• Nie Znaleziono Wyników

Romantyzm polski

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romantyzm polski"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

Romantyzm polski

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 53/3, 165-185

(2)

Jarosławowi Iwaszkiewiczowi w hołdzie

1

Chcąc poprawnie postawić sprawę stosunku rom antyzm u polskiego do rom antyzm u europejskiego, należy w pierw przedpole rozważań oczy­ ścić z paru nieporozumień, narosłych w ciągu lat stu czterdziestu, od chwili w ystąpienia Adama Mickiewicza, a więc poety, który literatu rę w Polsce odnowił czy odrodził i wzniósł na wyżyny dawniej dla niej niedostępne. W yżyny światowe.

Zgodna opinia krytyczna, sform ułow ana w lat kilka po ow ym pa­ m iętnym w ystąpieniu przez Maurycego Mochnackiego, głosiła, iż w iel­ kość młodego poety polegała na śm iałym zerw aniu z zasadami naśla­ downictwa, głoszonymi przez jego poprzedników, i na zastąpieniu ich zasadą oryginalności oraz rodzim ościx. Z tego również stanowiska przy­ pominano wielokrotnie, iż autor Dziadów wprowadził w życie postulat Kazimierza Brodzińskiego, któ ry zastanaw iając się nad „duchem poezji polskiej” upatryw ał go w jej rodzimości i rzucał hasło: „Nie bądźmy echem cudzoziemców” 2.

I tu od razu w yskakują wspom niane tylko co nieporozumienia. Oto Mickiewicz, który w ystąpieniem swym włączył się w spór w ywołany rozpraw ą Brodzińskiego i ośmieszył jednego z jego przeciwników, sta­ rego Jana Śniadeckiego, nie poszedł jednak torem wskazywanym przez teoretyka warszawskiego, k tó ry konsekw entnie odrzucał i klasycyzm,

1 M. M o c h n a c k i , O sonetach Adama Mickiewicza. „Gazeta Polska”, 1827, nry: 80, 82. W: Polska k r y t y k a literacka (1800— 1918). T. 1. Warszawa 1959, s. 330 — —331.

2 K. B r o d z i ń s к i, O klasyczności i romantyczności tu dzie ż o duchu poezji

polskiej. W arszawa 1818. W: Polska k r y ty k a literacka (1800—1918), t. 1, s. 130.

(3)

i rom antyzm jako drogi dalszego rozwoju poezji w Polsce, w ybrał bo­ wiem rom antyzm i zrobił to zupełnie świadomie. Ale przecież już sa­ me tytuły, jak Ballady i romanse dla całego zbiorku, gdzie ballada pro­ gramowa zwała się Romantyczność, a m otto stanow ił cytat z Szekspi­ ra, były „echem cudzoziemców”, składały się bowiem z wyrazów nie znanych czytelnikowi polskiemu, a zrozumiałych dla czytelnika obce­ go, Anglika, Niemca czy naw et Rosjanina. A jednak drogę Mickiewicz w ybrał trafnie, skoro wiodła go ona do oryginalności dostrzeżonej czy raczej w yczutej przez Mochnackiego, k tóry poglądy swe głosił przed pojawieniem się arcydzieł, w których oryginalność poety otrzym ać m ia­ ła w yraz najpełniejszy. A jeśli tak, to widocznie pojęcie oryginalności Mickiewicza i oryginalności rom antycznej musi jakoś odbiegać od te­ go, co potocznie, a naw et w rozważaniach naukowych pojęciem tym oznaczamy.

Pochodzi to stąd, iż posługując się w yrazam i „oryginalność” czy „oryginalny” — bezwiednie usiłujem y skupić uwagę na tych cechach oznaczanych nimi zjawisk, które zjawiska te w yróżniają wśród innych, pokrewnych, a najzupełniej pom ijam y cechy wspólne danym zjaw i­ skom z tym wszystkim, co je poprzedza czy naw et otacza. A takie ro­ zumienie oryginalności, dobre jako doraźny chw yt polemiczny w w al­ ce ścierających się prądów literackich, nie da się utrzym ać ani teore­ tycznie, ani praktycznie. Od strony teoretycznej jego słabość i niew y- starczalność rysuje się bardzo wyraźnie, gdy spojrzym y na nie ze sta­ nowiska stru k tu ry tego, co nazyw am y prądem czy kierunkiem lite­ rackim. Budując pojęcie p rądu zwracam y uwagę na to, co łączy obję­ tych nim pisarzy, co jest im wspólne, nie na to, co jest własnością ich indyw idualną i co ich dzieli; cechy wspólne przyjm ujem y jako podsta­ wowe, cechy indyw idualne jako drugorzędne, swoiście kształtujące cha­ rak te r prądu, stanowiące o jego nurtach czy fazach, ale o charakterze tym rozstrzygają cechy wspólne. P rak ty k a zaś dowodzi, że naw et n a j­ więksi indywidualiści literaccy, zwłaszcza po przejściu stadium bojo­ wego, chętnie naw iązują do przezwyciężonej tradycji pokoleń poprzed­ nich i tak czy inaczej w yrażają swą od niej zależność, bez obawy n a ra ­ żenia się na zarzut braku oryginalności czy — powiedzmy — plagiatu. Bezimienne przytoczenia z Kochanowskiego, Trembeckiego lub C ypria­ na Godebskiego w Panu Tadeuszu mogą służyć jako klasyczna ilu stra­ cja tego rodzaju postępowania literackiego 3, a w yszły one przecież spod pióra poety, który — jak tylko co się rzekło — budził podziw swą ory­ ginalnością, i to oryginalnością romantyczną.

3 J. K r z y ż a n o w s k i , Wielkość i oryginalność „Paną Tadeusza”. W:

(4)

By jednak to wszystko nie wydawało się spekulacją konstruow aną w próżni, dodajmy, iż oryginalność istotna zawsze polega na nowym wiązaniu pierw iastków daw nych i nowych, wspólnych i odrębnych i że dopiero bardzo dokładna analiza stosunku dwóch tych kategorii po­ zwala uchwycić, w czym tkwi nowość danego zjawiska literackiego, dzieła czy zespołu dzieł zwanego twórczością, przy czym stosunek ten nigdy dosłownie nie pow tarza się nie tylko u dwu pisarzy reprezen­ tujących ten sam prąd, ale naw et w dziełach jednego pisarza, o ile — oczywiście — pisarz ten nie posługuje się pewną stałą formułą, nie na­ śladuje samego siebie, tj. nie wpada w manierę, która z arty sty robi rzemieślnika, z tw órcy — producenta tow aru literackiego.

W epoce zaś rom antyzm u nie brakło ni wielkich artystów, ni płod­ nych i popularnych rzemieślników, a i jedni, i drudzy chętnie przy- . znaw ali się do wspólnoty cechowej, której w yraz stanowiło często sto­

sowane określenie „szkół” literackich. Ich istnienie, a przynajm niej uznawanie, było znakom itym sposobem rozbrajania wspomnianej po­ przednio antynomii, tkwiącej w owoczesnym pojm owaniu oryginalno­ ści, niejednokrotnie utożsamianej 3 rodzimością. Wspólna postawa pi­ sarzy, należących do tego samego pokolenia czy do dw u pokoleń dzia­ łających w obrębie jakiegoś półwiecza, dopuszczała istnienie odrębno­ ści. indyw idualnych, niejednokrotnie regionalnych czy terytorialnych, przy czym na dokładnym precyzowaniu pojęć naukowo przydatnych nikomu podówczas nie zależało. Poczucie%wspólnoty cechowej przesła­ niało te w szystkie odrębności, z których spraw ę zdawały sobie jedynie osobistości wyjątkowe, i to w w yjątkow ych okolicznościach. P rzykła­ dem klasycznym, ale jednym z bardzo niewielu, może być elegia Kla­ skaniem mając obrzękłe prawice, w strząsający głębią przeżyć akt oskar­ żenia, rzucony przez Norwida epoce rom antycznej i jej uznanym przed­ stawicielom — „wielkoludom” .

W szystkie te czynniki i okoliczności znam ienne dla ogólnoeuropej­ skiej, a raczej — ze względu na Amerykę — dla ogólnoświatowej k u b tu ry literackiej, musi się wziąć pod rozwagę, gdy pragnie się należycie postawić i rozwiązać zagadnienie stosunku rom antyzm u polskiego do światowego i odpowiedzieć na pytanie, co Polska w owych czasach wzięła i co dawała innym.

