a m o y. t. II i P i o t r o ­ w s k i o. c.

(16)

D Y A R Y U S Z S E J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

331

czyć z drugiem i, k tó rzy przy niem byli, że przy tej k onk lu zyej by dź nie chce, k ędy to n o n rationibus, sed armis certatur, op ow iedając się, że on i z drugiem i chce osobno artykuły pisać i posły na sejm obie­ rać, albo w ięc tak się też n a ju tr o n a g o to w ać, że n ik t n a ń fukać nie będzie. I zatem poszedł z kościoła ze wszytkiem i, którzy je d n o z niem ro zum ieli. W y sze dszy z kościoła, co ju ż było blisko g o d ziny w noc, szedł do ks. B iskupa i do p. W o je w o d y , o p ow iedając się z tem. A ow i zaś, co w kościele zostali, chcieli by li k o n k lu z y ą uczyn ić, ale iż się do­ w ie d zie li, że P a n o w ie zostali, nie chcąc, aby ich a rty k u łó w pociosow ali, dali p o k ój wszj^tkiemu a rozeszli się.

W sobotę rano Z b o ro w s k i z S tadn iczkie m i i z S tarostą szydłow- skiern okku p ow ali wszytek kościół g w ardy ą sw oją, k tóra była w iętsza n iż przedtym , bo też hultaje i zb ro d nio wie S tanisław a S tad n ic zk ie g o ju ż byli p rzyby li. T ak ich było w iele w kościele z rusznicam i, że ledw ie się tam kto in szy przedrzeć m ógł. P, Jo rd a n zaś z drugiem i d ob rem i lu d źm i i z panem M yskow skiem i z panem Ż u p n ik ie m x) n a cmynta- rzu sobie koło uczynili, chcąc tam sejm ik k o n k lu d o w a ć . A le tamci, co w kościele byli, obaw iając się przegrać k onk lu zy ej, prosili, aby p. Jo r d a n przyszedł do kościoła, na co on pozw oleł, ale tem sposobem, że b y rusznice siebie precz z kościoła dali, co oni uczynili, że długie dali, ale krótkie przecie p od su kn ia m i mieli; lecz i długie n a cm yntarzu za filarem stały. Z n ie ś li się potem wszyscy do kościoła dla skończenia k onk lu zyej, ale w iedząc p rach tyk an ci (s.), że jeszcze był p. W o je w o d a z p. Bieckiem nie odjachał, czem m o gli dla zw łoki rzeczy tru d n ili tak długo, że i ci dw a p a no w ie odjechać musieli. O których odjeździe gdy się dow iedzieli, dopieroż ci w żd y zgodzili się n a artykuty. B y ł zaś kłopot niem ały ok o ło p. Jo rd a n a i około K azim ierskiego, bo fakcya Z b o r o w ­ skich p. Jo rd a n a posłem m ieć nie chcieli, a ci zaś, co p. Jo rd a n a m ieć chcieli, K azim ierskiego żadnem oby czajem m ieć nie chcieli, o co b y ł barzo w ielki spór, że n a ostatek p ow iedział p. Jordan: „by m iało bydź po w iśnieńsku 2), tedy tego nie uczjm ię inaczej, je d n o niechaj albo obadw a z K azim ierskiem będzie w a posłam i, albo z n a ju żaden niechaj n ie b ę d z ie “. W te m M ikołaj M orski ją ł się w trącać w rzecz p. Jo rd a ­ no w i, którem u p. Jo rd a n pow iedział: „m ilcz ty, boś ty n ie g o d zie n m ię­ dzy na m i bydź, boś b a n n it“ . Na co S tanisław M orski p o w ie d z ia ł p. J o r ­ danow i: „brat mój jest tak dob ry , jak o t y “ . P. Jo rd a n m u o d p o w ie ­ dział: „nie jest, pokażę to, kiedy zechcesz“. M ikołaj M orski, chcąc zasro- mać p. Jo rd a n a , rzekł do wszytkich: „nie m ieliśm y m ieć żaden rusznic przy sobie, a pan Jo r d a n m a j ą za pasem p od k o p ie n ia k ie m “ . P . J o r ­ dan, o d w in ąw szy kopieniak, ukazał w szytkiem , że p rzy sobie rusznice nie m iał, i rzekł M orskiem u: „a to żeś niepraw dę p o w ie d z ia ł“ . Zaczem p o c zę li się byli szubraw cy Z bo ro w skich tum ultuow ać, ale ich sam iż se- darunt, a w idząc, że zła spraw a z p. Jo rd a n e m , p o z w o lili wszyscy, aby był posłem tylko dla tego, aby też K azim ierski był. P . Jo r d a n p ozw oleł

