SP R A W O Z D A N IE Z I-ej KONFERENCJI
TOWARZYSTWA URBANISTÓW POLSKICH
K R A K Ó W - KATOW ICE, 2, 3, 4 PAŹDZIERNIK 1930
E R R A T A
w ydrukowano Str. 23.
I szpal. 1 1 wiersz od d ołu łatw ych Str. 27.
II szpal. 24 „ „ regulacynjych Str. 35.
Ilustr. umieszczone na str. 35 pow inny być um ieszczone w art. Radcy bud, miejsk.
Katow ice str. 77.
Str. 37.
1 szpal. 9 i 10 wiersz od d o łu p o w inien być umieszczony po 21 od dołu Str. 39.
I szpal. 18. 19 i 20 wiersz, od dołu pow inien być wstawiony w drugą szpaltę po 2 wierszu od góry.
Str. 50.
I szpalta w 4 wierszu od góry w ko ń
cu wiersza zbyteczny wyraz wielko- Str. 53.
1 szpal. 4 wiersz od góry niezadow olenia
winno być
ustalonych
egulacyjnych
zadow olenia
SPR A W O Z D A N IE Z I-ej KONFERENCJI
TOWARZYSTWA URBANISTÓW POLSKICH
K R A K Ó W - KATOW ICE, 2, 3, 4 PAŹDZIERNIK 1930
i
Z a k ła d y D rukarsk : o .o . W arszaw a, Elektoralna 25. Tel. 778-52.
B I B L J O T E K A T O W A R Z Y S T W A U R B A N I S T Ó W P O L S K I C H
Nr. I.
Zagadnienia Urbanistyki
w Polsce
S P R A W O Z D A N I E Z I-ej K O N F E R E N C J I T O W A R Z Y S T W A U R B A N IS T Ó W P O L S K IC H K R A K Ó W — K A T O W IC E 2. 3. 4 p a id z . 1930 r.
W A R S Z A W A — 1931
M IE S IĘ C Z N IK „ D O M - O S I E D L E - M I E S Z K A N I E " W A R S Z A W A , K R A K . P R Z E D M . 5 m. 5.
S.06
15010
Tadeusz Tołwiński prof. Polit.
Nowoczesne cele
i głów n e wytyczne plan ow an ia miast w dobie obecnej.
W iek X X zakres tych zadań spo
tęgow ał stokrotnie — wiek X X bowiem m iasta dawne powiększył stokrotnie w przestrzeni i w ilości ludności.
Miasta dawne były m niej lub więcej jednolitemi wcieleniami pewnych idei
— były zaklętem i w kształt m yślami ludzi ówczesnych. Ideje te były proste, pełne wyrazistości i jasne.
Jakież to myśli i jakie zagadnienia ważyły na losach m iast przez szereg w ieków i tysiącleci? — Były to spra
wy obrony od nieprzyjaciół, sprawy reprezentacji wielkich myśli państwo
wych i dynastytycznych, było to wy
rażanie w ielkich uczuć i prądów reli
gijnych lub służenie prostym ówcześ
nie zagadnieniom gospodarczym. Na tem tle wyrosły szeregi m iast o rysach pełnych charakteru: m iasta obronne, jak średniowieczny i renesansowy K raków czy P oznań — m iasta stoli
ce i m iasta rezydencje silnych rzą
dów i w ybitnych indywidualności pa
nujących, jak Paryż, Wersal, czy Pe
tersburg, wielka stolica świata chrze
ścijańskiego — wspaniały R zym , arcy
dzieło urbanistyki czasów Baroku.
Każde z tych miast, począwszy od te
renu, na którym je założono, a k o ń cząc na ostatnim kam ieniu, k oronu
jącym jego najwybitniejsze m o num e n
ty, było nieraz skończonem dziełem techniki i sztuki urbanistycznej, było tworem spełniającym w sposób nie
mal doskonały funkcje przez tw ór
ców nakreślone, a przez życie osta
tecznie sformułowane.
Dziś pow stają przed nam i trzy najważniejsze pytania:
I. Jakie są cele i zadania m iasta nowoczesnego?
II. Czy miasto dzisiejsze zadania te spełnia?
III. Ja k osiągnąć w łaściwy kształt i ożywić funkcje, odpowiadające po
trzebom m iasta w ieku X X ?
I. Cel miasta nowoczesnego to nie tylko stworzenie m ieszkań dla ludno
ści, ale stworzenie w arunków roz
woju kulturalnego, stworzenie w ar
sztatu produkcji m aterjalnej i stwo
rzenie warsztatu produkcji duchowej narodu, t. j. kultury. H istorja kultury uczy, że duch narodu dojrzewał i osta
teczne swe formy ukuw ał w miastach.
Ozem były Ateny dla najwyższej k u l
tury całego świata — kultury gre
ckiej, czem jest Kraków — dla istnie
nia Polski, tem będą m iasta dziś bu
dowane dla przyszłych pokoleń naro
dów i państw. A więc nietylko ilość higjenicznych mieszkań odpow iadają
ca ilości m ieszkańców, ale duch tych m ieszkań, szereg instytucyj społecz - nych, publicznych i państwowych two
rzą dopiero swemi bryłami archi- tektonicznemi m iasto w nowoczesnem rozum ieniu słowa.
II. Gzy miasto dzisiejsze w wieku
X X zadanie swe spełnia? Trzeba śm ia
ło odpowiedzieć grom kiem n i e ! Nie jest ono organizm em harm o nijnie zbudowanym i dostosowanym do swych funkcyj, nie pociąga i nie wychowuje w znaczeniu dodatniem swemi kształtam i nowego pokolenia.
Nie tylko nie spełnia w sposób choć
by tylko zadaw alniający wyższych swych funkcyj, ale nie wypełnia n a wet funkcji najpierwszej nie do
starcza m ieszkań choćby najskrom niejszych, rozrastając się samorzutnie i bezmyślnie na olbrzymich nieraz przestrzeniach, zmusza swych oby
w ateli do codziennego przebywania ogromnych odległości, a jednocześnie nie dostarcza w stopniu zadawalnia- jącym właściwych środków k o m u n i
kacji, i nie kształtuje odpowiednich arteryj kom unikacji, przyciąga do sie
bie krociowe rzesze ludności w iej
skiej, aby je bezmyślnie wtłoczyć w w arunki egzystencji wielokrotnie nie
raz gorsze od najprymitywniejszego życia wiejskiego.
W mieście dzisiejszem zagrał no
wy czynnik, dotychczas w ustroju urbanistycznym niem al zupełnie nie
znany, lub znany i wpływ ający w nie
wielkim tylko stopniu, — czynnik po
tężny w życiu jednostki i społeczeń
stwa — c z a s .
W małem mieście dawnych epok pojęcie przestrzeni nie łączyło się jeszcze z pojęciem czasu potrzebnego do jej przebycia. Życie biegło w tem pie powolnem i jak rzeka przy n i
skim poziomie wód, a w szerokiem korycie płynąca, nie rwało i nie n i
szczyło brzegów, natom iast wielkie przestrzenie m iasta w ieku X X i po
tężne tętno życia m aterjalnego i du
chowego, zrodzone na przełomie wie
ków, a spotęgowane w okresie powo
jennym , wyprowadziły potęgę czasu na plan pierwszy. Oszczędzanie czasu, pośpiech i wytężenie ||iergji dla wy
zyskania każdej chwili życia jednostki nałożyło jaskrawe piętno na ustroju
m iasta. Z drugiej strony na tle w y
niszczenia wojennego Europy w y
rosła potrzeba oszczędzania m aterji przez człowieka wyprodukow anej we wszelkiej jej postaci i jej możliwie słusznego podziału wśród członków społeczności. Z am iast przeważającej dawniej statyki miasta stajemy dziś w obliczu jego potężnej i nieraz trud
nej do opanow ania dynamiki.
111. I oto życie człowieka, urządzenie jego mieszkania, budowa domu, bu
dowa dzielnicy, budowa m iasta i bu
dowa wreszcie całego państw a w je
go gospodarczym, technicznym i pla
stycznym całokształcie podporządko
w u ją się coraz wyraźniej trzem h a s łom :
Po pierwsze, osiągnięcie m in i
m u m przestrzeni, traconej niepro - dukcyjnie dla potrzeb miasta.
