WIELKOPOLSKA IZBA LEKARSKA
CZERWIEC-LIPIEC 2015
19
N
N a a p p r r z z e e ł ł o o m m i i e e r r o o k k u u , , k k i i e e d d y y t t r r a a d d y y c c y y j j n n i i e e u
u c c z z e e s s t t n n i i c c z z y y ł ł e e m m j j a a k k o o o o b b s s e e r r w w a a t t o o r r w w p p o o - - s
s i i e e d d z z e e n n i i a a c c h h s s e e j j m m o o w w e e j j K K o o m m i i s s j j i i Z Z d d r r o o - - w
w i i a a , , z z u u w w a a g g ą ą „ „ ł ł a a p p a a ł ł e e m m ” ” t t e e ż ż t t e e m m a a t t y y u
u k k r r a a i i ń ń s s k k i i e e . .
K
iedy nadarzała się sposobność, przysłuchiwałem się posiedzeniom Komisji Łączności z Polakami za Granicą; byłem także podczas niektórych posiedzeń nad obywatelskim projektem tzw. ustawy repatriacyjnej „O powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób po- chodzenia polskiego deportowanych i ze- słanych przez władze Związku Socjali- stycznych Republik Radzieckich”. Wielki czas, choć zdecydowanie za późno tema- ty te zostały podjęte.Na posiedzeniach groźnym cieniem kładła się wojna na sąsiedniej Ukrainie.
Smutno było słychać o problemach na- szych rodaków mieszkających w rejonie Doniecka z przyległościami… O ich pró- bach wydostania się z wojennej matni…
Z jednej strony żywe relacje uczestni- ków tych wydarzeń, z drugiej oschłe, oparte na paragrafach wypowiedzi na- szych ministerialnych urzędników. Wie- lokrotnie z ciężkim sercem słuchałem np.
o kilkudziesięciu matkach z małymi dziećmi, które okazywały się problemem dla naszego wspaniałego, bogatego, unij- nego państwa; „bo już jest koniec roku, bo przecież już zamknięty budżet” itp.
Wstyd było słuchać, zwłaszcza w kon- tekście zasłyszanych informacji ze są- siedniej Republiki Czeskiej, która spraw- nie, bez zbędnych ceregieli, ewakuowała wszystkich chętnych z tych zagrożonych terenów…
Niestety, nasze państwo wypada blado, a obywateli zza wschodniej granicy przy- bywa. Mamy ich na wszystkich uczel- niach, niektórzy już od lat wtapiają się w naszą rzeczywistość, a niektórych mamy tylko w zasięgu medialnym. Sta- rajmy się na swój sposób im pomagać, nie oglądając się na urzędników…
Olga. Znamy ją od dobrych paru lat.
Kilkakrotnie gościła w Poznaniu na za- proszenie Stowarzyszenia Wspólnota Polska lub Wielkopolskiej Izby Lekar- skiej, na konferencjach medycznych, na
warsztatach pulmonologicznych, na po- lonijnych stażach. Zawsze mówi, że Po- znań jest jej drugim miastem. Pierwszym jest Berdiańsk nad Morzem Azowskim.
Olga z rodziną i z grupą zaprzyjaźnio- nych osób opiekuje się tam domem dziecka. Wielokrotnie na tych łamach o tym pisałem. Przed trzema laty byliśmy tam z kuzynami i podarkami, by zoba- czyć wszystko z bliska. Nikt nie spo- dziewał się tam wojny. W tej chwili w od- ległości 50 kilometrów odzywają się działa w Mariupolu. Niestety, Berdiańsk leży na trasie z Rosji na Krym i jest za- grożony. Ośrodki internistyczne prze- kwalifikują się na urazowe. Olgę widzia- łem ostatnio w listopadzie na kongresie pulmunologicznym. Lotnisko w Doniec- ku zniszczone, więc musiała najpierw ko- leją z przesiadkami dojechać do Kijowa i dopiero stamtąd samolotem do Poznania (będzie prawie trzy tysiące kilome- trów).Czasem udaje się nawiązać łącz- ność telefoniczną lub internetową. Ostat- nio prosiła o preparaty do leczenia ran oraz krwotoków. Informacje rozesłałem do zaprzyjaźnionych medyków w Polsce i świecie…
Marta i Siergiej. Znamy się od pięciu lat. Marta ma Kartę Polaka, pochodzi spod Lwowa. W ubiegłym roku gościłem u niej na obronie pracy doktorskiej na uniwersytecie. Siergiej urodził się w Ki- jowie, studia na wydziale stomatologicz- nym skończył u nas, ale anglojęzyczne.
Pracuje w instytucie. Wyszlifował język polski. Wreszcie udało się przez Kance- larię Prezydencką uzyskać dla niego pol- skie obywatelstwo. Mają przecież uroczą Julcię, urodzoną w Polsce. Gdy odwie- dzi rodzinę w Kijowie, nie wcielą go do wojska.
Irena i Włodek. Znamy się od jesieni.
Irena dzięki pomocy Stowarzyszenia Wspólnota Polska trafiła na staż stoma- tologiczny do Poznania. Musi nadrobić braki językowe. Włodek z branży tury- stycznej mówi po polsku nieźle. Oboje przez Charków wyjechali z wojennego Doniecka. Gościliśmy Ich na posiedze- niu Rady Okręgowej WIL. Staramy się pomagać… Kiedy artykuł ukaże się dru- kiem, będą już szczęśliwymi rodzicami.
MAREK WALKIEWICZ PRZEWODNICZĄCY KOMISJI WSPÓŁPRACY
MIĘDZYNARODOWEJ WIL