2

Ze względu na specyficzne — jak się okaże — właściwości życia pol­ skiego w pierwszej poł. w. XIX trzeba poświęcić jeszcze garść uwag 'ówczesnym stosunkom politycznym, one bowiem ostatecznie ukształto­

w ały ch arak ter literatu ry polskiej w sposób dostrzegalny zarówno dla jej twórców, jak jej odbiorców, i to w rów nej mierze polskich, jak ob­ cych

(5)

W stosunkach tych rolę najczynniejszą odgryw ało Królestw o Pol­ skie, tw ór sztuczny i słaby, ale m ający pewne pozory samodzielnego państwa, a więc w łasny sejm, w łasne wojsko, u n iw ersytet i prasę, nade wszystko zaś stolicę, z którą wiązały się w spom nienia nie tylko nie­ podległości, ale również insurekcji kościuszkowskiej. W arszawa była ośrodkiem życia literackiego; tu rozrastał się rom antyzm , k tó ry zro­ dził się w prawdzie w Wilnie, lecz okrzepł dopiero n a gruncie n ad ­ wiślańskim, przyciągającym młodzież poetycką, jak Słowacki czy Ody­ niec, z W ilna właśnie, czy — jak w w ypadku Zaleskiego i Goszczyń­ skiego — z U krainy, czy wreszcie z Galicji.

Ośrodek ten w grudniu 1830 w ybuchnął rew olucją i po niespełna roku zmagań powstańczych m usiał skapitulować, skazany na dw udzie­ stoletnią m artw otę nie tylko polityczną, ale również k ultu raln ą i lite­ racką. Jego miejsce zajęły dw a skupiska ekscentryczne, dalekie i od­ m ienne od siebie, bo Paryż i Petersburg. Paryż objął pisarzy em igra­ cyjnych, z Mickiewiczem i Słowackim, Niemcewiczem, Lelewelem i Mo­ chnackim w pierw szym szeregu, i w ydał w ielką literatu rę „wieszczą”, tj. po prostu polityczną w znaczeniu, o którym się powie za chwilę. P etersburg znowuż, gdzie ucisk cenzury był znacznie słabszy niż w Warszawie, gdzie wychodziło najlepsze czasopismo polskie, „Tygod­ nik P etersburski”, skupił m atadorów literatu ry krajow ej, takich jak „pentarchia” w m undurach dworskich, wojskowych i duchownych, a więc H enryk Rzewuski, szambelan carski, Leopold Sztyrm er, gene­ rał, Ignacy Hołowiński, m etropolita; wszyscy oni i sami pisali, i umieli przyciągnąć zdolnych pisarzy z prowincji, jak dowodzą m. in. ideolo­ giczne wędrówki Kraszewskiego po manowcach ówczesnego życia.

Cały ten kierunek, reprezentow any przez politycznych i filozoficz­ nych reakcjonistów, m iał jednak w stolicy białego cara dobrze zakorze­ nione tradycje, związane z nazwiskami ludzi, którzy w rozwoju ro sy j­ skiej k u ltu ry literackiej zdołali odegrać pewną rolę; były to postaci w rodzaju Tadeusza B ułharyna, płodnego powieściopisarza, lub Józefa Sękowskiego, wybitnego orientalisty i pomysłowego literata publicysty. Obok tego żyły jeszcze w spom nienia przyjaznych stosunków literackich z niedawnych lat przymusowego pobytu w Rosji Mickiewicza i jego za­ żyłości z Puszkinem. Stosunków tym niezwyklejszych, iż dwaj wielcy poeci, nim losy kazały im skrzyżować szpady w związku z powstaniem listopadowym, tłum aczyli przecież naw zajem swoje u tw o r y *.

Spraw y te, w naszej nauce znane bardzo powierzchownie i oceniane przy pomocy nie zawsze słusznych kryteriów czy może tylko nalepek

4 Całą serię prac tej sprawie pośw ięcił W. L e d n i c k i . Podsum owanie ich w yników daje jego studium o Jeźdźcu m ie d z ia n y m : Pushkin ’s Bronze Horseman.

(6)

politycznych, a niekiedy w stydliw ie przemilczane, czekają swego ba­ dacza, a w każdym razie przyśw iadczają w yrażonem u tu przekonaniu 0 literackiej wspólnocie rom antycznej. Jej dokum entem najw spanial­ szym jest niew ątpliw ie Mickiewicza Pomnik Piotra Wielkiego, p o rtret dw u poetów, zgodnych w ocenie tw órcy im perium rosyjskiego i nie przewidujących, iż drogi ich m iały radykalnie się rozejść pod naciskiem historii.

Rzecz bardzo osobliwa i paradoksalna, ale poczucie w spólnoty ro­ m antycznej działało w sposób analogiczny również i w Paryżu. Jeśli bowiem na terenie P etersburga czy Moskwy występowały fak ty dw uję- zyczności polsko-rosyjskiej naw et u pisarzy takich, jak późny rom an­ tyk i stały mieszkaniec Litw y, W ładysław Syrokomla, to coś podobne­ go było rzeczą nagm inną u poetów em igracyjnych we Francji. By nie szukać daleko, w ystarczy przypomnieć, iż jedna piąta dzieł Mickiewicza to w ykłady w Collège de France oraz „Trybuna Ludów ” w raz z mnó­ stwem listów do przyjaciół i znajomych. Gdyby zaś ktoś chciał sprawę tę w yjaśnić okolicznością, iż profesor i redaktor paryski m usiał pisać po francusku, bo w ym agały tego jego obowiązki służbowe i tow arzy­ skie, wskazać można na pozycje takie, jak jego opowiadania prozą 1 d ram aty o konfederatach barskich czy Jakubie Jasińskim . A podobnie ułożyły się spraw y również u Słowackiego, w którego papierach zna­ lazły się fragm enty poezji (Paryż), powieści (Król Ladawy) i dram atu (Beatrix Cenci), pisane z m yślą o czytelniku nie polskim, lecz francu­ skim. Nie inaczej wyglądało to u Krasińskiego, który przecież oficjal­ nie nie należał do emigracji, a cóż cjopiero u pisarzy młodych w rodza­ ju Edm unda Chojeckiego, którego czytelnik polski znał jako autora po­ wieści Alkhadar, a który pod pseudonim em Charles Edmond zdobył d u ­ żą popularność jako powieściopisarz francuski.

W ielka em igracja polistopadowa była niew ątpliw ie wielką klęską dla k u ltu ry polskiej, w yrzuciła bowiem poza kraj mnóstwo pisarzy, wśród nich genialnych poetów. Równocześnie jednak była — jak to się niekiedy zdarza — błogosławieństwem. Poeci ci, wolni od pęt cen­ zury, mogli tworzyć dzieła, które w k ra ju ich w łasnym i wolnym nie zawsze byłyby mogły się ukazać. Zdarzało się przecież, iż jeszcze po la­ tach w Polsce m iędzyw ojennej cenzura m iała zastrzeżenia co do nie odpoznanych ■ przez nią w ierszy Słowackiego. Ponadto zaś poeci emi­ gracyjni naw iązywali stosunki osobiste czy co najm niej tow arzyskie z lu­ m inarzam i światowymi. Gdy kiedyś doczekamy się wreszcie wyczer­ pującej biografii Mickiewicza, w ystąpią w niej nazw iska nie tylko głośnych pisarzy rosyjskich, jak Puszkin, Rylejew, Baratynski, Ko- złow i wielu innych, i nie tylko niemieckich, jak Goethe, ale również francuskich, wśród których A lfred de Vigny, George Sand, Victor

(7)

Hugo, Balzak i koledzy z Collège de France zajm ą m iejsca naczelne, a wreszcie pisarzy włoskich i am erykańskich, by w ym ienić tylko J a ­ mesa Fenim ore’a Coopera i M argareth Fuller. A cóż dopiero mówić 0 Kraszewskim, k tó ry na em igracji znalazł sią dopiero w związku z po­ wstaniem styczniowym i którego kontakty z obcymi braćm i po piórze są niemal całkowicie nie znane, choć spotykał sią on z Balzakiem i T u r­ gieniewem.

Gdy z lotu ptaka spojrzy sią na sprawą, tu taj jedynie najogólniej naszkicowaną, powiedzieć trzeba, iż rom antyczne poczucie w spólnoty literackiej, związane z specjalnymi stosunkami politycznymi, m iało w dziejach naszej k u ltu ry literackiej znaczenie przełomowe. Oto po raz pierwszy w ich obrąbie pisarze polscy zetknąli się bezpośrednio 1 osobiście ze swymi braćm i po piórze zarówno na wschodzie, jak na zachodzie Europy, i naw iązali z nimi kontakty bardziej lub m niej trwałe, co — rzecz prosta — nie pozostało bez w pływ u na ich tw ó r­ czość, a tym samym zaważyło w taki czy inny spóśób na charakterze rom antyzm u polskiego.

Znaczenie jednak powstania listopadowego, które punkt szczyto­ w y osiągnęło w rew olucyjnym akcie detronizacji cara, i doniosłość w y ­ wołanej przez nie em igracji nie da się zamknąć w granicach osobi­ stych tylko stosunków pisarzy polskich i obcych, stosunki te bowiem m ają charakter szerszy i ogólniejszy, poniekąd międzynarodowy.

3

Powstanie listopadowe wywołało mnóstwo odgłosów w świecie bliż­ szym i dalszym. Jego w ybuch i przebieg śledzili z uznaniem poeci obcy: angielscy, wśród których spotykam y młodego A lfreda Tennysona, fra n ­ cuscy i niemieccy, by do nich tylko sią ograniczyć. P am iątki tych cza­ sów żyją dotąd w naszym folklorze, a po części i w literaturze. Sy­ gnał przecież radiow y W arszawy to akord melodii, którą Karol K u r­ piński skomponował dla W arszawianki, poematu Casimira D elavigne’a. przełożonego przez K arola Sienkiewicza.

