• Nie Znaleziono Wyników

Piekła Borowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Piekła Borowskiego"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Błoński

Piekła Borowskiego

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6, 156-161

1972

(2)

Pieklą Borowskiego

Andrzej Werner: Zlwyczajna apokalipsa. Tadeusz Bo­ ro w ski i jego w izja świata obozów. W arszawa 1971 Czytelnik, s's. 229.

Tadeusz Drewnowski: Ucieczka z kamiennego świata. O Tadeuszu Borowskim. Warszawa 1972 PIW, ss. 369.

Z du m iew ające d zieło B orow skiego doczekało się ostatnio dw u ob szernych rozpraw. W erner i D rew n ow sk i dosko­ n ale się u zu pełn iają. W ernera zajm u je „św iatopogląd Tadeusza B o­ row skiego, u kształtow an y pod w p ły w em przeżycia obozów koncen­ tracyjn ych i w yrażon y w opow iadaniach ośw ięcim sk ich ” (s. 6). In te­ resu je go w ięc p ojęcie o św iecie i człow ieku , które pisarz w y n iósł z piekła i od tw orzył w sw ej tw órczości: n ie bada ścisłości zapisu ani n aw et praw d y relacji, podobnie jak pom ija w szystk o , co n ie odnosi się bezpośrednio do k oncen tracyjn ego dośw iadczenia. D rew n o w sk ie­ go zaś n ajw yraźniej fascyn u je B orow sk i-człow iek. Znać w tej książ­ ce m iłość i podziw , k tóry n ie zaślepia, p rzeciw n ie — jakże surowo ocenia D rew n ow sk i trybuna stalinizm u! Przypom ina n aw et, że zro­ bił się n iesp od ziew an ie — elegan tem ... Broni go tylk o przed zarzu­ tem podłości. Rzadko zdarza się czytać książkę k rytyczn ą napisaną rów nie u czciw ie, całym sobą i bez ostrożnych p rzem ilczeń. D rew ­ n ow ski ch ciałb y — o ile m ożliw e — odtw orzyć całok ształt drogi, ja­ ką p rzeszed ł B orow ski od ok u p acyjn ych w ierszy do k ońcow ego sa­ m obójstw a. Pam iętam , jak w strząsn ęło ono a rty sty czn ym środ ow is­ kiem ... A le pam iętam rów nież, że B orow ski n ie cieszy ł się w ted y sym patią czy przyjaźnią, n ajw yżej — litością. N ie sp otk ałem go nigd y i n ie u m iem p ow ied zieć, czy w zb u d ziłb y i w e m n ie zaw iść i zgrozę, podziw i strach, jakie odczuw ali m oi przyjaciele. D rew ­ now ski sta ł o w ie le bliżej B orow sk iego. Już w te d y n ie b y ł on dla m łodego k rytyk a autorem Pożegnania z Marią. B y ł sym b olem po­ kolenia, n ow ym i — jak się okazało — tragiczn iejszym jeszcze Ba- ryką (biografia B orow sk iego — przypom ina D rew n ow sk i — w n ie­ jedn ym przypom ina Cezarego). Tak, B orow ski skupił w sobie naj­ w y ższe m ożliw ości i n ajd rastyczn iejsze sprzeczności pow ojennej li­ teratury... Istn ieje n ie tylk o dzieło, ale i m it B orow skiego i ten m it rów nież liczy się w polskiej literaturze.

L iteratura okupacyjnej m ęki — pow iada W erner — d zieli się na d w ie n ierów n e ilościow o — i jakościow o! — części: m artyrologiczną i (dopowiadam ) „u czestn iczącą”. „Z jednej stro n y h itlery zm i jego skrajna, ostateczna forma: obóz k oncen tracyjn y jest «now oczesnym elem en tem k u ltu ry europejskiej» (...) k onsekw encją jej rozkładu, który objął tak szerokie region y, stał się zjaw iskiem o tak u n iw er­ saln ym zakresie, że istn ie je jako w sp ólna dla w szy stk ich całość, poza którą nie w id ać in n ych m ożliw ości, całość, w której u czestn iczy

