• Nie Znaleziono Wyników

"Konferderaci Barscy" Adama Mickiewicza w uzupełnieniu Tomasza Olizarowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Konferderaci Barscy" Adama Mickiewicza w uzupełnieniu Tomasza Olizarowskiego"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Wiktor Hahn

"Konferderaci Barscy" Adama

Mickiewicza w uzupełnieniu

Tomasza Olizarowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 38, 418-428

(2)

W U ZU PEŁN IEN IU TOM ASZA O Ł IZ A R O W SK IE G O

A nna Chorowiczowa w pracy „O K onfed eratach barskich A da­ m a M ickiew icza“ (W arszaw a 1922) sta ra ła się podać próbę re k o n ­ stru k c ji zaginionych aktów „K onfederatów b a rsk ich “ . Pisząc o tej spraw ie nie w iedziała jed n a k zupełnie, że ju ż przed la ty uzupełnienie trzech ostatnich aktów (III—V) wyszło spod p ió ra Tom asza O lizarow - skiego. O ty m uzupełnieniu, k tó re d o tąd pozostaje w rękopisie, nie w spom inają także zupełnie nasi h isto ry cy lite ra tu ry , czy to zajm u ­ jący się p rzedstaw ieniem całokształtu tw órczości M ickiewicza, czy też piszący tylko o „K o nfederatach b a rsk ic h “.

J a k wiadomo, O lizarow ski przełożył dwa ocalałe a k ty d ram a tu z języka francuskiego n a język polski w r. 1864; w dw a la ta później, tj. w r. 1866, dorobił trz y dalsze ak ty „K o n federatów b a rsk ic h “ . P o­ zostaw ał on z M ickiewiczem w dość zażyłych stosunkach, czego św ia­ dectw em są listy poety do niego. B ardzo praw dopodobne jest, że do uzup ełnien ia „K onfederatów b a rsk ich “ p rzy stąp ił pod w pływ em ro z­ m ów z autorem , z któ ry m nieraz sty k a ją c się mógł rozm aw iać o ty m u tw orze i o jego dalszym przeprow adzeniu, nieznanym nam . D uchiń- ska w e w spom nieniu sw ym o Olizarow skim , przytacza n astęp u jący jego czterow iersz, mogący świadczyć, ja k w ielki był w pływ M ickie­ wicza na Olizarowskiego:

D ążąc za M elpom eną w p rzep aść się d ostałem , P odajże m i kto rękę, z p rzep aści w ołałem . O m ędrki, sam oluby, o b ezd u szn e karły! P atrzcie! podał m i ręk ę M ick iew icz um arły!

U zupełnienie Olizarowskiego w ystaw iono po raz pierw szy w K rakow ie 2 g ru d n ia 1893, nie w yw ołało ono jed n ak żywszego zain­ teresow ania poza krótkim i, nic nie m ów iącym i w zm iankam i w ów ­ czesnej prasie krakow skiej. Ze w zględu na to, że jest ono p raw ie

(3)

całkiem nieznane i że jest, jak dotąd, jed y n y m istotnym uzu pełn ie­ niem przeprow adzonym w całości, uw ażam za stosow ne zapoznać z nim czytelników. K orzystam z rękopisu B iblioteki T eatru im. J. Sło­ w ackiego w K rakow ie, ręko p isu będącego odpisem oryginału, k tó ry — w edług G illera — m iał się znajdow ać w zbiorach rappersw ilskich.

Dla łatw iejszego zorientow ania się w poniższych uw agach, p rzy ­ pom inam w krótkości tre ś ć dwóch pierw szych aktów „K onfederatów b a rsk ic h “ (zachowanych w języku francuskim ). A kcja a k t u I sk u­ pia się około H rabiny K aroliny , córki W ojew ody, k tó ra nieszczęśliw a w pożyciu m ałżeńskim , opuściła m ęża niegodnego jej; odtrącona zaś za ten krok przez rodzinę, w yzyw ając niejako opinię publiczną, schro­ niła się pod opiekę G u b ern ato ra rosyjskiego, rezydującego w K ra k o ­ wie. H rabina jed n ak n ie jest jego kochanką; w iern a bowiem p ie rw ­ szem u głosowi serca, kocha K azim ierza Pułaskiego, tow arzysza lat dziecinnych. Miłość G enerała ku sobie sta ra się w yzyskać n a ko­ rzyść Polaków, m. in. otrzy m u je u niego zw olnienie pojm anego O. M arka. W akcie p ierw szym zaw iązuje się też akcja polityczna d ra ­ m atu. G enerała ostrzega zausznik jego D oktor przed zam ierzeniam i W ojewody, k tó ry jak b y chcąc zapobiec podejrzeniom G enerała opo­ w iada o przygotow aniach do polow ania w K arp atach; chciał go na nie zaprosić, widząc jed n a k jak je st zajęty, żałuje, że nie w eźm ie w nim udziału. Spodziew a się odw iedzin G enerała w n ajbliższych dniach. Po odejściu W ojew ody nam aw ia D oktor G enerała, aby m im o wszystko pojechał na polow anie celem śledzenia czynów W ojewody. Na ten p ro jek t zgadza się G enerał w przekonaniu, że śledzenie w roga nie czyni żadnej u jm y honorow i żołnierskiem u.