Po drugie, osiągnięcie m inim um m aterjału, użytego do budowy dla dopięcia określonego celu.
l'o trzecie, osiągnięcie m in im u m czasu, zużytego do budowy i do jej użytkow ania.
Oto są hasła zasadnicze — spró
bujm y je w prowadzić do poszczegól
nych zagadnień miasta, zobaczmy w jakiem ujęciu technicznem, w jakiej
formie plastycznej one się w yrażą?
Całość m iasta — dzielnica lub no
w opowstający blok w inny być założone na terenie tak dobranym, aby jego wyposażenie techniczne, zabezpiecza
jące nieodzowny kom fort życiowy i celowe funkcjonow anie było łatwem do w ykonania. W yniknie to z dobrego planu regjonalnego i z szeroko założo
nych studjów przedwstępnych gospo
darczych, technicznych, adm inistracyj
nych i in. Przykłady ujemne najlepiej zilistrują błędy w tej dziedzinie popeł
nione: np. dzielnica m ieszkaniowa za
kładana na terenach bagnistych, z cze
go w ynikają złe w arunki zdrowotne, koszty dodatkowe fundam entow ania domów, znaczne trudności kanalizowa- nia i t. d., albo dzielnica fabryczna za
łożona na terenach spadzistych, zdała od linij kolejowych i kanałów spław- nych, co powoduje stratę energji i cza
su w transportach, ham uje pomyślny rozrost poszczególnych fabryk i całej dzielnicy. Dla tych powodów właściwy dobór terenów stawiamy z natury rze
czy n a planie pierwszym. Nie poruszam tu sprawy kosztów terenu, gdyż uw a
żam , że przy należytej polityce państ
wowej i ko m unalnej dobry teren nie powinien bynajm niej być o tyle ko
sztowniejszym od złego, aby to mogło w płynąć na nasz wybór. Przemawia tu przedewszystkiem topografja m iast ca
łej niem al Rzeczypospolitej, nie w yka
zujący zbytnich trudności technicz
nych.
Po dokonaniu wyboru terenu, n a leży go podzielić odpowiednio do pro
gram u budowy na dzielnice mieszka
niowe, handlowe, fabryczne, dzielnice ośrodków administracyjnych i t. d. I tu ju ż wkroczy czynnik czasu z jego k o m plikow aną organizacją życia. W m ia
stach dotychczas budowanych, często chaotycznie i niecelowo, obserwujemy olbrzymie ruchy ludności, odbywające parokrotnie w ciągu doby, bez żadnego sensu i celu. Jest to ruch stutysięcz
nych rzesz, pracujących umysłowo i fi
zycznie, dążących od miejsca za
mieszkania do warsztatu pracy, ,ruch dzieci i młodzieży z mie - szkania do zbyt oddalonej szkoły i z powrotem. R uch taki odby
wa się we wszystkich większych m ia stach Europy i Ameryki na odległości kilku lub kilkunastu, a nieraz k ilk u dziesięciu kilometrów' — dwukrotnie, a niekiedy czterokrotnie w ciągu doby.
R uch ten został wywołany zupełnie w adliwym planem i rozciągłością m ia sta, powoduje stratę m iljonów godzin i olbrzymich ilości energji ze strony jednostek, ze strony ogółu zaś pochła
nia kolosalne kapitały inwenstowane w nadzwyczaj kosztownych urządze
niach kom unikacyjnych, jak sieci auto
busowe, tram wajowe, kolejowe, m etro
politarne'}', kolejki elektryczne i t. p.
W dodatku urządzenia te funkcjonują zwykle niedostatecznie, pow odując sta
le w głównych godzinach ruchu przeła
dowanie, ścisk, zdenerwowanie, stratę czasu. Dobry podział terenu i zorgani
zowanie dzielnic autonom icznych i osiedli — względnie m iast satelitów zmniejszy w 90% ten ruch nieproduk
cyjny i doprowadzi do tego, że tylko w w yjątkow ych wypadkach jednostka będzie zmuszona przy zwykłym trybie swych zajęć do odbywania tych przy
krych podróży. Olbrzymie kapitały, materjały i praca w ten sposób oszczę
dzone znajdą właściwe zastosowanie w odpowiedniem urządzeniu i wyposa
żeniu dzielnic mieszkania i dzielnic produkcji czy administracji.
W ytw orzą się liczne dzielnice sam o
wystarczalne, zawierające mieszkania i warsztaty produkcji i związane dość luźno z wielkiemi ośrodkami o charak
terze czy to handow ym czy adm ini
stracyjnym. Dzisiejsza technika, a prze
dewszystkiem chem ja i elektrotech
nika pozwala urządzać warsztaty pro
dukcji, aby one nie były szkodliwemi dla znajdujących się w pobliżu miesz
kań. Pasm a ogrodów i zielonych re
zerwatów m o g ą zupełnie skutecznie i dostatecznie dzielić warszat pracy zbiorowej od mieszkania.
Ogólny plac zabudowy staje się w tym momencie już syntezą planu miasta i planu regjonalnego. Obejmuje tereny w rozm iarach dziesiątków kilo
metrów, w yznacza sieć arterji wszel
kiego rodzaju kom unikacji, wydziela tereny budowlane z pośród terenów zielonych t. j. rezerwatu, ogrodów i przestrzeni rolnych i lasów. Tereny budowlane odpowiednio do ich właści
wości topograficznych, geologicznych i pejzażowych wyznacza pod zabudowę m ieszkalną, fabryczną, handlowo-biu- row ą lub adm inistracyjną i reprezen
tacyjną. W zorem sieci arterji i podziału terenów będzie układ radjalny, który pozwala rozłożyć liczny szereg dziel-
nic samowystarczalnych lub m iast sa
telitów dokoła ważnego, a ju ż istnieją
cego pun k tu centralnego. W dalszym ciągu w opracow aniu planu wyniknie skrystalizowanie pewnych szczegółów, jako to: 1) wydzielenie terenów dla instytucyj publicznych wszelkiego ro
dzaju (szkoły, gm achy kom unalne i państwowe, instytucje sportowe, roz
rywkowe i t. d., 2) tworzenie placów architektonicznych, które nadadzą piętno charakterystyczne w plastyce m iasta i podniosą jego wartość este
tyczną, 3) opracowanie i powiązanie cLÓwnych punktów i skrzyżowań po
szczególnych systemów ruchu, jak ruch samochodowy, kolejki elektrycz
ne, koleje państwowe, żegluga na k a nałach spławnych lub rzekach. Dalej idzie opracowanie sieci ulic, którego zasadą będzie w yraźne zróżniczkow a
nie w ielkich arteryj kom unikacyjnych, podrzędnych ulic dla ruchu przejścio
wego i zacisznych ulic mieszkaniowych.
Trzy hasła osiągnięcia m in im um odległości, m in im u m m aterjału i m in i
m um czasu będą podstawą tego działu pracy urbanistycznej. Należy tu pod
kreślić, że granice posiadłości, stro
ny świata, w arunki zdrowotne i czynniki pejzażowe nadadzą kierunki charakterystyczne poszczególnym u li
com i stworzą w całości planu swoi
sty rytm linji ulic. Rów nolegle z opra
cowaniem sieci ulic idzie tworzenie parceli i bloków, wśród których ulice te przebiegają. W spom niane więc czyn
niki podziału terenów n a przemysłowe i biurowo-handlowe z jednej strony, a mieszkaniowe z drugiej nadadzą swoiste piętno zakreślonym przez nie blokom. Ich wielkość, kierunki, cechy topograficzne i kom unikacyjne będą w każdym wypadku odmienne. W k o m pozycji tej w ysuną się na plan pierwszy i wartości architektoniczne, szczegól
na dalsze tereny w inny tu być uwzglę- nie w stosunku do bloków m ieszkanio
wych. Przyrodzone cechy artystyczne terenu takie, ja k drzewostan, zwiercia
dła wód, układ falisty, otwarty widok dnione w w ysokim stopniu. Obranie typu zabudowy mieszkaniowej, czy to luźnej czy zwartej, jedno lub wieloro
dzinnej odegra rolę zasadniczą w okre
śleniu wielkości i kształtu par
celi i bloków. O jednym fakcie należy tu pam iętać: budować musimy masowo, zabudowywa si^ od- razu wielkie bloki i całe dzielnice i raz już zapom nieć o indyw idualnie pro
jektow anym falsyfikacie dworku, k tó rym niestety dotychczas zapełniam y nasze ogromne braki mieszkaniowe.