(3)

zarów no kat, jak i ofiara, na różnych tylk o szczeblach drabiny w io ­ dącej ku złu. Z drugiej zaś istn ieje całk ow ity przedział m ięd zy si­ łam i dobra i zła, zdrow ia i choroby: faszyzm stan ow i chorą tkankę zdrow ego organizm u, jest anomalią, zw yrodnieniem , które należy jakby a priori do innej sfe ry rzeczyw istości i ty c zy ofiary tylk o jako zagrożenie z zew nątrz (...) M iernikiem jest zaw sze pozycja pod­ m iotu w tym św iecie; istn ieje on na zew nątrz zła, jako ofiara zagro­ żona działaniem ludzi złych. N atom iast u B orow skiego p rzeciw n ie —

w ew n ątrz” (s. 194— 195). Z tym D rew now ski zgadza się w zupełności. Podobnie jak w szyscy, co pow ażnie o B orow skim pisali. Bo cała oryginalność B orow skiego skupia się w przekonaniu, że postęp w po­ znaniu zależy od poczucia u czestn ictw a w w inie.

W erner rozważa starannie skutki, jakie to prześw iadczenie m iało dla obrazu św iata, jaki zarysow ał Borowski. A naliza w sp ólności w upod­ len iu w ypadła trafnie i przygniatająco: uprzedm iotow ienie czło w ie­ ka; deifikacja państw a i w szelkich celów bezosobowych; p ozb aw ie­ n ie p ryw atności... N ow ość i ryzyko Borow skiego na tym polegały, że pozbaw ił sw ego bohatera odw ołania do „zw ykłego św ia ta ” . Przez to u czyn ił go żałosn ym i tragicznym , nikczem nym i n iesłu szn ie ska­ zanym . Podobnie określa oryginalność B orow skiego D rew now ski. N ie jest ona n iczym innym , jak św iadom ym p rzyjęciem „sposobu w idzenia i p ersp ek tyw y ośw ięcim skiego vorarbeitera”, którem u obóz zam yka stopniow o w idnokrąg, w drażając w odczłow ieczenie i odbierając m ożliw ość jakiegokolw iek „godnego w yb oru ”, ze śm ier­ cią w łącznie (s. 171). N ajlepszym p om ysłem B orow skiego jest Vor­ arbeiter Tadek... Jak jednak powiada W erner, pisarz zakłada istn ie­ n ie adresata, k tóry b y niejako „ w y p ełn ił” moralną pustkę narrato­ ra. On to ma podnieść widnokrąg, tak zręcznie ograniczony do po­ trzeb k oncen tracyjn ego przystosow ania! Tak, w ty m siła B orow ­ skiego. I dobrze, że została tak skrupulatnie i bez osłonek rozw a­ żona.

A le w D rew n ow sk im jest jeszcze coś w ięcej. Jak jego książka do­ kładna! Jak u w ażn ie postęp u je krok w krok za Borowskim ! Jak znakom icie odtw arza literacką codzienność! (Jeśli k ied y k olw iek na­ pisze kto historię socrealizm u w Polsce, to p ew n ie D rew now ski... i m ożliw e, że b yłab y d yskretn ym arcydziełkiem .) D rew n ow sk i czuje sm ak czasu, k tóry zm ienia doznania serc i barw ę głosów . Ma rów ­ nież dobrą pam ięć, co złośliw sze od zw y k ły ch złośliw ości... Słow em , jest urodzonym historykiem . In teresuje go cały B orow ski — od w czesn ych w ierszy do ułom ków opow ieści o D zierżyńskim . In tere­ su je go także „d laczego” B orowskiego: przesłanki oryginalności i uw arunkow ania k lęski (jeśli uznać sam obójstw o za klęskę). Chce w łam ać się do tej udręczonej duszy, zrozum ieć, w ytłu m aczyć! Skąd ostrość spojrzenia, bezlitość B orow skiego? Przecie z dośw iadczenia, tak szerokiego, jak chyba u nikogo z rów ieśników . B iografia B orow ­ skiego „zahaczyła d zieciń stw em o ZSRR, dośw iadczeniam i w ojen n o