A k t II nie odznacza się, podobnie jak pierw szy, żyw szą akcją. Poznajem y w nim stosunek Choisy’ego do Pułaskiego; C hoisy’ego w ątpiącego o pow odzeniu spraw y, w sk u tek św ieżej klęski ko nfede­ rató w , sta ra się podnieść P u łask i na duchu. In fo rm u je go nadto, że przybył w K arp aty celem połączenia się z W ojew odą, k tó ry przyrzek ł mu pomoc. O. M arek nie dow ierza W ojewodzie, jako przenoszącem u interes dum y swej nad dobro ojczyzny; na plan Pułaskiego, by zdobyć K raków , zgadza się O. M arek, upew niw szy się, że nie pow oduje nim chęć zobaczenia się z H rabin ą. W scenie następnej zaw iadam ia Zbrój Pułaskiego, że H rabina zawsze o nim m yśli. K u lm in acyjn a w akcie II jest scena czw arta, w k tó re j W ojew oda oddaje P ułaskiem u dow ódz­ two nad góralam i i strzelcam i. W ojew oda i Pułaski, w b rew p rze stro ­ gom Choisy’ego, p rą do czynu. G otujących się do w ym arszu w śród tańców i p ija ty k i grom i O. M arek jako niegodnie przygotow ujących

(4)

się do tak w ielkiego dzieła. W scenie piątej zjaw ia się nagle Adolf, syn W ojew ody, i zaw iadam ia ojca o zbliżaniu się G enerała, k tó ry w to ­ w arzy stw ie pań, m iędzy innym i H rabiny, prag n ie przy p atrzeć się po­ low aniu. Na rozkaz W ojew ody oddalają się strzelcy i górale pod do­ w ództw em Pułaskiego. W ojew oda pozostaw szy z kilku tylk o ludźm i w y d aje rozkaz Zbrój owi, aby na znak przez niego dany czapką i w r a ­ zie w yrzeczenia słów: „W ojewoda idzie do B a ru “ rzucili się na orszak G enerała i w szystkich bez w y ją tk u w ym ordow ali. K iedy Zbrój z w ra­ ca uw agę W ojewody, że w orszaku G enerała jest też H rabina, W o­ jew oda odpowiada: „Pow iedziałem : w szystkich“. Słowam i zrozpa­ czonego Zbroja, w ypow iedzianym i na stronie: „Mój Boże! Cóż się to dzieje? Cóż się stanie z n a m i“, kończy się a k t drugi \

A k t III w uzupełnieniu Olizarowskiego rozgryw a się przed dw orcem m yśliw skim W ojewody. N aw iązuje W nim O lizarow ski do zapowiedzi Adolfa w scenie 4 aktu II, o niespodziew anej w izycie Ge­ n erała. Isto tn ie też w scenie 1 w y stępu je G enerał, w otoczeniu H ra ­ b iny i kilk u pań ku niem ałem u zdziw ieniu W ojewody; G enerał p rze d ­ staw ia rzecz tak, jak b y przypadkiem podczas w ycieczki w K a rp a ty znalazł się w posiadłościach W ojewody. Zaproszony do dom u Wo­ jew ody chce G enerał podać rękę H rabinie, ona jed n a k pozostaje na scenie, by jeszcze nacieszyć się w idokiem gór. W scenie d rugiej biada H rabin a nad obojętnością ojca wobec niej:

1 W głów n ych osobach K o n f e d e r a t ó w B a rsk ic h sp ortretow ał M ick iew icz k ilk a osób, p oznanych podczas pob ytu sw ego w O dessie. H rabina w dram acie to Sobańska, pogardzana przez sp o łeczeń stw o p o lsk ie za jej n iep a trio ty cz n e za ­ ch o w a n ie się. A d o lf — to H enryk R zew u sk i, brat S obańskiej, G enerał — hr. W itte. Z rzeczy w isto ści je s t też w zięta p ostać D oktora. B y ł n im B oszn iak , p rzy ­ boczny b otan ik W ittego, w ed łu g W ład ysław a M ick iew icza en tom olog, bardzo skrom na i n iep oczesn a figura w zan ied b an ym ubiorze, w okularach; ro zm a w ia ­ jąc o sw oich badaniach nad ow adam i ro zp y ty w a ł m im ochodem rozm aite osoby 0 m ie jsc e ich urodzenia, zajęcia, stosu n k i itp. N ieco później B oszn iak p orzu ­ ciw szy d aw n y strój p arad ow ał w m undurze, szlifach i orderach. P o eta od p o­ czątk u czuł n iep rzezw y ciężo n y w str ę t do B oszniaka. (W ładysław M ick iew icz.