Europa rom antyczna w ierzyła, iż powstanie polskie walczyło istotnie ,,za naszą i waszą wolność”, że było w yrazem protestu wszystkich n aro ­ dów i ludów europejskich, gnębionych przez Święte Przym ierze. P rze­ konanie to w yraz najpełniejszy chyba znalazło w popularnej liryce n ie­ mieckiej, o której dziś w iem y stosunkowo bardzo n ie w iele5. W za­ pomnienie poszedł św ietny pam iętnik K arola Kaczkowskiego, p ra ­

5 Polenlieder deutscher Dichter. G esam m elt und herausgegeben von L. L e o n ­ h a r d . T. 1—2. Kraków 1911—1917. Zob. W. S t e i n i t z, „P ole nlieder” w śród

(8)

w iący o przem arszu wojska polskiego przez Niemcy, z bardzo zabawną relacją o wodewilu K arola Holteia Der alte Feldherr, w którym stary Kościuszko ratow ał mieszkańców Szw ajcarii od grasantów napoleoń­ skich, a swoich niegdyś podkomendnych. Coś jednak z tego pozostało

po dzień dzisiejszy, jak choćby Tysiąc walecznych opuszcza Warszawę, a więc powszechnie znany hym n czy marsz Czwartaków. K to jednak z osób śpiewających zdaje sobie sprawę, iż tekst polski jest przekła­ dem z niemieckiego? Fakty poszły w niepamięć, zostawiając ślad je­ dyny w anonimowej, lecz trw ałej tradycji pieśniowej.

Z tych samych zaś pobudek, które w ydały Polenlieder, choć z źró­ deł innych, w ytrysnęło zjawisko, które było i jest nadal przedmiotem m nóstw a nieporozumień, i to w skali międzynarodowej, mianowicie m esjanizm polski. System historiozoficzny o party na biblijnych wy­ obrażeniach o narodzie w ybranym , a obliczony na przewidzenie przy­ szłych losów ludzkości, w ystępujący rów nie dobrze w Niemczech w epoce Napoleona, jak w Rosji za rządów Mikołaja I (głośne słowiano- filstwo) — w literatu rze polskiej postać kanoniczną otrzym ał w Księ­ gach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza, n ajpopular­ niejszy zaś w yraz poetycki w Przedświcie Krasińskiego. System ten głosił dogmatycznie, iż jęczące pod obcym uciskiem ludy i narody Europy doczekają się wyzwolenia, przy czym rolę przodowniczą wyznaczał Polsce jako narodowi, który najwięcej ucierpiał i którego tragedię u j­ mowano w obrazach praw iących o męce Chrystusa. Poglądy Mickiewi­ cza wywołały mnóstwo pogłosów w całej Europie przed sław etną Wio­ sną Ludów. Zetknął się z nimi naw et car Mikołaj I, gdy w relacji z pro­ cesu Tarasa Szewczenki dow iadyw ał się, iż poeta ukraiński swe rewo­ lucyjne pomysły zawdzięczał utworowi zatytułow anem u Piligrimka. Dziwna jednak ironia losów chciała, że nie kto inny, jak autor tego utw oru, sam Mickiewicz, w pewnej chwili doszedł do przekonania, iż do realizacji jego koncepcyj powołany jest nie kto inny, lecz potężny w ładca Rosji. I tu taj właśnie rew olucyjny rom antyzm polski sięgnął swych ostatecznych, paradoksalnych krańców. Nie znaczy to jednak — jak się przekonam y — by zanikł jego potencjał ideologiczny. Zbłądziw­ szy w tym w ypadku na manowce, w innych dziedzinach m iał on zacho­ wać pełnię swej energii 6.

Te, z konieczności zbyt długie, wywody na tem at rom antyzm u i je ­ go postaci polskiej stw arzają jednak podstaw y do odpowiedzi na p y ta­ nie, jak przedstaw iają się jego debet i credit w stosunku do tego, co nazyw am y rom antyzm em europejskim czy naw et światowym.

8 J. U j e j s k i , Dzieje polskiego m esja nizm u do powstania listopadowego włącznie. Lw ów 1931. — J. K l e i n e r , Mesjanizm n a rodow y w system ie K r a ­ sińskiego. W: Studia z zakresu literatury i filozofii. Warszawa 1925, s. 185—220.

(9)

4

Żywe odczuwanie w spólnoty rom antycznej, potęgowane kontaktam i osobistymi znakom itych pisarzy, w yznających niejednokrotnie te same zasady filozoficzne, polityczne, społeczne, estetyczne spraw iły, iż epo­ ka rom antyzm u m iała swe bóstwa i bożyszcza podziwiane w całej Eu­ ropie, chadzające w aureoli, która nie zawsze odznaczała się trwałością. W panteonie tedy rom antycznym umieszczano Goethego, Byrona, Hugo, poniekąd W alter Scotta i Balzaka; ich zaś wpływ, dotąd poza niew ielu w y p ad k am i7 — nie zbadany, sprawił, iż ustalił się pew ien wspólny program rom antyczny, realizow any w każdym k raju po swojemu, tzn. niekoniecznie i nie zawsze rygorystycznie. P rogram ten obejm ow ał zarówno przekłady, jak twórczość własną, samodzielną, ograniczoną zazwyczaj ram am i wspólnych nowych gatunków i rodzajów literackich. Ja k zaś w dziedzinie pierwszej, w przekładach, m ało było rygoryzm u, dowodzi rzu t oka na popularność Byrona w Polsce. P rzekładał go w p ra­ wdzie sam wielki Mickiewicz, w którego ślady szedł jego przyjaciel, całkiem nie wielki Odyniec, a więc rom antycy; tow arzyszył im jednak liberalny klasycysta, Franciszek Morawski, podśm iewający się z bojów literackich klasyków z rom antykam i.

Podobnie zaś układały się stosunki w obrębie nowych odm ian ga­ tunkow ych dawnych rodzajów literackich. Wśród nich na miejsce czo­ łowe i honorowe w ysuw ała się ballada, program owo upraw iana w An­ glii i Niemczech, a za przykładem Coleridge’a i W ordswortha, przede wszystkim zaś Bürgera, Schillera i Goethego w całej Europie. U nas wprowadził ją młody Mickiewicz, kładąc szczególny nacisk na progra­ mową Lenorę Biirgera, tw órcy jednak Ballad i romansów, Czat ów i Ucieczki patronow ali nie poeci angielscy, poza Lewisem, spopulary­ zowanym przez „dum y” Niemcewicza, lecz — obok Biirgera — G oethe (Świtezianka) i Schiller (Rękawiczka) oraz w pew nym stopniu ich ro­ syjski tłum acz i naśladowca, Wasilij Żukowskij 8. Ukazanie się zbiorku Mickiewicza wywołało powódź balladomanii, z której przetrw ało b ar­ dzo niewiele, sam jednak fakt jej w ystąpienia dowodzi, iż młody poeta twórczo w yzyskał pobudki, które wspom nianym protektorom za­

7 Zob. M. Z d z i e c h o w s k i , Byron i jego wiek. K raków 1894. — M. S z y j ­ k o w s к i, Schiller w Polsce. K raków 1915. — W. F o l k i e r s k i , Od Chateaubrian-

da do „Anhellego". K raków 1934. — J. K r z y ż a n o w s k i , O w alte rs k o ty zm ie polskim. W: W świecie ro m an ty czn ym , s. 297—311. — M. T o p o r o w s k i , P u s z­ kin w Polsce. Warszawa 1950.

8 W. B r u c h n a l s k i , M ickiew icz — Niem cewicz. Studium h istoryczn olite­

rackie. „Pam iętnik L iteracki”, 1903, s. 531—566; 1904, s. 55—77, 245—271; 1905,

s. 1—31. Odbitka: Lw ów 1907. — J. K l e i n e r , Lew is i jego „Tales of Wonder"

(10)

wdzięczał, i że na pomysłach w jakiś sposób im portowanych odcisnął w yraźne piętno swej indyw idualności9. Jak to zrobił, w skazuje anali­ za estetyczna Ballad i romansów, w ykazująca w nich sporą i dom inu­ jącą domieszkę pierw iastków rodzimych, „gm innych”, ludowych; k la­ sycznym przykładem tej metody mogą być Lilie, ballada zaw ierająca nieco pogłosów wspólnych, odziedziczonych po Niemcewiczu i L e w i-. sie, nad którym i górują odrębne, wywodzące się z pieśni Stała sią nam nowina i z podań o w ypraw ie kijowskiej Bolesława Śmiałego, oraz własne, zrodzone w w yobraźni genialnego poety, a więc psychologia mężobójczyni, a więc tragizm em przesycona atm osfera tajemniczości, a więc m istrzow ska kompozycja, dzięki której w szystkie trzy katego­ rie składników dały jednolitą całość artystyczną 10.