(4)

lagrow ym i w targn ęła w h itlerow sk ie N iem cy, n iebłah ym epizodem z końca w ojn y w «w iek am erykański», a w reszcie (...) w sam środek spraw E uropy u stan aw iającej sw ój p ow ojen n y sta tu s” (s. 317). Skąd zaś odw ołanie do nieobecnego adresata, m iłosno-pogardliw e przy­

w iązan ie do m oralnego dziedzictwa? D laczego „cyn izm ow i” spojrze­ nia tow arzyszy stoick i hart, p rzeciw sobie zw rócone w ym aganie? Chyba dlatego — m ów i D rew n ow sk i — że dla zdeklasow anego re­ patrianta z Ż ytom ierza, dobijającego się chleba i w ied zy na w ar­ szaw sk im bruku, literatura — podobnie jak całość k u ltu raln ego spadku — sta ły się w latach w ojn y azylem i w artością najw yższą. B orow sk i w y zn a w a ł „religię k u ltu ry ” : liryczn y katastrofizm znajdo­ w a ł sw e p rzeciw ień stw o (i zarazem u sp raw ied liw ien ie) w „hum anis­ tyczn ej u top ii”, którą pisarz p ielęgn ow ał w pokoiku na Skaryszew’- skiej... T ym p rzeraźliw sze rozczarow anie. Czy rozczarowanie? P rze­ cież nie, B orow ski w in ą obarcza n ajp ierw sieb ie (jak w szystk ich w sp ółw ięźn iów ), później dopiero k ultu rę. Dobrze, że D rew n ow sk i w sp om n iał o n eu rotyczn ym podkładzie osobow ości B orow skiego, skrajnej w n am iętnościach, n iecierp liw ej i obarczonej chorobliw ym poczuciem w in y. Bo przecież trudno b y łob y inaczej zrozum ieć roz­ jątrzon y radykalizm pisarskiej uczuciow ości, ja w n y nierozsądek oburzenia i gn iew u , zw róconego p rzeciw w szy stk iem u i w szystkim ! D rew n ow sk i w y ja śn ia w ięc B orow sk iego stopniow o, punkt po punk­ cie i cierpienie po cierpieniu. I słu szn ie, bo człow iek jest zb yt zło­ żony, ab y ży cie i śm ierć tłu m aczyć w y łączn ie sprzecznością idei, gw ałtow n ością u razów czy naciskiem okoliczności. . Jak k olw iek b y było, zarów no D rew n ow sk i jak W erner rozpatrują los B orow sk iego n ajch ętniej w pojęciach m oralnych. To w ła śn ie m ak sym alizm m oraln y kazał mu — w opow iadaniach ośw ięcim ­ skich — przykuć ofiarę do kata. D la B orow skiego w szy sc y są — w jak iejś m ierze — od pow iedzialn i za obóz. D latego p ow ołał do istn ien ia spustoszonego m oralnie vorarbeitera Tadka: m iał on po­ słu żyć za zw ierciadło, w którym „porządny czło w iek ” rozpozna w łasn e rysy... W K a m ie n n y m ś w ie c ie B orow ski pozbył się sw ego d w uznacznego bohatera i w yzn ał, „że to, co od krył w lagrach i przed czym bronił się sw oją tw órczością, obecnie d osięgn ęło jego sam ego” (s. 239). M aksym alizm kontrutopii, w którą rozw inęła się lagrow a literatura B orow skiego, ,,sp alił w szy stk ie m osty, które m o g ły b y ją połączyć ze św ia te m rea ln y m ” (s. 217). Ś w ia t został utożsam iony z k oncen trak iem i B orow sk iem u n ie pozostało n ic innego, jak — w obolałej w ściek łości — szukać radykalnego lek arstw a na całko­ w ite i n a tych m iastow e uzd row ien ie ludzkości. B orow ski b y ł z tych, k tórzy gotow i zm uszać człow iek a do dobroci... U tożsam iając p oli­ ty k ę z m oralnością, skazał się jednak na podw ójną porażkę, etyczną i literacką. „S ocrealizm p okrzyżow ał ew olu cję B orow skiego — m n ie­ m a D rew n ow sk i — od m oralności b ez historii pchnął ją w stronę h istorii bez m oraln ości” (s. 329). „L iteratura n ie jest tak trudna,

(5)

jak ci się w y d a je” — napisał w tedy B orow ski. A le za to życie stało się — najdosłow niej — nie do zniesienia. Przyznając sobie prawo do p olityczn ej n ieom ylności, B orow ski naruszył fu n dam en t sw ego p isarstw a i jeżeli pióra nie złam ał, to pozbaw ił je praw dom ów ności. A le w fan atyzm w p ęd ziła go radykalność obrzydzenia, które w zb u ­ dzał w nim św iat, ów „oszalały, ogłup iały cyrk «mondo cane»” (s. 252), obecny już w K a m ie n n y m św iecie, nie dopiero w O p o w ia ­

daniach z książek i gazet. S łow em , B orow skiego zabiła m oralna bez-

kom prom isowość, która w końcu zw róciła się p rzeciw pisarzow i sam em u.