Ż y w o t A. M i c k ie w ic z a , P oznań 1890, t. I, s. 226 i n.). W k ilk a lat później

w sp o m n ia ł o n im jeszcze M ick iew icz, że b y ł to szpieg p rzeb ieg lejszy od w s z y s t­ k ich szp iegów tego rodzaju, nad sam ego n a w et szpiega w rom an sie Coopera. „W iele razy p ierw ej w ięzio n y za zło d ziejstw o i rozm aite w y stęp k i, p otem w y ­ puszczony, m ia n o w a n y ta jem n ie asesorem k o leg ia ln y m i gen erałem , u ch od ził p o sp o licie za literata i pod ty tu łem n atu ralisty tow arzyszył w szęd zie g en era ło w i W ittow i. M ów ił on dobrze w szy stk im i język am i, w cisk a ł się do to w a rzy stw a 1 zręczn ie od k ryw ał ta je m n ic e “ (W y k ł a d y o li te r a tu r z e sło w i a ń s k i e j. L ek cja 28 z 7 czerw ce 1842 r., L w ó w 1900, t.IV, s. 141). P od an ych tu szczeg ó łó w n ie u w y d a tn ia ją piszący o K o n f e d e r a t a c h Barskich.

(5)

To nad m oje siły. N i sło w a do m nie... n a w e t w m oją stronę Oka n ie zw rócił... W ięcej m ię przeraża Jego m ilc z e n ie n iż m ilczen ie śm ierci. P rzyszłam tu z sercem córki n ieszczęśliw ej, P rzyszłam do ojca córka żałująca,

G otow a oblać jego nogi łzam i...

Jed n o słow o jego, B y ło b y serca m ego w y b a w ien iem ;

Jedno sp ojrzen ie jego w y sta rcza ło Do od zy sk a n ia i zach ow an ia Córki d la ojca i ojca d la córki. M ożebym serce jego zw y c ię ż y ła

Ł zam i m oim i. L ecz choć przy nim jestem , Choć przy n im p łaczę, dostać się n ie m ogę Ł zam i do jego oczu. J e ste m pew n a,

Że gd yb ym trupem p ad ła u stóp jego, On b y łb y takim , jak im jest, z k am ienia. N a w ie k i jestem w y p ęd zo n a z jego S erca i g łow y.

S ta ra się dodać otuchy nieszczęśliw ej stary jej p iastu n Z brój, ośw iadczając, że stoi na jej straży . P rzed nadchodzącym D oktorem chro n i się H rabin a do kaplicy. D oktorow i w y d aje się po dejrzane zachow anie się H rab in y , p rag n ie w ejść za nią do kaplicy, ale nie pusz­ cza go Z brój, m im o u silnych jego starań. Nie osiągnąw szy swego za­ m iaru, D oktor przez p ersp ek ty w ę dostrzega oddział zbrojnych kon­ federató w . Ucieszony ty m odkryciem śpieszy do G enerała, by m u o ty m dać znać. (Scena 3).

Zbrój, zaniepokojony zachow aniem się D oktora, nam aw ia J u - sufa, aby go sprzątnął, na co te n chętnie p rzy sta je (scena 4). Po jego odejściu w raca n a scenę H rab in a, pokrzepiona m odlitw ą. Zbrój za­ p ew nia ją, że przysiągł Bogu jej ocalenie, donosi jej nadto o w idzeniu się sw ym z K azim ierzem P ułaskim , którego, jak w iem y, sprow adził W ojew oda na w odza górali. P ow iadam ia dalej H rab inę o zasadzce, przygotow anej na G enerała — jako’ też o grożącej jej śm ierci, w sk u ­ tek czego H rabin a popada z p rzestrach u w om dlenie. Wobec zbliża­ nia się G enerała i D oktora uprow adza ją Zbrój ze sceny (scena 5). D oktor, w prow adzając G enerała, prosi go, aby przez p ersp ek ty w ę po­ p a trz y ł n a rów ninę, w sk azuje m u przy tym K siędza M arka i Choi- sy’ego; w śró d k o nfed erató w poznaje G enerał także Pułaskiego. Za­ niepokojony ty m w szystkim , zaleca zachow ać D oktorow i zim ną krew ; od tego zależy ich ocalenie (scena 6). W chodzącem u W ojewodzie