W ten sposób już n a samym progu rozważań szczegółowych w y­ jaśnić można antynom ię tkw iącą w nieporozumieniach związanych z pojm ow aniem oryginalności i przydatność wprowadzonego tu spo­ sobu określamia stosunku pierw iastków wspólnych i odrębnych w dziele li­ terackim .

Balladzie tow arzyszyła w ielorako z nią spokrewniona powieść poe­ tycka, w Europie zachodniej zainicjowana przez W alter Scotta i Byro­ na, w Europie wschodniej upraw iana przez takich m istrzów pióra, jak Puszkin, a p>óźniej Lerm ontow, u nas reprezentow ana przez Malczew­ skiego Marię, Mickiewicza Konrada Wallenroda, Goszczyńskiego Za­ m ek kaniowski — od m istrzów tych zaś przejęta przez całą plejadę ro­ m antyków starszych i młodszych. Powieść poetycka, a więc nowela wierszow ana, w Trzech poematach Słowackiego sięgająca szczytów arcydzieła, niesłychanie poczytna naw et w pozycjach dzisiaj zapom nia­ nych, jak głośny niegdyś Kirgiz G ustaw a Zielińskiego, z biegiem cza­ su przekształciła się, niekiedy zresztą wyrodziła się, w gawędę, by w tej nowej, rodzimej postaci wydać mnóstwo utw orów niepospolitych i godnych pamięci, choćby jako artystycznie w ykonane obrazy z ży­ cia narodu w jego przeszłości i teraźniejszości.

Źródłem natchnienia dla ich twórców, poetów zazwyczaj drugorzęd­ nych, był niedościgniony wzór, Pan Tadeusz, przez samego autora o k re­ ślony jako „historia szlachecka” n . Sam zaś arcypoem at Mickiewicza w y rastał nie tylko z odwiecznej tradycji epiki hom eryckiej, do której w yraźnie naw iązywał, i nie tylko z tradycji rodzimych, folklorystycznych

9 Cz. Z g o r z e l s k i , O p ie rw sz ych balladach Mickiewicza. „Pam iętnik L i­ terack i”, 1948, s. 72— 149.

10 W. H u m i ę c k a , H. K a p e 1 u ś, Ballady i romanse. W książce zbiorowej:

L udow ość u Mickiewicza. W arszawa 1958, s. 155—158.

(11)

i literackich na które kiacli duzy nacisk, ale również z wspólnej gleby rom antycznej, w której charakterze poeta polski doskonale się orientował. Rozumiał on mianowicie doniosłość powieści historycznej, która dzięki Walter Scottowi podbijała literatu rę europejską, by zająć w niej miejsce dawnego eposu, i Pana Tadeusza budował w ten spo­ sób, iz związał w nim w całość artystycznie nienaganną pierw iastki epickie z powieściowymi, przepajając tę całość swoistym hum orem , umiło­ waniem narodu i zachw ytem nad przyrodą. I dopiero w nikliw e docieka­ nia badaczy nowoczesnych dostrzegły mistrzowskie powiązanie daw ­ nego i nowego w poemacie o „ostatnim zajeździe na L itw ie”, stano­ wiące o jego niezwykłości i o ry g in aln o ści13.

W porów naniu z Mickiewiczem, który uchodzi za poetę prostego, daleko większe trudności nastręcza oryginalność Słowackiego, poety wysoce zawiłego, zaskakującego przeróżnym i niespodziankami. M iarą trudności, wobec których staw ia on czytelnika, może być „bluszczo- wosć”, wyraz u kuty przed la ty przez Stanisław a Tarnowskiego na ozna­ czenie metody twórczej autora Balladyny, lubującego się w przejm ow a­ niu gotowych pomysłów literackich, by je po swojemu przekształcać i wydobywać z nich nowe efekty. Podstaw ą tego wszystkiego była spo­ tęgowana jego rozległą k u ltu rą literacką zdum iewająca zdolność n a­ śladowania innych pisarzy, parodiow ania czy przedrzeźniania ich sty­ lu, posługiwania się pastiszem, w prowadzania takich czy innych styli- zacyj. Ona to właśnie sprawiła, iż w twórczości jego dostrzeżono blu- szczowość, pojętą jako cecha ograniczająca w jakiś sposób oryginal­ ność pomysłów w łasnych Słow ackiego14. Sam on zresztą sprowokował tego rodzaju ujęcia przez podsuwanie czytelnikom pew nych gotowych sformułowań, - gdy technikę Beniowskiego określał jako „ariostyczną drogę”, gdy swoistość symboli w Anhellim w yrażał przym iotnikiem „dantesco” lub gdy śpiew ał peany ku czci Szekspira. A to samo w y­ snuć można było z obserw acji jego prac stylistycznych, takich jak kon­ tynuacja Marii Malczewskiego w p>oemacie Wacław lub próbka dal­ szego ciągu Pana. Tadeusza, podjęta może jako w praw ka taka sama jak

12 S. W i n d a k i e w i c z , Prolegomena do „Pana Tadeusza”. K raków 1918. — K r z y ż a n o w s k i , op. cit., s. 142, zob. przypis 7. — R. W o j c i e c h o w s k i ,

Elem enty ludowe w „Panu Tadeuszu”. W książce zbiorowej: Ludow ość u M ic k ie w i­ cza, s. 369—394.

13 S. W i n d a k i e w .i с z, W alter Scott i lord Byron w odniesieniu do poezji

polskiej. Kraków 1914. — K. W o j c i e c h o w s k i , „Pan T adeu sz” a romans Waltera Scotta. Kraków 1919. — S. P i g o ń , w stęp do: A. M i c k i e w i c z , Pan Tadeusz. Kraków, wyd.: 1 — 1925, 2 — 1929, 3 zm ienione — 1958. „Biblioteka

N arodow a”, I, 83.

14 S. W i n d a k i e w i c z , Badania źródłowe nad twórczością Sło wackiego.

(12)

przekład czy raczej parafraza Iliady w oparciu o jej angielskie tłum a­ czenie A leksandra Pope’a.

Zdolność ta umożliwiła Słowackiemu iście proteuszową giętkość^ nieodzowną d la realizacji jego am bitnych poczynań, zwłaszcza n a polu dram atu w jego kilku odmianach oraz na polu poem atu satyryczno- politycznego. Twórca Kordiana mianowicie postanowił zrealizować to, co było nie spełnionym m arzeniem kilku pokoleń jego poprzedników, a o co kusili się również jego współcześni z Mickiewiczem na czele: postanowił stw orzyć narodow y d ram at polski i, co większa, d ram at ten

istotnie stw o rz y ł15.

D ram aturgii rom antycznej patronow ał w całej Europie autor H am ­ leta, idący za w ielką trad y cją widowisk średniowiecznych, a odrzu­ cający sztyw ne reguły, pfzyjm ow ane i konsekw entnie realizow ane przez zwolenników trad y cji klasycznej, antycznej. Nic dziwnego, iż torem Szekspira poszedł i Słowacki, zachęcony przykładem Goethego i Schil­ lera, nade w szystko zaś może obserw acją oglądanego na scenach p ary ­ skich d ram atu fran cu skiego 16. Że obrana droga była słuszna, dowiódł serią dram atów własnych, od Kordiana i Horsztyńskiego poczynając, z Mazepą, Balladyną, Beatrix Cenci i Lilią Wenedą włącznie. Tworzył w duchu Szekspira, a nie naśladow ał go, bo naśladowaniem nie było igranie pomysłami Szekspirowskimi, łączenie świata elfów z światem bohatersko komponowanej baśni o Balladynie, której już sam ty tu ł na­ w iązyw ał do ballady, tego arcypopularnego tw oru poezji romantycznej, przy czym dram aturg polski zastosował tu m etodę podobną do omó­ w ionej poprzednio w związku z Liliami, tj. rolę dom inującą wyznaczył ..gm innej” balladzie o malinach i zbrodniczej siostrobój czyni.

Gdy zaś własne przem iany duchowe sprawiły, iż poeta odwrócił się od barw nej wizji świata, która najdoskonalszy w yraz otrzym ała w dzie­ łach wielkiego dram aturga elżbietańskiego, gdy szukał form y sceni­ cznej, zdolnej w yrazić całe bogactwo psychiki nastaw ionej na świat cudów i uniesień religijnych — formę tę dostrzegł w dram acie hiszpań­ skim Calderona i zastosował ją w dwu dziełach poświęconych konfede­ racji barskiej, w Księdzu Marku oraz Śnie srebrnym Salomei.

Zżycie się zaś z rep ertuarem paryskim pozwoliło m u ocenić przy­ datność form y dram atycznej zwanej komedią białą lub wysoką, zespa­ lającej akcenty komiczne, zwłaszcza satyryczne, z efektam i tragicznymi, form y stosowanej m. in. przez A lfreda M usseta. Sam Słowacki uciekł

15 J. K r z y ż a n o w s k i , Twórca nowoczesnego dramatu polskiego. W: W ś w ie ­

cie ro m a n ty czn ym , s. 186— 195.