Tak, zapew ne tak w łaśn ie było. Czy tylko? Można się u B orow sk ie­ go dopatrzeć in n ych jeszcze k onfliktów . M oralistyczna „m aszynka” B orow skiego, je śli tak w olno pow iedzieć, funkcjonow ała sam ozgub- nie.. T ym będę praw dziw szy, im rad yk aln iejszy w negacji; ty m rady­ k aln iejszy, im b ezw zględ n iejszy w sam ooskarżeniu; tym bez­ w zględn iejszy, im m niej „h u m an istyczn y”. K w as cierpień, goryczy i oskarżeń (przypom ina się S ch eler i jego głęboka analiza re sen ty - m entu) przeżerał stopniow o m ilczącego świadka, „adresata”, k tóre­

go pisarz sk ryw ał w dziele. P rzeżerał także pojęcie człow ieka, spro­ w adzonego do ciała-garstki prochu i słow a-garstk i frazesów . P u ła p ­ ka dobrze znana D ostojew sk iem u . L ecz w łaśn ie na tym polegał m o­ raln y gen iu sz D ostojew sk iego, że um iał na czas przystanąć na drodze sam ozniszczenia. U m iał zd em istyfikow ać m istyfik ację totalnej szcze­ rości, totaln ego odkłam ania, zupełnego i au torytatyw n ego „u lecze­ nia” spaczonego człow ieka i sp lugaw ionego społeczeństw a! Jednak B orow ski n ie b ył ze szk oły D ostojew sk iego. M iejm y odw agę p o w ie­ dzieć, że jego cierpkiej i rzeczow ej in telig en cji brakow ało nadziei, pokory i w spółczującej przenikliw ości, która pozw ala osiągnąć sum m um w ied zy o człow ieku.

S trategia B orow skiego była tragiczna, ow szem , b yła także zdradli­ wa. A le była n iesłych an ie skuteczna estetyczn ie. A lb ow iem pozw a­ lała tw orzyć św iat jedn olity, zw ięzły, m oże n a w et — horribile

dictu! — elegan ck i estetyczn ie, gdzie każde zdanie, każd y obraz,

w spierając się w zajem nie, trafiały prosto do celu i ch w y ta ły cz y ­ telnika za gardło. Istn ieje uroda grzechu (a n aw et uroda nihilizm u), która p rześw itu je naw et przez przem ów ienie prokuratora. Taki był chyba K a m ie n n y św iat. Może go D rew n ow sk i — za K ijow sk im — uw ażać za „n ih ilistyczn ą d ep resję” w tw órczości B orow skiego (s. 219). B yła to jednak „depresja” zdum iew ająco urodziwa. P ełn o w ty ch opow iadaniach przew rotnej zręczności, zachw ycającego okrucieństw a, olśniew ającej dw uznaczności (pam iętam , że p rzecie­ rałem oczy, k ied y przeczytałem P o d ró ż pulm anem ). B orow ski nie p rzestaw ał piorunow ać na pisarzy, k tórzy piszą tak, jakby nie było O św ięcim ia, którzy „nie m ają od w agi” sprostać k oncentracyjnej praw dzie ludzkiego losu. D rew n ow sk i przytacza znam ienne p o w ie­ dzenie o „faszystow sk iej logice św ia ta ” (s. 235). A le B orow sk

(6)

-a rtysta w ied ział dobrze, że w łaśn ie ona była stem plem jego lite ­ rackiego m istrzostw a. W szystko, co nie b yło k rw ią i okrucieństw em , co n ie objaw iało „k on cen tracyjn ości” św iata, zdaw ało mu się puste, skłam ane, a rtystyczn ie żadne. N ie ty lk o jako człow iek, także jako artysta b y ł B orow sk i p rzyk u ty do kata. U w odził, nie ty lk o p rze­ rażał, logiką, oszczędnością, precyzją okrutnego pióra, które n aw ią­ zyw ało estety cz n e przym ierze ze złem . Ze złem , którego, podkreś­ lam mocno, n ajgłęb iej pisarz nienaw idził! B yła to sytuacja n ieled w ie schizofreniczna. P isarz czuł się jed n ocześn ie w y w y ż szo n y i potępio­ ny. Tutaj dopiero kłania się L everkiihn, tu chichoczą i h ulają b ie­ sy!