S e b a s t y a n L u b o m i r s k i , ż u p n i k k r a k o w s k i , p ó ź n i e j k a s z t e l a n w o j n i c k i , h r a b i a C e s a r s t w a , fu n d a t o r w i e l k o ś c i r o d u ( P a p r o c k i , 1. c.; B o r k o w s k i D u n i n , A lm a n a ch b tękitn y).

(17)

332

D Y A R Y U S Z S K J M I K U P R O S Z O W S K I E G O .

na to, a gdy już tak na tem stanęło, rzekł p. Jordan do wszytkich

że „nie dlategom się domagał tego poselstwa, abym o nie stał, ale mi

o to szło, żeby mi kto nie mówieł, że „nie mógł przewieśdź swego, na

co się usadzieł“, a mnie jest też szło, że przewieśdź mogę, bo się też

rzeczy niesłusznych nie imuję. Co żeby każdy rozumiał, że tak jest,

a toż ja tem posłem bydź nie chcę, a na miesce swe mianuję brata

swego p. Achacego“. Na którego też wszyscy zezwolili, i tak żeć się

skończył tego dnia ten sejmik w samy aż wieczór już po odjechaniu

panów Senatorów. Obrano też tamże zaraz posłem do nowego miasta

Kryštofa Zborowskiego Ł).

To się przepomniało, że we czwartek p. Kryštof Zborowski

ślachcicowi jednemu, mówiącemu, że dali' Bóg Król JM. potrafi w to,

jako się ten żal przystojnie nagrodzi p. Zborowskiem, taką odpowiedź

dał, że „się nam to inaczej nagrodzić nie może, jedno gdy będzie krew

za krew, albo co więtszego“.

D r. J Ó Z E F b T E M lE Ń SK I.

Cytaty

Powiązane dokumenty

16  P.  Pliszka,  Wystartowała regionalna kampania wyborcza Platformy i PiS,  „Gazeta  Olsztyńska”, 

Przyszłość ta związana jest, jak się wydaje, z możliwością zachowania idei swoistości ludzkiej świadomości, działania i praktyki (jako jawnych dla samych siebie),

Jak na ilość zagadnień do nauczenia (a udostępnionych na stronie Instytutu od początku semestru), stopień skomplikowania pytań i wymaganą przeze mnie jako minimum jakość

Oderwane fragmenty cewnika najczęściej przemieszcza- ją się do tętnicy płucnej, a następnie (w kolejności często- ści), do prawego przedsionka, prawej komory, żyły głównej

Genetyczne badania profilaktyczne, jak na przykład badania mutacji w genach BRCA1 i BRCA2 u pacjentek z wywiadem rodzinnego występowania nowotworów piersi czy jajnika oraz mutacji

Kiedy Paweł Grabowski złożył wypowiedzenie w Centrum Onkologii, wielu pukało się w głowę. Kiedy kupił za oszczędności kawałek ziemi pod dom w pobliskiej Kobylance, rodzina

na zarejestrowanej(ych) liście/listach w okręgu, którzy uzyskali mandaty radnych bez przeprowadzania głosowania (……..) była mniejsza od liczby mandatów w okręgu (………..). 4

dzić, czy na kopercie jest odcisk piecząci Komisji Wyborczej i czy niema na niej żadnych innych znaków lub napisów, gdyby były, lub gdyby bra­. kowało