16 Z. R a s z e w s k i : 1) S łowacki i M ickiewicz w obec te atru romantycznego~ „Pam iętnik T eatralny”, 1959, z. 1/3, s. 5—46. 2) O te a tra ln y m kształcie „B a lla d yn y”.

(13)

się do niej w Fantazym, by i tu taj dowieść m istrzostw a w łączeniu niezw ykle precyzyjnego m alow idła obyczajowo-realistycznego z w nikli­ wą analizą psychologiczną, zabarwioną domieszką subtelnej ironii.

Romantyzmowi patronow ał jednak nie tylko Szekspir. Innym lite­ rackim władcą dusz stał się teraz poza w łasną ojczyzną posępny ge­ niusz średniowieczny — Dante. U nas, po raz pierw szy w dziejach k u l­ tu ry polskiej, zaważył on n a twórczości największych, począwszy od Mickiewicza, tłumaczącego drobne uryw ki Boskiej komedii i zawdzię­ czającego jej pew ne pom ysły w Dziadach 17. Dopiero też teraz pow sta­ ją pierw sze przekłady całej Diviny, drukow any Ju lian a K orsaka oraz nie ogłoszony, znacznie późniejszy, pióra Józefa Ignacego K raszew ­ skiego.

W izje dantejskie przem aw iały do rom antyków polskich nie tyle swoim bogactwem motywów religijnych, co pełnym i pasji atakam i przeciwko wrogom politycznym wielkiego florentczyka. Tę stronę jego dzieła świetnie wyzyskał K rasiński, by w Nie-Boskiej komedii w prow a­ dzić pełną grozy w ędrów kę przez Europę nowoczesną, objętą pożarem rew olucji, a w artość pisarza d la swego pokolenia sform ułował w zda­ niu, które niem al poszło w przysłowie: „Jak D ant za życia przeszedłem przez piekło”. W podobny sposób spojrzał n a poetę włoskiego rów nież G rottger, gdy w kartonach W o jn y ukazyw ał jej obserw atora w tow a­ rzystw ie Beatryczy.

Nic więc dziwnego, iż w gronie pisarzy kroczących szlakiem d a n te j­ skim znalazł się rów nież Słowacki, któ ry zresztą zażyłość z Boską k o ­ medią m iał w całej pełni wyzyskać dopiero u schyłku swej pracy pi­ sarskiej, w w izyjnych poem atach filozoficznych i historiozoficznych. Nim zaś te lata nadeszły, zachęcony zapewne przykładem Krasińskiego, napisał satyryczny utwór, w ydany bezimiennie pod w ym ow nym ty tu ­ łem Poema Piasta Dantyszka o piekle. Rzecz w ym ierzona przeciwko rządom M ikołaja I i jego satrapów była klęską artystyczną wielkiego pisarza — po prostu nie udała się. Nie zniechęciło to jednak poety, sko­ ro do pomysłu tego wrócił raz jeszcze, by wcielić go w jednym ze swych dzieł najdoskonalszych, w Anhellim. Pisany m elodyjną prozą biblijną now y poemat przyniósł to, czego w yrazić nie um iał P iast Dantyszek: obraz nowoczesnego, zimnego piekła, w którym naród polski znalazł się pod berłem cara-żandarm a, oraz bolesny rozrachunek z otaczającą pisarza rzeczywistością, rozkładem w ew nętrznym skazanej n a zagładę em igracji politycznej. Rzecz jednak znamienna, iż pełen w strząsającej grozy poem at stał się równocześnie płom iennym w yznaniem w iary w przyszłość narodu odrodzonego przez rew olucję, k tó ra wyzwoli i do

(14)

czynu powoła LUD polski, ten bowiem w yraz w idnieje na chorągwi w ręku zw iastuna rew olucji. Ja k się już wspomniało, Słowacki oparł koncepcję poem atu na D antejskiej metodzie stosowania symboli, k tó ­ rych aluzyjny sens sam w yjaśnił w liście do K onstantego Gaszyńskie­ go, gdy ten zam ierzał sporządzić francuski przekład Arihellego.

Do pisarzy kręgu dantejskiego zaliczyć by można również C ypria­ na Kamila Norwida, który, podobnie jak jego przyjaciel Teofil L enar­ towicz, należał do drugiego pokolenia emigrantów, do tych, co dopiero w lat kilkanaście po zgnieceniu powstania, gdzieś w przededniu Wio­ sny Ludów, uchodzili z kraju . T utaj jednak pominąć wypadnie stosunek • i samego Norwida, i jego rówieśnych do tego, czego szukali i co znaj­

dowali w kulturze E uropy u schyłku rom antyzm u, by w zamian za to skupić uwagę na dziele N orw ida jednym tylko, ale radykalnie odm ien­ nym od twórczości rom antyków starszych, a w stopniu niem ałym po­ święconym problemowi oryginalności nie tyle w poezji polskiej, ile w sztuce polskiej. Dzieło to, zatytułow ane Promethidion, ukazało się w r. 1851, przeszło nie zauważone, tak że dopiero „późny w nuk” usi­ łow ał je odczytać i dotąd właściwie go nie o d czy tał18. W ierszowany tra k ta t o tw órcy-prom etydzie jest próbą uchwycenia istoty sztuki n a ­ rodowej, i to polskiej, n a tle rozważań nad dziejam i sztuki europej­ skiej, budowanej przez w ieki w ysiłkiem ludów, z których każdy w no­ sił coś trw ałego do skarbnicy wspólnej cywilizacji. I to wnosił dzięki p racy mięśni i pracy mózgu, a co w postaci ostatecznej okazywało się w ytw orem doskonałym, sztuką. Praca bowiem jest d la Norwida podsta­ w ow ym źródłem sztuki, praca jednak bez piętna niewoli, bez b ib lij­ nego przekleństw a każącego wykonywać ją w pocie czoła, klątw ę tę bowiem rozbraja um iłow anie tego, co się robi. Praca „grzędy d ru g iej”, stopnia wyższego, to praca twórcza, artystyczna, jej zaś wykonawca n ad aje postać ostateczną i doskonałą temu, co w stadium niższym jest tylko rzemiosłem. Tak pojęta praca ogólna, narodowa, prowadzi do pow stania sztuki narodow ej, łączącej w ytw ory k u ltu ry m aterialnej z najwyższym i osiągnięciami k u ltu ry społecznej i duchowej. W Polsce „rozbiorem k raju pokrzywdzona form a” nie zdobyła się dotąd na prze­ kształcenie pracy w sztukę narodową, jakkolw iek zapowiedzią tej sztu­ ki jest dla autora twórczość „największego arty sty ”, Chopina, n adają­ cego pierw iastkom rodzimym, ludowo-polskim, wartość nadnarodową, ogólnoludzką.

Po odkryciu, tj. wydobyciu z zapomnienia Norwida, zwracano uw a­ gę n a rozległość jego horyzontów estetycznych i społecznych, na jego

18 J. K r z y ż a n o w s k i : 1) N o r w id ’s Aesthetics. W: Polish Romantic L ite r a ­

ture. London 1930, s. 280—294. 2) O Cyprianie N orwidzie i jego teorii sztuki l u ­ dow ej. W: W świecie rom an tyczn ym , s. 283—293.

(15)

pokrew ieństw o z system am i Johna Ruskina i W illiama M orrisa 19. Je st ono niewątpliwe, a tłum aczy się w spólnymi źródłami poety polskiego i pisarzy angielskich, źródłam i francuskim i. A utor Promethidiona b u ­ dując swój system robił to jednak wysoce samodzielnie, usiłował kłaść fundam enty pod gmach przyszłej sztuki polskiej, zwłaszcza w tych jej dziedzinach, w których uderzała go nikłość poczynań, a więc w archi­ tekturze, rzeźbie i m alarstw ie. O bserw acje i doświadczenia, zbierane we Francji, Anglii i Ameryce, przekształcał w postulaty obow iązują­ ce w życiu Polski, postulaty, które dopiero w w iele lat po jego śmierci zmie­ nić się m iały w w ytyczne polityki k u ltu raln ej wyzwolonego narodu.