Z apom inam y przytem, że dziś jest brak na ziemiach polskich ponad pół mil- jona izb i że brak ten wrzrasta z dnia na dzień skutkiem naturalnego przy
rostu ludności z jednej strony, a ru j
nacji starych domów z drugiej.
Dalszem zagadnieniem wielkiej w a
gi jest budowa gm achów publicznych wszelkiego rodzaju. Z częściowym w y
jątkiem m iast W ielkopolski i Pom orza w całej Rzeczypospolitej daje się od
czuwać brak gm achów tych w formie bardzo dotkliwej. O wyznaczeniu w ła
ściwych terenów i studjow^anie odpo
w iednich sytuacyj wspom inałem już wyżej; tu jeszcze zwrócę uwagę na ży
w ą tendencję epoki dzisiejszej tworze
nia coraz to nowych organów i funkcyj społecznych i publicznych, które w y
m a g ają odpowiednich siedzib. W ięc nie- tylko stawianie gm achów o określo
nym już programie (ja k np. szkoły), ale rów nież w przewidywaniu i rezer
w ow aniu terenów" na przyszłość staje się koniecznem w dzisiejszej pracy urbanisty.
Rozpoczynając w szeregu lat po w ojnie światowej prace praktyczne w dziedzinie budowy m iasta, dążm y do tego, aby m iasta polskie zabłysły nietylko wielką swoistą k u ltu rą ducho
w ą jednostki, jak to się działo tylekroć w wiekach ubiegłych, ale żeby dorów- nały i wyścignęły swym w yglądem ze- nętrznym naszych bliższych i dalszych
sąsiadów no stronie zachodniej granic państwa. W nakazanym nam przez wielkiego odnowiciela Polski dzisiejszej wyścigu pracy dążm y do przebudowy mocno zaniedbanych dawnych dzielnic m iast naszych i do budowy osiedli na modłę nowoczesną zakrojonych. Jest to zadanie gospodarcze, techniczne i twórcze — olbrzymie. Ale niech po
kolenie dzisiejsze uczyni to, cośmy już nieraz w historji naszej czynili —
zmierzmy siły n a zamiary, dokonajm y cudu pracy gospodarczej technicznej i zapoczątkujm y go w tym Krakowie, w którym i z przed 140 laty i przez 16 laty dokonały się wielkie misterje zm artwychwstania myśli politycznej i racji stanu.
R zućm y hasło: niech żyją, rozra
stają się i k w itn ą m iasta Rzeczypo
spolitej !
Teodcr Toepliłz
Polityka gruntowa miast
P różnym jest trud prawodawcy, gdy nakazy praw a nie zostają speł
nione.
Cóż z tego, że plan regulacyjny jaknajlepiej przeprowadzi trasy ko
m unikacji, ustanow i zasady podziału przestrzeni w sposób zapewniający jaknajlepsze mieszkanie, zapewni do
stateczne przestrzenie odpoczynkowe, zieleńce, boiska, place zabaw, um iej
scowi logicznie budowie użyteczności publicznej, ustali najbardziej ekono
micznie miejsca handlu i przemysłu, oddali we właściwe miejsce przemysł szkodliwy. .Jeśli to wszystko zostanie na papierze, jeśli realizacja planu co chwila napotykać będzie na przeszko
dy, jeśli stale trzeba będzie zgadzać się na w yjątki i zm iany, które w k o ń cu zm ienią całkowicie oblicze planu na miejskie realizując plan, zetkną się z cej sie harm onijnie rozw ijać całości, zostanie m echaniczny zlepek lepiej Jub gorzej skom ponow anych fragm en
tów, z których każdy będzie się k o ń
czył lub zaczynał tam , gdzie władze miejskie realizując plan zetkną się z przeszkodami nie do przezwyciężenia.
Przeszkody te — to nie są prze
szkody naturalne. Łatw iej wysadzić dynam item skały, łatw iej na koszt ogółu osuszyć bagniska, łatw iej w bi
jać pale w mokre ruchom e piaski za
sypanych rzek, aniżeli dać sobie radę z przeciwstawiającym się realizacji planu właścicielem gruntu.
W teorji istnieje wywłaszczenie, które pozwala wybudować k ażd ą ozna
czoną na zatwierdzonym planie regu
lacyjnym instytucję użyteczności p u blicznej tam gdzie logicznie pow inna się znaleźć.
W praktyce wiemy wszyscy ile cza
su w ym aga procedura wywłaszczenio
wa, jak niepewne są rezultaty sza
cunków , jak ciężkim brzemieniem m ogą gm inę obarczyć. A tymczasem palącą potrzebę budowy szkoły trzeba załatw ić już, zaraz, jaknajtaniej.
W rezultacie buduje się szkołę na skraw ku placu miejskiego — obok rzeźni.
Nowoutworzony środek k o m u n ik a
cji powołuje do życia now ą dzielnicę—
trzeba jej zapewnić miejsce odpoczyn
kowe — trzeba zabezpieczyć tereny pod park, a przynajm niej zieleńce, których zakładać jednak jeszcze nie trzeba i wobec potrzeb pilniejszych nie ma za co. W dzielnicy są mało nada
jące się dla budowy nisko położone wilgotne tereny. Ale ich właściciele chcą budować. Czy m ożna im przesz
kadzać w czasie klęski mieszkaniowej?
Czy wogóle m ożna kom u przeszka
dzać w użytkow aniu swej własności?
Jest w okolicy mały na górze po
łożony skrawek gruntu państwowego:
pom aluje się go na zielono — a budo
w ać się będzie na błocie.
W dzielnicy willowej w najlepszej okolicy m iasta kupił parcelę fabrykant.
Chce budować fabrykę, oczywiście obiecuje zastosować wszystkie n a j
nowsze zdobycze techniki przeciwko dymom i hałasom. Gdzie indziej budo
w ać nie będzie. W kraju bezrobocie i nędza: przemysłowiec obiecuje kapi
tały zagraniczne, zajęcie dla wielu.
Czy kto m a sumienie czy kto ma odwagę powiedzieć — nie.
P rzykłady m ożnaby m nożyć bez k o ń
ca :od najdawniejszych czasów, gdy ulice powstawały z miedz pomiędzy rolami,
aż do dni dzisiejszych gdzie ko n fig u racji i rozm iarach parku, mającego stanowić najważniejszy rezerwuar w prowadzający powietrze lasów i pól do m iasta decyduje — granica hipo
teczna.
Świadczą te przykłady o jednem:
nie sposób drogą zakazu wznoszenia budowli znajdującej się w sprzeczno
ści z planem regulacyjnym doprowa
dzić do zrealizowania tego planu.
Sprzeciwy uzasadnione czy nieuza
sadnione, operujące argum entam i, k tó rym nieraz przeciwstawić się, nawet gdyby się miało słuszność trudno, dy
sponujące często poparciem władz państwowych czy miejskich m ogą przełamać najbardziej logicznie uza
sadniony zakaz.
Właściciele gruntów dowodzą nie
raz, czasem nie bez słuszności, że cały byt uzależnionym jest od urzeczywi
stnienia określonych zamierzeń budo
wlanych na należącej do nich parceli,
— zamierzeń, które ró żn ią się od prze
w idyw ań planu regulacyjnego; żądają pozAvolenia na budowę fabryki w m iej
scu przeznaczonym podług planu na domy mieszkalne, wielkiej kamienicy
gdzie m ają być małe dom ki wśród upraw nych pól.
A jak często zdarza się, że w ła
ściciel gruntu chce budować właśnie w miejscu, gdzie m a powstać plac, uli
ca lub zieleniec, lub znaleźć się ma targowica albo stanąć szkoła?
G m ina określone zamierzenia chce i może realizować dopiero w dalszej przyszłości, kiedy sie cała dzielnica zabuduje, m usi je jednak przewidzieć zgóry, nim na urzeczywistnienie ich nie będzie za późno. Tymczasem w ła
ściciel predestynowanej parceli chce budować z a r a z.
Zakaz budowy, naw et zw iązany z wykupieniem gruntu przez miasto m o że być dla właścicieli gruntu w ielką krzywdą, może czasem naprawdę pod
w ażyć podstawę gospodarczą jego
egzystencji, naraża go w każdym ra zie na straty, jeśli 'miasto z w ykupie
niem niepotrzebnego w danej chwili gruntu zwleka. Miasto zaś nie jest w stanie w ykupić wszystkich gruntów , które m u się narzucą drogą podań o pozwolenie budowy.