(6)

oznajm ia, że zachw ycony pięknością okolicy prag n ie zapolow ać, wobec czego W ojew oda zaprasza go na ju trzejsze polow anie. W ojewoda przekonany, że G enerałow i nic nie w padło w oko, coby mogło obu­ dzić podejrzenie, nie staw ia m u przeszkód w odejściu. W tedy jedn ak Ju su f zaw iadam ia W ojew odę, że G enerał z D oktorem w idzieli przez perspekty w ę konfederatów . P rag nąc n ap ra w ić sw ą nieostrożność, W ojew oda każe Jusufow i w ysłać kulę za D oktorem , k tó ry szukając H rab iny z polecenia G enerała opóźnił się z w siadaniem do powozu: istotnie też D oktor ginie, W ojew oda zaś obiecuje h o jn ą nag ro dę tem u, kto przeszkodzi w rócić G enerałow i do K rakow a (scena 7).

M iejscem akcji a k t u IV jest okolica podgórska przy mogile K rakusa. A kt ten ob ejm uje dw a obrazy, zaw ierające po 4 sceny. W scenie pierw szej pow iadam ia Adolf ojca, że G enerał daje się dotkli­ w ie w e znaki m ieszkańcom K rakow a; w tak im gniew ie nigdy go jesz­ cze nie widziano. W razie w y k rycia zm ow y m iasta z konfed eratam i zapow iedział zbom bardow anie go. W ojew oda p rzy pisu je sobie winę, niebacznie bow iem w ypuścił G enerała z rą k swoich. Tym czasem n a d ­ ciąga oddział Moskali, k tó ry c h postanaw ia W ojew oda napaść; klęcząc z podniesioną szablą błaga Boga o pomoc:

P anie! b ło g o sła w orężow i tem u, Jako sam w id zisz g w a łtem dobytem u N ie w żadnej żądzy n iecn ej, lecz w obronie Ś w iętości, w p o lsk im straż m ających łonie. Panie! w ysłu ch a j! b łagam T w ej pom ocy! A n ie dla sieb ie błagam , lecz dla spraw y. N iech że dla drugich do szczęśliw ej sła w y O tw orzę szranki, a sam sp ełn ię god n ie N a sch y łk u życia w ie lk ą słu żb ę T w oją — B ądź naszą tarczą, op iek ą i zbroją, N iechaj nam prom ień T w ej ła sk i za św ieci I w sercach n aszych krzepi p raw e m ęstw o — Daj sercom d zielność, a m ieczom zw y cięstw o !

Z jaw iających się strzelców i górali zagrzew a W ojew oda k ró tk i­ mi słowy do w alki w obronie w iary i ojczyzny: ,,Bóg! Polska! Oto hasło nasze“ (scena 3).

Na opróżnionej scenie zjaw ia się duch K rak usa, w ychodzącego z mogiły; z obu jego stro n u kazu ją się duchy rycerzy. D uch K raku sa przepow iada nieszczęścia ujarzm ionej Polski, jej k ilk ak ro tn e usiło­ w ania w yw alczenia sobie zw ycięstw a. K iedy na pomoc w alczącym

(7)

konfederatom przyzyw a K raku s Lechię, ukazuje się duch niew iasty w poszarpanej p u rp u rze ze strzask an y m mieczem i tarczą z białym orłem pękniętą. W ygłasza ona te słowa:

K aźni pokuty poczyna się m iara,

Przez sied em czasów dopełniać się będzie. Siódm ego czasu sp ra w ied liw o ść siędzie N a tronie sw oim i św ia tu ob w ieści K oniec n iew oli, n ędzy i boleści (scena 4).

Zm iana druga aktu IV przenosi widzów do izby w dom u Z broja w śród lasów. Rozpoczyna zm ianę tę dłuższa scena m iędzy H rab in ą i O. M arkiem . Na p y tanie H rabiny, czy istotnie w ina jej jest tak w ielka, sta ra się O. M arek uw idocznić jej, jak ciężko zgrzeszyła p rze­ byw ając w tow arzystw ie G enerała, w roga Polski:

S łyszałem skargę tw o ją na rodziców ,

S kargę na m ęża, skargę na sw y ch krew n ych , Skargę na w szy stk ich — n ie sły sza łem skargi N a sieb ie sam ą. G dzież jest źródło w iny? Cóżeś zrobiła z m ężem ? Oto zam iast W ydobyć z serca św ię te i cierpliw e R ęce m iłości, aby go p rzyciągnąć C ałkiem do siebie, ty ś go odepchnęła G niew em , pogardą, w a śn ią i złam aniem Ś w iętej przysięgi. P am iętałaś tylko N a sw e cierpienia, na przykrości sw oje, A sieb ie tylk o m ając na w idoku,

Z erw ałaś z B ogiem , z rodzicam i, z św iatem , Z ojczyzną.