R ozpaczliw y zw rot ku socrealizm ow i nabiera tak — być m oże — n ow ego znaczenia. K to w ie, czy n ie b y ł ostatnią ucieczką przed w e ­ w n ętrzn ą prawdą, której znieść nie można. Z apew ne, to tylk o p rzy­ p uszczenie. P ozw alam sobie jednak p rzypom nieć, że B orow ski był przede w szy stk im pisarzem . D rew n ow sk i ma słuszność m ów iąc, że w B orow skim od ezw ał się przed śm iercią sp ołeczn y k rytycyzm , zaś „każdy p rzeb łysk realizm u m u siał iść pod prąd tego co się w kraju d ziało” (s. 254). C zy jednak zabiło go p rzeczucie pom yłki, rozpacz trzeźw iejącego fanatyka? M ożliw e, że jedn ocześn ie odnow iła się w nim inna antynom ia. D la B orow skiego św iat b ył czarny albo biały, tym czasem literatura „ o d w ilży ” (zakładają, że b y go skusiła) m u­ siała roztropnie w ażyć pro i contra, m usiała b yć szara. Porzucając socrealizm B orow ski p ow róciłb y nieuchronnie do „pieskiego św iata” , w k tórym sp ojrzen ie a rty sty rejestru je już ty lk o paradoksy' n ie- ludzkości. Z adom ow ienie w „mondo ca n e” — po dośw iadczeniach, jakie p rzeszed ł — m u siałb y odczuć jako jałow ą kapitulację. Tak w ięc nie tylk o p olityka, ale także literatura staw ała się niem ożliw a. Z dzieła B orow sk iego prow adzą w istocie rozm aite ścieżki (istnieje na przykład filia cja B orow sk i-Iredyń ski) i n iek tórych sam pisarz m u siał bać się najbardziej. Tak W erner jak D rew n ow sk i chcą w nim w id zieć m oralistę. Ja n atom iast m yślę, że m oralistą b y ł B o­ row ski k iepsk im (przynajm niej jeśli uznać, że m oralność w inna prow adzić do życia doczesnego czy w iecznego); b y ł n atom iast fa sc y ­ n u jącym pisarzem , który n ie bał się n aw et p iekła. Ba, korciła go uroda ok ru cień stw a, której — pow tarzam — najgłęb iej nienaw idził! R ozum iem p ragn ien ie uładzenia, rozjaśnienia k on flik tów , które sza­ la ły w e w n ętrzu tego człow ieka, które jego d zieło budzi jeszcze dzisiaj. A le one na pew no istn iały... groźniejsze p ew nie, an iżeli po­ d ejrzew am y. I d latego w łaśn ie, że u m iał z nim i w sp ółżyć, że um iał je a rtystyczn ie obłaskaw iać, to co n apisał pozostało sporne, w y b u ­ chow e, n ieb ezp ieczn e (chociaż szkoła i gazety robią w szystko, by je rozbroić). U zgodnić sieb ie-a rty sty z sob ą-człow iekiem B orow ski n ajw yraźn iej nie m ógł i to rozszczep ienie przyczyn iło się n ajp ew n iej także do tragiczn ego „pas”, jakim podpisał swój los. Zginął za p raw ­ dę, ow szem , ale także za sztu k ę w łasną. B orow ski b ył m ęczen n i­

(7)

k iem sztuki przynajm niej w takiej samej m ierze, w jakiej b ył m ę­ czennikiem praw dy o człow ieku. S p ełn ił w literaturze rolę kozła ofiarnego, zaśw iadczył tak dobrze, tak trafn ie i sk utecznie arty sty cz­ nie... że m usiał zginąć, zginąć za n iesw o je grzechy, które przyjął

na siebie — także, i zw łaszcza, jako artysta. Nam jednak nie w olno potępiać ani n aw et sądzić, poniew aż i m y nie u m iem y u czciw ie uzgodnić w szystk ich w artości, etyczn ych i estety czn ych . A leśm y na ty le słabi, że n ie przeszkadza nam to spać.

Jan Błoński R O Z T R Z Ą S A N IA i R O Z B IO R Y

Paweł Valéry w poszukiwaniu istoty poezji

Paul Valéry: Estetyka słowa. Warszawa 1971 PIW, ss. 292. Biblioteka Krytyki Współczesnej.