Dość częstem jest występowanie z zamierzeniami budow lanem i jedynie w celu sprzedania m iastu g runtu po cenie, wyższej od jej istotnej uży tko wej wartości, a określonej podług przyszłej przypuszczalnej ceny.
Miastu dla określenia sprawiedli
wej ceny, pozostaje żm udna droga w y
właszczenia: dotychczasowa praktyka jednak rzadko okazuje się korzystną dla m iast pom im o, że dekret z dnia 7 lutego 1919 r. o wywłaszczeniu w y
raźnie określa, że przy oszacowaniu nie należy brać w rachubę zwiększe
nia wartości m ajątków , jakie może nastąpić skutkiem przedsiębiorstwa, na rzecz którego są one wywłaszczone.
Jednakże przyszłość przy określa
niu cen zanadto często bywa dyskon
towana.
Realizacja planu regulacyjnego, tak niezbędna dla dobra ogółu miesz
kańców , może w w yjątkow ych w y
padkach spowodować ciężkie pokrzyw dzenie poszczególnych posiadaczy par
cel, a jednocześnie pociągnąć za sobą w rezultacie kosztownego zakupu gruntów poważne obciążenie ludności
W ięc też najczęściej z realizacji planu trzeba zrezygnować.
Droga zakazów, droga negacji wo- góle nie jest drogą której rezultaty m ogą być'tw órcze.
Realizacja planu regulacyjnego m usi być zapew nioną w sposób po
zytywny.
Droga ta jest dla m iast otw artą tylko wtedy, gdy m a ją one m ożność swobodnego dysponowania znaczną częścią swego obszaru adm inistracyj
nego i terenam i sąsiadującym i z m ia
stem pozw alającym i na zakreślenie linji jego rozwoju.
Tak pożądany stan istniał w wielu m iastach Europy do połowy X IX w.
W drugiej połowie X IX w. nawet m iasta, które bądź z nadań królew skich lub książęcych, bądź z własnych dawnych zakupów posiadały wielkie przestrzenie, starały się ich jaknajprę- dzej pozbyć, przekazując je ze swego w ładania, uw ażanego za „m artw ą rę
kę“ do rąk pryw atnych uw ażanych za
„zdolniejsze do właściwego w ykorzy
stania“.
W rezultacie nastąpiło (z w y ją
tkiem Finlandji i po części Szwecji) ogólne w Europie wyzbycie się mają- ' tków przez gm iny miejskie, a za niem konieczność obciążania szerokich warstw ludności kosztam i, zw iązanem i z nabyciem gruntów na cele ogólne gospodarki miejskiej na ulice, place, zieleńce, pod budowę przedsiębiorstw miejskich, instytucji użyteczności p u blicznej, szpitali, przytułków , szkół itp . A potrzeby m iast na te cele ogólne są bardzo wielkie.
Ilość gruntów , które w inny sta
nowić własność gminy, względnie ich stosunek do całości obszaru adm ini
stracyjnego, lub ilość potrzebnych gruntów m iejskich obliczonych w sto
sunku do ludności, nie dają się w spo
sób niew ątpliwy ustalić teoretycznie.
Do niedaw na ilości te określono dość schematycznie np. 20% na ulice i place, 10% parki, i 5% boiska i place sportowe, 1/ł % place dla zabaw dla m a
łych dzieci, 5% pod budowle użytecz
ności publicznej — szkoły, szpitale, przytułki, hale targowe, ratusze, do
m y ludowe i t.p. lub kilka m etrów kw.
parków lub zieleńców' na mieszkańca.
Obecnie zostają one określane w bez
pośrednim zw iązku ze stosowaną lub dopuszczalną gęstością zabudowania.
Innym jest stosunek powierzchni kom unikacyjnych (ulic, placów ), jak odpoczynkowych, (zieleńców) do ca
łego obszaru administracyjnego w dzielnicach lub m iastach zabudowa
nych intensywnie, a innym w m iastach
0 rzadko rozrzuconych małych dom- kaćh.
Szerokość powierzchni niezbędnej dla prawidłowej kom unikacji jest w bezpośredniej zależności od powierzch
ni użytkowej budynków i jest do niej proporcjonalna; w dzielnicy czy m ie
ście ilość niezbędnych placów zabawo
wych i odpoczynkowych rośnie także w miarę zagęszczenia ludności.
W zrost ten nie jest proporcjonal
nym do ilości mieszkańców na ha, gdyż w strefach o luźnem zabudowa
niu potrzeba powierzchni odpoczyn
kowych jest nieom al żadna (około 5%, gdy tymczasem w strefie dopu
szczającej 1250 osób n a ha, parki w in
ny wynieść przy obliczeniu 7 m .2 na osobę 48% całego obszaru. (Koeppen).
Nabycie nietylko takich teoretycz
nie obliczonych, ale naw et znacznie mniejszych przestrzeni przez miasto w czasie gdy intensywność zabudowa
nia całych dzielnic jest ju ż dokonaną lub choćby przez plan zdecydowaną w ykracza po za granice możliwości.
N. Strauss, prezes P ark Associa- ton of N. Y. City słusznie powiada:
„kiedy następuje czas zakupu parków
— jest zapóźno.“
Gdy człowiek z ulicy czuje, że po
trzeba m u więcej zieleni, w ynika to z zagęszczenia zabudowania, pozba
wiającego jego rodzinę przestrzeni po
trzebnych dla zabaw i odpoczynku, to znaczy, że sąsiedztwo jest zabudowane 1 ceny g ru n tu stały się prohibicyjne“.
Nie wtedy wTięc czas kupować.
Koniecznem jest zapewnienie so
bie możliwie wielkich terenów w cza
sie właściwym, to znaczy wtedy, gdy istnieje m ożność kupienia ich podług rzeczywistej realnej wartości, jako terenów rolniczych.
Przy właściwem, zarówno pod względem prawodawczym jak w yko
nawczym, postawieniu sprawy, miasto nie jest obowiązane k u p o w a ć całej potrzebnej m u ilości gruntu, gdyż znaczną część, a przedewszystkiem
nieom al całe zapotrzebowanie gruntu pod nowe ulice, powinno otrzymywać bezpłatnie od właścicieli gruntów . Nie- zawsze jednak ta zasada da się całko
wicie przeprowadzić, szczególniej, je
śli podział gruntów w chwili przepro
wadzenia planu regulacyjnego ju ż zo
stał daleko posunięty.
Dotychczasowy stan posiadania m iast polskich świadczy o tern, że nie
wiele m iast polskich prowadziło dosta
tecznie przew idującą gospodarkę, gdyż własność nieruchom a większości m iast w Polsce znajduje się poniżej jalcnajskromniej obliczonego m in i
m um .
Podług ankiety przeprowadzonej w roku ubiegłym przez Związek Miast Polskich, na zasadzie odpowiedzi udzie
lonych przez 301 na ogólną liczbę 626 miast, własność nieruchom a m iast stanowi w Polsce średnio około 10%
obszaru adm inistracyjnego, przyczem średnia ta wynosi w województwach zachodnich 12,6%, średnia zaś w woje
wództwach centralnych 5,6%. W woje
wództwach zachodnich n a 1 miesz
kańca m iast wypada średnio 256 m e
trów kwadr, przestrzeni należącej do miasta, podczas gdy w województwach centralnych ilość ta w'ynosi 92 mtr.
kwadratowych.
Same zestawienie tych liczb w ska
zuje, iż jedynie m iasta zachodnie pro- mej miejskiej w m iarę rozwoju miasta, w adzą politykę powiększenia nierucho
mości miejskiej w m iarę rozwoju m ia sta a poniekąd uprzedzają ten rozwój, gdyż stan posiadania przekracza zna
cznie stan posiadania innych dzielnic polskich nietylko w stosunku do prze
strzeni administracyjnej, ale i w obli
czeniu na mieszkania.
Na 301 miast, które odpowiedziały na ankietę, — 1/6 t.j. 50 m iast nie po
siada nieom al wcale nieruchomości własnych (poniżej 1% obszaru adm i
nistracyjnego), własność przeszło po
łowy m iast (163) nie dochodzi 5%, a ledwie ł/8 (38) m iast przekracza
20%, które należy traktow ać jako m i
n im um pozwalające na przystąpienie do gospodarki gruntowej.