W dalszym ciągu wzyw a ją, aby stała się godną szczęścia wiecz­ nego, by dała się uleczyć z w in swoich. H rabina, w zruszona słowami O. M arka, rzuca m u się do nóg, wołając:

Ojcze! zerw ałeś z m oich ócz zasłonę I o d sło n iłeś dotąd zasłonione

P raw d y przede m ną. Z djąłeś te ołow ie, Co przycisk ały serce m e do ziem i. Lecz jeszcze jedno brzem ię m n ie ugniata: G n iew m ego ojca... zacięty i straszny... W iesz przecie, że m nie kazał zam ordow ać. Od głazu tw ardsze, od lodu zim n iejsze S erce ojcow skie.

(8)

O. M arek w strzym u je ją je d n a k p rze d p o tę p ie n ie m czynu ojca, w ykazując jej, że z w iększą niezaw odnie rozpaczą p o ś w ię c a ł ją, niżby pośw ięcał siebie dla ojczyzny. Z apew n ia ją p rzy ty m , że gdy W oje­ w oda dowie się o jej przem ianie, niezaw odnie p rz e b a c z y jej (scena 1). Rozmowę obojga p rzery w a A dolf i Z brój; o statn i zam ien iw szy kilka słów z O. M arkiem w ychodzi z nim . H ra b in a o p o w ia d a b ra tu z r a ­ dością o zm ianie zaszłej w jej duszy pod w pływ em O. M arka:

Ja teraz żalu n ie m am do nikogo, T ylko do sieb ie sam ej. S ie b ie ty lk o W inię, potęp iam . J a k p o w ró cę do w as, O p rzeb aczen ie w sz y stk ic h p rosić będę.

A dolf donosi jej o śm ierteln ej ran ie , jak ą od nió sł W ojewoda w potyczce z M oskalami. H ra b in a chce śpieszyć do um ierającego, b r a t w strzy m u je ją jed n ak, w p ierw bow iem p ragn ie p rzy go tow ać ojca n a spotkanie z córką. W obec tego, że ranneg o w noszą na scenę górale, H rabin a na żądanie b ra ta u su w a się do przyległej izby (scena 2). W niesiony na noszach z gałęzi z a p y tu je W ojew oda A dolfa o przebieg bitw y. W ieści podane przez A dolfa są pom yślne: oto Choisy opano­ w aw szy m ost p rzed arł się do K rako w a i po przebiciu się przez zastępy n ieprzyjacielskie opanow ał zam ek. Czując zb liżający się zgon bło­ gosław i W ojew oda syna, dając m u napom nienia, ja k m a żyć dla P ol­ ski. Błogosławiąc także obecnych, żegna się czule ze Z brojem , pow ie­ rza jąc m u opiekę nad synem , po czym w ydaje rozporządzenie, by go pochow ano razem z tym i, k tó rz y dziś polegli w obronie ojczyzny. Nad kon ającym zaczyna odm aw iać m odlitw y O. M arek. A dolf nie w ie co czynić wobec tego, że W ojew oda ani słowem nie w spom niał o K aro­ linie; boi się prosić za siostrą, by nie rozdrażnić ojca, z drugiej zaś stro n y głos w ew n ętrzn y d oradza m u, by w staw ił się za nieszczęśliw ą (scena 3). W śród tego w biega na scenę H rabina; rzu c a ją c się na ko­ lan a błaga ojca, by naw róconej zechciał przebaczyć. W ojewoda w y ­ pow iada słowa: „Za późno", po czym zryw a się, jak b y chciał mówić w ięcej, pod w pływ em jed n a k silnego w zruszenia pada i kona. H ra ­ b in ę zrozpaczoną, że jej ojciec nie przebaczył, pociesza O. M arek, zapew niając, że dobrotliw y Bóg ją rozgrzeszy (scena 4).

O statni a k t V ro zg ry w a się w lesistej okolicy przed chatą Z broja. K azim ierz P ułaski u bolew a przed O. M arkiem nad śm iercią W ojew ody; śm ierć ta je s t i jego śm iercią, śmiercią nadziei, śm iercią Polski w nim. Grom i go za te słowa zw ątpienia O. M arek, przypom

(9)

i-n ająć zajęcie zaimku k rakow skiego. Ale P u łask i zrozpaczoi-ny jest, że nie m oże połączyć się ze sw ym i w sk u tek p rzew ażających sił n iep rz y ­ jacielskich, k tó re go otaczają. W końcu pod w pływ em słów nadziei i otuchy, jak ich n ie szczędzi m u O. M arek, n ab iera w ia ry w dalsze przedsięw zięcie.

D zięk i c i, o jc z e , tw e j w ia ry p otęga

W sk rzesza m ą d zieln o ść, na serca dno sięga. J e śli lo s n a sz e d zieło udarem ni,

P a d n ie m z w a lc z e n i, ale n ie n ik czem n i, B o ś w ię t a sp ra w a , k rw ią ofia r oblana, J e st z w y c ię ż o n a , ale n ie przegrana.