K ied y otw ieram y w yd a n y n iedaw no w B iblio­ te ce K rytyk i W spółczesnej tom esejów P. V aléry ’ego, odnosim y w rażenie, że m am y do czynien ia z tekstam i bardzo aktualnym i, n ie­ p okojącym i i św ieżym i. W rażenie dość dziw ne, je ś li zestaw ić daty ich powstania: n ajciekaw sze pochodzą z lat 1895 (W s tę p do m e t o d y

Leon arda da Vinci), 1896 (W ieczór z p a n em T este) i z lat d w u dzies­

tych naszego stu lecia (S y tu a c ja B audelaire’a i rzeczy o poezji M al- larm égo). I n ie idzie w tym w ypadku o ten rodzaj w ieczn ej „ak tu al­ n o ści”, jaką często p rzyzn ajem y rzeczom dojrzałym i w yw ażonym , które przechodzą zw ycięsk o przez próby czasu, w ięc jakby bez­ trosko unoszą się ponad czasem i zaw sze m ają rację jego kosztem . W ręcz p rzeciw nie, lektura tych szkiców n ie w y w o łu je obrazu m a­ jesta tyczn ego klasyka, który spogląda na nas z w y ż y n pobłażliw ej

m ądrości i usta ma p ełn e zadziwiająco prostych odpow iedzi na nasze chaotyczne i bezradne pytania. Przyw odzi raczej w izeru n ek postaci udręczonej, z n ajw yższym w ysiłk iem dobijającej się w ła sn ych racji i coraz to zagrożonej ich kruchością, niepew nością. A k tu alność szk i­ có w k rytyczn ych P. V aléry’ego to przede w szystk im zagadkow e w sp ółbrzm ien ie z problem am i, które dziś znajdują się w sam ym środku zainteresow ań k rytyk ów i badaczy literatury. P ły n ie to z fak ­ tu, że u początków sw ej tw órczości i re flek sji p ostaw ił sob ie parę zasadniczych k w estii i przez całe długie ży cie drążył je i przenicow y- w a ł zarówno w e w łasn ej praktyce p oetyckiej, jak i w rozważaniach teoretyczn ych .

Jako poeta w y stą p ił bardzo w cześn ie. W jego m łod zień czych pró­ bach w yd an ych w A lb u m ie d a w n y c h w i e r s z y widać banalny raczej przypadek in telig en tn eg o naśladow nictw a, zręcznego p rzejęcia ję­ zyka sym b olistów przez kogoś, kto zupełnie n ie w ie, co z nim począć dalej. Szybko też n astąpił k ryzys, który m iał dw ie przyczyn y. Z nie­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Obserwując zachowanie ludzi w sytuacjach konfliktowych łatwo można dostrzec powtarzające się zachowania. Postępowanie w sytuacjach konfliktowych związane jest często

Podanie danych osobowych oraz wyrażenie zgody na ich przetwarzanie jest dobrowolne, lecz ich niepodanie lub brak zgody na ich przetwarzanie uniemożliwia udział w 36 Biegu Zaślubin

a) Przewodniczący Komisji przetargowej sporządza protokół przeprowadzonego przetargu, który zawiera odpowiednie informacje określone w § 10 Rozporządzenia z dnia 14

1) Prowadzenie rachunkowości Pracodawcy, w zakresie pełnej księgowości, na potrzeby ewidencjonowania osiągniętych przychodów i ponoszonych kosztów związanych

 Załącznik nr 2 - Wykaz zawodów wiedzy, artystycznych i sportowych organizowanych przez Małopolskiego Kuratora Oświaty lub inne podmioty działające na terenie

Środki na podjęcie działalności gospodarczej mogą być udzielone osobom bezrobotnym zarejestrowanym w Powiatowym Urzędzie Pracy w Sosnowcu, jeżeli nie pozostają w okresie

MAKI ZAPIECZONE W TEMPURZE +3 zł.. Stworzone zgodnie z założeniem stylu izakaya, gdzie idea dzielenia się i wielowymiarowość kulinarnych doświadczeń idą w parze.

wodowcowi, Jeśli zaś pomimo wszystko odnosić się będzie do tego powołania z pewną niechęcią, to te resztki moralnego oporu bardzo łatwo mogą być