Niedaleko tego m in im um (15 — 20?¿) znajduje się 23 m iasta, to zna
czy 4% miast, które odpowiedziały na ankietę.
Jest więcej niż prawdopodobne, że 325 m iast, które na ankietę nie odpo
wiedziały, to przedewszystkiem m ia sta, które się sprawą gruntow ą nie zajm ują, wagi jej nie rozum ieją, więc zapewne, które nie m a ją gruntów w ca
le lub posiadają tylko znikom ą ich ilość.
Ogólnie więc sytuację m iast pol
skich pod względem własności grun towej należy uznać za bardzo złą.
Na zachodzie też znajdujem y m ia
sta tak ja k Grudziądz i Chełmno po
siadające przeszło 2/.i tego terytorjum administracyjnego lub P oznań rozwi
jający od chwili Polskiego Sam orządu stałą politykę zakupu terenów, dzięki której był jednym z niewielu m iast w Polsce, które było w stanie urządzić Powszechną Wystawę.
Dla porów nania kilka tylko cyfr dotyczących m iast innych krajów :
W Helsingforsie grunty prywatnp stanow ią 3'/.,% w T urku 10,2%. Prze
ciętna iiość gruntów na m ieszkańca wynosi w Finlandji 2.156 m .”.
Grunty stanowiące własność gm iny stanow ią
W W iedniu 25%, w Zurichu 31,7%
a razem z innym i gruntam i Publiczny
m i 49,5%, -w Frankfurcie n/M 39,6%, w Freiburgu 61,6%, w Rostocku 75,6%.
Kilka planików m iast z oznaczo
nym na nich rozmieszczeniem w łasno
ści gm iny miejskiej, lepiej niż cyfry w yjaśnią sprawę.
Posiadanie znacznych ilości gru n tów ułatw ia zaprojektowanie planu regulacyjnego i istotne jego urzeczy
wistnienie, szczególniej, jeżeli grunty te stanow ią znaczną część terytorjum m iasta i rozrzucone są w pewnym
Lfnkópping
logiczne dla celów użyteczności p u blicznej w możliwie najm niejszym stopniu atakuje grunty prywatne.
stopniu równom iernie na całej jego powierzchni.
W tedy tylko jest m ożliw em takie planowanie, które nie przestając być
Wiedeń
Praga Czeska Stockholm
Jednakże naw et gdy miasto ma grunty własne, położone nie w m iej
scu zapotrzebowania, może un ik nąć kupna drogą w ym iany z właścicielami prywatnymi. Czasem w ym iana taka jest niezbędną ze względu na interes obywatela, którego grunt m usi być wywłaszczony. Niekiedy odebranie określonego terenu nie da się we w ła
ściwy sposób zapłacić, bo g ru n t może być warsztatem pracy, jedynej pracy, do której jego właściciel jest zdolny;
zam iana terenu na gotów kę może m ieszkańca doprowadzić do ruiny, pod
czas gdy posiadanie terenów na za
m ianę załatw ia sprawę ku zadowole
niu stron obu.
Prawodawstwo jugosłowiańskie przewiduje naw et o b o w i ą z e k w y
m iany o ile chodzi o grunt zajęty pod uprawę roli.
Zam iana może mieć jeszcze inne znaczenie. Gdy się właścicielowi par
celi zabrania budowę domu czy fabry
ki na jego w łasnym gruncie m ającym podług planu inne przeznaczenie, m o
żna m u drogą w ym iany przydzielić grunt w tym miejscu w którym plan regulacyjny przewiduje budowę pro
jektowanego objektu. W ten sposób m iasta w stępują na drogę realizacji planu drogą pozytywną.
Przydział terenów przez miasto dla określonych celów może i powinien być podstawą świadomej działalności m ającej na celu prawidłowy rozw ój m iasta i dobrobyt jego mieszkańców.
„Kto wie czy polityka gruntow a nie jest punktem salieus zadań miejskich“ . Słusznie zapytywał ju ż w 1907 roku Bolesław Koskowski, pisząc o pladze jak ą, przy braku przezorności społecz
nej 1 bezplanowości gospodarki m iej
skiej stanow i spekulacja gruntowa.
Niemiecki urbanista Abendroth obliczył przed 30-u laty, że każdy robo
tnik przemysłowy w niem ieckim wiel
k im mieście płacił przeciętnie 155 mk.
renty gruntow ej rocznego haraczu na rzecz właśccieli gruntu. Dziś ta liczba napewno wzrosła w ielokrotnie!
R enta obciąża zarówno m ieszka
nie jak miejsce pracy — fabryki i biu
ra, przyczyniając się do drożyzny pro
dukcji.
Miasto posiadające grunty może przeciwdziałać nadm iernem u wzrosto
wi renty gruntowej, może się także starać o przyciągnięcie na swój te
ren pożądanych zakładów przemy
słowych. Dotyczy to małych m iast w stopniu nie m niejszym n iż wielkich.
Nigdy nie jest zawcześnie na roz
poczęcie polityki gruntowej i niem a gm iny tak małej, któraby tej polityki prowadzić nie m ogła i nie powinna.
Ciekawym przykładem mądrej po
lityki m ałej gm iny jest działalność nie
wielkiej gm iny Velten pod Berlinem.
Miasteczko to obecnie ledwie 7.500 m ieszkańców liczące, rozpoczęło zakup gruntów ju ż w 1904 roku. Kupiło ono stopniowo 260 ha, co stanowi około */4 całego terytorjum gminy. Część tych terenów po przeprowadzeniu kanału łączącego się z drogą w odną B e rlin - Szczecin i urządzeniu portu, została odsprzedana zakładom przemysłowym w celu zapewnienia m ieszkańcom m o
żności pracy. Około 40 m orgów pru
skich (12 ha) odstąpiono pod budowę domów po cenach 1 do 5 fenigów (2— 10 groszy!) za m etr kw adratowy, 30 m orgów oddano bezpłatnie na 30 letnie użytkowanie inw alidom w ojen
nym.
Od końca w ojny w Velten powsta
ło 240 nowych m ieszkań, obecnie b u duje się 52 mieszkania.
Przedsiębiorstwa gm inne dały w 1927/28 roku 170.000 m arek dochodu wobec czego i podatki w gm inie tej nie są wielkie.
D zięki tym opartym na własności gruntu dochodowym przedsiębiorstw wom gm innym (kanał i port, boczni
ca przemysłowa, elektrownia, kopalnia gliny) rozw inął się przemysł pryw atny (ilość zakładów przemysłowych wzro
sła ze 184 do 292).
W 1904 roku gm ina nie posiadała nic, dziś m ajątek jej po odliczeniu dłu
gów wynosi 5/‘2 m iljona marek. Świe
tne te w yniki są niewątpliwie rezulta
tem rozpoczęcia w odpowiedniej chwili pracy u podstaw, to znaczy oparcia całej działalności gm iny na mądrej polityce gruntowej.
instytucjom o charakterze użyteczno
ści publicznej nie należy szukać za
robku i przyczyniać się do śrubowania ceny gruntów , ale odstępować granty po cenie kosztu własnego.
Niektóre m iasta polskie, szczegól
niej w Polsce zachodniej, prowadzą wzorową politykę tego rodzaju.
Posiadanie gruntu, stale zwięk
szanie nieruchomości m a jątk u gm iny nie są celem, ale środkiem działania gminy.
G m ina więc m usi użytkow ać grun
ty dla swych własnych potrzeb — to znaczy potrzeb ogółu mieszkańców, ale także odstępować je mieszkańcom dla tych celów, które uw aża za poży
teczne.
Odstępowanie to jednak nie po
w inno być traktow ane jako operacja fiskalna, której celem jest bezpośre
dnie powiększenia dochodów gminy.
Przy odstępowaniu terenów osobom prywatnym, trzeba sobie zapewnić m o żność przeciwdziałania, spekulacyjnemu w yzyskaniu terenu, (prawo zabudo- prawo odkupu), przy sprzedaży
Na szczególną w zm iankę zasługuje pod tym względem Bydgoszcz. Obo
w iązuje tam statut, dotyczący sprze
daży parcel budowlanych na terenach, należących do gm iny m. Bydgoszczy, zatwierdzony przez M agistrat 2S. 1.