W śród ty ch słów w yno szą tru m n ę W ojew ody z chaty Z broja — tow arzyszą zw łokom A dolf i H rab in a. (Scena 1). O brzęd pogrzebow y p rze ry w a nag le zja w ie n ie się oddziału żołnierzy rosyjskich z G ene­ rałe m na czele. G en erał, zw racając się do H rabin y , w y jaśn ia jej, że p rag n ą ł p rzyjść je j z odsieczą, ponadto p ostanow ił rozpraw ić się z kon­ fed eratam i. Z jaw iw szy się podczas pogrzebu W ojew ody chce w ziąć w nim ud ział — p rzed ty m jed n a k lży słow am i O. M arka, staw iające­ go m u śm iało czoło. H rabin a, obaw iając się o życie Pułaskiego, k tó ­ rego G en erał poznaje, p rag n ie w eń w m ów ić, że to jej b ra t p rzy b ran y . G en erał nie daje się zwieść jej słow am i i, m ając w ręk u Pułaskiego, są­ dzi, że ju ż zakończona w ojna z k o n federatam i, toteż każe adiutantow i, by u d erzy ć na znak rado ści w b ęb n y i zagrać w trąb y . (Scena 2). G e­ n e ra ł żąda od P ułaskiego oddania szabli, n a co ten zgadza się. Spo­ strzegłszy Adolfa przy Pułaskim , G enerał zdziw iony ty m nazyw a po­ stęp ek jego szaleństw em . Zaniepokojona losem b ra ta i P ułaskiego zbiera się H rab in a na nagłe postanow ienie; zbliżyw szy się do G en era­ ła oświadcza mu, że jest gotowa stosow nie do k ilk ak ro tn y ch jego p ró śb zostać jego żoną pod w arunkiem , b y usu n ąw szy jegrów pozwolił odejść wolno w szystkim uczestnikom pogrzebu. G enerał zgadza się na to, w yłączyć jedn ak pragnie O. M arka i P ułaskiego — ostatecznie jed n ak pozw ala, by O. M arek w rócił do klaszto ru , P ułaskiego n ato m iast nie chce zwolnić. Wobec tego H rab in a ze słow am i ,,Precz ode m n ie“ , przybiega do Pułaskiego, k tó ry na zap y tan ie jej, czy nie m a do niej żalu, odpowiada, że lepiej zginąć, niż ta k ocaleć. G enerał wów czas każe zbliżyć się znowu jegrom , n a co i O. M arek zachęca strzelców i górali do w alki. Rozbrzm iew a okrzyk G enerała, k tó ry uszedł, za sceną: „Pohulać! W ykłuć w szystkich co do nogi!“ W śród ogólnej w rzaw y z obu stron, O. M arek błogosławi zastępy polskie:

(10)

O P an ie! Z m iłuj się nad tw o im ludem . O P an ie! W yb aw z m ocy złeg o w roga. S ługom k o ścio ła okaż ła sk ę sw oją,

S łu gi o jczy zn y w esp rzyj sw y m ram ieniem !

U kazują się M oskale i konfederaci, k tó rzy łączą się z góralam i i strzelcam i. Zachęca ich P ułaski: ,,W imię Boga i w im ię P olski n a ­ przód — b ijm y w ro g a “ . S ta rz y g órale w ynoszą tru m n ę W ojew ody — za nią postępuje H ra b in a w otoczeniu kobiet. Spieszące do b oju za- stęp y polskie błogosław i O. M arek. (Scena 3). Na ty m kończy się u zupełnienie O lizarow skiego.

J a k z powyższego streszczenia w ynika, O lizarow ski zw rócił w u zupełnieniu sw ym głów ną u w agę n a osobę H rabiny, na jej w e­ w n ę trz n ą p rzem ianę, na jej p rzeobrażenie z narodow o obojętnej na gorąco czującą Polkę. Wobec takiego ujęcia sp raw y akcja histo ­ ry czn a d ram a tu sta je się d rugorzędnym m otyw em , u su n ięty m n iejako w głąb ■— nierozprow adzonym z tak ą dokładnością, jak m o tyw p ierw ­ szy. Obok H rab in y w y su w a się na pierw szy p lan O. M arek, w p ły w a­ jąc y na jej przem ian ę duchow ą, ponadto Z brój, o dgryw ający ta k w a ż ­ ną rolę w jej ocaleniu, inne zaś postaci nie m ają tu ju ż w iększego zna­ czenia. M iędzy in ny m i P ułaski w y stęp u je tylko w akcie ostatnim , Choisy zaś w u zu p ełn ien iu Olizarow skiego wogóle nie w y stę p u je na scenie. Od czasu do czasu tylko uw zględnia O lizarow ski akcję h isto ­ ry cz n ą zw iązaną z p lan em zdobycia K rakow a przez ko nfederatów ; co do dalszych ich losów pozostaw ia w idza w zaw ieszeniu i n iep ew n o ­ ści. W ten sposób pow stał więc d ram a t obyczajow y na tle h isto ry cz­ n y m osnuty.