W poglądach swoich na konieczność stw orzenia w łasnej sztuki n a - . rodowej Norwid nie był odosobniony, spraw ę tę bowiem rozumieli i głosili również inni pisarze owocześni, wśród nich zaś Kraszewski, tw órca nowej powieści polskiej. W ciągu swej długiej, bo niem al sześć­ dziesięcioletniej k ariery pisarskiej, z czego połowa pierw sza przypa­ dła na Polskę, druga zaś na Drezno, Kraszew ski stale zmieniał i posze­ rzał pole swej pracy powieściowej. Po prostu uczył się rzemiosła pi­ sarskiego, term inując kolejno u różnych m istrzów obcych, w łasnych bo­ wiem nie było. Niestety, cała ta strona jego pracy, stosunek do owych m i­ strzów jest dziedziną naukow o nie tkniętą, z ogromnej bowiem galerii wielkich powieściopisarzy europejskich wskazać możemy zaledwie trzy lub cztery nazwiska, których bliższa znajomość odbiła się n a twórczo­ ści autora Zygm untow skich czasów i Chaty za wsią. Początkowo tedy, w szkicach obyczajowych, szedł on za tradycją daw nej powieści angiel­ skiej, głównie za S tem e ’em, i niemieckiej, bliższej mu, bo reprezento­ w anej przez Jean Paula. Rychło jednak wkroczył w obręb w pływ u re a ­ listów w iktoriańskich, zwłaszcza Dickensa, którem u zawdzięczał wiele pobudek w yzyskanych twórczo. Jak ie zaś trudności piętrzą się przed badaczem tych spraw, świadczy zagadkowe pokrew ieństw o powieści Kraszewskiego Jermoła z nieco od niej późniejszą powieścią George Eliot Silas Marner. W ątpliwości nie ulega, iż pisarz polski nie mógł znać dzieła swej koleżanki angielskiej i że ona również powieści jego nie czytała, a podobieństwo obydwu utw orów jest takie, iż nie sposób uznać go za coś przypadkow ego20. Spraw ą następną, która dotąd cał­ kowicie leży odłogiem, jest stosunek autora Komediantów do wielkiego twórcy Komedii ludzkiej, Balzaka, którego znał osobiście, zetknął się z nim bowiem w jakim ś zajeździe wołyńskim. A to samo powiedzieć trzeba o Kraszewskim i powstającej w jego czasach w ielkiej powieści

19 Z. P r z e s m y c k i ( M i r i a m ) w komentarzu do Promethidiona. W: C. K. N o r w i d , Pism a zebrane. T. A. W arszawa 1911, s. 821—822.

20 J. K r z y ż a n o w s k i , Zagadka „Je r m o ły ”. K r a szew sk i i George Eliot.

(16)

rosyjskiej, z której w ielkim i przedstawicielam i, jak Turgieniew, rów ­ nież m iał stosunki osobiste. Wszystko to w ym aga badań starannych, zapowiadających w yniki wręcz rew elacyjne.

Nie lepiej w ygląda problem twórczości drugiego znakomitego ro ­ mantycznego realisty, Józefa Korzeniowskiego, płodnego dram atu rg a i po- wieściopisarza. W iemy coś niecoś o tym, iż na Balzaku uczył się on umiejętności posługiw ania się psychologią w p o w ieści21. Wiemy dalej, iż lata całe spędził w Rosji, gdzie zapewne nie spoglądał obojętnie na rozrost powieści tamecznej, ale znowuż wszystko to sprowadza się je­ dynie do domysłów, fak ty bowiem czekają na badaczy.

W tej sytuacji podsumowanie w yników przeprowadzonego tu taj zestawienia danych, świadczących o naszym receptyw nym , a zarazem twórczym stosunku do k u ltu ry i litera tu ry epoki rom antyzm u, jest za­ daniem praw ie niewykonalnym . Stw ierdzić bowiem można jedynie ogólnikowo, iż pisarze polscy, zarówno wielcy, jak drugorzędni i wręcz podrzędni, poczuwając się do wspólnoty literackiej z tym, co działo się w całej Europie, realizow ali m niej lub więcej konsekw entnie pro­ gram, przyjm ow any we w szystkich jej krajach, i to realizowali w spo­ sób niekiedy mistrzowski, jedy n y i niepow tarzalny, przeważnie zaś ro­ bili to na wysokim poziomie artystycznym .

Osiągnięcia ich zademonstrować można choćby na przykładzie trzech dziedzin pomysłów o trw ałej wartości, i to pomysłów nowych. L itera­ tu ra tedy rom antyczna w Polsce, podejm ując i realizując inicjatyw ę potępianych przez nią „pseudoklasyków”, zajęła się bardzo żywo hi­ storią k raju w całej jej rozpiętości, od podań kronikarskich po schy­ łek w. XVIII, a naw et dalej, po na gorąco chw ytane w ydarzenia poli­ tyczne, jak powstanie listopadowe i działalność em isariuszy em igracyj­ nych. Twórczość dram atyczna Słowackiego i jego Król-Duch, Dziadów cz. III i Pan Tadeusz, ogromna ilość powieści Kraszewskiego, bogactwo przeróżnych dzieł poświęconych konfederacji barskiej, w śród których bardzo wysoko ceniono Listopad Rzewuskiego, a dalej Dziewczę z Są­ cza Romanowskiego, Zaklęty dwór Łozińskiego — oto im ponujący ze­ spół dzieł, które świadczą, iż historyzm rom antyczny znalazł miłośni­ ków i w ydał arcydzieła w yrosłe na niwie przez pisarzy dawniejszych upraw ianej rzadko i bez większego powodzenia.

Dziedzina druga to rom antyczna „pieśń o ziemi naszej”, by posłu­ żyć się ty tułem utw oru, w którym , powiedzmy, krajoznaw stw o polskie otrzym ało w yraz najbardziej bezpośredni, choć artystycznie daleki od doskonałości. Rom antycy mianowicie zajęli się nieledw ie z pasją k ra­

21 K. W o j c i e c h o w s k i , w stęp do: J. K o r z e n i o w s k i , Spekulant. Kra­ k ów b. r. „Biblioteka Narodowa”, I, 25.

(17)

jem, jego przyrodą i jego ludnością, naw iązując do pięknej tradycji re­ nesansowej; dodać by można: bezwiednie, gdyby nie okoliczność, że dopiero teraz Roxolania doczekała się i wznowienia, i przekładu. Cała ta akcja literacka, szczytów swych sięgająca w Panu Tadeuszu i Be­ niowskim, w yrastała na gruncie folklorystycznych zamiłowań epoki i w yraz najpełniejszy znalazła nie tyle w utw orach poetyckich — choć rym ow ana geografia Pola, k tó rej przez lata całe uczono się na pamięć, prosi się tu o w zmiankę — lecz w studiach o charakterze półnaukowym; równocześnie jednak, jak dowodzą przytoczone arcydzieła Mickiewicza i Słowackiego, przepoiła ona całą twórczość romantyczną, epicką i po­ wieściową, a — ze względu na popularność w ierszy Lenartow icza i Mo­ ją piosenką Norwida — rów nież lirykę. Objęła ona ziemie nie tylko rdzennie polskie, jak Podhale i Mazowsze, ale również, czy może prze­ de wszystkim, Ukrainę, k tó rą to nazwę rozciągano zarówno na dorze­ cze Dniepru, jak na Podole, a naw et Wołyń. Ziemie ukraińskie stały się światem egzotycznych cudów, stepy i lasy sceną przygód niezwy­ kłych, mieszkańcy ich postaciam i o w ym iarach często nadludzkich. Dość odwołać się do Sw entyny i W ernyhory u Słowackiego, by poka­ zać, 00 to znaczy.

Ta heroizacja postaci literackich, jednostek o psychice niezwykle skomplikowanej i bogatej, wiedzie w dziedzinę trzecią, w orbitę zagad­ nień patriotyczno-politycznych, ujm owanych jako jedna z najw ażniej­ szych lub naw et jako najw ażniejsza spraw a życia i zbiorowego, i jed­ nostkowego. W prowadził ją Mickiewicz w Konradzie Wallenrodzie, ostatecznie zaś ujął w postaci K onrada w cz. III Dziadów. To m iano­ wicie, co w twórczości pisarzy dawniejszych, zwłaszcza dram aturgów , było naturalnym składnikiem psychiki osób panujących, wodzów i „statystów ”, tj. polityków z zawodu, troska o losy kierow anej przez nich zbiorowości ludzkiej, dla Mickiewicza stało się przedm iotem n a j­ głębszych przeżyć jednostki ludzkiej, porw anej przez fale historii w jej w iry i usiłującej znaleźć sobie właściwe miejsce w świecie. N iew ątpli­ wie działała tu ta j tradycja antyczna tytanów greckich, zwłaszcza P ro­ meteusza, ale zajęcie się nią było rezultatem obserw acji życia, które na gruzach obalonych przez rew olucje m onarchij wynosiło ludzi nie znanych, przywódców zbuntow anych mas, osobników poczuwających się do odpowiedzialności za mas owych losy. K onrad W allenrod, Kon­ rad, Jacek Soplica, Kordian, Anhelli, ksiądz Marek, hrabia Henryk, Irydion — oto galeria herosów rom antycznych stw orzonych przez ro­ m antyzm polski, bojowników o dobro człowieka i narodu. Galeria, któ­ rą pisarze rom antyczni narzucą dw u co najm niej pokoleniom swych polskich następców.

(18)

Dzięki tem u wszedł do lite ra tu ry k rąg zjaw isk polityczno-społecz­ nych, którym i żyła cała Europa epoki rom antyzm u, choć nigdzie in­ dziej nie znalazły one rów nie doskonałego w yrazu; ty m samym litera­ tu ra polska zyskała znaczenie w yjątkow e. Obojętna, czy znaczenie to dostrzegają i oceniają popraw nie podręczniki niepolskie — jeśli nie, to spodziewać się wolno, iż nastąpi to wcześniej czy później, badacz bowiem rom antyzm u w skali światowej nie będzie mógł przemilczeć czy zbyć ogólnikami dorobku Polski, której pisarze, dotrzym ując kro­ ku temu, co działo się poza nią, w om awianej dziedzinie poszli znacz­ nie naprzód.