1925 r. i Radę M iejską 19.11.1925 roku.
Cena kupna, określona w zależno
ści od położenia na 0,10 do 5 zł. za m etr kwadratowy, może być spłacona w ciągu 30 lat ratam i w wysokości 2— 3% od ceny kupna przy odsetkach 4% od pozostałej ceny.
Przy zapłaceniu całej ceny kupna w dniu zawarcia kontraktu cena redu
kuje się do 50%.
Jeżeli budowa w ykończona będzie w przeciągu dwóch lat od dnia zaw ar
cia kontraktu, natenczas przypadająca
cena k upna będzie anulow ana, to zna
czy ta parcela oddana jest d a r m o . O kzaując tak dalece idącą pomoc chcącym i um iejącym budować, statut bydgoski z drugiej strony zastrzega zwrot parceli w razie, gdyby budowla postępowała nie dosyć prędko, przy- czem rozpoczęte budowle przechodzące na własność m iasta szacuje kom isja mieszana.
W takich w arunkach miasto może się łatw o przyczynić do realizacji pla
nu, ale tak działać może tylko miasto, które prowadziło przew idującą n a da
leką metę politykę gruntow ą, które nabywało grunty nie drobnym i parcel- k a m i za każdą cenę wtedy gdy m iało nóż na gardle, ale które świadomie i celowo prowadziło zakupy gruntów rolnych.
Jest to polityka i pod względem finansow ym znacznie łatwiejsza. Stałe nabywanie gruntów m usi być trak to wane jako konieczność m iejska n a
rowili z opieką społeczną i szkol
nictwem.
Każdy dochód z nieruchomości, każdy przychód osiągnięty ze sprze
daży nieruchom ości miejskiej, winien być użytkow any na cele dalszego za
kupu nieruchomości w dalszej okolicy więc w ilości większej od ilości sprze
danej.
Polityka gruntow a m iejska w inna się liczyć z tem, że potrzeby gruntow e gm in rcsną szybciej aniżeli ludność:
w m iarę wzrostu tej ludności i rozsze
rzania zakresu w którym gm ina tym potrzebom m usi zadość uczynić.
Wszystko co te potrzeby stanowi i co m ów i o działalności gm iny znaleźć m usi swój wyraz w dobrze opracow a
nym planie regufacji.
P lanu takiego nie m o żna zrealizo
w ać bez m ocnej podstawy gruntowej, k tó rą dać może tylko św iadom a na długą metę prowadzona m ądrze poli
tyka gruntow a.
Józef Jankozuski. arch.
Rozbudowa miast
w zw iązku ze sp raw ą m ieszkaniow ą
Akcja publiczna, dotycząca rozbu
dowy m iast ograniczała się do nieda
w na do urządzeń użyteczności ogólnej, t.j. zakładania i urzędzania ulic, wodo
ciągów, kanalizacji, parków etc. i w tej dziedzinie stwierdzić należy postęp równoległy z rozwojem n au k i i tech
niki współczesnej.
Rozw iązanie zagadnienia m ieszka
niowego w zw iązku ze wzrostem lu dności pozostało poza działalnością pu
bliczną a prawodawstwo budowlane nic regulowało sposobów budow ania i u- rządzania mieszkań.
W skutek tego w miarę, jak m iasta się powiększały, w arunki m ieszkanio
we dla przeważnej części ludności sta
wały się coraz gorsze. Dzielnice ogro
dowe, powstające gdzie niegdzie, mogły zaspokoić potrzeby mieszkaniowe tyl
ko małej części zamożniejszej ludno
ści. Potrzeba stworzenia w jaknajkró- tszym czasie w arunków sprzyjających budowie mieszkań dla najszerszych warstw ludności i skierowanie rozbu
dowy m iast na właściwą drogę, stały się jednem z najważniejszych zadań zarządów miast.
Zdajemy sobie sprawę, że w dziel
nicach ju ż zabudowanych popraw a ist
niejących w arunków mieszkaniowych przez radykalne cięcia, jak znaczne rozszerzenia ulic, przesuwania linji za
budowy, burzenia całych bloków i połą
czone z tem w ykupywanie rozległych i drogich terenów, zarówno ze wzglę
du na stan sprawy mieszkaniowej jak i znaczne koszta, w chwili obecnej jest niem ożliw ą. Uzdrowienie częściowe tych dzielnic, nastąpić może jedynie przez powolne ale stałe leczenie, t. j.
zapobieganie dalszemu zagęszczeniu się zabudowania. W łaściwe stosowanie ustawy budowlanej, uzupełnionej prze
pisam i miejscowemi, powinno zapobie
gać dalszemu zabudow yw aniu się po- dwórz, staw iania oficyn i nadbudow y
w aniu się domów.
W istniejących domach, nad ają
cych się do zam ieszkiw ania, należy z pom ocą kredytów publicznych i ulg po
datkowych poprawiać w aru n k i miesz
kaniowe. Równocześnie dążyć do uży
tkow ania w sposób najbardziej w ła
ściwy placów niezabudow anych bez względu na to, czy są we w ładaniu pry- w atnem czy publicznem, przez u rz ą
dzanie na nich miejsc wypoczynko
wych, a przedewszystkiem ogródków dziecięcych. Trudności, jakieby napo
tykano przy zakładaniu tych niezbę
dnych w dzielnicach przeludnionych choćby czasowych oaz zieleni, czy pla
ców zabawowych, usunąć m ożna przez odpowiednie ulgi, przyznawane w ła ścicielom tych placów przy w ym ierza
niu podatków od placów niezabudo
wanych.
Zabudow anie wnętrz, głębokich bloków może być dozwolone jedynie po uprzednim ustaleniu w ewnętrznych łin ji regulacyjnych i podzieleniu całego bloku. Postępując w ten sposób, m ożna naw et w dzielnicach zaniedbanych poprawić w aru n ki mieszkaniowe.
B rak większych kapitałów i kredy
tów budow lanych połączony z droży
zną pieniądza równocześnie ostry głód mieszkaniow y w okresie pow ojennym, w pewnej mierze ustaw a o ochronie lokatorów spowodowały, że te same czynniki, które przed w ojną trudniły się budow ą domów dochodowych i by
ły głów nym i dostarczycielami miesz
kań, rzuciły się na rzadko przedtem stosowany prąceder, nadbudow yw ania starych kam ienic i przerabiania stry
chów na m ieszkania poddaszne. O ile przedtem naw et zdatne jeszcze do od
nowienia domy rozbierano do fu nd a m entów i na ich miejsce stawiano bar
dziej nowoczesnym potrzebom odpo
w iadające budowle, o tyle obecnie na starych, często zaniedbanych i z prze- starzałemi lokalam i kam ienicach n ad
budow uje się jedno, dwa a naw et trzy piętra.
W zasadzie nadbudow ywanie m o
że być ze względów gospodarczych uzasadnionem , a ze względów miesz
kaniow ych pożytecznem. U jem nym je
dnak objaw em jest to, że istnieje ten
dencja do pom nażania m ieszkań w do
m ach już obecnie o m aksym alnej u sta w ą dozwolonej wysokości i inten- zywności zabudow ania stosując cofnię
te piętra, mieszkania suterenowe i pod
daszne, attyki za którym i k ry ją się mieszkania i inne najróżnorodniejsze wybiegi.
Zbyt liberalne stosowanie art. 186 Ustawy Budowlanej, który pozwala na przekraczanie dopuszczalnej wysokości ze względów estetycznych (w yrów na
nie gabarytów, zasłanianie ścian szczy
towych) w dzielnicach ju ż przeludnio
nych stanie się niew ątpliw ie powodem zdeklasowania tych dzielnic pod wzglę
dem m ieszkaniowym, obniży z czasem wartość nieruchom ości i dziś uchodzą
ce za dobre kw artały sta ną się dzielni
cami slumsów tych wrzodów na ciele wszystkich w ielkich miast.
W m iastach polskich intenzywnie zabudowane dzielnice śródmiejskie są i nie prędko przestaną być, w przeważ
nej części dzielnicami mieszkaniowemi.
Zwłaszcza mieszkania podwórzowe, znajdujące się w najgorszych w aru n kach będą przez długie czasy zamiesz
kiw ane przez ludność m niej zam ożną.