Czy plan O lizarow skiego zgodny był z in ten cjam i M ickiewicza, tru d n o z całą pew nością rozstrzygnąć. Na jed en jed n a k szczegół w y ­ p ada zwrócić uw agę.

Ju ż S tanisław Szpotański zaznaczył słusznie: „mimo ty tu łu za­ pow iadającego, że p u n k tem środkow ym d ram a tu jest czy to g ru p a konfederatów , czy też tylko sam Pułaski, nam się zdaje, że je s t nim K aro lina, że to jej, a nie czyj in n y d ram a t się rozgryw a, że n a niej w szystkie sk u p iają się prom ien ie“ . Zaznacza też, że K arolinie, jako kobiecie now ej, o derw anej od całego społeczeństw a, w yzyw ającej swoim postępow aniem opinię, n ie w y starczają daw ne przekonania i ideały, dające tęży znę Polsce sarm ackiej, sk ry ty ko w ane i odrzucone przez nią. Przez przeszłość odrodzić się, albo raczej drogi sw ej zna­ leźć nie może, m oże tylko odrodzić się przez przyszłość, przez P u ła ­

(11)

skiego, będącego now ą Polską, now ym przejaw em zawsze tej sam ej idei, idei n aro d o w ej" \

Może ta styczność Olizarowskiego i Szpotańskiego w kw estii za­ sadniczej nie jest przypadkow a — ch arak tery sty czn e, że obaj w ycho­ dzą z tego sam ego p u n k tu w idzenia — przy czym o jakim ś w pływ ie O lizarow skiego n a koncepcję Szpotańskiego nie m oże być mowy.

P o ró w n y w u jąc uzupełnienie O lizarow skiego z próbą re k o n s tru k ­ cji Chorow iczow ej, spostrzegam y pew ne p u n k ty styczne m iędzy nim i. I tak Chorow iczow a w pom yśle swoim trzeciego a k tu przypuszcza, że podczas polow ania w górach D oktor zw raca uw agę G enerała na gro ź­ ne sym ptom aty, w różące bliskość konfederatów . P orów nać z ty m m ożna całą scenę 6 ak tu III u Olizarowskiego. P rz y jm u je dalej a u ­ to rk a śm ierć D oktora (u O lizarow skiego scena 7 a k tu III) i u ra to w a ­ nie H ra b in y przez Z broja (u Olizarowskiego scena 5 a k tu III). M imo odm iennych założeń w odniesieniu do ak tu IV i V autorka, podobnie ja k O lizarow ski, w prow adza śm ierć W ojew ody w akcie V (u O liza­ row skiego ginie W ojew oda z pow odu ran y otrzym anej w b itw ie ju ż w akcie IV), nad to zerw anie H rab in y z G enerałem . W końcu zdobycie K rakow a przez konfed erató w jest p u nk tem w spólnym u O lizarow ­ skiego i u Chorowiczowej.

W p rzeprow adzeniu głów nej akcji i ostatecznym rozw iąza­ n iu d ram a tu ró żn i się jed n ak stanow czo re k o n stru k c ja Chorowiczo­ w ej od u zupełn ien ia Olizarowskiego. Chorowiczowa oparła się w swej rek o n stru k c ji na śnie K aroliny (akt I scena 2), w edług którego W oje­ woda w ychodzi spod ziemi, strąca do dołu córkę w ra z z P ułaskim k rz y ­ cząc: zagrzebcie ich! pochowajcie! „Ach, Boże! czułam , jeszcze czuję w u sta c h i n a piersiach tę w ilgotną, ciężką ziemię... czułam, jak noga ojca dep tała ziemię. Boże! co za sen!".

W obec tego jednak, że P ułaski w dram acie nie mógł zginąć sto ­ sow nie do p raw d y historycznej, której M ickiewicz m imo w szystko nie b yłb y pogw ałcił, znalazła się au tork a w bardzo tru d n y m położeniu, z którego też w y jść nie potrafiła. W edług snu zagłada grozi K arolinie i P ułaskiem u; a u to rk a prop o n uje jako rozw iązanie akcji tylko śm ierć K aro lin y, nie m oże bowiem w prow adzić śm ierci Pułaskiego.