5

Ukazawszy, co pisarze polscy osiągnęli dzięki bodźcom tkw iącym w poczuciu w spólnoty rom antycznej, stajem y wobec konieczności do­ kładnego sprecyzowania odpowiedzi n a pytanie, n a czym polegał w kład Polski do owej wspólnej skarbnicy, którą tak żywo interesow ał się N or­ wid w Promethidionie.

Odpowiedź na to pytanie wygląda na pozór bardzo prosto. Szukać by jej należało w opiniach obcych o naszej literatu rze rom antycznej, a opinij takich w okresie rom antyzm u i w spólnoty rom antycznej było przecież sporo. W szak nie kto inny, tylko Mickiewicz w paryskich w y­ kładach o literaturze słowiańskiej zajm ował się danym zagadnieniem, kłopot z tym tylko, że o sobie nie mógł mówić, a o Słowackim nie chciał. Znacznie wcześniej o polskim dorobku literackim inform ował czytelnika zachodnioeuropejskiego m łody Zygm unt K ra siń sk i22, które­ go jako „polskiego poetę bezimiennego” miał spopularyzować w świecie zachodnim Ju lia n Klaczko. Inform acje te jednak, nie poparte dorów­ nanym i przekładam i, naw et gdy wychodziły one — jak w w ypadku Mickiewicza — spod pióra samych autorów, brzm iały albo stronniczo, albo mało przekonywająco. Na dowód dw a przykłady. Pierw szy to ubo­ lewanie Mickiewicza, iż św iat słowiański dotąd nie zdobył się n a w łasną dram aturgię, fałszywe, bo profesor Collège de F rance albo nie w ie­ dział, albo wiedzieć nie chciał o dorobku Słowackiego. Przykład drugi to artyk uł George Sand, drukow any w „Revue des Deux Mondes” o Mickiewiczu jako autorze Dziadów, staw iający ich tw órcę na pozio­ mie Goethego i B y ro n a 23. Autorka, niew ątpliw ie inspirow ana przez polskich przyjaciół, ani Dziadów, ani ich tw órcy w ząb nie rozumiała,

22 L ettre sur l’état actuel de la littérature polonaise. „Bibliothèque U niverselle”, (Genewa) 1830.

23 G e o r g e S a n d , Essai sur le drame romantique. Goethe, Byron, M ickie­

w icz. „Revue des Deux M ondes” z 1 XII 1839. Przedruk w: Autour de la table.

(19)

z trudności jednak wyszła bardzo pomysłowo i zgrabnie. Oto poezję polską, zabarwioną politycznie, uznała za rodzoną siostrzycę proroczej poezji biblijnej i z tego stanow iska przyznała jej rangę niezw ykle w y­ soką, ale zw alniającą od w ysiłku jej rozumienia. O bjaw ienie wymaga w iary i czci — i na tym poprzestaje. Ponieważ zaś ta wysoce zaszczy­ tna ocena była bardzo w ygodna dla czytelnika zarówno polskiego, jak obce­ go, pozwalała ona zamykać oczy na to, czym był napraw dę udział nasz w światow ym dorobku rom antycznym , a co jednak tu taj pokazać jakoś należy.

Zacznijmy od dram aturgii, której rąbek ukazał się już w prelek­ cjach Mickiewicza, w jego uwagach o Nie-Boskiej komedii K rasińskie­ go i o Wacława dziejach Stefana Garczyńskiego. Spraw a ta w rzeczy­ wistości w ygląda następująco. W 1833 r. ukazało się w P ary żu „poem a” Mickiewicza Dziadów cz. III, przez George Sand słusznie staw iana na rów ni z Faustem Goethego i Manfredem Byrona. Różnica jednak m ię­ dzy dziełem pierwszym a dwoma drugim i polegała i polega na tym, iż Mickiewicz, po raz pierw szy w literatu rze światowej, uchw ycił i u k a­ zał potężne węzły łączące jednostkę ludzką, naw et najw ybitniejszą, z jej przyrodzonym otoczeniem ludzkim i bardzo ostro postaw ił pro­ blem „rządu dusz”, problem wodzostwa czy dyktatury, ta k tragicz­ nie ak tualny w sto lat po ukazaniu się poematu, w epoce rządów Mus- soliniego, H itlera. W brew w łasnej woli George Sand m iała r a c j ę , gdy spraw y te ujm ow ała na poziomie proroctw biblijnych.

Następnie zaś im ponująca twórczość dram atyczna Słowackiego, ty ­ powa dla całej epoki. Je j poziom i doniosłość, poza Polską dotąd nie znane i nie docenione, n ajłatw iej zilustrow ać można przykładem n ie­ m al anegdotycznym. W ybitny historyk lite ra tu ry polskiej, Ignacy Chrzanowski, uczony niechętny Słowackiemu, usiłował ująć znaczenie Lilii W enedy na tle całej dram aturgii rom antycznej, no i doszedł do wniosku, że tragedia Juliusza Słowackiego jest pozycją w yjątkow ą, bo choć nie jest „arcydziełem dram atu, jest w ielkim arcydziełem poezji” 24.

Ryw alem zaś jej tw órcy był jego przyjaciel, au to r Nie-Boskiej k o ­ medii oraz Irydiona. D rugi z tych dram atów , w nauce światowej do­ tąd nie oceniony, sięga poziomu rzym skich tragedii Szekspira i temu, kto go kiedyś odkryje, przyniesie la u ry i... dolary. Czym zaś była i co mówiła o procesach społecznych, które n u rto w ały epokę rom antyzm u, Nie-Boska komedia, świadczy fakt, iż padła ona ofiarą plagiatu; doko­ nał go ni m niej ni więcej tylko Edw ard Robert Bulw er-Lytton, syn

24 I. C h r z a n o w s k i , Studia i szkice. Rozbio ry i k r y ty k i . T. 2. Kraków 1939, s. 93.

(20)

głośnego autora Ostatnich dni Pompei i sam pisarz niegdyś bardzo po­ czytny 25.

Przechodząc od d ram atu do eposu zatrzym ać się trzeba przy Panu Tadeuszu, tłumaczonym, dzisiaj na w szystkie niem al języki świata, i to nieraz w ystępującym parokrotnie w tych samych językach. Swoiste znaczenie poem atu Mickiewicza najpiękniej może w yraził znany este­ tyk niemiecki Johannes Volkelt, gdy pisał o „cudownie wspaniałej, wielekroć przypom inającej H omera epopei M ickiewicza” 26. Nieoczeki­ wane zaś potw ierdzenie trafności uwag filozofa niemieckiego przynosi najnowszy, wysoce oryginalny przekład poem atu Mickiewicza, sporzą­ dzony przez profesora uniw ersytetu w Cambridge, Donalda D avie’ego. Uczony ten, spojrzaw szy z lekceważeniem na prace swych poprzedni­ ków, zdecydował się ująć Pana Tadeusza w w ierszu lirycznym i uznać go za płód w łasnej inw encji tw ó rcze j27. Bez względu na reakcje, któ­ re tak a postaw a tłum acza może wywoływać, uznać ją trzeba za dowód żywotności arcydzieła polskiego w naszych czasach.

R om antyzm polski w ydał jednak nie tylko Pana Tadeusza, ale również i inną, im ponującą, choć nie ukończoną próbę poem atu epickiego, Kró- la-Ducha Słowackiego. Jest to swego rodzaju unikat, dzieło, które we­ dle zam ierzeń autorskich miało w kilkudziesięciu pieśniach („rapso­ d ach ”) przedstaw ić całość dziejów Polski, kierow anych przez trójcę duchów, w cielających się kolejno w postaci historycznych władców k raju . G igantyczny ten pomysł autorowi udało się doprowadzić do ra ­ psodu piątego, tragicznych przepraw Bolesława Śmiałego. Niezwykłość Króla-Ducha, ukazującego przeszłość zarówno w pełnych plastyki obra­ zach, jak w snach i w izjach przeplatanych roztrząsaniam i filozoficz­ nym i, polega n a jego swoistej technice symbolistycznej, w ym agającej od czytelnika specjalnego klucza, a więc znajomości mistycznego sy­ stem u Słowackiego. Dopiero opanowanie tego systemu, którego korze­ nie tkw ią w platonizm ie i gnozie aleksandryjskiej, w poglądach m isty­ ków średniowiecznych i późniejszych, a sięgają również w dziedzinę nauk hum anistycznych, jak historia i archeologia, oraz przyrodniczych, jak geologia i paleontologia, pozwala zrozumieć Króla-Ducha, ocenić konsekw entną rozbudowę system u myśli autora i niezwykłą suge- styw ność jego artyzm u. Z zachowaniem wszelkich proporcyj

p>owie-25 E. R. B u l w e r - L y t t o n , Orval or the Fool of Time. 1869. Zob. S. K o ź - m i a n, „O r v a l”. Angielska parafraza „N ie-Boskiej k o m e d ii”. W: Pisma w i e r ­

szem i prozą. T. 2. Poznań 1872, s. 235—256.