D la tego nie należy dopuszczać do dal
szego pogarszania się tych w arunków . Ustawa B udow lana z 1928 roku nie uw zględnia niestety w dostatecznej mierze sprawy naśw ietlenia tych m ieszkań i dopuszcza do półtorakro- tnej wysokości w zabudowie od strony podwórza. R ów nież art. 186 zredago
w any niejasno, dopuszcza w pewnych w ypadkach jak wyżej w spom niałem do przekraczania przepisowych wyso
kości.
W ydaje m i się koniecznem poprawie
nie i bardziej jasne zredagowanie arty
kułów' dotyczących wysokości domów przez ustalenie absolutnie nienaruszal
nej zasady, że wysokość budynków nie może bezwarunkowo przekraczać sze
rokości ulic, placów' i podAvórzy przy których są wznoszone.
Należy sobie zdać sprawcę, że n a wrot stosowanie bezw-zględne powryższej
zasady, utrzym a w zaledwie znośnych w arunkach stosunki mieszkaniowe w dzielnicach ju ż zabudowanych. Tylko t. zw. nakazy gospodarcze zm uszają do stosowania tego, co nazw ę tylko program em m inim alnym , w sprawie uzdrowienia dzielnic śródmiejskich, którego realizacja jako nienaruszająca własności pryw atnej ani budżetów' ko
m unalnych może i pow inna być bez
w arunkow a przeprowadzona.
Istotą m iasta zawsze było i jest mieszkanie, jego rodzaj i jakość. Ono pow inno być w ytyczną przy pow stawa
niu osiedla. Ja k wyżej zaznaczyłem, śródmieścia i dzielnice zabudowane w większości m iast nie odpow iadają te
mu, co uw ażam y za m in im u m w aru n ków godnych m ieszkania ludzkiego.
To zmusza do pozostawienia tych cho
rych organizm ów w leczeniu do czasu kiedy w arunki pozwolą na radykalne operacje; całą zaś energję tw órczą n a leży zwrócić do programowej akcji ro z
budowy na tereny dające m ożność zu
pełnie swobodnego pow stawania w zo rowych zespołów budowlanych.
W kraczam y tu w pierwszym rzę
dzie w politykę terenową miast, której zadaniem jest przygotowanie odpowie dnio rozległych przestrzeni dla celów mieszkaniowych.
Przy wyborze terenów na cele mieszkaniowe należy brać pod uw agę ich przydatność pod zabudowanie, za
równo pod względem zdrowotnym jak i technicznym. Ze względów zdrowo
tnych, m uszą być wyłączone tereny ba
gniste i zanieczyszczone. Art. 175 usta wy, Avprawdzie zabrania wznoszenia budynków na tego rodzaju terenach, równocześnie jednak łagodzi, przewi
dując m ożliwość zbudowania przy za
stosowaniu odpowiednich środków za
bezpieczających. W ątpliw em się jednak wydaje, czy istnieją środki, ażeby z te
renu zanieczyszczonego np. glinianki zasypanej śmieciami, m ożna było uczy
nić kiedykolwiek grunt nadający się pod zabudow ania mieszkalne. D o tyczy to rów nież terenów bagnistych, które przed osuszeniem nie powinny być bezwzględnie zabudowywane. Te
reny nasypowre lub usuwiste, jakko l
wiek pod względem zdrowotnym nie
szkodliwe,, ze względów technicznych i oszczędnościowych m ogą być tylko w w yjątkow ych wypadkach zabudowy
wane.
W yżej w ym ienione względy prze
m aw iają niezbicie za tem, że rozbudo
wę m iast należy kierować wyłącznie na tereny m ające przyrodzone korzy
stne w arunki pod zabudowę ekonom i
czną i zdrowotną naw et gdyby się oka
zało koniecznem odsunięcie się od ist
niejących dróg i linji kom unikacyj
nych (przy których prow adzeniu czę
sto głów ną rolę grały inne względy) i oddalenie się od miasta. Często budo
w a nowej drogi może się okazać ta ń szą niż zakładanie całego osiedla na terenie nieodpowiednim.
W ostatnich czasach, rozw inęła się w niesłychany sposób parcelacja g ru n tów podmiejskich. Nie wrchodząc w przyczyny tego zjawiska, zaznaczyć należy, że rozdrobnienie własności nie ujęte w żaden program, utrudni w przy
szłości rozbudowę m iasta. Ta parcela
cja na rozw iązanie sprawy m ieszkanio
wej nie może m ieć większego znacze
nia. W przeważnej części m a raczej charakter spekulacyjny, grunta roz- .sprzedane leżą całym i latam i odłogiem, a ilość m ieszkań dostarczonych tą drogą jest w stosunku do wielkości pai'celowanych przestrzeni m inim alną, w wysokim zaś stopniu przyczynia się do upadku kultury rolnej, ogrodowej i leśnej na przedpolach miast. Tylko zawczasu podjęta przez zainteresowa
ne gm iny interwencja jw kierunku upo
rządkow ania parcelacji, w ykupno nie
zbędnych dla rozw oju m iasta gruntów przed ich podziałem, oznaczenie prze
strzeni nie podlegających zabudow a
niu, zapobiec może dewastacji regjo- nów podmiejskich.
Zdawien daw na kryzysy mieszka
niowe powstawały po w ielkich k a ta strofach, jak pożary, trzęsienia ziemi, zarazy, wreszcie długotrwałe wojny.
Katastrofom tym zawdzięczają często m iasta wielkie przebudowy i roboty sanacyjne. M ożna śmiało powiedzieć, że ta k ą katastrofą w ostatnich latach przedwojennych był niesłychany wzrost m iast pod względem ludnościo- w ym. W zrost ten następow ał szybciej niż miasto zdołało rozszerzyć swe gra
nice i tym sam ym powodował przelu
dnienie. Zwłaszcza stolice, a w w yż
szym stopniu jeszcze m iasta wybitnie
przemysłowe rosły w tempie, którem u racjonalna rozbudowa nie m ogła n a dążyć. W ten sposób m iasta, podno
sząc się pod względem ilościowym lu dności cofały się pod względem ja k o ściowym. Ich rozw ój intelektualny nie szedł równocześnie z rozwojem mater- jalny m i groziło im, że zam iast być ośrodkami kultury, staną się rozsadni- k am i barbarzyństwa.
Zasługą idealistów, którzy dali pod
stawę pod nowoczesną urbanistykę jest zwrócenie uw agi na te niebezpie
czne dla przyszłości m iast objawy.
W roku 1S9S ukazała się książka H ow arda p. t. „Miasta-ogrody przy
szłości, pokojowa droga do reformy społecznej“. K siążka ta stała się fund a
mentem ideowym spółczesnego urba- nizm u. Howard, rodowity londyńczyk, znał wszelkie złe strony wielkiego m ia sta i to może było powodem, że po
wstał w nim i dojrzał ideał miasta- ogrodu. Miasto-ogród w pojęciu H o w arda m iało być zupełnie niezależnym i sam ow ystarczalnym organizm em na gruncie będącym własnością gm inną, zaspokającym swe potrzeby gospo
darcze ze stworzonej przez siebie ren
ty. gruntow ej, łączącym mieszkanie
7. warsztatem pracy, w yżyw ionym przez otaczający go i trwale zabezpieczony pas gospodarstwa rolnego. Idea g rani
cząca z utopią, połączyła reform ato
rów społecznych, architektów , urbani
stów, ekonomistów i ju ż w roku 1904 po stworzeniu angielskiego towarzyst
wa miast-ogrodów w odległości 70 k i
lometrów od Londynu, założono ka
m ień węgielny pod pierwsze osiedle ogrodowe „Lethw orth“ . U topja stała się rzeczywistością i dziś m im o prze
rwy i trudności powstałych w czasie wielkiej w ojny „Letchw orth“ rozw ija się norm alnie i jest ośrodkiem gospo • draczym i kulturalny m całej okolicy.
Idea miast-ogrodów stała się popularną w całym święcie cywilizowanym.
Angielskie miasta-ogrody dały przykład, że rozbudowa może się od
bywać nietylko przez nieprzerwane rozszerzanie się organizm u miejskiego, ale naw et przeskakiw ać odległe prze- starzenie i um iejscaw iać się w najbar
dziej dla mieszkania dogodnych w a runkach. Te nowe m iasta satelity po
wstały ju ż to na terenach zupełnie dziewiczych, ju ż to przez rozbudowanie i w dobrych w arunkach istniejących osiedli stają się now ą fo rm ą rozbudo
wy miast.