O lizarow ski snu K aro lin y nie uw zględnił niezaw odnie głów nie z tego pow odu, że nie m ógł rozciągnąć go na Pułaskiego. W śnie K a ­ ro lin y dziw ne zresztą było to gw ałtow ne w y stąp ienie W ojew ody nie

(12)

tylk o przeciw ko córce, lecz tak że przeciw ko P ułaskiem u. Z pom y ­ słem ty m stoi w rażącej sprzeczności serdeczność, z jak ą odnosi się W ojew oda do Pułaskiego (akt II scena 4).

O dm iennie od O lizarow skiego i Chorowiczowej p rzed staw iał rozw iązanie akcji d ram a tu Stanisław T arnow ski (w r. 1872) \ Ja k o je ­ dy n ą oznakę praw dopodobną w sp raw ie u zu p ełnienia uw ażał T a rn o w ­ ski sen H rabiny, w edług którego ojciec spychał do grobu ją, P u ła ­ skiego i w szystkich (? tego szczegółu o w szystkich nie ma ani w tekście fran cuskim ani w tłum aczeniu O lizarow skiego). W edług p rzy p u sz­ czenia Tarnow skiego sen ten m iał się spraw dzić w akcie p iąty m ,,bo inaczej nie byłb y go poeta w pierw szym akcie w spom inał. S tąd do­ zw olony w niosek, że W ojew oda sw oją osobistą spraw ą, zem stą na G e­ n e ra le (której w ykonanie zapow iadają ostatn ie słowa ak tu drugiego), m usiał pokrzyżow ać p lan y Pułaskiego, odw rócić lub u d arem n ić zw y­ cięstwo, pośrednio sprow adzić u p ad ek k on fed eracji, w yjazd P u ła sk ie ­ go do A m eryki, zapew ne śm ierć H rab iny . To przypuszczenie je st lo­ giczne, choć nie jest p ew n e“ .

O tych przypuszczeniach T arnow skiego nic nie w spom ina Cho- row iczow a 2.

Ц iktor Hahn

1 „O K o n f e d e r a t a c h M ick iew icza “, R o z p r a w y i sp r a w o z d a n ia , K ra k ó w 1895, t. I, s. 61 i 73.

2 W u zu p ełn ien iu O lizarow sk iego w y sta w io n o K o n f e d e r a t ó w B a r s k i c h w raz z d w om a aktam i M ick iew icza po raz p ierw szy w K ra k o w ie 2 grudnia (w sobotę) 1893 r. po u zysk an iu zezw o len ia k ra k o w sk ieg o d eleg a ta N a m iestn ictw a z dn. 24 listo p a d a 1893 r. (L. 634 D el.), przy czym sk reślo n o k ilk a u stęp ó w w scen ie 4 aktu II (w izja P olski). In scen izację u zu p ełn ien ia p rzep row ad ził L eliw a.

W p rzed sta w ien iu w z ię li udział: S ta n isła w K n a k e-Z a w a d zk i (W ojew oda), A n to n in a H o ffm a n cw a (H rabina), C hądzyński (A dolf), M ich ał Szabert (G enerał), J ó z e f Ś liw ick i (P ułaski), E dm und R ygier (O jciec M arek), P o p ła w sk i (D oktor), W ęgrzyn (Zbrój), G rabow iecki (Góral), G eld n er (Jussuf), R ich ter (A d iu tan t G u­ bernatora), Z ygm unt Z boiński (Duch K rakusa), N aw rock i (Polska). M im o do­ brej gry przew ażnej części a rtystów u zu p ełn ien ie O lizarow sk iego nie utrzym ało się n a scenie.

W sezonie 1894 95 w y sta w io n o u zu p ełn ien ie O lizarow sk iego w T eatrze P o lsk im w P oznaniu, b liższych jed n ak szczeg ó łó w o tym p rzed sta w ien iu n ie m o­ gę podać. Por. K aryzna W., K r o n i k a T e a t r u Polsk ieg o w P o zn a n iu od r o k u 1888

Cytaty

Powiązane dokumenty

W analizie procesów utowarowienia i odtowarowienia zasadnicze pytanie dotyczy jednak tego, kto z tych usług korzysta i jak kształtuje się dostęp po- szczególnych kategorii

Funk ja typu inline jest traktowana przez kompilator w sposób. spe jalny: kod bd¡ y wynikiem kompila ji takiej funk ji

Listy Prologmajedn ֒aprawdziw֒astruktur֒edanychjak֒ajestlista.Listajest sekwencj ֒aelement´ow,kt´oremog֒aby´catomami,b֒ad´zlistami.Listyzapisujemy

Rozdz III

Kwiatkowskiego (olej) oraz lito- graficzny portret Poety według obrazu Stani- sława Heymana z 1897 r. Wymienić tu trzeba kilka nazwisk osób, któ- re do zrealizowania ekspozycji

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Oznacza to, że przy pisaniu pracy, poza niezbędnymi konsultacjami, nie korzystałem/am z pomocy innych osób, a w szczególności nie zlecałem/am opracowania rozprawy