Por. I. C h r z a n o w s k i , S ądy e s te ty k a niemieckiego o Mickiewiczu. W: Z epoki rom an tyzm u . Studia i szkice. K raków [1918], s. 281—294.

27 Zob. jego szkic „Fan Tadeusz” in English Verse. W książce zbiorowej:

(21)

dzieć można, iż jest on rom antycznym odpowiednikiem Boskiej ko ­ medii. Skoro się zaś raz jeszcze wspom niało genialnego m istrza poezji średniowiecznej, dodać nie zawadzi, iż polska myśl rom antyczna w łą­ czyła się do dantologii europejskiej, i to może nie dzięki rychło za­ pomnianym odczytom Kraszewskiego, ile za spraw ą głośnej książki francuskiej, Wieczory florenckie Ju lia n a Klaczki 28.

Poemat, nad którym Słowacki trudził się do ostatnich godzin życia, stanowi najlepszą chyba, choć nie zam ierzoną ilustrację uwag George Sand o biblijno-profetycznym charakterze lite ra tu ry polskiej i o jej niedostępności dla czytelnika obcego. O danym jednak w ypadku po­ wiedzieć należy, iż jest on w yjątkiem , którego opanow anie wymaga pracy poznawczej takiej samej, jak przy lekturze dzieła D antego czy utworów W illiama Blake’a. Reszta zaś polskiej puścizny rom antycznej nie nastręcza czytelnikowi obcemu trudności większych aniżeli pozna­ nie rom antyzm u angielskiego lub niemieckiego. Jak zresztą wszelkie uogólnienia są tu taj niebezpieczne, dowodzą pew ne fak ty z dziejów sławy Mickiewicza, a więc pisarza, którego twórczość w łaśnie wywołała om aw iany pogląd powieściopisarki francuskiej. Konrada Wallenroda z entuzjazm em przyjęli zarówno czytelnicy polscy, jak obcy, i poemat z miejsca znalazł chętnych tłumaczy. Co piaw da, w olno wątpić, czy rozumieli go w całej pełni jedni i drudzy, ale wątpliwość ta nie zmie­ nia faktu, iż problem atyka ideowa „powieści litew skiej”'n i e odstrasza­ ła czytelnika niepolskiego. Dodać może w arto, iż część przynajm niej tej problem atyki w ykazyw ała niezw ykłą trw ałość przez długie lat dziesiątki. Jeszcze bowiem u schyłku X IX w. na w stępie zbiorków i zbiorów bajek ludowych serbskich czy słowackich spotyka się u ry ­ w ek Pieśni Wajdeloty o „arce przym ierza między daw nym i a nowymi la ty ”. A dalej, istnieje nowela W ładim ira Korolenki Mróz, znającego język polski i czytającego dzieła Mickiewicza w oryginale, która po­ tw ierdzałaby stanowisko George Sand. Dwaj Sybiracy, Polak i Rosja­ nin, zbliżają się i zaprzyjaźniają. Polak-zesłaniec urozmaica długie go­ dziny podróży deklam ow aniem Improwizacji z Dziadów i zachwytami nad Mickiewiczem; Rosjanin dzielić ich nie potrafi, nie może bowiem zrozumieć sensu poem atu polskiego, choć „zaraża się” jakoś entuzja­ zmem p rzy jaciela29. Obojętna, czy n a rra to r jest tu porte-parole’em autora, czy też K orolenko cytuje opinię zasłyszaną. O jej jednostron­ ności świadczy jednak inny Rosjanin, rów ieśnik nowelisty, Nikołaj Sie­ mionów, wysoki dostojnik sądowy. W okolicznościach bardzo nie­

28 J. K l a c z k o , Causeries florentines. Paris 1880. Przekład S. T a r n o w ­ s k i e g o (1881) m iał kilka wydań.

29 В. Г. К о р о л е н к о , Повести и рассказы. T. 2. Москва I9 6 0 ,s. 425 (roz­ dział 4 noweli Mróz).

(22)

zwykłych, bo podczas odw iedzin u młodzieńca skazanego na śmierć, zetknął się on z dziełam i M ickiewicza i zm ienił się w żarliwego miłośni­ ka i znakom itego tłum acza naszego p o e ty 30.

Podobnie przedstaw ia się problem m esjanizm u polskiego, istnego kamienia obrazy dla ludzi, którzy zjaw isko to znają z drugiej ręki, i to często niekoniecznie Polsce życzliwej. P am iętam swą rozmowę z 1927 r. z Robertem Seaton-W atsonem , w ybitnym politykiem, publicystą i historykiem angielskim. Tonem bardzo przyjacielskim ostrzegał m nie on, a był w icedyrektorem In sty tu tu Slawistycznego w Londynie, bym nie zabłądził na manowce m esjanizm u, i dziwił się, gdy go upew nia­ łem, że m esjanizm nasz nie m a nic w spólnego z nacjonalizm em czy szo­ winizmem. Że, 00 więcej, odegrał on rolę bardzo doniosłą w w alce narodów słowiańskich i niesłowiańskich z niew olą polityczną. Miałem na myśli podstaw ow y katechizm m esjanizm u polskiego, Księgi narodu polskie­

go i pielgrzymstwa polskiego, d znaczenie ich niezw ykłe w tym, co dzisiaj określam y jako walki wyzwoleńcze X IX w ieku. Z ich oddźwiękiem, bo­ daj czy nie najwcześniejszym , zetknął się — jak w spom niano — Mi­ kołaj I przy czytaniu zeznań T arasa Szewczenki. Za oddźwięk ich zaś ostatni — jeśli nie liczyć m em oriału Josepha Conrada u schyłku pierw ­ szej w ojny światowej — uznać w ypadnie przekład irlandzki z r. 1920, sporządzony jako narzędzie w alki o odzyskanie niepodległości.

I dziwić się tem u nie należy, broszura bowiem Mickiewicza kano­ nizowała hasło „za naszą wolność i w aszą”, hasło w yrażające aspiracje rew olucyjne całej E uropy rom antycznej, hasło po Wiośnie Ludów za­ pomniane tam, gdzie lu d y i narody starego kontynentu rozw ijały się norm alnie w ram ach wolnego państw a. P am iętano je natom iast wszę­ dzie tam , gdzie ludy i narody nadal walczyć m usiały o praw o do życia wolnego. Nie było rzeczą przypadku, iż zasadę rom antyczną u jął i sfor­ m ułował Mickiewicz; głosiła ją przecież cała twórczość rom antyków polskich, w literatu rze tej otrzym ała ona w yraz najdoskonalszy.

G dy tedy daw niej problem y i zjaw iska polityczne stanow iły niem al zawsze abstrakcyjne tem aty trak tató w i mów, pod piórem rom antyków w ystąpiły one jako „pacierz, co płacze, i piorun, co błyska”, jako pełne niezw ykłej w ym ow y artystycznej m otyw y i w ątk i artystyczne. Spraw y polityczne, roztrząsane w debatach gabinetow ych i parlam entarnych lub w artykułach dziennikarskich, zm ieniły się u naszych rom antyków w in teg ralny składnik żywotów ludzkich, i to żywotów nieraz bohater­ skich. I n a tym fakcie polega może najisto tn iejszy i najbardziej swo­ isty w kład rom antyzm u polskiego do nowoczesnej lite ra tu ry światow ej.

80 С. Ф. JI и 6 p o b ич, Н а книжном посту. П етр оград— Москва [1916], s. 49 — 57. — G. S t r u v e , M ic kiew icz in Russian Translations. W książce zbiorowej : M ic­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Opracuj notatkę słownikową hasła: Wyspa Złotej Wody, uwzględniając w niej informacje z książki na temat miejsca, charakterystycznych cech, związku z wyprawą

Это каса­ ется таких стихотворений, как Памятник, которое своеобразно перекликается со знаменитой одой Горация Ad melpomena и державинским

Jego przedmiotem są formy aktywności propagandowej polskich pisa- rzy i krytyków literackich w okresie I wojny światowej (zwłaszcza w latach 1914–1917) na rzecz

Również na poziomie tekstologii sprawa nie jest oczywista: to, że w czystopisie znajdujemy tytuł „improwizacja w kozie”, nie znaczy, że znajdował się on w

Wydaje się, że obecne badania nad romantyzmem nadal zapętlają się w sferze idei (rozumiem tę sferę bardzo szeroko, jako rzeczywistość myśli, wyobrażeń i

Dlatego też fraza ta jest ambiwalentna w ocenie: człowiek może bowiem odmienić się nie według schematu, czyli zachować wolność i indywidualizm, ale może też zmienić się

Cewkę o indukcyjności 300mH i oporze czynnym 50Ω przyłączono do sieci o napięciu 230V (wartość skuteczna).Oblicz opór pozorny Z oraz , korzystając z Prawa Ohma

Temat lekcji: Zastosowanie Praw Kirchhoffa i Prawa Ohma w obwodach prądu zmiennego Data lekcji: 20.04.2020.. Wprowadzenie