O wyborze miejsca pod nowe osie
dla pow inny decydować wyłącznie względy rzeczowe. Korzystny k lim at i dobry nadający się g ru n t pod budowę wpłynie dodatnio na koszta wzniesie
nia eksploatacji i konserwacji budo
wli. Łatw ość doprowadzenia zdrowej wody i odprowadzenia ścieków, wre
szcie dobra i wygodna k om unikacja są to dalsze niezbędne w arunki. Osiedla siłą rzeczy w inny pow stawać przy drogach głównych, um ożliw iających szybką i łatw ą kom unikację z centram i. Sposób urządzenia tych dróg i prowadzenia nic jest tem atem niniejszej rozprawy.
Zaznaczyć należy, że zbędną jest zbyt gęsta i o znacznej ilości węzłów sieć ulic kom unikacyjnych. Dla mieszkal- ności osiedli niepożądane będą drogi przebijające ich w nętrza, natom iast rączej przechodzące w ich bliskości lub do nich styczne. Obudowywanie dróg głów nych (wypadowych) dom a
m i m ieszkalnym i jest nie wskazane, ponieważ w inny one służyć ruchowi, pospiesznemu i dalekobieżnemu, k tó ryby bezpośrednio przy nich rozm ie
szczone skupienia ludzkie tylko k o m plikowały. Osiedla pow inny być raczej w yłączone z systemu głównego i łą czyć się z nim ulicam i komunikacyj- nem i o charakterze miejscowym. W systemie dopiero tych ostatnich ulic powstać może wzorowy organizm osie
dla. Sposób prowadzenia i urządzenia idic m ieszkaniowych w inien być dosto
sowany do rodzaju zabudow ania, dla
tego projekt sieci wew nętrznej ulic powinien powstawać równocześnie
z planam i budowlanemi. Dotyczy to również i parcelacji, która m usi być w ynikiem i pochodną sposobu zabudo
wania.
Typowe sposoby zabudowania m o żna podzielić na dwra zasadnicze syste
my, punktowe, t. j. zkoncentrowane zespoły budowlane, otoczone zewsząd w olną przestrzenią i obecnie prawie powszechnie stosowane rzędowe (zie- lenbau) t. j. budowle zszeregowane i zwrócone stronam i szczytowemi do ulic kom unikacyjnych. Rozstęp pom ię
dzy budowlami nie powinien być m niej
szy przy dobrych w arunkach oświe
tleniowi ch niż 1'/.., przy gorszych niż 2-krotna wysokość domu. Najwłaściw- szem określeniem intensywności zabu
dow ania jest stosunek kubatury b u dynku do powierzchni dział ek.
Życie w wielkich m iastach wywo
łało potrzebę budow ania przez organi
zacje społeczne domów wielopiętro
wych, zbiorowych;
D od atn ią stroną tego rodzaju za
budow ania jest umożliwienie ludności żyjącej w w arunkach nie zupełnie łatwrych przesiedlania się w m iarę potrzeby w pobliże swych w arsztatów pracy. Kontrola nad mieszkaniam i i pewna dyscyplina m a wpływ dodatni na poziom m ieszkania ludności przy
wykłej w większości w ypadków do m ieszkań zaniedbanych. Stroną ujem ną w domach wielopiętrowych w po
rów naniu z dom am i jednorodzinnem i jest brak bezpośredniego kontaktu z przyrodą (praca w ogródku), zm niej
szone zainteresowania się mieszka
niem w7 porów naniu z zainteresowa
niem się domem własnym. W domach wielorodzinnych, z konieczności styka
ją się bardziej bezpośrednio elementy o różnej wartości m oialnej. Skupienie ludności na tej samej przestrzeni jest conajm niej trzy razy większe od sku
pienia przy zabudowaniu dom am i je
dnorodzinnemi. Dom y jednorodzinne budowane m ogą być w sposób prym i
tywniejszy, a więc tańszy.
Przytoczyłem tu dodatnie i ujemne strony tych sposobów zabudowania, jednak sądzę, że wr tym gronie nie bę
dę odosobniony, jeżeli stwierdzę, że ideałem m ieszkania ludzkiego jest dom jednorodzinny z ogrodem.
Przy rozbudowie miast, należy nie zapom inać o tej formie zabudowania.
Obecnie coraz częściej stosuje się za
budowanie mieszane, t. j. obok bloków wysokich i zwarto zabudowanych w pro
wadza się dzielnice o niskim w oto
czeniu ogrodowem zabudowaniu.
Ten ostatni sposób może ze wzglę- dów gospodarczych najwłaściwszy, um ożliw ia w'ybór m ieszkania ludności stosowrnie do jej potrzeb i zwyczajów', łagodzi schematycznie i surowość za
budow ań wielopiętrowych przez w pro
wadzenie do osiedla dużej ilości ziele
ni, a przy um iejętnem grupow aniu budowli o różnej skali może dać r ó w nież plastycznie szlachetny obraz m ia
sta wryrosłego i nie na chciwości ale z prawdziwej potrzeby ku pożytkowi człowieka.
A n ton i Karczewski inż. arch.
Ochrona zabytków
architektury i przyrody.
Przedm iotem pracy architekta ur
banisty jest kształtow anie plastyczne osiedla ludzkiego, które jako takie stanow i nagrom adzenie budowli na określonym terenie, budowli w ykona
nych przez człowieka, z zam iarem , aby — kierując krokam i ludzkim i w przestrzeni, — um ożliw iały życie zbiorowe.
W tem rozum ieniu pod określenie
„osiedle“ podpada zarów no uboga wioska, jak i luksusowe letnisko czy uzdrowisko, m ałe i wielkie miasto, osada fabryczna, kompleks zabudow ań średniowiecznego opactwa cysterskie
go, lub też renesansowa rezydencja m ożnowładcy, składająca się z pała- cu-ząmku, pawilonówr gospodarczych, um ocnień fortyfikacyjnych oraz roz
ległego parku-ogrodu.
M yślą przewodnią twórczej pracy architekta urbanisty jest nadanie o- siedlu następujących zalet: zdrowot
ności, wygody i w yglądu estetycznego.
Spełnienie tych w arunków w znacznej miorze zależy od samego architekta projektodawcy, jego indyw idualizm u i gienjuszu, oraz od zaznajom ienia się z dotychczasowym dorobkiem lu dzk o ści w dziedzinie urbanistyki. Ostatnie należy specjalnie podkreślić, gdyż jest to sprawra zasadniczego znaczenia.
Praca bowiem każdego pokolenia ludz
kości jest kontynuow aniem i n adbu
dówką prac pokoleń poprzedzających.
Na całokształt wiadom ości o u r
banistyce czasów m inionych składają się: archiw alja piśm ienne i drukow a
ne; przedstawienia rysunkowe, gra
ficzne i malarskie, obejmujące zarów no widoki jak i plany; fotograf je, przedstawienia rzeźbiarskie; wrreszcie najważniejsze — pozostałości na g ru n cie dawnych osiedli.
Badanie tych pom ników przeszło
ści pozwala n am orjentować się w w ynikach twórczych dążeń naszych poprzedników, oraz wybrać i przy
swoić sobie idee, pomysły oraz do
tychczasowe najlepsze rozw iązania urbanistyczne.
Nie zawsze danem jest architek
towi urbaniście projektow ać nowe o- siedla na terenach w olnych i nieza
budowanych. W większości w ypadków praca jego ujaw nia się w przekształ
caniu, regulacji, czy też rozbudowie ju ż istniejących organizmów', posia
dających swój odrębny, swoisty kształt plastyczny. Na wytworzenie się tego kształtu wpływa cały szereg różn o rodnych czynników jak: sytuacja te
renowa, rodzaj terenu, system dróg kom unikacyjnych do innych osiedli, sieć ulic i placów, właściwości i tytuł prawa własności parceli budowlanych, zewnętrzny wTygląd budow li pryw at
nych i publicznych, przestrzenie zielo
ności i otoczenie osiedla. Na plastyce architektury wyciska swe piętno rola, jak ą odgrywa; osiedle w życiu politycz
nym , um ysłow ym i religijnym , w roz
w oju stosunków socjalnych i ekono
micznych, handlow ych i przemysło
wych, wreszcie w obronie m ilitarnej kraju.
Charakterystyczne cechy plastyki istniejącego osiedla uw idaczniają się